Afera zegarkowa c.d. Bezczelność Nowaka - po dymisję z TYM zegarkiem Ale trzeba mieć tupet! Były już minister transportu Sławomir Nowak przyszedł odebrać dymisję z rąk prezydenta Bronisława Komorowskiego w zegarku wycenianym na 35 tysięcy złotych, przez który wyleciał z rządu viewtopic.php?p=115244#p115244
Mama emerytka i tata rencista dali synkowi zegarek za 20 tys. zł I komuniijny prezent na 35. urodziny w wieku 37 lat.
Emerytka i rencista – rodzice Sławomira Nowaka (40 l.) mieli gest! Odejmowali sobie od ust i z niskich świadczeń odkładali pieniądze, aby kupić synowi wymarzony, słynny już, luksusowy zegarek marki Ulysse Nardin. Tak Halina i Ryszard Nowakowie zeznali w sądzie na procesie byłego ministra Proces wytoczony Sławomirowi Nowakowi za sprawą najsłynniejszego ostatnio zegarka w Polsce odkrywa nowe – sensacyjne – wątki związane z historią tego luksusowego drobiazgu. Według byłego ministra transportu, szwajcarski zegarek Ulysse Nardin kupił w 2011 r. jego kolega Piotr Wawrzynowicz z pieniędzy, które zbierali jego rodzice i żona. Był to prezent na 35. urodziny, które Nowak obchodził... dwa lata wcześniej!
Rodzice Nowaka przed sądem potwierdzili tę wersję. Halina Nowak opowiadała, jak zbierała pieniądze na wymarzony prezent dla syna. Stwierdziła, że zaczęli odkładać na zegarek w 2009 r. – gdy ona miała 1,6 tys. zł emerytury, a jej mąż 1 tysiąc zł renty, a następnie ok. 1500 zł emerytury. Jak mówiła matka byłego ministra, przy różnych okazjach wręczała żonie Nowaka po 300–400 zł. – Przy okazji świąt, imienin czy urodzin – opowiadała Halina Nowak. Nie potrafiła jednak precyzyjnie wskazać sądowi, ile razy i ile dokładnie pieniędzy wręczyła w ten sposób synowej – miało to być ok. 4 tysięcy zł.
Murem za synkiem Ojciec byłego ministra powiedział jedynie, że zbierali na zegarek dla syna, ale nie potrafił podać żadnych szczegółów. – W domu ja się finansami nie zajmowałem, robiła to moja żona – powiedział Ryszard Nowak. Sam Sławomir Nowak, który – jak twierdzi – uciułane przez rodziców i żonę Monikę pieniądze wręczył koledze, nie potrafił powiedzieć, w jakich były nominałach. Mało tego, jak wyszło na jaw przed sądem, były minister nie potrafił powiedzieć nawet, gdzie tak dużą kwotę wręczył koledze, by ten kupił zegarek! – Gdzieś w Warszawie, nie wiem, czy to był lunch, czy śniadanie – powiedział. Choć w opowieści o zegarku Nowaka jest, jak widać, wiele białych plam, to z pewnością jedna z najbardziej niesamowitych historii o – wydawałoby się – tak prostej czynności, jak kupno prezentu.
Krętactwa Nowaka 1. Co to za pieniądze? Sławomir Nowak nie potrafił powiedzieć przed sądem, w jakich nominałach przekazał Piotrowi Wawrzynowiczowi 20 tys. 500 zł na kupno zegarka. 2. Gdzie przekazał pieniądze? Były minister nie pamiętał, gdzie przekazał koledze pokaźną kwotę na zakup zegarka. – Gdzieś w Warszawie, nie wiem, czy to był lunch, czy śniadanie – powiedział. 3. Kiedy dostał zegarek? – Nie pamiętam, kiedy Piotr Wawrzynowicz przekazał mi zegarek – tak na pytanie odpowiedział Nowak przed sądem. 4. Nosił, zanim kupił. – Nie potrafię odpowiedzieć, jak to się stało, że na paragonie widnieje 8.03.2011r., a ja ten zegarek miałem wcześniej. 5. Kto negocjował cenę? Były minister nie wiedział, kto negocjował rabat na zegarek. Stwierdził jedynie, że „chyba” on z Piotrem Wawrzynowiczem w sklepie. 6. Ile kosztował zegarek? Sławomir Nowak, choć decydował się na zakup bardzo drogiego zegarka, nie pamiętał, jaka była jego cena katalogowa, od której negocjowano rabat. 7. Pytał po fakcie. Nie potrafi wyjaśnić, dlaczego – choć miał wątpliwości, czy wpisać zegarek do oświadczenia majątkowego – zapytał o to m.in. marszałka Józefa Zycha dopiero, gdy sprawa znalazła się w prokuraturze.
Bezczelny minister pyskuje w sądzie! Proces Nowaka Bezczelny minister pyskuje w sądzie!
Były minister transportu Sławomir Nowak (40 l.) dość bezczelnie usiłował tłumaczyć się przed sądem z faktu zatajenia posiadania słynnego zegarka ...
Pan Tik-Tak w sądzie. Bezczelny Nowak przyszedł na rozprawę z TYM zegarkiem na ręku. Były minister transportu Sławomir Nowak (40 l.) dość bezczelnie usiłował tłumaczyć się pred sądem z faktu zatajenia posiadania słynnego zegarka Ulysse Nardin. – Dobra proteza z implantami potrafi kosztować i 30 tys. zł. Czy zatem protezę szczęki też należy wpisywać do oświadczenia majątkowego? – wymądrzał się przed sądem. Nie potrafił jednak odpowiedzieć, w jakich banknotach przekazywał koledze pieniądze na zakup zegarka, gdzie je przekazał, ani dlaczego słynny zegarek miał na ręku przed oficjalną datą zakupu!
Sławomir Nowak pojawił się przed sądem ze swoim słynnym zegarkiem na ręku i prezentował go sądowi, usiłując udowodnić, że nigdy zegarka ukryć nie chciał. Były minister skorzystał z możliwości składania wyjaśnień i wygłosił trwające ponad dwie godziny przemówienie. Przekonywał sąd, że nie miał świadomości, że zegarek trzeba wpisywać do oświadczenia majątkowego, bo jest to rzecz osobista. Udowadniał ponadto, że pytań dziennikarzy o fakt niewpisania zegarka nie potraktował poważnie, dlatego że bardzo ciężko wtedy pracował, aby zdążyć wybudować drogi na Euro 2012: nocami jeździł do robotników i pilnował pracy rozściełaczy masy bitumicznej, przygotowywał plany ewakuacyjne dla służb, wprowadzał rozkład jazdy. – Chciałem sam wszystkiego dopilnować, bez tego ten turniej nie zostałby przeprowadzony – dramatycznie przemawiał Nowak ku uciesze zgromadzonej publiczności.
Dociskany przez prokuratora i sąd były minister plątał się w zeznaniach i wielu kluczowych rzeczy nie pamiętał. Udowadniał za to, że zegarka nie wpisał, bo nie miał świadomości, że kosztowne rzeczy osobiste też należy wpisywać jako tzw. mienie ruchome i pytał sąd, czy kosztowną protezę za 30 tys. zł też miałby wpisywać. – Ma pan taką protezę? – dopytywał sąd. – Jeszcze nie – wyznał Nowak. A potem mówił, że nie potrafi odpowiedzieć, kiedy dokładnie zegarek został kupiony przez jego kolegę, gdzie przekazał mu 20 tys. 500 zł na ten cel i w jakich banknotach.
Nowaka broniła żona, która przekonywała, że zegarka nie trzeba było wpisywać do oświadczenia. – Skąd pani to wie? Widziała pani jakieś dokumenty? – pytała sędzia. – Nie – poległa na pytaniu Monika Nowak. A sam Nowak poległ na pytaniu prokuratora: – Jak pan wytłumaczy, że nosił pan zegarek, którego pan jeszcze nie kupił? – Nie potrafię tego wytłumaczyć – przyznał.
Matka Sławomira Nowaka chciała, by syn został prezydentem
Póki co Sławek w sądzie:
To było jej oczko w głowie i nadzieja na przyszłość. Puchła z dumy, gdy syn został ministrem. Ale to wcale nie miał być koniec jego kariery... Działacze Platformy opowiadają, że gdy Halina Nowak pokazywała znajomym stojące na półce zdjęcie Sławka, mówiła: „Widzisz? To jest twarz przyszłego prezydenta Polski”. Ale Sławomir Nowak (40 l.) srogo zwiódł mamę. Po aferze z zegarkiem jest na politycznej bocznicy, droga do Belwederu daleka...
Pani Halina pomagała synowi od początku jego politycznej przygody. Wspierała, dopingowała. Cieszyła się, gdy 23-latek przeciągnął do Platformy młodzieżówkę Unii Wolności i zdobywał zaufanie starszych kolegów. A gdy potem został posłem, przejęła jego firmę reklamową Signum Promotion. W kampanii 2005 r. robiła dla Platformy szturmówki i koszulki z napisami oraz wydrukowała 150 tys. propagandowych gazetek. Misja misją, ale jeszcze można było na tym zarobić. Za tę partyjną robotę dostała jeszcze 100 tys. zł.
Halina Nowak oczyma wyobraźni widziała już syna na najwyższych stanowiskach, a gdy jego polityczna kariera nabierała rozpędu – była pewna, że skończy się na najważniejszym stołku w Polsce – prezydenckim. Jakże musi teraz przeżywać kłopoty syna, niedoszłego prezydenta... Matka byłego ministra transportu zmuszona była stanąć przed sądem i zeznawać w procesie, w którym jej Sławek zasiadł na ławie oskarżonych. Pewnie dlatego rozpłakała się w sądzie, opowiadając o kosztownym zegarku Ulysse Nardin za co najmniej 20 tys. zł, którego były minister nie wpisał do oświadczenia majątkowego. Próbowała jeszcze ratować syna, przekonując, że z marnej emerytury wraz z mężem odkładała pieniądze na drogocennego sikora. Ale pewnie widok plączącego się w zeznaniach syna już jej uświadomił, że marzenia o prezydenturze prysły jak bańka mydlana.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
15 cze 2014, 18:35
Re: Polityka i politycy
Państwo istnieje teoretycznie - to nie krytyczna opinia jednego z krytycznych wobec rządu publicystów, ale cytaty z… Bartłomieja Sienkiewicza.
Skandaliczne taśmy z licznymi nagraniami ma opublikować tygodnik „Wprost”. Chodzi o nagrania dwóch spotkań. W pierwszym uczestniczy szef NBP Marek Belka i minister Bartłomiej Sienkiewicz. Sienkiewicz załatwia polityczny deal z Belką. Chce, aby NBP pomógł w finansowaniu deficytu budżetowego i tym samym wsparł Platformę w trudnych wyborczych latach — czytamy w tygodniku. Nagranie miało powstać w lipcu 2013 roku, a rozmowy odbyły się w restauracji na warszawskim Mokotowie. Motywacją „dealu” ma być niepozwolenie na to, by Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory. Belka chce w zamian dymisji Jacka Rostowskiego i nowelizacji ustawy o banku centralnym.
Szef MSW ma wyśmiewać w nagraniu pomysły premiera Tuska. Drwi z budowanych orlików i pomysłu Polskich Instytucji Rozwojowych (ma o nich się wyrażać słowami „ch…, dupa i kamieni kupa”). Belka ma też stwierdzić podczas rozmowy, że ostrzegał premiera przed Amber Gold.
Druga rozmowa dotyczy ministra transportu Sławomira Nowaka i Andrzeja Parafianowicza, byłego wiceministra finansów. Były minister transportu żali się na działania prokuratury w tej sprawie. Nowak ma żalić się Parafianowiczowi, że skarbówka „trzepie jego żonę”
Tygodnik twierdzi, że takich nagrań jest znacznie więcej m.in. szefa NIK Krzysztofa Kwiatkowskiego z Janem Kulczykiem czy Elżbiety Bieńkowskiej z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem.
Niby minister MSWiA, a dał się nagrać. Państwo zdało egzamin...
A dziadek już wcześniej dobrze radził wnuczkowi:
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
Ostatnio edytowano 15 cze 2014, 19:46 przez Badman, łącznie edytowano 1 raz
15 cze 2014, 19:44
Re: Polityka i politycy
Ponad dwustuosobowa ekipa filmowców z Indii, Niemiec i Polski, blisko 30 kaskaderów oraz dziesiątki statystów brało udział w największych filmowych scenach akcji, jakie jak dotąd realizowane były w Polsce. Filmowcy w stolicy kręcili też m.in. scenę kaskaderską na Pałacu Kultury oraz ujęcia na moście Poniatowskiego - obie konstrukcje, jak również wiele innych rozpoznawalnych punktów miasta, pojawiają się już w zwiastunie. Spostrzegawczy widzowie szybko wyłapali, że w pokazanej w trzyminutowej zapowiedzi zapierającej dech scenie przebicia się autobusu przez barierki i jego upadku do rzeki bardzo wyraźnie widać obraźliwe słowa kierowane pod adresem Prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska. Nie wiadomo czy w kinowej wersji filmu wulgarna fraza wciąż będzie obecna, ale szkalujący premiera napis już poszedł w świat. Wraz z odpowiednim tłumaczeniem, o które zadbali polscy użytkownicy serwisu YouTube.
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
16 cze 2014, 14:33
Re: Polityka i politycy
1/ Po czym poznać, że polityk kłamie? Oto, co go zdradza...
Żeby sprawdzić, co polityk naprawdę myśli, dobrze jest wykorzystać podsłuch... Są jednak inne, sprawdzone metody na oddzielenie prawdomównych, od mijających się z prawdą. Zobacz galerię!
Kiedy polityk kłamie? - Kłamca unika krótkich fraz. Długie zdania przekładają się na mniej dynamiczną rozmowę i dają więcej czasu na to, by się zastanowić, wymyślić kolejne, skuteczne kłamstwo - Mimika twarzy płata figle najlepszym kłamcom. Grymas bólu, zażenowania lub pojawiający się na ułamek sekundy uśmiech, mogą być wskazówkami, że polityk "mija się z prawdą" - Oczy są zwierciadłem duszy... także u polityka. Jeśli unika kontaktu wzrokowego lub jego oczy kierują się do góry i w prawo, prawdopodobnie zaczyna "improwizować"... Kłamcy przecierają oczy w trakcie dyskusji i często mrugają - Najlepsza obroną jest atak... Kłamca postara się udowodnić audytorium, że jego oponent go bardzo rozczarował, po czym użyje kilku argumentów ad personam i spróbuje przekierować rozmowę na inne tory - Jedną z reakcji na stres jest pocenie się. Nie zawsze musi być oznaką złych intencji rozmówcy, jednak jeśli polityk nagle zaczyna się czerwienić, a budowanie złożonych zdań przychodzi mu z trudnością... „wiedz, że coś się dzieje” - Nie każdy polityk radzi sobie z mową ciała... Kłamiące wbrew jego woli ciało, może stać się gwoździem do politycznej trumny. Do podejrzanych gestów wykonywanych przez polityków można zaliczyć krzyżowanie rąk na piersi, odwracanie głowy, wiercenie się na krześle
2/ Pierwsza ofiara taśm. Sławomir Nowak oddaje mandat posła
Sławomir Nowak w rozmowie z tygodnikiem Syfilisweek zapowiada, że złoży mandat posła. – Tę decyzję podjąłem już jakiś czas temu - może trudno w to uwierzyć, ale przed taśmami. Tak, złożę mandat. W ciągu kilku tygodni - mówi były minister transportu.
Pierwszą ofiarą afery taśmowej jest Sławomir Nowak. Swoją decyzję o rezygnacji z mandatu posła tłumaczy utratą zaufania publicznego. Bez niego nie można być posłem. – Muszę zrobić krok w tył i mandat oddać. Zgubiła mnie własna pycha i błędy - wyznaje Nowak.
– Co poszło źle?- pyta dziennikarz.
– Brak czujności. Pewnie jakieś własne błędy, bo trochę pychy gdzieś zawsze się wkrada. Może za bardzo uwierzyłem, że jestem już naprawdę silny - mówi Nowak Syfilisweekowi.
Tygodnik "Wprost" upublicznił stenogram z nagrania rozmowy Nowaka z Andrzejem Parafianowiczem, byłym wiceministrem finansów i byłym szefem Głównego Inspektoratu Informacji Finansowej. Nowak mówi tam o kontroli finansów swojej żony: "Chcą ją trzepać. Cały 2012 r. Chcą najpierw wziąć rachunek bankowy. Mam nadzieję, że to dotyczy tylko jej działalności, a nie będą chcieli krossować tego z moim rachunkiem. Bo ona jedzie od paru lat na stracie, potężnej".
W programie Moniki Olejnik ujawniono kolejne fragmenty rozmów polityków PO. Sławomir Nowak rozmawiał z wiceministrem finansów Andrzejem Parafianowiczem. Rozmowa dotyczyła długów komitetu wyborczego profesora Zbigniewa Religi, który w 2005 roku wycofał się z walki o fotel prezydencki. – Nowak mówi, że w 2005 PO zdobyła długi Z. Religi, żeby się wycofał – cytowała najnowsze nagrania tygodnika „Wprost” Monika Olejnik na antenie Radia ZET. Religa w 2005 roku przekazał swoje głosy na rzecz Donalda Tuska.
3/ Prof. Tomasz Nałęcz: Minister sam wie, co powinien zrobić
"Super Express": - Czy minister Radek Sikorski powinien pozostać na stanowisku po ujawnieniu jego poglądów np. na temat sojuszu z USA? Czy będzie to jednak utrudnione?
Prof. Tomasz Nałęcz: - Nie przystoi doradcy prezydenta komentować ewentualną dymisję ministra. Poprzestanę na formule... Minister Sikorski zna cywilizowany świat i sam wie najlepiej, w jak niezręcznej sytuacji postawiła go ta rozmowa. Jak utrudniła mu urzędowanie. Myślę, że minister Sikorski wie najlepiej, jak w takiej sytuacji powinien się zachować. Co poważny minister poważnego państwa, a takim jest Polska, powinien teraz zrobić.
- Minister Sikorski w prywatnej, a więc raczej szczerej wypowiedzi, uznał sojusz z USA za "nic niewarty, a wręcz szkodliwy".
- USA są naszym najważniejszym sojusznikiem, co wynika z naszego uczestnictwa w NATO. To wciąż najpotężniejszy sojusz wojskowy, jaki znała ludzkość. I jak pokazuje historia, niezawodny. Nie mamy powodu go kwestionować, a takie wypowiedzi są szkodliwe dla Polski. Nie powinny się pojawiać nawet w prywatnej rozmowie szefa MSZ. Minister ma prawo do swoistego języka w prywatnej rozmowie, ale jednak kwestionowanie fundamentu naszego bezpieczeństwa było dla mnie bardzo zaskakujące. Tak jak miliony Polaków oczekuję wytłumaczenia ze strony ministra. (...) http://www.se.pl/wydarzenia/opinie/prof ... 08307.html
4/ Marek Belka. Jak odwołać prezesa NBP?
Kadencja Marka Belki (62 l.) na stanowisku prezesa Narodowego Banku Polskiego kończy się w 2016 roku. Jego szybsze odwołanie jest w zasadzie niemożliwe! - Sprawa przed Trybunałem Stanu może trwać wiele lat. Jedyne wyjście: Belka sam podaje się do dymisji - analizuje dla nas dr Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista.
Według ustawy o NBP odwołanie prezesa może nastąpić, gdy: nie wypełnia on obowiązków na skutek choroby, został skazany prawomocnym wyrokiem, złożył niezgodne oświadczenie lustracyjne lub Trybunał Stanu orzekł wobec niego zakaz zajmowania kierowniczych stanowisk.
Jak widać, odwołanie szefa NBP nie jest proste.
- Wniosek o postawienie przed Trybunałem Stanu do marszałka Sejmu może złożyć prezydent lub grupa 115 posłów. Następnie konieczne jest stanowisko sejmowej komisji odpowiedzialności konstytucyjnej. Wniosek musi także zyskać poparcie bezwzględnej większości posłów - tłumaczy dr Piotrowski.
Ale to dopiero początek. - Sprawa rozpoczyna się przed Trybunałem Stanu. Proces jest bardzo poważny i złożony. Może trwać wiele lat - dodaje konstytucjonalista.
- Najszybsze rozwiązanie w tej sprawie? Złożenie dymisji przez Marka Belkę - podsumowuje dr Ryszard Piotrowski.
5/ Tak kończą w Polsce aferzyści. Rywin na jachcie za 16 milionów złotych
Od lat jest symbolem afer w Polsce. Choć został skazany, szybko dzięki prawnikom opuścił więzienie. Lew Rywin (68 l.) wiedzie dziś ekskluzywne życie. Nasz Czytelnik spotkał go w Chorwacji na luksusowym jachcie. Porażająca lektura stenogramów rozmowy Bartłomieja Sienkiewicza (53 l.) z Markiem Belką (62 l.) przypomniała wszystkim, że żyjemy w kraju nazywanym Rywinlandem. I bohaterowie afery taśmowej skończą pewnie podobnie... prażąc nagie torsy na luksusowym jachcie gdzieś na Adriatyku.
Uwielbiał pokazywać się na salonach w białym jedwabnym szalu i – obowiązkowo – z drogim cygarem w ustach. Bawił na przyjęciach u samego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego (60 l.). Znany producent filmowy Lew Rywin był w Polsce królem życia: bogaty i wpływowy, decydował, kto zrobi karierę. Tak było do czasu, kiedy w 2002 r. wybrał się z propozycją korupcyjną do ówczesnego redaktora naczelnego "michnikowego szmatławca" Adama Michnika (68 l.) – i został nagrany. Rywin chciał od Michnika 17,5 mln dol. w zamian za korzystne dla „michnikowego szmatławca” zmiany w ustawie. Powołał się przy tym na tzw. „grupę trzymającą władzę”.
Po opublikowaniu rozmowy Michnik–Rywin przez polską scenę polityczną przetoczyła się burza, która obaliła w Polsce rządy lewicy. Rywin stanął przed sądem. W 2005 r. został skazany na dwa lata więzienia i 100 tys. grzywny za tzw. płatną protekcję. Więzienie opuszcza w roku 2009 po wpłaceniu pół miliona zł kaucji.
Afera Rywina zatarła się już w pamięci Polaków, ale teraz wraca przy okazji nagrań polityków Platformy Obywatelskiej zarejestrowanych w luksusowych restauracjach. A sam Rywin opuścił niedawno swą posiadłość na Mazurach i powraca w wielkim stylu. Byłego producenta filmowego można spotkać na Adriatyku, po którym podróżuje na pokładzie luksusowego jachtu Riva 75 Venere, wartego – bagatela – 16 mln zł. Jak więc widać, opłaca się w Polsce być aferzystą.
Riva 75 Venere: Rynkowa wartość – 16 milionów złotych Długość – 23 metry Szerokość – 5,7 metra Liczba osób, które mogą podróżować: 16 Prędkość maksymalna – 59 km/h (32 węzły)
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
23 cze 2014, 22:13
Re: Polityka i politycy
Jak Sienkiewicz odmówił spotkania
Minister Bartłomiej Sienkiewicz, odpowiedzialny za bezpieczeństwo państwa odmówił Sylwestrowi Latkowskiemu spotkania przed publikacją pierwszych tekstów o podsłuchiwaniu polityków.
Niespełna dwa tygodnie temu weszliśmy w posiadanie dwóch nagrań: rozmów ministra Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem NBP Markiem Belką oraz spotkania Sławomira Nowaka z Andrzejem Parafianowiczem. Redaktor naczelny tygodnika Sylwester Latkowski poprosił dziennikarzy, z którymi pracuje o sporządzenie stenogramów z nagrań i sprawdzenie, czy do wspomnianych spotkań rzeczywiście doszło. Informacje od źródła wskazywały, że nagrań może być więcej, a proceder rejestrowania spotkań mógł mieć dużą skalę. Sytuacja wydała się być nadzwyczajna. Latkowski postanowił w tej sprawie spotkać się z szefem MSW Bartłomiejem Sienkiewiczem. W mniejszym stopniu, po to, by wypytywać o jego spotkanie z Belką. Chodziło o propaństwowy instynkt. Wiem o czym mówię, bo byłem przy podejmowaniu decyzji, by zwrócić się do szefa MSW.
Od ministra odpowiedzialnego za bezpieczeństwo państwa Latkowski chciał wiedzieć, czy wie o procederze nagrywania osób publicznych? Chciał wiedzieć, czy ktoś był tymi nagraniami szantażowany, jaką skalę może mieć to zjawisko, wreszcie kto mógł wspomniane rozmowy rejestrować i gdzie mogą być kopie nagrań? Chciał wiedzieć, jaką wiedzę o tej historii mają podległe Sienkiewiczowi służby. Dzwonił, pisał SMS-y z prośbą o pilny kontakt. Nie było reakcji. Postanowił dać Sienkiewiczowi jeszcze jeden sygnał, że sprawa ma wymiar bezprecedensowy. Sprawę, bez detali, opisała dzisiejsza "michnikowy szmatławiec”. W szczegółach wyglądała ona tak. W piątek 13 czerwca przed południem naczelny pojechał do szefa CBA Pawła Wojtunika, by on przekazał Sienkiewiczowi wiadomość i przekonał go do spotkania. Wojtunik, w obecności Latkowskiego, wykonał telefon z "bezpiecznej linii rządowej”. Przekonywał Sienkiewicza, że musi się z nim pilnie spotkać, ponieważ jest sprawa, która ma wymiar wagi państwowej. Po spotkaniu z naczelnym "Wprostu”, Wojtunik wsiadł do samochodu i pojechał do MSW, by rozmawiać z Sienkiewiczem twarzą w twarz. Bez efektów. Po tej rozmowie szef CBA przekazał Latkowskiemu wiadomość, że Sienkiewicz nie zamierza się spotykać. Ujawniamy to, ponieważ padają zarzuty, że "Wprost” nie dba o interes państwa i działa bez refleksji. Państwowego instynktu zabrakło komuś innego. Tym kimś jest, odpowiedzialny za bezpieczeństwo państwa, Bartłomiej Sienkiewicz.
1/ "Wprost": Próbowaliśmy się kontaktować z Sienkiewiczem przez szefa CBA (...) Na publikację Majewskiego zareagował rzecznik MSW, Paweł Majcher, który opublikował pytania wysłane przez dziennikarza "Wprost" do szefa resortu.
- Wobec informacji, że gazeta dysponuje przypuszczalnie nielegalnymi nagraniami, szef MSW odrzucił możliwość jakichkolwiek spotkań z redaktorem. Jest rzeczą oczywistą, że właściwymi instytucjami do rozmowy na ten temat są: prokuratura, policja lub ABW. O godzinie 15.02 otrzymałem pytania od red. Majewskiego (zamieszczam je poniżej), które nie mają nic wspólnego z zagadnieniami, które dziś, po 9 dniach, podnosi redakcja „Wprost” - czytamy w oświadczeniu MSW.
Majewski w Mailu pyta Sienkiewicza o to czy miał pełnomocnictwa od Prezesa Rady Ministrów do rozmów z prezesem NBP na temat zmian ustawy o NBP, co umożliwiałoby wykup obligacji przez Bank Centralny? Dopytywał też, kto płacił za kolację i z czyjej inicjatywy się ona odbyła oraz na jakiej podstawie odpowiadał szefowi NBP o planach przejęcia Mennicy przez skarb państwa.
1/ Zbigniew Jakubas: to nie ja stoję za aferą taśmową
- Nie, to nie ja stoję za taśmami. Bzdura kompletna. Moim zdaniem to nie mogła być jedna osoba (..), to zrobili zawodowcy - mówi na łamach "Super Expressu" Zbigniew Jakubas. Znany biznesmen dodaje, że irytuje go nacisk na to, "kto nagrał"; znacznie ważniejsza jest jego zdaniem treść ujawnionych nagrań. (...) http://wiadomosci.onet.pl/kraj/zbigniew ... mowa/g4696
2/ Jak naruszono konstytucję
Jeśli miejsce i forma rozmowy między ministrem spraw wewnętrznych a prezesem NBP mogą gorszyć, a jej przedmiot może wzbudzać wątpliwości, to większy niepokój powinno budzić uzgadnianie, jak rząd ma zmieniać kompetencje banku centralnego lub Rady Polityki Pieniężnej – piszą eksperci. (...) Co z tą niezależnością Reasumując, NBP i jego organy oraz Rada Polityki Pieniężnej są powoływane przez władzę ustawodawczą wraz z prezydentem RP jako instytucje współdziałające przy realizacji zadań publicznych i celów polityki oraz strategii średnio- i długoterminowych, ale są to organy niezależne wobec władzy wykonawczej. Z tego punktu widzenia niepokoi nie tyle fakt prowadzenia rozmowy o wyraźnym charakterze negocjacji między dwoma wysokimi urzędnikami państwowymi oraz przedmiot tej rozmowy, ile wynikająca z tego akceptacja, iż to rząd ma dla prezesa banku, a tym samym jego zarządu i Rady Polityki Pieniężnej, określać kompetencje oraz przesłanki działań. Można więc zapytać, czy jest rzeczą z punktu widzenia Konstytucji RP właściwą, aby to rząd był organem przygotowującym nową ustawę o NBP. Skoro bowiem intencją ustawodawcy było konstytucyjne zapewnienie niezależności NBP od władzy wykonawczej, ze względu na odmienność interesów państwa realizowanych przez te dwa organy, a także ich możliwą kontradyktoryjność, to rząd w stosunkach z NBP staje się stroną, a nie instytucją zwierzchnią. (...) http://www.rp.pl/artykul/9157,1120178-J ... e.html?p=1
3/ Kto wpłacił na kampanię Religi
Czy PO wykupiła długi prof. Zbigniewa Religi? Były szef jego sztabu zaprzecza, jednak dziwne wpłaty znalazły się w sprawozdaniu komitetu wyborczego profesora.
Informacja na temat kampanii prezydenckiej zmarłego w 2009 r. kardiochirurga to jedna z sensacji kolejnych zapisów rozmów, które ujawnił „Wprost". Ten wątek miał się pojawić w rozmowie, którą w lutym odbyli były minister transportu Sławomir Nowak, wiceprezes PGNiG Andrzej Parafianowicz i były dowódca GROM płk Dariusz Zawadka. (...) http://www.rp.pl/artykul/738665,1120214 ... eligi.html
24 cze 2014, 16:45
Re: Polityka i politycy
Ridiculous znaczy Śmieszny
Załącznik:
Radek znaczy ŚMIESZNY.JPG
a nawet murzyński
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
Ostatnio edytowano 24 cze 2014, 22:27 przez kominiarz, łącznie edytowano 2 razy
24 cze 2014, 22:26
Re: Polityka i politycy
Schetyna wiedział o podsłuchach?
Czy Grzegorz Schetyna mógł podejrzewać, że ktoś nagrywa rozmowy polityków w restauracjach? Takie wnioski można wyciągnąć po wypowiedzi Janusza Palikota dla TVP Info. Według lidera Twojego Ruchu to Schetyna miał przestrzegać przed dyskusjami w knajpach
Afera podsłuchowa zatacza coraz szersze kręgi. Prokuratura stawia zarzuty, zatrzymuje kolejnych podejrzanych, a skompromitowani politycy starają się wytłumaczyć z rozmów, które zostały uwiecznione dzięki nielegalnym podsłuchom. Okazuje się, że kompromitacji rządu można było uniknąć, a osobą, która przestrzegała przed nią, był... Grzegorz Schetyna – całkowicie zmarginalizowany przez Donalda Tuska w partii.
Informację o ostrzeżeniach Schetyny ujawnił dziś w TVP Info Janusz Palikot, dawny poseł PO. – Chodziłem z nimi po knajpach, byliśmy w Lemongrassie (nieistniejąca już restauracja – przyp. red.). Tam nigdy nie rozmawiało się o sprawach strategicznych czy detalach. To było BHP. Schetyna zawsze powtarzał: nigdy nie mówić w restauracjach o takich rzeczach – powiedział Palikot.
Gdyby czołowi politycy Platformy posłuchali rad partyjnego kolegi, może nie musieliby teraz wstydzić się przed całą Polską.
Apelując wczoraj w Sejmie o przyjęcie wotum zaufania dla swego rządu, Donald Tusk odwołał się do moralnego szantażu.
Stwierdził mianowicie, że jeśli nie uzyska wsparcia polskiego Sejmu, to nie będzie miał wystarczająco silnego politycznego autorytetu, aby walczyć o stanowiska dla Polski w Unii Europejskiej. – Od jutra w Brukseli muszę mieć pewność, że mam większość – stwierdził.
Czyli, jak można zrozumieć, opozycja i media, które nie zgadzają się na zamiatanie pod dywan afery i nie chcą obdarzyć Tuska zaufaniem, występują wbrew interesowi Polski. Niestety, to kolejny przykład utożsamiania interesu Platformy Obywatelskiej i jej rządu z interesem państwa.
Nie da się za pomocą bezrefleksyjnej większości koalicyjnych posłów oddalić niesłychanie poważnych podejrzeń, jakie budzi treść rozmowy Marka Belki z Bartłomiejem Sienkiewiczem. Nie da się przegłosować w Sejmie odzyskania pozycji międzynarodowej, którą zachwiało niedopuszczalne kuglowanie przepisami konstytucji przez szefa MSW i prezesa NBP oraz ich targi o skład rządu w zamian za dosypanie pieniędzy do budżetu przez bank centralny. Premier może po raz kolejny przemilczeć ten problem, ale nie znaczy to, że przestanie on istnieć – ani dla mediów, ani dla opinii publicznej, ani dla jego zagranicznych partnerów.
Donaldowi Tuskowi szantażującemu opozycję, że głosując przeciw niemu, dzia ła wbrew interesowi Polski, można by odpowiedzieć, że dziś najbardziej osłabia pań stwo fakt, iż rządzą w nim ludzie, którzy nie mają szacun ku dla konstytucji. A o pozycję Polski na świecie będzie mógł skutecznie walczyć dopiero taki rząd, który będzie przestrzegał zasad obowiązujących w cywilizowanym świecie. Na pewno nie będzie to gabinet Tuska.
Obecny rząd oraz jego szef, po tym co usłyszeliśmy na ujawnionych przez „Wprost" nagraniach, nie odzyska już raczej międzynarodowego autorytetu i społecznego zaufania. I najbardziej winni temu nie są ci, którzy podsłuchiwali (nawet jeśli są to jakieś demoniczne siły), ale ci, którzy w podsłuchanych rozmowach dopuszczali się składania skandalicznych propozycji i dobijania obrzydliwych targów.
Dzisiaj w TVN24 przywołano powyższy artykuł na dowód, że skarbowcy nie kochali GIKS'a
Załącznik:
Promile też parują1.JPG
Załącznik:
Promile też parują2.JPG
Załącznik:
Promile też parują3.JPG
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
Ostatnio edytowano 27 cze 2014, 20:47 przez Badman, łącznie edytowano 2 razy
27 cze 2014, 20:45
Re: Polityka i politycy
Duda: premier Tusk to kłamca i tchórz
Rozmowa z Piotrem Dudą, przewodniczącym „Solidarności”.
Stefczyk.info: Rządowa afera taśmowa nabiera tempa. Premier Tusk i jego ministrowie nie widzą jednak powodu, by w tej sytuacji miało dojść do zmian politycznych. Jak Pan to wszystko ocenia?
Piotr Duda: Nie jestem zdziwiony tym, co zostało nagrane na ujawnianych taśmach. Znam tych ludzi, wiem dlaczego oni tak podchodzą do spraw publicznych. Mówiłem wiele razy, że to jest grupa biznesowo-towarzyska. Im nie zależy na naszej ojczyźnie, na Polsce, ale na własnych interesach i utrzymaniu się za wszelką cenę przy władzy. Rok temu mówiłem na Kongresie PiSu, że premier Tusk to kłamca i tchórz, to się obecnie jedynie potwierdza.
W jaki sposób?
Premier jest tak wielkim tchórzem, że nawet swojego rządu nie jest w stanie podać do dymisji. Jest tak dużym kłamcą, że w tych wszystkich sprawach dotyczących choćby kwestii społecznych, komisji Trójstronnej jego słowa są jedynie fałszem. Obecnie okazuje się, że Komisja Trójstronna jest również tylko teorią, jak nasze państwo. Dla mnie sprawa jest jasna, wiedziałem od lat, że ci ludzie w ten sposób podchodzą do Polski, że traktują nasz kraj jako swój prywatny folwark.
Wielu dopiero teraz przejrzało na oczy.
Wielu dziennikarzy obecnie się przebudziło. Wielu z tych, którzy nas krytykowali, teraz przejrzało na oczy. A nas atakowano za to, że wychodzimy z Komisji, że burzymy dialog. Teraz sami się przekonali, jak to jest z wolnością słowa, że ta władza zrobi wszystko, by utrzymać się na stołkach.
Rząd ma jednak obecnie legitymizację. Sejm udzielił mu wotum zaufania.
To jest dla mnie karykatura. Oni sami sobie udzielili wotum zaufania. Chętnie podsłuchałbym spotkania premiera Tuska i premiera Piechocińskiego. Jaki był układ? Co za co, żeby PSL znany z polityki „prorodzinnej” zagłosował za wotum dla rządu? Rządzący to dla mnie banda ludzi, którzy powinni dawno być w rynsztoku politycznym, a nie sprawować władzę w kraju. Oni przynoszą nam wstyd.
Wyobraża Pan sobie jakąś formę włączenia się „Solidarności” w tworzenie nacisku społecznego w związku z aferą taśmową?
Oczywiście, że sobie to wyobrażam. Jednak my działamy już od lat i zauważam, że protestujących nie jest dużo. Na ulice wyszła „Solidarność”, której niektórzy kibicowali na forach internetowych. Czas najwyższy natomiast zamknąć komputer, przestać tylko narzekać i pisać na forach, że coś zrobimy. Trzeba wyjść na ulice. Jako związek jesteśmy do tego przygotowani. Będziemy o tym rozmawiali na Komisji Krajowej, która będzie 8 lipca. Jednak nie jesteśmy jedyną siłą społeczną. Jako „Solidarność” jesteśmy dobrze zorganizowani i mamy silne struktury. Na pewno włączymy się we wszelkie działania, ponieważ chcemy, by w naszym kraju rządy sprawowali politycy, którym zależy na dobru społeczeństwa i kraju, a nie tylko na własnych interesach.
Burdelowe dowcipy Rostowskiego i Sikorskiego. "Proszę jej włożyć obrożę"
Dwóch brytyjskich dżentelmenów czy para prostaków? Ministrowie Jacek Rostowski i Radek Sikorski radzili, jak zaj...ć PiS, opowiadali o robieniu laski Amerykanom, ale i opowiadali niezbyt wyrafinowane dowcipy.
Najnowszy numer tygodnika "Wprost" po raz kolejny obnaża poziom platformerskich "elit".
Radosław Sikorski: Znasz to? Przychodzi pan Jacek do burdelu. Jacek Rostowski: Pan Jacek? RS: Tak. JR: A może pan Radek? [śmiech] No, mówisz. RS: A burdelmama mówi: Panie Jacku, pan już dzisiaj trzeci raz. JR: [śmiech] RS: Kurwa, przez tę sklerozę to się zapierdolę na śmierć. JR: Piękne [śmiech]. RS: Słyszałem dziś kawał. Agencja towarzyska, oferta promocyjna, cennik. Szef agencji mówi: "Panowie, blow job - 25 złotych. Anal job - 35 złotych. To bardzo przystępnie". JR: To bardzo przystępnie. RS: Klient pyta: a klasyczne pierdolenie? A szef burdelu odpowiada: klasyczne nie jest jeszcze w ofercie, bo niestety jestem jeszcze sam. JR: [śmiech] Ja bym właśnie taki opowiadał, że przychodzi do burdelu facet i prosi o najchudszą dziewczynę. Jedną z najchudszych, wysoką... Gdy dziewczyna się pojawia, klient mówi: proszę jej włożyć obrożę. RS: Obrożę? JR: Obrożę. Reks! [woła psa] A ta cała zdenerwowana. Burdelmama zdenerwowana. Reks, widzisz? Jak nie będziesz jadł, będziesz tak wyglądać.
Z rozmowy dowiadujemy się także, co obaj panowie sądzą o Danucie Hubner, która kandydowała ostatnio z 1. miejsca warszawskiej listy do europarlamentu. Według Rostowskiego "to był skandaliczny pomysł ze starą komuszką". A Sikorski dodaje: "Niesympatyczną". I określa Hubner mianem "nadętego babska".
Bydło okazało się być nie tam, gdzie domniemywał "profesor" Bartoszewski…
Niezorganizowana grupa przestępcza została u nas zaatakowana przez zorganizowaną grupę przestępczą i dlatego mamy taki rejwach.
Widać, że trwa wielkie sprzątanie. „Wprost” opublikowało nie te nagrania, które dziarsko zapowiadało, że zatrzęsą opinią publiczną jak krzesło elektryczne: Bieńkowska – Wojtunik, Kwiatkowski – Kulczyk. Rzuciło jakiś drugi rzut ku uciesze „ludożerki”. Dogadano się pewnie w kluczowych kwestiach, no i teraz pozostała już kosmetyka zacierania śladów.
Kto stał za tymi nagraniami nie dowiemy się pewnie nigdy. Możemy sobie dywagować do woli. W tzw. spektrum podejrzanych znaleźli się wszyscy od kelnera do prezydenta Putina.
Najważniejsze by odwiercić uwagę od treści pogawędek. Tezy do nagłośnienia w „zaprzyjaźnionych mediach” są klarowne.
Publikowanie podsłuchów z prywatnych rozmów to jest skandal niebywały. Jak Kali nagrywać to umacnia praworządność, jak Kalego nagrywać to jest zamach stanu.
Rząd zaatakowali przestępcy. Nie chcesz bronić biednego i pokrzywdzonego premiera to jesteś współspiskowcem. To nic, że nie wiesz z kim knujesz. Knujesz i już.
Ze wszystkich nagranych rozmów biła troska o Polskę, a analizy polityczne tam wypowiadane były na najwyższym poziomie światowym.
Poziom języka, no owszem , owszem nie przystoi na takich stanowiskach… ale każdemu się zdarza knajpie rzucić mięsem (cha!cha!cha!) … no ludzie… nie czepiajcie się, bo nie jesteście pewnie lepsi. Karać za wulgaryzmy? W głowie się nie mieści.
Na całym świecie się podsłuchują, więc powinniśmy być dumni, że dołączyliśmy do cywilizacyjnych standardów.
Chlali i żarli za państwowe pieniądze w luksusowych knajpach… tak, ale w dyplomacji to jest zwykła rzecz. Inaczej nie wypada, bo by obsługa kpiła, że obraziła nas zbyt niską ceną potraw i napitków.
Teraz każdy z uczestników nagrań wyda sobie osobiście świadectwo moralności i nieskazitelności. Poprzepraszają się wzajemnie za różne bluzgi typu „stara komuszka”.
Będą kuglować i mataczyć, pewnie się jeszcze jakiś czas utrzymają na funkcjach, ale niesmak pozostanie. W jakie markowe garnitury by ich nie wbijać, jakie kreacje z budżetu nie fundować, na jakie Oksfordy nie wysyłać, jakim frykasami nie karmić… mamy zwykłe bydło przy żłobie.
Czy pan też to dostrzegł panie "profesorze" Bartoszewski swoim fachowym okiem?
Kompromitacja Sikorskiego - uwierzył w internetowy żart. Pisze, że PiS padł ofiarą podsłuchów
Szef polskiej dyplomacji, a ostatnio jeden z „bohaterów” afery podsłuchowej Radosław Sikorski całkiem na poważnie poinformował na Twitterze, że politycy Prawa i Sprawiedliwości padli ofiarą podsłuchów. Sikorski, który chwalił się ostatnio swoim poczuciem humoru, dał się nabrać na internetowy żart.
- Przestrzegaliśmy, że koleżanki i koledzy z PiS też mogą paść ofiarą podsłuchów... - napisał Radosław Sikorski na Twitterze zamieszczając link do sensacyjnego nagłówka jednej z gazet.
Problem w tym, że Sikorski zacytował satyryczną gazetę „Faktoid”, która w internecie reklamuje się hasłem „niecodzienny tygodnik”.
- Faktoid to ukazujący się od 2011 roku nieistniejący tygodnik. Jesteśmy realną konkurencją i zagrożeniem dla polskich mediów. Zawsze pierwsi informujemy o wydarzeniach, które nie miały jeszcze miejsca. Cała prawda na całą stronę – czytamy w opisie satyrycznej gazety.
Możliwe, że Radosław Sikorski uwierzył w informację o ujawnieniu nagrań z udziałem polityków PiS, ponieważ „Faktoid” cytowany przez szefa MSZ firmowany był przez... portal gwno.pl. Bezgraniczne zaufanie do publikowanych tam treści tym razem z całą pewnością nie wyszło Sikorskiemu na dobre.
Stare nawyki Sikorskiego. Jak na Kaczyńskiego narzekał, że mu darmowe wino zlikwidował
- Cieszę się, że 'Strefę Zdekomunizowaną' można od jakiegoś czasu przeczytać w wersji cyfrowej - chwalił się wczoraj na swoim profilu na Twitterze Radosław Sikorski. To polecenie nie wyszło mu jednak na dobre. Jeden z dziennikarzy wyszukał fragment jak Sikorski narzeka, że po zmianie na stanowisku premiera w 2006 r. Jarosław Kaczyński zlikwidował darmowe wino na wieczornych posiedzeniach rządu.
Po ujawnieniu taśm, na których Radosław Sikorski mówił, że "polsko-amerykański sojusz jest nic nie warty", a wręcz "szkodliwy", bo "skonfliktujemy się z Rosją i Niemcami", za przyczyną samego Sikorskiego ogromną uwagę opinii publicznej wzbudziła kwestia drogiej kolacji, na jaką sobie pozwolił szef MSZ. Ścigając autorów nagrań z jego spotkania z Jackiem Rostowskim, jakby było prywatne - Sikorski najpierw ukrywał fakt, że płacił za nie z publicznych pieniędzy, a następnie odmówił zapłacenia za kolację, tłumacząc że to było "spotkanie służbowe".
Po licznych komentarzach na temat skąpstwa, z jakiego słynie szef polskiej dyplomacji, Sikorski drogą negocjacji zgodził się zapłacić część rachunku. Za wino. Ile to było? Na ten temat minister głucho milczy. Okazuje się, że problem z tym, że za coś co się zjadło, czy wypiło trzeba zapłacić - szef MSZ miał problemy od dawna.
- Chytry minister już parę lat temu narzekał na tanie państwo, bo skończył się alk na rządowych spotkaniach - przypomniał na Twitterze Jacek Prusinowski, dziennikarz Radia Plus. Zacytował przy tym fragment wywiadu rzeki Łukasza Warzechy z Radosławem Sikorskim pt. "Strefa Zdekomunizowana". Oto jak Sikorski wspomina zmianę na stanowisku premiera w 2006 r.
W odpowiedzi na pytanie "jak się zmieniła pana praca, gdy premierem został Jarosław Kaczyński?" minister wspomina, że: Marcinkiewicz jako premier miał do swoich ministrów stosunek podobny do tego, jaki ma prezes zarządu do członków wyłonionych przez ważnych akcjonariuszy. Kaczyński jest premierem bardziej władczym, ze wszystkimi tego pozytywnymi i negatywnymi konsekwencjami. Jedna rzecz na pewno zmieniła się na gorsze: za Marcinkiewicza w trakcie obrad Rady Ministrów serwowano kanapki. Dzięki temu oszczędzało się czas - nie trzeba było jeść obiadu. A to w napiętym kalendarzu ministra naprawdę ma znaczenie.
Sikorski przechodzi do okresu rządów Jarosława Kaczyńskiego. Co mu przeszkadza w tym jak kierował Radą Ministrów? Za Kaczyńskiego kanapki zlikwidowano. Z kolei podczas wieczornych, mniej formalnych obrad rządu za Marcinkiewicza podawano wino, a nawet koniak. I to się skończyło po zmianie premiera. Nie wiem, czy nie przesadzamy z tym tanim państwem...
Najwyraźniej Radosław Sikorski, po aferze podsłuchowej, ma uraz do odwiedzania luksusowych restauracji. Aby temu zaradzić, MSZ planuje... ściągnąć restaurację do siebie. Właśnie ogłoszono przetarg.
Jak wynika z informacji „Super Expressu”, minister Sikorski nie będzie już musiał chodzić po drogich knajpach. Resort spraw zagranicznych ma mieć bowiem własną restaurację, w której Radosław Sikorski będzie mógł przed ważnym spotkaniem zamówić wybrane dania, które specjalnie dla niego przygotują najlepsi, starannie wyselekcjonowani kucharze.
MSZ właśnie ogłosił przetarg na usługi gastronomiczne.
- Zapewnienie najwyższej jakości usług cateringowych na potrzeby organizacji codziennych spotkań służbowych członków kierownictwa oraz przedstawicieli komórek organizacyjnych Ministerstwa Spraw Zagranicznych - tłumaczy Artur Szczepaniec, dyrektor biura administracji resortu.
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników