<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->- Była to niefortunna wypowiedź. Chciałbym się od niej zdecydowanie odciąć - tak w programie "Siódmy Dzień Tygodnia" w Radiu Zet Zbigniew Chlebowski skmentował zapowiedź Julii Pitery o konieczności przeglądu składu Trybunału Konstytucyjnego. Chlebowski w Radiu Zet bronił Pitery, mówiąc, że powiedziała to w kontekście jednego z członków Trybunału Konstytucyjnego, ale też zdecydowanie się od tej wypowiedzi odciął. Zapytany, czy przeprasza za te słowa, stwierdził, że nie ma za co przepraszać, ale należy stwierdzić, że były one niepotrzebne. Chlebowski zapewnił, że PO nie będzie próbowała wpływać na niezawisłość i niezależność Trybunału.
Kamiński do Chlebowskiego: Chapeau bas! Wypowiedź szefa klubu parlamentarnego PO pochwalił minister z Kancelarii Prezydenta Michał Kamiński. - Chapeau bas dla posła z Platformy - stwierdził. Dodał jednocześnie, że gdyby podobne deklaracje jak z ust Pitery o konieczności przeglądu Trybunału Konstytucyjnego padły ze strony PiS, "w całej Europie" wybuchłaby afera, że Prawo i Sprawiedliwość chce wpływać na Trybunał. ulast 2007-11-25 <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
Nie znałem, poszukałem i zamieszczam: chapeau bas! fr., kapelusz z głowy (w dowód uznania i podziwu). (Wł.Kopaliński)
____________________________________ Mów otwarcie i otwarcie działaj, gdy w kraju dobre panują rządy.Otwarcie działaj, lecz mów ostrożnie, gdy rządy są złe...
25 lis 2007, 10:18
kominiarz
<!--quoteo(post=18994:date=23. 11. 2007 g. 21:28:name=inspektor)--><div class='quotetop'>(inspektor @ 23. 11. 2007 g. 21:28) [snapback]18994[/snapback]</div><div class='quotemain'><!--quotec--> Ludwik Dorn był do godziny 14.30 wpisany na listę mówców w imieniu Klubu PiS. - O tej godzinie dowiedziałem się, że już mnie na niej nie ma - pisze były marszałek Sejmu. Oto treść "niechcianego przez PiS" przemówienia
Przyznaję, że zupełnie nie rozumiem! "Niechcianego przez PiS"?? Czy przez PO??
inspektor
Przemówienie, którego mogło nie chcieć Prawo i Sprawiedliwość zamieszcza na swoim blogu w Onet.pl.
Przecież "Dorn pisze o "mrocznych wypłatach", jakich będzie musiał dokonać rząd Donalda Tuska". Nic nie ma w tekście co byłoby przeciw PISowi, za to dużo przeciw PO. <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
Kominiarz uwierz tym razem mediom, że to PiS skreślił wystąpienie L. Dorna a nie PO (zresztą nie miało takiej możliwości prawnej). Nie chodzi tu zapewne o treść wystąpienia, a o konflikt personalny między Dornem a JK. JK blokuje Żelaznego Ludwika i próbuje go izolować wewnątrz partii... ale go nie wywala. Myśle, że Ludwik i JK są jak stare małżeństwo (to taka metafora... ). Generalnie to jednak wewnętrzna sprawa PiS, którą jednak Dorn i JK zaczęli "prać" publicznie... po co, nie wiadomo? Dzisiaj nastąpiła następna odsłona.
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> - Wypowiedź Ludwika Dorna jest skandaliczna - powiedział prezydencki minister Michał Kamiński zapytany przez Monikę Olejnik w Radiu Zet o komentarz do stwierdzenia Dorna, że "Jarosław Kaczyński zachowuje się jak pijany Kwaśniewski, który nawoływał »Ludwiku Dorn i psie Sabo - nie idźcie tą drogą«".
źródło Onet.pl cały artykuł: <a href="http://wiadomosci.onet.pl/1647213,11,item.html" target="_blank">http://wiadomosci.onet.pl/1647213,11,item.html</a> <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
Moim skromnym zdaniem sytuacja jest następująca... w wyniku uzyskania niekorzystnego dla PiS wyniku wyborczego, ta partia przeszła do opozycji, ale ponieważ w opozycji jest tylko SLD (jak sądzę mimo bliskości programowej to jednak chyba zaprzysięgły wróg PiS, bo PiS jak wiadomo nie jest zaprzysięgłym wrogiem żadnej partii skoro mogło z Lepperem) pozycja w parlamencie PiS jest słaba. Efekt jest taki, że nikt już nie musi się z PiS o nic układać... (z wyjątkiem rzeczy mniejszej wagi) a więc politycy PiS nie mają się z kim kłócić. W związku z tym, że nic tak dobrze politykom PiS nie wychodzi jak kłócenie się, to kłócą się między sobą. I tyle.
Ostatnio edytowano 25 lis 2007, 10:48 przez Kanadyjczyk, łącznie edytowano 1 raz
25 lis 2007, 10:34
Były minister obrony i kandydat PSL na stanowisko szefa Urzędu Regulacji Energetyki - agentem SB
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->Stanisław Dobrzański, były minister obrony, a obecnie kandydat PSL na stanowisko szefa Urzędu Regulacji Energetyki, był w stanie wojennym współpracownikiem, który z własnej inicjatywy podżegał bezpiekę do walki z demokratyczną opozycją. Tak wynika z dokumentów Instytutu Pamięci Narodowej, do których dotarł "Wprost". Ze Służbą Bezpieczeństwa kontaktował się z własnej inicjatywy. Donosił na swoich przełożonych, podwładnych i kolegów z ówczesnego Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. W zamian przyjmował od SB drogie alkohole - utrzymuje tygodnik. W IPN zachowały się dokumenty z początku lat 80. Dobrzański był wtedy zastępcą dyrektora Biblioteki Narodowej. Instytucja ta była rozpracowywana przez bezpiekę m.in. z inicjatywy samego Dobrzańskiego. Został on zarejestrowany pod numerem 38165 jako kontakt operacyjny Równy. Pierwszy raport Równego dotyczył zachowań pracowników Biblioteki Narodowej przed wizytą Jana Pawła II w 1983 r. Dwa dni przed przylotem papieża do Polski w jednej z warszawskich kawiarni Dobrzański meldował oficerowi, że w okresie pielgrzymki do pracy ma zamiar nie przyjść 51 osób. "Wśród nich znajdują się byli aktywiści byłej Solidarności" - czytamy w raporcie Równego. Równy w kontaktach z SB wykazywał niespotykaną nadgorliwość. W listopadzie 1983 r. sam zadzwonił do swojego oficera prowadzącego i doniósł, że w bibliotece "ujawniono i zlikwidowano plakat wielkości 100 cm x 60 cm wykonany ręcznie pismem technicznym, barwny, o treści: Biblioteka Narodowa. Solidarność żyje?, nawołujący do uczczenia rejestracji byłej Solidarności oraz uzyskania niepodległości przez Polskę w 1918 r. - w 65. rocznicę". Dobrzański wykluczył, by plakat zawiesiła osoba postronna. Był przekonany, że zrobił to ktoś z jego pracowników. Podczas rozmowy z funkcjonariuszem SB Równy skrytykował swojego szefa, dyrektora Czajkę, który miał zwlekać z powiadomieniem MSW o sprawie. Domagał się też działań represyjnych wobec byłych działaczy "Solidarności" z Biblioteki Narodowej.
Dwa dni po donosie Równego w asyście Dobrzańskiego SB skontrolowała pomieszczenia, w których znajdowały się należące do biblioteki maszyny drukarskie. Kiedy bezpieka zasugerowała zwolnienie z pracy jednego z pracowników Zakładu Graficznego BN, Dobrzański nie tylko na to ochoczo przystał, ale jeszcze dorzucił na jego temat informacje, które mogła wykorzystać SB.
Innym razem Dobrzański poinformował bezpiekę o wykorzystywaniu fotoskładu Biblioteki Narodowej do wykonywania druków o treści religijnej. Reakcja bezpieki była błyskawiczna: przeprowadzono rewizję, podczas której znaleziono m.in. wydrukowane nielegalnie ankiety "Więzi".
Nie tyko biblioteka była przedmiotem donosicielskich zainteresowań Dobrzańskiego. W marcu 1983 r. zgodził się na przekazywanie bezpiece szczegółowych informacji z IX Kongresu Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. Dobrzański był wówczas delegatem na zjazd i członkiem Głównego Sądu Partyjnego ZSL. "K.O., mimo iż zasadniczo sprawy ZSL nie były nigdy tematem jego rozmów z SB, wykazał zrozumienie potrzeby udzielania informacji oraz odbywania spotkań w trakcie kongresu" - zanotował kpt. Kuliński.
Równy spełnił obietnice wobec bezpieki: codziennie od 26 do 31 marca składał jej dokładne raporty. Donosił na kandydatów do władz ZSL, mówił o niechętnym nastawieniu części delegatów do PZPR, a także o krytykowaniu przez niektórych działaczy poparcia ZSL dla PRON.
Dobrzański nie brał od SB pieniędzy, przyjmował za to różne alkohole. W aktach IPN znajdują się raporty o wypłaceniu z funduszu operacyjnego pieniędzy na zakup dla Równego koniaku i rumu kubańskiego. Za każdym razem było to okazjonalne wynagrodzenie za współpracę. W 1985 r. Dobrzański miał objąć stanowisko w aparacie partyjnym ZSL. Bezpieka doradziła mu, by poczekał, bo może otrzymać jedno z wyższych stanowisk w resorcie kultury. I rzeczywiście - został dyrektorem departamentu w Ministerstwie Kultury i Sztuki. Według dokumentów, współpraca Stanisława Dobrzańskiego z SB zakończyła się w połowie 1988 r. - wtedy złożono wniosek o przekazanie materiałów do archiwum. Jak zawartość akt IPN na swój temat komentuje sam Dobrzański? - Jestem zaskoczony, że zachowały się jakieś papiery w IPN na mój temat. Nie podpisałem żadnego zobowiązania do współpracy z SB. Miałem kontakty z funkcjonariuszami, ale wyznaczył mnie do nich dyrektor Czajka - mówi były minister.
Więcej w najbliższym wydaniu tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku, 26 listopada.
Źródło informacji: INTERIA.PL <a href="http://fakty.interia.pl/kraj/prawo_i_bezprawie/news/byly-minister-obrony-agentem-sb,1016510" target="_blank">http://fakty.interia.pl/kraj/prawo_i_bezpr...ntem-sb,1016510</a><!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
____________________________________ Mów otwarcie i otwarcie działaj, gdy w kraju dobre panują rządy.Otwarcie działaj, lecz mów ostrożnie, gdy rządy są złe...
Ostatnio edytowano 25 lis 2007, 18:41 przez inspektor, łącznie edytowano 1 raz
25 lis 2007, 18:33
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> <!--sizeo:2--><span style="font-size:10pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Szefowie PiS wizytują partyjne doły.<!--sizec--></span><!--/sizec-->
Liderzy Prawa i Sprawiedliwości objeżdżają kraj, by przed grudniowym kongresem wysondować nastroje w partii i uspokoić działaczy w terenie. Jarosław Kaczyński wysłał członków Komitetu Politycznego PiS do partyjnych dołów. W poniedziałek w Polskę ruszają Adam Lipiński i Marek Kuchciński. - W tym tygodniu będę w Częstochowie, Wrocławiu, Wałbrzychu, Karpaczu i Jeleniej Górze - wymienia Lipiński.
W niektórych regionach misję spowiedników prezes powierzył osobom spoza ścisłego kierownictwa, ale cieszących się jego zaufaniem. W Warszawie jego wysłannikiem był Mariusz Błaszczak, typowany na nowego szefa okręgu warszawskiego. - Wypytywał, co nas boli w partii, jak chcielibyśmy ją zmienić. Wątpię, czy ktoś weźmie nasze opinie pod uwagę, ale przy okazji przekonaliśmy się, że niedawni zwolennicy Ujazdowskiego czy Zalewskiego teraz nie ośmielili się nawet zabrać głosu - opowiada uczestnik spotkania.
- Nie wiem, czemu to ma służyć - mówi poseł PiS Tadeusz Cymański. - Wcześniej takich spotkań nie było. Podczas wyboru delegatów przyjeżdżali z centrali tzw. obserwatorzy. Teraz nie ma takiej potrzeby, bo poprzedni kongres się nie skończył; został przerwany i delegaci są ci sami - dodaje.
- Prezes chce wysondować, czy ludzie będą domagać się zmian w kierowaniu partią, czy chcą rozliczeń za kampanię wyborczą. Woli, by działacze wyżalili się, nim przyjadą na kongres - mówi inny poseł PiS, prosząc o nieujawnianie nazwiska.
Zaś Lipiński, wiceprezes PiS, przedstawia wersję oficjalną: to rutynowe wizyty powyborcze. - Przegraliśmy wybory i musimy spotkać się ze strukturami lokalnymi - mówi. <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
Usunąłem z tematu kilka postów nie związanych z nim, w tym posty mające charakter sprzeczek osobistych a nawet obrażające innych użytkowników. Prosze o przestrzeganie regulaminu: "Zawsze należy trzymać się tematu dyskusji", "W postach nie wolno nikogo obrażać. Wszelkie kłótnie proszę przenosić na PW, Chat, komunikatory albo pocztę elektroniczną.".
____________________________________ Mów otwarcie i otwarcie działaj, gdy w kraju dobre panują rządy.Otwarcie działaj, lecz mów ostrożnie, gdy rządy są złe...
26 lis 2007, 06:04
Prześwietlanie Grada <!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->O dalszych losach śledztwa dotyczącego obecnego ministra skarbu Aleksandra Grada i firmy Małopolska Grupa Geodezyjno-Projektowa SA zdecyduje Prokuratura Okręgowa w Warszawie. W zarządzie spółki zasiada żona ministra Małgorzata. Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa – po publikacjach „Wprost" i „Super Expressu” – złożył w czerwcu 2006 r. w imieniu klubu PiS Marek Kuchciński. Śledczy badają, czy firma MGGP prawidłowo wygrała przetargi ogłoszone przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, dotyczące systemu IACS (monitorującego dopłaty unijne dla rolników). Od 30 maja 2003 r. do listopada 2005 r. spółki związane z Małgorzatą Grad podpisały z ARiMR umowy warte ponad 39 mln zł. W tym czasie Aleksander Grad przewodniczył sejmowej podkomisji ds. monitorowania systemu IACS. <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd--> <a href="http://www.wprost.pl/ar/118411/Skaner/?I=1301#O118408" target="_blank">http://www.wprost.pl/ar/118411/Skaner/?I=1301#O118408</a>
____________________________________ Mów otwarcie i otwarcie działaj, gdy w kraju dobre panują rządy.Otwarcie działaj, lecz mów ostrożnie, gdy rządy są złe...
26 lis 2007, 19:51
Nie chcą Kaczyńskiego za sąsiada - Poniedziałek, 26 listopada (06:58)
Donald Tusk, który niebawem ma się przeprowadzić do rządowej willi, nie kryje niezadowolenia z powodu sąsiedztwa z prezesem PiS - czytamy w "Super Expressie".
- A kot premiera Kaczyńskiego, Alik, w jakiej jest odległości? Dziennikarze odpowiedzieli, że "tuż za płotem". - To my na pewno będziemy mieli psa - zapowiedział premier.
Ach ! Ten cudowny język miłości. Jajusek ten Tusek!
Ćwiczenia z wyobraźni
Gdyby Donald Tusk był prawicowym oszołomem… Hm, nietrudno sobie wyobrazić, że ta sama medialna orkiestra, która dziś robi mu klakę, na każdym kroku wypominałaby, że – ha, ha! – obiecywał nie brać dotacji z budżetu. W prasie, w telewizorze, w Internecie zajmowano by się głównie tym, że facet nigdy w życiu nie kierował nawet warzywniakiem, a teraz będzie rządzić Polską. Z całego exposé zostałyby zrelacjonowane jedynie sprzeczne obietnice i zapowiedź zaangażowania na rzecz wzrostu gospodarczego NBP, a poza tym byłyby tylko kpiny. Że przemawiał za długo, że powiedział za mało, że przypominał Gierka, że tym razem nie wspomniał o Irlandii, że 44 razy o zaufaniu i że cudotwórca… Ależ by było jaj i jajcarzy, niech ja skonam! (Rafał Ziemkiewicz)
"Te prymitywne dowcipy Dorna, wysłuchiwanie tego. No źle się stało. Takie spektakle nie są Polsce w ogóle potrzebne, nie na to Polacy głosowali. Ja to mówiłem przed wyborami i mogę powtórzyć – cokolwiek do czego przyłoży rękę Kaczyński się kończy źle."
"Liberałowie udowodnili, że nie mają żadnych, najmniejszych kwalifikacji ekonomicznych, i nigdy w żadnej koalicji – gdyby do takiej kiedykolwiek doszło – nie mogą obejmować resortów ekonomicznych, bo zrujnują kraj."
"Jest to po prostu nikczemny dureń i ten nikczemny dureń nie może być ministrem polskiego rządu (na temat Arnolda Masina)"
"Pan Bóg tak stworzył kurczaki, że są inteligentniejsze od kaczek. Podobno kaczki są dość tępe."
"Ryszard Kalisz to porno – minister, który doskonale pasuje do porno – prezydenta. Mamy sojusz dwóch pornograficznych grubasów."
"W LPR jest minister podobny do nutrii. Gdyby powiększyć nutrię i postawić ją na tylnych łapach, wyglądałaby jak ten minister. (o ministrze Orzechowskim)."
"PiS ma parszywe kierownictwo"
Bronisław Komorowski “Zbyszek Romaszewski jest doświadczonym politykiem, musi mieć świadomość, że każda tego rodzaju akcja, jak właśnie głosowanie przeciwko kandydatowi Platformy wywołuje kontrakcję z drugiej strony.”
“Gdy spytasz PiSowca, która jest godzina, odpowie: nie wiem, to Platformy wina.”
“Pan Dąbrowski tą konferencją prasową wykopał sobie grób. Grób polityczny.”
“Qui ne risque, temu w pysk.”
“Dzwonię wszędzie.” (komentarz do rekordowego rachunku w wysokości 170 tysięcy zł. za komórkę podczas kadencji 2001–2005).
Donald Tusk “Polska naprawdę nie jest skazana na, tak jak ją Polska od wczoraj nazywa, na moherową koalicję!”
“Panie premierze – i mówię to w pana interesie – jeśli jest pan człowiekiem dobrze wychowywanym i przyzwoitym, a na chwilę załóżmy że ta ryzykowna hipoteza ma jakiekolwiek uzasadnienie.” (do min. Hausnera)
“Pitbull zerwał się ze smyczy i ugryzł swojego pana” (o Jacku Kurskim)
“Główną motywacją mojej aktywności politycznej była potrzeba władzy i żądza popularności. Ta druga była nawet silniejsza od pierwszej, bo chyba jestem bardziej próżny, niż spragniony władzy. Nawet na pewno…”
“Ładne dziewczyny z orkiestr dętych robią dobrze partiom politycznym.”
Hanna Gronkiewicz - Waltz “Między nogami a głową już nie będę wybierać. I tak odpuściłam cały tułów.”
Grzegorz Schetyna
“Do biznesu idzie się dla pieniędzy, a do polityki dla naprawdę dużych pieniędzy”
Radosław Sikorski “Polscy żołnierze jadą do Afganistanu, żeby bronić ojczyzny.” (2006 r.)
“Jeszcze jedna bitwa, dorżniemy watahy. Donku, panie marszałku, liczymy na pana w poniedziałek”
Jan Rokita “Dajcie mi spokój z gejami, naprawdę. Ja już naprawdę wolę do lesbijek, no.”
“Litość okazywać należy głodującym dzieciom w Afryce. W polityce nie ma na nią miejsca.”
“O ile ja jestem w Platformie szarą myszką, to Andrzej Olechowski jest kompletnie szarą myszką, która raz na dwa lata wpada do spiżarni, żeby podeżreć trochę mąki.”
“Psychicznie i merytorycznie do rządzenia się przygotowuję. Tak na wszelki wypadek.” (październik 2004)
Janusz Palikot “Minęły dwa lata. Dwa lata wojny w polityce. Dwa lata brutalizacji języka, nadużywania służb specjalnych w politycznej walce. Dwa lata, a w nich - zwycięstwo w wyborach samorządowych na Lubelszczyźnie. Dwa lata bycia w opozycji, bez możliwości realnego działania w państwie.”
“Liceum w Biłgoraju nie skończyłem”
“Oto język dla najgorzej wykształconego ministra edukacji” (do Romana Giertycha)
Ostatnio edytowano 26 lis 2007, 22:33 przez Kasik, łącznie edytowano 1 raz
26 lis 2007, 21:53
Playboy Kutz:
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->„Miałem 14 lat. Wchodzą do mojego pokoju trzy dziewczyny (...). Dwie mnie trzymały za ręce i nogi, a trzecia – taki wielki holenderski babus – mnie zgwałciła. Jak już było po wszystkim, to ubrałem się i spierdoliłem do ogrodu pod czereśnie" – to fragment wywiadu posła Kazimierza Kutza dla „Playboya”. Redakcja przedstawiła go jako „piewcę kobiecej głupoty”, który „lubi uczestniczyć w kobiecych orgiach”.
A oto inne cytaty z parlamentarzysty:
O kolegach „Parę lat temu w 'michnikowemu szmatławcowi' ukazał się wywiad ze mną.(…) Na tę okoliczność została zrobiona sesja. Ze mną i nagą modelką. Ale wkurwiło to moich kolegów. Mówili: Ciągle te *** fotografują się z tym starcem pierdolonym"
O siatkówce kobiet „To sport intymnego podglądania. Dziewczyny są skąpo i ładnie ubrane, a rywalizacja powoduje, że nie mogą się kontrolować"
O wiolonczelistkach „Trzymanie między nogami takiego pudła musi rodzić jakieś konsekwencje, do cholery. Każdy facet myśli o możliwości stania się takim pudłem"
O pielęgniarce w szpitalu „W jej czystości, bieli, tej aseksualnej swobodzie, było coś niezmiernie podniecającego. Wspaniale mnie dotykała. Od ciągłego wstrzykiwania miałem dupę jak z marmuru"
O Andrzeju Wajdzie „Powiedziałem kiedyś, że to facet, któremu staje do środka" (Z)
____________________________________ Mów otwarcie i otwarcie działaj, gdy w kraju dobre panują rządy.Otwarcie działaj, lecz mów ostrożnie, gdy rządy są złe...
Ostatnio edytowano 26 lis 2007, 22:38 przez inspektor, łącznie edytowano 1 raz
26 lis 2007, 22:36
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> Dobry PiS, byle mały
W kwestiach takich jak dobrobyt społeczny czy przyzwoicie zorganizowane państwo, na poziomie deklarowanych celów, istnieje powszechna zgoda - różnice dotyczą środków i konkretyzacji tych wizji. Nie ma partii, która nie obiecywałaby dobrobytu dla wszystkich i coraz lepszych urządzeń społecznych; wszystkie dotychczasowe rządy mimo swojej nieporadności, niekompetencji i partyjniactwa cele te próbowały realizować. I przy pewnej pomocy Unii Europejskiej staliśmy się koniec końców państwem bogatszym i pod pewnymi względami lepiej urządzonym.
W kwestii miejsca Kościoła w państwie taka zgoda też istnieje. Przy pewnych różnicach retorycznych między rozmaitymi podmiotami politycznymi, w tym także najważniejszymi mediami, i tak wiadomo, że wszystko ma zostać tak, jak jest. Przynajmniej jako decorum.
Dla elektoratu PiS-u oznacza to nieustanne paliwo polityczne, dla reszty mniejszy lub większy dystans wobec coraz bardziej anachronicznego państwa. Dystans ten jednak niekoniecznie musi przeradzać się w gotowość poparcia partii otwarcie głoszących projekt rozdziału religii od polityki. Mało kto bowiem dostrzega związek między aliansem z Kościołem a kłopotami z transformacją w "naród liberalny". Wielu uważa, że ostatecznie wszystko to załatwi rynek, unowocześniając Polaków na swoją modłę. Tylko że zbiorowisko konsumentów i "liberalny naród" to jednak nie to samo.
Co taka zmiana oznaczałaby dla elektoratu PiS-u? Konieczność nauczenia się bardziej liberalnych i dostosowanych do wymogów współczesnego świata, a przede wszystkim Europy, reguł demokracji. Oraz przeniesienia aktywności politycznej z szeregów Rodzin Radia Maryja, czy w ogóle Kościoła, do bardziej stosownych instytucji. Czego by taka zmiana jednak nie oznaczała? Konieczności zmiany tożsamości, przekonań, stylów życia, ograniczenia pola działania niepolitycznych organizacji katolickich.
Łatwo jest projektować, trudniej jest budować i zmieniać. Nie wierzę więc w natychmiastową ani tym bardziej pełną realizację tego projektu, ale wierzę, że mimo wszystko jest to możliwy kierunek rozwoju. Czy, gdyby chociaż w jakiejś mierze udało się wprowadzić go życie, PiS straciłby cały swój elektorat? Nie sadzę, pozostałby mu elektorat rzędu 5-10 proc. I bardzo dobrze, bo każdy powinien mieć swoją reprezentację polityczną.
Fragment tekstu Kingi Dunin, który ukazał się w "michnikowemu szmatławcowi" z 10-11 listopada 2007. <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
Lesbijki, geje, feministki i na dokładkę jacyś pokręceni ekolodzy założyli sobie partyjkę. Bardzo śmieszne, prawda? Szczególnie jeśli właśnie w ten sposób o tym się opowiada. Oczywiście, można by to samo powiedzieć inaczej...
...ludzie od dawna działający w organizacjach pozarządowych na rzecz ochrony środowiska, równouprawnienia kobiet i przeciwko dyskryminacji mniejszości postanowili połączyć swoje wysiłki i założyli partię Zieloni 2004.
Podstawą tego porozumienia jest program ogólniejszy niż postulaty poszczególnych grup, pewna wizja świata i polityki. Jaki program? Jaka wizja? Po co ktoś miałby tym sobie głowę zawracać, kiedy wystarczy odgrzać stare stereotypy. Przede wszystkim - że to wszystko nie ma nic wspólnego z prawdziwą polityką. Bo co do polityki ma płeć, jakieś obyczajowe aberracje, ptaszki i kwiatki? Przecież na świecie - dowodzi jeden pan w dzienniku uchodzącym za poważny - tacy geje zupełnie otwarcie występują w życiu politycznym, i to w różnych partiach. Mógłby jeszcze dodać, że na świecie kobiety same decydują o tym, ile chcą mieć dzieci, a ludzie, którzy chcą spędzić razem życie, mogą zawrzeć legalny związek bez względu na płeć. I tam może nie są to problemy polityczne. Tutaj są, choć nie tylko do nich sprowadza się program Zielonych.
Nie mogę jednak w krótkim felietonie pisać o wszystkim, więc odpowiem na jedno pytanie, którym nagle zaczęto mnie bombardować, zapewne także w związku z pewnymi stereotypami.
Czy już zostałam wegetarianką?
Pomijając dziwaczny pomysł, że mogłabym przyłączyć się do grupy, która wymagałaby ode mnie zmiany poglądów i zachowań, pytanie to zasługuje być może na odpowiedź. Zatem nie, nie jestem wegetarianką i partia tego od nikogo nie wymaga, ale istotnie jest mi ona bliska też ze względu na stosunek do tej sprawy. Bo jest to dla mnie sprawa.
Kiedy kładę na talerzu kotlet, myślę, czy będzie smaczny. Wcześniej myślałam może, ile to kosztuje. Czasami zdarza mi się jednak pójść dalej: zastanawiam się nad tym, jakie było życie zwierzęcia, które jem. Jak zostało zabite? Jak sposób hodowli wpłynął na środowisko naturalne, a jak na życie rolników? Udało mi się zepsuć takimi pytaniami nastrój przy kilku obiadkach. A ja dalej myślałam: nie wiem, czy możemy uniknąć zabijania zwierząt, przynajmniej w przewidywalnej przyszłości. Cały ten świat oparty jest na dość okrutnych zasadach. Gdyby Wszechmocny lepiej się postarał, rodzilibyśmy się porośnięci zielonym futerkiem i odżywiali na drodze fotosyntezy i byłoby to zapewne dużo dogodniejsze moralnie. Nie oznacza to jednak, że nie ponosimy żadnej odpowiedzialności za to, co jemy. Może i produkowanie mięsa na skalę przemysłową w wielkich fermach, jak twierdzi Krystyna Naszkowska, jest zgodne ze zdrowym rozsądkiem, bo pozwala robić to taniej, ale mnie taki rodzaj rozsądku nie odpowiada. Nie chcę jeść mięsa zwierząt, których całe życie było nieustanną torturą. Nie jest mi obojętne, ile zanieczyszczeń takie fabryki cierpiącego mięsa produkują. Nie chcę, żeby hodowlą zajmowały się wielkie korporacje - z różnych powodów, również dlatego że w ogóle nie lubię korporacji.
Tak jak powiedziałam, wegetarianizm nie należy do kanonu partyjnych obowiązków, ale należy do niego myślenie nieco szersze niż horyzont własnego talerza. Także w wielu innych kwestiach.
To jest polityka - i to blisko dotycząca życia. Trochę inna od tej, do której przywykliśmy. Tutaj poważnego polityka poznaje się po tym, że zajmuje się wzrostem gospodarczym i nie zadaje sobie pytań o etyczne granice tego wzrostu. Ani o jego skutki dla środowiska. Politykom wolno też walczyć o orła w koronie albo o wartości chrześcijańskie, to jeszcze nie odbiera powagi. Czasem wygłasza się jakieś emancypacyjne hasła - coś o prawach kobiet lub mniejszości - nikt jednak nie traktuje ich poważnie. Zielonym hasła te też są bliskie, ale nie po to, by wyglądać bardziej po europejsku, i nie po to, żeby na nich skończyć. Wolność potrzebna nam jest po to, żeby nieco sensowniej urządzić ten świat. Naiwność? Dla mnie naiwna jest wiara, że zbawi nas orzeł w koronie albo że wzrost gospodarczy automatycznie rozwiąże wszystkie problemy. I w końcu - nie jesteśmy maszynkami do przerabiania mięsa, niechby było najtańsze, na odchody. Nawet jeśli jest to zgodne ze zdrowym rozsądkiem.
-----
konkluzja: bez kotleta-nawet gdy partia nie wymaga, na czerwono, bez fabryk, bez korporacjii
- jest taki wegetarianski kraj Korea Płn (jje się trawę lub kapustę)
____________________________________ 17 Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło. 18 Uważajcie więc, jak słuchacie. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą i to, co mu się wydaje, że ma (Łk 8,16-18)
27 lis 2007, 00:09
inspektor
Playboy Kutz:
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->„Miałem 14 lat. Wchodzą do mojego pokoju trzy dziewczyny (...). Dwie mnie trzymały za ręce i nogi, a trzecia – taki wielki holenderski babus – mnie zgwałciła. Jak już było po wszystkim, to ubrałem się i s****oliłem do ogrodu pod czereśnie" – to fragment wywiadu posła Kazimierza Kutza dla „Playboya”. Redakcja przedstawiła go jako „piewcę kobiecej głupoty”, który „lubi uczestniczyć w kobiecych orgiach”.
A oto inne cytaty z parlamentarzysty:
O kolegach „Parę lat temu w 'michnikowemu szmatławcowi' ukazał się wywiad ze mną.(…) Na tę okoliczność została zrobiona sesja. Ze mną i nagą modelką. Ale w****iło to moich kolegów. Mówili: Ciągle te **** fotografują się z tym starcem ****olonym"
O siatkówce kobiet „To sport intymnego podglądania. Dziewczyny są skąpo i ładnie ubrane, a rywalizacja powoduje, że nie mogą się kontrolować"
O wiolonczelistkach „Trzymanie między nogami takiego pudła musi rodzić jakieś konsekwencje, do cholery. Każdy facet myśli o możliwości stania się takim pudłem"
O pielęgniarce w szpitalu „W jej czystości, bieli, tej aseksualnej swobodzie, było coś niezmiernie podniecającego. Wspaniale mnie dotykała. Od ciągłego wstrzykiwania miałem dupę jak z marmuru"
O Andrzeju Wajdzie „Powiedziałem kiedyś, że to facet, któremu staje do środka" (Z)
<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd--> A fe! Świntuch jeden! CHYBA SPERME MA ZAMIAST MÓZGU?! I on jeszcze poucza innych. :zygi:
27 lis 2007, 18:08
Wrocław przegrał walkę o Expo
Igor Janke 27-11-2007, ostatnia aktualizacja 27-11-2007 01:41 <a href="http://www.rp.pl/artykul/72172.html" target="_blank">http://www.rp.pl/artykul/72172.html</a>
Wrocław przygotował bardzo dobry projekt Expo 2012. Prezydent i wiceprezydenci tego miasta od dawna podróżowali po krajach członkowskich Międzynarodowego Biura Wystaw, prowadząc intensywny lobbing w tej sprawie.
Nie pomogło wołanie o fair play Niestety ze strony państwa dostali bardzo słabe wsparcie.W odróżnieniu od konkurentów, którzy od swoich rządów otrzymali ogromną pomoc. Państwowe władze Korei Południowej i Maroka zdały sobie sprawę z cywilizacyjnej szansy, jakie dać im może organizacja Expo. Premier Korei przylatywał wielokrotnie do Paryża, by osobiście się spotykać z przedstawicielami innych państw, którzy brali udział w głosowaniu. Polska dyplomacja w ostatnich latach nie wykonała małego procentu tej roboty.
Przegraliśmy. Teraz czas na podsumowanie: Co straciliśmy i jakie powinniśmy z tej porażki wyciągnąć wnioski? Przede wszystkim cała Polska zaprzepaściła szansę na gigantyczną promocję, której skutkiem musiałyby być nowe inwestycje i rozwój turystyki. Na odwiedziny milionów ludzi z całego świata. Wrocław nie będzie miał szybko wielkiego centrum kongresowo-wystawienniczego, które później mógłby przekształcić w nowoczesny kampus akademicki. Około 10 tysięcy ludzi w czasie wystawy mogło dostać czasową pracę, kolejne tysiąc zachowałoby zatrudnienie po zakończeniu imprezy.
To wszystko przeszło nam koło nosa. Dziś możemy tylko starać się wyciągnąć z porażki wnioski. Po pierwsze – warto się zastanowić, jak wrocławski projekt wykorzystać w przyszłości. Po drugie – polska dyplomacja musi nauczyć się walczyć o takie projekty. Bo to dla każdego kraju przyspieszona droga do wyższego poziomu cywilizacji.
Dyplomatołki?
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
27 lis 2007, 20:19
Chyba mamy politycznego terminatora. Chcesz wiedzieć kto nim jest? Kliknij w link <a href="http://orka.sejm.gov.pl/osw6.nsf/($All)/9793EFFA7844D397C125738E00771475/$File/OSWP_137.pdf?OpenElement" target="_blank">http://orka.sejm.gov.pl/osw6.nsf/($Al...pdf?OpenElement</a>
28 lis 2007, 14:43
Kiks Sikorskiego - procesy do poprawki
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->To ci heca! Kilkadziesiąt, może nawet kilkaset wyroków wydanych przez ostatnie półtora roku przez wojskowe sądy okręgowe jest nieważnych. Dlaczego? Bo w czerwcu 2006 r. ówczesny minister obrony, dzisiejsza gwiazda rządu Tuska Radosław Sikorski złamał prawo. Jedną niefortunną decyzją, w której upoważnił szefa departamentu kadr MON do delegowania sędziów wojskowych.
I tak oto naraził na ogromne koszty wojskowe sądownictwo i wszystkich jego klientów. I nikt: wojskowa prokuratura, prezesi wojskowych sądów, sędziowie, departament prawny MON nie byli łaskawi go poinformować, że przeholował.
W czym problem? Sikorski upoważnił szefa departamentu kadr i szkolnictwa wojskowego Jacka Olbrycha do delegowania sędziów sądów garnizonowych do wojskowych sądów okręgowych. I jak to w wojsku, rozkaz jest rozkaz, pytań się nie zadaje. Nikt nie zwrócił uwagi, że decyzja Sikorskiego jest niezgodna z ustawami o ustroju sądów powszechnych oraz o ustroju sądów wojskowych.
Z nich wynika, że decyzje w sprawie delegowania sędziów do sądów wyższych instancji ma jedynie minister sprawiedliwości (w przypadku MON – szef tego resortu) lub w ich zastępstwie sekretarze lub podsekretarze stanu. Olbrycht był urzędnikiem niższego szczebla, więc jego decyzje są bezprawne. 14 listopada br. uchwałę wskazującą, że tylko ministrowie i wiceministrowie mają prawo delegowania sędziów, podjął Sąd Najwyższy.
Na podstawie tej uchwały – wiążącej wszystkie składy SN – Izba Wojskowa Sądu Najwyższego unieważniła już dwa wyroki wydane przez nieprawnie delegowanego sędziego. Chodziło m.in. o apelację warszawskiej prokuratury wojskowej, która nie zgodziła się z wyrokiem uniewinniającym od jednego z zarzutów i umarzającym drugi wobec gen. Piotra M. podejrzewanego o nielegalne posiadanie broni.
Po tym wyroku do sądów I instancji wrócą setki spraw – mówi się o ponad 600 – w których orzekali, zasiadali w składach sędziowskich, podejmowali jakiekolwiek decyzje sędziowie delegowani przez Olbrycha. W okręgowych sądach wojskowych nadal jest kilkunastu sędziów, którzy w świetle stanowiska Sądu Najwyższego nie mają prawa do orzekania. Jak poinformowała nas Teresa Pyźlak z biura prasowego Sądu Najwyższego, już na rozpatrzenie czeka ok. 15 apelacji w sprawach, w których sądzili nieprawidłowo delegowani sędziowie.
P.o. prezesa Izby Wojskowej SN sędzia Wiesław Błuś potwierdził, że 23 listopada zapadło orzeczenie uchylające wyrok wydany przez źle wydelegowanego sędziego. Pytany, jak to możliwe, że prezesi wojskowych sądów akceptowali bezprawne decyzje o delegacji sądów, odpowiedział, że ta kwestia nie była do końca jasna. Orzeczenie Sądu Najwyższego oznacza, że wszystkie procesy, w których ci sędziowie brali udział, powinny zostać powtórzone. A z tym wiążą się ogromne koszty i trwające miesiącami procesy. Trzeba na nowo powoływać biegłych, sporządzać opinie, przesłuchiwać świadków, powtarzać ekspertyzy.
To fakt, że Sikorski prawnikiem nie jest. Ale w jego otoczeniu powinni być ludzie, którzy o prawie mają jakiekolwiek pojęcie. Nikt mu jednak nic nie powiedział. Sprawą nie zajęła się także wojskowa prokuratura, która złożyła apelację od wyroku WSO w Warszawie w sprawie generała M. Też błędu nie wykryła? W ostatnich miesiącach była tak zajęta rozpracowywaniem rzekomych przestępstw popełnionych przez żołnierzy WSI i opozycyjnych wobec PiS b. ministrów obrony, że sprawa mogła jej umknąć. Przecież trzeba było ścigać „układ”.
Ciekawe, czy teraz prokuratura zajmie się zbadaniem, kto nie dopełnił swoich obowiązków w MON zezwalając Sikorskiemu na wydanie prawnego bubla. Kodeks karny przewiduje, że za przestępstwo urzędnicze z art. 231 gozi nawet do 3 lat więzienia. Tyle że spod ochronnego parasola braci bliźniaków Sikorski przeskoczył pod parasol Donalda Tuska, który powierzył mu kierowanie naszą dyplomacją. <a href="http://www.trybuna.com.pl/n_show.php?code=2007112707" target="_blank">http://www.trybuna.com.pl/n_show.php?code=2007112707</a> <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
____________________________________ Mów otwarcie i otwarcie działaj, gdy w kraju dobre panują rządy.Otwarcie działaj, lecz mów ostrożnie, gdy rządy są złe...
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników