A pomyśleć co by było jakby nie daj Boże rządzili 4 lata, zwiedzili by se chłopcy cały świat za naszą kasę. Tak pięknie żarło i zdechło, podsumował to mój sąsiad, nie wiem o co mu chodziło.
Ci być może będą nas czarować cudami przez 4 lata. Za 3 i pół roku te "żarcie" też zdechnie. I wtedy następcy ICH podsumują.... Mamy czas. POczekamy...
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
Ostatnio edytowano 29 maja 2008, 17:27 przez kominiarz, łącznie edytowano 1 raz
29 maja 2008, 17:26
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> Gala na cześć wagonów Data publikacji: 02.06.2008 00:00
Okazją do zorganizowania wielkiej imprezy na 102 fajery było przekazanie Kolejom Mazowieckim dwóch klimatyzowanych pociągów o wielce zachęcającej nazwie "Flirt".
Na peronie "reprezentacyjnego" Dworca Warszawa Wschodnia przed wagonami, marszałkiem Adamem Struzikiem (51 l.) i jego gośćmi wystąpiło Mazowsze. Nie zabrakło też stołów uginających się od wyszukanych potraw, alkoholi i deserów.
Na uroczystość zaproszono prawie 700 gości, m.in. wszystkich wojewodów, przedstawicieli ościennych powiatów, gmin i Kolei Mazowieckich. Na peronie nr 7 w upalnym słońcu pocili się Adam Struzik (51 l.), marszałek województwa mazowieckiego, Halina Sekita, prezes Kolei Mazowieckich i Peter Spuhler, prezydent firmy Stadler, która wyprodukowała pociągi. Cała trójka gratulowała sobie nawzajem, a oklaskom nie było końca. Z sąsiednich peronów spozierali zadziwieni podróżni, którym ochrona zabroniła wejść na "7".
Zawiodły balony, które nie wzniosły się w przestworza, bo uleciał z nich gaz. Były za to kolorowe dymy. Kiedy wystrzeliły fajerwerki i przecięto wstęgę, na peronowej scenie kilka pieśni ludowych odśpiewało Mazowsze. Program skrócono, bo spoceni goście zaczęli się niecierpliwić i rozchodzić do dwóch nowoczesnych i klimatyzowanych pociągów. Kiedy upchali się jak sardynki w wagonach, a za oknem na peronie zostało pobojowisko, mogli wreszcie odetchnąć. Pociągi z pasażerami odjechały do lokomotywowni na Grochowie, gdzie, z dala od oczu podróżnych Kolei Mazowieckich, czekały na nich suto zastawione stoły. Tam wzniesiono symboliczny toast, wręczono prezenty i podzielono olbrzymi tort. Potem uczestnicy rzucili się jak stado wygłodniałych wilków na przekąski, sałatki, kiełbaski i inne przysmaki. Piwa i wódki również nie zabrakło na stołach. Adam Struzik wraz z najważniejszymi gośćmi zasiadł z dala od reszty zwykłych uczestników pociągowej gali i przesłonił się dyskretnie parawanem. Dla VIP-ów serwowano specjalnie przygotowane potrawy, m.in. krewetki. Goście zjedli niemal wszystko, co podano. Na stołach zostało trochę sałatek i kiełbasek. Ci, którzy mieli już dosyć, mogli wrócić na Dworzec Wschodni specjalnym busem, który kursował co pół godziny. Po rządowych przedstawicieli przyjechały klimatyzowane limuzyny. Ile kosztowała feta? Tego nie chciała zdradzić popijająca szampana Danuta Nowakowska, rzecznik prasowy Kolei Mazowieckich. Wyjaśniła tylko, że jeden pociąg zacznie jeździć od poniedziałku, a drugi będzie służył do celów szkoleniowych. Osiem następnych trafi na Mazowsze pod koniec roku. Taka impreza dla jednego pociągu? Organizatorzy fety powinni się wstydzić takiego marnotrawstwa pieniędzy. Aż strach pomyśleć, jaką imprezę wymyśli Struzik, kiedy będzie przekazywał tych osiem składów. <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd--> <a href="http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/gala-na-czesc-wagonow_55523.html" target="_blank">http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/gala-na-c...onow_55523.html</a>
02 cze 2008, 20:29
A myślałem, że już mnie Struzik niczym nie zadziwi. Pan doktor już tyle lat "leczy społeczeństwo" swoimi pomysłami, że chyba mu się habilitacja z psychiatrii należy, a nie z chorób wewnętrznych. Ale może to był tylko eksperyment medyczny wydolności polskich żołądkow. W końcu 700 osób to już niezła próbka badawcza
Z drugiej strony jest to jeden ze skuteczniejszych polityków. Od lat wygrywa i bierze wszystko.
____________________________________ Inde datae leges, ne fortior omnia posset - Po to zostały dane prawa, aby silniejszy nie mógł wszystkiego.
Ostatnio edytowano 02 cze 2008, 22:12 przez wjawor, łącznie edytowano 1 raz
02 cze 2008, 21:58
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> PiS podlicza wydatki rządowej pełnomocnik. Ile kosztuje Julia Pitera?.
PiS kontratakuje Julię Piterę. Posłowie tej partii wyliczyli koszty działalności rządowej pełnomocnik do spraw walki z korupcją. Pensja, utrzymanie sekretariatu, służbowy samochód, komórka - w sumie 144 tysiące złotych przez pół roku - podali. Ale przypuszczają, że to nie wszystko. Dlatego wysyłają do premiera pytanie o to, ile "Polacy płacą za bezproduktywną pracę pani minister Pitery". (...)
Posłowie największej partii opozycyjnej pytają zatem premiera, ile kosztuje działalność Julii Pitery. Sami zrobili już wstępne szacunki: wynagrodzenie 12 tysięcy złotych, sekretariat sześć tysięcy złotych, telefon służbowy bez limitu, "ale około kilkuset złotych", auto służbowe około sześciu tysięcy. W sumie posłom wyszły 144 tysiące złotych wydane przez pół roku.
"Za te pieniądze można kupić prawie 10 ton dorsza" - przeliczali. A samej Piterze zarzucali także, że jej aktywność skupiona jest przede wszystkim na występach w mediach. "Kiedy przeanalizujemy pracę pani minister, to nic z niej nie wynika. To jest utrzymywanie zupełnie niepotrzebnego biura" - grzmieli. <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
No cóż. Nawet jak wyliczenie odbiega od rzeczywistości, to i tak Donek przeinwestował. Największe rozczarowanie ( obok Ewy Kopacz ) w składzie RM. Lepiej, żeby JP pozostała członkinią UPR ( w ramach folkloru ) a jeszcze lepiej, gdyby nie odchodziła od JarKacza z PC.
06 cze 2008, 14:35
helvet
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> PiS podlicza wydatki rządowej pełnomocnik. Ile kosztuje Julia Pitera?.
PiS kontratakuje Julię Piterę. Posłowie tej partii wyliczyli koszty działalności rządowej pełnomocnik do spraw walki z korupcją. Pensja, utrzymanie sekretariatu, służbowy samochód, komórka - w sumie 144 tysiące złotych przez pół roku - podali. Ale przypuszczają, że to nie wszystko. Dlatego wysyłają do premiera pytanie o to, ile "Polacy płacą za bezproduktywną pracę pani minister Pitery". (...)
Posłowie największej partii opozycyjnej pytają zatem premiera, ile kosztuje działalność Julii Pitery. Sami zrobili już wstępne szacunki: wynagrodzenie 12 tysięcy złotych, sekretariat sześć tysięcy złotych, telefon służbowy bez limitu, "ale około kilkuset złotych", auto służbowe około sześciu tysięcy. W sumie posłom wyszły 144 tysiące złotych wydane przez pół roku.
"Za te pieniądze można kupić prawie 10 ton dorsza" - przeliczali. A samej Piterze zarzucali także, że jej aktywność skupiona jest przede wszystkim na występach w mediach. "Kiedy przeanalizujemy pracę pani minister, to nic z niej nie wynika. To jest utrzymywanie zupełnie niepotrzebnego biura" - grzmieli.
No cóż. Nawet jak wyliczenie odbiega od rzeczywistości, to i tak Donek przeinwestował. Największe rozczarowanie ( obok Ewy Kopacz ) w składzie RM. Lepiej, żeby JP pozostała członkinią UPR ( w ramach folkloru ) a jeszcze lepiej, gdyby nie odchodziła od JarKacza z PC. <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
To JarKacz jej nie chciał, ale widać w PeŁo i takie gwiazdy biorą.
08 cze 2008, 14:19
Podobnych gwiazd "świeci" na pisowskim firmamencie bez liku. Oto kolejny przykład. <!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> <!--sizeo:2--><span style="font-size:10pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Pocztowa kasa PiS<!--sizec--></span><!--/sizec--> Niewielka, ale za to dobrze politycznie powiązana spółka wyciąga co roku z Poczty Polskiej 4 mln zł na redagowanie zakładowego pisemka. Spółka była przechowalnią dla ludzi Antoniego Macierewicza. Spółka nazywa się PMS i należy do Poczty Polskiej. Zajmuje się przede wszystkim wydawaniem gazetki zakładowej "Poczta Polska" (na zdjęciu). Za 18,4 tys. egzemplarzy tygodnika Poczta płaci PMS-owi ponad 4 mln zł rocznie.
PMS zatrudnia ponad 20 osób. Do niedawna pracowników kontrolował czteroosobowy zarząd oraz dziewięcioosobowa rada nadzorcza. -To kuriozum! -mówi Jeremi Mordasewicz z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan". -Tak liczne rady nadzorcze i zarządy mają duże spółki giełdowe.
Władze istniejącej od 2001 r. spółki PMS zmieniają się w rytm wyborów parlamentarnych. Tuż po wygranych przez PiS wyborach (październik 2005 r.) w radzie nadzorczej znalazł się Piotr Woyciechowski, współpracownik Antoniego Macierewicza, gdy ten był szefem MSW w 1992 r. Za rządów PiS był też w komisji weryfikacyjnej WSI, którą kierował Macierewicz.
Woyciechowski został odwołany w lutym, czyli już za rządów PO. Zaś sekretarzem redakcji tygodnika był Piotr Bączek, inny członek komisji weryfikacyjnej WSI.
Piotr Sułek, do niedawna redaktor naczelny "Poczty Polskiej", wysłał kilka tygodni temu list do wiceministra infrastruktury Macieja Jankowskiego, w którym pisze, że wydawanie tygodnika w rzeczywistości kosztuje jedynie 1,9 mln zł rocznie. Co się dzieje z pozostałymi pieniędzmi?
"Kwota 2,2 mln zł pozostaje w spółce i, w największym uproszczeniu, służy finansowaniu osobliwych przedsięwzięć oraz wynagradzaniu pracowników spółki niezwiązanych z redakcją" -informuje w liście Sułek. Sułek nie kieruje redakcją. Jak sam twierdzi, uciekł na zwolnienie lekarskie - bo zarządowi PMS nie spodobał się jego pomysł na "oszczędności". I - jak mówi - chcieli go wywalić.
Według naszych informacji pieniądze idą m.in. na fundusz reprezentacyjny, służbowe samochody oraz kilkunastotysięczne pensje dla zarządu.
Co na to Poczta? Twierdzi, że podane przez Sułka kwoty "odbiegają od faktów". Z faktur wynika jednak, że PMS otrzymuje od Poczty właśnie 4 mln zł rocznie.
Jak przekonuje rzecznik Poczty Zbigniew Baranowski, wydawanie tygodnika to tylko część działalności spółki PMS, bo zajmuje się ona jeszcze leasingiem i działalnością marketingową. Jak przekonuje rzecznik, „Poczta, realizując wytwarzanie tygodnika poprzez własną spółkę, unika ryzyka finansowego - jako właściciel Spółki z założenia nie traci ani nie »przepłaca «”.
Po cichu zarząd Poczty Polskiej zaczyna jednak w spółce-córce sprzątać. Wyrzucił poprzednią radę nadzorczą i zmniejszył ją z dziewięciu do czterech osób. Kilka dni temu odwołał też prezesa PMS.
-Wokół Poczty urosła cała otoczka, która żywi się na dużym państwowym przedsiębiorstwie -komentuje tymczasem poseł Janusz Piechociński (PSL), który Pocztą się zajmował dwie kadencje temu jako szef sejmowej komisji infrastruktury. - W przypadku tygodnika "Poczta Polska" trzeba zadać pytanie, czy nie taniej byłoby powierzyć jego wydawanie spółce zewnętrznej.
Podobnego zdania jest Mordasewicz. -Takie spółki sa tylko po to aby zabezpieczyć pieniądze dla polityków. Państwo po prostu nie potrafi nadzorować swojego majątku. Ministerstwo Infrastruktury twierdzi, że sprawę PMS sprawdza. <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
Sami fachowcy. Znają się i na WSI i na poczcie i jeszcze występują jako asystenci posłów przy komisjach sejmowych. A najbardziej potrafią liczyć pieniądze :za2:
Ostatnio edytowano 10 cze 2008, 07:44 przez helvet, łącznie edytowano 1 raz
10 cze 2008, 07:42
helvet
Podobnych gwiazd "świeci" na pisowskim firmamencie bez liku. Oto kolejny przykład. <!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> <!--sizeo:2--><span style="font-size:10pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Pocztowa kasa PiS<!--sizec--></span><!--/sizec--> Niewielka, ale za to dobrze politycznie powiązana spółka wyciąga co roku z Poczty Polskiej 4 mln zł na redagowanie zakładowego pisemka. Spółka była przechowalnią dla ludzi Antoniego Macierewicza.
<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd--> A to inny głos w tej samej sprawie. Oceńmy sami. <!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->INFORMACJE RĘCZNIE STEROWANE Dociekliwość dziennikarzy „michnikowego szmatławca” ma tę szczególną cechę, że dotyczy tropienia rzekomych nieprawidłowości wśród ludzi, będących w opozycji do obecnego rządu. Ta jak najbardziej „poprawna” właściwość ujawniła się niedawno w szeregu publikacji, których celem są ludzie związani z osobą Antoniego Macierewicza. Sprawa nie byłaby warta nawet komentarza, gdyż „GazWyb” podaje publiczności ciężkostrawną zbitkę kłamstw i pomówień, gdyby nie fakt, że stanowi część realizowanej od kilku tygodni kombinacji operacyjnej, wymierzonej w osoby zaangażowane w likwidację prywatnego folwarku tzw. oficerów LWP, znanego jako WSI. Nie po raz pierwszy i zapewne nie ostatni „michnikowy szmatławiec” dostała „zlecenie na Macierewicza”.
W ostatniej publikacji mowa jest o spółce Post Media Serwis, nazwanej „przechowalnią ludzi Macierewicza”. Co oburza „michnikowego szmatławca”?
- Spółka nazywa się PMS i należy do Poczty Polskiej. Zajmuje się przede wszystkim wydawaniem gazetki zakładowej "Poczta Polska" (na zdjęciu). Za 18,4 tys. egzemplarzy tygodnika Poczta płaci PMS-owi ponad 4 mln zł rocznie. PMS zatrudnia ponad 20 osób. Do niedawna pracowników kontrolował czteroosobowy zarząd oraz dziewięcioosobowa rada nadzorcza. – informują dziennikarze, mieszcząc zgrabnie w trzech zdaniach, dwa całkiem dosadne kłamstwa.
Wystarczy, bowiem wejść na stronę internetową POST MEDIA SERWIS, by dowiedzieć się, że spółka prowadzi szeroką działalność leasingową, marketingową i wydawniczą, a wydawanie gazety „Poczta Polska” jest jedynie częścią tej działalności.
Władze spółki to 3 osobowy zarząd w składzie: Grażyna Kamińska – prezes, Beata Olbrycht – wiceprezes i Anna Putkiewicz - wiceprezes Zarządu. Rada Nadzorcza liczy 5 osób, w składzie: Konrad Komornicki - przewodniczący ,Wiesław Urbański-wiceprzewodniczący, Beata Biały – sekretarz, Magdalena Dulińska – członek, Adam Dryja. Wbrew informacjom dziennikarzy twierdzących, że PSM działa od 2001r., spółka istnieje od roku 1999.
Jak na spółkę skarbu państwa, która szczyci się, że w ramach jej działalności „średnioroczna wartość przedmiotów leasingu osiąga aktualnie poziom kilkudziesięciu milionów złotych”, trzyosobowy skład zarządu, nie odbiega od ogólnie przyjętej normy.
Z artykułu „GazWyb” , spreparowanego według klasycznych zasad publikacji inspirowanej, w której równo wymieszano prawdę i kłamstwo , trudno wywnioskować co tak naprawdę zarzucają „ludziom Antoniego Macierewicza” nieskazitelni „dziennikarze”. Cała siła dezinformacji tego tworu, polega na posłużeniu się nieuprawnionymi insynuacjami (pocztowa kasa PIS) i wytworzeniu u odbiorcy irracjonalnego przekonania, że ma do czynienia z niebywałą aferą.
To, że konstrukcja władz spółki nie odbiega od standardów jest oczywiste. Ilość środków, jakimi dysponuje spółka również nie wydaje się wygórowana, jeśli spojrzy się na zakres jej działalności. Udział w Radzie Nadzorczej Piotra Woyciechowskiego, który od wielu lat działa w biznesie, też nie jest niczym szczególnym. Może więc fakt, że publicysta i dziennikarz Piotr Bączek był sekretarzem redakcji „Poczty Polskiej” wydaje się podejrzany „michnikowemu szmatławcowi”?
Całość denuncjacji opiera się na liście niejakiego Piotra Sułka, do niedawna redaktora naczelnego "Poczty Polskiej", wysłanym przed kilkoma tygodniami do wiceministra infrastruktury Macieja Jankowskiego, w którym tenże Sułek pisze, że „wydawanie tygodnika w rzeczywistości kosztuje jedynie 1,9 mln zł rocznie”, podczas gdy spółka dostaje od Poczty Polskiej kwotę 4 mln zł. Co się dzieje z pozostałymi pieniędzmi? – pyta dramatycznie „Gaz Wyb” , w ślad za zatroskanym byłym naczelnym. Dowiadujemy się, że ów Sułek przebywa na zwolnieniu lekarskim, na które uciekł „bo zarządowi PMS nie spodobał się jego pomysł na "oszczędności". I - jak mówi - chcieli go wywalić. Sprytny pan Sułek, w ramach tychże proponowanych oszczędności, postanowił korzystać nadal z pensji naczelnego, dekując się na zwolnieniu lekarskim. Choroba nie może być zbyt dolegliwa, skoro były naczelny trudni się wypisywaniem donosów na swojego pracodawcę.
Tajemniczy informatorzy zacnych dziennikarzy, podpowiadają im, że pieniądze (2,2 mln) idą w spółce „na fundusz reprezentacyjny, służbowe samochody oraz kilkunastotysięczne pensje dla zarządu.” Zgroza!!! Co prawda, rzecznik Poczty coś tam prostuje i oponuje, twierdząc, że jest zupełnie inaczej, ale dzielni pracownicy „na odcinku medialnym” przebijają wszystkie argumenty informacją, że kwota 4 mln wynika z faktur. Całość okraszona jest głosem tzw. „niezależnego eksperta”, w którego rolę wciela się Jeremi Mordasewicz z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan". Opinia tego „eksperta”, iż „takie spółki są tylko po to, aby zabezpieczyć pieniądze dla polityków. Państwo po prostu nie potrafi nadzorować swojego majątku.” jest tyleż adekwatna do sytuacji spółki PMS, jak do każdego bytu gospodarczego, tworzonego przez państwo, a sam „niezależny ekspert” należy do ludzi programowo tłukących we wszystko, co kojarzy się z PIS-em.
Próżno spodziewać się po tego typu publikacji, jakichkolwiek konkretów czy dowodów. Gdyby nawet Woyciechowski czy Bączek chcieli skierować sprawę do sądu, pokażcie mi adwokata, który spreparuje z tego tekstu zarzuty karne. Pomówienia, insynuacje, negatywne skojarzenia - są jedynym narzędziem warsztatu „dziennikarzy” „GazWyb”. Konstrukcja prosta jak cep i skuteczna jak uderzenie cepem w głowę, przypomina klasyczne dla dialektyki marksistowskiej publikacje niejakiego REMA, z okresu lat 80- tych, za którym to pseudonimem ukrywał się „inteligentny inaczej” Jerzy Urban.
W żargonie służb specjalnych istnieje określenie „przeciek kontrolowany”. Uważni czytelnicy „GazWyb” czy „Dziennika” wiedzą, o czym mówię. Jest to najprostsza z możliwych kombinacja operacyjna. Polega na tym, że jakaś służba chce wywołać pożądany efekt medialny, nagłaśniając spreparowane informacje. Metodami operacyjnymi “zapodaje się” je zaprzyjaźnionym żurnalistom. Wybrani do takiej kombinacji operacyjnej dziennikarze nie zawsze muszą wiedzieć, że stali się figurantami w grze (i bardzo często nie mają o tym zielonego pojęcia). Po takim zabiegu możemy przeczytać, usłyszeć lub zobaczyć kolejną porcję sensacyjnych doniesień o „ludziach Macierewicza” i „kasie PIS-u”. W czasie, gdy podniecony „lud” zachłystuje się z oburzenia nad pazernością „likwidatorów WSI” i innych wrażych pisowców, w medialnej ciszy i spokoju odbywa się niezwykle owocny, kolejny udany „dil”.
Tym razem, na publikacji „GazWyb” pieką się dwie pieczenie. Pierwsza – polityczna, pozwala raz jeszcze bezkarnie opluwać i kompromitować ludzi, kojarzonych z Antonim Macierewiczem, docelowo zaś podważać wiarygodność prac Komisji Weryfikacyjnej WSI.
Druga – gospodarcza, polega na domyślnym wskazaniu czytelnikowi, chłonącemu rewelacje „GazWyb” jak słowo objawione, „winnych „ kryzysowej sytuacji „Poczty Polskiej”.
Nie jest, bowiem przypadkiem, że publikacje te powstają w czasie, gdy trwa strajk pocztowców i wysuwane są pod adresem rządu postulaty płacowe. Dla wielu czytelników rządowych mediów, doniesienia „GazWyb” skojarzą się natychmiast z roszczeniami pocztowców. Powstaje pożądana zbitka myślowa : „ludzie Macierewicza” trwoniący majątek „Poczty Polskiej” - listonosze domagający się większych płac. Kto winny? To już chyba jasne.
Nie trzeba było długo czekać na reakcję polityków PO, bo tuż po ukazaniu się artykułu poseł Mężydło oświadczył, że „Platforma Obywatelska domaga się likwidacji należącej do Poczty Polskiej, spółki Post Media Serwis”, a tokując z oburzenia dalej wyznał, że „ Poczta Polska "obrasta" spółkami, które są wykorzystywane przez polityków "dla znajomych do posiadania synekur, różnych posad". "To nie pierwszy przypadek, kiedy politycy PiS wykorzystują sytuację (...) i lokują tam swoich przyjaciół". Recepta na kryzys wydaje się oczywista.
Nie potrafiąc poradzić sobie z żadnymi problemami gospodarczymi i nie mogąc zrealizować jakichkolwiek wyborczych obietnic, politycy PO chętnie sięgają po metody operacyjne służb specjalnych, by wybrnąć z kłopotliwych sytuacji. To zamiłowanie do państwa policyjnego, w którym służby pełnią rolę „strażnika” świadomości, a media wykonują powierzone im gry operacyjne, może wkrótce okazać się zgubnym nałogiem. Zdają się zapominać politycy PO, że służby specjalne zawsze czynią wszystko, by mieć realny wpływ na "elity trzymające władzę", choć same po tę władzę nie sięgają. Powrót do gry dzielnych zuchów z WSI, wywołanych „zza grobu” przez rządzącą koalicję oznacza, że decyzje polityczne i gospodarcze będą podejmowane pod dyktando tych zuchów. Wobec ich wieloletniego doświadczenia w zakulisowym kreowaniu polskiej rzeczywistości, ludzie PO są jak raczkujące brzdące, skazane na „pomocną dłoń”.
Dłoń będzie wyciągnięta. Do czasu, gdy zwinie się w pięść. <a href="http://cogito62.salon24.pl/78662,index.html" target="_blank">http://cogito62.salon24.pl/78662,index.html</a> <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
10 cze 2008, 21:25
orlik
<!--quoteo(post=30814:date=10. 06. 2008 g. 07:42:name=helvet)--><div class='quotetop'>(helvet @ 10. 06. 2008 g. 07:42) [snapback]30814[/snapback]</div><div class='quotemain'><!--quotec--> Podobnych gwiazd "świeci" na pisowskim firmamencie bez liku. Oto kolejny przykład. <!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> <!--sizeo:2--><span style="font-size:10pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Pocztowa kasa PiS<!--sizec--></span><!--/sizec--> Niewielka, ale za to dobrze politycznie powiązana spółka wyciąga co roku z Poczty Polskiej 4 mln zł na redagowanie zakładowego pisemka. Spółka była przechowalnią dla ludzi Antoniego Macierewicza.
<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd--> A to inny głos w tej samej sprawie. Oceńmy sami.
Dociekliwość dziennikarzy „michnikowego szmatławca” ma tę szczególną cechę, że dotyczy tropienia rzekomych nieprawidłowości wśród ludzi, będących w opozycji do obecnego rządu. Ta jak najbardziej „poprawna” właściwość ujawniła się niedawno w szeregu publikacji, których celem są ludzie związani z osobą Antoniego Macierewicza. Sprawa nie byłaby warta nawet komentarza, gdyż „GazWyb” podaje publiczności ciężkostrawną zbitkę kłamstw i pomówień, gdyby nie fakt, że stanowi część realizowanej od kilku tygodni kombinacji operacyjnej, wymierzonej w osoby zaangażowane w likwidację prywatnego folwarku tzw. oficerów LWP, znanego jako WSI. Nie po raz pierwszy i zapewne nie ostatni „michnikowy szmatławiec” dostała „zlecenie na Macierewicza”.
Wystarczy, bowiem wejść na stronę internetową POST MEDIA SERWIS, by dowiedzieć się, że spółka prowadzi szeroką działalność leasingową, marketingową i wydawniczą, a wydawanie gazety „Poczta Polska” jest jedynie częścią tej działalności. <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd--> <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd--> Oceniłem. Spośród 3 prawd "Wybiórcza" wybiera tę trzecią. Czyli g* prawdę...
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
10 cze 2008, 21:54
orlik
A to inny głos w tej samej sprawie. Oceńmy sami. <!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->INFORMACJE RĘCZNIE STEROWANE ... Wystarczy, bowiem wejść na stronę internetową POST MEDIA SERWIS, by dowiedzieć się, że spółka prowadzi szeroką działalność leasingową, marketingową i wydawniczą, a wydawanie gazety „Poczta Polska” jest jedynie częścią tej działalności.
Władze spółki to 3 osobowy zarząd w składzie: Grażyna Kamińska – prezes, Beata Olbrycht – wiceprezes i Anna Putkiewicz - wiceprezes Zarządu. Rada Nadzorcza liczy 5 osób, w składzie: Konrad Komornicki - przewodniczący ,Wiesław Urbański-wiceprzewodniczący, Beata Biały – sekretarz, Magdalena Dulińska – członek, Adam Dryja. Wbrew informacjom dziennikarzy twierdzących, że PSM działa od 2001r., spółka istnieje od roku 1999...
...Udział w Radzie Nadzorczej Piotra Woyciechowskiego, który od wielu lat działa w biznesie, też nie jest niczym szczególnym. Może więc fakt, że publicysta i dziennikarz Piotr Bączek był sekretarzem redakcji „Poczty Polskiej” wydaje się podejrzany „michnikowemu szmatławcowi”?...
Druga – gospodarcza, polega na domyślnym wskazaniu czytelnikowi, chłonącemu rewelacje „GazWyb” jak słowo objawione, „winnych „ kryzysowej sytuacji „Poczty Polskiej”...
<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
helvet
Podobnych gwiazd "świeci" na pisowskim firmamencie bez liku. Oto kolejny przykład. <!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> <!--sizeo:2--><span style="font-size:10pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Pocztowa kasa PiS<!--sizec--></span><!--/sizec--> ... PMS zatrudnia ponad 20 osób. Do niedawna pracowników kontrolował czteroosobowy zarząd oraz dziewięcioosobowa rada nadzorcza. -To kuriozum! -mówi Jeremi Mordasewicz z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan". -Tak liczne rady nadzorcze i zarządy mają duże spółki giełdowe.
Władze istniejącej od 2001 r. spółki PMS zmieniają się w rytm wyborów parlamentarnych. Tuż po wygranych przez PiS wyborach (październik 2005 r.) w radzie nadzorczej znalazł się Piotr Woyciechowski, współpracownik Antoniego Macierewicza, gdy ten był szefem MSW w 1992 r. Za rządów PiS był też w komisji weryfikacyjnej WSI, którą kierował Macierewicz...
...Jak przekonuje rzecznik Poczty Zbigniew Baranowski, wydawanie tygodnika to tylko część działalności spółki PMS, bo zajmuje się ona jeszcze leasingiem i działalnością marketingową. Jak przekonuje rzecznik, „Poczta, realizując wytwarzanie tygodnika poprzez własną spółkę, unika ryzyka finansowego - jako właściciel Spółki z założenia nie traci ani nie przepłaca.
Po cichu zarząd Poczty Polskiej zaczyna jednak w spółce-córce sprzątać. Wyrzucił poprzednią radę nadzorczą i zmniejszył ją z dziewięciu do czterech osób. Kilka dni temu odwołał też prezesa PMS.
-Wokół Poczty urosła cała otoczka, która żywi się na dużym państwowym przedsiębiorstwie -komentuje tymczasem poseł Janusz Piechociński (PSL), który Pocztą się zajmował dwie kadencje temu jako szef sejmowej komisji infrastruktury. - W przypadku tygodnika "Poczta Polska" trzeba zadać pytanie, czy nie taniej byłoby powierzyć jego wydawanie spółce zewnętrznej.
Podobnego zdania jest Mordasewicz. -Takie spółki sa tylko po to aby zabezpieczyć pieniądze dla polityków...
<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
Muszę przyznać, też nie podoba mi się rozkład "akcentów" w artykule GW, ale reakcja "salonu" jest jeszcze z wyższej, przepraszam niższej "półki".
Oczwiście jedno z kłamstw GW jest bezsporne ( rok 2001 zamiast 1999 ). Chociaż akurat w tym zdaniu chodzi o fakt, iż zmiany we władzach tej spółki od lat zależą od wyniku wyborów.
Co do ilości osób w składzie władz spółki to chyba "salon" bardzo pobieżnie przeczytał tekst artykułu. Jest tam iż do niedawna był bardzo szeroki i że niedawno go zmniejszono.
Jest teza dziennikarzy, że Poczta wywala za duże pieniądze i jest sprostowanie rzecznika. W wielu innych dziennikach poprzestają autorzy tylko na swojej tezie. Tu czytelnik ma już możliwość wyboru.
Jest teza, iż taki mechanizm od lat drąży spółki Skarbu Państwa ( fakt, niepotrzebnie z uwypukleniem PiS, ale Prawi i Sprawiedliwi zamiast zaprowadzać w takich spółkach swoje sztandarowe hasła, dużą łyżką korzystali z doświadczeń poprzedników. Oczywiście pod koniec kadencji PO będziemy mogli szerzej się przyjrzeć kolejnym zmianom w tym zakresie ( bo każdej władzy z takich synekur bardzo ciężko zrezygnować ).
A co do p. Woyciechowskiego, to w tym biznesie to on od lat siedzi dziwnym trafem w spółkach Skarbu Państwa lub ich spółkach córkach ( w jednej zresztą z Tomaszem Macierewiczem - zbieżność nazwiska z pewnością przypadkowa ). A fe, skłamałbym miał też własny biznes: AGENCJA BEZPIECZEŃSTWA GOSPODARCZEGO P. WOYCIECHOWSKI, D. JAKUBOWSKI I WSPÓLNICY SPÓŁKA JAWNA OD 2006R W LIKWIDACJI :piwo:
____________________________________ Inde datae leges, ne fortior omnia posset - Po to zostały dane prawa, aby silniejszy nie mógł wszystkiego.
Ostatnio edytowano 10 cze 2008, 23:05 przez wjawor, łącznie edytowano 1 raz
10 cze 2008, 23:01
Tym razem nie Wyborcza. Ale też ciekawie... <!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> <!--sizeo:2--><span style="font-size:10pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Ludzie Ziobry i Bielana zatrudnieni po znajomości?<!--sizec--></span><!--/sizec--> Czy znajomość z Adamem Bielanem i Zbigniewem Ziobro wystarczała w PiS do otrzymania dobrze płatnej pracy? Tak twierdzi Tadeusz M., którego zeznania pogrążyły byłego ministra sportu, Tomasza Lipca. I opowiada jak Lipiec zatrudniał ludzi w olimpijskich ośrodkach sportowych, którzy nie mieli kwalifikacji, ale znali polityków.
Zarabiali jak kierownicy, choć nie spełniali żadnych wymogów. Miejsca pracy, które dla nich stworzono, nie byłu nikomu do niczego potrzebne. Mieli jednak jeden plus - byli powiązani z czołowymi politykami PiS-u - wynika z zeznań Tadeusza M., do których dotarło Radio ZET.
Zastępcą Dyrektora Ośrodka Przygotowań Olimpijskich w Zakopanem miał zostać człowiek Adama Bielana. "Przedstawił się jako były urzędnik Urzędu Marszałkowskiego w Krakowie, zajmujący się zamówieniami publicznymi" - twierdzi M.
"W praktyce okazało się, że nigdy w życiu nie miał w ręku ustawy prawo zamówień publicznych i przez dwa lata nie udało mu się przeprowadzić samodzielnie jakiegokolwiek postępowania, co było przyczyną nieodwracalnej degradacji obiektów sportowych" - tłumaczył prokuratorom M., który był zastępcą Dyrektora Centralnego Ośrodka Sportu
Również na polecenie Lipca utworzono w ośrodku we Władysławowie niepotrzebne stanowisko zastępcy Kierownika Działu Sportu i to dla osoby z wykształceniem średnim budowlanym. Lipiec miał mówić, że jest to człowiek z rodziny ówczesnego szefa gabinetu politycznego premiera Marcinkiewicza. Tadeusz M. osobiście pojechał do Władysławowa załatwić mu mieszkanie służbowe i wynagrodzenie powyżej pensji kierownika. Choć ponoć starano się ukryć nieprzydatność tego człowieka do pracy, to dyrektor ośrodka zwolnił go w maju 2007 roku.
Na tym nie koniec. Osoba bez kwalifikacji, ale będąca osobistym znajomym ministra Zbigniewa Ziobry, miała zostać audytorem wewnętrznym Centralnego Ośrodka Sportu. Tadeusz M. twierdzi, że chodziło o takie stanowisko, żeby znajomy Ziobry nie musiał przychodzić do pracy. "Ten człowiek zarabiał 4 tysiące złotych, jeździł po oddziałach i robił sprawozdania, których nigdy nikt nie przeczytał." - informuje Radio ZET powołując się na zeznania M.
W tym tygodniu zeznający przed sejmową komisją śledczą do sprawy nacisków szef CBA Mariusz Kamiński nazwał zeznania Tadeusza M. wiarygodnymi, szczerymi i dogłębnymi, które trzeba jednak zweryfikować. Na nich głównie zbudowany jest akt oskarżenia wobec byłego ministra sportu, Tomasza Lipca. <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
Tym razem nie Wyborcza. Ale też ciekawie... <!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> <!--sizeo:2--><span style="font-size:10pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Ludzie Ziobry i Bielana zatrudnieni po znajomości?<!--sizec--></span><!--/sizec--> ...W tym tygodniu zeznający przed sejmową komisją śledczą do sprawy nacisków szef CBA Mariusz Kamiński nazwał zeznania Tadeusza M. wiarygodnymi, szczerymi i dogłębnymi, które trzeba jednak zweryfikować. Na nich głównie zbudowany jest akt oskarżenia wobec byłego ministra sportu, Tomasza Lipca.
<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd--> Chociaż szef CBA podobno uważa zeznania Tadzia M. za wiarygodne, ja bym podchodził do nich dość ostrożnie. Ponadto nawet jeśli Tomek L. kazał zatrudniać ludzi bez kwalifikacji powołując się na ich koneksje, czy polecenie przez Ziobrę, Bielana itd. to wcale nie oznacza, że faktycznie cokolwiek tych nowych pracowników z tymi osobami łączyło. Równie prawdopodobne jest, iż byli to koledzy, znajomi Tomka L., który dorabiał im przeszłość i znajomości, by łatwiej załatwić im etat. ( oczywiście proszę nie kojarzyć przypadkiem Tomka L. z jednym ze znanych związkowców skarbowych )
____________________________________ Inde datae leges, ne fortior omnia posset - Po to zostały dane prawa, aby silniejszy nie mógł wszystkiego.
19 cze 2008, 17:57
wjawor
<!--quoteo(post=31349:date=19. 06. 2008 g. 14:27:name=helvet)--><div class='quotetop'>(helvet @ 19. 06. 2008 g. 14:27) [snapback]31349[/snapback]</div><div class='quotemain'><!--quotec--> Tym razem nie Wyborcza. Ale też ciekawie... <!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> <!--sizeo:2--><span style="font-size:10pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Ludzie Ziobry i Bielana zatrudnieni po znajomości?<!--sizec--></span><!--/sizec--> ...W tym tygodniu zeznający przed sejmową komisją śledczą do sprawy nacisków szef CBA Mariusz Kamiński nazwał zeznania Tadeusza M. wiarygodnymi, szczerymi i dogłębnymi, które trzeba jednak zweryfikować. Na nich głównie zbudowany jest akt oskarżenia wobec byłego ministra sportu, Tomasza Lipca.
<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd--> Chociaż szef CBA podobno uważa zeznania Tadzia M. za wiarygodne, ja bym podchodził do nich dość ostrożnie. Ponadto nawet jeśli Tomek L. kazał zatrudniać ludzi bez kwalifikacji powołując się na ich koneksje, czy polecenie przez Ziobrę, Bielana itd. to wcale nie oznacza, że faktycznie cokolwiek tych nowych pracowników z tymi osobami łączyło. Równie prawdopodobne jest, iż byli to koledzy, znajomi Tomka L., który dorabiał im przeszłość i znajomości, by łatwiej załatwić im etat. ( oczywiście proszę nie kojarzyć przypadkiem Tomka L. z jednym ze znanych związkowców skarbowych ) <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
===================== <!--sizeo:3--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Tym razem nie Dziennik. <!--sizec--></span><!--/sizec--> Ale też ciekawie...
<!--sizeo:5--><span style="font-size:18pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->PO walczy z nepotyzmem, ale nie w koalicji <!--sizec--></span><!--/sizec-->
Minister Julia Pitera chce ustawowego zakazu zatrudniania w urzędach państwowych rodzin polityków. Ale nie zamierza interweniować, kiedy agencje rolne obsadzają krewniacy posłów PSL. Bo to koalicjant.
- Wprowadzimy w życie przepisy, które skutecznie ograniczą nepotyzm w instytucjach państwowych - zapowiada w rozmowie z "Metrem" Julia Pitera, sekretarz stanu w kancelarii premiera, minister, który ma walczyć z korupcją.
Pani minister pracuje nad ustawą, która zakaże przyjmowania do pracy w administracji publicznej rodziny polityka, zwłaszcza bardzo prominentnego. Chodzi o jego małżonka, rodziców, rodzeństwo, a nawet dalszych krewnych. Za dwa miesiące projekt ma być gotowy. Pitera dowodzi, że takie przepisy są potrzebne, bo w czasie wspólnych rządów koalicji PiS - Samoobrony - LPR bardzo często dochodziło do przypadków nepotyzmu (załatwianiu pracy w administracji przez wysokich rangą polityków członkom swoich rodzin). Zdaniem gazety, takiej praktyki nie uniknął także obecny rząd. Zwłaszcza agencje rolne obsadzili krewni ludowców.
W spółce Elewarr należącej do Agencji Rynku Rolnego zatrudnienie znalazł m.in. Dariusz Żelichowski, syn szefa Klubu Parlamentarnego PSL, Andrzej Kłopotek, brat posła Eugeniusza, oraz w Zamojskich Zakładach Zbożowych Adam Kalinowski, brat wicemarszałka Sejmu. Posłowie PSL tłumaczyli, że to "doświadczeni fachowcy", a Eugeniusz Kłopotek próbował dowodzić, że o zatrudnieniu swojego brata dowiedział się już po fakcie.
Sama minister Julia Pitera niedawno przyznała, że mogło dojść do nepotyzmu i zaapelowała, aby sprawą zajęła się Najwyższa Izba Kontroli. Niestety, Pitera mimo zapowiedzi nie zamierza składać wniosku do NIK w tej sprawie. Powód? - Nie mogę wnioskować o kontrolę w oparciu o działania jednej partii, bo to mogłoby być odebrane jako atak - twierdzi i dodaje, że wolałaby, aby Izba zajęła się tym z własnej inicjatywy. Tymczasem NIK czeka na wniosek Pitery.
- Dopiero wtedy pochylimy nad tą sprawą - mówi Błażej Torański, rzecznik prasowy Izby. Politycy PO nieoficjalnie przyznają, że przymknęli oko na "pazerność" koalicjanta. - Była rozmowa na ten temat z Waldemarem Pawlakiem. I sprawa na tym dla nas jest zakończona - twierdzi prominentny polityk Platformy. Zaś Waldy Dzikowski, wiceprzewodniczący PO, dodaje: "Teraz liczymy na poparcie ustawy Pitery ze strony PSL".
Zatrudnionym już krewnym z PSL nie grozi zwolnienie. Bo jeśli nawet przepisy proponowane przez Julię Piterę wejdą w życie, to ich już nie będą dotyczyć. Mimo tak łagodnego potraktowania ludowcy z dystansem podchodzą do nowej ustawy. - Obawiamy się, że może dojść po prostu do dyskryminacji. Ktoś należący do rodziny znanego polityka nie znajdzie sobie pracy - mówi Eugeniusz Grzeszczak z PSL, a zarzuty o nepotyzmie uprawianym przez jego partię odrzuca - czytamy w "Metrze".
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
20 cze 2008, 06:05
helvet
Tym razem nie Wyborcza. Ale też ciekawie...
kominiarz
<!--sizeo:3--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Tym razem nie Dziennik. <!--sizec--></span><!--/sizec--> Ale też ciekawie...
A może byś tak się bardziej wysilił...
20 cze 2008, 08:15
kominiarz
<!--quoteo(post=31361:date=19. 06. 2008 g. 19:57:name=wjawor)--><div class='quotetop'>(wjawor @ 19. 06. 2008 g. 19:57) [snapback]31361[/snapback]</div><div class='quotemain'><!--quotec--> <!--quoteo(post=31349:date=19. 06. 2008 g. 14:27:name=helvet)--><div class='quotetop'>(helvet @ 19. 06. 2008 g. 14:27) [snapback]31349[/snapback]</div><div class='quotemain'><!--quotec--> Tym razem nie Wyborcza. Ale też ciekawie...
Chociaż szef CBA... <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
===================== <!--sizeo:3--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Tym razem nie Dziennik. <!--sizec--></span><!--/sizec--> Ale też ciekawie...
<!--sizeo:5--><span style="font-size:18pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->PO walczy z nepotyzmem, ale nie w koalicji <!--sizec--></span><!--/sizec--> ...
<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd--> Nie bardzo widzę związek Twojego ( sorry "Metra" ) tekstu z moim komentarzem. Jedyne nawiązanie to oczywiście "<!--sizeo:3--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Tym razem nie ............ <!--sizec--></span><!--/sizec--> Ale też ciekawie..." Dlatego właściwym byłoby zacytowanie, jak już postu Helveta, a nie mojego :nonono:
____________________________________ Inde datae leges, ne fortior omnia posset - Po to zostały dane prawa, aby silniejszy nie mógł wszystkiego.
Ostatnio edytowano 20 cze 2008, 09:10 przez wjawor, łącznie edytowano 1 raz
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników