
Redukcja etatów w urzędach skarbowych!
Niestety, jak to zwykle u nas bywa, te "metody badawcze" i "analiza zgromadzonych danych" nijak się ma do rzeczywistości...
Jak powiadają, są małe kłamstwa, duże kłamstwa i statystyka i w tym przypadku mamy do czynienia z tym ostatnim.
W dużym uproszczeniu wygląda to tak, że do stwierdzenia ile pracy jest wykonywane w danym urzędzie, przyjęto ilość wykonanych tzw. czynności, czyli im więcej śmieci wprowadzi się do komputera tym lepiej wygląda to podczas "wnikliwej analizy danych".
Jeśli np. w postępowaniu mandatowym z kks wezwiemy sprawcę telefonicznie, czyli w praktyce załatwimy sprawę szybko, sprawnie i tanio, oszczędzając pieniądze, które wydalibyśmy na niepotrzebne wezwania i czas, który możemy poświęcić na załatwienie innych spraw, to w programie ewidencjonującym wysyłkę korespondencji nie ma śladu, że cokolwiek robiliśmy, więc "statystycznie" nasz etat jest niepotrzebny
Jeśli natomiast znając numer telefonu wyślemy wezwania na adres zamieszkania, siedziby firmy, miejsce prowadzenia działalności itd. to mamy już co najmniej 3 wezwania i co za tym idzie 3 czynności, czyli statystycznie robimy 3 razy tyle co poprzednik.
Jeśli dodatkowo wezwania nie zostaną podjęte i wyślemy kolejne, a później jeszcze poprosimy o pomoc Policję, wyślemy zapytania do Ewidencji Ludności, KRK ZUS itd. to ilość wykonanych czynności rośnie lawinowo i statystycznie jesteśmy zarobieni "po uszy" i mamy za mało etatów w urzędzie, a w praktyce "bijemy statystyczną pianę" i jesteśmy mało efektywni, bo sprawa jest nadal nie zakończona....
W postępowaniu egzekucyjnym wysyłamy pismo do banku, o którym wiemy, że dłużnik ma w nim rachunek, w efekcie czego zajmujemy wymaganą kwotę i zamykamy sprawę. Nieważne, że jest to tanie i skuteczne, ale niestety "statystycznie" mało efektowne, bo wykonaliśmy tylko
jedną czynność...
Jeśli natomiast wyślemy pisma do 10 innych banków, z góry wiedząc, że dłużnik nie ma w nich rachunku, to nasza praca jest bezsensowną stratą czasu i pieniędzy, ale ilość wykonanych czynności wzrasta z 1 do 10 i znowu okazuje się, że "statystycznie" wypadamy imponująco

Jak już zaznaczyłem na wstępie, powyższe przykłady są oczywiście dużym uproszczeniem, ale chciałem oddać istotę przyjętych "metod badawczych" i rzetelność "zgromadzonych danych".
Jeśli gromadzenie danych na szczeblu ministerialnym i rządowym wygląda podobnie, to poważnie wątpię, czy my aby na pewno jesteśmy "zieloną wyspą" na mapie Europy...
