Żona Borowskiego przyłapana na zdradzie. Czy marszałek wystąpi o rozwód? Witamy w bantustanie!
Od razu wyjaśnię. Nie wiem, czy Marek Borowski jest żonaty, czy może ma „męża” – w dzisiejszych czasach wszystko jest możliwe – i przyznam, że w ogóle nie interesuje mnie życie prywatne byłego marszałka. Co zaś dotyczy „robienia laski”, copyright należy do ministra Radosława Sikorskiego, który wprowadził ten zwrot na polityczne salony.
I od razu przyznam się, że tytuł, excuse-moi, jest wyssany z palca, czy - jak mawia sam Marek Borowski - jest „wpuszczaniem w maliny” i takim samym wybiegiem, jakiego dopuścił się pan marszałek we wczorajszych „Faktach po faktach” (TVN24).
To jest dość obrzydliwe, temu trzeba się przeciwstawić — stwierdził mianowicie, koncentrując się w komentarzu do tzw. afery taśmowej na tym, że w ogóle podsłuchiwano, nie zaś na kompromitujących rząd wypowiedziach kolegów polityków, które niezależnie od kloacznego stylu kwalifikują się do rozpatrzenia przed trybunałem. Ci, którzy tego się domagają, ulegli - zdaniem Borowskiego - „kloacznemu dziennikarstwu”.
Zacznijmy od tego, że podsłuchiwanie jest przestępstwem — skwitował pan senator, de domo SDPL. Bo, gdyby nie te nagrania, autorytet polityków byłby nieposzlakowany, a ujawnienie przez pismaków treści ich „prywatnych rozmów” podminowuje fundamenty państwa polskiego… W tym kontekście można tylko załamać ręce i współczuć Markowi Belce, Jackowi Rostowskiemu, Bartłomiejowi Sienkiewiczowi, Radosławowi Sikorskiemu i kto tam jeszcze wypłynie z nagrań, z powodu bezczelnego „okradzenia” ich z prywatności, ergo, szacunku, jakim dotąd się cieszyli. Jak ubolewa Borowski, Polska to: „kraj, w którym nie można spokojnie rozmawiać”.
Można rzec, nie ma skutków bez przyczyny. Problem tylko w tym, kto i co ma za przyczyny właśnie. Według Borowskiego i innych „adwokatów” udziałowców afery podsłuchowej, powodem kryzysu politycznego w naszym kraju nie jest to, co wygadują po kątach członkowie rządu, czy szef banku emisyjnego (sic!), co knują i kombinują, lecz sam fakt, że zostali nagrani… Witamy w bantustanie!
Na koniec pozostaje mi wyjaśnić związek tytułu o rzekomym przyłapaniu żony Marka Borowskiego in flagranti na parkingu, podczas czynności obrazowo przedstawionej przez ministra Sikorskiego. Otóż, całkiem hipotetycznie, gdyby coś takiego się zdarzyło, gdyby coś takiego było potajemnie nagrywane przez półtora roku, czy hipotetyczny „rogacz” Borowski uznałby te nagrania za niebyłe, bo zdobyte potajemnie, i nie wniósłby o rozwód…?
Że głupi przykład, że poniżej pasa? Cóż, jacy politycy i ich logika, takie przykłady…
„Panie premierze najwyższa pora, bo jak pan nie rypnie ręką w stół, to będzie po władzy. Trzeba wprowadzić więcej dyscypliny ministrom. Niech się pan nie boi twardej ręki. Będą efekty”
Pytał premiera jak żyć, dziś sam mu doradza.
Stanisław Kowalczyk, rolnik z Mazowsza, który stał się sławny, gdy zapytał premiera Donalda Tuska, jak żyć, potem wystąpił na kongresie PiSu, by finalnie stać się gorącym obrońcą rządu PO-PSL, stanął zdaje się na nogi. Choć jeszcze niedawno rozpaczliwie szukał pomocy u władzy, dziś sam jej chce doradzać.
Panie premierze najwyższa pora, bo jak pan nie rypnie ręką w stół, to będzie po władzy. Trzeba wprowadzić więcej dyscypliny ministrom. Niech się pan nie boi twardej ręki. Będą efekty –- tłumaczył w TVP. Odniósł się również do ostatnich wydarzeń na Mundialu. Niemcy rozgromili Brazylię. Bo tam jest dyscyplina. A u nas wszystko się rozłazi – mówił Kowalczyk. Zapewne nie zauważył, że rozłazi się właśnie przez Tuska, który dla rolnika stał się wzorem.
Odniósł się do swoich doświadczeń politycznych. Dlaczego mnie ta polityka tak zdołowała? To, co się mówi publicznie, a co się mówi prywatnie, to są dwie różne rzeczy. No, o czym mowa? Tak samo się zachowują prywatnie, a tak samo tu? Miałem możliwość akurat poznawania jak się zachowuje za kulisami, a jak się wychodzi zza kulis do mówienia, żeby zabrać głos publicznie. To nie ma różnicy? A jak się zachowywali panowie z opozycji, co byli ponagrywani, na Podkarpaciu gdzieś? A ewentualnie, jak na wódeczce byli, to co można? - tłumaczył, szukając dzielnie argumentów na rzecz rozmywania znaczenia afery rządowej. Kowalczyk przekonywał, że wszyscy są tacy sami. Narracja władz jak widać przylgnęła do rolnika.
Gość TVP zdaje się jednak nie zrozumiał na czym polega istota sprawy. Być może nie doczytał czegoś… Jeśli by państwo na tym coś traciło, na pewno tak. Wizerunek kraju, tu rzeczywiście biorę poprawkę. I to do urzędników nie pasuje - tłumaczył, sugerując, że rozmowy rządzących nie kompromitują Polski, ani jej nie szkodzą. To można zdaje się tłumaczyć jedynie problemami okulistycznymi…
Kowalczyk pytany, co powiedziałby premierowi, krygował się chwilę. Ale potem przystąpił do radzenia: Mówiłem wcześniej premierowi, panie premierze! Ręką w stół, twarda ręka jest nam potrzebna. (…) Dlaczego panie premierze, najwyższy czas i najwyższa pora, bo jak Pan nie rypnie, to będzie po władzy - tłumaczył.
Dodał: Jeśli tego nie ogarnie, jeśli nie zbierze do porządku, bo to zbiera na klatę właśnie on, Tusk, Tusk, Tusk. Jest to do ogarnięcia, żebym miał do czynienia z panem premierem blisko, tak niemal prywatnie, to bym mu powiedział. Proste rzeczy, jest to do załatwienia. Panie premierze, niech się pan nie boi twardej ręki, będą efekty. I od razu pójdzie w górę bomba.
Bomba zdaje się, że już jest. Na taśmach. Pytanie otwarte do dziś brzmi, kogo ta bomba dotyczy i jaka jest jej siła rażenia.
Jednak nie tym Kowalczyk się chciał zająć. Przekonywał, że Tusk nie ma z kim przegrać. Bo raczej alternatywy nie ma. Bo jak się wybierze tych innych, to co będzie lepiej? Zakładając, że przegra Platforma i wygra inna opcja. Ta, która najbardziej ma… Z kim oni będą rządzić? Z tym nie, z tym nie, z tamtym nie. Ten zły, ten zły. Ten chłop, ten wariat. Przecież oni z nikim nikim nie będą rządzić - przekonuje rolnik. Czyżby Stanisław Kowalczyk przeszedł jakieś szkolenie medialne? Widać rękę mistrza. Czyżby sam poseł, przewodniczący, profesor, mistrz od robaków, Stefan Niesiołowski przekazał mu coś ze swojego geniuszu?…
Komentarze:
Treść komentarza została usunięta.
Gdańszczanin 193.34.3.* 2014-07-09 21:18:11 Co niektórym odbija!!!
Treść komentarza została usunięta.
kod 83.4.254.* 2014-07-09 21:27:51 Ja pierniczę, ale Krasko wynalazł "ałtorytet" i mędrca przy okazji. To już Krzemiński i Niesiołowski nie wystarczą?
Treść komentarza została usunięta.
tylko prawda jest ciekawa 83.24.85.* 2014-07-09 21:36:37 Podobno po pytaniu do Tuska "jak rzyć pana premiera" odwiedziły go liczne komisje "męskie żeńskie i dwupłciowe " i wyprostowały mu kręgosłup ideologiczny. Teraz już wie kogo trzeba popierać.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
10 lip 2014, 22:24
Re: Polityka i politycy
Lubicie kulisy wielkiej polityki i niezrozumiałe dla przeciętnego zjadacza chleba jej niuanse? Dlaczego mowa jednych polityków oznacza to samo co milczenie drugich? To poczytajcie sobie jeszcze ciepły felietonik Matki Kurki.
Dlaczego Pawlak wyrwał się do odpowiedzi i dlaczego milczy Komorowski?
Początkowo też myślałem, że Pawlak wszedł na trybunę sejmową, żeby sobie podnieść wewnętrzne notowania w PSL i być może nie ma tym przypuszczeniu ani jednej fałszywej nuty, ale to nie takie proste. Trzeba wiedzieć kiedy wolno zjechać Tuska i umieć przewidzieć konsekwencje, przy przejmowaniu władzy, a jak widać Pawlak praktycznie sam poszedł na wojnę. Przelicytował? Niekoniecznie, bo wszystko da się o Pawlaku powiedzieć, ale naiwności politycznej zarzucić mu nie sposób. To stary wyga, który zęby zjadł na zakulisowych rozgrywkach, dość powiedzieć, że słynne „Panie Waldku, pan się nie boi”, powstało po „Nocnej zmianie”, gdy Pawlak został następcą Olszewskiego. Nie uwierzę, że pan Waldek tak sobie wystąpił przeciw Tuskowi i to z wyjątkowo ostrym tekstem. PSL nie toleruje podobnych zachowań, przecież zerwanie koalicji i wcześniejsze wybory nieźle by przeraziło towarzyszy chłopów. Tak się władzy w PSL-u nie odzyskuje, w tej partii trzeba zapewnić stołki, a nie dla jakichś fanaberii ze stołków zrzucać. Dlaczego zatem Pawlak poszedł na całość i szarżował w kierunku rozchybotanej koalicji? No właśnie, bardzo dobre pytanie i chyba nie taka trudna odpowiedź. (.....)
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
Ostatnio edytowano 14 lip 2014, 20:38 przez Badman, łącznie edytowano 1 raz
14 lip 2014, 20:37
Re: Polityka i politycy
1/ Wałęsa: Nie stać mnie na wakacje
Żal serce ściska. Najsłynniejszy elektryk świata, legendarny przywódca „Solidarności” i były prezydent Polski nie może sobie pozwolić na... godny wypoczynek! Lech Wałęsa ( 71 l.) – choć zarabia 1,2 mln zł rocznie – żali się, że na wakacje go po prostu nie stać. Przyjął więc prostą zasadę: sam nigdy nie płaci za pobyt w hotelach ani wyżywienie. Jeździ tylko tam, gdzie jest... zapraszany
– Są dwa miejsca, gdzie najlepiej wypoczywam – napisał były prezydent na portalu wykop.pl. I wymienił Arłamów – dawny rządowy ośrodek w Bieszczadach, gdzie Wałęsa był internowany w stanie wojennym oraz Miami – zawsze słoneczny kurort na Florydzie w USA. – Zawsze, jeśli mnie zaproszą, będę tu wypoczywał – obiecał. Ale przy okazji się pożalił: – Nie stać mnie, bym się sam zaprosił. Na pocieszenie Wałęsa przyznał jednak, że „na razie zaproszenia spływają, więc biedy nie ma”. – Na dziś mam zaproszeń na ponad dwa lata – pochwalił się radośnie.
Okazuje się jednak, że wakacje to jego ciężki obowiązek. To dlatego zamierza sobie pofolgować z wyjazdami. Jak twierdzi, „jest zmęczony tymi przyjemnościami”. W to nam jakoś trudno uwierzyć... Palmy, słońce, bicze wodne w hotelowym jacuzzi. Kto by tak nie chciał? I do tego za darmo! A właśnie tak Lech Wałęsa spędzał np. czas w dalekim Meksyku, promując firmę produkującą luksusowe jachty. Z błogą miną korzystając z wodnego masażu, Wałęsa życzył nam... tego samego. Cały on.
Dramat byłego prezydenta! Lech Wałęsa (71 l.), nie tylko nie ma pieniędzy na wakacje – o czym pisaliśmy. Twierdzi, że brakuje mu na utrzymanie... willi
Wałęsa niedawno byczył się w hotelu w Arłamowie. Przyznał, że wypoczywa tak tylko tam, gdzie jest zapraszany, bo na normalne wakacje go nie stać. Ale już niemal nędzarza zrobił z siebie, gdy internauta zapytał, czy nie wziąłby go ze sobą do Arłamowa... Nie, bo... – Zarabiam na czysto ok. 4 tys. zł miesięcznie, a utrzymanie domu kosztuje około 6 tys. zł – wyznał dramatycznie. Wałęsa rzeczywiście cierpi taką biedę?
Zastanawiające, że jeszcze niedawno Wałęsa zapytany przez internautę, czy do Stanów Zjednoczonych poleciał za nasze, odpisał: – Nie za Podatników pieniądze tylko za tu i teraz zarabiane i połowę z każdego zarobku zabiera mi skarbówka wiele dokładam ja do Ciebie nie Ty do mnie. Moje podatki z zagranicy są około 10 x wyższe niż w Polsce zarabiam. W poprzednich latach średnio zarabiałem około 60 tys. zł za rok brutto w Polsce, a z zagranicy płaciłem skarbówce około 600 tys. zł za rok – napisał Wałęsa. Teraz z kolei chwali się, że jeździ, gdy jest zaproszony, nie za swoje pieniądze. I jak tu za nim nadążyć?
Tusk o konieczności wywierania presji na Rosję i o tym, co powinny robić unijne instytucje. Zupełnie inaczej niż 4 lata temu
Zestrzelenie samolotu malezyjskich linii lotniczych – bo tego sformułowania chyba możemy użyć – jest aktem terroru zatrważającym w swojej istocie – powiedział na krótkim briefingu Donald Tusk odnosząc się do zamachu na maszynę lecąca nad Ukrainą.
Premier stwierdził, że „wszystkie dotychczasowe hipotezy, analiza wszystkich dostępnych informacji, każe nam sądzić, że samolot został zestrzelony rakietą wystrzeloną z tej części terytorium Ukrainy, które pozostaje pod kontrolą separatystów”.
To wyłącznie hipoteza, która będzie wymagała udowodnienia, ale ona wydaje się dziś najbardziej prawdopodobna. Mamy do czynienia z aktem terroru, nawet jeśli jego sprawcy będą tłumaczyli, że miała miejsce pomyłka. — dodał szef rządu.
Jest rzeczą ważną, abyśmy pamiętali, że w ostatnich dniach dwa inne samoloty zostały zestrzelone nad terytorium Ukrainy, były to samoloty ukraińskie i nie ma żadnego usprawiedliwienia dla zestrzeliwania samolotów państwa nad jego terytorium. I chociaż ta tragedia ze względu na jej cywilny charakter, rozmiar, fakt że ofiary pochodzą z wielu krajów, nie zażegna w żaden sposób konfliktu na Ukrainie, jest szczególnie bolesna i wstrząsająca, to ona jest równocześnie potwierdzeniem tego zła, które dzieje się dziś we wschodniej części Ukrainy z przyczyny separatystów — stwierdził Tusk. Podkreślił, że „oburzenie na sprawców tej zbrodni musi się także przekładać na oburzenie wobec tych, którzy wspierają jej sprawców”.
Dlatego podzielając opinie moich koleżanek i kolegów, prezydentów i premierów, którzy wypowiadali się w tej sprawie dziś o konieczności natychmiastowego przerwania działań zbrojnych w tym ternie, aby przeprowadzić dochodzenie wyjaśniające wszystkie okoliczności tej zbrodni, musimy pamiętać, że zawieszenie broni nie może być sposobem na utrzymanie status quo, gdy separatyści wspierani przez obce państwo de facto okupują terytorium Ukrainy. Ta świadomość musi towarzyszyć wszystkim decyzjom europejskim wobec tego dramatycznego zdarzenia.
Donald Tusk poinformował, że „przyjął raporty” od ministrów obrony narodowej, spraw wewnętrznych, spraw zagranicznych, a także od wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej bezpieczeństwie cywilnych polskich samolotów.
Po pierwsze żadne samoloty LOT-owskie nie latają nad tym terytorium niezależnie od celu tego lotu i nie w związku z tą tragedią, ale po prostu tak się składa, że samoloty prowadzone przez LOT, które latają w kierunkach wschodnich akurat omijają teren ogarnięty konfliktem kilkaset kilometrów albo na północ albo na południe w zależności od celu. Pragnę uspokoić, że nie było i nie będzie zagrożenia dla polskich samolot w związku z tym konfliktem.
Po drugie wszystkie informacje, jakie spływają od naszych służb potwierdzają, że to bolesne zdarzenie nie powoduje żadnego bezpośredniego zagrożenia dla bezpieczeństwa Polski. Nie mówię tu o konsekwencjach politycznych, bo wiadomo, że ten konflikt, z którym mamy do czynienia na Ukrainie, tworzy niebezpieczny dla wszystkich sąsiadów kontekst, ale zestrzelenie samolotu malezyjskiego nie powinno doprowadzić do zdarzeń zagrażających Polsce. Chcę uspokoić w tym kontekście opinie publiczną — podkreślił premier. Poinformował też, że zaczął dzień od kondolencji dla narodu holenderskiego, rozmawiał telefonicznie z premierem Holandii, którego zapewnił „nie tylko o współczuciu Polaków dla rodzin zabitych i dla całej Holandii, ale też o wszelkim wsparciu w działaniach organizacyjnych, politycznych, prawnych, jakie Holandia będzie podejmować”.
Rozmawiałem też z szefem Rady Europy Hermanem van Rompuyem o koniecznych krokach, jakie powinna podjąć Unia Europejska i będziemy oczekiwali od ministrów spraw zagranicznych, którzy spotkają się w poniedziałek, aby wypracowali stanowisko, którego konsekwencją może będzie także nadzwyczajne posiedzenie Rady Europejskiej.
Ciekawe, że przed czterema laty, gdy tragedii doświadczyła Polska, Donald Tusk nie był skory do wskazywania europejskim przywódcom, co należy robić, nie chciał zwoływania żadnych unijnych instytucji, nie kwapił się do sięgania po międzynarodową pomoc…
Te rozmowy, a także oświadczenia polityków różnych krajów pokazują bardzo wyraźnie, że ta tragedia nie może pozostać bez reakcji, ale przede wszystkim powinna być ostatecznym aktem tego zła, które dzieje się w relacjach ukraińsko-rosyjskich i na wschodniej Ukrainie. To jest rzecz bardzo ważna, aby wnioskiem, jaki płynie z tej tragedii, była bezwzględna, twarda, konsekwentna presja na separatystów, ale także na Rosję, by zaprzestać tych działań, ale i wspierania tych, który odpowiadają bezpośrednio za tę straszliwą tragedię.
I znów ciężko sobie przypomnieć, by w 2010 roku premier widział konieczność wywierania jakiejkolwiek presji na Moskwę.
Na koniec poinformował, że nie stwierdzono, aby wśród ofiar znaleźli się polscy obywatele i zapowiedział, że o 17:00 będzie rozmawiał o zdarzeniu na Ukrainie z prezydentem Bronisławem Komorowskim.
„Michał Boni to komunistyczny kapuś - donosił na kolegów i w końcu, po latach, przymuszony okolicznościami wreszcie się do tego przyznał" - przypomina Wojciech Cejrowski.
Wojciech Cejrowski, znany podróżnik i dziennikarz, na swoim profilu na Facebooku skomentował piątkowy incydent, który ogniskuje zainteresowanie mediów. Janusz Korwin-Mikke spoliczkował Michała Boniego. Lider KNP obiecał jeszcze w latach 90., że „da w mordę” Boniemu, jak go spotka.
Cejrowski w swoim komentarzu wskazuje na przeszłość Boniego. „Michał Boni to komunistyczny kapuś - donosił na kolegów i w końcu, po latach, przymuszony okolicznościami wreszcie się do tego przyznał. Komu donosił? Mordercom. Komunizm to system zbrodniczy, który Konstytucja RP stawia na równi z faszyzmem” - tłumaczy Cejrowski.
I wskazuje, że „kapusiów powinniśmy wykluczać z życia publicznego”.
„Kiedy w zeszłym roku zobaczyłem tego typa, jak paraduje sobie bezwstydnie po Targach Książki w Warszawie, krzyknąłem za nim: PRECZ Z KOMUNĄ! Korwin zdobył się na więcej odwagi...” - zakończył swój tekst Cejrowski.
Kiedyś polscy ministrowie mówili tak. "My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor". To słynne przemówienie Józefa Becka w Sejmie 5 maja 1939 r. Dziś polscy ministrowie mówią trochę inaczej: "Ch..., d... i kamieni kupa".
W takim języku chyba najbardziej wyspecjalizował się następca Józefa Becka, Radosław Sikorski, który sam siebie nazywa Radkiem. Kiedyś było - można rzec kultowe już - "dorzynanie watahy" (o PiS-ie), czy "można być prezydentem, ale można być też chamem" (o Lechu Kaczyńskim). Teraz w tzw. aferze podsłuchowej padły kolejne określenia godne męża stanu: "zaje... PiS komisją specjalną w sprawie Macierewicza".
Ale to polityka nie tylko słownie mało wyszukana, ale i niebezpieczna. Bo Radek "mniej się obawia niemieckiej siły niż niemieckiej bezczynności", a polsko-amerykański sojusz uważa za "bullshit kompletny". Gdzie w takim razie znaleźć prawdziwego, silnego partnera? Chyba tylko na wschodzie...
Teraz w ministrze Radku odezwał się prawdziwy strateg: "Europa uczyniła za mało, by wpływać na zachowanie Rosji w różnych fazach tego (ukraińskiego) konfliktu" (wywiad dla niemieckiego "Welt am Sonntag"). Oraz, że "my w Polsce nie jesteśmy i nawet nie możemy czuć się bezpieczni" (dla hiszpańskiego dziennika "ABC").
Ale jak te najnowsze "odkrycia" mają się do wielokrotnych zapewnień Sikorskiego, że Polska bezpieczna jest. Przecież określając ,,Priorytety polskiej polityki zagranicznej na lata 2012-2016", stwierdził: "Nie widzę zagrożeń dla pokoju", a w marcu 2009 r. zapraszał Władimira Putina do Paktu Północnoatlantyckiego: "Rosja jest potrzebna do rozwiązywania problemów europejskich i globalnych. Dlatego gdyby spełniła warunki, mogłaby być w NATO".
Ciekawe, co by się stało, gdyby Radkowi rzeczywiście udało się zawczasu wprowadzić putinowską Rosję do NATO? Dziś mogłaby strącić więcej cywilnych boeingów? A może zajęłaby już całą Ukrainę, a potem Polskę? W uznaniu zasług Radek zostałby ministrem spraw zagranicznych zjednoczonej z Rosją Europy.
To pewnie było tak: przyszedł ktoś, dajmy na to biznesmen, do drogiej restauracji. I jak to należy do fasonu, gdy sobie podjadł i popił, zaczął się troszkę fraternizować z kelnerem. A co tam u was, Macieju, a wszystko dobrze, jasny panie, pochwalcie kucharza że smacznie, i obsługa tu u was też na poziomie, a dziękuję raz jeszcze proszę pana, tak, u nas najlepsi goście bywają, tam w tamtym saloniku to nawet często pan minister gości przyjmuje, zamiast w ministerstwie… (...) Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/felietony/ziemk ... gn=firefox
2/ Państwowe, czyli nie nasze
Niepostrzeżenie, ale stale zmienia się ton oficjalnej propagandy „w temacie” wolnego rynku.
Przez ćwierć wieku walono nas po łbach dziejową koniecznością budowy kapitalizmu. Wszystko, co się dzieje, dziać się musi, albowiem obiektywne prawa historii wykazały niezbicie wyższość prywatnego nad państwowym - i tą drogą musimy podążać, żeby dogonić świat. A kto ma jakieś wąty, ten jest elementem zacofanym i ciemnym. I co z tego, że komuniści kradną na potęgę? Że te nowe fortuny nie biorą się z przedsiębiorczości, tylko z szabrowania masy upadłościowej po peerelu, z układów i podwieszeń? I co, że uczciwi frajerzy zostali wyślizgani do czysta, a niemoralni cwaniacy się nachapali? Trudno, pierwszy milion trzeba ukraść, w Ameryce też tak kiedyś było. (...) Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/felietony/ziemk ... gn=firefox
3/ Posłowie rozpoczynają wakacje! Wrócą do pracy dopiero 27 sierpnia!
Jeśli ktoś obserwuje jak pusta bywa sala plenarna podczas posiedzeń Sejmu, ten pewnie uzna, że wakacje posłom się nie należą.
Posłowie rozpoczęli wakacje. Pojechali na nie darmowymi pociągami, polecieli za darmo (po kraju) LOT-em. Wrócą do pracy 27 sierpnia. Mają więc urlop dłuższy niż większość pracujących Polaków. Jeśli jeszcze doda się, ze w całym roku posłowie zbierają się na sali plenarnej 71 dni w roku, to wielu wyborców posinieje ze złości. Na uspokojenie tłumaczymy więc, że parlamentarzyści pracują także w komisjach, które zbieraja się także poza dniami posiedzeń Sejmu. Pracują równiez u siebie w terenie. Przynajmniej powinni i każdy wyborca może to sprawdzić. Obojętnie jak Polacy bdą oceniać pracę posłów, to oni będa tłumaczyć jak bardzo się napracowali. W tym roku uchwalili np. 111 ustaw, z których Senat kazał poprawić 47.
Ministerstwo Zdrowia nie zgadza się na darmowe leki dla najuboższych emerytów i rencistów. Senator PO ma więc inny pomysł, by osiągnąć cel, czyli pomóc emerytom i rencistom, którzy nie mają pieniędzy na wykupienie recept. - Niech leki będą po złotówce - mówi senator Jan Rulewski (70 l.).
W Senacie trwają boje o darmowe leki dla najstarszych i najuboższych emerytów i rencistów. Najdzielniej walczy o nie legenda Solidarności Jan Rulewski, a wspomagają go senatorzy opozycji. Niestety, mają oni przeciwko sobie resort zdrowia i parlamentarzystów z PO. Ci twierdzą, że leki za darmo mogą tylko zaszkodzić starszym ludziom. Będą, jak przekonują, je gromadzić i łykać bez potrzeby, co nie wyjdzie im na zdrowie. A ponadto ulga niewiele zmieni, bo zdaniem resortu zdrowia seniorzy wydają mało pieniędzy na najważniejsze leki.
Pomysłodawcy pomyśleli, że niewiele wskórają w Senacie wobec takiej siły. Senator zaproponował więc, by emeryci płacili za leki, ale symbolicznie.
- Niech to będzie połowa ryczałtu, czyli 1,60 zł. To by bardzo pomogło emerytom - mówi Rulewski. - W Irlandii, Walii, w Szkocji leki są bezpłatne. W Anglii osoby powyżej 60. roku życia mogą korzystać z leków bezpłatnie. W Niemczech dla osób do 18. roku życia i powyżej 60 lat leki są bezpłatne. We Francji z opłaty za leki zwolnione są osoby przewlekle chore. Nie obserwuje się tam, by chorzy truli się, nadużywając leków. Poza tym lekarstwa byłyby na receptę, a te, jak wiadomo, są kontrolowane przez NFZ - dodaje senator Robert Mamątow (57 l.) z PiS.
Wnioskiem Rulewskiego zajmą się teraz komisje senackie. A to, czy leki będą za darmo, czy za złotówkę, zależy tylko od senatorów PO. W Senacie i w Sejmie mają przewagę w głosowaniu.
Dwie równie piękne biografie, a jakże odmienne dzisiejsze ich zwieńczanie. Jan Rulewski i Bogdan Borusewicz przez lata 70. i 80. udowadniali, że potrafią ryzykować swoje zdrowie, wolność i życie dla ogółu, dla lepszej przyszłości Polski.
Dwie równie piękne biografie, a jakże odmienne dzisiejsze ich zwieńczanie. Jan Rulewski i Bogdan Borusewicz przez lata 70. i 80. udowadniali, że potrafią ryzykować swoje zdrowie, wolność i życie dla ogółu, dla lepszej przyszłości Polski. Obaj trafiali za to do więzień, byli bici, prześladowani. Ich nazwiska stały się symbolami najnowszej polskiej historii. Co zostało z tych życiorysów i wierności samemu sobie dziś?
Wygląda to niestety bardzo różnie. Choć obydwaj są teoretycznie senatorami tej samej partii politycznej. Jan Rulewski nieustannie walczy. W dzisiejszym numerze "Super Expressu" (str. 6) opisujemy jego walkę o prawo dla schorowanych, starszych ludzi do tego, żeby mogli za symboliczną złotówkę wykupić sobie leki. Walczy nie z przeciwnikiem z drugiej strony sceny politycznej. Walczy ze swoimi, uważając, że się mylą i powinni zmienić zdanie. To nie pierwszy taki przypadek. Rulewski walczył też m.in. z odbieraniem dzieci rodzicom, których uznano za zbyt ubogich, by je wychowywali. Walczył przeciwko decyzji rządu odbierającej opiekunom niepełnosprawnych zasiłek itd. Można powiedzieć, że w dawnym, solidarnościowym stylu walczy o to, czemu był wierny w latach 80.
Zadałem sobie trud i przeszukałem media, chcąc znaleźć coś, o co walczył w ostatnich latach Bogdan Borusewicz. Znalazłem dwie sprawy. Za pierwszym razem walczył z dziennikarzami o to, żeby pozwolili mu zachować 50 000 zł nagrody, którą sam sobie przyznał i wypłacił. Za drugim razem walczył, też z dziennikarzami, o to, żeby uznali jego prawo do latania niemal co weekend z Warszawy do Trójmiasta na koszt podatnika (92 loty miały kosztować Polaków ponad 400 000 zł). Walcząc o swoje, Borusewicz wygrażał też mediom, że to nie dziennikarze będą go uczyć moralności. W sprawie leków za złotówkę nie wygrażał nikomu. W sprawie odbierania dzieci ubogim rodzicom i zasiłków opiekunom niepełnosprawnych też taki waleczny nie był. Wszystko to sprawia przykre wrażenie odkuwania się na Rzeczpospolitej za stracone, młode lata, które musiał poświęcić na coś innego niż zwiedzanie świata i zarabianie pieniędzy.
Perfect śpiewał kiedyś: "Hej prorocy moi z gniewnych lat, obrastacie w tłuszcz". Patrząc na Jana Rulewskiego, na szczęście nie wszyscy. Patrząc na Bogdana Borusewicza, można odnieść wrażenie, że obrasta w coś znacznie gorszego.
Gdzie są bramki, tam są korki - minister infrastruktury i rozwoju wyraziła swój pogląd na korkującą się A1. Już nie tylko za "taki mamy klimat" będziemy pamiętać Elżbietę Bieńkowską. - Nie mam złudzeń: wszędzie w Europie, gdzie są bramki, tam są korki. Wczoraj sprawdzałam: korki w Chorwacji sięgają 10 czy 12 km, we Włoszech, we Francji. Tam, gdzie są bramki, tam są korki - powiedziała wicepremier podczas otwierania części obwodnicy Gdowa w Małopolsce. Podkreśliła, że obecny system "nie jest dobry, bo jest zły" i "tak nie powinno być". Niemniej, jak wyjaśniła, skoro natężenie ruchu czterokrotnie przekracza planowaną przepustowość dla danego punktu poboru opłat, problemy będą nieuniknione.
- Jeżeli natężenie ruchu wynosi normalnie i tak było planowane 30 tys. pojazdów/h, a w tej chwili na wyjeździe z autostrady na Gdańsk mamy ok. 80 tys. pojazdów/h, a na obwodnicy trójmiejskiej mamy dziewięćdziesiąt kilka tysięcy pojazdów na godzinę, to nawet gdyby tam nic nie było, korki będą się robić - Bieńkowska wyjaśniła dziennikarzom.
Komentarze celebrytów:
Sorry, takie mamy autostrady — Robert Gwiazdowski (@RGwiazdowski) sierpień 3, 2014
Wicepremier Bieńkowska wyjaśniła ciemnemu ludowi zasady funkcjonowania autostrad:"gdzie są bramki,tam są korki". Sorry, taki mamy klimat;-)) Joanna Senyszyn @Joanna_Senyszyn
Trawestując klasyka: Korek ma to do siebie, że powstaje, a potem spływa do Warszawy. Michał Majewski @MajewskiMichal
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
Ostatnio edytowano 04 sie 2014, 19:54 przez Badman, łącznie edytowano 2 razy
04 sie 2014, 19:53
Re: Polityka i politycy
1/ Tusk złamał prawo? Prokurator wszczął śledztwo
Premier, szef MSW i prezes NBP złamali prawo? Tak podejrzewa warszawska prokuratura, która wszczęła śledztwo przeciwko nim w związku z aferą taśmową. Zdaniem biegłych Donald Tusk, Bartłomiej Sienkiewicz i Marek Belka mogli naruszyć niezależność NBP i tym samym dopuścić się przestępstwa!
– Wszczęliśmy śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez prezesa Rady Ministrów, ministra spraw wewnętrznych i prezesa Narodowego Banku Polskiego. Przekroczenia te miały polegać na naruszeniu niezależności NBP poprzez zawarcie w lipcu 2013 przez prezesa Rady Ministrów z prezesem NBP nieformalnego porozumienia za pośrednictwem ministra spraw wewnętrznych – powiedział TVN 24 Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. (...) http://www.fakt.pl/polityka/sledztwo-pr ... 79621.html
2/ Giertych szukał haków na Kulczyka? Jest śledztwo!
Prokuratura sprawdza, czy Roman Giertych złamał prawo. Znany adwokat i były wicepremier miał w rozmowie z dziennikarzem Piotrem Nisztorem szukać tzw. „haków” na znanych biznesmenów, w tym Jana Kulczyka. Kompromitujące ich informacje miały służyć szantażowi
Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w tej sprawie 1 sierpnia. Po materiale tygodnika „Wprost”, który opublikował część stenogramów z tej rozmowy, do prokuratury wpłynęły zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez mecenasa Giertycha. (...) http://www.fakt.pl/polityka/sledztwo-w- ... 79676.html
06 sie 2014, 17:29
Re: Polityka i politycy
Senat nie zgodził się na bezpłatne leki dla seniorów i najuboższych.
Senat nie zgodził się na bezpłatne leki dla seniorów i najuboższych. Kto głosował przeciw? Głównie senatorzy PO, a wśród nich emeryci. Z wnioskiem o odrzucenie projektu wystąpił niepełnosprawny ruchowo senator Jan Filip Libicki (43 l.). - Jeśli da się jednym, to inni też będą chcieli - uzasadniał.
Według projektu bezpłatne leki otrzymywałyby osoby, które ukończyły 75 lat, a ich miesięczna emerytura lub renta nie przekraczałaby 831 zł. - Te osoby nie mogą sobie same pomóc, np. dorabiając. Badania dowodzą również, że to jedna z najbiedniejszych grup społecznych mówił Jan Rulewski (70 l.), senator PO. Był niestety w mniejszości.
Wniosek o odrzucenie projektu złożył jego klubowy kolega, senator PO Jan Filip Libicki.
- Jest on osobą niepełnosprawną. Powinien być wyczulony na problemy słabszych, chorych. Dlaczego to zrobił? - dziwili się politycy opozycji.
Zobacz też: UWAGA! Nie będzie pieniędzy na emerytury!
Senator twierdzi, że rozumie potrzeby chorych. Ale widzi inne strony sprawy. - Nie wiem, czy za chwilę nie staniemy naprzeciw kilku grup społecznych, które zgłoszą podobne roszczenia - mówił w Senacie, a jego koledzy go posłuchali. M.in. Zbigniew Meres (62 l.), który ma ok. 14 tys. zł emerytury. Obok w tabeli wymieniliśmy senatorów PO, a jednocześnie emerytów, którzy byli przeciwko ustawie. Oni mają wysokie świadczenia, pensje, diety senatorskie... Pławią się w luksusie
Zbigniew Meres (62 l.) z PO - emerytura: 14 670 zł - pensja: 11 264 zł - dieta: 2496 zł
Piotr Wach (70 l.) z PO - emerytura: 6390 zł - pensja: 12 250 zł - dieta: 2440 zł
B. Borys-Damięcka (77 l.) z PO - emerytura: 5480 zł - pensja: 11 264 zł
Jadwiga Rotnicka (71 l.) z PO - emerytura: 4330 zł - pensja: 11 751 zł - dieta: 2620 zł
St. Hodorowicz (73 l.) z PO - emerytura: 4120 zł - pensja: 15 681 zł - dieta: 2486 zł
M. Pańczyk-Poździej (72 l.) z PO - emerytura: 3670 zł - pensja: 14 673 zł - dieta: 2473 zł
Witold Sitarz (69 l.) z PO O - emerytura: 2650 zł - pensja: 9781 zł - dieta: 2280 zł
1/ Znany senator PO krytykuje swoja partię. Jan Rulewski: Wstyd mi za Platformę
Platforma porzuciła ludzi wykluczonych, bezdomnych, starszych. Platforma zdezerterowała. Z bycia partią środka stała się partią liberalną. W związku z tym moje nastroje nie są najlepsze. Polsce potrzebna jest odnowa, nie jedynie zmiana, ale odnowa. Muszę zweryfikować swoje miejsce po 25 latach trudnej drogi i odpowiedzieć sobie na pytanie, które zadaje mi wiele osób: „Jak pan może jeszcze być w tej Platformie?”. To nakazuje weryfikację. Gdzieś te granice sobie postawiłem i ich przestrzegam. Nie muszę za wszelką cenę być w Senacie. I nie muszę za wszelką cenę być w klubie PO – mówi senator Platformy Jan Rulewski w rozmowie z Magdaleną Rubaj
FAKT: Po wybuchu afery taśmowej powiedział pan, że coś pękło i w przeciwieństwie do innych polityków Platformy nie twierdził pan, że nic się nie stało. Ostatnie sondaże pokazują, że Polacy stwierdzili, iż stało się i to bardzo dużo. (...) http://www.fakt.pl/polityka/senator-jan ... 81062.html
2/ Prokuratorzy od afery taśmowej na urlopach
Biernacki już w czerwcu mówił, że "nie wyobraża sobie, że śledztwo może skończyć się później niż do końca wakacji".
Śledztwo w sprawie nagrywania najważniejszych polityków przez kelnerów z warszawskich restauracji miało być najważniejsze w Polsce! Ale to pozory. Prowadzący dochodzenie prokuratorzy urlopują się w najlepsze Jak dowiedział się tvn24.pl, oboje śledczy odpowiedzialni za dochodzenie do końca sierpnia będą na wakacjach!
– Nie wyobrażam sobie, żeby śledztwo nie skończyło się do końca wakacji – grzmiał minister sprawiedliwości Marek Biernacki (55 l.). Tymczasem prowadzący sprawę udali się na urlopy. Rzeczniczka prokuratury Renata Mazur twierdzi, że to w niczym nie przeszkadza, bo wyznaczono zastępców. – Nie da się zastąpić prowadzących, bo tylko oni znają śledztwo – mówi nam były prokurator. – Nawet jeśli ktoś przesłucha poszkodowanych w zastępstwie, to i tak może przeoczyć najważniejsze wątki, więc przesłuchania, aby miały sens, trzeba będzie powtarzać – dodaje były śledczy
Sławomir Nowak nie dotrzymał słowa, nadal jest posłem
Jeszcze niedawno Sławomir Nowak zapowiadał, że odchodzi na dobre z polityki i zamierza złożyć poselski mandat. Skończyło się na zapowiedziach. „Rzeczpospolita” ustaliła, że Nowak wziął sejmowy urlop, jednak wrócił po nim do parlamentarnych obowiązków.
– Mam 40 lat, ale może to właśnie jest dobry moment, żeby rozpocząć wszystko od nowa – mówił Nowak miesiąc temu w rozmowie z „Syfilisweekiem”.
Zapewniał też, że z polityki odchodzi na zawsze, a w najbliższych tygodniach złoży mandat poselski.
– Zdecydowałem, że przy takiej ruinie mojego wizerunku, przy tym poziomie publicznego zdyskredytowania, dalej w polityce funkcjonować już nie mogę – tłumaczył.
Minął miesiąc, a były minister transportu nadal jest posłem. Z informacji „Rz” wynika, że skompromitowany w aferze taśmowej i sprawie dotyczącej zegarka polityk mandatu nie złożył.
Była na urlopie, jednak po jego zakończeniu stawił się w pracy. Nie uczestniczył co prawda w ostatnich głosowaniach, ale pojawia się w biurze poselskim, był również na łączonym posiedzeniu komisji do spraw Unii Europejskiej i Spraw Zagranicznych.
Wcześniej Sławomir Nowak zrezygnował z członkostwa w Platformie Obywatelskiej.
Tusk po bandzie. O swojej roli w śledztwie dotyczącym Smoleńska: "jestem potencjalnym pokrzywdzonym"
Premier Donald Tusk zdjął temblak z ręki, ale nadal jest w kiepskiej formie. Podczas dzisiejszej konferencji prasowej omal nie obraził prezydenta USA Baracka Obamy, a kilka minut później stwierdził, że w sprawie lotów do Smoleńska sprzed czterech lat jest... "potencjalnym pokrzywdzonym".
Donald Tusk po krótkiej nieobecności (związanej z pobytem w szpitalu i kontuzją ręki) zorganizował konferencję prasową. Dziennikarze skorzystali z okazji i zadawali mnóstwo pytań. O kolejną wpadkę Bieńkowskiej, która stwierdziła "gdzie są bramki, tam są korki", sytuację na Ukrainie, embargo Rosji na polskie jabłka. Jeden z dziennikarzy zapytał również o wczorajszą decyzję sądu, który uznał, że śledztwo dotyczące odpowiedzialności urzędników za organizację lotów do Smoleńska (7 kwietnia i 10 kwietnia) powinno być wznowione i w całości uchylił postanowienie o umorzeniu.
Podczas komentarza Tusk cytował słowa sędziego, ale powiedział coś co szokuje. Stwierdził, że on sam jest "potencjalnym pokrzywdzonym" w tym śledztwie. Wprawdzie nie skorzystał z takiego statusu, ale mógł. Przypomnijmy jednak, że śledztwo dotyczyło przekroczenia uprawnień przez urzędników i funkcjonariuszy kancelarii prezydenta, MSZ, MON, polskiej ambasady w Moskwie, a także Kancelarii Premiera!
Donalda Tuska zapytano również o profesora Wiesława Biniendę, który został powołany w skład Rady Ekspertów ds. Nauki i Techniki, doradzającemu prezydentowi USA Barackowi Obamie. A w Polsce ekspert parlamentarnego zespołu posła Antoniego Macierewicza był ofiarą niewyobrażalnego ataku mediów sprzyjających Platformie Obywatelskiej. Tusk miał ogromny problem z logiczną i składną odpowiedzią.
- To jest pytanie do prezydenta Baracka Obamy, więc proszę się do niego zwrócić. Na pewno ma wyrobiony pogląd na temat profesora Biniendy. Nie mam żadnego poglądu na temat doradców prezydenta Obamy, pewnie ma taki sam stosunek do moich doradców. Każdy dobiera takich ekspertów... (tutaj Tusk zawahał się) jakich potrzebuje - stwierdził premier.
Teraz to już na pewno Belka, Sienkiewicz i Tusk pójdą siedzieć!
Żartuje sobie i będę kontynuował. A teraz… A teraz wejdzie dziadek i będzie naprawiał radio – powiedziała Ania Pawlaczka, gdy Zen się do niej sposobił. Nie inaczej stanie się z postępowaniem prokuratorskim, które tak „odważenie” wszczął Seremet w sprawie Belki, Sikorskiego i Tuska, bo jeśli ktoś wierzy, że ta decyzja została podjęta na niższym szczeblu, to uprasza się aby zmienił lokal i nie rozśmieszał poważnych gości. Postępowania prokuratorskie dzielą się na cztery zasadnicze typy: a) uwalić na starcie, b) wszcząć dla świętego spokoju i umorzyć w dalszym postępowaniu, c) wszcząć i dopieprzyć, d) dla jaj i z zawodowej ciekawości poprowadzić śledztwo uczciwie. Za tę ostatnią kategorię trzeba się pomodlić albo poprosić znajomego prokuratora o przeprowadzenie eksperymentu naukowego, na potrzeby pracy magisterskiej lub doktorskiej. Zapomnijmy o wyjątkach, szczęśliwi, którzy wylosowali rzetelne śledztwo, ale reszta musi się skupić na trzech pierwszych kategoriach. Uwalić to wbrew pozorom ulubiona pozycja prokuratury. Uwalenie ma same zalety, spadają statystyki przestępczości, prokuratorzy mają w odpowiednim folderze gotowy plik, w którym zmieniają tylko dane zawiadamiającego i podejrzanego. Wszyscy są szczęśliwi, poza pobitym, okradzionym oszukanym, czy sponiewieranym, czyli nikim. Wszcząć i umorzyć w toku postępowania, stosuje się w sprawach wyższego kalibru, głównie wówczas gdy tak zwany zwykły zjadacz chleba ma poczucie, że prawo w sposób ewidentny zostało złamane. Dokładnie z tej metody skorzystał Seremet i jak widać z opisu, pasuje do sytuacji idealnie. Finał postępowania jest więcej niż pewny i wystarczy do tak kategorycznego wniosku odrobina wyobraźni. Kto ma taki łeb i oczy, żeby dostrzec na ławie oskarżonych ministra spraw wewnętrznych Sienkiewicza, prezesa NBP Belkę i premiera Najjaśniejszej Tuska, powinien pisać kryminały, ale z wymiarem sprawiedliwości niech lepiej da sobie spokój.
Ostatnia kategoria prokuratorska dotyczy niepokornych, krnąbrnych i rzeczywistych przestępców. Nieprzypadkowo wrzuciłem do jednego wora winnych i niewinnych, bo dla przeciętnego prokuratora to ma żadne znaczenie – sztuka jest sztuka. Statystyki całkowicie leżeć nie mogą, określona liczba spraw musi się w rubrykach pojawić, no i jakieś tam elementy przyzwoitości zawodowej takoż. Tak wygląda robota w prokuraturze, może jeszcze tylko dodam, że w tej instytucji zasiadają najmniej zdolni studenci prawa i ci, którzy nie załapali się na aplikacje. Geniuszy w prokuraturze się nie spodziewajcie, moi naiwni Rodacy, wystarczy popatrzeć na szczerą twarz Seremeta, żeby zobaczyć przekrój kadrowy. Wszczęto postępowanie, które zostanie umorzone, ale nie tak od razu. Prawdopodobnie prokuratura skorzysta ze wszystkich przysługujących praw i będzie przedłużać o kolejne trzy miesiące, po każdym terminie. Przynajmniej ja bym tak zrobił, jako amator, a to mimo wszystko w pewnych aspektach działania są zawodowcy. Umorzenie w pierwszym terminie dałoby poczucie i pretekst szarym zjadaczom chleba do wyrażania niestosownych komentarzy. One oczywiście i tak będą, ale nie na świeżo. Za jakieś pół roku, gdy Polska zajmie się komentowaniem zachowania psychopaty z przyszytymi cyckami, który udając niewiastę okłada po pysku trzy razy mniejszego „homofoba”, wrzuci się informację o umorzeniu.
Byłoby na tyle i kto chce ma prawo się uśmiać z powyższych banałów, czym sprawi sobie komplement, ale napisałem tych parę zdań, ponieważ zauważyłem niejakie podniecenie w „niepokornej” prasie. Tusk, Belka i Sienkiewicz zostaną prześwietleni przez prokuraturę! Grzmiały nagłówki i komentarze. Błagam, rozumiem, że są wakacje i ogórki właściwie się kończą, ale nie warto robić sobie takich żartów z inteligencji Czytelnika. Nie po to prokuratura wzięła na swoje wątłe barki jeden z bardziej pracochłonnych wariantów postępowania, żeby robić krzywdę nietykalnym. Takie cuda nie zdarzały się nawet przy zmianie ekipy, kiedy wręcz wypadało zgłosić nowym mocodawcom politycznym swoje zaangażowanie. Przypominam sprawę Kwaśniewskiego, uwaloną po wielomiesięcznym postępowaniu i przy twardych dowodach. Będzie jak musi być i jeśli cokolwiek da się zrobić, to podpowiadam, co zrobić. Swoje, tylko i wyłącznie swoje, pewne zawiadomienia do prokuratury w dniu doręczenia trafiają do niszczarki, ale to nie znaczy, że człowiek ma żyć jak szczur po kanałach, człowiek ma wszystkim nietykalnym rzucać prosto w facjatę słuszne zarzuty, tuż przed zmieleniem przez właściwych ludzi.
„To oni uchronili sitwę”. PiS przypomina, kto uratował rząd Tuska
Prawo i Sprawiedliwość kontynuuje akcję „Czas na zmiany”. W sieci pojawił się kolejny plakat z serii o „sitwie”. Tym razem PiS przypomina, jakie partie nie poparły konstruktywnego wotum nieufności dla rządu Donalda Tuska.
Przedwczoraj Sojusz Lewicy Demokratycznej postanowił wystartować z akcją, która jest odpowiedzią na pomysł PiS. Portal 300polityka.pl podał, że SLD przygotował zestaw internetowych grafik, które mają wykorzystywać przekaz PiS o „sitwie” w kontrze do prawicy.
Dziś zareagowało na to PiS.
„SLD naśladuje w internecie akcję Prawa i Sprawiedliwości „Czas na zmiany”, tymczasem to właśnie oni – nie popierając wniosku o konstruktywne wotum nieufności dla rządu Donalda Tuska – uchronili sitwę. To dzięki nim nie udało się oczyścić polskiej sceny politycznej, a sprawami naszego kraju nadal będą kierowały układy i szemrane interesy” – czytamy na facebookowym profilu partii. Pod tekstem umieszczono grafikę, która na czerwonym tle przedstawia Janusza Piechocińskiego, Leszka Millera i Janusza Palikota oraz hasło: „Oni uchronili sitwę. Nie poparli wniosku o konstruktywne wotum nieufności dla rządu Tuska”.
Na początku sierpnia Prawo i Sprawiedliwość zaprezentowało plakat, który zapoczątkował wakacyjną akcję partii. Kampania jest skierowana do mieszkańców największych miast i odnosi się do afery taśmowej, w której skompromitowali się prominentni politycy Platformy Obywatelskiej.
Plakaty PiS nawiązują do hasła Platformy Obywatelskiej z 2007 r. Niestety – firma zajmująca się reklamą zewnętrzną sprzeciwiła się... użyciu sformułowania „by żyło się lepiej sitwie”. Partia tymczasowo ustąpiła i zastąpiła słowo „sitwa” – „władzą”.
Firmą, która ocenzurowała plakaty, okazała się AMS, należąca do grupy Agora…
Są jakieś granice bezczelności? "Zabrałem darmowe leki emerytom" - chwali się senator PO
"Zrobiliśmy to jawnie i z otwartą przyłbicą", "To ja zabrałem te darmowe leki emerytom" - to nie są fragmenty kolejnych taśm prawdy. To całkowicie otwarta deklaracja senatora Platformy Obywatelskiej Jana Libickiego. Na blogu chwali się, że zablokował projekt wprowadzający bezpłatne leki dla seniorów oraz ubogich rencistów i emerytów, pobierających świadczenia poniżej 845 złotych.
W czwartek Senat głosami polityków Platformy Obywatelskiej (z wyjątkiem senatora Jana Rulewskiego) odrzucił projekt nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty. Projekt wprowadzał bezpłatne zaopatrzenie w leki dla seniorów, ubogich rencistów, emerytów, inwalidów wojennych i wojskowych czy osób represjonowanych.
Dodatkowa pomoc miałaby trafić do osób mających ukończone 75 lat pobierających świadczenia emerytalne lub rentowe na poziomie nie wyższym niż 845 zł miesięcznie, czyli blisko połowę jednej kolacji Marka Belki i Bartłomieja Sienkiewicza. Mimo obiektywnie niewielkiego kosztu tych zmian (około 214 mln zł w ciągu roku), Jan Libicki, w imieniu Platformy Obywatelskiej złożył wniosek o odrzucenie projektu. Senatorowie PO pomysł poparli.
Autor tego wniosku, który sam jako senator niepełnosprawny pobiera kilka tysięcy dodatkowego świadczenia, nie tylko nie wstydzi się swojego działania, ale nim się chwali na blogu!
- To ja złożyłem wniosek o odrzucenie tego projektu.To ja zabrałem te darmowe leki emerytom. I chyba ostatni raz to tylko w polemikach z Piotrem Dudą byłem tak pewny słuszności składanych przeze mnie wniosków - nie kryje dumy senator PO. Libicki stwierdza też, że wybór jako przedstawiciela autorów projektu Jana Rulewskiego, był wyborem "czułego na akcenty demagogiczno–socjalistyczno–populistyczne–senatora którego przeszłego, autentycznego heroizmu nikt nie podważą) dawał inicjatorom tego projektu pewne nadzieje.
Internauci wyciągając pomocną rękę do senatora już mu zaproponowali plakat wyborczy
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Senator Platformy zostanie ukarany? „Czas powstrzymać cyniczne zuchwalstwo”
Sporo kontrowersji wzbudziła deklaracja senatora PO Jana Filipa Libickiego, który na blogu chwali się, że zablokował projekt wprowadzający bezpłatne leki dla seniorów oraz ubogich rencistów i emerytów, pobierających świadczenia poniżej 845 złotych. Wyciągnięcia konsekwencji dyscyplinarnych wobec senatora domagają się posłowie Prawa i Sprawiedliwości.
- Jestem zszokowana i oburzona. Po raz pierwszy w życiu spotkałam się z tak ostentacyjnym szyderstwem ze strony funkcjonariusza publicznego, uderzającym przede wszystkim w osoby, którym należy się ze strony Państwa szczególna pomoc i opieka. Po prostu brak słów. Czy senator Rzeczpospolitej Polskiej może publicznie, ostentacyjnie manifestować, że nie należy pomagać najbardziej potrzebującym? Czy można chwalić się tym, że odbiera się im szansę na leczenie? Na przykładzie pana senatora Libickiego widać, że można, a nawet, że stanowi to powód do zadowolenia. Gdzie jest granica znieczulicy i cynizmu? Czy następni w kolejce będą chorzy onkologicznie, którym również odbierze się szansę na leczenie? Czy wracamy do praktyk eugenicznych? – zastanawia się poseł Anna Zalewska z PiS.
Jak pisaliśmy już na łamach portalu nizalezna.pl, w ubiegłym tygodniu Senat głosami polityków Platformy Obywatelskiej (z wyjątkiem senatora Jana Rulewskiego) odrzucił projekt nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty. Projekt wprowadzał bezpłatne zaopatrzenie w leki dla seniorów, ubogich rencistów, emerytów, inwalidów wojennych i wojskowych czy osób represjonowanych.
Tymczasem 10 sierpnia 2014 r. na blogu prowadzonym przez senatora PO - Jana Filipa Libickiego ukazała się notka pt. „To ja zabrałem darmowe leki emerytom”. Polityk odniósł się w ten sposób do odrzucenia projektu nowelizującego ustawę o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych, przygotowany przez stowarzyszenie „Dzieci Wojny”. Senator Libicki nazwał projekt m.in. „populistycznym” i „demagogicznym”.
Projekt zakładał on bezpłatny dostęp do leków, który miałby przysługiwać najuboższym emerytom i rencistom po 75 roku życia (których świadczenia nie przekraczają 845 zł miesięcznie) oraz inwalidom wojennym i wojskowym czy osobom represjonowanym.
Oburzenia z powodu zachowania senatora PO nie kryją politycy opozycji i zapowiadają podjęcie działań mających na celu wyciągnięcie konsekwencji dyscyplinarnych wobec Jana Filipa Libickiego.
- Nie zamierzam tak zostawić tej sprawy. Wspólnie z parlamentarzystami Prawa i Sprawiedliwości podejmiemy działania zmierzające do wyciągnięcia konsekwencji dyscyplinarnych wobec senatora Libickiego. Jego publiczna wypowiedź przekroczyła pewne granice, które dotąd wydawały się nieprzekraczalne. Czas powstrzymać cyniczne zuchwalstwo. Wierzę, że osąd wyborców wobec pana Libickiego będzie surowy – podkreśla poseł PiS Anna Zalewska w komunikacie przesłanym do redakcji portalu niezalezna.pl.
1. Po tym jak w poprzednim tygodniu, senatorowie Platformy odrzucili nowelizację ustawy o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych, napisałem na swoim blogu tekst „Jak Platforma „rozumie” biednych?”
Zwróciłem w nim uwagę, że 49 senatorów (głównie z Platformy), odrzuciło ukradkiem, przygotowany przez stowarzyszenie „Dzieci wojny” projekt ustawy, umożliwiający ludziom chorym, którzy ukończyli 75 lat i otrzymują najniższe świadczenia emerytalne bądź rentowe (do 850 zł) korzystanie z bezpłatnych leków. Napisałem, że zrobili to ukradkiem nie dlatego, że coś ukrywali ale dlatego, że projekt był omawiany ostatniego dnia przed przerwą wakacyjną, bez żadnego zainteresowania mediów i w związku z tym opinia publiczna, miała się o tym nie dowiedzieć.
Przedstawiłem także merytoryczną argumentację, że dla najmniej zamożnych pacjentów leki za darmo są w obecnej sytuacji wręcz niezbędne, ponieważ w ostatnich latach rośnie i to znacznie, odpłatność pacjentów za leki refundowane. Otóż w konsekwencji uchwalenia przez koalicję Platformy i PSL-u w 2011 roku, nowej ustawy refundacyjnej już w 2012 roku, odnotowaliśmy wyraźny wzrost współpłacenia pacjentów za leki na receptę (refundowane i nierefundowane) aż o 5,2 punktu procentowego (z 52,5% do 57,7% ), a w przypadku tylko leków refundowanych o 2 punkty procentowe (z 36,7% w roku 2011 do 38,7% w roku 2012). Korzystanie więc ze swoistych „dobrodziejstw” ustawy, spowodowało konieczność dodatkowego wydatkowania przez pacjentów w roku 2012 około 0,4 mld zł, podczas gdy jak donosiły media, NFZ zaoszczędził wtedy na refundacji leków blisko 2 mld zł. Tylko dzięki firmie IMS Health badającej rynek leków w Polsce niezależnie od ministerstwa zdrowia (ministerstwo zdrowia w po wprowadzeniu nowej ustawy refundacyjnej wręcz utajnia informacje dotyczące odpłatności za leki), znamy odpłatności pacjentów za leki i wydatków refundacyjnych NFZ za cały rok 2013. Otóż według tych danych, współpłacenie pacjentów za leki w 2013 roku, znowu wzrosło z 38,7% w 2012 roku do aż 42% (chodzi o leki refundowane sprzedawane na recepty z częściową i 100% odpłatnością), ponieważ aż 12,2% leków refundowanych pacjenci wykupują na recepty ze 100% odpłatnością. Z kolei wydatki NFZ na refundację, spadły w stosunku do planowanych aż o 1,2 mld zł, a razem ze zmniejszonymi wydatkami do programów lekowych i chemioterapii, były mniejsze w roku 2013 o ponad 1,7 mld zł.
Na ten tekst, odpowiedział (dosyć niespodziewanie) senator Libicki, prowokacyjnym artykułem „To ja zabrałem darmowe leki emerytom”, w którym podkreślał jak to z otwartą przyłbicą, złożył wniosek o odrzucenie tego projektu, uzasadniając tę decyzję głównie brakiem środków w NFZ na jego finansowanie. Ten tekst spotkał się z miażdżącą krytyka internautów, a także ostrą polemiką dziennikarzy i emerytów z senatorem w kilku artykułach, które ukazały się w ostatnich dniach na łamach Faktu i Superekspresu. Część z internautów, zwraca uwagę, że sam senator korzysta z wielu udogodnień dla osób niepełnosprawnych finansowanych ze środków publicznych w tym także z osoby, która za wynagrodzenie znacznie przewyższające średnią krajową, pomaga mu w przemieszczaniu się na wózku.
Kilka dni później senator Libicki napisał kolejny tekst pt. „Bezrefleksyjnym obrońcom darmowych, emeryckich leków, odpowiadam”, na który już sam muszę odpowiedzieć, ponieważ aż roi się w nim, nazwijmy to oględnie od „mijania się z prawdą”. Pisze senator Libicki, że spodziewa się katastrofy pod rządami PiS-u, choć powinien pamiętać (wtedy był jeszcze posłem PiS), że lata 2005-2007, kiedy ta partia rządziła, wyróżniały się najwyższym sięgającym 7% PKB wzrostem gospodarczym, najwyższym poziomem inwestycji zagranicznych sięgających 17 mld USD rocznie, wreszcie w 2007 roku jedyny raz po roku 1989 r., nadwyżką w systemie finansów publicznych sięgającą blisko 2 mld zł. Pisze, że wspomniana ustawa byłaby rozdawnictwem publicznych pieniędzy, choć powinien wiedzieć, że za składkę ubezpieczeniową odprowadzaną do NFZ na zasadzie solidaryzmu, chorzy mają mieć bezpłatną opiekę lekarską w tym ci najubożsi i przewlekle chorzy, darmowe leki. A już uwaga, że zaoszczędzone w wyniku odrzucenia ustawy 200 mln zł, przeznaczyłby na potrzeby obronności, pokazuje że mimo tego iż jest parlamentarzystą o kilkunastu lat, nie rozumie, że z systemu ubezpieczenia zdrowotnego, nie można przeznaczać środków na inne cele niż leczenie chorych.
Te wszystkie pseudo argumenty jakich używa senator Libicki, pokazują dobitnie, że nie tylko jest słabo merytorycznie przygotowany do sprawowania mandatu parlamentarzysty ale także jest obłudnikiem, bo mimo tego, że jest zamożnym człowiekiem, sam korzysta obficie z systemu wsparcia ze środków publicznych, a dla tych najuboższych chorych, empatii nie jest w stanie w sobie wykrzesać.
PÓŁ PORCJI MAZURKA. Może i Jan Filip Libicki wyszedł z PiS. Ale PiS nie wyszedł z niego
Może i Jan Filip Libicki wyszedł z PiS. Ale PiS nie wyszedł z niego. Tylko tym da się bowiem wytłumaczyć jego wytrwałą działalność w kompromitowaniu i sondażowym dołowaniu Platformy Obywatelskiej. Myśleliście, że Libicki tak sobie tylko chlapnął o tym, że odebrał darmowe leki najbiedniejszym emerytom? A skądże! On jest z tego dumny, opowiada o tym na prawo i lewo, a kiedy przychodzi święto i nic się nie dzieje wraca do tematu i grzeje go jak się da.
Przypomnijmy fakty:
Stowarzyszenie Dzieci Wojny przygotowało projekt ustawy dającej prawo do bezpłatnych leków najstarszym i najbiedniejszym. Powtórzę - i proszę o chwilę skupienia - nie wszystkim emerytom i rencistom, ale tylko tym, którzy ukończyli 75 lat i którzy dostają mniej niż 850 zł miesięcznie.
Notabene sam fakt istnienia w Polsce schorowanych starszych ludzi, którzy muszą przeżyć (opłacić mieszkanie, rachunki etc.) za 200 euro miesięcznie powinien być dla nas powodem do hańby. Ale nie dla senatora Jana Filipa Libickiego. Ten działacz PO (wcześniej ZChN, PiS, PJN) szczyci się tym, że to on złożył wniosek, by najbiedniejszym emerytom nie dać darmowych leków. Powody?
Pewien znany dziennikarz opowiadał mi jak to nie może kupić leków dla dzieci bo apteki okupują spore grupy seniorów. Były minister zdrowia, praktykujący lekarz, opowiadał zaś mi, jak wielu jego starszych pacjentów czyni sobie z wizyt u niego sposób na spędzanie wolnego czasu.
— tłumaczy Libicki.
A więc schorowani 80-letni lekomani łażą do lekarza z nudów, a pieniądze trzeba dać na czołgi (OK, „na obronność”), nie na staruszków.
Przez moment potraktuję Libickiego tak, jak na to nie zasługuje, czyli serio. Szanowny Panie Senatorze, ludzie, którzy muszą przeżyć rok za to, co pan dostaje na miesiąc (albo policzmy inaczej: miesiąc, za to co pan ma na jakieś półtora dnia) nie będą płacić za te leki. Naprawdę.
Gdyby się Pan tym interesował - a wiem skądinąd, że zajmują Pana tylko własne dochody - wiedziałby Pan, iż ci ludzie albo tych leków nie wykupią, bo nie będzie ich na to stać, albo położą się do szpitala i tam dostaną je za darmo. Tak, Panie Senatorze, tak to w Polsce funkcjonuje. Na Pańskich oszczędnościach budżet państwa straci, ale to Pana nie obchodzi, bo Panu wystarczy tylko śmianie się w nos starym i biednym, co uważa Pan za przejaw ekscentryzmu.
Gdybym jednak się mylił - a niestety nie mylę się, bo mówi mi to nie tylko szpitalne doświadczenie, ale właśnie skończyłem rozmawiać o tym z jednym z lepszych w Polsce specjalistów od ochrony zdrowia, notabene posłem Platformy Obywatelskiej (!) - no ale przyjmijmy, że to nie ekspert, a Libicki ma rację, to oszczędności będą żadne.
— podsumowała to popularna blogerka.
Ale, jako się rzekło, Libickiemu i tak wszystko jedno. Przecież nie o budżet tu chodziło, a o politykę.
Swoją drogą, ten facet ma rzadki talent do strzelania sobie stopę. Jako katolicki fundamentalista postanowił zakpić ze starych i cierpiących - pal licho, jak sobie z tym radzi jego sumienie, zapewne jest wytrenowane, ale na jakich wyborców on liczy?
I na koniec na poły osobiste słowo: Filipie, już ci to mówiłem, gdybyś nie był niepełnosprawny, byłoby prościej. Ktoś po prostu za te kpiny z najsłabszych obiłby ci gębę.
Na szczęście dla ciebie, ci z których szydzisz mają więcej klasy.
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników