To Kaczyński trzyma dziś przy życiu Tuska? Oczywiście. Tusk i spółka najbardziej boją się upadku Kaczyńskiego, gotowi są zapłacić dowolne polityczne pieniądze, żeby Kaczyński żył.
Zawrze pakt z diabłem, żeby tylko Kaczyński straszył wyborców PO? Tak. Premier jest w absolutnej panice, bo sytuacja budżetowa jest tragiczna, oni teraz macają opinię publiczną, jak głęboko można sięgnąć do OFE. Dlatego raczej będą przyśpieszone wybory w kwietniu, może w czerwcu.
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
27 lis 2010, 22:02
Władcy Marionetek...
Udręki i katusze seksu bezpiecznego
Ach, iluż udręk i katuszy dostarcza postępactwu powinność praktykowania seksu bezpiecznego! Postępactwo musi bowiem być ?trendy?, a każdy ?trendy? musi z kolei praktykować seks, ale nie byle jaki, tylko ?bezpieczny?. Gdyby postępak z postępakową albo w ogóle nie praktykowali seksu, albo nawet i praktykowali, ale nie byłby to seks bezpieczny, to gdyby sprawa się wydała, natychmiast przestaliby być ?trendy? i nie mogliby już pokazać się w żadnym salonie, gdzie ? jak wiadomo ? nie ma podłogi, ani nawet ? w żadnym towarzystwie. Tymczasem bezpieczny seks nie jest łatwą sprawą, na co jeszcze przed wojną zwrócił uwagę Karol Irzykowski zauważając, że współżycie seksualne byłoby nawet przyjemne, gdyby nie ryzyka: z jednej strony ? zarażenia, a z drugiej ? zapłodnienia. Seks bezpieczny teoretycznie polegać ma na minimalizowaniu obydwu ryzyk, ale to tylko tak się mówi, ponieważ w tej sprawie, jak zresztą we wszystkich innych, jakie wiążą się z bezpieczeństwem, środki stają się ważniejsze niż cele.
Nietrudno to zrozumieć; manipulacje narzędziami służącymi zapewnieniu seksowi bezpieczeństwa są dość skomplikowane, zwłaszcza w sytuacjach, kiedy ręcę się trzęsą, kiedy partnerzy są zdenerwowani nie tylko perspektywą tego, co za chwilę ma się dokonać, ale przede wszystkim obawą, czy przypadkiem nie popełniają jakiegoś błędu przeciwko zasadom bezpieczeństwa. To zdenerwowanie nie ustaje nawet następnego dnia po tak zwanym ?harapie? ? o czym świadczy piosenka Roberta Gawlińskiego z zespołu ?Wilki?: ?Byłem z nią parę chwil, było tak namiętnie (...) Myślę, że nie stało się nic?. Czyż to ostatnie zdanie nie wyraża podszytej paniką obawy, że na przykład lada moment pojawią się symptomy gonorei, albo ? nie daj Boże ? syfilisu lub ? co najgorsze ? adidasa, albo, że postępakowa zgłosi się z meldunkiem, że wszystkie środki ostrożności zawiodły? Na samą myśl o którejś z tych ewentualności odchodzi człowiekowi ochota na wszelkie bliskie spotkania III stopnia i gdyby nie nieubłagana w tych środowiskach dziejowa konieczność uprawiania seksu bezpiecznego, to postępactwo przerzuciłoby się na rozpustę innego rodzaju.
Przewidział to zresztą Stanisław Lem kreśląc w książce ?Doskonała próżnia? obraz świata, w którym na skutek eksplozji w małej fabryczce produkującej na potrzeby Pentagonu, do atmosfery ziemskiej przedostały się substancje usuwające wszystkie przyjemne doznania towarzyszące aktowi płciowemu. On sam był wprawdzie możliwy, ale już tylko jako rodzaj ciężkiej pracy. Pentagonowi było to potrzebne dla podstępnego zahamowania przyrostu naturalnego w krajach Trzeciego Świata, jednak wskutek katastrofy porażony został nie tylko świat trzeci, ale cały. Ludzkość ? powiada Lem ? stanęła na krawędzi zagłady i jedynie wyjątkowo karny naród japoński, zacisnąwszy zęby... i tak dalej ? ale prawdziwe spustoszenia dokonały się przede wszystkim w sferze kulturowej. Z dnia na dzień upadł cały przemysł pornograficzny i filmowy, prostytutki na próżno oczekiwały pod latarniami na klientów, aż wreszcie próżnię kulturową wypełniła gastronomia. Pojawiły się nawet zboczenia; na przykład spożywanie gruszek na klęczkach uchodziło za wyjątkowo nieprzyzwoite, z czym walczyła sekta zboczeńców-klęczycieli, domagając się równych praw dla tej orientacji gastronomicznej. Niestety na razie możliwości zastąpienia seksu przez gastronomię nie ma, sama myśl o ekscytowaniu się fast-foodami może każdego przyprawić o mdłości, więc postępactwo, nolens-volens, skazane jest na uprawianie seksu bezpiecznego. W ogóle w sferze kultury masowej, a zwłaszcza w dziedzinie przemysłu rozrywkowego, nie ma już prawie żadnych autentycznych sytuacji poza śmiercią i seksem, toteż jedno i drugie eksploatowane jest aż do obrzydzenia. No i jeszcze choroby, toteż nic dziwnego, że w polskich serialach, poza uprawianiem seksu ? oczywiście bezpiecznego, jakże by inaczej - co i rusz ktoś choruje.
W tej desperacji postępactwo próbuje te ryzyka minimalizować. O ile usunięcie ryzyka zarażenia nie jest możliwe, bo ani bakterie ani wirusy zupełnie nie przejmują się ani redaktorem Adamem Michnikiem, ani nawet ? samym Aleksandrem Smolarem, o tyle usunięcie ryzyka zapłodnienia ? jak najbardziej. Tym właśnie tłumaczę sobie rosnącą w środowisku postępactwa popularność sodomii i forsowanie sodomitów jako awangardy postępowej ludzkości. Ale te wszystkie rozpaczliwe próby sprostania wymaganiom stawianym postępactwu przez mądrość etapu nie są doceniane przez siły wstecznictwa, którym przewodzi Kościół katolicki. Przeciwnie ? ośmiela się on nawet krytykować używanie prezerwatyw, co postępactwu w ogóle nie mieści się w głowie, bo przecież prezerwatywa jest nie tylko podstawowym narzędziem, ale wprost symbolem seksu bezpiecznego. Rodzi to wśród postępactwa potężny dysonans poznawczy i chyba z tego właśnie powodu wybuchł taki radosny klangor, kiedy w wywiadzie-rzece, jakiego Benedykt XVI udzielił niemieckiemu dziennikarzowi, padły słowa o dopuszczalności używania prezerwatyw ?w pojedynczych przypadkach?.
Wprawdzie rzecznik Watykanu Fryderyk Lombardi próbował ostudzić entuzjazm postępactwa oświadczeniem, że rozpowszechnione słowa Benedykta XVI o dopuszczalności użycia prezerwatyw ?w pojedynczych przypadkach? nie mogą być określane jako ?rewolucyjny przełom?, ale niepodobna nie zauważyć, że ? po pierwsze - wszystkie przypadki, w których dochodzi do użycia prezerwatyw, są ?pojedyncze?, a po drugie ? nawet jeśli nie jest to przełom ?rewolucyjny?, ani nawet kontrrewolucyjny, to widać, że nacisk lobby lateksowego i postępactwa robi jednak swoje. Przewidział to wspomniany Stanisław Lem stwierdzając w ?Głosie Pana?, że nawet konklawe można doprowadzić do ludożerstwa byle tylko postępować cierpliwie i metodycznie. Dodajmy, że zwłaszcza wtedy, gdy konklawe też próbuje być ?trendy?, to znaczy ? akomodować się raczej do mądrości etapu, niż do Mądrości Przedwiecznej.
Większość ludzi używa głowy nie do myślenia, lecz do potakiwania. (Evelyn Waugh)
02 gru 2010, 17:21
Władcy Marionetek...
?Antysalon? i ?Tydzień? znikają z TVP Info
Jak nieoficjalnie dowiedziała się ?Rz?, w zatwierdzonej przez zarząd zimowej ramówce TVP Info nie ma już programów publicystów ?Rz? i ?Polityki?.
Andrzej Siwek z biura prasowego telewizji zaznacza, że TVP Info nie zamierza rezygnować ze współpracy z publicystami: ? Nie chodzi o zdjęcie programów z anteny, lecz o przebudowę ramówki stacji. W związku z tym obaj autorzy otrzymają inne propozycje dalszej współpracy. (...)
?Antysalon Ziemkiewicza? na antenie TVP Info gości od września 2008 r. Jest nadawany w niedziele o godz. 10. Jego średnia oglądalność w okresie wrzesień ? listopad wynosiła 523 tys. widzów, co dawało 6,18 proc. udziałów w rynku (w grupie widzów powyżej czwartego roku życia). W tym czasie konkurencyjny ?Poranek TVN 24? miał 2,99 proc. udziału w rynku. W porównaniu z 2009 r. oglądalność programu Ziemkiewicza wzrosła. Wówczas oglądało go 403 tys. osób, a udział w rynku wynosił 4,92 proc.
?Tydzień Jacka Żakowskiego? pokazywany jest w TVP Info od stycznia 2010 r. Można oglądać go w niedziele o godz. 20. Od września do listopada śledziło go średnio 487 tys. osób, co dało stacji 2,99 proc. udziału w rynku. Program Żakowskiego też wygrywał z TVN 24, który nadaje wtedy magazyn ?Polska i świat? (1,38 proc. udziału w rynku). (...)
Kolejne, konkurencyjne dla TVNu programy szlag tafił! Wygląda na to, że nowe władze TVP za punkt honoru wzięły sobie obniżenie oglądalności swoich stacji.
03 gru 2010, 11:05
Władcy Marionetek...
Desant Piekła na Polskę
Hałaśliwe koncentrowanie uwagi opinii publicznej przez media wokół ogólnopolskiego konkursu na obsadę ponad 40 tysięcy synekur, zwanego wyborami samorządowymi sprawiło, że mało kto zwrócił uwagę na zakończony 18 listopada w Niepokalanowie pod Warszawą kolejny trzydniowy Ogólnopolski Zjazd Księży Egzorcystów. Wzięło w nim udział ponad 100 uczestników, przede wszystkim z Polski, ale również z Litwy, Białorusi i Stanów Zjednoczonych. Tymczasem był to już drugi zjazd w tym roku ? a już w lutym przyszłego roku planowany jest następny, a poza tym - również samych egzorcystów jest w Polsce coraz więcej. Przez ostatnie 10 lat ich liczba wzrosła z 30 do ponad 100. Oczywiście w porównaniu do liczby osób ochrzczonych w Kościele katolickim, których w Polsce jest około 33 milionów, setka egzorcystów nie wydaje się liczbą wielką, ale warto zwrócić uwagę nie tylko na to, że ten trzykrotny wzrost liczby egzorcystów dokonał się na tle notowanego od 1982 roku spadku liczby osób regularnie uczestniczących w niedzielnych Mszach świętych ? w 2008 roku tylko niewiele ponad 40 procent - oraz spadku tzw. comunicantes, czyli przystępujących w każdą niedzielę do Komunii ? w 2008 roku zaledwie ok. 16 procent ? a przede wszystkim na to, że według zgodnej opinii uczestników niepokalanowskiego Zjazdu ? mają oni coraz więcej pracy.
Wydawać by się mogło, że w sytuacji, kiedy znaczna część ludzi odwraca się od religii, kiedy w naszym społeczeństwie coraz większy odsetek zaczynają stanowić ?młodzi, wykształceni, z wielkich miast?, co to na widok krzyża doznają napadów wesołości, no i w ogóle ? europejsy, które do ?średniowiecza?, będącego wszak jednym z symptomów ?wiochy?, mają taki sam lękliwy dystans, jak syn szatniarza do podawania komuś płaszcza - egzorcyści powinni mieć coraz mniej do roboty.Tymczasem jest akurat odwrotnie, więc warto by się nad tym paradoksem pochylić, by go sobie rozebrać z uwagą. Wygląda bowiem na to, że z jakichś tajemniczych powodów na terenie Polski diabły nadzwyczaj się zaktywizowały, co sprawia, że pojawia się coraz więcej opętanych, którymi siłą rzeczy musi zajmować się coraz więcej egzorcystów. Oczywiście ?młodzi, wykształceni, z wielkich miast? w żadne diabły, ma się rozumieć, nie wierzą, ale paradoksalnie ? jak to zawsze, gdy ma się do czynienia z diabłami ? właśnie to może czynić ich specjalnie podatnymi na opętanie. Jak bowiem pouczał adepta piekielnego stary diabeł w ?Listach starego diabła do młodego? ? najważniejszą rzeczą jest przekonanie durniów, że diabły nie istnieją. Jeśli to się powiedzie, to dalsze kuszenie jest już sprawą dziecinnie łatwą.
Z podobnym zjawiskiem mamy zresztą do czynienia również w dziedzinie polityki. Na przykład ?maleńcy uczeni? z ?michnikowego szmatławca? podają do wierzenia swoim czytelnikom że spiskowa teoria to bzdura ? chyba, że redaktor Michnik udzieli im dyspensy na uwierzenie, że przyjście doń Lwa Rywina ze sławną propozycją korupcyjną było elementem straszliwego spisku wymierzonego w spółkę ?Agora? ? dzięki temu czytelnicy owi myślą, że np. manifestacja 40 ?antyfaszystowskich? organizacji 11 listopada to był pełny spontan i odlot ? podczas gdy właśnie dowiedziałem się, że 10 listopada ze Sztokholmu wyleciał na tę manifestację do Warszawy cały samolot antyfaszystów, którzy po powrocie opowiadali, jak to w Warszawie spotkali znajomych z Niemiec, Francji, słowem ? europejsów z wszystkich krajów. Zamiast jednego Stefana Michnika ? cały samolot. Ano ? dobre i to. Więc wprawdzie ?młodzi, wykształceni? za żadne skarby nie przyznają się do najmniejszych wątpliwości w sprawie istnienia diabłów, ale za to późnym wieczorem, kiedy już pani red. Justyna Pochanke, albo nawet sama Monika Olejnik powie, co właściwie tego dnia myślimy, wpatrują się w ekran, na którym tłuściutka pani wróży im z kart ?dla ciebie, dla domu, o czym nie wiesz, co być może, co być musi, co twe serce zaspokoi?. Skoro stacje telewizyjne, w stosunku do których istnieją poszlaki, iż zostały założone przy udziale razwiedki i z udziałem pieniędzy z jej czarnej kasy, zatrudniają wróżki, to nieomylny to znak, że i ?młodzi, wykształceni? w coś tam jednak wierzą. Bowiem wprawdzie ?życie jest formą istnienia białka, ale w kominie coś czasem załka? ? jak do słów Agnieszki Osieckiej śpiewali za pierwszej komuny ?Skaldowie?.
Ciekawa rzecz, że całkiem podobne rzeczy działy się w Polsce w wieku XVIII, kiedy to nawet wolterianin i ateista Tadeusz Czacki herbu Świnka, przy którym nasi ?młodzi wykształceni? słusznie mogliby uchodzić za cepów, w dziele wyszydzającym czary i zabobony, wydanym już w roku 1801, jako człowiek sumienny, uczciwie informuje, iż ?powinność pisania prawdy każe wyrazić, że w czasie powietrza w 1770 roku żywą upiorzycę na Ukrainie spalono? ? i dalej komentuje: ?Wyznajmy prawdę, że dwie ostateczności: lekkowierność i niedowiarstwo, zbyt są zbliżone ze sobą?. Otóż to! Miłujący jasność myśli Francuzi ? nie ci dzisiejsi, bo większość dzisiejszych francuskich filozofów to żydowscy blagierzy i tandeciarze, słowem ? umysłowy Scheiss ? ale Francuzi dawniejsi (ce qui n?est pas claire, n?est pas francais ? co nie jest jasne, nie jest francuskie) mówili to samo: les extremes se touchent, co się wykłada, że przeciwieństwa się stykają. Znaczy ? ?młodzi, wykształceni? to nadchodząca postać współczesnej ciemnoty. A trzeba nam wiedzieć, że nic ma nic gorszego, niż ciemnota mniemająca, iż jest oświecona. Zwyczajna ciemnota wie, że jest ciemna i - zdając sobie sprawę z rozmiarów własnej ignorancji ? jest ciekawa świata i chłonna, podczas gdy ciemnota oświecona tego nie wie i myśląc, że zjadła wszystkie rozumy, ma skłonność albo do pogardzania wszystkim, czego nie może pojąć, albo do ?lekkowierności?, o której wspomina Tadeusz Czacki. Czyż popularność wszystkich ?Kodów Leonarda da Vinci? i temu podobnych ?mądrości etapu? nie jest wystarczającym tego dowodem?
Dowodem, a zarazem chyba wystarczającym powodem tej nadzwyczajnej aktywizacji diabłów w naszym nieszczęśliwym kraju. Już sam wysyp ?młodych, wykształconych? stanowiłby dla Piekła wystarczającą zachętę do desantu na Polskę, a cóż dopiero, gdy nawet osoby o zatwierdzonym administracyjnie statusie intelektualistów nie wypadają lepiej? Oto któregoś wieczoru wysłuchałem w TVN Religia dyskusji między panem Jarosławem Makowskim, absolwentem jakichści akademii wszelkiej scjencyi pełnych, a księdzem Johnem Jenkinsem z Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X, ?w cywilu? fizykiem atomowym. Chociaż redaktor prowadzący z rzadka tylko pozwalał księdzu Jenkinsowi dojść do głosu, to i tak kontrast między jasnością i precyzją jego wypowiedzi, a elukubracjami pana Makowskiego był porażający tym bardziej, że z biogramu w internecie dowiedziałem się, że ten ostatni nauczał jakieś biedne dzieci filozofii. Niech Bóg ma je w opiece, zwłaszcza w sytuacji, kiedy już trochę więcej wiemy o przyczynach, dla których diabły szczególnie uwzięły się na nasz nieszczęśliwy kraj. Na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą ? a przecież diabeł nie bez kozery przedstawiany jest w ikonografii, zaś na Łysej Górze nawet podobno objawiał się - właśnie w postaci kozła. A z kolei - czyż nasz nieszczęśliwy kraj, który ?Niemcy trapią? i któremu ?Żydzi radzą? nie przypomina drzewa chylącego się ku upadkowi?
Szarańcza jest plagą, chociaż jeden owad nie stanowi plagi. Podobnie jest z głupcami. (K.Capek)
05 gru 2010, 21:15
Władcy Marionetek...
POmroczność jasna
Tak wielu komentatorów, publicystów, politologów łamało sobie już głowy nad zagadką "niezatapialności" Platformy. Nad tym, dlaczego Polacy wybaczają władzy wszystko, i cokolwiek by robiła, a zwłaszcza czegokolwiek by nie robiła, i tak słupki popularności stoją jej jak po podwójnej viagrze.
Ostatnie uprzejmości, jakich doznali ze strony polskiego prezydenta przywódcy Niemiec i Francji są może dobrą okazją, żeby przypomnieć wyjaśnienie, które jest wszak oczywiste i znane doskonale każdemu, kto czyta właściwe gazety i ogląda właściwe (teraz właściwie już wszystkie są właściwe) telewizje.
Otóż wyższość Platformy nad PiS polega na oczywistej wyższości klasy i stylu. Przede wszystkim: PiS to buraki a PO ludzie na poziomie. * Dystyngowani jak Niesiołowski, * wyrobieni, jak poseł kuźwa Węgrzyn, * z etosem, jak Miro, kandydat z łódzkiego, * niezdolni do cwaniactw i krętactw, jak rzecznik - dozorca Graś * i w ogóle tacy, k..., jak ten, k..., senator z tego, k..., Wałbrzycha.
PiS to oszołomy. A PO to znakomici fachowcy, jak Kopacz czy Grabarczyk, to rutynowani, ponadpartyjni urzędnicy państwowi, jak Sekuła oraz młodzi profesjonaliści, jak Rosół.
Za PiS prezydentem był burak, który nas kompromitował przed światem, bo całował kobiety w rękę - zdaniem znawców - nieumiejętnie. Teraz mamy prezydenta o hrabiowskich manierach, który budzi w świecie szacunek - a to Obamę pouczy, żeby pilnował żony, i, jak idzie na polowanie do Afganistanu, zostawiał ją w bezpiecznej chałupie, a to opowie, jak się bigos robiło, a to kanclerz Niemiec każe postać, żeby sobie nie myślała (popatrzcie, zupełnie tak, jak król Sobieski przerobił pod Wiedniem cesarza Leopolda), a to Sarkozy'ego potrzyma na deszczu - niech sobie urośnie parę centymetrów.
Za prezydenta buraka Belweder był upartyjniony i kosztowny jak Bizancjum. Prezydent intelektualista z PO oprócz pomorskiego barona partii rządzącej zatrudnia tylko bezpartyjnych z byłej UW, a wydatki na swój dwór zwiększa umiarkowanie, na przykład, jak wieść niesie, w przeciwieństwie do poprzednika, zadowala się posiadaniem tylko pięciu nadwornych fotografów.
PiS nie cieszy się poparciem intelektualistów, tylko jakichś Rymkiewiczów, Krasnodębskich czy Staniszkisowych. Platforma to partia wspierana przez prawdziwe tuzy intelektu - Wajdę, Kutza, Olbrychskiego, Korę...
Za rządów PiS byliśmy krytykowani przez prasę niemiecką i lewicowe gazety zachodnioeuropejskie. Obecną władzę "Tageszaitung" i inne poważne media bardzo chwalą. Krytykują ją tylko "Financial Times", "The Economist" i temu podobne branżowe pisemka.
PiS dopuszczał się bezprecedensowych prześladowań opozycji, posuwając się nawet do słów, że stoi tam, gdzie kiedyś stało ZOMO. PO nie używa języka nienawiści. PO działa. Pozbawiła opozycję pieniędzy (sobie w ramach tych samych oszczędności budżetowych zwiększając jednocześnie budżety w kancelarii premiera i prezydenta o 35 milionów złotych), a na wypadek, gdyby jej jeszcze jakaś kasa została, zabroniła wykupywania płatnych reklam i ogłoszeń na bilbordach.
PiS naciskał na niezależne media, publicznie je krytykując i nawet porównując do Trybuny Ludu. Platforma nie naciska na niezależne media, one ją gorliwie wspierają same z siebie, bo po prostu wiedzą, że pod żadną inną władzą nie będzie im lepiej.
Za rządów PiS istniała duszna, nieznośna atmosfera, wszystkich śledzono i podsłuchiwano. Za rządów PO w Polsce służby specjalne podsłuchują, wedle oficjalnych danych, tylko 27 obywateli na 1000. To wskaźnik zaledwie 135 razy większy niż w Niemczech (0,2 obywatela na 1000), ale obecne służby podsłuchują tylko dziennikarzy i antypaństwową opozycję - a prezydenta i jego urzędników podsłuchiwały tylko do pewnego czasu. Lojalni obywatele nie mają się więc czego obawiać.
Za rządów PiS zbierano na wszystkich haki, a już na koalicjantów zwłaszcza. Za rządów PO haków zbierać nie trzeba. Wystarczyła bezpodstawna plotka o istnieniu takowych na Pawlaka, a koalicjant natychmiast stanął na baczność, wprowadził partyjną dyscyplinę i przegłosował co należało.
PiS narobił takich afer, że specjalne komisje sejmowe, kilka prokuratur i większość sił ABW oraz wywiadu skarbowego mimo trzech lat intensywnej pracy wciąż nie mogą wpaść na żaden ich konkretny ślad. Natomiast za PO afer nie ma i nie było, co odnośna komisja sejmowa ustaliła i przegłosowała błyskawicznie.
PiS obsesyjnie tropił korupcję, straszył nią Polaków, wszędzie dopatrywał się układów i łapownictwa. Za rządów PO walką z korupcją zajmuje się Julia Pitera.
PiS dopuścił się przyzwolenia, by Gombrowicza przesunięto z listy lektur obowiązkowych na uzupełniającą. Pani minister Hall z PO usunęła go z programu w ogóle, przy okazji likwidując nauczanie historii (słusznie, po co historia, wybraliśmy przyszłość!), a do tego skokowo podniosła jakość kształcenia zakazując szkołom pozostawiania dwójkowiczów na drugi rok. W przygotowaniu kolejne reformy - zakaz stawiania złych ocen i powszechna matura dla każdego, z opcją wydania świadectwa maturalnego w wersji audio dla absolwentów nie potrafiących go przeczytać.
Za rządów PiS polską polityką zagraniczną zajmowały się dyplomatołki. Teraz mamy w dyplomacji samych fachowców, znających w obcych językach dwa słowa: jawohl i taktoczno. Pod rządami Tuska do uprawiania międzynarodowej dyplomacji więcej nie jest potrzebne.
PiS, o czym szeroko informowały media, po kumotersku załatwił peron we Włoszczowie, żeby kupić sobie głosy tamtejszych mieszkańców. Minister Grabarczyk z PO, o czym prasa napomknęła jakoś niechętnie, pozbawił Wrocław bezpłatnej obwodnicy, żeby zaszkodzić popularności w terenie partyjnego rywala Schetyny.
PiS było i pozostaje polityczną sektą, dworem, gdzie wszystko zależy od woli rządzącego partią po dyktatorsku wodza; Jarosław Kaczyński eliminując konkurencję powyrzucał z partii wszystkich, którzy odważali się mieć własne poglądy. PO, zgodnie z zapowiedziami, nie jest wcale partią, tylko szerokim ruchem społecznym, łączącym różne nurty i środowiska, mającym wielu równorzędnych przywódców, układającym listy kandydatów do parlamentu i samorządów w drodze prawyborów; a Piskorski, Olechowski, Płażyński, Rokita czy Gilowska odeszli sami, tak jak sam się ostatnio intensywnie o odejście aż prosi Schetyna.
Słowem, PiS to zaścianek, ciemnogród, starsi, gorzej wykształceni i z mniejszych ośrodków; to resentymenty, zawiść i "polskie NRD". A Platforma to sama radość, grillowanie, optymizm, słowem, jak to ujął Sławomir Nowak - "Polska jasna".
A między ciemnotą i jasnością - jak można nie dostrzegać różnicy? źródło informacji: FELIETONY INTERIA.PL
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
11 lut 2011, 20:36
Władcy Marionetek...
W czworokątnym trójkącie
Antoni Słonimski twierdził, że dzieje ludzkości mają charakter dwusuwowy. Suw pierwszy chrześcijanie dla lwów! Suw drugi Lwów dla chrześcijan! Jak każda zamiennik syntezy dziejowej, tak i ta grzeszy nadmiernym uproszczeniem ale tak to już bywa ze wszystkimi syntezami. Mimo ryzyka uproszczeń ludzie nieustannie próbują ująć różne zjawiska w jakąś syntetyczną formę, a skoro tak, to dlaczego nie dokonać syntezy dwudziestolecia sławnej transformacji ustrojowej? Akurat mamy początek roku wyborczego, kiedy już rozpoczęły się przymiarki kandydatów do poszczególnych list, więc okazja jest, jak rzadko która.
Po zawarciu umowy okrągłego stołu pojawiły się w Polsce dwie siły polityczne: Sojusz Lewicy Demokratycznej, jako spadkobierca PZPR oraz Ruch Komitetów Obywatelskich, kierowany przez przedstawicieli lewicy laickiej czyli dawnych stalinowców, przebranych za demokratów. Kierownictwo Ruchu Komitetów Obywatelskich usiłowało zahamować proces tworzenia partii politycznych twierdząc na tym etapie, że są one szkodliwe. Kiedy jednak nie udało mu się zablokować zwycięstwa Lecha Wałęsy i odwrócić porażki Tadeusza Mazowieckiego w wyborach prezydenckich, mądrość tamtego etapu o szkodliwości partii przestała być aktualna. Powstała ROAD, jako partia jedynie słuszna, w odróżnieniu od pozostałych ugrupowań, które były niesłuszne, a nawet głęboko niesłuszne. Ten chaos został opanowany zarówno w drodze tzw. nocnej zmiany 4 czerwca 1992 roku, a przede wszystkim w następstwie wyborów 19 września 1993 roku, w których do władzy powrócił Sojusz Lewicy Demokratycznej z PSL-em.
W ten sposób proces transformacji ustrojowej znalazł się znów pod kontrolą, której nie zakłóciło nawet wyborcze zwycięstwo powstałej w tzw. międzyczasie Akcji Wyborczej Solidarność - ponieważ AWS znajdowała się albo pod kuratelą Unii Wolności pod kierownictwem samego Leszka Balcerowicza, albo charyzmatycznego premiera Buzka, któremu nie zaszkodził nawet rozpad koalicji w czerwcu 2000 roku. W wyborach we wrześniu 2001 roku olśniewający sukces odniósł SLD, uzyskując 41,04 procent głosów. Unia Wolności (3,1 %) przestała się liczyć, bo pojawiła się nowa, jeszcze słuszniejsza formacja w postaci Platformy Obywatelskiej, która wysunęła się na drugie miejsce z wynikiem 12,68 proc. Dopiero stosunkowo niedawno potwierdziły się podejrzenia, iż PO powstała przy wydatnym udziale służb specjalnych o czym zapewnił nas sam generał Gromosław Czempiński, opowiadając, ileż to rozmów i bliskich spotkań III stopnia musiał odbyć, by wreszcie SLD zyskał politycznego partnera. Na marginesie egzystowały sobie Prawo i Sprawiedliwość (9,5 %), Samoobrona (12,6 %). PSL (8,9 %) i Liga Polskich Rodzin (7,8 %). SLD mimo dobrego wyniku, nie został obdarowany większością, toteż utworzony został rząd koalicyjny z PSL i Unią Pracy. Wydawało się, że za pośrednictwem SLD jako kierownika politycznego tej koalicji z Leszkiem Millerem na czele, Siły Wyższe już opanowały sytuację na trwale, ale oto w lipcu 2002 r. zdarzyło się, że Lew Rywin złożył był red. Michnikowi propozycję korupcyjną, w rezultacie czego w grupie trzymającej władzę wystąpiły głębokie nieporozumienia, wyrazem których były serie dymisji w rządzie zarówno w 2002, jak i 2003, a zwłaszcza 2004 roku. W rezultacie tych dymisji rząd Leszka Millera coraz bardziej przypominał Arkę Noego, na której, jak wiadomo, znajdowała się przynajmniej para zwierząt każdego gatunku aż wreszcie 2 maja 2004 roku i on został zdymisjonowany.
Utworzony następnie gabinet premiera Marka Belki był rządem sierocym, tzn. nie przyznawało się doń żadne ugrupowanie parlamentarne, a mimo to rządził on bez specjalnych trudności aż do końca kadencji Sejmu. Gabinet Marka Belki był ilustracją bezpośrednich rządów razwiedki, która metodą przejścia na ręczne sterowanie usiłowała opanować zamęt we własnych szeregach. W tę polityczną próżnię w roku 2005 udało się wśliznąć Prawu i Sprawiedliwości co razwiedkę zmobilizowało na tyle, że dokonała głębokiego przegrupowania w szeregach swoich legatów, wobec najbardziej rozbrykanych (Leszek Miller, Józef Oleksy) zarządzając polityczną kwarantannę, której nie przerwało nawet przejęcie rządów w roku 2007 przez Platformę Obywatelską.
Wydaje się jednak, że ten etap właśnie dobiega końca. Wyraża się to nie tylko w propozycji złożonej przez prezydenta Komorowskiego, by uczestnikiem trójkąta weimarskiego została również Rosja chociaż w propozycji tej można dopatrzeć się deklaracji lojalności Wojskowych Służb Informacyjnych, których, jak wiadomo, nie ma, wobec Moskwy (służę Związkowi Radzieckiemu), a nawet wobec obydwu strategicznych partnerów ale również w deklaracjach powrotu do polityki w szeregach SLD, składanych przez Leszka Millera, Józefa Oleksego i innych skazanych na kwarantannę. Najwyraźniej rosnące notowania SLD, a przede wszystkim nieznane jeszcze opinii publicznej informacje o rozwoju sytuacji w Polsce i wokół niej w najbliższym czasie skłoniły razwiedkę do dokonania kolejnego przegrupowania na politycznej scenie. Jeśli obecny trend zostanie utrzymany a dla kreujących polityczną rzeczywistość w Polsce Sił Wyższych nie powinno stanowić to specjalnych trudności Platforma Obywatelska nie będzie w stanie stworzyć innego rządu niż koalicyjny ale z Sojuszem Lewicy Demokratycznej, jako koalicjantem koniecznym.
Wprawdzie PSL ma, jak wiadomo, stuprocentową zdolność koalicyjną, ale mogło ją eksploatować i na swój sposób eksploatowało w latach 90-tych dzięki temu, że SLD uchodził za formację trędowatą, a później dzięki wspomnianej dekompozycji w grupie trzymającej władzę.
Jednak obecnie SLD nie jest już uznawany za formację trędowatą nawet przez Jarosława Kaczyńskiego, nie mówiąc już o Platformie Obywatelskiej chociaż pobożny poseł Gowin na zasadzie inercji jeszcze nie wyobraża sobie pozostawania z nim w koalicji zaś apogeum dekompozycji Siły Wyższe mają już za sobą. Zatem jeśli padnie rozkaz utworzenia koalicji PO SLD, zwłaszcza wsparty groźbą odjęcia Platformie Obywatelskiej wszystkich przydzielonych jej atutów w razie najmniejszych dąsów to wszyscy sceptycy nie tylko natychmiast taką koalicję sobie wyobrażą, ale kto wie - może nawet dopatrzą się w niej palca Bożego? A dla nikogo nie jest tajemnicą, że faktycznym kierownikiem politycznym takiej koalicji będzie SLD prawdziwa i powiedzmy sobie szczerze - jedyna miłość razwiedki. No bo jakże inaczej, pod egidą jakiej innej siły, Polska ma się pojednać z Rosją a taki los przecież wypadł nam nie tylko w następstwie sławnego nieformalnego szczytu w Deauville w październiku ubiegłego roku, ale również w następstwie jak najbardziej już formalnego szczytu NATO, jaki miesiąc później odbył się w Lizbonie? Skoro prezydent Komorowski sam proponuje Rosji, by utworzyła kolejny bok trójkąta weimarskiego, to czegóż chcieć więcej? Wprawdzie pan prezydent Komorowski zdążył już zasłynąć z różnych gaf, ale chyba nie sądzi, że trójkąt ma cztery kąty i boki? Chociaż z drugiej strony skoro tyle mówi się o rozwiązaniu kwadratury koła...?
Komentarz tygodnik Goniec (Toronto) 13 lutego 2011 Stanisław Michalkiewicz
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
15 lut 2011, 20:48
Władcy Marionetek...
I po balu, panno Lalu
Gdy Marcin Meller publicznie wypowiedział sympatię Donaldowi Tuskowi, zrobiło się nieprzyjemnie, ale nic poza tym. Nikt też nie darł szat, gdy redaktora pisma ?Playboy? wsparł Kazik Staszewski, lider kapeli ?Kult?. Poważnie zrobiło się dopiero, gdy miłość wypowiedziała Tuskowi ?Polityka?, czołowa działobitnia na szańcach Tuskolandii. To była wręcz demonstracja: na okładce tytuł: ?I love PO?, tyle, że czerwone serce symbolizujące słowo ?love? przekreślone zostało na krzyż czarną krechą.
Załącznik:
aj low peło.JPG
Przez cztery lata elity udawały, że nie widzą, jak Tusk wszystkich robi w konia. Piaskiem milczenia solidarnie zasypano program PO na poprzednie wybory parlamentarne. Jego zapisy, to dziś czysta drwina. Na przykład: ?Zagwarantujemy bezpłatny dostęp do opieki medycznej i zlikwidujemy NFZ?. I co?? Przyczynę niepowodzenia najdobitniej wytłumaczyła posłanka Mucha ? wszystko przez starych ludzi, którzy nie dość, że chodzą po lekarzach dla przyjemności, to jeszcze trzeba ich ratować przy pomocy kosztownych operacji, co kłóci się z buchalteryjnym rozsądkiem. Fakt - czy warto inwestować w starucha, który i tak już długo nie pociągnie?
W podobnej niesławie, jak posłanka Mucha, kończy flagowa komisja sejmowa, ?Przyjazne Państwo?, która miała wyczyścić polski system gospodarczy z idiotyzmów prawnych. Symbolem jej partactwa jest ?jedno okienko? - każdy, kto składa w nim swoje sprawy, gorzko żałuje. Albo weźmy to: podejmiemy rzeczywistą walkę z korupcją ? ?Zbychu? i ?Miro?, to żywe dowody podjęcia.
Donald Tusk jednego dnia kastrował pedofilów, drugiego wsadzał do więzienia ?króla dopalaczy?, kruszył kopie na piersiach ?jednorękich bandytów?, wyzywał prezydenturę od żyrandolowej. Do ostatniego dnia przed wyborami samorządowymi premier wołał z bilbordów: ?Nie róbmy polityki, budujmy drogi?, poczym nazajutrz po wyborach rząd ogłosił, że z braku pieniędzy dróg nie będzie. Ostatnio odwołał swoją słynną ?ofensywę legislacyjną?, bo do kolejnych wyborów blisko i już się nie opłaca.
Premier zaliczył dziesiątki wygłupów. Dlaczego więc ludzie tak długo dają się tuskolić? Bo do tej pory Tuska chroniły największe media elektroniczne, największe tabloidy i największe tygodniki. Przez ich dobrotliwe sito nie przedostawała się żadna poważna krytyka rządu. Aż do teraz, gdy każdy już widzi, że Tusk mimo wszystko będzie miał z kim przegrać. Wiatr najsilniej zaczyna wiać w stronę SLD, a któż lepiej niż prasa wyczuwa wiatr?
Gwiazdę premiera niczym chmura gradowa przesłania także autor ?szoku bez terapii?. Prof. Balcerowicz broni OFE przed rządem jak niepodległości. Jednak dłużej przed zmniejszaniem deficytu budżetowego Tusk wykręcać się nie może i musi wybrać: obcinać wydatki społeczne, dziesiątkować wojsko i policję, czy przystrzyc grzywkę absolutnej wolności wolnego rynku. Neoliberalizm poniósł wszak sromotną klęskę, swoje Waterloo znalazł na Wall Street. Jego najwyższy kapłan, Allan Greenspan, przepraszał za błędy. Słowo ?przepraszam? nie przechodzi przez gardło jego polskim ministrantom. Bronią przegranej idei z zajadłością, która chcąc nie chcąc daje do myślenia. Nawet, jeśli premierowi myśleć się o tym nie chce, to jednak o państwie myśleć musi, bo taki ma etat. Kłopot w tym, że Tusk okropnie nie lubi wybierać, znacznie bardziej woli być wybieranym.
Platformy nie trzeba zatapiać, ani wieszać ani gazować. Sama się zatopi. I KRZYŻ JEJ NA DROGĘ
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
21 lut 2011, 21:04
Władcy Marionetek...
Media już dawno wyrzekły się bezstronności i obiektywizmu zamiast tego wyraźnie angażują się w politykę za konkretną partią. Oto publicysta michnikowego szmatławca Waldemar Kuczyński wzywa do autocenzury by Platformie nie spadło poparcie.
"Zeźleni zwolennicy PO nie powinni mieć złudzeń; ich ataki wsiąkają w łączny strumień debaty pod tytułem "hejże na Platformę" i tracą w nim odrębność oraz swoje intencje. Do szerokiej opinii publicznej nie docierają detale złożonych problemów i krytyk, jak w sprawie OFE czy stanu finansów, lecz przekaz generalny. Smoleńsk, MAK, generał Anodina czy OFE zlewają się w jedno; za sprawą PO i Tuska jest źle, a będzie gorzej. (...) Na razie skutkiem wszystkich wszystkich ataków jest pojawienie się po raz pierwszy od 2007 r. wyraźnej spadkowej tendencji notowań Platformy Obywatelskiej. Silne wahnięcie w dół nie może mieć związku z oceną rządzenia PO, bo ona się nie pogarsza z dnia na dzień. Z dnia na dzień potrafią zmieniać się tony i treści przekazów medialnych, bardzo skutecznych w meblowaniu głów wyborców. (...) Czytelnik zarzuci mi, że wzywam do samocenzurowania się komentatorów, że chcę zamykać im usta. Ust zamykać nie mogę i nie chcę, ale to prawda, wzywam do specyficznej samocenzury. Nazywa się ona rozwagą w tym, co się mówi i pisze. To jest samocenzura specyficzna, bo robiona nie z myślą, że gdzieś jest cenzor urzędowy, który i tak chwyci za nożyczki, lecz ze świadomością siły słowa.
Podobnie choć bardziej subtelnie pisze Daniel Passent. "W jednym jednak popieram Karola Modzelewskiego i Waldemara Kuczyńskiego: Zanim przyłączysz się do pospolitego ruszenia :?Hejże na Platformę!? pomyśl, co Cię czeka w zamian."
A poniżej opisana jest sprawa Hołdysa i jego odejścia z Wprost(niestety nie mieścił się ze swoimi poglądami w szeregach gazety Pana Lisa). "Nie zgadzają się z moim punktem widzenia, to co się będę męczył. Ale lubię ich i trzymam za nich kciuki." http://wpolityce.pl/view/7539/Holdys_ob ... smuca.html
Zwieranie szeregów trwa, byleby zatwardzenia tylko nie było.
21 lut 2011, 22:16
Władcy Marionetek...
Moriturus
Mendia już dawno wyrzekły się bezstronności i obiektywizmu zamiast tego wyraźnie angażują się w politykę za konkretną partią. Oto publicysta michnikowego szmatławca Waldemar Kuczyński wzywa do autocenzury by Platformie nie spadło poparcie.
Mendia, bezstronność, obiektywizm... Można popatrzeć
Załącznik:
wkuczynski.JPG
i wystarczy za komentarz. źródło: http://niepoprawni.pl/blog/425/opetani Ściągnijcie plik ze źródła i zobaczcie jego oryginalną nazwę. Ja ją zmieniłem Ale można jeszcze dodać "Polsce życzę jak najgorzej" /Waldemar Kuczyński/
Załącznik:
opętani z nienawiści.JPG
I posłuchać co "polski patriota" mówi: - Gdybym był na miejscu Rosjan i słyszał te bzdury o zamachu, to też bym tych skrzynek nie oddał - mówił w "Czasie Decyzji" Waldemar Kuczyński. Publicysta spierał się z Jadwigą Staniszkis na temat polityki PiS względem katastrofy smoleńskiej. http://wiadomosci.onet.pl/2199525,11,na ... ,item.html
Podobnie choć bardziej subtelnie pisze Daniel Passent. "W jednym jednak popieram Karola Modzelewskiego i Waldemara Kuczyńskiego: Zanim przyłączysz się do pospolitego ruszenia :?Hejże na Platformę!? pomyśl, co Cię czeka w zamian."
Jak to co????? Kaczyzm!!!!!!!!!!!
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
23 lut 2011, 16:40
Re: Władcy Marionetek...
Klich łże jak bura suka
Niewiele jest w stanie mnie zdziwić. Nie zdziwiłby mnie premier Donald Tusk, ani żaden z członków jego rządu, który kłamałby zręcznie. Zdziwił mnie jednak członek rządu, który dziś właśnie skłamał beznadziejnie głupio i w sposób łatwy do zdemaskowania. A to właśnie przydarzyło się dziś ministrowi obrony narodowej, p. Bogdanowi Klichowi na antenie radia RMF FM, który zełgał jak przysłowiowa bura suka podczas wywiadu przeprowadzanego przez Konrada Piaseckiego. Oto stosowny fragment rozmowy:
Konrad Piasecki: Ile polskich F-16 mogłoby wziąć udział w operacji libijskiej? Bogdan Klich: Większość. Konrad Piasecki: Z 48 ta większość to jest 30, 40? Bogdan Klich: Większość. Proszę wybaczyć, ale o takich szczegółach nie mówi się zwłaszcza na antenach nawet najbardziej prestiżowych rozgłośni. Większość naszych F-16 jest combat ready.
A poniżej moje zapytanie do ministra obrony narodowej z grudnia 2010 roku oraz odpowiedź na nie ze stycznia br. Wytłuściłem fragment odpowiedzi dowodzący niezbicie, ze p. Klich łże jak bura suka.
Zapytanie nr 8318 do ministra obrony narodowej w sprawie terminu osiągnięcia przez polskie samoloty F-16 pełni zdolności bojowych Szanowny Panie Ministrze! Samoloty F-16 stanowią najnowocześniejszy oręż Sił Powietrznych. Niestety, zgodnie z dostępnymi informacjami wciąż nie osiągnęły one w pełni zdolności bojowych. Uprzejmie proszę o odpowiedź na następujące pytania. Kiedy samoloty F-16 uzyskają docelowe oprogramowanie i wyposażenie? Kiedy w końcu maszyny osiągną gotowość bojową w rozumieniu obowiązującym w NATO? Z poważaniem Poseł Ludwik Dorn Warszawa, dnia 13 grudnia 2010 r. -----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Odpowiedź sekretarza stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej - z upoważnienia ministra - na zapytanie nr 8318 w sprawie terminu osiągnięcia przez polskie samoloty F-16 pełni zdolności bojowych Szanowny Panie Marszałku! Odpowiadając na zapytanie pana posła Ludwika Dorna w sprawie terminu osiągnięcia przez polskie samoloty F-16 pełni zdolności bojowych (SPS-024-8318/10), uprzejmie proszę o przyjęcie następujących wyjaśnień. Kwestia wyposażenia i oprogramowania samolotów F-16 w system obrony indywidualnej AIDEWS (Advanced Integrated Defensive Electronic Warfare Suite) była jednym z tematów rozmów prowadzonych podczas ostatniego przeglądu programu F-16 PMR XVI (Program Management Review) w listopadzie 2010 r. W trakcie ich trwania strona amerykańska przedstawiła harmonogram wdrażania i modernizacji systemu AIDEWS, z którego wynika, że uzyskanie pełnej zdolności operacyjnej przez system, co oznacza dostarczenie i implementację ostatecznej wersji oprogramowania systemu wraz z certyfikowaną bazą danych, nastąpi w maju 2013 r. Samoloty F-16 będą posiadały pełne możliwości bojowe w zakresie obrony indywidualnej z chwilą zaimplementowania ostatecznej wersji oprogramowania systemu AIDEWS wraz z certyfikowaną bazą danych zagrożeń, co zgodnie z deklaracjami strony amerykańskiej nastąpi w maju 2013 r. Od tego momentu samoloty F-16 będą posiadały zdolność wykonywania zadań w potencjalnych rejonach operacji w warunkach zagrożenia, zgodnie z wymaganiami celu Sił Zbrojnych A 3114: Samoobrona statków powietrznych, oraz będą spełniały wymagania określone dla statków powietrznych wydzielanych do Sił Wysokiej Gotowości NATO. Do tego czasu samoloty F-16 wydzielane do Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego będą posiadały ograniczenia w zakresie obrony indywidualnej wynikające z niepełnych możliwości użycia systemu AIDEWS, w tym m.in. braku możliwości emitowania zakłóceń aktywnych, a system wyrzutni tiar i dipoli będzie wykorzystywany w trybie ręcznym.
Przedstawiając powyższe wyjaśnienia, wyrażam nadzieję, że uzna je Pan Marszałek za wystarczające. Łączę wyrazy szacunku i poważania Sekretarz stanu Czesław Piątas Warszawa, dnia 26 stycznia 2011 r.
Przy całym moim krytycyzmie wobec p. Klicha odrzucam przypuszczenie, że nie wie on o tym, że nasze F-16 nie posiadają pełnych zdolności bojowych. Żenująca nieudolność tego kłamstwa świadczy zatem albo o zadufaniu i poczuciu całkowitej bezkarności p. Klicha, który sądzi, że zdemaskowanie jego kłamstw niczym mu politycznie nie zaszkodzi, albo też o jego pogardzie wobec obywateli, dziennikarzy i osób zainteresowanych wojskiem, których uznaje za niezdolnych do zdemaskowania jego kłamstwa.
Posłowi opozycji pozostaje zatem tylko skierowanie do premiera interpelacji z opisem sprawy i pytaniem, czy wypowiadanie przez członka jego rządu łatwych do zdemaskowania i nieudolnych kłamstw narusza, czy też nie, kryteria kompetencyjne, które stawia przed członkami swego gabinetu. Odpowiedź premiera Tuska na tę interpelację zamieszczę oczywiście na blogu http://dorn.blog.onet.pl/
Powinien napisać "POprawnie inaczej". Czyli bóra sóka. jasio_katafol 2011-03-25 21:57:22
A co psychiatra ma sie znac na samolotach? on zna sie tylko na leczeniu schizofrenii! niepowtarzalny56 2011-03-25 22:14:20
Mieliśmy mieć w tym roku walutę Euro. I podobnie mamy gotowe do boju F-16. jasio_katafol 2011-03-25 22:11:43
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
25 mar 2011, 22:45
Re: Władcy Marionetek...
. Nauczyciele w Służbie Bezpieczeństwa
Nie da się ukryć, że zajęcie, zwłaszcza długoletnie, kształtuje całą osobowość człowieka, rzeźbi jego – że się tak wyrażę – duszę. Za moich czasów studenckich jeden z oficerów Studium Wojskowego przekonywał nas, że wojskowi intensywnie uczestniczą w życiu kulturalnym. – Nie dalej jak wczoraj – opowiadał - ja sam byłem na operetce „Ptasznik z trotylu”. Chodziło mu oczywiście o „Ptasznika z Tyrolu”, rzeczywiście wystawianego wtedy w lubelskiej operetce, ale freudowska pomyłka z owym nieszczęsnym „trotylem” pokazuje, że wpływ wykonywanych przez nas zajęć na nasze myślenie może być większy, niż nam się wydaje. W „Polowaniu na muchy” Janusz Głowacki opisuje scenę wręczania przez komendanta milicji pewnemu obywatelowi nagrody w postaci kryształu za wykazanie się dzielnością w starciu z jakimiś łobuzami. Asystują mu przy tym rozmaici funkcjonariusze, między innymi stary ubek, co to samego jeszcze znał Stalina, który nie może się powstrzymać i w pewnym momencie ostrym tonem pyta nagradzanego: a właściwie obywatelu, to coście wy za jeden? Jak się nazywacie? – słowem – zaczyna go przesłuchiwać i dopiero inni uspokajają przestraszonego bohatera, żeby się nie przejmował, bo on tak zawsze, bo już mu się wszystko miesza.
Człowiek ten najwyraźniej cierpiał na rodzaj choroby zawodowej, której objawy w postaci lżejszej mogłem zaobserwować osobiście. Jeszcze za pierwszej komuny urządziliśmy sobie wycieczkę na Roztocze i w Zwierzyńcu nad Wieprzem nocowaliśmy w prywatnej kwaterze. Właściciel zebrał od nas dowody żeby wpisać do książki meldunkowej nasze personalia. Wkrótce wrócił i wręczył każdemu z osobna jego „dowodzik” gestem, po którym można by go bezbłędnie rozpoznać nawet na końcu świata. A czyż inaczej bywa z takimi, dajmy na to, prokuratorami? Oni również często cierpią na chorobę zawodową skłaniającą ich do postrzegania świata jako obszaru zamieszkałego przez prawie 7 miliardów osób podejrzanych. Wszystkich, ma się rozumieć, przesłuchać się nie da, ale trzeba próbować.
Ponieważ ubecy i razwiedczykowie wojskowi w czasie stanu wojennego przejęli władzę nad naszym nieszczęśliwym krajem i nie oddali jej aż po dzień dzisiejszy, zasłaniając się tylko parawanem w postaci „sceny politycznej”, do ktorej – mówiąc nawiasem – trafiło również wielu bezrobotnych lub tylko ambitnych prawników, ta choroba zawodowa poraziła cały nasz nieszczęśliwy kraj. Jak wiadomo, działa u nas siedem tajnych służb: Centralne Biuro Śledcze, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencja Wywiadu, Centralne Biuro Antykorupcyjne, Służba Wywiadu Wojskowego, Służba Kontrwywiadu Wojskowego no i wywiad skarbowy. Wszystkie te służby muszą mieć agenturę i to rozbudowaną, bo bez niej już nie to, że nie mogłyby wykonywać swoich ustawowych zadań, bo o tym w ogóle nikt nie mówi, ale przede wszystkim – nie mogłyby kręcić lodów, co wydaje się być głównym ich zajęciem. Tymczasem – o czym mogliśmy przekonać się choćby na przykładzie morderstwa Krzysztofa Olewnika – dzięki agenturze można nie tylko robić rozmaite sztuki, ale poprzez zlecanie innym agentom likwidacji agentów - niewygodnych świadków – również zapewniać sobie całkowitą bezkarność. Zresztą nie zawsze poprzez likwidację świadków. Równie skuteczne jest zastosowanie zasady cunctando rem restituere (ratować sytuację zwlekaniem) i doprowadzanie do przedawnienia. Właśnie okazało się, że prokuratorzy odpowiedzialni za „błędy” w sprawie morderstwa Olewnika nie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności właśnie z powodu przedawnienia. Czyż to nie wskazówka, że organizowaniem tego wszystkiego zajmowali się pierwszorzędni fachowcy?
A przecież oprócz tych siedmiu służb tajnych istnieją jeszcze służby umundurowane, które też mają prawo werbować agenturę i stosować techniki operacyjne: Żandarmeria Wojskowa, Służba Celna, no i oczywiście – policja. Ta werbuje agenturę przeważnie wśród kryminalistów i tzw. „elementów socjalnie bliskich” – czego rezultaty mogliśmy oglądać podczas demonstracji „młodych, wykształconych, z wielkich miast” zwołanej na Krakowskie Przedmieście przez kuchcika pana Tarasa, która tak bardzo spodobała się publicystom „michnikowego szmatławca”, że aż nazwali ją „powiewem świeżego powietrza”. Nie trzeba dodawać, że do delektowania się takim powietrzem trzeba mieć specjalnego nosa - ale na to w kręgu „michnikowego szmatławca” chyba nie można narzekać? W tej sytuacji trudno nie przyjąć do wiadomości istnienia „razwiedki” jako czynnika, jeśli nie kształtującego życie naszego nieszczęśliwego kraju, to w każdym razie – bardzo wpływowego. Nie chce przyjąć tego do wiadomości jedynie pan prof. Adam Wielomski, co jest dziwne o tyle, że jest on akurat politologiem. Ten przypadek zdaje się potwierdzać trafność porzekadła, że najciemniej jest pod latarnią – na co zwrócił uwagę jeszcze Jan Kochanowski w słynnej fraszce „Na Matematyka”.
Ale mniejsza już o pana profesora, bo ważniejsza jest oczywiście wspomniana choroba zawodowa, która szerzy się u nas z szybkością płomienia. Ostatnio nastapiła istotna jej eskalacja w postaci oficjalnego zatwierdzenia inwigilacji przez razwiedkę całego społeczeństwa, z tym, że nie od razu, tylko stopniowo. Mam oczywiście na myśli uchwaloną w ubiegłym tygodniu ustawę o monitorowaniu uczniów od przedszkola aż do dojrzałości. Monitorowaniu obejmującym nie tylko sytuację osobistą i rodzinną, nie tylko postępy w nauce, zainteresowania, skłonności, zalety i wady, słowem – cały portret psychologiczny, ale również – stan zdrowia i tak dalej. Może ktoś powiedzieć, że to wszystko „dla dobra dziecka” – i pewnie tak to nasi Umiłowani Przywódcy będą uzasadniali – ale przecież gołym okiem widać, że wykonywali oni tylko rozkaz razwiedki, która idąc na skróty, ułatwiła sobie robotę. Ci uczniowie bowiem dorosną, opuszczą szkołę, a wtedy ich dossier przejmie ABW, CBA, WSI, których oczywiście „nie ma” – ale przecież tajemnicą poliszynela jest, iż ta nieobecność jest tylko wyższą formą obecności – i tak dalej – i po pewnym czasie będą miały na widelcu całe społeczeństwo!
Dzięki temu możliwości szantażowania obywateli i zmuszania ich do agenturalnej i innej uległości przez okupujących nasz nieszczęśliwy kraj tajniaków wzrosną stokrotnie. Na razie, za pośrednictwem kompletnie skorumpowanych, spodlałych, ogłupiałych, a kto wie, czy również nie zwerbowanych posłów, razwiedczykowie hurtem zwerbowali sobie w charakterze konfidentów całe nauczycielstwo – bo to przecież nauczyciele będą musieli te wszystkie informacje zdobywać, gromadzić, opracowywać, archiwizować i wreszcie przekazywać swoim oficerom prowadzącym. Co za upokorzenie, co za hańba! Jakże po czymś takim ktokolwiek może jeszcze mieć choćby cień zaufania do nauczyciela – bo przecież o żadnym autorytecie mowy być nie może, to chyba jasne? Co tu dużo mówić; pani Katarzyna Hall ma już zapewnione miejsce w historii.
Król Midas, jak wiadomo, czegokolwiek się dotknął, zamieniał to w złoto. Razwiedka podobna jest do niego, ale przy tym podobieństwie jest też i różnica. Razwiedka bowiem też wszystkiego się dotyka, a jej dotyk zamienia substancję przedmiotu dotykanego – ale niestety nie w złoto, tylko w gówno. I tak właśnie, na swój obraz i podobieństwo, kształtuje nasz nieszczęśliwy kraj.
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników