Teraz jest 08 wrz 2025, 14:50



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 4411 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30 ... 316  Następna strona
Polityka i politycy 
Autor Treść postu
Site Admin
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA09 maja 2006, 21:23

 POSTY        2059

 LOKALIZACJARada Krajowej Sekcji Administracji Skarbowej
Post 
<!--sizeo:3--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Złotouści politycy, czyli cytaty roku 2007 <!--sizec--></span><!--/sizec-->
Kończy się rok, nadchodzi czas podsumowań i plebiscytów. Musimy dorzucić swoje trzy grosze. Nie będziemy odbierać chleba poważnym publikacjom i skupimy się na wypowiedziach z kategorii "Mniej Ważnych". Oto nasze nominacje. Kto wygra? To zależy od Was, drodzy czytelnicy. <a href="http://deser.gwno.pl/deser/1,83454,4784457.html" target="_blank">Głosujcie i podawajcie własne kandydatury</a>. Rozstrzygnięcie - po Świętach.

<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->AG Zobaczyliśmy to wideo i od razu staliśmy się najwierniejszymi fanami, jakich kiedykolwiek miał Grzegorz Schetyna. Co takiego zrobił minister? Minister przywitał się z telefonem, w którym ktoś miał nagranego Czesia z "Włatcuf Móch"!
<a href="http://deser.gwno.pl/deser/1,83454,4734478.html" target="_blank">http://deser.gwno.pl/deser/1,83454,4734478.html</a><!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->- Gronostaje mają bardzo specyficzny i pasjonujący obyczaj. Tak bardzo są przywiązane do swojego białego futerka, że w sytuacjach, w których miałyby być zmuszone do zanurzenia w błocie, wolą zginąć. Ja bardzo kocham swoje białe futerko - przyznaje Rokita w rozmowie z radiem RMF FM.  
To rzeczywiście zadziwiające wyznanie. W rozmowie chodziło oczywiście o osoby, które znalazły się we wstępnym projekcie krakowskiej listy PO. Wcześniej Rokita stwierdził bowiem, iż lista ta została stworzona przez ukrytych zwolenników PiS. Rozumiemy, że zanurzenie w błocie to w tym przypadku kandydowanie z pierwszego miejsca tej - jakby nie było - kontrowersyjnej listy.
Czy wypowiedź o futerku to ultimatum: albo inna lista, albo odchodzę? Tego Jan Rokita nie chciał wyjaśnić.
Czyli pan jest dzisiaj gronostajem Platformy Obywatelskiej? - pyta dziennikarz RMF.
- Nie. Ja lubię swoje białe futerko. Tyle - powiedział Rokita. Ale czy to jest ultimatum? - dopytywał RMF. "Powiedziałem już wszystko, co miałem do powiedzenia" - uciął Rokita.
Miejmy nadzieję, że kierownictwo PO wie, jak zinterpretować opowieść o gronostajach.
<a href="http://deser.gwno.pl/deser/1,83454,4495539.html" target="_blank">http://deser.gwno.pl/deser/1,83454,4495539.html</a><!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->Zbigniew Girzyński (PiS) nie musi podglądać swoich koleżanek, bo one "same się rozbierają". Takie zaskakujące oświadczenie poseł wygłosił w programie Tomasza Lisa "Co z tą Polską".  
Całe zamieszanie wywołał Roman Giertych, który zarzucił PiS-owi, że skupił się na podsłuchiwaniu kolegów. - I podglądaniu koleżanek - dorzucił Komorowski. - To niesmaczne - ripostował Girzyński. - Jeśli pan ma brzydkie koleżanki, to pana problem - odpowiadał Komorowski.
I wtedy poseł Girzyński poprosił o szansę zripostowania wypowiedzi Komorowskiego. Sala zamilkła, a poseł wypalił: - Ja mam piękne koleżanki, ale jeżeli chcę - rozbierają się same, nie muszę podglądać...
Bez komentarza. Na szczęście poseł Girzyński wytłumaczył, że żartował...
<a href="http://deser.gwno.pl/deser/1,83454,4439515.html" target="_blank">http://deser.gwno.pl/deser/1,83454,4439515.html</a><!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->- Dzień dobry, nie jestem w stanie odebrać teraz słuchawkę i porozmawiać z Tobą. Ale zadzwonię jak najszybciej. Do zobaczenia, pa! - który polski poseł ma takie powitanie w poczcie głosowej?
Zapomnijcie o prostym "zostaw wiadomość". Powitania, które polscy politycy nagrywają na pocztę głosową, są o wiele atrakcyjniejsze - twierdzi rynszTOK FM. - Cześć, Kazik Marcinkiewicz - mówi były premier, poprzednik Jarka i Donka i wielki mistrz skracania dystansu.
"Kazika" naśladuje obecny minister rolnictwa, Marek Sawicki, ale dużo mu jeszcze brakuje: "Cześć, przykro mi, że nie mogę odebrać telefonu".
Obu panów przebija jednak Grzegorz Schetyna, który też mówi "cześć", ale za to w dwóch językach! "Cześć, mówi Grzegorz, zostaw wiadomość. Please leave your message".
A Nelli Rokita? Nie będziemy pisać. To trzeba usłyszeć...
<a href="http://deser.gwno.pl/deser/1,83454,4750970.html" target="_blank">http://deser.gwno.pl/deser/1,83454,4750970.html</a><!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->Nasz premier wszystko wie. Zna powody dla których trzeba zwalczać układ i wie, gdzie go szukać. Wie nawet, że białe nigdy nie jest białe, a czarne nie jest czarne. Ale wczoraj wyszło na jaw, że jednej rzeczy premier nie wie: z czego, do diabła, robi się marihuanę?!
<a href="http://wiadomosci.gwno.pl/Wiadomosci/1,80279,4221936.html" target="_blank">http://wiadomosci.gwno.pl/Wiadomosci/1,80279,4221936.html</a><!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->Dzisiaj były minister rolnictwa wreszcie pozwolił sobie na rozbrajającą szczerość. - Zastanawiam się, czy nie rzucić tego wszystkiego. Oni traktują Polskę jak prywatny folwark i wszystkich uważają za półgłówków! Co ja robiłem w tym rządzie?!
Panie Andrzeju, niech pan się nie martwi. Pół Polski zastanawia się dokładnie nad tym samym. Niestety, jedyną osobą, która wie, co pan tam robił, jest premier Jarosław Kaczyński. A on na pewno nic nie zdradzi.<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

____________________________________
Mów otwarcie i otwarcie działaj, gdy w kraju dobre panują rządy.Otwarcie działaj, lecz mów ostrożnie, gdy rządy są złe...


24 gru 2007, 18:58
Zobacz profil WWW
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post 
inspektor                    



<!--sizeo:3--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Złotouści politycy, czyli cytaty roku 2007 <!--sizec--></span><!--/sizec-->
Kończy się rok, nadchodzi czas podsumowań i plebiscytów. Musimy dorzucić swoje trzy grosze.
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->Dzisiaj były minister rolnictwa wreszcie pozwolił sobie na rozbrajającą szczerość.
- Zastanawiam się, czy nie rzucić tego wszystkiego. <!--coloro:#FF0000--><span style="color:#FF0000"><!--/coloro-->Oni traktują Polskę jak prywatny folwark<!--colorc--></span><!--/colorc--> i wszystkich uważają za półgłówków! Co ja robiłem w tym rządzie?!

Panie Andrzeju, niech pan się nie martwi.
Pół Polski zastanawia się dokładnie nad tym samym

<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
I to jest dla mnie hit number one!  :lol:

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


Ostatnio edytowano 24 gru 2007, 21:42 przez Nadir, łącznie edytowano 1 raz



24 gru 2007, 21:38
Zobacz profil
Site Admin
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA09 maja 2006, 21:23

 POSTY        2059

 LOKALIZACJARada Krajowej Sekcji Administracji Skarbowej
Post 
<!--sizeo:3--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Donald Tusk przeciwko blogom polityków?<!--sizec--></span><!--/sizec-->

<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->Czyżby następowało już typowe dla rządzących usztywnienie i stetryczenie? Donaldowi Tuskowi dziś nie podoba się kampanijny styl w jakim jego partia opisywała fenomen ojca Rydzyka.
Są jednak święta i całą sprawę życzliwi mogą wiązać z politycznym dojrzewaniem Donalda Tuska.
A rzecz dotyczy słynnych już, a wypowiedzianych na blogu słów Janusza Palikota o wykańczaniu Tadeusza Rydzyka.
Niby ton nie odbiega od znanego spotu wyborczego PO z ojcem Rydzykiem i Tuskiem w roli głównej. Pada tam taki tekst: (głos z offu) dla PiS niektórzy są nietykalni. (Tusk) Zmienimy to. Zobaczmy:
Dziś Tusk o Palikocie wypowiada takie słowa (za Polskim Radiem):
Ja byłbym na miejscu tych polityków, także posła Palikota, bez porównania bardziej powściągliwy, a w tym przypadku dedykowałbym posłowi też więcej takiego zdrowego rozsądku i dystansu do polityki. Nie może być zadaniem żadnej partii politycznej, żadnej, wykańczanie kogokolwiek czy czegokolwiek. To są sformułowania niedopuszczalne.

Wybory, drogi Januszu Palikocie już za nami po co się tak spinać? Mało to wiarygodny jednak luz, skoro kilka zdań wcześniej premier mówi coś takiego:
Zawsze uważałem, że obecność polityków w takich osobistych blogach niesie za sobą poważne ryzyko. Gdy widzę takie konkurencje, jeśli chodzi o blogi, czyli o osobiste wypowiedzi różnych polityków z różnych partii, tak jak to jest typowe dla przestrzeni wirtualnej, konieczność skupiania na sobie uwagi wymusza coraz bardziej radykalne i bezpośrednie odpowiedzi czy wypowiedzi.

Tak, znowu wszystko przez te "dziecinne" komputery. Premier powiedzieł niedawno, że każdy polityk powinien raz na jakiś czas zjeżdżać z górnikami pod ziemię, żeby nie stracić odpowiedniej perspektywy. Od siebie dodam, że naszym politycznym tetrykom czasami przydałoby się porządne lanie w sieciowej strzelance.

Może wtedy nauczyliby się nie zwalać winy na technologię, ale nauczyliby się kwitować historie takie jak Palikotowa stwierdzeniem: to osobisty pogląd tego pana. Czy wymagam za dużo? Hej, jest Wigilia!

Rafał Madajczak <a href="http://www.pardon.pl/artykul/3476/donald_tusk_przeciwko_blogom_politykow" target="_blank">http://www.pardon.pl/artykul/3476/donald_t...logom_politykow</a><!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

____________________________________
Mów otwarcie i otwarcie działaj, gdy w kraju dobre panują rządy.Otwarcie działaj, lecz mów ostrożnie, gdy rządy są złe...


25 gru 2007, 08:16
Zobacz profil WWW
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post 
inspektor                    



<!--sizeo:3--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Donald Tusk przeciwko blogom polityków?<!--sizec--></span><!--/sizec-->

<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->Czyżby następowało już typowe dla rządzących usztywnienie i stetryczenie? Donaldowi Tuskowi dziś nie podoba się kampanijny styl w jakim jego partia opisywała fenomen ojca Rydzyka.

<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
Wcale mu się nie dziwię. Na jego miejscu też bym się denerwował.
2 lata takiej krytyki jaką miał PiS i może dojść do przedwczesnych wyborów.
Rządzenie, okazuje się, jest dużo trudniejsze niż krytykowanie z POzycji oPOzycji.

Wigilia z Tuskiem czyli głowa Kamińskiego
Wigilia, święto, jedyny raz w roku, wigilijne potrawy, kolędy, prezenty - cała ta niepowtarzalna aura.
Przez 12 miesięcy czekają na nią dzieciaki, ale dorośli też. W tym dniu tradycyjnie nie gada się o polityce i nie nadaje się na politycznych przeciwników. Takie są niepisane, ale przestrzegane reguły gry. Tzn. były przestrzegane. Tusk uznał, że każdy moment, nawet dzień wigilijny jest dobry na pozałatwianie porachunków. I tak w Wigilię Bożego Narodzenia usłyszeliśmy, że egzekucja szefa CBA będzie odłożona do zakończenia prac nadzwyczajnej komisji sejmowej. Donald - łaskawy pan. Potem Kamiński będzie mógł wybrać sobie narzędzie tortur. Polowanie na antykorupcyjnego ministra Mariusza było na początku tak oczywiste, jak to, że po zimie jest wiosna.
Ale czemu, do cholery, premier Tusk gada o tym zamiast dzielić się opłatkiem?
Co usłyszymy jutro?
Po co takie zimnowojenne święta?
Ryszard Czarnecki
<a href="http://ryszardczarnecki.blog.onet.pl/2,ID276395940,index.html" target="_blank">http://ryszardczarnecki.blog.onet.pl/2,ID2...5940,index.html</a>

No i te komentarze internautów. W większości ludzi młodych.
I tam.
I tutaj:
<a href="http://wiadomosci.onet.pl/1663833,11,czemu_do_cholery_tusk_gada_zamiast_dzielic_sie_oplatkiem,item.html" target="_blank">http://wiadomosci.onet.pl/1663833,11,czemu...tkiem,item.html</a>

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


Ostatnio edytowano 25 gru 2007, 10:59 przez Nadir, łącznie edytowano 1 raz



25 gru 2007, 10:55
Zobacz profil
Site Admin
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA09 maja 2006, 21:23

 POSTY        2059

 LOKALIZACJARada Krajowej Sekcji Administracji Skarbowej
Post 
<!--sizeo:3--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Cymański: Sejm musi kupić fortepian<!--sizec--></span><!--/sizec-->

<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->Tadeusz Cymański, poseł PiS, zwróci się do marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego z oficjalnym pismem, by ten wydał zgodę na zakup... fortepianu - dowiedział się "Wprost".

- To niedopuszczalne, by w Sejmie nie było takiego instrumentu - denerwuje się poseł Cymański i podkreśla, że fortepiany stoją w większości europejskich parlamentów.

- Gdy odbywa się jakiś koncert w Sali Kolumnowej, fortepian trzeba pożyczać. Instrument przydałby się także podczas różnych uroczystości, na przykład spotkań wigilijnych - dodaje znany z zamiłowania do kolędowania poseł.
O sprawie także w najbliższym wydaniu tygodnika "Wprost", w sprzedaży od czwartku, 27 grudnia.

Źródło informacji: Wprost<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

____________________________________
Mów otwarcie i otwarcie działaj, gdy w kraju dobre panują rządy.Otwarcie działaj, lecz mów ostrożnie, gdy rządy są złe...


25 gru 2007, 15:46
Zobacz profil WWW
Specjalista
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA30 kwi 2006, 13:31

 POSTY        905

 LOKALIZACJAUS Polska
Post 
inspektor                    



<!--sizeo:3--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Cymański: Sejm musi kupić fortepian<!--sizec--></span><!--/sizec-->


Niech se trąbkę zwinie z deklaracji PIT.


25 gru 2007, 18:01
Zobacz profil
Site Admin
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA09 maja 2006, 21:23

 POSTY        2059

 LOKALIZACJARada Krajowej Sekcji Administracji Skarbowej
Post 
<!--sizeo:3--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Politycy PO zbierają na szampon dla minister zdrowia<!--sizec--></span><!--/sizec-->

<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->Dziś w nocy zniesiono granice wewnątrz Unii Europejskiej. Politycy PO postanowili jednak rozszerzyć ceremonię przekraczania granic. Oto "Dziennik" publikuje wstrząsającą informację:

"Dołącz do akcji dobrych serc! Cala Polska zbiera na szampon dla min. Kopacz! Fundacja Samson" - takiej treści SMS-y krążą między ministrami. "Samson" to szampon, jakiego działaniu poddany został sobowtór Ryszarda Ochódzkiego, bohatera kultowego filmu "Miś" Stanisława Barei. Nie skończyło się to dla niego dobrze: po jednym użyciu stracił bujną czuprynę.

"Dziennik" przypomina też, że z łona Platformy wyszło przezwisko "bufetowa" dla Hanny Gronkiewicz-Waltz. Niewykluczone, że od tego samego autora co dzisiejszy "szampon".

Niestety, sprawa ze skandalem towarzyskim w Platformie nie jest tak jednoznaczna, ale z uwagi na firmową delikatność Pardonu nie zamieścimy większej ilości zdjęć niż to wyżej.

Tak zostajemy z pytaniem o elegancję w polityce, elegancję polityków. Tych z szamponem, i tych bez.

Gdybyście dostali takiego sms-a, puścilibyście go dalej czy może byście autorowi... zmyli głowę?

Rafał Madajczak <a href="http://www.pardon.pl/artykul/3455/politycy_po_zbieraja_na_szampon_dla_minister_zdrowia" target="_blank">http://www.pardon.pl/artykul/3455/politycy...inister_zdrowia</a><!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

____________________________________
Mów otwarcie i otwarcie działaj, gdy w kraju dobre panują rządy.Otwarcie działaj, lecz mów ostrożnie, gdy rządy są złe...


25 gru 2007, 19:59
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA07 maja 2006, 11:23

 POSTY        3506

 LOKALIZACJAWielkopolska
Post 
Wassermann odwoła wannę

<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->Umorzono śledztwo w sprawie wadliwie podłączonej do prądu wanny z hydromasażem w domu Zbigniewa Wassermanna. Poseł PiS i b. koordynator ds. służb specjalnych chce zaskarżyć tę decyzję, o której dowiedział się z mediów.
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur, która powiedziała o umorzeniu, nie podała przyczyn tej decyzji.

Zapadła ona jeszcze w połowie grudnia. Prokuratura nie podaje szczegółów, powołując się na to, że nie ma jeszcze potwierdzenia dostarczenia postanowienia do stron postępowania.

"Prokuratura nie wyjaśniła motywu" - Ta decyzja jest dla mnie niezrozumiała i krzywdząca - powiedział Wassermann, który był nią zaskoczony. Dodał, że nie dostał jeszcze formalnego postanowienia o umorzeniu, które będzie chciał zaskarżyć. Według niego, "prokuratura nie wyjaśniła motywu działań sprawców".

Wassermann przypomniał, że wcześniej prokuratura postawiła zarzuty wykonawcom, opierając się na opiniach biegłych przez siebie powołanych. - One były niekorzystne dla wykonawców - podkreślił poseł PiS. Dodał, że wynikało z nich także, że dokonywano fałszerstw m.in. w dzienniku budowy oraz w dokumencie rzekomo potwierdzającym usunięcie nieprawidłowości.

Głośne śledztwo IV RP

Sprawa dotyczy głośnego sporu między Wassermannem a ekipą budowlaną, która w 2003 r. wykańczała mu dom w Krakowie. Ówczesny poseł nie chciał zapłacić wykonawcom, argumentując, że wadliwe podłączenie elektryczne wanny z hydromasażem stanowiło zagrożenie dla życia jego rodziny i jego samego. Ekspertyzy wykazały wadliwość instalacji, co mogło grozić porażeniem prądem.

Śledztwo przez trzy lata prowadziła prokuratura w Nowej Hucie, która sześciu pracownikom budowlanym, elektrykom i hydraulikom postawiła zarzuty narażenia rodziny Wassermannów na groźbę utraty życia lub zdrowia oraz oszustwa. "michnikowy szmatławiec" pisała w 2005 r., że Wassermann krytykował działania prokuratora, chcącego początkowo sprawę umorzyć. Nie zgadzał się też z pierwszymi opiniami eksperta, który nie widział aż tak poważnych zagrożeń w domu posła PiS.

Wyjątkowo długie śledztwo

W grudniu 2005 r. ówczesny prokurator krajowy Janusz Kaczmarek podjął decyzję, by śledztwo przekazać z Krakowa do innej prokuratury. Mówił, że choć Prokuratura Krajowa nie znalazła żadnych nieprawidłowości w postępowaniu krakowskiej prokuratury, to sprawa trafi do innej jednostki, by "uniknąć zarzutu stronniczości" (Wassermann jest prokuratorem z Krakowa). Od tego czasu śledztwo było wiele razy przedłużane.

Niedawno krakowski sąd warunkowo umorzył na dwa lata postępowanie karne wobec Wandy Gąsior, teściowej przedsiębiorcy budowlanego, oskarżonej przez Wassermanna o pomówienie. W listach do mediów pisała ona o gnębieniu prywatnych przedsiębiorców przez nieuczciwych zleceniodawców i jako przykład podawała budowę domu Wassermanna.

Zarazem sąd uznał, że Gąsior pomówiła ministra i nakazał przeproszenie go i zapłacenie mu tysiąca zł. Gąsior odwołała się od wyroku - Sąd Apelacyjny uznał, że powinna przeprosić ministra, ale uchylił obowiązek zapłacenia ministrowi tysiąca zł. Gąsior ministra przeprosiła.

Sprawa trafiła do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka

W sierpniu 2007 r. Gąsior złożyła skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka przeciw Polsce za to, że polskie sądy nakazały jej przeproszenie ministra. Domaga się 10 tys. euro.

Przed krakowskim sądem toczy się także proces cywilny, w którym przedsiębiorca budowlany Janusz D. domaga się od ministra zapłaty ok. 40 tys. zł jako reszty należności za budowę. Tymczasem w sporządzonej na potrzeby tego procesu opinii biegły wyliczył, iż straty spowodowane usterkami w budowie sięgają ponad 120 tys. zł.
onet.pl<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

____________________________________
Inde datae leges, ne fortior omnia posset - Po to zostały dane prawa, aby silniejszy nie mógł wszystkiego.


27 gru 2007, 14:46
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA20 paź 2006, 19:00

 POSTY        2176
Post 
Skoro temat wanny został wywołany to może trochę kulis... ( na odpowiedzialność "Wprost" ).

<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> <!--sizeo:2--><span style="font-size:10pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Sprawa wanny Wassermanna miała być umorzona już rok temu<!--sizec--></span><!--/sizec-->
Powodem umorzenia śledztwa w tzw. sprawie wanny Wassermanna był brak cech przestępstwa – dowiedział się „Wprost”.
Z materiałów zebranych przez prokuratorów wynika, że robotnicy montujący instalację w domu byłego koordynatora ds. służb specjalnych ani nie popełnili przestępstwa ani też nie mieli zamiaru go popełnić.

Według naszych informacji, do tych wniosków śledczy doszli już w kilka tygodni po przekazaniu sprawy wanny do prokuratury Warszawa-Praga w styczniu 2006 r. Śledczy przeanalizowali wtedy akta i byli zdecydowani umorzyć sprawę. Nie mogli jednak tego zrobić ze względu na wytyczne z prokuratury apelacyjnej i kolejne wnioski dowodowe składane przez Zbigniewa Wassermanna.

10 grudnia „Wprost" ujawnił, że trwające od czterech lat śledztwo kosztowało podatników 27 580 złotych. Ponad dwie trzecie tej sumy pochłonęły ekspertyzy zlecone przez prokuraturę Kraków-Nowa Huta. Po przeniesieniu sprawy do Warszawy tylko koszty przejazdu świadków pochłonęły 3 tys. zł. W sumie cała sprawa trwała niemal dwa razy dłużej niż głośne śledztwa w sprawie mafii pruszkowskiej czy gangu wołomińskiego.

Afera z wanną Wassermanna wybuchła w 2003 r., kiedy to ówczesny poseł PiS pokłócił się z właścicielem firmy budującej jego willę w Krakowie. Polityk odmówił zapłacenia części umówionej kwoty, bo stwierdził, że zamontowano mu wadliwą instalację wanny z hydromasażem. Jednocześnie zawiadomił prokuraturę, że elektryk wraz ze współpracownikami narazili jego i rodzinę na bezpośrednie zagrożenie utraty życia.

<a href="http://www.wprost.pl/ar/120427/Sprawa-wanny-Wassermanna-miala-byc-umorzona-juz-rok-temu/" target="_blank">http://www.wprost.pl/ar/120427/Sprawa-wann...a-juz-rok-temu/</a>
<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

Powyższy tekst nadaje się także do topicu "Tanie państwo".


Ostatnio edytowano 27 gru 2007, 15:34 przez helvet, łącznie edytowano 1 raz



27 gru 2007, 15:33
Zobacz profil
Site Admin
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA09 maja 2006, 21:23

 POSTY        2059

 LOKALIZACJARada Krajowej Sekcji Administracji Skarbowej
Post 
<!--sizeo:3--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Były premier pomagał Gestapo?<!--sizec--></span><!--/sizec-->

<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->Mówiono, że to właśnie on był twórcą ruchu oporu w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Jednak w aktach IPN są inne fakty o byłym premierze PRL. Józef Cyrankiewicz, jako więzień Oświęcimia, handlował walutą i złotem zrabowanym przez Niemców więźniom. Według części historyków oznacza to, że współpracował z Gestapo - twierdzi "Wprost".
Według oficjalnej wersji, Cyrankiewicz do Oświęcimia trafił 2 września 1942 roku. Niemal od razu zaczął organizować obozowy ruch oporu. „Wprost" dotarł jednak do dokumentów IPN, które rzucają nowe światło na jego rolę w czasie II wojny światowej. Chodzi o zapis przesłuchania Włodzimierza Lechowicza, komunistycznego działacza aresztowanego w 1948 roku w ramach walki Bolesława Bieruta z grupą Władysława Gomułki. W listopadzie 1948 roku, a wiec miesiąc po aresztowaniu, Lechowicz składał zeznania na temat Tadeusza Kochanowicza, współpracownika Cyrankiewicza z PPS. „O osobie sekretarza generalnego partii Józefa Cyrankiewicza Kochanowicz wyraża się z dużym niesmakiem. (…) Kiedyś wspominał mi, że podobno udział Cyrankiewicza w konspiracyjnej pracy politycznej w Oświęcimiu jest bardzo wątpliwy, ponieważ wiadomo, że Cyrankiewicz cały wolny czas w Oświęcimiu przeznaczał na handel walutą i kruszcem" - mówił podczas przesłuchania Lechowicz.
Najprawdopodobniej Cyrankiewicz miał dostęp do tzw. „Kanady", czyli magazynów, w których gromadzono pieniądze i rzeczy zrabowane zrabowane u więźniów. Mając parasol ochronny ze strony obozowego Gestapo, wymieniał zagrabione kosztowności z obozowymi funkcyjnymi, którzy nie mieli do nich dostępu. "Dzięki zdobywanym w ten sposób ubraniom i żywności, mógł łatwiej przeżyć w obozie" - przypuszcza prof. Wiesław Jan Wysocki, dziekan Wydziału Nauk Historycznych i Społecznych UKSW, autor biografii rotmistrza Witolda Pileckiego.
Prof. Wysocki przyznaje, że dokument, do którego dotarł „Wprost", wpisuje się w relacje, jakie w latach 70-tych i 80-tych słyszał od więźniów, którzy przeżyli Oświęcim. "Słyszałem od nich podejrzenia, że Cyrankiewicz był na usługach Gestapo" - mówi prof. Wysocki.
Wiele wskazuje na to, że Cyrankiewicz próbował zatrzeć wszelkie ślady swojej kompromitującej przeszłości. "Kiedy badałam zawartość archiwów oświęcimskich, pracownicy archiwum mówili mi, że PRL-owski premier czytał te dokumenty i część z nich bezprawnie wyniósł. Nigdy nie wróciły do zasobów archiwalnych" - mówi prof. Wysocki.
Niewykluczone, że mroczna tajemnica Cyrankiewicza z Oświęcimia mogła się przyczynić do śmierci rotmistrza Witolda Pileckiego, rzeczywistego twórcy obozowego ruchu oporu. Aresztowany przez komunistów w maju 1948 roku, torturowany przez ubeków, został skazany na karę śmierci pod fałszywym zarzutem szpiegostwa. Do dziś rodzina rotmistrza nie zna miejsca jego pochówku. Przypuszcza się, że jego ciało zakopano na wysypisku śmieci przy cmentarzu powązkowskim w Warszawie.
Cyrankiewicz znał Pileckiego z Oświęcimia. Mimo to, nie zgodził się na jego ułaskawienie. "Czyżby bał się, że rotmistrz wie zbyt dużo o prawdziwej roli Cyrankiewicza w obozie?" - zastanawia się prof. Wysocki.
<a href="http://www.dziennik.pl/polityka/article101179/Byly_premier_pomagal_Gestapo_.html" target="_blank">http://www.dziennik.pl/polityka/article101...l_Gestapo_.html</a><!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

____________________________________
Mów otwarcie i otwarcie działaj, gdy w kraju dobre panują rządy.Otwarcie działaj, lecz mów ostrożnie, gdy rządy są złe...


27 gru 2007, 17:43
Zobacz profil WWW
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA22 paź 2006, 19:39

 POSTY        1834
Post 
"Syfilisweek": Piskorski zapłaci gigantyczną karę

<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->Kontrolerzy skarbowi planują uznać część majątku Pawła Piskorskiego za pochodzącą z niejawnego źródła i obłożyć 75-proc. podatkiem - dowiedział się "Syfilisweek".
Urzędnicy weryfikują informacje wpisane przez europosła w zeznaniu podatkowym za 2001 r. (do starszych PIT-ów, zgodnie z prawem, nie mogą sięgać).

<a href="http://wiadomosci.onet.pl/1664410,11,item.html" target="_blank">http://wiadomosci.onet.pl/1664410,11,item.html</a> <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

No teraz to już na pewno nie dostaniemy podwyżki.

____________________________________
Rostowski: Sytuacja Polski jest imponująca


27 gru 2007, 17:56
Zobacz profil
Site Admin
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA09 maja 2006, 21:23

 POSTY        2059

 LOKALIZACJARada Krajowej Sekcji Administracji Skarbowej
Post 
<!--sizeo:3--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Nałęcz: Sejm jest lustrzanym odbiciem społeczeństwa<!--sizec--></span><!--/sizec-->

<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->Po zamachu majowym ciężko przerażeni posłowie wybrali Piłsudskiego na prezydenta, ale on odmówił. Po wakacjach, kiedy okazało się, że nie ma represji, już odważniejsi parlamentarzyści uchwalili wotum nieufności wobec rządu. I co zrobiła sanacja? Prezydent odwołał rząd i następnego dnia powołał w tym samym kształcie - mówi w wywiadzie dla DZIENNIKA Tomasz Nałęcz, były poseł i historyk Uniwersytetu Warszawskiego.

Robert Mazurek: Kiedy posłowie pili najwięcej?
Tomasz Nałęcz: Już przed wojną w gmachu parlamentu była knajpa sejmowa i jak dziś przesiadywali w niej także dziennikarze, podpatrując, kto z kim pije wódeczkę i zawiązuje nowe koalicje.

Teraz ten piękny obyczaj upadł, bo parlamentarzyści boją się tabloidów.
Chyba rzeczywiście pije się mniej niż na początku lat 90., a w każdym razie nie robi się tego tak ostentacyjnie.

Obyczaje się zmieniły w porównaniu z przedwojennymi?
Jednak tak, bo wtedy bruderszafty były rzadkością, a dziś w Sejmie trudno znaleźć posłów, którzy nie byliby z innymi po imieniu.

Myślałem, że wspomni pan o I Rzeczypospolitej. Jeśli wierzyć Kitowiczowi i kronikarzom, ówcześni posłowie byli moczymordami zalegającymi pokotem w warszawskich karczmach.
Nieee… Jeśli już mówimy o stylu życia i chcemy potępiać posłów, to sprawdźmy, jak wtedy spędzał wolny czas polski szlachcic: pił czy nie pił? A poza tym pamiętnikarz jak dziennikarz - uwieczni coś wyjątkowego, a nie 300 trzeźwych posłów. Przybywających do Polski Włochów pijaństwo szokowało, ale już załatwianie rozgrywek politycznych za pomocą trucizny - nie. Bo to była ich norma, u nas właściwie niestosowana.

Jak wyglądał dzień powszedni przedwojennego Sejmu?
Było tak samo nudno jak teraz. W każdym klubie były elity i wykonawcy, plebs poselski, który często ani razu nie zabierał głosu z mównicy.

I któremu pokazywano, jak głosować?
W 1925 roku głosowano nad bardzo ważną reformą rolną. Protestowała przeciwko niej lewica i ziemianie. Na salę przyniesiono trąby i piszczałki, posłowie opozycji, zamiast głosować, walili w pulpity, krzyczeli i używali tych trąb, panował nieopisany harmider. Marszałek Sejmu Maciej Rataj wspomina, że modlił się o dwie rzeczy: by "nasi" posłowie głosowali nad kolejnymi poprawkami zgodnie ze wskazaniami dyrygujących i się nie pogubili, a tamci nie zaprzestali obstrukcji.

Jak liczono głosy?
Były różne formy głosowania. Wiele decyzji przyjmowano przez aklamację. Gdy były protesty, marszałek zarządzał głosowanie przez powstanie z miejsc, ale to rodziło podejrzenia o błędy w liczeniu głosów. Było też więc głosowania przez drzwi, czyli wychodzono drzwiami z napisem "tak" lub "nie", a sekretarz liczył posłów. Prezydenta wybierano zaś imiennie.

Marszałkowie bezceremonialnie obchodzili się z posłami łamiącymi regulamin.
Ci, którzy anarchizowali obrady, byli wynoszeni przez straż marszałkowską. Celowali w tym komuniści, pokazując w ten sposób swego rewolucyjnego ducha. Do kompromitacji Sejmu jako siedliska wszelkiego zepsucia i demoralizacji dążył Piłsudski. Znajdował podatny grunt w społeczeństwie, które uważało, że w wolnej Polsce powinno się żyć znacznie lepiej, a tymczasem było karmione obrazkami wierzgających posłów wynoszonych z sali plenarnej.

Wypisz, wymaluj, nastroje jak dziś.
I dziś też można dokuczać Sejmowi ku uciesze gawiedzi. Podobieństw jest zresztą więcej. Po zamachu majowym ciężko przerażeni posłowie wybrali Piłsudskiego na prezydenta, ale on odmówił. Po wakacjach, kiedy okazało się, że nie ma represji, już odważniejsi parlamentarzyści uchwalili wotum nieufności wobec rządu. I co zrobiła sanacja? Prezydent odwołał rząd i następnego dnia powołał w tym samym kształcie.

Ale to nie był Lech Kaczyński?
Nie, Ignacy Mościcki. A Piłsudskiemu doradził to Stanisław Car.

Późniejszy marszałek Sejmu, a wcześniej minister sprawiedliwości ze względu na nazwisko i skłonności do falandyzowania prawa zwany "Jego Interpretatorskoje Wieliczestwo Car".
A Polacy się cieszyli, że marszałek zagrał na nosie tym głupim posłom.

Sejm był bardziej różnorodny, choćby ze względu na posłów mniejszości narodowych.
Utarł się jednak obyczaj, że o najważniejszych polskich losach decyduje polska większość.

A słynny wybór Narutowicza?
Ach, głosami żydowskimi nie gardziła także endecja. W 1919 roku na marszałka Sejmu Ustawodawczego zgłoszono trzy kandydatury: endeka z Wielkopolski Wojciecha Trąmpczyńskiego, Wincentego Witosa i innego ludowca Józefa Ostachowskiego. Pierwsze głosowanie pokazało, że na pewno wygra Witos. I nagle w drugiej turze o kilka głosów zwyciężył Trąmpczyński. Głosowało na niego jedenastu posłów żydowskich, co wydawało się tak realne, jak dzisiaj mianowanie Leszka Millera pełnomocnikiem prezydenta do spraw mężczyzn i kandydowanie z pierwszego miejsca PiS w Łodzi.

PiS mógł na to wpaść.
A Miller by to przyjął (śmiech). Wróćmy jednak do 1919 roku. Otóż ci posłowie żydowscy bardzo chcieli mieć przedstawiciela w komisji konstytucyjnej, więc endecy oddali im jedno swoje miejsce. Lewica i centrum też by się na to zgodziły, ale były tak pewne, że Żydzi nie mają wyjścia i poprą Witosa, że nikt się nawet nie pofatygował do nich na rozmowy, a endecy owszem i w ten sposób Żydzi głosowali na kandydata partii żydożerców.

Żydzi i chłopi dodawali sejmowi barwności, choćby swymi strojami.
Ale to nie było demonstracyjne, oni po prostu tak się ubierali. Trzeba też pamiętać, że te pierwsze sejmy były bardzo chłopskie. W dwudziestoleciu gołym okiem można było rozpoznać, kto jest z jakiego klubu. Teraz tego nie ma.

W 1993 roku można było poznać posłów SLD i PSL.
Zaryzykuję tezę, że nawet w 2001 roku niektóre posłanki Samoobrony też się wyróżniały strojem, ale tylko na początku kadencji. Natomiast przed wojną to było poważniejsze, tam jednak były autentyczne różnice kulturowe. Posłowie chłopscy na ważniejsze posiedzenia przychodzili w sukmanach, w strojach ludowych. Oczywiście później, z biegiem lat, niektórzy się wysferzali.

Ale Witos przez całe życie nie założył krawata.
To było demonstracyjne. Król Rumunii wręczał mu wysokie odznaczenie, które się nosi tylko do fraka, więc Witosowi tak tę sukmanę skrojono, by od biedy przypominała frak. Witos był zresztą znakomity w parlamentarnym i politycznym teatrze. Kiedy w Warszawie w lipcu 1920 roku, w obliczu nawały sowieckiej uzgodniono powołanie rządu z Witosem jako premierem, on pojechał do domu do Wierzchosławic i zaczął pracować na roli. I tam delegacja Sejmu zastała go w polu. Przecież to była kopia zachowań Cyncynata!

Lucjusz Kwintus Cincinnatus został obwołany dyktatorem Rzymu.
Wcześniej zniesmaczony zepsuciem Rzymu wrócił na rolę i w dramatycznych okolicznościach, podczas wojny z Ekwami, poproszono go, by został dyktatorem. Ale delegacja Senatu rzymskiego zastała go przy pługu.

Witos sam to wymyślił?
Nie miał żadnego PR-owca. To był niesłychanie inteligentny człowiek i mógł gdzieś wyczytać o Cyncynacie.

Czy posłowanie przed wojną to był dobry interes? To byli zamożni ludzie?
Na początku były tylko diety. W latach 30. uposażenie poselskie zrównano z pensją dyrektora departamentu. Dzisiaj to jest pensja wiceministra, ale i wtedy żyło się za to nieźle, choć sporą część zabierano na partię. Mimo to dla biednego chłopa to był wciąż niebywały awans finansowy.

Sejm mieścił się w tym samym miejscu co teraz, ale w innym budynku.
Na potrzeby Sejmu zajęto szkołę dla dziewcząt, Instytut Maryjski. On miał kilka zalet, między innymi dużą salę, która była i kaplicą, i salą balową, i gimnastyczną. Stała się salą obrad, choć była fatalna: prostokątna, długa, a proszę pamiętać, że wtedy nie było nagłośnienia, więc marszałek, żeby być słyszany w ostatnich ławach, musiał wrzeszczeć. Na dziesięciolecie niepodległości zbudowano więc kompleks budynków z salą plenarną.

A hotel?
Wtedy też przebudowano internat dla panien na hotel sejmowy, z tym że standard nie był luksusowy - kilkuosobowe pokoje raczej przypominały bursę niż hotel.

Pierwsi posłowie w II Rzeczypospolitej mieli często staż w parlamentach zaborców. Jaki to miało wpływ na Sejm?
Powstała nowa jakość, ale też przeniesiono do niej pewne wzorce instytucjonalne, głównie austriackie, bo to był parlament demokratyczny. Pewną rolę odegrały też pierwociny własnej państwowości tworzone po 1916 roku pod kuratelą niemiecką i austriacką. Przykładem była ordynacja do Sejmu Ustawodawczego, którą w 1918 roku przyjęto w dziesięć dni.

Jak to możliwe?
Józef Piłsudski wezwał socjalistę Jędrzeja Moraczewskiego, którego zrobił premierem i - jak wspomina - postawił go na baczność i powiedział "Panie kapitanie, proszę jak najszybciej przygotować ordynację wyborczą". I dziesięć dni potem zadanie było wykonane, bo od 1917 roku w administracji Rady Regencyjnej dłubał nad nią Mieczysław Niedziałkowski. Pierwsze wybory II Rzeczypospolitej zwołano już na 26 stycznia 1919 roku.

Jak one wyglądały?
To była wielka improwizacja. Nie było administracji, wspólnego pieniądza, oczywiście również telewizji i radia, a prasę czytało kilka procent społeczeństwa. Na dodatek była ostra zima. I w tych warunkach frekwencja - i to może szokować - wyniosła 78 procent, a na niektórych obszarach przewyższała 90 procent! Była najwyższa w historii Polski!

Jakim cudem ci ludzie dowiedzieli się o wyborach?

Z ambony. To była wtedy podstawowa forma komunikacji. Kiedy Tadeusz Kościuszko wydawał uniwersał połaniecki znoszący poddaństwo chłopów, to polecenie odczytania go z ambon znalazło się w tekście uniwersału!

Polacy byli rozpolitykowani?
Bardzo. Miasta były areną przewalających się pochodów, wieców, dyskusji. Trochę przez to przegrali socjaliści, którzy patrząc na te demonstracje z czerwonymi sztandarami, poczuli się pewni swego i parli do wyborów. Patrzyli na Polskę przez pryzmat stolicy, Sejmu. A tymczasem endecy dostali prawie 45 procent głosów, a socjaliści zaledwie kilka. To były szokujące wyniki.

Wpływ ambony?
Trochę też, ale po prostu taka była Polska. Poza tym endecy jako jedyni poszli w szerokim bloku wyborczym i to też im pomogło. I z tamtych, i z dzisiejszych wyborów można wysnuć wniosek, że nadmierna pewność siebie szkodzi. Socjalistom zaszkodziła też bardzo liberalna ordynacja dająca prawa wyborcze kobietom.

Znany liberalny adwokat amerykański Clarence Darrow głosił, że "przyznanie kobietom prawa głosu cofnęło postęp o 50 lat".
W polskim przypadku to rzeczywiście był strzał w kolano, bo kobiety były bardziej konserwatywne i głosowały na endecję.

Czy już wtedy, 90 lat temu, stosowano jakieś sztuczki wyborcze?
A oczywiście! Pięknie opisuje to Maciej Rataj, wtedy kandydujący z Zamojszczyzny z małego i młodego PSL "Wyzwolenie". Endecja atakowała ich za niereligijność, a była to wtedy bardzo poważna broń. Kolportowano plakaty, na których diabeł widłami bódł Matkę Boską. Diabeł miał na ramieniu numer listy "wyzwoleńców", ale cały plakat był endecki, lepiej widoczny był numer listy endeckiej. I ludzie zinterpretowali to tak, że to endecy chcą pokłuć Matkę Boską, więc Narodowa Demokracja przerżnęła w Zamojskiem!

W następnych kampaniach sztuczek było więcej?
Oczywiście, kampanie się zmieniały, przeznaczano na nie więcej pieniędzy, dłużej trwały. Tylko że u nas w pełni demokratyczne były w zasadzie tylko dwie kampanie: w 1919 i w 1922 roku. W 1928 roku władza już wykorzystywała w kampanii urzędy i swoją pozycję.

Wtedy oskarżono ministra Czechowicza…
Stanął nawet przed Trybunałem Stanu za przekazanie 8 milionów złotych z funduszu dyspozycyjnego premiera na kampanię BBWR. Częściej jednak niż prawo naruszano obyczaje parlamentarne, ale to wszystko było niczym w porównaniu z tym, co działo się choćby dwa lata później podczas wyborów brzeskich.

Nazwanych tak, bo opozycja siedziała w twierdzy Brześć.
I stamtąd kandydowała do Sejmu, jako że zachowano jeszcze fasadę demokracji. Nie przeceniałbym samej tylko represyjności, aresztowania ponad 80 posłów i senatorów, nawet posła Baćmagi z BBWR, bo trzeba było udowodnić bezstronność sanacji. W brutalny sposób narzucano tematy kampanii. Krytykuje się Piłsudskiego za ostrość w rozprawianiu się z Ukraińcami na Kresach, ale to było podyktowane kampanią wyborczą. Ukraińcom przykładnie dowalono tuż przed wyborami, żeby pokazać stanowczość władzy i w ten sposób sanacja brała na Kresach większość głosów polskich. Z kolei na zachodzie rozdmuchano zagrożenie niemieckie.

Nadal głosowano na listy partyjne?
Tylko bez możliwości wybierania na nich kandydata. W dodatku jedna osoba mogła kandydować z kilku okręgów, a po wyborach wybrać okręg, który będzie reprezentować. W ten sposób w 1930 roku Józef Piłsudski kandydował z pierwszego miejsca na liście BBWR w każdym okręgu, a potem nie przyjął wyboru nigdzie, choć wybrany został w całej Polsce! Poza tym część partii nie dopuszczono do wyborów.

Unieważniano listy. Dlaczego?
Działacze partyjni zawsze są leniwi i fałszowali listy z podpisami, nawet wtedy wymagano tylko 50 podpisów do zarejestrowania listy.

Matko, biedna Renata Beger musiała sfałszować ze cztery tysiące podpisów…
A wtedy fałszowano nawet te pićdziesiąt, i to nagminnie. Ale tylko opozycyjne listy badano…

W Polsce międzywojennej były jeszcze wybory w 1935 i w 1938 roku.
Ich z pewnością nie można nazwać demokratycznymi. Paradoksalnie, przyjęta w 1935 roku Konstytucja kwietniowa nie była napisana językiem dyktatury. Diabeł tkwił w szczegółach, choćby w ordynacji wyborczej, która nie dopuszczała opozycji. Prawo do wysuwania kandydatów dano bowiem tylko Zgromadzeniom Obywatelskim.

Co to takiego?
Ciało kontrolowane przez władzę. Jak się robi jakiś szwindel, to z reguły pięknie się on nazywa. PRL miał to samo, niczego nowego nie wymyślił, nawet ordynację piłsudczykowską skopiował, a i nazwy brzmiały podobnie: Front Jedności Narodu, Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego… W 1935 i w 1938 roku nie było już list partyjnych, tylko lista Zgromadzenia Obywatelskiego, na której było czterech kandydatów do dwóch miejsc w parlamencie. Zachęcano do głosowania bez skreśleń, bo wtedy przechodzili pierwsi dwaj.

Już widać, z kogo komuna zżynała.
Ofiarą ordynacji stał się nawet jej twórca, Walery Sławek. Kiedy przegrał walkę o władzę z grupami prezydenta Mościckiego oraz Rydza-Śmigłego, to w 1938 roku rozwiązano Sejm i BBWR Sławka zastąpiono OZON-em, a ani Sławek, ani nikt z jego zwolenników nie wszedł do nowego parlamentu.

Jaki był Sejm PRL-owski? Podobno strasznie nudny?
W zasadzie od 1935 roku polski parlament przypomina zęby u kury. Kura zęby ma, bo zostały jej po czasach drapieżności, ale są do niczego niepotrzebne, bo i tak wszystko łyka. PRL tylko utrwalił fasadowość Sejmu, a odkąd przepędzono ostatnich posłów PSL, nie ma mowy o żadnym parlamentaryzmie. Charakterystyczna była instytucja immunitetu. W latach 1947 - 1952 byli w Sejmie posłowie, którym uchylono immunitet, ale z jakichś powodów nie aresztowano, i tacy, którym nie uchylono, a cały czas siedzieli. Nikt się tą atrapą nie przejmował.

Parę razy ten martwy Sejm ożył.Jak się rozchwiał system. W 1956 roku było przemówienie Drobnera, w 1968 roku - słynna interpelacja koła "Znak" w sprawie demonstracji marcowych, a w 1975 roku - sprzeciw Stommy wobec zmian w konstytucji, ale jednak władza była gdzie indziej. To charakterystyczne nie tylko dla Polski. W reżimach półdemokratycznych lub autorytarnych nie bardzo wiadomo, co z parlamentem zrobić.
Tak jest na przykład w Tunezji. Byłem tam kiedyś w delegacji z marszałkiem Zychem, którego traktowano tam z niebywałą atencją. Okazało się, że parlament pełni tam poślednią rolę, ale za to marszałkiem tunezyjskiej armii jest członek rodziny królewskiej, więc i Józefa Zycha traktowano jak wodza arystokratę z rodziny panującej.

Skoro jesteśmy przy rodzinach panujących, to porozmawiajmy o prehistorii parlamentu.

Powstał na mocy prostego mechanizmu. W sytuacjach trudnych dla monarchy arystokracja udzielała mu wsparcia w zamian za profity. Było to widać w Polsce, kiedy wymierała dynastia Piastów i szlachta zgodziła się na króla Ludwika Węgierskiego za cenę "przywilejów koszyckich". Kiedy więc krytykujemy parlamentaryzm - dziś zwłaszcza za jego tandetność, za schlebianie opinii publicznej i uleganie jej, to pamiętajmy, że to jest istotą kontaktów władzy z jej zapleczem.

I genezą.
Bo albo władza będzie trzymała obywatela za mordę, albo będzie robiła rzeczy dla niego miłe i szła mu na rękę.

Historia polskiego parlamentu sięga końca XV wieku.
I to nie było jak w Rosji, że car postanowił, iż od jutra będziemy krajem parlamentarnym i będziemy mieli Dumę. U nas wiązało się to z narodzinami czegoś, co dziś byśmy nazwali społeczeństwem obywatelskim, choć obywatelstwo ograniczało się tylko do szlachty, bo przecież chłopów ani mieszczan nikt nie traktował jako obywateli. Jednak sytuacja w Polsce i tak była szczególna, bo co dziesiąty mieszkaniec był szlachcicem i miał prawa wyborcze. W kolebce nowoczesnego parlamentaryzmu, czyli w Wielkiej Brytanii, do poziomu praw wyborczych dla 10 procent społeczeństwa doszli dopiero w latach 30. XIX wieku.

W Polsce skończyło się tym, że szlachta zagrodowa stała się mięsem armatnim magnaterii.
Ale to odwieczny problem: czy dać władzę w ręce jak najszerszych rzesz, co grozi otwarciem wrót dla demagogów, czy też wąskiemu gronu mędrców, jak chciał Platon. Rzeczywiście polskie sejmy od połowy XVII wieku stały się miejscem starcia magnatów.

Zasada liberum veto towarzyszyła naszemu parlamentowi od zawsze.
Ona była krytykowana przez historyczną szkołę krakowską, konserwatystów uznających, że Polska upadła przez anarchię. Tę krytykę bardzo sprytnie przejął PRL, gdzie obywateli trzymano za mordę i szukano uzasadnienia dla tezy, że nadmierna wolność szkodzi, a najlepiej jest wtedy, jak premier nie zmienia się przez trzy dekady.

Jak Cyrankiewicz.
Ale na liberum veto można też spojrzeć inaczej. W końcu dzisiaj wspólnota międzynarodowa konsensualne podejmowanie decyzji uważa za regułę, bo jak się komuś ją narzuci, to i tak się nie podporządkuje, a wojska można wysyłać na Grenadę, ale nie na Francję.

Można. Wie pan, jak długo potrafi bronić się Paryż?
Nie.

Oni też nie wiedzą. Nigdy nie próbowali.
Dobre, choć nieprawdziwe, bo parę razy się bronili.

Zostawmy Francuzów. Dzisiejszy Sejm różni się znacznie od parlamentów przedwojennych?
Jest kolejnym ogniwem tego samego łańcucha. Widzę mnóstwo podobieństw między demokracją przedwojenną i dzisiejszą, łącznie z tą, że sejm jest lustrzanym odbiciem społeczeństwa: ani lepszym, ani gorszym od niego.
<a href="http://www.dziennik.pl/opinie/article56586.ece" target="_blank">http://www.dziennik.pl/opinie/article56586.ece</a><!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

____________________________________
Mów otwarcie i otwarcie działaj, gdy w kraju dobre panują rządy.Otwarcie działaj, lecz mów ostrożnie, gdy rządy są złe...


Ostatnio edytowano 27 gru 2007, 19:03 przez inspektor, łącznie edytowano 1 raz



27 gru 2007, 18:56
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA07 maja 2006, 11:23

 POSTY        3506

 LOKALIZACJAWielkopolska
Post 
Drago                    



"Syfilisweek": Piskorski zapłaci gigantyczną karę

Tak, będzie musiał zapłacić gigantyczną kwotę 75.000zł.
Faktycznie dla wielu milionów Polaków jest to niewyobrażalna kwota. Ale akurat nie dla tego Podatnika :(

____________________________________
Inde datae leges, ne fortior omnia posset - Po to zostały dane prawa, aby silniejszy nie mógł wszystkiego.


27 gru 2007, 20:23
Zobacz profil
Site Admin
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA09 maja 2006, 21:23

 POSTY        2059

 LOKALIZACJARada Krajowej Sekcji Administracji Skarbowej
Post 
<!--sizeo:3--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Amerykańskie Włoszczowe<!--sizec--></span><!--/sizec-->

<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->Na bezsensowne, ale intratne politycznie projekty takie jak słynny w Polsce peron we Włoszczowie budżet USA wyda w przyszłym roku ponad 15 mld dolarów
Mało co denerwuje zwykłych Amerykanów tak bardzo jak "wieprzowina". Tym mianem określa się w USA wielomilionowe prezenty, które bardzo wielu kongresmanów i senatorów wysyła wyborcom w swym okręgu zawsze w okolicach świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku w formie dokładek do budżetu.

Te prezenty można podzielić na dwie grupy. W pierwszej są projekty, które mają swoje uzasadnienie, ale - jak tłumaczą ich przeciwnicy - nie powinny być finansowane z budżetu centralnego. Budżety lokalne i stanowe są w USA dużo potężniejsze niż w Europie. Jednak kongresmani, chcąc się wykazać przed wyborcami, dorzucają np. 10 mln dol. na rozbudowę małych lotnisk w stanie Missisipi albo prawie milion dolarów na oddział noworodków w szpitalu w St. Louis.

Jeszcze ciekawsza jest druga grupa projektów, których jedyny sens polega na tym, że dają pracę wyborcom i zyski lobbystom i firmom z regionów parlamentarzystów.

Budżet USA wyda więc w przyszłym roku na wniosek kongresmana Virgila Gooda 100 tys. dolarów na projekt rozwoju pieszych wycieczek w miasteczku Boydton w Wirginii oraz ćwierć miliona dolarów na Centrum Wina i Kulinariów w Prosser w stanie Waszyngton (wniosek kongresmana Doca Hastingsa). Rekordzistą jest demokrata z Massachusetts John Olver, który zabezpieczył dla swego regionu projekty za ponad 16 mln dolarów, m.in. na odnowę lokalnych hal koncertowych.

Największym tupetem wykazuje się z kolei republikanin Ralph Regula z Ohio, który znów, jak co roku od 17 lat, przepchnął grubo ponad 100 tys. na działalność Narodowej Biblioteki Pierwszych Dam. Założyła ją żona kongresmana, prowadzi - jego córka.

Prezydent George Bush zagroził niedawno, że postara się obciąć albo przynajmniej nieco przekierować "wieprzowinę". Wyglądałoby to tak, że prawie milion dolarów na ochronę bobrów w Missisipi (projekt Republikanie) czy ćwierć miliona na badania nad pszczółkami w Teksasie (Demokraci) zostałoby w budżecie ochrony środowiska. Jednak nie dostałyby tych pieniędzy te firmy i fundacje, którym chcieli dać je kongresmani.

Niestety gdy partia Busha przez ostatnią dekadę kontrolowała kongres, znacznie rozszerzyła udział "wieprzowiny" w budżecie. Legendą stał się prawicowy senator Ted Stevens przez lata walczący o 400 mln dolarów na budowę "mostu donikąd" - na ledwo zamieszkaną wyspę na Alaskę. Projekt w końcu upadł. Ale Stevens powetował to sobie w tym roku, dając wyborcom 20 mln w postaci promu, który będzie łączył Ancorage z półwyspem, który jest takim samym pustkowiem jak tamta wyspa.

Demokraci, którzy rok temu uzyskali większość w Kongresie, obiecywali ograniczyć projekty zakrawające o marnotrawstwo o połowę. Udało im tylko w pewnej mierze - "wieprzowiny" będzie o 20-25 proc. mniej. Wciąż jest to jednak ponad 11 tys. projektów za 15-16 mld dolarów - tropienie poukrywanych w budżecie projektów przez niezależne organizacje podatników jeszcze trwa.
Marcin Bosacki <a href="http://wiadomosci.gwno.pl/Wiadomosci/1,80269,4793279.html" target="_blank">http://wiadomosci.gwno.pl/Wiadomosci/1,80269,4793279.html</a>

Źródło: michnikowy szmatławiec<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->

____________________________________
Mów otwarcie i otwarcie działaj, gdy w kraju dobre panują rządy.Otwarcie działaj, lecz mów ostrożnie, gdy rządy są złe...


28 gru 2007, 06:21
Zobacz profil WWW
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 4411 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30 ... 316  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do: