A może by podejść do sprawy logicznie? Mamy niezły materiał porównawczy, dwa loty w odstępie zdaje się trzech dni i to chyba z tego samego miejsca na te same lotnisko. Jeden był udany drugi niestety nie. Szukając GŁÓWNEJ i BEZPOŚREDNIEJ przyczyny katastrofy (bez niepotrzebnego rozmywania odpowiedzialności i obarczania winą Da Vinci, któremu przyśnił się pojazd podobny do samolotu) wystarczy poszukać różnic, które cechowały te dwa zdarzenia. Pisanie o braku lidera w tym kontekście jest trochę bez sensu bo wydaje mi się, że na pokładzie premiera też takiego lidera nie było. Skoro jego samolot się nie rozbił to znaczy, że nie była to GŁÓWNA i BEZPOŚREDNIA przyczyna katastrofy. Można oczywiście mówić o bałaganiarstwie lub zaniedbaniach ale o tym można mówić zawsze i w każdej sytuacji. Tradycją jest, że zwykle robią to osoby, które chcą uniknąć odpowiedzialności zwalając winę na kogo się tylko da.
____________________________________ "Wszelkie poglądy, opinie czy wnioski wyciągnięte zostały wyłącznie na podstawie obserwacji poczynionych na własnym podwórku, o ile w treści postu nie zostało wskazane wprost, że jest inaczej"
Ostatnio edytowano 06 sty 2011, 11:03 przez Nadir, łącznie edytowano 1 raz
złaczyłem 2 posty
06 sty 2011, 07:59
Katastrofa smoleńska
avacs Samolot z Premierem wylądował, bo nie było MGŁY, to jego szczęście. Samolot z Prezydentem nie wylądował, bo była MGŁA. W samolocie VIP-owskim powinien być tzw LIDER, szczególnie wtedy, kiedy leci się na TAKIE lotnisko, TAKIM samolotem, i z TAKĄ załogą. Załoga źle wyszkolona, nie zgrana, i nie znająca rosyjskiego, na wystarczającym poziomie. Chyba na LIDERA dla VIP-ów w TAKICH TRUDNYCH lotach jeszcze na stać, skoro stać nas na INNE luksusy WŁADZY, SEJMU, SENATU i PREZYDENTA (o czym mowa w różnych artykułach na stronie głównej) Zwalenie winy na pilotów, że lądowali we MGLE, to zbyt duże uproszczenie w ocenie sytuacji. To był lot wojskowy, samolot wojskowy i piloci wojskowi, nie raz lądowali we mgle i innych szczególnych warunkach. Tym razem się nie udało, pytanie dlaczego, skoro do tej pory się udawało lądować w takich warunkach?! Jak wynika z z dotychczasowych informacji, złożyło się na to wiele czynników.
(...) prokuratura rozważa postawienie zarzutów dwóm osobom, odpowiedzialnym za organizację lotu z 10 kwietnia. Z tego, co mówili dziennikarze zarzuty będą miały związek (miedzy innymi) z rezygnacją przez 36 Pułk z tzw LIDERA, do tych lotów (7 i 10 kwietnia). Ustalają, kto był odpowiedzialny za rezygnację z LIDERA.
To jet właśnie nasze polskie "dziadostwo", o czym mówił nawet jeden z polityków PO. Dziadowskie procedury, dziadowski samolot, dziadowska załoga, i do tego lądowali na dziadowskim lotnisku w dziadowskim kraju. Nic dodać, nic ująć. Musiało się to skończyć wielką tragedią, żeby ktoś się nad tym wszystkim zastanowił. Teraz dopiero ustalają stosowne procedury, jak do tej pory nikt nie latał drugim tupolewem, sprawdzają go w koło Macieju od pierwszej do ostatniej śrubki, i nikt nie ląduje na lotnisku Siewiernyj pod Smoleńskiem.
1/ Cytuję: (...) Przedstawiciel Polski przy MAK twierdzi, że gdyby na pokładzie Tu-154 leciał rosyjski nawigator, to "nie dopuściłby do katastrofy". Słowa Edmunda Klicha skomentował resort obrony, który zdradził, dlaczego strona polska zrezygnowała z udziału Rosjanina w locie. W ocenie Klicha, gdyby na pokładzie TU-154 znajdował się rosyjski nawigator, to "byłby na tyle świadomy zagrożenia, że nie dałby się zabić, już nie mówiąc o tym, że nie dopuściłby do tej katastrofy". Pułkownik podkreślił w TVN24, że to Polska zrezygnowała z nawigatora. Na pytanie, czy wniosek w tej sprawie wyszedł z 36. Pułku Lotnictwa Transportowego, odparł: "Tak wyszedł, z zawiadomieniem, że załoga zna język rosyjski".
Edmund Klich podkreślił, że w lotnictwie cywilnym znajomość języka obcego załogi jest certyfikowana, natomiast w wojskowym nie. "Tutaj mówi się, że znał Protasiuk język rosyjski, ale na jakim poziomie? Nie słyszałem o żadnym dokumencie, o żadnym egzaminie, określonym poziomie znajomości" - mówił akredytowany przedstawiciel Polski przy MAK. (...)
2/ Cytuję (...) To właśnie te wnioski z raportu najbardziej oburzyły rodziny naszych pilotów. Tym bardziej, że przecieki z polskiego śledztwa mówią zupełnie co innego. Nasza załoga, wylatując 10 kwietnia rano do Smoleńska, nie miała np. prognozy pogody, a według innych doniesień, lotniska zapasowe, na których mogliby awaryjnie lądować, w ogóle nie były przygotowane na przyjęcie prezydenta Lecha Kaczyńskiego (?62 l.) i polskich polityków.
? Zawsze wiedziałam, że mój syn nie jest winny tej tragedii. Jestem już tym wszystkim zmęczona, pragnę tylko spokoju ? mówi w rozmowie z Faktem Lucyna Protasiuk, mama kapitana samolotu.
Członkowie rodzin pilotów a także pracownicy 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, który wozi ViP-ów, zeznali w prokuraturze, że nasi lotnicy często stawiani byli przez dowództwo pułku w trudnych sytuacjach ? musieli latać, choć czasem ze względów bezpieczeństwa próbowali tego odmawiać.
Ale w wojsku rozkaz to rozkaz. Z zeznań wynika też, że część ViP?ów traktowała załogi jak prywatnych kierowców powietrznych taksówek, którzy w ostatniej chwili, na każde zawołanie, musieli stawiać się na Okęciu ? takie m.in. zeznania opublikował tygodnik ?Wprost?.
Rodziny są teraz rozżalone, bo Rosjanie, zrzucając całą winę na Polaków, postępują wyjątkowo nieuczciwie. W raporcie przekazanym polskiej stronie Moskwa ani słowem nie wspomina bowiem o tym, co się działo na smoleńskiej wieży kontroli lotów. Nieznany jest też stan urządzeń lotniska Siewiernyj.
A z informacji, do których dotarł Fakt, wynika, że rosyjscy kontrolerzy wiedzieli, iż pogoda nie pozwala na lądowanie, łączyli się w tej sprawie z Moskwą, aby ?góra? podjęła decyzję. W końcu decyzję zostawiono polskiej załodze, zamiast kategorycznie zakazać lądowania. Także rosyjscy meteorolodzy ? jak sami zeznali w prokuraturze ? prognozę pogody przygotowywali byle jak i przekazywali ją, łamiąc procedury, tylko przez telefon. Dlatego polska strona ? jak ujawnił premier Donald Tusk (54 l.) ? nie zgadza się z raportem MAK. Stąd tyle naszych uwag do tego dokumentu.
Jak zapowiedział szef rządu w TVN24, jeśli zajdzie taka potrzeba, Polska zwróci się w sprawie ustalenia rzetelnych przyczyn tragedii smoleńskiej do międzynarodowych instytucji.
avacs Samolot z Premierem wylądował, bo nie było MGŁY, to jego szczęście. Samolot z Prezydentem nie wylądował, bo była MGŁA. W samolocie VIP-owskim powinien być tzw LIDER, szczególnie wtedy, kiedy leci się na TAKIE lotnisko, TAKIM samolotem, i z TAKĄ załogą. Załoga źle wyszkolona, nie zgrana, i nie znająca rosyjskiego, na wystarczającym poziomie. Chyba na LIDERA dla VIP-ów w TAKICH TRUDNYCH lotach jeszcze na stać, skoro stać nas na INNE luksusy WŁADZY, SEJMU, SENATU i PREZYDENTA (o czym mowa w różnych artykułach na stronie głównej) Zwalenie winy na pilotów, że lądowali we MGLE, to zbyt duże uproszczenie w ocenie sytuacji. To był lot wojskowy, samolot wojskowy i piloci wojskowi, nie raz lądowali we mgle i innych szczególnych warunkach. Tym razem się nie udało, pytanie dlaczego, skoro do tej pory się udawało lądować w takich warunkach?! Jak wynika z z dotychczasowych informacji, złożyło się na to wiele czynników.
(...) prokuratura rozważa postawienie zarzutów dwóm osobom, odpowiedzialnym za organizację lotu z 10 kwietnia. Z tego, co mówili dziennikarze zarzuty będą miały związek (miedzy innymi) z rezygnacją przez 36 Pułk z tzw LIDERA, do tych lotów (7 i 10 kwietnia). Ustalają, kto był odpowiedzialny za rezygnację z LIDERA.
To jet właśnie nasze polskie "dziadostwo", o czym mówił nawet jeden z polityków PO. Dziadowskie procedury, dziadowski samolot, dziadowska załoga, i do tego lądowali na dziadowskim lotnisku w dziadowskim kraju. Nic dodać, nic ująć. Musiało się to skończyć wielką tragedią, żeby ktoś się nad tym wszystkim zastanowił. Teraz dopiero ustalają stosowne procedury, jak do tej pory nikt nie latał drugim tupolewem, sprawdzają go w koło Macieju od pierwszej do ostatniej śrubki, i nikt nie ląduje na lotnisku Siewiernyj pod Smoleńskiem.
Cytuję: (...) Przedstawiciel Polski przy MAK twierdzi, że gdyby na pokładzie Tu-154 leciał rosyjski nawigator, to "nie dopuściłby do katastrofy". Słowa Edmunda Klicha skomentował resort obrony, który zdradził, dlaczego strona polska zrezygnowała z udziału Rosjanina w locie. W ocenie Klicha, gdyby na pokładzie TU-154 znajdował się rosyjski nawigator, to "byłby na tyle świadomy zagrożenia, że nie dałby się zabić, już nie mówiąc o tym, że nie dopuściłby do tej katastrofy". Pułkownik podkreślił w TVN24, że to Polska zrezygnowała z nawigatora. Na pytanie, czy wniosek w tej sprawie wyszedł z 36. Pułku Lotnictwa Transportowego, odparł: "Tak wyszedł, z zawiadomieniem, że załoga zna język rosyjski".
Edmund Klich podkreślił, że w lotnictwie cywilnym znajomość języka obcego załogi jest certyfikowana, natomiast w wojskowym nie. "Tutaj mówi się, że znał Protasiuk język rosyjski, ale na jakim poziomie? Nie słyszałem o żadnym dokumencie, o żadnym egzaminie, określonym poziomie znajomości" - mówił akredytowany przedstawiciel Polski przy MAK. (...)
Widzisz, właśnie o tym pisałem. Sam wskazałeś różnice między lotami - warunki atmosferyczne czyli mgła. Różnica elementarna i tu należy się skupić na szukaniu przyczyn PODSTAWOWYCH i BEZPOŚREDNICH (duże litery nie bez powodu). Podtrzymuje zdanie, że skoro nie było lidera na pokładzie samolotu premiera i ten samolot się nie rozbił brak tego lidera w locie prezydenta nie można traktować jako przyczynę katastrofy. A, że jest to typowe jak sam cytujesz polskie dziadostwo to też nie ulega wątpliwości. Niemniej takie dziadostwo występuje powszechnie, wszyscy to wiemy nawet na bazie własnych doświadczeń i nie zawsze ma takie poważne skutki (co oczywiście niczego nie usprawiedliwia). NIEMNIEJ NIE WOLNO MYLIĆ ZANIEDBAŃ Z PRZYCZYNAMI. SĄ TO JĘZYKOWE POJĘCIA ODRĘBNE.
____________________________________ "Wszelkie poglądy, opinie czy wnioski wyciągnięte zostały wyłącznie na podstawie obserwacji poczynionych na własnym podwórku, o ile w treści postu nie zostało wskazane wprost, że jest inaczej"
06 sty 2011, 12:39
Katastrofa smoleńska
Niemniej takie dziadostwo występuje powszechnie, wszyscy to wiemy nawet na bazie własnych doświadczeń i nie zawsze ma takie poważne skutki
Tym razem miało BARDZO POWAŻNE skutki, wcześniej była katastrofa CASY, która "rozeszła się po kościach", ale z tego powodu, że tam skutki były mniejsze (tylko ponad 20 osób). Jak widać JAKOŚ TO BĘDZIE ma swoje limity, które 10 kwietnia się wyczerpały. Brak lidera, to tylko jeden z LICZNYCH przyczyn (powodów) tej katastrofy po stronie polskiej. Teraz jesteśmy na etapie WYDRAPYWANIA od Rosjan dowodów na tę część WINY, którą oni ponoszą.
Upraszczając winę/przyczynę tej katastrofy do minimum można również wyciągnąć takie wnioski: Nie jest winą załogi, że lądowali, tylko winę ponoszą Rosjanie, że nie zamknęli lotniska (dla tego lądowania), czym wprowadzili załogę w błąd i narazili wszystkich pasażerów na tragiczną śmierć, a w konsekwencji tak się też stało. I dalej można wysuwać wnioski, że Rosjanie zrobili to celowo, celowo wprowadzili polską załogę w błąd. Nadmieniam, że dosłownie chwilę wcześniej kontrolerzy rosyjscy zakazali lądowania samolotowi ze swojej floty.
I w związku z powyższym uważam, nie można tej sprawy upraszczać, należy ją dokładnie wyjaśnić i ustalić WSZYSTKIE PRZYCZYNY I ZANIEDBANIA (z każdej strony). Tylko wtedy będzie możliwe wyciągnięcie logicznych wniosków.
06 sty 2011, 12:47
Katastrofa smoleńska
silniczek
Niemniej takie dziadostwo występuje powszechnie, wszyscy to wiemy nawet na bazie własnych doświadczeń i nie zawsze ma takie poważne skutki
Tym razem miało BARDZO POWAŻNE skutki, wcześniej była katastrofa CASY, która "rozeszła się po kościach", ale z tego powodu, że tam skutki były mniejsze (tylko ponad 20 osób). Jak widać JAKOŚ TO BĘDZIE ma swoje limity, które 10 kwietnia się wyczerpały. Brak lidera, to tylko jeden z LICZNYCH przyczyn (powodów) tej katastrofy po stronie polskiej. Teraz jesteśmy na etapie WYDRAPYWANIA od Rosjan dowodów na tę część WINY, którą oni ponoszą.
Upraszczając winę/przyczynę tej katastrofy do minimum można również wyciągnąć takie wnioski: Nie jest winą załogi, że lądowali, tylko winę ponoszą Rosjanie, że nie zamknęli lotniska (dla tego lądowania), czym wprowadzili załogę w błąd i narazili wszystkich pasażerów na tragiczną śmierć, a w konsekwencji tak się też stało. I dalej można wysuwać wnioski, że Rosjanie zrobili to celowo, celowo wprowadzili polską załogę w błąd. Nadmieniam, że dosłownie chwilę wcześniej kontrolerzy rosyjscy zakazali lądowania samolotowi ze swojej floty.
I w związku z powyższym uważam, nie można tej sprawy upraszczać, należy ją dokładnie wyjaśnić i ustalić WSZYSTKIE PRZYCZYNY I ZANIEDBANIA (z każdej strony). Tylko wtedy będzie możliwe wyciągnięcie logicznych wniosków.
Nikt chyba nie chce upraszczać. Tylko niektórzy szukają PRZYCZYN (czegoś co rzeczywiście spowodowało katastrofę) a niektórzy skupiają się na ZANIEDBANIACH (czymś co ewentualnie mogło się przyczynić do jej powstania, duże pole do popisu i wzajemnego obrzucania się błotem bez określenia właściwej odpowiedzialności).
____________________________________ "Wszelkie poglądy, opinie czy wnioski wyciągnięte zostały wyłącznie na podstawie obserwacji poczynionych na własnym podwórku, o ile w treści postu nie zostało wskazane wprost, że jest inaczej"
06 sty 2011, 13:13
Katastrofa smoleńska
CZY RZĄDZĄCY MYŚLĄ, ŻE SMOLEŃSKA MGŁA WSZYSTKO ZASŁONI?
Dzięki "Gazecie Polskiej" mogłem obejrzeć film ?Mgła? dołączony do tego tygodnika. Film przejmujący pod każdym względem: wypowiadanych treści, unikalnych zdjęć zarówno z miejsca katastrofy, jak i uroczystości pogrzebowych w Polsce, i chwytającej za serce muzyki.
O tytułowej smoleńskiej mgle w filmie niewiele, ale o zachowaniach Komorowskiego, Tuska i ich najbliższych współpracowników w tym szczególnie w dniu tragedii, czyli 10 kwietnia 2010 r., znacznie więcej.
Spora część filmu jest poświęcona przygotowaniom do wizyty prezydenta Kaczyńskiego w 70. rocznicę zbrodni katyńskiej - najpierw wspólnej z premierem Tuskiem, a od pewnego momentu rozdzielonej.
Autorki czarno na białym wykazały, jak najbliższe otoczenie premiera Tuska, z dużym udziałem współpracowników ministra Sikorskiego, przez ponad 2 miesiące od grudnia 2009 do lutego 2010 r. za wszelką cenę chciało doprowadzić do tego, aby w 70. rocznicę zbrodni w Katyniu znalazł się tylko premier Tusk.
Nawiązując do najgorszych kart polskiej historii, nie wahano się użyć do tego przedstawicieli obcego, niezbyt nam przecież przyjaznego mocarstwa (w tym ambasadora Rosji w Polsce) i ostatecznie wymyślono zaproszenie premiera Tuska przez premiera Putina - tyle tylko, że nie na obchody 70-lecia mordu polskich oficerów w Katyniu, ale na wmurowanie kamienia węgielnego pod budowę cerkwi prawosławnej w rosyjskiej części cmentarza katyńskiego.
Potem były te wszystkie rządowe i medialne naciski na prezydenta Kaczyńskiego, aby do Katynia nie jechał - z posunięciem się do stwierdzeń, że prezydent RP wpycha się na 70. rocznicę obchodów mordu katyńskiego. Wreszcie, kiedy zorientowano się, że ta nagonka nie daje żadnego rezultatu, a wykorzystywanie Rosji do walki z prezydentem Kaczyńskim zaczynają już dostrzegać Polacy, minister Sikorski powiedział o możliwości zorganizowania dla prezydenta Kaczyńskiego oddzielnej wizyty. No i przygotowano ją tak, że zakończyła się katastrofą.
Drugi ważny fragment to przejmowanie władzy przez marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego już w momencie, kiedy w telewizjach na paskach wyświetlano informację o katastrofie polskiego samolotu, a więc na parę godzin przed znalezieniem ciała prezydenta Kaczyńskiego i stwierdzeniem jego śmierci.
Wprost niesamowicie zabrzmiały słowa wiceszefa Kancelarii Prezydenta RP Jacka Sasina o wręczaniu przez marszałka Komorowskiego powołania na szefa Kancelarii Jackowi Michałowskiemu w jego obecności z uzasadnieniem, że nie ma kto nią kierować, bo jej szef i wiceszef nie żyją.
Wreszcie trzeci fragment - ten o wizycie premiera Tuska na miejscu tragedii w Smoleńsku i rozważaniach jego współpracowników, jak najlepiej pokazać tę wizytę w mediach. I jednoczesne opóźnianie podróży Jarosława Kaczyńskiego, aby przybył na miejsce katastrofy już po odjeździe Tuska i Putina.
To wszystko w parę godzin po tej straszliwej hekatombie, na miejscu katastrofy, kiedy jeszcze nie wszystkie ciała zostały zabrane z tego pogorzeliska.Wprost nie do uwierzenia, ze stać było na to ludzi, którzy ciągle rządzą Polską.
Tymi opisanymi wyżej wydarzeniami nie zajmuje się ani komisja ds. wypadków lotniczych , ani polska prokuratura, więc pewnie ich negatywni bohaterowie myśleli, że ich zachowania nigdy nie wyjdą na jaw.
Właśnie za sprawą "Gazety Polskiej" wyszły; nie zasłoniła ich raz na zawsze smoleńska mgła; wystawiają takie świadectwo rządzącym Polską, że moralne i polityczne ich potępienie jest tylko kwestią czasu.
____________________________________ Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym. Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym terminie. Ponadto autor zastrzega sobie prawo zmiany poglądów, bez podawania przyczyny.
06 sty 2011, 15:51
Katastrofa smoleńska
1/ Rosjanie nie chcą przekazać bilingów!
Rosjanie nie chcą nam przekazać stenogramów całości rozmów na wieży kontrolnej, w tym tych z telefonów komórkowych, które pozwoliłyby ustalić, kto w Moskwie wydał pozwolenie na lądowanie wbrew sugestiom kontrolera - informuje TVN24
Oficjalnym powodem odmowy jest fakt, że strona Polska wbrew woli MAK opublikowała stenogramy z czarnych skrzynek rządowego tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem.
- Miałem dostać stenogramy z wieży, ale nie dostałem, bo powiedziano mi, że ujawnienie stenogramów było naruszeniem umowy i dodano, że jak je dostanę, to mogę być zmuszony do przekazania ich jakimś instytucjom - mówi w rozmowie ze stacją TVN24 polski akredytowany przy MAK Edmund Klich.
2/ Tupolew nie złamał skrzydła i powinien się wznieść?
Smoleński lekarz, który akurat 10 kwietnia relaksował się na swojej działce przy lotnisku Siewiernyj widział uderzenie prezydenckiego tupolewa z brzozą. Według świadka, samolot nie stracił wówczas skrzydła. Z niewiadomych przyczyn maszyna leciała w dół, choć kadłub miała ustawiony tak, jakby chciała się wznosić (podmuch silników powalił lekarza) (...) Z informacji, które mężczyzna 14 kwietnia przekazał również prokuratorowi Tomaszowi Mackiewiczowi, wynika, że maszyna ścięła pień rosnącego na trzymetrowym wzniesieniu drzewa, nie tracąc żadnego z elementów - pisze gazeta.
Co więcej, lekarz zeznał, że gdy prezydencki tupolew przelatywał nad jego głową, powalił go podmuch z silników.Struga powietrza z turbin nie smagała go pod kątem, który wskazywałby na poziome ułożenie kadłuba. Według świadka turbiny dmuchały wprost na niego, a więc kadłub musiał być ułożony w pozycji charakterystycznej dla samolotów wznoszących się.
W ocenie ekspertów, by wyjaśnić, dlaczego samolot skonfigurowany do odejścia zamiast się wznosić, nadal zniżał wysokość, należałoby sięgnąć po zapisy parametrów lotu z czarnych skrzynek, FDR - pisze "Nasz Dziennik".
Mało tego, lekarz twierdzi, że gdy podniósł się z ziemi długo biegł w stronę tupolewa. Przebiegł skoszoną brzozę, ale dopiero przed garażami, za asfaltową drogą zobaczył skrzydło z biało-czerwonym malowaniem, wiszące na drzewie. Widział też zerwane przewody. Obok drzewa, na którym wisiało skrzydło, stał mężczyzna. Solidnie zbudowany, czarnowłosy czterdziestolatek, w skórzanej kurtce, fotografował aparatem telefonu komórkowego wiszące na drzewie skrzydło - zeznał Bodin.
3/ Zaskakujące słowa ministra: Polska poprosi o pomoc USA...
Jeżeli strona rosyjska nie uwzględni polskich uwag do raportu o katastrofie smoleńskiej możemy poprosić o analizę Amerykanów - mówi minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski (...) Na pytanie, co będzie, jeśli Rosja nie uwzględni naszych zastrzeżeń do raportu, Kwiatkowski odparł: - Nam wszystkim najbardziej zależy na tym, żeby strona rosyjska uwzględniła polskie wnioski i żeby raport był wspólny, polskiej komisji i rosyjskiego MAK-u - gdyby się okazało, że to nie jest możliwe, to zgodnie z procedurami, które to regulują, strona polska przedstawi swój raport, a w ramach tego raportu możemy zasięgać opinii, zlecać pewne ekspertyzy, dodatkowe badania, różnym podmiotom i instytucjom także o charakterze międzynarodowym. Ja wspomnę o jednym - taką komisję badania wypadków o troszeczkę innej nazwie, o uznanym autorytecie międzynarodowym mają na przykład Amerykanie. (...) http://www.fakt.pl/Zaskakujace-slowa-mi ... 111,1.html ===========================================================================
4/ Pogrzeb na Wawelu wymyślił Kamiński!
Po wielu miesiącach od tragedii smoleńskiej dopiero teraz wychodzi na jaw, kto wpadł na pomysł, by Lecha Kaczyńskiego (+61 l.) pochować na Wawelu. Według byłego posła LPR, który oglądał premierę filmu o katastrofie, stoi za tym Michał Kamiński (39 l.), były spindoktor PiS, obecnie PJN
W poniedziałek w warszawskim kinie ?Kultura? odbyła się premiera dokumentu o katastrofie smoleńskiej. ?Mgłę? oglądał m.in. Krzysztof Bosak (29 l.), relacjonując ją równocześnie w internecie. Według niego, w filmie prezydencki minister Jacek Sasin (42 l.) wyjawił, jak doszło do pojawienia się koncepcji pogrzebu na Wawelu.
Otóż pomysł miał według niego rzucić Michał Kamiński. ? JS mówi jak planowali pogrzeb: Wtedy wszedł MK i powiedział: Nad czym się w ogóle zastanawiacie, LK trzeba pochować na Wawelu! ? tak to opisał w sieci Bosak. MK to oczywiście Michał Kamiński.
Rosjanie ukrywają bardzo ważne dane? Rosjanie nie przekazali Polsce zapisów z radarów z wieży kontrolnej. - Mówią, że tych zapisów w ogóle nie było - stwierdził w Polsacie News płk Edmund Klich. Polski akredytowany przy MAK poinformował, że Rosjanie twierdzą, że "taśma się zacięła i nie ma żadnego zapisu".
- Co gorsze nie mamy pełnych dokumentów z oblotu przeprowadzonego 15 kwietnia - mówił Klich. Dodał, że polscy specjaliści nie zostali do niego dopuszczeni.
Klich wskazał, że chociaż generalnie w sprawie katastrofy smoleńskiej "większych tajemnic nie ma", to Polsce brakuje dokumentów opisujących pracę kontrolerów na lotnisku w Smoleńsku.
Tłumaczył, że Rosjanie mówią, że nie mają oryginalnych zapisów z wieży kontrolnej.
- Mam pewne wątpliwości czy Rosjanie mówią prawdę, jeśli chodzi o to, czy mają te zapisy, czy nie, bo kontrolerzy w zeznaniach mówili, że urządzenia rejestrujące były sprawne i działały dobrze przed lotem. Tłumaczenie strony rosyjskiej jest takie, że taśma się zacięła i nie ma żadnego zapisu - mówił Klich.
W jego ocenie zapis ten pozwoliłby precyzyjnie określić sposób działania kontroli lotów 10 kwietnia ub.r., gdy rozbił się polski Tu-154M.
Klich ocenił, że to, co robi w tej sprawie strona rosyjska, to może "nie jest jakaś forma ukrycia", lecz "często nam tłumaczono, że to lotnisko wojskowe (Siewiernyj - red.), a dokumentacja wojskowa jest objęta klauzulą". Akredytowany jednak uważa, że "elementy tych dokumentów przynajmniej w części powinny być ujawnione".
Pułkownik ocenił również, że projekt raportu MAK (Międzypaństwowy Komitet Lotniczy), do którego Polska zgłosiła już swoje uwagi, "nie jest zbyt dobrze napisany". Zwrócił uwagę "na braki szczególnie jeśli chodzi o działania kontrolerów z wieży"
Klich jest szefem Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych od 2006 roku; jego kadencja kończy się w połowie stycznia. Minister infrastruktury Cezary Grabarczyk za kilka dni ma zdecydować, czy Klich pozostanie na stanowisku.
Pytany o to czy oczekuje pozytywnej decyzji i pozostania na stanowisku, Klich odparł: "tak, jestem po pewnych rozmowach i myślę, że taka decyzja będzie podjęta". Pytany o to, czy ma potwierdzenie, że zostaje na stanowisku, potwierdził.
Trzeba być idiotą, by nie widzieć, że Rosjanie upokarzają nas na każdym kroku. Przetestowali na wylot ten ... ~Taka prawda 2011-01-06 22:05:06
CZEŚC INTERNAUCI!!! ZABÓJSTWO PANI POLTKOWSKIEJ, zamiennik ZABÓJSTWA PANA JUSZCZENKI [1] zabójstwo pana Litwinienki, otrucie w Berlinie dwóch ... optymista_patriota 2011-01-06 22:05:35
A ja wieriu gosPOdinu Putinu (Prawdziwemu Demokratu) i Donaldu Tussku [1] jego Człowieku w Warszawu , POzdro ! OLIVER_HARDY 2011-01-06 22:05:41
Nie nazywajcie budy wieżą kontrolną. technek 2011-01-06 22:05:35
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
06 sty 2011, 23:14
Katastrofa smoleńska
Uścisk premierów był wyreżyserowany
Jakub Opara, urzędnik Kancelarii Premiera obecny 10 kwietnia na lotnisku w Smoleńsku, opowiada, jak ministrowie rządu ustalali scenariusz spotkania Donalda Tuska i Władimira Putina na miejscu katastrofy smoleńskiej.
Minister Paweł Graś wraz z Tomaszem Arabskim na lotnisku w Smoleńsku analizowali, w jaki sposób najlepiej wykorzystać PRowsko wizytę premiera Donalda Tuska na miejscu katastrofy smoleńskiej. Mieli ustalać, gdzie Donald Tusk i Władimir Putin mają podać sobie ręce oraz gdzie nastąpi słynny już uścisk rosyjskiego i polskiego premiera. O tym opowiadał dziś Jakub Opara, urzędnik w Kancelarii Prezydenta RP za czasów Lecha Kaczyńskiego.
Opara jest jednym z bohaterów filmu ?Mgła? na temat katastrofy smoleńskiej. W swojej wypowiedzi w filmie powiedział, że jego kolega chciał ?dać w mordę ludziom z otoczenia premiera? na lotnisku w Smoleńsku. Co wzburzyło tak jednego z urzędników?
Jak mówi Opara ministrowie Tomasz Arabski i Paweł Graś ?analizowali sytuację, co zrobić, jak przyjedzie Jarosław Kaczyński, jak się zachować, w którym miejscu ma się odbyć shake-hand pomiędzy premierem Tuskiem a premierem Putinem, gdzie mają się uścisnąć?. - Dla nas to było porażające. Wydawało nam się, że oni tego nie mówią, bo urzędnicy tego pokroju nie powinni na miejscu tragedii, na miejscu cierpienia ludzkiego zajmować się takimi rzeczami. Było to dla nas niewyobrażalne ? mówi urzędnik.
Jak zaznacza, członkowie rządu ?kombinowali? w jaki sposób nie dopuścić do spotkania premiera Tuska z Jarosławem Kaczyńskim. - Mówili między sobą: A co zrobimy, jak podjedzie tędy. To my podejdziemy z drugiej strony. A co zrobimy, jak podjedzie tędy? To my wycofamy się w drugą stronę ? relacjonuje Opara.
Pytany dlaczego ludziom premiera mogło zależeć na uniemożliwieniu spotkania Tuska i Kaczyńskiego Opara mówi: mogę zakładać, że bali się tej sytuacji, ponieważ ona nie była wyreżyserowana. - To nie była sytuacja, nad którą panowali. Przecież nie wiedzieli, jak może zachować się Jarosław Kaczyński, który jakiś czas wcześniej odmówił wspólnego wyjazdu z delegacją premiera Tuska na miejsce katastrofy ? dodał i zaznaczył, że to minister Graś był stroną aktywną rozmowy.
Jakub Opara zaznacza, że jest gotów swoje słowa powtórzyć w sądzie. - Jakby była taka możliwość - wiem, że to jest dość wirtualne - żeby poddać to, co mówię w filmie jak i to, co mówię teraz badaniu na wariografie, to bardzo chętnie poddam się takiej próbie. Niezależnie od tego, czy na to samo zgodzi się minister Graś bądź minister Arabski ? zaznacza Opara.
Urzędnik w swojej relacji dotyczącej pierwszych chwil po katastrofie smoleńskiej wspomina również o ogromnym chaosie na lotnisku w Smoleńsku oraz o tajemniczej osobie Tomasza Turowskiego. Jak informuje Opara to właśnie Turowski poinformował polskich urzędników, że katastrofę przeżyły trzy osoby. Ambasador wspomniał, że trzy karetki pogotowia zabrały trzy ciała, które okazywały znaki życia i do szpitala w Smoleńsku.
Słowa Jakuba Opary dowodzą, że rzecznik rządu oraz szef Kancelarii Premiera nie tylko upadli najniżej jak się da, ale również odarli się z ludzkiej moralności - pisze Stanisław Żaryn.
Jak małym trzeba być człowiekiem, pełnym zawiści i cynizmu, by nad ciałami rodaków opracowywać scenariusze wykorzystywania ich śmierci do celów politycznych? Jak nisko trzeba upaść? Ano, tak jak obecni ministrowie rządu Donalda Tuska - Paweł Graś i Tomasz Arabski.
Załącznik:
gras i arabski.jpg
Jeśli słowa Jakuba Opary są prawdziwe, a nie ma obecnie żadnych powodów, dla których miałby on kłamać, to rzecznik rządu oraz szef Kancelarii Premiera nie tylko upadli najniżej jak się da, ale również odarli się z ludzkiej moralności.
Rzeczą naturalną dla człowieka jest bowiem niepokój, przestrach, uniesienie i zaduma w chwili zetknięcia się ze śmiercią. Szczególnie, gdy jest to śmierć masowa, w wyniku katastrofy, gdy wiąże się z ogromnym zniszczeniem otoczenia oraz zmasakrowaniem ludzkich zwłok. Tymczasem, sceneria, która każdemu kazałaby się wyciszyć i zadumać na chwilę, stała się dla dwóch polskich urzędników okazją do snucia swoich marketingowych planów.
Kto ma jak podejść? Kto komu podać pierwszy rękę? Kto kogo uścisnąć? W jakim miejscu stać? Jak się ubrać? - to te pytania kołatały Grasiowi i Arabskiemu w głowie, gdy patrzyli na zwłoki prezydenta Kaczyńskiego leżące w błocie.
A wszystko po to, by ze śmierci 96 polskich obywateli korzyści wyciągnął premier Donald Tusk, który nad ciepłymi jeszcze ciałami swoich rodaków wymieniał uściski z premierem Rosji i polepszał stosunki między naszymi krajami.
A gdy Tusk polepszał relacje, jego otoczenie realizowało usłużnie misję, której celem było wyciśnięcie z katastrofy smoleńskiej tylu korzyści wizerunkowych, ile tylko się dało.
Najpierw spowalniało więc podróż Jarosława Kaczyńskiego, który chciał zidentyfikować ciało swojego brata w Smoleńsku, by to Tusk przybył na miejsce tragedii jako pierwszy, a potem starało się nie dopuścić do spotkania Kaczyńskiego z Tuskiem, by szef rządu nie musiał być tłem dla pogrążonego w bólu Jarosława Kaczyńskiego i nie paść ofiarą ewentualnych emocji byłego premiera.
Relacja Jakuba Opary jest porażająca. Pokazuje z jednej strony, że walka z wrogami politycznymi nie ma granic, nic nie jest w stanie choć na chwilę zawiesić logiki partyjnej nawalanki w głowach polityków PO, nawet śmierć nie powoduje schłodzenia ich nastrojów.
Z drugiej strony opowieść Opary dowodzi zupełnego zezwierzęcenia ludzi rządzących Polską. W ich głowach widok trupów i zmasakrowanego wraku rządowego Tupolewa rozpoczyna proces budowania medialnych strategii, opracowywania PR-owskich sztuczek i kalkulacji, co i komu się bardziej opłaca.
Opis Jakuba Opary pokazuje, że Polską rządzą dziś zwierzęta. I tym razem nie jest to obraza dla ministrów rządu Donalda Tuska. To obraza dla zwierząt.
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
07 sty 2011, 19:57
Katastrofa smoleńska
Quasimodo2000
Uścisk premierów był wyreżyserowany
Jakub Opara, urzędnik Kancelarii Premiera obecny 10 kwietnia na lotnisku w Smoleńsku, opowiada, jak ministrowie rządu ustalali scenariusz spotkania Donalda Tuska i Władimira Putina na miejscu katastrofy smoleńskiej......
żar/Rmf24.pl
Ja myślę, że całość była wyreżyserowana. Włącznie z katastrofą, której scenariusz też napisano wcześniej. Szkoda, że nie znamy autora co oczywiście mogłoby wiele wyjaśnić.
____________________________________ "Wszelkie poglądy, opinie czy wnioski wyciągnięte zostały wyłącznie na podstawie obserwacji poczynionych na własnym podwórku, o ile w treści postu nie zostało wskazane wprost, że jest inaczej"
07 sty 2011, 20:10
Katastrofa smoleńska
"Mam wątpliwości, czy Rosjanie mówią prawdę"
Przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych płk Edmund Klich powiedział w czwartek, że ma wątpliwości czy Rosjanie mówią prawdę, twierdząc, że nie posiadają zapisów z wieży kontrolnej na lotnisku w Smoleńsku z 10 kwietnia 2010 r.
Pytany w Polsat News o to dlaczego Rosjanie zwlekają z przekazaniem Polsce dokumentacji z radarów wieży kontrolnej na lotnisku w Smoleńsku odparł, że "Rosjanie cały czas mówią, że tych zapisów w ogóle nie było". W jego ocenie zapis ten pozwoliłby precyzyjnie określić sposób działania kontroli lotów 10 kwietnia ub.r., gdy rozbił się polski Tu-154M.
"Mam pewne wątpliwości czy Rosjanie mówią prawdę, jeśli chodzi o to, czy mają te zapisy, czy nie, bo kontrolerzy w zeznaniach mówili, że urządzenia rejestrujące były sprawne i działały dobrze przed lotem. Tłumaczenie strony rosyjskiej jest takie, że taśma się zacięła i nie ma żadnego zapisu" - mówił Klich.
"Co gorsze, nie mamy pełnych dokumentów z oblotu, który był przeprowadzony 15 kwietnia. Niestety nie zostaliśmy - jako specjaliści z Polski - do tego oblotu dopuszczeni" - powiedział. Jak dodał, Rosjanie twierdzą, że nie mają oryginalnych zapisów z czasu lotu Tu-154. "Natomiast mają na pewno pełne zapisy z oblotu i te także o czymś świadczyłyby" - ocenił.
Klich jest szefem Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych od 2006 roku; jego kadencja kończy się w połowie stycznia. Minister infrastruktury Cezary Grabarczyk za kilka dni ma zdecydować, czy Klich pozostanie na stanowisku.
Pytany o to czy oczekuje pozytywnej decyzji i pozostania na stanowisku, Klich odparł: "tak, jestem po pewnych rozmowach i myślę, że taka decyzja będzie podjęta". Pytany o to, czy ma potwierdzenie, że zostaje na stanowisku, potwierdził.
Polityk PJN: dowiemy się jeszcze wielu bulwersujących rzeczy
Joanna Kluzik-Rostkowska w rozmowie z Polsat News przyznała, że nie jest zaskoczona ostatnimi wypowiedziami Edmunda Klicha. - Podejrzewam, że dowiemy się jeszcze innych równie bulwersujących rzeczy, będziemy mieli do czynienia z innymi wielkimi znakami zapytania ? stwierdziła przewodnicząca klubu Polska Jest Najważniejsza.
Posłanka przywołała konwencję chicagowską, zgodnie z którą raport musi się pojawić po 12 miesiącach od katastrofy. - Rząd musi przedstawić raport przynajmniej cząstkowy, wyjaśniający przyczyny katastrofy, więc jestem przekonana, że ten gorący czas wielkich znaków zapytania jest przed nami ? stwierdziła w rozmowie z Polsat News przewodnicząca klubu PJN. - My domagamy się ujawnienia raportu MAK-u, domagamy się również ujawnienia tych wszystkich wątpliwości i stanowiska strony polskiej ? powiedziała Kluzik-Rostkowska przedstawiając postulaty swojego klubu parlamentarnego.
- Jestem przekonana, że na samym początku popełniono błędy. Warto by się do tych błędów przyznać i solidnie w tej sprawie z opinią publiczną współpracować - zaznaczyła. Według parlamentarzystki opinia publiczna wybacza błędy. - Natomiast opinia publiczna nie wybacza (i słusznie) bałamuctwa, kluczenia i odwlekania informacji ? uważa posłanka PJN.
Zdaniem polityka powinna powstać komisja nadzwyczajna, która "miałaby zbadać stan Państwa zarówno przed katastrofą, jak i stan Państwa dzisiaj". Jest przy tym przekonana, że "nie wyciągnęliśmy lekcji z tamtej katastrofy".
- Będziemy dalej drążyć temat i będziemy przekonywać kolegów z innych klubów parlamentarnych, że warto taką komisję nadzwyczajną, ponadpartyjną, niepolityczną powołać ? stwierdziła w rozmowie z Polsat News Kluzik-Rostkowska.
Pospieszalski o śledztwie smoleńskim: To zamach na polską państwowość
- Ja nie wiem, czy to był zamach. Ale wiem, że to, co poprzedzało wyjazd prezydenta Kaczyńskiego, i to, co dzieje się od 10 kwietnia ws. śledztwa, to jest zamach na polską państwowość - mówi w rozmowie ze Zbigniewem Hołdysem w tygodniku "Wprost" Jan Pospieszalski.
Na pytanie Zbigniewa Hołdysa, kto dokonuje zamachu na polską państwowość, Jan Pospieszalski wyjaśnia, że stoją za tym nieudolni politycy, którzy tak źle przygotowali wizytę 10 kwietnia.
- I to, co się dzieje później. Oddanie śledztwa na podstawie konwencji chicagowskiej. Do pana Klicha zadzwonił pan Morozow z Moskwy i powiedział, że będziemy procedowali według konwencji chicagowskiej. Klich to powiedział w moim programie ("Warto rozmawiać"- red.). Tak to się odbyło - opowiada we "Wprost".
Waszym zdaniem: Czy Jan Pospieszalski ma rację? TAK - 76% NIE - 24% Liczba ankietowanych: 997
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników