Teraz jest 05 wrz 2025, 21:41



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1058 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8 ... 76  Następna strona
Kącik Kulturalno-Patriotyczny 
Autor Treść postu
Zaawansowany
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA03 lip 2007, 17:39

 POSTY        87

 LOKALIZACJAHanyska
Post 
Jako że kącik nie tylko patriotyczny, ale i kulturalny - oto co przed chwilą usłyszałam w radiu:
"3 stycznia 1965 roku w kawiarni "Crystal" w Gdańsku-Wrzeszczu. pomiędzy godziną 11 a 14.30 powołana została do życia grupa muzyczna o nazwie 'CZERWONE GITARY'. Pierwszy skład zespołu stanowili Bernard Dornowski, Krzysztof Klenczon, Jerzy Kossela, Jerzy Skrzypczyk i Henryk Zomerski" (cyt. za oficjalną stroną zespołu). No to - STO LAT!

____________________________________
Kwinto:Zamiast kraść jako dyrektor, fabrykant, sekretarz czy inny prezes, lepiej juz kraść par excellence jako złodziej. Tak jest chyba uczciwiej.


03 sty 2008, 22:08
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA07 maja 2006, 11:23

 POSTY        3506

 LOKALIZACJAWielkopolska
Post 
Otusik                    



Jako że kącik nie tylko patriotyczny, ale i kulturalny - oto co przed chwilą usłyszałam w radiu:
"3 stycznia 1965 roku w kawiarni "Crystal" w Gdańsku-Wrzeszczu...

To była świetna knajpa, choć ja tam bywałem nieco póżniej w latach 1980 - 1990. Tylko nie wiem czy w moim przypadku to było patriotyczne bywanie czy kulturalne, czy też..  :piwo: :D

____________________________________
Inde datae leges, ne fortior omnia posset - Po to zostały dane prawa, aby silniejszy nie mógł wszystkiego.


03 sty 2008, 22:18
Zobacz profil
Zaawansowany
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA03 lip 2007, 17:39

 POSTY        87

 LOKALIZACJAHanyska
Post 
wjawor                    



Otusik                    



Jako że kącik nie tylko patriotyczny, ale i kulturalny - oto co przed chwilą usłyszałam w radiu:
"3 stycznia 1965 roku w kawiarni "Crystal" w Gdańsku-Wrzeszczu...

To była świetna knajpa, choć ja tam bywałem nieco póżniej w latach 1980 - 1990. Tylko nie wiem czy w moim przypadku to było patriotyczne bywanie czy kulturalne, czy też..  :piwo: :D

Jak by nie było, to ostatnie z pewnością najlepsze!

____________________________________
Kwinto:Zamiast kraść jako dyrektor, fabrykant, sekretarz czy inny prezes, lepiej juz kraść par excellence jako złodziej. Tak jest chyba uczciwiej.


03 sty 2008, 22:26
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post 
Otusik                    



Jako że kącik nie tylko patriotyczny, ale i kulturalny - oto co przed chwilą usłyszałam w radiu:
"3 stycznia 1965 roku w kawiarni "Crystal" w Gdańsku-Wrzeszczu...


W Crystalu to później Wałęsa obchodził urodziny organizowane przez właściciela pana Kokoszkę. Do czasu, kiedy zbudował pałacyk (ogrodzony wysokim płotem) przy ulicy Polanki w Oliwie...
Dzięki Otusik za przypomnienie tej daty.

W zasadzie, to zespół powstał 31 grudnia 1964 roku, w noc sylwestrową, (kiedy to "Pięciolinie" dały ostatni koncert w Sylwestra 1964 roku w Stoczni Gdańskiej) ale za oficjalny termin przyjęto datę pierwszego zebrania nowego zespołu, (który już istniał wcześniej "na papierze") w dniu 3 stycznia 1965 roku w kawiarni Crystal w Gdańsku Wrzeszczu Między godziną 11.00 a 14.30. (Przez przypadek w 18-te urodziny Seweryna. Seweryn najpierw grał i śpiewał w w zespołach "Złote strunach? i "Pięć linii". Nie mylić z "Pięcioliniami"!
Ale najpierw był właśnie zespół "Pięciolinie", który powstał w sierpniu 1963 roku w klubie "Żak". W jego repertuarze były piosenki takie jak "Pluszowe niedźwiadki", "Taka jak ty" oraz napisane przez Seweryna Kajewskiego (i muzyka, i tekst!) "Samotność" (jego pierwsza piosenka) , "Taki już los", " Nad morzem".
Z "Niebiesko - Czarnych" (które powstały 24 marca 1962 roku) do Czerwonych Gitar przeszli Jerzy Kossela, Henryk Zomerski i Bernard Dornowski, a później Krzysztof Klenczon.
Krajewski początkowo występował w Cz. G. jako muzyk towarzyszący. Np. w wakacje 1965 roku Krajewski grał z... Czerwono-Czarnymi. Seweryn stał się członkiem zespołu na Sylwestra 1965 roku, kiedy to z zespołu odszedł Zomerski ścigany przez ... WSW za niezgłoszenie się do wypełnienia zaszczytnego obowiązku zasadniczej służby wojskowej! Pacyfista jeden! Jak Maleńczuk...

"Mojżeszem", który doprowadził do powstania i ukształtowania się organizacyjnie i  programowo "Czerwonych Gitar" był Jerzy Kossela. Koncepcja założenia nowego zespołu, najpierw pod roboczą nazwą "Grupa X" narodziła się 15 lipca 1964 roku w mieszkaniu Jurka Kosseli.  Początkowy skład to: Leszek Pisarek, Jerzy Kossela, Henryk Zomerski, Krzysztof Klenczon i Bernard Dornowski. Jeszcze bez Seweryna. W grudniu powstała nazwa "Czerwonych Gitary".
3 stycznia 1965 roku w kawiarni Crystal w spotkani uczestniczyli ponadto: Seweryn Krajewski, Franciszek Walicki (ówczesny szef "Niebiesko-Czarnych) oraz Adam Dudziński - kierownik klubu stoczniowego "Ster" (w pobliżu Crystalu), który miał objąć opieką zespół.
Walickiemu zaproponowano kierownictwo zespołu, ale ten nie wierzył w powodzenie zespołu... A wiemy przecież kim on był wówczas. To Jacek Grań - taki miał pseudonim. Ojciec polskiego big-bitu. Jak się okazuje najtrudniej być prorokiem we własnym kraju.

Jako ciekawostkę dodam, że 17 lutego 1965 roku Czesław Niemen odbył całonocną rozmowę (w sopockim Grand Hotelu) z Jerzym Kosselą na temat przejścia do Czerwonych Gitar - planował odejście z Niebiesko-Czarnych. Skończyło się założeniem przez Niemena nowego zespołu: "Akwarele". (Moim zdaniem to był chyba... "palec boży"!)
Inną ciekawostką może być fakt, że kontrpropozycją dla nazwy "Czerwone Gitary" była nazwa... "Maskotki"!
Pierwszym "oficjalnym" własnym przebojem była piosenka "Bo ty się boisz myszy". Pierwotnie Kossela napisał ją (pod tytułem "Myszy") dla Ady Rusowicz z Niebiesko-Czarnych. Walickiemu (kierownikowi) nie spodobała się, więc Kossela napisał inne słowa i tak narodził się ich pierwszy przebój. W pierwszym repertuarze zespołu prym wiodły przede wszystkim kompozycje Krzysztofa Klenczona, przeniesione przez niego z Niebiesko Czarnych: "Taka jak ty", "Licz do stu" i Kosseli: "Dlaczego nie kochasz mnie tak jak dawniej", "Dziewczyna z moich snów", "Bo ty się boisz myszy". Na pierwszej ?czwórce? nagrali tę ostatnią wraz z "Taka jak ty"  i ?Licz do stu? oraz słynne już ?Pluszowe niedźwiadki?
Nie znacie ?Niedźwiadków????
Raz uciekły  Raz uciekły z pozłacanej klatki cztery małe, pluszowe niedźwiadki.
Jeden łkał, wracać chciał - do ciemnego lasu wejść się bał.
Mały miś do lasu bał się iść,        ze strachu drżał jak liść pluszowy miś.
Ciemny las - tam wilki zjedzą nas! Wracajmy bracia, wraz, dopóki czas!
Nie bój się, wilki nie zjedzą cię! Będziemy bronić się, nie damy się!
Śmiało w przód! Po słodki, wonny miód! Jagody - istny cud! Użyjem w bród!

(Piosenka dziecięca opracowana przez K. Klenczona ("na beatowo"). Pierwsze publiczne wykonanie w 1962 r. na Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie przez duet Klenczon - Wargin. Piosenka, która niejako "wylansowała" Klenczona: dzięki niej został zauważony.)

........ Pierwszy oficjalny koncert "Czerwonych Gitar? miał miejsce 15 stycznia 1965 roku w Elblągu. Nawet bez plakatu. Drukarnia nie zdążyła wydrukować... Publika nie bardzo wiedziała kto grał. Dopiero 19 stycznia w sopockim Grand Hotelu pojawił się plakat głoszący, że koncertują "Czerwone Gitary dawniej Pięciolinie?. Na plakatach nie było nazwisk muzyków, bowiem Krajewski i Skrzypczyk, jako uczniowie szkół muzycznych, musieli ukrywać się przed swymi profesorami, którzy nie pozwalali na granie big beatu. Krajewski przyjął wówczas pseudonim Jerzy Marczak, a Skrzypczak Jerzy Geret. Na plakacie znalazły się też historyczne słowa" Gramy i śpiewamy najgłośniej w Polsce".
Stawki za jeden występ: Jerzy Kossela i Krzysztof Klenczon po 250 zł, pozostali po 200 zł.
Jakie mieli ksywki chłopcy z pierwszego składu?
Jerzy Kossela - Juras (Ciamcialamcia)
Jerzy Skrzypczyk - Jurcio (Cipas)
Krzysztof Klenczon - Niuniek
Bernard Dornowski ? Benek
Henryk Zomerski ? Hipek
Seweryn Krajewski, który zamienił Zomerskiego: Czaruś.
Do chwili obecnej pozostał w zespole jedynie Jurek Skrzypczyk.

Bernard Dornowski, Jerzy Kossela, Seweryn Krajewski i Jerzy Skrzypczyk wspominają koncert z okazji XXV lecie zespołu w 1990 roku.
...... Duży pluszowy miś, przerzucany z rąk do rąk, szybował śmiesznie nad widownią Sali Kongresowej w kierunku sceny. W końcu ręce z pierwszego rzędu rzuciły niedźwiadka na podium. Po końcowych bisach, owacjach i ostatnim opuszczeniu kurtyny obejrzeliśmy za kulisami ten prezencik. Na przyczepionych do misia szarfach gęsto było od dowcipnych, kreślonych flamastrami i długopisami napisów, wśród których rzucał się w oczy taki:
"Wyrządziliście nam wielką krzywdę odmładzając naszych rodziców o 25 lat, czynicie nas dziećmi nie poczętymi ..."
Dzisiejsza młodzież - pomyśleliśmy - nie jest wcale mniej dowcipna od tej sprzed ćwierć wieku, kiedy w "Czerwonych Gitarach" śpiewaliśmy o tym co "dozwolone do lat osiemnastu" i "co z nas wyrośnie". Ma podobny sposób bycia i to samo poczucie humoru, dotykające tych zwyczajnych i tych drażliwych raealiów życia, przybarwionych nieco sentymantalizmem i autoironią.
Piosenki "Czerwonych Gitarach" miały właśnie taki sens - śpiewaliśmy o codziennych kłopotach i problemach nastolatków w dziwacznym świecie dorosłych, o pierwszych życiowych dylematach, pierwszych miłościach - najczęściej pechowych - porywach, zabarwiając to wszystko krztą romantyzmu i niezłośliwej satyry. Takie piosenki przemawiały mocno do wyobraźni i uczuć młodych ludzi lat sześćdziesiątych, bliskie są, jak się okazało, także młodym następnych generacji.

Kiedy zrodziła się myśl odtworzenia estradowych wcieleń zespołu sprzed 25 lat rację miał perkusista zespołu, Jerzy Skrzypczyk, który jako jedyny wierzył bez najmniejszych wahań w powodzenie jubileuszowych koncertów, w nawrót popularności zespołu nie tylko wśród tej byłej, tej sprzed ćwierć wieku, ale i dzisiejszej młodzieży.
Pomysł powrotu na estradę w 25 rocznicę utworzenia Czerwonych Gitar nie zakiełkował w głowie żadnego z członków tego zespołu, ani też w "wolnorynkowych" już przecież umysłach krajowych potentatów rozrywki. Nosił się z nim na wiele lat przed jubileuszem, Krzysztof Zakreta, działacz Polonii amerykańskiej, który - podobnie jak bardziej znany od niego pan Wojewódka - też sprowadza artystów z Polski na występy do Ameryki. W Stanach, w Kanadzie, to się mogło udać? Mówiliśmy: bo wszystko co z Polski jest atrakcyjne ale czy mamy jakiekolwiek szanse w kraju? Nie, to niemożliwe. Nie te przecież czasy, ludzie już inni, my te nie ci sami. Wystarczy, za przeproszeniem, spojrzeć w lustro...

- Nie macie racji, ojcowie - replikował energicznie Jerzy Skrzypczyk. Niemożliwe, żeby prze te głupie 20 lat pamięć całkiem zszarzała, żeby z tej wielkiej polarności nic nie pozostało. Trochę sławy Czerwonych Gitar jeszcze żyje, sporo ludzi przyjdzie choćby po to, żeby zobaczyć jak teraz wyglądają polscy Beatlesi, jak dzisiaj grają i śpiewają.
A bardziej serio: nie wierzę, żeby mogły pójść całkowicie w zapomnienie, nasze piosenki tak przecież w tamtych czasach Iubiane, nagradzane, chwalone w gazetach. Muszą je nie tylko pamiętać, ale darzyć sentymentem nasi rówieśnicy, których one bawiły i wzruszały, jestem też pewny, że wiele z tych przebojów Czerwonych Gitarom podoba się także młodym ludziom, którzy urodzili się sporo lat po zaniechaniu działalności koncertowej w Polsce".
Przewidywania Jurka Skrzypczyka sprawdziły się z wielką nawiązką. We wszystkich miastach kraju, gdzie występowaliśmy, sale widowiskowe-nawet te największe, jak katowicki "Spodek", sopocka Opera Leśna, czy Sala Kongresowa w Warszawie - wypełnione były do ostatniego miejsca, początkowo przez naszych rówieśników, potem coraz częściej młodzież. Atmosfera koncertów wspaniała! Takiej sympatii serdeczności nie okazy nawet na niektórych występach w czasach największej świetności "Czerwonych Gitar".
Nie była rzadkością, że małolaty, a w ślad za nim i starsi nucili całe zwrotki dawnych przebojów albo w czasie koncertu podchwytywali refreny piosenek np. "Anny Marii". Najwspanialsze były, wzruszające do łez i nas, i wodzów, prawdziwe misteria w czasie wykonywania piosenki "Biały krzyż", poświeconej zmarłego tragicznie jej autora Krzysztofa Klenczona. W Katowicach, Poznaniu, Wrocławiu, Sopocie, Łodzi, Zielonej Górze innych miastach publiczność słuchała tego stojąc, a sale oświetlały płomyki setek świec, zapalniczek. latarenek.

"Czerwone Gitary" były - w zgodnej opinii melomanów profesjonalistów - zjawiskiem wyjątkowym w polskiej muzyce młodzieżowej i rodzącym się u nas żywiołowo big-beacie. I jak - wszystko, co u nas wyrasta choćby trochę ponad przeciętność - zespół ten oceniany był ze skrajnie przeciwstawnych pozycji. Z jednej strony - bezgraniczny zachwyt, potęgowanie superlatyw, wynoszenie na piedestały, z drugiej natomiast totalne potępienie odżegnywanie od jakichkolwiek wartości muzycznych, oskarżanie o prymitywizm i niemal profanowanie prawdziwej sztuki muzycznej. Bywało, że w jednym czasopiśmie w niewielkich odstępach czasu wyczytać można było takie skrajne odmienne opinie. A prawda jak we wszystkich podobnych przypadkach, znajdowała się gdzieś pośrodku.
Członkowie zespołu, nie reagowali na te wybujałe oceny. Nie było na to ani czasu, ani ochoty. Raz tylko Seweryn oświadczył w jednym z wywiadów, że tworzy i prezentuje piosenki nie dla dziennikarzy i klasyfikatorów wartości produkcji, lecz dla milionów młodych ludzi.

Byłem na ich koncercie z okazji XXX-lecia zespołu w gdańskiej Olivii w 1995 roku. Jeszcze z Krajewskim. Łza się w oku kręci ...
Po więcej informacji zapraszam na forum muzyczne

http://forum.gery.pl/index.php?showforum=287
na którym jestem założycielem topiku "Lata 60,70 i 80-te" i jego moderatorem.

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


Ostatnio edytowano 05 sty 2008, 20:17 przez Nadir, łącznie edytowano 1 raz



05 sty 2008, 20:15
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post 
Podanikov                    



tia to ten sam NADIr stoczniowiec założyciel kącika patriotycznego i miłośnik wierzb płaczących co własną piersią rocznicy 1983 broni co za znienawidzonego Jaruzela miejsce miała?

Wolisz drzewa oliwne od wierzb płaczących?
I Jaruzela od Sikorskiego?
Masz prawo.
Ale dzięki temu, że "wrona skonała" mogę mieć swoje zdanie.
I głośno je mówić.

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


06 sty 2008, 11:31
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post 
Szanowne zbiegowisko, braci, chłopi!

....Za czasów sanacji mówiono: „czym chata bogata tym rada”, a obecnie co raz częściej słyszy się następujące stwierdzenie” „tym chata bogata, co ukradnie tata”.....

...Polscy ekonomiści zastanawiali się jak zwiększyć wartość naszej złotówki i po przeszło trzydziestoletniej pracy doszli do wniosku, że należy w złotówce wywiercić dwa otwory i sprzedawać jako guziki po złoty pięćdziesiąt za sztukę....

....I tak, przed wojną staliśmy nad przepaścią, a obecnie zrobiliśmy poważny krok naprzód. Dzięki temu notujemy ogromny postęp w rolnictwie. Dla potwierdzenia tych fakt, posłużę się rocznikiem statystycznym i podam parę cyfr: 2, 7, 14, 28, 32, 46 oraz liczba dodatkowa 10. Numeru banderoli niestety nie pamiętam.....

.....A teraz chciałbym odpowiedzieć na interpelacje szerokich mas dotyczące zapytania, dlaczego sala sejmowa jest okrągła. Otóż na te pytanie chciałbym dać dwie odpowiedzi: sala sejmowa jest okrągła dlatego, aby opozycja nie mogła się chować po kątach oraz druga odpowiedź w formie pytania: czy widział kto cyrk kwadratowy?....

....Jak dotychczas nie zostały zrealizowane trzy plany, dotyczące zrównania chłopa z ziemią, wprowadzenia strefy bezmięsnej w Polsce i dodania „dlaczego” do naszego hymnu....

....w roku 1980 na każdego obywatela będzie przypadało po pół świni, a komu się to nie będzie podobało, to dostanie także po ryju.....

.....Należy jeszcze odnotować wystąpienie towarzysza Wyszyńskiego pod tytułem „Jak pracować za Bóg zapłać?”, które spotkało się ze szczególnym zainteresowanie szerokich mas....

......A towarzysz Mickiewicz, patrząc na to wszystko z wysokości swego cokołu, powiedziałby zapewne nie inaczej jak tylko: „Ni pies, ni wydra, coś na kształt świdra”....

......Na zakończenie mojego, bądź co bądź krótkiego wystąpienia, chciałbym ze swej strony dodać, że nie po to szczerbiliśmy sobie zęby na zrębach żelaznej kurtyny, aby je teraz plombować....

Pamiętacie?  
Parodia przemówienia Władysława Gomułki z końca lat 60. Całe przemówienie i wiele innych historycznych nagrań jest tutaj:
<a href="http://www.polskaludowa.com/dziwolagi/parodia_Gomulki.htm" target="_blank">http://www.polskaludowa.com/dziwolagi/parodia_Gomulki.htm</a>

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


Ostatnio edytowano 11 sty 2008, 21:25 przez Nadir, łącznie edytowano 1 raz



11 sty 2008, 21:24
Zobacz profil
Zaawansowany
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA03 lip 2007, 17:39

 POSTY        87

 LOKALIZACJAHanyska
Post 
[*] - dla Pawła Bregera - w 3 rocznicę...

____________________________________
Kwinto:Zamiast kraść jako dyrektor, fabrykant, sekretarz czy inny prezes, lepiej juz kraść par excellence jako złodziej. Tak jest chyba uczciwiej.


27 sty 2008, 19:17
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post 
Mord w Katyniu dziełem Niemców
"Niezawisimaja Gazieta".

"Brak słów - w latach 40. pod Smoleńskiem dokonano potwornej zbrodni. Jednak czy rzeczywiście winę za tę tragedię ponoszą przywódcy ZSRR, jak twierdzi się w nowym dziele pana Wajdy?"
- pisze w "Niezawisimoje Wojennoje Obozrienije", dodatku do "Niezawisimoj Gaziety", Aleksandr Szirokorad. Powołując się na ustalenia "szeregu rodzimych historyków", publicysta wyjaśnia, że NKWD nie używało ani takiej amunicji, jaką w Lesie Katyńskim strzelano do polskich oficerów, ani takiego sznurka, jakim krępowano im ręce. W NKWD - dowodzi moskiewskie pismo - inna była też technika egzekucji: rosyjscy kaci strzelali z mauzerów z góry w dół w pierwszy krąg szyjny ofiary, podczas gdy niemieccy oprawcy, używając broni osobistej, celowali w tył głowy.

"Trudno mi jako historykowi odnieść się do takiej publikacji, bo odbieram ją jako absurdalną" - powiedział PAP Friszke, wykładowca uczelni Collegium Civitas.
"Przecież Rosja, oficjalnie, po latach kłamstw, przyjęła w końcu na siebie odpowiedzialność za mord w Katyniu. Musiała przyjąć, bo zgromadzone przez historyków dowody były przytłaczające. Nie ma wątpliwości, że odpowiedzialni za Katyń są Rosjanie" - zaznaczył Friszke komentując rosyjską publikację.
"Być może taki artykuł, taka zamiennik zrzucenia z Rosjan odpowiedzialności, to element jakiejś gry politycznej wokół tarczy antyrakietowej?" - zastanawiał się Friszke.

Historyk Paweł Machcewicz, dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN, odnosi się do poniedziałkowej publikacji "Niezawisimoj Gaziety" raczej lekceważąco.
"Nie należy wyolbrzymiać znaczenia takich wypowiedzi w rosyjskiej prasie. Najważniejsze, że Gorbaczow, a potem Jelcyn oficjalnie uznali odpowiedzialność Związku Radzieckiego za mord w Katyniu.
Jelcyn ujawnił i przekazał stronie polskiej dokumenty dotyczące Katynia, w tym ten najważniejszy - protokół z posiedzenia Sowieckiego Biura Politycznego z 5 marca 1940 roku, w którym czarno na białym jest napisane, że sowieckie kierownictwo podejmuje decyzję o likwidacji polskich oficerów" - przypomniał historyk.
"Istotne jest właśnie to, że państwo rosyjskie przyjęło odpowiedzialność za zbrodnię katyńską. Natomiast przywiązywanie zbyt wielkiej wagi do takich publikacji, jak ta z "Niezawisimoj Gaziety", byłoby być może uleganiem pewnej prowokacji, grze na emocjach przed wizytą polskiego premiera w Rosji. Zdrowy rozsądek nakazuje nie traktować takiego tekstu jako czegoś istotnego" - dodał Machcewicz.

22 października (w dzień po wyborach parlamentarnych w Polsce) powiązana z Kremlem "Komsomolskaja Prawda" doniosła, że polskich oficerów zamordowali hitlerowcy, którzy następnie zmusili grupę Rosjan do zeznania, iż Polaków rozstrzelało NKWD.

Natomiast 4 listopada, w dniu nowego święta narodowego Rosji, upamiętniającego wypędzenie polskich wojsk z Kremla w roku 1612, TV Centr (TVC) - jedna z największych stacji telewizyjnych w Rosji, kontrolowana przez potężnego burmistrza Moskwy Jurija Łużkowa - podała w wątpliwość autentyczność dokumentów stalinowskiego Politbiura, na mocy których polscy jeńcy Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa zostali rozstrzelani przez NKWD.

Pretekstem do publikacji w rosyjskiej gazecie o Katyniu stało się nominowanie do Oscara filmu "Katyń" Andrzeja Wajdy.

Autorem publikacji, ukazującej się na kilka dni przed wizytą premiera Polski Donalda Tuska w Moskwie, jest niejaki Aleksandr Szirokorad, którego redakcja przedstawia jako historyka.
-------------------------------------------------------------------------------------

"Niezawisimoja Gazieta"....
Z czym mi to się kojarzy?
Była taka inna "gazieta". "Prawda" się nazywała.
Tylko, że tej PRAWDY nie było w niej ani jednego słowa.

Była też jeszcze agencja. TASS się nazywała.
A dowcip z tamtego okresu brzmiał:
Kiedyś bajki zaczynały się od słów "Za górami, za lasami...". A jak teraz?
Teraz: Agencja TASS podaje....

Tak samo jak z pieśnią "Ja drugoj takoj  strany nie znaju, gdie tak wolno dyszyt czeławiek"
Wolno, to może ten czeławiek i dyszał. Jak mu ściskali gardło sznurem.
Nie miał innego wyjścia.

I co Panie Premierze?
Czy mięso za prawdę i godność Ojczyzny to wystarczająca cena?

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


05 lut 2008, 22:21
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA20 paź 2006, 19:00

 POSTY        2176
Post 
Nadir                    



I co Panie Premierze?
Czy mięso za prawdę i godność Ojczyzny to wystarczająca cena?



Chyba trochę za wcześnie stawiać takie pytania...
Jak na razie premier nie dał podstaw do takich wniosków.

Nadir                    



Była też jeszcze agencja. TASS się nazywała.
A dowcip z tamtego okresu brzmiał:
Kiedyś bajki zaczynały się od słów "Za górami, za lasami...". A jak teraz?
Teraz: Agencja TASS podaje....


To ja podrzucę jeszcze jedną informację z lat siedemdziesiątych.
Agencja TASS za szybkość i pełen profesjonalizm została wyróżniona znakiem jakości "Q".
Od dziś będzie nosić nazwę QTASS.


06 lut 2008, 09:05
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post 
Pomóżmy "Katyniowi" Andrzeja Wajdy

Zachęcam do internetowego głosowania na nominowany do Oscara film o masakrze polskich oficerow w lesie katyńskim na stronach "New York Timesa".

Nikt nie może przesądzić o wyniku głosowania członków Amerykańskiej Akademii Filmowej, ale nadarza się okazja, by jednym kliknięciem na klawiaturze komputera wywindować "Katyń" w oscarowym plebiscycie czytelników, rozpisanym przez internetową stronę "New York Timesa", najbardziej opiniotwórczej gazety w USA, z którą codziennie zapoznają się miliony Amerykanów.

Możemy zaznaczyć swoje typy do Oscara w każdej kategorii lub zaznaczyć tylko nasz wybór (w naszym przypadku to "Katyń") w kategorii "Foreign Language Film" (najlepszy film nieanglojęzyczny).
Potem naciskamy "submit" ("wysłać") na dole kwestionariusza z lewej strony.

Głosowanie prowadzone jest na stronie "NYT".
<a href="http://movies.nytimes.com/awardsseason/oscars2008.html" target="_blank">http://movies.nytimes.com/awardsseason/oscars2008.html</a>

Uwaga: z jednego komputera głosować można tylko raz!

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


Ostatnio edytowano 08 lut 2008, 08:21 przez Nadir, łącznie edytowano 1 raz



08 lut 2008, 08:20
Zobacz profil
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 paź 2006, 03:51

 POSTY        2661

 LOKALIZACJAmordor
Post 
Z ostatniej chwili:
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->[...]
FOREIGN LANGUAGE FILM

Beaufort, Israel:
2 % Total votes: 2259

The Counterfeiters, Austria:
2 % Total votes: 2488

Katyn, Poland:
92 % Total votes: 101773


Mongol, Kazakhstan:
2 % Total votes: 1770

12, Russia:
2 % Total votes: 2077
<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

____________________________________
always look on the bright side of life


08 lut 2008, 08:24
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post 
<!--coloro:#FF0000--><span style="color:#FF0000"><!--/coloro--><!--sizeo:3--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo--><!--coloro:#CC0000--><span style="color:#CC0000"><!--/coloro--><!--fonto:Times New Roman--><span style="font-family:Times New Roman"><!--/fonto-->
Słońce nam daje światło i żar,
bo czego więcej żądać od słońca?
Jaśmin moc swoją, a gwiazda blask,
gdy nim świeci drżąca.

Drzewo szum liści, zieleń i cień,
bo czego więcej żądać od drzewa?
Czego, ach czego, od ptaka
chcieć, kiedy on śpiewa?

A od ciebie miłości twej takiej
co zamknąć nie da się w słowach,
co się jak pożar świtu co dzień
rodzi od nowa...
.<!--fontc--></span><!--/fontc--><!--colorc--></span><!--/colorc--><!--sizec--></span><!--/sizec--><!--colorc--></span><!--/colorc-->

<!--coloro:#660000--><span style="color:#660000"><!--/coloro-->Z dedykacją wszystkim Szczęśliwie (jak autor postu) Zakochanym
z okazji Święta Zakochanych.<!--colorc--></span><!--/colorc-->

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


Ostatnio edytowano 14 lut 2008, 07:14 przez Nadir, łącznie edytowano 1 raz



14 lut 2008, 07:11
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post 
69 lat temu 16 lutego 1939  roku urodził się Czesław Niemen.

Kiedyś zatrzymam czas

Mógł być drugim Jamesem Brownem lub Jimem Morrisonem, ale urodził się w złym miejscu i złym czasie. Historia jego życia to historia człowieka, który kochał, artysty, który walczył i odpierał zarzuty, że jest inny, mówiąc: "Robię to, co czuję".

Kilka lat temu w wywiadzie na pytanie, dlaczego nie pisze już przebojów, odpowiedział: "Nie jestem w stanie sprostać oczekiwaniom mediów, że przebój musi być albo śmieszny, albo głupi. Zresztą po co miałbym się umizgiwać do wszystkich. Dla pieniędzy? Dla utrwalenia powierzchownej popularności? Nie chciałbym mieć pomnika, znając choć i niewinne intencje gołębi...". Za miesiąc skończyłby 65 lat. 65, z których ponad czterdzieści poświęcił muzyce. Muzyce, która była dla niego nie rozrywką, a przeżywaniem, obcowaniem z tym, co piękne.

Zaczynał pod koniec lat 50. jako repatriant znad Niemna, ostrzyżony, w meksykańskim sombrero. Zniknął ze sceny jako długowłosa legenda, w pełni sił twórczych, gdy dorastało kolejne pokolenie fanów, którzy gotowi byli dać się zabić za płytę Niemena. Jego koledzy z estrady, sezonowe gwiazdy lat 60. i 70., zestarzeli się, mówiło się o nich dinozaury. On pozostał artystycznie młody, pozostał idolem. Oszukał czas. Młodzież go uwielbiała za oryginalność i odcięcie się od peerelowskiej siermiężności. Za to samo znienawidzony był przez komunistyczne władze. Przeciwnicy nazywali go: wyjec, błazen, dyletant, kosmopolita, monstrum. Miał tego dość. Pod koniec lat 70. wycofał się z estradowego życia. Zamknął się przed ludźmi. Zaczął tworzyć w samotności. W ciszy. Ale wciąż, do końca mówiło się, że jest artystą niedokończonym. Że wciąż zbiera się do kolejnego lotu...

Wraz z żoną, znaną modelką Małgorzatą Niemen, i córkami Norą i Natalią, mieszkał na warszawskim Żoliborzu. Rzadko koncertował, nie pokazywał się publicznie. Spotkanie go na ulicach Warszawy graniczyło z cudem. Przez lata nic się nie zmienił: w kapeluszu, czarnej peruce, w nieodłącznych okularach przeciwsłonecznych, jakby unikał wzroku ciekawskich. Jakby wciąż się bronił przed popularnością. Mówił, że nieszczęściem byłby dla niego powrót do Związku Sowieckiego, młodości i PRL-u.

Urodził się 16 lutego 1939 roku jako Czesław Juliusz Wydrzycki w Wasiliszkach Starych koło Nowogródka. Skończył białoruską dziesięciolatkę, gdzie uczono po rosyjsku. Na początku lat 50. w Wasiliszkach stworzono kołchoz, zamknięto kościół, wokół którego skupiało się to, co polskie, a Czesławowi groził pobór do Armii Czerwonej. Wydrzyccy zdecydowali się na wyjazd.
   Osiedlili się na Wybrzeżu, w Białogardzie. Czesław rozpoczął naukę w średniej szkole muzycznej w Gdańsku, w klasie fagotu. Ale zaledwie dwa lata po przyjeździe do Polski zmarł mu ojciec. Wtedy na nim spoczął obowiązek utrzymania rodziny. Musiał rzucić szkołę i zacząć zarabiać. - Każda epoka potrzebuje idola - mówi Franciszek Walicki, twórca polskiego big-beatu. - Czesław miał wszystko, by nim zostać: był młody, przystojny i utalentowany. Gdy śpiewał, przebiegał dreszcz po plecach.

Zadebiutował w 1963 roku w zakładzie karnym dla kobiet. Sezon później był już idolem. Marek Karewicz, fotograf, przyjaciel Niemena: - Przestał być mariachi, został bigbitowcem, frontmanem Niebiesko-Czarnych. Z nimi nagrał swoje słynne przeboje: Wiem, że nie wrócisz, Pod Papugami, Czy mnie jeszcze pamiętasz?
Ten ostatni, w grudniu 1964, pod tytułem Mutter, has du mir wergeben, zaśpiewała Marlena Dietrich, co zresztą wywołało w branży muzycznej wielkie poruszenie - gwiazda tego formatu co Dietrich nagrywa piosenkę nieznanego debiutanta!

Zawsze mial swój styl. Nie lubił oficjalnych garniturów i krawatów. W piosence Białe koszule - czarne dusze wypowiedział wojnę białym koszulom i krótkim fryzurom. Władze tępiły go za długie włosy, które gdy stawał przed kamerą w telewizji, musiał przypinać spinką. W kwiecistych koszulach, łańcuchach na szyi, góralskim serdaczku i z grzywką a la Beatles budził zgorszenie. Za bardzo przypominał hipisów czy idoli amerykańskiej estrady, by mógł bezkarnie funkcjonować na polskiej scenie. Wraz z rozwojem muzycznym zmieniał swój wizerunek. W latach 70. stał się polskim Morrisonem w spodniach dzwonach. Zapuścił wąsy i brodę. Potem zaczął chodzić w czarnym kapeluszu, który stał się jego nieodłącznym atrybutem.

- Ubierać się i śpiewać jak Niemen było wtedy bohaterstwem - mówi Marek Piekarczyk, lider zespołu TSA.
- Ja nie wiem, jak on przeżył tę nienawiść władzy do siebie, kłamliwe artykuły, złośliwe plotki. To, że nie puszczano ani w radiu, ani w telewizji jego piosenek - zastanawia się Marek Karewicz.
- Dziwne, że się nie załamał, nie palnął sobie w łeb lub po prostu nie wyjechał z kraju, choć miał takie możliwości. Przez lata ciążyła na jego karierze decyzja jednego z ówczesnych prominentów, który powiedział: "Nie zabraniamy mu śpiewać, ale tego rodzaju muzyki nie zamierzamy popierać", czyli: nie przeszkadzamy, ale i nie lansujemy.
- Manipulowano mną, jak chciano - mówił Niemen.
- Dlatego postanowiłem nie występować na festiwalach w Opolu i Sopocie. Organizowano moje występy późnym wieczorem albo wczesnym świtem. Obojętnie zresztą, kiedy - telewizja zawsze wyłączała kamery.
Kolejnym ciosem był dla Niemena nakręcony w 1968 roku dokument Marka Piwowskiego "Sukces". Film miał pokazywać pracę Niemena i zespołu Akwarele nad przebojem Sukces. Tymczasem przedstawił artystę jako kogoś, komu nomen omen sukces uderzył do głowy.
   W 1971 roku w lokalnej Gazecie Radomszczańskiej wydrukowano artykuł z niesprawdzoną pogłoską, jakoby Niemen po koncercie w Radomsku ściągnął spodnie i publicznie się obnażył. Spodnie Niemena trafiły na pierwsze strony gazet. "Brekaut na golasa, Niemen jeszcze gorzej" - krzyczało ze szpalt. - Natychmiast dostał zakaz występów - mówi Karewicz - ale szybko go zniesiono, bo bez Niemena nie mogły pracować Polskie Nagrania, w których jedynie jego płyty przynosiły dochód.

Mógł zrobić karierę na Zachodzie, ale jej nie zrobił, choć w 1968 roku zdobył prestiżową nagrodę muzyczną MIDEM w Cannes i statuetkę amerykańskiego pisma muzycznego Billboard dla najpopularniejszego piosenkarza, a później nagrał płyty w Niemczech, we Włoszech, Anglii i Stanach Zjednoczonych. Za każdym razem jednak wracał z zagranicznych wojaży na tarczy. W środowisku znawców estrady dawało się wyczuć zadowolenie:
- I co? Tak krzyczał, a kariery nie zrobił - mówiono z satysfakcją.
Miał pecha. We Włoszech miał zaśpiewać na festiwalu w San Remo, ale w ostatniej chwili nie dopuszczono go do konkursu. W Londynie, w wytwórni fonograficznej CBS, prowadzono już z nim poważne rozmowy o nagraniach, ale angielskie władze nie wydały mu pozwolenia na pracę. Kultowy zespół Blood Sweat and Tears zastanawiał się nad jego kandydaturą na swego lidera. Nieszczęśliwy traf sprawił, że Niemen nie dotarł na spotkanie z grupą. W Paryżu nie znalazł chętnego do wypromowania nagranych po francusku utworów. W Stanach dużym kosztem wydał płytę, ale amerykańskie CBS zdecydowało się właśnie na lansowanie Michała Urbaniaka, a dwóch Polaków na amerykańskim rynku to za dużo.
- Czesiek był pechowcem, ale w pewnym sensie sam się przyczynił do swoich niepowodzeń - mówił zmarły niedawno krytyk muzyczny Roman Waschko. - Był bardzo przywiązany do tego, co robi, i nie szedł na ustępstwa. W tamtym okresie nie był już wolnym strzelcem. Był zaangażowany uczuciowo, miał rodzinę. Tu był jego dom. Tu miał swoich fanów. Poza tym tyle lat dążył do tego, by być Polakiem, i nie chciał z tego zrezygnować.

Przyjaciele mówili na niego "Labędź" ze względu na jego charakterystyczne kresowe "l". Wspominają go jako człowieka kulturalnego, opanowanego, który nigdy nie rzucił przekleństwa. Podobno na jednym z koncertów w Sali Kongresowej zagadał do publiczności między utworami. Widownia słuchała w napięciu, gdy nagle ktoś krzyknął: "Czesiek, nie pie*dol! Graj!".
Na co Niemen odpowiedział: "Cicho bądź, ty "głąbie" kapuściany".

- Na tyle nerwowych sytuacji, ile przeżył - mówi Andrzej Marzec, niegdyś organizator zagranicznych tras koncertowych Niemena - nie zdarzyło mu się zakląć, powiedzieć o kimś coś złego. Mówił wtedy co najwyżej: "To dopiero "lobuzeria"".
- Kiedyś szliśmy ulicą - wspomina Karewicz - gdy nagle jakiś pijak dostrzegł Niemena i zawołał: "Ty, małpa, zapal sobie!". A Czesiek, zamiast dać mu w mordę, odparł grzecznie: "Dziękuję, ale nie palę".
"Labędź" potrafił jednak postawić na swoim, spuentować sytuację.
- Był zaproszony na komisję do Ministerstwa Kultury i Sztuki - opowiada piosenkarz Jacek Lech. - Wszedł, a komisja poprosiła go o nazwisko. "Zaprosiliście mnie, a nie wiecie, jak się nazywam?" - miał odpowiedzieć.

Przez całe życie miał problemy mieszkaniowe. Na dobre rozpakował walizki w 1982 roku, gdy z żoną Małgorzatą kupili stary dom na Żoliborzu, który trzeba było remontować od podstaw. Przyjaciele mówili o nim Zosia samosia. Tak jak sam chciał wyremontować dom, tak w pewnym momencie kariery stwierdził, że najlepiej pracuje mu się w pojedynkę. Zrezygnował z zespołu, muzyków, menedżerów. Nie przywiązywał też wagi do pieniędzy. Mówi się, że był najbardziej oszukiwanym polskim artystą. Nikt inny nie mógł się pochwalić taką liczbą pirackich płyt, niezapłaconych honorariów. Nigdy nie upomniał się o swoje. Każdy zarobiony grosz składał na aparaturę dźwiękową.
W 1981 roku jako pierwszy w Europie miał perkusję Linn drum computer - wydał na nią wszystkie zarobione na tournée w Stanach pieniądze. W branży muzycznej uznali go za wariata, gdy sprzedał samochód, by dołożyć do aparatury. Miał wspaniałe studio, ale przez wiele lat lało mu się z dachu na głowę.

Kobiety na jego koncertach mdlały. Fanki zasypywały go listami, gotowe zrobić wszystko dla idola. Niepotrzebnie: trudno go było usidlić. Udało się to jednej dziewczynie: Małgosi, nastoletniej modelce, którą po raz pierwszy zobaczył na korytarzu w Wytwórni - Filmów Dokumentalnych przy Chełmskiej. "Ujrzałem zjawę" - miał wtedy powiedzieć.
- Byłam matką chrzestną ich związku - mówi Grażyna Hase, projektantka mody.
- Był rok 1973, staliśmy z Czesławem na dyskotece w Remoncie, kiedy nagle pojawiła się tam Małgosia, która prezentowała moje kolekcje. Rozmawialiśmy o muzyce, którą Niemen miał napisać do mojego pokazu. Powiedział: "Napiszę ci muzykę, jak mnie poznasz z tą dziewczyną". Od tamtej pory byli razem, ale Czesław muzyki nigdy nie napisał. Przy Małgorzacie Niemen się ustatkował. Znalazł dom, rodzinę. Miał do kogo wracać. Podobno nie był łatwym partnerem.
- Wychodząc za niego, wiedziałam, co mnie czeka - powiedziała kiedyś Małgorzata Niemen.
- Czasem miałam dość, ale nigdy nie postawiłam ultimatum: twój wybór - muzyka albo ja.

      Młodzież traktowała go jak proroka, chłonęła każde słowo. Niemen odkrył dla niej Norwida. Pokazał świat poezji, wrażliwości. Mimo że ubierał się ekscentrycznie, żył ascetycznie. Nie palił, nie pił. Nigdy nia miał nic wspólnego z narkotykami, o które pomawiała go komunistyczna władza. Nigdy nie złamał się, nie uległ presji. -      Podziwialiśmy Niemena, gdy odważył się powiedzieć, że świat jest dziwny - mówi Jacek Lech.
- W tamtym ustroju to było bohaterstwo. Świat socjalistyczny mógł być tylko piękny. Piosenką Dziwny jest ten świat wyśpiewał Grand Prix Opola'67.
- Zasiadałem w jury festiwalu - wspominał Waschko. - Wszyscy jurorzy, nawet ci typowani przez partię, byli zdania, że to wybitna piosenka. Ale przez jej tekst i tytuł Niemen pojawił się na liście politycznie niepoprawnych.
Dziesięć lat później znalazł swoje nazwisko na liście kolaborantów wyłożonej w bufecie Teatru Narodowego. Miał dość. Czuł, że nadszedł czas zejść ze sceny. Na ostatnich płytach Postscriptum i Terra deflorata, wydanych ponad 10 lat temu, pokazał oblicze człowieka cierpiącego, ale również poszukiwacza i eksperymentatora. - Życie ludzkie, jeżeli chcemy mówić o jego pełni, a tylko takie ma prawdziwą wartość, polega na nieustannej samoedukacji - powiedział kiedyś.
Tworzył do ostatnich chwil.
Zawsze krok przed wszystkimi. W ostatnich latach zmienił jednak podejście do świata.
- Kiedyś byłem bardzo bezkompromisowy i nie oglądałem się za siebie, bo miałem więcej przed sobą - mówił. - Teraz mam mniej przed sobą i automatycznie oglądam się za siebie.

Zmarł w sobotę 17 stycznia 2004 roku po ciężkiej chorobie miesiąc przed 65 urodzinami.

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


16 lut 2008, 22:05
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 1058 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8 ... 76  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do: