- Sam Donald Tusk wyjaśniał, że kandydatura senator była "przemyślana", a ona jest "najlepszą z najlepszych".
- Na stronie PO czytamy, że największą porażką Elżbiety Gelert było dotąd utrzymanie diety odchudzającej maksymalnie przez 5 dni...
- Wtedy okazało się, że zgodnie z nową ordynacją, po ogłoszeniu wyniku wyborów samorządowych, utraci swój mandat parlamentarny.

Ta interpretacja zaskoczyła także innych parlamentarzystów, którzy zostali wybrani do rad. Poselskie mandaty stracili posłowie Józef Rojek (PiS) z Tarnowa i Zbigniew Sosnowski (PSL) z Brodnicy. Ich miejsce w Sejmie zajmą kolejne osoby z list wyborczych. Inaczej jest w przypadku izby wyższej. Do Senatu w ciągu trzech miesięcy będą musiały odbyć się kosztowne wybory uzupełniające.

Posłowie, którzy sami mają stanowić prawo, są zaskakiwani przez interpretacje prawa.  :blink:
Śmiać się, czy płakać a może szybko uciekać stąd, gdzie pieprz rośnie.
Jeśli "najlepszym z najlepszych" zdarzają się takie "przeoczenia", to strach myśleć, co mogą zrobić ci mniej bystrzy.  

<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->[...]Ta interpretacja zaskoczyła także innych parlamentarzystów[...]<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

Jaka interpretacja? Przecież przepis jest tak jasny i klarowny, jak mało który... Brak podstawowej wiedzy w zakresie przepisów normujących status posła (senatora). Co jak co, ale ordynację wyborczą wypadałoby znać...

Wściekły to on jest na wyborców, którzy nie zachowali się po (P)Obywatelsku i nie wybrali jej na prezydenta miasta.
Przecież dodatkowe wybory uzupełniające do Senatu były wkalkulowane w momencie jej wystawienia, także w przypadku wyborów na prezydenta Elbląga - przecież byli pewni, że wygra (czy może można pełnić funkcje: prezydenta miasta i senatora jednocześnie, bo nie chce mi się szperać w ordynacjach?   ).

Nie można - art.213 ust.1 pkt.7 lit.d ordynacji wyborczej do sejmu i senatu.

A przy okazji - kolejny rewelayjny sygnał radosnej twórczości rządzących...

<a href="http://finanse.wp.pl/POD,11,wid,8605646,prasa.html" target="_blank">http://finanse.wp.pl/POD,11,wid,8605646,prasa.html</a>

Dlaczego nie wrzucacie artykułów od razu na stronę główną?

"Mocne wejście w nowym roku
Żeby efekty przyszły szybko, dostał potężny zastrzyk gotówki w postaci 70 milionów złotych (w przyszłym dostanie 120 milionów)" - kolejne wydatki, tym razem na CBA w ramach taniego państwa :rolleyes: .

Fucha dla córki wicemarszałek Sejmu
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->
Minister budownictwa Andrzej Aumiller spłaca dług wdzięczności wobec polityków Samoobrony. Kilka dni temu jednym z jego najbliższych współpracowników została córka wicemarszałek Sejmu Genowefy Wiśniowskiej - pisze "Dziennik".

Nowym nabytkiem administracji jest Sylwia Wiśniowska. Przejęła obowiązki dyrektora sekretariatu ministra. Zastąpiła wieloletniego urzędnika służby cywilnej Andrzeja Grabowskiego, którego Aumiller odesłał na przymusowy urlop.

Czy córka Genowefy Wiśniowskiej ma kompetencje, by zajmować tak odpowiedzialne stanowisko? - stawia pytanie "Dziennik". Zaznacza, że jest z tym problem, bo ani jej matka, ani ona sama nie chcą tego zdradzić.

Sylwia Wiśniowaska, gdy dziennikarz "Dziennika" zapytał o jej doświadczenie zawodowe, zmieszała się, zaczęła się jąkać i odesłała do... rzecznika prasowego. Ten na początku nie wiedział, o kogo w ogóle chodzi. Zaś pani wicemarszałek przyznała z rozbrajającą szczerością, że córka przed zatrudnieniem w ministerstwie "nie pracowała jakiś czas".

O sprawie awansu córki wicemarszałek Sejmu nic nie wiedzą politycy PiS. - Prawo tego nie zabrania. Trzeba jednak sprawdzić, czy ta pani ma odpowiednie kwalifikacje - uważa Tadeusz Cymański.<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

Źródło informacji: PAP

Ministerstwo miłosierdzia

<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->Po 500 zł dofinansowania do codziennych wydatków na życie dostali wszyscy pracownicy Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Tym, którzy mają dzieci, wpadnie dodatkowo po 200 zł na każde, informuje "Super Express".

Dofinansowanie przyznano też Annie Jaruckiej, która po politycznym skandalu od roku nie przychodzi do pracy, przedstawiając wciąż nowe zwolnienia lekarskie.

- To prawda. Decyzja o dofinansowaniu zapadła w ostatni czwartek. Każdy z naszych pracowników dostanie po 500 zł brutto plus 200 zł na każde wychowywane dziecko. Pani Jarucka również jest na liście do wypłaty, zdradza gazecie jej informator z MSZ.

MSZ okazuje się zatem wyjątkowo miłosiernym resortem. Przyznało bowiem dofinansowanie kobiecie, dla której żerowanie na jego finansach jest ostatnio sposobem na życie.

Na pytania o dofinansowanie dziennik nie doczekał się oficjalnej odpowiedzi. Kiedy z pytaniem wystąpił do biura rzecznika prasowego, pomimo deklaracji, że odpowiedź nadejdzie bardzo szybko ("to jest kwestia jednego telefonu do kadr" - przekonywała miła pani), nie nadeszła.

Cóż, od kiedy rząd ogłosił program "Tanie państwo", na pytania o kolejne wydatki w administracji odpowiedź uzyskać coraz trudniej, konkluduje "Super Express".<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

Źródło informacji: PAP

Poniżej zamieszczam komentarz Marka Siudaja z "Parkietu" dotyczący kolejnego odcinka nieustającego serialu pod tytułem "Tanie państwo".  
 

Żartownisie z klubu parlamentarnego PiS

We wtorkowym "Parkiecie" napisaliśmy, że resort transportu chce przekazać do Banku Gospodarstwa Krajowego nadzór nad wydawaniem unijnych pieniędzy na drogi, koleje itd.

Ja już pomijam fakt, że jeśli ministerstwo nie zajmuje się rozdziałem kasy, to powinno zostać zlikwidowane, bo faktycznie nie ma już nic więcej do roboty.

Najciekawsze było to, że - czego resort transportu specjalnie nie krył - przekazanie nadzoru do BGK pozwoli zwiększyć zatrudnienie w tej instytucji o 165 osób, i to przy wyższych niż spotykane w administracji państwowej stawkach (a BGK to instytucja państwowa). Oczywiście - bo czemuż by nie - odchudzone z dużej części swoich obowiązków Ministerstwo Transportu planuje także zwiększyć zatrudnienie o 40 osób. Tego, co ci dodatkowi ludzie mieliby robić, nie udało się nam ustalić.

Nie tylko minister transportu potrafi. W końcu poszczególne resorty planują powołanie kolejnych pięciu urzędów centralnych. Na przykład resort nauki zaproponował nową Agencję Badań Poznawczych (piękna nazwa, nieprawdaż?). Historia BGK i Ministerstwa Transportu pokazuje, że to pączkowanie i mnożenie bytów nie tylko zwiększy liczbę dyrektorów i naczelników, ale pozwoli także podnieść im płace.

No i po takich doniesieniach człowiek dowiaduje się jeszcze, że w Sejmie ma powstać nowa komisja. I że ma się zająć realizacją PiS-owskiego programu "Tanie Państwo", który zmienił nazwę na "Solidarne Państwo". W tej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak publicznie zapytać: panowie z PiS, czy wy robicie sobie z nas jaja?

<a href="http://biznes.onet.pl/2,1373676,prasa.html" target="_blank">http://biznes.onet.pl/2,1373676,prasa.html</a> - polecam zwłaszcza komentarze.

Trochę szczegółów dotyczących kosztów funkcjonowania trzech zupełnie niepotrzebnych ministrów (Lipiński, Filipek, Pawłowiec) dla niepoznaki nazywanych sekretarzami stanu.

Na zapytanie "Trybuny" Centrum Informacyjne Rządu udzieliło następującej odpowiedzi.

Miesięczne wynagrodzenie sekretarza stanu składa się z następujących składników brutto:
* wynagrodzenia zasadniczego – 8.461,10 zł,
* dodatku funkcyjnego – 2.072,10 zł,
* indywidualnego dodatku za wysługę lat.

Ponadto:
* [b]cztery osoby zatrudnione na stanowisku asystenta politycznego sekretarza stanu Adama Lipińskiego otrzymują wynagrodzenie miesięczne w wysokości 3.050 zł brutto.
* Asystent polityczny sekretarza stanu Daniela Pawłowca otrzymuje wynagrodzenie w wysokości 3.090 zł brutto.
* Średni miesięczny koszt utrzymania samochodu służbowego ministra Adama Lipińskiego wynosi około 6700 zł.
* Miesięczny koszt utrzymania samochodu ministra Daniela Pawłowca wyniósł około 8160 zł.
* Miesięczny koszt utrzymania samochodu ministra Krzysztofa Filipka wyniósł 5800 zł.

I jeszcze komentarz gazety. Polecam uwadze zwłaszcza ostatnie zdanie.

To przecież oczywiste, iż w tej sytuacji nie możemy mówić o informacji o „całkowitym koszcie utrzymania” interesujących nas trzech ministrów odpowiedzialnych za utrzymanie koalicji w ryzach. Bo czy na przykład podany nam koszt utrzymania samochodu to koszt paliwa i amortyzacji, czy także pensji kierowców, ich podatków, ubezpieczenia, płatnego urlopu? A ile sekretarek obsługuje tych trzech dżentelmenów i ile one kosztują? Ile płacimy za ich telefony, ile za tzw. wyprawki – czyli poczęstunek stawiany w gabinecie na bocznym stoliku (owoce, ciasteczka, napoje) itd. Bywaliśmy tam przed tymi panami, więc dobrze wiemy, o co pytamy. Za nami jest również tzw. prawo moralne do stawiania tych pytań, gdyż taki na przykład rząd Millera był najmniej licznym rządem – liczył tylko 15 ministrów. Ten – 21.

My rozumiemy – chwalić się nie ma czym. Nawet bowiem na podstawie ułomnej i – powiedzmy to – wykrętnej odpowiedzi Centrum Informacyjnego Rządu, widać, że żeby premier mógł jako tako dogadywać się ze swoimi wicepremierami – liderami partii koalicyjnych, to trzeba na to wydać ok. 70 tys. zł miesięcznie, choć naprawdę więcej, tylko rząd nie chce powiedzieć, ile.

A tak zupełnie między nami – kto nam powie, po co ministrowi Lipińskiemu aż czterech asystentów? Co on Haile Selassie, czy co? :mur: :mur: :mur: :mur: :mur:

A ilu dodatkowych wicedyrektorów w Ministerstwie Finansów? Chyba od czasu 1990 roku nie mielśmy tak rozpasanego, drogiego państwa. Owszem, oszczędności próbuje się szukać w terenie, czyli wśród tych, co naprawdę realizują budżet. Ale a propos: nowa dyrektorka w IS Gdańsk, też w ramach oszczędności, utworzyła trzeciego, zupełnie niepotrzebnego wicedyrektora, może żeby samej mieć mniej pracy. Utworzyła też referat kadr i powołała kierownika kadr, faceta, który w życiu nie miał nic wspólnego z pracą w tej komórce. Dotychczas w kadrach pracowały 3 osoby i nie miały wiele do roboty, teraz 5 osób będzie się obijać, ale najważniejsze, że kumpel został kierownikiem.

Spoglądając na strukturę ministerstwa i śledząc zmagania związku z jej szefostwem, chciałbym przedstawić dowód na ich głupotę i szkodnictwo. Nie będę cytował dzienników ustaw, bo ich nie pamiętam, ale wiem, na jakim forum piszę i kto będzie chciał bez trudu dotrze do materiałów. W sierpniu 2005 roku wspaniali posłowie zmienili ustawę o podatku akcyzowym, ograniczając akcyzę od oleju opałowego do 233 zł/1000 litrów, z tym jednak, jako chyba kwiatek do kożucha, pozostawili stawkę sankcyjną 2000 za użycie go niezgodnie z przeznaczeniem, odbarwianie, sprzedaż poprzez odmierzacz. Wspaniały pan minister finansów, aby ulżyć społeczeństwu, wydaje rozporządzenie o obniżeniu tej akcyzy do 232/1000 litrów, czyli o 0,1 grosza na litrze (bomba). Ale nic nie ma za darmo, żeby zakupić o.op. z obniżoną stawką, wszyscy kupujący muszą złożyć sprzedającemu odpowiednie oświadczenie. A na dodatek sprzedający muszą za każdy miesiąc (od 15.09.2005) każde oświadczenie skserować, zrobić zestawienie i przekazać naczelnikowi urzędu celnego. Według mnie cała ta operacja więcej kosztuje, niż uzyskana ulga w podatku. Nie wiem, co naczelnicy z tym robią, bo być może uruchomiona jest jakaś archiwizacja, która być może w skali kraju angażuje setki osób.  Może jakiś celnik się wypowie, co z tymi oświadczeniami się dzieje w urzędaczh celnych. Pytam się, po co ta farsa, jak ani w ustawie, ani w rozporządzeniu nie ma żadnych przepisów sankcyjnych dla sprzedającego za brak oświadczeń, wadliwe oświadczenia, sfałszowane oświadczenia i tak dalej. Zresztą żaden przepis nie wprowadził uprawnień dla sprzedającego do sprawdzenia tożsamości nabywcy - zatem po co ta farsa jest robiona, bo jak widać i słychać, mafia paliwowa ma się dobrze. I jeszcze jedno: w tym tygodniu w sygnałach dnia użalał się na skarbowców największy filantrop RP, piekarz z Gorzowa i tu sądzę, że się nie popisaliście, bo jeżeli zapłacił tylko vat od darowizny, to jest wasza niedoróbka, bo facet powinien dostać domiar za lewe pieniądze. Bo to geniusz, żeby kilka mięsięcy rozdawać 40 % swojej produkcji i nie zbankrutować. Na doradcę min. fin. trzeba go zaproponować.
Życzę sukcesów w walce z min. fin., ale sądzę, że będzie to trudne, bo z zachowania widać, że waszą szefową cechuje głupota, egoizm i pazerność na władzę.
Pozdrawiam

Etaty powinny iść na komórki merytoryczne!

Z Gorzowa mieliśmy nie piekarza, lecz premiera. Piekarz był z Legnicy. :nonono: