Ciekawe czy sąd odrzucił pozew (tak jak pisze niezalezna) wtedy zrobiłby to z przyczyn formalnych, co w żaden sposób nie przesądza o roszczeniach Wałęsy czy oddalił uznając powództwo za niezasadne (co wynika z dalszej części artykułu). Niecierpie niekompetentnych dziennikarzy, którzy sami nie rozumieją o czym piszą.

Tusk powoli przechodzi do historii

Premier Donald Tusk powoli, krok za krokiem, przechodzi do historii. Kto nie wierzy, niech przyjrzy się poniższym liczbom.

Niecałe sześć lat temu - tak, w świecie polskiej polityki to więcej niż epoka, to czasami wieczność - Donald Tusk cieszył się wprost bezprecedensowym poparciem. W badaniu Wirtualnej Polski przeprowadzonym w połowie grudnia 2007 r., tuż po zwycięskich dla Platformy Obywatelskiej wyborach parlamentarnych, 61 proc. Polaków oceniało go, już w roli świeżo powołanego premiera, zdecydowanie i raczej dobrze (w tym 17 proc. - zdecydowanie dobrze), a tylko 17 proc. - zdecydowanie i raczej źle. Ale wtedy Platforma cieszyła się poparciem 53 proc. badanych (dziś - 24 proc.), a PiS - zaledwie 16 proc. (dziś - 35 proc.). Tymczasem w najnowszym sondażu Wirtualnej Polski zdecydowanie i raczej dobrze ocenia Tuska już zaledwie 26 proc. Polaków (w tym zdecydowanie dobrze tylko 2 proc.), a zdecydowanie i raczej źle - aż 64.

Obserwując zsuwanie się Donalda Tuska po równi pochyłej, jaką wyznaczają sondaże, pora sprawdzić, jak zostanie zapamiętany. Bo że Donald Tusk ma murowane miejsce w historii Polski, to rzecz pewna. Wątpliwe jednak, by był z niego zadowolony, bowiem zapisane ono będzie zgłoskami nie złotymi, lecz czarnymi, symbolizującymi z jednej strony niewyobrażalną w swej skali katastrofę lotniczą i żałobę po jej ofiarach, a z drugiej gigantyczne, niepowetowane straty - te policzalne, szacowane w miliardach złotych i te nie policzalne, a w każdym razie bardzo trudne do policzenia, sumujące się w tysiące straconych szans.

Wiadomo zatem, że - po pierwsze - Tusk przejdzie do historii jako ten premier, za którego pierwszej kadencji prezydent Rzeczypospolitej oraz jego małżonka i 94 inne prominentne postacie Polski straciły życie w katastrofie smoleńskiej.

Wiadomo też, że Tusk zostanie zapamiętany jako destruktor narodowych finansów publicznych - jako premier, który podwoił zadłużenie Polski (z ponad 500 mld do - zapewne - ponad biliona złotych, bo tak to się w 2015 r. skończy, jeśli nie dużo gorzej) i zniszczył hamulce bezpieczeństwa chroniące polskie finanse publiczne, czyli skasował pierwszy próg ostrożnościowy (a wkrótce także najpewniej drugi), otwierając drogę do bankructwa naszego państwa.

Przejdzie Tusk do historii także jako podpalacz polskiego systemu emerytalnego; człowiek, który doprowadził do nadwątlenia (a niedługo okaże się, czy nie wręcz do zniszczenia) drugiego - kapitałowego - filaru tego systemu, skazując miliony przyszłych emerytów na łaskę i niełaskę polityków, która, jak wiadomo, na pstrym koniu jeździ.

Przejdzie Tusk do historii jako premier, który niewiele zrobił dla uniezależnienia Polski od gazowego monopolu Rosji, który nie potrafił w porę przygotować prawa zachęcającego koncerny wydobywcze do uczynienia z Polski potentata w produkcji gazu z łupków ani uniknąć podpisania z Moskwą fatalnej w skutkach dla Polski umowy gazowej, którą na szczęście zawetowała Komisja Europejska. Niewiele wskazuje też na to, aby w terminie miała się zakończyć budowa świnoujskiego Gazoportu.

Przejdzie Tusk do historii jak ten premier, który złożył mnóstwo przedwyborczych obietnic, składających się na zapowiedź fundamentalnej przebudowy naszego państwa, na jego unowocześnienie i przywrócenie elementarnej sprawiedliwości w traktowaniu przezeń poszczególnych grup zawodowych (powszechny system podatkowy, emerytalny i ochrony zdrowia), i który w sprawie niemal wszystkich kluczowych przyrzeczeń, słowa danego swoim wyborcom po prostu nie dotrzymał.

Ba, przejdzie Tusk do historii jako ten premier, który roztrwonił kapitał ogromnego zaufania społecznego; który zamiast spożytkować ten potężny potencjał na zmodernizowanie państwa zgodnie z obietnicami wyborczymi swojej partii, skupił się wyłącznie na bezpłodnej z punktu widzenia interesów narodu i państwa grze o utrzymanie się u władzy dla samej przyjemności jej sprawowania.

Wreszcie, mając w pamięci jego futbolowe hobby, przejdzie Tusk do historii jako najlepszy piłkarz wśród premierów i najlepszy premier wśród piłkarzy, co - przyznajmy - nie jest szczególnie pochlebną oceną jego umiejętności ani na arenie piłkarskiej, ani politycznej.

Piotr Gabryel, zastępca redaktora naczelnego tygodnika "Do Rzeczy" specjalnie dla Wirtualnej Polski

http://wiadomosci.wp.pl/kat,27417,title ... omosc.html

"Platforma Obywatelska chce zmienić ordynację wyborczą" - tak, by uniemożliwić Prawu i Sprawiedliwości objęcie władzy



Czy Platforma chce zmienić ordynację wyborczą do Sejmu - tak, by uniemożliwić Prawu i Sprawiedliwości objęcie władzy?

Ciekawą informację na ten temat zamieszają w swojej rubryce "Z życia koalicji, z życia opozycji" Robert Mazurek i Igor Zalewski w najnowszym wydaniu tygodnika "wSieci":

Jak donoszą nasze nieomylne zwykle wiewiórki, Platforma Obywatelska chce zmienić ordynację wyborczą. To oczywiście reakcja na sondaże, w których PiS zbliża się do 40 proc., a w dodatku PO zaczynają gonić komuniści. Platforma chciałaby więc zamienić promujący wielkie partie sposób przyznawania mandatów metodą d’Hondta na korzystniejszą dla średnich i małych ugrupowań metodę Sainte-Lague’a. To sprytne, bo zmianę taką przepchną w Sejmie wszyscy, oczywiście poza PiS. A jak to wytłumaczyć ludziom? Ech, Żakowski i Paradowska już piszą, że pod d’Hondtem nie było w Polsce demokracji. A poza tym to podejrzana figura była. Wiadomo, Belg.


Jedno jest pewne: Tusk nie cofnie się przed niczym. Aż do chwili, gdy zrozumie, że nie ma żadnej Wunderwaffe, że po prostu przegrał. Ten proces godzenia się z nieuniknionym trwa czasem długo, ale zawsze kiedyś dobiega końca.

http://wpolityce.pl/wydarzenia/62197-pl ... cie-wladzy

Najlepszą bronią Donalda Tuska w walce z Jarosławem Kaczyńskim jest... Jarosław Kaczyński.
Kilka występów w telewizji, jakiśw wywiad (tego drugiego) i sondaże PiS-u spadają.
Jak do tego dodamy popisy A. Hofmana....

Referendum ws. odwołania burmistrza Gostynina

W Gostyninie pod Płockiem trwa od godz. 7 referendum w sprawie odwołania burmistrza Włodzimierza Śniecikowskiego. Głosowanie w 11 lokalach obwodowych komisji referendalnych potrwa tam do godz. 21.

Jak poinformowano w delegaturze Krajowego Biura Wyborczego w Płocku, wszystkie lokale obwodowych komisji ds. referendum otwarto punktualnie. Referendum zarządził Komisarz Wyborczy w Płocku na wniosek grupy mieszkańców Gostynina, którzy zebrali ponad 2 tys. podpisów, czyli wymaganą liczbę do przeprowadzenia głosowania.
Aby referendum było ważne, musi wziąć w nim udział 3/5 wyborców, którzy głosowali w wyborach na burmistrza Gostynina w 2010 roku, czyli 4 478 osób. Włodzimierz Śniecikowski jest burmistrzem Gostynina od 1996 r. Wcześniej był przewodniczącym rady tego miasta.



http://wiadomosci.onet.pl/warszawa/refe ... nina/30d6s

Niezły ten burmistrz, należy dodać, że bezpartyjny.
"Papierowe" Termy Gostynińskie, 2,74 promila (za kierownicą).
Nic dziwnego, że chcą go odwołać.

Uratowałeś honor PO  


PO wrześniowych manifestacjach już chyba nic nie pomoże PO w spadaniu w sondażach.
Kto był dotąd ślepy, ten miał okazję przejrzeć na oczy

Pospieszyłeś sie z gratulacjami. Polnywolak wprowadził (nie wiem czy świadomie czy nieświadomie) w błąd wszystkich forumowiczów.
Sprawdziłem: Włodzimierz Śniecikowski w 2010 r. wygrał wybory na burmistrza, startując jako członek PO z listy Komitetu Wyborczego Gostynińska Wspólnota Samorządowa. A więc nie bezpartyjny.
Jego partia to Platforma. Podobno nawet "obywatelska".



I co z tego, że złodziej czy pijak czy aferał? I tak nie da się takiego odwołać.
Ale najważniejsze, że procedury "demokratyczne" zostały zachowane, prawda?
Takie te procedury "demokratyczne" jak Platforma "obywatelska".

Referendum ws. odwołania burmistrza Gostynina nieważne.
Z powodu zbyt niskiej frekwencji niedzielne referendum w sprawie odwołania burmistrza Gostynina
Włodzimierza Śniecikowskiego jest nieważne – podała delegatura Krajowego Biura Wyborczego w Płocku.
W referendum z 15 534 uprawnionych w głosowaniu wzięło udział 3 705 osób. Żeby referendum było ważne, powinno w nim zagłosować 3/5 wyborców, którzy uczestniczyli w wyborach na burmistrza Gostynina w 2010 r., czyli 4 479 osób.
W referendum na 3 595 głosów ważnych za odwołaniem burmistrza Gostynina opowiedziało się 3 494 głosujących.
Referendum zarządził Komisarz Wyborczy w Płocku na wniosek grupy inicjatorów związanych z opozycją w Radzie Miasta Gostynina. Zarzucają oni Włodzimierzowi Śniecikowskiemu m.in. niegospodarność i karygodny styl sprawowania władzy. Pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum jego inicjatorzy zebrali ponad 2 tys. podpisów.
Włodzimierz Śniecikowski jest burmistrzem Gostynina od 1996 r. Wcześniej był przewodniczącym rady tego miasta.  
W 2010 r. wygrał wybory na burmistrza, startując jako członek PO z listy Komitetu Wyborczego Gostynińska Wspólnota Samorządowa.
Uzyskał 73,40 proc. głosów, pokonując kandydata PO Piotra Pestę - 23,60 proc. głosów.



http://wiadomosci.onet.pl/warszawa/refe ... azne/gvjnc

Czyli 97,19 % było "za odwołaniem", a 2,81 przeciw. - tylko 101 osób głosowało za burmistrzem.

Nic dziwnego, że warszawskie POkemony kombinują na wszystkie sposoby, aby zminimalizować frekwencję aby referendum nie było ważne. I żeby uratować resztki pozorów honoru.

KRAINA TUSKA II

O gospodarczych osiągnięciach rządu Donalda Tuska to nawet nie wypada już pisać – od kiedy dług publiczny wypracowany przez to bractwo wzajemnej adoracji przekroczył – aktualny pomiar – 1 029 109 454 479 PLN (to jest ponad bilion!), pisanie o tym to robota godna Syzyfa, i to w posuniętym stadium schizofrenii, a opowieści o progach ostrożnościowych (55 czy 60 procent relacji długu publicznego do produktu krajowego brutto) mają taki sens, jak dawanie dzieciom horrorów na dobranockę, by lepiej spały.
Ten pierwszy próg został zresztą w lipcu zawieszony i sytuacja ta znakomicie oddaje cały sens istnienia tego tuskowego państwa, tej krainy grozy i śmieszności zarazem – państwo to jest zawieszone.
Państwo, czyli i my wszyscy, zawieszeni jesteśmy w oparach absurdu, z których wyłania się tragiczny obraz naszej przyszłości – słabego, zagubionego w tej upadającej Europie państwa, położonego na jej skraju niby, ale jednocześnie wciśniętego pomiędzy Niemcy i Rosję, dwóch hegemonów tego układu.

W Rosji niepodzielnie panuje car Władymir Władymirowicz Putin, rocznik 1952, były agent KGB (w NRD!) i członek Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego (KPZR), a tytuł cara wcale nie jest dawany na wyrost, brzmi on niezbyt niby nowocześnie i skłania do podśmiechujek, ale znakomicie oddaje aktualną pozycję Putina w Rosji. I to niezależnie od tego, że za rok na przykład taki Putin może oglądać wzorcową syberyjską kolonię karną od środka, bo nie będzie to wynik zwycięstwa demokracji, tylko oznaka, że przyszedł Putin Większy i zrobił porządek, po swojemu.
Na razie Większy nie wyskoczył jeszcze z pudełka historii i Putin z właściwą dla siebie dozą nieśmiałości już przyznaje, że gdy tylko Naród go poprosi, to on gotów i dwie jeszcze kadencje dla dobra tego narodu się przemęczyć.

W Niemczech niepodzielnie panuje królowa Angela Dorothea Merkel, rocznik 1954, nauczycielka z NRD, były agent STASI (słowo – komputer sam to napisał, co za osioł!), oczywiście, że to nieprawda, była natomiast mała Angela pionierką, a na początku lat 70-tych wstąpiła do Wolnej Młodzieży Niemieckiej (FDJ), gdzie pracowała bardzo ambitnie, a podczas studiów (chemik jądrowy!) została sekretarzem ds. agitacji i propagandy, odwiedzając oczywiście ZSRR, również jako członek kierownictwa czerwonych związków zawodowych BGL.
W latach 80-tych miałem przyjemność zetknąć się z komunistyczną młodzieżą z FDJ i mogę śmiało stwierdzić, że nasi aktywiści z ZMS to wyglądali przy nich jak jakieś prawicowe oszołomy.
W niedzielę w Niemczech wybory, Angela, w przeciwieństwie do Władymira, nie musi obawiać się biletu na Syberię, tu naprawdę decydować będą wyborcy, a ci Angelę kochają (ponad 50%) – trzecia kadencja pewna!
Dodać można, że Angela Merkel ma związki z Polską zarówno od strony dziadka (Poznań), jak i babci (Elbląg), ale, w przeciwieństwie do premiera Tuska, nie należy wiązać z tym żadnych nadziei na przyszłość.
Niestety wychodzi na to, że to wspaniały duet Władymir-Angela, tak, tak, nie Angela-Władymir, rządzić będzie niepodzielnie przez najbliższe parę lat, a oglądanie pętających się u ich kolan różnych Donków, Radków, Vincentów czy innych Cieciów, o Bronkach nie wspominając, bardzo będzie dla nas bolesne.

No właśnie – trzecia kadencja.
Tusk również o niej marzy, niezależnie od tego, co jeszcze powie, albo czego nie powie.
Ale tak naprawdę to już jest po Tusku, co on sam też już pewno czuje i wie, ale jest za wcześnie jeszcze, by oficjalnie o tym mówić, jeszcze nie wolno, jeszcze stojące za nim tajemnicze siły nie wydały oficjalnego rozkazu – na razie trwa badanie pola walki metodą podjazdową, metodą prowokacji i kłamstwa.
Ruszyły na to pole oddziały salonowej gwardii zaciężnej, na które Platforma zawsze mogła i wciąż jeszcze może liczyć.
- Oczywiście pole sondażowni, w tym niezrównany CBOS!
(CEBOS – Centrum Bajania Opinii Społecznej, patrz B.050/13).
Ponieważ dawał ostatnio ciała jako ostatni Mohikanin pierwszeństwa Platformy, wymyślił coś nowego – sondaż który wykaże, że partia Gowina, jakby się nie nazywała, gdy tylko powstanie, to zabierze głosy nie Platformie najbardziej, jak można by przypuszczać, ale właśnie PiS-owi.
I wtedy będzie tak:
PO – 24, PiS – 20, SLD – 8, GOWIN – 7, PSL – 5, RUCH P – 5, POZOSTAŁE < 2.
I na Gowina zagłosuje tylko 3 procent wielbicieli PO, natomiast aż 7 procent wyznawców PiS.
Tu nasuwa się pytanie – czy Gowin ma odegrać w przyszłych wyborach rolę Palikota w przeszłych, tylko że Palikot celował bodaj w SLD, a Gowin trafić ma w PiS?
Bardzo jest to prawdopodobne, prawico prawdziwa, bądź czujna!
Nie lubimy dobijać leżącego, ale przed wyborami uzupełniającymi na Podkarpaciu, cytat z pamięci, CBOS prognozował zdaje się coś takiego – Kawa 42, Ziobro 24, Pupa 11 procent, a było 21, 11 i 61, czy potrzebny jest tu jakikolwiek komentarz na temat tej rządowej sondażowni?
Pisaliśmy o sondażowniach w liczbie mnogiej, bo chociaż inne idą bardziej pod prąd, to okazuje się, że jest coś takiego jak Stowarzyszenie instytucji badających opinię publiczną, gdzie wchodzą OBOP, CBOS, Gfk i Nielsen i ktoś chyba jeszcze, a Stowarzyszenie to organizuje niedługo kongres naukowy, podobnież coroczny.
I nic by nie było w tym nadzwyczajnego, w końcu w tej biednej Polsce są setki stowarzyszeń, które ją doją na wszelkie sposoby, ale – referat wstępny na tej imprezie wygłosić ma były ubek, major KBW, naukowiec podobno teraz wielki (postmodernista?!), ulubieniec prezydenta miasta Wrocławia, Zygmunt Bauman.
(...)
czytaj dalej
(...)
Tak,ta tuskowa kraina naprawdę zawieszona jest w próżni ideałów, a koniec jej bardzo będzie dla nas wszystkich bolesny.
Ale wcale nie dlatego, że Tuska już w niej nie będzie.
Może jednak z tego jakoś wyjdziemy?

http://sieniawski-marek.blog.onet.pl/20 ... tyn-06213/

Bolszoje spasibo tawariszcz Paradowskaja

Profesor Krystyna Pawłowicz dziękuje tygodnikowi "Polityka":

http://www.youtube.com/watch?v=kl1QgQ7bsKU

Janusz Palikot zmienił nazwisko.
“Było obciążeniem. Chce zacząć w polityce od zera”
Czy zatrzyma to spadające sondaże?

To, że Rucha Palikota zmienia nazwę wiadomo już od jakiegoś czasu. Okazuje się jednak, że zmiany w tym ugrupowaniu poszły znacznie dalej.
Jak dowiaduje się ASZdziennik, na jesiennym kongresie oprócz nowej nazwy Janusz Palikot zaprezentuje też swoje nowe nazwisko.
– Smutna prawda jest taka, że coraz bardziej Januszowi ciążyło – mówi nam ważny polityk (jeszcze) Rucha Palikota.
- W prywatnych rozmowach przyznawał, że kojarzy mu się głównie z politycznym chamstwem oraz ideologiczną schizofrenią.

Podobne odczucia mieli też wyborcy. Z wewnętrznych badań na początku września wynika, że Rucha Palikota bez swojego lidera może liczyć na dwukrotnie większe poparcie niż teraz. Jak nazywa się obecnie Janusz Palikot to najmocniej strzeżona tajemnica politycznej Warszawy. Z naszych informacji wynika jednak, że nie będzie to całkowicie nieznane nazwisko.
- Janusz chce zacząć od zera składając jednocześnie hołd politykowi, który najwięcej od niego wycierpiał – uchyla rąbka tajemnicy nasz informator.

Opublikowane: 23 Wrzesień 2013 | Autor: ojciecredaktor |
(c) ASZdziennik 2011-2013. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone

10 Comments »

FilologiaklasycznaUL
Palipies?

dawid gruwer
Palgosześć?

Źródło: http://aszdziennik.wordpress.com/2013/0 ... e-od-zera/

Janusz Ziobro?

E tam!
Raczej Juliusz Cezar.  

UJAWNIAMY KULISY PROWOKACJI:
Na 11 listopada Tusk szykuje wojsko

Donald Tusk skierował do MSW projekt zarządzenia, przewidujący użycie 11 listopada żołnierzy Żandarmerii Wojskowej "do udzielenia pomocy policji". Żołnierze mają zabezpieczać i demonstracje patriotyczne, i odbywający się w tym czasie szczyt klimatyczny.

Projekt zarządzenia "w sprawie użycia żołnierzy Żandarmerii Wojskowej do udzielenia pomocy Policji" pochodzi z 18 września 2013 r. Pismo jest krótkie. Czytamy w nim:

"Na podst. art. 18a ust. 1 ustawy z dnia 6 kwietnia 1990 r. o Policji zarządza się, co następuje:
W związku z przygotowaniami do policyjnego zabezpieczenia:
1) 19 sesji Konferencji Stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu [...] w dniach 11-22 listopada 2013 r.
2) ogólnopolskich uroczystości państwowych i obywatelskich mających na celu uczczenie odzyskania przez Polskę niepodległości, które odbędą się w dniu 11 listopada 2013 r. żołnierze Żandarmerii Wojskowej udzielą pomocy Policji w zakresie ochrony bezpieczeństwa i porządku publicznego [...].
Prezes Rady Ministrów"

Art. 18a ust. 1 ustawy o Policji, na który powołuje się Tusk, przewiduje użycie wojska "w razie zagrożenia bezpieczeństwa i porządku publicznego, jeżeli siły Policji są niewystarczające do wykonania ich zadań".

W uzasadnieniu projektu Tusk napisał m.in.:

"Biorąc pod uwagę fakt, że rozpoczęcie konferencji [klimatycznej] przypada na dzień 11 listopada 2013 r., kiedy na terenie kraju organizowane są "Marsze Niepodległości", w trakcie których dochodzi do konfrontacji pomiędzy środowiskami antagonistycznymi, należy zakładać, że w tym dniu na terenie Warszawy może dojść do prób zakłócenia bezpieczeństwa i porządku publicznego. Ponadto ze względu na skalę wydarzenia oraz temat konferencji należy się spodziewać, że w czasie konferencji może nastąpić eskalacja sytuacji spowodowanej organizowaniem na terenie Warszawy manifestacji i akcji protestacyjnych, które mogą powodować wspomniane wyżej zagrożenia".

Szef PO dodał: "[...] wstępna kalkulacja sił i środków przewiduje, że skutecznym sposobem eliminacji potencjalnych zagrożeń na terenie RP będzie wykorzystanie do wsparcia działań Policji sił i zasobów pozostających w dyspozycji Żandarmerii Wojskowej".

Szczególnie groźnie brzmią jednak następujące słowa Tuska: "projekt ten będzie również testem dla służb odpowiedzialnych za stan bezpieczeństwa i porządku publicznego w zakresie właściwego zapobiegania i przeciwdziałania zidentyfikowanym ryzykom, a także likwidacji wszelkich źródeł napięć i niepokojów społecznych".
 

W ubiegłym roku manifestację patriotyczną rozbiła policja, a sprowokowane rozruchy wykorzystano do ataków na obóz niepodległościowy. W tym roku szykuje się prowokacja przy użyciu wojska. Wyznaczenie na 11 listopada szczytu klimatycznego, na który zjadą się działacze skrajnej lewicy z całej Europy, nie było - jak widać - przypadkowe.

O projekcie zarządzenia premiera Tuska jako pierwszy poinformował na Twitterze publicysta "Gazety Polskiej" i bloger Aleksander Ścios.




http://niezalezna.pl/46414-ujawniamy-ku ... uje-wojsko