Ja też nie głosuje na PO - jest mi wstyd że pracuję w skarbowości i zarabiam netto 2100 zł. ( 16 lat pracy). Przedsiębiorca który ma 6 cyfrowy dochód roczny ma mnie gdzieś, on wie że przepisy bardziej go chronią niż mnie. Mało mu mogę zrobić, a za 2 tys. miesięcznie to mi się nawet nie chcę! Robię to co do mnie należy.
24 cze 2011, 14:03
Re: Nie zagłosuję na PO
Załącznik:
1308682436_by_predatorka_500.jpg
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
24 cze 2011, 22:42
Re: Nie zagłosuję na PO
Majek może w takim razie powinienes zmienić pracę i stać się podłym przedsiębiorcą
26 cze 2011, 00:54
Re: Nie zagłosuję na PO
No powinien, Rozumiem, że to 2,100zł, po 16 latach, to w myśl zasady, że: "Dobrze wynagradzany urzędnik skarbowy, pracując bez ciągłej troski o swój byt, stokrotnie wynagrodzi poniesione na ten cel wydatki"
26 cze 2011, 06:20
Re: Nie zagłosuję na PO
Dyziek nie piszę że przedsiębiorcy są podli ale delikatnie mówiąc mają nas w...gdzieś. Masz rację poszukam pomysłu na życie bo bycie urzędasem od którego coraz więcej się wymaga a mało płaci już mnie nie satysfakcjonuje. Za uczciwą pracę oczekuję uczciwego wynagrodzenia czy to tak wiele??
Pan premier zawsze się marszczy i wkurza, jak coś złego się dzieje, o czym informują, szeptem w uszko wybranego niezależnego dziennikarza, zaufani tegoż Premiera. Co prawda, marszczy się i wkurza przeważnie na to, za co sam odpowiada, ale w ten sposób wytwarza swego rodzaju więź emocjonalną z elektoratem. „Wkurzacie się? No, ja też, i to nawet bardziej!”.
Od lat już tak to działa, zatem po co zmieniać? Ileż to się pan premier namarszczył na ministra Grabarczyka, a na Grada ile! Prawie mu to zmarszczenie zostało na stałe, na szczęście je jakoś rozmasowano, bo wyglądałby, jak, nie przymierzając minister Nałęcz z tą kultową już bruzdą.
Przypomniała mi się kreskówka z serii z królikiem Bugsem, tam też był taki mały buldożek, którego tata uczył być groźnym, no, bo jak inaczej, buldog w końcu! Polegało to na tym, że mu namarszczał łapą czoło i wyginał łapki, żeby nadać cech osobniczych buldoga. Problem w tym, że buldożek uparcie wracał do pierwotnego stanu bezradnej słodyczy właściwej szczeniaczkom. Wtedy tata-buldog znowu namarszczał mu czoło i wyginał łapki. Coś mi się wydaje, że trening pana premiera przed publicznymi wystąpieniami wygląda podobnie.
W końcu on sam, niczym nie sprowokowany i nie przymuszony stwierdził w wywiadzie, że jego życiowym marzeniem zawsze było być zapamiętanym, jako fajny facet. Poważnie, tak powiedział. I tak chyba będzie, bo jak niby inaczej miałby się zapisać w naszej pamięci? Oczywiście, może zostać zapamiętany jako pensjonariusz zakładu karnego, gdy prawda okaże się, słowami pana prezydenta, oby żył wiecznie, arcyboleśnie prosta, ale nie na darmo pan premier chlubi się dobrym czasem w biegu przełajowym na 10 kilometrów, czyli na dystansie umożliwiającym mu przedarcie się opłotkami na Okęcie i ukrycie się w luku bagażowym samolotu odlatującego do kraju, z którym nie mamy umowy o ekstradycji.
Raczej nie zostanie zapamiętany jako przywódca czy mąż stanu, marzenia o prezydenturze uleciały, jak sen złoty, ciekawa historia, zresztą. Istotą „projektu PO”, jak z wielu źródeł nam przeciekało, było właśnie „dowiezienie” Donalda Tuska na prezydenta, a tu nagle się komuś odwidziało, niespodziewanie dla wszystkich, a już chyba najbardziej dla samego Donalda Tuska. Ale musiał mieć minę, jak mu powiedzieli, kto wie, może się i namarszczył? Ale nie na długo, bo zaraz przecież trzeba było z radosną mina zakomunikować o tym publiczności, wytarłszy pospiesznie rękawem nos i udając beztroskie szczęście, niczym posłanka Piekarska po wciśnięciu przez SLD Kalisza na jedynkę na liście.
Polityk to nie jest łatwy zawód, to trzeba bezstronnie przyznać, ale też i rekrutacja nie jest przymusowa, zatem, jak mawiali Rzymianie, „chcącemu nie dzieje się krzywda”. Tym razem pan premier się namarszczył i wkurzył na Krzysztofa Bondaryka, bo ten, jak czytam, kupił swego czasu swój były służbowy samochód za 67 tysięcy, tak na oko o 90 tysięcy za tanio. Pan Bondaryk mówi, że on nic nie wie, nie zna się, ile jaki samochód kosztuje, nie interesował się, koledzy, co się znają, tak wycenili, widać tyle był wart. Jak na szefa wszystkich szefów agentów tajnych, jawnych i dwupłciowych to raczej średnio o jego bystrości świadczy.
Oczywiście, żartuję, bo akurat pan Bondaryk jest bystrzejszy, niż to dziennikarze maja odwagę pisać i mówić. System inwigilacji, scentralizowanego systemu podsłuchów, jaki stworzył, jest naprawdę czymś unikalnym w Europie. Nie przypadkiem Polska ma wielokrotnie więcej podsłuchów niż jakikolwiek inny europejski kraj, w ogóle już nawet nie przyrównując do koszmarnych czasów kaczyzmu – macierewizmu, żeby nie narazić się na śmieszność. Tyle że teraz już jakby nikomu to nie przeszkadza.
Otóż, o ile premierowskie dąsy, groźby i namarszczania w przypadku Grada, Drzewieckiego czy Grabarczyka miały jeszcze jakieś pozory prawdopodobieństwa, przynajmniej na początku, to pan Bondaryk musi w tym momencie odczuwać silne wstrząsy. Bynajmniej nie ze strachu, lecz homeryckiego śmiechu. Jeśli ktoś tu kogoś może zwolnić, to mam wrażenie, że raczej Bondaryk Tuska.
Oczywiście mogę się mylić, ale jeśli pan premier okazał się tak żałośnie, ostentacyjnie bezradny wobec swoich ministrów - niszczycieli kolei, niebudowniczych autostrad, łowców w Google katarskich inwestorów, kopaczy na metr w głąb ziemi smoleńskiej, modelek do zdjęć w stroju kowbojskim, czyli zwykłych smutnych clownów, tym bardziej odpadnie od ściany przy gościu, który ma prawdziwą Moc, a nie tę nadymaną przez Tusk Vision Network i pisma kobiece. To już raczej pozostanie panu premierowi i jego wiernemu Grasiowi wyżywanie się na przeciwnikach w swojej kategorii wagowej, czyli np. wdowach smoleńskich, nad którymi odnieśli swego czasu swój mały Stalingrad, nakrzyczawszy na nie, aż im w pięty poszło.
Albo na ojca Rydzyka najedzie, że niby śmie Ojczyznę szkalować za granicą. Po pierwsze nie Ojczyznę, tylko rząd, od kiedy to Tusk przyjął tytuł Króla Słońce i uznał, że państwo to On niczym Ludwik XIV? A po drugie, mówiąc o zwyczaju niekrytykowania kraju za granicą, najwyraźniej zapomniał o takich postaciach, jak Michnik, Geremek, Bartoszewski czy Balcerowicz, którzy swoich zagranicznych kontaktów i przyjaźni używali do walki wewnątrz kraju bez przesadnej żenady. Pamiętam, jak rozpaczliwie broniący się przed lustracją Geremek stał z uszczęśliwioną miną w Parlamencie Europejskim, przysłuchując się, jak lewackie szumowiny jechały po Polsce jak po łysej kobyle. Być może wypowiedź Donalda Tuska jest zakamuflowanym atakiem na Geremka czy Michnika, ale na to nawet w snach się nie odważy, więc to raczej kiks. Krytyka ojca Rydzyka jest więc średnio trafiona, ale za to bezpieczna, bo co mu może zrobić ojciec Rydzyk, czego jeszcze nie zrobił?
Czym jeszcze może się pan premier z wiernym Grasiem wykazać, by zapunktować jako macho? Może wygrać 5 do 3 z drużyną uczniów podstawówki. Swoją drogą, w tego typu meczach raczej daje się wygrać dzieciakom, nawet Putin dał się kiedyś rzucić na matę pewnej dziewczynce. Ale trzeba zrozumieć pana premiera. Jak nie wygra z tymi dzieciakami, jak nie strzeli tych goli, to co mu zostanie? Poza Tolą, oczywiście.
Niektóre komentarze: * Mamy w „rządzie” Don Kichota na koziołku matołku,”profesora” od matołologii dyplomatycznej, oślicę do spraw niezrównoważonych i teraz w końcu dyplomatołka,a jak tak dalej pójdzie to władze będą musiały rezydować w Pacanowie ; ) 0 27 czerwca 2011 19:36 Tychik
* Masz rację, że premier szybko się uczy. Jest w polityce 21 lat, 10 lat szefuje Platformie, 4 lata jest premierem. Ostatnio już tak się wyuczył, że Chińczycy się nawet zdziwili. Za kolejne cztery lata zadziwią się, że ho ho. 27 czerwca 2011 19:07 do ewqi
* Pamiętam, że Don Groźny, był raz groźny i stanowczy, dłużej niż 5 minut. Jeden jedyny raz. Podczas "Nocnej Zmiany" gdy liczył głosy Koalicji Strachu przed lustracją. 27 czerwca 2011 18:07 Oxitte
* Nieszczęściem Donalda jest to, że jednocześnie nie może być premierem i stać do siebie w opozycji! Wtedy na pewno by sie spełnił! Szanse na to są blade zważywszy na powtórkę nagonki z przed 4 lat wobec opozycji by PIS objeło rządy, ale kiedy by się to cudo dokonało... oj wtedy Donek miałby milion tematów do komentowania jak ten kraj jest rozp... rozpichrzony i że to znowu wina Kaczora 27 czerwca 2011 18:05 ernestqti
* Tusk to fałszywiec do kwadratu. Jeszcze takiego premiera RP nie było. 27 czerwca 2011 17:59 red b u l
* Tusku Domku - a co Ty na to że pobiliśmy rekorda :) ... Na najJJJJ droższy stadionik na globie! po 35 latach pracy w energetyce (3500 - brutto) 27 czerwca 2011 17:43 rooten
* "Cała Polska się z Was śmieje,gdzie są drogi, gdzie koleje" - skandowane podczas meczu Tuska z dzieciakami i widok miny Grasia-bezcenne. Suweren kraju w końcu budzi się z letargu 27 czerwca 2011 13:26 rewizor
* Mam zwyczaj co celniejsze frazy zaznaczać na żółto. Felieton Seawolfa jest cały żółty. Te sztuczki Tuska, nawet u mojej ciotki na imieninach, nie przyniosłyby mu uznania. To jest żałosna pogoń za poklaskiem i może robić wrażenie na organizmach prostych wyłącznie, myszowatych np. 27 czerwca 2011 15:31 wicenigga
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
28 cze 2011, 20:26
Re: Nie zagłosuję na PO
Badman
Premier, posiadacz Toli, znowu się zmarszczył! :angry2:
Pan premier zawsze się marszczy i wkurza, jak coś złego się dzieje, o czym informują, szeptem w uszko wybranego niezależnego dziennikarza, zaufani tegoż Premiera. Co prawda, marszczy się i wkurza przeważnie na to, za co sam odpowiada, ale w ten sposób wytwarza swego rodzaju więź emocjonalną z elektoratem. „Wkurzacie się? No, ja też, i to nawet bardziej!”.
Od lat już tak to działa, zatem po co zmieniać? Ileż to się pan premier namarszczył na ministra Grabarczyka, a na Grada ile! Prawie mu to zmarszczenie zostało na stałe, na szczęście je jakoś rozmasowano, bo wyglądałby, jak, nie przymierzając minister Nałęcz z tą kultową już bruzdą. [........] Tym razem pan premier się namarszczył i wkurzył na Krzysztofa Bondaryka, bo ten, jak czytam, kupił swego czasu swój były służbowy samochód za 67 tysięcy, tak na oko o 90 tysięcy za tanio. Pan Bondaryk mówi, że on nic nie wie, nie zna się, ile jaki samochód kosztuje, nie interesował się, koledzy, co się znają, tak wycenili, widać tyle był wart. Jak na szefa wszystkich szefów agentów tajnych, jawnych i dwupłciowych to raczej średnio o jego bystrości świadczy.
Otóż, o ile premierowskie dąsy, groźby i namarszczania w przypadku Grada, Drzewieckiego czy Grabarczyka miały jeszcze jakieś pozory prawdopodobieństwa, przynajmniej na początku, to pan Bondaryk musi w tym momencie odczuwać silne wstrząsy. Bynajmniej nie ze strachu, lecz homeryckiego śmiechu. Jeśli ktoś tu kogoś może zwolnić, to mam wrażenie, że raczej Bondaryk Tuska.
Zaufanie Donalda Tuska do szefa ABW Krzysztofa Bondaryka nie zostało podważone - poinformował PAP minister w kancelarii premiera odpowiedzialny za służby specjalne Jacek Cichocki. Minister powiedział o tym w czwartek - po tym, jak Bondaryk przedstawił na zamkniętym posiedzeniu sejmowej komisji ds. służb specjalnych wyjaśnienia w sprawie kupna w 2007 r. luksusowego samochodu za zaniżoną cenę od jego poprzedniego pracodawcy - operatora Ery GSM.
Cichocki, który uczestniczył w posiedzeniu, powiedział, że ani wyjaśnienia samego Bondaryka, ani informacje od CBA dla premiera w całej sprawie w żaden sposób nie podważyły zaufania Tuska do szefa ABW. Minister dał do zrozumienia, że dla premiera kończy to opisywaną w mediach "sprawę Bondaryka". Dodał, że "od lat sprawa samochodu nie była tajemnicą, a Bondaryk wykazywał ją w swoich oświadczeniach".
Sam Bondaryk powiedział PAP, że przedstawił posłom "wystarczające wyjaśnienia" w sprawie.
Członek komisji Marek Biernacki (PO) powiedział PAP, że być może jeszcze komisja zaprosi przedstawiciela prokuratury w tej sprawie. "Szef ABW powinien być jak żona Cezara, poza wszelkimi podejrzeniami" - ocenił członek komisji z PiS Jarosław Zieliński. Powiedział on PAP, że nie zna materiałów całej sprawy, ale ma wątpliwości co najmniej natury etycznej.
Tusk zapowiadał, że w tym tygodniu sprawa "znajdzie swój finał". "Jeśli będzie coś dwuznacznego, już nie mówiąc o nieprawidłowościach, no to wyciągnę oczywiście konsekwencje" - mówił.
Według "michnikowego szmatławca" Bondaryk miał mieć postawiony zarzut paserstwa i posłużenia się fałszywym dokumentem (zaniżoną wyceną auta), ale zanim to nastąpiło prok. Andrzej Piaseczny został odsunięty od tego śledztwa. Sam Bondaryk oświadczył, że nie miał wiedzy o śledztwie i nie wpływał na nie. Chodzi o trzyletnie Audi A6, którym Bondaryk jeździł pracując w PTC, a następnie kupił je jako szef ABW. "GW" twierdzi, że zapłacił 67 tys. zł; według prokuratora cena mogła być zaniżona nawet o 90 tys. zł. Według "GW" policjant z Centralnego Biura Śledczego miał ostrzegać prok. Piasecznego, że "jeśli śledztwo dojdzie do Bondaryka, zostanie spowolnione".
Wiceszef Prokuratury Okręgowej w Warszawie Robert Myśliński podkreślał, że prokuratura była uprawniona do odebrania Piasecznemu prowadzonych przez niego postępowań a decyzja podyktowana była "jedynie względami merytorycznymi". Dodał, że wobec Piasecznego wdrożono "postępowanie służbowe".
Odebranie śledztw Piasecznemu bada Krajowa Rada Prokuratury, dla której - jak powiedział PAP jej szef Edward Zalewski - będzie to pierwszy przypadek, w którym wypowie się ona o zasadach prokuratorskiej niezależności. W czwartek członkowie rady rozmawiali z Piasecznym i z wiceszefową Prokuratury Okręgowej w Warszawie Małgorzatą Adamajtys. Rada nie ma prawa badać akt śledztwa, ale wolno jej przeglądać wewnętrzne dokumenty prokuratorskie - takie jak notatki służbowe czy polecenia i decyzje wydawane na piśmie. Zalewski powiedział PAP, że wyjaśnienie sprawy i stanowisko Rady na jej temat to kwestia co najmniej kilku tygodni.
Sam Bondaryk tłumaczył, że elementem umowy o rozwiązaniu stosunku pracy z PTC było, że firma sprzeda mu służbowe auto, a "podana cena była zachęcająca, chociaż bez przesady". Dodał, że jeśli były jakieś nieprawidłowości w wycenie pojazdu, nic o tym nie wiedział i nie miał wpływu na jej wysokość. Zapewnił, że kupując samochód, działał w dobrej wierze i nie złamał prawa. W czwartek speckomisja oceniała też sprawozdanie z działalności ABW oraz innych służb specjalnych. Cichocki powiedział PAP, że "udaje się zarówno dobrze służby zadaniować, jak i elastycznie reagować na wyzwania w ciągu roku". "Cieszy mnie też, że pomimo iż nie zwiększamy budżetu służb, to zwiększa się efektywność wydawania tych pieniędzy" - dodał minister.
CO TEN Bondaryk ma na Tuska ze ten tak sie go boi ???
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
01 lip 2011, 17:28
Re: Nie zagłosuję na PO
Konstytucja chroni także ojca Tadeusza Rydzyka, Prof. Krystyna Pawłowicz
Minister Radosław Sikorski nadużył instytucji noty dyplomatycznej do prywatnej, wewnętrznej walki z opozycją. Nota miała wywołać ze strony innego państwa działania "uciszające" o. Tadeusza Rydzyka. Miała sprowokować Benedykta XVI do "załatwienia problemu o. Rydzyka". Posunięcie polskiego resortu spraw zagranicznych świadczy także o braku szacunku i lekceważeniu Ojca Świętego, którego potraktowano jak chłopca do bicia czy chłopca na posyłki obecnych polskich władz w ich rozprawie z polską opozycją i aktywną grupą polskich katolików.
Artykuł 54 Konstytucji RP zapewnia każdemu, nie wyłączając osób duchownych, w tym o. Tadeusza Rydzyka, "wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji". Z kolei art. 32 głosi, iż "wszyscy są wobec prawa równi", "mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne" oraz że "nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny".
Obywatel Rzeczypospolitej o. Tadeusz Rydzyk, zaproszony do Brukseli na konferencję na temat odnawialnych źródeł energii jako osoba, która z własnego doświadczenia zna problemy związane z rozwojem i utrudnieniami dotyczącymi geotermii w Polsce, nie wygłosił kazania w sprawach wiary, Kościoła i jego dogmatów, lecz referat o trudnościach w konkretnej sprawie, z jaką się boryka inicjatywa gospodarcza toruńskiej geotermii. Mówił o przeszkodach, jakie władze państwowe stawiają temu przedsięwzięciu. Przedstawiał konkretne dowody, pisma i tym podobne dokumenty, jak to się zwykle czyni na merytorycznych zebraniach.
Te metody są totalitarne Obywatel RP, także we "wspólnej Europie", która tego typu działania popiera, ma prawo do wolnego przedstawienia faktów, informacji i związanych z nimi poglądów własnych. Obywatel RP, korzystający z konstytucyjnej wolności słowa i równości, miał prawo wyrażenia swych odczuć i choćby ostrej w słowach (ale przecież nie wulgarnej typu "dureń", "idiota", "dyplomatołek", "faszysta", "nekrofil" i wiele innych określeń będących w arsenale środowisk rządzących) oceny traktowania jego geotermalnych inicjatyw przez polską administrację, która jest częścią szeroko rozumianej administracji unijnej. Miał prawo na podstawie przedstawianych faktów ocenić sytuację z jego perspektywy jako "skandal". Miał prawo stwierdzić, iż grupa organizatorów geotermii (działających zresztą głównie na użytek uczelni toruńskiej mającej obniżyć koszty jej utrzymania) "czuje się wykluczona". Miał prawo subiektywnie twierdzić, iż "jesteśmy dyskryminowani", za czym przemawiają przecież powszechnie znane działania władz wobec działań o. Tadeusza Rydzyka. Miał w końcu pełne konstytucyjne prawo określić całą sytuację słowami: "to jest totalitaryzm". Totalitaryzm, według słownika, to taki system organizacji państwa, który głęboko ingeruje we wszelkie obszary życia społecznego, gospodarczego, politycznego czy kulturalnego w celu zachowania nad nimi kontroli. To system wykluczeń i przeszkód, dyskryminacji i barier administracyjnych i politycznych. Czy więc obywatel Rzeczypospolitej na merytorycznej konferencji gospodarczej we "wspólnej Europie" nie może na określenie konkretnych szykan administracyjno-gospodarczych dotykających go w Polsce użyć sformułowania "to jest totalitaryzm"? Czy wypowiedzi o naruszeniach prawa w Polsce poza jej granicami "psują wizerunek" Polski czy raczej tych, którzy to prawo naruszają? To dlaczego rząd polski nie składa not, nie protestuje na liczne skargi przeciwko Polsce kierowane przez obywateli polskich np. do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu? Dlaczego "państwo polskie nie reaguje" notami, gdy niektóre środowiska skarżą Polskę o naruszenia prawa unijnego do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu? Wyroki przez te Trybunały wydawane przecież też "psują" wizerunek Polski, a władze nie ścigają adresatów skarg i nie insynuują im "narastającego poczucia bezkarności", nie szykanują za "szkodzenie interesom Polski".
Zła wola i manipulacje Przy okazji należy przypomnieć, że rzecznik MSZ w swych wystąpieniach publicznych nie powinien dezinformować opinii publicznej w Polsce co do treści wystąpienia o. Tadeusza Rydzyka w Brukseli, który nie mówił, że "Polska jest krajem niecywilizowanym i totalitarnym". Mówił jedynie, że konkretna, opisywana przez niego sytuacja administracyjnych utrudnień ze strony władz "jest totalitaryzmem", jest - skoro znamy sens tego słowa - sytuacją eliminowania środkami administracyjno-policyjnymi z życia społecznego, gospodarczego czy kulturalnego. Nota MSZ do Państwa Watykańskiego jest tylko kolejnym dowodem tego zastraszającego totalitaryzmu. Nota zresztą wyrywała z kontekstu i przeinaczała sens wypowiedzi o. Tadeusza Rydzyka, zmieniając jej istotę w treści szczujące na ich autora i mające go ośmieszyć oraz poniżyć w oczach adresata noty - Ojca Świętego. Ojciec Tadeusz Rydzyk mówi też, iż "Polską nie rządzą Polacy, bo nie mają polskich serc, i nie o krew tu chodzi, tylko o to, że nie mają polskich serc". Jest to oczywista, zrozumiała przenośnia i tylko przy dużym natężeniu złej woli i po wyjęciu słów z kontekstu można wmawiać innym, iż jest to wypowiedź ksenofobiczna.
Nota w prawie międzynarodowym jest efektem oficjalnego powiadomienia innego państwa o jakimś wydarzeniu czy fakcie, z którym prawo międzynarodowe wiąże określone skutki prawne. Na przykład nota o wystąpieniu z organizacji międzynarodowej, nota o utworzeniu jakiegoś państwa itp. W omawianym przypadku instytucja noty została nadużyta do prywatnej, wewnątrzpolskiej walki z opozycją. Szybka odpowiedź rzecznika Stolicy Apostolskiej przywróciła miarę rzeczy i ostudziła rozkręcane nastroje histerii. Rzecznik odpowiedział, iż wypowiedź o. Tadeusza Rydzyka w Brukseli na temat jego problemów z polskimi władzami w sprawach toruńskiej geotermii nie dotyczyła spraw Stolicy Apostolskiej ani polskiego Kościoła. Rzecz oczywista, ale czy trzeba było notami dyplomatycznymi w tej sprawie "psuć wizerunek Polski"?
Premier powinien przeprosić Nie bez znaczenia dla określenia, w jakim systemie żyjemy, jest też postępowanie premiera. Otóż w jakim państwie premier rządu, nie mając żadnych podstaw prawnych, publicznie insynuuje prywatnej osobie lub instytucji, iż mają one "poczucie wszechmocy w Polsce" (skąd premier zna wewnętrzny stan jakiegoś obywatela), że mają one "poczucie narastającej bezkarności"? W jakim kraju premier publicznie określa - bez żadnych podstaw - iż czyjeś postępowanie to "typ działań i zachowania budzące zasadnicze wątpliwości"? W jakim kraju premier może publicznie, gołosłownie, nie mając podstaw, zarzucać obywatelowi swego państwa i przedsięwzięciom utworzonym z jego inicjatytwy "postępowanie nie zawsze zgodne z regułami, zgodne z prawem"?
Są to pomówienia mające poniżyć i odebrać wiarygodność pomawianemu. W zderzeniu z premierem nadużywającym swej władzy, przy braku realnych mechanizmów rozliczających władzę, obywatel Rzeczypospolitej, jakim jest np. o. Tadeusz Rydzyk, jest bezbronny. Może czuć się dodatkowo zagrożony słowami premiera, iż urzędnicy polscy "nie będą już więcej pobłażać naruszeniom prawa czy dobrych obyczajów", zwłaszcza że, jak w "Procesie" Franza Kafki, oskarżający nie precyzują, jakie prawa naruszono oraz które i czyje "dobre obyczaje".
Jeśli premier posiada wiedzę o przestępstwach środowisk związanych z o. Tadeuszem Rydzykiem, powinien powiadomić prokuraturę, jeśli takiej wiedzy nie ma, to za bezpodstawne pomówienia na poniedziałkowej konferencji prasowej w Gdańsku powinien przeprosić, czego oczywiście nie zrobi. Więc w jakim kraju żyjemy i czy polska Konstytucja chroni też o. Tadeusza Rydzyka?
Autorka jest prawnikiem, członkiem Trybunału Stanu, profesorem Uniwersytetu Warszawskiego.
02 lip 2011, 16:58
Re: Nie zagłosuję na PO
PiS atakuje rząd Tuska... FAKTAMI.
Partia zacznie we wtorek antyrządową kampanię w radiu i TV. Wzoruje ją na spotach republikanów „Panie premierze Tusk, nie jestem światowym kryzysem, jestem Polką” – mówi w telewizyjnym spocie 32-letnia mama
Załącznik:
Panie premierze Tusk, nie jestem światowym kryzysem, jestem Polką.jpg
„Nie jestem antypolski, jestem za Polską” – deklaruje w klipie 48-letni kibic
Załącznik:
Nie jestem antypolski, jestem za Polską” – deklaruje w klipie 48-letni kibic.jpg
Zobacz spot PiS „Panie premierze, słyszy mnie pan? Michał, 37 lat, nauczyciel polskiego, żonaty, troje dzieci" – mówi ciepłym głosem lektor. – „Muszę to panu powiedzieć. Pracuję na trzech etatach, ale nie stać mnie na własne mieszkanie. Prawie nie widuję żony, bo gonię od jednej pracy do drugiej, dobrze, że chociaż mogłem kupić dziesięcioletnią toyotę". Na koniec podnosi głos: – „I proszę mi nie mówić, że nie mam prawa pana krytykować. Mam prawo, bo taka jest prawda. Dlatego panu już dziękuję!" – to jeden ze spotów radiowych przygotowanych przez PiS, do których dotarła „Rz".
Na pozostałych pięciu spotach o swojej trudnej sytuacji pod rządami Donalda Tuska opowiadają przedstawiciele innych grup zawodowych, m.in. student, pracownik fizyczny i przedsiębiorca. Jak dowiedziała się „Rz", PiS będzie je emitować od jutra przez tydzień.
– Mogę potwierdzić, że rozpoczynamy kampanię informacyjną – mówi Adam Hofman, rzecznik PiS. – To są takie „taśmy prawdy Donalda Tuska".
Nazwa kampanii ma nawiązywać do węgierskich „taśm prawdy". W nagraniu, które w 2006 r. wyciekło do mediów, ówczesny szef węgierskiego rządu Ferenc Gyurcsany mówił do swoich współpracowników: - „Spier... iśmy. I to nie coś, ale wszystko. Przez ostatnie półtora roku kłamaliśmy rano, wieczorem i w nocy". Ujawnienie tych taśm wywołało falę masowych protestów Węgrów.
– Tusk jest zbyt cwany, żeby dać się nagrać, jak przyznaje się do niedotrzymanych obietnic, więc w radiu i telewizji powiedzą o tym zwykli ludzie – mówi jeden z polityków PiS.
Kampanii radiowej PiS ma towarzyszyć tygodniowa akcja telewizyjna. „Rz" dotarła do kilkudziesięciosekundowego klipu. Są na nim m.in. emerytka i młoda mama, które mówią Panie premierze Tusk, nie jestem światowym kryzysem, jestem Polką", rolnik – „Nie jestem obciachem, jestem Polakiem", mechanik – „Nie jestem dziurą w drodze, jestem Polakiem", kibic – „Nie jestem antypolski, jestem za Polską".
Klip zamykają słowa: „Panie premierze Tusk, panu już dziękujemy". Pojawia się też logo PiS, a lektor mówi: „Czas na odważne decyzje".
Jak ustaliła „Rz", spot PiS wzoruje się na telewizyjnej kampanii amerykańskiej Partii Republikańskiej. Kilka tygodni temu kandydat republikanów na prezydenta Mitt Romney w odpowiedzi na słowa Baracka Obamy, że ponad 9-proc. bezrobocie to tylko „dziura w drodze", wyemitował spot „Bump in the Road". Bezrobotni Amerykanie mówią w nim: „Jesteśmy Amerykanami, a nie dziurą w drodze". – Chcemy być polskimi republikanami – potwierdza Hofman.
Zdaniem politologa dr. Wojciecha Jabłońskiego kalka metod z USA może się nie sprawdzić w polskich warunkach. Ale spot ocenia pozytywnie. – PiS wciąż szuka godnego następcy głośnego spotu o pustej lodówce z 2005 r. i mam wrażenie, że te poszukiwania idą w dobrym kierunku. Spot, w którym o biedzie i problemach nie mówią politycy, tylko zwykli ludzie, może być dla społeczeństwa przekonujący – ocenia.
Z kolei w sobotę podczas Kongresu Kobiet Prawicy wyświetlano przygotowany przez PiS spot z uśmiechniętymi działaczkami partii. Rzeczpospolita http://www.rp.pl/artykul/182403,685983.html
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
11 lip 2011, 13:07
Re: Nie zagłosuję na PO
Na początku chcę powiedzieć, że wcześniej nie zaglądałem do tego wątku dotyczącego głosowania lub nie na PO, bo mało mnie to interesowało w kontekście bycia skarbowcem. Dzisiaj usłyszałem w radio spot PiS w którym przedsiębiorca mówił o tym, iż "Urząd Skarbowy nadal traktuje go jak złodzieja"... Nie wiem jak Was, ale mnie to mocno zdenerwowało. Jestem wieloletnim pracownikiem US, Urzędnikiem Mianowanym, swoją pracę traktuję poważnie jako służbę i w żadnym wypadku nie czuję się bym kogoś okradał. Nie jestem złodziejem a jedynie służę Swojemu PAństwu i Obywatelom wypełniając obowiązki i prawa nałożone przez obowiązujące w tym PAństwie przepisy. Uważam, że partia, która powołuje się w swojej nazwie na Prawo oraz Sprawiedliwość nie powinna używać w stosunku do jednej z ważniejszych dla Państwa instytucji określenia "złodzieje". Poniża mnie to i moich współpracowników. Nie zgadzam się na to i żądałbym by odpowiednie służby (Ministerstwo Finansów, Premier?) stanowczo sprzeciwiło się takim określeniom i sformułowaniom!
P.S. nie wiem czy to jest odpowiednie miejsce na mój post, w razie czego można go przenieść w bardziej odpowiednie miejsce.
12 lip 2011, 09:35
Re: Nie zagłosuję na PO
garak
"Urząd Skarbowy nadal traktuje go jak złodzieja"... Nie jestem złodziejem a jedynie służę Swojemu PAństwu i Obywatelom wypełniając obowiązki i prawa nałożone przez obowiązujące w tym PAństwie przepisy.
Jak zaznaczyłeś/aś to US traktuje jego zdaniem GO jak złodzieja. Nie jest powiedziane, że pracownicy czy urzędnicy US to złodzieje. To było zdanie przedsiębiorcy o pracy US. Nie słyszałem spotów bo radia nie słucham więc opieram się na twoim przekazie. Ja w kółko słyszę, że żyję za czyjeś pieniądze, dręczę, naciskam, wymagam, ... Mnie to już nie rusza.
12 lip 2011, 10:40
Re: Nie zagłosuję na PO
To, że przysłowiowy Kowalski ma takie zdanie, OK niech ma, to jego prawo i to mnie nie razi. Przeszkadza mi, że takie - nawet nie stereotypy ale wręcz pomówienia - rozpowszechnia i utrwala największa partia opozycyjna, która sprawowała nie tak znowu dawno władzę w tym Państwie. Sprawowała władzę i ma aspiracje robić to ponownie. Jeśli tak się stanie, to chyba nas zlikwidują (US) i pozamykają (pracowników). Po co trzymać tych złodziei na państwowych posadach...
12 lip 2011, 12:54
Re: Nie zagłosuję na PO
No i tutaj już się zgadzamy. Stereotypy, uogólnienia, zakłamania, przeinaczenia to jest to, co niszczy życie polityczne i społeczne w Naszym kraju. Ale każda "partyja" ma to samo za karkiem - mohery, złodzieje, katole, faszyści, zdrajcy, mordercy - dopasuj sobie partię do każdego z określeń. Taka zabawa na popołudnie.
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników