Poseł PO Janusz Palikot już nie jest problemem tylko tej partii. Stał się problemem całej polskiej polityki. Przy zbyt długo trwającej bierności swoich kolegów z PO sprowadził politykę do poziomu taniego, czasami wulgarnego kabaretu z przedmieścia - pisze Andrzej Kaniewski, szef działu "Świat" w Fakcie
Palikot nie jest bowiem politykiem, tylko show-manem, który udaje polityka. Jego atrybutami nie są program czy myśl polityczna, wizja, lecz żart, kpina, dowcip sięgający już nie dna, ale wkręcający się poniżej dna. A nade wszystko kieruje nim autoreklama. Sądząc zaś po jego zachowaniu, ma on dokładnie gdzieś konsekwencje swoich wyczynów i wywodów, czy to na konferencjach prasowych, czy na swoim blogu.
Kontrowersyjny od dawna Palikot, swoim showmańskim zapędom popuścił cugli w ostatnich miesiącach. Ich lista jest tak długa i tak dobrze znana, że nie ma potrzeby jej tu przytaczać.
A każdy kolejny wyskok, jak choćby z pchaniem się do zespołu w sprawie katastrofy smoleńskiej, zniechęca do niego coraz więcej osób. Ten akurat manewr aż nadto wygląda na ratowanie własnej głowy przez Palikota niż na zaangażowanie człowieka zainteresowanego dogłębnym wyjaśnieniem przyczyn tragedii.
Nie brak oczywiście głosów, że wyskoki Palikota są komuś w PO na rękę, że jest świetnym przeciwnikiem Macierewicza, Jarosława Kaczyńskiego, bądź innych ?jastrzębi" w PiS-ie. To rzekome, a może jednak rzeczywiste poparcie - czemu premier Tusk traktuje go tak łagodnie - jest na rękę samemu Palikotowi, bo go rozzuchwala. I w ten sposób showmańska natura Palikota dostaje nową pożywkę, która pozwala jej się rozkręcać i rozkręcać. Aż pęknie. Najwyższa pora, by się to już stało.
Jeśli PO - mówiąc słowami Palikota "stchórzy" - i nie usunie go ze swoich szeregów, sama stanie się pośmiewiskiem, kliką oklaskującą swojego klauna, który na cyrkowej arenie bałwani się - by wyrazić to za dobrym wojakiem Szwejkiem - do kwadratu. Może niektórym takie popisy się podobają, ale w polityce nie chodzi o błazeńskie wygłupy, tylko o tworzenie i realizację politycznej wizji. To jednak Palikota nie obchodzi.
Sonda FAKTU Czy zgadzasz się z Andrzejem Kaniewskim? TAK - 83% NIE - 17% Liczba ankietowanych: 75
Pracę w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego stracą ludzie Aleksandra Szczygły i Antoniego Macierewicza - donosi dziennik "Rzeczpospolita"
? W ubiegłym tygodniu przesłano do wykonującego obowiązki prezydenta Grzegorza Schetyny plan restrukturyzacji BBN. Zakłada on zmniejszenie liczby pracowników do 80 ? twierdzi informator ?Rz? z Biura Bezpieczeństwa Narodowego
Obecnie w Biurze pracują 94 osoby. Po wyborach prezydenckich wygranych przez Bronisława Komorowskiego z pracy sami odeszli Witold Waszczykowski, zastępca zmarłego w katastrofie smoleńskiej szefa BBN Aleksandra Szczygły, i gen. Zbigniew Nowek. Teraz nowe szefostwo Biura, z gen. Stanisławem Koziejem na czele, szykuje się do kolejnych zmian ? informuje "Rzeczpospolita".
Jak twierdzi "Rzeczpospolita" zmiany w BBN mają pomóc w pozbyciu się ludzi Antoniego Macierewicza i Aleksandra Szczygły, pracujących m.in. przy weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych.
komentarz - no to teraz wszystko restrukturyzujemy, dla odmiany -----------------------------------------------------------------------------------------
2/ Kempa: to skandal i dławienie opozycji
- Musiałam z bólem serca słuchać tej konferencji. Nie chciałam sobie psuć dnia, bo jestem na urlopie. Czegoś takiego nie widziałam w trakcie mojej pracy parlamentarnej. Nie może być tak, że przewodniczący będzie pacyfikował prace komisji tylko dlatego, że mu się nie chce pracować - oceniła na antenie TVN24 posłanka PiS Beata Kempa. W ten sposób odniosła się ona do konferencji prasowej Mirosława Sekuły, który w Sejmie podsumował prace hazardowej komisji śledczej i przedstawił harmonogram zakończenia jej prac.
Zdaniem zasiadającej w komisji śledczej posłanki PiS Beaty Kempy przedstawiony przez Mirosława Sekułę raport jest "fatalny i merytorycznie zły". Dodatkowo, nie uwzględnia on, jej zdaniem, całego materiału, który w trakcie swoich prac zgromadziła komisja.
- On w ogóle nie przewidział dyskusji nad tym projektem. Proszę zobaczyć, jak nas traktuje - ja będę miała tylko noc na naniesienie poprawek. Muszę tam dodać wszystko to, czego nie napisał Sekuła, a on nic nie napisał - mówiła na antenie TVN24.
- To jest skandal i dławienie opozycji. Mam nadzieję, że powstanie jedna, wielka koalicja na rzecz prawdy przeciwko dyktaturze - dodała Beata Kempa.
Arłukowicz: to festiwal kompromitacji własnej osoby
- Pan przewodniczący bierze udział w festiwalu kompromitacji własnej osoby ? tak decyzję Mirosława Sekuły podsumował w TVN24 poseł Lewicy Bartosz Arłukowicz.
- Ja przestrzegam pana Sekułę, by się tak nie spieszył, bo tyle miał potknięć, że może się przewrócić. Przewodniczący nie rozumie prawa ? mówił polityk. Arłukowicz zapowiedział, że kiedy przewodniczący przedstawi raport, zamierza on na tym samym posiedzeniu się z nim zapoznać, a dopiero na następnym zgłosić ewentualne uwagi.
Sekuła podsumowuje prace komisji śledczej
W trakcie zorganizowanej w Sejmie konferencji prasowej przewodniczący hazardowej komisji śledczej, Mirosław Sekuła, podsumował jej dotychczasowe prace.
- Do dnia dzisiejszego odbyło się 58 posiedzeń komisji, w tym jedno wyjazdowe i cztery niejawne. Komisja wezwała do złożenia zeznań 93 osoby. Ostatecznie przesłuchano 76 osób na 80 przesłuchaniach ponieważ niektóre osoby były przesłuchane dwukrotnie. Komisja zgromadziła około 30 tysięcy stron dokumentów - głównie dostarczonych przez kancelarię Prezesa Rady Ministrów, Kancelarię Prezydenta, ministerstwa, NIK, CBA, ABW i policję. Do tego należy także doliczyć materiały z prokuratur, które są niejawne. Nie zostały podpisane protokoły przesłuchania dwóch świadków - Zyty Gilowskiej i Jarosława Kaczyńskiego. Pisma ponaglające, które wysłałem do tych osób zakreślają ostateczny termin podpisania na dzień 29 lipca - mówił.
Szef hazardowej komisji śledczej Mirosław Sekuła jest zdania, że istnieje realna szansa na przyjęcie raportu z prac komisji w piątek 30 lipca. Tego dnia - jak zapowiedział dzisiaj Sekuła - będą głosowane ewentualne poprawki do przygotowanego przez niego projektu sprawozdania.
- Po przegłosowaniu poprawek przewiduję głosowanie nad całością projektu sprawozdania - zapowiedział Sekuła, odnosząc się do piątkowego posiedzenia komisji.
Dodał, że po przyjęciu sprawozdania posłowie będą mogli zgłaszać zdania odrębne. Jak wyjaśnił, zdania odrębne będą mogły być wnoszone od momentu przyjęcia sprawozdania przez komisję do momentu podpisania go przez przewodniczącego komisji i posła sprawozdawcę. Sekuła zapowiedział, że podpisze "sprawozdanie w dobę od jego przyjęcia".
To oznacza, że jeśli komisja przyjęłaby raport w piątek, posłowie mieliby czas do poniedziałku do północy na składanie zdań odrębnych. Jeżeli w piątek nie uda się przegłosować raportu z prac komisji, to Sekuła nie wyklucza, że kolejne posiedzenie komisji w tej sprawie odbędzie się 4 sierpnia.
Zwalniają w BBN. Lecą ludzie Macierewicza? Pracę w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego stracą ludzie Aleksandra Szczygły i Antoniego Macierewicza - donosi dziennik "Rzeczpospolita" komentarz - no to teraz wszystko restrukturyzujemy, dla odmiany
Nie masz racji! Wprowadzają Nowe Wysokie Standardy.
Dla takich jak ludzie PISu to są za Wysokie Progi.
Najważniejsze jednak to że:
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
27 lip 2010, 12:53
Zgoda buduje (niezgoda rujnuje)
Hazardowa na finiszu. Arłukowicz zdruzgotany. Kempa: pan sobie kpi
Jestem zdruzgotany tym, co pan dzisiaj zrobił. Pan chce kolanem za wszelką cenę dopchnąć swoją wersję raportu komisji. A ja chciałbym pracować nad raportem z prac komisji śledczej, a nie nad raportem z nocnych przemyśleń przewodniczącego Sekuły - mówił Bartosz Arłukowicz na początku posiedzenia hazardowej sejmowej komisji śledczej. Bardzo ostro wystąpienie Sekuły skomentowała Beata Kempa. Przewodniczący Sekuła dziś o w pół do pierwszej w nocy wysłał mailem do członków komisji poprawiony projekt raportu z prac komisji śledczej. Jak stwierdził, są tam jedynie poprawki redakcyjne i jedna poprawka merytoryczna. Przewodniczący chciałby, aby jeszcze dziś przegłosować ten projekt jako ostateczny raport hazardowej komisji śledczej. Sprzeciwili się temu Bartosz Arłukowicz i Beata Kempa, którzy argumentują, że nie zdążyli w ciągu dziewięciu i pół godziny w środku nocy przeczytać dokumentu i nanieść na niego własnych poprawek.
Arłukowicz wskazał także, że wciąż brakuje podpisów niektórych świadków pod protokołami przesłuchań. Sekuła przedstawił analizę prawną, która stwierdza, że prace komisji można zakończyć bez tych podpisów. Jednak analiza ta została przygotowana na zlecenie klubu PO. - Analiza przygotowana przez biuro analiz sejmowych stwierdza coś odwrotnego - mówił poseł Lewicy.
Jestem zdruzgotany tym, co pan dzisiaj zrobił. Chce pan kolanem dopchnąć ten raport. Czy przez ostatnie osiem miesięcy tez pan się opierał na analizach przygotowanych na zlecenie klubu PO? - dopytywał.
Beata Kempa wskazała na brak niektórych materiałów dowodowych. - Nie ma BTS-ów, czyli logowania z telefonów komórkowych Grzegorza Schetyny w okresie od stycznia do października 2009, czyli w najważniejszym okresie. A dane z BTS-ów w połączeniu ze stenogramami z przesłuchań i zeznaniami świadków układa się w dokładną mapę tego, co się działo. Brakuje też 14 płyt billingów - mówiła posłanka PiS. - Poza tym, wysłał pan raport w nocy, a rano pan już drwi, że będę krytykować coś, czego nie przeczytałam. A ja chcę ten raport przeczytać strona po stronie, bo nie wierzę PO, a panu w szczególności - dodał Kempa. - Robię to dla pana dobra, bo pan stwierdza w tym raporcie fakt, że prezydent w sposób niestandardowy oddziaływał na proces legislacyjny dotyczący ustawy hazardowej - uzupełniła posłanka PiS.
- Poprawki trzeba przygotować na piśmie. Ale proszę pana o to, żeby pan przestał kpić z posłów RP. Pan ma za zadanie zrobić wszystko, żeby wybronić swoich kolegów. Ale w tym materiale są zdania nieprawdziwe, które mogą skutkować odpowiedzialnością karną - podsumowała Beata Kempa.
Następnie głos zabrał poseł Franciszek Stefaniuk, który "ze względów chociażby formalnych" poprosił Sekułę o jeszcze tydzień na przeczytanie projektu raportu komisji.
Hazardowa na finiszu. Arłukowicz zdruzgotany. Kempa: pan sobie kpi
Jestem zdruzgotany tym, co pan dzisiaj zrobił. Pan chce kolanem za wszelką cenę dopchnąć swoją wersję raportu komisji. A ja chciałbym pracować nad raportem z prac komisji śledczej, a nie nad raportem z nocnych przemyśleń przewodniczącego Sekuły - mówił Bartosz Arłukowicz na początku posiedzenia hazardowej sejmowej komisji śledczej. (...)
Pozostaje tylko mieć nadzieję, że i w przypadku pana przewodniczącego Sekuły ziści się stare polskie przysłowie ?Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka?
Zaskakujące dymisje w wojsku wymuszą dymisję ministra?
Bogdan Klich nie będzie miał spokojnego piątkowego wieczoru. Do dymisji właśnie podał się dowódca GROM-u płk Dariusz Zawadka. Według TVN 24 dymisje złożyli również wszyscy dowódcy oddziałów bojowych.
Ponieważ nie nastąpiło w ostatnich dniach żadne "trzęsienie ziemi" w wojsku, poza uderzającą w Polskę rykoszetem aferę "Wikileaks", możemy spokojnie domniemywać, że dymisja ta związana jest ze stylem sprawowania urzędu przez ministra obrony narodowej.
Nie trzeba być ekspertem, by odebrać tę zaskakującą dymisję jako wotum nieufności dla Bogdana Klicha ze strony wojskowych. O tym, że w GROM-ie i innych jednostkach specjalnych dzieje się źle pisała już prasa (np. "NIE"). O fatalnej sytuacji polskiego wojska mówił również generał Petelicki w "Nowej Trybunie Opolskiej".
To wszystko nie przeszkadzało jednak Bogdanowi Klichowi pławić się w samozadowoleniu mimo kolejnych wątpliwych decyzji, takich jak dzierżawa Embraerów czy podniesiona dzisiaj sprawa zakupu śmigłowców. Cieszył się też pełnym zaufaniem Donalda Tuska, który wciąż nie widzi powodów do zdymisjonowania ministra.
Być może dziś Donald Tusk wreszcie zobaczy powód do zakończenia fatalnej dla polskiego wojska kariery Klicha. Pytanie tylko co zobaczy w sondażach? Bardziej opłaci mu się dymisja ministra i tłumaczenie czemu tak długo go trzymał, czy też lepiej dla Tuska i Platformy będzie trzymać bezwolnego politycznego trupa na stołku?
2/ Prezydent Komorowski ma krzepę! Podwładny chwali
Trzy kilometry i nic.
Prezydent elekt ma problem. Nie może się wprowadzić do Pałacu Prezydenckiego. Czemu? Bo trwa remont i rzecz może się przeciągnąć aż do grudnia. Czemu? Bo, jak informuje Jacek Michałowski, szef Kancelarii Prezydenta, Marta Kaczyńska się za późno wyprowadziła.
Wszystko to bardzo wzruszające i bardzo nam prezydenta elekta żal, ale gdyby nie Smoleńsk, i Bronisław Komorowski by wygrał, ludzie pokroju pana Michałowskiego mieliby na remont nie cztery miesiące, a cztery minuty, bo tyle by może trwały uściski byłego i obecnego prezydenta zanim "nowy" z dnia na dzień przejmie od poprzednika Pałac.
Ale to tak na marginesie. Bo pan Michałowski daje się też poznać z bardziej sympatycznej strony. Gdy chwali w tej samej niemal wypowiedzi swojego pryncypała na gwno.pl: Dużo pływa, bardzo to lubi i rzeczywiście przepłynęliśmy ostatnio trzy kilometry. Ja już się zziajałem, a on płynął dalej. Czy to nie jest słodkie? Tylko mężczyźni potrafią prawić takie komplementy.
Trudno o lepszy dziś przykład, że i w polityce lepiej gonić króliczka niż go dorwać. Przykład nazywa się Donald Tusk i jest bohaterem świetnego tekstu w "Rzeczpospolitej".
Autorzy opisują w nim dziwny stan w jakim znalazł się dziś szef Platformy. Oto nagle musi liczyć się nie tylko z sobą, ale także z Grzegorzem Schetyną i Bronisławem Komorowskim. Obaj objęli właśnie stanowiska według konstytucji numer dwa i numer jeden w państwie. I obaj nie wahają się ich użyć do manifestowania niezależności wobec Tuska, czyli człowieka, który odpowiednio: wywalił lub w ogóle ich nie przyjął do rządu.
Jakby tego było mało, media zaczęły się domagać spełnienia choć jednej efektownej obietnicy, obietniczki w ostateczności, a Tusk może im dać na razie podwyżkę podatków. W tej sytuacji "Rzepowemu" duetowi Reszka/Majewski udało się uchwycić premiera w momencie dużego napięcia nerwowego: Ostatnio premier (...) zrobił się bardzo nerwowy. Ochrzania ministrów - nawet na posiedzeniach rządu - współpracowników, a czasem każdego, kto się nawinie.
Nerwy dają o sobie znać nawet na boisku: W twardym spotkaniu premierowi udało się strzelić gola.: - I bardzo dobrze, bo inaczej mielibyśmy wszyscy przechlapane. Strach pomyśleć, o ile by wtedy podatki poszły w górę. Dlatego gdy spotkacie premiera na mieście nie róbcie jego życia jeszcze trudniejszym do zniesienia.
Nie pytajcie na przykład o hit internetu ostatnich dni, czyli ile kosztuje helikopter, który ochrania premiera, gdy poza godzinami pracy gra sobie w piłkę.
Felieton ? tygodnik ?Najwyższy Czas!? ? 30 lipca 2010
Co mamy z gęsi? Wiadomo ? smalec. No a co mamy z idiotów? Z idiotów mamy rozliczne korzyści. Przede wszystkim ? wiele radości.
Antoni Słonimski wspomina, jak to przed wojną, chyba nawet pierwszą, warszawskie zakłady dobroczynne dla idiotów, wśród których, nawiasem mówiąc, było sporo potomków arystokratów, spłodzonych w pośpiechu z kucharkami, urządzały publiczne pokazy umiejętności wychowanków. Dyrektor zakładu brał takiego idiotę i łagodnie zachęcał: ?no, powiedz co!? ? na co idiota odpowiadał: ?gbdu!? ? Bardzo dobrze ? chwalił dyrektor. W następnym roku idiota robił postępy i na zachętę dyrektora odpowiadał: ?gbdu! Gbdu!? ? Znakomicie! ? zachwycał się dyrektor, no i oczywiście ? publiczność uczestnicząca w tych pokazach. Czyż to nie podobne do niektórych audycji telewizyjnych z udziałem Naszych Umiłowanych Przywódców a zwłaszcza ? pewnego biłgorajskiego filozofa, robiącego ogromną konkietę u publiczności, wśród której aż roi się od intelektualistów?
Ale na tym korzyści z idiotów wcale się nie kończą, przeciwnie ? najważniejsza jest inna korzyść, w postaci szczerości. Idioci są mianowicie szczerzy i mówią otwartym tekstem rzeczy, które człowiekowi normalnemu nie przeszłyby przez gardło. Nie zawsze czynią to świadomie, przeciwnie ? najczęściej ich szczerość ma charakter mimowolny, podobnie jak moczenie nocne ? ale to przecież nic nie szkodzi, zwłaszcza, gdy informacje są prawdziwe, albo chociaż zastanawiające.
Weźmy na przykład informację przekazaną ostatnio przez człowieka o zszarpanych nerwach, czyli wicemarszałka Sejmu Stefana Niesiołowskiego. W związku z pojawiającymi się postulatami usunięcia posła Janusza Palikota z Platformy Obywatelskiej wicemarszałek Niesiołowski powiedział, że Platforma może usunąć posła Palikota tylko wtedy, kiedy Prawo i Sprawiedliwość usunie ze swych szeregów Jarosława Kaczyńskiego. Wprawdzie wicemarszałek Niesiołowski prawdopodobnie nie ma wiele do gadania w Platformie Obywatelskiej, która wzięła go tylko na chłopaka do pyskowania, ale niezależnie od tego, coś tam przecież może wiedzieć, więc warto jego słowa rozebrać sobie z uwagą.
Pierwsza rzecz, jaka rzuca się w oczy, to zamiennik przeprowadzenia symetrii: my wam Palikota, jak wy nam Kaczyńskiego. Rzecz jednak w tym, że formalna ranga Jarosława Kaczyńskiego, będącego wszak niekwestionowanym przywódcą Prawa i Sprawiedliwości, jest nieporównanie wyższa od rangi posła Palikota, który formalnym przywódcą Platformy Obywatelskiej nie jest. Formalnym przywódcą PO jest bowiem Donald Tusk. W tej sytuacji o żadnej symetrii nie może być mowy, bo symetria zachodziłaby wówczas, gdyby, za Jarosława Kaczyńskiego wymieniono albo samego Donalda Tuska (?Pamieniali chuligana na Luisa Corvalana; gdzie najti takuju blad?, cztob na Lońku pamieniat??? ? głosił anonimowy wierszyk z okazji wymiany Włodzimierza Bukowskiego), albo, dajmy na to, Grzegorza Schetynę, Janusza Palikota, Waldy Dzikowskiego, Małgorzatę Kidawę-Błońską, pobożnego posła Jarosława Gowina i na dokładkę ? jeszcze wicemarszałka Niesiołowskiego. Może zrównoważyłoby to ciężar gatunkowy Jarosława Kaczyńskiego, a kto wie ? może na tę kupę trzeba by dorzucić jeszcze prezydenta-elekta Bronisława Komorowskiego? Oczywiście rozważamy tę sprawę wyłącznie od strony formalnej. Ale przecież strona formalna nie jest w tym przypadku jedyna!
Przypomnijmy sytuację, gdy premier Donald Tusk ni stąd, ni zowąd zrezygnował z kandydowania na prezydenta, chociaż każde dziecko wiedziało, że objęcie tego urzędu jest jego najgorętszym marzeniem. Wprawdzie swoją rezygnację okrasił opowieściami o żyrandolach, ale wiadomo, że tak się tylko mówi, kiedy trzeba coś na odczepnego powiedzieć, podczas gdy naprawdę ? kwaśne winogrona. ?Głos Cadyka? twierdził, że do rezygnacji namówiła premiera Tuska Nasza Złota Pani Aniela. Wszystko to być może, zwłaszcza, że zaraz zadbała o osłodzenie mu tej goryczy nagrodą Karola Wielkiego ? ale równie dobrym, a może nawet jeszcze lepszym wyjaśnieniem jest, że Donald Tusk dostał szlaban na prezydenta od razwiedki za karę. Chodzi oczywiście o próbę poluzowania sobie obróżki poprzez aresztowanie wiosną 2008 roku Petera Vogla, który tak naprawdę nazywa się Piotr Filipczyński i w swoim czasie został odcięty od stryczka przez prezydenta Kwaśniewskiego w przekonaniu, że za to dobrodziejstwo, jako ?kasjer lewicy? będzie uczciwie pilnował pieniężnych interesów razwiedki.
Jak pamiętamy, afera hazardowa, która premieru Tusku przysporzyła tyle zgryzoty, wybuchła w związku z ?dotarciem? jednej z gazet do tajnych zeznań p. Vogla, jakoby jakiś Turek ukradł generału Gromosławu Czempińskiemu 2 miliony dolarów ze szwajcarskiego konta, a generał nawet nie zauważył tak znikomego ubytku. To na pewno nieprawda, bo skąd by generał Czempiński mógł uciułać sobie z pensyjki szefa UOP-u te miliony dolarów i po co, a przede wszystkim ? przed kim miałby chować ten szmal w Szwajcarii, kiedy państwo, które przez wiele lat tak skutecznie ochraniał, wydaje się znacznie bezpieczniejsze niż jakaś tam Szwajcaria, która nawet nie należy do Unii Europejskiej?
Tak czy owak jednak za takie dokazywanie kara musi być, więc niezależnie od przeforsowanej w stachanowskim tempie ustawy hazardowej, oddającej tę branżę razwiedce w arendę, niezależnie od obsadzenia uprzednio negatywnie zweryfikowanymi funkcjonariuszami WSI Służby Wywiadu Wojskowego i Służby Kontrwywiadu Wojskowego, przez co oficjalna nieobecność WSI stała się jeszcze wyższą formą obecności, niezależnie od oddania IPN pod kuratelę konfidentów przejętych od SB przez WSI oraz zwerbowanych już ?za demokracji? i tak dalej ? jeszcze i szlaban na kandydowanie w wyborach prezydenckich. Nie tylko zresztą szlaban ? ale konieczność popierania ze łzami w oczach i z zaciśniętymi zębami kandydatury Bronisława Komorowskiego! W takiej sytuacji jest chyba oczywiste, że formalne przywództwo Platformy Obywatelskiej nie musi pokrywać się z przywództwem faktycznym.
Czyżby zatem prawdziwym przywódcą Platformy Obywatelskiej był poseł Janusz Palikot, skrywający swój majestat pod maską biłgorajskiego filozofa? To być może i to nie tylko dlatego, że dr Andrzej Olechowski najwyraźniej przechodzi chyba w stan spoczynku, a partią, nawet reprezentującą tylko ?mniejsze zło?, musi przecież kierować ktoś starszy i mądrzejszy ? ale również ze względu na tworzący się spontanicznie ruch poparcia posła Palikota. Wskazuje on nie tylko na imponujące rozmiary agentury, jaką WSI zdążyły rozbudować sobie przez ostatnie 30 lat we wszystkich bez wyjątku środowiskach społecznych, ale również ? na jej karność i dyspozycyjność. Ta demonstracja siły i karności agentury może być, mówiąc nawiasem, przeprowadzona na życzenie Naszej Złotej Pani Anieli i zimnego rosyjskiego czekisty Putina, którzy przed rozpoczęciem realizacji scenariusza rozbiorowego, muszą przecież przeprowadzić jakieś manewry. I wszystko to ujawnił człowiek o zszarpanych nerwach, wicemarszałek Niesiołowski ? oczywiście mimowolnie, bo na pewno nie miał takiej intencji, jako że został wzięty do Platformy wyłącznie na chłopaka do pyskowania.
Stanisław Michalkiewicz
01 sie 2010, 13:21
Zgoda buduje (niezgoda rujnuje)
Ziemkiewicz: Wyborcy PiS ukarani
Kto jeszcze pamięta te słowa, powtarzane wiele razy na wszelkie możliwe sposoby: "Prezydent Kaczyński nie pozwala nam wprowadzać zmian, które są dobre dla państwa, dobre dla Polski"? Kto pamięta, że głównym argumentem ludzi Tuska w walce o to, by to PO oddać Pałac Prezydencki było, iż pełni władzy potrzebuje ona po to, aby móc rozpocząć wielkie, niezbędne reformy? A kto był taki naiwny, że w to wierzył? Jeśli faktycznie się taki egzemplarz trafił, to teraz powinien oddać swój dowód babci, przeprosić i iść do kąta się wstydzić - pisze w tekście dla Faktu publicysta Rzeczpospolitej, Rafał A. Ziemkiewicz.
Wystarczyły zaledwie trzy tygodnie, by obiecywane ?wielkie, dobre dla Polski zmiany? okazały się tylko marną łataniną: rząd zamroził waloryzację w budżetówce, ciuła drobne sumy z likwidowania różnych ulg czy zwolnień i z narzucania pod różnymi pretekstami nowych haraczy na przedsiębiorców, zwłaszcza mniejszych, liczy, że uda mu się wyprzedać trochę państwowej ziemi i mienia (choć koniunktura akurat marna), a najbardziej liczy na wpływy z ?czasowego? podniesienia VAT. Nawet nie udaje przy tym, że zdoła takimi metodami zbilansować budżet, czy tylko powstrzymać narastanie długu publicznego. Nie, zadłużenie będzie rosło nadal, tylko ciut wolniej. Chodzi jedynie o odwleczenie w czasie momentu, gdy naprawdę już dłużej się tak łatać nie da: niech tąpnie po wyborach. Tylko że po wyborach będą następne wybory. A po nich kolejne. A chór tuskowych wujów w salonowych mediach już złapał nową nutę: rząd nic nie może zrobić, bo straciłby popularność, a wtedy mógłby wrócić do władzy ten straszny Kaczyński. ?Chyba nie chcecie powrotu pana Jonesa?!? ? jak zwykł ucinać wszelkie wątpliwości knur Napoleon, rządzący Folwarkiem Zwierzęcym w sławnej powieści Orwella.
Żebyśmy się dobrze zrozumieli: horrendum i zdradę dopiero co składanych obietnic stanowi nie tyle podniesienie podatków samo w sobie (choć każde podniesienie podatków, nawet o 1 procent, szkodzi gospodarce) co fakt, iż podwyżka ta ma być roztrwoniona na podtrzymywanie trwania obecnego, dziurawego jak sito systemu. Premier uwodzi nas fantastyką ministra Boniego, jak to wspaniale będzie za lat dwadzieścia, jego szef finansów składa obietnice z niewiele krótszym terminem weryfikacji, ale tak na razie to konkretnie nic naprawiane nie będzie. Władza zapowiada tylko jedną ?reformę?: szybkie przyjęcie zawetowanej przez śp. Lecha Kaczyńskiego (z poparciem Trybunału Konstytucyjnego) ustawy nakazującej przekształcenie wszystkich szpitali w spółki prawa handlowego ? co w warunkach nienaruszonego monopolu NFZ jakości leczenia nie poprawi, ale umożliwi zapowiedziane przez posłankę Sawicką robienie biznesu na służbie zdrowia. Mamy więc zacisnąć pasa bez nadziei, że przyniesie nam to w przyszłości cokolwiek ? a tylko po to, by za jakiś czas musieć go zacisnąć jeszcze bardziej.
Szczególnie oburzająca jest towarzysząca temu wszystkiemu propaganda. Władza zapewnia, że obywatele ?nie odczują? podwyżek. To tak, jakby złodziej kieszonkowy uspokajał ofiary, że wyciągnie im po stówie z portfela tak zręcznie, że nie poczują kiedy. To dlatego właśnie rząd podnosi nie podatek dochodowy, a VAT, który ukrywa się w cenach. Już klasyk polskiej ekonomii objaśniał ten mechanizm: ?nałóż na pana szlachcica złotówkę pogłównego, a narobi gwałtu, warchołu i rokoszu; a nałóż nań pięć złotych, ale w mycie na sól, płaci ani zauważywszy?.
Podniesienie VAT ma też tę zaletę ? z punktu widzenia władzy ? że bardziej obciąża uboższych. Tak, twierdzenie, że jakoby płacimy go równo, bo wszyscy kupujemy, jest sprytnym oszustwem. Mniej zarabiający siłą rzeczy więcej wydają bowiem na konsumpcję, a na, mądrze mówiąc, akumulację już im nie starcza. Dlatego VAT rożnymi drogami drenuje całe ich dochody. Bogatsi, którzy pieniądze lokują w różnych inwestycjach część swoich dochodów chronią ? to po pierwsze. Po drugie, mogą stosować rozmaite rozliczenia, gdy ubożsi praktycznie tej możliwości nie mają. Najbogatsi zaś wręcz na VAT zarabiają ? słusznie mawiał śp. Krzysztof Dzierżawski, że wprowadzenie VAT było dla polskich mafii tym, czym dla amerykańskich wprowadzenie prohibicji.
I nie oszukujmy się ? rząd świadomie sięga do kieszeni właśnie uboższym, choć mogłoby się wydawać, że mniej tam można znaleźć. Obecna władza kieruje się bowiem wyłącznie logiką wyborczą, a ta podpowiada, że najlepiej uderzać w tych, na których głosy i tak nie można liczyć. Trzon elektoratu PO to ?wykształciuchy? z dużych miast, a jej bezpośrednie zaplecze to różnego rodzaju establishment. Zamiast ich sobie zrażać, lepiej dokręcać śrubę ?starszym, gorzej wykształconym i z mniejszych ośrodków?, którzy i tak są społeczną bazą politycznych wrogów. To tak samo, jak z oszczędnościami na wałach przeciwpowodziowych, które robiono głównie w regionach i tak ?pisowskich?.
Wszyscy wiedzą, że reform nie można odkładać w nieskończoność bezkarnie, że im później, tym będą trudniejsze, boleśniejsze, a może wręcz już niemożliwe. Premier Tusk i jego rząd też o tym wiedzą. Tylko po prostu mają inne priorytety.
100 poprawek do raportu Sekuły. Od kogo najwięcej?
Ponad 100 poprawek zgłosili posłowie z komisji hazardowej do projektu raportu, przygotowanego przez jej szefa Mirosława Sekułę (PO). Mieli na to czas do wtorku do godz. 13. W środę na posiedzeniu komisji ma odbyć się głosowanie.
Sekuła poinformował we wtorek dziennikarzy, że do wtorku do godz. 13 do sekretariatu komisji śledczej wpłynęło 105 poprawek do przygotowanego przez niego projektu raportu. Najwięcej złożył wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz (Lewica) - 41, Beata Kempa (PiS) - 36, Franciszek Stefaniuk (PSL) - 21, Jarosław Urbaniak (PO) - 3, Sławomir Neumann (PO) - 1 i sam Sekuła - 3 poprawki.
Przewodniczący nie chciał jednak powiedzieć, czego dotyczą i jak bardzo różnią się od tego, co zawarł w swoim sprawozdaniu, gdyż - jak zaznaczył - nie zdążył ich jeszcze przeanalizować. Szef komisji zapewnił jednak, że poprze wszystkie "mądre i dobre poprawki". "Przewodniczący przedstawia projekt sprawozdania, nad którym trzeba pracować, żeby ono w maksymalnym stopniu dawało zdanie jak największej liczby członków komisji i żeby było jak najlepsze" - mówił Sekuła.
Dodał, że nie uzurpuje sobie "żadnego monopolu na najlepsze przygotowanie sprawozdania" i bardzo chętnie będzie pracował razem z innymi posłami nad naprawieniem jego projektu sprawozdania.
Dosyć istotnie "naprawiać" projekt Sekuły ma zamiar Arłukowicz. "Złożyłem poprawki zmieniające spojrzenie na tę sprawę, pokazujące, gdzie jest sedno problemu, w jaki sposób branża hazardowa próbowała wpłynąć na tworzące się w Polsce prawo oraz poprawki zmieniające ocenę zachowań polityków PO" - stwierdził.
Arłukowicz w swoich poprawkach poddaje w wątpliwość m.in. wiarygodność zeznań b. ministra sportu Mirosława Drzewieckiego i b. szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego. Ponadto - jego zdaniem - wycofanie się resortu sportu z dopłat do gier spoza monopolu państwowego, m.in. do automatów, nie było raczej tylko pasmem urzędniczych pomyłek. Poseł Lewicy wskazuje też potencjalne źródła przecieku o akcji CBA. Jak ocenił, zachowanie premiera Donalda Tuska co do kolejności spotkań po informacji b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego o aferze hazardowej do dzisiaj nie zostało logicznie uzasadnione. "Zachowanie pana premiera mogę ocenić jako niefrasobliwe i na pewno wzbudzające niepokój u ministra Drzewieckiego i posła Chlebowskiego" - powiedział PAP Arłukowicz.
Zgodnie z ustawą o komisji śledczej, przewodniczący przygotowuje i przedstawia projekt sprawozdania z sejmowego śledztwa. Posłowie natomiast mogą składać do niego poprawki. Ostateczna wersja przyjmowana jest zwykłą większością głosów w drodze uchwały Sejmu.
Sekuła w projekcie raportu z prac komisji uznał, że w sprawie tzw. afery hazardowej nie ma podstaw do zawiadomienia prokuratury, choć ocenił, że Zbigniew Chlebowski łamał standardy poselskie i - jak napisał - komisja "nie daje wiary" słowom Mirosława Drzewieckiego.W propozycji raportu Sekuła napisał także, że źródłem "przecieku", który ostrzegł biznesmenów o prowadzonych wobec nich działaniach operacyjnych było samo CBA, a nie Kancelaria Prezesa Rady Ministrów.
Ponad 100 poprawek zgłosili posłowie z komisji hazardowej do projektu raportu,
Szef komisji zapewnił jednak, że poprze wszystkie "mądre i dobre poprawki"
Dosyć istotnie "naprawiać" projekt Sekuły ma zamiar Arłukowicz. "Złożyłem poprawki zmieniające spojrzenie na tę sprawę, pokazujące, gdzie jest sedno problemu, w jaki sposób branża hazardowa próbowała wpłynąć na tworzące się w Polsce prawo oraz poprawki zmieniające ocenę zachowań polityków PO" - stwierdził. Arłukowicz w swoich poprawkach poddaje w wątpliwość m.in. wiarygodność zeznań b. ministra sportu Mirosława Drzewieckiego i b. szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego. Ponadto - jego zdaniem - wycofanie się resortu sportu z dopłat do gier spoza monopolu państwowego, m.in. do automatów, nie było raczej tylko pasmem urzędniczych pomyłek. Poseł Lewicy wskazuje też potencjalne źródła przecieku o akcji CBA. Jak ocenił, zachowanie premiera Donalda Tuska co do kolejności spotkań po informacji b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego o aferze hazardowej do dzisiaj nie zostało logicznie uzasadnione. "Zachowanie pana premiera mogę ocenić jako niefrasobliwe i na pewno wzbudzające niepokój u ministra Drzewieckiego i posła Chlebowskiego" - powiedział PAP Arłukowicz.
Ostateczna wersja przyjmowana jest zwykłą większością głosów w drodze uchwały Sejmu.
"mądre i dobre poprawki" czyli te, które uzna pan Sekuła. Pozostałe to będą "głupie i złe poprawki" Dobre
Poprawek posła Arłukowicza do "mądrych i dobrych" pan Sekuła raczej nie zaliczy. Tym bardziej, że nie musi, bo o "zwykłą większość głosów" może być spokojny.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
03 sie 2010, 16:48
Zgoda buduje (niezgoda rujnuje)
"Co świat o nas pomyśli!" Za granicą już piszą o krzyżu
Co myśli reszta świata o jednej z najdziwniejszych polskich wojenek?
Poseł Platformy Obywatelskiej Jerzy Fedorowicz z emfazą biadał na wizji o tym, co działo się pod Pałacem Prezydenckim: "Co świat o nas pomyśli!". Śpieszymy więc uspokoić posła Fedorowicza, że świat o tym nie myśli. Świat ma nasze "zabawy" z krzyżem w głębokim poważaniu.
Owszem, agencje umieszczają informację o zamieszkach, ale niewiele poza tym. Podobnie czynią największe serwisy informacyjne. O ile w ogóle zamieszczają cokolwiek o tej całej aferze. CNN, na przykład, kompletnie olało nasze problemy skupiając się na bardziej widać interesujących pożarach w Rosji czy testamencie supermodelki.
Również dla BBC znacznie ważniejszym tematem są pożary w Rosji, ale całkiem rozbudowany materiał o naszych wyczynach zmieścił się na stronie. Ale jakoś nie jest chętnie czytany.
Podobnie jak na Yahoo, które przytoczyło depeszę agencyjną. Czytelnicy tego portalu wolą jednak czytać o katastrofie w chińskiej kopalni względnie od rosyjskich pożarach.
Jasne jest więc, że nasze spory o krzyż (którego nie powinno być pod siedzibą najwyższej władzy państwowej, Konstytucja jasno mówi, że Polska jest krajem neutralnym światopoglądowo), nie obchodzą nikogo na świecie.
Informacja o tym jest, najwyżej, ciekawostką. Poseł Fedorowicz niech więc się opinią świata nie martwi. Świat naprawdę ma nas gdzieś. I bardzo dobrze.
Oby tylko politycy i zwolennicy PiS nie zaczęli się doszukiwać w tym rosyjskiego spisku. W końcu te pożary w Rosji...
Tusk i jego ludzie, ale także ludzie stojący za Bronkiem nie zdają sobie sprawy, że bawią się zapałkami na beczce prochu.
Mają piłkarzyki ligi POdwórkowej poważny problem. Społeczeństwo już nie daje się okłamywać, podatki mają rosnąć, ale już rośnie frustracja z powodu kolejnych TUSKOWYCH obietnic bez pokrycia, obietnic składanych na wałach przeciwpowodziowych.
Jeżeli do tego dodać fatalne informacje w sprawie katastrofy smoleńskiej, spadające notowania biłgorajskiego filozofa i konieczność walki na kilku frontach wojny wypowiedzianej narodowi i demokratycznej opozycji, mamy obraz nieuchronni zbliżającej się klęski najgorszego rządu w powojennej historii Polski, największego zadłużenia i największej ruiny w gospodarce, na którą spadł grad. Czym to się skończy? Wiadomo, wiadomo też, że zacznie się wkrótce strajkami, a nie ma nic gorszego niż głodni, bez perspektyw i okłamywani ludzie. Zanosi się na to, że przed nami kolejny HISTORYCZNY SIERPIEŃ. Wokół krzyża, który kłuje w oczy bronka i jego wsiowe zaplecze rodzi się nowa Solidarność 2010, Solidarność mądrzejsza o doświadczenia okresu po wojnie jaruzelsko - polskiej, pamiętająca Magdalenkę, okrągły stół, ale także to, że do dzisiaj kiszczak, jaruzel i mordercy Pyjasa oraz innych są wolni i nieosądzeni. Solidarność, która wie, że hejke i donald bez mrugnięciia okiem wyślą firmę ochroniarską do zagazowania protestujących, jak w przypadku handlarzy spod dworca. Jeżeli bronek lub jego tusk sprowokują strajki, źle się skończy, bo poziom frustracji społeczeństwa jest wprost proporcjonalny do pogardy, jaką czuje ekipa tuskowa do myślących inaczej. Ci, którzy nawoływali do wycinania w pień i dorzynania, sami dzisiaj powinni pomyśleć o bilecie w jedną stronę.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
03 sie 2010, 19:55
Zgoda buduje (niezgoda rujnuje)
Kontek: Panie Prezydencie! To głupota czy zła wola?
Nie ma już autorytetów. Opluć można nawet krzyż. A winni temu są politycy. Nie, nie wszyscy. A konkretnie którzy? Konkretnie to Bronisław Komorowski i Jarosław Kaczyński - pisze Tomasz Kontek, publicysta Faktu.
Nie jeden raz już pisałem, że prezydent elekt wybrał zły moment, by ogłosić swój zamiar przeniesienie krzyża. Późniejsze (a nie wcześniejsze!) niezwykle godne porozumienie Kancelarii Prezydenta z harcerzami, któremu patronował metropolita warszawski, psu na buty się zdało.
Czy naprawdę brakło wyobraźni, by przewidzieć, że obudzą się demony? Panie prezydencie! To głupota czy zła wola? Teraz nikt nie będzie już pamiętał, co pan powie w dniu zaprzysiężenia. Pana prezydenturę rozpoczęła konfrontacja wokół krzyża. Hańba! Dla pana też.
Jednak także ?Inni szatani byli tam czynni?. Tak, tak... Ten cytat XIX-wiecznego poety ukochał sobie Jarosław Kaczyński. Panie Kaczyński, hańba! Widział pan tych ludzi przed Pałacem Prezydenckim? Słyszał pan, że skandowali pana imię? A potem podeptali autorytet krzyża. Co teraz na to komitet polityczny PiS? Będzie miał jakąś nową wykładnię wiary? Czy przeprosi obrażanych przez pana wyznawców księży, mimo że ci ubrani byli w szaty liturgiczne? Cynizm, cynizm, cynizm!
A na koniec wstyd. Ani Komorowski, ani Kaczyński, ani abp Nycz nie stanęli naprzeciw tłumu. Czy do tych ludzi nie warto przemówić?
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników