Jest jedna kwestia, która mnie bardzo osłabia (i mam nadzieję, że nie tylko mnie) a jednocześnie jest bardzo prozaiczna. Chodzi mi mianowicie o wymyślne sposoby oznaczania i numerowania pism. Każdy, kto ma do czynienia z jakąś korespondencją wpływającą z różnych części kraju zauważył chyba, że co region, to inny pomysł na oznaczanie. Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że chyba są większe problemy! Ale ja myślę, że można by zacząć od takich przyziemnych, bo ich rozwiązanie może niektórym z nas ułatwić szarą codzienność pracy i rozświetlić ją jakimś przejawem logiki
Problemy związane z oznaczaniem pogrupowałbym następująco:
1. Długość numeru
Spotykam się z numerami pism, które mają 7-8 cm długości. Najczęściej te spływające z góry

Nie wiem czy są takie rozbudowane, żeby podkreślić powagę instytucji? Czy może chodzi zaszyfrowanie w nich jakichś tajnych informacji?
Dla przykładu : XX-2/00001-0005/XX/2008/124546/135655
Oczywiście celowo wstawiłem X.
Na usta chyba samo się ciśnie pytanie - po jaką cholerę te zera??? Ktoś sobie taki numer obmyśli, a potem w 400 us-ach siedzą ludzie i piszą ten rozdmuchany zerami numer w rejestry pism.
Zero szacunku dla innych!
2. Wpisywanie numeru urzędu
Nie będę podawał przykładów, żeby nikogo nie urazić, ale chyba każdy wie o co chodzi.
Pamiętam, że kiedyś krążyło takie pismo, które wręcz zakazywało rozpoczynania numerów pism od ?US XXXX?. Jednak, albo nie do wszystkich trafiło, albo niektórzy mają je gdzieś.
? i znów wielu ludzi przepisuje numer do rejestrów pisząc ?US XXXX? chociaż i tak trzeba wpisać skąd pismo przyszło.
3. Brak unifikacji
Mimo, że istnieje coś takiego jak ?Instrukcja kancelaryjna? w sposobie numerowania pism jest ?wolna amerykanka?.
A wystarczyłoby:
komórka organizacyjna(rzymskie)/oznaczenie z Instrukcji-numer sprawy/rok/ewentualnie inicjały
Co Wy na to?