
Postępowanie kwalifikacyjne
A ja spokojnie... o teście umiejętności - może to komuś pomoże w następnym roku.
Test ma na celu zbadanie umiejętności naszego mózgu. Tegoroczny, moim skromnym zdaniem, był za mało wszechstronny i jego wynik z pewnością nie odzwierciedla całokształtu predyspozycji mózgu. Był bardziej przyjazny analitykom niż humanistom.
Przy tego typu sprawdzianach chodzi o "wyłowienie" ludzi, którzy radzą sobie w warunkach stresu. A jak wywołać stres na egzaminie? No przecież nie "trzaskaniem po gębie". Najłatwiej podać test, który od razu, na "pierwszy rzut oka", wydaje się niewykonalny. Wizja braku czasu na rozwiązanie problemu najczęściej paraliżuje. Ale są i tacy, których maksymalnie mobilizuje i takich właśnie chcą "wyłuskać". Poza tym chodzi o zbadanie jak dana osoba organizuje swój "napięty" czas - czy ogarnia wszystko, czy skupia się na jednym problemie - a jeśli tak to na którym, czy przypadkiem nie "grzęźnie po uszy w szczegółach"... Jestem przekonana, że nie ma w tym teście założenia, że trzeba zrobić wszystko dobrze. Trzeba zrobić niezbędne minimum z każdej części.
PO PIERWSZE, zaczynając robić takie testy trzeba ROZPLANOWAĆ CZAS. Tu były trzy części: na pierwszą ok. 13 minut (26 pytań, po pół minuty na każde), na drugą tyle samo i reszta na tabelki.
PO DRUGIE, należny maksymalnie OSZCZĘDZAĆ CZAS. Pierwsze skojarzenie (pamiętajcie, że podświadomość pracuje za nas!) - odpowiedź - i dalej. Nie wolno czytać po kilka razy tego samego, nie wolno się wracać, nie robić niczego na brudno, a potem przepisywać, skracać obliczenia na papierze (i tu kłania się rozpieszczenie komputerkiem), jak najszybciej sprowadzać zależności do jednego przelicznika - albo procenty do ułamków, albo odwrotnie itd. Porad może być sporo - zależy od typu zadań.
PO TRZECIE, trzeba PILNOWAĆ CZASU. Jeśli czas na daną część mija, należy resztę zaznaczyć na tzw. "chybił trafił". Absolutnie nie zostawiać nie udzielonych odpowiedzi. To tez świadczy o naszym mózgu - lepiej podjąć ryzyko i działać niż nie robić nic.
PO CZWARTE, udowodnić, że WIEM CO JESZCZE MAM ZROBIĆ, a więc to co się da - ogarnąć. W naszym teście były to tabele - należy w takiej sytuacji najpierw wypisać wszystkie nagłówki i wiersze w tabelach, a dopiero potem zabrać się za uzupełnianie danych. I znów - uzupełniać we wszystkich tabelach dane podane wprost, oczywiste, a potem zagłębiać się w zależności i wpisywać kolejne dane. Wiem, że to jest trudne, ale można to wyćwiczyć, jak wszystko inne.
No i taka uwaga ogólna - nie histeryzować. Test to tylko kolejny problem w życiu, z którym trzeba się zmierzyć. Nie nakręcać się negatywnie, nie myśleć w trakcie testu w stylu "o rany jak tego nie zrobię", "o jakież to trudne", nie myśleć o konsekwencjach niepowodzenia. Warto po każdej zrobionej części dać mózgowi malutką nagrodę - w tak skromnych warunkach jakie mieliśmy taką nagrodą mogło być np. zamknięcie oczu i zrobienie kilku głębokich oddechów.
Te uwagi pochodzą od mojego przyjaciela - trenera, szkolącego m.in menadżerów.
Ja się dostosowałam do jego uwag i mam nadzieję, że minimum zrobiłam, a jeśli nawet nie zdobędę (bo nie nastrzelałam) minimum punktów, to mam pewność, że zrobiłam wszystko co było w mojej mocy, opanowałam stres, ogarnęłam całokształt i po prostu jestem z siebie zadowolona. I jeszcze jedno - nie myślcie sobie, że to był najtrudniejszy test tego typu jaki można ludziom zapodać i że nic gorszego w życiu już Was nie czeka.
Wszystkim życzę powodzenia, a najlepszym, już teraz - gratuluję.
