
Definitywna likwidacja UKS - likwidacja inspektorów kontroli
Tak sobie dumam i drapię się po atawistycznych resztkach porastających szczyt mojej doczesnej powłoki. Czy faktycznie wymiana nazwisk to coś, co może zawrócić nas znad przepaści, nad którą stoimy?
Aż wstyd się przyznać, ale już trochę w swoim fachu robię. Przeżyłem wielu szefów, a czym wyżej który siedział, tym szybciej spadał. Pewnego razu w ciągu jednego tygodnia miałem aż trzech dyrektorów! Pamiętam też sytuację powtarzanego do znudzenia konkursu, bo wygrywał nie ten co powinien. Jedno tylko jest niezmienne. Nowa miotła rozpoczyna od totalnej rozp...., a później jest już tylko gorzej - czyli tak jak było przed zmianą.
Po latach kazamatów spod szyldu SLD, wielu liczyło na powiew świeżości i nową jakość niesioną przez PiS. Ciężko się jednak zawiedli, gdy kryterium doboru szefów (bezwzględne posłuszeństwo) pozostało bez zmian. Kolejna zmiana jakości zapowiadana przez PO nie doprowadziła do aż tylu zmian, głównie z powodu nadzwyczaj krótkiej listy kandydatów do namaszczenia. Władza wyszła z założenia, że sługa trzymany na krótkiej smyczy zrobi wszystko co mu każą zarówno z wdzięczności za łaskę "namaszczenia", jak i z obawy przed wylaniem. Kilka głów, które poleciały (i dalej czasem lecą) skutecznie podtrzymuje te obawy, zwiększając jednocześnie chęć utrzymania się na stołku za wszelką cenę. Coraz częściej tęsknię do lat "błedów i wypaczeń", kiedy to mogłem liczyć na poważną rozmowę o ważnych sprawach, decyzje były podejmowanie (choć nie bez walki), a zobowiązania zazwyczaj dotrzymywane.
Nie mogę jednoznacznie orzec, kiedy było lepiej teraz, czy wcześniej. To zależy od indywidualnych odczuć, lokalnych uwarunkowań, a także konkretnych osób (bo ciężko wykluczyć, że czasem czystka doprowadzi do powołania lepszego szefa w miejsce gorszego). Boli tylko to, że nawet jeśli poprawa sytuacji następuje, to na krótko.
Jednym słowem "małpy się zmieniają, a cyrk dalej ten sam". Kolejna "czystka" nic w tym zakresie nie zmieni. Tu trzeba naprawdę odważnego przywódcy, który będzie potrafił powiedzieć swoim przydupasom - przecz i zamiast interesem partii, sondaży, czy swoim, będzie kierował się interesem Państwa. W obsadzie stanowisk kierowniczych, zdecydowanie mogłaby pomóc kadencyjność (i to krótka!). Zamiast organizować bardzo drogie postępowania konkursowe maskujące de facto namaszczanie swoich na quasi-dożywotnie stanowiska, wystarczyłoby powoływanie szefa na kadencję np. 3 lata, beż możliwości jej przedłużania. Prosto, sprawnie i tanio. Gdyby jeszcze ograniczyć krąg kandydatów w sposób gwarantujący podstawową wiedzę ogólną (np. urzędników SC) to sukces niemal w 100% gwarantowany.
Zanim PiS rozp... służbę cywilną (tworząc dziwoląga PZK

) wszystko było na dobrej drodze. Do ujawnienia afery hazardowej nie miałem pewności, czemu PO nie przywróciło SC należnego jej miejsca. Teraz już wiem, że wysoki poziom administracji nie jest wskazany przy kręceniu lodów.