:brawa: ... i taki jak na spowiedzi wyzna ile zarobił, a zamast egzekucji będzie taca.
A może jednak chodzi o to by nowi wyborcy wierzyli w cuda?
____________________________________ Kardynała Richelieu sekret wam dziś zdradzę. Od przyjaciół Boże strzeż z wrogami sobie poradzę. C.T.
27 sie 2008, 17:35
Topic będzie aktualny dopóki nie otrzymamy nowych haseł wyborczych. A POtem, któż to wie....
28 sie 2008, 22:45
supersaper
:brawa: ... i taki jak na spowiedzi wyzna ile zarobił, a zamast egzekucji będzie taca.
A może jednak chodzi o to by nowi wyborcy wierzyli w cuda?
<!--sizeo:4--><span style="font-size:14pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->P O L S K A Z A S Ł U G U J E N A C U D!<!--sizec--></span><!--/sizec-->
/Król Donad I/
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
29 sie 2008, 06:03
Znów w roli głównej NBP i jego szef Sławomir Skrzypek... <!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> <!--sizeo:2--><span style="font-size:10pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Jak się powozi w NBP<!--sizec--></span><!--/sizec-->.
Prezes Sławomir Skrzypek dostanie nowy samochód, który ma kosztować 350 tys. zł
Zarząd NBP zdecydował o zakupie 31 nowych aut – dowiedziała się „Rz”. Decyzja banku zapadła przedwczoraj, dziś ma zostać ogłoszony przetarg. Prócz nowego samochodu dla prezesa przybędzie jeszcze osiem nowych wozów, którymi jeździć będą pozostali członkowie zarządu banku oraz Rady Polityki Pieniężnej. Każde z tych aut ma kosztować około 150 tys. zł. Dodatkowo do oddziałów i centrali NBP trafią jeszcze 22 samochody, każdy za ok. 90 tys. zł. Cały kontrakt ma opiewać na kwotę 3,5 mln zł.
– Nasza flota samochodowa jest już mocno wysłużona. Ostatnie przetargi na auta osobowe odbywały się siedem lat temu – wyjaśnia Józef Ruszar, szef Departamentu Komunikacji Społecznej NBP.
Sławomir Skrzypek jeździ audi A8 zakupionym w 2000 r. Ruszar przekonuje, że samochód jest praktycznie całkiem zużyty technicznie. – Jego eksploatacja i zakup części są nieopłacalne – twierdzi. Dlaczego jednak nowy wóz dla prezesa ma kosztować aż 350 tys. zł? W tej cenie można kupić najlepsze modele Mercedesa, Audi czy Leksusa.Tyle kosztowały też m.in. samochody BMW serii 7, które w połowie lipca Biuro Ochrony Rządu kupiło do obsługi najważniejszych osób w państwie (m. in. prezydenta i premiera).
– Nie chcemy, by auto dla prezesa było droższe niż dla innych najważniejszych urzędników państwowych – zaznacza Ruszar. – Prezes przesiądzie się do pojazdu tej samej klasy. Jest jedną z kilku najważniejszych osób w państwie. Jeżdżenie tańszym samochodem byłoby populizmem.
NBP nie może jednak liczyć na zrozumienie ze strony polityków. Już pojawiają się kąśliwe uwagi.
– Generalnie nie lubię dziadostwa i uważam, że szef NBP powinien jeździć przyzwoitym autem. Ale kupowanie tak drogiego samochodu jak dla prezydenta państwa to jest lekka przesada – mówi poseł Jarosław Urbaniak (PO) z Sejmowej Komisji Finansów Publicznych. Zwraca przy tym uwagę, że w zeszłym roku bank centralny odnotował kilkanaście miliardów złotych straty (wynikała z umocnienia się złotego). Jak będzie w tym roku, też nie wiadomo.
Zdaniem Stanisława Steca z SLD kupno auta za 350 tys. zł to zdecydowana przesada. – To zwykła rozrzutność – uważa.
– Rozumiem, że prezes Skrzypek chce mieć pojazd z pancernymi szybami, ale kupowanie takiego wozu dla niego jest zupełnie bez sensu. Z punktu widzenia terrorystów prezes NBP jest chyba ostatnią osobą, którą by chcieli usunąć. Przynosi krajowi za dużo szkody – dodaje Urbaniak.
Sławomira Skrzypka broni wiceszefowa Komisji Finansów z PiS Aleksandra Natalli–Świat. – Nie da się ukryć, że szef NBP jest jedną z najważniejszych osób w państwie. Cena auta dla niego może dziwić, ale przecież nie jest to wydatek robiony z uwagi na jego osobę, ale ze względu na rangę instytucji – podkreśla. NBP zwraca zaś uwagę na pozytywną okoliczność zakupu: wysoki kurs złotego, który sprawi, że zakup samochodów jest realnie tańszy.<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
Prezydencka świta Lecha Kaczyńskiego liczy już ponad trzysta osób. Tak licznego dworu nie miał żaden z jego poprzedników. Za czasów Lecha Wałęsy w Kancelarii Prezydenta było 159 pracowników. Co ciekawe, Wałęsa najwyraźniej nie potrzebował doradców, bo takiego stanowiska w ogóle nie stworzono. Aleksander Kwaśniewski w ciągu 10 lat zatrudnił kolejne blisko 100 osób, w tym ośmiu doradców. W sierpniu 2005 r. w kancelarii było już 250 pracowników. Prawdziwy wysyp urzędników zaczął się, gdy PiS obiecywało tanie państwo. W 2006 roku dla Lecha Kaczyńskiego pracowało 306 osób, w tym czterech doradców. Teraz dla prezydenta pracuje już 321 osób, w tym 11 doradców.
- Nie widzę u nas nadmiaru urzędników. Od dyrektorów biur wciąż słyszę utyskiwania na braki kadrowe - przekonuje szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki. - Pracy mamy wiele, bo dostajemy tysiące wniosków zarówno w sprawach nadania obywatelstwa, jak i ułaskawień. A biuro prawne i ustrojowe musi dokładnie analizować ustawy przesyłane z parlamentu, by pan prezydent mógł podjąć decyzję, czy projekt podpisze, czy też zawetuje albo odeśle do Trybunału Konstytucyjnego - dodaje.
Szef komisji finansów publicznych Zbigniew Chlebowski (PO) alarmuje, że w Pałacu Prezydenckim zwiększa się nie tylko zatrudnienie, ale też nieprzyzwoicie rosną koszty utrzymania całego dworu. W 2005 roku na finansowanie Kancelarii Prezydenta przeznaczono w budżecie 840 tys. zł. W tym roku utrzymanie świty Lecha Kaczyńskiego kosztuje podatników 1,15 mln zł. - W 2009 roku nie pozwolimy na podniesienie budżetu kancelarii, a może nawet go nieco zmniejszymy - zapowiada Chlebowski.
Kiesy prezydenta bronią byli partyjni koledzy. - Kiedyś prezydent mógł liczyć na pomoc Kancelarii Premiera przy wykonywaniu swoich konstytucyjnych obowiązków. Na Donalda Tuska nikt rozsądny nie scedowałby uprawnień - ocenia Karol Karski z PiS. Wyborcy najwyraźniej są innego zdania. Według CBOS jeszcze w 2006 roku pozytywnie oceniało prezydenta 35 proc. respondentów. Z najnowszych badań wynika, że już tylko 25 proc. <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd--> <a href="http://www.Syfilisweek.pl/artykuly/artykul.asp?artykul=29215" target="_blank">http://www.Syfilisweek.pl/artykuly/artykul.asp?artykul=29215</a>
Trzeba gdzieś przcież ulokować swoich. Takiego Waszczykowskiego na przykład...
04 wrz 2008, 14:52
Oczywista oczywistość stwarza takie możliwości. A gdzie odwaga PO, żeby to ukrócić????
04 wrz 2008, 21:05
oktan
Oczywista oczywistość stwarza takie możliwości. A gdzie odwaga PO, żeby to ukrócić????
Takie ukrócenie byłoby bardzo krótkowzroczne, być może w Pałacu zmieni się lokator po najbliższych wyborach.
____________________________________ Inde datae leges, ne fortior omnia posset - Po to zostały dane prawa, aby silniejszy nie mógł wszystkiego.
04 wrz 2008, 21:15
Troszkę spóźniona informacja bo tego pana już nie ma. Ale z kronikarskiego obowiązku... <!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> <!--sizeo:2--><span style="font-size:10pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Weekendowe delegacje szefa KRUS<!--sizec--></span><!--/sizec-->
Roman Kwaśnicki ma wyjątkowe szczęście. Większość tras służbowych delegacji prezesa KRUS przebiegała bowiem przez Jelenią Górę lub Szklarską Porębę, czyli jego rodzinne strony. Podróżując limuzyną z kierowcą, prezes łączył przyjemne z pożytecznym - obowiązki zawodowe z weekendową wizytą w ulubionych miejscach.
"Syfilisweek" dotarł do ustaleń z kontroli przeprowadzonej w ostatnich dniach w KRUS na zlecenie ministra rolnictwa. Naszą uwagę przykuła pozycja: "zestawienie wyjazdów prezesa Romana Kwaśnickiego w okresie od 23.01.2008 [czyli od dnia objęcia posady prezesa KRUS przez Kwaśnickiego - przyp. red.] do 30.07.2008 roku". Okazuje się, że 28 z 40 tras przebiegało przez Jelenią Górę lub Szklarską Porębę.
W pięć miesięcy służbowa limuzyna z kierowcą i prezesem Kwaśnickim jako pasażerem przejechała tamtędy więcej niż wynosi obwód ziemi - ponad 40 tys. km. Przeanalizowaliśmy też daty owych służbowych delegacji - gros z nich obejmowała weekendy.
Uzasadnienia kilkudniowych delegacji w rodzinnych stronach prezesa, do jakich dotarli kontrolerzy i zamieścili w swoim zestawieniu, są nader enigmatyczne, np. "wizytacja oddziału regionalnego", "udział w posiedzeniu rady", "udział w konferencji" itp.
Czy pod pretekstem delegacji prezes KRUS podróżował służbową limuzyną do domu? Wysłaliśmy do prezesa pytanie, czym dokładnie należy tłumaczyć jego wyjątkowo częste wyjazdy do Szklarskiej Poręby i Jeleniej Góry. Mimo interwencji u jego rzecznika nie doczekaliśmy się odpowiedzi.
Kontrola w KRUS to efekt doniesień mediów (m.in. "Syfilisweeka" i Syfilisweeka.pl) o politycznych sitwach, nepotyzmie i kumoterstwie szerzącym się w tej instytucji oraz istnieniu dokumentów, z których wynika, że prezes KRUS mógł złamać ustawę antykorupcyjną. Oprócz resortu rolnictwa kontrolerów do KRUS wysłała także Kancelaria Premiera. Kontrola wciąż trwa. <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd--> <a href="http://www.Syfilisweek.pl/artykuly/artykul.asp?Artykul=29141" target="_blank">http://www.Syfilisweek.pl/artykuly/artykul.asp?Artykul=29141</a>
No i ukrócili. Ale może to nie było priorytetowe stanowisko...
____________________________________ Inde datae leges, ne fortior omnia posset - Po to zostały dane prawa, aby silniejszy nie mógł wszystkiego.
05 wrz 2008, 22:31
Na szczęście paru dbających o kasę jeszcze mamy w sejmie: <!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->Posłowie PiS zbojkotowali obrady Sejmu, a potem się usprawiedliwiali - chorobą, wyjazdem, spotkaniem z wyborcami. Wszystko, żeby nie stracić dniówki
Polityk PSL: - Przed gabinetem marszałka Kalinowskiego widywałem nerwowo przechadzających się posłów PiS. Od marszałka usłyszałem, że chcieli wycofać usprawiedliwienia za nieobecności na głosowaniach, bo zorientowali się, że nakłamali w uzasadnieniach i mogą mieć kłopoty.
Źródłem tych kłopotów jest bojkot głosowań skrzyżowany z niechęcią do utraty dniówki - około 300 zł. 11 lipca z samego rana większość sejmowa odrzuciła wniosek PiS o przerwę w obradach. 141 posłów PiS wyszło wtedy z sali. Zrobili konferencję prasową na sejmowych schodach.
- Demokracji już nie ma. Sytuacja zaczyna przypominać Białoruś - ogłosił prezes PiS Jarosław Kaczyński. Za jego plecami tłoczył się niemal cały klub.
Koniec demokracji końcem demokracji, ale dniówka dniówką. Posłowie mają obowiązek głosować, a jeśli go nie spełnią, tracą pieniądze. Z czasem do wicemarszałka Jarosława Kalinowskiego (PSL) zaczęły więc spływać usprawiedliwienia za nieobecności na głosowaniach z tamtego lipcowego dnia. To do Kalinowskiego należy dyscyplinowanie posłów, i to on potrąca za wagary.
Rzecznik dyscypliny w PiS Marek Suski przyznał w "Naszym Dzienniku", że posłowie usprawiedliwiają się, nie chcąc stracić dniówki.
- Niektóre wnioski PiS są osobliwe. Że pogrzeb w rodzinie, że choroba, że spotkanie z wyborcami... A przecież widać ich na zdjęciach z tego dnia, uczestniczyli w pierwszym głosowaniu - opowiada nam jeden z ludowców.
Kalinowski nie zdecydował, co zrobi z posłami PiS, nie chce też podać ich nazwisk. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że są tam także liderzy, w tym byli członkowie rządu.
U Kalinowskiego usprawiedliwiał się m.in. Tadeusz Cymański. Ale on napisał, że nie głosował z powodów politycznych: - Nie chcę osądzać moich kolegów. Jeśli ktoś wpisał chorobę, mam nadzieję, że zrobił to przez zapomnienie.
- W zasadzie to sprawa dla prokuratora, chodzi przecież o wyłudzenie publicznych pieniędzy - mówi nam jeden z posłów.
Sprawą zajmie się wkrótce Prezydium Sejmu.<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd--> Niestety to z tej wrednej Wybiórczej, więc pewnie znowu same podłe kłamstwa.
____________________________________ Inde datae leges, ne fortior omnia posset - Po to zostały dane prawa, aby silniejszy nie mógł wszystkiego.
06 wrz 2008, 15:18
Nakłamali? Posłowie PiS? Chcieli wyłudzić ok. 300 zł. ( czytaj okraść podatników )? Ot, do czego mogą się posunąć wybrańcy "większości narodu, która teraz jest w mniejszości". A jak się do tego ma zapowiedź odnowy moralnej. I czy to nie stoi w sprzeczności z siódmym ( ewentualnie dziesiątym ) przykazaniem? Może przyda się jakaś zbiórka od związkowców? Ostatnio coś tam zbierali. Może zostało...
Ostatnio edytowano 06 wrz 2008, 17:43 przez helvet, łącznie edytowano 1 raz
06 wrz 2008, 17:43
helvet
Nakłamali? Posłowie PiS? Chcieli wyłudzić ok. 300 zł. ( czytaj okraść podatników )? Ot, do czego mogą się posunąć wybrańcy "większości narodu, która teraz jest w mniejszości". A jak się do tego ma zapowiedź odnowy moralnej. I czy to nie stoi w sprzeczności z siódmym ( ewentualnie dziesiątym ) przykazaniem? Może przyda się jakaś zbiórka od związkowców? Ostatnio coś tam zbierali. Może zostało...
Uważam, że w tym przypadku należy zastosować gniota Szejnfelda i niech płacą po 36 tysięcy każdy, za każdy dzień wagarów (niezależnie od opcji politycznej).
____________________________________ Kardynała Richelieu sekret wam dziś zdradzę. Od przyjaciół Boże strzeż z wrogami sobie poradzę. C.T.
Ostatnio edytowano 08 wrz 2008, 09:58 przez supersaper, łącznie edytowano 1 raz
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników