Nie polezie orzeł w „GW". Normalni ludzie nie powinni już używać organu Michnika nawet w wychodku
Zaczepiała mnie kiedyś na Twitterze red. Wielowieyska z „michnikowego szmatławca” pytaniem o to, czym jest przemysł pogardy i czy przypadkiem nie jest nim jedna z okładek tygodnika „wSieci”. Jeżeli dobrze pamiętam, chodziło o premier Kopacz w stroju muzułmańskiej „czarnej wdowy”, która ściąga nam na głowy imigrantów w pasach szahida. Nie trzeba dodawać, że przedstawianie w „Newsweeku” Jarosława Kaczyńskiego jako „Jokera” – psychopatę, który z zimną krwią zamordował kilkanaście osób w jednym z amerykańskich kin, żadnych oporów u Wielowieyskiej nie wzbudziło. Przynajmniej nie publicznie. Podobnie jak seks oralny przedszkolaka z księdzem, także na okładce „Syfilisweeka”. Cóż, każdy ma swoją wrażliwość. Ale mam dla pani redaktor dobrą wiadomość – jest okazja, by powrócić do naszej zbyt krótkiej wówczas dysputy, bo w definicję „przemysłu pogardy” wkradły się nowe okoliczności. Oto bowiem śmiało możemy wyprowadzić równanie, że przemysł pogardy jest po prostu tym, co w przypływach szaleństwa serwuje swoim czytelnikom „michnikowy szmatławiec”. O ile jednak wcześniej próbowała to czynić w białych (choć upaćkanych żółcią) rękawiczkach, teraz w ich miejsce pojawił się rzeźnicki fartuch, krew leje się strumieniami, a kanibale z Czerskiej co rusz ocierają z pysków ślinę, wiwatując na cześć kolejnego posiłku. Bo żarty się skończyły, jest wojna, a na wojnie, jak wiadomo, na powierzchnię najpierw wypływają najgorsze ludzkie cechy, potem zaś, niczym bagienne monstra, wychodzą na łowy ich właściciele. I zaczynają pisać do „Wyborczej”. Żeby było jasne – nie mam co do tej gazety od dawna żadnych wątpliwości. Nie podzielam opinii kolegów próbujących niuansować swoje oceny – że owszem, duża porcja codziennego świństwa, ale jednocześnie kilka ciekawych materiałów. Nie twierdzę, że czasopismo z czerwoną flagą przy logo nie ma żadnych historycznych zasług albo cennego wkładu w wiele społecznych akcji (np. „Rodzić po ludzku”), ale w warstwie politycznej, światopoglądowej wreszcie „patriotycznej” to już dziś żaden Salon. Raczej wychodek, a i to dla mniej wymagających klientów. Teraz ktoś zapragnąć w wychodku tym popływać. Bo trudno nie zauważyć, że „GW” lubuje się ostatnio właśnie w nurkowaniu w szambie, i to na głębokości, na której nie było wcześniej nawet jej najzdolniejszych szambonurków. „Wisienką na torcie” (Państwo sami sobie to przełożą na tę konkretną sytuację) stał się weekendowy artykuł bliżej nieznanej, napompowanej wiatrem z Czerskiej „dziennikarki” - na temat Pierwszej Damy. Niedawno z pazurami rzuciły się na Agatę Dudę tak subtelne przedstawicielki płci pięknej, jak pani Wellman (ostatnio pochwaliła się, że pobiła faceta do nieprzytomności), pani Wanat, pani Młynarska (ale ta nieszczęśliwa, Paulina), wreszcie pani Olejnik Teraz – po wspomnianym paszkwilu – nawet ta ostatnia nazywa go „szambem”. Przykro pracować w szambie, ale jak mus to mus, pani się trzyma, pani Olejnik. Najlepiej brzegu, żeby panią wiatry nie zniosły. A te dują jak szalone. Bo przecież ohydna nagonka na żonę prezydenta RP nie jest, jak chcieliby najzagorzalsi pożeracze „GW”, żadnym pojedynczym wypadkiem przy pracy. Już kilka dni wcześniej na internetowej stronie tej gazety promowano (to słowo absolutnie adekwatne) makabryczną zupełnie wypowiedź publiczną pewnego „pisarza”, który wyłącznie dzięki temu, co napisał na Facebooku, stał się nagle dla „GW” pisarzem „znanym”. Jego nazwisko brzmi Ćwok czy jakoś podobnie, a pisał on, oczywiście „do Jarosława Kaczyńskiego”: „zapyziały ch…jku i dupku”, „ty obleśna gnido żerująca na śmierci brata i tylu ludzi, dybiąca i zbijająca polityczny kapitał na tragedii rodzin, paskudny, obrzydliwy manipulancie o faszystowskich ciągotach…” itd. itp. Nie jest to może Zagajewski, ale talent do nienawiści widać ogromny. Możecie Państwo wierzyć lub nie - mutanty z Czerskiej nie skomentowały tego potoku płynów ustrojowych pana Ćwoka ani jednym słowem. Mało tego, „GW” podkreśliła, że „w komentarzach pod postem dominują te sympatyzujące z opinią pisarza”, a na stronie „Agorowego” radia rynszTOK FM pojawiły się teksty broniące słów Ćwoka i tłumaczące, że „autor użył języka Krystyny Pawłowicz, dodając pieprzu w rodzaju ‘Kaczyński, ty zapyziały ch…’”. Warto dodać, że na końcu Ćwok ostrzega Kaczyńskiego przed tym, że on, Ćwok idzie z nim „na wojnę”. Przez chwilę miałem nawet podejrzenie, że Czerska odnalazła porzucone dziecko Ryszarda Cyby, ale chyba nie. Ćwok to (na razie) tylko jego potomek duchowy. Tyle że, gdy dodamy do powyższych artykuły takie jak byłego doradcy prezydenta Komorowskiego – Romana Kuźniara, który na łamach „GW” dywagował niedawno, „czy Polsce pod rządami PiS grozi noc kryształowa”, obraz samoupodlenia periodyku z Czerskiej będzie pełny. Jak wspomniany wychodek właśnie. Medialny „toj-toj”. Więc, pani redaktor Wielowieyska, wracając do naszych, to znaczy - waszych baranów, przestawiłem pani nową definicję przemysłu pogardy, a raczej jego wersję 2.0. To pani koleżanki i koledzy, z jednej redakcji, są w nim najlepiej naoliwionymi trybami. Proszę im serdecznie podziękować za kształt debaty publicznej w Polsce. Od nas, ludzi normalnych i – z całym szacunkiem – jednak ciut lepszego sortu.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * "Ojczyzna dojna" Tomasza Lisa - jak III RP finansowała jego media...
Sprawdź, jak media Lisa doiły instytucje publiczne III RP! Czy można dziwić się dziś, że pan redaktor i szereg beneficjentów tamtego systemu tak głośno protestują przeciw nowej władzy? O szokujących powiązaniach między instytucjami publicznymi utrzymywanymi przez poprzednią koalicję rządzącą (Platforma Obywatelska i PSL) a mediami kierowanymi lub należącymi do Tomasza Lisa pisze najnowsza "Gazeta Finansowa". Środki finansowe przekazywane z budżetu państwa do tytułów i redakcji broniących status quo III RP szły w miliony! "1,8 mln zł trafiło w ciągu 4 lat do mediów związanych z Tomaszem Lisem z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. W tym ponad 565 tys.zł do należącej do niego spółki wydającej NaTemat.pl oraz INNPoland.pl, tuż po tym jak ten drugi portal został uruchomiony. Biorąc pod uwagę, do jakich mediów trafiały granty z NCBR można postawić tezę, że był to tajny fundusz Platformy Obywatelskiej do dotowania przychylnych jej mediów" - czytamy w "Gazecie Finansowej. Dziennikarze przypominają, że NCBiR to specyficzna agencja wykonawcza podległa Ministrowi Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Jednostka ta wyraźnie jednak odeszła od nakreślonych dla niej zadań i stała się elementem przemysłu, który przez część publicystów został określony mianem "ojczyzny dojnej". A doiły media Lisa pełnymi garściami... Od 2011 roku stopniowo zwiększano pieniądze przeznaczone na prywatne media. "O ile w 2011 r. na media wydano „tylko” 367, 6 tys. zł, o tyle rok później kwota ta urosła do 3,51 mln zł. W 2013 r. na media wydano 3,2 mln zł, a w dwóch ostatnich latach rządu PO odpowiednio 4,7 mln zł i 4,6 mln zł. Tylko w 2015 roku Narodowe Centrum Badań i Rozwoju wydało 412,8 tys. zł na należące do Tomasza Lisa portale INNPoland i NaTemat.pl" - czytamy/ Były to kampanie informacyjne (czasem w dopiero co powstałych redakcjach, które nie miały czytelników!), reklamy i szereg innych dróg, którymi płynęły pieniądze. Zarobiły nie tylko spółki Lisa, ale i Agora, TVN i cały szereg koncernów sprzyjających poprzedniej władzy... - w 2015 r. należące do wydawcy „michnikowego szmatławca” Agory – Radio rynszTOK FM dostało 644,5 tys. zł, tygodnik „Polityka” 114 tys. zł. "Gazeta Finansowa" łączy koniec tego swoistego Eldorado z ostatnią aktywnością polityczną Tomasza Lisa, któy zaczął pojawiać się na marszach Komitetu Obrony Demokracji. "Czy można dziwić się np. furii, z jaką Tomasz Lis zwalcza obecny rząd, skoro zmiana władzy, tylko w wypadku kontraktów z NCBR kosztowała jego spółkę około pół miliona złotych? Czy możemy poważnie traktować jego słowa o zagrożonej demokracji? Przy takich dotacjach nietrudno tworzyć nowe media i być „człowiekiem sukcesu”. A słowa tych, którzy modlą się o powrót „ojczyzny dojnej”, za które przepraszał prezydent Andrzej Duda, wydają się jak najbardziej aktualne" - przekonuje "GF". Całość zestawienia w "Gazecie Finansowej".
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * Do Agnieszki Kublik z "michnikowego szmatławca"... "Nie jestem rzecznikiem partii PiS i moje poglądy są tylko moimi osobistymi poglądami"
Klub Parlamentarny PIS jest Klubem w którym MOŻNA mieć własne zdanie. Nie jestem wprawdzie członkiem PIS, MAM jednak możliwość prezentowania jako poseł krytycznych opinii PRAWNYCH o UE, które wyraża około 30-40 proc. Polaków. Moje opinie są wynikiem wieloletnich badań prezentowanych w pismach NAUKOWYCH, których to ocen w niechęci do Polski nie jesteście w stanie w tej swojej Wyborczej tolerować. Nie jestem rzecznikiem partii PiS i moje poglądy są TYLKO MOIMI OSOBISTYMI poglądami. Stanowisko partii i jej politykę prezentują uprawnione osoby, a przede wszystkim Prezes Jarosław Kaczyński. Prezes Jarosław Kaczyński wielokrotnie zaś mówił, że Polska MUSI być członkiem Unii i musi mieć w niej status równy z innymi państwami oraz, że Unia winna szanować suwerenność państw członkowskich. Wiem, że w tej swojej redakcji nie jesteście sobie w stanie wyobrazić takiej troski o Polskę, i uznajecie tę patriotyczną, godną postawę PIS-u za „faszyzm”, jak też kłamiecie na temat wypowiedzi Pana Prezesa Kaczyńskiego w tych sprawach. Ja z kolei, byłam kiedyś zwolenniczką członkostwa Polski w tej organizacji, ale w efekcie swych badań w dziedzinie PRAWA twierdzę dziś, iż z powodów PRAWNO-USTROJOWYCH status Polski i jej interesy doznają w ramach członkostwa UE licznych uszczerbków. Czego DOWODY NAUKOWE przedstawiłam. Czy mam prawo mieć SWOJE poglądy oparte na badaniach? Prezes J. Kaczyński nie widzi problemu z moimi OSOBISTYMI poglądami. michnikowego szmatławca zaś knebluje mi usta, oczernia i krytykuje za wolne opinie oraz szczuje na Prezesa Kaczyńskiego i na mnie swych czytelników. Jeśli ktoś tam w waszej redakcji potrafi czytać po polsku, to wydelegujcie go by przeczytał i opowiedział wam o tym, co napisałam w książce: „Krystyna Pawłowicz: BEZ CENZURY. O prawie i Unii Europejskiej”. Jestem tylko skromnym posłem, bez ŻADNEGO wpływu na decyzje polityczne Prawa i Sprawiedliwości. Mam też w Klubie - w końcu jako emerytowany pracownik naukowy - możliwość wyrażania swych poglądów i nikt nie żąda ode mnie, bym się ich wypierała. Pani Kublik jednak tego nie rozumie, i obraża PIS za brak totalnej jednomyślności. Pan Prezes J. Kaczyński wyraża stanowisko większości Polaków, ja, skromny poseł, emerytka, bez strachu - swoje własne, też mające przecież w Polsce swych zwolenników. Jest ono w Klubie jednostkowe, ale tolerowane i szanowane. Jak pani Kublik widzi, mam w PIS luksus: mogę być „szczera”, nawet wbrew opinii większości moich kolegów. Na moje merytoryczne eurosceptyczne argumenty osoba na poziomie odpowiedziałaby argumentami, a nie pałką, jak robi to pani Kublik. michnikowy szmatławiec najpierw mnie zdiabolizowała i teraz sama się mnie wystraszyła stanowczo przeceniając jednak moje wpływy na politykę państwa polskiego. Najwyraźniej jesteście państwo w krańcowej desperacji. Zapomnieliście w swej złości dodać, że to wasza PO i wasz G. SCHETYNA żądają dziś referendum w sprawie WYSTĄPIENIA Polski z Unii! To o panu Schetynie i PO powiedział niedawno Prezes Jarosław Kaczyński, iż „mówiący dziś o referendach w sprawie UE są SZKODNIKAMI”.
Właśnie oglądałem wyjaśnienia policji i warszawskiego Ratusza. A jaka jest prawda? Policja liczyła manifestantów. Ratusz liczył wszystkich przechodniów w Warszawie. :wysmiewacz:
Według metody policji: 45.000 Według metody Ratusza: 240.000 Według metody bezpośredniego liczenia:
Załącznik:
45 200.jpg
W XXI wieku, przy dzisiejszej technice i komputeryzacji, policzenie ilości osób z dokładnością do 1 (słownie: jednej) osoby nie jest żadną sztuką. Co najwyżej polityczną manipulacją znaną od wieków np. przy każdym konflikcie zbrojnym: jedna strona podaje, że zabiła 92 wrogów, a druga, że było 9 rannych i dwóch zabitych. 92=92. Obie strony mówią "prawdę".
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
08 maja 2016, 21:39
Re: Władcy Marionetek...
"Wiadomości" prezentują swoje obliczenia dotyczące marszu w Warszawie.
240 czy 45 tysięcy osób pojawiło się na demonstracji KOD i opozycji w Warszawie? Różnica między szacunkami władz miejskich i policji jest ogromna. Swoje obliczenia zaprezentowały wieczorem także "Wiadomości TVP1". Według obliczeń dziennikarzy Telewizji Polskiej maszerujących w stolicy było 45 200. Jak powstały te obliczenia? Dziennikarze liczyli uczestników, którzy przechodzili przed kamerą należącą do serwisu gwno.pl i umieszczoną przy skrzyżowaniu Alei Ujazdowskich oraz ulicy Wilczej. Podobny wynik dały obliczenia na podstawie materiału zarejestrowanego przy rondzie de Gaulle'a. Reporter "Wiadomości" przypomniał, że w podobny sposób dziennikarze TVP liczyli osoby, które wzięły udział we wcześniejszych marszach organizowanych w Warszawie przez Komitet Obrony Demokracji - w lutym oraz marcu.
Komentarze internautów:
"1-2 osób w trakcie marszu. - Sprawdzamy powierzchnię i mnożymy - tłumaczył wiceprezydent stolicy." Czyli przy szerokości ulicy powiedzmy 20 metrów daje nam długość manifestacji 12 km. A gdy damy nawet szerokość ulicy 40 metrów to i tak manifestacja miała by 6 km długości. Wg Google Maps z placu na Rozdrożu do Placu Piłsudskiego jest 2,8 km Policzmy inaczej: 240 000 podzielić na 2800 m trasy daje nam niemal 86 osób na metrze bieżącym manifestacji a zakładając manifestację stojącą 3-4 osoby/m 2 to Aleje Ujazdowskie musiały by mieć ponad 40 metrów szerokości. Czyli kto podaje bzdury? ~razabi
Nie było 45tyś ale też na pewnie nie było 240 tyś osób. Ogólnie mało mnie interesuje ile tam ludzi było. Dla mnie nawet niech maszeruje milion a i tak mnie nie przekonają. Jedno jest dziwne, mianowicie metodologia ratusza. Proszę państwa. Ratusz liczy, że na jednym metrze kwadratowym mieszczą się cztery dorosłe osoby. Pamiętajmy jeszcze, że te cztery dorosłe osoby trzymają transparenty, flagi itp. Logicznie powiedzcie mi czy jest możliwe aby 4 dorosłe osoby stały na jednym metrze przez dłuższy czas? Poza tym po zdjęciach widać, że tak nie było. Cztery osoby na jednym metrze musiałyby wyglądać jak sardynki, bez możliwości poruszania się machania flagami itp. No ale mniejsza o to. Było maszerujących dużo, ale na pewno nie 240tyś. Teraz zadam wam pytanie szanowni uczestnicy marszu. Rozumiem, że zamierzacie obalić demokratycznie wybrany rząd. No i wybierzecie PO, albo Nowoczesną PO. Wtedy demokracja będzie według was działała. Okey pomijam już ten fakt. Większość z was i to znacząca jest przeciwko przyjmowaniu imigrantów. Nie wiem, ale czy zdajecie sobie sprawę z Tego, że powrót tych ludzi do władzy będzie oznaczał przyjęcie imigrantów i to w znaczącej liczbie do Polski? Przecież to wiecie ludzie. Mówicie a prezydencie i premierze, że są marionetkami Kaczyńskiego. No przepraszam a Kopacz, Tusk, Schetyna, Rysiu to czyimi są marionetkami? No przecież, że Merkelowej. Już jednak wole jak Kaczyński pociąga za sznurki. Zastanówcie się następnym razem jak pójdziecie na kolejny marsz. ~michu
Niezależnie od tego ilu było tych demonstrantów... Warszawa liczy około 1,5 miliona ludzi. Gdyby liczba demonstrantów wyniosła 240 tysięcy, to jakieś 1/8 miasta byłaby zablokowana. A była zablokowana ulica od Placu Piłsudskiego do Placu Trzech Krzyży. A to znaczy że te 40 tysięcy ludzi jest dosyć prawdopodobne, choć nawet to wydaje mi się być przesadą. Zresztą to też można policzyć inaczej. Przyjmijmy, że na każdego demonstranta przypada ok. pół metra kwadratowego powierzchni. Teraz całą powierzchnię zajętą można podzielić na ilość metrów i pomnożyć przez cztery. Nawet nie trzeba odejmować środka ronda z kaktusem, latarni i śmietników, żeby wynik był bardzo zbliżony do rzeczywistego. td7r do ~zdziwiony
Spierać się nie będę, bo nie ma o co kopii kruszyć. Mogły być nawet miliony partyjnych aparatczyków z Polską niemających nic wspólnego. Dla nich Polska to odrobina dobrobytu- tu i teraz, To iluzoryczne niby wykształcenie, które połączone z giętkim kręgosłupem daje bieżący ,,sukcesik". To są ludzie, których marksiści słusznie uczynili swoim zapleczem i dali im parę złotych w zamian za klakę na rzecz kolejnych okupantów, Tylko to nie ma z Polską nic wspólnego. Polska, żydowskie smarkacze to coś znacznie większego, niż zaanektował Kuba Berman. Wy jesteście chwilą, wrzodem, kaprysem historii- My wielką ideą, snem o wolności- Polska jest wolnością, Żaden z Was tego nie pojmie, boście tego nie warci. Tego rozumienia. Wasze lichwiarstwo, podporządkowujące sobie ludzi i narody to jest NIC, To jest jakaś chwilowa aberracja. My żyjemy- nasze dzieci umieją konno jeździć i szablę w dłoni trzymać- Wy jesteście nic nieznaczącym epizodem w pokoleniowej walce, ~póki my żyjemy
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
Ostatnio edytowano 08 maja 2016, 22:55 przez kominiarz, łącznie edytowano 1 raz
08 maja 2016, 22:54
Re: Władcy Marionetek...
45 tysięcy, a nie ćwierć miliona. "Wiadomości" TVP, na podstawie obrazu z dwóch kamer, podliczyły sobotni marsz
Dziennikarze „Wiadomości” TVP po raz kolejny pokazują na czym polega uczciwe, dociekliwe i solidne dziennikarstwo. Kiedy organizatorzy sobotniego marszu negują wyliczenia policji dotyczące liczby uczestników, podającej 45 tysięcy, a wyliczenia ratusza mówiące o 250 tysiącach wydają się wzięte z kosmosu, reporterzy głównego programu informacyjnego telewizji publicznej weryfikują te liczby u samego źródła. A te źródła to dwie kamery rejestrujące cały przebieg marszu. Korzystaliśmy z nagrania zamieszczonego na portalu gwno.pl. Kamera była umieszczona w Alejach Ujazdowskich, na skrzyżowaniu z ulicą Wilczą — podały „Wiadomości”. Czoło marszu było w tym punkcie punktualnie o 14. Ostatni uczestnicy przeszli godzinę i 10 minut później. Liczyliśmy ich dziesiątkami. Według obliczeń Telewizji Polskiej marsz liczył w tym miejscu 45 200 uczestników. Co ważne, niemal identyczny wynik dało liczenie uczestników, dokonane taką samą metodą, z kamery TVP umieszczonej przy Rondzie gen. de Gaulle’a. Podobne liczenie TVP przeprowadziła po marszu opozycji w lutym, gdy dziennikarze wykazali, że w marszu wzięło udział 25 tysięcy osób, a nie, jak twierdziło miasto, 80 tysięcy.
____________________________________ Nie rusz GWna, nie będzie śmierdzieć.
09 maja 2016, 06:23
Re: Władcy Marionetek...
Show Warzechy w rynszTOK FM. "Dziękuję, że mogę być w tym ostatnim bastionie wolności..." Wielowieyska i Gugała: "Rozwalasz program, chamstwo!" WIDEO
Dość nieoczekiwany obrót przyjęła poranna audycja w radiu rynszTOK FM prowadzona przez Dominikę Wielowieyską. Jednym z zaproszonych gości - po bardzo długiej przerwie - był bowiem Łukasz Warzecha z tygodnika „wSieci”, który postanowił… wpisać się w narrację tego radia.
Na początku jednak Jarosław Gugała podkreślał, że spór o liczebność manifestacji KOD jest dowodem na słabość państwa i społeczeństwa. W momencie gdy widzimy, że policja podaje jakąś liczbę - która jest bardzo niska, a ratusz podaje liczbę bardzo wysoką, to mamy do czynienia z niewiarygodnymi danymi, które wskazują na wojnę polityczną trwającą w Polsce — zaznaczył. Łukasz Warzecha odpowiedział w stylu, który mocno zirytował pozostałych gości radia rynszTOK FM. Chciałem podziękować, że mogę być gościem w Agorze - ostatniej siedzibie wolności w kraju pod butem pisowskiej dyktatury. Jestem zbulwersowany tym, co zrobił warszawski ratusz - nie wiem, czy urzędnicy HGW boją się czegoś, czy PiS ich wystraszył, by tak zaniżyć szacunki! Gołym okiem było widać, że ludzi było z milion albo i półtora! Wystarczy pomyśleć - tak szlachetny powód do demonstrowania, tak charyzmatyczni liderzy musieli przyciągnąć prawdziwe tłumy! — mówił publicysta „wSieci”. Red. Wielowieyska odparła na to, że „rozmowa z Łukaszem Warzechą będzie trudna”. Czy jesteś gotowy na poważną rozmowę? Czy przyszedłeś po to, by rozwalić ten program? — denerwowała się prowadząca.
Warzecha stwierdził na to, że mówił w stylu samej Wielowieyskiej czy Kamili Gasiuk-Pihowicz podczas sobotniego marszu. Myślę, że to ogromne zagrożenie dla rządu PiS! Jarosław Kaczyński się boi, dlatego schował się na czacie internetowym. Jeszcze jedna-dwie takie manifestacje i Kaczyński poda się do dymisji, parlament się rozwiąże, rząd także. (…) Mówię to, co tu się zawsze mówi w tym studiu — odpowiadał dziennikarz na kolejne pretensje Wielowieyskiej, że „rozwala audycję”.
Podobnie było, gdy tematem rozmowy stała się działalność prof. Andrzeja Rzeplińskiego i kwestię listu wysłanego przez Pawła Szałamachę, który poprosił prezesa TK o brak wypowiedzi medialnych. Chciałem powiedzieć, że bardzo szanuję profesora Rzeplińskiego i uważam go za bohatera walki o wolną Polskę. (…) Sądzę, że była to podła zamiennik zamknięcia ust sędziemu Rzeplińskiemu, sprokurowana przez ministra Szałamachę, z pewnością w porozumieniu z Jarosławem Kaczyńskim, który jest Sauronem układu zła, który rządzi w Polsce. To była zamiennik cenzury — ocenił Warzecha.
Gdy Dominika Wielowieyska po raz kolejny mówiła o pretensjach wobec stylu zaprezentowanego przez Łukasza Warzechę, wywiązał się dialog: Warzecha: Mówię to, co tutaj mówicie Wy wszyscy. Gugała: Nie jest pan w stanie tego powiedzieć. Dosyć tego chamstwa! Bardzo proszę! Warzecha: Dosyć chamstwa! odsunąć PiS od władzy! Wielowieyska: Wystawiasz sobie sam świadectwo! To jest Twoja decyzja… Warzecha: Chciałem tylko zapytać, skąd zdenerwowanie pana Gugały? Gugała: Nie jestem przyzwyczajony do znajdowania się w tego typu sytuacjach. Bardzo reaguję źle, gdy ktoś podejmuje z góry podjętą decyzję i coś mi imputuje. To niegrzeczne!
W rozmowie nie zabrakło też tematu propozycji Komisji Europejskiej, która chce karać kraje członkowskie za niechęć do przyjęcia imigrantów (250 tys. euro od każdego imigranta). Niestety, w tej sprawie red. Wielowieyska nie dopuściła Warzechy do głosu. Nie dopuściłam do głosu, bo przyszedłeś z wrogim zamiarem rozwalenia programu! Warzecha odpowiadał: Zaraz wrogim… To, że Polska nie zaakceptowała tej umowy to przesłanka, że Jarosław Kaczyński chce wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej! Nie przyszedłem rozwalać programu, przyszedłem dostosować się do Waszego poziomu. Cieszę się, że uczestniczyłem w tej satyrycznej audycji - mam nadzieję, że się sprawdziłem — zakończył Warzecha.
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
20 maja 2016, 22:42
Re: Władcy Marionetek...
Metamorfoza Lisa
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
21 maja 2016, 20:41
Re: Władcy Marionetek...
Ideowe dzieci Michnika i Sierakowskiego wysadzają komisariaty
W przeciwieństwie do tych, którzy z definicji nie mogą zostać skazani, choćby nie wiem jak łgali, nie mogę rzucać słów na wiatr. Przypominam zatem kilku istotnych faktów, które zawsze zostają zakrzyczane przez „całą prawdę, całą dobę” i mowę miłości płynącą z innej znanej warszawskiej ulicy. Wszystkich nie dam rady, ale trzy fakty spróbuję krótko streścić, żeby nie daj Boże szczegółowym opisem nikogo nie urazić. Marsz Niepodległości w roku 2011 miał swoich głośnych „bohaterów”, była to niemiecka hołota zwieziona do Polski autobusami. Zwykłe bandziory biegające po ulicach z kijami bejsbolowymi, kastetami, łańcuchami itp. Wjechali do Warszawy bez najmniejszych problemów, nikt ich nie przeszukał nie pytał skąd i po co jadą z zaciśniętymi pięściami i w maskach na gębach.
Zupełnie inaczej zostali potraktowani niż babcie z Torunia, które musiały wytłumaczyć się z różańców, czy aby nie służą do celów bojowych. Przyjechali niemieccy „antyfaszyści” i zaatakowali… grupy rekonstrukcyjne, prawdopodobnie narodowców nie mieli odwagi. Po akcji w lokalu „Nowy Wspaniały Świat” bandytów przechował niejaki Sławek Sierakowski i pozostali członkowie redakcji „Krytyka polityczna”. Mimo wszystko smród się rozlał po Internecie i w efekcie 92 Niemców zatrzymano. Po rutynowanych działaniach wypuszczono zbirów bez najmniejszych obciążeń prawnych i odesłano do ich mam i ojców z Wehrmachtu.
W 2013 roku minister Sienkiewicz stawał na głowie, żeby doszło do zadymy jakiej dotąd nie było. W pierwszym rzędzie szef służb oświadczył, że Jarosław Kaczyński to tchórz, który uciekł do Krakowa, ale od odpowiedzialności za rozróby na warszawskim Marszu Niepodległości nie ucieknie. Początek zadymy miał miejsce w „skłocie”, czyli w lewackiej melinie, za koniec robiła słynna ruska budka, która spłonęła, bo minister „taką miał koncepcję”.
Wreszcie trzeci fakt, hodowany przez wiele miesięcy Brunon K., który miał wysadzić cały sejm i jeszcze parę budynków. Jego niedoszłe plany na szczęście udaremniono, ale „polskim Breivikiem”, czyli prawicowym terrorystą, zostanie do końca życia. Na tle przytoczonych faktów ustawiam dzisiejsze sensacyjne wydarzenie. Trójka psychicznych lewaków w wieku od 17 do 35 lat zamierzała wysadzić komisariat. Nie udało się im i trzeba przyznać, że nawet media poświęciły tej sprawie trochę czasu, jednak czegoś mi zabrakło. Przede wszystkim głośnego i wielokrotnego powtarzania, że komisariat chcieli wysadzić skrajnie lewicowi fanatycy powiązani ze środowiskiem anarchistów.
Po drugie w studiach telewizyjnych nie zauważyłem ani jednego zacnego profesora socjologii lub psychologii społecznej, który wytłumaczyłbym biednym Polakom, co jest powodem takich ekstremalnych zachowań. Przez to zaniedbanie obywatele nie poznali kontekstu i podłoża społecznego, nie wiedzą biedni, jakie błędy państwo popełniło i kto te postawy terrorystyczne ukształtował. W przypadku Marszu Niepodległości w Warszawie wszystko było jasne, za całość dopowiadał Jarosław Kaczyński, który spokojnie składał kwiaty w Krakowie na Wawelu. On wraz ze swoim ugrupowaniem podzielił Polaków, wykopał rowy, podsycał nienawiść i tak rozhuśtał nastroje społeczne, że doszło do tragedii, do której w rzeczywistości nie doszło. W związku z powyższą dyżurną ekspertyzą, pytam retorycznie. Czyimi dziećmi są lewacy, którzy zamierzali zabić policjantów w warszawskim komisariacie?
Oczywiście wiem, że Adam Michnik akurat nie przebywał w tym miejscu, a Sławek Sierakowski mógł właśnie odbierać kolejną ratę od Sorosa. Ale co mnie to może obchodzić? Jak ich tam nie było, to tym bardziej stchórzyli i uciekli do Krakowa. Ktoś te skrajnie lewackie nastroje rozbudził, ktoś tych lewackich Breivików wychował na własnej ideologicznej piersi.
Panie Michnik i panie Sierakowski, gdzie wasze jaja? Nie przyznacie się do swoich dzieci?
Czy to nie wy paradowaliście z transparentami, które nie tylko były anarchistyczne, ale kastrujące rozum wszelaki? Czy to nie wy dawaliście bandytom schronienie w swoich lokalach, dzierżawionych za psi pieniądz przez Hankę od faszystowskich świateł? A wasi koledzy? Oni nie chcieli lewackiego Hamasu? Wasza koleżanka Dominika nie robiła wywiadu z socjopatą, który przyprowadził bolszewicką dzicz na Krakowskie Przedmieście? Gdzie są wasi profesorowie, gdzie wasze „ekspert wyjaśnia”, gdzie wasze „mamy wideo”?
Dzień i noc wydzieracie jadaczki, że faszyzm podpala „ten kraj”, a tymczasem jeśli coś Polsce zagraża, to psychopaci przez was wychowani, panie Michnik, panie Sierakowski i pozostali Żakowscy z Wielowieyskimi i Lisami.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
25 maja 2016, 19:33
Re: Władcy Marionetek...
Twituje i twituje, a może na wiocha.pl by podziałał?
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
28 maja 2016, 22:00
Re: Władcy Marionetek...
Głowa mała
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
04 cze 2016, 17:24
Re: Władcy Marionetek...
Sąd Najwyższy wcale nie stwierdził, że można mówić o „terroryzmie Michnika”.
Przez gąszcz informacji ledwie się przebił wyrok Sądu Najwyższego, w głośnej sprawie Michnik przeciw Ziemkiewiczowi. Jeden redaktor pozwał drugiego, za słowa „Michnik terroryzuje przeciwników pozwami”. Ziemkiewicz jako pozwany obronił się przed zarzutami, ale powód Michnik złożył skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Dziś ta skarga została oddalona, tym samym po sieci poniosła się radosna nowina, że kto chce, ten może powtarzać „Michnik terroryzuje przeciwników pozwami”.
Nic z tych rzeczy, wyrok SN wcale tak nie brzmi i uprzedzam przed nierozumnym powielaniem sądowej frazy, bo za to można nawet pójść siedzieć. Sąd orzekł, że redaktor X może nawrzucać redaktorowi Y, zwłaszcza w ramach luźnej polemiki, jaką jest felieton. Naiwni i niedoświadczeni powiedzą, że przecież wyraźne jest napisane na co wolno sobie pozwolić w ramach publicznej oceny działań Michnika. Wyraźnie to jest napisane KOMU wolno w taki sposób do Michnika mówić i nic ponad to. W praktyce procesowej orzeczenie Sądu Najwyższego jest permanentnie stosowane jako argument przemawiający na rzecz pozwanego lub powoda. Rzadko kiedy spotkać się można z taką sytuacją, żeby pełnomocnik nie powoływał się na orzecznictwo SN, jest to wręcz żelazny punkt programu. Stąd też wyroki Sądu Najwyższego są rezerwuarem natchnień i wiecznej zabawy dla mecenasów, bo do każdego orzeczenia w kontrze można przytoczyć najmniej trzy inne całkowicie sprzeczne z przywołanym.
Taka jest uroda polskiego „wymiaru sprawiedliwości”, poza tym wyroki SN nie są ostateczne. Proszę szanownych obywateli, ostateczna jest tylko i wyłącznie wykładnia, którą przyjmie skład sędziowski.
Nie ma najmniejszego znaczenia dla Kowalskiego, że Ziemkiewicz wygrał z Michnikiem w sądzie. Powoływanie się na ten wyrok jest jedną wielka loterią i dopiero na sali sądowej się dowiecie, co wylosowaliście.
Z własnego doświadczenia mogę przytoczyć parę wyroków, w których ten sam sąd uznawał, że Nowak naruszył dobra osobiste Kowalskiego, by za chwilę uznać, że Kowalski nie naruszył dóbr osobistych Nowaka. Przedmiot sporu? Kowalski obrzucił wyzwiskami i porównaniami do największych zbrodniarzy w historii ludzkości, Nowak krzyknął do Kowalskiego „ty żebraku”. Gdy sobie czytam te entuzjastyczne reakcje i owacje na stojąco, że ktoś istotny wygrał w sądzie z kimś ważnym, to za każdym razem mam jedną odpowiedź – nie wygrał, tylko wylosował zwycięstwo.
Kładę głowę, starą Skodę Fabię i 2 hektary ziemi ornej V klasy, że wystarczyło zmienić skład sędziowski i sam mogę dostarczyć paru przewodniczących, a redaktor Ziemkiewicz płaciłby dziś redaktorowi Michnikowi ciężki pieniądz i drukował przeprosiny po wszystkich wysokonakładowych gazetach. Sądy nie wydają wyroków według porządku prawnego, ale według wykładni, czyli w języku zwykłego człowieka „widzi mi się”. Możecie mi wierzyć albo nie, w każdym razie po pierwszych dwóch minutach spędzonych na sali sądowej zachodzi 90% prawdopodobieństwo jaki zapadnie wyrok. Mówię oczywiście w kategorii wygrana/przegrana, nie o samej treści, która rzadko kiedy ma cokolwiek wspólnego z prawem materialnym i procesowym.
Nie ma się z czego cieszyć, na pewno radości nie powinni wyrażać „zwykli” Polacy. Dopiero wówczas, gdy sądy zaczną się kierować przepisami prawa, a nie ich obrotową wykładnią, będzie można zauważyć jakikolwiek postęp i nadzieję na zmianę. Wyrok sądu winien brzmieć w taki sposób, żeby dla mecenasa Kowalskiego i Nowaka było jasne, gdzie są granice wyznaczone prawem. Nic podobnego w przedmiotowym wyroku nie pada, mamy tu jedynie tyle napisane, że w ramach felietonu Ziemkiewiczowi wolno napisać do Michnika, że ten „terroryzuje przeciwników pozwami”.
A zatem Sąd Najwyższy wydał orzeczenie dotyczące relacji redaktorskich oraz polemicznych pomiędzy znanym pozwanym i znanym powodem i to wszystko. Mnie, tobie, jemu, jej, na nic się ten wyrok nie przyda i w żadnym razie nie jest podstawą, by dochodzić własnych praw. Owszem dla formalności można przywołać stanowisko Sądu Najwyższego w sprawie Michnik przeciw Ziemkiewiczowi, ale wątpię, żeby stażystce, zatrudnionej w sekretariacie sędziego, chciało się to czytać.
Tak, że głowy proszę nie zawracać i budzić dopiero wtedy, gdy kibic Jan Kowalski wygra z "prezydentem Europy" Donaldem Tuskiem.
Autor: Matka Kurka
Komentarze
W jakim innym cywilizowanym kraju można się sądzić, aż do Sądu Najwyższego, za słowa: "Michnik terroryzuje przeciwników pozwami"? W jakim innym cywilizowanym kraju za słowa: "Kaczyński terroryzuje przeciwników pozwami" można oczekiwać, że wyrok będzie diametralnie różny? W jakim innym kraju redaktor naczelny cieszy się ochroną prawną, na podobieństwo królowej angielskiej, pozwalającą mu bezkarnie gnoić ludzi? W żadnym. By g@llux -
W "tenkraju" jest to możliwe. Ale "tenkraj" nie jest jeszcze ucywilizowany. Tzn. przed wojną był, ale po wojnie zjechało się masę bolszewickiego sortu, m.in. kolegów tatusia Nadredachtora, któren przed wojną dostał wyrok za spiskowanie z bolszewią przeciw Polsce (o to też przegrał Nadredachtor z RAZ-em w sądzie). By wrednick
czyli "państwo sędziów" a nie "demokratyczne państwo prawa" Jarosław Kaczyński celnie trafił w środowiska, które chciałyby rewolucji i hamasu w Polsce. Tylko że biali maszerujący w johannesburgu przez czarne dzielnice i nawołujący do przywrócenie wolności białym nie wywołują rewolucji. Poza tym podpalając Polskę nie przybliżą jej do Europy tylko do łubianki. Twierdzenie że Putek ma małe możliwości manewru w Polsce jest sporo na wyrost. By Knock.out.4
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
07 cze 2016, 21:48
Re: Władcy Marionetek...
Fajna robota
Załącznik:
Fajna robota.jpg
ale co innego niż bieganie po telewizjach i plucie na PIS im pozostało?
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
Ostatnio edytowano 11 cze 2016, 12:29 przez kominiarz, łącznie edytowano 1 raz
11 cze 2016, 12:28
Re: Władcy Marionetek...
Michnik i cała Czerska non stop oglądają Telewizję Narodową
Poważnie tak robią i nie ma tu żadnej pułapki, sarkazmu, czy innego zabiegu retorycznego, chociaż rzecz jest oczywiście bardzo śmieszna. Z jednej strony śmieszna, ale z drugiej nie tyle poważana, co bardzo znamienna. Od dłuższego czasu twierdzę i nie jestem w tym osamotniony, że nie jest żadną sztuką demaskować propagandę serwowaną z Czerskiej, ale sztuką jest narzucić własny styl. Użyłem „stylu”, nie boję się jednak propagandy w zaznaczeniu pozytywnym. Istnieją takie formy pożytecznej agitacji i znane są nie od dziś. Czy innym jeśli nie pozytywną propagandą było nawoływanie Polaków, aby przeciwstawili się bolszewickiej nawałnicy? Racjonalnych podstaw do pokonania Stalina nie było wówczas żadnych. Identycznie zachowywali się Amerykanie i Brytyjczycy w czasie II Wojny Światowej z tym, że oni mieli podstawy do wiary w zwycięstwo. Jeśli się odpowiednio spojrzy na niektóre inwektywy, to zarzut pod adresem Telewizji Narodowej, że uprawia propagandę wcale nie musi być inwektywą. Ba! Takie słowa przy odpowiednim nastawieniu ucha wręcz są komplementem. Gdy panie i panowie z Wyborczej krzyczą, że telewizja kłamie to mamy potwierdzenie prawdy na podstawie podwójnej negacji. Telewizja Narodowa może, a w moim przekonaniu powinna uprawiać propagandę, byle nakierowaną na narodowy interes, co też od pewnego czasu robi. Z takim stanem rzeczy nie może się pogodzić ani Michnik, ani żadna inna konkurencja medialna wraz ze stałymi pochłaniaczami bełkotu i stąd wynikają błogosławione zmiany. Siedzą dzień i noc, gapią się w „pisowskich” prezenterów, słuchają „pisowskich” informacji i usiłują dać odpór.
Przez nieznośnie długi czas przewaga sił była taka, że cokolwiek się włączyło, czy po jakakolwiek gazetę sięgnęło, wszędzie czaiła się ta sama papka TVN i GW powielana masowo. Spójny przekaz był torpedowany, ale jedynie rozproszonymi kontratakami Internetu. Szczęśliwie się złożyło, że ta partyzantka okazała się skuteczna, ale przy całym szacunku dla Internetu, sukces był możliwy przede wszystkim dlatego, że poziom propagandy medialnej przekraczał wszelkie granice. Tego się zwyczajnie nie dało słuchać, na to się nie dało patrzeć i riposty nasuwały się same. Prawdziwa eksplozja rozmaitych talentów przetoczyła się przez sieć, właściwie Michnik, Walter i Braun, chcąc nie chcąc zapoczątkowali setki karier w tak zwanym podziemiu, czy jak kto woli drugim obiegu. Głównie z tej kuźni kadr wyłonili się dzisiejsi prezenterzy i dziennikarze Telewizji Narodowej. Nie wchodząc na śliski grunt kto kogo lubi, a kto powinien wylecieć natychmiast, jedno jest pewne. Pozmieniało się na tyle, że Czerska i Wiertnicza spać nie może, ale ten fakt jeszcze nie wyjaśnia do końca przejścia z ofensywy do defensywy. Co się zatem stało, że Wyborcza coraz częściej zaczyna się bronić zamiast atakować? Najważniejszy czynnik nazywa się siła przekazu, oni się tam na Czerskiej całkowicie pogubili, bo dotąd konkurowali z portalami i gazetami, które razem wzięte nie miały takich statystyk jak jedna gwno.pl. Telewizja Narodowa w połączeniu z radiem i II Obiegiem, który się nie tylko utrzymał, ale wzmocnił, spowodowały zamianę ról.
Wyborcza najzwyczajniej w świecie nie jest żadnym medialnym partnerem choćby dla Wiadomości TVP, że o całej telewizji nie wspomnę. Oni się tam teraz w takiej sytuacji jak był portal Niezależna czy Wpolityce, za reżimu Tuska. Bronią się, ponieważ nie mają armat, które mogłyby zagrozić największej konkurencji. Inne czynniki odnoszą się do stanu finansowego i kadrowego. Agora leci na twarz we wszystkich wskaźnikach, spada sprzedaż, akcje, zyski z reklam, przyczyny są oczywiste i nie ma sensu się nad nimi rozwodzić. Jeśli chodzi o kadry, to problem dotyczy i GW i TVN, bo ile upadłych „gwiazd” można przyjąć do siebie jako wybitnych profesjonalistów? Dobrze się mówi, dopóki się tylko mówi. Naprawdę ktoś jest w stanie wyobrazić sobie radość Wrońskiego i Wielowieyskiej, którzy tylko czekają, aż kiedy będą musieli zejść ze swoich ulubionych krzesełek obrotowych i ustąpić miejsca Lisowi albo Tadli? Z grubsza byłoby tyle, a wracając do głównej myśli odnoszącej się do propagandy warto dodać jeszcze jedno. Zaczynamy wygrywać wojnę propagandową o czym najdobitniej świadczy to, że Czerska nie atakuje, ale głęboko wycofana zajmuje się nieustannym analizowaniem co tam w Wiadomościach „nakłamali”. I tak trzymać, dopóki telewizja i niechby nawet propaganda służy Polsce i naszym interesom, mnie abonament nie boli.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * Dość insynuacji i kłamstw! Pozywamy kierownictwo Sądu Okręgowego w Warszawie
„Gazeta Polska Codziennie” wytacza proces prezes i wiceprezesom Sądu Okręgowego w Warszawie. To reakcja na opublikowany w internecie list do ministra Zbigniewa Ziobry, podpisany przez kierownictwo wspomnianej instytucji, a dotyczący jednego z artykułów opublikowanych w „GPC”.
W sieci pojawił się list podpisany przez prezes Sądu Okręgowego w Warszawie oraz jej zastępców: Małgorzatę Kluziak, Martę Dudziuk, Agnieszkę Grzybczak-Stachyrę, Ewę Malinowską, Beatę Njjar i Małgorzatę Sławińską. List zaadresowano do ministra Zbigniewa Ziobry. Jego autorki oskarżają „Gazetę Polską Codziennie” o śmierć Czesława Sterkowicza, ojca sędziego Andrzeja Sterkowicza. Miał umrzeć na zawał rzekomo po przeczytaniu artykułu na temat swój oraz swojego syna. Chodzi o ten tekst Macieja Marosza: Sędzia resortowego pochodzenia.
Tymczasem fakt rejestracji Czesława Sterkowicza jako tajnego współpracownika komunistycznej bezpieki funkcjonował w obiegu publicznym od początku lat 90. Jego nazwisko znalazło się w 1992 r. na liście Antoniego Macierewicza w związku z wykonaniem uchwały lustracyjnej. Lista została później opublikowana przez „Gazetę Polską”, a także w innych mediach.
Po tym, jak opublikowano list, redakcja „GPC” postanowiła wytoczyć proces kierownictwu warszawskiego sądu.
– To bezpodstawne insynuacje. Jedyną drogą jest droga sądowa. W najbliższym czasie złożymy prywatny akt oskarżenia przeciwko sędziom, którzy podpisali się pod haniebnym listem. Niech udowodnią związek przyczynowo-skutkowy między naszym artykułem a śmiercią pana Czesława Sterkowicza – mówi redaktor naczelny „Gazety Polskiej” Tomasz Sakiewicz.
– Nadal będziemy pisać o osobach zarejestrowanych jako tajni współpracownicy, którzy mieli istotny wpływ na życie w PRL i III RP – dodaje Dorota Kania.
Poniżej list kierownictwa sądu do Zbigniewa Ziobry:
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * "Monopol Michnika się skończył". Prezes TVP Jacek Kurski zdecydowanie broni "Wiadomości" przed brutalną nagonką
Monopol informacyjny środowiska Michnika się skończył. Zespoły „Wiadomości” i TVP Info są zdeterminowane by uczciwie, nie ulegając takim naciskom, realizować swoją misję. Wiedzą też, że mogą na mnie liczyć — mówi portalowi wPolityce.pl prezes TVP Jacek Kurski. wPolityce.pl: atak mediów związanych z systemem III RP na nowe „Wiadomości” TVP kierowane przez red. Marzenę Paczuskę staje się coraz bardziej wulgarny i brutalny. Czy zespół tego programu może liczyć na wsparcie prezesa Telewizji Polskiej? JACEK KURSKI, prezes Telewizji Polskiej: Oczywiście. Ten zespół ma pełne i zdecydowane wsparcie zarządu Telewizji Polskiej. Nie ugniemy się przed atakiem środowisk, które do tej pory miały monopol na objaśnianie Polakom świata. Martwiłbym się raczej gdyby „Wiadomości” nie były atakowane przez „Wyborczą” czy pana Lisa. Te ataki są dowodem, że sprawy idą prawidłowo, one zawsze były nobilitacją dla uczciwych dziennikarzy. Dziś widzowie telewizji publicznej otrzymują wiarygodny, poważny serwis informacyjny, pokazujący stan państwa i to, co wiąże się z jego naprawianiem. Zgoda, ale przecież pan wie, że ta nagonka ma na celu przestraszenie dziennikarzy, by bali się uczciwie wykonywać swój zawód. By uznali, jak uznawali ich poprzednicy, że spotkania KOD-u to jedyne ważne wydarzenia w Polsce. Rozumiem ten mechanizm, ale nie będzie on już skuteczny. Monopol informacyjny środowiska Michnika się skończył. Zespoły „Wiadomości” i TVP Info są zdeterminowane by uczciwie, nie ulegając takim naciskom, realizować swoją misję. Wiedzą też, że mogą na mnie liczyć, że zawsze stanę po ich stronie gdy zostaną zaatakowani. Osią tej krytyki jest zarzut, że widzowie odpływają. Choć z drugiej strony próbuję zrozumieć dlaczego podobno tak słabe „Wiadomości”, są tak mocno krytykowane? Dokładnie. Być może panel badawczy, o czym wielokrotnie już mówiłem, nie rejestruje części widzów, ale oni przy „Wiadomościach” są. I także siła tego ataku pokazuje, że „Wiadomości” są bardzo ważnym elementem rozbijającym monopol informacyjny środowisk związanych z partiami broniącymi III RP. Co ważne, robią to zgodnie ze standardami obowiązującymi media publiczne. Prezentują stanowisko władz państwa, ale umożliwiają też przedstawienie stanowiska przez opozycję. Czasem przybiera to przesadne formy, bo zdarzyło się, że jedno 20-sekundowe zdanie Jarosława Kaczyńskiego było ostro krytykowane przez czterech po kolei liderów opozycji. Ale błędy zawsze się mogą zdarzyć. Generalnie to program bardzo dobry i coraz lepszy. Dlatego jest z taką furią atakowany. Gdyby nic nie znaczył, byłby dostojnie ignorowany - wiemy to wszyscy.
Prawomocnie oddalono pozew Radosława Sikorskiego wobec wydawcy dziennika "Fakt" za antysemickie komentarze internautów na forum gazety. Administrator nie może na bieżąco filtrować wpisów, jeśli nie był powiadomiony o ich bezprawności - uznał Sąd Apelacyjny w Warszawie.
W 2011 r. Sikorski - jeszcze gdy był szefem MSZ - wypowiedział walkę antysemickiej i rasistowskiej "mowie nienawiści" w sieci. Chodziło o takie np. posty: "Hitler zaczął, my skończymy. Do pieca, smażyć się, żyduchy, do pieca"; "Mam złość na Adolfa H., że nie skończył gazowania rzydostwa" (pisownia oryginalna - red.). Przytaczał też wpisy o sobie: "Sikorski - mąż ortodoksyjnej z dziada pradziada amerykańskiej żydówki, wróg Polskości (...), zdalnie sterowany przez teścia, naczelnego czosnka nowego Yorku, przejął pałeczkę destrukcji i destabilizacji kraju od niejakiego michnika".
W 2011 r. wydawcy "Faktu" oraz "Pulsu Biznesu" przeprosili Sikorskiego za takie wpisy. Sikorski uznał to jednak za niewystarczające i poszedł do sądu. W 2012 r. ugodę z Sikorskim zawarł wydawca "Wprost", a w 2013 r. - portal "Pulsu Biznesu".
W 2015 r. Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił pozew Sikorskiego wobec wydawcy "Faktu". Jego adwokat mec. Roman Giertych wnosił, by sąd nakazał pozwanemu przeprosiny i wypłatę 20 tys. zł zadośćuczynienia. Sikorski mówił w sądzie, że antysemickie komentarze nie pojawiają się na serwerach spółki Axel Springer w Niemczech. - Tłumaczę to sobie tym, że tam spółka przeznacza środki na zarządzanie swym forum. Nie rozumiem, czemu w Niemczech jest to ucywilizowane, a w Polsce puszczone na żywioł - dodawał. Strona pozwana chciała oddalenia pozwu m.in. dlatego, że już raz wyraziła ubolewanie za te wpisy.
SO uznał, że pozwany nie miał obowiązku sprawdzać wpisów, a spółka usunęła wszystkie wpisy pod artykułem, jak tylko powzięła o nich wiedzę. "Dobra osobiste powoda w postaci godności i dobrego imienia niewątpliwie zostały naruszone przez umieszczenie na stronie internetowej rasistowskich stwierdzeń. Wpisy te były dokonywane przez anonimowych użytkowników strony internetowej pozwanego" - mówił w uzasadnieniu wyroku SO sędzia Paweł Pyzio.
Wydając orzeczenie, SO oparł się na przepisach ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną (a nie prawa prasowego - jak chciał powód). - Według tej ustawy pozwany nie miał obowiązku sprawdzać wpisów internautów, a spółka usunęła wszystkie wpisy pod artykułem, jak tylko powzięła o nich wiedzę - uzasadniał sędzia Pyzio.
W ocenie sądu wiarygodne były zeznania świadków, według których żaden z pracowników spółki - do czasu otrzymania odpisu pozwu - nie miał wiedzy na temat wpisów. Nie wykrył ich też system automatycznej moderacji. - Zostało to potwierdzone w opinii biegłego, która została przeprowadzona - uznał SO. - Z ustaleń biegłego wynika, że system automatyczny nie stwierdził istnienia wpisów zawierających wulgarne słowa, ponieważ system ten mógł wykryć jedynie słowa napisane poprawną polszczyzną. Wulgarne określenia wskazane w pozwie były zapisane w tak zniekształcony sposób, że system nie mógł tego wychwycić - powiedział sędzia.
Adwokat pozwanej spółki mec. Anna Cichońska mówiła, że w ostatnich latach nie zostały podjęte żadne działania mające na celu zmianę przepisów ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. - Jeśli nasz klient stosował się do tych przepisów, to oczywiste, że nie może ponosić odpowiedzialności - dodała.
We wtorek SA, do którego odwołał się powód, prawomocnie utrzymał wyrok SO, w pełni podzielając jego ustalenia. W uzasadnieniu wyroku sędzia Agnieszka Wachowicz-Mazur mówiła, że nałożenie na administratora obowiązku monitorowania wpisów na bieżąco doprowadziłoby do "powinności niemożliwej do spełnienia". Sędzia dodała, że koszt zatrudniania pracowników sprawdzających wpisy byłby olbrzymi. - Nałożenie takiego obowiązku jest też niemożliwe w świetle orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, bo byłaby to cenzura - podkreśliła.
Od wyroku SA można jeszcze złożyć skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. We wtorek w SA nie było nikogo od strony powodowej.
Niezależnie od procesów cywilnych, Sikorski zawiadomił też w 2011 r. prokuraturę o przestępstwie szerzenia nienawiści na tle narodowościowym. Podkreślał, że wpisy były bardzo brutalne wobec jego żony - Amerykanki pochodzenia żydowskiego, związanej z Polską od ponad 25 lat - która ma polskie obywatelstwo.
W 2015 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie po raz czwarty umorzyła - tym razem już prawomocnie - śledztwo w tej sprawie, głównie z powodu przedawnienia i niemożności ustalenia autorów wpisów. W tej sytuacji Sikorski nie może złożyć prywatnego aktu oskarżenia.
W uzasadnieniu poprzedniego umorzenia prok. Izabela Szumowska napisała m.in., że skoro Sikorski w prywatnych rozmowach używa wulgaryzmów (w nielegalnie nagranej rozmowie w restauracji - red.), to musi się liczyć z "eskalacjami emocjonalnymi wyrażanymi w komentarzach". Za te słowa ówczesny prokurator generalny Andrzej Seremet wniósł o postępowanie dyscyplinarne wobec prokurator. Rzecznik dyscyplinarny zdecydował jednak nie wnosić o ukaranie Szumowskiej.
Kto watahą wojuje ten od watahy ginie. A kto się z Kopacz kopie ten od kopa Kopacz ginie. Mr Sikorsky.
Pierwsze z brzegu 3 cytaty:
Te mowę " nienawiści ": to tylko nam - Polakom nie można nic powiedzieć na żydów. Za to oni nam mogą - nawet w żywe oczy powiedzieć " ja Polaków nienawidzę" . I to jest w porządku . Polacy jak tylko coś na żydów powiedzą - to zaraz niepoprawność polityczna, antysemityzm. Oni w naszej kochanej Polsce lepiej sie czuja niz MY POLACY we własnym kraju. Zresztą taka ich polityka , o czym mówił Gieremek. ~zulka 92%
A gdzie był pan Radek i jego Anne, gdy tak niedawno jakiś rabin urządził pikietę pełną antypolskich treści i kłamliwych historycznie. Jak Polaków czy inne narody szkalować ( ale te słabsze - silnych Niemców, Anglików czy Amerykanów nie) to dobrze. gdy wytyka się im się ich niechlubne fakty - to antysemityzm. ~Ewka 88%
Często odwiedzam portal Gazeta pl i jest tam zalew antypolskich komentarzy.Antysemickie też się zdarzają.Nie słyszałem żeby Gazeta została za to skazana ~Tupac Amaru 88%
Pozostałe każdy może sobie poczytać sam
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
Ostatnio edytowano 21 cze 2016, 16:35 przez kominiarz, łącznie edytowano 3 razy
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników