Teraz jest 05 wrz 2025, 22:11



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1058 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 67, 68, 69, 70, 71, 72, 73 ... 76  Następna strona
Kącik Kulturalno-Patriotyczny 
Autor Treść postu
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Wskaż różnicę.

Załącznik:
Ministrowie Obrony UE i RP.jpg


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


21 lip 2016, 21:52
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Polski ciemnogród

Załącznik:
Polski ciemnogród..jpg


Rozwinięta i tolerancyjna Zachodnia Europa ws zaściankowa Polska i Węgry

Załącznik:
A tutaj rozwinięta i tolerancyjna Zachodnia Europa a zaściankowa Polska i Węgry.jpg


Zacofany ciemnogród i postępowy kraj.

Załącznik:
Zacofany ciemnogród i postępowy kraj..jpg


Tradycja, Der tradition, La tradition.

Załącznik:
Tradycja, Der tradition, La tradition.jpg


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


28 lip 2016, 22:08
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny

     „Oto dziś dzień krwi i chwały, Oby dniem wskrzeszenia był!” - śpiewali żołnierze 96 lat temu. Jakże autentycznie brzmiały w ich ustach słowa naszego hymnu narodowego, który przed chwilą śpiewaliśmy. „Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy”. A wiedzieli, że wielu z nich idzie w bój śmiertelny i nie wrócą. Ale wszyscy wiedzieli, że to niezbędne dla „ojczyzny ratowania”. „Hej, kto Polak, na bagnety. Żyj swobodo, Polsko - żyj!”. Szli razem - ludzie o różnych poglądach, którzy na co dzień może się spierali, złączeni jedną myślą. Chłopi, inteligenci, studenci, milion żołnierzy - wszyscy! Umordowana Polska, która dopiero co odrodziła się po ponad 100 latach zaborów, broniła słabiutkiej państwowości, biednego, odradzającego się państwa.

       Państwa, z którego zaborcy opuszczając nasze ziemie, zabrali prawie wszystko, co nadawało się do produkcji przemysłowej. Ktoś by powiedział: sytuacja beznadziejna. Ale oni tak bardzo pragnęli mieć to swoje państwo, w którym będą traktowani podmiotowo, jako obywatele pierwszej kategorii, które będzie wreszcie sprawiedliwym państwem. Rzecząpospolitą wolnych Polaków, o różnych poglądach - szli ramię w ramię, walczyli. To właśnie dzięki nim możemy być dumni z polskiego żołnierza, z tradycji, z tamtej bitwy ocenianej jako jedna z najważniejszych w dziejach świata. Tamta bitwa zatrzymała nawałę komunizmu na Europę i cały świat.

       Lenin, Trocki i sowieccy dowódcy mówili jasno: zmieciemy Polskę i będziemy w Paryżu, w Hiszpanii, poniesiemy rewolucję na cały świat. Tu została zatrzymana! Nad Wisłą! To wielka zasługa naszego państwa i naszego narodu dla Europy i dla świata. To wielka zasługa naszych żołnierzy - nie słabych wtedy, bo pełnych męstwa i doświadczonych I wojną światową, gdzie walczyło tak wielu z nich.

       Dziś Polska też ma swoją armię, żołnierzy z których wszyscy jesteśmy dumni. Polska ma żołnierzy, którzy zdobywali i zdobywają doświadczenie w miejscach, gdzie jest trudno, gdzie trwa wojna, gdzie pomagają innym. Cały naród patrzy dziś z dumą na swoich żołnierzy. Cały naród wierzy w ich męstwo! Cały naród patrzy z dumą na naszą historię, z której płynie tradycja naszego oręża, kultury, z której wynika to wszystko, czym dziś jesteśmy tak przepełnieni.

       Ale jakże inną mamy sytuację dziś w stosunku do tej z roku 1920, gdy Polska znajdowała się pod rosyjskim atakiem. Wtedy w Niemczech, Anglii, Czechosłowacji i innych krajach potężne prądy komunistyczne i wielka polityka mówiły Polsce „nie”. Zatrzymywano transporty broni zakupione dla polskich żołnierzy, blokowano dostawy do Polski. Dziś jesteśmy razem z naszymi sojusznikami. Dziś jesteśmy w NATO, które pokazało ostatnio tu, w Warszawie, jedność decyzji politycznej, za którymi idą decyzje militarne. Jesteśmy ważnym elementem wspólnoty, wielkiej międzynarodowej solidarności bezpieczeństwa.

       Chciałem, składając serdeczne życzenia żołnierzom i ich rodzinom, składając podziękowania za piękną służbę dla Ojczyzny, podziękować szczególnie za dwa ostatnie wydarzenia w naszym kraju. Za szczyt NATO w Warszawie i Światowe Dni Młodzieży. Świat zobaczył, że Polska jest państwem pięknym, silnym, które nie tylko potrafi zorganizować wielkie wydarzenie, ale i zapewnić bezpieczeństwo. Gdzie żadne czarne scenariusze nie zrealizują się właśnie dzięki męstwu, roztropności i mądrej służbie polskich żołnierzy i innych służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo naszego kraju: policji, żandarmerii, straży pożarnej, lekarzy, ratowników medycznych, harcerzy, służby granicznej. Wszystkich tych, którzy brali udział. Chylę przed Wami czoła i dziękuję za tę wierną służbę dla naszego kraju, za budowanie pięknego wizerunku Polski, za zapewnienie bezpieczeństwa nam i naszym gościom.

       Składam jeszcze raz najserdeczniejsze życzenia. To święto i defilada, której tradycję przywrócił Lech Kaczyński, służy nie tylko pokazaniu potencjału, ale budowy wspólnoty: między żołnierzami służącymi Polsce, a nami, społeczeństwem. Jesteśmy razem! Jeszcze raz dziękuję i składam żołnierzom najserdeczniejsze życzenia.


Uroczystości z okazji święta Wojska Polskiego oraz 96. rocznicy Bitwy Warszawskiej.

W południe w  Alejach Ujazdowskich rozpoczęła się centralna uroczystość państwowa Święta Wojska Polskiego połączona z defiladą wojskową. W swoim przemówieniu prezydent Andrzej Duda przypomniał wielki wysiłek żołnierzy broniących niepodległości odrodzonego państwa. Później rozpoczęła się defilada wojskowa. Uczestniczyło w niej blisko 1,5 tys. polskich żołnierzy oraz ok. 200 żołnierzy z kilkunastu innych państw.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


15 sie 2016, 21:04
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Absztyfikanci

Załącznik:
Absztyfikanci.jpg


A propos ostatniej rezolucji Mumii Jewropejskiej


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


14 wrz 2016, 18:54
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Cmentarz Garnizonowy w Gdańsku.

Załącznik:
Inka i Zagończyk.jpg


Załącznik:
Bóg-Honor-Ojczyzna.jpg

Załącznik:
Tablica Inki.jpg

Załącznik:
Grób Inki i Zagończyka1.jpg

Załącznik:
Grób Inki i Zagończyka2.jpg

Załącznik:
Tablica Żołnierzy Wyklętych1.jpg

Załącznik:
Tablica Żołnierzy Wyklętych2.jpg

Załącznik:
Tablica Żołnierzy Wyklętych4.jpg

Załącznik:
Tablica Żołnierzy Wyklętych3.jpg

Załącznik:
Cmentarz_Garnizonowy-przed grobami Inki i Zagończyka.jpg


Mapka dojazdu do cmentarza.
Załącznik:
Cmentarz garnizonowy w Gdańsku.jpg

Uwaga: nie należy wjeżdżać w ulicę Dąbrowskiego; trzeba skręcić w uliczkę zaznaczoną strzałką.
Czerwona gwiazdka przed nazwą ulicy Dąbrowskiego to jest sygnalizacja świetlna.


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


17 wrz 2016, 16:02
Zobacz profil
Specjalista
Własny awatar

 REJESTRACJA21 sie 2013, 22:12

 POSTY        418
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
W końcu doczekałam tych czasów, gdy wyklętych nie nazywa się już "bandytami", ale "żołnierzami wyklętymi" i oddaje im honory.
Nasz Prezydent przywrócił cześć "Wyklętym", prawdziwie Prezydent Polski.

____________________________________
Jedynie prawda jest ciekawa.


18 wrz 2016, 02:09
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny

"Trzeba sobie powiedzieć, że na tym Wołyniu to i my, i oni.
To nie było tak, że tylko jedna strona była egzekutorem, a druga się poddała"

- powiedział w programie WP rozmowa Andrzej Wajda.

Obrazek

- "Wołyń" - boi się pan tego filmu? - zapytał Andrzeja Wajdę Jacek Żakowski.
- Ja tego jeszcze nie oglądałem - odpowiedział reżyser.

- Ale czytał pan - bardzo mocne obrazy strasznej historycznej traumy między Polakami a Ukraińcami - dopytywał Żakowski.
- Ale nie można odmówić, że takie sceny miały miejsce - odpowiedział Wajda.
- W związku z tym reżyser ma prawo to przedstawić. A jak ja ukazywałem rzeczywistość w "Kanale" - pokazywany był ten film w Cannes - mówiono "to jest wyobraźnia, wojna w kanałach, tego nigdy nie było". Chodzi o to, jak to jest interpretowane i trzeba sobie powiedzieć, że na tym Wołyniu to nie było tak, że jedna strona była egzekutorem, a druga się poddała - stwierdził reżyser.

- Chcemy mieć za sobą sukcesy, zwycięstwa, a tych nam nie brak.
Jeżeli jednak chcemy być uczciwi, to musimy też pokazać nasze klęski

- przekonywał Wajda.


Wybrane komentarze


specjalista od pokazywania klęsk
~widz

O jakie klęski mu chodzi? Przegrana Komorowskiego i Platformy w ostatnich wyborach?
Przecież to są ZWYCIĘSTWA!
~Bronek_Bul

Panie Wajda wy tylko pokazujecie nasze klęski, szkalujecie Polskę i Polaków, oczerniacie Polskę roznosząc po świecie kłamliwe opinie o naszym kraju!!!
~taka jest prawda

Czy przypadkiem tak się nie wypowiadają się rosyjscy żydzi i to spod znaku NKWD ?
~pol

Niedługo, te antypolskie kanalie stwierdzą, że to Polacy wyrzynali UPA.
~tomek1

Panie Andrzeju ... A może w ogóle nie było tego zdarzenia na Wołyniu ? Może to film fantastyczny ?
~Jan

Filmy szkalujące Polskę, Polaków - to Wajdka nakręci szybciutko - Kanał, Lotna, Popiół i diament ... Atak ułanów polskich na czołgi Wajtka przepisał z filmu propagandowego Gebelsa - nakręconego przez Słowaków. Nu, artystu mogut mikec swoje wizje. Ale u Wajdka to są jewrowizje, mizerny celebrytka.
~Andrzej

Przyszła dziwka do dziwki i pluje na Polaków
~andy

e ty wajda z szablą na czołgi ? jesteś zwykłym zakłamanym durniem :)
~olo

Co ten Wajda bredzi. Niech powie Żydom że Holocaust to nie była egzekucja tylko były 2 strony konfliktu i obie strony ponoszą częściową winę. No niech powie.
~Robert

Tak Panie Wajda trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: podczas powstania w gettcie warszawskim mordowani żydzi także strzelali do Niemców. Nie było tak, że jedna strona była egzekutorem, a druga się poddała
~Max 2

Uczciwość Wajdy! Dlaczego Pan nie był uczciwy kręcąc film o Wałęsie?
Chce Pan wmówić wszystkim, że było tak jak Pan pokazał?
To jest uczciwość?
~Ziutek

Wajda, nie potrafisz "zachować się jak trzeba" ...
~Inka


http://wiadomosci.wp.pl/kat,1329,title, ... aid=117cc7

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


Ostatnio edytowano 27 wrz 2016, 18:26 przez Badman, łącznie edytowano 2 razy



27 wrz 2016, 18:23
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Obrazek

Plan Hitlera dla Polski wciąż aktualny

Już w okresie drugiej wojny światowej Niemcy opracowali dokładny plan podporządkowania sobie terenów położonych za ich wschodnią granicą. Brutalna, masowa eksterminacja Polaków, Ukraińców czy Rosjan nie wchodziła w grę. Trzeba było poszukać „miękkich” rozwiązań, skutecznie wspomagających pomniejszenie niechcianych populacji. Postawiono zatem na promocję aborcji, rozdzielanie rodzin wskutek emigracji ekonomicznej, stłoczenie ludzi w miastach i „cichą sterylizację”. Tak osłabiane, niechciane narody miały się degradować do czasu, gdy pleniący się Niemcy będą mogli zastąpić „słabe” populacje.


Politykę Niemiec wobec ludności na okupowanych ziemiach polskich najlepiej opisują dokumenty wytworzone w czasie drugiej wojny światowej przez wysokich niemieckich funkcjonariuszy. Nie do przecenienia jest w tej kwestii memoriał Traktowanie ludności byłych obszarów Polski z punktu widzenia polityki rasowej autorstwa doktora Erharda Wetzela i Günthera Hechta opublikowany na łamach „Zeszytów Oświęcimskich”.

Niemcy zakładali, że Polska – zamieszkana przez Polaków i Żydów – będzie w przyszłości pod dominującym wpływem Niemiec. Przy czym nie było wątpliwości, że są to nacje rodzajowo obce i nienadające się do zasymilowania. Stąd też uznano, że niemieckie państwo nie ma żadnego interesu w narodowym i kulturalnym podniesieniu i wychowaniu ani polskiej, ani żydowskiej ludności pozostałego polskiego obszaru.
Zaproponowano dwa schematy działań, bazujące na tym samym założeniu: utrzymaniu Polaków i Żydów w jednakowy sposób na niskim poziomie życiowym i pozbawieniu ich wszelkich praw zarówno pod względem politycznym, jak narodowym i kulturalnym.

Niemców nie interesował standard życia podbijanych nacji – byleby tylko był on na odpowiednio niskim poziomie, a ewentualne choroby nie przenosiły się na teren Rzeszy. Nie znaczy to, że Niemcy nie byli zainteresowani stroną medyczną. Ich plan zakładał szeroki dostęp i promocję wszelkich środków ograniczających rozrodczość.

Spędzenie płodu musi być na pozostałym obszarze Polski niekaralne. Środki służące do spędzania płodu i środki zapobiegawcze mogą być w każdej formie publicznie oferowane, przy czym nie może to pociągać za sobą jakichkolwiek policyjnych konsekwencji. Homoseksualizm należy uznać za niekaralny. Przeciwko instytucjom i osobom, które trudnią się zawodowo spędzaniem płodu, nie powinny być wszczynane policyjne dochodzenia. Rasowo‑higienicznych zarządzeń w żadnym razie nie należy popierać. Podobna polityka miała dotyczyć Żydów.

Niemcy pracowali też nad metodami cichej sterylizacji. Doświadczenia w zakresie wykorzystania do tego celu promieni rentgenowskich prowadzone były w obozach koncentracyjnych. Metoda ta miała być skrycie wykorzystywana na masową skalę, ale wyniki eksperymentów uznano za mało satysfakcjonujące, szczególnie z uwagi na liczne skutki uboczne spowodowane przyjęciem nadmiernych dawek promieniowania. Jak w marcu 1942 roku pisał odpowiedzialny za wszelakie niemieckie programy masowej zagłady Victor Brack, te niedoskonałości eksperymentowanej metody narażały ją na dekonspirację.

Jako, że plany te nie były możliwe do przeprowadzenia w praktyce, Himmler – jak zeznał Rudolf Höss, komendant niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz‑Birkenau w czasie swojego procesu, godził się z tym, że Polacy i Czesi pozostaną w ramach niemieckiej przestrzeni życiowej, zorganizowani w formie zależnych od Rzeszy krajów wasalnych.

Kolejne ciekawe zapiski dotyczące polityki wschodniej Niemiec pochodzą z 2 października 1940 roku i zostały zawarte w tajnej notatce sygnowanej przez Martina Bormanna, przybocznego Führera. Sygnalizował on, iż Adolf Hitler zainteresowany jest pozyskiwaniem dla Rzeszy własności ziemskich. Chodziło o zapewnienie wyżywienia wielkim miastom. Prócz ziemi potrzebna była tania – i co ważne, sezonowa – siła robocza. Oczywiście robotnicy ściągani byliby z Polski, a po zakończeniu zbiorów – odsyłani z powrotem. Bezwarunkowo należy baczyć, aby nie było żadnych polskich panów. Tam, gdzie istnieją, powinni – jakkolwiek może to brzmieć twardo – zostać wytępieni – pisał Bormann. Jak określił, Generalna Gubernia jest polskim rezerwatem, wielkim polskim obozem pracy. Polacy mają z tego korzyść, ponieważ utrzymujemy ich w zdrowiu, dbamy o to, ażeby nie wyginęli z głodu itd. Nigdy jednak nie wolno nam podnieść ich na wyższy poziom, gdyż wówczas staliby się anarchistami i komunistami – ostrzegał.

Wizja Polaka – jako najemnego, słabo opłacanego robotnika – znakomicie łączyła się z polityką osłabiania polskiej populacji. Jej tezy w piśmie z 12 grudnia 1941 roku do Centrali Przesiedleńczej w Łodzi wyłożył Ernst Damzog, rezydujący w Poznaniu inspektor niemieckiej policji bezpieczeństwa, który zasłynął z masowych wysiedleń Polaków z Wielkopolski do Generalnego Gubernatorstwa. Damzog wskazywał, iż celem polityki państwa jest niszczenie odrębności życiowej obcych narodowości za pomocą odpowiednich środków stosownych do panującego ducha czasów. Rozwiązania były zasadniczo dwa: asymilacja lub eliminacja. Ludy pierwotne stosowały najczęściej tę ostatnią metodę. Jest to wprawdzie metoda twarda i brutalna, jednakże w ostatecznej konsekwencji prowadzi do naturalnego wyniku, polegającego na tym, że biologicznie silniejszy wchodzi w posiadanie większej przestrzeni życiowej – pisał Ernst Damzog.

Wróćmy jednak do bardziej „cywilizowanych” metod. To na przykład planowe wysyłanie na roboty do Rzeszy w pierwszej kolejności żonatych Polaków i zamężnych Polek. Przez to bowiem rozrywa się rodziny, co spowoduje, przy dłuższym tam zatrudnieniu, wydatne zmniejszenie liczby urodzeń. Kolejną metodą była sterylizacja polskich warstw prymitywnych. Choć jak wskazano, postulatu tego oraz jego rezultatów nie można w żadnym wypadku porównywać ze skutkami metod eugeniki. Jak bowiem zauważono, ucisk gospodarczy, stosowany wobec prymitywnych warstw, nie przeszkodzi im w produkowaniu licznego potomstwa. Można więc położyć temu kres jedynie przez środki wypleniające. Ponieważ zaś warstwa ta najczęściej nie przedstawia w procesie pracy zbyt wielkiej wartości, można by, również z gospodarczego punktu widzenia patrząc, przyjąć odpowiedzialność za tę metodę. Oczywiście należałoby, stosując ją, zrobić szeroki użytek z pojęcia „chory dziedzicznie” względnie „społecznie niepotrzebny”. Rozchodzi się tutaj nie o negatywną metodę eugeniczną, lecz po prostu o sposób wyplenienia narodu.

Zakładano, że warstwy wyższe, społecznie wartościowe można znacznie osłabić już w przeciągu kilku pokoleń, gdyż na skutek zarządzeń godzących w rodzinę i jej sytuację gospodarczą, warstwy te zawierałyby małżeństwa dopiero bardzo późno, a i potem zmuszone by były świadomie ograniczyć liczbę potomstwa.

Osobą odpowiedzialną za realizację zagadnień rasowych i narodowościowo-biologicznych miał być lekarz urzędowy. Jak podkreślano, walka narodowościowa nie jest politycznym, lecz biologicznym zmaganiem, z którego zawsze wychodzi zwycięsko naród biologicznie silniejszy i życiowo dzielniejszy. Walka narodowościowa oznacza w swojej ostatecznej konsekwencji alternatywę: ty albo ja, a tym razem chcemy być tymi, którzy walkę poprowadzili lepiej.

Niemcy oczywiście nie skupiali się tylko na sprawie polskiej, bo plan wschodni był znacznie szerszy. Pisał o nim doktor Wetzel w piśmie z 27 kwietnia 1942 roku. Polacy postrzegani byli jednak jako najbardziej wrogo usposobieni w stosunku do Niemców, liczebnie najsilniejsi, a wskutek tego najniebezpieczniejsi ze wszystkich obcoplemieńców, których wysiedlenie plan przewiduje – diagnozował Wetzel. Jego zdaniem, Polacy są też narodem, który najbardziej skłania się do konspiracji. Niemniej Wetzel odżegnywał się od rozwiązania kwestii polskiej w sposób ostateczny, czyli poprzez masową eliminację. Tego rodzaju rozwiązanie kwestii polskiej obciążyłoby naród niemiecki na daleką przyszłość i odebrałoby nam wszędzie sympatię, zwłaszcza, że inne sąsiednie narody musiałyby się liczyć z możliwością, iż w odpowiednim czasie potraktowane zostaną podobnie. Moim zdaniem, musi zostać znaleziony taki sposób rozwiązania kwestii polskiej, ażeby wyżej wskazane polityczne niebezpieczeństwa zostały sprowadzone do możliwie najmniejszych rozmiarów – postulował.

Wetzel pisał też o rozwiązaniu problemu Rosjan i Ukraińców poprzez stosowanie metod zmniejszających i osłabiających populację oraz sprowadzenie liczby urodzin do poziomu leżącego poniżej liczby niemieckiej. Niemcy chcieli utrzymywać w lepszej kondycji społeczeństwo ukraińskie, które miało być przeciwwagą dla Rosjan. Tu Wetzel postulował jednak ostrożność, aby nie doprowadzić do sytuacji, w której to Ukraińcy zajmą miejsce Rosjan. Chodziło o „znośny” poziom rozmnażania. Aby ten cel osiągnąć, Wetzel postulował zaniechanie na terenach wschodnich wszelkich zachęt (stosowanych w Rzeszy) mających na celu zwiększenie liczby narodzin.

Zniechęcać też miały koszty, jakie powoduje posiadanie dzieci. Rozwijane miały być bowiem postawy konsumpcyjne, w myśl: ile więcej mogę mieć dla siebie, nie mając dzieci. Kobiety od ciąż miała odstraszać propaganda groźnych dla zdrowia porodów, która przy okazji napędzałaby zapotrzebowanie na środki zapobiegawcze. Przemysł produkujący tego rodzaju środki musi zostać specjalnie stworzony. Nie może być karalne zachwalanie i rozpowszechnianie środków zapobiegawczych ani też spędzenie płodu. Należy też w pełni popierać powstawanie zakładów dla spędzania płodu.

Postulowano też kształcenie akuszerek i felczerek specjalizujących się w przeprowadzaniu sztucznych poronień. Ich wysoka fachowość miała wzbudzać zaufanie. Rozumie się samo przez się, że i lekarz musi być upoważniony do robienia tych zabiegów, przy czym nie może tu wchodzić w rachubę uchybienie zawodowej lekarskiej godności – wskazywano. Stawiano też na propagowanie dobrowolnej sterylizacji, niezapobieganie śmiertelności niemowląt – ba, wręcz postulowano, aby nie edukować matek w zakresie pielęgnacji niemowląt.

Niemcy chcieli utrzymywać taką politykę do czasu, w którym oni sami byliby w stanie zasiedlić tereny wschodnie. Całkowite biologiczne wyniszczenie Rosjan nie może tak długo leżeć w naszym interesie, jak długo nie jesteśmy sami w stanie zapełnić tego terenu naszymi ludźmi. W przeciwnym bowiem razie inne narody objęłyby ten obszar, co również nie leżałoby w naszym interesie. Naszym celem przy wprowadzeniu tych środków jest tylko to, ażeby Rosjan o tyle osłabić, ażeby nie mogli nas przytłaczać masą swoich ludzi.

Niemcy dążyli bowiem do niezagrożonego przewodnictwa na kontynencie europejskim.

Marcin Austyn

Wykorzystane archiwalne fragmenty dokumentów pochodzą z opracowania zawartego w „Zeszytach Oświęcimskich” nr 2 (1958), s. 43–50, publikowanych przez Wydawnictwo Państwowego Muzeum w Oświęcimiu.

Pełny tekst ukazał się w 52 numerze magazynu „Polonia Christiana”, który tym razem pomaga w zrozumieniu polityki Niemiec i postrzeganiu przez ten naród swojej roli w świecie.

http://www.pch24.pl/szokujace-dokumenty ... z4M2hXGHfG

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


03 paź 2016, 19:00
Zobacz profil
Specjalista
Własny awatar

 REJESTRACJA21 sie 2013, 22:12

 POSTY        418
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Jerzy Wolak
Historia Roja - film dla zoologicznych antykomunistów
Data publikacji: 2016-03-08 14:00
Data aktualizacji: 2016-03-09 09:21:00
Historia Roja - film dla zoologicznych antykomunistów

Wszyscy zoologiczni antykomuniści – piszę to z dumą, gdyż słowo „zoologiczny” znaczy: naturalny; antykomunizm (i w ogóle antylewicowość) wpisany został w naturę człowieka już w samym akcie Stworzenia – a zatem: wszyscy zoologiczni antykomuniści wyniosą z kina pod powiekami wiele miłych scen.

Wypada zacząć od truizmu, że Polska wciąż nie jest normalnym krajem. Bo gdyby Polska była normalnym krajem, to coraz to nowe filmy poświęcone kluczowym momentom rodzimej historii wchodziłyby na ekrany kilka razy w roku, wskutek czego po z górą ćwierci wieku od chwili odzyskania normalności mielibyśmy takich obrazów co najmniej setkę. W takiej sytuacji samych filmów traktujących o Żołnierzach Wyklętych byłoby co najmniej kilkanaście i wtedy moglibyśmy sobie swobodnie dyskutować, który z twórców trzyma się bliżej historycznych realiów, który lepiej oddał klimat, a który po prostu piękniej wszystko opowiedział. Tymczasem pierwsza opowieść o antykomunistycznym powstaniu przeciw nowemu okupantowi musiała czekać na swe narodzenie ponad dwadzieścia lat od rzekomego odzyskania niepodległości, a potem kolejne pięć lat spędzić w areszcie cenzury. I trzeba było aż zmiany najwyższych władz państwowych, by film ten mógł trafić do kin…

Cieszymy się z tego filmu jak wariaci – z samego faktu, że w ogóle powstał i że w końcu udało mu się wejść na ekrany – bo wcale niewykluczone, że okaże się on jedynym obrazem poruszającym taką tematykę. Historia ostatnich dekad dostarcza dobitne tego przykłady. Ile powstało w tym czasie filmów poruszających zagadnienie zbrodni katyńskiej? Jeden. Ile mamy filmów o wojnie polsko-bolszewickiej? Jeden. O zmaganiach z komuną w Peerelu? Będzie z pięć. A o Wrześniu’39? Jeden. O reszcie drugiej wojny światowej? Uwzględniając wszystkie aspekty zagadnienia zbierze się tego bodaj nie więcej niż siedem…

Dlatego bezwzględnie trzeba obejrzeć „Historię Roja”, bo możemy więcej nie mieć okazji zobaczenia na dużym ekranie, jak żołnierze z ryngrafami Najświętszej Panienki na polskich mundurach, pięć lat po „wyzwoleniu” – jak do dziś jeszcze mówi niejeden – depczą czerwonego gada.  

I będziemy ten film wychwalać pod niebiosa – bo zmieniła się tylko tabliczka na drzwiach baraku. Bo życiem mieszkańców baraku III-RP nadal w najlepsze rządzi przysłowie: „Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma”.

Skłamałbym, gdybym zmilczał fakt, iż pierwszą refleksją, jaką wzbudziła we mnie „Historia Roja”, było wspomnienie, jak na początku lat osiemdziesiątych, gdy szeptaną propagandą po osiedlu rozeszła się wieść, że „dzisiaj coś rzucą”, całą rodziną rzuciliśmy się do domu towarowego, by po kilkugodzinnym przytupywaniu na mrozie dopaść cztery pary brzydkich jak nieszczęście zamszowych mokasynów męskich rozmiar 45. Choć żadne z nas nie nosiło takiego numeru, szczęście nasze nie miało granic. Nikt, kto nie żył w baraku PRL nie pojmie tego w ząb.

Film ze skazą…

„Historia Roja” to w ogólnym rozrachunku film niezły, zwłaszcza na tle powszechnej nędzy współczesnej kinematografii polskojęzycznej i drętwoty tych kilku produkcji z patriotyczną nutą w tle, które ostatnimi laty psim swędem znalazły się w przestrzeni publicznej. „Historię Roja” da się z przyjemnością oglądać, co jednak nie znaczy, że należy jej się wyłącznie zachwyt. Wręcz przeciwnie – uważny widz znajdzie w obrazie Jerzego Zalewskiego wiele mankamentów.

Film jest za długi – gdyby go skrócić o mniej więcej pół godziny, wycinając niepotrzebne dłużyzny: jakieś bezsensowne majaki leżącego w malignie żołnierza czy zalatujące tandetą zwolnione tempo, tylko by zyskał na spójności narracyjnej. Bo ta właśnie spójność nieco kuleje – zwłaszcza na początku trudno dopatrzeć się związku przyczynowo-skutkowego.

Film jest stanowczo zbyt artystowski – nieprzyjemnie podśmierduje peerelowskim kinem moralnego niepokoju. Z tejże artystowskości wynika z kolei brak umiaru w stosowaniu artystycznych środków specjalnych w rodzaju wspomnianego już zwolnionego tempa (stanowczo tu tego za dużo) czy kamery „uczestniczącej” – szczególnie nieznośne to w scenach batalistycznych, w których widz ma wrażenie, że kamerzysta wraz z walczącymi biegnie, przyklęka, upada, jedną ręką kręcąc, a drugą waląc długimi seriami ze sturmgewehra. Zamysł chwalebny (Amerykanie stosują go z powodzeniem), tylko w praktyce nie bardzo wyszedł, bo (znaj proporcją, mociumpanie) wiele scen bitewnych w filmie charakteryzuje chaos – widz nie znający historii bądź mający o niej pojęcie mgliste (a przecież do takiego głównie taki film powinien być kierowany) nie bardzo wie, kto do kogo strzela.

Ani dlaczego strzela? „Historii Roja” brakuje wyraźnego zawiązania akcji, tak aby widz – zwłaszcza wspomniany powyżej – otrzymał nie pozostawiający wątpliwości przekaz na temat motywacji młodych ludzi, którzy po zakończeniu działań wojennych pozostawali w lesie bądź z racji wieku dopiero wtedy włączali się w konspirację.

Zamiast tego już na samym początku mamy scenę, w której konspiratorzy omawiają plan działania w nowej sytuacji, po wkroczeniu na ziemie polskie Sowietów, siedząc sobie niefrasobliwie w knajpie.

A to nas prowadzi wprost do uchybień w sferze faktografii. Nie ma sensu wytykać twórcom filmu brak zgodności ukazanych wydarzeń z faktycznym stanem rzeczy, bo to różnice w sumie niewielkie, mogące co najwyżej drażnić historyków, dla przeciętnego Polaka zaś zupełnie bez znaczenia. Opowiadając historię Roja chcieli oni pokazać jak najszerszą panoramę życia i walki Żołnierzy Wyklętych, i chwała im za to. Może jednak lepiej byłoby nazwać film „W ziemi lepiej słychać”, a Rój przecież i tak by się w nim pojawił siłą rzeczy, by egzemplifikować fenomen.

Nieporównanie poważniejsze jednak zastrzeżenia budzi brak wierności realiom obyczajowym i postawom typowym dla przedstawionego na ekranie pokolenia. Dwa przykłady: nie do pomyślenia była sytuacja, aby kapralina z mlekiem pod nosem zwracał się do swojego dowódcy po imieniu, pociągając jednocześnie samogon „z gwinta”, albo żeby w jednej izbie córka uprawiała nierząd, a w drugiej jej zgorszona matka bezradnie odmawiała różaniec. Autor scenariusza chyba nigdy na wsi nie był – jeszcze trzydzieści lat temu przeciętna gospodyni przyłapawszy swoją córkę z gachem in flagranti skułaby latawicy gębę, a kochasia nie bacząc na mundur i szarżę wykopałaby z chałupy. A ojciec by jeszcze poprawił, a nie usprawiedliwiał obrazę Boską…

Bardzo szkodliwym procederem jest – powszechnie dziś, niestety, obecne – przykrawanie bohaterów z przeszłości do miary współczesnego człowieka. Bardzo szkodliwym, bo tamtych poważnie deprecjonuje, a nam uniemożliwia czerpanie wzoru z ludzi, których pod względem zasad moralnych i towarzyskich dzieli od naszego pokolenia dal równa odległości Drogi Mlecznej od Spółdzielni Mleczarskiej „Laktozja” (i wcale nie należy się obawiać zarzutów o uprawianie „brązownictwa”, bo przecież uczymy się od spiżowych pomników, nie od ludzików z plasteliny).

Dlatego polemika z Andrzejem Wajdą pod koniec filmu mija się z celem, bo kto z młodego pokolenia (a przecież głównie do niego trzeba takie filmy kierować) zna „Popiół i diament”? Znacznie łatwiej za to wyrobią sobie przekonanie, że chłopaki z lasu bez porządnej dawki gorzały w bój nie ruszali, i tak w ogóle to byli ciency, bo przecież całe kino już widzi, że to zasadzka, że zostali wystawieni, a ci zamiast umiejętnie się wymknąć, bo przecież tyle razy skutecznie to robili, chleją i biją pianę…

Roja, który w przebraniu wsiowej babiny zasiada wśród publiczności na pokazowym procesie kolegi z lasu, litościwie nie wspominam.

…ale i tak cieszy

Długo by jeszcze można – gdyby komuś na tym specjalnie zależało – wyliczać słabe strony najnowszego obrazu Jerzego Zalewskiego. Tylko po co? Za co już go tak dotkliwie wychłostałeś? – może ktoś spytać całkiem zasadnie. Z żalu – odpowiem mu jak najszczerzej potrafię. Ponieważ mam mu za złe, że nie jest doskonały, perfekcyjny, bez zarzutu. To właśnie mam mu za złe – że nie jest bez skazy.

Albowiem pominąwszy milczeniem wszystko, co powyżej napisałem – kierując się sercem wyłącznie, nie rozumem – zapiałbym gromkim peanem. Bo po raz pierwszy w życiu zobaczyłem w moim ulubionym medium, w kinie – normalnym kinie, nie w jakiejś ad hoc zaimprowizowanej zatęchłej salce – na wielkim ekranie, i do tego w tak wielkim natężeniu  coś, co od dziecka pragnąłem oglądać: jak nasze wojsko goni sowieckiego okupanta, jak bez pardonu strzela zdrajcy między oczy, jak nie hamletyzuje, nie dzieli włosa na czworo, tylko trwając w wierności przysiędze złożonej Ojczyźnie w obliczu Boga Wszechmogącego, z której nikt go nie zwolnił, broni Polaków przed potwornym wrogiem, którego wielu zaczyna z wolna uważać za przyjaciela. A czerwonym szmatom w obliczu uzbrojonego żołnierza, nie złachmanionego w ubeckich kazamatach więźnia, puszczają zwieracze.

„Historia Roja” to film dla zoologicznych antykomunistów. Wszyscy zoologiczni antykomuniści – piszę to z dumą, gdyż słowo „zoologiczny” znaczy: naturalny; antykomunizm (i w ogóle antylewicowość) wpisany został w naturę człowieka już w samym akcie Stworzenia – a zatem: wszyscy zoologiczni antykomuniści wyniosą z kina pod powiekami wiele miłych scen. A jednak przeważa wrażenie niedosytu. I niejasne przeczucie, że takie historie nie należą już do naszego pokolenia, bo my zawsze opowiemy je z jakąś skazą. Te historie należą do rówieśników tamtych chłopców z lasu – jeśli tylko dobrze się wczytają, wpatrzą i wymyślą w ich losy, rozsnują opowieść, na jaką nas nigdy nie było i nie będzie stać.


Jerzy Wolak
Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać; scenariusz i reżyseria: Jerzy Zalewski; w rolach głównych: Krzysztof Zalewski Brejdygant, Wojciech Żołądkowicz, Piotr Nowak, Mariusz Bonaszewski, Marcin Kwaśny, Tomasz Dedek; Polska 2016, 150 minut.

Read more: http://www.pch24.pl/historia-roja---fil ... z4MDxtOAzP

____________________________________
Jedynie prawda jest ciekawa.


05 paź 2016, 16:19
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Nie oddadzą nam kultury  :nonono:


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


10 paź 2016, 07:44
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
„Trzeba w życiu bardzo dużo rzeczy zrobić, żeby po śmierci ze dwie, trzy zostały”

Andrzej Wajda nie żyje.
Zmarł w niedzielę 9 października. Miał 90 lat.


Umarł wielki artysta.

Nie zawsze miał rację, ale bez niego kultura narodowa byłaby uboższa.

Obrazek

Umarł twórca wielki. Którego dziś jedni będą brali na sztandary jako ikonę opozycji przeciwstawiając na siłę nie tylko rządowi, ale i całemu obozowi prawicy, a drudzy wyklinali z pozycji prawicowych.
Ale którego trzon polskiego społeczeństwa, łącznie z bardzo wieloma prawicowcami i antykomunistami zaakceptował już przed laty i – widzę to po dzisiejszych głosach w sieci – do dziś w lwiej części kocha. Nie za jego mądrzejsze czy głupsze wypowiedzi, nie za decyzje polityczne, a za filmy. Po prostu.

Tych którzy wypominają mu socrealistyczne początki, spytam, czy równie wnikliwie badają biografie i twórczość bliższych sobie artystów (praktycznie niemal wszystkich w odpowiednim wieku, nasuwa mi się na myśl Jarosław Rymkiewicz). Tym, którzy chłoszczą go za „układność wobec peerelowskiej władzy”, odpowiem, że nie chciałbym polskiej kultury bez „Ziemi obiecanej”, „Panien z wilka” czy „Wesela” – wielkiego powrotu do narodowych mitów i emocji w apogeum Gierkowskiej normalności.

Tym, którzy twierdzą, że zawsze płynął z prądem, odeślę do swoich własnych doświadczeń. W roku 1977 jako uczeń ósmej klasy podstawówki stałem w wielkiej kolejce do kina Śląsk, gdzie wyświetlano „Człowieka z marmuru”, specjalnie ograniczony do małej liczbie kin i bardzo krótkiego czasu wyświetlania. Oglądaliśmy to jako owoc zakazany. To była prefiguracja solidarnościowego buntu, prorocza i szlachetna. I doskonale to wszystko zrozumieliśmy, łącznie z aluzjami do trójmiejskiej masakry w Grudniu 70.

A czy ktoś zrozumie, co czułem w roku 1981 jako licealista, kiedy razem z kolegą na wakacjach w Zakopanem trafiliśmy do miejscowego kina na „Człowieka z żelaza”? To jeden z niewielu przypadków, kiedy na zwykłym seansie, a nie żadnej premierze, widzowie klaskali po zakończeniu. Czuliśmy się wreszcie, my osiemnastolatkowie, członkami narodowej wspólnoty. Jeśli Wajda płacił za takie emocje kompromisami i ustępstwami, to myślę, że po stokroć było warto.

Nie był twórcą tylko politycznym czy historycznym. Dotknął chyba wszystkich rodzajów kina, co łączy symboliczno-religijny film „Piłat i inni” z politycznym traktatem „Danton”? Zajmował się wnętrzem i dylematami jednostek – od „Niewinnych czarodziejów” po niedocenianą „Pannę Nikt”. Malował zbiorowości mniejsze i większe. Grał na emocjach i odwoływał się do rozumu.

Pozostawił po sobie wspaniałe studia konkretnych momentów historycznych – jak w „Bez znieczulenia”. Ale też niektóre momenty sam wyprzedzał. Jak w „Człowieku z marmuru”, ale też choćby w ostatnim odcinku erudycyjnego serialu „Z biegiem lat z biegiem dni”. To wspaniała opowieść o Krakowie na przestrzeni kilku epok, opowieść o rodzinie, o literaturze, o miłości, wszystkim, ale ten ostatni odcinek z wymarszem Pierwszej Kadrowej pojawił się na kilka miesięcy przed Sierpniem 80.

Po 1989 stracił status narodowego proroka, choć nadal robił filmy ważne i wirtuozerskie – „Pan Tadeusz” czy „Katyń” to pierwsze nasuwające się przykłady. Zarazem drażnił swoją dominacją nad światem filmowym. Dokonał też moim zdaniem błędnego wyboru politycznego. Jako autor „Ziemi obiecanej” i „Człowieka z marmuru” mógł być własnością wszystkich Polaków. Wdał się w ostry spór jako jedna ze stron, stąd też ataki na niego. Popełnił też filmowe błędy („Wałęsa”). Ale pozostał wielki, nawet w swoich błędach.

Jego filmy, także te dawne, budzą dziś czasem ostre kontrowersje ideową czy historyczną wymową („Kanał”, „Lotna”, „Popiół i diament”). Chociaż i tym filmom trudno odmówić warsztatowej doskonałości. Miał ogromny talent do prowadzenia aktorów. Garściami czerpał z polskiej tradycji, z historii, literatury.

O czym mniej ludzi pamięta był też ważnym twórcą teatralnym, autorem perfekcyjnych inscenizacji. Na tle dzisiejszego jałowego eksperymentatorstwa jego teatr był teatrem o czymś. Ten teatr był również wielką manifestacją przywiązania do narodowych, kulturowych kodów. Jego telewizyjna, częściowo śpiewana „Noc listopadowa” Stanisława Wyspiańskiego zapierała dech w piersiach. To też jedna z zapowiedzi powstania polskiego narodu.

Mam świadomość kontrowersyjności jego rozmaitych wyborów i wypowiedzi. Na pełen bilans przyjdzie czas za kilka dni. Powiem szczerze: boję się rozgrywek nad jego otwartym jeszcze grobem. Bijatyki jego zacietrzewionych politycznie sympatyków (pierwsza relacja TVN-owskich Faktów pełna była politycznych wycieczek) i nieprzejednanych wrogów może być, choć nie musi, gorszącym widowiskiem. Pozostaną filmy. Przetrwają.

Autor: Piotr Zaremba
Źródło: http://wpolityce.pl/kultura/311459-umar ... by-ubozsza

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


12 paź 2016, 16:58
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
14 lat temu zmarła Alina Barbara Pieńkowska
(ur. 12 stycznia 1952 w Gdańsku, zm. 17 października 2002 roku w Gdańsku)

Odwaga jest kobietą.

Była zaprzeczeniem twardej rewolucjonistki – drobna, szczupła i ładna dziewczyna, dbająca o swój wygląd. Miała dużo kobiecego wdzięku. Umiała przemawiać w łagodny sposób - wspominała ją Joanna Duda-Gwiazda, koleżanka z antykomunistycznej opozycji.
- Uroczy był w niej kontrast. Z jednej strony bała się wiewiórki, a z drugiej strony była nieustraszona i odporna psychicznie w kontaktach z bezpieką - podkreślała żona Andrzeja Gwiazdy.

Obrazek
(Warszawa, 1992. Alina Pienkowska , sygnatariuszka Porozumień Sierpniowych. Posiedzenie Senatu/ fot. PAP Damazy Kwiatkowski)

17 października 2002 roku zmarła Alina Pienkowska, legenda strajku w Stoczni Gdańskiej w 1980 roku. To ona, razem z Anną Walentynowicz i Ewą Osowską, doprowadziła do kontynuowania protestu – aż do zwycięskiego końca.
Gdy 16 sierpnia Lech Wałęsa zakończył strajk, decyzji przywódcy sprzeciwiły się tylko kobiety. Do stoczniowej sali BHP, wpadła Henryka Krzywonos z Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Gdańsku, która zaczęła krzyczeć do Wałęsy: „Zdradziłeś nas, wyduszą nas teraz jak pluskwy!”.
W tym samym czasie Alina Pienkowska, wraz z grupą innych kobiet, usiłowała powstrzymać strajkujących przed wyjściem ze stoczni. Młoda kobieta (miała wówczas 29 lat) stanęła na beczce, by było ją lepiej widać, i zaczęła przemawiać.
Argumenty Aliny, w tym ten najważniejszy – o solidarności z innymi strajkującymi zakładami – trafiły do przekonania stoczniowców. Bramę nr 3 zamknięto. Anna Walentynowicz i Ewa Ossowska doprowadziły do zamknięcia dwóch pozostałych bram.
(...)
Obrazek
Alina Pieńkowska z księdzem Henrykiem Jankowskim 08.1988 r._fot. Jan Juchniewicz/FOTONOVA /East News

Całość: http://kobieta.wp.pl/alina-pienkowska-o ... 711140481a


Alina Pieńkowska - kobieta w czerwieni.

Obrazek
2000. Program telewizyjny SIERPIEŃ 80. Nz. działacze Solidarności z Sierpnia 80 - Alina Pieńkowska (L) i Anna Walentynowicz bpt TVP/PAP- Ireneusz Sobieszczuk

(...)
Życie jej nie pieściło. Urodziła się w 1952 roku w Gdańsku, w skromnej, robotniczej rodzinie. Jej ojciec był stoczniowcem. W grudniu 1970 roku wziął udział w strajku. Wrócił do domu skrajnie zdenerwowany. Zamknęli się z matką w kuchni i długo o czymś szeptali. Osiemnastoletnia Alina podsłuchała to i owo. O wiecu, pochodzie, podpaleniu siedziby komitetu wojewódzkiego PZPR. O biciu robotników przez MO, gazach łzawiących, strzelaniu do stoczniowców jak do kaczek. O ofiarach śmiertelnych. Na drugi dzień okazało się, że gazety zupełnie inaczej przedstawiły przebieg wydarzeń, nazywając robotników domagających się swoich praw "warchołami" i "chuliganami".

Wtedy po raz pierwszy zdała sobie sprawę, że żyje w zakłamanym kraju, rządzonym przez zbrodniczy system. Chciała coś robić, pomagać, przeciwstawić się tym wołającym o pomstę do nieba kłamstwom - ale była bezradna. Po maturze nie miała konkretnych planów. Przypadkowo przeczytała ogłoszenie: "Pomaturalne Studium Zawodowe Wydział Pielęgniarstwa w Gdańsku zaprasza kandydatów". Złożyła papiery i rozpoczęła naukę zawodu, w którym miała przepracować całe życie.
- Długo wydawało mi się, że ta decyzja podjęta w jednej chwili to był przypadek. Ale teraz, gdy z perspektywy oceniam swoje życie, widzę, że tak nie było - stwierdziła po latach. Przyznała, że chciała iść na studia, ale rodzice woleli, żeby szybciej się usamodzielniła, podjęła pracę.
- W sumie cieszę się, że skończyłam tę szkołę. Ona pomaga żyć, nawet jeśli praca w zawodzie przekłada się na bardzo marne pieniądze. To trochę szkoła życia, pomaga w wychowywaniu dzieci, zdobywa się tu ogólny szlif w kwestiach psychologii i fizjologii człowieka. Z tym się potem łatwiej żyje. To wszystko, co dała mi szkoła, było później ważne. Nie tylko formalne kwalifikacje - twierdziła.

Do pracy w stoczniowej przychodni namówił ją ojciec. Przedtem, zaraz po szkole, zaczęła pracę w Szpitalu Wojewódzkim, gdzie zarabiała 1100 zł miesięcznie. Czuła się tam dobrze, zaprzyjaźniła z wieloma pielęgniarkami i lekarzami. Zaważyła jednak tradycja rodzinna i pieniądze - w stoczni zarabiała o 500 zł więcej. Wyszła za mąż. Małżeństwo z Piotrem okazało się nieporozumieniem - w 1978 roku mąż zostawił ją z małym Sebastianem. Dzieliła los tysięcy polskich samotnych kobiet. Zamknięta w trójkącie praca - dom - dziecko, rzadko miała czas dla siebie, na rozwój zainteresowań i realizację marzeń. A peerelowska Polska, wbrew temu, co dziś z rozczuleniem opowiadają niektórzy, to nie był kraj aniołów. Za taką płacę, jaką dysponowała Alina, można było mówić tylko o wegetacji.

Takie "dobra luksusowe", jak własne mieszkanie czy samochód, były poza granicą wyobraźni pielęgniarki. Dostępnym marzeniem były pomarańcze dla dziecka z okazji świąt, "rzucone na sklep". Ale nie było wyjścia, jakoś się żyło. Z tym że Alina nie chciała żyć "jakoś". W 1977 roku na kilka miesięcy pojechała do stryja do Londynu. Podczas spotkania Polonii po raz pierwszy przekonała się, że o polityce można mówić głośno.
Opowiedziała o wypadkach z 1970 roku na Wybrzeżu i o tym, co wiedziała o wydarzeniach z 1976 roku w Ursusie i Radomiu. Dowiedziała się, że w kraju działa opozycja demokratyczna, poznała zakazane w Polsce wydawnictwa. Bardzo ją to wszystko zainteresowało. Trafiło w czułą strunę. Chciała coś robić dla innych, pomagać, być użyteczna. Po powrocie do Gdańska udało jej się znaleźć egzemplarze "Robotnika" - był to podziemny dwutygodnik założony we wrześniu 1977 roku przez grupę współpracowników Komitetu Obrony Robotników. Czytywała również "Bratniaka", pismo Ruchu Młodej Polski. Nie bała się, wyciągała je podczas dyżurów, dawała je kolegom. Gdy któryś z nich zwrócił uwagę, że nie ma w nich informacji o stoczni, Alina postanowiła, że sama coś napisze. Nie miała jednak doświadczenia. Postanowiła więc, że nawiąże kontakt z którąś z osób wymienionych w stopce redakcyjnej "Robotnika".
(...)
Obrazek
Alina Pieńkowska w Stoczni Gdańskiej, 1990 r._fot. Tomasz Wierzejski/FOTONOVA /East New

Do historii weszła jako autorka 16. postulatu i jedna z trzech dzielnych pań, które uratowały strajk w Stoczni Gdańskiej.

Całość na http://kobieta.interia.pl/news-kobieta- ... gn=firefox

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


17 paź 2016, 20:45
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Obrazek

Pytałem ks. Jerzego Popiełuszkę:
- Jerzy, nie boisz się? Zabiją cię!
- Wiem, ale jestem tak chory, że zostało mi 5-7 lat życia i to wszystko. Mnie tylko chodzi o to, aby Gołąbka nie cierpiała - mówił. On sam był z tym pogodzony. Gołąbką to była jego siwiutka matka - tak ją nazywał - wspomina w rozmowie z Wirtualną Polską Emilian Kamiński, aktor i twórca Teatru Kamienica, prywatnie dobrze znający się z księdzem zamordowanym 19 października 1984 r.

(...)

Obrazek

Stan wojenny to był czas wielkiej smuty i strachu. Dla pana też?
- Ponieważ brałem udział w bojkocie mass mediów, żyłem wtedy z remontów mieszkań. Pamiętam takie spotkanie z ks. Jerzym, kiedy rozgoryczony pytałem go, jak mam żyć. - Jurek - jak? Zobacz! Stan wojenny, Jaruzel, generałowie, junta wojskowa, czołgi na ulicach, godzina policyjna, bojkot mass mediów, a jeszcze w każdej chwili mogą nas zgarnąć i wsadzić do paki. Popatrz: jako aktor nie mam szans na żadną karierę, na nic - mówiłem.
Ks. Jerzy mnie cierpliwie słuchał, a potem powiedział: - Emilian, służ ludziom. - Słucham? - Masz służyć. - Dlaczego? - Bo tak będzie dobrze. Nie myśl w kategoriach, co możesz zrobić dla siebie, ale co możesz zrobić dla innych.

Jak to zabrzmiało w pana uszach?
- Mówisz mi, że mam być służącym? A Jerzy na to: - Tak, ale służ w jakiejś ważnej sprawie. Emilian, a skąd wiesz, że nie jesteś wybrany przez Boga? Wtedy pomyślałem, że może rzeczywiście on ma rację.
Po takiej bardzo mocnej rozmowie, w czasie której - nie ukrywałem - buntowałem się, coś się jednak we mnie zmieniło. Kariera jako cel przestała istnieć. Zacząłem myśleć o tym, jak mogę jako aktor służyć ludziom. To był przewrót w mojej głowie: od egoizmu w stronę przeciwną.
(...)

Bywa pan na grobie-pomniku ks. Jerzego?
- W ogóle. Proszę się nie gniewać, ale nie mogę, bo coś by we mnie pękło. Tu - w Piwnicy Warsza przy kapliczce - z nim rozmawiam. Nie potrafiłem też pójść na jego pogrzeb - to było dla mnie zbyt trudne. Ta ceremonia była dla ludzi, którzy go chowali do grobu, a dla mnie ks. Jerzy ciągle jest żywy. Dla mnie nie umarł.

Ostatnie wasze spotkanie?
- Rozmawialiśmy. To wtedy go pytałem: - Jerzy, czy się nie boisz? Zabiją cię!
Spojrzał na mnie wtedy i powiedział: - Wiem.
Takiego spojrzenia nie można zapomnieć.

Całość: http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title, ... omosc.html

Obrazek

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


19 paź 2016, 19:22
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Dzień w obiektywie.

Załącznik:
Dzień w obiektywie.jpg


"Nauczyciele" i przedszkolaki

Załącznik:
Nauczyciele, przedszkolaki i flaga.jpg


Młodzi wolą stać na straży demokracji

Załącznik:
Młodzi.jpg




 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


22 lis 2016, 19:16
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 1058 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 67, 68, 69, 70, 71, 72, 73 ... 76  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do: