Teraz jest 05 wrz 2025, 21:58



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 128 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następna strona
Procedura czy merytoryka? 
Autor Treść postu
Specjalista
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 paź 2006, 15:14

 POSTY        307
Post Re: Procedura czy merytoryka?
Dzieci - młodsi i starsi, przestańcie się już kłócić - dogryzać sobie !. Tato - Admini....... , zamknij już ten wątek, bo robi mi się już trochę niedobrze po tych ostatnich postach  - proszę ?!.


21 cze 2013, 14:07
Zobacz profil
Znawca
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA04 lut 2010, 18:49

 POSTY        253
Post Re: Procedura czy merytoryka?
Miałam ochotę napisać to co Madagaskar po przeczytaniu dwóch ostatnich postów MIMI1981.

Strasznie to przykre jak się czyta (już jako całość)


Ostatnio edytowano 21 cze 2013, 14:16 przez orchis, łącznie edytowano 1 raz



21 cze 2013, 14:15
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Procedura czy merytoryka?
Były rozważane różne opcje: usunąć posty, zablokować temat, wydzielić nowy temat. Ostatecznie stanęło na stworzeniu nowego tematu.
Procedura czy merytoryka?
Święta Wielkiej Nocy czy Bożego Narodzenia?
Kura czy jajko?
To są bardzo frapujące zagadnienia, więc dlaczego pozbawiać forumowiczów możliwości wyrażanie swoich opinii i na te tematy?
O sprawach podatkowych piszemy, z różnych przyczyn, niewiele, a jeśli ktoś chce pisać o muzyce, sporcie czy polityce, to niech pisze.
Po tym kto co napisze będzie oceniony przez czytelników. Nieprawdaż? :)

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


21 cze 2013, 17:03
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Procedura czy merytoryka?
Dramat polskiej rodziny.
Rodzicom z Polski Jugendamt odebrał sześciotygodniowe niemowlę.

"Policjanci obezwładnili matkę, powalili na ziemię i wykręcili jej ręce"


„Chodzi o zwykłą rodzinę ze Śląska, żadną patologię. To co ich spotkało jest ewidentnym przykładem dyskryminacji Polaków. Wyrządzono im niewyobrażalną krzywdę. Proszę sobie wyobrazić, jak czuje się matka karmiąca piersią, której odebrano sześciotygodniowe niemowlę? To barbarzyńskie postępowanie w majestacie prawa. Nikt mi nie powie, że służy dobru dziecka.“
- Wojciech Pomorski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech

Przyjechali do Berlina za pracą i chlebem. Nieuczciwy pracodawca wyrzucił ich na bruk, a pracownicy Jugendamtu odebrali sześciotygodniowego synka. Od trzech tygodni polscy rodzice koczują w samochodzie w oczekiwaniu na wynik rozprawy w sądzie opiekuńczym.
- Nie wrócimy do kraju bez naszego dziecka - mówią zrozpaczeni.
Wojciech Pomorski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech nie ma wątpliwości, że na ulicach Berlina rozgrywa się nowy dramat pod starym tytułem: nadgorliwy Jugendamt kontra polscy emigranci, nie znający niemieckiego i przysługujących im praw.
- Chodzi o zwykłą, rodzinę ze Śląska, żadną patologię - zastrzega Wojciech Pomorski. - To co ich spotkało jest ewidentnym przykładem dyskryminacji Polaków. Wyrządzono im niewyobrażalną krzywdę. Proszę sobie wyobrazić, jak czuje się matka karmiąca piersią, której odebrano sześciotygodniowe niemowlę? To barbarzyńskie postępowanie w majestacie prawa. Nikt mi nie powie, że służy dobru dziecka.

Po sześciu latach emigracji zarobkowej w Wielkiej Brytanii operator koparek Leszek C. razem ze swoją partnerką  Danielą M. postanowili poszukać pracy w Berlinie.  W połowie kwietnia urodził mu się syn, Wiktor. Pana Leszka zatrudnił Polak z niemieckim obywatelstwem, właściciel firmy budowlanej. Niestety pracodawca okazał się oszustem. Nie dość, że nie wypłacił zaległych poborów, to wyrzucił rodzinę z mieszkania służbowego. Jednocześnie odebrano im zasiłek socjalny. Polacy zostali bez dachu nad głową i środków do życia. Pani Daniela zamieszkała w domu samotnej matki z dzieckiem. Pan Leszek bezskutecznie szukał nowej pracy. W końcu postanowili, że na początku czerwca wrócą do Polski. Nie zdążyli. O ich planach dowiedział się Jugendamt. W dniu 31 maja urzędnicy w asyście 15 policjantów odebrali Polakom sześciotygodniowego Wiktora i oddali do niemieckiej rodziny zastępczej.
- Sposób odebrania dziecka woła o pomstę do nieba. Policjanci obezwładnili matkę, powalili na ziemię i wykręcili jej ręce, jakby była groźnym przestępcą. Pan Leszek nie ułomek, musiało go przytrzymywać czterech funkcjonariuszy - opowiada oburzony Wojciech Pomorski.
- Nie ulega wątpliwości, że Polacy potrzebowali pomocy, ale Jugendamt jak zwykle wybrał sposób najgorszy z możliwych. Powołując się na „dobro dziecka” siłą rozłączył je od rodziców zamiast zrobić wszystko, aby zostali razem.

Zdesperowany ojciec poprosił o pomoc Polskie Stowarzyszenie Dyskryminacja.de, walczące od 2007 roku o prawa polskich rodziców i dzieci pokrzywdzonych przez niemieckie sądy rodzinne.
- Nie mieli pieniędzy, jedzenia, myli się pod uliczną pompą. Skrzyknąłem członków naszego Stowarzyszenia i zorganizowaliśmy łańcuch ludzi dobrej woli - mówi Wojciech Pomorski. - Jedni zapraszają rodziców do domu na ciepły posiłek. Inni udostępniają łazienkę. Ze skromnych funduszy wygospodarowaliśmy dla nich 70 euro na pokrycie najpilniejszych wydatków. No i zaalarmowaliśmy naszego prawnika.

Mecenas Markus Matuschczyk przyjechał do Niemiec w wieku sześciu lat. Mieszka w Hanowerze od wielu lat, ale nie zapomniał o polskich korzeniach. Od trzech lat współpracuje z Polskim Stowarzyszeniem Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech - Z mojej praktyki zawodowej wynika, że większość interwencji urzędów ds. dzieci i młodzieży wobec Polaków nie dotyczy rodzin z marginesu społecznego, lecz osób, które znalazły się w tarapatach życiowych, często nie z własnej winy - stwierdza prawnik. - W przypadku rodziny ze Śląska pracownicy Jugendamtu argumentowali, że musieli przystąpić do działania, ponieważ polska rodzina nie ma uregulowanej sytuacji mieszkaniowej i jest praktycznie bezdomna. Urzędnicy obawiali się, że podobny los spotka sześciotygodniowego Wiktora. Jednak zapomnieli, że to decyzje niemieckich urzędników ściągnęły kłopoty na polską rodzinę. W maju pan Leszek i pani Daniela złożyli podanie o pomoc socjalną i do tej pory nie rozpatrzono ich wniosku. Jednym słowem jedni urzędnicy skazali rodzinę na bezdomność odbierając środki do życia, a drudzy dodatkowo ukarali za opieszałość kolegów.

Drugiego lipca sąd rodzinny dla berlińskiej dzielnicy Tempelhof zadecyduje, czy polscy rodzice odzyskają rodzone dziecko. Do tego czasu pani Daniela i pan Leszek spotykają się z synkiem dwa razy w tygodniu po półtorej godziny. „Widzenia“ odbywają się w siedzibie Jugendamtu pod czujnym okiem urzędników.
- Bierzemy pod uwagę dwie opcje. Pierwsza, że wygramy sprawę przed sądem socjalnym i rodzice dostaną zasiłek. Wówczas będą mieli środki finansowe, aby wynająć w Berlinie mieszkanie. Wtedy Jugendamt odda im dziecko. Drugą alternatywą - równie realistyczną - jest wyjazd do kraju.
Jugendamt żąda „twardych” dowodów, że rodzice po powrocie do Polski będą mieli środki do życia i dach nad głową. Tymczasem Pan Leszek i pani Daniela nie mają w Polsce własnego mieszkania. Babcia, mieszkająca w Ustroniu obiecała, że przyjmie ich pod swój dach. Pomoc zaofiarowało również Górnośląskie Towarzystwo Charytatywne, aby polska rodzina spełniła warunki formalne, stawiane przez Jugendamt. - Nie wiemy tylko, jakie dokumenty zadowolą niemieckich urzędników i rozwieją ich podejrzenia - mówi Markus Matuschczyk.

Kto ma dziecko, ten ma władzę
- Zdajemy sobie sprawę, że na rynku pracy panuje trudna sytuacja, ale bez stałego zajęcia rodzina nie będzie w stanie podołać obowiązkom wychowawczym - stwierdza urzędniczka Jugendamtu Tempelhof-Schöneberg. Zgodziła się porozmawiać z Wirtualną Polską, bo przez pomyłkę wzięła naszą korespondentkę za opiekunkę środowiskową.
Czy nie byłoby lepiej, gdyby pozwolono Polakom powrócić kraju?
- A kto zagwarantuje, że rodzice zapewnią dziecku właściwe warunki opieki? - odpowiada urzędniczka.
- Jednak musi pani przyznać, że to nieludzkie, aby matka widywała się z dzieckiem dwa razy w tygodniu? - nie daję za wygraną.
- Jesteśmy zadowoleni, że tak szybko udało się nam znaleźć rodzinę zastępczą dla niemowlaka. Liczba spotkań nie jest idealna, ale zgodna z przepisami. Proszę pamiętać, że rodzice zastępczy mają również inne obowiązki - wyjaśnia.
- Czy Jugendamt miał prawo ingerować w problemy rodziny z polskim obywatelstwem?
- Narodowość rodziców nie ma dla nas znaczenia. Uruchamiamy procedury, jeśli jest zagrożone dobro dziecka - kończy moja rozmówczyni.

Czy Jugendamty rzeczywiście zachowują się równie bezkompromisowo wobec innych narodowości, żyjących w Niemczech, tak jak w przypadku polskich rodziców?
- Machina biurokratyczna Jugendamtów nie oszczędza także rodzin niemieckich, choć wobec Turków i Arabów zachowują większą wstrzemięźliwość - odpowiada Markus Matuschczyk. - To rodziny wielodzietne o całkowicie odmiennej kulturze i mentalności. Natomiast urzędnicy bardzo chętnie wkraczają do rodzin z jednym lub dwojgiem dzieci, zwłaszcza wychowanych w kulturze europejskiej. Powód jest oczywisty. Dzieci te nadają się do łatwiejszej socjalizacji w Niemczech niż ich rówieśnicy z innych kultur.

Celem działalności Jugendamtów jest szeroko rozumiana prewencja, czyli zażegnanie potencjalnego niebezpieczeństwa dziecka. Poparta ogromnymi uprawnieniami stanowi groźną i nieobliczalną broń.Jugendamty nie podlegają kontroli ze strony państwa i organów wykonawczych. Trzeba wiedzieć, że każde dziecko i każda rodzina przebywająca na terenie Niemiec z mocy prawa automatycznie podlega pieczy lokalnego Jugendamtu.

Baby-Hitler
- Urzędnicy często insynują sytuacje, które wcale nie muszą się wydarzyć - opowiada Uwe Kirchhoff, długoletni pracownik Jugendamtu w Hanowerze i placówek opiekuńczych dla młodzieży. - Na przykład matka jest Polką więc w głowach urzędników natychmiast rodzi się podejrzenie, że zechce pani wyjechać z dzieckiem do Polski.
Uwe Kirchhoff przyznaje, że od dawna Niemcy mają spory problem etyczny z Jugendamtami.
- Pracownicy socjalni często podejmują interwencje sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, burzące spokój rodziny. Urzędnicy powinni włączyć logiczne myślenie, a nie tylko wypełniać decyzje, wpisujące się w schematy paragrafów.
- Nie jest tajemnicą, że Jugendamty stosują dyskryminujące praktyki wobec niektórych narodowości, zwłaszcza z Europy Wschodniej - kontynuuje Uwe Kirchhoff. - Nie będę ukrywał, że należą do nich także Polacy. Urzędnicy działają wobec rodziców w myśl zasady: wiemy lepiej, co jest dla was dobre. Po odebraniu dziecka rodzice biologiczni muszą udowadniać urzędnikom, że są porządnymi ludźmi. Dziecko staje się kartą przetargową, zakładnikiem urzędu. W myśl dewizy: kto ma dziecko, ten ma władzę.

Omijajcie Jugendamty szerokim łukiem
Działania Jugendamtu rozpoczynają się w różny sposób. Urzędnicy często otrzymują informacje od „życzliwych” sąsiadów albo szpitali, gdy lekarze zauważą u małych pacjentów „coś niepokojącego”. Niedawno Markus Matuschczyk zajmował się tego rodzaju przypadkiem. Polskie dziecko wybudziło się po operacji z narkozy i zaczęło przeraźliwie krzyczeć. Szpital w Karlsruhe wezwał psychologa, a ten zdiagnozował głęboką psychozę. Doszedł do przekonania, że dziecko jest w domu systematycznie bite. Natychmiast zawiadomiono Jugendamt. Historia rozgrywała się w szpitalu miejskim, a te podobnie jak Jugendamty podlegają samorządom i działają ręka w rękę. Później okazało się, że psycholog postawił błędną diagnozę, ale wystarczyła do odebrania dziecka. Na szczęście polski prawnik odkręcił całą sprawę i chłopiec szybko wrócił do domu.

- Może to marne pocieszenie, ale wielu niemieckich rodziców także boi się zwracać o pomoc do Jugendamtów - opowiada Uwe Kirchhoff. - Ten fakt powinien dawać Polakom wiele do myślenia. Chyba z naszymi urzędami ds. dzieci i młodzieży jest coś nie tak, skoro ich pomoc budzi paniczny lęk. Skutki pomocy mogą być opłakane i wpędzić rodziców w jeszcze większe tarapaty. Dziwię się, że polskie władze reagują tak spokojnie na działania Jugendamtów, często naruszających  prawa polskich obywateli.
Niemieckie sądy opiekuńcze prowadzą na zlecenie Jugendamtów co roku 80 tys. postępowań w sprawie regulowania kontaktów rodziców z dzieckiem. Urzędy ds. dzieci i młodzieży odbierają rodzicom 40 tys. dzieci rocznie. To ewenement na skalę europejską.

W grudniu 2009 roku Jugendamty znalazły się pod ostrzałem Parlamentu Europejskiego. Komisja Petycji PE stwierdziła, że niemieckie urzędy ds. dzieci i młodzieży dopuszczają się licznych naruszeń zasady niedyskryminowania ze względu na narodowość i powinny być poddane demokratycznej kontroli. Komisja postulowała zacieśnienie współpracy pomiedzy resortami sprawiedliwości i ministerstwami ds. rodziny poszczególnych państw UE. Eurodeputowani zapowiedzieli, że będą patrzeć na ręce  niemieckim urzędnikom. - Może i patrzą, ale póki co nie odczuwamy żadnej poprawy - ocenia Wojciech Pomorski.
Do Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech – Dyskryminacja.de zgłasza się coraz więcej polskich rodziców, szykanowanych przez Jugendamty. W tym tygodniu wpłynęła kolejna sprawa:
Matka magister ekonomii, ojciec muzyk w Operze Bydgoskiej. Jugendamt stwierdził, że "nie sprawują właściwej opieki zdrowotnej nad 2-letnią córką”. Sąd rodzinny w Cottbus na rozprawie trwającej 10 minut odebrał rodzicom prawa rodzicielskie. Rodzice nagrali na komórkę przebieg rozprawy.
- Przesłuchałem nagranie i jestem zaszokowany- opowiada Wojciech Pomorski.
- Sędzina wyzywała matkę, traktowała ją jak element przestępczy. Na szczęście Jugendamt nie zdążył odebrać córeczki, bo matka natychmiast wyjechała do Polski.

Wojciech Pomorski ostrzega polskie matki i ojców o konsekwencjach przyjazdu do Niemiec - Pamiętajcie, że w przypadku  rozwodu, utraty pracy, konfliktu z prawem Jugendamt w majestacie niemieckiego prawa może wam odebrać dzieci i oddać do pogotowia rodzinnego albo niemieckiej rodziny zastępczej - stwierdza na zakończenie. - Pocztą otrzymacie rachunki za pobyt dziecka w rodzinie zastępczej. Mogą wynieść nawet kilka tysięcy euro.

Dla WP.PL - Izabella Jachimska- 2013-06-21

http://dyskryminacja.salon24.pl/516012, ... e-niemowle

Liczba spotkań nie jest idealna, ale zgodna z przepisami.
Narodowość rodziców nie ma dla nas znaczenia. Uruchamiamy procedury, jeśli jest zagrożone dobro dziecka.


Najważniejsze, że działali zgodnie z PROCEDURĄ. Prawda?
Ale moja opinia nie ma żadnego znaczenia: nie miałem przecież w rękach akt postępowania, a z nich może wynikać że wszystkie procedury zostały zachowane. Co tam MERYTORYKA!
A więc wszystko jest OKI. Prawda?

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


23 cze 2013, 10:48
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA17 gru 2010, 09:22

 POSTY        624
Post Re: Procedura czy merytoryka?
Kolejny przykład co potrafią zrobić wykształceni w prawie. Jaja jak berety:

http://fakty.tvn24.pl/haczyk-prawny,336758.html

Komentarze:

zbig54
Kto kształci takich idiotów (prawników)?

xavie 2
Ile jeszcze takich idiotyzmów musi zajść aby wreszcie zreformowano ten za przeproszeniem „wymiar sprawiedliwości”? Kiedy wreszcie ograniczy się immunitety tym wszystkim świętym krowom? Kiedy zostanie wprowadzone przestępstwo procesowe i odpowiedzialność karna dla urzędników?

Lubin333
A kradzież w sklepie na 200 zł , umorzenie z powodu małej szkodliwości społecznej , no i ten prokurator po spotkaniu III stopnia z koniem (a raczej z jego kopytami).

jarek_zajaczkowski_dvm
Pozwy o odszkodowania to świetny sposób na wymiar sprawiedliwości. Jak popłyna na grube miliony, może zastanowią sie wreszcie - kogo zatrudniają.

adek_sobczak 2
A nie pisalem ze u nas jest CIEMNOGROD ?

paweł1978
uważam że ten prokurator powinien wylecieć z roboty

robokopo
Nie martw się! Włos mu z głowy nie spadnie. Kolesiostwo wybroni go. Dopiero jak człowiek się im bardzo zdecydowanie przeciwstawi, wciągnie w to telewizję, Strasburg itp. jest w stanie im odpłacić pięknym za nadobne. Ja bym im nie odpuścił. Zapłaciliby za to!

dziwnyjesttenTVN
A Wy żyjecie w tym kraju. Sorry, ale lepiej mi na zmywaku. Też są absurdy. Ale jednak mniej tutaj tej polskiej zawiści i zacietrzewienia.

mirw
Czyli gmina czy ktokolwiek jest właścicielem rzeki zanieczyściła staw tego pana! Niezależnie zabezpieczyli rzekę i zanieczyścili faune w stawie. To oni powinni do pierdla pójść razem z tym prokuratorem pożal sie panie Boże, a o sędzi to już nie wspomnę! Chociaż tych ostatnich to do wariatkowa prędzej niech tam sie zajmą "ważnymi"

Kto chce niech zerka do akt.  :wysmiewacz:


To jeszcze prawnicy czy już filozofowie ? A może hydrolodzy skoro tak istotna jest dla nich różnica między wodą stojącą a płynącą.  :wysmiewacz:

____________________________________
"Wszelkie poglądy, opinie czy wnioski wyciągnięte zostały wyłącznie na podstawie obserwacji poczynionych na własnym podwórku, o ile w treści postu nie zostało wskazane wprost, że jest inaczej"


Ostatnio edytowano 01 lip 2013, 23:02 przez avacs, łącznie edytowano 3 razy



01 lip 2013, 22:53
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA30 cze 2013, 22:58

 POSTY        127
Post Re: Procedura czy merytoryka?
Czekam, aż uchylą moją decyzję, bo jechałem doręczyć wezwanie urzędowym samochodem, a nie mam upoważnienia do prowadzenia służbowych samochodów. Decyzja została wydana na wskutek rażącego naruszenia prawa  :nonono:


02 lip 2013, 21:25
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Procedura czy merytoryka?
nVodka                    



Czekam, aż uchylą moją decyzję, bo jechałem doręczyć wezwanie urzędowym samochodem, a nie mam upoważnienia do prowadzenia służbowych samochodów.   :nonono:

To jest niedopuszczalne! :nonono:
Powinieneś zostać ukarany za wydanie decyzji z rażącym naruszeniem prawa  :wysmiewacz:

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


02 lip 2013, 21:38
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA17 gru 2010, 09:22

 POSTY        624
Post Re: Procedura czy merytoryka?
Faktem oczywistym jest iż doręczenie stanowi integralną część procesu wydawania decyzji, a nawet jest jego kluczową częścią. Decyzja niedoręczona nie podlega przecież wykonaniu. Zważywszy na stan faktyczny występujący w sprawie nie da się znaleźć żadnych okoliczności usprawiedliwiających tak rażący przykład naruszenia prawa. Bezspornym jest więc fakt, że decyzję należy uchylić, samochód służbowy niezwłocznie zezłomować a jego producentowi wytoczyć proces karny. W końcu nikt nie może, prawie że świadomie wprowadzać do obrotu instrumentów oraz narzędzi służących, prawie że do przestępstwa.  :piwo:

____________________________________
"Wszelkie poglądy, opinie czy wnioski wyciągnięte zostały wyłącznie na podstawie obserwacji poczynionych na własnym podwórku, o ile w treści postu nie zostało wskazane wprost, że jest inaczej"


02 lip 2013, 22:06
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA24 kwi 2012, 11:16

 POSTY        52
Post Re: Procedura czy merytoryka?
Coraz bardziej merytoryczne wpisy. Gratulacje. To świadczy tylko o poziomie waszej dyskusji od samego początku.

Notabene ciekawe czy "młodzi prawnicy" pisali by, że doręczenie=wydanie decyzji a niedoręczona decyzja nie podlega wykonaniu? Skąd ty to wziąłeś w ogóle, omg. Słabo ci idzie udawanie śmiesznego zioma.


03 lip 2013, 06:21
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA30 cze 2013, 22:58

 POSTY        127
Post Re: Procedura czy merytoryka?
Prawnicy, niezależnie czy młodzi czy starzy, powinni wiedzieć, że pod pojęciem wydania decyzji niejednokrotnie rozumie się również jej doręczenie.


03 lip 2013, 16:45
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA17 gru 2010, 09:22

 POSTY        624
Post Re: Procedura czy merytoryka?
mimi1981                    



Coraz bardziej merytoryczne wpisy. Gratulacje. To świadczy tylko o poziomie waszej dyskusji od samego początku.

Notabene ciekawe czy "młodzi prawnicy" pisali by, że doręczenie=wydanie decyzji a niedoręczona decyzja nie podlega wykonaniu? Skąd ty to wziąłeś w ogóle, omg. Słabo ci idzie udawanie śmiesznego zioma.


Twój jest za to porażająco merytoryczny, gratulacje.  :rotfl:  

Skoro procedura ma obrońców, którzy nie znają nawet elementarza w tym zakresie to rzeczywiście nie ma o czym dyskutować. Króciutki wykład dla niedouczonych:
- co do zasady decyzja nieostateczna nie podlega wykonaniu,
- co do zasady decyzja staje się ostateczna po upływie terminu na wniesienie odwołania,
- termin na wniesienie odwołania upływa 14 dni od dnia doręczenia decyzji organu I instancji.

Tylko Chuck Noriss (i pewnie kolega prawnik) potrafi wyznaczyć datę upływu terminu na wniesienie odwołania od decyzji, która nie została doręczona. Tylko Chuck Noriss (i pewnie kolega prawnik) widzi więc możliwość stwierdzenia ostateczności i podjęcia działań służących wykonaniu takiego aktu administracyjnego. Dam ci radę, najpierw się dobrze obudź a potem zabieraj się za pisanie.  :wysmiewacz:

____________________________________
"Wszelkie poglądy, opinie czy wnioski wyciągnięte zostały wyłącznie na podstawie obserwacji poczynionych na własnym podwórku, o ile w treści postu nie zostało wskazane wprost, że jest inaczej"


03 lip 2013, 18:47
Zobacz profil
Znawca
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA04 lut 2010, 18:49

 POSTY        253
Post Re: Procedura czy merytoryka?
przecież są zastępcze formy doręczenia


na Boga.


03 lip 2013, 18:51
Zobacz profil
Znawca
Własny awatar

 REJESTRACJA03 kwi 2013, 23:56

 POSTY        129
Post Re: Procedura czy merytoryka?
@nVodka

A zoolodzy, geolodzy, socjolodzy, i filozofowie – przeważnie starzy i sfrustrowani  oraz mający  jakieś antyprawnicze fobie jak avacs– powinni wiedzieć, że niejednokrotnie jednak pod pojęciem wydania decyzji nie rozumie się również jej doręczenia
Przykład: Uchwała NSA -  I FPS 5/07
http://orzeczenia.nsa.gov.pl/doc/E2B17267D1

P.S.
Nadir, ten temat powinien jednak wylecieć w kosmos, bo on ożywa nie w temacie wątku (procedura czy merytoryka) ale pod wpływem antyprawniczych (i antyekonomicznych) fobii avacsa.

P.S.2
A co do tematu, to oczywiste jest, że liczy się i merytoryka i procedura.
Tylko ktoś taki jak avacs potrafi „podzielić włos (a właściwie decyzję) na czworo” i wymyślić coś takiego jak: decyzja poprawna merytorycznie a wadliwa „tylko” formalnie. Ta decyzja niestety też jest wadliwa. I wszelkie dzielenie włosa (decyzji) na: merytorykę i procedurę nie ma sensu.
Podstawowy błąd jaki zakładają autorzy tego pomysłu polega na tym, ze według nich: po zastosowaniu prawidłowej procedury decyzja będzie taka sama. Otóż NIE ZAWSZE będzie. I tyle w temacie.
Radzę poczytać najbardziej merytoryczne i wyważone w tym wątku wpisy Ajeda i wbić je sobie do głowy. Szczególnie ten fragment o postępowaniu inkwizycyjnym i gwarancjach proceduralnych dla podatnika. Ludzie Wy nie jesteście tylko urzędnikami, sami możecie być Stroną jakiegoś postępowania i wtedy sami będziecie chcieli jakichś gwarancji proceduralnych, a nie żeby decyzje w Waszych życiowych sprawach wydawał ktoś „po uważaniu”.

P.S.3.
Poprzedni premier i prezydent tego kraju byli prawnikami. Obecni są (z tego co wiem) historykami…
W związku z tym jakoś nie rozumiem antyprawniczych fobii akurat na tym forum…


03 lip 2013, 18:53
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA17 gru 2010, 09:22

 POSTY        624
Post Re: Procedura czy merytoryka?
tommy                    



W związku z tym jakoś nie rozumiem antyprawniczych fobii akurat na tym forum…

To nie tylko na tym forum. Powtarzam cytat z z komentarzy zamieszczonych na poprzedniej stronie (forum tvn24):



zbig54
Kto kształci takich idiotów (prawników)?


Też też pewnie ma fobię ?  :wysmiewacz:



... Nadir, ten temat powinien jednak wylecieć w kosmos, bo on ożywa nie w temacie wątku (procedura czy merytoryka) ale pod wpływem antyprawniczych (i antyekonomicznych) fobii avacsa.

To nie ja wymyśliłem jeden z najstarszych amerykańskich dowcipów:
- Jaki jest najlepszy początek dnia ?
- Tysiąc prawników na dnie morza.
Dziwnym trafem amerykanów ten dowcip bawi. Nie wiesz przypadkiem czemu ?

To nie ja wydałem wyrok - Radek winny bo jest upośledzony.
To nie ja wydałem wyrok - Pan Henryk winny bo kłusował na własnym prywatnym stawiku (na szczęście w drugiej instancji znalazł się ktoś rozsądny).
To nie ja wymyśliłem pomroczność jasną.
To nie ja wymyśliłem niewinność Sawickiej.
To nie ja wymyśliłem niewinność łapówkarzy z SN.
To nie ja wymyśliłem pobicie górników z kopalni "Wujek".

Mało ci ? Świeże przykłady mogę dostarczać co tydzień. Już wcześniej uznałem, że dyskusja z tobą nie ma najmniejszego sensu. Nie podoba się to nie nie zabieraj głosu. Wycieczki osobiste załatwiaj sobie w swoim gronie.

____________________________________
"Wszelkie poglądy, opinie czy wnioski wyciągnięte zostały wyłącznie na podstawie obserwacji poczynionych na własnym podwórku, o ile w treści postu nie zostało wskazane wprost, że jest inaczej"


Ostatnio edytowano 04 lip 2013, 22:26 przez Nadir, łącznie edytowano 2 razy

Usunąłem fragmenty postu



03 lip 2013, 20:27
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 128 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do: