Okazuje się, że nie tyko polska liga jest pełna niespodzianek. I rozczarowań. Liga Mistrzów również.
Liga Mistrzów 2019. Półfinały.
Barcelona - Liverpool 3:0 Liverpool - Barcelona 4:0
Tottenham - Ajax 0:1 Ajax - Tottenham 2:3 (do przerwy 2:0!)
Niesamowite sceny oglądaliśmy podczas rewanżowego meczu półfinałowego Ligi Mistrzów między Liverpoolem a Barceloną (4:0), kapitalna atmosfera panowała też po końcowym gwizdku. Gdy całe Anfield śpiewało klubowy hymn, przechodziły ciarki.
Drużyna Juergena Kloppa we wtorkowy wieczór dokonała niemożliwego. Na Anfield potrafiła nie tylko odrobić trzybramkową stratę z pierwszego meczu półfinałowego Ligi Mistrzów z Barceloną, ale nawet strzelić jednego gola więcej niż Duma Katalonii na Camp Nou. To w efekcie dało sensacyjny, wywalczony w niesamowitych okolicznościach, awans Liverpoolu do finału LM. Kibice "The Reds" podczas spotkania stworzyli niesamowitą atmosferę. Wierzyli, że ich zespół jest w stanie zszokować niedowiarków i mimo fatalnej sytuacji po pierwszej części dwumeczu, w rewanżu wyjść na prostą. Byli dwunastym zawodnikiem Liverpoolu. Zabawę kontynuowali, co naturalne, także po końcowym gwizdku. Gdy piłkarze udzielali jeszcze telewizyjnych wywiadów, na trybunach Anfield sympatycy angielskiej drużyny zaczęli śpiewać klubowy hymn Liverpoolu - "You'll Never Walk Alone". Wtedy cała ekipa finalistów LM - od zawodników po sztab - chwyciła się za barki i odśpiewała piosenkę z musicalu Carousel razem ze swoimi fanami.
Oglądając nagranie tej sceny, przechodzą ciarki. Kapitalne ujęcia uchwyciła kamera telewizji BT Sport: W sieci pojawił się także materiał nagrany na trybunach. Trzeba przyznać, że robi wielkie wrażenie.
Liga Mistrzów 2019. Liverpool FC - FC Barcelona. "Wstyd i pośmiewisko". Hiszpańska prasa krytykuje zespół Valverde.
Drużyna Juergena Kloppa we wtorkowy wieczór dokonała niemożliwego. Na Anfield potrafiła nie tylko odrobić trzybramkową stratę z pierwszego meczu półfinałowego Ligi Mistrzów z Barceloną, ale nawet strzelić jednego gola więcej niż Duma Katalonii na Camp Nou. To w efekcie dało sensacyjny, wywalczony w niesamowitych okolicznościach, awans Liverpoolu do finału LM. Kibice "The Reds" podczas spotkania stworzyli niesamowitą atmosferę. Wierzyli, że ich zespół jest w stanie zszokować niedowiarków i mimo fatalnej sytuacji po pierwszej części dwumeczu, w rewanżu wyjść na prostą. Byli dwunastym zawodnikiem Liverpoolu. Zabawę kontynuowali, co naturalne, także po końcowym gwizdku. Gdy piłkarze udzielali jeszcze telewizyjnych wywiadów, na trybunach Anfield sympatycy angielskiej drużyny zaczęli śpiewać klubowy hymn Liverpoolu - "You'll Never Walk Alone". Wtedy cała ekipa finalistów LM - od zawodników po sztab - chwyciła się za barki i odśpiewała piosenkę z musicalu Carousel razem ze swoimi fanami.
W finale Ligi Mistrzów 2018/2019 rywalem Liverpoolu będzie zwycięzca pary Ajax Amsterdam - Tottenham Hotspur. W pierwszym meczu Holendrzy wygrali na wyjeździe 1:0.
Trener Ajaksu Amsterdam nie kryje rozczarowania, że jego drużyna wypuściła z rąk awans do finału Ligi Mistrzów. Docenia jednak klasę Tottenhamu. - Grali na najwyższym poziomie i to był dla nas problem - mówi. Trener Tottenhamu rozkleił się po meczu z Ajaksem podczas wywiadu w TV.
Najpierw Liverpool, a potem Tottenham Hotspur rozegrali kapitalne mecze rewanżowe w półfinałach Ligi Mistrzów. "Koguty" przegrały pierwszy mecz z Ajaksem Amsterdam (0:1). W rewanżu przegrywały już 0:2 i mało kto wierzył, że los się odwróci. Wierzyli jednak piłkarze, a najbardziej Lucas Moura, którego hat-trick dał awans angielskiej drużynie. Liga Mistrzów 2019. Liverpool i Tottenham piszą historię. Trener Mauricio Pochettino po wielkim sukcesie płakał z radości. W zupełnie innym nastroju był Erik ten Hag. Szkoleniowiec Holendrów musi przełknąć wielką gorycz porażki. Najbardziej żałuje, że były okazje, by to jego zespół miał powody do świętowania. - Grali (piłkarze Tottenhamu - przyp. red.) na najwyższym poziomie i to był dla nas problem, ale po golu na 2:2 mieliśmy więcej miejsca na boisku. Nie potrafiliśmy jednak zamknąć meczu. A potem oni wykorzystali nasz przestój. To jest ta okrutna strona piłki nożnej. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, jak blisko byliśmy finału. Będziemy potrzebować wiele czasu, by się pozbierać. Brak mi słów - komentuje cytowany przez kickera.
- Mówiłem w przerwie swoim zawodnikom, że półfinał jeszcze się nie skończył. Tottenham cały czas wierzył. Co z tego, że graliśmy lepiej niż w pierwszym meczu, a gdyby Ziyech nie trafił w słupek, to byłoby po wszystkim. Nie mogę jednak nikogo winić. Pamiętajmy, że mamy za sobą wspaniały sezon w Lidze Mistrzów - dodaje ten Hag.
Dla Ajaksu to nie koniec sezonu. Drużyna z Amsterdamu cały czas walczy o mistrzostwo Holandii i ma tyle samo punktów, co PSV Eindhoven. Piłkarze muszą zatem szybko się otrząsnąć po koszmarze w Lidze Mistrzów.
Arka uciekła spod topora. W ten sposób Trójmiasto ma nadal dwie drużyny w ekstraklasie. A w niedzielę o godz. 18.00 Lechia - Jaga. Do zobaczenia na PGE Arenie!
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
14 maja 2019, 08:43
Re: Kącik sportowy
Współzałożyciel i współwłaściciel organizacji KSW Martin Lewandowski.
Już w sobotę, 18 maja federacja KSW po raz kolejny zagości na Pomorzu.
W Ergo Arenie czas na galę KSW 49, na której zawalczą m.in. Michał Materla ze Scottem Askhamem, Karol Bedorf z Damianem Grabowskim czy mistrz - Roberto Soldić, który zmierzy się z Krystianem Kaszubowskim. Następna gala największej polskiej federacji MMA będzie miała już numer 50. Jak udało się dojść do takiego jubileuszu, przy okazji wypełniając największe polskie hale i Stadion Narodowym?
O tym najwięcej może powiedzieć właśnie Martin Lewandowski - jeden ze współzałożycieli KSW, który razem z Maciejem Kawulskim lata temu postanowił rozpocząć zupełnie nowy rozdział w historii polskich mieszanych sztuk walki. Plan duetu Lewandowski - Kawulski zakończył się spektakularnym sukcesem. Co zmieniło to w życiu Lewandowskiego? (...)
A o 15.30 Robert Lewandowski z Bayernem grają ostatni mecz w tym sezonie Bundesligi.
"Czas zakończyć to w Monachium" - napisał na Instagramie Robert Lewandowski. W sobotę Bayern znowu może być mistrzem Bundesligi. A Polak jej najlepszym snajperem.
Strzelecki tytuł dla Lewandowskiego jest niemal pewny. Kapitan reprezentacji Polski ma 22 gole, drugi Paco Alcacer z Borussii Dortmund jest o 4 trafienia gorszy. Kolejny Luka Jović traci już do Lewandowskiego 5 goli.
Mistrzostwa Bayern też raczej nie odda, gdyby to zrobił, zasłużyłby na miano przegranych dekady. Drużyna z Monachium ma 2 punkty przewagi nad Borussią Dortmund, gra u siebie z Eintrachtem Frankfurt. Remis albo wygrana dają jej mistrzostwo. (...)
Na pewno jednak z Bayernu odchodzą Rafinha i przede wszystkim dwie legendy skrzydeł Arjen Robben i Franck Ribery. Robert Lewandowski ma rację mówiąc, że w Monachium kończy się coś wielkiego.
- Kończy się nadzwyczajny okres. To świetni goście, dużo zrobili, będziemy za nimi tęsknić. Gdy trzech takich piłkarzy opuszcza Bayern po tak wielu latach, zawsze jest to trochę smutne. Jednak gdy coś się kończy, coś innego się rozpoczyna. Musimy być na to gotowi! - powiedział Polak w rozmowie z klubowym serwisem.
Ribery grał w Bayernie przez 12 lat, Robben przez 10. Rafinha ma najkrótszy, ale też bardzo długi staż - 8 lat. Gdy Rafinha żegnał się teraz z klubem na konferencji prasowej, przyszła cała drużyna, a Ribery się popłakał. Przez lata byli już nie tylko kumplami w pracy, ale prawie rodziną. https://twitter.com/Esp_Interativo/stat ... 1957752832
Lewandowski zdobył dwa mistrzostwa Niemiec z Borussią Dortmund w latach 2011-2012 oraz 6 razy po kolei z Bayern Monachium w latach 2013-2018. W sumie był w 8 kolejnych po sobie latach mistrzem Niemiec! Dzisiaj może zostać czterokrotnym najlepszym strzelcem Bundesligi. Niewiele brakowało, a byłby pięciokrotnym! W tym 3 lata z kolei. W sezonie 2016/2017 przed ostatnim meczem prowadził z 1 bramką przewagi nad Pierre-Emerick Aubameyangiem. W ostatnim meczu tamten strzelił 2 bramki, w tym jedną w ostatnich 2 min. meczu z karnego. Gdyby nie ten karny, byliby obaj mistrzami ex aequo, bo Robert nie strzelił żadnej...
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
31 maja 2019, 08:55
Re: Kącik sportowy
Roland Garros, Paryż (Francja) Wielki Szlem, kort ziemny, pula nagród 42,6 mln euro
Iga Świątek powstała z kolan.
Iga Świątek podniosła się po przegraniu pierwszego seta do zera i pokonała Portorykankę Monikę Puig w III rundzie Rolanda Garrosa. Wielki sukces! Polka popłakała się ze szczęścia!
W poprzednich dwóch rundach Iga Świątek (WTA 104) w imponującym stylu odprawiła 16-letnią Francuzkę Selenę Janicijevic i 16. rakietę globu, Chinkę Qiang Wang. W sobotę, dzień po swoich 18. urodzinach, Polka walczyła o 1/8 finału Rolanda Garrosa. Jej rywalką była mistrzyni olimpijska Monica Puig (WTA 59), która w dwóch meczach również nie straciła seta.
III runda gry pojedynczej kobiet: Iga Świątek (Polska) - Monica Puig (Portoryko) 0:6, 6:3, 6:3
O ćwierćfinał Polka zmierzy się z i obrończynią tytułu Rumunką Simoną Halep. Halep długi czas prowadziła w rankingu WTA. Aktualnie jest na 3 miejscu. Iga - 104. Liderka rankingu Naomi Osaka z Japonii już odpadła z turnieju. Przegrała z Czeszką Kateriną Siniakovą (42 w rankingu). Również wiceliderka znalazła się za burtą! Czeszka Karolina Pliskova przegrała z Chorwatką Petrę Martić (31). Polka może liczyć na gigantyczny awans w rankingu WTA: powinna być co najmniej na 63. miejscu.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
01 cze 2019, 16:27
Re: Kącik sportowy
Poprzednio chciałem dopisać, że w przypadku pokonania Halep to będzie jej koniec przygody z Roland Garros, bo następną przeciwniczką będzie Serena Williams. Tymczasem 23-krotna mistrzyni wielkoszlemowa przegrała z niemal nieznaną 21-letnia Amerykanką Sofią Kenin.
Jutro Iga Świątek po raz pierwszy w zawodowej karierze zagra na jednym z najważniejszych kortów świata - na głównej arenie Roland Garros na korcie Philippe'a Chatriera. Pojedynek zostanie rozegrany jako czwarty w kolejności, więc zacznie się ok. godz. 17-18.
A wczoraj Liverpool wygrał z Tottenhamem 2:0 w finale Ligi Mistrzów Mecz obfitował w ciekawe oblicza. M.in. rzut karny już w 2 min., ale także i w takie:
Polka?!
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
02 cze 2019, 21:02
Re: Kącik sportowy
Tam było ich więcej. I ochroniarzy było więcej.
W telewizji pokazali tylko migawkę.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
03 cze 2019, 21:04
Re: Kącik sportowy
Nadir
Mecz obfitował w ciekawe oblicza. M.in. rzut karny już w 2 min., ale także i w takie:
Polka?!
Polka. Kinsey Wolanski. A przynajmniej o polskich korzeniach.
Kinsey Wolanski, która błyskawicznie stała się gwiazdą sieci po tym, jak w skąpym stroju wbiegła na boisko podczas finału Ligi Mistrzów, dostała teraz wyjątkowy prezent od jednego z przedstawicieli UEFA. Kobieta otrzymała oprawiony bilet ze spotkania, po którym mówi o niej cały świat.
Kinsey Wolanski wbiegła na boisko w pierwszej połowie finału Ligi Mistrzów, w którym Liverpool pokonał Tottenham Hotspur 2:0. Blondynka miała na sobie czarny, mocno wycięty kostium kąpielowy, który więcej odkrywał, niż zasłaniał. Na przodzie jej stroju znalazła się nazwa strony internetowej jej chłopaka. W ten sposób modelka chciała zareklamować biznes ukochanego Witalija Zdorowieckiego, który, co ciekawe, w 2014 roku wparował na murawę w trakcie finału piłkarskich mistrzostw świata. Chwilę po tym, co się stało, amerykańska modelka zyskała ponad 2 mln obserwujących, a jej konto zostało zhakowane. Do teraz nie można go odnaleźć w sieci, więc całkiem możliwe, że administratorzy Instagrama usunęli jej konto, a w międzyczasie Wolanski uaktywniła się na Twitterze.
To właśnie na wspomnianym wyżej portalu społecznościowym Kinsey Wolanski pochwaliła się wyjątkowym prezentem. - Słodki mężczyzna, który pracuje w UEFA, dał mi tę tabliczkę na lotnisku - napisała Amerykanka. Kobieta do swojego wpisu dodała filmik, na którym widać oprawiony w przezroczystą ramę bilet z finału Ligi Mistrzów 2019. Ten zapewne będzie wielką pamiątką dla modelki...
Mimo posiadania kilku gwiazd międzynarodowej klasy, Polacy nie są w stanie dominować w meczu z europejskim średniakiem. Póki co posada selekcjonera przerasta Jerzego Brzęczka.
(...) Gdy na początku kadencji nazwałem Brzęczka selekcjonerem z maszyny losującej, który nawet nie był wśród pięciu najlepszych polskich trenerów, kilka osób się oburzyło. Ale niestety niewiele wskazuje na to, by miał on warsztat i autorytet. Jest, bo jest. Być może czas zadziała na jego korzyść, ale dziś wiele wskazuje na to, że Zbigniew Boniek wsadził go na zbyt wysoki stołek. Zresztą, bramka strzelona Macedonii Północnej była idealnym odzwierciedleniem całego pomysłu Jerzego Brzęczka. A pomysłem tym jest chaos i przypadek.
Bramki: Krzysztof Piątek 35', Robert Lewandowski 56' (k), Kamil Grosicki 59', Damian Kądzior 84'.
Załącznik:
Grupa G.jpg
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
11 cze 2019, 15:57
Re: Kącik sportowy
Eliminacje EURO 2020 Polska - Izrael 4-0
Wyborcza: IZRAEL O WŁOS OD WYGRANEJ Z POLSKĄ.
Pogrom 4:0 dla Polski w meczu z Izraelem to antysemityzm.
Tak przynajmniej uważa redakcja tygodnika "Polityka".
W poniedziałek wieczorem na Stadionie Narodowym w Warszawie biało-czerwoni rozegrali swój kolejny mecz w eliminacjach do Euro 2020. Nasi piłkarze pokonali drużynę Izraela 4:0. To właśnie czwarta bramka stała się powodem do oskarżeń o antysemityzm. O co chodzi?
Mecz był relacjonowany na żywo na profilu PZPN "Łączy nas piłka" na Facebooku. Po bramce strzelonej przez Dawida Kądziora na fanpage'u pojawił się wpis: "GOOOOOOOL! To już jest pogrom! Prowadzimy z Izraelem 4:0!".
Według tygodnika "Polityka" post był nacechowany antysemicko. Na swojej stronie internetowej gazeta przypomina o pogromach Żydów, przywołując m.in. wydarzenia w Jedwabnem i Kielcach. – Proszę nie doszukiwać się tu żadnych kontekstów. W meczach często używa się słowa "pogrom". Jeśli mielibyśmy takie podejście, to nie moglibyśmy używać w relacjach z meczów słowa "spalony" – powiedział "Polityce" rzecznik PZPN, Jakub Kwiatkowski.
Tygodnik zwraca uwagę, że na profilu "Łączy nas piłka" na FB znalazły się "liczne antysemickie wpisy", takie jak: "Normalnie holokaust", "To już jest pogrom LOL", "No i rozstrzelali ich".
Niewiele brakowało a Izraelczycy strzeliliby gola! Na szczęście Izraelczyk był na spalonym. Polacy byli jednak przez cały mecz w pełnym gazie i nie pozwolili sobie strzelić bramki!
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
11 cze 2019, 19:36
Re: Polityka zagraniczna
Polacy pokonali Żydów 4:0. Pogrom!
Jawny antysemityzm!
Skandaliczna wypowiedź kapitana reprezentacji Izraela. Oskarżył Polaków o Holokaust?
Mecz reprezentacji Polski i Izraela budzi emocje nie tylko sportowe. Atmosferę podgrzał kapitan reprezentacji Izraela Bibras Natcho, który zasugerował, że to Polacy odpowiadają za holokaust.
Podczas konferencji prasowej Natcho mówił to, co zwykle mówi się przy takich okazjach – o atutach przeciwnika, zaangażowaniu i woli zwycięstwa własnej drużyny etc. Kiedy jednak zapytano go o wycieczkę po Warszawie i odwiedziny pomnika Bohaterów Getta piłkarz przyznał, że było to wzruszające doznanie.
„Pochodzę z rodziny, która wie co to zagłada” – stwierdził następnie – „Jesteśmy świadomi przeszłości i będziemy starali się wygrać to spotkanie”.
Słowa piłkarza wywołały burzę w polskim internecie. Wiele osób zarzuca mu, że zasugerował, że to Polacy odpowiadają za holokaust i dzisiejszy mecz traktuje jak zemstę za to. Padają również oskarżenia o upolitycznienie meczu.
Sprawa jest o tyle ciekawa, że Natcho jest pochodzącym z Turcji muzułmaninem. Turcja w trakcie wojny była neutralna i holokaust nie miał tam miejsca – władze Turcji wręcz starały się ratować Żydów. Według notatki biograficznej na Wikipedii jego dziadek przeprowadził się z Turcji do Mandatu Brytyjskiego w Palestynie z którego powstało państwo Izrael, co oznacza, że musiał to zrobić przed 1947 rokiem. Co oczywiście nie oznacza, że rodzina piłkarza nie była ofiarami holokaustu – mogli przecież mieszkać poza granicami Turcji – ale każe patrzeć na jego stwierdzenie z pewnym sceptycyzmem.
Wystarczy „poczytać Internet”, aby wiedzieć, że otaczająca nas rzeczywistości jest opisywana dwoma, niemal całkowicie odmiennymi kanałami informacyjnymi. W oficjalnych mediach drażliwy podtekst polityczny, który był ewidentnym tłem meczu Polska - Izrael, praktycznie nie istniał. Internet natychmiast połączył rywalizację sportową z bulwersującymi atakami politycznymi, chodzi między innymi o obciążanie Polski niemieckimi zbrodniami i żydowskie wymuszanie odszkodowań, za mienie zniszczone przez Niemców i odbudowane przez Polaków. W takiej sytuacji wybór jest dość prosty, przynajmniej dla mnie i zamierzam pisać, o tym co jest rzeczywiste, a nie o tym, czego nie widzą media.
Zacznę od pozornego głupstwa, ale tak naprawdę to nie głupstwo, tylko fundament i cenzura w najgorszej postaci. Kibice sportowi wiedzą, pozostałym Czytelnikom wyjaśnię, że w piłce nożnej panuje moda na tak zwane „cieszynki”, czyli gesty radości po zdobyciu bramki. Polski piłkarz Krzysztof Pitek radość okazywał w stylu kowbojskim, układał palce w dwa pistolety i strzelał jak rewolwerowiec. Żadnemu człowiekowi z odrobiną oleju w głowie podobny gest nie skojarzy się z zabijaniem kogokolwiek, chodzi rzecz jasna o celny strzał i tyle. Mecz Polaków z Żydami poprowadził idiotyczne skojarzenia jeszcze dalej, w stronę rozstrzeliwania i „cieszynka” Piątka „w meczu z takim rywalem byłaby niestosowna”.
Nie mam pojęcia kto ostatecznie zdecydował o tym, że kibice nie zobaczyli znanego w całym piłkarskim świecie charakterystycznego gestu Krzysztofa Piątka. Być może sam zawodnik zrezygnował, być może grono doradców zdecydowało, a może jedno i drugie. W każdym razie nikt mi nie powie, że w jakimkolwiek innym meczu ta kwestia byłaby poważnie brana pod uwagę i od takich „głupstw” zaczyna się dyscyplinowanie narodów mniej istotnych przez naród wybrany. Media milczą na temat jasnego dla wszystkich kibiców kontekstu politycznego, w tajemniczych okolicznościach polski zawodnik rezygnuje z okazywania radości, ze względu na przeciwnika. Takie rzeczy zdarzają się wyłącznie w kilku przypadkach: Żydzi, „kolorowi”, homoseksualiści i całe LGBT.
Niebezpieczeństwo tej tresury i cenzury polega na tym, że tresowany na poziomie odruchów bezwarunkowych przyjmuje odpowiednie postawy. Słyszysz, że będziesz grał przeciw Żydom i od razu uruchamia się cała lawina karnych zachowań, poczynając od tego, że samo nazwanie Żydów Żydami, zamiast „piłkarze Izraelscy”, co notorycznie powtarzali komentatorzy, jest zakazane, a kończąc na „cieszynkach”. Na szczęście tresura ma też błogosławiony skutek uboczny. Otóż ludzie poddawani dyscyplinie, szczególnie tak głupiej dyscyplinie, podświadomie się buntują i próbują odreagować.
Widziałem wiele meczów reprezentacji Polskiej i ze 100% pewnością mogę powiedzieć, że w meczu z Izraelem nie trener zmobilizował piłkarzy, ale tło meczu i wszystkie idiotyzmy pomieszane z oszczerstwami, czym Żydzi non stop atakują Polaków. Sport to synonim bitwy, zwłaszcza rywalizacja drużynowa i ten truizm zawiera całą tajemnicę zwycięstwa Polaków, a także atmosferę zbudowaną wokół meczu. Fenomen polega na tym, że poza Internetem praktycznie nikt nie mówił o: „wyssanym antysemityzmie z mlekiem matki”, „polskich obozach”, „Polakach gorszych od Niemców”, „mieniu bezspadkowym”, ale we wszystkich głowach te myśli się kołatały.
Choćby poszczególni zawodnicy, czy kibice odrzucali od siebie kawał historii pomieszany z polityką, to z pamięci i podświadomości niczego wymazać się nie da. Wygraliśmy z Żydami nie tylko na boisku, wygraliśmy politycznie, narodowo, kulturalnie. Na stadionie odbyło się wielkie święto, żadnych ekscesów, żadnych „antysemityzmów”, pomimo tysiąca prowokacji ze strony naszych „starszych braci w wierze”. Bardzo mi się podobają takie mecze o wszystko, w których wygrywamy wszystko.
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników