
Czy minister finansów umie liczyć?
Czy minister finansów umie liczyć ? - pytanie szokujące bo kto jak to ale...
Od czasu kryzysu bankowego, wywołanego defraudacjami olbrzymich kwot i złym zarządzaniem, namawia się nas ( a raczej nakazuje ) byśmy oszczędzali na wszystkim a przede wszystkim na płacach i kosztach pracy. A więc byśmy się zniechęcili do aktywnej pracy ( zabranie nagród) i byli raczej mniej efektywni ( redukcje kosztów pracy i całkowita redukcja funduszu na szkolenia). A zawsze sądziłem , że pracowników powinno się zachęcać do dobrej pracy i dostarczać narzędzi by uzyskać jak najlepsze wyniki.
Tylko do tego trzeba dobrych, niekunktatorskich pomysłów i kasy , która pozwoli uzyskać pożądane rezultaty.
Proponuje się zwalniać młode wykształcone kadry na umowach czasowych i blokuje się wszelkie pomysły , które mogą natychmiast przynieść efekt ekonomiczny i jakościowy.
Robiłem porządki w swojej skrzynce pocztowej i natrafiłem na helpdesk z 2002 roku w którym proszono o umożliwienie urzędom pracy elektronicznego przekazywania informacji podobnie jak ZUS. Odpowiedź brzmiała iż w tym przypadku czekamy na wydanie rozporządzenia przez Ministra Finansów na temat sposobu przekazywania elektronicznych dokumentów. No i teraz w 2009 roku mamy to rozporządzenie a elektronicznie dokumenty są przekazywane jedynie przez fanatyków technologii a największe firmy maja to w d...
No bo co - maja przekazać 500 deklaracji i każdą podpisać elektronicznie w indywidualnie ? Ile czasu by im to zajęło ? Wolą wydrukować te 10 kg składanki i niech urząd skarbowy się tym zajmie - nawet tego nie tną na strony.
Teraz tworzy się na kolanie ustawy, które mają zmusić do zmiany postaw - ale tylko podatników fizycznych. Jaka bardzo kulejąca to będzie ustawa przekonamy się za rok po przejściach sejmowo-senackich. A są prostsze sposoby na to by zachęcić firmy i ludzi do elektronicznego przesyłania deklaracji - tyle , że nie da się "bezkosztowo" ale uzyskanie efektu jest gwarantowane.
Niechby minister policzył jakie są koszty wklepywania deklaracji i zeznań i ile by można uzyskać , gdyby choć 50% przekazywano drogą elektroniczną. I to bez kosztownej zmiany ustaw z zatrudnieniem watachy legislatorów i pOsłów. Warto tu wykorzystać doświadczenia bankierów , którzy stworzyli nam ten kryzys. Wszyscy działali według tej samej zasady. I choć oni wykorzystali ją do niecnych celów tworząc piramidki , defraudując fundusze to nadal pławią się w luksusach a nam proponuje się dopłacanie do banków i prywatnych kredytów z naszej kieszeni.
Pomysł jest tak prosty jak Totolotek i pozwoli zachęcić podatników do wysłania elektronicznego dokumentów . Tylko czy nasz minister umie liczyć i wyznaczy odpowiednią zachętę. Czy okaże się sknerą, dusigroszem bez polotu ? Gwarantuję, że wystarczyło by skromne 500,000 zł i to w kilku transzach. A efekt geniuszu ministra , który potrafi liczyć zaćmiłby nawet naszego premiera z jego niespełnionymi cudami.
Chyba już każdy wie o co chodzi
