A ja myślę, że jednak Sąd to by uznał taką prowizję.
Wypadałoby by tu bowiem zastosować starą wywodzącą się jeszcze z prawa rzymskiego zasadę warunku koniecznego (
sine qua non), to znaczy należałoby sobie zadać pytanie, czy gdyby nie nasze zajęcie, to czy ta spłata (wpłata) by się w ogóle pojawiła. I tu odpowiedź jest raczej oczywista, bo niby jak zobowiązany mógłby dokonać wpłaty tytułem zajęcia o konkretnej sygnaturze np. 1440EA/721/9999/13/XY, jeśli takowego zajęcia by w ogóle nie było? Sprawa jest szczególnie jasna i oczywista w sytuacji, gdy ten rachunek przez nas zajęty (z którego nie przyszły pieniądze) zobowiązany rzeczywiście posiada w danym banku. Bo skoro zobowiązany spłaca zaległość po dokonaniu zajęcia to działa pod przymusem, bo zajmując mu tamten rachunek przymusiliśmy go do spłaty a kasa z tamtego konkretnego rachunku mogła nie zejść z wielu różnych przyczyn (debet, zbieg, i wiele innych). Także wg mnie pieniądze zostały wyegzekwowane W WYNIKU dokonania zajęcia rachunku bankowego a przepis nie precyzuje, że kasa musi przyjść z tego konkretnego rachunku. Jakby mi mój pracodawca spróbował zarzucić rozliczenie przelewu z innego banku, to sprawa zakończyła by się w Sądzie, który wg mnie przyznał by mi rację. Niestety sprawa jest mniej oczywista w sytuacji, gdy w tamtym banku nasz zobowiązany wcale nie posiada rachunku. Takich przelewów bym na czynność nie rozliczał.
Kurde ludzie co wy się tak boicie. Wymyśliła sobie jakaś mądrala w jednej czy drugie Izbie taką beznadziejną interpretację i wszyscy Naczelnicy i Komornicy powtarzają "za górą". A my mamy się stosować do czegoś, co nawet nie wynika z przepisów?! Jak są tacy mądrzy, to niech to zapiszą w jakimś akcie wewnętrznym, typu Instrukcja, czy Zarządzenie, ale oczywiście nie napiszą, bo by się ośmieszyli
