____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
18 lip 2013, 09:51
Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Nazi ojcowie, nazi matki.
Niemiecka opowieść filmowa jak to dobrzy Niemcy bronili kochanych Żydów przed okropnymi Polakami w latach 1939-1945.
Załącznik:
nazi ojcowie, nazi matki1.jpg
Załącznik:
nazi ojcowie, nazi matki2.jpg
Załącznik:
nazi ojcowie, nazi matki3.jpg
Załącznik:
nazi ojcowie, nazi matki4.jpg
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
24 lip 2013, 11:46
Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
"Bartoszewski przekroczył granice. Jest narzędziem polityki premiera, jest wykorzystywany do dzielenia Polaków". NASZ WYWIAD z prof. Glińskim
wPolityce.pl: Brał Pan udział w obchodach rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Dlaczego Pan przychodzi 1 sierpnia na Powązki? Jak Pan ocenia tegoroczne obchody?
Prof. Piotr Gliński: W tym roku brałem udział w obchodach, jako gość Prawa i Sprawiedliwości. Zostałem zaproszony, jako współpracownik partii. Jednak co roku jestem na Powązkach. Uczestniczę w obchodach od wielu lat. Obecność na Powązkach jest dla mnie oczywista. Szczególnie, że moja mama uczestniczyła w Powstaniu Warszawskim, walczyła w batalionie "Zośka", potem już po 1989 roku działała w organizacjach kombatanckich. Zawsze przychodziliśmy więc na obchody, znam dobrze środowiska kombatanckie. Również w tym roku po oficjalnych obchodach zostałem dłużej i rozmawiałem ze znajomymi. W tym roku te rozmowy były szczególne. Mój brat realizuje bowiem film na podstawie "Kamieni na szaniec". Przyszedł na cmentarz z młodymi aktorami, którzy będą grali poszczególne postaci - "Rudego", "Alka". Ci młodzi ludzie mogli się przy tej okazji wielu rzeczy dowiedzieć. Na cmentarzu była również moja bratanica i moja córeczka. Spotykaliśmy dużo znajomych, jak zawsze. To tradycyjnie był dzień zadumy, pamięci, przekazywania kolejnym pokoleniom wiedzy o historii. Ramię w ramię ze starszymi ludźmi, również Powstańcami, stali i szli młodzi. To jest bardzo specyficzny czas, Powązki Wojskowe są specyficznym miejscem dla Warszawy. 1 sierpnia to bardzo symboliczny dzień, bardzo ważny dla tożsamości warszawiaków i Polaków.
Jednak nie wszyscy widzą potrzebę upamiętniania tego święta. Dlaczego?
Nie wszyscy chodzą na to święto i nie wszyscy chodzili. Polska od 1945 roku zawsze była podzielona. Część polskiego społeczeństwa wybrała inaczej. Służyła innej opcji. I do tej pory służy innej opcji.
Te podziały są widoczne również w związku z obchodami?
Ten podział jest dla mnie bardzo przykry. To jest przykre, ponieważ odzwierciedla podział współczesny. Ten podział uwidacznia z kolei hipokryzję obecnej władzy. Ona nie jest konsekwentna, jeśli chodzi o politykę historyczną i patriotyczną. Bardzo wiele działań i decyzji obecnej ekipy jest niezrozumiała z punktu widzenia narodowego interesu i patriotyzmu. Zapraszanie Jaruzelskiego przez prezydenta, czy nagradzanie osób zasłużonych w utrwalaniu komuny przez prezydenta, jego związki z postkomunistycznymi służbami, czyli WSI. Z drugiej strony 1 sierpnia czy 31 lipca padały z ust polityków rządzących mocne i ważne słowa, patriotyczne. Mówię o przemówieniu prezydenta Bronisława Komorowskiego czy prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. Z przykrością patrzę na tę hipokryzję. Chciałbym, żeby ci politycy byli konsekwentni.
Jednak nie są, co skutkuje często emocjonalnymi reakcjami na polityków obecnie rządzącej ekipy. To ma również miejsce na Powązkach.
W tyk roku spór wywołał Władysław Bartoszewski. On obrażał ludzi, mówiąc o motłochu. To się wpisuje zresztą w sposób rozmowy Bartoszewskiego z polskim społeczeństwem. On od dawna używa określeń "bydło", "dyplomatołki", "motłoch". Takie słowa z ust kogoś, kto aspiruje do roli autorytetu we współczesnej Polsce, nie powinny padać. On obraża miliony Polaków. Potem obłudnie tłumaczył, że nikogo nie obrażał, nie mówił kogo tak nazywa. To jednak niepoważne. Ja składam te wypowiedzi na karb wieku pana Bartoszewskiego. To działania dzielące Polaków. Natomiast to, że lud na kogoś buczy a innym klaszcze to zachowanie naturalne. Ludzie mają różną ekspresję. Oni czasem zachowują się również niestosownie.
Buczenie na cmentarzu to dobra reakcja?
W mojej ocenie buczenia na cmentarzu nie powinno mieć miejsca. Jednak lud jest ludem i różnie się zachowuje. Czasami od tego ludu trzeba się uczyć pewnej mądrości. Lud daje znaki ostrzegawcze, jeśli ktoś przekracza granice. Insynuacje, że ktoś organizuje buczenie czy protesty, są niepoważne. Nikt nikogo nie inspirował, nikt nie zarządzał buczeniem.
Redaktor Agata Adamek z TVN mówiła, że to zwolennicy PiS buczeli.
Byłem wśród działaczy PiS i tam słyszałem głosy, że buczenia nie powinno być na cmentarzu. To jednak jest naturalna odpowiedź ludu warszawskiego na hipokryzje polskich władz. Ten lud zachował się bardzo naturalnie. Nie protestowali przeciwko prezydentowi Komorowskiemu czy prezydent Gronkiewicz-Waltz, choć wiadomo, że ich stosunek do tych polityków jest w większości negatywny. Protesty podniosły się, gdy wymieniono nazwisko pana, który ich sprowokował. Bartoszewski przekroczył granice. Cały incydent nie jest przypadkowy. Bartoszewski - nie wiem czy zdaje sobie z tego sprawę - jest narzędziem polityki polskiego premiera. A ta polityka jest prosta, polega na dzieleniu Polaków i skłócaniu Polaków. Tusk zdał sobie sprawę, że jego formacja wygrywa przy ostrych konfliktach. Wtedy bowiem Tuskowi udaje się wszystko zwalić na Kaczyńskiego i jego akolitów. Oni mają być odpowiedzialni za wszystko. A społeczeństwo jest zmęczone kłótniami i konfliktami. Więc gdy tylko PO ma problemy, gdy traci poparcie, albo wychodzi na jaw jakaś afera Tusk stara się radykalizować spór w Polsce. Ostatnie uroczystości zostały również w sposób instrumentalny i haniebny wykorzystane do działań dzielących Polaków. Po co Bartoszewskiego w mediach rządowych, TVN czy "Wyborczej", w sposób tak straszny się lansuje? On przez całe dni mówił o motłochu, którzy buczy. Kilkanaście osób rzeczywiście zabuczało. Jednak jak idę ulicą to również czasem ktoś na mnie prychnie, czy powie coś negatywnego. 1 sierpnia też zdarzyło się, że ktoś mi splunął pod nogi. Ludzie tak reagują. Na szczęście jednak przejawy braku kultury to mniejszość. Nie możemy jednak robić z tego sprawy politycznej. Bartoszewski być może nie zdaje sobie sprawy, ale jest wykorzystywany do dzielenia Polaków. Dzięki niemu można znów zwalać na Jarosława Kaczyńskiego na agresję, choć to nie on organizuje buczenie na cmentarzu. Kilkanaście osób buczało, ktoś klaskał, ktoś gwizdał. Jakaś pani oblała nas wodą. Była zdaje się zwolenniczką obecnej ekipy, a jak się zaczęło jakieś buczenie to ona oblała delegację PiS-u wodą. I uciekła. To dzielenie Polaków przynosi skutki. Również tak dramatyczne, jak te z Łodzi, gdzie został zamordowany działacz PiS. Za dzielenie Polaków odpowiedzialny jest Donald Tusk i jego propaganda. Ona opiera się m.in. na szukaniu podziałów i wzbudzaniu agresji.
Dzisiejszego pięknego poranka miałem tą nieprzyjemność czytać wypowiedzi Bartoszewskiego zwanego dalej profesorem. Że Ci co czczą poległych w powstaniu Warszawskim to motłoch, czy że świętowanie uroczystości jest upolitycznione. Jednakże bardziej zaciekawił mnie komentarz jednej z osób pod artykułem, pozwólcie że zacytuję:
"Kłamstwa wokół wojennej działalności Bartoszewskiego Gdy wybuchła wojna Władysław Bartoszewski miał 17 lat. 19 września 1940 został zatrzymany na Żoliborzu w masowej obławie zorganizowanej przez hitlerowców. Przypadkowo dostał się do Oświęcimia, był w tym samym transporcie co Witold Pilecki. Od 22 ... rozwiń całośćwrześnia 1940 został więźniem niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau (Auschwitz I, numer obozowy 4427). Zwolniony z Oświęcimia po kilku miesiącach – 8 kwietnia 1941, co było wydarzeniem niespotykanym.Według Bartoszewskiego zwolnienie zawdzięcza przyjaciołom z Polskiego Czerwonego Krzyża, oficjalnym powodem był zły stan zdrowia. Nieoficjalnie zwolnienie przypisywano stawiennictwu siostry Bartoszewskiego, która kolaborowała z Niemcami, nawet wyszła za mąż za SS-mana. Jednak według relacji prof. Miry Modelskiej-Creech z Georgetown University w Waszyngtonie, pracownika administracji Białego Domu, istnieje świadek, który przeżył Oświęcim i twierdzi, że Bartoszewski był kolaborantem. Świadek opowiadał, że spotkał się z Bartoszewskim w Oświęcimu, znał m.in. szczegóły na temat wykształcenia Bartoszewskiego. Twierdził, że za sprawą Bartoszewskiego i 14 innych donosicieli, którzy opuścili Oświęcim (notabene pociągiem pierwszej klasy) zlikwidowano 21 wysokich rangą AK-owców. Ów świadek jest przekonany, że Bartoszewski był konfidentem. Nikogo nie zwalniano z Auschwitz, przynajmniej nie uczciwych ludzi, co innego kolaboranci… Tłumaczenie, że go zwolnili ze względów zdrowotnych wydaje się co najmniej podejrzane. Bartoszewski niemal natychmiastowo po wyjściu z Oświęcimia został wzięty do struktur konspiracyjnych. Jest to sytuacja nie do pomyślenia, taki człowiek był zbyt podejrzany, tacy ludzi mogli być pod obserwacja, dla konspiracji to zbyt duże ryzyko… Bartoszewski prawdopodobnie albo zataił ten niewygodny fakt, albo został wciągnięty do konspiracji z pomocą niemieckiej agentury. W tym czasie niemiecka agentura była niezwykle rozwiniętą. Dzisiaj milczy się o tej niechlubnej przeszłości: hasło Grupa 13 nikomu nic nie mówi podobnie jak ŻGW, dla której pracowały tysiące żydowskich agentów. Żagiew czyli Żydowska Gwardia Wolności działała nie tylko w getcie warszawskim, a w całej Warszawie. Służyła do infiltrowania żydowskich i polskich organizacji podziemnych, w tym niosących pomoc Żydom. Niemcy wyposażali swoich żydowskich agentów także w broń! Agenci mieli za zadanie udawać, że szukają pomocy, a gdy znaleźli Polaków, którzy im ją zaoferowali, po prostu donosili na nich skazując ich i tym samym często ich rodziny na śmierć. ŻGW zajmowała się także szmalcownictwem tropiąc i wydając Niemcom Żydów ukrywających się w tzw. aryjskiej części Warszawy. Podobnych organizacji było wiele, w różnych miastach, jednak największe znaczenie miały Judenraty, bez nich holocaust nie udałby się, Judenraty wyjątkowo gorliwie pomagały Niemcom mordować własny naród. Pytania do Bartoszewskiego - Dlaczego zgodził się Pan na uroczyste wręczenie Panu medalu ku czci największego niemieckiego polakożercy lat dwudziestych Gustawa Stresemanna? - Dlaczego w 2006 r. jako sekretarz kapituły Orderu Orła Białego sprzeciwił się Pan przyznaniu Orderu Orła Białego (pośmiertnie) generałowi Augustowi E. Fieldorfowi i rotmistrzowi Witoldowi Pileckiemu? Czy można w ogóle porównać Pana zasługi jako kawalera Orła Białego z zasługami dwóch wspomnianych bohaterów? - Dlaczego, będąc oficjalnym gościem Izraela jako polski minister spraw zagranicznych, milczał Pan jak grób w parlamencie izraelskim w czasie, gdy obrażano Pana kraj, gdy Polaków publicznie nazywano współwinnymi wraz z Niemcami zagłady Żydów (robił to m.in. wiceprzewodniczący parlamentu R. Rivlin)? - Jeśli nie miał Pan odwagi na publiczną polemikę z antypolskimi oszczerstwami, dlaczego nie wyszedł Pan z sali, jak doradzała Panu większość polskiej delegacji? - Dlaczego kłamał Pan (w 2000 r.), że Polaków zaatakował w Knesecie tylko “głupi ekstremista”? - Dlaczego używa Pan bezprawnie tytułu profesora w sytuacji, gdy jest Pan tylko maturzystą, absolwentem gimnazjum? Jak wiadomo, obowiązują twarde reguły: aby zostać profesorem, trzeba mieć magisterium, doktorat i habilitację, a żadnej z tego typu prac Pan nie obronił, nie mówiąc o skończeniu studiów. - Dlaczego nie zdobył się Pan na publiczne wystąpienie w obronie pamięci słynnej pisarki Zofii Kossak, której Pan tyle zawdzięcza, jak Pan sam wielokrotnie przyznawał? - Dlaczego zgodził się Pan na zamieszczenie w książce – wywiadzie z Panem – cytatu z kłamliwym twierdzeniem Stefana Niesiołowskiego, że jakoby: “Zapisał (Pan) piękną kartę walki o Polskę z bronią w ręku”. W jakim to było oddziale? Przy jakiej ulicy? Jakich ma Pan świadków tej rzekomej walki? - Dlaczego tak mocno, a kłamliwie, przesadza Pan z eksponowaniem swej roli jako rzekomo jednej z głównych postaci organizujących pomoc dla Żydów w ramach Żegoty w 1942 roku? Miał Pan wtedy tylko 20 lat i był podwładnym faktycznej wielkiej organizatorki pomocy Żydom Zofii Kossak. - Dlaczego nie zareagował Pan na poturbowanie polskich, katolickich wiernych przez moskiewską milicję? - Dlaczego nie zrobił Pan nic, aby zaprotestować przeciwko brutalnej obławie policyjnej na 300 Polaków we Frankfurcie nad Odrą, potępionej nawet przez 7 niemieckich posłów? - Kto upoważnił Pana jako ministra do przepraszania Niemców cytatem z Jana Józefa Lipskiego za przesiedlenie? - Na jakiej podstawie zaniżył Pan o milion osób – wbrew sprawdzonym naukowo statystykom – liczbę Polaków, ofiar wojny, w swym wystąpieniu w Bundestagu? - Dlaczego Pan, w latach 60. tak zdecydowanie reagujący na początki fali antypolonizmu, milczy w tej sprawie, gdy fala antypolonizmu jest wielokrotnie większa? - Dlaczego piętnował Pan w Izraelu antyżydowskich “polskich ciemniaków”, a nie wypowiada się Pan na temat skrajnych przejawów żydowskiego antypolonizmu? Dlaczego nie reaguje Pan na coraz silniejszą falę antypolonizmu w niemieckich mediach? - Dlaczego Pan, były żołnierz AK i Powstania Warszawskiego, nie zareagował na potworne oszczerstwa rzucane na powstanie w artykule Cichego i na AK w tekście Yaffy Eliach? - Dlaczego nic Pan nie zrobił w celu wystąpienia na arenie międzynarodowej przeciw używaniu oszczerczego nazewnictwa: “polskie obozy zagłady” i “polskie obozy koncentracyjne”? (Zrobił to dopiero kilka lat po Panu minister Adam Daniel Rotfeld). - Co skusiło Pana, jako 83-letniego staruszka niemającego zielonego pojęcia o lotnictwie, do przyjęcia swoistej synekury, posady prezesa Rady Nadzorczej LOT, znajdującego się skądinąd w bardzo trudnej sytuacji finansowej? Czy w czasie Pana zarządu LOT-em może się Pan pochwalić choć jednym, jedynym posunięciem, które przyczyniło się do poprawy sytuacji finansowej firmy? - Czy w czasie Pana pierwszego szefowania resortem spraw zagranicznych zrobił Pan w ogóle choć jedną konkretną rzecz dla obrony polskich interesów narodowych w polityce zagranicznej, czy wystarczyło Panu bierne reagowanie na wszelkie przypadki brutalnego dyskryminowania Polaków? - Dlaczego Pan po tylekroć kłamliwie wychwalał kanclerza Helmuda Kohla znanego z niechęci do Polaków i do uznania granicy na Odrze i Nysie? - Dlaczego Pan – antykomunista – zgodził się być ministrem w postkomunistycznym rządzie Józefa Oleksego? - Dlaczego nie zdobył się Pan na publiczne wystąpienie w obronie pamięci słynnej pisarki Zofii Kossak, swojej byłej przełożonej? - Dlaczego nie zdobył się Pan – “autorytet” w Niemczech i Izraelu – na publiczne potępienie antypolskich oszczerstw najgorszego polakożercy i katolikożercy Jana Tomasza Grossa? - Czy nie wstydzi się Pan swej decyzji odwołania z funkcji polskiego konsula honorowego wielkiego Polaka Jana Kobylańskiego, tylko dlatego że zaangażował się on w obronę prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej Edwarda Moskala? - Czy nie wstydzi się Pan, że na stare lata dał się Pan wciągnąć w niegodną Pana siwych włosów kampanię obelg w stylu “dewianci” i “bydło”? - Czy popierał Pan awansowanie swego syna na pełnomocnika rządu ds. bezpieczeństwa energetycznego w randze ministra w rządzie Marcinkiewicza? Kto pierwszy zachęcił premiera Marcinkiewicza do rozważenia kandydatury Pana syna – pracującego przez wiele lat jako historyk w żydowskim instytucie w Oxfordzie – na to stanowisko, twierdząc, że Pana syn jakoby “od wielu, wielu lat zajmuje się energetyką”? - Dlaczego dziwnie nie mówi Pan w swoich wywiadach o tym, że Pana syn pracował przez wiele lat w żydowskim instytucie w Oxfordzie i w polsko-żydowskim roczniku “Polin”? Przecież chyba nie było nic wstydliwego w jego pracy? - Dlaczego Pan nie wpłynął na swego syna, by w 1989 r. nie wydawał jako “Editor” polakożerczej książki Samuela Willenberga “Surviving Treblinka”, w której znalazły się m.in. oszczercze twierdzenia, że AK-owcy, uczestnicy Powstania Warszawskiego, mordowali Żydów i gwałcili Żydówki? - Dlaczego w ostatnich kilkunastu latach milczał Pan, nie protestując publicznie w sprawie oskarżeń przeciw Polakom (m.in. w tak bliskim Panu “Tygodniku Powszechnym”), że radośnie bawili się na karuzeli w pobliżu ruin płonącego warszawskiego getta? Przecież jeszcze w 1985 r. prostował Pan to kłamstwo na łamach paryskich “Zeszytów Historycznych”? - Dlaczego kłamie Pan w wywiadzie-rzece udzielonym Michałowi Komarowi, jakoby złożył Pan rezygnację po objęciu na KUL funkcji dziekana przez prof. Ryszarda Bendera? W rzeczywistości był Pan podwładnym w jego katedrze aż 11 lat, w tym kilka lat w czasie, gdy był on dziekanem."
Niestety, tym razem ojciec Tadeusz Rydzyk naprawdę przesadził. Jego słów o motłochu na Przystanku Woodstock trudno nie uznać za oburzające.
Zacytujmy dokładnie: „Przyjeżdża banda, wszystko jedno czym motywowana, obłędem, namiętnością, szowinizmem, łapówkami, ale zachowuje się tak, jakby była motłochem”.
Cóż za stek kuriozalnych pomówień (przyjeżdżają na festiwal, bo dali im łapówkę?! Psychiatryk!), obraźliwych epitetów, nietolerancji dla stylu życia innych! Ileż w tym agresji, złości, fanatyzmu. Jak ojcu dyrektorowi nie wstyd? Przecież to niszczenie demokracji, zastępowanie argumentów obelgami.
Zaraz, zaraz, przepraszam, kartki mi się skleiły. To jednak słowa Władysława Bartoszewskiego o uczestnikach powstańczych uroczystości na Powązkach. Cóż za odważna, kwiecista, bezkompromisowa wypowiedź, demaskująca skorumpowanych kombatantów i ich rodziny! Ktoś wreszcie przełamał tabu, nakazujące szacunek dla rzekomych bohaterów powstania oraz ich rodzin. I otwarcie wskazał, że to bezczelni przebierańcy, sowicie opłaceni, zakamuflowani hitlerowcy. No bo kto inny mógłby protestować na widok najwyższych autorytetów moralnych Tuska i Bartoszewskiego, jak nie hitlerowiec?
- Ta publikacja jest skandaliczna, co gorsza, nie jest to jedyny atak na Polskę tego typu - mówi w rozmowie z Onetem Tomasz Poręba, oceniając szokujące słowa na temat Polski, które znalazły się w książce autorstwa brytyjskiego polityka. - Potrzebny jest powrót do prowadzenia aktywnej polityki historycznej, tak jak miało to miejsce za życia ś.p. Lecha Kaczyńskiego– dodał eurodeputowany PiS.
W czwartek brytyjskie media poinformowały, że Hugh Williams, zastępca skarbnika Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), napisał książkę na temat historii, w której znalazły się szokujące twierdzenia dotyczące m.in. historii Polski. Brytyjski polityk zasugerował w niej, że to polityka II Rzeczpospolitej przyczyniła się do wybuchu II wojny światowej. Polityk twierdzi, że doprowadziło do tego "prowokowanie" Adolfa Hitlera przez Polaków, który, w rezultacie podjął decyzję o rozpoczęciu działań zbrojnych.
Tomasz Poręba przypomina, że politycy UKIP znani są z tego, że swój kapitał polityczny budują na szkalowaniu innych. Eurodeputowany PiS zaznacza także, że nie jest to "jedyny atak tej partii na Polskę", ponieważ politycy tej partii głosowali przeciwko przystąpieniu naszego kraju do Unii Europejskiej, wielokrotnie wypowiadali się także przeciwko polskim pracownikom zatrudnionym na Wyspach. - Przy okazji niedawnych negocjacji budżetowych lider tej partii Nigel Farage stanowczo twierdził, że jest przeciwko finansowaniu projektów, takich jak warszawskie metro ze środków unijnych – stwierdził Poręba w rozmowie z Onetem. - Dziwię się, że te wszystkie sprawy, jak i ostatnia skandaliczna publikacja, mają miejsce przy zupełnym milczeniu Zbigniewa Ziobry, który w Parlamencie Europejskim jest w jednej frakcji z tym, w wielu sprawach antypolskim, ugrupowaniem - dodał.
Eurodeputowany PiS zwraca uwagę, że książka polityka UKIP, nie jest jedyną publikacją tego typu. Zdaniem Poręby, niesłuszne i nierzetelne oceny polskiej historii, jakie pojawiają się za granicą, to "efekt kompletnego porzucenia przez rząd PO-PSL polityki historycznej". - Jeśli sami nie szanujemy własnej historii, trudno oczekiwać tego od innych. W obronie dobrego imienia Polski za granicą jesteśmy mało stanowczy. Tezy przedstawione w książce Williamsa to jedynie kolejny przykład tego, jak zakłamuje się historię przy zupełnej bierności przede wszystkim Ministerstwa Spraw Zagranicznych – ocenia Poręba.
Polityk PiS w tym kontekście przypomina także skandaliczną wypowiedź prezydenta USA Baracka Obamy na temat "polskich obozów śmierci". - Polski rząd uważa, że przeszłość nie jest ważna i lepiej zachować status quo, nawet jeśli oznacza to gloryfikowanie morderców Polaków. Od kilku lat w Hruszowicach na Podkarpaciu stoi pomnik gloryfikujący UPA, która mordowała Polaków tylko dlatego, że byli Polakami – mówi eurodeputowany w rozmowie Onetem. - Z moim apelem o jego usunięcie zgodziła się Rada Pamięci Ochrony Walk i Męczeństwa. Zobaczymy, czy polskie państwo będzie na to stać – dodaje.
W opinii Poręby, Polska nie dba o swoją politykę historyczną, tak jak inne kraje. Jako przykład wymienia tutaj Angelę Merkel, która "umiejętnie prowadzi niemiecką politykę" w tym zakresie. - Oczekiwałbym większej aktywności od naszego MSZ, które dysponuje przecież właściwymi instrumentami dyplomatycznymi. Potrzebny jest także powrót do prowadzenia aktywnej polityki historycznej, tak jak miało to miejsce za życia ś.p. Lecha Kaczyńskiego – podkreślił.
Polski polityk zwrócił również uwagę na zadania Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które decyduje m.in. o dotowaniu Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej. – Nie rozumiem, czemu miało służyć finansowanie przez instytucje państwa filmu "Pokłosie". Moje wątpliwości budzi także realizacja misji publicznej, do której TVP jest zobligowana ustawą.
- Telewizja Polska ochoczo zaprezentowała szkalujący AK serial "Nasze matki, nasi ojcowie", natomiast od wielu lat emisji nie może doczekać się "Generał Nil" – powiedział Poręba. Jak dodał, jeśli "obecne władze nie reagują na brak poszanowania polskiej historii, to trudno spodziewać się, że inni będą ją respektowali".
Komentarze:
~Polka : A gdzie jest Radosław Sikorski,biorący publiczne, niemałe pieniądze jako minister spraw zagranicznych, a gdzie jest premier Donald Tusk, a gdzie prezydent wszystkich Polaków Bronisław Komorowski ????? Milczą i przed byle pismakiem zachowują pozycję strusia. W imię czego ????Wstyd mi za Was Panowie. Jestem zgorszona tym, że kala się polską historię i jej najlepszych synów. Polityka na kolanach???? Jestem dumna z Polski i strasznie mnie to boli gdy kalają jej przeszłość, wypaczają historię. zwiń
~Alicja : Lech Kaczyński to był najlepszy Prezydent Polski po 1989 roku! Polak,patriota,katolik Europejski Mąż Stanu znakomicie wykształcony i dbający o dobro Polski i Polaków! W czasie Jego kadencji Polska była krajem silnym,praworządnym nie ulegająca naciskom z zagranicy! Teraz bardzo długo Polacy będą czekać na Prezydenta o podobnych walorach! zwiń
~lajko : Dla POpaprańców "polskość to nienormalność" dlatego bronią wszystkich i wszystko poza tym na straży czego powinni stać. Bronią Meksykanów chociaż sprawa nie jest do końca jasna, bronią Litwinów chociaż ci co znają fakty to wiedzą że transparent był odpowiedzią na to co im zgotowano na Litwie i na co MZS jak zwykle nie zareagował. Bronią Niemców którzy raz za razem piszą i mówią o "polskich obozach koncentracyjnych" i zbrodniczej formacji AK....a obywateli Polski mają w głębokim poważaniu...no ale jak wermachtowcy, stalinowcy czy jrmółkowcy mogliby stanąć po ich stronie...no jak?????? zwiń
rotmistrz.pilecki : Nie chcę Polski Kuronia, Michnika, Kutza i Geremka. Nie chcę również Polski gejowskiej, feministycznej, znarkotyzowanej i pijanej. Nie chce także Polski głupawej Dody, chamskiego Wojewódzkiego, zboczonego Biedronia, obleśnego Palikota i dziwadła Grodzkiego. Chcę Polski dumnej i wspaniałej. Polski spod Grunwaldu, Kłuszyna, Beresteczka i Wiednia, Polski hetmanów Żółkiewskich i Lanckorońkich, Stefana Batorego i Władysława Jagiełły. Polski mądrej jak umysł Kopernika, Marii Skłodowskiej Curie czy Łukaszewicza, odkrywczej jak podróże Strzeleckiego i Domeyki, bohaterskiej jak życie Inki i rotmistrza Pileckiego. Jaką Polskę oferują nam obecnie litościwie nam panujący? zwiń
Bronią Meksykanów chociaż sprawa nie jest do końca jasna, bronią Litwinów
A sióstr Radwańskich po obrzuceniu ich kilka miesięcy termu wyzwiskami w rodzaju "suki katolickie" przez miłujących pokój (Żydów? Izraelczyków? Izraelitów? ) nie było komu bronić.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
Ostatnio edytowano 25 sie 2013, 11:55 przez Badman, łącznie edytowano 1 raz
25 sie 2013, 11:51
Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Ten wpis trzeba zapamiętać! Poseł PO Marek Plura o nowym kanonie lektur: w końcu nasza szkoła wyzbyła się zaścianka
Poseł PO Marek Plura działający silnie na odcinku śląskim, wzmacniający śląską odrębność, postanowił zająć stanowisko dotyczące skandalicznym zmian w kanonie lektur szkolnych. Na swoim profilu na Facebooku napisał (pisownia oryginalna):
Tu i ówdzie słyszę głośne żale nad zmianami w kanonie lektur szkolnych, z którego MEN wykreśliło katowanie dzieci w gimnazjum „Panem Tadeuszem”, „Konradem Wallenrodem” i „Trylogią”. Poloniści, na szczęście tylko niektórzy, larum podnoszą, że jakże tu teraz wpajać etos Rzeczpospolitej bez „Ogniem i mieczem”, którym polski możnowładca tłumi wyzwoleńcze powstanie na Ukrainie. Jakże tu teraz kształtować młodego patriotę polskiego, kiedy się mu nie wbije do głowy, że Tatar, Turek, Niemiec, Szwed Rosjanin i Ukrainiec to wróg jest i basta, a Polak to ten, kto za Polskę umiera, a najlepiej u boku Napoleona, pierwszego oprawcy nowożytnej Europy. Jakże’sz pielęgnować młodocianą wrażliwość Polaka, bez obrazków ze szlacheckiego zaścianka, bez pola na Litwie gdzie świerzop i dzięcielina pała, no i bez szlachtowanego niedźwiedzia z białoruskiej puszczy.
Ja tam jestem przeszczęśliwy, że mój Beniaminek zaczyna szkołę bez obciążenia tą paranoją, przynajmniej aż do liceum, gdzie spotka tych szlacheckich supermenów. Z mniejszą też żenadą mogę teraz myśleć jak się czuje mój litewski odpowiednik, tato małego Jagaiłka gdy dowiaduje się, że w Polsce już małym dzieciom wbija się do głowy słowa poety z Białorusi: „Litwo, ojczyzno moja”. Mi do wychowania dziecka na porządnego człowieka, który kocha swój kraj nie potrzeba takiej rewizjonistycznej deklaracji. Polak – Sarmata to dla mojej rodziny twór kulturowo obcy, więc mi się nigdy w wychowawczym kanonie nie mieścił, bo wzorów dla moich dzieci szukam u tych romantyków, którzy uczą miłości, również tej do Ojczyzny, a nie gloryfikują obraz wojny i przemocy.
Dzieciom „każemy” tęsknić wraz z Adamem Mickiewiczem za Litwą, gdzie Polski już nie ma, a nie sięgamy po wielkiego twórcę romantyzmu, którego cała Europa uznaje za klasyka epoki, a który żył tu gdzie i my żyjemy, który kochał tę ziemię, jak i my ją teraz – w Polsce – kochamy. Ten śląski piewca obecnego we wszystkim piękna i szczęścia, jakie ono daje to Joseph von Eichendorff. Nie pojadę z moimi dziećmi śladem Mickiewicza ani na Białoruś, ani na Litwę, ani też do Turcji. Nie będę im tłumaczył jak piękne jest polskie pole nad Niemnem, czy Dniestrem, bo ono polskie nie jest. Mam za to tuż za katowicką miedzą te, wciąż urokliwe, raciborskie lasy i strumyki, którymi chcę moje dzieci zachwycić, jak się Eichendorff zachwycał, bo to po prostu naturalne, bo to wciąż ten sam Śląsk, tyle że po niemiecku opisany. I chciałbym dzieci od niego uczyć patriotyzmu w Łubowicach, gdzie się urodził w raciborskim powiecie, z którego i moja rodzina pochodzi, i w Nysie, w której zamieszkał po 40 latach pięknego małżeństwa, by się opiekować chorą żoną. Patriotyzm Eichendorffa to zbrojna walka z napoleońskim okupantem i solidna praca dla ojczyzny na odpowiedzialnym urzędzie. To także wdrażanie chrześcijańskich wartości, tak w twórczości jak i w codziennym życiu, a nie mesjanizm z gęsiego pióra wyssany.
Eichendorffa jednak w polskiej szkole się nie spodziewam, nawet na Śląsku, mimo iż właśnie obchodzimy jego rok w 225 rocznicę jego urodzin… A może jednak? W końcu nasza szkoła wyzbyła się zaścianka.
Warto pamiętać o tym wpisie Marka Plury, szczególnie, gdy będzie wzywał Polaków do głosowania na siebie. Dla posła PO historia i dorobek polskiej kultury to zaścianek i paranoja. On woli się zachwycać dziełami niemieckiego pisarza.
Po wielomiesięcznych unikach głosami posłów Platformy Obywatelskiej odrzucono projekt zmiany ustawy o narodowych symbolach, który przewidywał odzyskanie przez państwo internetowych domen m.in. Polska.pl i Poland.pl. Te od dłuższego czasu pozostają w dzierżawie spółki Agora, wydawcy „michnikowego szmatławca” - wynika z ustaleń „Gazety Polskiej Codziennie”.
O transakcji, w wyniku której domeny internetowe Polska.pl i Poland.pl trafiły w dzierżawę do spółki Agora, pisaliśmy już w 2011 r. Wtedy to w wyniku tajemniczej transakcji Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa (NASK) wydzierżawiła wydawcy „michnikowego szmatławca” oba adresy. Kwota, na jaką opiewa umowa, jest nieznana. Posłowie PiS‑u, Kazimierz Michał Ujazdowski oraz Jarosław Sellin, opracowali projekt ustawy, która po wejściu w życie powodowałaby odzyskanie adresów przez instytucje państwowe.
– To najbardziej intuicyjne i najlepsze domeny do prezentowania informacji, działań, edukacji związanych z Polską – mówił „Codziennej” specjalista od domen internetowych Rafał Galiński z firmy Iname.pl. – Wyceniając wartość domen wraz z treścią i liczbą wejść, można śmiało mówić o kwocie kilku milionów złotych – dodaje.
Oferenta wybrano uznaniowo. Chwilę po transakcji na stronach ukazały się reklamy. I tak artykuł o wizycie prezydenta Bronisława Komorowskiego w Chinach poprzedzała reklama… serwisu towarzyskiego z atrakcyjnymi Azjatkami. Podobne ogłoszenie pojawiło się przed wiadomościami o betlejemskim światełku w Kancelarii Premiera, tragicznej śmierci polskich żołnierzy w Afganistanie i życzeniami świątecznymi dla więźniów politycznych na Białorusi. Teraz oba serwisy zmieniły szatę i przypominają serwisy dla turystów, brak jest tam jakichkolwiek bieżących informacji. Wchodzą na te strony internauci z całego świata, co generuje ruch, który zaliczany jest na konto Agory i może stanowić kartę przetargową dla spółki przy podpisywaniu kontraktów reklamowych dla innych, komercyjnych serwisów (np. gwno.pl).
W piątek poseł PO Grzegorz Raniewicz zwołał podkomisję w sprawie domen. Jej obrady trwały kilka minut, ponieważ inny poseł PO Piotr van der Coghen złożył wniosek o odrzucenie projektu posłów PiS‑u. Co zaskakujące, nie odmówił mu „pewnej merytorycznej zasadności”, jednak stwierdził, że „skutki finansowe miałyby być nie do udźwignięcia”. O co mu chodziło? Nie wytłumaczył. Z naszych ustaleń wynika, że projekt umowy na dzierżawę zakładał półroczny okres wypowiedzenia, bez konieczności płacenia czegokolwiek. Van der Coghen nie przedstawił ekspertyz, na które powoływał się, mówiąc o „skutkach finansowych”.
Podkomisja zarekomenduje odrzucenie tego projektu Komisji Spraw Wewnętrznych. Decyzja zapadła już po tym, jak projekt zmiany uzyskał pozytywną ocenę prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. Posłowie PO zadecydowali inaczej. Wnioskodawcy nie poddają się i zapowiadają kontynuację walki o narodowe domeny.
Po tym filmie jedno jest pewne: Więckiewicz ma robotę w kabaretach do końca życia. Bo Wałęsa zamiast pomnika dostał właśnie kabaret
Przed seansem przeczytałem w jednej z kolorowych gazet, że Wajda plus wielki polski temat i dobrzy aktorzy musi równać się wspaniałe dzieło. I wzruszyłem ramionami. Bo gdyby tak było to Kawalerowicz nie nakręciłby koszmarnego "Quo Vadis" z Lindą, a Hofman "Ogniem i Mieczem". To nie jest żadna reguła. Ale gdy wchodziłem do kinowej sali by obejrzeć dzieło Wajdy w głowie miałem też słowa Krzysztofa Kłopotowskiego, który na tym portalu kilka miesięcy temu namawiał nas wszystkich by dać szansę temu filmowi. Bo bywa, że wielki temat wielkiemu twórcy - a za takiego Kłopotowski uznał Wajdę - potrafi się urwać, przerosnąć go i obraz może, nawet wbrew intencjom twórców, pokazać coś ważnego. Postanowiłem odrzucić więc uprzedzenia i obejrzeć film z jak najlepszą wolą. Niestety, potwierdziły się najgorsze obawy.
Dostaliśmy film płaski jak deska do krojenia, chwilami zapierający dech w piersiach swoją jednowymiarowością, brakiem dramaturgicznej osi i pustką przekazu. To propagandowa czytanka szkolna, która jest głosem w bieżącej kłótni politycznej, ale w żaden sposób nie przybliża nas do odpowiedzi na pytania o podsumowanie dorobku "Solidarności" i tego co z tym dziedzictwem zrobiliśmy.
Wrażenie to pogłębiają żałosne pokłony wobec establishmentu III RP. Mazowiecki i Geremek odmieniani są przez wszystkie przypadki kilkakrotnie, żaden z Kaczyńskich nie pojawia się nawet na chwilę, Anna Walentynowicz jest przerobiona na własną karykaturę, a Andrzej Gwiazda miga tylko - na kilka sekund - w materiałach archiwalnych. Do tego Dorota Wellman w roli Henryki Krzywonos, która w na nowo pisanej, fałszowanej, historii staje się najważniejszym motorem sierpniowego zrywu. To oczywista nieprawda.
Na dodatek Wellman grać nie umie, jest na ekranie sobą, mamy więc wrażenie, że oto do Stoczni Gdańskiej Wajda wprowadził dzisiejszy TVN. Efekt jest komiczny, choć pewnie środek ten zastosowano świadomie. W ten sposób autorzy filmu chcieli nam powiedzieć, że tam właśnie, w tej telewizji, jest dziś duch panny "S". Ktoś uwierzy? Idąc tym tropem powinien był reżyser obsadzić także 50-letniego Jakuba Władysława Wojewódzkiego w roli ofiarnego dostawcy pieczywa dla strajkujących.
Pasowałoby tym bardziej, że strajk sierpniowy w "Człowieku z nadziei" przedstawiony jest jako jakiś wesoły piknik. Dramatyzmu w tym zrywie nie ma żadnego, przełomu jakim był dla milionów Polaków nie widać za grosz. Znika całkowicie wątek odrodzenia religijnego. Komunizm jest gdzieś daleko, esbecy coś tam łażą za protestującymi i opozycją, ale bez chęci i sensu. Wałęsa o coś walczy, ale o co i z kim - nikt nie wie. Podobnie nie wiadomo, co było siłą dynamiczną tamtych zmian. Straszliwie to wszystko plastikowe, nic nie ma przyczyny. Wałęsa nigdy nie jest rozdarty, nie przeżywa żadnych rozterek, jest tylko niesiony przez nieokreślone, zewnętrzne wydarzenia niż w jakikolwiek sposób je kreuje. Przeszkadzają mu zaś rzekomo nie tyle komuniści, co koledzy ze związku.
Tu dochodzimy do roli Roberta Więckiewicza. Recenzenci podkreślali, że niemal doskonale oddał gestykulację i język Wałęsy. To prawda, że naśladuje go doskonale. Tak doskonale, że niezależnie od dalszych zawodowych losów ma pewny chleb do końca życia jako artysta kabaretowy. Wystarczy, że wyjdzie na scenę i zacznie mówić kwestiami z filmu. Ludzie przyjmą to tak jak moi sąsiedzi z sali kinowej - jako kabaret. Bo Więckiewicz Wałęsę po prostu parodiuje. W jego wykonaniu jest to postać przede wszystkim komiczna, niepoważna, żałośnie zagubiona. To co robi i mówi - także Orianie Fallaci - jest zawsze bez sensu, zawsze pokręcone, puste. I choć dzisiaj Wałęsa często tak się zachowuje, to nie jest prawdą, że zawsze taki był. Miał momenty wielkie, potrafił przemawiać sensownie. Dziś nawet jego zwolennicy nie chcą o tym pamiętać, ale przecież z jakiegoś powodu "Solidarności" przewodził. Szkoda, że reżyser nie potrafił tego pokazać.
Wrażenie zagubienia Wajdy w polskiej historii najnowszej pogłębiają jeszcze tak kuriozalne sceny jak obraz pokazujący rzucenie się wściekłego tłumu (bo to wszystko przez niego) na Wałęsę wiezionego do internowania. Skąd taki absurd wzięto? Zapewne znikąd, ale dziś nie może być filmu bez pokazania Polaków jako wściekłej dziczy.
Czy zatem cokolwiek się Wajdzie udało? Tak, te sceny w których był wolny od gorsetu politycznego. Opowieść o rodzinie Wałęsów, nagły skok z nędzy do sławy, samotność wśród setek gości, ciężkie życie pani Danuty, ale i miłość tej pary - to są najpiękniejsze momenty tego filmu. W ogromnej mierze dzięki świetnej naprawdę kreacji Agnieszki Grochowskiej.
Poza tym niestety nędza. Wygląda, że mamy na ekranach film najsłabszy w całym dorobku Wajdy. A Wałęsa, który liczył na pomnik, dostał w prezencie spektakl quasi-kabaretowy. I w tym sensie, choć przewrotnie, nadzieje Kłopotowskiego się spełniły.
PS. Szanowni komentatorzy pod tekstem. O kwestii agenturalności Lecha Wałęsy nie napisałem świadomie choć paradoksalnie Wajda rozstrzyga to jednoznacznie - był, podpisał. Ale uznałem, że wypaczyłoby to główny przekaz mojej notatki - to po prostu bardzo słaby film, bez względu na poglądy na to jak oceniamy byłego lidera "S".
Wałęsa zamiast pomnika dostał kabaret Wygląda, że mamy na ekranach film najsłabszy w całym dorobku Wajdy. A Wałęsa, który liczył na pomnik, dostał w prezencie spektakl quasi-kabaretowy. PS. Szanowni komentatorzy pod tekstem. O kwestii agenturalności Lecha Wałęsy nie napisałem świadomie choć paradoksalnie Wajda rozstrzyga to jednoznacznie - był, podpisał. Ale uznałem, że wypaczyłoby to główny przekaz mojej notatki - to po prostu bardzo słaby film, bez względu na poglądy na to jak oceniamy byłego lidera "S".
To pisał Michał Karnowski z portalu "wpolityce.pl.
I jeszcze głos polskiego barda Lecha Makowieckiego: Nie kupię biletu na Wałęsę, tak samo jak nigdy nie kupiłem NIE.
Nie wiem, czy pójdę na film o beznadziejnym człowieku. Chociaż powinienem; trudno wypowiadać się o czymś, czego się nie widziało. Mniej więcej wiem, czego się spodziewać – bardzo dobry, charyzmatyczny aktor, profesjonalny scenarzysta, rutynowany i nagradzany reżyser, producent z furą pieniędzy; to wszystko powinno gwarantować zawodową, topową produkcję filmową. Ja jednak nie przyłożę ręki do finansowania tego obrazu. Nie kupię biletu. Może obejrzę kiedyś przy okazji u znajomych z płyty DVD. Lub zobaczę w telewizji (na pewno będą jeszcze to puszczać, i to wielokrotnie). Zapytacie: dlaczego „nie”? Ano – z tego samego powodu, dla którego nigdy nie kupiłem „NIE” Urbana czy „GW” Michnika... Czasami przekartkowałem gdzieś w poczekalni czy w samolocie, aby wiedzieć, co w trawie piszczy. Ale nigdy nie dałbym tym panom zarobić. Nawet gdyby dołączyli swej gazety medalik, kalendarz z papieżem czy plakat z Piłsudskim... P.S. Przy okazji zadaję sobie pytanie – czy talent może służyć złej sprawie? Bo jeśli to tylko kwestia ceny – to każdej z artystycznych profesji bardzo jest blisko do najstarszego zawodu świata... Wyczytałem, że we wspomnianym wyżej filmie przewija się w tle wolnościowa muzyka; kultowe przeboje niepokornych kapel mojej młodości... Tu aż się prosi o wierszowany komentarz (z tomiku „Pro Publico Bono”):
JESZCZE BĘDZIE PRZEPIĘKNIE...
„Jeszcze będzie normalnie... Jeszcze będzie przepięknie...” Rockman Lipiński Tomasz – ni śpiewał to, ni stękał.
Wiodące media w eter głos transmitowały, I płynął śpiew z Platformy! Donośny, wspaniały...
Pamiętam słowa one, pomnę ich znaczenie, Gdy nadzieję dawały, wieszcząc przeznaczenie...
Nie rozumiałem wtedy słów innego barda: Że mury rosną dalej – mimo „zmiany warty”...
Dziś, kiedy zgrany refren niecnej sprawie służy, Każde nowe wybory otrzepią go z kurzu.
Sypną możni srebrniki za te same strofy; Nic to, że taka piękna idzie katastrofa!
Morał z tej opowieści jawi się ostatni: Temu będzie przepięknie, komu płaci płatnik...
P.S. Lecz czasem myślę sobie – niepotrzebnie „truję”; Gdy sejm marihuanę zalegalizuje Nastanie era szczęścia... Każdy „działkę” walnie, Będzie wreszcie przepięknie! Ale czy normalnie?
Lech Makowiecki. Z wykształcenia - inżynier budowy okrętów; z wyboru - bard, autor, kompozytor, scenarzysta, felietonista etc. Lider zespołu "ZAYAZD", admirator Mickiewicza (płyta „ZAYAZD U MISTRZA ADAMA”) . Fan Józefa Piłsudskiego i JP II. Sformatowany na polską tradycję, kulturę i edukację historyczną młodego pokolenia przez szlachetnie pojmowaną rozrywkę (vide autorskie płyty: "KATYŃ 1940", "PATRIOTYZM", "OBUDŹ SIĘ, POLSKO" oraz tomik wierszy pt. „PRO PUBLICO BONO”). Więcej: na http://www.zayazd.pl
Ja też mam swoje zdanie. Na temat Lecha Wałęsy, nie filmu. Filmu nie oglądałem - wystarczą mi recenzje innych, aby mieć jego obraz. A raczej jego propagandowe przesłanie. A co do Lecha Wałęsy? Pamiętam kiedy w grudniu 1979 roku byłem wraz z żoną pod Drugą Bramą Stoczni Gdańskiej, kiedy mówił, że jeśli za rok władze nie postawią tu pomnika poległym w 1970-tym roku stoczniowcom, to niech za rok każdy przyniesie ze sobą kamień i z tym kamieni go usypiemy. Biliśmy mu wtedy brawo. Pamiętam kiedy w Sierpniu 1980 roku podczas strajku na terenie stoczni rozmawiałem z nim, wraz z innymi kolegami, o przyszłości związków zawodowych w Polsce po zakończeniu strajków i jak biliśmy mu wtedy brawo. Dzisiaj brawa mu nie biję. A, jako adminowi, swojego zdania nie wypada mi powiedzieć....
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
13 paź 2013, 15:20
Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Serial o bł. ks. Jerzym w TVP! Sukcesy filmu w Roku Wiary
W najbliższy piątek, na dzień przed 29. rocznicą śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki, TVP1 wyemituje pierwszy odcinek serialu „Popiełuszko. Wolność jest w nas”.
Serial telewizyjny jest czteroczęściową wersją znakomitego filmu Rafała Wieczyńskiego „Popiełuszko. Wolność jest w nas”. Każdy odcinek emitowany będzie, począwszy od 18 października, w piątki o godz. 20:30. Film miał swoją kinową premierę w 2009 r. i przyciągnął do polskich kin ponad 1,3 mln widzów, czyli więcej niż „Pianista” Romana Polańskiego czy „Troja” Wolfganga Petersena.
– Szczęśliwie się złożyło, że w Roku Wiary najpierw w Canal+, a teraz także w TVP1 znaleźli się ludzie, którym zależało na emisji filmu o ks. Jerzym. Cieszymy się, że teraz film zostanie wyemitowany z okazji kolejnej rocznicy jego męczeństwa. Widać takie były plany kapelana „Solidarności” – mówi „Gazecie Polskiej Codziennie” Rafał Wieczyński, reżyser filmu i serialu. Jak informuje nas rzecznik TVP, telewizja wcześniej już była zainteresowana emisją serialu. Opóźnienie w sfinalizowaniu przekazania praw wynikało z nieporozumień między koproducentami i dystrybutorem. – U podstaw rzeczywiście leżał spór, jaki toczyliśmy z byłym dystrybutorem, któremu wypowiedzieliśmy umowę w momencie, gdy zorientowaliśmy się, że nie możemy liczyć na rzetelne rozliczenie wpływów z rozpowszechniania filmu. Mając zobowiązania w stosunku do inwestorów publicznych i prywatnych, nie mogliśmy na to pozwolić. Były dystrybutor (Kino Świat) ma prawomocny zakaz obrotu filmem, a wygrany przez nas prawomocnie proces potwierdził nasze zarzuty – tłumaczy Wieczyński. – Natychmiast po tym, gdy te spory zostały zażegnane, Telewizja Polska kupiła wszystkie możliwe prawa do całej produkcji – mówi „Codziennej” Jacek Rakowiecki, rzecznik TVP.
„Komm Frau” czyli rzeźba Jerzego Szumczyka w Gdańsku
Ambasador Rosji w Polsce Aleksander Aleksiejew wyraził oburzenie z powodu rzeźby przedstawiającej radzieckiego żołnierza gwałcącego ciężarną kobietę, która w weekend stanęła w Gdańsku. Zdaniem Aleksiejewa, rzeźba ma charakter bluźnierczy i obraża uczucia Rosjan. Sprawę bada gdańska prokuratura, która do czwartku ma podjąć decyzję, czy wszcząć śledztwo pod kątem ewentualnego naruszenia art. 256 Kodeksu karnego. Chodzi o nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych. Autor rzeźby Jerzy Bohdan Szumczyk zapewniał, że jego celem nie było nawoływanie do nienawiści. - Chodziło mi o tragedię tych kobiet, o to całe cierpienie - powiedział rzeźbiarz.
Ambasador Rosji w oświadczeniu napisał: "Jestem głęboko oburzony wybrykiem studenta gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych, który poprzez swoją pseudo sztukę znieważył pamięć ponad 600 tys. żołnierzy radzieckich, poległych w walce o wolność i niepodległość Polski". Jak zaznaczył ambasador, instalacja pomnika to "przejaw chuligaństwa o charakterze otwarcie bluźnierczym". "Wulgarna rzeźba na jednej z głównych ulic miasta uraża uczucia nie tylko Rosjan, ale również wszystkich rozsądnych ludzi, pamiętających, komu oni zawdzięczają wyzwolenie spod okupacji nazistowskiej" - podkreślił Aleksiejew. Według niego jednak "niestety próby siania niezgody między naszymi narodami nie są nowe". "Dość często spotykamy się z dążeniem do zniesławienia pamięci, do zbezczeszczenia pomników i grobów. Mamy nadzieję, że ten wypad zostanie oceniony przez władze w sposób adekwatny oraz spotka się z potępieniem ze strony społeczeństwa polskiego" - zaznaczył ambasador. Rzeźba, którą bez stosownych pozwoleń ustawił w weekend Szumczyk, stała w Gdańsku kilkanaście godzin, potem usunęła ją policja. Wykonany z betonu pomnik przedstawiał postać niemal naturalnej wielkości żołnierza z radziecką gwiazdą na hełmie, który gwałci brzemienną kobietę. Żołnierz w jednej ręce trzyma pistolet wycelowany w głowę kobiety, a drugą dłonią przytrzymuje ją za włosy.
Komentarze:
~zax "...wszystkich rozsądnych ludzi, pamiętających, komu oni zawdzięczają wyzwolenie spod okupacji nazistowskiej" - podkreślił Aleksiejew...", tak, tak pamiętamy... ! Także Katyń, Miednoje i inne "place zabaw" NKWD.
~drrek ....poległych w walce o wolność i niepodległość Polski... to chyba jakiś żart, z tej niepodległosci potem miasto Katowice zmieniono na Stalinogród... i cała ta zabawa w "ich" niepodległość trwała prawie 50 lat... dziekujemy że dziś jesteśmy zaściankiem europy. SPASIBA!
~historyk Artysta zapomniał o licznych zegarkach na rękach tego żołnierza.
~PP Przynieśli pokój, ale bez kuchni. Sowieci przynieśli nam nową okupację! Inną ale tym okrutniejszą, że w jednej celi siedzieli Niemcy-bandyci i Polacy Żołnierze Wyklęci!
~t a swoją drogą, to ruskie nie mieli wyjścia, a właściwie przejścia do Niemiec. Musieli wyzwolic po drodze Polskę i przygotować grunt pod kolejny zabór rosyjski. A ile to kobiet zgwałciła ta sowiecka chołota, a ile domów okradli - tego nikt nie ogarnie.
~artysta_grafik Nieznalskiej wolno było pokazać jej wizję genitaliów na krzyżu, Nergalowi podrzeć, a innym razem spalić Biblię, to dlaczego zabraniacie wizji artystycznej Szumczykowi? Kilka lat temu mało kto znał Nieznalską czy Nergala, a dzisiaj? Prosze bardzo: cała Polska ich zna! Dlaczego ma nie znać Szumczyka?
Mój komentarz: Autor rzeźby Jerzy Bohdan Szumczyk nie pokazał żadnej wizji artystycznej jak np. Nieznalska. On pokazał FAKT. A raczej jeden z tysięcy faktów. Nieznalskiej przyznano prawo do własnych wizji i zawieszania genitaliów na krzyżu. Szumczykowi bronią prawa do pokazania faktu? Bolesnego, ale faktu.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
Ostatnio edytowano 19 paź 2013, 19:15 przez Badman, łącznie edytowano 2 razy
19 paź 2013, 19:06
Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Wajdy opowieści o Wałęsie czyli fikcja jako prawda na spotkaniu ze studentami
- Zaczynajmy, żeby nikt się już tutaj nie dostał. Po co ma wyjść na zewnątrz to, o czym tu mówimy – tak Andrzej Wajda rozpoczął spotkanie ze studentami podczas inauguracji roku akademickiego w szkole filmowej jego imienia – Wajda School w Warszawie. Po tych słowach drzwi zostały zamknięte i nikt nie mógł wejść na wykład reżysera. Udało się nam dostać na to spotkanie.
Na spotkaniu Andrzej Wajda ujawnił, że to Paweł Adamowicz (PO), obecny prezydent Gdańska, był konsultantem sceny w filmie Andrzeja Wajdy, w której przedstawiono okoliczności werbunku Wałęsy przez Służbę Bezpieczeństwa. Nie wiadomo, dlaczego Wajda na konsultanta wybrał akurat Adamowicza, który miał pięć lat w czasie, gdy Wałęsa pracował w Stoczni Gdańskiej i podpisywał zobowiązanie dla bezpieki, co nastąpiło na przełomie lat 1970/1971. Tym bardziej że reżyser miał możliwość skorzystania z relacji naocznych świadków. Jednym z nich jest m.in. Józef Szyler, którego nazwisko widnieje w donosach TW „Bolka”. Informacje na ten temat opublikowali dr Sławomir Cenckiewicz i dr Piotr Gontarczyk, w wydanej przez IPN książce „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”. Historycy przytoczyli fragmenty donosów TW „Bolka” oraz notatki funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa na temat Józefa Szylera.
Andrzej Wajda nie skorzystał z relacji świadków, wkomponował natomiast w swój film scenę, która sugeruje widzom, że Wałęsa podpisał zobowiązanie do współpracy, bo „wetknięto mu je między inne dokumenty o znacznie mniej wiążącej treści, które również kazano mu podpisać. Nagle gdzieś między tymi dokumentami jest ten dotyczący »Bolka«” – mówił studentom Wajda. Tymczasem zachowane w IPN-ie dokumenty świadczą o tym, że Wałęsa doskonale wiedział, co podpisuje, oraz o tym, że przekazywał informacje funkcjonariuszom SB na temat swoich kolegów ze stoczni.
Andrzej Wajda na spotkaniu ze studentami przywołał również scenę z powrotu Wałęsy do Gdańska z internowania w Arłamowie. – SB nie mogła z niego wycisnąć niczego – przekonywał studentów reżyser. Wajda stwierdził, że kontakty Wałęsy z SB to w gruncie rzeczy „nic istotnego”, a „dzisiaj mają zupełnie inny wydźwięk, który się im dorabia”. Reżyser przyznał, że zdaje sobie sprawę z oburzenia, jakie wywołał filmem, w którym pomniejsza rolę innych opozycjonistów, w tym Anny Walentynowicz. (...)
U Pospieszalskiego dyskusja o produkcji Wajdy i syndromie „Bolka”. „W tym filmie nie mamy Wałęsy. Mamy św. Jerzego walczącego ze smokiem”
W programie "Bliżej" Jana Pospieszalskiego odbyła się ciekawa dyskusja o ostatnim filmie Andrzeja Wajdy. "Wałęsa. Człowiek z nadziei". Rozmowę zaczął Sławomir Cenckiewicz, historyk, biograf Wałęsy:
Z punktu widzenia historycznego, ale niestety również artystycznego, ten film jest nieporozumieniem. Oczywiście mnie interesuje najbardziej perspektywa historyczna. Ten film (…) fałszuje przede wszystkim historię trójmiejskiego oporu antykomunistycznego, Sierpnia ’80 roku i całego wysiłku lat 80., wysiłku walki z komunizmem.
Dla mnie największym dowodem na to fałszerstwo jest scena, która ma obrazować, według Wajdy,
16 sierpnia 1980 r., kiedy Lech Wałęsa kończy po trzech dniach strajk. To jest scena, w której po lewej i prawej stronie Lecha Wałęsy stoją dwie bohaterskie kobiety – Alina Pieńkowska i Anna Walentynowicz. W rzeczywistości te dwie kobiety biorą na siebie ciężar ratowania tego strajku w tym momencie, kiedy Lech Wałęsa kończy po trzech dniach protest. W filmie Wajdy obie te wielkie postaci klaszczą, są klakierkami Lecha Wałęsy, są uśmiechnięte, cieszą się z tego, że Wałęsa kładzie ten strajk.
I to jest, można powiedzieć, fundamentalny błąd, fundamentalne kłamstwo tego filmu, ale jest oczywiście jeszcze wiele pomniejszych.
Ikona „Solidarności”, Anna Walentynowicz, i druga ikona „Solidarności” Alina Pieńkowska są sprowadzone do roli klakierek.
Józef Pinior, dziś senator Platformy Obywatelskiej, a kiedyś współtwórca „S” na Dolnym Śląsku odpowiedział:
Mnie się wydaje, ze oglądaliśmy inny film. Przecież to jest jedna z najpiękniejszych scen w filmie Wajdy, że kobiety ratują ten strajk. Wajda to pokazuje bardzo wyraźnie. To jest artystycznie jedna z najpiękniejszych scen. Przecież mamy do czynienia z filmem fabularnym, a nie dokumentalnym.
Historyk Grzegorz Majchrzak z IPN stwierdził, że nie ta scena jest najbardziej nieczytelną np. dla młodego widza, mającego nikłą wiedzę o tamtych wydarzeniach.
Jeżeli mówimy o największym fałszu, moim zdaniem, w tym filmie, ot jest „Henryka Solidarność”, wypromowanie Henryki Krzywonos – zrobienie z niej osoby numer dwa podczas tego strajku. (…) Jest wiele takich scen, które dla młodzieży mogą być niezrozumiałe.
I wskazuje na nieuzasadniony strach robotników z 16 sierpnia 80 r. – nieuzasadniony z powodu braku wspomnienia o masakrze z grudnia 1970 r.
Publicysta Piotr Semka zwrócił uwagę na jeszcze inny aspekt:
Dla mnie największym zarzutem tego filmu jest, że nie ma w nim w ogóle 10 milionów „Solidarności”. To jest jeden wielki Wałęsa, kult jednostki, który sam w pojedynkę obala komunizm. Jedyny raz pojawiają się działacze „Solidarności” z lat 80-81 jako wręcz uczniaki, których Wałęsa poucza, że nie mieli wyobraźni i chcieli strajku generalnego w marcu ‘81 roku.
Jóżef Pinior bronił Wajdy, wskazując, że rozmowa nie dotyczy filmu dokumentalnego:
Każde dzieło artysty pokazuje pewną wizję, tak jak artysta widzi rzeczywistość historyczną. To jest trochę tak, jak byśmy w tej chwili teraz rozliczali Delacroix, dlaczego on namalował powstanie w 1830 r. w Paryżu tak, a nie inaczej. A jednak dzisiaj, kiedy myślimy w głowach o Wiośnie Ludów, mamy przed oczami tę paryżankę, która prowadzi lud na barykady.
(…) Ta wizja jest generalnie prawdziwa. Tam rzeczywiście nie ma ruchu społecznego, samorządów, związków zawodowych, ale to jest film poświęcony Wałęsie. I moim zdaniem w tym filmie wszystko brzmi prawdziwie.
Sławomir Cenckiewicz zwrócił uwagę, że staliśmy się zakładnikami słów Andrzeja Wajdy…
…który powiedział, że wszystkich, którzy chcą się dowiedzieć, jak było naprawdę, zaprasza na swój film. To jest ta perspektywa, którą nam ekipa rządowa próbuje narzucić i próbuje narzucić dzieciom. Jest już przygotowanych osiem scenariuszy lekcji przez Narodowe Centrum Kultury, jak ten Wąłesa rzeczywiście w historii wyglądał – w oparciu o ten film. Jest inny projekt przygotowany przez rząd – „Gen wolności” – który schodzi jeszcze niżej, do szkół podstawowych i gimnazjalnych. To jest kult jednostki, propaganda, w której nawet pan się nie mieści ze swoim bohaterstwem
- mówił Cenckiewicz do Piniora.
Dużo lepszym do nauki historii jest film, którego pan jest bohaterem, czyli „80 milionów”
- dorzucił Grzegorz Majchrzak i dodał:
W tym filmie nie mamy Wałęsy. Mamy św. Jerzego walczącego ze smokiem. Wałęsa jest dużo ciekawszą postacią niż to pokazał Wajda.
Następnie rozmowa zeszła na kwestię współpracy Wałęsy z SB. Tu też pojawiły się zarzuty o fałszowanie faktów w filmie. Piotr Semka:
Przedstawia Lecha Wałęsę jako osobę, która w momencie podpisania współpracy oczekuje na poród dziecka. Fakty były inne – dziecko przyszło na świat parę miesięcy przed grudniem ’70. Dalej – pokazuje scenę, w której SB-cy na korytarzu komendy chwalą się, kto ile zebrał podpisów – to jest głęboka nieznajomość metod działań SB.
Henryk Jagielski, działacz związkowy, uczestnik wydarzeń z 1970 r. w wyemitowanej wypowiedzi wspominał scenę, kiedy Wałęsa – ku zdumieniu kolegów ze stoczni – pokazał im się w oknie komendy milicji. Nikt nie potrafił wytłumaczyć, jak znalazł się w budynku.
W 1971 r. Wałęsa był najbardziej aktywny. Na wszystkich donosił.
M.in. na Jagielskiego, co widzowie programu mogli zobaczyć w prezentowanych donosach agenta „Bolka”.
Goście w studiu spierali się o konsekwencje podpisania współpracy Wałęsy z SB.
Sławomir Cenckiewicz:
Moim zdaniem wikła go to na stałe. Nigdy sobie z tą sprawą agenturalną nie poradził. Nie radzi sobie do dzisiaj. Chociaż jest pewne wydarzenie, na które powinniśmy zwrócić uwagę – sprzed dwóch tygodni, kiedy na swoje 70. Urodziny Lech Wałęsa zaprosił kpt. Graczyka…
Cenckiewicz komentował:
Odtworzenie roli Lecha Wałęsy w czasie grudnia ‘70 r. – pierwsza rozmowa ze Służbą Bezpieczeństwa to jest 14 grudnia 1970 r., druga rozmowa – 15 grudnia (wspomnę tylko, że notatkę sześciostronicową z tej rozmowy Lech Wałęsa wypożyczył jako prezydent i nigdy jej nie zwrócił do archiwum). I to wszystko, cała sekwencja wydarzeń, w których bierze udział Lech Wałęsa – pojawienie się w oknie komendy MO, wspieranie go przez dyrekcję stoczni, jego aktywność w ZMS-ie jeszcze przed grudniem 70 r. (…) to wszystko wskazuje na to, że formalny werbunek, który nastąpił najpewniej 19 grudnia, czyli po wydarzeniach grudniowych w Gdańsku, najbardziej tragicznych, jest tylko usankcjonowaniem pewnej roli i znaczenia Lecha Wałęsy jako człowieka z jednej strony dyrekcji zakładu, a z drugiej strony tajnych służb. Wydaje mi się, że to jest klucz do zrozumienia w dużej mierze biografii, a na pewno aktywności Wałęsy jeszcze w grudniu i później jego roli, jaką odgrywa już jako tajny współpracownik „Bolek”, społeczny inspektor pracy, który może wszędzie zajrzeć itd.
Z taką diagnozą nie zgodził się Grzegorz Majchrzak, który wskazał, że Wałęsa po 13 grudnia świetnie sobie poradził bez doradców, co niewielu mogło przewidzieć:
Wałęsa po 13 grudnia moim zdaniem był kluczem do przyszłości Polski, do przyszłości „Solidarności”. Nie dał się wtedy władzy ani złamać, ani kupić. Byłbym Sławku bardzo ostrożny w rozciąganiu współpracy.
Józef Pinior dodał, że Wałęsa „wyszedł zwycięsko” z tej potyczki z SB.
A Cenckiewicz podsumował:
Gdyby tak było, że on sobie z tym wszystkim poradził, że był taki genialny, że tak wszystkich ograł, w latach 80. Był taki twardy i niezłomny i że poprowadził nas rzeczywiście do obalenia komunizmu, to dlaczego ta prezydentura wyglądała w taki sposób? Gdyby on sobie poradził z tą sprawą, to nie wysłałby prokuratury, tajnych służb, które były jemu podległe, ministra spraw wewnętrznych, szefa UOP i różnych pomniejszych funkcjonariuszy po to, żeby krążyli po kraju i dostarczali mu kilka tysięcy stron dokumentów, które już nigdy potem do archiwum nie wróciły – mówię tutaj o latach 1992-95 – i które my, jak się wydaje, na zawsze utraciliśmy.
I wymieniał elementy polskich przemian i zachowania Wałęsy determinowane przez fakt jego współpracy z SB:
Wszystkie historie związane z katastrofą prezydentury Lecha Wałęsy, z szukaniem kontaktu z puczystami Janajewa, wykorzystywanie do tych kontaktów Kiszczaka z Jaruzelskim, ochrona Jaruzelskiego – która trwa zresztą do dzisiaj ze strony Lecha Wałęsy – obalenie rządu Olszewskiego, niechęć do dekomunizacji i lustracji, bardzo dziwna, zła postawa w czasie negocjacji polsko-rosyjskich – to wszystko moim zdaniem układa się w ciąg logiczny, który ja wywodzę oczywiście z grudnia 1970 r., ale przede wszystkim z jednej podstawowej cechy, jaką Lech Wałęsa ma – on się nigdy nie uwolnił z „syndromu Bolka” i działał zawsze w konflikcie interesów i zawsze pod pewną presją.
(…) Nie można mówić o Lechu Wałęsie, że był wielki i że sobie poradził z tym uwikłaniem – rzekomo incydentalnym w latach 70. – skoro później wykorzystał urząd, który pełnił do tego, żeby te wszystkie dokumenty zebrać w swoich rękach i nie zwrócić do archiwum MSW.
Józef Pinior kompletnie nie zgadzając się z tą opinią, stwierdził
Sprowadzenie polskiej transformacji do teczki, wydaje mi się czymś historycznie, na poziomie akademickim, absurdalnym.
Problem w tym, że takiej tezy nikt nie postawił, ale senatorowi PO wygodnie było ją ukuć.
Program zakończyła nagrana wypowiedź Krzysztofa Wyszkowskiego, współzałożyciela Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża:
Opiekowałem się Lechem Wałęsą i pozostaje pamięć o człowieku, któremu kiedyś wierzyłem. Ale może najważniejszą kwestią jest to, że autor etyki „Solidarności”, ks. Tischner mówił o tym, że ma nadzieję, czy wierzy, że piekło jest puste. Skoro nie ma tam być Hitlera, może nie będzie nawet Judasza, to dlaczego miałby być tam Lech Wałęsa.
Można go nazywać współczesnym Judaszem, ale trzeba mu tę szansę zostawić. Lech Wałęsa cały czas ma szansę na to, żeby powiedzieć Polakom prawdę i jestem przekonany, że uzyskałby zrozumienie, jeśli nie przebaczenie.
Poza wielką korzyścią polityczną, ale byłby to wielki sens społeczny, moralny dla nas wszystkich. Gotów jestem bardzo o to Lecha Wałęsę poprosić.
prawdziwa jedna pani... Wiem, co próbują zrobić media, TVN zwłaszcza. Zauważyliście, jak wałkują programy o grupach nazistowskich w różnych krajach Europy? Politycy i dziennikarze widzą, że tu jesteśmy, na tym portalu się spotykamy, myślimy o Polsce, martwimy się o nią i o tym piszemy. Wiedzą to doskonale, dlatego wczoraj ok. 23.00 na TVN24 puścili film o nazistach w Danii, a dzisiaj ok. 10.00 na TVP1 (niestety również TVP1) o nazistach w Rosji. Aby nas zniechęcić i kolejny raz zohydzić społeczeństwu, aby utwierdzić społeczeństwo w przekonaniu, że Marsz Niepodległości to naziści/faszyści, a prawda jest zupełnie inna! Społeczeństwo polskie jest w większości dobrze wykształcone, rozumne, także takie programy nas nie zniechęcą, choć wiem, ze wielu ogłupią, te programy w sumie pomagą pokazać, jak media nadal próbują oczernić i zniszczyć osoby popierające patriotyzm, popierajace PiS. Strzelają sobie samobója. To wszystko ma służyć tworzeniu atmosfery zamieszania. Marsz Niepodległości to marsz narodowy!!!
Wszyscy na Marsz, Polacy ! Zgadza się! Niedawno jeszcze na WP.pl na głównej stronie był artykuł o neonazistach, a dziś darmowa gazeta metro rozdawana codziennie w Warszawie zachęcała by zablokować marsz "faszystów" (Marsz Niepodległości 11 listopada) dodatkowo załączająć do niego zakłamane zdjęcie podpisane "Narodowcy pod pomnikiem Dmowskiego"... Nie dajcie się zwieść OSZUSTOM! Do zobaczenia na Marszu Niepodległości 11 listopada, g. 15:00 - PLAC ZAMKOWY !
http://www.MarszNiepodleglosci.pl Apel o uczestnictwo w Marszu Niepodległości ! Szanowni Państwo! 11 listopada ulicami Warszawy przejdzie Marsz Niepodległości. Intencją młodych patriotów i narodowców, którzy są jego organizatorami, jest wyrażenie narodowej dumy i przywiązania do suwerennego państwa polskiego. Od kilku tygodni lewicowo-liberalne media, na czele z, będącymi własnością spółki Agora, michnikowym szmatławcem i gazetą Metro, prowadzą kampanię nienawiści i kłamstwa skierowaną przeciwko Marszowi i jego organizatorom. Oprócz standardowych oskarżeń o faszyzm, rasizm i antysemityzm, ponawiane są apele o to, by przyłączyć się do skrajnie lewicowych bojówkarzy i anarchistów, którzy chcą zablokować Marsz Niepodległości. Lewicowe gazety otwarcie wzywają do łamania prawa, a na stronach internetowych organizacji, które są przez nie promowane jako antyfaszystowskie, można przeczytać instrukcje jak walczyć z policją i szerzyć terror polityczny. Nasilenie antypolskiej propagandy, jakie obserwujemy od kilku miesięcy, zdaje się wkraczać w fazę kulminacyjną. Media, zdominowane prawie w całości przez lewicę i liberałów, zachęcają różnej maści ekstremistów do atakowania patriotycznych inicjatyw, organizacji i osób zaangażowanych w działalność społeczną. Wszelkie granice zakłamania i szerzenia nienawiści zostały już przekroczone, a niedawne morderstwo polityczne w Łodzi jest tego najlepszym świadectwem. Bezpardonowy atak na nasze państwo, na naszą tożsamość narodową i wartości, jaki stanowią o istocie polskości od ponad tysiąca lat, muszą się spotkać ze zdecydowaną reakcją. Niech wyrazem przywiązania do Rzeczpospolitej opartej o swoją ponad tysiącletnią historię będzie masowy udział w Marszu Niepodległości. Spotkajmy się 11 listopada, o godz. 15.00 na Placu Zamkowym w Warszawie, by dać wyraz naszej woli walki o niepodległą i silną Polskę. Święto Niepodległości jest świętem wszystkich prawych patriotów niech nikogo w tym dniu nie zabraknie na posterunku Wolnej Polski! Prosimy o jak najszersze kolportowanie powyższego apelu. Organizatorzy Marszu Niepodległości http://www.MarszNiepodleglosci.pl
prawdziwa jedna pani... Byłam w Warszawie całą rodziną, ale tzw. antyfaszyści zablokowali na zlecenie Tuska i ze wsparciem GW masę osób, abyśmy tylko nie dołączyli do Marszu Niepodległości. GW dała im gwizdki i muzykę - nawet nie polską!!! Każdy Warszawiak, jak i przyjezdni dziwili się temu widowisku. Gościom zagranicznym /widzom /i tym, którzy specjalnie przyjechali w tym terminie po tym, jak dowiedzieli się z internetu, co dzieje się w Polsce/ wytłumaczyłam po krótce na czym ta szopka policji i przekupionej młodzieży polegała. Cieszę się, że chociaż część z tych ludzi wie, co się u nas naprawdę dzieje. A Marsz, pomimo blokady policyjnej na całej szerokości do Placu Zamkowego i tak się odbył. Tusk chciał pokazać za pomocą przekupstwa tej młodzieży, a wynajął też upośledzone dzieci - widziałm chłopaka, który był niedorozwinięty - takie rzeczy widać po twarzy/oczach/ i niósł tabliczkę z hasłami antyfaszystowskimi. Jakie to żałosne... Okrada, okłamuje, przekupuje i próbuje pokazać Polakom, że bycie patriotą to coś niedobrego, niemodnego, nie na czasie i lepiej dalej dawać się okradać niż głośno krzyczeć stop oszustwom!!! Przekupiona młodzież krzyczała - dalej nie pójdziecie, nie puścimy Was, a gromadka z przodu pokazywała znaki nazistwoskie - byli przeciwko hitleryzmowi, a sami pokazywali znaki Hitlera!!!!! Wpadli z tą prowokacją sami, jak śliwki w kompot. I te krzyki - dalej nie pójdziecie. To przecież jasne, że wkopali się - to tak, jak by krzyczeli - Tusk nam zapłacił, żeby nie robić publicznych strajków przeciw jego władzy, bo świat patrzy. Wiedziałam, że tak zrobi i pisałam o tym już ok. 2 tyg. temu. W sumie, to tam trzeba się było wybierać już ok. 10.00/11.00, grupka spod kościoła na Zagórnej wybierała się już o 11.00. Ja z rodziną dopiero przed 15.00 tam dotarłam. Korki, brak miejsc parkingowych, mnóstwo ludzi, mnóstwo. Ta opłacona młodzież skandowała swoje hasła z podzielnika wiecie do kogo? Do rodzin z dziećmi. Bo rodziny, całe rodziny chciały iść na Marsz Niepodległości, by pokazać, że kochają Polskę, są patriotami i nie chcą rządów kłamstw Tuska. Pozdrawiam wszystkich, którzy byli rzeczywiście i mentalnie na Marszu Polaków myślacych samodzielnie, a nie za kasę czy przez TVN lub GW!!!
Obserwatoreee A ja ciebie pozdrawiam, na marszu nie byłem , widziałem w internecie WSI24 nie ogladam jakoś . Pytałem się czy masz link wspomnienie Po LK -nie mogę tego właśnie filmiku znaleźć na YouTube.
prawdziwa jedna pani... Cześć. To nie szkodzi, ważne, że chcesz wolnej Polski. Wiem, ale nie zdążyłam znaleźć, gdyż mam tydzień pełen obowiązków. Po powrocie musiałam wpisać swoje wrażenia i powiem Tobie, że nawet, jak będziemy chcieli zrobic ruszenie narodowe, to musiałyby to być miliony Polaków tak, żeby policja nie dała rady nas zablokowac albo płatni manifestanci. Po prostu komuna pod przykrywką liberałów - skandal! W sumie to policja była na tyle cwana, że do tzw. antyfaszystów bym się dostała, ale kordon miał nie puszczać dalej do Marszu Niepodległości - sprytne co? Jeden policjant stwierdził, że chyba zgłupiałam, że przyszłam z dziećmi. Co miał powiedzieć, jak mu nakazano i/lub zapłacono za takie gadki, bo mówił tak i innym. Poszukam tego filmu i i wyślę Ci link.
Obserwatoreee Kiedyś wkleiłaś taki jeden co była pokazana manipulacja i świństwa mediów wobec LK i tego właśnie szukam . To był temat wspomnienie Prezydenta LK czy jakoś podobnie, jednak ani tematu, ani filmu nie mogę znaleźć .
prawdziwa jedna pani... Mam pozgrywane na kilka komputerów, ale poszukam. Nie zwracaj uwagi na marne podszywy. Nie mogą znieść, że jednak PiS popierają nie tylko osoby w wieku ok. 70 lat, ale i miliony 20 paro i 30 parolatków i ich dzieci. Dlatego Tusk tak trzęsie przed nami portkami, że kazał zablokować marsz patriotów i kłamie w tv, że idzie mu super, jak i Komorowskiemu, podczas gdy nadal bazują na pomysłach i działaniach PiS, które skrzętnie blokowali, a teraz przechwycają, np. centrum alarmowe - to już miało ruszyćw 2008r, ale po co sławić PiS, jak Komorowski może na tym wypłynąć tak samo, jak na specustawie antypowodziowej -ustawy autorstwa PiS zablokowane, a przez to skutki powodzi tysiąclecia. Nie obiecuję, że znajdę ten filmik od razu, ale go będe szukać. A w temacie Smoleńsk - zamach czy wypadek już szukałeś? http://w203.wrzuta.pl/film/6qhpOFoNV5v/ostat eczne_rozwiazanie_kwestii_smolenskiej
prawdziwa jedna pani... A jednak Marsz się odbył. Bo nic nie zabierze nam dumy z narodu polskiego! Będziemy walczyć o Polskę wolną od kłamców i złodziei do końca, za pamięć o naszych przodkach, o naszej historii, tak aby nasze dzieci żyły w Polsce, a nie republice Putina czy kolejnej niemieckiej!!! Faszyści to właśnie Ci, którzy na zlecenie i z zapłatą GW gwizdali na darmowych gwizdkach i krzyczeli hasła, których nie rozumieli, ale co tam - jak płacą, to trzeba krzyczeć. Kiedy zobaczyli mnie i moją rodzinę i inne rodziny - zdziwili się, ale po ok minucie znowu wykrzykiwali płatne hasła... http://adam.owczarz.wrzuta.pl/film/8vZMqyFxk os/spodoba_ci_sie_ten_filmik Bóg, Honor, Ojczyzna albo Honor i Ojczyzna to nasze hasła! Patriotów, a nie nazistów - narodowcow, a nie faszystów!!! Myślcie samodzielnie - powtarzam to od kilku miesięcy - myślcie samodzielnie, bo żadne pieniądze nie dadzą Wam wolnego kraju!!!! Patriota - czy niektórzy z Was wiedzą jeszcze co to znaczy?
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
06 lis 2013, 19:49
Re: Kącik Kulturalno-Patriotyczny
Rosja protestuje, polskie MSZ przeprasza.
Tylko właściwie za co?
Gdańsk, noc z 12 na 13 października 2013 r.: pomnik „Komm, Frau” („Chodź, kobieto”) autorstwa Jerzego Bohdana Szumczyka, ustawiony przez autora i jego przyjaciół. Po kilku godzinach pomnik usunęła policja. W tle czołg T-34. Pomnik mieszkanki Gdańska, gwałconej przez sowieckiego żołnierza – postawiony „oddolnie” przez studenta gdańskiej ASP i usunięty przez policję – wywołał polityczną burzę. Rosja protestuje, polskie MSZ przeprasza. Tylko właściwie za co?
Kim była? Niemką? Polką? W licznych wywiadach, których udziela ostatnio Jerzy Bohdan Szumczyk – 26-letni student gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych – chyba nie padło takie pytanie. Ale słuchając, jak Szumczyk tłumaczy swe motywy, można domyślić się odpowiedzi: że nie o narodowość chodzi, ale o fakt historyczny. O zjawisko seksualnej przemocy, która 70 lat temu dotknęła – i zwykle naznaczyła na całe życie – kilka milionów kobiet z Europy Środkowej, zgwałconych przez żołnierzy Armii Czerwonej. Przede wszystkim Niemek (dwa miliony), ale też Węgierek (kilkaset tysięcy) oraz ileś tysięcy Polek. Nie tylko mieszkanek Śląska, Warmii, Mazur i Pomorza, które w oczach Sowietów uchodziły za Niemki, ale też Polski centralnej.
Nocą 12 października Szumczyk stawia w centrum Gdańska pomnik, który sam wykonał. Policja go szybko usuwa; dziś obejrzeć można go tylko w internecie. Robi wrażenie: sowiecki żołnierz klęczy między rozłożonymi nogami obalonej na ziemię kobiety (ciężarnej). Żołnierz przykłada jej pistolet do głowy, drugą ręką chwyta ją za włosy. Za chwilę zacznie gwałcić. Szumczyk stawia swój pomnik – zatytułowany „Komm Frau” („Kobieta, chodź”: te słowa pojawiają się w relacjach zgwałconych) – obok czołgu T-34, przy gdańskiej Alei Zwycięstwa. Czołg to jedna z pozostałości po Peerelu: tutaj pamiątka po – ujmując rzecz możliwie opisowo – zajęciu Gdańska przez Armię Czerwoną w marcu 1945 r.
I zaczyna się burza. Ambasador Aleksander Aleksiejew wyraża oburzenie: dzieło Szumczyka to „pseudosztuka”, bluźniercza i obrażająca Rosjan. Franc Kliniewicz, wiceprzewodniczący komisji ds. weteranów w rosyjskiej Dumie, żąda przeprosin od polskiego Sejmu. Te reakcje właściwie nie zaskakują. Zaskakuje za to reakcja przedstawiciela polskiego MSZ: Marcin Wojciechowski nadgorliwie bije się w pierś. „Przykro mi z powodu incydentu wokół pomnika żołnierzy radzieckich w Gdańsku. To działania pseudoartystyczne. Nie wpłyną na relacje PL i RU” – pisze na Twitterze. W jakimś stopniu można zrozumieć tę ekspiacyjną nadgorliwość. Skoro Rosja kieruje się starotestamentowym „oko za oko” także w sprawach historii, polscy dyplomaci pewnie widzą już oczami wyobraźni jakieś „spontaniczne” retorsje... Ale rzecznik nie powinien iść śladem ambasadora i wchodzić w nie swoją rolę – ocena artystyczna to nie jego rzecz.
Tym bardziej, że nie ma wątpliwości, iż na odbiorcę przemawia ona mocno, sugestywnie. I że gdyby ktoś kiedyś chciał postawić pomnik ku pamięci ofiar sowieckich zbrodni na kobietach z lat 1944-1945 i rozpisano tu konkurs, dzieło Szumczyka zostałoby zauważone. Może by nie wygrało – w architekturze pomnikowej symbolika wygrywa dziś z dosłownością – ale na pewno miałoby zwolenników. Ale taki pomnik zapewne nie powstanie – ani w Niemczech, ani w Polsce.
Niestety. Niestety, gdyż kobiety-ofiary sowieckich żołnierzy są najsłabszą – najsłabiej upamiętnioną – „grupą ofiar” II wojny w Europie. Słabszą niż ówczesne dzieci-ofiary (polskie z Zamojszczyzny, niemieckie „wilcze dzieci” z Prus), które znalazły swe miejsce w polityce historycznej i pamięci zbiorowej. Ze zgwałconymi ciągle jest problem: ludzki, polityczny, historyczny. Na czym on polega – czytaj w „Tygodniku”.
~twp2 : Moja ciotka (kuzynka ojca) była zgwałcona w 1945. Dziecko usunęła. Miała 14 lat. matka ją schowała jak nas "wyswobadzali", no ale widać nie dość skutecznie, bo w ziemiance w stodole. nasi oswobodziciele niestety odkryli skrytkę i ją wywlekli na środek podwórka. Zrobili w kilku TO tej młodej dziewczynie.... Jak dla mnie, takie pomniki powinny stać we wszystkich wsiach i miastach, bo takie historie były WSZĘDZIE! Wyć się chce z bezsilności, ale taka jest historia - milcząca, niedopowiedziana, "poprawna" sąsiedzko, głupia... Ambasador Rosji lepiej niech zamilknie, bo Polacy pamiętają.... I lepiej niech nie chce by sobie przypomnieli. Wyjada z nim na taczce to się zdziwi. Mnie nie zależy na zgodzie za wszelką cenę z Rosją. Nie kłóćmy się ale pewne FAKTY należy ustalić i podpisać się pod nimi. Nie będzie mi jakiś Rusek mówił co mogę a czego nie mogę z niewygodnych prawd historycznych sobie postawić na mojej polskiej ziemi!
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników