Komentatorzy nie zostawiają suchej nitki na wyroku przeciwko "Gościowi"
Brakuje mi tutaj jeszcze paru ( miarodajnych ) opinii np. pani Środy, pani Szczuki, pani Dody, pani Jarugi, pana Owsiaka, pana Wojewódzkiego, pana Maleńczuka, pana Kalisza, pana Palikota, pana Niesiołowskiego, pana Grasia, pani....., pana.... i wielu wielu jeszcze innych postępowych umysłów.
Ja też mam swoje zdanie. Skromne, bo skromne ( bo gdzie mi tam do w/w ałtorytetuf w dziedzinie moralności ) ale mam! Moim ( skromnym ) zdaniem skoro polskie władze nie pozwoliły zabić dziecka ( za co zostały srogo ukarane prze Europejski Sąd ) to pani Milion (bo po odszkodowaniu podobno ma zmienić nazwisko ) może już teraz spokojnie je zabić. No co nie?
Chyba tego odszkodowania już jej nie cofną! Bo wiadomo że kto daje i zabiera ten sie w piekle poniewiera.
I jeszcze mnie nurtuje jedne problem: jak to jej dziecko sie czuje żyjąc z myślą że żyje wbrew woli swojej mamusi?
I czy na Dzień Matki kupi swojej mamusi kwiatka?
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
07 mar 2010, 17:33
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
A mi brakuje zdania w temacie "dyżurnego autorytetu" GW abp. Życińskiego. Niestety ma on ważniejsze problemy na głowie - zwłaszcza biografię Kapuścińskiego, którą nieustannie krytykuje. Polityk Życiński wygrywa z abp. Życińskim. To smutne
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
Bilet w Niderlandy, ale w... jedną stronę! Bilet w jedną stronę, bilet bez POwrotu! Ukończysz 70 lat! I wystarczy!
Młodzi, wykształceni, z dużych miast i jeszcze...zdrowi zapewne b. szybko przyswoją sobie holenderski POstęp! I starsze pokolenie do piachu! Nie ma zmiłuj! Rostowski musi oszczędzać! Te dziurę budżetową trzeba czymś zapchać!
Kraj rządzony przez PO musi stać się wypłacalny! Musi odzyskać płynność finansową! Musi odzyskać zaufanie banku światowego!
Więc najprościej na ludziach starszych, schorowanych, kalekich! Koszt ich utrzymania, leczenia jest wszak obciążeniem dla pani Kopacz, NFZ, dla premiera Tuska! Patrząc na zachowanie, na morale liderów PO nie mam złudzeń co do ich wrażliwości społecznej! Wystarczy zaobserwować jak rząd "metodycznie" oszczędza na dokarmianiu dzieci najuboższych, na opiece zdrowotnej; szczególnie na osobach dotkniętych najcięższymi chorobami! Przesadzam?! Zapewne trochę tak! Ale czy aż tak bardzo?!
A popatrzmy na takich Rosołów! Czy oni mają jakąkolwiek wrażliwość POza parciem na władzę i na kasę wszelakimi metodami i za wszelką cenę!!
Tak więc skoro D. Tusk przećwiczył już w 2007 odbieranie dowodów ludziom starszym, Sikorski bieżąco testuje odbieranie im loginów, min. zdrowia, Kopacz i NFZ odbierają środki na leczenie najstraszniejszych chorób, to jaki to będzie problem dal nich uchwalić ustawę na wzór holenderski o eutanazji! Obserwując to wyprane ze wszelakiej przyzwoitości towarzycho liberałów niczego dobrego PO nich się nie sPOdziewam!!!!! antysalon, 17 marzec, 2010 - 15:47 pzdr
p.s. cyt. za dziennik gp: "Holendrzy za eutanazją dla każdego starca"
Kolejna granica przekroczona. Tym razem Holendrzy debatują nad uchwaleniem prawa do eutanazji dla każdego po 70-tce. Jest już ustawa w tej sprawie. Zaraz trafi do parlamentu. A wydawało się, że pozwolenie nieuleczalnie chorym na samobójstwa już było kontrowersyjnym radykalizmem
O sprawie napisał dziś dziennik "Polska The Times". Powołując się holenderską prasę doniósł o ustawodawczej inicjatywie, której celem jest zalegalizowanie prawa do eutanazji dla każdego starca, który czuje, że jego życie jest już "kompletne". Co to oznacza? W praktyce oznacza to prawo do śmierci na telefon. Każdy, kto jest zmęczony życiem będzie mógł wezwać lekarza z ampułką do domu, by zakończyć żywot.
Pomysłodawcą jest grupa szanowanych lekarzy i polityków. Członkowie grupy Z Własnej Woli (Uit Vrije Wil) już zbierają podpisy pod projektem stosownej ustawy. Poparcie dla inicjatywy jest olbrzymie. "Polska" cytuje profesora Dicka Swaaba z Holenderskiego Instytutu Neurologii (NIN), który jest członkiem Uit Vrije Wil. Nie kryje on zadowolenia. "Nie mamy żadnych problemów ze znalezieniem zwolenników" - mówi. "Potrzebowaliśmy 40 tys. podpisów, żeby nasza ustawa została poddana pod głosowanie w parlamencie. Tę ilość podpisów zebraliśmy w cztery dni" - powiedział "Polsce".
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
17 mar 2010, 18:22
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
Aborcja ? pierwsza przyczyna śmierci w Europie
W ciągu ostatnich 15 lat dokonano w Unii Europejskiej prawie 21 mln aborcji. W samym 2008 roku w Europie pozbawiono życia 2.863.649 istot ludzkich, w tym 1.207.646 dzieci (42 proc.) zostało zabitych w państwach UE. W 2008 roku w Europie aborcja była praktykowana co 11 sekund, 327 aborcji na godzinę, 7.846 aborcji na dzień.
Średnia liczba aborcji podczas 12 dni w 27 państwach UE jest wyższa niż śmiertelność na drogach w ciągu jednego roku (39 tys. zabitych). Dane te pochodzą z najnowszego raportu ?Aborcja w Europie i Hiszpanii? zaprezentowanego w Brukseli przez Hiszpański Instytut Polityki Rodzinnej.
Gdyby dzieci zabite w wyniku aborcji mogły się narodzić kraje europejskie rozwiązałaby problem niżu demograficznego.
Jedna aborcja na siedem w UE dotyczy dziewcząt poniżej 20. roku życia. Aborcja stanowi pierwszą przyczynę śmierci, wyprzedzając zgony z powodu choroby nowotworowej, zawału serca i wypadków drogowych.
Tylko w Irlandii i na Malcie aborcja jest zakazana. W 14 krajach wspólnoty europejskiej jest dopuszczalna w określonych okolicznościach, a w 11 dokonuje się jej na życzenie. Krajami Unii, w których odnotowano w ciągu ostatnich 15 lat najwięcej przypadków przerywania ciąży, są: Wielka Brytania, Francja, Rumunia i Włochy. Jednak niechlubny rekord przypadł Hiszpanii, gdzie w ostatniej dekadzie liczba aborcji wzrosła o co najmniej o 115 proc.
Dzisiejsze Wiadomości TVP1 podały, że w UK morderstwo to dopuszczalne jest do 24 tygodnia ciąży
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
17 mar 2010, 20:51
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
Pięć lat po śmierci papieża Jana Pawła II
Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz (J 21, 18). Tak brzmią ostatnie słowa Jezusa skierowane do apostoła Piotra, zapisane w Ewangelii św. Jana, które padły na brzegu Jeziora Tyberiadzkiego, kiedy Pan po raz ostatni ukazał się uczniom. Słowa te są dla nas obrazem życia i śmierci Jana Pawła II, którego Bóg powołał do siebie właśnie w Oktawie Wielkanocy, najbardziej radosnym i pełnym światła okresie roku liturgicznego. Abym do końca wypełnił misję, którą mi zlecił Zmartwychwstały. (homilia w Kalwarii, 19 sierpnia 2002 r.)
Kiedy młody i pełen sił organizm Mu na to pozwalał, Jan Paweł II wiele podróżował, odwiedzając dzielnice Rzymu, poszczególne regiony Włoch, a zwłaszcza przemierzając glob ziemski w swoich ponad stu pielgrzymkach poza terytorium włoskie. Podróże zagraniczne przez pierwszych 20 lat pontyfikatu często były długie i tak wypełnione spotkaniami, wydarzeniami, uroczystościami, że były także niezwykle wyczerpujące dla dziennikarzy i osób towarzyszących Papieżowi; w ostatnich miesiącach pontyfikatu stały się one rzadsze i krótsze, ale wcale nie mniej męczące, zważywszy na słabnące siły Ojca Świętego. Najpierw choroba Parkinsona, której pierwsze objawy wystąpiły na początku lat dziewięćdziesiątych i którymi prawdopodobnie On sam niezbyt się przejął, a potem stopniowo kolejne utrudnienia: laska, którą podpierał się przy chodzeniu, a w ostatnich trzech latach ruchomy fotel. On, który przez długie lata jako Papież nazywany był l'Atleta di Dio (Bożym Atletą), globtroterem Pana, wielkim Comunicatore, powoli tracił zdolność posługiwania się trzema środkami wyrazu, za których pośrednictwem świat mógł Go lepiej poznawać. Były to: fizyczna obecność, umiejętność wykonywania niezwykle wymownych gestów oraz główny sposób przekazu ? słowo wypowiadane donośnym i pełnym ciepła głosem w licznych językach wschodniej i zachodniej Europy. Jak wielu Słowian, Jan Paweł II potrafił mówić wieloma językami i z łatwością uczył się nowych.
Najbardziej podniosły i dramatyczny moment, w którym Jan Paweł II wyraził chęć porozumienia się ze światem zewnętrznym, przeżyliśmy w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego (27 marca): po upływie zaledwie kilku dni od dziesiątego pobytu w rzymskiej Poliklinice im. Agostina Gemellego, po tracheotomii, szóstym z kolei zabiegu chirurgicznym, o godzinie 12 ukazał się w oknie swojej biblioteki prywatnej, by udzielić błogosławieństwa Urbi et Orbi. Papież usiłował wypowiedzieć słowa błogosławieństwa, ale mikrofony radia i telewizji przekazały jedynie słaby szmer w tle; jasny był jedynie gest błogosławieństwa prawą ręką, podczas gdy twarz Ojca Świętego była skurczona bólem, a ręce wyrażały pragnienie, wręcz determinację, by dotrzeć słowami do wiernych obecnych na placu i milionów innych na całym świecie za pośrednictwem radia i telewizji. Jednakże w tym momencie i tym gestem, wykonanym w ciszy i bez słów, Ojciec Święty osiągnął być może szczyt swej komunikatywności, przemawiając do serca każdego wierzącego, każdego człowieka dobrej woli.
Gwałtowne pogorszenie stanu zdrowia Ojca Świętego nastąpiło w nocy 30 marca. Jeszcze późnym rankiem tego dnia, w porze tradycyjnej środowej audiencji generalnej, chciał być na swoim cotygodniowym spotkaniu z wiernymi: pojawił się na kilka chwil w tym samym co zawsze oknie swojej biblioteki prywatnej na trzecim piętrze Pałacu Apostolskiego. Ukazał się wówczas publicznie po raz ostatni.
W czwartek 31 marca, kiedy opiekujący się Nim lekarze z drem Renato Buzzonettim, osobistym lekarzem Papieża, na czele wyrazili przekonanie, że wskazana byłaby hospitalizacja, umożliwiająca zastosowanie sztucznego odżywiania systemem PEG (Percutaneous endoscopic gastronomy), polegającego na wprowadzeniu sondy bezpośrednio do żołądka, by uniknąć bardzo uciążliwego odżywiania przez nos, Ojciec Święty miał zapytać: -Czy jest to rzeczywiście konieczne? Odpowiedź brzmiała: - Nie Ponieważ niezbędna opieka mogła być zapewniona również w domu. Ojciec Święty zdecydował, że zostanie w domu, który był miejscem Jego pracy i ośrodkiem Jego kościelnej i uniwersalnej posługi.
W pełni świadomie chciał przygotować się na śmierć, pozostając w pobliżu grobu apostoła Piotra, którego był 264. następcą jako Biskup Rzymu. Będąc chrześcijaninem, uznającym w Panu życia Zwycięzcę bólu i śmierci, odrzucił możliwość uporczywej terapii, której prawdopodobnie zostałby poddany podczas następnego pobytu w szpitalu. I już to stanowi dla Kościoła i świata znaczący przykład pozostawiony przez Papieża, który uczynił obronę życia, od narodzin do śmierci, obronę godności chorego i umierającego jednym z głównych tematów swego długoletniego Magisterium. Jan Paweł II, "Papież z dalekiego kraju", jak sam siebie określił na początku pontyfikatu, był świadomy, że Biskup Rzymu to najwyższa godność i najwyższy urząd apostolski, i dlatego chciał cierpieć i umrzeć w swoim domu, oczekując na ostateczne spotkanie ze swoim Panem, dives in misericordia ? bogatym w miłosierdzie.
Ojciec Święty pogodnie zasnął w Panu o godz. 21.37 w sobotę 2 kwietnia 2005 r., zbiegającą się z obchodami Oktawy Wielkanocy i II Niedzieli Wielkanocnej, dnia, który On sam ? kanonizując 30 kwietnia 2000 r. na placu św. Piotra siostrę Faustynę Kowalską (1905-1938) - ustanowił świętem Bożego Miłosierdzia, z którym wiążą się specjalne odpusty dla wiernych.
Gdy myślimy o tym zbiegu okoliczności, który towarzyszy kresowi ziemskiej egzystencji tego niezłomnego żołnierza Chrystusa, wracają na pamięć słowa wypowiedziane przez Niego - i nie był to jedyny raz - z okazji ósmej i ostatniej podróży do Ojczyzny, Polski, i siódmej wizyty w Jego Krakowie: był to środek lata 2002 r. (16-19 sierpnia); dwa tygodnie wcześniej przewodniczył Światowemu Dniu Młodzieży w Toronto (Kanada) oraz odwiedził stolice Gwatemali i Meksyku, gdzie odbyły się dwie kanonizacje (por. L'Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 9/2002, ss. 43-55; n. 10-11/2002, ss. 7-18). Zrezygnował z tradycyjnego wypoczynku letniego w górach i mimo swoich 82 lat i nadwerężonego już zdrowia wolał udać się w męczącą pielgrzymkę do Polski, którą jakaś włoska gazeta określiła jako podróż bezpowrotną. Ojciec Święty, komentując słowa starożytnej antyfony Salve Regina (Witaj, Królowo) w sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej, tak się modlił: Matko Najświętsza, Pani Kalwaryjska, wypraszaj także i dla mnie siły ciała i ducha, abym wypełnił do końca misję, którą mi zlecił Zmartwychwstały. Tobie oddaję wszystkie owoce mego życia i posługi; (...) Tobie ufam i Tobie jeszcze raz wyznaję: Totus Tuus, Maria! Totus Tuus. Amen. Modlitwa Papieża została wysłuchana; choć ciało było słabe, pozostał silny duchem i doprowadził do końca swoją misję: Jego oczy zgasły w świetle Zmartwychwstałego, odnowił na łożu śmierci swoje "Amen" dla woli Boga.
Pasyjny tydzień Papieża W obliczu śmierci Jana Pawła II brzmią niezwykle stosownie słowa modlitwy przypisywanej św. Ambrożemu z Mediolanu, która z pewnością znana jest wielu czytelnikom, bo sami wypowiadali ją, gdy odchodziła z tego świata szczególnie droga im osoba: "Panie, nie płaczę, że mi go zabrałeś, ale dziękuję Ci za to, że mi go dałeś". Papież, którego już za życia niektórzy określali tytułem Magnus (Wielki), był rzeczywiście wielkim darem Boga dla Kościoła i świata, zwłaszcza dla osób starszych i chorych, które w swym bólu odczuwały Jego szczególną bliskość, wielkie współczucie i solidarność w cierpieniu. Także w swej chorobie i aż po ostatnie tchnienie, choć był świadomy tego, że niejednokrotnie naraża się na krytyki, iż zbyt ostentacyjnie pokazuje słabości swego ciała, Papież pojmował swoje życie jako misję, dając na tysiące różnych sposobów świadectwo, że zarówno zaawansowany wiek, jak i choroba mogą być uważane przez każdego człowieka za dar Boży.
Ale odtwórzmy po kolei ostatnie dni choroby Papieża. Być może On sam, kiedy po dziesiątej hospitalizacji, błogosławiąc, opuszczał Poliklinikę Gemellego, nie myślał, że to wyjście ze szpitala było preludium do pożegnania w krótkim czasie życia ziemskiego. "Tydzień męki" Jana Pawła II zbiegł się z Wielkim Tygodniem i przeciągnął się poza Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego, przez całą Oktawę Wielkanocy, aż po wigilię niedzieli zwanej in Albis, kiedy to rozstał się ze swym ziemskim życiem, by dostąpić udziału, o co się modlimy i w co wierzymy, w radości Pana zmartwychwstałego.
Wielki Czwartek (24 marca) można uznać za początek wydłużonego tygodnia pasyjnego Papieża - którego stan stał się wyraźnie krytyczny 7 dni później (w czwartek 31 marca) - trwającego aż po kulminacyjny moment śmierci w sobotę wieczorem po kilkugodzinnej agonii. W Wielki Czwartek, rozpoczynający Triduum Paschalne, nie mógł przewodniczyć, po raz pierwszy od 26 lat, uroczystej liturgii Mszy św. Krzyżma (rano) i wieczornej Mszy św. in Coena Domini - Wieczerzy Pańskiej; Papież nieobecny był również w następnych dniach Triduum Paschalnego, w Wielki Piątek (liturgia Męki Pańskiej i Droga Krzyżowa w Koloseum) i w Wielką Sobotę (Wigilia Paschalna).
Łatwo można się domyśleć, jak wiele musiało kosztować Go zrezygnowanie z udziału w tych wielkich wydarzeniach liturgicznych, których nigdy przedtem nie opuścił. Zwłaszcza podczas nabożeństwa Drogi Krzyżowej, którą prowadził kard. Camillo Ruini, silnie odczuwana była nieobecność Ojca Świętego - obecnego poprzez obraz telewizyjny: w czasie nabożeństwa pojawiał się wielokrotnie na telebimach, pokazywany przez kamery od tyłu, jak siedząc przed ołtarzem swojej kaplicy prywatnej, śledzi rozważanie czternastu stacji Drogi Krzyżowej; przy XIV stacji sam uniósł wysoko krzyż, o który od czasu do czasu opierał swoją naznaczoną cierpieniem twarz.
Na swój sposób Papież starał się, aby Jego nieobecność podczas wymownych obrzędów Wielkiego Tygodnia nie była całkowita: na każdą z czterech wspomnianych celebracji wystosował swoje, choćby krótkie, przesłanie: Łączę się duchowo z wami wszystkimi, zgromadzonymi w Bazylice Watykańskiej na uroczystej Mszy św. Krzyżma. (...) Pozostając w moim mieszkaniu, duchowo jestem pośród was, moi drodzy, za pośrednictwem telewizji. Razem z wami dziękuję Bogu za dar i tajemnicę naszego kapłaństwa, razem z wami i z całą rodziną wierzących modlę się, aby w Kościele nigdy nie zabrakło licznych i świętych kapłanów? (przesłanie do uczestników Mszy św. Krzyżma, której przewodniczył kard. Giovanni Battista Re, prefekt Kongregacji ds. Biskupów). Bliskość duchową wyraził także w krótkich słowach przesłania do kapłanów i wiernych uczestniczących we Mszy św. Wieczerzy Pańskiej, odprawionej tego samego dnia (w Wielki Czwartek) po południu, którą sprawował kard. Alfonso López Trujillo, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Rodziny. Pozdrawiając ?bardzo serdecznie? wszystkich obecnych, Papież przypomniał i zaznaczył, że właśnie Eucharystii ?poświęcił obecny rok; ta Liturgia jest jego bardzo znamiennym momentem.
Uczestnictwo Ojca Świętego w Męce Pańskiej stało się jeszcze bardziej widoczne, a nawet stało się publicznym wyznaniem podczas Drogi Krzyżowej, prowadzonej przez kard. Camilla Ruiniego, do której medytacje napisał kard. Joseph Ratzinger, transmitowanej przez mondowizję: Duchem jestem z wami w Koloseum ? zapewniał Ojciec Święty. Dalej, cytując autobiograficzne słowa św. Pawła (dopełniam niedostatki udręk Chrystusa w moim ciele dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół, Kol 1, 24), Papież pisał: I ja także ofiaruję moje cierpienia, aby dopełnił się Boży plan, a Jego słowo trwało wśród ludów. Jestem blisko tych wszystkich, którzy w tej chwili doświadczają cierpienia. Modlę się za każdego z nich. W tym dniu, w którym wspominamy ukrzyżowanego Chrystusa, wraz z wami patrzę na Krzyż i oddaję mu cześć, powtarzając słowa liturgii: O Crux, ave spes unica! Witaj, Krzyżu, jedyna nadziejo, daj nam cierpliwość i odwagę i obdarz świat pokojem!
Także w wielkosobotni wieczór podczas Wigilii Paschalnej, której przewodniczył kard. Ratzinger, prefekt Kongregacji Nauki Wiary, Papież zaznaczył swoją obecność przesłaniem: Prawdziwie niezwykła jest ta Noc, w którą jaśniejące światło zmartwychwstałego Chrystusa ostatecznie zwycięża moc mroków zła i śmierci oraz rozpala na nowo w sercach ludzi wierzących nadzieję i radość. (...) módlmy się do Pana Jezusa, aby świat zobaczył i uznał, że dzięki Jego męce, śmierci i zmartwychwstaniu to, co uległo zniszczeniu, zostaje odbudowane, to co było stare, odnawia się, i wszystko powraca - jeszcze piękniejsze - do swej pierwotnej doskonałości.
Jednak najbardziej wzruszające chwile przeżyliśmy w Niedzielę Wielkanocną, na końcu Mszy św. celebrowanej przez Sekretarza Stanu kard. Angela Sodana na placu św. Piotra, wypełnionym przez ok. 70 tys. wiernych: o godz. 12, po odczytaniu przez celebransa papieskiego przesłania, Jan Paweł II ukazał się w oknie swojej biblioteki prywatnej; wzruszony tłum powitał Jego pojawienie się gromkimi oklaskami; widoczny przy pulpicie mikrofon pozwalał oczekiwać, że Papież wypowie formułę błogosławieństwa Urbi et Orbi; skinieniem dłoni odpowiedział na pozdrowienie wiernych, prawą ręką pobłogosławił, lecz jedynie słaby flatus vocis towarzyszył temu błogosławieństwu. Właśnie ten znak błogosławieństwa, uczyniony praktycznie bez słów, był bardzo wymowny i poruszył serca wiernych obecnych na placu oraz tych, którzy uczestniczyli w liturgii za pośrednictwem telewizji: Ojciec Święty w istocie przemówił językiem cierpienia i miłości, którego wymowa jest uniwersalna. Jednocześnie owo nieukrywanie choroby i fizycznej słabości, co więcej, publiczne wystąpienie trwające ok. 10 minut właśnie w święto Paschy Pana było widocznym znakiem, że "męka" Papieża trwała również w dniu zmartwychwstania Chrystusa. Następnego dnia, w Poniedziałek Wielkanocny, w czasie modlitwy Regina caeli okno papieskiej biblioteki pozostało zamknięte. Chciał z pewnością przynajmniej skinieniem ręki pozdrowić licznych wiernych zgromadzonych na placu św. Piotra, którzy wznosili głośne okrzyki; jednak wobec stanowczego sprzeciwu lekarzy musiał z tego zrezygnować.
Ostatnie przesłanie, liczące zaledwie 6 linijek, Jan Paweł II skierował w środę rano, 30 marca, do wiernych zgromadzonych na placu św. Piotra na cotygodniowej audiencji. Niespodziewanie, niedługo po godz. 11, Papież, który się "nie poddaje" (Avvenire, 31 marca), pobłogosławił wiernych. Były to długie minuty wzruszenia; na próżno do pulpitu przystawiono mikrofon, Papież pomimo wysiłków nie był w stanie wypowiedzieć formuły i podobnie jak w Wielkanoc, mógł jedynie uczynić gest błogosławieństwa. Tego samego dnia w godzinach przedpołudniowych dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej Joaquín Navarro-Valls wydał następujące oświadczenie dla dziennikarzy: Ojciec Święty przechodzi wolno postępującą rekonwalescencję. W ciągu dnia Papież spędza wiele godzin w fotelu, celebruje Mszę św. w swej kaplicy prywatnej, utrzymuje kontakty robocze ze swoimi współpracownikami, bezpośrednio śledzi działalność Stolicy Apostolskiej i życie Kościoła. Po czym dodał: W celu usprawnienia dostarczania kalorii i umożliwienia znacznego odzyskania sił zastosowano karmienie dojelitowe przez wprowadzenie sondy żołądkowej. Audiencje publiczne pozostają zawieszone. W tej sytuacji Ojcu Świętemu zaproponowano ponowną hospitalizację, ale z tej ewentualności nie zechciał skorzystać. W czwartek 31 marca Jego stan nagle się pogorszył.
Ostatnie "amen".
Tego dnia, 31 marca, po południu, dokładnie w tydzień od początku Triduum, które przeżywał Kościół powszechny, wspominając mękę i śmierć Pana, rozpoczęło się triduum mortis Papieża. Przyczyną pogorszenia się stanu zdrowia było znaczne podwyższenie temperatury, spowodowane infekcją układu moczowego, w której leczeniu zastosowano terapię antybiotykową. Z komunikatu podanego nazajutrz, 1 kwietnia, sporządzonego o godz. 6.30, można było dowiedzieć się więcej szczegółów zarówno odnośnie do poprzedniego, jak i pierwszych godzin rozpoczynającego się dnia: dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej powiedział, że chwilę wcześniej (o godz. 6) Ojciec Święty koncelebrował Mszę św.; poinformował, że stan zdrowia Papieża jest bardzo ciężki, wskutek zakażenia krwi i kryzysu kardiologicznego, który nastąpił poprzedniego dnia; pomimo zastosowania odpowiedniej terapii i wspomagania pracy serca i układu oddechowego późnym popołudniem tego dnia po chwilowej stabilizacji obrazu klinicznego w następnych godzinach stan ulegał pogorszeniu; o godz. 19.15 Papież przyjął Wiatyk. Dwa kolejne komunikaty prasowe z piątku 1 kwietnia przedstawiały prawie godzina po godzinie rozwój sytuacji, która stopniowo i nieuchronnie się pogarszała. W komunikacie ogłoszonym o godz. 12.30 poinformowano, że o godz. 7.15 Papież, pamiętając, że jest to piątek, dzień, w którym zwykle odprawiał Drogę Krzyżową, poprosił, aby odczytano mu 14 rozważań - słuchał uważnie i przy każdej stacji czynił znak krzyża; następnie poprosił o przeczytanie Modlitwy przedpołudniowej z Liturgii Godzin. Później przyjął kilku swoich współpracowników: Sekretarza Stanu kard. Angela Sodana, substytuta abpa Leonarda Sandriego; kardynałów Ruiniego, Szokę i Ratzingera oraz abpa Giovanniego Lajola i abpa Paola Sardiego. Sytuacja wydawała się stabilna, jednak stan Papieża był bardzo ciężki, gdyż parametry biologiczne były zaburzone, a ciśnienie tętnicze zmienne. Ojciec Święty był jednak przytomny i bardzo spokojny. Jak informował popołudniowy komunikat, odczytany o godz. 18.30, ogólny stan serca i układu oddechowego Papieża uległ dalszemu pogorszeniu: postępował spadek ciśnienia tętniczego, oddech stawał się płytki; parametry biologiczne wykazywały znaczne zaburzenia: obraz kliniczny wykazywał niewydolność serca, układu krążenia i nerek. Ojciec Święty nadal słuchał modlitw odmawianych przy Jego łóżku. W piątek 1 kwietnia wieczorem i do późnej nocy plac św. Piotra był wypełniony tłumem wiernych (ok. 70 tys. osób), zwłaszcza młodych, którzy trwali na modlitwie. Wydaje się, że to do młodzieży, którą zawsze darzył szczególną miłością i otaczał szczególną troską duszpasterską, skierowane były słowa, wielokrotnie powtarzane przez środki społecznego przekazu: Szukałem was, teraz wy przyszliście do mnie, i za to wam dziękuję.
W sobotę 2 kwietnia nad ranem ogólny stan Papieża wskazywał na bliski koniec: w pierwszych godzinach tego dnia, który miał być ostatni w Jego ziemskim życiu, zaobserwowano ponawiającą się chwilową utratę świadomości. O godz. 7.30 została odprawiona Msza św. w obecności Papieża, który odpowiadał na wezwania. W godzinach południowych gorączka znacznie się podniosła, spadało ciśnienie tętnicze, a bicie serca wyraźnie spowolniało. Przed południem, a także jeszcze po południu w sobotę 2 kwietnia wielu współpracowników Papieża, w tym wielu kardynałów, udało się do Jego pokoju, by się pożegnać i pomodlić. Ale Jan Paweł II coraz bardziej oddalał się z tego świata. Jeszcze raz skierował wzrok ku oknu, które wychodzi na plac św. Piotra, wypełniony modlącymi się wiernymi. Nad Rzymem zapadła noc. O godz. 21.37 - po tym jak Ojciec Święty cicho wyszeptał "Amen" - Jego wielkie serce przestało bić.
W tym momencie przy łóżku Papieża byli Jego rodacy. Oprócz sekretarza osobistego abpa Stanisława Dziwisza i dra Renata Buzzonettiego z zespołem medycznym były polskie siostry, kard. Marian Jaworski, abp Stanisław Ryłko, ks. prał. Mieczysław Mokrzycki i bliski przyjaciel Papieża ks. prof. Tadeusz Styczeń. Na wiadomość o śmierci Jana Pawła II pospiesznie przybyli substytut abp Leonardo Sandri, Sekretarz Stanu kard. Angelo Sodano, dziekan Kolegium Kardynalskiego kard. Joseph Ratzinger, penitencjarz większy kard. James Francis Stafford, który rozpoczął rytualną modlitwę: Parti anima cristiana da questo mondo ? Duszo chrześcijańska, odchodzisz z tego świata. Dr Buzzonetti sporządził lekarskie orzeczenie zgonu. Następnie kamerling kard. Eduardo Martínez Somalo dopełnił rytualnych aktów przewidzianych w przypadku śmierci papieża rzymskiego: stwierdził on zgon Papieża (vere Papa mortuus est).
Wiadomość natychmiast obiegła świat. Abp Leonardo Sandri przekazał ją wiernym odmawiającym różaniec na placu św. Piotra. Najpierw wybuchły oklaski, a potem zapadła wielka cisza; cały tłum przyklęknął, po czym rozpoczął się drugi różaniec, teraz już za duszę Ojca Świętego. Kard. Sodano, który również zszedł na plac, odmówił De profundis. Następnego dnia, w II Niedzielę Wielkanocną, kard. Sodano przewodniczył na placu św. Piotra Mszy św. za duszę Ojca Świętego, a abp Sandri odczytał rozważanie, które sam Jan Paweł II przygotował wcześniej na niedzielną modlitwę Regina caeli. W liturgii, na którą przybyło ok. 100 tys. osób, uczestniczył cały korpus dyplomatyczny, znaczna część rządu włoskiego z premierem Silviem Berlusconim i główni przedstawiciele wszystkich włoskich ugrupowań politycznych. Wielu z nich, poczynając od prezydenta Republiki Carla Azeglia Ciampiego i jego małżonki, oddało następnie hołd zmarłemu Papieżowi, którego ciało, odziane w szaty pontyfikalne, było wystawione w Sali Klementyńskiej od wczesnego popołudnia w niedzielę 3 kwietnia do godzin popołudniowych 4 kwietnia, kiedy zostało przeniesione do Bazyliki Watykańskiej, gdzie od godz. 19.45 wierni mogli się przy nim modlić i składać hołd.
W poniedziałek 4 kwietnia przed południem odbyła się pierwsza kongregacja ogólna kardynałów już obecnych w Rzymie oraz tych, którzy zdążyli przybyć do Wiecznego Miasta: ustalono na niej, że uroczysty pogrzeb Papieża Jana Pawła II odbędzie się w piątek 8 kwietnia o godz. 10.
Pontyfikat Jana Pawła II trwał 26 i pół roku, był nadzwyczaj intensywny: 14 encyklik, 15 adhortacji apostolskich, 11 konstytucji apostolskich, 45 listów apostolskich, 30 motu proprio, 104 podróże poza granice Włoch do 129 różnych krajów, 144 podróże po Włoszech, poza Rzym i Castel Gandolfo, 784 wizyty w diecezji rzymskiej oraz w Rzymie i w Castel Gandolfo, 3228 przemówień wygłoszonych podczas podróży po Włoszech i świecie, 1338 beatyfikacji i 482 kanonizacje, w sumie 1820. Jan Paweł II dokonał ponad połowy wszystkich kanonizacji, które odbyły się od 1594 r. do 2004 r. (czyli 784).
Podróżując po Włoszech i świecie, przemierzył 1 271 000 km, co odpowiada 31-krotnemu okrążeniu kuli ziemskiej. Teraz, kiedy ten wielki Papież - który przybył z dalekiego kraju i stał się bliski sercu każdego człowieka na ziemi, zgodnie z tradycją kanoniczną nazywany Summus Pontifex, i który rzeczywiście był największym budowniczym mostów braterstwa i dialogu, solidarności i pokoju ? odbył swą ostatnią, najtrudniejszą i najbardziej tajemniczą podróż, drogę śmierci, do wieczności, możemy jedynie dziękować Bogu za dar, jakim był On dla Kościoła i dla całej ludzkości. Ks. Giovanni Marchesi SJ (La Civilt? Cattolica, 16 kwietnia 2005 r., ss. 167-176) http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TH ... -2005.html
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
02 kwi 2010, 15:21
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
Wieczorem drugiego kwietnia 2005 roku dzwony kościołów całego świata oznajmiły śmierć Papieża Jana Pawła II.
Moment ten poprzedziły pełne napięcia dni, w których czekaliśmy na każdą nową informację, żywiąc nadzieję, że przecież nie teraz, na pewno nie teraz... Telewizyjne obrazy przedstawiające ludzi zgromadzonych na placu przed Bazyliką św. Piotra w Rzymie, jak i twarze tych widzianych wokół, ujawniały autentyczny niepokój, powagę, smutek, a potem żal i rozpacz. Następne dni zaowocowały zdarzeniami niezwykłymi, takimi, jakie przeżywa się rzadko, a w Polsce miały miejsce dwadzieścia kilka lat temu, także za sprawą "naszego Papieża". Widzieliśmy marsze, w których brało udział kilkadziesiąt tysięcy ludzi, widzieliśmy pełne kościoły, nocne czuwania. Codzienne rozmowy ludzi odnosiły się do ostatnich zdarzeń. Do tego społecznego klimatu żalu i osamotnienia dołączyły środki masowego przekazu, z wyjątkowym wyczuciem relacjonując to, co się dzieje w Rzymie i w polskich miastach, a także w różnych częściach świata i modyfikując swój program.
Jak wyjaśnić fenomen reakcji na odejście Jana Pawła II?
Odszedł mistrz Śmierć ta miała wymiar bardzo ludzki. Odszedł ktoś bardzo bliski, obecny w życiu tych, których określono "pokoleniem JP II", od zawsze obecny w sposób stały i oczywisty. Utrata takiej osoby to utrata ostoi, kogoś, kto zapewnia poczucie bezpieczeństwa, stabilności, sprawia, że życie jest w jakimś stopniu przewidywalne. Wobec kogo można określić swoją tożsamość, odpowiedzieć na pytanie: kim jestem? Jan Paweł II pełnił tę funkcję w życiu młodzieży nawet nie dlatego, że znała ona dokładnie treść jego nauczania - wszak wielu spośród nas go nie zna, i nie dlatego, że zawsze go słuchała - wszak wielu z nas nie postępuje zgodnie z jego zaleceniami. Był ważny, podobnie jak rodzice, dlatego że po prostu był. Dla pokoleń starszych śmierć Papieża oznaczała dodatkowo odejście kogoś dobrze znanego, wielkiego gościa wizytującego wiele razy ojczyznę, z którym można było się spotkać w trakcie jego pielgrzymek do Polski lub na audiencjach w Rzymie, lub w Castel Gandolfo. Odszedł człowiek, który na ich oczach dojrzewał w pełnieniu swojej misji, nauczyciel i mistrz. Widzieliśmy najpierw człowieka witalnego, radosnego, a jednocześnie polityka i stratega, kogoś "z tego świata", aby potem śledzić jego przemianę w mędrca, dla którego obcowanie ze światem ziemskim i duchowym było codziennym doświadczeniem, który o naturze tych światów wie wszystko. Odszedł wreszcie ten, któremu towarzyszyliśmy w procesie jego starzenia się, utraty sił, zniedołężnienia, cierpienia i który to wszystko znosił z niezwykłym męstwem, dając wzór godnej postawy wobec życia i śmierci.
Wbrew indywidualizmowi Reakcje na śmierć Ojca Świętego Jana Pawła II to także zjawisko zbiorowej psychologii i socjologii. Jego odejście można analizować w kategoriach straty autorytetu. Współczesna humanistyka w swym wiodącym nurcie, a także kultura masowa eksponują daleko idący indywidualizm człowieka, który ma polegać wyłącznie na sobie, sam dla siebie tworzyć zasady i kryteria ocen postępowania. Ma to być człowiek wewnątrzsterowny, dla którego zbędne są czyjeś opinie i zalecenia, który sam podejmuje decyzje i je realizuje. Jest to człowiek wolny od autorytetów. Presja tego typu standardów powoduje, że wiele osób, zwłaszcza młodych, dla których dodatkowo naturalną potrzebą rozwojową jest zaznaczanie własnej autonomii, deklaruje niechęć wobec autorytetów, zarówno osobowych (rodzice, nauczyciele, księża), jak i instytucjonalnych (szkoła, rodzina, różnego typu organizacje). Wystarczy śledzić dyskusje internautów, aby dostrzec zjawisko oporu wobec autorytetów. Deklaracje postaw to jednak często coś daleko różnego od rzeczywistych odczuć, poglądów i potrzeb. Dramatyczne u wielu ludzi reakcje na śmierć Papieża dowodzą owej rozbieżności. Pragniemy wokół siebie autorytetów, potrzebujemy kogoś, kogo opinie traktujemy jako wskazówki dotyczące własnego postępowania i kryteria oceny różnych sytuacji, z którymi mamy do czynienia.
Tak więc i teraz pytamy: "Co powiedziałby na to Jan Paweł II?", "Jak oceniłby to zdarzenie", "Co by zalecił?". Papież umierając nie tylko opuścił wielu ludzi, nie tylko ich osamotnił społecznie, ale też osamotnił ich normatywnie, etycznie. Straciliśmy jeden z ważnych "radarów" naszego życia. Oczywiście, zostaje to, co było "przed naszym Papieżem" i wytycza kierunek działania człowieka: religia, prawo, obyczaje, cała tradycja i zawarte w nich normy i wartości. Zostaje też dorobek Jana Pawła II, jego encykliki, spisane homilie, teksty wystąpień. Mamy wreszcie kolejnego Papieża, który bardzo konsekwentnie kontynuuje myśl wielkiego poprzednika, często przypominając o swojej intelektualnej i emocjonalnej z nim więzi. Nie ma jednak tego, który tak nam, Polakom, bliski, doraźnie, z tygodnia na tydzień przypominał w krótkich zdaniach o sensie danego dnia i tygodnia, tak w wymiarze religijnym, jak i społecznym, i o eschatologicznym sensie życia człowieka.
Odzyskana duma
Śmierć Ojca Świętego dla wielu z nas oznacza nie tylko utratę przewodnika, ale także osoby, która wzmacniała poczucie dumy narodowej Polaków, osoby, dzięki której możliwa była silniejsza identyfikacja z ojczyzną, silniejsza była nasza wspólna tożsamość. Każdy naród, podobnie jak i inne grupy (np. etniczne, religijne, rasowe), na przestrzeni dziejów kształtuje swoją tożsamość. Tożsamość narodowa związana jest z identyfikacją z grupą narodową, w kontekście której spostrzega się każdy z jej członków. O treści tożsamości narodowej decyduje kultura symboliczna, a więc znajomość symboli kulturowych (dla Polaków np. orzeł biały, Trzeci Maja, Józef Piłsudski) i osobiste znaczenie nadawane tym symbolom.
Drugim elementem jest kultura socjetalna, czyli system norm i specyficzny sposób zachowania się w interakcjach społecznych (np. niepowtarzalny obyczaj całowania kobiet w rękę czy polski obyczaj tradycyjnego obchodzenia świąt kościelnych). Wspólnota symboli, norm i wartości, dziedziczonych międzypokoleniowo, warunkuje poczucie podobieństwa do innych przedstawicieli nacji i sprzyja identyfikacji z nią. Co więcej, związek z własnym narodem uzyskuje też zwykle pozytywną ocenę. Swój kraj, jego tradycję i współczesność, a także cechy rodaków, nawet jeśli są one ułomne, staramy się na ogół szacować wyżej niż inne kraje i ich mieszkańców. Szczególnie ważne miejsce w procesie kształtowania i umacniania poczucia więzi z ojczyzną i dumy z niej mają wybitne postaci, jak choćby wspomniany wcześniej Józef Piłsudski. Każdy naród ma takie postaci-ikony, w których syntetyzuje się ich cywilizacyjny i kulturowy dorobek.
Jan Paweł II stał się także osobą -symbolem, ważniejszą dla nas niż postaci z mniej lub bardziej odległej historii, a jego dokonania i obecność w świecie umocniły pozycję Polski i Polaków w społeczności międzynarodowej. Z jednego z krajów Europy Środkowej (a może Wschodniej?) Polska awansowała do rangi państwa nie tyle wybitnego przez swoje osiągnięcia cywilizacyjne, ale wyjątkowego, który stworzył kulturowe tło do wydania tak ważnej postaci, "Papieża z dalekiego kraju". Aby krótko zobrazować znaczenie Jana Pawła II, przypomnę swoje osobiste doświadczenie i emocje, których doświadczyłam, kiedy przed laty w Hiszpanii mały chłopiec, dowiadując się, że pochodzę z Polski, spontanicznie i radośnie zareagował, wypowiadając dwa nazwiska, z którymi Polska mu się kojarzyła. Byli to: "papa Wojtyla i Walesa". Może niewiele, ale jednocześnie "aż tyle".
Wielki negocjator
Reakcje na śmierć Jana Pawła II wśród wielu Polaków spowodowane były świadomością utraty osoby, która znacząco wpłynęła na losy Polski i miała swój udział w kształtowaniu losów świata. Sławne i wielokrotnie przywoływanie: wołanie "Niech zstąpi Duch Twój i odmieni oblicze ziemi, tej ziemi" traktuje się jako moment sprzyjający uruchomieniu wielkiej, a dotąd ukrytej siły społeczeństwa polskiego, siły, która wyraziła się w ruchu "Solidarności" i spowodowała zmianę systemu politycznego w Polsce. Pielgrzymki papieskie, które gromadziły miliony ludzi, pokazywały zgromadzonym, jak wielu jest podobnie myślących, podobnie czujących i chcących odnowy życia w ojczyźnie. I później Papież był tym, który upominał polityków, wskazywał kanon niezbywalnych wartości, na których powinni opierać swoją aktywność w sferze publicznej (choćby przemówienie w polskim parlamencie w czerwcu 1999 roku), konsultował i oceniał decyzje. Ta jego rola mentora powodowała, że politycy chętnie odwiedzali Watykan i zabiegali o audiencję u Ojca Świętego. Dotyczy to także polityków spoza Polski, którzy zawsze mogli liczyć na jego rozważną i trafną opinię. Papież wypowiadał się w ważnych kwestiach dotyczących świata, niezmiennie optował za pokojem, prawami człowieka, negował terroryzm. Dawał przykład niezwykłej kultury politycznej: negocjował, zachowywał się koncyliacyjnie. Był jednym z wielkich przywódców świata, choć jego misja nie była bezpośrednio związana z życiem politycznym.
Media razem
Analizując reakcje na odejście Jana Pawła II nie sposób pominąć roli środków masowego przekazu. Wiele osób zdystansowanych wobec tego wydarzenia sądzi, że to one wpływały na atmosferę, intensyfikowały emocje i kierowały zachowaniem ludzi. Tak było, bo i taka jest rola mediów: informować, kształtować przekonania, wpływać na emocje i sposób postępowania odbiorców. Zapewne przekaz medialny działał tak jak społeczny dowód słuszności, a więc wskazówka, jak rozumieją daną sytuację inni ludzie i jak na nią reagują. Trudno byłoby tu mówić jednak o manipulowaniu nastrojem społecznym, o świadomym zamiarze wywoływania pewnego efektu zgodnego z jakimś interesem nadawcy.
Zarówno radio, telewizja, jak i prasa, zarówno środki publiczne, jak i komercyjne, czasopisma z uznaną renomą, jak i kolorowe, "łatwe" tygodniki dostroiły się do powagi chwili, rezygnując przynajmniej na ten czas ze swojego zaplanowanego wcześniej programu i właściwego sobie stylu jego przekazu. Informacja była rzetelna, komentarze adekwatne do sytuacji, a emocje dziennikarzy - szczere, ludzkie, nieskrywane. Naturalność ich odczuć odsunęła na bok fachowość, chłód, dystans, często ironię i cynizm. To jest możliwe tylko wobec wyjątkowych wydarzeń i wyjątkowych osób. Takie reakcje dowiodły raz jeszcze niepodważalnej wielkości Jana Pawła II, który znowu pogodził wielu.
Ci, co nie płakali
Ten dominujący rodzaj odczuć i zachowań wobec śmierci Ojca Świętego nie oznacza wszak, że były to reakcje jedyne. Były osoby i grupy dystansujące się od tego wydarzenia, nieśledzące informacji jego dotyczących, mówiących o sobie: "Nie płakałem po śmierci Jana Pawła II". To możliwe, ludzie różnią się interpersonalnie pod względem licznych cech, preferencji, poglądów, potrzeb. To stanowi o naszej indywidualności.
Reakcje obojętności wobec zdarzenia, które poruszyło większość, mogą być przejawem krytycyzmu wobec osoby i dokonań Papieża, braku związku z Kościołem. Mogą świadczyć też o nikłym związku z tym, co stanowi podstawę tożsamości narodowej, o słabej znajomości, niskiej ewaluacji i niechęci do respektowania symboli, wartości i norm kulturowych. Są to dowody dość luźnej więzi z krajem i jego mieszkańcami. Inaczej mówiąc, tego typu reakcje wskazują na pewną alienację, wyizolowanie się z dominującego nurtu życia społecznego. Jednocześnie przyzwolenie na różnorodność reakcji, bo przecież nikt nie był ganiony za osobistą interpretację sytuacji i za swoistość zachowań dowiodły, jak rzeczywiście otwarta i tolerancyjna jest Polska, jak słaba lub nieskuteczna jest w niej presja na unifikację poglądów i zachowań. Jan Paweł II nigdy nie akceptował totalitaryzmu, przymusu, doskonale rozumiał prawo człowieka do wyboru indywidualnej drogi. I w tym przypadku też by to rozumiał.
Ujawniane reakcje braku żalu po śmierci Papieża nie muszą jednak świadczyć o autentycznym przeżyciu. Wiele osób mogło wybrać drogę zaprzeczania własnym emocjom jako sposób poradzenia sobie z sytuacją straty, jako typowy dla siebie sposób reagowania na sytuację psychologicznie trudną. Niektóre osoby wszelkie doznania emocjonalne ujawniają i robią to niekiedy w bardzo spektakularny sposób, inne natomiast je ukrywają, tłumią, manifestując zupełnie inny rodzaj uczuć niż te, które im rzeczywiście towarzyszą. Tak więc i wśród osób, które mówiły o swoim dystansie wobec śmierci Papieża, były zapewne i te, które wybrały paradoksalny sposób poradzenia sobie z własnym bólem.
Chcą, aby od nich wymagać Śmierć Ojca Świętego Jana Pawła II poruszyła większość Polaków i wywołała żywe reakcje w różnych częściach świata. Najbardziej jednak wpłynęła na młodzież, która tłumnie gromadziła się w kościołach i uczestniczyła w marszach. Wielu młodych zdecydowało się też na udział w pogrzebie Papieża. Zareagowali więc ci, do których Jana Paweł II, myśląc o przyszłości świata, adresował znaczący fragment swojej katechezy. Byliśmy świadkami niezwykłego uzupełniania się tego, co reprezentował Jan Paweł II oraz młodzież: dojrzałości osobistej i bogatego doświadczenia życiowego i naiwnych często, idealistycznych planów i marzeń wyrażających próby określenia własnej tożsamości i znalezienia miejsca w świecie. Dopełniania się starości i choroby z młodością i zdrowiem, dwoma naturalnymi stanami człowieka. Wymagań i jak się okazało, gotowości do ich przyjęcia. W lansowanym świecie, łatwym i kolorowym, w którym sukces jako kulturowy standard znajdować ma się w zasięgu możliwości wielu, jeśli nie wszystkich, w świecie ludzi pozbawionych odpowiedzialności, Papież był tym, który od ludzi, zwłaszcza młodych, wymagał. A przede wszystkim oczekiwał, by wymagali wiele od siebie. Prawdziwa więź młodzieży z Janem Pawłem II dowodzi, że jej naturalnymi potrzebami, choć potrzebami często ukrywanymi, bo uważanymi za niemodne, nawet śmieszne, jest dążenie do prawdy, autentyzmu, szczerości, dobra. Jan Paweł II ponownie te potrzeby uruchomił i dowartościował.
Drugi kwietnia 2005 roku zjednoczył ludzi, wielu z nich też przemienił. Pozostaje pytanie, czy efekty te będą trwałe, czy też będą efemerydą powstałą w sytuacji ekstremalnej, ulotnym wspomnieniem czegoś, co kiedyś było ważne. Jolanta Miluska Autorka jest profesorem zwyczajnym, kierownikiem Pracowni Psychologii Polityki i Psychologii Kulturowej w Instytucie Nauk Politycznych i Dziennikarstwa na UAM w Poznaniu. http://www.przk.pl/nr/spoleczenstwo/min ... iecy.htmlp
5 lat bez Jana Pawła II Wokół osoby Jana Pawła II zawsze gromadziły się rzesze ludzi, zwłaszcza młodych. Okres choroby papieża i moment śmierci szczególnie ich poruszył. Młodzi wspólnie płakali, modlili się, śpiewali, obiecywali poprawę. Po pięciu latach zapał pokolenia JP II przygasł.
Marcin Kruhlej kieruje Centrum Myśli Jana Pawła II w Białymstoku. Mówi, że niestety pokolenie JP II to ludzie, którzy pamiętają o nauce Papieża Polaka jedynie od święta. On stara się każdego dnia. Jak mówi - Jan Paweł II był i jest kimś szczególnym - choćby przez to, jaki był. Ale nie odczuwam takiej wspólnoty z osobami, szczególnej wspólnoty z osobami, które należałyby do tego pokolenia.
Pokolenie JP II to nieliczna elita - uważa Marek Falkowski - twórca portalu internetowego Loolek.org. Skupia on 400-osobową społeczność, która przez cały rok aktywnie propaguje naukę Jana Pawła II. - Na własnej skórze doświadczam przy każdej inicjatywie, jaką podejmujemy, wielki entuzjazm i wielką pomoc ? mówi Marek Falkowski, portal Loolek. org, Klub Inteligencji Katolickiej.
Pokolenie JP wymyśliły media - uważa Radosław Oryszczyszyn. Jego zdaniem Polacy lubili Papieża - Polaka, opłakiwali go po śmierci, ale nie słuchali, bo za dużo od nich wymagał.
Filozof Jerzy Kopania nie dziwi się, że śmierć Jana Pawła II zmieniła ludzi na krótko i w niewielkim stopniu. Jak mówi Nie możemy oczekiwać, że jego nauki wywrą wpływ piorunujący, że nagle wszyscy się przemienią. To byłoby oczekiwanie cudu. Profesor Kopania uważa, że rocznica śmierci Papieża - Polaka jest okazją, żeby przypominać jego nauki i wzbudzać refleksję.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
02 kwi 2010, 15:35
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
Santo Subbito
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
02 kwi 2010, 19:18
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
Zaopiekuj się mną
"Wiele osób myśli, że po wygranej w Strasburgu jestem bogata, ale to nieprawda" - napisała na Facebooku Alicja Tysiąc.
24 września 2007 roku Wielka Izba Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPC) w Strasburgu odrzuciła marcową apelację polskiego rządu od wyroku w sprawie Alicji Tysiąc poinformowała Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Trybunał podtrzymał wcześniejszy wyrok z 20 marca tego roku nakazujący wypłacenie powódce 25 tys. euro w ramach odszkodowania za uniemożliwienie przeprowadzenia legalnej aborcji ze względów zdrowotnych.
Pani Alicja pieniązki otrzymała i już je skonsumowała. Musiała przecież meble zamienić na nowszy model a i pewnie dzielne feministki wojowniczki coś za udzieloną pomoc skorzystały. Naiwniakiem nie jestem i w filantropie feministek nie wierze. Muszą przecież mieć jakieś drobne na organizowane w kwietniu Dni Cipki.
W ferworze przygotowań do świętowania "cipki" zapomniały o swojej pacynce pani Ali. Pani Tysiąc został tylko Facebook, by tam wylać swoje żale. Tysiąc tłumaczy, że pieniądze, które wygrała przed Trybunałem - 25 tysięcy euro - przeznaczyła na nowsze meble i "drobne rzeczy do domu".
- "Utrzymuję się z renty w wysokości 351 zł miesięcznie. Ma to starczyć na utrzymanie mnie i trojga moich dzieci, w tym syna przewlekle chorego na zapalenie wątroby i epilepsję. Sam czynsz to koszt 1112 zł miesięcznie" - wylicza Tysiąc. Kobieta przyznaje, że ma pracę w jednej z organizacji pozarządowych, ale jej pensję zajął komornik.
Mógłby ten "Gość Niedzielny" pośpieszyć z pomocą biednej pani Alicji.
5 marca br. katowicki Sąd Apelacyjny z niewielką korektą utrzymał w mocy wyrok pierwszej instancji, który nakazywał tygodnikowi przeproszenie Alicji Tysiąc i wpłacenie na jej konto 30 tys. zł zadośćuczynienia. To ja się pytam gdzie ta mamona jest? Dlaczego nie na koncie pani Tysiąc? Wiosna idzie, pani Ala chce się jakoś ładnie przyodziać, żeby się w te nowe meble dobrze wkomponować.
I gdzie te wojujące feministki, Szczuka, Środa, Jaruga-Nowacka i inne. Niech rzucą te sztuczne waginy, które przygotowują na warsztaty robocze dla dziewczynek, które mają się odbyć w czasie Dni Cipki, bo przecież niedola pani Alicji winna im byc bliższa niż sztuczne cipki.
No właśnie! A gdzie tatuś dzieci pani Tysiąc????? Jedna mamusia która nie wie z kim ma dzieci i nie może im ojca znaleźć (Aneta Krawczyk), teraz druga taka sama. Ciemno było i nie widziały komu d*y dawały? Przecież w tamtym momencie OBIE miały dobry wzrok.
1112 zł miesięcznie czynszu. A gdzież ona mieszka????
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
03 kwi 2010, 08:43
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
Święta bez jaj
Nieeee noooo, bez jaj! - pewnie nieraz usłyszałeś tą prośbę wyrażoną w trosce o zachowanie postawy adekwatnej do sytuacji. Być może sam kiedyś westchnąłeś z politowaniem: "Nieeee nooo, bez jaj - jak oni grają!" - oglądając mecz polskiej reprezentacji lub słuchając piosenek Ich Troje. Bądź też: "Nieeee nooo, bez jaj - ten pociąg spóźnia się już 50 minut!" - czekając "w Kutnie na dworcu w nocy".
Uspokajamy Cię: nie jesteśmy weganami i bardzo lubimy jajka, szczególnie z majonezem! W naszych rodzinach zawsze mamy frajdę bawiąc się w ich malowanie tuż przed Wielkanocą. Niosą ze sobą biblijną symbolikę "nowego życia" i należą do naszej polskiej tradycji Świąt - nie pogwałcając w ten sposób nic z Chrystusowego (ani apostolskiego) nauczania, a nawet trafnie je wyrażając.
Akcja "Święta bez jaj" nie tyczy więc jaj kurzych ani przepiórczych ani żadnych innych. Dotyczy raczej postawy względem Świąt Wielkanocy, a raczej wydarzenia, na które wskazują. Innymi słowy: Nie rób jaj ze Świąt i przeżyj je jak należy. "Jak należy", to znaczy w jaki sposób?
Po pierwsze: NIE BĄDŹ GNOSTYKIEM
Ciesz się kiełbasą, owocami, szynką, bigosem, smacznym winem, jajkami oraz słodyczami. Jest to jak najbardziej duchowe - co oczywiście jest nie w smak współczesnym "gnostykom" , którzy Święta chcieliby utożsamić z postawą medytacji, wyciszenia, ucieczki od materii i tego co przynosi odprężenie ciała, cieszy podniebienie, nozdrza lub oczy. Korzystaj i wesel się bez poczucia winy tym co wypracowały Twoje ręce. Pamiętaj (bo to ci pomoże w życiu także w innych sytuacjach): zło nie tkwi w technologii, mięsie, jajkach, alkoholu, seksie, materii lecz w... ludzkim sercu. Może to więc dobry czas na jego duchową "operację"?
Po drugie: JEŚLI JESTEŚ OCHRZCZONY(A) I NALEŻYSZ DO CHRZEŚCIJAŃSKIEGO KOŚCIOŁA TO ZACHOWUJ SIĘ JAK CHRZEŚCIJANIN, NIE JAK POGANIN
Nie zapominaj, że prócz jedzenia, picia, telewizji, wypoczynku, spacerów, spotkań istnieje konkretny powód dla którego możesz cieszyć się tymi rzeczami. Wielkanoc oznacza, że coś wyjątkowego wydarzyło się w historii. Zmartwychwstanie Chrystusa jest znakomitym powodem do świętowania ponieważ jest historycznym faktem - cudem stojącym w sercu chrześcijańskiej wiary. Wiele domowych i gospodarskich zwierząt również będzie jadło i wypoczywało w te dni, jednak nie będą wiedziały dlaczego mają więcej niż zazwyczaj "smakołyków" pochodzących ze stołu ich właścicieli. Nie musimy ich naśladować. My wiemy dlaczego zastawiamy stół świątecznym jadłem. Prawda?
Po trzecie: BĄDŹ NORMALNYM MĘŻCZYZNĄ I KOBIETĄ, NIE ZAŚ ASCETĄ (nawet fajnie się zrymowało .
Ciesz się faktem zmartwychwstania Chrystusa we wspólnocie - kościoła, rodziny, przyjaciół. To nie jest dobry czas na samotną, cichą kontemplację w zaciszu pokoju lub zabytkowych murów kościelnych. Może zostaw na moment książkę, grę komputerową i idź porozmawiaj z rodzeństwem, dziadkiem, babcią, ciocią, wujkiem. Domyślam się, że nie często znajdujesz na to czas. Internet jest super, ale w te dni lepiej wróć do salonu, zjedz kiełbasę z chrzanem i napij się z bliskimi smacznego wytrawnego wina! Aha, no i nie zapomnij porozmawiać z nimi o tym czy umarli mogą powstawać z martwych.
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
05 kwi 2010, 12:41
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
Czy już jestem nietolerancyjny?
Żyjemy w podłych czasach, gdzie handluje się czym tylko można, gdzie życie drugiego człowieka jest oceniane marą, która powie nam czy warto aby on żył czy nie warto. Mam teraz na myśli badania prenatalne, które oczywiście pomagają w zaradzeniu chorobie nienarodzonego jeszcze dziecka, pozwalają w szybszy sposób zdiagnozować i uleczyć tą biedną małą osóbkę, która na nieszczęście jest chora zanim się jeszcze urodzi. Są też ludzie, którzy wykorzystują te badania w celu wyniszczania ducha społeczeństwa. Bo jeśli dowie się ktoś, że jego dziecko ma chorobę genetyczną, nieuleczalną, że będzie potrzebna całodobowa opieka, lekarstwa, wyjazdy do sanatorium. To będzie miał okazję podjąć decyzję, która pozwoli mu przerwać ciążę. Dojdzie do eliminacji ze społeczeństwa chorych jednostek. Dążenie do wyidealizowania społeczeństwa niesie za sobą ryzyko dokonywania eutanazji, która de facto ?wyeliminuje? jednostki chore, drogie w utrzymaniu. Bo dzieci nie mają czasu zajmować się starszymi, trzeba oszczędzać na wszystkim w tych czasach. Więc na naszych dziadkach i rodzicach też?! Czy oni oszczędzali na wychowywaniu porządnych ludzi? Czy nie poświęcali nam czasu? Dlaczego teraz mamy im za to dziękować eutanazją?! My nie podziękujemy w ten sposób, ponieważ na osoby, które się kocha nie sprowadza się bata jeśli nie zawiniły w niczym. Jeśli zaczniemy eliminować ze społeczeństwa osoby chore, to dojdzie do tego, że zaniknie w nas poczucie współczucia, umiejętność opieki nad drugim człowiekiem. Dzieci mają prawo do życia, te nienarodzone też. Nasi dziadkowie dali nam wolność, a my teraz im za to podziękujemy morderstwem.
Jestem zacofany jeśli uważam, że aborcja i eutanazja są złe? Zacofany jest człowiek, który uważa, że takie występki są dobre. Sprowadza siebie do epoki kamienia łupanego, kiedy to ludzie mieli za zadanie mieć więcej miejsca dla siebie i więcej pożywienia dla siebie. No bo czymże ta eutanazja i aborcja są jak nie eliminowaniem jednostek niezdolnych do samodzielnego wyżywienia się i zajmujących cenne w dzisiejszych czasach miejsce. Należy pamiętać przecież, że hospicja jak i ośrodki opieki nad osobami niepełnosprawnymi nie są budowane w celu osiągnięcia zysków. W swoim założeniu nie miały być to ośrodki dochodowe. Do tego rodzaju instytucji trzeba dokładać i pieniążki i dobrą wolę i wytrwałość wielu ludzi. Urzędnicy mogą oszczędzać na sobie ale nie na tych najbiedniejszych, którzy nie mają z czego nawet oszczędzać. Biednym pragnie się zabrać ostatni grosz, a chorym to co im pozostało ? życie. Bo grosza nie mają. Bywałem w domach opieki społecznych, szkołach, które oferowały specjalną opiekę chorym dzieciakom. I dużo nie potrzeba, żeby się taki człowiek uśmiechnął i podziękował. Wystarczy trochę dobrej woli i przezwyciężenia niechętnych uczuć, które zawsze rodzą się w obliczu choroby. Nie możemy iść na skróty i zabijać. Należy objąć opieką tych ludzi i te dzieci i pielęgnować jak piękny kwiat. Bo tylko takie osoby potrafią się w tych czasach bezinteresownie uśmiechnąć. A taki uśmiech jest najcenniejszy.
Pewnie, że jestem zacofany i średniowieczny! Przecież nie cierpię homoseksualistów i jestem z racji tego homofonem. Wszak popieram normalny tryb życia i jestem zwolennikiem modelu rodziny zbudowanej z mamy i taty oraz ich potomstwa. A poza tym nie jestem też zwolennikiem mnożenia się ludzi w sposób króliczy i późniejszego oddawania dzieci do domów dziecka, jeśli takowym rodzicom do głowy nie wpadnie aborcja. Dzisiejsze czasy sprawiły, że aż roi się od pseudo kobiet, które w wieku 15 czy 16 lat oddają to co mają najcenniejsze swoim chłopakom czy nawet przypadkowo napotkanym w dyskotece czy pubie mężczyznom. No wszak taki model współżycia seksualnego jest normalny ale nienormalne jest to, że dziewczyny w takim wieku pozwalają na zbyt dużo swoim partnerom. Porażające jest też to, że jako człowiek w spodniach mężczyzna powinien nie korzystać z nadarzającej się okazji do stosunku. A później co? Niechciane dziecko, którego się już tak nie kocha jak to o które się stara. Wychować czy oddać? Oddasz. To upomną się po nie homoseksualiści. Powiedzą, że dobrze wychowają, że będzie szczęśliwe. Ja im osobiście nie wierzę. Nie jestem zwolennikiem dewiacji i ataków na przykładnych rodziców. Żadne badania nie wmówią mądremu człowiekowi, że inny model rodziny, niż ten nadany przez siły natury tchnięte Boską mocą jest lepszy. Wiem, że wielu homoseksualistów odczuwa swego rodzaju miłość do drugiego partnera czy też partnerki w przypadku pań. Ale czy to ta sama miłość, którą odczuwa mężczyzna do kobiety. Para łączy się po to by dać życie swemu potomstwu. A mówiąc konkretnie homoseksualiści nigdy nie będą mieli takiej zdolności, więc rodziny nie stworzą.
Jestem bardzo tolerancyjny, bo szanuję drugiego człowieka mimo koloru skóry, wierzeń jakie wyznaje, czy stanu zdrowia. Ważne jest by szanować te wartości, które nie są dewiacją i odskoczeniem z prawidłowej drogi rozwoju. Homoseksualiści skazani są na wyginięcie, gdyż nie mogą się rozmnażać. Szukałem badan, które by wskazywały na przyrost liczby homoseksualistów ale nie znalazłem. Samo to, że wielu wychodzi z ukrycia nie wstydząc się swojej dewiacji nie sprawia, że liczba ich wzrasta. Natura nie pozwala się homoseksualistom mnożyć. Nie pozwala im mieć dzieci, więc chcą je odbierać heteroseksualistom. Patrząc racjonalnie jak to robią ?ateiści?, homoseksualiści wyginą. Nie rozmnożą się niczym banda królików. Nie jest im to dane, bo taki stan jest dewiacyjny, czyli nienormalny. Naturalną więc rzeczą jest aby homoseksualiści nie wychowywali dzieci. Nie jest im to dane. Jestem ?homofonem?, bo miłuję to co normalne. Koniec i kropka.
Tolerancyjnym należy być wobec drugiego życia. Wobec wartości, które nie atakują godności drugiego człowieka. Propaganda homoseksualna jest, była i będzie obecna. Wielkie koncerny zbijają na niej miliony dolarów. Kto zrezygnuje z takich pieniędzy? Teraz w sieci łatwiej trafić na promocję homoseksualizmu, niż na promocję zdrowego modelu rodziny. Jeśli ktoś wytyka środowiskom kościelnym, że Krzyż Święty wisi na ścianach szkół, niechaj sam przestanie się między te ściany wpychać. Bo moralności wypada się nauczyć. Człowiek niemoralny to nie ten, który krytykuje chęć wprowadzenia promocji homoseksualizmu do szkoły, lecz ten, który ją wprowadza.
Eutanazja, aborcja i homoseksualizm mogą doprowadzić do wyniszczenia społeczeństwa i jego moralnych postaw. Społeczeństwo, które na takie występki nie reaguje może być skazane na powolny lecz skuteczny proces wymierania. Nie bądźmy temu obojętni. Nie może być tak, że walka o ludzkie życie będzie nazwana fanatyzmem religijnym. Po prostu mamy szczęście, że ta religia, którą wyznajemy dała nam takie podstawy, które pozwalają zbudować etyczny kręgosłup. Od małego wiemy, co jest dobre a co nie. Jak szanować rodziców i bliźnich, a także nienarodzone dzieci. Wielu nazywa Kościół Katolicki chorą instytucją. Tyle samo osób się myli. Kościół Katolicki i jego członkowie to najbardziej zdrowa grupa ludzi jakie istniała.
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
07 kwi 2010, 21:38
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
GETTO DLA CHRZEŚCIJAN
Ustawodawstwa państw zjednoczonej Europy, przepisy wewnętrzne wielkich korporacji zmierzają do społecznej i politycznej izolacji społeczności chrześcijańskich. Broniący prawa do życia chrześcijanie określani są jako chrześcijańscy fundamentaliści, walczący fanatycy, obrońcy wstecznej, zapyziałej kultury.
Lydia Playfoot, 16-letnia Brytyjka, została wezwana w szkole do dyrektorki. Ta zakazała jej nosić obrączkę z wygrawerowanym fragmentem Listu do Tesaloniczan, oznaczającą uczestnictwo w katolickim ruchu propagującym czystość przedmałżeńską. Dziewczyna odwołała się do sądu. Sprawę przegrała.
Kardynał Giovanni Lajolo (2005 r.): ?Byłoby politycznym fałszerstwem, gdyby Europa umniejszyła fenomen Kościoła i fenomen chrześcijaństwa do wewnętrznego aspektu ludzkiej egzystencji, jakby zjawiska te leżały tylko w sferze prywatnej i były całkowicie nieistotne dla polityki i opinii publicznej?.
Europa konsekwentnie dąży do tego, żeby to fałszerstwo stało się faktem. Podobnie komuniści, propagując kłamstwo, że wiara jest wyłącznie sprawą prywatną, starali się wykluczyć katolików z życia społecznego i zmarginalizować ich wpływy.
Gilotyna poprawności politycznej
Polityczna poprawność jest w Europie znakomitym narzędziem do niszczenia tych polityków, a nawet hierarchów Kościoła, którzy nie ukrywają swoich poglądów nie tylko w sprawach wiary, ale i moralności.
Na początku lat 80. w Republice Federalnej Niemiec brutalnej kampanii prasowej i swoistemu ostracyzmowi został poddany abp Fuldy Johannes Dyba, który bazując na Ewangelii, występował przeciwko zdziczeniu obyczajów: wolnym związkom, aborcji, eutanazji. Na znak protestu kazał o określonej godzinie uderzać w dzwony katedry w Fuldzie. W homiliach podkreślał, że ludzie troszczą się o los zwierząt, a pozostają obojętni wobec mordu na nienarodzonych. ? Każdy żółw i każdy jeż ? mówił ? ma większe prawa do życia niż nienarodzone dziecko. Dwaj publicyści G. Klein i M. Sinderhauf już w 2002 r. wydali o nim publikację pod tytułem: Arcybiskup Dyba: bezwstydnie katolicki (Erzbischof Dyba: Unwverschamt katolisch).
Gdy we wrześniu 2008 r. biskup pomocniczy Salzburga w Austrii wsparł inicjatywę chrześcijan zbierających się na modlitwę przed lecznicami wykonującymi aborcje, na ulicach miasta pojawiły się anonimowe plakaty, które wzywały do użycia wobec kapłana przemocy.
Jesienią 2004 r. na stanowisko komisarza UE został nominowany włoski polityk Rocco Buttiglione. Przeciw niemu występowały komisje: Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych lobbowane przez ruch feministyczny gender mainstreaming, który żądał, by człowiek sam określał swoją płeć. (To stowarzyszenie uważa, że każdy człowiek powinien się określić jako męski lub kobiecy mężczyzna, kobieca lub męska kobieta lub transseksualista). Przywódczyni stowarzyszenia filozofka-lesbijka Judith Butler zaatakowała polityka, zarzucając mu brak ?wrażliwości w sprawach płci?.
Pretekstem była odpowiedź Buttiglionego podczas przesłuchania przed komisjami parlamentarnymi na pytanie, jak chciałby zmienić prawa homoseksualistów, by mogli się cieszyć pełnią wolności. Kandydat na komisarza odparł, że jest katolikiem, więc homoseksualizm jest dla niego grzechem, nie widzi też sensu wydzielania tej grupy jako odrębnej kategorii społecznej, która miałaby być inaczej chroniona niż reszta obywateli. Ujął się też za tradycyjną rodziną. Jego postawa doprowadziła to do tego, że wśród kolegów parlamentarzystów zyskał opinię kontrowersyjnego, skostniałego i bezkompromisowego polityka, wrogiego wobec osób o innych poglądach. W efekcie polityk wycofał swoją kandydaturę. Był to jaskrawy przykład dyskryminacji osoby publicznej z powodu wyznawanej wiary.
W styczniu 2008 r. Ojciec Święty Benedykt XVI miał wygłosić na największym uniwersytecie włoskim ?La Sapienza? wykład inaugurujący rok akademicki. Wybuchły protesty. Część studentów i profesorów uznała, że naruszy to autonomię uniwersytetu. Chciano nawet zorganizować na tej uczelni ?tydzień antyklerykalny?. Papież odwołał wizytę i jednocześnie zgodził się na publikację tekstu wystąpienia w prasie. Była to niezwykle wyważona propozycja zrozumienia chrześcijańskiej prawdy i Boga, z którego mogłyby wyrosnąć prawdziwe prawne, kulturowe i cywilizacyjne korzenie Europy.
Dwóch tatusiów, dwie mamusie
Profesorowie, którzy szukają zatrudnienia na Wolnym Uniwersytecie w Brukseli, muszą obligatoryjnie podpisać następującą deklarację: "Ja, niżej podpisany, oświadczam na mój honor, że będę wspierać i reprezentować wolną naukę, co implikuje odrzucenie zasady każdego autorytetu oraz każdej prawdy objawionej na obszarze intelektualnym, filozoficznym i moralnym. Deklaruję postępowanie w zgodzie z powyższym?. Wynika z tego jasno, że zdaniem władz uczelni chrześcijanin nie może być uczonym, ponieważ nie godzi się na odrzucenie prawdy objawionej.
W wielu krajach europejskich rodzina nie może liczyć na wsparcie. Przeciwnie, nagradzana jest bezdzietność. Od trzydziestu lat liczba urodzeń w Europie jest katastrofalnie niska. Europa się starzeje, a proces ten postępuje. W roku 2050 dwóch na trzech Europejczyków dobiegnie sześćdziesiątki.
Z początkiem stycznia 2006 r. Parlament Europejski uchwalił rezolucję o homofobii w Europie (B6-0025/2006). Zrównuje ona niechęć do homoseksualistów, czyli właśnie homofobię z... rasizmem, ksenofobią i antysemityzmem. ?Istnieje potrzeba ? czytamy w rezolucji ? podjęcia na obszarze UE i państw członkowskich niezbędnych środków, by wyeliminować homofobię przez metody wychowawcze ? jak kampanie informacyjne przeciw homofobii w szkołach, na uniwersytetach i w mediach albo przez przepisy prawnoadministracyjne?. Rezolucja zapowiada też ?najbardziej efektywne sankcje?.
A te zaczęły już działać. W roku uchwalenia rezolucji francuski parlamentarzysta i wykładowca filozofii, członek centroprawicowej partii Unia na rzecz Ruchu Ludowego Christian Vanneste został ukarany przez sąd grzywną 10 tys. euro za protest przeciwko założeniu nowej instytucji ? Wysokiego Urzędu ds. Walki z Dyskryminacją i na rzecz Równości. W kilku tytułach prasowych zacytowano słowa europosła: ?Twierdzę, że homoseksualizm jest gorszy. Gdyby homoseksualizm był zjawiskiem powszechnym, zagrażałby rodzajowi ludzkiemu?. To wystarczyło, by wytoczyć mu proces.
W 2008 r. mieszkająca w Hamburgu czytelniczka ?Gościa Niedzielnego? Ewa Krupecka opisywała swoje perypetie ze szkołą. W podręczniku syna znalazła tekst prezentujący rodzinę w kilku konfiguracjach: dziecko z mężczyzną i kobietą, dziecko tylko z mężczyzną lub tylko z kobietą, dziecko z dwoma mężczyznami, albo z dwiema kobietami. Protestującej matce nauczycielka odpowiedziała: ?Nie możemy być ślepi na inne wartości?, a rodzice pozostałych dzieci dodali, żeby przestała siać zamęt i zamieszanie. Nawet ksiądz katolicki doradził jej, żeby ?się uspokoiła?.
Polska niestety znakomicie mieści się w tym schemacie. Dwa lata temu wiosną prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz, z wykształcenia teolog, bez wahania wydała zezwolenie na tzw. paradę gejowską, a jesienią 2008 r. zorganizowano Festiwal Tęczowych Rodzin. 8 marca br. również za aprobatą ratusza odbyła się organizowana przez feministki ?manifa?, w trakcie której nie zabrakło elementów obscenicznych i propagujących homoseksualizm. Zachodnia prasa chwaliła nasz kraj, gdy magazyn ?Gala? wydawany przez niemieckie wydawnictwo Gruner und Jahr głosami czytelniczek przyznał ?Różę Gali? ? nagrodę dla ?najpiękniejszej pary roku? dwóm pederastom ? krytykowi filmowemu Tomaszowi Raczkowi i jego przyjacielowi Mariuszowi Szczygielskiemu. Filmowana przez telewizję publiczną ceremonia odbywała się w warszawskim Teatrze Narodowym.
Organizacje pozarządowe mogą stracić dotacje państwowe, jeśli krytycznie odnoszą się do zjawiska homoseksualizmu czy aborcji. Spotkało to chrześcijański Dom Pielgrzyma w Egremont Place w Wielkiej Brytanii zamieszkany przez misjonarzy i misjonarki w podeszłym wieku za... ?brak gotowości do otwarcia na homoseksualizm?. Stwierdzono to, ponieważ misjonarze nie chcieli wypełnić ankiety na temat ich orientacji seksualnej.
W 2008 r. holenderski minister do spraw wykształcenia, kultury i nauki Roland Plasterk wstrzymał państwową dotację w wysokości 50 tys. euro dla pracującej od 25 lat ewangelickiej fundacji Nasza Droga z powodzeniem prowadzącej terapię dla homoseksualistów, którzy przychodzili tam z własnej woli i z których wielu wracało do chrześcijańskiego życia. Minister uciekł się do szantażu, twierdząc, że może przywrócić pomoc, jeśli fundacja przeprowadzi ?otwartą dyskusję na temat homoseksualizmu w Kościele katolickim?.
Walka z krzyżem
Broniący prawa do życia chrześcijanie określani są jako chrześcijańscy fundamentaliści, walczący fanatycy, obrońcy wstecznej, zapyziałej kultury. Tej dyskryminacji społecznej towarzyszą sankcje. Ed Atkinson w maju 2006 r. w szpitalu Queen Elisabeth w King?s Lynn w stanie Norfolk protestował przeciwko aborcji z pomocą zdjęcia i nagrania wideo. Dyrekcja wezwała policję, a sąd skazał go na kilka miesięcy więzienia. W czasie odbywania kary odmawiano mu prawa do opieki lekarskiej.
Gdy w 1990 r. parlament belgijski chciał legalizować aborcję, a ówczesny król Baudouin I odmawiał podpisania uprawomocnienia się ustawy, rząd ogłosił, że monarcha nie jest zdolny do rządzenia i rząd powinien przejąć funkcje głowy państwa. Następnego dnia po zalegalizowaniu aborcji król został przywrócony do sprawowania władzy.
Cztery z pięciu wchodzących w skład parlamentu partii porozumiały się w sprawie zmiany konstytucji tylko po to, żeby odsunąć od władzy wielkiego księcia Henryka, który odmówił podpisania ustawy zezwalającej na eutanazję.
W Bawarii, ojczyźnie Benedykta XVI, para rodziców złożyła pozew do sądu o usunięcie krzyża z klasy, twierdząc, że widok Ukrzyżowanego może zaszkodzić psychice ich dziecka. Proces trwał cztery lata i zakończył się w maju 1995 r. postanowieniami Sądu Konstytucyjnego Niemiec nakazującymi usunięcie krzyży ze szkół publicznych. Jednak rząd bawarski wydał ustawę, zgodnie z którą: ?W związku z historycznym i kulturowym dziedzictwem Bawarii w każdej sali szkolnej powinien wisieć krzyż?. Teraz jednak walkę krzyżowi wydali uchwałą partyjną Zieloni. Oczywiście w imię tolerancji.
W Hiszpanii toczy się walka o krzyże zapoczątkowana pod koniec ubiegłego roku wyrokiem sędziego w północnohiszpańskim Valladolid, który przyznał rację ojcu, chcącemu doprowadzić do usunięcia krzyży ze szkół. Na budynku hiszpańskiego parlamentu nie zawiśnie tablica upamiętniająca świętą karmelitanką Marię Pidal, która urodziła się w tym gmachu. Zgodził się na to socjalistyczny przewodniczący parlamentu Jose Bono, ale zaprotestowali przeciw temu koledzy z jego ugrupowania. ? Chodziło tylko o to ? stwierdził zastępca przewodniczącego, też socjalista, poseł Diaz ? by przytwierdzić dla kogoś tabliczkę pamiątkową ? jak to ciągle robimy w Madrycie. Jeśli traktuje się to od razu jako atak na niewyznaniowy charakter państwa, prowadzi to do napięć i dysonansów. W tym duchu nie zajdziemy daleko.
We Włoszech zezwala się nadal na obecność krzyża w szkołach, jednak nie dlatego, że symbolizuje katolicką wiarę, ale ponieważ jest ?symbolem cywilnych wartości, takich jak tolerancja, respekt i prawa człowieka?.
? Noszenie krzyża jest moim prawem. Jestem dumna z mojej religii ? stwierdziła 13-letnia Samanta Devin, której zabroniły noszenia krzyżyka władze szkolne. Podobny zakaz wydało kierownictwo ?British Airways? pracownikom obsługujących pasażerów. Sprawę wniosła do sądu jedna z pracownic, ale wyrok poparł decyzję władz lotniczych. Jednak przedsiębiorstwo wycofało się wobec niechętnej reakcji opinii publicznej.
?Nie ma dnia lub tygodnia w Europie ? pisze Stefan Meetschen, niemiecki pisarz i dziennikarz mieszkający w Warszawie, autor wydanej w tym roku przez siostry loretanki książki pt. Europa bez Chrystusa ? bez nowych prześladowań i dyskryminacji chrześcijan?. I nie ma co się łudzić, że stwierdzenie to zawiera wiele przesady. Stanu faktycznego nie zmienia powierzchowna akceptacja dla chrześcijańskich dzieł sztuki w profesjonalnym ?przemyśle kulturalnym?. Istnieje ukryty trend społecznej dyskryminacji mający źródło w chrystianofobii ? i trzeba być świadomym wynikających z tego zagrożeń. http://www.niezalezna.pl/article/show/id/32682
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
08 kwi 2010, 20:04
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
Zapalcie też znicze żołnierzom Wehrmachtu
Ceną za dobre relacje z Rosją nie może być zakłamywanie historii XX wieku.
Byłem przeciwnikiem udziału Lecha Kaczyńskiego w moskiewskich obchodach 65. Rocznicy zakończenia II Wojny Światowej. Ale rozumiałem argumenty, dla których chciał tam jechać.
Mogę też doskonale zrozumieć, dlaczego 9 maja będzie w Moskwie pełniący obowiązki głowy państwa Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski.
Mogę zrozumieć również fakt, że okazanie Polakom współczucia przez Rosjan po tragicznej śmierci prezydenta RP pod Smoleńskiem może stanowić szansę na to, by relacje Moskwy i Warszawy nieco się ociepliły. Ale dobre relacje z Rosją to coś zupełnie innego niż akcja zakłamywania naszej historii, którą zaproponowało nam na łamach ?michnikowego szmatławca? ekscentryczne grono duchownych i artystów.
Andrzej Wajda i abp Józef Życiński proponują, by 9 maja Polacy udali się na groby radzieckich żołnierzy i zapalili znicze na ich grobach. Jak to argumentują? Jak pisze ?GW? wielu czerwonoarmistów ginęło na terenie Polski w 1944 i 1945 roku. Szli na Berlin ?za rodinu?. ?Gnani rozkazami, ale i poczuciem krzywdy?. ?Niewyszkoleni, wysłani na straceńcze akcje ginęli tysiącami.? W ten oto sposób w czytelniku wzbudza się współczucie, które ma sprawić, by w niedzielę wyszedł z domu i? No właśnie co ma zrobić? Zakłamać historię.
Można biednym krasnoarmiejcom współczuć, ale dlaczego nie iść dalej ? przecież w 1920 roku również wielu niewinnych chłopców zginęło podczas wojny polsko-bolszewickiej. Dlaczego na przykład nie apelować już dziś by na przykład zapalić im znicze, by było symbolicznie 17 września.
O żołnierzach Stalina tak mówi abp Życiński. - Większość z nich to byli zwykli chłopcy, którzy szli do Berlina, marząc o wolności, nie o stalinowskich ideałach. To nie są groby wrogów ? podkreśla lubelski metropolita.
Świetnie, ale czy to samo nie dotyczy setek tysięcy hitlerowskich żołnierzy, którzy najechali Polskę 1 września 1939 roku. Przecież większość z nich też nie miała prywatnie nic przeciw Polakom. O większości z nich też można powiedzieć ?to byli zwykli chłopcy, którzy szli na Warszawę nie marząc o hitlerowskich ideałach?. Apeluję więc do abp Życińskiego o większy rozmach, trzeba już dziś szykować się do wielkiej akcji palenia zniczy 1 września na grobie hitlerowskich ofiar kampanii wrześniowej. Wyjątek trzeba zrobić wyłącznie w Warszawie. Tam znicze niemieckim żołnierzom powinno się zapalić 1 sierpnia.
?Trzeba wreszcie skończyć z resentymentami i podejrzliwością.? ? dorzuca w liście do ?Wyborczej? Andrzej Wajda, który zapewnia, że ?oficerów w Katyniu zabił Stalin i wykonawcy jego rozkazów?. ?Zwykli Rosjanie byli tak samo ofiarami komunizmu jak my, Polacy.? Tak, w Niemczech już od kilkunastu lat słyszymy, że zwykli Niemcy padli ofiarą nazizmu tak samo, a może nawet bardziej niż inne narody.
Nie ma sensu prowadzić tu rozważań, czy hitleryzm był bardziej czy mniej potworny od stalinizmu. Gorsze jednak jest to, że Andrzej Wajda wybaczając radzieckim żołnierzom właściwie wybacza też ich mocodawcom. Pisze: ?Pójdę na cmentarz i zapalę świeczkę, bo radzieccy żołnierze walczyli w słusznej, również naszej sprawie?.
Nie wiedziałem, że Wajda zgadza się z pomysłem Stalina zniewolenia połowy Europy, nie zdawałem sobie sprawy z tego, że instalacja sowieckimi bagnetami komunizmu w Polsce było walką w słusznej sprawie.
Ciekawe co na to powiedziałyby setki tysięcy polskich ofiar armii czerwonej, akowców i tych, którzy oddali życie w stalinowskich więzieniach, gdy krasnoarmiejcy ?walczyli w naszej sprawie?, pardon, w sprawie Andrzeja Wajdy, abp Życińskiego i ?michnikowego szmatławca?.
To jest właśnie ta granica, którą przekroczono w budowie dobrych relacji z Rosją. To właśnie fałsz w tym pojednaniu.
Powtórzę: uważam, że powinniśmy dbać o dobre relacje z Rosją i Rosjanami. Z apelu zamieszczonego w ?Wyborczej? można jednak odnieść wrażenie, że dotychczasowe napięte stosunki z Moskwą wynikały z tego, że prezydentem Polski był Lech Kaczyński, a więc po jego śmierci, staną się one wreszcie normalne. Można odnieść wrażenie, że złe relacje z Rosją wynikają wyłącznie z tego, że pamiętamy Rosjanom Stalina, który zniewolił nas na pół wieku.
Ale to wszystko nie tak. Relacje z naszym potężnym wschodnim sąsiadem nie były złe z winy Polaków. To nie polskie władze budują rurociąg godzący w nasze bezpieczeństwo energetyczne, to nie polskie władzy poprosiły Rosję o wprowadzenie przed trzema laty embarga na polskie mięso. To nie polski rząd w odpowiedzi Trybunałowi strasburskiemu nazwał rozstrzelanie tysięcy polskich oficerów w Katyniu incydentem. To nie polski rząd uważał się za kontynuatora ZSRR. Ten sam Putin, który w Smoleńsku współczuł Polakom jeszcze kilka lat temu upadek Sowieckiej Rosji nazwał największym dramatem XX wieku.
Dlaczego mieliśmy dotąd złe relacje z Rosją? Bo to Moskwa próbowała wymusić na nas ustępstwa w najważniejszych dla nas sprawach bezpieczeństwa i suwerenności. Dobre relacje z Rosją nie są przecież celem samym w sobie. Gdyby tak było nie weszlibyśmy do NATO, które to wydarzenie na długie lata wytrąciło Rosjan z równowagi.
Relacje z Rosją powinny być dobre, ale nie kosztem naszej suwerenności, czy ? by użyć sformułowania ukutego przez autorów ?Teologii Politycznej? ? podmiotowości. Jeśli da się zachować podmiotowość utrzymując świetne relacje z Rosją ? doskonale, ale jeśli by relacje miały być dobre kosztem podmiotowości ? nie może być na to zgody.
Rosja po wypadku w Smoleńsku nie zaczęła być potulnym barankiem. To po tym wypadku doszło do podpisania umowy Rosyjsko-Ukraińskiej, która prowadzi do wasalizacji Kijowa na wiele lat. Ukraina pod moskiewską presją zgodziła się podporządkować Putinowi swą suwerenność (obce wojska na własnym terytorium), ekonomię i gospodarkę (umowy prowadzące do faktycznego przejęcia przez Rosję wpływów w ukraińskim przemyśle).
Jeśli Rosjanie chcą się pojednać ? proszę bardzo. Dajmy im szansę i czekajmy na kolejne gesty. Na razie jednak nie wygłupiajmy się fałszując historię i wywieszając białą flagę. W naszej historii nigdy nie wynikło z tego nic dobrego.
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
05 maja 2010, 19:20
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
ŻANDARMERIA WOJSKOWA W "GAZECIE POLSKIEJ"
Dziś w redakcji "Gazety Polskiej" pojawiła się Żandarmeria Wojskowa. Kierownictwo tygodnika wydało żandarmom części Tu-154, który rozbił się 10 kwietnia pod Smoleńskiem. Przypomnijmy, że elementy te leżały niezabezpieczone na miejscu katastrofy.
W uzasadnieniu "Postanowienia o żądaniu wydania rzeczy" (dokument, na którego podstawie Żandarmeria przejęła elementy) czytamy: "Przedmioty te mogą mieć istotne znaczenie dowodowe w prowadzonym śledztwie". Mamy więc kolejny dowód na olbrzymie zaniedbania ze strony władz polskich i rosyjskich. Dodajmy, że na miejscu katastrofy wciąż znajdują się wiele innych części samolotu.
Oto "Postanowienie o żądaniu wydania rzeczy":
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
Ostatnio edytowano 14 maja 2010, 20:24 przez Nadir, łącznie edytowano 1 raz
likwidacja pustego miejsca
14 maja 2010, 19:25
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
Tata był wspaniały Rodziny ofiar bronią pilotów.
List w obronie załogi tragicznego lotu prezydenckiego TU-154 wystosowały rodziny ofiar. "Nie możemy zgodzić się z tym, aby odpowiedzialność za skutki tragedii smoleńskiej została przerzucona na nieżyjącą załogę samolotu, w tym jego kapitana, pilota wojskowego pierwszej klasy ? śp. majora WP Arkadiusza Protasiuka".
Domagają się też "odwagi w pełnym ujawnieniu wszystkich okoliczności odpowiedzialnych za śmierć prezydenta i pozostałych 95 osób pod Smoleńskiem". Rodziny piszą, że "jeszcze nie obeschły łzy na policzkach", ale potrzebny jest głos w obronie załogi.
"Apelujemy do rządzących naszym państwem (?): osoby kierujące kluczowymi dla wyjaśnienia sprawy instytucjami nie mogą ulegać łatwej pokusie obciążenia winą pilota i pozostałych członków załogi" ? stanowi list rodzin ofiar.
Sygnatariusze pisma obawiają się, że "jedną z pierwszych prób takiego działania, szczególnie dotkliwie odbieraną przez bliskich, był znamienny brak przedstawicieli administracji rządowej na państwowej przecież ceremonii pogrzebowej śp. majora pilota Arkadiusza Protasiuka".
Dalej można przeczytać, że "jest to szczególnie bolesne i dwuznaczne w sytuacji, gdy jednocześnie marszałek Sejmu, wykonujący obowiązki prezydenta, odznaczył poległego pilota Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a minister obrony narodowej awansował go pośmiertnie na stopień majora". "Jako bliscy ofiar katastrofy smoleńskiej nie możemy się zgodzić na to, aby władze (?) dzieliły załogę i pasażerów samolotu specjalnego na dobrych i złych, na ofiary i winnych." - czytamy w liście.
Kto, jeśli w ogóle ktoś, jest winny katastrofy? Rodziny dotknięte stratą bliskich piszą, że odpowiedzialność za bezpieczeństwo lotu zależała od załogi samolotu, ale i dowództwa 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego oraz kontrolerów lotu w Polsce i Rosji. Z kolei polityczna odpowiedzialność spada na kierownictwo MON, rząd i parlament. Dlaczego? Bo te instytucje "nie wykazały wystarczającej determinacji, aby po pierwszych złych zdarzeniach w udziałem floty powietrznej 36. SPLT dokonać zakupu nowoczesnych i bezpiecznych samolotów".
- Duszy śp. majora pilota Arkadiusza Protasiuka ofiarujemy to, co mamy najcenniejszego, czyli modlitwę ? piszą rodziny ofiar. Zwracają się też do jego bliskich ? rodziców, żony i dzieci. - Wasz syn, mąż i tata był wspaniałym człowiekiem i doskonałym pilotem, bo przecież tylko tacy mogli latać z głową państwa.
Pod listem znalazły się nazwiska syna Janiny Fetlińskiej (senator PiS), żony i córki Janusza Kochanowskiego (Rzecznika Praw Obywatelskich), żony wraz z synami Janusza Kurtyki (prezesa Instytutu Pamięci Narodowej), córki i brata Stefana Melaka (Przewodniczącego Komitetu Katyńskiego) i żony Stanisława Mikke (wiceprzewodniczącego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa).
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników