Rozpoczynamy prezentację kandydatów na prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w wyborach AD 2015.
Anna Grodzka
Załącznik:
Bęgowski.jpg
Choć najnowszy numer tygodnika "wSieci" ukaże się dopiero jutro, to wokół artykułu nt. Anny Grodzkiej, który ma się tam ukazać, już wybuchła burza. Emocjonalnie zareagowała sama bohaterka tekstu i okładki prawicowego pisma. "To dla mnie naprawdę szok. Skąd w ludziach tyle nienawiści?" - napisała na Facebooku Grodzka.
Tygodnik "wSieci" na swojej stronie internetowej zapowiada, że ujawni "inną twarz Anny Grodzkiej".
"Osoba dobrze znająca Annę Grodzką mówi nam: »Po powrocie do domu zdejmuje te kobiece ciuchy, przebiera się w męskie ubrania. I nikt nie rozpoznałby w niej słynnej posłanki. Również sąsiedzi mówią, że kilkakrotnie udało im się dostrzec przez rozsunięte zasłony, jak posłanka Grodzka przechadzała się po pokoju w męskim stroju«" - taki fragment artykułu Andrzeja Rafała Potockiego publikuje na swojej stronie "wSieci".
Anna Grodzka natychmiast zareagowała, publikując na swoim Facebooku kilka zdań komentarza. Posłanka nie kryje żalu. "To dla mnie naprawdę szok. Bardzo trudno mi czytać te wstrętne kłamstwa i obrzydliwe insynuacje. Po prostu nie do wiary!!! Skąd w ludziach tyle nienawiści?!" - napisała.
Wzburzenia nie kryją też politycy i publicyści, którzy ostro komentują materiał "wSieci" na Twitterze.
Publikacji broni natomiast m.in. dziennikarz "Gazety Polskiej Codziennie", Samuel Pereira Związek Biedronia to fikcja, a Grodzka jest z kobietą. Używają seksualności by zająć stanowiska państwowe, a wszystko okazuje się ściemą.
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
Ostatnio edytowano 01 lut 2015, 12:50 przez Badman, łącznie edytowano 2 razy
01 lut 2015, 12:45
Re: Wybory prezydenckie AD 2015
Magdalena Ogórek
Załącznik:
ogorek_pap6.jpeg
Czy demokracja nie jest wspaniała? - zastanawia się słynny magazyn dla panów Playboy opisując prezydenckie aspiracje byłej prezenterki telewizyjnej i (co podkreśla) gwizdy oper mydlanych. Wcześniej kandydaturą Magdaleny Ogórek na prezydenta Polski zainteresował się też magazyn GQ.
Gdy w Ameryce myślimy o przystojnym prezydencie mamy na myśli Johna F. Kennedy'ego czy Ronalda Reagana. Niestety większość kandydatów, którzy ubiegają się o ten urząd zbliża się do wieku emerytalnego - pisze "Playboy" na swojej stronie internetowej. Ubolewając, że za granicą mają lepiej.
Niestety piękna pani prezydent raczej nie przybędzie podbijać Nowego Jorku podczas sesji w budynku Organizacji Narodów Zjednoczonych "Spójrzcie tylko na Ogórek" - pisze magazyn, prezentując kandydatkę SLD jako 35-letnią piękność, dodając, że jest ona doktorem nauk humanistycznych i autorką naukowej rozprawy o polskich templariuszach, a była także prezenterką telewizyjną i (jak podkreśla "Playboy") gwiazdą opery mydlanej. "Zapewne zna się też na finansach, bo pracowała w Polskim Banku centralnym" - pisze Playboy na stronie internetowej.
Dziennikarze magazynu najwidoczniej byli pod wielkim wrażeniem kandydatki. Krótki tekst o Ogórek zilustrowali aż 7 jej zdjęciami, a z pytaniem o jej prezydenckie szanse zadzwonili do dr Krzysztofa Jasiewicza, wykładowcy na waszyngtońskim Lee University i eksperta od polskiej sceny politycznej. Ten powołując się na sondaże nie pozostawił im złudzeń.
"Niestety piękna pani prezydent raczej nie przybędzie podbijać Nowego Jorku podczas sesji w budynku Organizacji Narodów Zjednoczonych" - pisze Playboy dodając, że zapewne nie powstrzyma to Panów przed śledzeniem jej kampanii.
"Playboy" to nie jedyny amerykański magazyn dla mężczyzn, który zainteresował się Magdaleną Ogórek. Wcześniej pisał o niej też Lifestyle'owy magazyn z Nowego Jorku "GQ", poświęcając kandydatce SLD krótką notkę. "To nasza faworytka do zostania światowym liderem" - pisał GQ, ale czytelnikom nie pozostawiał jednak złudzeń, co jest powodem zainteresowania. "Kariera pani doktor przedstawiona była jednak dosyć obszernie (gra w operach mydlanych, konkursy miss, prezenterka telewizyjna oraz zrobienie doktoratu) autor wpisu głównie podkreśla to, że Ogórek „wygląda niesłychanie dobrze”.
Woolf zauważa też jednak, że zdaniem użytkowników Reddita jej kariera jest w rodzimym kraju postrzegana „jako żart”. „Może i jest to prawda – ale przypominamy, że kariera jednego gubernatora Kalifornii też rozpoczęła się od wyglądania dobrze” - dodają. Wbrew drwinom komentatorów i polityków kandydatka SLD Magdalena Ogórek ma szansę osiągnąć dwucyfrowy wynik, a może nawet powtórzyć rezultat Grzegorza Napieralskiego.
Źródło: Playboy
Miss Cucumber - Black Horse of presidential election Poland AD 2015 ?
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
Ostatnio edytowano 01 lut 2015, 13:41 przez Badman, łącznie edytowano 5 razy
01 lut 2015, 13:35
Re: Wybory prezydenckie AD 2015
Badman
Miss Cucumber - Black Horse of presidential election Poland AD 2015 ?
Czarnego konia niektórzy upatrują w kandydacie PSL'u.
Adam Jarubas
Ten obok Kasi Cichopek. Po jej prawej ręce.
Marcin Mastalerek: cieszymy się z wystąpienia Adama Jarubasa
Dziś w programie "Kawa na ławę" na antenie TVN24 został poruszony temat kandydata na prezydenta PSL-u - Adama Jarubasa. Niespodziewanie - w sprawie jego wczorajszego wystąpienia - wypowiedział się Marcin Mastalerek z PiS-u. - Cieszymy się z wystąpienia Adama Jarubasa, bo była to totalna krytyka Bronisława Komorowskiego. Bo jeśli mówił o dialogu, aktywnej i opiniotwórczej prezydenturze, to znaczy, że krytykował obecnego prezydenta - argumentował poseł PiS.
Słowa Mastalerka oburzyły posła PO Adama Szejnfelda. - Przecież Adam Jarubas zapewnił, że poprze Bronisława Komorowskiego w II turze wyborów, więc jak mógł go krytykować? pytał ironicznie Szejnfeld.
Ta deklaracja rozbawiła jednak Włodzimierza Czarzastego z SLD: - Jeśli już teraz zapowiedział, że poprze Komorowskiego, to po co on w ogóle startuje?
Dłużny nie pozostawał Marek Sawicki z PSL-u, który przekonywał, że wyniki wyborów prezydenckich mogą nas jeszcze zaskoczyć. - Pycha kroczy przed upadkiem. Jeszcze nic nie jest przesądzone - argumentował w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim.
Marcin Mastalerek stwierdził jednak, że Adam Jarubas ma małe poparcie nawet w samym PSL-u, a Janusz Piechociński straszył członków partii, że jeśli go nie poprą, to rozwiąże Naczelny Komitet Wykonawczy PSL. - Być może tak to wygląda w PiS-ie - że prezes może wszystko. Nasza partia jest demokratyczna i Janusz Piechociński sam nie może tego zrobić - odpowiedział Sawicki.
Z kolei Adam Szejnfeld z PO podkreślił, że wolałby, aby PSL poparł w wyborach prezydenckich Bronisława Komorowskiego. - Jestem zawiedziony. Wydaje mi się, że PSL i inne partie, nie zgłaszają żadnych kandydatów na prezydenta - one tak na prawdę rozpoczynają kampanię do wyborów parlamentarnych. Żałuję, że nie ma tu decyzji bardziej koalicyjnej - mówi poseł w programie "Kawa na ławę".
Politolodzy: wystawiając Jarubasa, PSL odebrał Komorowskiemu 2-3 proc. głosów
Wystawiając Adama Jarubasa w wyborach prezydenckich, PSL odebrał Bronisławowi Komorowskiemu 2-3 proc. głosów, czyli akurat tyle, ile może mu zabraknąć do zwycięstwa już w pierwszej turze - komentują decyzję ludowców politolodzy. - PSL dokonał dobrego wyboru, pokazał, że chce być samodzielną partią - mówi politolog i historyk Antoni Dudek. - Gdyby poparli po prostu Komorowskiego, to by się zdegradowali - dodaje.
Zaznacza, że urzędującego prezydenta PSL może poprzeć zawsze w II turze. Tymczasem wystawienie już dziś własnego kandydata - z młodego pokolenia - jest korzystne dla ludowców, bo w razie dobrego wyniku może przybliżyć lansowaną przez prezesa Janusza Piechocińskiego wizję budowy PSL jako partii centrowej i odchodzenia od modelu "ostatniej partii klasowej III RP" - przekonuje Dudek.
Adam Jarubas, dodaje, wyborów oczywiście nie wygra, nie ma też szans na powtórzenie znakomitego wyniku PSL z wyborów samorządowych (ponad 20 proc.), ale jeśli zamiast 2-3 proc. uzyska np. 6-7 proc., będzie to dla PSL bardzo dobre - uważa politolog. - Największy problem ma teraz Bronisław Komorowski, bo wystawienie przez PSL własnego kandydata, nawet jak otrzyma on 2-3 proc., może utrudnić prezydentowi zwycięstwo już w pierwszej turze - ocenia Dudek.
Ten sam pogląd prezentuje politolog i były europoseł PiS Marek Migalski. - Głosy na Jarubasa to mogą być te głosy, których zabraknie Komorowskiemu do zwycięstwa w pierwszej turze - mówi. Dodaje jednak, że wystawieniem kandydata PSL jest też poszkodowany, choć w mniejszym stopniu, kandydat PiS Andrzej Duda. - Gdyby PSL nie wystawiło swojego kandydata, te głosy byłyby do podziału między kandydatów PO i PiS - wyjaśnia. - Ale Komorowski musi być najbardziej zasmucony decyzją władz PSL - dodaje.
Migalski przyznaje, że PSL miał problem z wyborami prezydenckimi, bo lider ugrupowania Janusz Piechociński nie chciał kandydować, obawiając się słusznie znacznie gorszego wyniku niż w wyborach samorządowych, i w efekcie podważenia jego legitymacji do przywództwa w PSL. Z tego punktu widzenia, dodaje, kandydatura Jarubasa nie jest złym wyborem.
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
01 lut 2015, 21:11
Re: Wybory prezydenckie AD 2015
Polityczny dewiant, który do jaj publicznie przyszył sobie cycki, ma prawo do prywatności?!
Sądziłem, że po demaskującym artykule „Wsieci” ze wstydem i podkulonym ogonem wszyscy głosiciele nowoczesności zwiną się w kłębuszek i nastanie błogie milczenie. Co innego można zrobić po tym, jak się potwierdziło, że szkolony przez komsomoł seksualny dewiant Bęgowski, przyprawił sobie cycki dla politycznej i spaczonej psychicznie przyjemności?
Wiele w życiu widziałem, ale znów się zdziwiłem, gdy zamiast milczenia podniósł się rwetes nieludzki, tak skrajnie idiotyczny, że czas odpowiedzieć: „niech gwałt się gwałtem odciska”.
Ile razy można powtarzać, że zdrowych psychicznie ludzi kompletnie nie interesuje, co sobie Zenek Kowalski z Józefem Nowakiem albo z Mańką Malinowską w wolnym czasie w alkowie odstawiają. Mnie absolutnie powiewa strój lateksowej świnki wiszący w szafie sąsiada, czy też pejcz schowany w pawlaczu kuzynki i nawet mogę podsumować całość powiedzonkiem z podstawówki: „wisi mi to, jak kilo kitu na agrafce”.
Jest jednak jedno wielkie ALE, które się pojawia z chwilą uzewnętrznienia zboczeń, nie tylko seksualnych. Towarzysz Bęgowski od czasów wyprowadzenia sztandaru PZPR wiele razy próbował zaistnieć w polityce. Swego czasu startował jako facet z jajami z list SLD i dostał tyle ile Owsiak wyżebrał przy wydatkach NFZ, jednym słowem promil. W polityce Bęgowski był zawsze, ale dopiero po 50 latach życia poczuł, że ma w sobie potencjał Elvisa, Napoleona i Chrystusa. Żadnych z tych marzeń nie udało mu się zrealizować i dlatego do jaj doszył sobie cycki.
Tak powstało polityczne, publicznie obnoszone seksualno-medialne sado-macho.
Nie chciałem nic wiedzieć o komsomolskim pożyciu seksualnym dewianta, ale to dewiant i uczestnicy orgii epatowali mnie każdego dnia i przekonywali, że to „normalne”. Widziałem Bęgowskiego przebranego za babę, widziałem Bęgowskiego umalowanego na szpilkach, wiedziałem Bęgowskiego na „paradach równości” i zawsze mi przypominano, że jaja z cyckami to postęp.
Czary mary, hokus pokus i nagle tę żabę złowił Wsieci dziennikarski rybak. Wówczas żaba zamieniła się w ropuchę, tak obrzydliwą, że miłośnicy płaza nie byli w stanie znieść widoku, dlatego zaczęli linczować rybaka. Nic z tego, żadna Wasowska nie będzie mi rzucać między oczy długopisem z logo „Ania”.
Zapętliliście się zboczeńcy seksualni i intelektualni we własnych dewiacjach.
Poszanowanie dla prywatności ekshibicjonisty to są jaja z cyckami, zwłaszcza, że ta sama Wasowska, która dzięki znajomościom unika kaftana, zmieszała z łajnem heteroseksualną Ogórek pytając; „Co to za zwierzchniczka sił zbrojnych?”
Przy przerobionym Bęgowskim tego problemu już nie zauważyła. Nieustanna musztra ideologiczna dyktująca w jakiego Światowida masz wierzyć, do jakich bożków się modlić. Najkrócej rzecz ujmując masz być do dyspozycji każdego kretyna, kretynki, stada kretynów, którzy krzykną, że król ma piękne szaty. Reakcja? Żadnej dyskusji, najmniejszej polemiki, wygwizdać, wyśmiać, wystawić środkowy palec.
Słyszałem od tych samych uczestników orgii publicznych i strażników prywatności , że facet mieszkający z matką i kotem nie nadaje się na żadne stanowisko. Ci sami trenerzy poprawności politycznej wmawiają mi i szczują jednocześnie, że nie powinienem się interesować dewiantem, który z przyklejonymi do jaj cyckami mieszka z normalną babą i ją normalnie, prawda, tego.
Nie ja, ale wy paranoicy, dewianci, polityczni ekshibicjoniści i medialne usługodawczynie tłumaczcie się ze swojego obłędu. Po to istnieje mityczne życie publiczne, aby pytać, co robi w sejmie i wśród kandydatów na prezydenta RP notoryczny kłamca, zboczony cynik, seksualny paranoik i polityczne sado-macho? Zastraszeni nieboracy, którzy w zaciszu domowym odruchem wymiotnym reagują na serwowane „nowoczesności”, publicznie dają się dyscyplinować przekwitającym gwiazdom medialnym wypełnionym sylikonem.
Tak działa produkcja niewolników, bo przecież nie o to chodzi, że zboczeniec jest nagi, chodzi o to, że masz podziwiać szaty króla. O!!! Takiego!!!
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
03 lut 2015, 22:35
Re: Wybory prezydenckie AD 2015
Fuj! Dajcież spokój! Może dla przeciwwagi jakiś tekst o jedynym prawowitym kandydacie, co to doi krowy, pije mleko i słucha Chopina.
04 lut 2015, 07:21
Re: Wybory prezydenckie AD 2015
W ramach prezentacji kandydatów warto przypomnieć również zasługi aktualnie urzędującego prezydenta:
1/ Prezydent KOMOROWSKI PODPISAŁ ustawę EMERYTALNĄ
Jak zapowiadał, tak zrobił. Prezydent Bronisław Komorowski (60 l.) podpisał wczoraj ustawę emerytalną. Oznacza to, że kobiety i mężczyźni przejdą na emeryturę w wieku 67 lat. (...)
Komentarz internauty: Jak udawał,że się waha. Udawał ,że konsultuje, dla kogo ta szopka panie przedstawicielu PO, a nie prezydencie wszystkich Polaków.
Pilnuje żyrandola, pije szampana i jest aktywny podczas polowań - tak posłowie opozycji opisują trzy lata prezydentury Bronisława Komorowskiego. Ich zdaniem jedyne ryzyko jakie podjął to… zgolenie wąsów.
Patryk Jaki z Solidarnej Polski i Wincenty Elsner z Ruchu Palikota nie szczędzili słów krytyki Bronisławowi Komorowskiemu.
- Komorowski jest słabym prezydentem. Skoncentrował się na tym, żeby mieć ładne zdjęcia z dziećmi i na tym, by pilnować żyrandola. To prezydentura bardzo pasywna. Polega na tym, by pić szampana i jeść ciasteczka. Jego aktywność, to aktywność podczas polowań. Tam wykazuje się dużą ofensywnością - przekonywał w Superstacji Patryk Jaki.
W podobnym tonie wypowiedział się także polityk z Ruchu Palikota.
Jego zdaniem prezydent zmienił się przede wszystkim wizerunkowo. - Zgolenie wąsów należy ocenić pozytywnie - drwił Wincenty Elsner, z czym zgodził się także poseł Solidarnej Polski.
- Wreszcie podjął jakieś ryzyko, przecież mogło mu coś nie wyjść - ironizował Patryk Jaki.
Paweł Kukiz oficjalnie ogłosi start w wyborach w poniedziałek w południe we Wrocławiu - dowiedziało się Radio Wrocław. - Walczę by odebrać państwo partyjnym klanom i przekazać je obywatelom - mówił na antenie Kukiz podkreślając, że jest jedynym kandydatem, który potrafi zjednoczyć środowiska polityczne i społeczne od lewa do prawa.
Kukiz nie będzie startował jako kandydat Bezpartyjnych Samorządowców, z list których został wybrany na wojewódzkiego radnego. Podkreśla, że liczy na poparcie tej i wielu innych organizacji.
Muzyk i polityk uważa, że zebranie 100 tysięcy wymaganych podpisów, będzie swego rodzaju testem czy Polacy oczekują zmiany systemu. Jeśli akcja ta zakończy się sukcesem, to Kukiz nie ukrywa dalszych planów związanych z jesiennymi wyborami parlamentarnymi, a celem wejścia do Sejmu byłaby wówczas walka o jednomandatowe okręgi wyborcze, które od dawna popiera Kukiz.
Swoją kandydaturę określa jako „ponad światopoglądową” i „antysystemową”, a obecny układ określa mianem politycznej „partiokracji”, która blokuje wszelkie demokratyczne inicjatywy i działania.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
08 lut 2015, 09:46
Re: Wybory prezydenckie AD 2015
Na Komorowskiego nie zagłosuje na pewno bo podpisał ustawę konsolidacyjną.
08 lut 2015, 16:03
Re: Wybory prezydenckie AD 2015
Ustawę o podwyższeniu wieku emerytalnego też podpisał. A czego by nie podpisał, co mu PO podsunęłoby do podpisu?
Gdyby to były projekty PIS, to by nie podpisał.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
08 lut 2015, 16:33
Re: Wybory prezydenckie AD 2015
Polityczny dewiant, który do jaj publicznie przyszył sobie cycki, ma prawo do prywatności?!
Sądziłem, że po demaskującym artykule „Wsieci” ze wstydem i podkulonym ogonem wszyscy głosiciele nowoczesności zwiną się w kłębuszek i nastanie błogie milczenie. Co innego można zrobić po tym, jak się potwierdziło, że szkolony przez komsomoł seksualny dewiant Bęgowski, przyprawił sobie cycki dla politycznej i spaczonej psychicznie przyjemności? Wiele w życiu widziałem, ale znów się zdziwiłem, gdy zamiast milczenia podniósł się rwetes nieludzki, tak skrajnie idiotyczny, że czas odpowiedzieć: „niech gwałt się gwałtem odciska”. Ile razy można powtarzać, że zdrowych psychicznie ludzi kompletnie nie interesuje, co sobie Zenek Kowalski z Józefem Nowakiem albo z Mańką Malinowską w wolnym czasie w alkowie odstawiają. Mnie absolutnie powiewa strój lateksowej świnki w szafie sąsiada, czy też pejcz schowany w pawlaczu kuzynki i nawet mogę podsumować całość powiedzonkiem z podstawówki: „wisi mi to, jak kilo kitu na agrafce”. Jest jednak jedno wielkie ALE, które się pojawia z chwilą uzewnętrznienia zboczeń, nie tylko seksualnych. Towarzysz Bęgowski od czasów wyprowadzenia sztandaru PZPR wiele razy próbował zaistnieć w polityce. Swego czasu startował jako facet z jajami z list SLD i dostał tyle ile Owsiak uzbierał przy wydatkach NFZ, jednym słowem promil. W polityce Bęgowski był zawsze, ale dopiero po 50 latach życia poczuł, że ma w sobie potencjał Elvisa, Napoleona, Chrystusa. Żadnych z tych marzeń nie udało mu się zrealizować i dlatego do jaj doszył sobie cycki. Tak powstało polityczne, publicznie obnoszone seksualno-medialne sado-macho.
Nie chciałem nic wiedzieć o komsomolskim pożyciu seksualnym dewianta, ale to dewiant i uczestnicy orgii epatowali mnie każdego dnia i przekonywali, że to „normalne”. Widziałem Bęgowskiego przebranego za babę, widziałem Bęgowskiego umalowanego na szpilkach, wiedziałem Bęgowskiego na „paradach równości” i zawsze mi przypominano, że jaja z cyckami to postęp. Czary mary, hokus pokus i nagle tę żabę złowił Wsieci dziennikarski rybak. Wówczas żaba zamieniła się w ropuchę, tak obrzydliwą, że miłośnicy płaza nie byli w stanie znieść widoku i dlatego zaczęli linczować rybaka. Nic z tego, żadna Wasowska nie będzie mi rzucać między oczy długopisem z logo „Ania”. Zapętliliście się zboczeńcy seksualni i intelektualni we własnych dewiacjach. Poszanowanie dla prywatności ekshibicjonisty to są jaja z cyckami, zwłaszcza, że ta sama Wasowska, która dzieki znajomościom unika kaftana, zmieszała z łajnem heteroseksualną Ogórek pytając; „Co to za zwierzchniczka sił zbrojnych?” Przy przerobionym Bęgowskim tego problemu już nie zauważyła. Nieustanna musztra ideologiczna dyktująca w jaki idiotyzm masz wierzyć, do jakich bożków się modlić. Najkrócej rzecz ujmując masz być do dyspozycji każdego kretyna, kretynki, stada kretynów, którzy krzykną, że król ma piękne szaty. Reakcja? Żadnej dyskusji, najmniejszej polemiki, wygwizdać, wyśmiać, wystawić środkowy palec.
Słyszałem od tych samych uczestników orgii publicznych i strażników prywatności , że facet mieszkający z matką i kotem nie nadaje się na żadne stanowisko. Ci sami trenerzy poprawności politycznej wmawiają mi i szczują jednocześnie, że nie powinienem się interesować dewiantem, który z przyklejonymi do cycków jajami mieszka z normalną babą i ją normalnie, prawda, tego. Nie ja, ale wy paranoicy, dewianci, polityczni ekshibicjoniści i medialne usługodawczynie tłumaczcie się ze swojego obłędu. Po to istnieje mityczne życie publiczne, aby pytać, co robi w sejmie i wśród kandydatów na prezydenta RP notoryczny kłamca, zboczony cynik, seksualny paranoik i polityczne sado-macho? Zastraszeni nieboracy, którzy w zaciszu domowym odruchem wymiotnym reagują na serwowane „nowoczesności”, publicznie dają się dyscyplinować przekwitającym gwiazdom medialnym wypełnionym sylikonem. Tak działa produkcja niewolników, bo przecież nie o to chodzi, że zboczeniec jest nagi, chodzi o to, że masz podziwiać szaty króla. O!!! Takiego!!!
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * Wielka mistyfikacja Grodzkiej. Nowe informacje o kandydacie na prezydenta
– Czy nie mamy do czynienia z wielką kreacją świadomie wprowadzającą do przestrzeni publicznej wątek transseksualny? – pyta tygodnik "W Sieci" i publikuje wynik swojego śledztwa. Wynika z niego, że tegoroczny kandydat na prezydenta, Anna Grodzka publicznie występuje w damskich ciuchach, prywatnie mieszka z kobietą i wiedzie całkiem męski żywot.
Jak wynika z dokumentów jakie jakopierwsza opublikowała "Gazeta Polska", Krzysztof Bęgowski, dziś występujący jako "Grodzka", był w czasach komunizmu działaczem partyjnym, który przeszedł długotrwałe polityczne szkolenie wojskowe i szefował ważnym przedsięwzięciom gospodarczym za PRL.
– Koniec lat 80. był dla Krzysztofa Bęgowskiego czasem kariery biznesowej i partyjnej. Był członkiem PZPR, a po zmianach ustrojowych – SdRP i SLD. Jednocześnie prężnie działał w biznesie – w spółkach obok Krzysztofa Bęgowskiego można znaleźć ludzi powiązanych z wojskowymi i cywilnymi służbami specjalnymi PRL, głównie z Departamentem I MSW, czyli wywiadem – pisała Dorota Kania w "Gazecie Polskiej".
Bardzo ciekawy jest również fragment dotyczący początków kariery politycznej Bęgowskiego. – Władze partyjne miały do niego najwyższe zaufanie. Świadczą o tym m.in. liczne wyjazdy za granicę – często podróżował do ZSRS. Był m.in. w Moskwie i Rostowie w lipcu 1982 r. na seminarium szkoleniowym – stroną zapraszającą był Komsomoł – komunistyczna organizacja młodzieżowa. Jako sekretarz Komisji Informacji Rady Naczelnej ZSP w 1984 r. był w NRD – Berlinie Wschodnim i Lipsku – na wizytacji firmy Reprotechnik. Jako dyrektor i redaktor naczelny studenckiej oficyny wydawniczej Alma Press pojechał też na Kubę w Brygadzie Młodzieżowej im. R. Miałowskiego, do Jugosławii oraz do Austrii do firmy Sony – pisała Dorota Kania. Zanim Krzysztof został Anną:
"Co ciekawe, na dokumentach wyjazdowych Krzysztofa Bęgowskiego Ministerstwo Spraw Wewnętrznych odnotowało, że „wpis w książeczce wojskowej nie wymaga dalszych wyjaśnień”, co oznaczało, że za osobę wyjeżdzająca gwarancje brały wojskowe służby specjalne PRL. Krzysztof Bęgowski posługiwał się paszportem uprawniającym do wielokrotnego przekraczania granicy, na który w czasach PRL mogli liczyć tylko ludzie władzy".
Nowe światło na wielką mistyfikację Grodzkiej rzucają informacje "W Sieci". Jak sugeruje tygodnik, Grodzka żyje ze swoją asystentką Stanisławą Fedorowicz-Podobińską (dwuznaczne zdjęcia Grodzkiej na kolanach jej męża publikowały tabloidy) i wiedzie całkiem męski żywot. – Osoba dobrze znająca Annę Grodzką mówi nam: „Po powrocie do domu zdejmuje te kobiece ciuchy, przebiera się w męskie ubrania. I nikt nie rozpoznałby w niej słynnej posłanki. Również sąsiedzi mówią, że kilkakrotnie udało im się dostrzec przez rozsunięte zasłony, jak posłanka Grodzka przechadzała się po pokoju w męskim stroju” – czytamy w "W Sieci".
Krzysztof Bęgowski, startujący w tym roku w kampanii prezydenckiej jako Anna Grodzka nie tak dawno próbował sił w polityce pod prawdziwym nazwiskiem. Niestety bez całej aury transseksualności nie udało mu się nawet do sejmiku dostać. Ulotka z 1998 r. 44-letniego wówczas przedsiębiorcy:
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * Możliwe, że Ogórek to wydmuszka, ale w takim razie Komorowski jest zbukiem
Zajadłość, z jaką rządowe media drobiazgowo lustrują życiorys Magdaleny Ogórek, budzi refleksję i jednocześnie pozostawia niedosyt. Biografia polityczna kandydatki SLD na prezydenta jest bowiem krótka jak inicjał, w odróżnieniu od Bronisława Komorowskiego, którego droga polityczna jest długa i obfitująca w „momenty”. Tymczasem w tychże mediach kariera Komorowskiego opisywana jest paradoksalnie bardzo „po łebkach”. Podaje się wyłącznie suche fakty, terminy, instytucje, w których się udzielał i gremia, w których uczestniczył. A przecież to on jest głównym faworytem do prezydentury i to właśnie on powinien być prześwietlony do najdrobniejszej kosteczki swojego politycznego organizmu. W książce „Anatomia przypadku” (Robert Krasowski, Jan Rokita) jest charakterystyczny passus na temat Komorowskiego, a mianowicie, że jest on prawie zawsze pomijany we wszelkich wspomnieniach czy debatach o najnowszej historii i polityce. Krasowski pisze wprost: „O nim się zawsze zapomina”. Czyż to nie jest intrygujące, że człowiek z takim dorobkiem formalno-instytucjonalnym w polityce, jak Komorowski, nie pozostawił po sobie żadnego wartego przypomnienia osiągnięcia, inicjatywy wartej wzmianki, nie był inicjatorem żadnej ważnej zmiany w najnowszych dziejach? A mamy do czynienia z politykiem, który od 1991 do 2010 był posłem wszystkich kadencji; wiceministrem obrony narodowej w trzech rządach, a potem ministrem; wicemarszałkiem Sejmu, marszałkiem tegoż, a w końcu prezydentem państwa. Był członkiem kilku partii rządzących. Zatem Komorowski jest na szczytach władzy od początku transformacji, już w 1989 roku został szefem gabinetu Aleksandra Halla w rządzie Mazowieckiego. No i po tym wszystkim, po tych splendorach i faworach; funkcjach i urzędach, o Komorowskim się zawsze zapomina, gdy mowa o merytorycznej polityce. Jest to o tyle fascynujące, że z drugiej strony mamy do czynienia z niewyobrażalnymi wpadkami merytorycznymi obecnego prezydenta. Ta fala wpadek oczywiście ustała, gdy odcięto go od spontanicznych wystąpień, gdyż skala kompromitacji była zatrważająca dla sponsorów jego kariery. Katastrofalne dla każdego polityka byłyby wypowiedzi choćby na temat wydobycia gazu z łupków, rzekomego ustalania kursu złotego przez Radę Polityki Pieniężnej czy pomylenia deficytu budżetowego z długiem publicznym. Tymczasem dla Komorowskiego to jest po prostu norma. Przy czym proszę zwrócić uwagę na różnorodność i wachlarz merytorycznych wpadek Komorowskiego – są tam i budżet, i polityka zagraniczna, Unia Europejska i uprawnienia prezesa NBP, konstytucja i bezpieczeństwo narodowe, a nawet bieżące kwestie gospodarcze, jak choćby sławetne łupki gazowe. Nie wspominając już o jego nieustającym poparciu dla szkolonych przez sowietów agentów, kierujących w swoim czasie Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. Takie szerokie spektrum niewiedzy i obcesowego ignorowania polskiej racji stanu nie daje po prostu szans na przypadek. Podstawowe błędy w elementarnych dla polityka kwestiach oznaczają niezbicie, że Komorowski nie ma i najpewniej nigdy nie miał zwyczaju wchodzić w meritum żadnego problemu, z jakim miał do czynienia jako prominent władzy na kolejnych szczeblach. Gdyby to robił, to niejako mimowolnie posiadłby wiedzę na temat elementarza na tym szczeblu władzy państwowej, na którym jest obecnie. Na każdym stanowisku i nie tylko w polityce, trzeba uczyć się także w biegu. Przy okazji rozwiązywania problemów nabywa się wiedzę i doświadczenie, poznaje stan prawa, instytucje i procedury. To normalna kolej rzeczy, zwłaszcza w polityce. Widać jasno, że takiej umiejętności nie posiadł Komorowski. Bo jego niewiedza to jest elementarna wiedza nawet nie dla polityka, ale także dla obserwatora sceny politycznej. Dlatego uprawnionym wydaje się przypuszczenie, że Komorowski całe polityczne życie woził się na plecach asystentów, zastępców, różnych wice-, kompetentnych podwładnych oraz zwierzchników, itp, itd. Jednak życie, również polityczne, podobnie jak kij, ma dwa końce i nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć, z której strony się znajdziemy w wyniku splotu nieprzewidzianych okoliczności. Komorowski zmuszony do częstych publicznych i spontanicznych wystąpień, gubi się z powodu strukturalnej ignorancji. Mamy zatem prezydenta, który nie rozumie pojęcia deficytu budżetowego, a z powodu przewlekłego, systemowego nieuctwa jest zdany na łaskę i niełaskę podpowiadaczy, doradców. Także na wpływy zewnętrzne. On bowiem w kompletnie infantylny sposób pojmuje świat wokół siebie, swoją władzę, obowiązki oraz prawa i jest w tym pojmowaniu autentycznie oraz do bólu szczery. Jako prezydent oczekuje, że wszystkie inne urzędy będą się z nim zgadzać, gdyż zgoda buduje, jak to głosił w czasie swojej kampanii wyborczej. I on to myślał z przekonaniem i głęboką wiarą w słuszność swoich słów – zgoda z prezydentem Komorowskim buduje, a niezgoda z prezydentem Komorowskim rujnuje. Pisze się w rządowych mediach, że doktorat Magdaleny Ogórek jest lichy, ona sama to „produkt doktoropodobny”, a jej droga polityczna to „wydmuszka”. Całkiem możliwe. Ale zastanówmy się w takim razie, co oni by napisali (gdyby mogli) o człowieku, któremu pracę magisterską pisała żona z teściem? A Bronisław Komorowski piastował potem najwyższe urzędy w państwie, lecz na żadnym z nich niczego ważnego nie dokonał. Ba! Nawet nie miał nic ciekawego do powiedzenia. I to jest odpowiedź na pytanie, dlaczego o Komorowskim zawsze się zapomina, gdy jest mowa o polityce na serio. Jest idealną marionetką stworzoną do sterowania zza kulis sceny politycznej. Produkt czekoladopodobny albo zgoła zbuk.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * Andrzej Duda: „Bronisław Komorowski jest pozbawiony wyczucia politycznego. Jeszcze rok temu zapewniał, że Rosja nie zaatakuje Ukrainy!”
Pan prezydent jeszcze w 2014 mówił, że Ukrainie nie grozi taki scenariusz jak Gruzji, że Rosja nie zaatakuje Ukrainy. A to było coś, co w 2008 roku zapowiadał Lech Kaczyński. Bronisław Komorowski jest pozbawiony wyczucia politycznego! — mówił Andrzej Duda, oceniając wypowiedzi Bronisława Komorowskiego poświęcone Rosji i sprawom polityki wschodniej. Kandydat PiS w wyborach prezydenckich był gościem Bogdana Rymanowskiego na antenie tvn24. Duda był na początku programu pytany o ocenę strajku w JSW. Strajk powinien się zakończyć, ale tak, że górnicy zatrzymają miejsca pracy i nie będzie zamykania kolejnych instytucji, nie będzie zamykania polskiego przemysłu. Prezes JSW zachował siew sposób nieodpowiedzialny, prowokując akcję strajkową. (…) To było nieodpowiedzialne z jego strony — mówił Duda. I dodawał Strajk to zawsze niepokój w rodzinach, strata dla polskiej gospodarki. Ale wobec zachowania zarządu JSW i rządu ta akcja strajkowa jest dla mnie całkowicie zrozumiała — podkreślił kandydat PiS w wyborach. Zdaniem Andrzeja Dudy nie można dziwić się temu, że wybuchają kolejne protesty i niepokoje społeczne. Winą za ten stan rzeczy obarczył aktualnie rządzących, w tym prezydenta Komorowskiego. Jestem po stronie pracowników, którzy są krzywdzeni choćby przez brak dialogu. Jeśli ludzi zwalnia się z dnia na dzień - tak jak proponowała to premier Kopacz, bez rozmów, nagle, to trudno uwierzyć, że działania są w dobrej wierze — mówił. Pytany o ocenę Leszka Balcerowicza, który stwierdził, że winni są związkowcy, odparł: Z całym szacunkiem, ale pan prof. Balcerowicz jest liberałem, który doprowadził polską gospodarkę do stanu, który jest, i który pozbawia Polskę przemysłu. Ja nie jestem socjalistą, ale państwo polskie powinno być solidarne i dostrzegać każdego obywatela, a nie traktować: która instytucja przetrwa, to przetrwa, a jak nie - to trudno. Wspieram tych, którzy chcą, by pracownik był godnie traktowany, miał umowę o pracę i był godnie uposażony — tłumaczył. I podkreślił: Trudno się dziwić, że po ośmiu latach rządów Platformy ludzie mówią dość — mówił Duda. Jak mówił, w sprawach strajku nieobecność Komorowskiego jest rażąca. Gdybym to ja był dziś prezydentem, to dialog i negocjacje toczyłyby się od dawna, z normalnym traktowaniem ludzi, a nie tak jak to się dzieje dzisiaj. Jeżeli trzeba by było, to przyjmowałbym ich codziennie i apelowałbym do rządzących, by negocjacje odbywały się w dialogu i z poszanowaniem drugiej strony — tłumaczył. Duda sprzeciwił się też ratyfikacji tzw. antyprzemocowej konwencji. Będę apelował do prezydenta Komorowskiego, by nie dokonywał ratyfikacji konwencji antyprzemocowej. To akt niepotrzebny - potrzebne regulacje już w Polsce są. (…) Ta konwencja pod płaszczykiem ochrony kobiet i zwalczania przemocy domowej - o której w istocie mówi niewiele - odnosi wszelkie patologie do rodziny i tradycji. Trudno się z tym pogodzić — tłumaczył. Tego typu dokumenty, które są przesiąknięte ideologią lewacką, nie powinny być ratyfikowane. (…) Tam jest napisane, że do wszystkich programów edukacyjnych należy wprowadzić treści, które przybliżają „niestereotypowe” role społeczno-kulturowe — dodawał. Duda odpowiadał też Komorowskiemu, który zasugerował w czwartek, że pozostali kandydaci nie mają kompetencji, by objąć zwierzchnictwo nad polską armią. W okresie ostatnich lat, gdy osłabiano i likwidowano polską armię, gdy zmniejszano dofinansowanie armii - co było projektem Platformy - co prezydent zrobił, by to zatrzymać? — replikował kandydat PiS na prezydenta. I prosił Komorowskiego, by ten wytłumaczył swoje relacje z Wiktorem Janukowyczem. Pan prezydent odpowiada za swoje kontakty. Jeżeli chodzi o orientację międzynarodową i wyczucie przyjacielskie, pan prezydent jeszcze w 2014 mówił, że Ukrainie nie grozi taki scenariusz jak Gruzji, że Rosja nie zaatakuje Ukrainy. A to było coś, co w 2008 roku zapowiadał Lech Kaczyński. Bronisław Komorowski jest pozbawiony wyczucia politycznego — zakończył.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * Nie mam nic przeciw konfrontacji na żywo młodych kontrkandydatów prezydenta Komorowskiego, np. w TV Republika
Bronisław Komorowski nie godzi się na debatę przed pierwszą - i jak zapewne ma nadzieję - ostatnią turą wyborów prezydenckich. Jak oznajmił: Do tej pory nie było zwyczaju debaty przed pierwszą turą wyborów prezydenckich, a ja zwyczaje szanuję… Skoro „szanuje”, mówi się trudno. Widać nie zależy mu na tym, aby szerzej ustosunkować się do stawianych mu zarzutów o jego małej aktywności, jako głowy państwa, do której notabene sam nawiązał w studiu TVN24: Najważniejsza jest dla mnie ocena wyborców, a nie politycznej konkurencji. Nie jestem tylko strażnikiem żyrandola. Takie marudzenie polityków rozmija się ze zdrowym rozsądkiem. Kandydat PiS Andrzej Duda dopuszcza udział w takiej debacie, lecz - co zaznaczył - tylko wtedy będzie miałaby sens, jeśli odbyłaby się z udziałem Komorowskiego. Z kolei Adam Jarubas, reprezentujący PSL, wezwał z krakowskiego rynku: Andrzeju Dudo, stań do debaty! Znaczy, że reprezentant ludowców jest do niej gotów. Czy jest także gotowa liderka lewicy Magdalena Ogórek? - tego nie wiadomo, bo na razie jest jakoś małomówna… Pozostałych pretendentów do najwyższego urzędu w państwie polskim pomijam choćby tylko z tej przyczyny, że liczą tylko na rozgłos, gdyż ich szanse kształtują się na poziomie plus-minus zera. Ja jednak nie miałbym nic przeciw temu, by do takiej bezpośredniej konfrontacji na żywo samych kontrkandydatów Komorowskiego doszło. Niech powiedzą, niech podyskutują, jakie stawiają sobie cele, jak widzą rozwiązywanie nawarstwionych problemów kraju, naszą politykę zagraniczną i zagwarantowanie bezpieczeństwa Polski. Ich debata miałaby przede wszystkim te zaletę, że dyskutanci byliby siłą rzeczy zmuszeni do wyartykułowania, co chcieliby zrobić lepiej od urzędującego prezydenta, wszak to jest przecież głównym powodem ich startu w wyborach. Byłby to zatem wielogłos na temat wszystkich grzechów, zaniechań i zaniedbań Komorowskiego, który sam siebie z takiej rzeczowej wymiany argumentów wykluczył. Nie widzę powodu do rezygnacji z takiej debaty jeszcze przed pierwsza turą. Przemawia za nią także ten fakt, że wspólnym, choć niepisanym hasłem najważniejszych kontrkandydatów na urząd prezydenta jest dokonanie „zmiany pokoleniowej”. Niech więc młodzi, wykształceni, energiczni i pełni zapału - kandydat prawicy dr Andrzej Duda, kandydatka lewicy dr Magdalena Ogórek i ludowiec bez tytułu naukowego, ale po podyplomowych studiach w kieleckich uczelniach Adam Jarubas podebatują. Jak można przypuszczać, publiczna TVP z taką inicjatywą nie wystąpi. Nie widzę jednak przeszkód, aby do dyskusji w studiu zaprosiła „młodych” Telewizja Republika. Tym bardziej, że sam „stary” prezydent Komorowski zapewnił sobie wielki, telewizyjny spektakl, podczas zaplanowanych przez niego na 8 maja, czyli tuż przed wyborami, uroczystości na Westerplatte z okazji 70-lecia zakończenia II wojny światowej…
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * Senator Grzegorz Bierecki: Duda będzie prezydentem, Kaczyński premierem. Władza i jej media przeczuwają porażkę. I próbują bronić się wszelkimi sposobami
WPolityce.pl: Po sobotniej konwencji Andrzeja Dudy sympatycy prawicy odetchnęli. Widać, że kandydat PiS ma olbrzymi potencjał, i może wygrać z Bronisławem Komorowskim. Pan obserwował bezpośrednio to wydarzenie. Czy pańska ocena jest podobna? Senator Grzegorz Bierecki, PiS: To była znakomita konwencja, i to było znakomite wystąpienie Andrzeja Dudy. Ja nigdy nie miałem wątpliwości, że Andrzej Duda ma olbrzymi potencjał, może wygrać i będzie znakomitym prezydentem. Jeśli jednak ktoś takie wątpliwości miał, to po tej konwencji one prysły. Przemówienie naszego kandydata wręcz zelektryzowało całą salę, i - co widać gołym okiem - również miliony ludzi przed telewizorami. To jest człowiek, który gwarantuje zmiany w Polsce. Mam nadzieję, że te zmiany przeprowadzi już wkrótce, współdziałając z rządem kierowanym przez premiera Jarosława Kaczyńskiego. Co teraz jest najważniejsze w kampanii Andrzeja Dudy? Sukces konwencji z pewnością powinien być dopiero początkiem budowania kuli śnieżnej. Teraz trzeba przebić się z przekazem Andrzeja Dudy do świadomości milionów zwykłych Polaków. Widać próby przemilczania sukcesu, zajmowania się sprawami zupełnie nieistotnymi, takimi jak koszt konfetti. Wystąpienie Andrzeja Dudy - bardzo dobre, merytoryczne, z programem na miarę ambitnej prezydentury nowoczesnej Polski - to z pewnością doskonały początek, i doskonały prognostyk. Kampania prezydencka jest ważna, bo wybieramy głowę państwa, ale również dlatego, że jej wynik wpłynie na kampanię parlamentarną. Zwycięstwo kandydata PiS daje niemal pewność stworzenia rządu, który zmieni Polskę. Andrzej Duda wygra wybory prezydenckie, jestem o tym przekonany, bo przecież widzimy miałkość przekazu i brak energii życiowej Bronisława Komorowskiego. Lada moment kolejne miliony Polaków zobaczą, jaki jest naprawdę obecny prezydent. Zobaczą, bo mają porównanie do naszego kandydata. Media prorządowe pomniejszają sukces kampanii. Skupiają się na drobnostkach, albo przemilczają. Jednocześnie znów zaczynają się pojawiać publikacje, które mają podzielić i skłócić ludzi, które mają obniżyć poziom wzajemnego zaufania. Przy okazji wymyśla się kuriozalne konstelacje spiskowe. Widać, że bardzo się boją. Widać, że przeczuwają porażkę, i próbują bronić się wszelkimi sposobami. Kłamstwa, pomówienia, insynuacje - to broń, która od zawsze jest w arsenale obozu władzy. Prawica da się podzielić takimi sztuczkami? Myślę, że prawica jest już odporna na takie zagrywki. Wszyscy już się nauczyliśmy, że skala zmyśleń w mediach związanych z obozem władzy nie ma granicy. Z całą pewnością więc politycy prawicy są na to wszystko uodpornieni. O każdym napisano już jakąś bajeczkę. I każdy wie, że celem tego bajkopisarstwa jest zasianie nieufności, wątpliwości, osłabienie obozu. Bo tylko zjednoczona, solidarna prawica jest w stanie odsunąć PO i PSL od władzy.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * Piechociński się „wsypał”?! „Nie chcę, by Bronisław Komorowski przegrał wybory…” Jarubas tylko asystentem, a nie rywalem…
Szokująco szczere wyznanie Janusza Piechocińskiego? Szef PSL oznajmił w rozmowie z Radiem Zet, że - mimo wystawienia swojego kandydata w wyborach - trzyma kciuki za… Bronisława Komorowskiego. Zet: Czy Janusz Piechociński chce żeby Bronisław Komorowski przegrał wybory. Janusz Piechociński: Nie, ale Janusz Piechociński chce żeby demokracja w Polsce była pełna… — przyznał wicepremier. I choć chwilę później zreflektował się i zapewniał, że w wyborach zagłosuje na Adama Jarubasa, to niesmak wśród ludowców zapewne pozostał. A sam kandydat PSL ma chyba tylko podkopać kandydaturę Andrzeja Dudy. Jest champion, dotychczasowy prezydent jeśli startuje i on spotyka się z tym, który wejdzie do drugiej tury. Więc logicznym byłoby na dobry początek żeby pokazać, że rozmowa poważna jest możliwa, żeby w składzie pani Magdalena Ogórek, pan Piotr, pan Andrzej Duda, pan Adam Jarubas, być może jeszcze ktoś z poważniejszych kandydatów… — ocenił. Zdaniem Piechocińskiego Bronisław Komorowski może mieć też kłopoty z powodu ratyfikacji konwencji tzw. antyprzemocowej. Stanie przed trudnym dylematem, gdzie dodatkowo nakręcą się wielkie emocje i tego nie ukrywałem siedząc w ławach rządowych, wręcz powiedziałem to i pani premier Kopacz i moim kolegom z PO, którzy byli zdziwieni, że głosuję inaczej niż oni — mówił. Minister gospodarki zirytował się też na sugestie, że rząd nie potrafi rozstrzygnąć konfliktów społecznych na Śląsku. A co po odwołaniu prezesa? Powołanie następnego, odwołanie następnego po czym za rok spotykamy się i nagle pani oskarża mnie w imieniu już nie tylko tych górników, ale milionów Polaków dlaczego? (…) A później będzie jakie żądanie? Odwołania rady nadzorczej, a później będzie żądanie odwołania ministra skarbu, bo do niego od 1 stycznia należy nadzór właścicielski, a później odwołania parlamentu, itd — ocenił.
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
16 lut 2015, 22:25
Re: Wybory prezydenckie AD 2015
Jest śmiesznie, ale po co się śmiać z Ogórek, gdy jest Komorowski?
Kandydatka, która ma uratować tyłek Leszkowi Millerowi, to ten starszy od Kaczyńskiego, ale w telewizji nie ma tematu, została przygotowana do roli i wypadła jak „Izaura”. No dobrze, łatwo się pośmiać i tak naprawdę nie ma kogo żałować, w końcu wiadomo kto ją delegował. Jednak po drodze jest jeszcze polityka, gdzie każdą głupotę można sprzedać jako przyszłość narodu i z każdej mądrości zrobić „podpalanie Polski”. Porównałem sobie całkowicie nieudane wystąpienie Pani Ogórek z odprawą bojarów (prezydentów miast) w wykonaniu cara Komorowskiego i jeśli chce mi się śmiać, to nie z ostatniej deski ratunku Millera. Widziałem kandydatkę Ogórek w telewizji wiele razy i muszę powiedzieć, że zachowywała się normalnie, co nie znaczy, że porywała treścią, formą i inteligencją. Nic z tych rzeczy, normalność polegała na tym, że mówiła, co miała w głowie, składała dłonie, jak chciała i w ogóle wiedziała o czy mówi, bo zaproszono ją do studia świeckiej teologii. Na spędzie wyborczym piękna i wcale nie głupia Magdalena Ogórek wypadła jak blondynka, chyba nie potrafiła przejść szkolenia i nie zdecydowała się na „prochy”. Efekt wszyscy widzieliśmy, niemniej to dobrze o Pani Ogórek świadczy. Nie umie się odnaleźć w sztucznych sytuacjach, nie umie składać rąk do kadru kampanii. Również modulowanie głosu zabija kandydatkę, co w sumie daje wyrok – odpada po pierwszym głosowaniu sms. Dalej jedynie sadysta mógłby się znęcać, ale zmieńmy temat. Bronisław Komorowski w studio, w wywiadzie, w kampanii? Lepiej gdziekolwiek? „No weź się”, jak mówi młodzież. Gdzie Bronkowi do Magdy? Gdzie, gdzie?
Magda Ogórek prezydentem nie będzie, to widać, ale po drugiej stronie widzieliśmy Bronisława Komorowskiego i proszę wybaczyć frywolność w postaci retorycznego pytania: „Na czym oko zawiesić?” Panią Ogórek ogłupiono i obrzydzono z medialnego automatu, panu Bronkowi wbrew rozsądkowi, estetyce i wszelkim prawidłom wręczono 80% zaufania. A ja chciałbym zobaczyć doktor Ogórek i Komorowskiego, za którego teść ubek zrobił magistra, w dowolnym konkursie na IQ, łącznie ze zwierzchnictwem sił zbrojnych. Kto odważny postawi na Komorowskiego w dowolnej rywalizacji z Magdaleną Ogórek? Bronek z chemii jest lepszy? Potrafi wyciągnąć pierwiastek kwadratowy? Dopłynąłby do Antypodów palcem po mapie? Jest ładniejszy? Ciekawiej mówi? No nic z tych rzeczy. Telewizja narobiła zamieszania. Z kompletnego niezguły w wersji „nieczytaty”, „niepisaty” i drogi do domu nie pamięta, zrobiono faworyta. Po drugiej stronie jest blondynka, która w ogóle się nie nadaje na prezydenta czegokolwiek, bo ma swoją infantylność i nieudolność, a wszystko uwypukla dyspozycyjna kamera. Elektoratowi w żłoby dano, ale przy takim żłobie trzeba być strasznie głupim osiołkiem, żeby się długo zastanawiać. Nie łykam z żadnego żłobu, niemniej w głowę zachodzę skąd się biorą gusta smakujące zakalca bez wąsa, skoro na tacy podano ciepłą szarlotkę i mam powody.
Jakieś 6 lat temu byłem konsumentem treści, formy i racji podawanych przez kelnerów władzy i krzywiąc twarz na wspomnienie jedno mogę powiedzieć. Głosowałbym na Magdalenę Ogórek, zakochany po uszy. Jak wiadomo facet zauroczony płcią piękną traci kontakt z rzeczywistością. Zapadam się i nie widzę horyzontu dla siebie, gdy patrzę na Madzię. Po skołatanym łbie krąży tylko jedno imię: „Magda, Madzia, Magdalena”. Trochę przesadziłem, ale polecam nowemu sztabowi PiS (to widać, że nowy), bardzo podobną, chociaż stonowaną „narrację”. Politycy mają więcej bezczelności od ludzi i na chwilę „obecną” wczuwam się w rolę… W drugiej turze Andrzej Duda pokona Magdalenę Ogórek! Pomysł na Komorowskiego jest jeden. Bronka ma nie być. Niech Ogórek się namiętnie myli przy mikrofonie, niech Duda szusuje i robi sztuczne oddychanie, byle Komorowski wyglądał jak car, a Jarubas zdobył rzeczywistą i reprezentatywną dla PSL liczbę głosów. Poza wszystkim podoba mi się wznosząca fala optymizmu. Pamiętam sceptyczne miny i nastawienie. Duda? Kto to jest Duda? Dziś widać, że Duda jest Real Madryt i to konkurencja „zrobiła różnicę”.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * Żenująca akcja TVN24 na konferencji Andrzeja Dudy. Wielu reporterów, to samo pytanie
Polacy chcą debaty przed I turą – zaznaczył Andrzej Duda, kandydat Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta RP i zaapelował do Bronisława Komorowskiego, by nie obawiał się merytorycznej debaty. Dziennikarze TVN24 przyszli jednak na konferencję z gotowym planem. We trójkę złośliwie powtarzali to samo pytanie. O telefon do Władimira Putina.
- Polacy oczekują debaty. Po raz kolejny apeluję, by Bronisław Komorowski nie obawiał się, by do tej debaty stanął. Jestem gotowy do niej chociażby jutro – mówił dzisiaj Andrzej Duda.
Gdy przyszedł czas na pytania, zaczęło się. Dziennikarka TVN24 zapytała, czy Andrzej Duda, zadzwoniłby do Władimira Putina.
- Rolą prezydenta jest służyć Rzeczpospolitej w każdy sposób, w jaki to jest możliwe i w jaki prezydent uzna w danym momencie za słuszny. To jest moja odpowiedź na pytanie „ a co w danym momencie prezydent RP powinien zrobić”. Przede wszystkim powinien mieć na względzie zawsze interes Polaków i Polski - odpowiedział Duda.
Ta odpowiedź najwyraźniej nie zadowoliła ekipy TVN24. Następne pytanie zadawał bowiem dziennikarz tej samej stacji. O czym? O telefonie do Putina. „To jesteśmy w konkretnej sytuacji. Czy dziś gdyby był Pan prezydentem, zadzwoniłby Pan do Władimira Putina i co by mu Pan powiedział?” - pytał.
- Polska polityka zagraniczna od dawna już poddała sytuację Ukrainy i to jest jasno i wyraźnie widoczne. Nie istniejemy dzisiaj na europejskiej scenie politycznej jeśli o tą sprawę chodzi. Ta sprawa została poddana zarówno przez rząd jak i przez prezydenta. Nigdy nie powinno to mieć miejsca, gdybyśmy byli liczącym się graczem w tej sprawie, być może telefon do prezydenta Władimira Putina byłby skuteczny, ale dzisiaj niestety nie jesteśmy – mówił Andrzej Duda.
Ale historii nie było końca. Kolejne pytanie, kolejny dziennikarz TVN24 i… to samo pytanie.
„Czy prezydent Duda zadzwoniłby do Władimira Putina?” – pytał próbując, sprowokować Andrzeja Dudę do jakiejś wpadki. Coś by się przecież przydało do "Faktów" osieroconych przez Kamila Durczoka (Kamil Durczok zabrał głos: "nie molestowałem". Wziął jednak urlop i "Faktów" na razie nie poprowadzi)
- Prezydent Duda prowadziłby inną politykę od samego początku – odpowiedział kandydat na Prezydenta RP.
Mikrofon wędruje do kolejnego dziennikarza TVN24: „Czy prezydent Duda zadzwoniłby do Władimira Putina?”.
- Po raz kolejny powtarzam, prowadziłbym aktywną polską politykę międzynarodową - tłumaczył Andrzej Duda.
Dziennikarka TVP Info chciała zadać pytanie, ale redaktorzy z TVN24 nie odpuszczali. „To byłby telefon, czy nie?” – przekrzykiwali się nawzajem.
TVP Info doszło w końcu do głosu i… również zaatakowało. Dziennikarka TVP Info pytała o ostatni sondaż CBOS. Była zdziwiona, gdy Andrzej Duda nazwał tę fundację rządową, a wyniki jej badań oderwanymi od rzeczywistości.
CBOS podległy jest Radzie Ministrów, a wyniki przedstawiane przez ten instytut badań odbiegają od tych prowadzonych przez inne ośrodki badań.
„Czy to oznacza, że oszukują, przekłamują rzeczywistość?” - pytali dziennikarze TVN24. „Celowo oszukują, czy niechcący?”- było słychać z sali.
Można było odnieść wrażenie, że dziennikarze TVN24 nie chcieli słyszeć odpowiedzi Andrzeja Dudy.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * Dziennikarze TVN24 dostali zlecenie na Dudę? Jak na przesłuchaniu, wielokrotne pytanie o telefon do Putina
Ciężko wyczuć, dlaczego akurat ten temat tak leży na sercu dziennikarzom TVN24, fakt jest jednak taki, że o to samo kandydata PiS pytało aż troje z nich: Agata Adamek, Michał Tracz i Maciej Knapik. „Czy kandydat Duda zadzwoniłby do prezydenta Putina?”. Tak brzmiało wielokrotnie wygłaszane pytanie nawiązujące do słów kandydatki Magdaleny Ogórek, która podczas swojej konwencji zadeklarowałaby, że „nie wahałaby się podnieść słuchawki od Putina”. Rolą prezydenta jest służyć Rzeczpospolitej w każdym momencie i na każdy sposób, na jaki w danym momencie prezydent uzna za słuszny. To jest moja ogólna odpowiedź na pytanie w stylu „co w danym momencie prezydent powinien zrobić”. Przede wszystkim powinien mieć na względzie najpierw interes polski i działać tak, żeby ten interes był realizowany jak najlepiej — odpowiedział Andrzej Duda. Dziennikarze TVN24 musieli być chyba jednak bardzo naciskani przez swoich szefów, bo kolejny dziennikarz drążył temat. „Czy kandydat Duda zadzwoniłby do prezydenta Putina?”. Prowadziłbym aktywną polską politykę międzynarodową. W kontekście kraju liczącego się na arenie międzynarodowej być może taki telefon byłby uzasadniony. (…) W tym momencie Polska niestety nie bierze udziału w tych negocjacjach. To jest największy obecnie problem polskiej dyplomacji, że całkowicie poddano sprawę Ukrainy — odpowiadał Duda, ale i tego było mało medialnym żołnierzykom z TVN24. Znany z finezji Maciej Knapik powtórzył pytanie swoich redakcyjnych kolegów jeszcze trzykrotnie. Gratulujemy dociekliwości. Dla lepszego efektu trzeba było jeszcze zaświecić Dudzie lampą w twarz. Szkoda, że funkcjonariusze z Wiertniczej nie drążyli tak bardzo w temacie konferencji. Andrzej Duda przypomniał, że wciąz jest aktualne jego zaproszenie dla Bronisława Komorowskiego do debaty keszcze przed pierwsza turą wyborów. Przyjąłem z satysfakcją zarówno wypowiedzi pana prezydenta Komorowskiego, który domaga się merytorycznej kampanii prezydenckiej jako kandydat PO. Ja jako kandydat PiS w tych wyborach od początku nawołuję, żeby ta kampania była merytoryczna bez uszczypliwych, a momentami nawet szkalujących wypowiedzi, których ostatnio słyszałem cały szereg z ust polityków PO i współpracowników pana prezydenta. Ale przede wszystkim myślę, że Polacy oczekują w tej kampanii debaty, pokazuje to zresztą opublikowany dziś sondaż — powiedział kandydat PiS CZYTAJ TAKŻE: Ponad połowa Polaków chce debaty przed I turą! Prezydent Komorowski zareaguje? Skoro takie jest oczekiwanie polskiego społeczeństwa, to ja po raz kolejny apeluję do pana prezydenta, żeby się nie obawiał, żeby do tej merytorycznej debaty stanął. Warunki są do uzgodnienia, ja jestem otwarty na każdą propozycję, jestem gotów wziąć udział w takiej debacie choćby jutro, dla mnie nie ma tutaj żadnego problemu. Myślę, że Polacy oczekują właśnie takiej merytorycznej wymiany poglądów pomiędzy głównymi kandydatami. To jest dzisiaj rzecz istotna, każda kampania w krajach demokratycznych, które mogą być wzorcem jeśli chodzi o prowadzenie kampanii prezydenckiej, tak jak Stany Zjednoczone, tam debata jest tym najważniejszym elementem, zestawieniem poglądów kandydatów. Jest także podsumowaniem dotychczasowej prezydentury jeżeli urzędujący prezydent ubiega się o reelekcję — uzasadniał Duda. Kandydat PiS wyraził nadzieję, że jeszcze przed 10 maja do takiej debaty dojdzie. Stwierdził także, że szanuje wszystkich kontrkandydatów, ale najbardziej interesuje go „debata jeden na jeden z panem prezydentem, kandydatem Platformy. Dudę oburzyło stwierdzenie sztabu Komorowskiego, że „poglądy urzędującego prezydenta są wszystkim znane, czas, aby zaprezentowali się normalni kandydaci”. Czy pan prezydent nie jest normalnym kandydatem? Czy pan prezydent się czegoś obawia? Przecież chodzi o podsumowanie pięciu lat jego prezydentury — argumentował Andrzej Duda. Kandydata PiS pytano także o sondaż rządowego biura CBOS, według którego Komorowski ma 63 proc. poparcia, a on sam 15 proc. Czekam na sondaż, w którym będe miał -15 proc. , a Bronisław Komorowski będzie miał 110 proc. poparcia — odpowiedział Duda sugerując niewiarygodność CBOS-u.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * W uczciwej konfrontacji prezydent Komorowski nie ma szans z Andrzejem Dudą, ale właściciele III RP łatwo się nie poddadzą
Co by się nie działo w kampanii prezydenckiej jest porównywane z poziomem jaki wyznaczył PiS na konwencji 7 lutego. A do tego poziomu nic się obecnie nie umywa. Prezentacje kolejnych kandydatów są sztampowe i co najwyżej przypominają akademię na cześć lub dożynki w niezamożnej gminie. Szczególnie w złej sytuacji znalazł się prezydent Komorowski. W tydzień jego akcje poleciały na łeb na szyję i pewna reelekcja w pierwszej turze jaką wieszczyła propaganda oddalił się niebywale. Profesor Nałęcz, jego medialna egida, przywdział jakiś grymas mający chyba robić za uśmiech, ale wygląda jakby cytrynę aktualnie połykał. Oczy nie kłamią. Szok jest spory. Według najnowszego sondażu jest II tura. Obecny prezydent ma jeszcze ogromną przewagę nad Andrzejem Dudą i resztą stawki, ale spadek poparcia o 6 procent w krótkim czasie, źle wróży. Dlaczego sytuacja głowy państwa stała się tak niedobra. Przede wszystkim do elektoratu dotarło jaka jest kolosalna różnica pomiędzy kandydatami. Wszelkie atuty są po stronie kandydata PiS, a co najdziwniejsze nie jest traktowany jak kandydat tej partii tylko samodzielny byt. I nie imają się go tak łatwo wszelkie stereotypy nienawiści i obciachu wypracowane przez te lata aby dezawuować partię opozycyjną. Największą bolączką prezydentury Bronisława Komorowskiego jest brak jakichkolwiek konkretnych dokonań. Proszę sobie uczciwie zrobić krótkie podsumowanie i wymienić trzy pozytywne i ważne rzeczy, które zrobił pan prezydent przez te pięć lat? Ciężko nieprawdaż. A jedną? Też nic tak się nie pcha na tapetę. Gdy dzisiaj pan prezydent wygłasza pod adresem konkurenta: Wybory to nie zabawa! Rządzenie krajem to nie nauka, to nie praktyka dla czeladników, to zadanie dla tych, którzy muszą dysponować odpowiednią wiedzą, umiejętnościami i wolą działania! Staje się kompletnie śmieszny. Jakie były te jego działania poparte wiedzą? Orzeł z czekolady, wąsy zgolił, oberwał jakiem, bombki wspólnie z dziećmi malował, ordery usługowym dziennikarzom przypiął? Janek Pietrzak ma monolog na ten temat „bulu i nadzieji”, „armat w krzakach”, „palem wielkanocnych” i wielu innych gaf, w które obfitowała ta prezydentura. Poza tym każdy z kandydatów może elektoratowi coś obiecać, natomiast urzędujący prezydent nie może. Wszystko miał szanse zrobić. Jego wizerunek dobrotliwego gajowego został rozpropagowany przez zniewolone media. Media te nie wspomną o tym, że grozi nam wojna, a w Pałacu zasiada ktoś z kim na arenie międzynarodowej nikt się nie liczy. Kompletna bezosobowość. Z tym, że odtrąbienie zwycięstwa Andrzeja Dudy byłoby naiwnością. Pamiętajmy kto tu rozdaje karty i w jakich okolicznościach prezydent Komorowski zalazł się w Belwederze. Jego mocodawcy nie odpuszczą tak łatwo. Z pewnością trwają intensywne prace jak zdyskredytować kandydata PiS. A jak się nie znajdzie nic, to przecież można coś spreparować. Atak medialny już ruszył. Funkcjonariusze oddelegowani na odcinek dziennikarski: Lis, Żakowski, Wołek, Władyka w piątkowej audycji radia rynszTOK FM rozpoczęli przekrzykiwankę kto lepiej dołży. kandydat PiS wyłonił się jak różowy jednorożec z chmury konfetti… z poważnej polityki tam się zrobiła małpiarnia te partie maja tyle pieniędzy, że są w stanie zainwestować kilkaset tysięcy w takie zgromadzenie, które jest nielegalne… mam nadzieje, że to będzie ścigane (!!!!!) moja irytacja narasta, irytacja z powodu zachwytu nad tą konwencją z udziałem pana Dudy… jak na widowisko cyrkowe to było bardzo udane… na mnie to zrobiło fatalne wrażenie, fatalne, po pierwsze nieszczere to było, wyuczone, sztuczne, pewne gesty wręcz mnie odstręczały, gesty podniesionej ręki, przez chwile myślałem, że to jakieś „heilownie” odchodzi… może ten Duda „hailował” rzeczywiście umieścił się na pozycji dziedzica kogoś, kogo prezydentura była całkowitą klęską I takie iście agenturalne wywody pod płaszczykiem wolności słowa. A one się jeszcze nasilą. Właściciele III RP łatwo się nie poddadzą. Miejmy tylko nadzieję, że w obliczu ewidentnego zaostrzenia sytuacji międzynarodowej i nieudolności tej władzy, obywatele nie pozwolą sfałszować wyborów. A wtedy wynik ich jest jeden – Andrzej Duda.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * Krótka pamięć czy lizusowskie zaślepienie? Pitera narzeka na baloniki w kampanii wyborczej. Że niby czas nie jest radosny. Nie to co w 2010 r., prawda?
Julia Pitera ma bardzo krótką pamięć, albo zaślepiła ją bezgraniczna miłość do Bronisława Komorowskiego. W TVP Info europosłanka PO narzekała na styl prowadzenia kampanii wyborczej przez kontrkandydatów obecnie urzędującego prezydenta. Specjalistce od tropienia wielozłotowych przekrętów najbardziej przeszkadzały… baloniki i confetti, których użyto do oprawy wyborczych konwencji Andrzeja Dudy, kandydata PiS i Magdaleny Ogórek, popieranej przez SLD. Zapytana, co jest niestosownego w takiej oprawie wytoczyła ciężkie działa. Wolałabym usłyszeć coś na temat bezpieczeństwa, coś, co by mnie uspokoiło. Na razie usłyszałam to tylko od Bronisława Komorowskiego — odpowiedziała, tradycyjnie nie odpowiadając na pytania. Dopytana jeszcze raz, co jest niestosownego w balonikach, wymęczyła w końcu: Nieeee no… To nie jest czas na radosne konwencje, mamy trudny czas, na Ukrainie giną ludzie… — powiedziała Pitera. Na kolejne pytanie, dlaczego teraz baloniki i radość nie są nie okej, podczas gdy w 2010 roku, kiedy tryumfował Komorowski były już nie odpowiedziała. Kampania prezydencka w roku 2010 toczyła się po niezwykle ciężkiej zimie 2009/2010, do lata, kiedy były wybory wielu rolników jeszcze nie udało się podnieść. Dodatkowo mieliśmy w Polsce tragiczną w skutkach powódź, która tysiące osób pozbawiła dobytku całego życia. No i jeszcze szczegół, który oczywiście pani poseł mógł umknąć. Dlatego pozwolę sobie dużymi literami. WYBORY PREZYDENCKIE W 2010 ROKU ODBYŁY SIĘ W TAKIM, A NIE INNYM TERMINIE PONIEWAŻ PREZYDENT LECH KACZYŃSKI i 95 INNYCH OSÓB ZGINĘŁO W KATASTROFIE SMOLEŃSKIEJ.
Choć pierwszoplanową postacią konwencji Andrzeja Dudy był sam kandydat PiS na prezydenta, prawdziwy show zrobił - w pełnym tego słowa znaczeniu - Janusz Rewiński. Odtwórca niezapomnianej roli Siary w komedii „Kiler” wierzy w triumf polityka opozycji. Aktor przyznaje, że życzyłby sobie i innym Polakom prezydentury Andrzeja Dudy. Byłbym szczęśliwy, gdyby wygrał, bo to znaczyłoby że jest więcej Polaków, którzy rozumieją złożoność tego świata. To by było największe szczęście. Ale powtórzę - pierwszy raz na oczy widziałem człowieka. Jestem starym wygą, aktorem, widziałem z bliska, na dużym ekranie, jak mówi. I ja mu wierzę, bo widzę, że on nie kłamie — podkreśla artysta. Rewiński odniósł się również do postawy prezydenta Komorowskiego. A innego obserwuję i widzę tak samo wyraźnie - łże w żywy kamień, to bardzo słaby, uszminkowany aktor jest. Ludzie, którzy się nie znają, mogą dać się pewnie znów nabrać, tak jak nabierali się na tego faceta, co rączki ładnie składał i słowa zużywał bez miary. Teraz zostawił kamieni kupę, a sam z przyjaciółką pojechał do Brukseli — przypomina aktor. Filmowy Siara przypomina, że spotkał się również z negatywnymi reakcjami na swoje wystąpienie na konwencji kandydata PiS, ale nie przejmuje się nimi. Coś tam tygodnik „Polityka” próbował szczypnąć, ale nie zrobiło to na mnie wrażenia. Zresztą najważniejszy jest teraz Andrzej Duda. Wobec niego dopiero uruchamiają przemysł pogardy, a już jest wesoło. Prochy, heilowanie, porównania do Leppera - agresja równa głupocie twórców tych haseł. No ale mają problem - jest ktoś ładniejszy, mądrzejszy, dynamiczniejszy, leszy, wyższy od Komorowskiego - to jak go kopnąć w kostkę, czym? Starają się jak mogą. A ja bym chciał jednego - jak będzie debata Komorowskiego z Dudą, to niech ktoś poprosi kandydata PO, by napisał z pamięci: „Orzeł wyżej, wyżej niżej”. Myśliwym jest przecież — ironizuje Janusz Rewiński.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * Duda apeluje do Komorowskiego o aktywną politykę zagraniczną: „Rozmowy o przyszłości Ukrainy toczą się ponad głowami Polski. To musi niepokoić”
Dzisiaj polskiej aktywności ws. Ukrainy nie ma - nie liczymy się w dyskusjach, które prowadzone są w tej kwestii — mówił na konferencji prasowej w Senacie Andrzej Duda, odnosząc się do wysiłków polskiego rządu i prezydenta w sprawie rosyjskiej agresji na Ukrainę. Kandydat Prawa i Sprawiedliwości w wyborach prezydenckich odpowiadał też politykom Platformy Obywatelskiej na pytanie, dlaczego nie pojawił się na środowym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Nic mi o tym nie wiadomo, by kandydaci na urząd prezydenta byli członkami RBN. By tam uczestniczyć, trzeba otrzymać zaproszenie - żadnego zaproszenia na to spotkanie od pana prezydenta Komorowskiego, ani jego współpracowników, nie otrzymałem. Albo politycy Platformy są wprowadzeni w błąd, albo czynią tego typu aluzje, by wprowadzić swoisty bałagan i dezinformację — ocenił. Duda zaapelował przy tym do Komorowskiego o to, by włączył się w rozmowy przedstawicieli UE dot. przyszłości Ukrainy. Chciałbym wyjaśnić jeszcze jedną rzecz - RBN to ciało o charakterze doradczym, natomiast trzeba zadać panu prezydentowi pytanie: jak to się dzieje, że ani pan prezydent, ani żaden przedstawiciel polskiego państwa nie uczestniczy w rozmowach na temat Ukrainy, w rozmowach w formacie tzw. normandzkim? — pytał europoseł. Andrzej Duda dodawał, że Polska powinna przekonywać polityków UE, by w sprawie Ukrainy mówić jednym głosem. To dotyczy wojny, która dotyczy sytuacji za naszą granicą. Czy pan prezydent rozmawiał z przewodniczącym Tuskiem, który jest dziś szefem Rady Europejskiej? Uczestniczyłem ostatnio w posiedzeniu PE w Strasburgu i tego typu pytania padały: dlaczego nie ma w tych rozmowach pani Mogherini i pana Tuska? Jaki jest mandat kanclerz Merkel i prezydenta Hollande’a? Kogo oni tam reprezentują? — zadawał pytania Duda. Zdaniem kandydata obozu zjednoczonej prawicy na prezydenta, polityka zagraniczna rządu jest niewystarczająca. Polityka zagraniczna jest elementem strategii politycznej. Kwestią polskiej polityki i bezpieczeństwa jest ocena tego, jaką politykę w imieniu Polski na arenie międzynarodowej prowadzi aktualny rząd i aktualny prezydent. Jest prawem polityków w Polsce na ten temat dyskutować. W ramach demokracji tego typu dyskusja jest na miejscu. Dzisiaj polskiej aktywności ws. Ukrainy nie ma - nie liczymy się w dyskusjach, które prowadzone są w tej kwestii. To, o czym ja mówię - wskazywanie pewnych rozwiązań jest pewną podpowiedzią co do tego, jak można próbować wpłynąć — ocenił. Dopytywany o fiasko rozmów pokojowych w Mińsku, Duda ocenił, że są one prowadzone ponad głowami Polski i to musi niepokoić. Jeżeli chodzi o Mińsk - nie każde rozmowy na wysokim szczeblu, zwłaszcza dotyczące pokojowego rozwiązania rosyjskiej agresji, kończą się powodzeniem. Niemniej jest zasada - nic o nas bez nas. Trudno mówić, że wojna, która toczy się w sąsiednim państwie jest czymś, co nas nie dotyczy. Jest swoiście niepokojące, że te rozmowy toczą się ponad głowami Polski — zaznaczył. I dodawał: Nie zgadzam się z polityką realizowaną przez Platformę i prezydenta - płynięcia w głównym nurcie, bo to oznacza, że ktoś inny ten nurt tworzy. Polska jako 38-milionowy kraj leżący w centrum Europy powinna tworzyć własny nurt polityki. Dla mnie to coś osobiście naturalnego — ocenił. Pytany przez reporterkę wPolityce.pl o swoją ocenę spotkania Viktora Orbana z Władimirem Putinem, Duda zaapelował, by odróżnić kwestię reformowania wewnętrznego państwa i polityki zagranicznej. Węgrzy prowadzą politykę zagraniczną, której ja nie podzielam - to zła polityka, która nie służy Unii Europejskiej. Ale to też kwestia, w jakim uzależnieniu od Rosji są dzisiaj Węgry. My jeszcze tak nie jesteśmy uzależnieni, ale trzeba zadać w tym kontekście pytanie, dlaczego nie jesteśmy bardziej suwerenni — mówił. Wymienił przy tym wciąż niedokończony gazoport w Świnoujściu i rozgrzebane plany dot. wydobycia gazu łupkowego. To polityka zła, która nie służy polskim interesom. (…) Ale to nie premier Orban jest agresorem. Jeśli chodzi o przyjaźnie w polityce, to pan prof. Kuźniar nazywał stosunki Bronisława Komorowskiego z Janukowyczem „przyjacielskimi” — podsumował. Pytany, czy podoba mu się obietnica przeznaczenia 2% PKB na obronność, Duda odparł, że jest to dobry, choć mocno spóźniony krok. Im większe środki na wzmocnienie bezpieczeństwa Polski, to lepiej - szkoda, że dopiero teraz. Słyszałem, że pan prezydent zna się dobrze na wojskowości, wojna na Ukrainie trwa od ponad roku, sytuacja bezpieczeństwa jest niebezpieczna od dłuższego czasu, pan prezydent prof. Lech Kaczyński przewidział to już kilka lat temu… Aczkolwiek lepiej późno niż wcale — zakończył.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * Paweł Kukiz: „Media wykształciły obraz prezydenta Komorowskiego jak króla. Każdy kto chce iść z nim w szranki traktowany jest jak oszołom”
Monika Olejnik chyba wzięła sobie do serca rady prezydenta Komorowskiego, który będąc wczoraj gościem jej programu żartował, żeby zrobiła serię odcinków z kandydatami. Dziś w „Kropce nad i” o swoim pomyśle na prezydenturę opowiadał kolejny kandydat - Paweł Kukiz. Muzyk gdy ogłaszał swoją chęć startu w wyborach mówił o tym, że zdeterminowane to będzie sukcesem w zebraniu 100 tys. wymaganych przez prawo podpisów. Ułatwione zebranie podpisów mają partie polityczne, które mają swoich członków. Ja liczę na odruch obywatelski bardzo mocno. Przede wszystkim muszę spełnić wszelkie warunki nakazane przez prawo: sztab, pełnomocników - to już jest załatwione. Sztab mamy we Wrocławiu, pomaga Lublin, jest strona internetowa kukiz.org — wyliczał. Zapowiadał, że w ramach kampanii będzie - tak jak to robił do tej pory - jeździł po Polsce. Kukiz pozytywnie mówił także o pomyśle debaty między kandydatami: Nie widzę żadnej różnicy między kandydatami: panem Komorowskim i panią Grodzką. Prezydent jest takim samym obywatelem jak każdy, powinien być ponadpartyjny, stać po stronie obywateli. Myślę, że podczas debaty powinni być wszyscy. Zauważyłem, że media próbują odróżnić kandydatów: poważnych i mniej ważnych. (…) Wykształciło się przez lata wrażenie, media wykształciły, obraz króla, właściwie monarchy - mówię o prezydencie Komorowskim, gdzie każdy kto chce iść z nim w szranki traktowany jest jak oszołom czy desperat. Jakiego spodziewa się wyniku? 4 proc. to świetnie, jeżeli to się przełoży na rzeczywisty wynik — komentował najnowsze sondaże. W życiu nie wysłałbym na Ukrainę ani pół pocisku, karabinu, absolutnie. Pomagałbym poprzez pomoc humanitarną. Ja byłem na Majdanie - ja woziłem im kamizelki kuloodporne, a nie kałasznikowy. Niech prezydent Poroszenko po sprzedaż broni zgłosi się do Obamy, Merkel czy Hollanda. Nas nie było w Mińsku — odnosił się do sprawy wysyłania broni na Ukrainę. Kukiz skomentował także tekst w Komsomolskiej Prawdzie, który chwalił słowa Magdaleny Ogórek o telefonie do Putina: To Polacy wybierają prezydenta, a nie Rosjanie. (…) Rosja w ogóle jest ciekawą sprawą: problemem dla świata nie jest Putin, a mentalność rosyjska — stwierdził. Nie chciał natomiast wypowiadać się w sprawie wizyty Putina na Węgrzech, bo jak mówił: Nie interesowałem się tamtymi sprawami. Dodał jednak: Dla prezydenta Orbana priorytetem jest interes Węgier, a nie interes Unii. (…) My przez Unię Europejską jesteśmy traktowani bardzo przedmiotowo. Ukrainą i Polską Zachód gra bardzo podobnie: bardziej brutalnie gra Ukrainą. Nastroje wyzwoleńcze na Ukrainie były w dużej mierze podsycane przez Zachód - chodziło w dużej mierze o gaz. Czy podobają mu się programy innych kandydatów? Programy praktycznie wszystkich kandydatów mi się podobają, natomiast żaden z nich nie mówi że one są nie do zrealizowania. Jak chce zrealizować program funkcjonariusz PiS-u w sytuacji gdy arytmetyka demokracji wyklucza rządzenie przez jedną partię? — pytał. Stwierdził także, że nie dziwi się rolnikom: Trzoda chlewna z Francji idzie do Rosji. Stare kraje UE nie tracą tak bardzo na konflikcie z Rosją jak Polacy — zauważył. Podsumowując opisał urząd prezydenta jako: ojca obywateli, opiekunem. To jest człowiek, który przede wszystkim traktować wszystkich obywateli jak swoje dzieci.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * Prof. Gliński: Gdybyśmy żyli w normalnym państwie, to Andrzej Duda wygrałby w pierwszej turze.
Kandydat milionów Polaków jest traktowany jakby go nie było. Mamy do czynienia z jednym wielkim zakłamaniem — mówi portalowi wPolityce.pl prof. Piotr Gliński. wPolityce.pl: Andrzej Duda ma na koncie udaną konwencję wyborczą. Teraz pora na kolejne wyzwania. Czy ten etap kampanii będzie trudniejszy dla kandydata PiS-u? Prof. Piotr Gliński: Nie tylko ten etap jest trudny dla Andrzeja Dudy. Cała kampania oznacza zmaganie się z poważnym problemem, jakim jest brak dostępu do mediów głównego nurtu. Żyjemy w takiej ćwierćdemokracji, gdzie środki masowego przekazu są zmonopolizowane przez jedną opcję polityczną, a kampania wyborcza nie jest sprawiedliwa i uczciwa, ponieważ głównie opiera się na zakłamaniu i manipulacji. Już na samym początku mieliśmy do czynienia z krytyką prekampanii Dudy. Pojawiały się głosy, że kandydat PiS jest niewidoczny, a jego działania niemrawe. Te oceny były bardzo niesprawiedliwe, ponieważ cokolwiek robił Duda – wszystko było przysłaniane. Wystarczy wspomnieć świetną konferencję, na której tłumaczył, że prezydent powinien zająć się sprawami górników wskazując, które artykuły Konstytucji o tym mówią. To w ogóle się nie przebiło! Podobnie było w przypadku konferencji o służbie zdrowia. Konwencja została jednak zauważona. To prawda. Konwencja przebiła się ze względu na olbrzymią koncentrację środków i rewelacyjny przekaz. Wszystko grało, a kluczową rolę odegrał kandydat PiS, który znakomicie zaprezentował się wraz ze swoją rodziną. Był to jednak wyjątek w systemie polityczno-medialnym, w jakim funkcjonujemy. Czasami coś się przebije, ale na co dzień mamy do czynienia z przemilczaniem działań Andrzeja Dudy. Podobną taktykę obrał prezydent Bronisław Komorowski, który unika debaty i odmawia swoim kontrkandydatom doświadczenia… To tylko kontynuacja taktyki obranej na początku. Wspomniana technika polega na tym, że jeżeli obóz władzy nie jest w stanie podjąć wymiany argumentów, to unicestwiają przeciwnika - ma go nie być. Konwencja przebiła się do mediów, ale generalnie Dudy ma nie być. Obóz władzy za pośrednictwem mediów lansuje tezę, że jest tylko jeden główny kandydat, choć wszyscy doskonale wiemy, że w decydującej rozgrywce liczy się dwóch kandydatów – prezydent Bronisław Komorowski i Andrzej Duda. Ta praktyka dotyczy różnych aspektów, zarówno tych PR-owskich jak i merytorycznych. Nie usłyszymy zachwytów dziennikarzy głównych mediów nad narciarskimi umiejętnościami Andrzeja Dudy, podobnie jak nie usłyszymy jego postulatów. To oznacza syzyfowa pracę polityków PiS. Kandydat milionów Polaków jest traktowany jakby go nie było. Dlatego trudno oceniać kampanię, skoro główny rywal prezydenta nie jest pokazywany przez media. Mamy do czynienia z jednym wielkim zakłamaniem. Jesteśmy skazani tylko na przebłyski normalnej kampanii, bo nie możemy liczyć na przestrzeganie standardów. W normalnej demokracji mielibyśmy przecież do czynienia z debatami, które stanowią sól demokracji. A jak ludzie mają wybierać, skoro nie mogą porównać kandydatów w bezpośredniej dyskusji? Może w takim razie Andrzej Duda powinien skupić się na spotkaniach w terenie, co czynił do tej pory? Przy takiej taktyce trudno jednak o zwycięstwo… Osobiście jestem zwolennikiem budowania społecznych by-passów. To bardzo dobrze, że Duda objeżdża Polskę. Wiem, że na takie spotkania przychodzą ludzie. Na szczęście nie są to spotkania tylko z elektoratem PiS-owskim, ale trzeba być cały czas aktywnym również w bardziej zdemokratyzowanych mediach, mam tu na myśli internet. Trzeba również pobudzić szersze poparcie obywatelskie. Wiem, że wiele środowisk organizuje się oddolnie i jest to jakaś droga. Czy ma Pan na myśli rolników? Musimy pamiętać o tym, że prezydent powinien reprezentować całe społeczeństwo, a nie poszczególne grupy. Według mnie większa uwagę należy przywiązać do lokalnych społecznych komitetów poparcia. Takie środowiska powstają i wiem, że w tym kierunku zostaną podjęte działania. Z Pańskich słów bije spory pesymizm… Owszem, to prawda. W tym przypadku zachowuję pesymizm, ponieważ znam ten system, który jest oparty na interesach. Ludzie władzy nie pozwolą na dopuszczenie do debaty autentycznego głosu. To bardzo trudny przeciwnik. Natomiast jeśli uda się zbudować obywatelskie by-passy przez bezpośredni kontakt z wyborcami, ożywienie i dialog z tym oddolnym ruchem społecznym, to jest szansa nie tylko na drugą turę, ale również na zwycięstwo. Komorowski ucieka i będzie uciekał zasłaniając się systemem, instytucjami i wszystkim, co go otacza. To, że popełnia jakieś gafy nie ma znaczenia, bo nie mamy debaty. W II turze Komorowskiemu będzie trudniej uciekać od merytorycznej dyskusji. To podstawowy cel kandydata PiS-u – doprowadzić do II tury. Gdybyśmy żyli w normalnym państwie, to Andrzej Duda wygrałby w pierwszej turze. Rozmawiał Aleksander Majewski
Kandydat PiS na prezydenta Andrzej Duda podkreślił, że dla niego najważniejszą kwestią jest odbudowa gospodarki. Specjalnego planu rozwoju wymagają też miasta, które w wyniku reformy administracyjnej kraju utraciły statut miast wojewódzkich - przekonywał. Duda odwiedził we wtorek województwo łódzkie, gdzie spotykał się z mieszkańcami kilku miast. Będąc m.in. w Zgierzu, a wcześniej w Skierniewicach kandydat PiS zapowiadał, że jeśli zostanie prezydentem, to priorytetem dla niego będzie stworzenie szansy dla młodych, żeby „dostali wędkę, a nie rybę”. Dla mnie najważniejszą kwestią jest odbudowa gospodarki, żeby była praca dla młodych ludzi i żeby nie było tak jak w zeszłym roku, kiedy 80 proc. maturzystów powiedziało, że nie widzą dla siebie perspektyw w Polsce i chce wyjechać — powiedział. Według niego musi powstać w kraju wieloletnia strategia rozwoju gospodarczego. Duda jest przekonany, że Polska powinna rozwijać się w sposób równomierny. Ten zrównoważony rozwój ma także dotyczyć byłych miast wojewódzkich, z których - według Dudy - wiele popadło w „swoiste zapomnienie”. Sytuacja w nich jest w wielu przypadkach bardzo trudna - mówił. Dlatego miasta, które w wyniku reformy administracyjnej kraju utraciły statut miast wojewódzkich (m.in. Skierniewice) wymagają specjalnego planu rozwojowego - przekonywał kandydat PiS. Zadeklarował, że jeśli Polacy wybiorą go na prezydenta, to powoła on Narodową Radę Rozwoju zrzeszającą ekspertów różnych dziedzin: gospodarki, służby zdrowia, szkolnictwa wyższego. Będziemy pracować nad ustawami, bo prezydent ma prawo wnosić ustawy do Sejmu — dodał. Zwrócił również uwagę, że prezydent powinien mieć odwagę powiedzieć „nie”, nawet jeśli pochodzi z obozu rządzącego. Bronisława Komorowskiego nie było na to stać — mówił. Jako przykład podał ustawy o podwyższeniu wieku emerytalnego i zwiększeniu podatku VAT, które Komorowski podpisał. Zapewnił, że jego prezydentura będzie aktywna w polityce wewnętrznej. Jego zdaniem w Polsce brakuje dialogu, co widać na przykładzie protestujących rolników czy górników. Prezydent w ogóle w ich sprawie nie podejmuje interwencji — powiedział. Zaapelował do Komorowskiego, aby ten zwołał radę gabinetową, żeby zastanowić się nad sytuacją rolników. Rolnicy mają problem ze sprzedaniem płodów rolnych. Nie są winni, że jest embargo rosyjskie. Rolnicy powinni otrzymać pomoc od rządu, co więcej: minister pozwolił sobie na nazwanie rolników frajerami. To pokazuje jakość dzisiejszej władzy. Najwyższy czas, żeby prezydent włączył się jako kreator dialogu — powiedział kandydat PiS. Zaznaczył, iż nie chodzi, aby stawać po jakiejś stronie, ale żeby inicjować dialog w celu szukania porozumienia. Na tym - zdaniem Dudy - powinna polegać aktywna prezydentura. Zwrócił uwagę, że we wtorek Komorowski wybrał się do Łodzi, aby tam „spotykać się z oficjelami”. Prezydent m.in. wręczył władzom miasta rozporządzenie o uznaniu wielokulturowego krajobrazu miasta przemysłowego Łodzi za Pomnik Historii, weźmie też udział w otwarciu zawodów lekkoatletycznych Pedro’s Cup, a wieczorem w koncercie jubileuszowym z okazji 100-lecia Filharmonii Łódzkiej im. Artura Rubinsteina. Ja spotykam się tutaj z państwem na rynku w Zgierzu. Chcę rozmawiać ze zwykłymi Polakami, nie potrzebuję rozmawiać z prezydent Łodzi w oficjalnych salach. Wolę kontakt z wyborcami, którzy powiedzą mi o swoich problemach, o swoich oczekiwaniach — powiedział Duda. Podtrzymał chęć odbycia debaty z Komorowskim. Chciałby z nim rozmawiać, jak wyglądała prezydentura i jak powinna wyglądać. Prezydent nie powinien traktować innych kandydatów z góry, a debata to sól kampanii wyborczej — stwierdził Duda. W rozmowie z mieszkańcami zachęcał ich też do wzięcia udziału w wyborach. lw, PAP
No to się wyjaśniło, co obudzi i ożywi kampanię Bronka Komorowskiego
Często skomplikowane zagadki rozwiązują się banałem. Wczoraj się zastanawiałem, co sprawia, że Komorowski kompromituje się seriami i dziś chyba pojawiła się pełna odpowiedź. Połączenie prowokacji, bo przecież nie propozycji rozwiązania sprawy, z której Komorowski swego czasu zrobił przygnębiający spektakl z udziałem Andrzeja Hadacza, z listem Schetyny wysłanym do Moskwy w sprawie wraku, nie pozostawia złudzeń. Pałac prezydencki zbuduje kampanię nie na własnej aktywności, ale próbie wyprowadzenia z równowagi przeciwnika, co w przeszłości udawało się wielokrotnie. Smoleńsk stał się celem numer jeden i przerobiony na pałkę będzie okładał nie tylko Kaczyńskiego. Równie łatwym celem jest Andrzej Duda, człowiek z kancelarii Lecha Kaczyńskiego, któremu będzie bardzo trudno unikać odpowiedzi na rozmaite, seriami wypowiadane pytania. Gra toczy się o pełną stawkę, a ludzie Komorowskiego panikują po pierwszych niekorzystnych sondażach, które i tak wskazują na absurdalnie wysoką przewagę urzędującego prezydenta. Towarzysz Nałęcz biega do mediów z coraz głupszymi i podłymi dykteryjkami, zaczął od „cienia Blidy” potem mówił o czeladnikach z terminatorami. O tym, że Komorowski ze swoimi ludźmi potrafią zrobić ze Smoleńska większe bagno niż TVN i GW razem wzięte przekonaliśmy się wielokrotnie i to wówczas, gdy nie musieli tego robić albo przynajmniej nie musieli posuwać się do skrajnego prymitywizmu. Kampania prezydencka wywołuje dodatkowe emocje, zatem trudno się spodziewać, aby z ust towarzysza Nałęcza i samego Komorowskiego nie padły słowa, które będą rozdrapywać rany i jątrzyć wszelkimi możliwymi sposobami. Tyle oczywistości chociaż bardzo bym sobie życzył, żeby to jednak nie był koniec, bo równie oczywistym powinno być unikanie konfrontacji na wyznaczonych przez prowokatorów warunkach.
Komorowski zwyczajnie ma gdzieś wysiłek i starania. Najwyraźniej został przekonany, że parę starych sztuczek i ruchów, w zasadzie bez czynnego udziału Bronka, załatwi wybory. Smoleńskiem nie da się wygrać żadnej kampanii, w ułamku sekundy wszystkie redakcje powyciągają kretyńskie „dowcipy” z helem i mgłą na czele. Potem pójdzie „mowa nienawiści” krew na rękach Tuska, „Komoruski”, „Faszystowska Europa”, dzielenie Polaków itd., by na końcu stwierdzić, że miedzy Dudą i Macierewiczem nie ma żadnej różnicy. Z uporem maniaka przypominam kolejność: najpierw wygrana, potem Smoleńsk. Odwrócenie porządku oznacza dwie porażki naraz. Samo powiedzenie, aby nie dać się sprowokować nic nie znaczy, gdy się jest przekonanym, że prowokacje będą szły dzień i noc. Dobrze, że się Komorowski ze Schetyną zdradzili dość wcześnie, dzięki temu jest czas na przedsięwzięcie odpowiednich środków. Przede wszystkim trzeba mieć swój pomysł na kampanię, a nie tańczyć, jak zagrają i do tej pory pomysł ze eksponowaniem Dudy i wycofaniem Kaczyńskiego się sprawdzał. Natomiast samo odpieranie ataków warto scedować na drugi, trzeci garnitur, który podtrzyma żelazny elektorat i jednocześnie da odetchnąć Dudzie. Paradoksalnie sprowadzenie wraku w środku kampanii byłoby tragedią, biorąc pod uwagę w czyje łapy wrak by trafił i do czego zostałby użyty. Na szczęście bardziej widzę w zagrywce Schetyny pusty gest, blef po prostu, niż realne starania i wiarę w powodzenie.
Gdzieś rzuciła mi się w oczy taka opinia, że z Komorowskiego nic więcej wycisnąć się nie da zwłaszcza, że w przeciwieństwie do Tuska, on nie pooddaje się żadnej edukacji. Podobnie to widzę. O losie obecnego prezydenta zdecydują trzy czynniki. Napompowana sztucznie popularność, którą sztab będzie się starał holować do końca, prowokacja ze Smoleńskiem i liczenie głosów. Pesymiści załamią się w tym miejscu, bo ostatni czynnik wystarczy za pozostałe, ale trzeba pamiętać, że w I turze wszyscy będą patrzeć na ręce PKW, ponieważ prawie wszyscy walczą o życie, łącznie z PSL. Z kolei w II turze o fałszerstwa niezwykle trudno, gdy mamy do wyboru dwa nazwiska i jeden krzyżyk. Absolutnie nie twierdzę, że kantować się nie da, piszę tylko i aż, że to nieporównywalnie trudniejsze niż przy wyborach samorządowych i łatwiejsze do pilnowania. Pocieszające jest również to, że wszystkie trzy elementy nie są pod pełną kontrolą władzy, ale przy rozsądnym działaniu opozycji i organizacji pozarządowych można mieć realny wpływ na przebieg zdarzeń. Zagrożenie są poważne, jednak póki co Dudzie dobrze idzie, właściwie pierwszy cel kampanii Dudy, czyli doprowadzenie do II tury wyborów jeśli nie został jeszcze zrealizowany, to brakuje przysłowiowej kropki nad „i”. O wygranej może zadecydować debata, której Komorowski w II nie uniknie i przepływ elektoratu, a tutaj Komorowski wbrew pozorom nie ma z górki.
Jan Pietrzak: Zakończmy rządy półinteligentów. Media mają zlecenie na Andrzeja Dudę
- Komorowski to taki chłopek roztropek jak Gomułka, wyjaśniający, skąd się bierze powódź („deszcz spada z góry”), opowiadający Obamie o bigosowaniu, rozdający różowe baloniki w Święto Flagi, chichoczący nad trumnami na lotnisku… I wygłaszający całe tasiemce oczywistych banałów z miną odkrywcy nowej galaktyki – mówi satyryk Jan Pietrzak w rozmowie z Piotrem Lisiewiczem z „Gazety Polskiej”.
- „michnikowy szmatławiec” bardzo nie lubi używanego przez Pana w kabarecie przydomku „Komoruski”. Adam Michnik apelował do Kościoła – to nie żart – by uznał posługiwanie się nim za grzech ciężki. Andrzej Celiński uznał go za chamski. Odnoszę wrażenie, że oni czują, iż jest to jakoś dla nich niebezpieczna zbitka słowna. - Człowiek inicjujący i wspierający z ambasadorem Rosji budowę pomnika Armii Czerwonej na polu Bitwy Warszawskiej sam dobitnie pokazuje, jakie są jego sympatie… Zasługuje na mocne szyderstwo. Poza tym panowie Michnik i Celiński z pewnością nie są specjalistami od eleganckiego stylu, a tym bardziej od poczucia humoru. Jak powiedziałby Herbert: zaiste ich retoryka nazbyt parciana, parę pojęć jak cepy…
- Ostatnie miesiące pokazały, że to właśnie ten „Komoruski” cieszy się najbardziej bezwzględną ochroną mediów. A gdy Andrzej Duda stanął mu na drodze, wszelkie standardy przestały obowiązywać. - Bo „gówne” media są antypolskie. Dobitnym przykładem na to jest z uporem maniaka podtrzymywana przez nie od pięciu lat putinowska wersja katastrofy smoleńskiej. Żeby choć cień zadumy nad pancerną brzozą… Żeby choć prezentacja różnych ekspertyz… Mowy nie ma. Bezczelny, załgany raport Anodiny to dla mainstreamu święte przykazanie. Teraz dostali zlecenie na Andrzeja Dudę. Nic mu nie będzie oszczędzone. Żadne upokorzenie go nie ominie.
- Widział Pan za swojego życia najróżniejszych władców rządzących Polską, choć rzadko z polskiego nadania. Jak Panu się wydaje, którego z nich najbardziej przypomina Bronisław Komorowski? - To taki chłopek roztropek jak Gomułka, wyjaśniający, skąd się bierze powódź („deszcz spada z góry”), opowiadający Obamie o bigosowaniu, rozdający różowe baloniki w Święto Flagi, chichoczący nad trumnami na lotnisku… I wygłaszający całe tasiemce oczywistych banałów z miną odkrywcy nowej galaktyki.
- Wśród wielbicieli Komorowskiego szczególną rolę odgrywa telewizja publiczna. Od niedawna flagowy program tej telewizji „Wiadomości” ma nową czołówkę. A jej kulminacyjnym momentem jest najazd na zegar na wieży Pałacu Kultury. - Syf Stalina nad Warszawą to ich powód do dumy. I trzysta kilkadziesiąt pomników wdzięczności dla rosyjskich okupantów w różnych miejscowościach. Po 25 latach „wolności,” którą lubi się przechwalać prezydent, stoją na cokołach i straszą polskie dzieci. Przypominam więc, że III Rzeczpospolita powstała w półwolnych wyborach i dysponujemy tu jedynie półwolnością. Co nie znaczy, że do końca świata musimy godzić się na rządy półinteligentów.
- W II RP warszawski Sobór Newskiego, symbolizujący carską władzę, został zburzony. Pałac Kultury ćwierć wieku po 1989 r. góruje nad Warszawą. Henryk Józewski, współpracownik Piłsudskiego, pisał, że sobór był prostolinijnym aktem agresji przeciwko Polakom, który nie udawał nawet, że nim nie jest. Bo przecież w Warszawie nie było prawosławnych Polaków. Tymczasem Pałac Kultury był czymś o wiele gorszym, wzniesionym po to, by „świat kultury polskiej zmienił się według schematu obowiązującego w Rosji sowieckiej”. Polskość nie tłamszona, lecz „odbudowywana”. Na sowiecką modłę. - Na zrujnowanej Warszawie Stalin musiał postawić but. Pałac gubernatora. Gdyby Polska po wojnie odzyskała wolność, w centrum Warszawy stanąłby gigantyczny krzyż ze słowami „wolność krzyżami się mierzy” z piosenki o czerwonych makach na Monte Cassino. Polacy kończyli wojnę w obozie zwycięzców. Niestety, pośród sojuszników byli zdrajcy, którzy sprzedali nas Stalinowi.
- Feliks Konarski, czyli Ref-Ren, autor „Czerwonych maków”, kpił, że Pałac Kultury jest po to, żeby za komuny „z każdego okna i z każdego podwórza widać było kulturę. Że jest. I że taka duża”. Miał Pan okazję poznać Ref-Rena i mam wrażenie, że pomiędzy Pana i jego poczuciem humoru istnieje jakieś duchowe pokrewieństwo. - Znałem dobrze Ref-Rena, nawet zaproponował, by mówić mu Felek. W 1980 i 1981 r. sporo grałem w Chicago. Przychodził na wszystkie przedstawienia. Nie raz, nie dwa prowadziliśmy nocne rodaków rozmowy. Był uroczym człowiekiem. Namawiałem go do powrotu do Warszawy. Gdyby nie stan wojenny, występowałby w kabarecie Pod Egidą. A może i swoją koleżankę z teatru 2. Korpusu by namówił? Renatę Bogdańską, żonę generała Andersa. Z panią generałową miałem, już po roku 1990, przyjemność występować w środowiskach emigracyjnych. Felek tych lat nie doczekał. Dekadę wcześniej był w świetnej kabaretowej formie.
- Założone przez Pana Towarzystwo Patriotyczne chce zbudować w Warszawie, w setną rocznicę 1920 r., Łuk Triumfalny Bitwy Warszawskiej. Jak wytłumaczy Pan zwykłemu, zagubionemu Polakowi, dlaczego ma dla niego znaczenie, czy nad Warszawą góruje Pałac Kultury, czy Łuk Triumfalny? Kiedy on zapyta, jak to przekłada się realnie na jego poziom życia, płacę i na to, czy jego dzieci będą musiały emigrować? - To są niezwykle mocno związane ze sobą sprawy. Tylko w swoim państwie, rządzeni przez najlepszych, mądrych i uczciwych rodaków, Polacy mogą się rozwijać, bogacić, tworzyć. Pod okupacją, pod zaborami będziemy jak niewolnicy wyzyskiwani i eksterminowani. Nasza wspaniała kultura będzie niszczona. Nasza piękna historia będzie zakłamywana. Będziemy dojeni finansowo na wszystkie możliwe sposoby, degradowani, zmuszani do emigracji… Symbole narodowe pozwalają znaleźć oparcie w trudnych czasach. Takim symbolem ma być Łuk Triumfalny Bitwy Warszawskiej.
- W ostatnich latach powstał w Polsce nowy typ artysty. Jego twórczość polega na tym, że włącza kamerę w laptopie i coś tam śpiewa albo mówi. I umieszcza to na YouTube. Tak robi wielu młodych, zbuntowanych ludzi. A obok nich pomnikowy Jan Pietrzak. - Jakoś nie czuję się pomnikowo. Występuję dopiero 55 lat i powoli się rozkręcam. Jeżeli jednak Szanowny Elektorat zrealizuje słowa mojej pieśni i Polska stanie się Polską, nie wykluczam, że zajmę się pisaniem wspomnień, bo nazbierało się ich co niemiara, a wydawnictwa mnie atakują…
- Patriotyzm obudził się w Polsce na nowo poprzez młodych ludzi, raczej z dołów społecznych niż z góry. TVN mówi dziś z obrzydzeniem o „kibolach”, tak jak sekretarze z 1980 r. pogardzali „robolami”. Jak Pan to widzi, w młodości niebezpieczny chuligan z Targówka? - Nie zdążyłem być chuliganem, bo w wieku 11 lat mama oddała mnie do wojska, gdzie nieźle dostałem w d…. Ale jak mnie wyrzucili za konfliktowość, niesubordynację itp., przez pięć lat byłem „robolem” w Warszawskich Zakładach Telewizyjnych. Bardzo lubiłem elektronikę, ale nieustannie brakowało części zamiennych i były przestoje. Zacząłem się rozglądać za ciekawszym zajęciem i tak trafiłem do klubu Hybrydy. Mówiłem wiersze i śpiewałem piosenki. Okazało się, że można się z tego utrzymać. I tak zostało. Ale to temat na odrębne wspomnienia.
Czyż oni nie stoją tam, gdzie niegdyś stało ZOMO? Na pewno w sprawie pomnika katastrofy smoleńskiej
Biegunka pomnikowa”, jaką fundują Polakom ludzie Platformy Obywatelskiej pokazuje po raz kolejny z kim mamy do czynienia od 2007/ 2010 roku. Uzmysłowmy sobie proste fakty. Normalnie bywa tak, że katastrofa, która wstrząsa mieszkańcami danego kraju bardzo szybko znajduje odzwierciedlenie w upamiętnieniu w postaci pomnika. W Holandii został właśnie rozstrzygnięty konkurs na pomnik ofiar MH-17, który stanie przy dworcu centralnym w Amsterdamie. W Shanksville w USA, gdzie spadł uprowadzony samolot (Lot 93) 11 września 2001 r. tymczasowy pomnik stanął już po kilku miesiącach i od razu rozpoczęto prace przygotowawcze do budowy pomnika stałego o statucie memoriału narodowego. Dyskusje dotyczyły tylko rodzaju upamiętnienia; rozpisywano konkursy na postument itd. A w Polsce? Do historii Platformy Obywatelskiej przejdzie niechybnie słynne „gaszenie pamięci” czyli zbieranie jeszcze palących się zniczy w pierwsze miesięcznice po katastrofie. Na polecenie władz Warszawy strażnicy miejscy pieczołowicie sprzątali też świeże „kwiaty panii Marii”, dopiero co położone tulipany złożone naprzeciwko Pałacu Prezydenckiego w urodziny Pierwszej Damy. Jak tłumaczono te działania? Że to pas komunikacyjny, a nie pomnik. Starszym coś to przypominało: w PRL pomnika ofiar zbrodni katyńskiej też nie mogło być, więc SB i ZOMO pieczołowicie niszczyło prowizoryczne obeliski, tabliczki i krzyże instalowane po kryjomu przez Polaków. O pomniku ofiar katastrofy 10/04 mówiło się niemal jak o „wrzodzie na zdrowym (platformerskim) ciele stolicy”. Doszło do tego, że delegacje zagraniczne chcące uczcić ofiary największej polskiej tragedii po wojnie nie mogły tego zrobić. Pomnik na cmentarzu powązkowskim nie nadawał się do odwiedzin z wielu przyczyn. Bronisław Komorowski, który w ostatniej książce - wywiadzie rzece przyznał, że u schyłku PRL nasłał ZOMO na protestujących, w pierwszym wywiadzie – dla organu Michnika oczywiście – po zwycięstwie w wyborach 2010 r. powiedział, że należy usunąć krzyż, który postawiony został przed Pałacem spontanicznie w dniach żałoby. Krzyż zniknął, a na Krakowskim Przedmieściu pojawił się Palikot i zapijaczona hołota z krzyżem zrobionym z puszek po piwie Lech… W telewizorach przedstawiciele „elyt” niemal od razu po katastrofie nawoływali do „zakończenia żałoby”. Sprawa pomnika była podnoszona już tylko przez tych, których pogardliwie nazwano „sektą smoleńską”. Platforma Obywatelska urągała Polakom nie tylko w Warszawie. W Bydgoszczy np. radni PO zmienili nazwę mostu im. Lecha Kaczyńskiego, którą wcześniej nadała. Rosjanie też wyczuli dobry klimat do zabawy pomnikiem; tym w Smoleńsku, na miejscu katastrofy. Naśladowali w tym swoich polskich kolegów z PO. Panie i panowie z partii rządzącej bardzo dobrze grali z Kremlem we wszystkich sprawach około smoleńskich. Widać to chociażby po śledztwie… Jesienią ubiegłego roku gruchnęła wieść, że rodziny smoleńskie napisały list do prezydenta w sprawie pomnika. Szybko okazało się, że list napisał urzędnik kancelarii prezydenta. Co prawda sam krewny ofiary tragedii, jednak łatwo się domyślić, że wykonał polecenie służbowe. Już wówczas można było przypuszczać, że dzieje się to w związku ze zbliżającymi się podwójnymi wyborami. I faktycznie tak się dzieje. PO i jej prezydent właśnie znalazła miejsce na pomnik i podjęła decyzję o jego budowie. Można założyć, że jeśli ta władza przedłuży swe rządy po wyborach, to wybuduje sobie ona ten pomnik. Tylko, że już chyba każdy patriotycznie i zdroworozsądkowo myślący Polak wie, że jeśli ta władza wybuduje ten pomnik, to będzie on jak urągowisko. To będzie zupełnie tak, jakby emerytowani ZOMOwcy zakasali rękawy i odbudowali te wszystkie obeliski, płyty pamiątkowe i krzyże katyńskie, które z taką pieczołowitością kiedyś zniszczyli…
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * Zaczęła się wyborcza gra smoleńskimi trumnami? Prezydent przechodzi do ataku
Obejrzałem niedawno film „Krzyż”. Gorąco polecam tym wszystkim, którzy już zapomnieli, co się działo w lecie 2010 roku na Krakowskim Przedmieściu. Warto sobie przypomnieć, jak Bronisław Komorowski tuż po przejęciu Pałacu Prezydenckiego rozpętał awanturę o krzyż zapowiadając konieczność jego usunięcia – wbrew woli społecznej i życzeniu harcerzy, którzy krzyż przed pałacem ustawili. Jak prezydent Warszawy godziła się na barbarzyńskie imprezy pijanej i naćpanej hołoty wydając Dominikowi Tarasowi pozwolenie na zgromadzenie publiczne o 23:00. Jak podległa HGW straż miejska gasiła znicze. Jak policja siłą usuwała obrońców krzyża sprzed pałacu. A w dzisiejszym kontekście – jak arogancki szef kancelarii prezydenta Jacek Michałowski najpierw powołując się na porozumienie harcerzy z kancelarią i kurią tłumaczył konieczność przeniesienia krzyża, a potem zawadiacko stwierdził, że to on zdecydował o ostatecznej rozprawie z krzyżem. Nie chcą pamiętać prezydenccy urzędnicy, co głosił napis na tabliczce na krzyżu: Ten krzyż to apel harcerek i harcerzy do władz i społeczeństwa o zbudowanie tutaj pomnika w hołdzie tragicznie zmarłym 10.04.2010 roku w drodze do Katynia oraz dla upamiętnienia dni żałoby narodowej, która zjednoczyła nas ponad wszelkimi podziałami. Polsce i bliźnim. „Zbudowania pomnika tutaj” domagali się harcerze i tysiące ludzi, którzy wówczas, a później co miesiąc gromadzili się na Krakowskim Przedmieściu. Nawet „tablica Michałowskiego” na ścianie pałacu, mająca niby uspokajać nastroje, przypomina: W tym miejscu w dniach żałoby po katastrofie smoleńskiej, w której zginęło 96 osób, wśród nich prezydent Lech Kaczyński z żoną i były prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, obok krzyża postawionego przez harcerzy gromadzili się licznie Polacy zjednoczeni bólem i troską o losy państwa. „W tym miejscu…” „tutaj…” - właśnie TAM spontanicznie Polacy się zjednoczyli, gromadzili i gromadzą. Nie na tyłach ministerstwa kultury, nie na jakimś skwerze, którego nie ma, a którego nawet zorganizowanie nie pozwoli na większe niż kilkadziesiąt osób spotkanie w hołdzie ofiarom tragedii smoleńskiej. Nie w miejscu, które udaje bliskość pałacu, a de facto jest próbą schowania pomnika tak przed oczami warszawiaków, jak i tysięcy turystów, którzy na róg Trębackiej i Focha z Krakowskiego nie skręcają, bo nie mają po co. A właściwie, to co się stało, że kamieniczniczka Gronkiewicz-Waltz nie pyta już warszawiaków, czy chcą „jeszcze jednego” pomnika smoleńskiego? Nie potrzebuje już powoływania się na opinię mieszkańców stolicy? Odgaduje ich pragnienia? Takiej władzy nam trzeba! Hucpa, jaka dzieje się wokół monumentu i potrzeby pseudo-jednania Polaków przez Bronisława Komorowskiego jest po prostu obrzydliwa. Najpierw w jego kancelarii powstaje list do niego niby od części rodzin, by teraz minister Sławomir Rybicki, występujący tu w podwójnej roli ogłaszał: Zaproszenie było skierowane do sygnatariuszy listu do pana prezydenta. A dlaczego nie rozmawiać ze wszystkimi rodzinami? Dlaczego ta WIĘKSZOŚĆ, której nie jest dane się wypowiedzieć przed jasnym obliczem głowy państwa jest z tej niby-debaty wykluczana? Dlaczego kończący pierwszą – i miejmy nadzieję, że jedyną – kadencję Komorowski tak bardzo boi się opinii innych rodzin? Sprawa budowy pomnika jest tak arcyboleśnie prosta, że nie trzeba pytać o zdanie większości? Tak bardzo może to popsuć kampanię? Plan został już rozpisany dość szczegółowo: teraz dyskusja, pod koniec marca – a więc tuż przed 5. rocznicą – Rada Warszawy ma podjąć decyzję (czytaj: klepnąć schowany skwer) o lokalizacji, a 11 kwietnia pan prezydent wystąpi w wielkim finale, jakim będzie organizowany w Operze Narodowej przez MON koncert pamięci ofiar. Miał być wydarzeniem apolitycznym, ale wiadomo już, że zaszczyci go swoją obecnością przywódca narodu. Co więcej – wytłumaczy się tym, że został nań zaproszony przez rodziny… Tak się złoży, że znów te, które wystosowały do niego październikowy list… Większość bliskich ofiar na koncert nie przyjdzie. Właśnie dlatego, że Komorowski wkroczy nim na ostatnią prostą kampanii. Tak wygląda ramowy plan gry smoleńskimi trumnami w wyścigu o prezydenturę. Graczem numer jeden jest gorliwy obrońca WSI, środowiska, które w operacyjnych gierkach jest wyjątkowo biegłe. Ale nawet tymi perfidnymi pomnikowymi sztuczkami Komorowski nie zmyje hańby, jaka będzie się za nim ciągnąć do końca jego dni i dużo dłużej, a w którą owinął się już w pierwszych godzinach po katastrofie, gdy bez żenady przebierał odzianymi w skarpety i sandały stopami (polecam ukazującą się za kilka dni książkę pana prezydenta, w której ten styl jest uwieczniony na zdjęciu) przed przejęciem władzy. Nie wymaże idiotycznych słów o „państwie, które zdało egzamin”. Nie odkupi grzechu obarczania odpowiedzialnością za katastrofę niewinnych i bezbronnych ludzi. I wreszcie – nie anuluje swojego głupkowatego rechotu w czasie oczekiwania na przylot trumien z 21 ciałami ofiar katastrofy, w tym pierwszego żołnierza RP, gen. Gągora.
Wrocławski sąd skazał na karę grzywny dziennikarza, kandydata na prezydenta RP Grzegorza Brauna oskarżonego o znieważenie policjanta podczas pikiety Narodowego Odrodzenia Polski w 2008 r. Wyrok jest nieprawomocny. Jak poinformowano w biurze prasowym Sądu Okręgowego we Wrocławiu, sąd uznał Brauna winnym znieważenia policjanta i stosowania przemocy wobec jednego z funkcjonariuszy; skazał go na grzywnę w wysokości 2 tys. zł. To kolejny wyrok w tej sprawie. W 2010 r. sąd pierwszej instancji ukarał Brauna (wówczas Braun wyraził zgodę na podawanie swoich danych) ponad 3 tys. zł grzywny. Dziennikarz nie przyznał się do winy i odwołał od tego orzeczenia. W apelacji sąd uchylił ten wyrok i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. W piątek sąd ponownie uznał dziennikarza winnym i ukarał grzywną. Obrońca Brauna zapowiedział apelację od wyroku. Zdarzenie opisane w akcie okrążenia miało miejsce w kwietniu 2008 r. pod koniec pikiety Narodowego Odrodzenia Polski. Wcześniej narodowcy starli się z uczestnikami manifestacji przeciwko homofobii i rasizmowi. Policja odgrodziła sympatyków NOP, zamknęła ich w kordonie przed Katedrą Wrocławską na Ostrowie Tumskim. Następnie policjanci rozpoczęli wywożenie manifestantów. Akcja ta trwała przez kilka godzin. W pewnym momencie przed Katedrą pojawił się Braun. Poproszony przez policję o opuszczenie tego miejsca, odmówił. Zaczął domagać się od policji wyjaśnień oraz wylegitymowania się. Nie słuchał poleceń funkcjonariuszy, według ich relacji był nieustępliwy. Ostatecznie został skuty kajdankami i przewieziony na komisariat. Później, gdy złożył skargę na policję, ta oskarżyła go o znieważenie jednego z funkcjonariuszy. Grzegorz Braun jest m.in. reżyserem filmów dokumentalnych o związkach Lecha Wałęsy z SB i o generale Wojciechu Jaruzelskim. Przegrał proces cywilny, wytoczony mu przez znanego językoznawcę prof. Jana Miodka, któremu zarzucił współpracę z SB. Braun zapowiedział kandydowanie w wyborach prezydenta RP.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * Program Dudy to pogrom Komorowskiego. Czy Komorowski miał kiedykolwiek jakiś program? Może program wycieczki do Japonii…
W mediach szum, że Duda splagiatował program Komorowskiego. Ale jaki program, przepraszam bardzo? To Komorowski miał kiedykolwiek jakiś program? Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie? Duda, w swoim kolejnym znakomitym wystąpieniu, mówił na przykład o przywróceniu wieku emerytalnego 60 – 65 lat. Komorowski tez ma taki program? To dlaczego go nie zrealizował, tylko podpisał ustawę wydłużającą wiek emerytalny do 67 lat? Duda mówił, że rolników trzeba bronić. Komorowski ma to w programie? To dlaczego przez 5 lat nie bronił? Duda mówił, żeby nie posyłać do szkół 6-latków. Komorowski też ma to w programie? To dlaczego posłał? Znakomicie dziś przedstawiony program Dudy to nie program Komorowskiego Program Dudy to pogrom Komorowskiego!
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * Kancelaria Komorowskiego w panice. „Zarzut o plagiat to banał korzystny dla Andrzeja Dudy”
Według Joanny Trzaski-Wieczorek, szefowej służb prasowych Kancelarii Prezydenta RP, umowy programowej Andrzeja Dudy, „trudno nie nazwać plagiatem”. „Jest to kampanijny banał, który nic nie zmienia. Jest to jednak korzystniejsze dla Andrzeja Dudy, bo co tu dużo mówić – stworzył przestrzeń do łatwych do zapamiętania, krótkich ripost i pokazał, że kancelaria prezydenta postawiła go ponad konkurencją” – mówi portalowi niezalezna.pl politolog Rafał Chwedoruk.
W sobotę w Warszawie odbyła się konwencja Andrzej Duda, na której kandydat Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta przedstawił i podpisał tzw. umowę programową z Polakami. Jej filary to „rodzina, praca, bezpieczeństwo i dialog”.
Nieoczekiwanie do umowy odniosła się szefowa służb prasowych Kancelarii Prezydenta RP Joanna Trzaska-Wieczorek. Jej zdaniem, tego, co mówi kandydat PiS, „trudno nie nazwać plagiatem”. Prawo i Sprawiedliwość uznało zarzut Trzaski-Wieczorek za „śmieszny”. Mariusz Błaszczak, szef klubu partii, podkreślił też, że tego typu oskarżenia pojawiają się, ponieważ, „Kancelaria Prezydenta jest w panice”.
Z kolei politolog Rafał Chwedoruk, w rozmowie z portalem niezalezna.pl, zaznaczył, że „zarzut o plagiat to wypowiedź w zasadzie banalna dla kampanii wyborczych w Polsce i w różnych konfiguracjach podobne zarzuty pojawiały się wcześniej”. – Tak naprawdę jedyna rzecz, która może budzić pewnego rodzaju wątpliwości, to nie sam fakt pojawienia się takiego stanowiska, tylko fakt, że być może w imieniu Bronisława Komorowskiego – jako kandydata na prezydenta – powinny wypowiadać się osoby nie pełniące stricte urzędniczych funkcji w jego kancelarii. Jest to kampanijny banał, który nic nie zmienia. Jest to jednak korzystniejsze dla Andrzeja Dudy, bo co tu dużo mówić – stworzył przestrzeń do łatwych do zapamiętania, krótkich ripost i pokazał, że kancelaria prezydenta postawiła go ponad konkurencją – tłumaczył Chwedoruk.
Jak dodał, kiedy przyjrzeć się szczegółom tego, co mówił Andrzej Duda, „to w wielu aspektach są to rzeczy, pod którymi podpisałaby się większość Polaków; jak likwidacja gimnazjów czy likwidacja wieku emerytalnego 67 lat”. – Tu opinia publiczna jest po innej stronie niż władza, niż Platforma Obywatelska – podkreślił.
Jego zdaniem, Bronisław Komorowski po części wpisuje się w narrację konkurencji. – Wypowiedź prezydenta sprzed kilkunastu dni pokazała, że niespodziewanie zaczął mieć wątpliwości co do tych 67 lat, a to pokazuje, że on musi stać się dalszy od PO. Komorowski, szukając środka opinii, będzie musiał oddalać się od poglądów typowych dla środowiska polskich liberałów – mówił politolog.
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników