Samorządy grożą, że pójdą do sądu, bo resort finansów obciął im subwencję na zasiłki dla najuboższych
Resort finansów kosztem samorządów szuka milionowych oszczędności. Nieoczekiwanie, w trakcie roku budżetowego, zmienił interpretację przepisów i zamiast w całości finansować pomoc dla najuboższych, obciął subwencję do 80 proc.
To kolejne obciążenie samorządowych budżetów – władze lokalne coraz bardziej narzekają, że nie radzą sobie z finansowaniem oświaty, zadań związanych z administracją rządową i np. wsparciem niepełnosprawnych.
Tym razem problem dotyczy tak zwanych zasiłków stałych. Otrzymuje je w Polsce ok. 200 tys. osób, których miesięczny dochód na osobę nie przekracza 477 zł (351 w rodzinie). (...)
URE: PGNiG w nowej taryfie wnioskuje o wysoki wzrost cen gazu 04.11.2011r. 18:35
Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, które złożyło do Urzędu Regulacji Energetyki wnioski o korektę obowiązującej taryfy oraz nową taryfę na I kwartał 2012 r., chce wysokiego wzrostu cen gazu - poinformował PAP Piotr Olędzki z URE.
Z nieoficjalnych informacji PAP wynika, że nowy cennik PGNiG przedłożony w URE na I kwartał przyszłego roku zakłada "bardzo istotną", dwucyfrową podwyżkę cen gazu. (...)
Samorządy grożą, że pójdą do sądu, bo resort finansów obciął im subwencję na zasiłki dla najuboższych Tym razem problem dotyczy tak zwanych zasiłków stałych. Otrzymuje je w Polsce ok. 200 tys. osób, których miesięczny dochód na osobę nie przekracza 477 zł (351 w rodzinie). (...)
URE: PGNiG w nowej taryfie wnioskuje o wysoki wzrost cen gazu
Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, które złożyło do Urzędu Regulacji Energetyki wnioski o korektę obowiązującej taryfy oraz nową taryfę na I kwartał 2012 r., chce wysokiego wzrostu cen gazu - poinformował PAP Piotr Olędzki z URE. Z nieoficjalnych informacji PAP wynika, że nowy cennik PGNiG przedłożony w URE na I kwartał przyszłego roku zakłada "bardzo istotną", dwucyfrową podwyżkę cen gazu. (...)
By żyło się lepiej...
Wzrost cen gazu, akcyzy na paliwa, energii elektrycznej od 1 stycznia, to wszystko nie ważne. Zegar długu kręci się coraz szybciej i podpięty do sieci elektrycznej zapewniłby dostawę prądu dla dużego miasta Nie ważne
Ważne jest wykluczenie Ziobry z Kurskim, podział w PiSie, aby Nergal był nadal w TVP, obrona ks. Bonieckiego przed jego przełożonymi itp.
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
05 lis 2011, 09:00
Re: Gospodarka
Majątki na gruzach stoczni
Dwóch likwidatorów stoczni w Gdyni i Szczecinie z kasy państwowej spółki wypłaciło sobie prawie 3 mln zł premii. Śledztwo umorzono, a umowę z likwidatorami utajniono.
Jest rok 2008.
Komisja Europejska orzeka: stocznie w Gdyni i Szczecinie korzystały z nielegalnej pomocy publicznej. Obie mają zostać zamknięte, a ich majątek sprzedany. Proces kompensacji (w uproszczeniu: kontrolowana upadłość) regulowała tzw. specustawa stoczniowa. Minister skarbu Aleksander Grad obiecywał wtedy: - Jeżeli wdrożymy ustawę, to mamy nadzieję na zachowanie wielu miejsc pracy w sektorze stoczniowym.
Kompensacja odbywa się w ramach Ministerstwa Skarbu i podległych mu spółek. Na górze "piramidy" jest minister skarbu ("nadzoruje postępowanie kompensacyjne"). Pod nim prezes Agencji Rozwoju Przemysłu ("stoi na straży praworządności"). Na zarządcę kompensacji, czyli odpowiednik syndyka, zostaje wybrany Bud-Bank Leasing - spółka-córka ARP. "Syndyk" musiał zwolnić pracowników (ok. 9 tys. osób), podzielić majątek stoczni i sprzedać go na aukcjach, a na końcu spłacić wierzycieli.
W zarządzie Bud-Bank Leasingu było dwóch menedżerów związanych od lat z ARP: prezes Roman Nojszewski (wcześniej prezes Polskiego Centrum Operacji Kapitałowych, spółki z grupy ARP) i członek zarządu Mirosław Bryska (wcześniej prezes Huty Stalowa Wola - jej współwłaścicielem jest także ARP).
Kompensacja stoczni rozpoczęła się w styczniu 2009 r., a zakończyła - dla Nojszewskiego i Bryski - 4 lutego 2011 r. Tego dnia rada nadzorcza Bud-Bank Leasing odwołała ich ze stanowiska. W tym samym dniu Wojciech Dąbrowski, prezes ARP, zaalarmował ABW, że Nojszewski i Bryska wypłacili sobie premie w łącznej wysokości 2,8 mln zł. Podstawą wypłaty premii miała być skuteczna wyprzedaż stoczniowego majątku. Zdaniem Dąbrowskiego, dodatki były bezpodstawne i mogło dojść do działania na szkodę spółki.
ARP pytana o powody odwołania Nojszewskiego i Bryski odpowiada: "Odwołanie nie było związane z dotychczasowym przebiegiem postępowania kompensacyjnego prowadzonego wobec stoczni w Gdyni i Szczecinie. Zmiana zarządu spółki wynikała z przyczyn korporacyjnych i uprawnień właścicielskich".
Tajne premie, tajne pensje
ARP nie ujawnia dokładnie, jak doszło do wypłaty pieniędzy. Wiadomo tylko, że śledztwo dotyczyło działań zarządu, a nie rady nadzorczej Bud-Bank Leasing.
- W umowach o pracę, które z nimi podpisała rada, pojawiły się zapisy o premiach motywacyjnych związanych ze sprzedażą majątku. Ktoś jednak czegoś nie dopatrzył i nie przewidział, że zamiast zwykłych premii powstaną fortuny - mówi nasz informator związany ze sprzedażą stoczniowego majątku w Gdyni.
Maria Jasińska, były członek rady nadzorczej Bud-Bank Leasing: - Członkowie zarządu mieli zagwarantowane premie motywacyjne. To normalne w przypadku menedżerów, którzy mają przeprowadzić trudne procesy restrukturyzacyjne. Ale sposób naliczenia sobie przez zarząd premii, jak i ich wypłata były, moim zdaniem, niezgodne z intencją rady nadzorczej, dokumentami. Dodatkowo złamano zapisy umowy spółki.
- Gigantyczne premie dla zarządu BBL były tajemnicą poliszynela. Pytałem o nie podczas komisji skarbu w czerwcu 2011 r. Na sali byli prezes ARP Dąbrowski, wiceminister skarbu Adam Leszkiewicz, nie podali żadnych konkretów - wspomina Andrzej Jaworski, poseł PiS, a wcześniej prezes Stoczni Gdańsk. - Wysokość premii jest skandaliczna, a trzeba jeszcze doprowadzić do tego, by poznać wartość ich comiesięcznych pensji.
Ile zarabiali Nojszewski i Bryska? W specustawie zapisano: "Wynagrodzenia zarządcy kompensacji są jawne". Dane o ich zarobkach ARP jednak utajniła.
- Zgodnie z ustawą jawna jest wysokość wynagrodzenia dla spółki-zarządcy, nie dla członków jej zarządu - twierdzi Michał Wrzosek, dyrektor biura marketingu ARP.
Nie zgadza się z tym Sławomir Nitras, europarlamentarzysta PO ze Szczecina, który był sprawozdawcą specustawy: - Pamiętam, że intencje rządu były jasne: Wynagrodzenie zarządców miało być jawne, to zostało literalnie zapisane w ustawie - mówi.
Prokuratura: nie ma paragrafu
- 17 października śledztwo w sprawie działalności na szkodę spółki Bud-Bank Leasing zostało umorzone - informuje prokurator Dariusz Ślepokura z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Powód? Zmiana przepisów kodeksu spółek handlowych. W czerwcu 2011 r. Sejm usunął z kodeksu artykuł 585, który przewidywał, że członkowi zarządu za działanie na szkodę spółki grozi grzywna i pięć lat więzienia (posłowie koalicji PO-PSL zdecydowali się na to, bo było wiele głosów, że przepis był nadużywany przez organy ścigania).
Jerzy Sławek, nowy prezes Bud-Bank Leasing złożył zażalenie i umorzenie nie jest prawomocne.
Ale prezes ARP Wojciech Dąbrowski bagatelizuje dziś kwestię zawiadomienia, które złożył w ABW: - Nie było to zawiadomienie o nadużyciach, lecz o uzasadnionych obawach - tłumaczy przez rzecznika.
- To zawiadomienie do ABW to w mojej ocenie była taka "tyłokrytka", gdyby wynik wyborów był inny - spekuluje b. senator ze Szczecina Krzysztof Zaremba (był senatorem PO, później przeszedł do PiS).
Proszony o komentarz w sprawie premii minister Aleksander Grad - przez swojego rzecznika Macieja Wewióra - mówi: - Minister skarbu nie odpowiada za kwestię wynagrodzeń członków Bud-Bank Leasing. Od tego jest rada nadzorcza tej spółki.
Ale kiedy sprawa wyszła na jaw, wprowadzono nowy system. - Zasady wynagradzania członków zarządu BBL zostały zmienione - potwierdza prezes Jerzy Sławek.
Mirosław Bryska realizuje już kolejne ważne zadanie dla państwa. Na początku października został powołany do zarządu BUG Gazobudowa. To spółka-córka PGNiG (kontrolowana przez skarb państwa), która zajmuje się budową gazociągów. W tym czasie śledztwo w sprawie jego premii jeszcze trwało.
Jak to możliwe? Na to pytanie minister Grad nam nie odpowiedział. Ani Bryska (dwukrotnie prosiliśmy o kontakt przez sekretariat Gazobudowy), ani Nojszewski (dzwoniliśmy do niego na komórkę) nie chcieli rozmawiać na temat swojej pracy w BBL.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
13 lis 2011, 13:13
Re: Gospodarka
Mirosław Bryska realizuje już kolejne ważne zadanie dla państwa. Na początku października został powołany do zarządu BUG Gazobudowa. To spółka-córka PGNiG (kontrolowana przez skarb państwa), która zajmuje się budową gazociągów. W tym czasie śledztwo w sprawie jego premii jeszcze trwało.
I teraz mamy kolejne zadanie-pytanie zlecone od GW dla pani min. Pitery. Czy się z niego wywiąże i klarownie wyjaśni nam tę sytuację? Czy będzie jak zwykle , zamiecenie pod dywan by Miro czuł się bezpiecznie ?
____________________________________ "Tylko zmiana jest niezmienna" - Heraklit
13 lis 2011, 14:19
Re: Gospodarka
Tarnów i Puławy uciekają przed polityką klimatyczną UE
(...) Zakłady Azotowe Puławy i Zakłady Azotowe w Tarnowie podpisały porozumienie dotyczące możliwości zawiązania spółki zlokalizowanej w Azji Południowo-Wschodniej, której celem byłby transfer technologii w celu wybudowania u wybranego lokalnego partnera nowej wytwórni kaprolaktamu w połączeniu z nawiązaniem korzystnych relacji biznesowych.
(...)
Nie ulega wątpliwości, że działania obu firm to odpowiedź wobec szkodliwej dla branży chemicznej polityki Unii Europejskiej dotyczącej emisji CO2. Nakładając jednostronne ograniczenia brukselscy biurokraci mogą pozbawić kraje UE wielu miejsc pracy. Przy tym emisje się nie zmniejszą, a mogą nawet wzrosnąć. Polskie firmy chemiczne uskarżają się, że konieczność dostosowania się do wymogów dotyczących emisji CO2 spowoduje znaczący spadek konkurencyjności.
Krok Tarnowa i Puław to także dowód na to, że polityka UE spowoduje tzw. wyciek emisji (carbon leakage). Branże emisyjne uciekną tam, gdzie nie będzie nakładane na nie restrykcyjne przepisy.
Efekty będą tego dwa. Po pierwsze emisje nie znikną! Co ważne należy domniemywać, że mogą wzrosnąć. Przynajmniej w części krajów, gdzie może zostać przeniesiona produkcja, przepisy dotyczące emisji są bardziej liberalne od tych obowiązujących już obecnie w UE. Istniej więc ryzyko, że ilość emisji wzrośnie!
Równie przykra jest druga konkluzja. Polityka UE doprowadzi do tego, ze nowe miejsca pracy powstaną poza Europą.
Kryształowa Irena umiera Wielka światowa polityka znów ugodziła inowrocławską hutę szkła. Tym razem śmiertelnie.
Chłodny poranek, około zera stopni. W biurowcu huty Irena przy ul. Szklarskiej w Inowrocławiu jest niewiele cieplej. – Zimno coś u was – rzucam na powitanie. – Akurat do zimna to my się dawno przyzwyczailiśmy – odpowiada ze smutnym uśmiechem ciepło ubrana kobieta, która z portierni prowadzi mnie do syndyka. – Już trzeci sezon nie grzeją. Poza tym w tym roku nie jest najgorzej, zima łagodna. Ale i tak mamy tu gorącą atmosferę – stwierdza. U syndyka Grzegorza Floryszaka dzięki piecykom elektrycznym jest dużo cieplej. Ale nagle wieje chłodem, gdy Floryszak mówi: – Tak, to prawda. 180 pracowników dostało już zwolnienia, a pozostałych 20 otrzyma je w lutym. Wygaszamy ostatni piec. I choć nie jest mi łatwo, 15 lutego zamykam Irenę, bo nie mam innego wyjścia. Irańczyk – odbiorca 80% naszej produkcji – niespodziewanie zerwał z nami umowę. A my nie możemy produkować i generować kosztów, jeśli nie mamy zbytu.
Kryształowa potęga Przez całe dziesięciolecia Irena nie musiała narzekać na zbyt. Przed II wojną światową m.in. dzięki słojom – wekom – na które miała koncesję, zawojowała polskie gospodarstwa domowe. Po wojennej zawierusze ze szkła opakowaniowego przerzuciła się na użytkowe i tonami produkowała niedrogie szklanki, kieliszki i dzbanki. W połowie lat 70. przyszedł czas na szklaną arystokrację – kryształy. Irena szybko wyrobiła sobie dobrą markę. Kryształowe wazony, salaterki i kieliszki z Inowrocławia sprzedawały się jak świeże bułeczki.
Przejście z socjalizmu do kapitalizmu też się hucie udało. Szybko przekształciła się w spółkę akcyjną i zaczęła coraz skuteczniej wchodzić na zagraniczne rynki. Krótka wizyta w lodowatej wzorcowni i już wiem, dlaczego Irenie udało się podbić serca amerykańskich, niemieckich, hiszpańskich i francuskich klientów. Okazuje się, że kryształy mogą być piękne. Zupełnie nie przypominają tych tradycyjnych, „babcinych”, które wypełniały polskie meblościanki w latach 70. Szlif oszczędny, gruby, fantazyjny pokrywa zwykle tylko niewielką część misy czy wazonu. Najładniej wygląda na kolorowym szkle. – Każdy kraj ma ulubione wzory i kolory – objaśnia dyrektor ds. produkcji Łukasz Sar. – Te kobaltowe lubią Francuzi, czarne – Niemcy, czerwone – Hiszpanie, pistacjowe, złote – Arabowie. Oferta dla tych ostatnich najbardziej przypomina „babcine” kryształy. Gęsty, siateczkowy szlif, przezroczyste szkło. Te droższe dodatkowo pomalowano z zewnątrz 24-karatowym złotem. A w środek tego złotka wklejone są kwiatki. Śliczne, że aż zęby bolą. – No widzi pani, a nasz Irańczyk, Hassan, jak to zobaczył, wpadł w zachwyt i powiedział: „Cudowne, ile wyprodukujesz, tyle kupię”.
Przeklęte Olivotto – Oprócz kryształów Irena przez lata sprzedawała dużo zwykłego szkła sodowego do Niemiec, Włoch, Hiszpanii, Anglii i Portugalii. I mniej więcej do 2006 r. - Radziła sobie dobrze – ocenia syndyk. Do momentu zakupienia od włoskiej firmy Olivotto zautomatyzowanej linii do produkcji kieliszków. To miały być wyroby z górnej półki: wysokie, 25-centymetrowe kieliszki z 15-centymetrową nóżką. Linia kosztowała ok. 2,5 mln euro. A huta miała wtedy 5-6 mln zł rocznego obrotu. Było to więc gigantyczne obciążenie, bo przecież ten kredyt trzeba było obsłużyć. Na dodatek maszyna ciągle się psuła, a produkowane kieliszki nie spełniały norm: linia nogi była różnej grubości, szkło nierówno rozłożone na ściankach, kieliszki się bujały. Wzywani na pomoc Włosi nie potrafili tak ustawić linii produkcyjnej, żeby działała prawidłowo. – Prototyp i bubel nam tu wcisnęli – zgodnie twierdziła i nadal twierdzi załoga huty. Włosi uważali, że to wina jakości szkła, braku tłumacza i niechlujnych strojów pracowników. – To maszyna naprawdę z XXI w., znacznie nowocześniejsza niż to wszystko, co ma Irena, ale konstruktor nie do końca przewidział warunki, w jakich przyjdzie jej pracować, np. niektóre zastosowane styki są przewidziane do eksploatacji w temperaturze do 35 st. Celsjusza. A to jest huta, gorące szkło, latem jest i 50-60 st. Stąd duża awaryjność maszyny – tłumaczy dyr. Łukasz Sar. To on nadzorował pracę włoskiej linii. I on w końcu z pomocą zakładowych kolegów przerobił ją na maszynę produkującą szklanki. Te szklanki były wyjątkowo ładne, ale koszt ich wytworzenia okazał się wyższy od ceny sprzedaży, więc po dwóch latach wygasili piec i wyłączyli linię. Bilans: maszyna, która kosztowała ok. 2,5 mln euro, a jej eksploatacja pochłaniała miesięcznie ok. 1 mln zł, w sumie produkowała wyroby za ok. 600 tys. zł miesięcznie. I ciągle nie wiadomo, kto zawinił. Huta uznała, że Włosi, i nie wpłaciła 275 tys. euro – ostatniej należnej transzy. W Olivotto poczuli się oszukani. Sprawę ma rozstrzygnąć arbitraż w Wiedniu.
Wejście syndyka Jesienią 2010 r., gdy długi narosły do ok. 50 mln zł (największym wierzycielem było PGNiG), sąd ogłosił upadłość Huty Szkła Gospodarczego SA „Irena”. Do nieogrzewanego, nieprodukującego, bo odciętego od gazu zakładu, w którym ludzie dostawali wynagrodzenie nawet z dwumiesięcznym opóźnieniem i w częściach, wszedł syndyk, Grzegorz Floryszak. – Na dno pociągnęła Irenę – moim zdaniem – nie tylko nietrafiona inwestycja w linię Olivotto, ale również rabunkowa gospodarka przez wiele lat. Poza kupnem tej nieszczęsnej linii do kieliszków w ogóle nie odnawiano parku maszynowego i wypłacano absurdalnie wysokie pensje zarządowi i radzie nadzorczej – wyjaśnia.
Floryszak szybko uznał, że zamknięcie huty i jej likwidacja przez wyprzedaż byłyby błędem. Postanowił kontynuować produkcję, żeby podnieść wartość Ireny, a potem sprzedać temu, kto poprowadzi ją dalej. Porządki zaczął od zwolnienia całego, do końca fantastycznie opłacanego zarządu. Zwolnił też ponadczterystuosobową załogę. Przyjął z powrotem 200 ludzi i w końcu ugłaskał gazowego monopolistę. W lutym zeszłego roku gaz popłynął, produkcja ruszyła. I stał się cud! Huta zaczęła przynosić zyski. – Choć produkujemy tylko na linii kryształowej, bo żeby uruchomić pozostałe dwie linie szkła sodowego, trzeba by zainwestować ok. 9 mln zł. A takich pieniędzy w kasie nie ma.
W hucie chwalą syndyka. – Dopiero on wyremontował dachy i rynny, bo wcześniej woda się lała na maszyny. Odnowił sypiący się komin, ludzie z produkcji dostali odzież roboczą, wyremontował też zdewastowane ubikacje. Dostaliśmy wszystkie zaległe świadczenia, pensje wypłaca w całości i na czas, a przed Bożym Narodzeniem otrzymaliśmy nawet dodatkową nagrodę – wylicza Krzysztof Radomski, inspektor BHP (37. rok w Irenie, z wykształcenia zdobnik szkła) i jednocześnie szef zakładowego OPZZ. – Szkoda, że nie przyszedł ze dwa lata wcześniej. Bylibyśmy dzisiaj w innym miejscu – żałuje dyr. Łukasz Sar.
Gasimy wannę? W tej części huty, gdzie kiedyś produkowano szkło sodowe, jest jeszcze zimniej niż na zewnątrz. Martwe linie produkcyjne pokryte folią. Tylko czasem korytarzem przemknie jakiś pracownik. – Przychodzą po swoje rzeczy, kubek do herbaty, łyżeczkę i co tam jeszcze mają w swoich szafkach. Ja też już myślę, kiedy zabrać czajnik do herbaty, notatki – mówi dawny, wieloletni szef wydziału produkującego szkło sodowe, obecnie przeniesiony „na kryształy”. Właśnie żegna się z dwoma podwładnymi. Każdy przepracował w hucie ponad 30 lat. Obydwaj dostali wypowiedzenia i za kilka dni staną w kolejce do pośredniaka. Nadzieja na jakąś pracę? – Żadna – odpowiadają chórem. – W powiecie inowrocławskim jest przeszło 20-procentowe bezrobocie. A jeszcze w naszym wieku? Kto chce ludzi po pięćdziesiątce? – mówią jeden przez drugiego. – I z naszymi zawodami? Gdzie znajdzie pracę maszynista maszyn do formowania wyrobów szklanych? Obaj nie wiedzą, za co kupią chleb, gdy skończy się zasiłek. Były szef na wydziale sodowym nie wyklucza wyjazdu za pracą na południe Polski, a może i dalej. Cała trójka ciągle ma nadzieję na cud, że nie trzeba będzie gasić wanny. Wanna to w ich slangu piec hutniczy.
Na wydziale zdobniczym jest najjaśniej i najgwarniej. Tu szlifują i pakują kryształy. Wreszcie ciepło. – Ale temperatura i tak jest za niska. Ludzie pracują tu w wymuszonej pozycji, dlatego powinno być ok. 22 stopni, a jest może 17 – ocenia inspektor BHP, Krzysztof Radomski. On też dostał już wypowiedzenie. Ale o emigracji nawet nie chce myśleć. – Będę chodził wszędzie i cierpliwie pytał o pracę – zapewnia. Ma nadzieję na pomoc którejś z tych osób, którym on pomógł, pracując 28 lat w związkach zawodowych. A jeśli nie znajdzie pracy? – Sprzedam samochód, mieszkanie i przeprowadzę się z żoną do teściowej, która ma trzypokojowe mieszkanie. I chyba jakoś dociągniemy do końca? – pyta z wymuszonym uśmiechem.
Polityka szkodzi Nie tylko nieudolne zarządzanie i błędy inwestycyjne pogrążyły Irenę. Jej trudnej sytuacji nie ułatwiają Chińczycy, którzy od dawna zalewają świat tanimi kryształami. Co kilka lat uderza też w hutę światowa polityka. Pierwszy raz w 2001 r. Przez wrześniowy atak na WTC nie tylko drastycznie spadły zamówienia z USA – wtedy największego importera inowrocławskich kryształów (150-200 t miesięcznie), ale również Europa Zachodnia zaczęła kupować mniej. Światowy kryzys 2008-2009 huta też mocno odczuła, bo kryształy i szkło ozdobne to nie są artykuły pierwszej potrzeby. Trzeci raz światowi politycy zaszkodzili, gdy w styczniu tego roku Unia Europejska ogłosiła możliwość nałożenia embarga na dostawy ropy naftowej z Iranu. Irańczyk, który dotąd kupował i rozprowadzał na Bliskim Wschodzie 80% produkowanych przez inowrocławską hutę kryształów, niespodziewanie zerwał umowę. – Nie zrobił tego złośliwie – broni Irańczyka syndyk Floryszak. – Po prostu jego pieniądze z powodu zapowiedzianego embarga niemal z dnia na dzień straciły ok. 35% mocy nabywczej. Syndykowi jest podwójnie żal dobrej współpracy z Irańczykiem: – Bliskie finalizacji były nasze polsko-irańskie plany uruchomienia drugiego pieca i zbudowania linii technologicznej do szkła prasowanego.
Walczymy do końca Dotychczasowe dwie próby sprzedania huty się nie powiodły. Ani gdy syndyk w lipcu zeszłego roku zażądał 38 mln zł, ani gdy w grudniu obniżył cenę do 20 mln zł. – Wiem, że jeden z chętnych zlecił bankowi wycenę majątku naszej huty i ocenił, że nie jest warta 20 mln zł. Ale ja nie zamierzam obniżać ceny, bo wartość Ireny nie kryje się w starych murach i zdewastowanych maszynach. Prawdziwymi jej aktywami są, po pierwsze, ludzie – świetni fachowcy z ogromnym doświadczeniem, którzy chcą pracować nawet za niewielkie pieniądze. Po drugie, znak firmowy Irena. A po trzecie, wypracowana metodą prób i błędów receptura szkła, którą znają w hucie najwyżej trzy osoby. Wręczyłem ludziom zwolnienia, bo musiałem, ale to nie znaczy, że się poddaliśmy. Jeśli tylko otrzymamy zlecenia, będę odwoływał wypowiedzenia.
W Irenie ciągle mają nadzieję. 29 stycznia przyjeżdża Irańczyk, który jest zainteresowany spółką z inowrocławską hutą. Trwają rozmowy z trzema biznesmenami zainteresowanymi przejęciem Ireny: z Inowrocławia, z Warszawy i z trzecim, najbardziej obiecującym – człowiekiem z branży szklanej. – Jesteśmy przygotowani na wszystkie warianty: sprzedaż czy dzierżawę, całej huty albo jej części. Zrobię wszystko, żeby Irena – marka, znak firmowy na całym świecie – nie przepadła. Bo to byłaby niepowetowana strata.
Pod wannę ktoś po południu w końcu przynosi nowinę. Są nowe zlecenia. Na karafki i na inne kryształy. Niedowierzanie w oczach. Ale i nadzieja. Ktoś pyta: – To ile to będzie dni roboczych? Dzielą, mnożą. I już wiedzą. Jeszcze w kolejnym miesiącu będzie praca! I już z ust do ust biegnie najbardziej upragniona wiadomość: nie gasimy wanny! Nie gasimy wanny! Nie gasimy wanny!
Huta Irena w datach
1924 – powstanie huty 1958 – zakończenie produkcji szkła opakowaniowego 1976 – rusza produkcja kryształów lata 80. – pracuje ok. 2,500 ludzi 1990 – huta produkuje 2234 ton kryształów i 3903 ton szkła sodowego, zatrudnia 1,724 pracowników 1991 – prywatyzacja 1992 – zakład wchodzi na giełdę 2003 – huta zatrudnia ok. 1,800 osób 2005 – hutę kupuje grupa kapitałowa Mariana, pracuje ok. 850 osób 2006 – kupno linii do produkcji kieliszków włoskiej firmy Olivotto 2010 – pracuje ponad 400 osób 20.10.2010 – ogłoszenie upadłości styczeń 2012 – pracuje ok. 200 osób
Małgorzata Szczepańska-Piszcz
Opinie: ~Timy A pamietam jak wsrod gieldowych inwestorow krazylo haslo "Trzymaj rece przy Irence".
~barbara Z rozpaczą i przerażeniem to czytam. Boże, jakie my mamy, od początku transformacji ustrojowej, straszne P-stwo, które poprzez złą politykę przekształceń, z powodowało ruinę gospodarczą Polski. Kraj, który nie ma przemysłu , nie istnieje. Na planowane w tym roku, z kapelusza wyjęte wysokie 4% PKB , nie wystarczy budowa nowych hipermarketów.
~ninka Tak niszczy się fabryki, które Polacy tworzyli w dwudziestoleciu międzywojennym. I co, może ktoś mi powie, że tamta czasy były złe? Polska za Piłsudskiego tworzyła i budowała, dziś - za Tuska - niszczy i usuwa.
~LilLudziom się ciemnotę wciska. Z socjalistycznego zakładu robi się spółkę. Czyli firma nadal jest jak była państwowa czyli niczyja jak mawiano w socjalizmie. Gdyby to była firma prywatna to właściciel napewno by nie kupił bubla. A decydenci, zakładu albo durnowate to to albo wzięli na konto ładną łapóweczke i cześć. Polska za Gierka została zasypana takimi nieudanymi technologiami. Towarzysz Edward głąb do kwadratu osobiście nakazywał zakup różnych durnot, i na lata wpędził Polskę w długi nadal państwowe jak by się nie nazywało jest do niczego.
~e. Zawsze mówiłam: nie zachłystywać się tym Zachodem. A "Ireny" szkoda-mam parę jej wyrobów, tych starych; kiedy czytam o nowych-tym bardziej żal.
~nikt Gratulacje dla pana Floryszaka, który staje na głowie, żeby ratować hutę. Szkoda, że jest on jednym z nielicznych syndyków, którzy próbują uratować zakład, a nie sprzedać za grosze. Wielki szacunek i cóż - pozostaje życzyć powodzenia jemu i wszystkim pracownikom Ireny.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
29 sty 2012, 09:59
Re: Gospodarka
Koniec marzeń o gazowym eldorado?
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów pozywa UEFA, inflacja rośnie, a złoża gazu łupkowego mogą okazać się mniejsze od szacunków ekspertów – to zdaniem naszych komentatorów najważniejsze wydarzenia mijającego tygodnia. - Wiemy, że złoża gazu łupkowego w Polsce nie są aż tak wielkie, jak mówili w zeszłym roku Amerykanie – tłumaczy Jakub Kurasz, redaktor naczelny "Parkietu". Dziennikarz dodaje, że wynika to z zapowiedzi raportu Państwowego Instytutu Geologicznego.
~TV multi: Lekcja historii dla młodych i wykształconych z pokolenia JP2/ Gdyby afera solna miała miejsce w czasach PRL to wyglądałoby to tak. Dzień pierwszy po wykryciu. Godz 19 30 DziennikTVP 1 Program.Cała polska widzi twarze trucicieli Narodu Polskiego z kajdankami na dłoniach Trzeci dzień po wykryciu Godz 19 30 TVP1 Dziennik Transmisja z posiedzenia sądu .Wyroki kara śmierci przez powieszenie Czternasty dzień po wykryciu afery Godz 19 30 TVP 1 Prezydent odrzucił prawo łaski dla trucicieli wyroki śmierci na trucicielach wykonano zwiń dzisiaj, 09:16 | ocena: 85% Liczba głosów:1028 | 85% 14% | odpowiedzi: 227
~ewa do ~TV multi: » Dlaczego przestępcy, którzy przez 12 lat z premedytacją karmili Polaków brudną solą przemysłową, którzy oszukali kilkaset firm spożywczych na kilkadziesiąt milionów zł (!), którzy narazili polski przemysł spożywczy na ogromne straty finansowe i utratę wizerunku, którzy dawali/dają łapówki na lewo i na prawo, którzy ośmieszyli Polskę i Polaków na całym świecie NADAL SĄ NA WOLNOŚCI? z
do ~TV multi: » Sól wypadowa - zanieczyszczony metalami ciężkimi i dioksynami (związki rakotwórcze!) odpad poprodukcyjny ze śmierdzącego kombinatu chemicznego produkującego nawozy sztuczne. Następnie kupiona przez jakiegoś gnoja i przewożona luzem brudnymi wywrotkami do obskurnego, zakurzonego zakładu. Potem przesypywana razem z błotem brudnymi łopatami przez spoconych robotników w mokrych kaloszach i pakowana do opakowań z naklejkami "sól spożywcza"- i to się znalazło na naszych stołach. z
~neutralny: Oj! rece opadaja. Juz dziala lobbing rosyjski. Calkiem mozliwe, ze wydobycia nie bedzie, bo to zaszkodzi ruskim. Ale dlaczego my polacy im w tym pomagamy, piszac takie artykuly.. To ze ten gaz jest, to wiadomo i ze jest go duzo ,nawet bardzo duzo, to tez wiadomo. Jedyna sporna kwestia jest to ile da sie sie technicznie wycisnac z tych gabek i czy ruskie lobbujac w parlamencie europejskim i polskim , nam na to pozwola?.. Mysle ze zrobia wszystko co mozliwe, zeby do tego nie dopuscic( tak jak stalo sie to w Bulgarii) a przynajmniej ograniczyc ewentualne wydobycie. Kampania przeciwko wydobyciu juz sie rozpoczela. Ten artykul jest tego dowodem
~niestety: totalna manipulacja tlumem, czy nikt nie rozumie ze w Polsce jezeli nawet sa zloza gazu lupkowego czy ziemnego lub nawet na dnie Baltyku jest ropa to i tak nigdy te odwierty nie zostana zamienione na szyby wydobywcze gdyz ktokolwiek bedzie w W-wie przy korycie ten dostanie spory przelew gotowki na konto w Szwajcarii lub na jakies Seszele zeby tylko znalezc powod aby nigdy nie wydobywac gdyz musimy byc uzaleznieni od monopolisty ze wschodu tak jak juz sa uzaleznieni Niemcy czy Francuzi,Wlosi itd.
~LekarzNiezWarszawy napisał: Trudno oprzeć się wrażeniu że większość internautów jest zawiedziona faktem że afera jest nieco mniejsza niż się wydawało. Trudno oprzeć się wrażeniu że większość sfrustrowanych internautów, z radością i statysfakcją przyjęło by taką wersję: w przebiegu ~ciemnowidzący jasnowidz » Przeczytałem całą Twoją wypowiedż i wydaje mi się ,że nieco rozminęłeś się z realiami.Podejrzewam ,że nie wszystkim internautom chodzi o publiczne powieszenie przestępców,ale o podstawowe zasady przyzwoitości, w stosunku do drugiego człowieka.Sól nie jest zdrowa tak jak wszystko w nadmiarze, ale to nie powód, by banda ludzi bez jakichkolwiek zasad karmiła nas tym co nie jest do skarmiania.To co piszesz o papierosach to szczera prawda,ale sytuacja jest zasadniczo inna.Osoba paląca sama wybiera taką drogę i sama za to płaci ,bo tak chce.To jest jej wybór.Z solą sytuacja jest całkowicie odmienna.Ktoś truje nas z premedytacją dla zarobku.Nie wydaje Ci się ,że to naprawdę sytuacja wymagająca najwyższego społecznego napiętnowania ? dzisiaj, 11:30 | ocena: 92% Liczba głosów:95 92% 7%
mietek.plytkarz1: oczywiscie ze amerykanie byli w bledzie, oni sie na niczym nie znaja np te tumaki myślą ze piłka nożna jest związana jakoś z nożami (a nie nogami), ja im mowie... jedzcie do Polski na mistrzostwa piłki nożnej, zobaczycie jak wyglądają prawdziwe stadiony (najlepsze i najdroższe na świecie) bo oni lubią jakieś dziwne dyscypliny sportu, oglądają te mecze w których nie wiadomo o co chodzi na beznadziejnych stadionach i myślą że to fajne. Ja się bardzo ciesze ze polskie stadiony były takie drogie (i przez to najlepsze na świecie), jest z tego doskonała korzyść -> publiczne pieniądze wydane na ich budowę, trafiają prosto w ręce zwykłych obywateli (pracownicy budowlani i architekci wydaja je na zakupy, u fryzjera, kosmetyczki, dentysty czy na myjni samochodowej) i w ten sposób za pomocą vatu (jednego z największych na świecie) trafiają z powrotem do budżetu państwa. Tłumacze tym tumakom amerykanom..... wybudujcie wreszcie prawdziwe stadiony, to wszystkim wam się będzie żyło lepiej, to nie słuchają
~buntownik: Kolejna bzdura na resorach!!! Jesteśmy 3 na świecie państwem, pod względem zasobów gazu łupkowego! Od kilkunastu lat nad tym pracuje m.in. prof. Mariusz Orion Jędrysek. Amerykanie prześwietlili HAARPem całą planetę do kilku km wgłąb, więc dobrze wiedzą, kto gdzie i co ma. Teraz nagle wydobycie się przestaje opłacać, a jak przyjdą zagraniczne koncerny i Żydki, to będą na tym lody kręcić. Dlaczego rząd wyprzedał prawie wszystkie koncesje, zostawiając tylko 8% w odwodzie? A Węgrzy czy Bułgaria (teraz mi umknęło) sprzedali tylko 8%, resztę zachowując dla skarbu państwa? Ile jeszcze będziecie ogłupiać ten naród?!?!?! dzisiaj, 14:13 | ocena: 86%
~ewa napisał: Dlaczego przestępcy, którzy przez 12 lat z premedytacją karmili Polaków brudną solą przemysłową, którzy oszukali kilkaset firm spożywczych na kilkadziesiąt milionów zł (!), którzy narazili polski przemysł spożywczy na ogromne straty finansowe i utratę wiz ~pilot » otóż odpowiem Ci , Naród Polski nie ma jaj, już nie jesteśmy dumnym Narodem jak byli nasi pradziadowie jesteśmy nie zorganizowanym motłochem któremu można wszystko wmówić i wszystkim karmić jak bydło nierozumne. A naszą Kochaną Ojczyznę coraz bardziej zarasta czosnek, przykre ale prawdziwe. dzisiaj, 11:11 | ocena: 89%
CZTERY I PÓŁ MIESIĄCA = 50 MILIARDÓW ZA CZTERY I PÓŁ MIESIĄCA (5-10 SIERPIEŃ) + 50 MILIARDÓW = 995 MILIARDÓW.
Gimnastyka umysłu: KIEDY WYPADNIE 1000 MILIARDÓW???
Rzeby rzyło się lepiej. W Brukseli.
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
Ostatnio edytowano 24 mar 2012, 11:31 przez Badman, łącznie edytowano 4 razy
24 mar 2012, 11:20
Re: Gospodarka
Jak nie ma dowodów,to podstawi się świadka
Prokuratura z ABW fabrykowały dowody na rodzinę przedsiębiorczej emerytki.
W ostatnim odcinku programu „Państwo w państwie”, przygotowywanego przez Telewizję Polsat we współpracy z „Pulsem Biznesu”, przedstawiona była nagonka urzędników skarbowych i prokuratury na rodziny Smilginów, Tęczów, Wawrońskich i Ciołków. Zarzucono im wyłudzenie podatku VAT na kwotę około 20 mln zł, pranie brudnych pieniędzy, posługiwanie się sfałszowanymi dokumentami i przestępstwa skarbowe. Na ostateczne uniewinnienie czekali 12 lat. Sprawa dotarła do Sądu Najwyższego, ale również sądy niższych instancji uznawały ich za niewinnych. Mimo to prokuratura nie widzi swych błędów.
— Trudno mówić o porażce. Prokurator wnikliwie przeprowadził postępowanie, dokonał analizy zebranych dowodów i w ocenie prokuratora akt oskarżenia w tej sprawie był zasadny — mówił w programie Tomasz Ozimek z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
Nawet średnio rozgarnięty widz nie może się jednak z tym zgodzić. Jak również z tym, że prowadzący sprawę prokurator Stefan Rozpuszcz nie poniósł konsekwencji swoich działań, a Lucyna Szypajewska z Urzędu Kontroli Skarbowej w Elblągu, która wszczęła „aferę”, nadal pracuje w organach skarbowych. Gdy trójka pokrzywdzonych przyszła do niej do pracy z ekipą Polsatu, zamknęła za sobą drzwi, odsyłając do rzecznika prasowego. Na nic zdał się argument jednej z pomawianych przez nią osób, że to nie rzecznik prasowy zgotował im gehennę.
Rodzinny interes
Początek tej historii sięga 1994 r. Wtedy to Krzysztof Smilgin zaczął eksportować tkaniny za wschodnią granicę. Interes szedł dobrze, więc wciągał do niego bliższych i dalszych członków rodziny. — Rynek był praktycznie nieograniczony. Widzę, że bratu idzie ciężko, mówię zatem: jedź ze mną, zobacz, jak to wygląda. Tam jest rynek zbytu. Znajdziesz sobie swoich kupców — wspomina po latach. — Byłam bardzo zadowolona, że mogę pomóc dzieciom i że sama trochę dorobię, bo emerytura była malutka — relacjonuje jego matka Łucja Smilgin, wtedy 63-letnia emerytowana nauczycielka. To ona wraz z siostrą Mirosławą Tęczą (wtedy 55 lat) zostały pomówione o kierowanie gangiem wyłudzającym VAT. Dlaczego? — Być może dlatego, że byłam sprawna i wykonywałam zajęcia, jakich prokurator nie umiał. Sama woziłam towar. Potrafiłam zrobić w półtora dnia 2 tys. kilometrów za kierownicą. I prokuratorowi to się chyba w głowie nie mieściło, że można. A przecież pracowałam po to, żeby coś mieć — mówiła Łucja Smilgin. Cios spadł w 2000 r. Ręka w rękę z prokuraturą działała ABW. Osiem osób trafiło do aresztu. — Wzięli mnie w kajdanki. Ja ich bardzo prosiłam, żeby nie, bo ja na wsi mieszkam. Przecież ludzie wszystko widzą. Dziesiąta godzina. Jak mnie wyprowadzali, wszyscy w oknie stali. Potem trafiłam do okropnej celi. Sama młodzież była. Za narkotyki siedzieli. Dokuczali, wyzywali, w torbach grzebali. A to fajki im kup, a to, a tamto. I tak bez przerwy — opowiadała Mirosława Tęcza.
Podstawiony świadek
Działania fiskusa i organów ścigania nie dają się w żaden sposób obronić. To, że firmy wszystkich oskarżonych miały dokumenty SAD potwierdzające przewóz tkanin przez granicę, w ogóle się nie liczyło. — Moi klienci wnosili o przesłuchanie celników, ale administracja skarbowa się na to nie godziła. Czułem się jak w Kafkowskim „Procesie”. Machina państwowa rozjeżdżała ludzi niczym walec — podkreślał Zbigniew Banasiak, pełnomocnik oskarżanych o wyłudzenie VAT.
Nie stroniono od fabrykowania dowodów. Akt oskarżenia podparto zeznaniami świadka koronnego Macieja Bramskiego, pseudonim „Gruby”, który w innej sprawie został skazany na siedem lat więzienia za składanie fałszywych zeznań i wymuszanie pieniędzy za ich zmianę. W przypadku rodzin Smilginów, Tęczów, Wawrońskich i Ciołków, „Gruby” dostał od funkcjonariusza ABW i prokuratora do przeczytania akta śledztwa przed złożeniem własnych zeznań. Sądy uznały to za farsę.
— Co stwierdza sędzia w swoim wyroku? Że świadek był wręcz instruowany przez prowadzącego śledztwo — podkreślał Krzysztof Smilgin. — Panu prokuratorowi chodziło o to, by tę sprawę wygrać za wszelką cenę. Nie chodziło o udowodnienie prawdy — dodawał Dariusz Tęcza, również oskarżony w tej sprawie. Wydaje się, że bardzo trafnie sprawę podsumował Piotr Ikonowicz z Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej. — Pogranicze w tamtych czasach aż kipiało od przemytu i zorganizowanej przestępczości. Tylko ci prokuratorzy, celnicy, inspektorzy byli bezradni wobec działań mafijnych i łapali ludzi, których było łatwo złapać. Ludzi, którzy akurat nic nie zrobili. Robili to, aby mieć swoją sprawozdawczość, swoje wyniki — mówił Piotr Ikonowicz. — Prokurator powinien czuć ducha Polaka. Powinno mu zależeć, żeby nasza gospodarka się rozwijała — dodał Mieczysław Kasprzak, wiceminister gospodarki. I obiecał interweniować w tej sprawie. Bo choć sądy karne oczyściły przedsiębiorcze rodziny z zarzutów, to przed sądami administracyjnymi fiskus nadal podtrzymuje swoje zarzuty. Polskie prawo na to pozwala.
Czy ktoś zna dokładniej tę sprawę? Czy tak rzeczywiście wygląda prawda jak to dzisiaj w Polsat2 przedstawiono??!!
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
Ostatnio edytowano 25 mar 2012, 21:46 przez kominiarz, łącznie edytowano 1 raz
25 mar 2012, 21:45
Re: Gospodarka
Załącznik:
1333637941_by_95matii95.jpg
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
07 kwi 2012, 06:32
Gospodarka
Oskarżany o wygranie przetargu dzięki fikcyjnemu meldunkowi wiceminister środowiska Maciej Trzeciak złożył dymisję - poinformował inny wiceminister środowiska Stanisław Gawłowski. Jak dodał Gawłowski, prawdopodobnie minister Maciej Nowicki - w najbliższym czasie wystąpi do premiera z wnioskiem o odwołanie wiceministra. Według Gawłowskiego wiceminister swoją dymisję uzasadnił sprawami osobistymi. Powiedział też, że rezygnacja ze stanowiska ma związek ze sprawą, którą w grudniu ubiegłego roku opisywały media. Wg niektórych mediów Trzeciak, dzięki fikcyjnemu meldunkowi we wsi w Zachodniopomorskiem, nabył 206 ha ziemi w przetargu, jaki Agencja Nieruchomości Rolnych w Reczu ogłosiła w popegeerowskich wsiach Nętkowo i Grabowiec. Miał na tym, jak podawały media, zarobić duże pieniądze - pobierał unijne dopłaty do upraw orzecha włoskiego. - Dymisja ma związek ze sprawą ostrych medialnych ataków na wiceministra, który - choć podkreślał, że żadnego prawa nie złamał - zdecydował się nie obarczać swoimi prywatnymi sprawami rządu, któremu bardzo dobrze życzy - wyjaśnił Gawłowski.
Pytany kiedy może zapaść ostateczna decyzja w sprawie Trzeciaka odparł, że zarówno minister Nowicki jak i on sam poprosili Trzeciaka, by dokończył "parę spraw". - Bo Trzeciak do tej pory wywiązywał się ze swoich obowiązków bardzo dobrze - podkreślał Gawłowski. Po medialnych doniesieniach ws. Trzeciaka premier Donald Tusk informował, że zlecił zbadanie sprawy wiceministra, i jeśli pojawią się w niej wątki korupcyjne, zostanie on zdymisjonowany. Sam Trzeciak zaś twierdził, że jego udział w przetargu na zakup ziemi z Agencji Nieruchomości Rolnych był zgodny z prawem, a informacje mediów na ten temat uważa za nierzetelne.
Sprawę Trzeciaka bada także minister ds. walki z korupcją Julia Pitera. .... to był rok 2009 ....
a tak jest dziś, w 2012 r. ....
Były wiceminister, który miał wyłudzić dotacje z UE, znów znalazł sposób, by zarobić na eurowsparciu Maciej T. zasłynął za sprawą plantacji orzecha włoskiego na gruntach kupowanych dzięki fikcyjnym meldunkom. Teraz „Rz" odkryła, że były wiceminister środowiska w rządzie Tuska i do dziś wpływowa postać w Zachodniopomorskiem pojawia się za kulisami kontrowersyjnego konkursu na unijne dotacje mające wspierać inwestycje związane z energią odnawialną. Brak doświadczenia nie przeszkodził Konkurs w ramach regionalnego programu operacyjnego rozstrzygnął niedawno Zachodniopomorski Urząd Marszałkowski. O dotację na budowę m.in. wiatraków i biogazowni ubiegało się ponad 40 małych i średnich firm z regionu, a dotacje z puli blisko 50 mln zł przyznano sześciu podmiotom. Z tego aż 9,3 mln zł przypadło nieznanej dotąd w branży firmie Ekoeneo Energia Odnawialna z siedzibą w Warszawie i filią w Szczecinie. Firma stanęła do konkursu z projektem budowy biogazowni w Grabowcu w gminie Recz, o wartości 20,1 mln zł. Oprócz unijnej dotacji uzyskała też bez kłopotu promesę na 11,7 mln zł wsparcia (...) z budżetu państwa (...)
Dżulia Pitera nadal bada sprawę
14 kwi 2012, 08:35
Re: Gospodarka
Chiński COVEC i polski DSS
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
28 maja 2012, 21:34
Re: Gospodarka
Janusz Rolicki: Polak potrafi...
Okazuje się, że Polak potrafi... jak się go pogoni do roboty. Gdy się go nie pilnuje, to na swej zagrodzie jest równy wojewodzie. Te powiedzonka przypomniały mi się, gdy autostrada A2 na całej długości pokryta została asfaltem - pisze Janusz Rolicki, publicysta Faktu
Jeszcze nie jest wszędzie pomalowana białą farbą, jeszcze jej tego i owego brakuje, ale dwoma pasami asfaltu można już dojechać od Warszawy do Świecka i z powrotem. Dokonano tego mimo chińskich psikusów i ogólnonarodowego biadolenia.
Nie będzie też blokad na drogach, bo zgodnie z hasłem Polak potrafi znaleziono sposób na wypłacenie zaległych płatności. Wniosek: minister Nowak, gdy się go goni, potrafi wyskoczyć z portek, aby sprowadzić z Niemiec specmaszynę, co układa asfalt na całej szerokości drogi.
Gdyby premier miał stale u boku szpicrutę i szturchał nią swych naczdyrdupsów, to media nie miałyby powodu, aby go z taką lubością kąsać po piętach. Jako naród histeryków pożądamy niepowodzeń jak kania dżdżu. A już w szukaniu dziury w całym to ponoć nie mamy sobie równych.
A więc premierze: do dzieła! Kij na rządowych nieudaczników, co się rozwielmożnili jak kąkol na niepielonym zagonie, to realny sposób na usprawnienie poziomu życia nad Wisłą!
Nazwisko Gierka przez wiele lat było w języku prawicowych polityków inwektywą, teraz nabiera nowego znaczenia. Porównanie Tuska do Gierka pojawiło się dwa lata temu jako reakcja na rosnące zadłużenie kraju. Kilkanaście dni przed śmiercią w katastrofie smoleńskiej Krzysztof Putra z Prawa i Sprawiedliwości oświadczył: „170 mld zł długu publicznego wypracowanego przez PO to coś niebywałego. Edward Gierek to przy Tusku pikuś. To wszystko będą musieli spłacić następcy, lądowanie będzie twarde”. Kilka miesięcy później tę myśl spopularyzował – także w tabloidach – prof. Krzysztof Rybiński. Zarzucił rządowi Tuska, że zadłuża kraj szybciej niż „dwa Gierki”, i przestrzegał przed katastrofą. W styczniu 2011 r. prof. Rybiński zorganizował konferencję „Dekada Gierka. Wnioski dla obecnego okresu modernizacji Polski”. Jej uczestnicy, wśród nich dawni doradcy Edwarda Gierka, porównywali lata 70. z polityką rządu Tuska. Efektem debaty była książka pod tym samym tytułem – na okładce sąsiadują zdjęcia dawnego I sekretarza KC PZPR oraz obecnego szefa rządu.
Po konferencji w mediach pojawiły się tytuły „Tusk jak Gierek”. Tygodnik „Syfilisweek” zagrał nieco łagodniej: „Tusk prawie jak Gierek”. W obszernej publikacji Mariusz Cieślik nie ograniczył się do wykładni Rybińskiego: Tusk zadłuża Polskę, jeśli nie przestanie, skończy jak Gierek. Dziennikarz dostrzegł inne podobieństwa. Np. takie, że Tusk objął władzę po Jarosławie Kaczyńskim, którego liberalne elity uważały za obciachowego – podobnie jak Władysława Gomułkę. Zaściankowego, kłótliwego, przywiązanego do ideologii i własnej nieomylności przywódcę zastąpił polityk młodszy, przystojniejszy, dynamiczny, otwarty na świat, potrafiący nawiązać bezpośredni kontakt z ludźmi. Mniej nakierowany na historię, bardziej na nowoczesność i przyszłość. Publicysta „Syfilisweeka” chwalił Gierka: „Z dzisiejszej perspektywy wydaje się też, że tzw. gospodarskie wizyty na budowach czy w zakładach pracy to była w czasach PRL oczywistość. Otóż nie. To był pomysł Gierka, który lubił kontakt z ludźmi (pracował 13 lat jako górnik) i umiał z nimi rozmawiać. Sprawiał wrażenie, że uważnie ich słucha, choć nie zawsze była to prawda. (…) Ważne, że skutecznie wykreował wizerunek sympatycznego swojaka, przywódcy bliskiego ludziom, którego nie musimy się wstydzić przed światem”. Niedawno, przy okazji stu dni obecnego rządu Tuska, prezes PiS w liście do członków partii napisał: „Ataki na Kościół, biskupów i wiarę zwykłych ludzi przypominają najgorsze czasy PRL, z okresu Władysława Gomułki”. (....)
19 maja 2012 roku w Gdańsku Donald Tusk powiedział:„Moje pokolenie dokładnie pamięta lata 70. To nie były dobre czasy, ale to nie były też czasy, które warto przekreślić. Gospodarskie wizyty i inwestycje za Gierka to jest raczej coś, co dobrze wspominamy, a nie źle. Więc jeśli ktoś chce mi bardzo dokuczyć i porównuje do wizyt Gierka, jestem w stanie to jakoś zaakceptować”. Próbując nadepnąć na odcisk Donaldowi Tuskowi, część mediów i opozycyjnych polityków porównała go starym zwyczajem do dawnego przywódcy PRL. Wykorzystano objeżdżanie przez premiera miast, w których w czasie Euro odbędą się mecze piłkarskie. „Pachnie Gierkiem”, oznajmił Ryszard Czarnecki, a „Super Express” zagrał tytułem, który wyjaśniał wszystko: „Pierwszy sekretarz Tusk z gospodarską wizytą”. Gdyby ktoś nie zrozumiał, o co chodzi, gazeta opublikowała zdjęcia, na których Gierka i Tuska przedstawiono w podobnych sytuacjach – ściskających ręce napotkanym rozmówcom, otoczonych przez kobiety w strojach ludowych. Te zdjęcia oraz wypowiedź Tuska o dobrych wspomnieniach związanych z inwestycjami i gospodarskimi wizytami Gierka sprowokowały sympatyzujący z PiS portal wPolityce.pl do postawienia pytania: „Czy aby PR-owy zespół premiera nie podjął świadomej decyzji o nawiązaniu – także bardzo konkretnym, poprzez aranżowanie podobnych sytuacji – do wciąż żywego mitu gospodarskich wizyt I sekretarza partii komunistycznej z lat 70.?”. (...) Jarosław Kaczyński w czasie kampanii prezydenckiej w 2010 r. powiedział w Sosnowcu, że ucieszyłoby go poparcie Adama Gierka. Aby zyskać w oczach eurodeputowanego i osób dobrze wspominających jego ojca, prezes PiS nazwał Edwarda Gierka „komunistycznym, ale jednak patriotą”. Chwalił dawnego I sekretarza za to, że chciał „silnej Polski”. Mówił: „Śmiano się często z tego 10. miejsca na świecie. A ja się nie śmiałem. Wiedziałem, że to nieprawda, ale uważałem, że to zdrowa ambicja. On miał nawet ambicje dalej idące, takie mocarstwowe. Ja akurat to uważam za dobre. Działał w takich okolicznościach, jakie wtedy były, ale to, że chciał uczynić z Polski kraj ważny – w tamtym kontekście, w tamtych okolicznościach – to była bardzo dobra strona jego działania, jego osobowości, jego poglądów”.
Uznanie dla Gierka wyrażone przez prezesa PiS wywołało irytację w sztabie jego konkurenta. Obawiano się, że Adam Gierek może poprzeć Jarosława Kaczyńskiego, zwłaszcza że w poprzednich wyborach wskazał na jego brata, który niespodziewanie pokonał Donalda Tuska. Nazajutrz po wizycie Kaczyńskiego w Sosnowcu szef sztabu wyborczego Bronisława Komorowskiego, a dziś minister infrastruktury, Sławomir Nowak, oznajmił, że konkurent, „fałszując polską historię”, dopuścił się wygłoszenia nieprawdy „bolesnej dla wielu Polaków”. Chodziło o stwierdzenie Kaczyńskiego, że Gierek nie wsadzał opozycjonistów do więzienia. Stefan Niesiołowski oświadczył, że aresztowano go, co prawda, za Gomułki, lecz skazano już za Gierka. Jan Lityński przypomniał sobie, że poznał Bronisława Komorowskiego w 1979 r., gdy obaj znaleźli się w areszcie w pałacu Mostowskich. Lityński uznał, że nie można zapomnieć, „czym był system komunistyczny, o czym Jarosław Kaczyński – w imię walki wyborczej – zdaje się, zapomina”.
Dziś Lityński jest doradcą prezydenta. Ani on, ani Niesiołowski, ani towarzyszący premierowi w czasie owej gospodarskiej wizyty Nowak nie prostowali poglądów Tuska na temat Gierka. Zmagał się z nimi Andrzej Kublik w „michnikowemu szmatławcowi”, tłumacząc czytelnikom, że inwestycje lat 70. to jeden wielki koszmar: „domy z wielkiej płyty, z krzywymi ścianami i przeciekającą elewacją, z podłogami pokrytymi paskudnym linoleum, zsypami, które szybko zamieniały się w wylęgarnie karaluchów, oraz windami, które ciągle odmawiały posłuszeństwa”. Przeciwstawiając się przekreślaniu lat 70. i dokonań Gierka, Tusk nie miał zamiaru docenić zasług przywódcy PRL, lecz chciał zyskać sympatię tych, którzy Polskę Ludową i Gierka oceniają dobrze. Choć do wyborów parlamentarnych zostały ponad trzy lata, Tuskowi jako liderowi PO nie mogą być obojętne słabnące poparcie dla partii naciskanej przez PiS oraz gwałtowny spadek zaufania do rządu i premiera. (....)
W sondażu CBOS przeprowadzonym miesiąc przed wyborami w 2001 roku 50% badanych stwierdziło, że Edward Gierek dobrze zasłużył się dla Polski, a jedynie 7% wyraziło odmienne zdanie. W 2004 r. Edward Gierek zwyciężył w tzw. sondażu trzech („michnikowego szmatławca”, TVN i Radia Zet) na najwybitniejszego powojennego przywódcę Polski. 46% badanych uznało, że zrobił on najwięcej dla Polski. I sekretarz KC PZPR pokonał m.in. Lecha Wałęsę, Aleksandra Kwaśniewskiego i Tadeusza Mazowieckiego. To badanie ujawniło także, że zdaniem znacznej części obywateli w PRL było więcej poczucia bezpieczeństwa, przyjaciół oraz… sensu życia. W 2008 r. 22% uczestników sondażu zleconego przez „michnikowego szmatławca” uznało, że Gierek zasłużył na pomnik. Lepsze wyniki uzyskali jedynie Jurek Owsiak, Andrzej Wajda, Jacek Kuroń, Lech Wałęsa, Władysław Bartoszewski i Józef Glemp. Ocena Gierka jest związana z oceną Polski Ludowej. A ta wciąż jest wysoka. W 2009 r. w sondażu CBOS PRL dobrze oceniło 43% respondentów – tyle samo, ile w podobnym badaniu w 2000 r. Nawet związani z lewicą eksperci twierdzili przez lata, że wyniki sondaży mają charakter przejściowy, pokoleniowy, nostalgiczny. Że miną wraz z ludźmi, którzy pamiętają PRL. Niekoniecznie. (...)
W lutym tego roku w „Newsweeku” ukazał się tekst „Gierek idolem nastolatek, czyli za co młodzi kochają PRL”. Napisał go Robert Bogdański, prezes Fundacji Nowe Media, która wraz z Muzeum Historii Polski zorganizowała w ubiegłym roku konkurs dla szkół „PRL w Qmamie”. Wymowa nadesłanych prac była dla Bogdańskiego szokiem. W wielu Polska Ludowa okazała się – jak napisał – odbiciem „tęsknot, marzeń o lepszym świecie, swego rodzaju arkadią, której złe cechy są osłabiane przez brak realnej wiedzy o swojej rzeczywistej naturze, a cechy dobre stanowią pośrednią krytykę tego, jak urządzony jest świat, w którym młodzi ludzie żyją tu i teraz”. W świecie PRL przedstawionym w pracach konkursowych ludzie są dla siebie dobrzy, pomagają sobie, spędzają wspólnie czas, nie grozi im bezrobocie ani bezdomność. Jedna z uczennic napisała: „Gdybym dostała wybór, w jakich czasach miałabym się urodzić, z pewnością wybrałabym czasy PRL. Nie przerażają mnie zakazy, cenzura ani kartki żywnościowe”. „PRL jako projekcja arkadyjskiego marzenia stojącego w opozycji do złych cech naszej współczesności”, podsumował Bogdański. Trudno się nie zgodzić – ocena PRL i Gierka odnosi się nie do przeszłości, lecz do teraźniejszości.
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników