Przegrane głosowanie w sprawie uchylenia immunitetu Mariusza Kamińskiego to dla PO potężny cios.
Przegrane głosowanie... A afera taśmowa „ch…, dupa i kamieni kupa” ? To dopiero będzie... światło dla ociemniałych, otępiałych i ogłupionych lemingów! Może ono trochę rozjaśni im w głowach i zobaczą wreszcie prawdziwą twarz partii, która ma w nazwie przymiotnik "obywatelska". I jej wodza, który ma jedną z ksywek "Rudy". Albo... "Bursztynowy."
Sędzia Milewski skazany na banicję.
Ryszard Milewski, były prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku musi przenieść się do któregoś z sądów apelacji białostockiej – to werdykt Sądu Najwyższego, który zaostrzył karę dyscyplinarną. – O winie sędziego świadczą same jego wypowiedzi z nagranej rozmowy: „proszę się nie martwić", „już wyznaczamy termin", „cieszymy się, że ktoś nas wysłucha" – powiedział Wojciech Katner, sędzia SN.
Tylko dwa komentarze:
litera prawa pisze: 13 czerwca 2014 19:12:51 Gratulujemy podsądnym w Białymstoku!!! Będzie można sprawę na telefon załatwić
Franek Z. (gość) pisze: 13 czerwca 2014 20:40:30 Tylko w Polsce sędzia z karnym wyrokiem może pełnić swój urząd. Dodam, że są tacy sędziowie w Polsce. Pewnie wnet sędziów na prowadzenie sprawy będą wozić z kicia. .
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
Ostatnio edytowano 15 cze 2014, 08:56 przez kominiarz, łącznie edytowano 2 razy
15 cze 2014, 08:54
Re: Władcy Marionetek...
Z rodziców i nauczycieli niepełnosprawnych dzieci policjanci zrobili terrorystów
Policja w Strzelcach Opolskich ćwiczyła odbijanie starostwa z rąk... opiekunów niepełnosprawnych dzieci z pobliskiej szkoły. - To paskudne - uważają rodzice.
W ruch poszły pałki szturmowe, a policjanci wypchnęli protestujących ze strzeleckiego starostwa niczym pseudokibiców. Sceny rozegrały się w urzędzie w godzinach pracy, więc widziały je dziesiątki urzędników i gapiów. Scenariusz ćwiczeń zakładał, że agresorami byli rodzice niepełnosprawnych dzieci oraz nauczyciele szkoły specjalnej w Strzelcach Opolskich, która znajduje się naprzeciwko starostwa - w ich rolę wcielili się policjanci w cywilnych ubraniach.
Protestujący zablokowali urząd, bo byli niezadowoleni z tego, że radni zdecydowali o likwidacji szkoły. Zgodnie ze scenariuszem urzędnicy wezwali policję. Ale protestujący zdążyli jeszcze w odwecie... podpalić budynek. Na miejsce wezwano straż pożarną i ratowników medycznych.
Nauczyciele i rodzice nie mogą uwierzyć, że policja wymyśliła taki scenariusz. - Jesteśmy w szoku! Jak można było zrobić z nas terrorystów? - pyta ze łzami w oczach Joanna Makówka, mama niepełnosprawnego Artura. - Policja wymierzyła nam policzek.
Szkoła, którą wytypowali funkcjonariusze, to bardzo mała placówka. Jej nauczyciele przyznają, że po policyjnych ćwiczeniach ludzie zaczepiają ich na ulicy, pytając "dlaczego chcieli podpalić starostwo”. - Będziemy się domagać wyjaśnień od policji i starostwa, komu zależało na tym, żeby przedstawić nas w negatywnym świetle - dodaje Iwona Szotek, prezes stowarzyszenia, które prowadzi szkołę.
Scenariusz policyjnych ćwiczeń był częściowo oparty na wydarzeniach z 2013 r. Wtedy rada powiatu strzeleckiego rzeczywiście zdecydowała o likwidacji szkoły dla niepełnosprawnych dzieci. Protesty rodziców wyglądały jednak zupełnie inaczej - zbierali podpisy pod petycją, pisali do kuratorium, a na sesji po prostu prosili radnych, by zrozumieli ich potrzeby. Gdy to nie pomogło, rodzice i nauczyciele założyli stowarzyszenie "Ósemka”, które wzięło szkołę pod swoje skrzydła - przez pierwsze miesiące pracowali w niej zupełnie za darmo.
- Wszystkie rozmowy na temat szkoły odbywały się pokojowo - przypomina Ewa Sękowska, dyrektor placówki. - Nie rozumiem, dlaczego teraz zostaliśmy pokazani jako osoby, które zagrażają życiu i zdrowiu innych.
Waldemar Gaida, wicestarosta strzelecki, który brał udział w ćwiczeniach zapewnia, że powiat nie miał wpływu na ich przebieg. - Z pewnością można było wybrać inny temat ćwiczeń - uważa Gaida, ale po komentarz odsyła do policji, która była organizatorem.
Sławomir Nowak, naczelnik Wydziału Prewencji i Ruchu Drogowego w strzeleckiej komendzie, zapewnia, że ćwiczenia nie miały nikogo urazić. - Chcieliśmy jedynie sprawdzić, w jaki sposób przebiegnie współpraca między różnymi służbami - tłumaczy. - O wyborze takiego scenariusza zdecydowało natomiast bliskie sąsiedztwo szkoły i budynku starostwa.
Ten argument nie przekonuje jednak osób związanych z niepełnosprawnymi dziećmi. Wczoraj zapowiedzieli, że będą domagać się oficjalnych wyjaśnień od komendy powiatowej i wojewódzkiej. Nie wykluczają także interwencji u wojewody i Rzecznika Praw Dziecka.
ABW WKROCZYŁO DO SIEDZIBY REDAKCJI "WPROST"! Władza Donalda Tuska przyznała się do winy.
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego w redakcji tygodnika "Wprost". Poinformował o tym we wpisie na Twitterze jeden z dziennikarzy tygodnika - Michał Majewski. Rzecznik ABW Maciej Karczyński podał z kolei, że na zlecenie prokuratury Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego "wykonuje czynności w jednej z redakcji". Krok ten ma zapewne związek z aferą taśmową. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego w redakcji tygodnika "Wprost". Poinformował o tym we wpisie na Twitterze jeden z dziennikarzy tygodnika - Michał Majewski. Rzecznik ABW Maciej Karczyński podał z kolei, że na zlecenie prokuratury Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego "wykonuje czynności w jednej z redakcji". Krok ten ma zapewne związek z aferą taśmową. "Do redakcji właśnie przyszło ABW. Weszło trzech panów z ABW. Żądają wydania nośników" - napisał Majewski na Twitterze. "Nie wydaliśmy żadnych materiałów" - dodał. - ABW przyszło z dość dziwnym uzasadnieniem wydania nośników nagrań - powiedział w rozmowie z RMF FM Sylwester Latkowski, naczelny "Wprost". - Musimy chronić informatora i na razie nie możemy wydać żadnych nośników, bo źródło sobie zastrzegło tajemnicę dziennikarską - dodał. Latkowski ocenił wizytę jako "zastraszanie i presję na redakcję".
"Swoimi dzisiejszymi działaniami władza Donalda Tuska przyznała się do winy" - napisał w swoim oświadczeniu prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Jak dodał: "obecna ekipa rządząca jest w stanie posunąć się do wszystkiego, aby pozostać przy władzy". Dlatego, według lidera PiS należy "jak najszybciej odsunąć od władzy Donalda Tuska".
Jarosław Kaczyński odniósł się do kolejnych doniesień w sprawie nielegalnie nagranych rozmów kluczowych funkcjonariuszy państwa i polityków Platformy Obywatelskiej. Dzisiaj w tej sprawie do redakcji tygodnika "Wprost" wkroczyła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. "Dzisiejsza skandaliczna interwencja funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w redakcji Wprost, to kolejny dowód na zupełną kompromitację rządu Donalda Tuska" - czytamy w oświadczeniu. Prezes PiS zaznaczył, że "obecna ekipa rządząca jest w stanie posunąć się do wszystkiego, aby pozostać przy władzy." Kaczyński zaznacza, że działania władzy to nic innego jak tylko "agresywne działania przerażonej sitwy, która przyłapana na łamaniu konstytucji i wszelkich standardów, panicznie boi się kolejnych publikacji prasowych na ten temat." Szef największej partii opozycyjnej przyznaje zdecydowanie: "Swoimi dzisiejszymi działaniami władza Donalda Tuska przyznała się do winy." Jarosław Kaczyński przestrzega, że PO nie cofnie się przed "naruszaniem wolności słowa, tajemnicy dziennikarskiej i wszystkich tych wartości, które w wolnym świecie są podstawowymi zasadami". Na koniec swojego wystąpienia Kaczyński wezwał wszystkie siły polityczne "do działania i jak najszybszego odsunięcia od władzy Donalda Tuska". http://wiadomosci.onet.pl/kraj/jaroslaw ... winy/h6kkj
Najpopularniejsze komentarze internautów"
~obserwator-30-lat : na głowę upadł ten pseudo-premier i jego nie-rząd. Przecież nie istotne że wychodzą na jaw przestępcze metody działania, nie istotne że panowie na najwyższych stanowiskach, uważający się za totalnie bezkarnych, depczą konstytucję, najważniejsze jest że ktoś ich nagrał. Gołym okiem widać że w tym kraju wszystko stoi na głowie. No a już słowa p. ministra od służb co się nagrywać daje i o tym pojęcia nie ma niejakiego Sienkiewicza, że nie stać nas na zmianę ministra MSW to już jawny policzek dla społeczeństwa, otóż proszę państwa tego kraju nie stać na brak zmian nieudaczników na stołkach. Ten bezczelny typ będzie teraz sam prowadził i nadzorował swoją sprawę. To jest szczyt. Jakby prokurator prowadził postępowanie dotyczącego jego osoby, jakby policjant zbierał materiały na swój temat, jakby chirurg miał się sam pokroić... czy w tym kraju to ja zidiociałem do końca czy może ktoś inny???????
~Stary Emigrant : Dzisiaj Polska to już państwo totalitarne w pełnym tego słowa znaczeniu. Dziwę się tylko Polakom, że na to pozwalają. Lub co jest bardziej prawdopodobne Polacy są w tej chwili całkowicie bezradni, przyglądają się temu w milczeniu i przerażeniu. Przykre że ten kraj tak straszliwie się upodlił. To jest całkowity rozkład życia państwowego i politycznego. Podziwiam dziennikarzy za odwagę mimo represji ze strony reżimu Donalda Tuska który w normalnym demokratycznym kraju nie byłby premierem od dawna.
~iwona do ~prawdabolix: Redaktorzy Wprost, ukryjcie te tasmy dobrze, rozeslijcie gdzies. Jestescie niesamowici, odwazni, poklon dla Was. Ze mnie swego czasu zrobiona winna, sprawa ciagla sie pare lat na policjach, prokuraturach i sadach. Polskie bagno z niewinnego zrobic winnego i na odwrot, moim przeciwnikiem byl policjant wiec nie mialam szans, dopiero jak Rodzina chciala poinformowac media, z wyroku winna zrobil sie w zawiasach rok. Polska nie istnieje, naprawde to co dzieje w sadach, prokuraturach, policji, reka, reke myje, potrafia wszysttko preparowac, zmieniac zeby tylko oczyscic kogos ze swoich a zniszczyc niewiennego czlowieka. Pozdrawiam serdecznie Redaktorow Wprost z zagranicy.
Przypomnę tylko: Platforma oskarżała PIS o "wykorzystywanie służb specjalnych do partyjnych celów i stosowanie metod IV RP". Pamiętacie? Jakie metody stosuje PO? III RP? SLD ze swoimi aferami to pikuś w porównaniu z aferami i stylem działania PO. Afery "przychodzi Rywin do Michnika" i "oraz czasopisma" tamtych zmiotły, a teraz mamy "przychodzi Belka do Sienkiewicza" i "oraz Platforma" i co? I "co nam zrobicie"? A jeszcze wcześniej afera hazardowa zamieciona pod dywan.
To jest Rosja, Korea? Białoruś?
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
Ostatnio edytowano 18 cze 2014, 14:24 przez kominiarz, łącznie edytowano 4 razy
18 cze 2014, 14:12
Re: Władcy Marionetek...
Pietrzak o tekście „GW”: odzew III RP, załganej, zakłamanej, skorumpowanej
„To, co mnie gryzie, to nie są komary” - w ten sposób Jan Pietrzak odpowiedział na pytanie, czy nie dokuczają mu warszawskiej owady. Znany satyryk i publicysta był gościem Krzysztofa Skowrońskiego w Poranku Radia WNET. Pietrzak wskazał, że jest miesiąc po zawale serca i cieszy się życiem.
Pytany czy po zawale patrzy przychylniejszym okiem na premiera Donalda Tuska i jego politykę wyjaśnia: „On nigdy mi się nie podobał, nie jest w moim guście. To jest bardziej 'conchita-parówa' niż Donald Tusk” - wskazuje muzyk.
Odnosząc się do wyników głosowania, w którym nie odebrano immunitetu Mariuszowi Kamińskiemu, Pietrzak wskazał, że „może jeszcze pozostało kilku przyzwoitych ludzi w rządzącej partii. Nie można tego wykluczyć”. Dodał, że „być może argumenty przekonały ludzi”, nawet z tej „zawziętej partii”. Tak mówił o Platformie Obywatelskiej.
Zaznaczał jednak, że być może w tej sprawie mamy również drugie dno. „Ja jako człowiek podejrzliwy nie wiem, czy to nie było jakoś ukartowane, czy tam nie było pewnej premedytacji. Premier przecież wolał stać na trawniku i mówić o piracie drogowym zamiast przyjść na głosowanie. Ja trochę podejrzewam, że tu się jakaś intryga snuje, o której my nie wiemy” - tłumaczył.
Zaznaczał, że może się okazać, że „w całej sprawie chodziło i Kwaśniewskiego, o jakieś pieniądze, czy szantaż polityczny”.
Odnosząc się do słów „michnikowego szmatławca”, która artykuł dotyczący głosowania ws. Kamińskiego, zatytułowała „Lodowaty powiew IV RP”, Pietrzak mówi: „Tak się broni III RP, ta nieszczęsna, podła, nikczemna III RP. Ona ma swój organ. I ci ludzie tak piszą, kłamstwa, bezczelne insynuacje podłe”.
Pietrzak dodaje, że ten tekst „to odzew III RP, załganej, zakłamanej, skorumpowanej”. „I tu się bronią chłopaki” - wskazał.
Zwykle unikamy rozstrzygania sporów w sądach, ale tym razem kłamstwo jest tak wulgarne, że nie mamy wyjścia. Czy chodzi o to, by można było zacząć nas inwigilować?
Ryszard Kalisz lubi uchodzić za miłego, rubasznego kobieciarza, ale ludzie dobrze zorientowani wiedzą, że jest człowiekiem mocno powiązanym z rdzeniem środowisk postpeerelowskich. Może właśnie dlatego to jego użyto by wciągnąć mnie i mojego brata Jacka Karnowskiego w sprawę przemówienia Mariusza Kamińskiego w Sejmie? Może chodzi o to, jak twierdzą fachowcy, by zarzucić nam „ujawnienie tajemnicy państwowej na etapie pisania przemówienia” i założyć podsłuchy, rozpocząć inwigilację, dokonać przeszukań, przesłuchań i generalnie ponękać? A przy okazji odwrócić uwagę od istoty sprawy: miażdżących faktów przedstawionych przez Mariusza Kamińskiego?
Cóż, kiedyś może się dowiemy. Na razie mamy do czynienia z sytuacją kompromitującą część polskich mediów. Oto Ryszard Kalisz rzuca wobec nas w TVN, bez żadnych dowodów, ciężki dla dziennikarza zarzut: sugeruje jednoznacznie, że to my napisaliśmy przemówienie Mariuszowi Kamińskiemu.
Temat następnie podejmują inne media, w tym Fakt.pl, gwno.pl, portal parówkowy. One już się nie bawią w sugestie - podają nasze nazwiska jako rzekomych autorów przemówienia, które wstrząsnęło posłami. Parówkowy dzwoni nawet do Kalisza by temat pociągnąć. Do oskarżanych, czyli do nas, nie dzwoni. Inni też nie. Nic. Żadnego mejla z pytaniem, żadnego telefonu. Pierwszymi mediami, które kłamliwą informację powtarzaną od kilkunastu godzin postanowiły zweryfikować, były Press i Wirtualnemedia, za co dziękujemy.
Sytuacja jest, przyznają państwo, żenująca. Mamy się tłumaczyć z każdego równie bzdurnego zarzutu? Niestety, czasem trzeba. A zatem:
1. Nie napisaliśmy przemówienia posłowi Mariuszowi Kamińskiemu.
2. Nie zajmujemy się pisaniem żadnych przemówień.
3. Mariusza Kamińskiego spotkaliśmy chyba w sumie cztery razy w życiu, raz przypadkowo na ulicy, trzykrotnie w czasie przeprowadzania wywiadów.
I to by było na tyle. Jak państwo wiecie, zwykle unikamy z bratem rozstrzygania sporów w sądach, dopuszczamy najostrzejsze polemiki. Ale tym razem kłamstwo jest tak wulgarne i dotyczy wiarygodności, sprawy dla dziennikarza podstawowej, że nie mamy wyjścia. Kończymy właśnie proces dokumentowania kłamstw i wobec wymienionych wyżej mediów, o ile szybko i wyraźnie nas nie przeproszą, występujemy na drogę sądową. Dotyczy to również posła Ryszarda Kalisza.
Pocieszające jest jedno: mnożące się ataki są potwierdzeniem, że idziemy dobrą drogą, a media przez nas współtworzone, spełniają swoje zadanie, rosną w siłę i budzą niepokój u złych ludzi.
Desant z Czerskiej na odsiecz Donaldowi Tuskowi. Internauci komentują czołówkę „GW”
Winny jest ten co nagrał? Trzeba tropić i dowiedzieć się jak to zrobił – tak próbuje nam wyjaśnić aferę podsłuchową dzisiejsza „michnikowy szmatławiec”. Nie ważne, że rząd chciał drukować pieniądze w celu wygrania wyborów przez Platformę Obywatelską. Jak pisze autor tekstu Jarosław Kurski, największym skandalem jest to, że… Belka i Sienkiewicz w ogóle zostali nagrani. Nie trzeba było długo czekać na reakcję internautów, którzy nie pozostawiają suchej nitki na GW, która już określana jest mianem "biuletynu rządu".
„Zapewne w wielu tajnych kancelariach rządów na całym świecie toczą się podobne rozmowy” – czytamy w "GW". Czy gazeta pod wodzą Adama Michnika zaczyna tłumaczyć niechlubne poczynania ministra Sienkiewicza? Oburzenia nie kryją internauci. Niektórzy wyśmiali Kurskiego za jego tekst i zastanawiają się, czy tak samo wyglądałaby czołówka "Wyborczej", gdybyśmy cofnęli się do roku 2007 i zastąpili Sienkiewicza - Ludwikiem Dornem, a Belkę, Sławomirem Skrzypkiem, który zginął w katastrofie smoleńskiej.
- Za takie teksty dostaje się ordery - pisze na twitterze TVN48.
Wraca wątek zatrudnienia dziennikarzy "GW" w rządzie...
Powraca również hasło "michnikowego szmatławca" nam nie jest wszystko jedno...
Dziennikarz "Wprost" zastanawia się jak by wyglądała okładka gazety 7 lat temu.
Profesor Andrzej Zybertowicz odwrócił tytuł czołówki "GW" i pisze "Na rządach Tuska tracimy wszyscy".
Wróciłem do domu z uczelni około godziny 14.00. Tuż po obiedzie włączyłem komputer i telewizor. Przeglądając portale od Onetu przez rp.pl po Niezależną i Frondę dostrzegłem na czołówkach obecny tam od paru godzin tylko jeden temat: kompromitujące politycznie, moralnie oraz obyczajowo ministrów rządu Donalda Tuska taśmy z nagraniami ich rozmów ujawnione przez internetowe wydanie tygodnika „Wprost”.
Jednocześnie oglądam jednym okiem reklamującą się jako najlepsza telewizja informacyjną TVN 24. I co? I nic. Przez prawie półtorej godziny nie ma żadnego newsa na ten temat, jedynie na pasku przewija się co pewien czas wiadomość o tych nagraniach z zastrzeżeniem, że stacja nie jest w stanie zweryfikować ich prawdziwości. Nie tylko nie przerwano natychmiast programu i nie zajęto się tą sensacją, zapraszając do studia komentatorów oraz łącząc się telefonicznie z czołowymi politykami oraz publicystami, ale w ogóle jej nie zauważono. Dopiero o 15.43 pojawiła się kilku zdaniowa, asekuracyjna informacja przeczytana przez lektorkę.
Rozumiem, że kierownictwo zaprzyjaźnionej z ekipą rządzącą telewizji jeszcze nie wie, jak ma zareagować i jaką linię przyjąć wobec tej bulwersującej informacji, ale są jednak pewne granice kompromitacji. Ileż razy przerywano w TVN 24 program z o wiele bardziej błahych powodów (jak choćby wypadek komunikacyjny, czy konferencja prasowa niezbyt ważnego urzędnika państwowego), by przez kilka godzin nie zajmować się niczym innym.
Takiego blamażu stacji telewizyjnej chcącej uchodzić za najlepiej i najszybciej poinformowaną w Polsce dawno już nie było.
typuś [16.06.2014] 09:23 Czas na dymisję tego marnego polityka.
Hehehe! [16.06.2014] 10:12 Czas na dymisje tuska i całej jego złodziejskiej bandy nieudaczników ! A pozniej pod sad i do pierdla - tam gdzie ich miejsce !
fetor [16.06.2014] 17:35 Nie ma w słowniku ludzi kulturalnych adekwatnie dosadnych słów, które mogłyby choć w nikłym zarysie określić małość, niecność, nikczemność, haniebność, podłość, wyrachowanie, kłamliwość, obłudę, załganie, fałszywość, hipokryzję, plugawość, bezwstyd, brak skrupułów, cynizm i jedno wielkie zgniłe bajoro schizofrenicznej blagi tego chorego człowieczka, tłukącego swą żonę, paranoicznego socjopaty, żyjącego w swym małym, POskręcanym, chorym i spaczonym wirtualnym światku własnych fobii, obsesji, psychoz, natręctw, paranoi, projekcji, manii i wiecznej konfabulacji - którym jest ten mały tchórz, magister histeryk marksista, czyściciel kominów z Sopotu z ul. Syrokomli
Wyjaśniam sprawę taśm [16.06.2014] 11:10 W przypadku naturalnej śmierci Jarosława K z PiS następcą i niekwestionowanym liderem został by Kamiński. Podjęto próbę by pozbawić go immunitetu i skazać pod byle jakim pretekstem co wyeliminowało by go jako kryminalistę z polityki i nie mógł by już pełnić ważnych funkcji publicznych. PO celowo nie odebrało mu immunitetu żeby dać wyraźny sygnał oligarchicznej postkomunie od ,, kwasa,, i miliarderów że mają się trzymać blisko i współpracować bo jak nie to znowu Kamiński wróci do gry i się za nich weźmie. Na co postkomuchy ujawniły taśmy z Belką. By dać sygnał nie tak ostro mamy kasę i odporni jesteśmy na szantaż.
fetor [17.06.2014] 09:05 Po konferencji prasowej premiera na temat afery taśmowej jestem zbulwersowany. Postawa szefa rządu jest wręcz skandaliczna. Z jego ust padło, że tak naprawdę nic się nie stało a najważniejszą rzeczą jest fakt, kto nagrał ujawnione rozmowy, zaś ich treść nie ma żadnego znaczenia. W cyniczny sposób wciska nam kit, że intencją rozmówców było dobro państwa. Tego samego zdania jest prokurator generalny twierdzący, iż największym złem był nielegalny podsłuch a z treści rozmów nie można stwierdzić złamania prawa czy Konstytucji RP.
Tu pan prokurator się chyba myli, gdyż wiele uznanych autorytetów jest innego zdania. Ja jeszcze mam dobry słuch i wielokrotnie słyszałem emitowaną w telewizji treść ujawnionych rozmów Belki i Sienkiewicza. Nie stwierdziłem, by obaj delikwenci przejawiali jakąkolwiek troskę o dobro państwa. Główną intencją obu rozmówców była troska o przedłużenie kadencji PO i niedopuszczenie do wygrania przez PIS najbliższych wyborów do sejmu.
Moim zdaniem mamy tu klasyczny przykład politycznej korupcji w wykonaniu wysokich urzędników państwa. To *** woła o pomstę do nieba. Po konferencji tak naprawdę utwierdziłem się w przekonaniu, że naszym krajem rządzi banda łajdaków, arogantów, politycznych karłów a kto wie czy nie przestępców. Z wielu wypowiedzi w telewizji czy internecie można usłyszeć lub wyczytać, że Polską rządzą ludzie należący do układów mafijnych.
Myślę, że po aferze taśmowej jest coś w tym z prawdy. Nie liczyłem, że premier podczas konferencji prasowej będzie aż tak cyniczny by pluć Polakom prosto w twarz. Pewnie myślał, że przed telewizorami ma głupszych od siebie. Bardzo się mylił. To tylko magister historii. Już nawet młodzież gimnazjalna wie co sobą reprezentuje i nazywa go zdrajcą. Wystarczy na forach internetowych poczytać na jego temat i ma się obraz dzisiejszego państwa, o którym tak niepochlebnie wyrażali się rozmówcy, to hańba.
Tu sprawdza się stare powiedzenie, cytuję: że świni można pluć w twarz a ona myśli, że deszcz pada. W sytuacji premiera podałbym się dawno do dymisji, jednak do tego trzeba mieć honor, bo człowiek bez honoru nic sobą nie reprezentuje. Niech premier nie myśli, że jest jedynym nieomylnym i wszechwiedzącym człowiekiem w tym kraju. Nie on jest wyrocznią szczególnie w tej sprawie.
Ocenę afery taśmowej i obecnego nierządu wyda opinia publiczna i wyborcy w najbliższych wyborach parlamentarnych. Tylko żeby nie było w nich manipulacji takich jak w sondażach różnych ośrodków badań opinii społecznej. Zastanawiającym może być fakt, iż premier tak długo zwlekał z zabraniem głosu przez prawie dwie i pół doby. Czyżby najpierw trzeba było uzgodnić wersje obrony z zainteresowanymi dygnitarzami? Śmiechu warte a tłumaczenie do d00py. To jawne tuszowanie i nieudolna zamiennik kolejnego zamiatania pod dywan. Powiem szczerze, że od dłuższego czasu nie mam zaufania do premiera i nie wierzę w żadne jego słowo. Oszukać naród można tylko raz lecz to stało się nagminne. Trudno zdymisjonować kogoś, komu zleciło się wykonanie pewnej misji. Niestety takie są podejrzenia wielu znaczących osób oraz internautów, wystarczy tylko poczytać. Nie chcemy by dalej rządziła nami i Polską banda łajdaków i przekrętasów. Nie będziemy tolerować nieodpowiedzialnej władzy, która jak powiedział Sienkiewicz doprowadziła do tego, że cytuję: państwo polskie istnieje teoretycznie, praktycznie nie istnieje. Dlatego wzywam cały ten nierząd do podania się do dymisji na czele ze swym pryncypałem. W innym przypadku afera taśmowa może skończyć się debatą uliczną jak miało to miejsce na Węgrzech, bo cierpliwość ludzka ma swoje granice.
Ślub i wesele premierówny miałyby się odbyć już w nadchodzącą sobotę. Kasia Tusk i wybranek jej serca – Staszek Cudny – na miejsce swojego wesela wybrali ekskluzywny hotel nieopodal Brodnicy. To tam Donald Tusk będzie koił nerwy zszargane aferą taśmową? Jak donosi TV Brodnica, Kasia Tusk wesele ma urządzić już w najbliższą sobotę – 21 czerwca – w hotelu nad jeziorem Głęboczek. „Córka premiera będzie miała wesele pod Brodnicą! Uroczystość weselna, jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, odbędzie się w SPA Głęboczek już w najbliższą sobotę!” – czytamy na Facebooku TV Brodnica. Ślub córki premiera Donalda Tuska to jedna z największych tajemnic skrywanych przez całą rodzinę. O tym, że lada chwila Kasia Tusk i Staszek Cudny mają stanąć na ślubnym kobiercu, pierwszy poinformował magazyn „Party”. Informacje starał się dementować Donald Tusk. Później pojawiła się wiadomość, że ze względu na ogromne zainteresowanie mediów Tuskówna postanowiła przełożyć ślub.
Że też akurat taki termin wybrali. Może przełożą? "Ze względu na ogromne zainteresowanie mediów"
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
Ostatnio edytowano 20 cze 2014, 09:29 przez kominiarz, łącznie edytowano 1 raz
20 cze 2014, 09:28
Re: Władcy Marionetek...
Instytucje państwowe przestały iść w zaparte.
Sprawa jest ewidentna, prokuratura złamała prawo.
- Jestem mile zaskoczony słowami ministra sprawiedliwości. Widać, że instytucje państwowe przestały iść w zaparte, bronić swoich podwładnych. Niestety wczoraj, gdy zobaczyłem konferencję Andrzeja Seremeta miałem zupełnie inne odczucie - mówi WP.PL prof. Piotr Kruszyński, karnista.
- Podczas środowej konferencji Prokurator Generalny nie popisał się, mówiąc, że prokuratura działała bez zarzutu. Próbował bronić ludzi, których nie da się obronić. Sprawa jest ewidentna, prokuratura złamała prawo w momencie, gdy siłą próbowała odebrać redaktorowi naczelnemu laptop, na którym miały być materiały objęte tajemnicą dziennikarską – podkreśla prof. Kruszyński.
Działania prokuratury w redakcji "Wprost" to był blamaż, doszło do uchybień prawnych. Mogły one budzić uzasadnioną obawę naruszenia tajemnicy dziennikarskiej - powiedział wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski podczas konferencji prasowej. Zdaniem szefa resortu sprawiedliwości Marka Biernackiego, "minister Sienkiewicz jest ofiarą całej tej sprawy, kontynuuje swoją misję, nie złamał prawa i nie odpowiada za działania prokuratora - Niezmiernie cieszą mnie te słowa, jestem nimi mile zaskoczony – podkreśla prof. Kruszyński.
Jak wyjaśnia karnista: „prokuratura powinna zażądać od redaktora naczelnego wydania nośników, ale, w momencie, gdy odmówił Sylwester Latkowski odmówił, zasłaniając się ochroną tajemnicy dziennikarskiej, nie miała prawa wyrywać sprzętu na siłę. Należało niezwłocznie zwrócić się do sądu o zwolnienie dziennikarza z tajemnicy”. - Wykręcanie rąk i szarpanina były czymś niedopuszczalnym. Funkcjonariusze ABW poszli o krok za daleko. W efekcie dziennikarz może dochodzić swoich praw w sądzie – podsumowuje prof. Kruszyński.
to, że Sienkiewicz jest ofiarą to wiadomo, ale dlaczego z takiej ofiary zrobiono ministra ????? ~bark Zgadzam się z opinią 15 Nie zgadzam się z opinią 0
No i o co to tym PiSuarom chodzi. Wiadomo przeciez, ze my z Platformy jestesmy ponad prawem. ~No nie? Zgadzam się z opinią 21 Nie zgadzam się z opinią 56
Widać jak mamy "niezależną " prokuraturę i "niezawisłe sądy" ~Mark Zgadzam się z opinią 21 Nie zgadzam się z opinią 56
Pan minister Seremet zdaje się zapominać, że status pokrzywdzonego to nie wszystko. Zasada obiektywizmu procesowego przy nadzorze Sienkiewicza nad służbami to kpina. No i przypomnę kardynalną zasadę prawa rzymskiego "nikt nie może być sędzią we własnej sprawie" dotyczy ona zlecenia działań służb Sienkiewiczowi, który jest w sprawie bezpośrednio zaangażowany. Panowie albo zapomnieli albo byli na wagarach podczas wykładów o podstawach prawa! Takie zachowania to po prostu arogancja władzy, której zdaje się, że wszystko może. ~slawo Zgadzam się z opinią 31 Nie zgadzam się z opinią 1
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
20 cze 2014, 22:10
Re: Władcy Marionetek...
Jak Kali ukraść to dobrze
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
24 cze 2014, 22:21
Re: Władcy Marionetek...
Te sześć okładek mówi o „GW-nie” więcej niż morze słów. ZOBACZ jak pisali o taśmach Beger, a jak piszą teraz
Te sześć okładek mówi o „GW-nie” więcej niż może słów. ZOBACZ jak pisali o taśmach Beger, a jak piszą teraz.
TAŚMY BEGER, wrzesień 2006 roku:
Jak widać - twardy bezkompromisowy język, mocne słowa, żadnych wątpliwości, pełne oburzenia komentarze. I teza główna: ta władza musi odejść natychmiast!
A tak redakcja z Czerskiej opowiada o najnowszych taśmach, kompromitujących polityków PO.
TAŚMY NAJNOWSZE, czerwiec 2014 roku:
Jak widać - niesmak, oburzenie na nagrywających, oczyszczenie nagrywanych, pełne zrozumienie dla postawy organów państwa. I teza główna: ta władza w żadnym razie nie powinna ulegać, nie może odchodzić!
Hipokryzja? Nieśmiertelne prawo Kalego? A może po prostu służalczość wobec władzy, która hojnie łoży na dobre życie tego środowiska…
Rusza proces kanonizacyjny Sienkiewicza i Belki. Jak na razie na łamach "Wyborczej"
"Bartłomiej, prawnuk Henryka" - pod takim tytułem Małgorzata Niemczyńska na łamach "Wyborczej" kreśli przepiękną sylwetkę ministra spraw wewnętrznych - jednego z bohaterów "rozmowy o Polsce", czyli politycznego dealu dodruku pieniędzy dla PO, za zmiany w składzie Rady Ministrów. Organ z ul. Czerskiej pochyla się również nad drugim bohaterem kompromitujących taśm: Markiem Belką, który "jakkolwiek nieporadnie, jakkolwiek na podsłuchu" próbował z kamieni kupy "poskładać państwo w jakąś całość".
Strasznie nerwowo zrobiło się w obozie władzy, co najlepiej widać po tekstach "michnikowego szmatławca". Na łamach pisma czytelnik otrzymuje hagiograficzny opis życia Bartłomieja Sienkiewicza (prawnuka polskiego noblisty). Mała próbka:
Prawnuk zaczytuje się w klasyce literackiej. Nie w powieściach przygodowych dla chłopców: tylko Camus, Czechow, Faulkner. Plus Polacy (''Później czytałem o Gołubiewie jakiś złośliwy tekst Miłosza, że uciekł bezpiecznie we wczesne średniowiecze. Może uciekł, ale ładnie to zrobił''). Do tego szermierka i myślistwo. Na polowania jeździ z wujem (...). Dopiero później odkryje górską wspinaczkę, która ''zrobi z niego mężczyznę''. WF, na którym rządzi prostacka siła, to dla niego katorga.
Bo minister Sienkiewicz to prawdziwy bohater. - W szkole nie ma łatwo. Jest leworęczny, a nauczycielka próbuje go przymusić do używania prawej ręki. Rówieśnicy wyczuwają jego inność. Ale, jak potem wspominał, nie brak mu odwagi: choć grozi mu pała z fizyki, jako jedyny w całej klasie staje w obronie szarej myszki, którą nauczycielka potraktowała bezdusznie - pisze "Wyborcza". Sylwetka szefa MSW ma rozdziały: "W pustyni i w puszczy", "Ogniem i mieczem", "Bez dogmatu", "Potop" i "Quo vadis".
Czy "GW" pisze coś o aferze z udziałem tak wspaniałego człowieka? Owszem. Dwa zdania: Tydzień temu staje się jednym z najważniejszych bohaterów afery podsłuchowej po ujawnieniu nagrania jego nieoficjalnej rozmowy z Markiem Belką, prezesem NBP. Jego syn, praprawnuk, pisze na Facebooku: ''Nie oddamy niczego''.
To jednak nie koniec zaklinania rzeczywistości przez organ z Czerskiej. Gazeta przedrukowuje tekst z lewicowego ''Dziennika Opinii Krytyki Politycznej'' pod wymownym tytułem: Składanie państwa z kupy kamieni
Tak! Panowie Belka i Sienkiewicz owszem oceniają stan najważniejszego PR-owego projektu Donalda Tuska ("Polskie Inwestycje Rozwojowe" - instytucja, której nazwy nawet on sam nie mógł sobie przypomnieć na poniedziałkowej konferencji prasowej) jako "ch..., dupa i kamieni kupa" - jednak, jak dowodzą autorzy tekstu, który pojawił się w "Wyborczej": tak naprawdę to panowie właśnie Polskę z tych kamieni budują.
- Belka i Sienkiewicz mają rację. Państwo, a na pewno niektóre jego agendy, to ''chuj, dupa i kamieni kupa''. Z tych właśnie kamieni bohaterowie afery taśmowej, jakkolwiek nieporadnie, jakkolwiek na podsłuchu, próbowali poskładać jakąś całość - tłumaczą nam Ula Lukierska i Michał Sutowski. Jak przekonują "to nie nagrani Belka z Sienkiewiczem stanowią problem PO - to państwo PO stanowi problem dla Belki i Sienkiewicza", a tak naprawdę wszystkiemu winna... manipulacja. - Kilka wulgarnych, fallicznych metafor przesłoniło rzeczywistą treść rozmowy ministra spraw wewnętrznych z szefem NBP - czytamy na łamach "Wyborczej".
Dalej możemy się dowiedzieć, że wszystko to, co wydawać by się mogło oszustwem, polityczną korupcją, czy okradaniem obywateli - to tak naprawdę troska o państwo i jego dobre funkcjonowanie. Ot, Sienkiewicz i Belka - patrioci! ABW szuka pewnie autora nagrań, by podziękować, że pokazał ich prawdziwe, jakże oddane Polsce oblicze.
Poseł Opioła o insynuacjach Wyborczej: bzdury niewarte komentarza
- To wierutne bzdury, ale już podczas poniedziałkowej konferencji premier sugerował, że za nagraniami stoi opozycja - komentuje specjalnie dla portalu niezalezna.pl poseł PiS Marek Opioła publikację "michnikowego szmatławca", która insynuuje, że za nagraniami w restauracji "Sowa i przyjaciele" stoi któryś z posłów PiS.
Wojciech Czuchnowski z "michnikowego szmatławca" - powołując się na przecieki ze śledztwa ws. afery podsłuchowej - napisał: "Według ABW grupę, która namówiła menedżera do podsłuchiwania i wyposażyła go w sprzęt, tworzyli: poseł PiS (podano nam jego nazwisko) kilku oficerów BOR zwolnionych ze stanowisk (wśród nich major Dariusz P., były szef oddziału zabezpieczenia i ochrony) oraz wspomniany już dziennikarz, który jest znajomym majora i posła i który w swojej karierze często publikował teksty na podstawie stenogramów z podsłuchów".
Temat natychmiast został podchwycony przez media, a w internecie zaczęło się "tropienie" o którego posła PiS chodzi. Nie weryfikując, czy "rewelacje" Czuchnowskiego mają coś wspólnego z prawdą. Na twitterze niektórzy dziennikarze zaczęli wymieniać konkretne nazwiska. Także posła PiS Marka Opioła, członka sejmowej speckomisji.
Portal niezalezna.pl skontaktował się dzisiaj rano z posłem Opiołą. - To wierutne bzdury, który nie ma sensu komentować. Ale już podczas poniedziałkowej konferencji premier Donald Tusk wskazywał na opozycję, i jak widać, niektórzy poszli tym tropem - mówi nam poseł PiS, który nie ma zamiaru prostować absurdalnych plotek krążących w internecie. - Jeśli jednak taka bzdura pojawi się w przestrzeni medialnej, to zastanowię się na krokami prawnymi.
Prezes Legii nie tylko o piłce. Też o Wyborczej: "Naród coraz mniej wierzy w ściemę"
Prezes Legii Warszawa Bogusław Leśnodorski snuje plany, opowiada o zmianach w klubie, ale też skomentował zachowanie niektórych dziennikarzy. Celnie spuentował "michnikowego szmatławca", która od dawna prowadzi absurdalną walkę z klubami (nie tylko Legią): "Naród coraz mniej wierzy w ściemę. Wyniki sprzedaży czy poczytności „Gazety Wyborczą” o tym świadczą".
Leśnodorski udzielił wywiadu serwisowi Legia.net, w którym poruszono bardzo dużo wątków. Oczywiście, najwięcej mówiono o piłce nożnej. O Akademii Legii Warszawa, planach na przyszłość, poziomie futbolu, a także nowych zawodnika, którzy zagrają w stołecznym klubie. Ten fragment zacytujemy w całości:
- Budziłek jest młody, zdolny i wygląda na to, że charakterologicznie i psychicznie jest gotów na to, by stanąć w bramce Legii. Pograł, podobnie jak Szwoch, na dobrym pierwszoligowym poziomie, zagrał dwa równe sezony. Jest pewny siebie i może się u nas z czasem odnaleźć. Jak wiemy wielu było w przeszłości bramkarzy piłkarsko dobrych, ale im nie wychodziło.
- Lewczuk to pozytywna postać, ma świetne parametry – jest silny, wysoki, skoczny, fajnie spisuje się w walce powietrznej. Przypomina mi trochę Artura Jędrzejczyka.
- O Szwochu już mówiłem wcześniej. A Piech na pewno doda tej drużynie charakteru. To taka zadziora. Co ciekawe to zawsze był wymarzony transfer Janka Urbana. Niestety wtedy Ruch chciał za tego piłkarza milion euro. To gość o innej charakterystyce niż mamy. Musimy brać pod uwagę, że w Polsce będziemy w stanie narzucić wszystkim swój styl gry, ale w Europie już niekoniecznie i jak trafimy na taki Red Bull Salzburg, to pewnie będziemy grali z kontry. Wtedy taki chłopak się nam przyda.
Prezes Legii mówił jednak nie tylko o futbolu. Także o atmosferze wokół niego. Kilka słów poświęcił również "michnikowemu szmatławcowi". Warte są dokładnego zaprezentowania.
(pytanie dziennikarza) Do pełni szczęścia brakuje zapełnienia stadionu na każdym meczu. Idzie wprawdzie ku lepszemu, ale mam wrażenie, że by to było możliwe, potrzebna jest zmiana pewnej retoryki w mediach. Na Starówce bawiło się 70 tysięcy ludzi, a policja przesyła mediom raport, że 224 osoby zostały ukarane mandatami, zaś kilkunastu zostało zatrzymanych. I w świat idzie przekaż, że źle się działo, a była świetna zabawa i pełne bezpieczeństwo. - To jest klucz, bez tego wiele nie da się zrobić. Przykład, który przytoczyłeś to standard, ale wydaje mi się, że ludzie coraz mniej się dają oszukiwać. Wyniki sprzedalności czy poczytności michnikowego szmatławca o tym świadczą. Naród coraz mniej wierzy w ściemę. Przecież na Starówce było 70 tysięcy osób, i oni widzieli, co się działo. Jak następnego dnia czytają, że dochodziło do dantejskich scen, to wiarygodność tych środków przekazu straszliwie spada. Polacy chyba mają powoli dość epatowania negatywnymi danymi. Do tej pory sensacja i złe wiadomości bardzo dobrze się sprzedawały, ale obecnie wszyscy zaczynają mieć tego dość.
Drastycznie spada sprzedaż "michnikowego szmatławca". Ich koniec jest bliski
"michnikowy szmatławiec" - przez wielu uznawana za najbardziej prorządowe medium od czasu radzieckiej "Prawdy" - zalicza drastyczne spadki sprzedaży. Informowaliśmy o akcjach Agory, które można już kupić bodaj za garść piasku i dwa kamyczki. Zaś w maju GW zaliczyła kolejny, drastyczny spadek sprzedaży.
Ile konkretnie?
Sprzedaż "michnikowego szmatławca", wydawanej przez Agorę, spadła o 16,43% r/r w maju br.
O ile spadła sprzedaż względem ostatnich miesięcy?
Każde jej wydanie w analizowanym okresie sprzedawało się średnio w liczbie 170.276 egz., po spadku o 16,43%.
Takie spadki oznaczają dwie rzeczy. Kolejną porcję środków z naszych podatków włożonych w tę gazetę przez rząd poprzez spółki Skarbu Państwa oraz kolejne spadki sprzedaży.
Kto wie - może jeszcze faktycznie doczekamy czasu rychłego bankructwa tego medium.
Agora zarobiła 5 mln zł na współpracy z władzami Warszawy, a 6 mln zł popłynęło do wydawnictwa z rządu. O zależności niektórych mediów i zależności niektórych polityków
Zacznijmy od wybiórczego przeglądu „michnikowego szmatławca”. Wystarczy rzut oka, by stwierdzić, że periodyk ukazujący się pod hasłem „Nam nie jest wszystko jedno” powinien rozwinąć swoje motto o zdanie „Szczególnie dbamy o rządowe reklamy”. Rząd Donalda Tuska z przyjemnością oddaje się tej wybornej pielęgnacji…
Środowe wydanie „GW”. Strona 5 – wielkie ogłoszenie PKP. Strona 6 – na pół kolumny zachwala się Agencja Rozwoju Przemysłu. Strona 21 – długie obwieszczenie Centralnego Ośrodka Sportu. Strona 23 – miejsce na reklamę Agencji Nieruchomości Rolnych. Strona 27 – powtórka z PKP i Agencji Nieruchomości Rolnych. Strona 28 – Lasy Państwowe i Wojskowa Agencja Mieszkaniowa.
Wszystkie te zacne podmioty reklamowe to spółki skarbu państwa, bądź instytucje budżetowe, zależne od ministerstw, które od wielu lat uśmiechają się do „GW”. Nie jest to uśmiech wieloznaczny i nieokreślony. „Reklama to nie Gioconda”, zauważa w tym samym numerze „GW”. Ten uśmiech można przeliczyć na złotówki, miliony złotówek.
Teraz oddajmy głos parlamentarzyście, który podczas ostatniego posiedzenia Sejmu, zdominowanego głosowaniem nad wotum zaufania dla rządu, nie zdołał dobić do trybuny.
Środki publiczne wydawane z budżetu państwa, a dokładnie przez kancelarię premiera i ministerstwa, winny podlegać dogłębnej analizie parlamentu. A niestety, jak wyliczył niedawno Parlamentarny Zespół ds. Obrony Wolności Słowa, z powyższych instytucji popłynęło do wydawnictwa Agora blisko 6 mln zł. Było to 51% wszystkich środków, jakie kancelaria premiera i ministerstwa wydały na reklamę w prasie papierowej
— czytamy w niewygłoszonym oświadczeniu Józefa Rojka z Solidarnej Polski.
Poseł zwraca też uwagę, że Agora, wydawca ˝michnikowego szmatławca˝, od maja 2008 r. zarobiła ponad 5 mln 391 tys. zł na współpracy z władzami Warszawy.
W samorządzie to bardzo duża kwota, bardzo dobrze to wiedzą szczególnie wójtowie kierujący małymi gminami i liczący się z każdym wydanym groszem. Za tyle pieniędzy można by np. utrzymać przez rok biblioteki w kilkunastu gminach albo i nawet sieć biblioteczną w stutysięcznym mieście. Niestety pani Hanna Gronkiewicz-Waltz widocznie uznała, że priorytetem są ogłoszenia i artykuły promocyjne publikowane w prasie wydawnictwa Agora
— zauważa Rojek.
A to jeszcze nie wszystko, bo – jak zastrzega parlamentarzysta - dane nie obejmują zysków, jakie ze współpracy z miastem czerpie AMS SA, firma oferująca nośniki reklamowe, należąca do grupy Agora. Od listopada 2012 r. spółka w ten sposób zarobiła 579 tys. zł – wylicza Rojek.
Przy całym zniesmaczeniu towarzyszącym wyżej opisanej sytuacji trzeba jednak stwierdzić, że prezydent Warszawy nie robi niczego niezwykłego, w tym samym bowiem czasie do utrzymania redakcji na Czerskiej dokładają się ministerstwa, a także kontrolowane przez rząd i obsadzane działaczami Platformy Obywatelskiej spółki Skarbu Państwa oraz rządowe agencje czy administracja samorządowa
— podkreśla poseł.
I dodaje:
Tak właśnie wygląda pod rządami PO niezależność niektórych mediów i niezależność niektórych polityków.
Panie pośle, proponuję zmienić tę pointę na bardziej precyzyjną. Powinna brzmieć:
Tak właśnie wygląda pod rządami PO zależność niektórych mediów i zależność niektórych polityków.
Na koniec nie potrafię odmówić sobie foto-cytatu z poddanego wybiórczej analizie środowego wydania „Wyborczej”:
Mainstream a afera taśmowa. 10 pytań do Państwa – quiz z nagrodami!
W tych jakże poważnych czasach, zawirowaniach i przetasowaniach zapraszam Państwa do chwili oddechu i zabawy. A pewnie, że kosztem innych, wszak, jak snuła niedawno Ewa Kopacz – „nikt nie jest świętym człowiekiem”. Proszę o odpowiedź „TAK” lub „NIE” na każde z poniższych 10 pytań.
Zaczynamy:
Pytanie nr 1: Czy dziwi Cię, że Paweł Wroński w TVN24 podsuwał narrację Donaldowi Tuskowi do tego stopnia bezczelnie, że zauważył to w „Loży prasowej” nawet Daniel Passent, wtedy jeszcze - tak jak Wroński - zwolennik narracji „nic się nie stało, to tylko troska MSW i NBP o państwo”?
Pytanie nr 2: Czy dziwi Cię, że Paweł Wroński, spostrzegając ku swemu przerażeniu, że kilku rzeczy obronić już się nie da, próbuje wywrócić się na lewą stronę jak upocona koszulka Tomasza Lisa? I że tak szybko uderzyła go w tył głowy jego własna, złota myśl, iż „będąc na czworakach łatwiej zarobić kopa”?
Pytanie nr 3: Czy dziwi Cię, że Monika Olejnik pofagytowała się osobiście o godz. 8.55 na koniec konferencji premiera (cóż za wyczucie chwili – tak się przyczaić), by wystąpić w imieniu wszystkich dziennikarzy z oświadczeniem rozczarowania wobec działań władzy w redakcji „Wprost” i że zaraz potem nakrzyczała publicystycznie na innych dziennikarzy, którzy ośmielili się potraktować premiera w 1/3 tak, jak ona traktuje każdego polityka PiS?
Pytanie nr 4: Czy dziwi Cię, że Stefan Bratkowski, łowca faszystów, upolował sam siebie, rozjeżdżając się w narracjach – tej z czasu afery Begerowej i tej związanej z „Sową i Przyjaciółmi”? A pewnie, że nie on jeden, wszak sam premier dziękował wtedy podsłuchującym z całego serca, a dziś pewnie wyrwałby im serce. Czy to Cię dziwi, zastanawia, frapuje lub zaskakuje?
Pytanie nr 5: Czy dziwi Cię, że ks. Kazimierz Sowa, ojciec święty, pardon, ojciec chrzestny religii, zwanej tefałenizmem, pierwszy duchowny, którego koloratka dusi i pije w szyje, staje po stronie Grupy Podtrzymującej Władzę?
Pytanie nr 6: Czy dziwi Cię, że Jacek Żakowski został podmieniony w taki sposób, że prawdziwego posłano na Malediwy (w tłumaczeniu na polski: małe…, zresztą, nie jestem pewien), a w mediach udziela się ktoś tylko do niego podobny? Czy to nie jedyne wytłumaczenie, że ów „Żakowski” wykopyrtnął się już na tych taśmach jak na skórce od, nomen omen, banana?
Pytanie nr 7: Czy dziwi Cię, że w nieformalnym Światowym Zestawieniu Republik Bananowych 2014 awansowaliśmy dzięki działaniom partii rządzącej, jej władz i jej ministrów, na zaszczytne trzecie miejsce?
Pytanie nr 8: Czy dziwi Cię, że w polskich mediach prorządowych tak trudno znaleźć największe oczywistości dotyczące afery taśmowej, jak ta choćby, że już pierwsze nagranie wrzucone na rynek poprzez tygodnik „Wprost” było dowodem na zmowę establishmentu przeciwko największej partii opozycyjnej? Czy zaskakuje, że w zachodniej prasie to ten właśnie element skandalu uznawany jest za jeden z najważniejszych i najbardziej bulwersujących?
Pytanie nr 9: Czy po zmasakrowaniu „Uważam Rze” dziwi Cię, że ta ekipa rządząca podejmuje wszelkie możliwe i niemożliwe kroki, by zabezpieczyć materiały medialne uderzające w jej splot słoneczny i niżej?
Pytanie nr 10: Czy dziwi Cię, że na żadne z powyższych pytań nie odpowiedziałeś twierdząco?
Wciąż „NIE”? Brawo. Nie jesteś ani ślepym jak kret lemingiem, ani zdziwioną tym wszystkim do bólu szpilek Moniką Olejnik. Wybierz sobie, co cieszy Cię bardziej. Nagrodą będzie miły, spokojny weekend.
Prof. Nowak: Skompromitujmy do reszty media rządowe
Jeśli mamy odzyskać równowagę w Polsce to pierwszym do tego krokiem musi być skompromitowane publiczne mediów, które służą kłamstwu - mówi w rozmowie z portalem Stefczyk.info prof. Andrzej Nowak. Stefczyk.info: Jak pan profesor ocenia “aferę taśmową PO” oraz wydarzenia, które miały miejsce w Polsce przez tydzień czasu od publikacji tygodnika “Wprost”? Na co powinniśmy zwracać w tej sprawie największą uwagę?
Prof. Andrzej Nowak: Musimy się skupić na treści rozmów, które są opublikowane. Na słowa, które padają podczas spotkania szefa MSW i prezesa NBP. Oczywiste jest w tym przypadku naruszenie Konstytucji i porządku prawnego jaki powinien w Polsce obowiązywać zgodnie z Konstytucją z 1997 roku. Mamy niepodważalny dowód konspiracji i spisku miedzy przedstawicielem rządu a prezesem NBP, który jest namawiamy do działań nielegalnych mających na celu niepoduszczenie legalnej opozycji do władzy. Tu chodzi o zaszkodzenie opozycji. Jest to powód do natychmiastowej dymisji rządu i rozpisania nowych wyborów.
Czy może niepokoić fakt, że w tydzień czasu od ujawnienia treści nagrań w Polsce nie dochodzi do żadnej zmiany? Żaden polityk nie odpowiedział za tę sprawę?
Przez tydzień czasu mamy do czynienia z lawinowo narastającą manipulacją w tej sprawie. Odwrócono uwagę od istoty rzeczy i fundamentalnej sprawy jaką jest naruszenie porządku konstytucyjnego. Skupiono się na czymś co podobne jest do publikowanie tysięczny raz informacji o matce małej Madzi. Takie znaczenie ma dla mnie sprawa czy prokuratorzy mieli prawo wejść do siedziby tygodnika, w kontekście treści rozmów panów Belki i Sienkiewicza. To jest drugo czy trzeciorzędna sprawa.
A jak pan profesor ocenia nalot ABW na tygodnik “Wprost”?
Oczywiście grożenie przez premiera mediom jest kolejnym naruszeniem praw Konstytucji, oraz zasad funkcjonowania społeczeństwa liberalno-demokratycznego od czasów kiedy pojawiła się wolna prasa w roli IV władzy. Jeśli mamy zwracać uwagę na najście na siedzibę “Wprost” to nie w takim aspekcie jak mówią o tym służalcze dla władzy media.
Czyli jak inaczej?
Jak się ogląda scenę z panią Moniką Olejnik, która mówi, że “całe media są przeciwko panu, panie premierze” to mamy do czynienia z wielką groteską. Media są tak służalcze wobec tego rządu, że pokazują cały konflikt już w tej chwili jako konflikt wywołany przez Prokuratora Generalnego, który nie ma nic wspólnego z rządem i zrobił coś bez wiedzy Donalda Tuska. Na litość Boską, gdy widzę takie manipulacje to dochodzę do wniosku, że jeśli mamy odzyskać równowagę w Polsce to pierwszym do tego krokiem musi być skompromitowane publiczne mediów, które służą kłamstwu.
Które to media według pana profesora?
Mam tu na myśli TVP, TVN i michnikowego szmatławca. Stopień kompromitacji tych mediów w powyższej aferze przekracza wszelkie standardy elementarnej rzeczywistości. Bez wiedzy o prawdzie, którą powinny zapewniać nam media nie ma wolności, demokracji i porządku liberalnego. W takiej sytuacji jeszcze raz powtarzam: trzeba protestować przeciwko mediom, a nie rządowi. Władza będzie zawsze skuteczna, gdy będzie stać za pancerną szybą pana Kraśki, pani Tadli czy komentarzy pani Paradowskiej. Dość takiej postawy urągającej podstawom etyki zawodu dziennikarza, zagrażającym elementarnemu układowi społecznemu w Polsce.
Dziennikarze zapowiedzieli publikację kolejnych plików z rozmowami, tym razem m.in. Pawła Grasia z Janem Kulczykiem. Co należy zrobić jeśli one okażą się bardziej druzgocące od tego co do tej pory wiedzieliśmy?
Jeśli media, które przykładowo wymieniłem nadal będą mogły bezkarnie opinią milionów Polaków manipulować, to jestem w stanie sobie wyobrazić odwrócenie uwagi od treści ujawnionych rozmów. Już widzę jak rysuje się interpretacja treści mediów w tej aferze. To co dotychczas obserwuje przekracza wszelkie standardy przyzwoitości. Proszę zwrócić uwagę co nam implikują dziennnikarze: tłumaczą, że skandalem jest nie to co i o czym mówią skompromitowani politycy, ale fakt, że zostali nagrani. Taka będzie również interpretacja nowych publikacja. Dodatkowo powie się, że jest to robota służb PiSowskich, będzie cytować się trzeciorzędną prasę niemiecką, która publikuje informacji jakoby to krety osadzone przez PiS służbach specjalnych, stoją za tą aferą. Moja propozycja jest inna: nie dajmy się oderwać od treści, którą już znamy. To wystarczy aby domagać się dymisji rządu i rozpisania nowych wyborów.
Dziennikarze TVN za podsłuchy - dostali nagrody. Dzisiaj, do innej redakcji, wchodzi ABW
Tomasz Sekielski i Andrzej Morozowski - dawniej dwie gwiazdy TVN (dzisiaj ostał się jeden) - za "taśmy Beger" otrzymywali nagrody od światka dziennikarskiego. Obecnie publicyści TVN i michnikowego szmatławca dostrzegają niegodziwość w opublikowaniu nagrań polityków. Bo legitymacje innej partii noszą podsłuchani?!
Na hipokryzję niektórych dziennikarzy słusznie uwagę zwrócił portal telewizjarepublika.pl, którego reporterzy przypomnieli, że w 2006 roku gwiazdy TVN zostały nagrodzone tytułem dziennikarzy roku, za zorganizowanie podsłuchów w pokoju hotelu sejmowego. Ich wspólniczką była ówczesna posłanka Renata Beger.
Komentarz poniżej jest bardzo trafny, ale coś jeszcze ciekawsze mamy dalej.
A prawdziwym rarytasem jest przypomnienie uzasadnienia przyznania nagrody dla Sekielskiego i Morozowskiego.
Za "bezkompromisowe obnażanie buduarowych kulis polskiej sceny politycznej".
A teraz nasi czytelnicy powinni odszukać w internecie opinie z ostatnich dwóch dni, np. redaktorów Żakowskiego lub Blumsztajna o obecnej "aferze podsłuchowej". Przestrzegamy jednak - robicie to na własną odpowiedzialność, bo może was trafić...
"Fakty" TVN - sztandarowy program informacyjny tej stacji - odnotował obok "Panoramy" największą stratę widowni w czerwcu 2014 r. W porównaniu do czerwca 2013 r. "Fakty" straciły prawie 13 proc. widzów!
"Fakty" ogląda już mniej widzów niż "Teleexpress" i "Wiadomości".
Jak informuje portal wirtualnemedia.pl - oglądalność audycji w czerwcu 2014 r. zmalała o 12,87 proc. (366 tys. widzów) w porównaniu do ubiegłego roku i wyniosła 2,48 mln osób. Udział "Faktów" w rynku wyniósł jedynie 22,69 proc., choć przed rokiem było to 28,33 proc.
Przypomnijmy, że w dniu, w którym po raz pierwszy poinformowano o aferze taśmowej, dla TVN publikacja "Wprost" nie była ciekawym tematem. Zamiast tego w serwisie TVN24 o godz. 15 obejrzeliśmy m.in. rozmowę o "spalaczach tłuszczu" i letnim odchudzaniu, relację z pokazów "monster trucków" we Wrocławiu oraz "wstrząsający" materiał dotyczący agresywnych szczurów.
O godz. 15:30 podano informacje z Ukrainy i Iraku, ale jeszcze ważniejszym tematem była warszawska Parada Równości. Do rozmowy o tej ostatniej sprawie zaproszono nawet politologa dr. Norberta Maliszewskiego, który ubolewał nad tym, jak wielkim problemem w Polsce jest nietolerancja wobec homoseksualistów. O publikacji "Wprost" poinformowano dopiero o godz. 15:42, podkreślając, że tygodnik "Wprost" "nie jest w stanie zweryfikować autentyczności nagrań". Materiał był jednak krótki, a po więcej informacji odesłano telewidzów... na portal internetowy tvn24.pl.
Prezes Orlenu nazwał prezesa PZU „sk…lem”. Dlaczego, skoro obaj są z nadania PO? Bo PZU zamieściło reklamę w tygodniku opozycyjnym. Podsłuchane rozmowy pokazują, że wolna konkurencja w polskich mediach jest fikcją. Bo naprawdę obowiązują rosyjskie standardy: dominują ci, którzy dostają kasę od władzy. – To po prostu wyprowadzanie pieniędzy z państwowych spółek – mówi „Gazecie Polskiej” Wiktor Świetlik, szef Centrum Monitoringu Wolności Prasy.
Tym, któremu skarży się na kolegę prezes Orlenu Jacek Krawiec, jest Paweł Graś, sekretarz generalny Platformy Obywatelskiej, były rzecznik rządu. Krawiec mówi: – Chłopaki są sprytne, k…, albo mają więcej czasu, albo mniej przyzwoitości, mi nie wpadło do głowy przez sześć lat, a tu k… widzisz, je…ni, jeszcze Klesyk (Andrzej Klesyk, prezes PZU – przyp. P.L.) sk…el, wiesz, że on „wSieci” ogłoszenia daje?
Na to Graś: – No, widziałem właśnie.
Krawiec chwali się współpracownikowi Tuska, jak nawyzywał zdrajcę z PZU: – Ja mówię, co ty, k…, odp…asz? A on, że to klienci potencjalni. Wiesz, już się ustawiają, k…, media, już widać.
Na co Graś przytakuje i stwierdza, że nie tylko media są tak podłe: – Tak, tak, prokuratura też już widać, coraz dziwniejsze te werdykty wydaje, już czeka, patrzy na sondaże.
Dlaczego Krawiec donosi wpływowemu liderowi PO na Klesyka? Zdaniem naszych rozmówców to zamiennik uwiarygodnienia… własnej osoby. Bo za rządów PiS Krawiec intensywnie podlizywał się tej partii. Teraz, donosząc na kolegę, udowadnia swoją lojalność.
Rządowe spółki odmawiają udostępnienia danych
„Władza trzyma z tymi, co trzymają media. Gdy w połowie polskich rodzin jest zwykła tragedia, ich grube interesy schowane w medialnych bredniach” – te słowa rapera Tadka Polkowskiego z piosenki „Honor i Ojczyzna” przychodzą na myśl po odsłuchaniu rozmowy Grasia z Krawcem.
Fakt, że najbardziej prorządowe media utrzymywane są w Polsce przez władzę poprzez reklamy, ogłoszenia i prenumerowanie ich przez urzędy, potwierdzają raporty organizacji dziennikarskich i opozycji.
Wiktor Świetlik, szef Centrum Monitoringu Wolności Prasy, opowiada, jak jego instytucja próbowała ustalić, gdzie reklamują się spółki z udziałem skarbu państwa. – Wysłaliśmy do kilkunastu z nich pytania o to, gdzie i za ile się reklamowały. Wszystkie spółki odmówiły nam informacji, zasłaniając się m.in. tajemnicą handlową – mówi Świetlik.
Jak stwierdza, proceder finansowania mediów bywa starannie kamuflowany. – Spółki te de facto wyprowadzają pieniądze do prorządowych mediów przeważnie za pomocą różnych spółek zależnych i powiązanych z nimi podmiotów prawnych. To utrudnia złapanie ich za rękę. Wydaje się, że sprawa ta powinna być jedną z najpilniejszych, którymi powinien zająć się prezes NIK – uważa Świetlik.
Kasa z ministerstw dla TVN, „Wyborczej” i „Polityki”
Trudniej ukryć fakt finansowania mediów ministerstwom, bo mają one ustawowy obowiązek ujawniania takich informacji. Parlamentarny zespół ds. obrony wolności słowa opracował w ubiegłym roku raport, w którym przedstawił wydatki Kancelarii Premiera i ministerstw na reklamy i ogłoszenia w latach 2008–2012. Jak wynika z raportu, na cel ten urzędnicy Tuska wydali w tym czasie aż 124 mln zł. Informacje o ich rozdziale są porażające.
Aż 51,6 proc. z puli pieniędzy przeznaczonych na reklamy w dziennikach ogólnopolskich dostała „michnikowy szmatławiec”, 35,1 „Rzeczpospolita”, a 8,32 proc. „Dziennik Gazeta Prawna”.
W segmencie telewizji najwięcej pieniędzy popłynęło do kontrolowanej przez rządzące partie TVP, ale biorąc pod uwagę tylko rok 2012, widać było inną tendencję – górą był, i to zdecydowanie, TVN. Ministerstwa zamówiły w 2012 r. w Grupie TVN ogłoszenia i reklamy za prawie 6,5 mln zł (podczas gdy w TVP – 3,8 mln, a w Polsacie – 3,6 mln zł).
– Okazało się, że władza nie dostrzega w ogóle istnienia mediów katolickich, choć od lat najlepiej sprzedającym się tygodnikiem jest „Gość Niedzielny”. Nie widziała potrzeby, by np. kierować do odbiorców tych mediów tzw. kampanię informacyjną tłumaczącą potrzebę obowiązku szkolnego sześciolatków – zauważa poseł Adam Kwiatkowski, szef zespołu parlamentarnego ds. obrony wolności słowa. Jak mówi, po opublikowaniu rozmowy Grasia z Krawcem zapytał w sejmie Donalda Tuska, czy istnieje jakaś czarna lista mediów, w których nie wolno się reklamować, oraz urzędnik, który jest za nią odpowiedzialny. – Premier nie odpowiedział, czekam na odpowiedź na piśmie – skwitował.
Gdy chodzi o reklamy w tygodnikach, to w badanym okresie liczyły się tylko dwa najbardziej prorządowe: „Polityka” (47 proc.) oraz „Syfilisweek” (45 proc.). – Akurat poczytność tygodników niezależnych od władzy jest zbliżona do tych prorządowych. Dlatego nie ma innego wytłumaczenia dyskryminowania ich niż cel polityczny – mówi Teresa Bochwic z zarządu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
– Warto byłoby zestawić zachowanie poszczególnych mediów wobec afery taśmowej z tym, na ile korzystają z zasobów publicznych – komentuje politolog dr hab. Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego.
Najbardziej kuriozalny okazał się budżet reklamowy Ministerstwa Zdrowia, który w 2008 r. na reklamę i ogłoszenia w mediach wydał niespełna 45 tys. zł. W roku 2012 ta kwota wzrosła do ponad 7,8 mln zł. I to wszystko w czasie, w którym rosną kolejki do lekarzy i zadłużenie szpitali.
Więcej w najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska”
Standardy sitwy. Dlaczego media rządowe oszczędziły Tuskowi i Belce spektaklu, który zafundowały prof. Chazanowi?
Postępaki wszelkiej maści domagają się odwołania z funkcji dyrektora szpitala prof.Bogdana Chazana. Ten bowiem, kierując się klauzulą sumienia, nie tylko odmówił aborcji pacjentce, lecz nie poinformował jej gdzie może usunąć płód. Pacjentka co prawda nie sprawia wrażenia ociężałej umysłowo, co potwierdza nagłośnienie jej problemu. Nie musiała zatem ograniczać się do jednoźródłowej informacji prof.Chazana. W Warszawie jak wiem jest jeszcze kilku praktykujących ginekologów, którzy mogli takich informacji udzielić. Jeśli jednak prawo zobowiązuje do poinformowania pacjentki, to prof. Chazan powinien choćby podać internetowe adresy odpowiednich klinik. Prawo jest w tym wypadku nielogiczne, bowiem tych, którzy podpisali klauzulę sumienia, nakłania do współsprawstwa. Dura lex sed lex i wszyscy jesteśmy równi wobec prawa.
Skoro tak, to prezes NBP Marek Belka też powinien ponieść konsekwencje niepoinformowania Polaków o zagrożeniach jakie niósł Amber Gold. Tysiące ludzi straciło swoje oszczędności, a Belka z Tuskiem gawędzili sobie o piramidzie finansowej. Dla nich państwo to jest jakaś republika kolesiów i żadne procedury ich nie obowiązują. Tymczasem każdy obywatel, a urzędnik państwowy w szczególności, jest zobowiązany do poinformowania stosownych organów o przestępstwie. Marek Belka powinien niezwłocznie zwrócić się do prokuratury, ABW oraz Komisji Nadzoru Bankowego i donieść o praktykach Amber Gold. Tak samo powinien postąpić premier po otrzymaniu informacji od prezesa NBP.
Jeśli tego nie uczynili, to popełnili przestępstwo zatajenia przed obywatelami przestępczych praktyk piramidy finansowej. Takie standardy obowiązują w cywilizowanych państwach. Za niepoinformowanie pacjentki konsekwencje ma ponieść prof. B.Chazan wraz z karą finansową w wysokości 70 tys. zł. Media rządowe zrobiły z tej sprawy wielogodzinny spektakl. Jakie konsekwencje powinni zatem ponieść Belka i Tusk za niepoinformowanie obywateli w sprawie Amber Gold? Jaką karę finansową należałoby im wymierzyć za to, że na skutek ich nieodpowiedzialności klienci Amber Gold stracili 700 mln zł?
Co w tej sprawie zrobił prokurator generalny Seremet? Dlaczego media rządowe oszczędziły Tuskowi i Belce spektaklu, który zafundowały profesorowi Chazanowi, choć sprawa jest mniejszej wagi? Pytania są retoryczne, bowiem w Polsce rządzonej przez sitwę kraść można miliony złotych. Natomiast godna postawa prof. Chazana podlega napiętnowaniu przez zdeprawowaną sitwę i zdeprawowane media.
„Rzeczpospolita” konsekwentnie marginalizuje aferę taśmową i kompromitację ekipy Tuska. Takie yeti wśród mediów…
Przykro nam to pisać, ale nawet z „michnikowego szmatławca” czytelnik dowie się więcej o kompromitacji władzy ujawnionej w podsłuchanych rozmowach niż z „Rzeczpospolitej”. Kolejne dnie upływają redakcji dziennika przejętego przez Grzegorza Hajdarowicza (przyjaciela Pawła Grasia) na robieniu wszystkiego by temat zmarginalizować i ominąć istotę sprawy. O aferze poruszającej miliony Polaków jest malutko, drobne notki na dalszych stronach, a jeśli już to w kontekstach pobocznych. Z największą pasją rozważa się język elit, coś tam bąka o konsekwencjach politycznych, narzeka na bezprawność nagrań. Obok tego sporo miejsca poświęca się takim sprawom jak wizyta Dylana w Polsce i doniesienia naukowców o tym, że stwór yeti jednak nie istnieje.
O tyle to zabawne, że miesięcznik „Press”, zawsze wspierający media lewicowo-liberalne, zamieścił ostatnio panegiryk na cześć nominowanego przez Hajdarowicza redaktora naczelnego - Bogusława Chraboty. Jaki sprawny, jaki apolityczny, jaki kochany. Dodajmy: czujny! W pierwszym komentarzu po wybuchu afery sprytnie podmienił kompromitację Platformy na „pogrążanie się państwa” i temu przekazowi jest już wierny. Janina Paradowska by lepiej gazety w tak trudnym dla władzy momencie nie poprowadziła…
Można podsumować: stwór yeti może faktycznie nie istnieje, ale w III RP media kontrolowane przez oligarchów rządowych skutecznie je zastępują.
Wczorajszy felieton Matki Kurki o mecenasie i szwagrze.
Romanie Giertychu, szwagier pyta kim ty byłeś i o kogo chodzi?
Tak się głośno zastanawiam, czy jestem medium i nie wizje przyszłości mam na myśli, ale przekaz ekranowy. Jestem medium, czy taki zwykły „blogier” ze mnie? Wykrzesałem z siebie ambitne pytanie, ponieważ chciałbym dostąpić zaszczytu pozwania medium. Skompromitowany mecenas władzy, który publicznie podżegał do popełnienia przestępstwa i to w ramach zorganizowanej grupy przestępczej, obiecał, że pozwie każde medium piszące o skompromitowanym mecenasie. W przyrodzie to się chyba nazywa „ucieczka do przodu” i jest dość charakterystycznym ruchem dla tego typu elementu społecznego, jakim jest Roman Giertych.
Pierwszy krok po kompromitacji prowadzi wszelkich Romanów albo na ambonę albo na salę sądową i jest to o tyle zabawne, że pomimo jawnej kpiny z prawa oraz rozumu znajdują się przerażeni słuchacze. O Matko Bosko, Roman mnie pozwie, a przecież to taki znany mecenas. Były, to już jest były znany mecenas, od kilku dni stał się znanym skompromitowanym podżegaczem, który chciał szantażować biznesmenów z pierwszej setki i budować listę 100 pedałów polskich w taki sposób, aby żadna kancelaria nie zarobiła.
Nie ma się czego i przede wszystkim kogo bać. Owszem istnieje zagrożenie, że ktoś nieroztropny pomówi Romana Giertycha przypisując mu serię gwałtów dokonanych w Lesie Kabackim i wtedy Roman wygra przed każdym sądem przy pomocy eksperymentu procesowego – po prostu pokaże, że nie ma jaj. Właściwe okazanie nastąpiło przed procesem i to nie raz i nie dwa w dodatku przed kamerami, ale nie polecam też pomawiania Romana o obrazę moralności publicznej, bo na Romana nikt nie zwraca uwagi i jego wyczyny są anonimowe. Bardzo trudno jest zarobić na pozew z „Kancelarii Roman Giertych”, z tak zwanych przyczyn obiektywnych. Większość komplementów, jakie się cisną na usta pasują do pana mecenasa na miarę i nie ma powodu się ograniczać, tym bardziej, że pan Romek sam pomawia bez zahamowań nazywając bandytą i gangsterem dziennikarza, którego namawiał do przestępstwa. Taki tupet, moje potencjalne pozwane i pozwani. Taki tupet mają Romany i nic im nie przeszkodzi nagłośnić swojej bezczelności, oni się tacy urodzili, tak żyją i takimi umrą. Z drugiej strony nie ma się co wyrywać (....) Nie ma wyjścia z sądami się nie żartuje, musimy powiedzieć, że szybciej jak po siedemnastej dzioba się nie umoczy. Rysiek na pewno spyta dlaczego i trzeba mu będzie wytłumaczyć. Wiesz stary głupia sprawa cywilna, Roman Giertych mnie pozwał, gdyż (ten „gdyż” to taka rozgrzewka przed rozprawą) zgodnie z prawdą napisałem, że podżegał do przestępstwa popijając 0,7 na koński łeb. Kto? – krzyczy zniecierpliwiony Rysiek. No Roman Giertych, wiesz ten, co był w tym, no jak się nazywa, kurna zapomniałem, taki wysoki, rozumiesz, znasz przecież Romana. Stary, jaki Roman, co ty gadasz? Dobra nieważne, Rysiek, muszę lecieć, bo mi tramwaj ucieknie. (....) Był Roman Giertych, ale się zmył, sam się pozamiatał, dlatego próbuje odzyskać sławę i kancelarię groźbami karalnymi. Giertych, który straszy media i ludzi pozwami popełnia przestępstwo z art. 234 kk, czyli fałszywie oskarża o obrazę mecenasa, którego nie ma. To pisałem ja, pozwany Matka Kurka.
PS Tak dla jaj wypełniam wymogi formalne pozwu i cytuję słowa Romana, za które Roman chce pozywać: „Dla mnie to jest biznes. Ja na tym zarobię. Nie ukrywam (…). Masz materiał na następną książkę, to możemy zrobić firmę. Tak? Jak daję opiekę prawną. Wszystko załatwię tak, żeby było koszerne. Ty zbierasz materiały, ty piszesz, zadajesz pytania.” - powiedział były znany mecenas Roman Giertych.
posted by MatkaKurka on ndz., 2014-07-13 18:04
Niektóre komentarze:
Giertych to już trup.Po co zajmować się trupami? Zakopać i tyle. By Mareczek
Medium jest w tym wypadku Internet, czyli mecenas musi pozwać samego właściciela Internetu. Taki gruby, z siwymi bokobrodami i z cygarem w łapie. Nie pamiętam nazwiska. By chlor --
Pewnie chodzi Ci o tego? By g@llux --
Internet ostatnio zmienił właściciela, jest nim Steven Spielberg. By Zabaq
Protestuję. Dość obrażania koni poprzez porównywanie ich do Giertycha. Jak ty byś się czuł gdyby ktoś Ciebie porównał do Romana. By Mareczek
Koń wszechpolski jest tylko jeden. By Tata z Mamą
Musiał być Roman trzy lata temu w niezłej desperacji, że takie sztosy chciał kręcić. W międzyczasie został obrońcą rodziny premiera, pełnomocnikiem ministrów, szedł w pochodzie obok pana Gajowego, a tu nagle, po trzech latach zonk. Nawet koń pociągowy rasy sztumskiej by tego nie uciągnął hi hi hi
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
Ostatnio edytowano 14 lip 2014, 20:51 przez Badman, łącznie edytowano 1 raz
14 lip 2014, 20:48
Re: Władcy Marionetek...
Wielka rodzina PSL. Ludowcy znaleźli pracę dla 30 tys. „swoich” ludzi
Jak podliczył „Fakt”, około 30 tys. osób otrzymało pracę dzięki PSL. Oczywiście chodzi o miejsca pracy dla „swoich”.
Dziennik podaje, że osób, które trafiły do władz samorządowych z list ludowców jest około 25 tys. Jednak do tego należy doliczyć co najmniej tysiąc miejsc w Sejmie, Senacie, oraz instytucjach rządowych. To też nie wszystko, pozostaje jeszcze kilka tysięcy urzędników, pełnomocników, specjalistów i szeregowych pracowników, którzy robotę zawdzięczają znajomościom lub rodzinnym związkom z ludowcami – wylicza „Fakt”.
„Teraz już nie można mieć wątpliwości – PSL to najbardziej prorodzinna partia w rządzie. Prorodzinna oczywiście dla swoich. Co zresztą teraz zdaje się potwierdzać prokuratura, która bada m.in. wątek nepotyzmu w aferze podkarpackiej” – pisze dziennik.
Gdzie ludzie z „rodziny PSL” znajdują pracę? Choćby w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Według raportu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów do którego dotarła „Rzeczpospolita”, na 3629 pracowników centrali ARiMR, aż 1707 ma powtarzające się nazwiska. Kontrola w agencji wykazała przypadki kumoterstwa i nepotyzmu.
Jak to wygląda w praktyce, opisał w ubiegłym roku lokalny portal epowiatostrolecki.pl, na przykładzie konkursu na stanowisko inspektora, ogłoszonego przez mazowiecki oddział regionalny ARiMR. Chociaż o stanowisko ubiegało się osiemnaście osób, to najlepszą kandydatką okazała się Karolina Łazicka, która otrzymała pracę w biurze powiatowym agencji w Ostrołęce.
Łazicka jest prywatnie córką Marka Błaszczaka – dyrektora oddziału terenowego Agencji Nieruchomości Rolnych w Warszawie. Błaszczak jest oprócz tego członkiem zarządu mazowieckich struktur Polskiego Stronnictwa Ludowego. W 2011 roku starał się dostać – bezskutecznie – z listy tego ugrupowania do Senatu.
Marek Błaszczak – oprócz tego, że jest aktywnym partyjnym działaczem i zajmuje wysokie stanowisko w państwowej agencji – jest również znajomym Krzysztofa Bałdygi, kierownika ostrołęckiego biura powiatowego ARiMR. Bałdyga również jest członkiem zarządu mazowieckiego PSL i dodatkowo szefem ostrołęckich struktur tej partii, zasiadał również w komisji konkursowej, która wybierała spośród kandydatów osobę na stanowisko inspektora w zarządzanej przez niego jednostce…
Chcieli uderzyć w Kaczyńskiego zdjęciem z Giertychem. "Wyborcza" śmieszy coraz bardziej
Nasi czytelnicy mają wyrobioną opinię o "michnikowemu szmatławcowi", ale redaktorzy z Czerskiej potrafią jeszcze ich rozbawić. Organ Adama Michnika "jest przewidywalny do bólu" - napisał jeden z internautów. Zresztą od rana czekaliśmy kiedy "Wyborcza" przypomni, że Giertych był z rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Pokazali nawet wspólne zdjęcie polityków.
Gdy dzisiaj tygodnik "Wprost" ujawnił stenogram rozmowy kompromitującej Romana Giertycha, w redakcji portalu niezalezna.pl zaczęliśmy od razu obstawiać kiedy "michnikowy szmatławiec" opublikuje tekst pod hasłem "Giertych był ministrem w rządzie Jarosława Kaczyńskiego". Większość typowała godziny poranne, nieliczni popołudniowe, nikt wieczorne. "Na Czerskiej nie wytrzymają tak długo" - pojawiał się argument.
I w końcu pojawił się tekst na portalu gwno.pl. Z tytułem "Kiedyś guru wszechpolaków i niesforny minister, teraz stateczny adwokat. Kariera Romana Giertycha". No to pojechali po bandzie. "Niesforny minister"? - przecież gdy Giertych był ministrem edukacji, w Wyborczej przyklaskiwali manifestacjom przeciwko jego reformie. "Stateczny adwokat" - obłuda nie ma granic.
No i jeszcze zdjęcie. Z Sikorskim, który jest Giertycha klientem? Z młodym Tuskiem, który także korzysta z porad prawnych? Albo Komorowskim, bo brali udział w tych samych imprezach. Nie, gdzie w "Wyborczej"?! Najlepsze jest sprzed lat z Jarosław Kaczyńskim.
Nie dziwią więc takie komentarze internautów.
Nie wiemy co się stało w redakcji "michnikowego szmatławca", ale po jakimś czasie redaktorzy zmienili zdjęcie do tekstu "Kiedyś guru wszechpolaków...". Kaczyńskiego z Giertychem zastąpił sam Giertych.
I jeszcze jeden ciekawy wątek. Na tym samym portalu pojawił się inny tekst poświęcony "taśmie Giertycha". O obrzydliwych szyderstwach z katastrofy smoleńskiej, ale również kpinach z homoseksualistów. Giertych mówił o "pedałach", a "Wyborcza" napisała - to jest najlepsze - że... żartował!!! Teraz wyobraźcie sobie wrzask lewactwa, gdyby prawicowy polityk powiedział o gejach "pedały". Ale tym razem chodzi o "statecznego adwokata". Powtórzymy - obłuda nie zna granic.
Wyborcza” uczy odpowiedniego nastawienia i myślenia o wielu różnych i ważnych tematach. Jeżeli zauważy niebezpieczne zakusy reakcjonistów, szczególnie tych usadowionych z prawej strony, wówczas przygotowuje odpowiednią notkę szkoleniową dla swoich czytelników, aby przypadkiem nie ulegli podstępnej propagandzie wrogów Umiłowanego Przywódcy i Polskiej Zjednoczonej Platformy Obywatelskiej.
Pochlebianie i łaszenie się do aktualnej władzy to ciężki kawałek chleba dla środowiska z ul. Czerskiej. Trzeba na bieżąco śledzić nieprzychylna prasę, która rośnie w zastraszającym tempie, trzeba stale namierzać niewdzięczników, którzy atakują Umiłowane Słońce Peru. A w sieci wrze od niecnych zamachów na dobre imię najważniejszego z Polaków. Trzeba się zatem natrudzić, aby Donald Tusk został odpowiednio przytulony, szczególnie, że po najnowszej serii ekscesów na prawicy Tusk znów płacze rzewnie na jakiejś kreskówce i pyta swojej ulubionej gały: – Jak żyć w tak niewdzięcznym kraju, jak żyć wśród tak niewdzięcznych rodaków?
gwno.pl znalazła wspaniałą okazję, aby zasygnalizować premierowi, że stale przy nim czuwa, że jest i nie pozwoli na złe traktowanie tego pierwszego z orlików. Ociera zapłakaną twarz kolejnymi pocieszającymi wpisami, dzięki czemu Tusk nie może się czuć w pełni opuszczony. Rachunek zostanie wystawiony później, ale niech teraz ma on poczucie, że w tych trudnych chwilach nie jest sam, że to bezinteresowna troska.
Czym żyje gwno.pl?
Portal gwno.pl żyje wpisem red. Marka Magierowskiego, który zestawił dla żartu najnowsze tweety premierów Tuska i Camerona. Ten pierwszy pisze o mielonych, ziemniakach i mizerii (w odpowiedzi na atak Kaczyńskiego dotyczący „ohydnej” kuchni serwowanej na stołówce w kancelarii), zaś drugi w tym samym czasie o polityce wzrostu gospodarczego i nowych miejscach pracy.
Zaniepokojona gwno.pl zapytuje: „Co ma na celu ta kompilacja? Wygląda na próbę ośmieszenia Tuska. W końcu jego wpis w porównaniu ze słowami Camerona wydaje się zupełnie niepoważny”.
Następnie laurka dla Donalda Tuska wyjaśnia, że wpis premiera pojawił się nieprzypadkowo!
„Nie jest więc tak, że Tusk pisze o ziemniakach i mizerii bez żadnego konkretnego powodu. Trudno też porównywać jego słowa z wpisem Camerona, który odnosi się do zupełnie innej sprawy. Zresztą po przejrzeniu kont na Twitterze obu polityków odnosi się wrażenie, że profil Camerona ogólnie utrzymany jest w innej, bardziej poważnej, konwencji. Na Twitterze Tuska zazwyczaj pojawiają się o wiele luźniejsze wpisy. Dzisiejszy nie jest niczym wyjątkowym.
Jakiś czas temu Cameron opublikował u siebie zdjęcie z Ypres, na którym widać, jak rozmawia z brytyjskimi cyklistami.
„Czy gdyby akurat wtedy Tusk napisał coś o poważnej sytuacji na Ukrainie, Cameron byłby uznany za mniej poważnego?” – pyta gwno.pl i umieszcza tweet Donalda Tuska, abyśmy wiedzieli wszyscy, co myśleć o całej tej niecnej prowokacji red. Magierowskiego.
Należy być wdzięcznym portalowi gwno.pl, temu niezmordowanemu bojownikowi stojącemu w pierwszym szeregu najdzielniejszych z dzielnych szermierzy Donalda Tuska, że wiemy, co mamy myśleć na wiele różnych i ważnych tematów w ogóle, niezwykle istotnych z punktu widzenia dobra naszego kraju (czyli PO) i dobra wszystkich Polaków (czyli PO).
Kuźniar w rozmowie o prof. Bogdanie Chazanie: "Wytężam umysł, ale nie ogarniam"
Umysł gwiazdy porannego pasma TVN24 Jarosława Kuźniara to dla wielu telewidzów zagadka. Sam dziennikarz tylko czasami uchyla tajemnicy i podpowiada, które tereny jego umysł potrafi ogarnąć, a których nie. Tak było dziś podczas rozmowy z rzecznikiem Konferencji Episkopatu Polski, księdzem Józefem Klochem.
Dyskusja w studiu dotyczyła sprawy prof. Bogdana Chazana. W pewnym momencie rozmowa zeszła na temat sumienia. Ks. Kloch stwierdził, że nawet jeśli ktoś jest urzędnikiem państwowym, to ma swoje sumienie.
– Nawet jeżeli ktoś jest żołnierzem, ma swoje sumienie – powiedział ksiądz i posłużył się następującym przykładem: – Ktoś, kto był pod „Wujkiem” (kopalnią „Wujek” – red.) i stał po tej drugiej stronie, według pana, musiał wykonać ten rozkaz strzelania do robotników? – zapytał Kuźniara rzecznik KEP.
Kuźniar: Wytężam umysł, ale nie ogarniam takiego porównania. Kloch: Proszę to potraktować, jako zwykłe porównanie prawne. Kuźniar: Przeraża mnie to porównanie. Kloch: Ale obowiązuje, czy nie (wykonanie rozkazu – red.)? Kuźniar: Przeraża mnie to porównanie.
Ksiądz Kloch, nie mogąc się doczekać żadnej innej odpowiedzi od Kuźniara, w końcu zaprzestał dopytywania. Być może doszedł do wniosku, że nie może dłużej zadręczać go na antenie i wymuszać na gwieździe TVN, aby wytężała swój umysł ponad miarę?
Internauci bardzo szybko zareagowali na słowa Jarosława Kuźniara:
Krzysztof Feusette: Mainstreamowe media w potrzasku po katastrofie boeinga na Ukrainie. Dlaczego tylko Smoleńsk potraktowały jak „włamanie do garażu”?
Mainstream znalazł się w potwornym potrzasku, bo z jednej strony musi informować o przebiegu wypadków, które miały miejsce w trakcie i po katastrofie malezyjskiego boeinga, z drugiej zaś - wieści, które płyną w tej sprawie, tak strasznie kłócą się z przebiegiem wypadków po 10 kwietnia 2010 roku, że czoła wielu prezenterek i prezenterów muszą dziś płonąć ze strachu i wstydu.
Po pierwsze: wychodzi na jaw, że katastrofa samolotu pasażerskiego będzie badana znacznie skrupulatniej i obiektywniej niż katastrofa z udziałem najwyższych władz państwowych w naszej republice bananowo-taśmowej.
Po drugie: szef rządu Malezji już zapowiedział, że kraj ten przeprowadzi własne, niezależne od ukraińskiego, śledztwo, a tak istotna informacja, jak ta, że na mocy kretyńskich umów sprawę ma badać komitet MAK, nie robi na razie wrażenia ani na nim, ani na premierze czy prezydencie Ukrainy. Po prostu – będą robić swoje, bo chcą wyjaśnić, co się z tym samolotem stało. Podobnie, jak wysocy przedstawiciele UE, którzy już wzywają do powołania międzynarodowej komisji.
Po trzecie: wszyscy i ze wszystkich stron barykady, którzy dość wygodnie kryli oczywiste wątpliwości dotyczące przebiegu i przyczyn katastrofy w Smoleńsku - za stwierdzeniami, iż nie znajdują żadnych racjonalnych powodów, dla których TO mogłoby być coś innego niż katastrofa, muszą jeszcze raz przemyśleć, czy rzeczywiście ich osąd był ostateczny, a przede wszystkim – trafny. Bo jakież racjonalne powody mogłyby przemawiać za zabójstwem 295 osób lecących na wysokości 10 kilometrów z Amsterdamu do Kuala Lumpur? Gdzie ów tak pożądany w przypadku Smoleńska „racjonalny motyw” zamachu czy graniczących z nim najgroźniejszych zaniechań? Nie ma? No, właśnie, a zwłoki są, i wrak jest, i krajobraz po uderzeniu maszyny w ziemię niepokojąco zbliżony do tego w Smoleńsku.
Po czwarte: nikt nie wspomina nawet o najczęstszej, zdaniem ekspertów mainstreamu, przyczynie katastrof lotniczych, czyli błędzie pilotów. MAK milczy na razie o pijaństwie pasażerów, nie bredzą o rozmowach telefonicznych Wałęsa i inni mędrcy na glinianych nogach.
Po piąte – w sytuacji, gdy w Polsce tępym rechotem witano wszelkie wiadomości dotyczące możliwości przeżycia przez kogokolwiek katastrofy tupolewa, w przypadku katastrofy boeinga priorytetem choćby dla władz amsterdamskiego lotniska jest dziś „ostateczne ustalenie, czy ktokolwiek mógł przeżyć”.
Po szóste – wszystko, co obserwujemy, to dopiero początek, nie koniec ustalania przyczyn katastrofy, a gdyby malezyjski czy holenderski szef dyplomacji spróbowaliby choćby część winy już dziś zrzucić na malezyjskie linie lub holenderską obsługę samolotu, byłby to koniec ich politycznej kariery i nie trzeba by ich potem nagrywać, jak obnażają własną marionetkowość.
Po siódme wreszcie – zginęli obywatele wielu krajów i w każdym z nich pracują już zapewne odpowiednie komisje, dla których detektor oznacza detektor, wrak na pewno jest dowodem w sprawie, a zmierzenie czegokolwiek nie wymaga kilkukrotnego podjęcia tej czynności, bo ktoś, gdzieś, kiedyś się pomylił. Wiadomo także mniej więcej i tyle, że zwłoki ofiar z Belgii nie polecą do USA czy odwrotnie, gdyż przedstawiciele tych krajów na to po prostu nie pozwolą nawet najbardziej zamaskowanych separatystom.
To wszystko musi boleć nasz mały, śmieszny mainstream. Bo chyba wciąż nic nie boli go tak bardzo, jak stanięcie oko w oko z własnym tępo ciosanym bezwstydem. Przyglądajmy się startującemu dziś śledztwu, a otrzymamy przejrzysty obraz jakości salonowego dziennikarstwa nad Wisłą po największej katastrofie III RP.
Michnik o Boeingu: "to zbrodnia Putina". A po Smoleńsku jego gazeta "dziękowała Moskalom"
"298 nieszczęsnych ofiar zamachu to rezultat bezwzględnej i cynicznej polityki Putina. To za jego zgodą, wiedzą i decyzją została uzbrojona kremlowska agentura i piąta kolumna na terenie Donbasu" - pisze Adam Michnik w "michnikowemu szmatławcowi". Ten sam dziennik po katastrofie smoleńskiej dziękował Rosjanom i chwalił Putina.
Zdaniem Adama Michnika "Władimir Putin oraz wielkorosyjscy propagandyści [...] łżą nieprzerwanie i bezczelnie".
Jak pisze naczelny "michnikowego szmatławca" w artykule "Zbrodnia Putina": "298 nieszczęsnych ofiar zamachu to rezultat bezwzględnej i cynicznej polityki Putina. To za jego zgodą, wiedzą i decyzją została uzbrojona kremlowska agentura i piąta kolumna na terenie Donbasu. To oni zabili niewinnych, przypadkowych ludzi. Ten prezydent Rosji o mentalności podpułkownika KGB nie chce zezwolić, by Ukraina podążała własną drogą ku standardom demokratycznym i Europie. Putin chce rekonstrukcji imperium. Temu służy utrzymywanie i rozbudzanie konfliktów etnicznych na Łotwie i w Estonii; temu służy pełzający demontaż Mołdowy i utrzymywanie konfliktów u boku Górskiego Karabachu. Zaiste - ten wielkomocarstwowy, wielkorosyjski szowinizm jest ostatnim najwyższym stadium komunizmu".
Michnik nazywa Putina "bestią", dodając: "Putin nie jest politykiem typu europejskiego; to polityk, który uprawia permanentne awanturnictwo. Wiele wskazuje na to, że już wypuścił dżina z butelki - z Rosji do Ukrainy podążają tłumy kondotierów podłości i mordu, roztęsknionych monarchistów, prawosławnych faszystów, nacjonalbolszewików i innych tego rodzaju przyjemniaczków".
Skąd to nagłe "nawrócenie" Adama Michnika? Przypomnijmy, że dwa dni po katastrofie smoleńskiej kierowana przez niego "michnikowy szmatławiec" pisała:
"To niewiarygodne, ile ciepła wobec Polski i Polaków wyzwoliła w Rosji i wśród Rosjan katastrofa prezydenckiego Tu-154. [...] Wzruszony prezydent Władimir Putin żegnający ciało Lecha Kaczyńskiego. Wcześniej osobiście kierujący akcją ratunkową w Smoleńsku i początkiem prac komisji wyjaśniającej przyczyny wypadku. Grzeczni i współczujący są także milicjanci, kierowcy, pracownicy kremlowskiej ochrony towarzyszącej Putinowi. [...] Zachowanie Rosjan po tragedii w Smoleńsku całkowicie przeczy tezom tych, którzy twierdzą, że zbliżenie Polski i Rosji jest niemożliwe. Zobaczymy, co przyniesie czas, ale pojednanie polsko-rosyjskie ma szansę z płonnego marzenia przemienić się w realny fakt. Będzie to wymagać wysiłków, pracy i czasu, ale jest dobry fundament, na którym można budować. Widać my - Słowianie - musimy się najpierw porządnie nacierpieć i mocno napsuć sobie krwi, żeby coś zrozumieć i wyciągnąć z tego wnioski. [...] pod wpływem tego, co widziałem w Smoleńsku i tego, jak zachowują się władze w Moskwie, mam ochotę powiedzieć z całego serca: Dziękujemy wam za to, Rosjanie!"
Co ciekawe - tę apologię Putina napisał Marcin Wojciechowski, który jest dziś rzecznikiem polskiego MSZ.
Dzień później (13 kwietnia 2010 r.) w gazecie Michnika ukazał się następujący tekst Macieja Stasińskiego:
„Reakcja rosyjskich władz i Rosjan po tragedii w Smoleńsku budzi największe uznanie. Powiedzieć, że jest przyzwoite i poprawne, to byłoby za mało. Przypomnijmy wydarzenia ostatnich dni: szybki przyjazd premiera Rosji na miejsce katastrofy; błyskawiczna akcja zabezpieczająca teren katastrofy, a potem sprawne dochodzenie; natychmiastowa zgoda na udział w nim prokuratorów i innych specjalistów z Polski; [...] Gospodarze Kremla nie musieli tego robić, ale najwyraźniej chcieli. Zachowanie Putina i Miedwiediewa przerasta znacznie to, czego Polacy mogli oczekiwać. Jest współczujące, szczodre i szlachetne”.
9 maja 2010 r. sam Adam Michnik wsparł akcję „obywatelską”, polegająca na paleniu świeczek na grobach żołnierzy Armii Czerwonej. Naczelny "Wyborczej" podpisał wówczas list otwarty, w którym można było przeczytać:
"Po smoleńskiej katastrofie z 10 kwietnia 2010 roku naród rosyjski w szczery i ujmujący sposób wyraża swą solidarność z narodem polskim. Okazywane przez Rosjan współczucie, chęć niesienia pomocy, a także gotowość do rozpoczęcia dyskusji o tragicznych wydarzeniach naszej wspólnej historii, dają nadzieję na nowe otwarcie w obustronnych relacjach. W uznaniu tej solidarności 9 maja zapalmy znicze na cmentarzach żołnierzy radzieckich, na grobach Rosjan i przedstawicieli innych narodowości, którzy również zginęli daleko od domu, daleko od bliskich".
Michnik żywcem wyjęty z Orwella. Rok 2011: Polacy to ludzie z zoo z bezrozumnym antyrosyjskim kompleksem. Rok 2014: Zamach rezultatem bezwzględnej i cynicznej polityki Putina
Wizje George’a Orwella, którego 111. rocznicę urodzin wspominał ostatnio cały świat, ziszczają się w świecie III RP. Zwłaszcza jeśli chodzi o definicję dwójmyślenia. Trudno znaleźć inne określenie na zachowanie Adama Michnika, kiedy porównuje się jego wypowiedzi z 2011 i z 2014 r. Redaktor naczelny „michnikowego szmatławca” prezentuje bowiem wzorzec z Sevres tego typu zachowania.
Rok 2011:
U nas nikt na poważnie nie wierzy, że katastrofa w Smoleńsku jest rezultatem zmowy waszego premiera z naszym po to, by zabić prezydenta Kaczyńskiego. Oczywiście, część naszego społeczeństwa choruje na rusofobię i ksenofobię. Wolność jest przecież dla wszystkich – dla mądrych, głupich i dla swołoczy. Są idioci, którzy twierdzą, że nie ma niepodległej Polski, ale jest rosyjsko-niemiecki projekt. To ludzie z zoo z bezrozumnym antyrosyjskim kompleksem. Pytają: czemu Tusk pozwolił Putinowi siebie objąć? A co powinien zrobić? Strzelać do niego, wyzwać na pojedynek? U was też są ludzie, którzy nawet napisali do Polaków list: nie wierzcie Putinowi! Znam wszystkie szczegóły tej katastrofy. Nie ma ani jednego dowodu, że maczała w niej ręce FSB. To manipulacja strachem i kompleksem przeszłości. Kompleks ofiary właściwy jest dla krajów, w których przez wiele lat nie było wolności. (…) To, co widzimy w Rosji, to jest liberalny autorytaryzm
— mówił w okolicach pierwszej rocznicy katastrofy smoleńskiej naczelny „GW” w wywiadzie dla rosyjskiej proputinowskiej gazety „Komsomolskiej Prawdy”.
298 nieszczęsnych ofiar zamachu to rezultat bezwzględnej i cynicznej polityki Putina. To za jego zgodą, wiedzą i decyzją została uzbrojona kremlowska agentura i piąta kolumna na terenie Donbasu. To oni zabili niewinnych, przypadkowych ludzi. Ten prezydent Rosji o mentalności podpułkownika KGB nie chce zezwolić, by Ukraina podążała własną drogą ku standardom demokratycznym i Europie. Putin chce rekonstrukcji imperium
— pisał Michnik w swoim tekście kilka dni temu.
To w takim razie przez ostatnie cztery lata Władimir Putin przeszedł zdecydowaną przemianę? Czy może w którymś z tych tekstów Michnik - delikatnie mówiąc - mija się z prawdą? Panie redaktorze - kiedy mówił pan prawdę?
Kolejna bezczelna manipulacja "Faktów". Co tak naprawdę Kaczyński powiedział o Śląsku?
Po ogłoszeniu przez PO swojego kandydata (Marka Krząkały) w uzupełniających wyborach do Senatu, Prawo i Sprawiedliwość ogłosiło swoją kandydatkę - Izabelę Kloc, tym samym rozpoczynając swoją kampanię na Śląsku. Tego samego dnia również TVN rozpoczął własną kampanię i "Fakty" wyemitowały skrajnie zmanipulowany materiał atakujący Jarosława Kaczyńskiego... za słowa o Śląsku. Odkłamujemy materiał reportera TVN, Macieja Mazura.
Mimo okresu wakacyjnego, w serwisie informacyjnym TVN ogromne natężenie materiałów o Prawie i Sprawiedliwości. Po sprawie komisji ds. WSI i Smoleńsku ("W Polsce, na temat Smoleńska, mnożone są tylko teorie bez dowodów, w przypadku malezyjskiego lotu są dowody" - reporter TVN Jakub Sobieniowski), przyszedł czas na wyborczy materiał o zbliżających się wyborach na Śląsku.
"Nie ma szczęścia lider PiS-u do przemówień, które wygłasza o Śląsku. Tym razem burza rozpętała się po tym, jak Jarosław Kaczyński powiedział, że Śląsk jest miejscem, gdzie natężenie patologii jest bardzo wysokie. Na reakcje nie trzeba było długo czekać, z tysięcy komentarzy, głównie w sieci najczęściej powtarza się ten, że patologie to i owszem, ale w głowie prezesa, ilekroć przyjeżdża na Śląsk". To nie fragment wyborczej reklamówki PO, tylko słowa Kamila Durczoka w "Faktach TVN". - Jak fantastycznie Jarosław Kaczyński integruje Ślązaków. Maciej Mazur - zapowiada materiał swojego kolegi. W tle ujęcie wykrzywionej twarzy prezesa PiS, jednym słowem jak zawsze w TVN.
W materiale nie brak oczywiście odpowiednio dobranego głosu oburzenia. I tak dostajemy wycinek wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, a po nim wyraz oburzenia pisarza i krytyka filmowego Wojciecha Kuczoka (prywatnie zięcia według archiwów IPN, Tajnego Współpracownika SB Daniela Passenta - o czym reporter TVN oczywiście nie mówi). Dlaczego w materiale ani razu nie pojawia się wypowiedź prezesa PiS w całości, a cytowany jest jedynie wycinek o "bardzo wysokim natężeniu patologii"? Bo wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego w całości nie tylko zaburzyłaby tezę, na której oparto cały wyborczy materiał TVN, ale i przedstawia całkowicie odmienne - od tych Durczoka i Mazura - intencje autora.
Oto omawiany fragment w całości:
"Śląsk to także wielkie zagłębie, jeżeli chodzi o ludzi przygotowanych do pracy innowacyjnej, przygotowanych by nadawać polskiej gospodarce bardziej nowoczesny kształt. I to wszystko stoi, tu się w gruncie rzeczy nic nie robi, natomiast dochodzą do nas coraz to nowe informacje o rożnego rodzaju aferach, nadużyciach. Śląsk jest takim miejscem, gdzie natężenie tych negatywnych zjawisk, natężenie patologii jest rzeczywiście bardzo wysokie. Potrzeba zmian, potrzeba zmian w Polsce. Czas na zmiany w Polsce, czas na zmiany na Śląsku i Śląsk powinien być w czołówce tych zmian."
Pietrzak: Polska istnieje wyłącznie dzięki powstaniom
Układ, który rządzi Polską jest jedną wielką mafią, która chce czerpać zyski z okradania państwa polskiego – mówi w rozmowie z portalem Stefczyk.info satyryk pieśniarz i publicysta tygodnika „wSieci” Jan Pietrzak.
Stefczyk.info: Jak pan ocenia cenzurę nałożoną na bilbordy PiS przez spółką – córkę koncernu Agora i zakaz publikacji słowa „sitwa”?
Jan Pietrzak: Mamy tutaj do czynienia z oczywistym naruszeniem zasad demokracji. Przecież wszystkie media i spółki Agory: radia, gazety, portale internetowe – naruszają demokrację. To jest towarzystwo, które nie cierpi demokracji. Jakby zostali przeniesieni do współczesnych czasów prosto z głębokiej komuny.
Jeżeli mówimy tu o dziennikarzach, to można ich porównać do cenzorów?
Coś w tym stylu. Oni chcą mieć wpływ na wszystko co ludzie czytają i oglądają w telewizji. Dodatkowo akcja z wykupieniem bilbordów była celowo zaplanowanym działaniem, żeby aktywnie brać udział w wyborach i żeby decydować jakie hasła znajdą się na ich powierzchni.
Aleksander Smolar powiedział, że istnieje realne zagrożenie powrotu PiS do władzy. Czy cały obóz rządzący i pro-rządowe media właśnie tak traktują opozycję – jak zagrożenie?
Oczywiście, że tacy ludzie jak Smolar boją się PiS, gdyż na taką partię czeka cała Polska. Całe społeczeństwo czeka na rządy prawych ludzi. Ludzie układu rządowego boją się i będę robić wszystko aby przeszkodzić opozycji w przejęciu władzy.
Jak pan ocenia nową okładkę tygodnika „wSieci” i artykuł o powiązaniach szefa CBA i posiadanych przez niego akcjach spółki, której właścicielem jest człowiek oskarżony o podsłuchiwanie władzy?
Właśnie to jest sitwa. Układ, który rządzi Polską jest jedną wielką mafią, która chce czerpać zyski z okradania państwa polskiego. I to są słowa, których rząd się bardzo boi – od siedmiu lat w Polsce rządzi sitwa. Delikatnie mówiąc oczywiście.
W takim razie jak można zmienić sytuację kraju?
Po pierwsze pójść na wyboru i zagłosować na prawych ludzi. Polacy dodatkowo powinni się buntować! Polska istnieje wyłącznie dzięki powstaniom i buntom. Naszemu społeczeństwu nikt nie pomoże, ani nic nie poprawi – jeśli sami sobie nie pomożemy. Nie wolno zgadzać się na rządy oszustów.
Sprawa prof. Bogdana Chazana jest bardzo głośnym tematem sporu publicznego. Nie ma sensu przywoływanie dramatycznej historii kobiety, która z dzieckiem poczętym in vitro, głęboko zdefektowanym, zwróciła się do Profesora kierującego znaną kliniką położniczą (nie aborcyjną) o aborcję. Znane są decyzje po jednoznacznej odmowie Profesora – kara pieniężna nałożona na szpital, odwołanie Profesora z zajmowanego urzędu.
Ta sprawa odsłania coraz to więcej warstw, ale sposób jej prezentacji w mediach politycznej poprawności i usłużności jest też modelowym przykładem manipulacji. Przemilczanie
Warunkiem skutecznej manipulacji jest jej niedostrzegalność. Siła manipulacji opiera się na tym, co przemilczane, a wykorzystywane w niej środki mają jedną wspólną cechę – negatywny stosunek do prawdy.
Manipulatorzy posługują się w swych działaniach wieloma metodami. Jedną z nich, najbardziej elementarną, jest metoda przemilczania. Polega ona na usuwaniu określonych składników z całych bloków informacji. W przypadku „sprawy prof. Chazana”, jak wskazuje samo określenie tej sprawy – główna narracja medialna skupiła się na samym Profesorze. Geneza dramatu, jego bohaterowie i podjęte przez nich decyzje zostały przemilczane. W mainstreamowych mediach spuszczono zatem zasłonę milczenia na prostą kwestię: Skąd wady owego dziecka?
Oczywiście, można powiedzieć, że sednem dramatu stało się podejście do cierpienia. Z jednej strony kobieta, która przychodzi do kliniki z prośbą o aborcję zdefektowanego dziecka, z drugiej strony lekarz, który nie godzi się na zabicie. Na marginesie warto zauważyć, że w narracji medialnej występowała początkowo tylko sama kobieta – w momencie żałoby po śmierci dziecka media zaczęły informować o ojcu. Na żadnym etapie media nie zająknęły się nawet o tym, że dziecko poczęte z dużą ilością wad jest efektem reprodukcji in vitro.
Raz jeszcze podkreślam – na pewno istotą sprawy jest stosunek do samego cierpienia i zła, a nie pytanie o jego przyczynę. Tu jednak pytanie o ową przyczynę jest dość ważne. Inaczej bowiem oceniamy zmaganie się z cierpieniem niezawinionym przez człowieka, inaczej takie, które jest konsekwencją jego działań. Mówiąc najprościej, wbrew sugestiom wielu mediów – to nie profesor Chazan był odpowiedzialny za stan medyczny dziecka. Choć zabrzmi to boleśnie – odpowiedzialność za ten stan spoczywała przede wszystkim na decydentach, którzy postanowili o tej reprodukcji. I nie można w tym miejscu zakrzyczeć, że to kwestia biologii – nie, to jest kwestia technologii, która nieudolnie ingeruje w biologię. I nie można powiedzieć, że jest to kwestia tragicznego incydentu – od kilku lat z trudem torują sobie drogę głosy (prof. J. Gadzinowski, ks. prof. F. Longschamp de Berier), które oznajmiają medyczne konsekwencje in vitro. Warto zauważyć, że przy dużej mobilności reporterów i dziennikarzy nie sposób znaleźć materiału dziennikarskiego z tzw. kliniki leczenia niepłodności. Odbiorca otrzymuje informację o dramacie, ale bez ukazania jego źródeł i bez wskazania na związaną z tym odpowiedzialność.
Jeszcze inaczej rzecz ujmując – w mediach czytaliśmy: „To jest dziecko, które nie ma połowy głowy, ma mózg na wierzchu, ma wiszącą gałkę oczną, ma rozszczep całej twarzy, nie ma mózgu w środku i będzie umierało przez najbliższy miesiąc albo dwa, bo ma zdrowe serce i zdrowe płuca, aż umrze w końcu z powodu jakiegoś zakażenia. A kobieta, która urodziła to dziecko, musiała mieć zrobione cięcie cesarskie. To jest sukces prof. Chazana” [mówił na antenie TVN24 prof. Romuald Dębski]. Otóż, to nie jest prawda, to jest – jeśli użyć tego prymitywnie cynicznego tonu – „sukces” reproduktorów in vitro. Fragmentacja
Drugą metodą manipulacji, równie powszechną i podstawową, jest metoda fragmentacji – narzuca odbiorcy pewną wizję rzeczywistości poprzez wybiórcze spojrzenie na nią. W szerzonej w tych dniach narracji medialnej tworzył się bardzo fragmentaryczny i jednostronny obraz rzeczywistości – oto bezduszny profesor i lekarz, który nie wnika w cierpienie kobiety, lecz pozostając wierny sumieniu, przyzwala na dramat, którym jest naturalna śmierć dziecka (a mógł przecież nie przyzwolić – po prostu to dziecko zabijając). Kobieta, która przez pewien czas jest przedstawiana jako „pacjentka”, w dalszym etapie narracji staje się zrozpaczoną po śmierci dziecka „matką”. Matką, która zarzuca zarówno profesorowi Chazanowi, jak i Kościołowi, zwłaszcza Episkopatowi – bezduszność i brak empatii w jej tragedii.
Warto najpierw zwrócić uwagę na ową ewolucję semantyczną jednej z bohaterek dramatu. Z „pacjentki” staje się „matką”. Problem w tym, że faktycznie pacjentką nie była (pacjentem było jej dziecko), natomiast była cały czas matką. A uświadomienie jej macierzyństwa stało się możliwe dzięki przeżyciu narodzin i przeżyciu żałoby własnego dziecka.
Jednak taka narracja podwójnie wzmaga negatywną ocenę Profesora – najpierw jako niereagującego na „pacjentkę”, następnie jako bezdusznego wobec „matki”. Problem w tym, że Profesor, od początku traktując kobietę jako matkę, zaoferował jej konkretną pomoc – trzeba to wyraźnie podkreślić – pomoc nadzwyczajną i niestandardową: od prof. Chazana matka dostała kontakt do hospicjum perinatalnego. Otrzymała także propozycję objęcia opieką do końca ciąży i w okresie po porodzie w szpitalu na Madalińskiego. Powtarzanie
Klasyczną metodą manipulacji jest wreszcie metoda powtarzania – częste powtarzanie pewnych poglądów, sądów, opinii łagodzi opory w ich przyjmowaniu, co w końcu może nawet doprowadzić do zaakceptowania treści kłamliwych. Metoda ta bowiem przytępia wrażliwość odbiorcy.
W narracji medialnej wokół omawianego dramatu nieustannie powtarzano fakt odmowy wykonania aborcji na życzenie pacjentki i konflikt sumienia indywidualnego lekarza z prawem stanowionym. Teoretycznie przedstawiano opinie zwolenników klauzuli sumienia, jednak o wiele częściej powtarzano pewne slogany i stereotypy mówiące o państwie demokratycznym, o państwie prawa, o potrzebie respektowania prawa stanowionego. Charakterystyczne było w tym względzie pytanie zadane w jednym z programów telewizyjnych przez ks. Józefa Klocha redaktorowi Jarosławowi Kuźniarowi. „Nawet jeżeli ktoś jest żołnierzem, ma swoje sumienie” – powiedział ksiądz i posłużył się następującym przykładem: „Ktoś, kto był pod ’Wujkiem’ [kopalnią ”Wujek„ – przyp. red.] i stał po tej drugiej stronie, według pana, musiał wykonać ten rozkaz strzelania do robotników?” – zapytał Kuźniara rzecznik KEP.
Kuźniar: „Wytężam umysł, ale nie ogarniam takiego porównania”.
Kloch: „Proszę to potraktować jako zwykłe porównanie prawne”.
Kuźniar: „Przeraża mnie to porównanie”.
Problem jest także w tym, że ani redaktora Kuźniara, ani jemu podobnych politruków współczesnych środków politycznego przekazu nie przeraził dokonany w przestrzeni publicznej lincz na profesorze Bogdanie Chazanie. O tym linczu bardzo jednoznacznie wyraził się jedynie Instytut Ordo Iuris: „Pochopne, bo wyrażane przed zapadnięciem ostatecznych rozstrzygnięć, wypowiedzi o rzekomym naruszeniu prawa stygmatyzują osobę prof. Bogdana Chazana i prowadzą do uznania go przez opinię publiczną za winnego, zanim jeszcze sformułowana zostanie ostateczna ocena faktów przez powołany do tego organ. Sytuacja ta, w ocenie Instytutu Ordo Iuris, stanowi ewidentne naruszenie prawa do rzetelnego postępowania przed organami publicznymi”.
Manipulacja dokonywana w tzw. sprawie prof. Chazana ma wręcz charakter podręcznikowy. Może i powinna stać się przedmiotem rzetelnych opracowań, wpisujących się w demaskację działań manipulatorów współczesnej Polski. Opanowywanie człowieka
Manipulacja jest bezwzględnie złem – prowadzi do zafałszowanego obrazu rzeczywistości. Poglądy na określone sfery życia są kształtowane odgórnie, przez działania manipulatorskie. Zamiast kształtowania swych sądów na drodze poznania prawdy o całej rzeczywistości człowiekowi zostają narzucone schematy, będące negacją tej obiektywnej prawdy. O wdrukowywaniu takich schematów w świadomość społeczną mogą świadczyć absurdalne, a zarazem często agresywne wypowiedzi uczestników forów internetowych czy korespondencja e-mailowa.
Manipulacja instrumentalizuje człowieka, czyni go przedmiotem przekazu medialnego, a nie uczestnikiem życia publicznego.
Dla manipulatorów człowiek nie jest celem, lecz tylko środkiem i narzędziem do osiągania celów poza nim istniejących. Ostatecznie bowiem manipulacja zdąża do pozyskania społeczeństwa.
Zawładnięcie człowiekiem, zdobycie go i dowolne nim dysponowanie ma na celu osiągnięcie wartości chcianej przez manipulatorów, która z reguły znajduje się poza dobrem człowieka. To zawładnięcie człowiekiem prowadzi nieuchronnie do degradacji godności osoby ludzkiej.
Dlatego przeciw manipulowaniu człowiekiem przemawiają nie tylko względy etyczne, ale i praktyczne.
Poznawanie świata nie jest bowiem czynnością jednego człowieka, lecz jest przedmiotem kooperacji. W swej wiedzy człowiek musi się opierać na zaufaniu do kompetencji i rzetelności wykorzystywanych źródeł. Stosowanie manipulacji kwestionuje wiarygodność wszelkich źródeł. Podważa zatem zaufanie i niszczy podstawowy element więzi ludzkiej. Nietrudno zauważyć, że znaleźliśmy się w sytuacji, w której w miarę wiarygodnie brzmią jedynie prognozy pogody, podobnie jak w czasach PRL.
Manipulacja nie jest co prawda bezpośrednim wykonywaniem władzy, lecz formą bezprawnego sprawowania władzy pozbawionej autorytetu. Nie jest to forma dyktatury, jako że nie stosuje ona terroru i przemocy. Natomiast cechuje ją dążenie do „miękkiej techniki” opanowywania człowieka.
Ten stan rzeczy nie zmienia jednak faktu, że pod pewnym względem jest ona groźniejsza od dyktatury. Jest tak dlatego, że człowiek nie odczuwa jej działania, choć znajduje się pod wpływem tego działania.
Manipulacja wypiera rozsądek i krytyczne nastawienie u tego, kogo dotyczy. Działania manipulacyjne są przyjmowane podświadomie i tworzą fałszywą świadomość podmiotu o rozumności własnych decyzji.
W omawianym sporze bardzo często w tle słychać było głosy o prawie kobiety do aborcji. Prawo do aborcji jest zarazem związane z wcześniej wykorzystanym prawem do reprodukcji. Wobec całego bełkotu o tych bezprawnych „prawach” przemilczane było najczęściej prawo do życia, ale także ignorowane było nasze wspólne prawo do prawdy. Naruszenie prawa do prawdy poprzez manipulację narusza godność człowieka. Osobę manipulowaną traktuje się jako narzędzie realizacji własnych celów, a nie jak osobę, której należy się szacunek.
Odmawia się jej rozumności, przez co dokonuje się infantylizacji podmiotu manipulowanego. Kto nie chce być traktowany jako przygłup i pionek w grze manipulatorów, musi być świadom mechanizmów manipulacji i musi mieć odwagę i siłę do szukania prawdy. Bo poznać prawdę, to znaleźć wyzwolenie…
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników