Ruch Poparcia (urzędników) proponuje: - wyrzucanie 10% najsłabszych i najbardziej absencyjnych posłów co dwa lata (ale byłyby oszczędności, tyle, co na całej skarbówce). A poseł Palikot wyleciałby pierwszy (niestety)
Z tym wylatywaniem to nie wiem, pono sprzedał Cessnę . Wieść gminna niesie, że od nowego roku będzie latał Dreamlinerem co to na niego już studenci z Antyli Holenderskich i emeryci z Cypru przeprowadzają zbiórkę. Zresztą już mi zbrzydło to POwskie bydło. Niech sp...... nawet do Burkina Faso.
07 lis 2010, 20:56
Polityka i politycy
Stalinowskie korzenie KOR-u, SLD i Unii Wolności
Czołowi działacze PRL, dawni aktywni członkowie władz PZPR, wielu organizatorów pierwszej ?Solidarności?, inicjatorzy, twórcy i uczestnicy ?okrągłego stołu? unikają, jak diabeł święconej wody ujawniania życiorysów oraz bliższych informacji o swojej roli, zarówno w PRL, jak i III RP. Obawiają się bowiem, że gdyby społeczeństwo dowiedziało się prawdy o ich przeszłości inaczej by się mogło zachować w czasie wyborów do parlamentu i do innych obywatelskich reprezentacji.
Toteż dobrze się stało, że grupa opozycyjnych działaczy i publicystów próbuje przypomnieć prawdę o ludziach, którzy, jak kameleony zmieniali swoje barwy polityczne, ideologiczne, a nawet nazwiska. Oczywiście taka działalność demaskatorska wymaga od ich inicjatorów, charakteru, zasad moralnych, rzetelności, odpowiedzialności, uczciwości, cywilnej odwagi. Ale nie wystarczy tylko przypominać i wypomnieć, że ktoś w przeszłości należał do obozu rządzącego, był faworytem władz PRL, partii. Trzeba również wskazać, z jakich korzystał przywilejów on i jego najbliżsi. Dlaczego np. Bronisław Geremek w okresie najgłębszego stalinizmu w Polsce wyjeżdża na studia do Paryża, kto go tam wysłał, za jakie zasługi, jakie pełnił tam funkcje i zajmował stanowiska? Podobnie Karol Modzelewski i inni beneficjanci ówczesnych władz. Nie można pominąć życiorysów takich postaci, jak Stanisław Ciosek. On sam przemilcza np. swoje rodzinne koligacje, zajmowane stanowisko pierwszego sekretarza KW PZPR w Jeleniej Górze, milczy o nadużyciach i przekrętach finansowych, jakich tam dokonywał. Nie powinno się przemilczać ani tuszować roli i dywersyjnej działalność Karola Modzelewskiego w ?Solidarności?, szkód, jakie wyrządził tej organizacji i Polsce. Społeczeństwo wciąż nie zna przeszłości wielu wpływowych do niedawna ludzi, którzy odpowiadają za to, co się w Polsce stało: za miliony bezrobotnych, rozkradziony majątek narodowy, za zubożenie Narodu, za krzywdy, za miliony głodnych dzieci, za nędze byłych pracowników PGR-ów, za bezrobocie, za choroby, kalectwa i przedwczesną śmierć setek tysięcy obywateli, za pozbawienie setek tysięcy starszych ludzi, emerytów, rencistów wielodzietnych rodzin, mieszkań, za skazanie młodych pokoleń Polaków na poszukiwanie chleba za granicą? Młodsze pokolenie nie zawsze wie i rozumie, kto mu zgotował taki los. Nie wie nic lub bardzo niewiele, że sprawcami ich nieszczęsnego losu są członkowie partii wywodzący się z Unii Demokratycznej, przekształconej w Unię Wolności, w Platformę Obywatelską , w Partię Demokratyczną, że znaczna cześć dzisiejszych elit politycznych, gospodarczych, kulturalnych pochodzi z rodzin dawnych stalinowskich władców Polski. Warto, więc uświadomić Polakom zasięg i skalę tego zjawiska. Dlatego pozwoliłem sobie wykorzystać do tego celu gotowe, rzetelnie opracowane, znowu aktualne materiały sprzed kilku lat Pawła Sergiejczuka i Jerzego Roberta Nowaka. Jest bardzo smutne, że mimo istnienia od kilku lat tych demaskatorskich dowodów osoby skompromitowane wciąż egzystują w życiu publicznym: Leszek Balcerowicz, Barbara Labuda, Władysław Frasyniuk, Lech Wałęsa, Andrzej Olechowski, Hanna Gronkiewicz Walc, Jan Krzysztof Bielecki, Paweł Piskorski, Bronisław Geremek, Karol Modzelewski, Adam Michnik, Jan Lityński i kilkaset podobnych osób. Poniżej cytujemy te materiały bez uzupełnień i bez komentarza.
Dr Leszek Skonka Stalinowskie korzenie KOR-u, SLD i Unii Wolności PAWEŁ SIERGIEJCZUK dowodzi, że wielu potomków bierutowsko-bermanowskiego establishmentu zasila dzisiaj, nie tylko szeregi SLD, ale także tzw. postsolidarnościowe ugrupowania polityczne, a przede wszystkim Unię Wolności, Platformę Obywatelską.
Czołowy polityk lewicy, były wicepremier i marszałek Sejmu Marek Borowski, jest synem Wiktora, przedwojennego działacza Komunistycznej Partii Polski. Ojciec Borowskiego, który naprawdę nazywał się Aron Berman, w roku 1944 był założycielem i pierwszym redaktorem naczelnym ?Życia Warszawy?, a w latach 1951-1967 ? zastępca redaktora naczelnego ?Trybuny Ludu?. .(?) 1996 r.).
?Inny bliski współpracownik Kwaśniewskiego, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Marek Siwiec, również pochodzi z takiej rodziny: Jego ojciec był wicedyrektorem tarnobrzeskiego kombinatu siarkowego ?Siarkopol?, matka ? prokuratorem (R. Szubstarski, Misjonarz prezydenta, ?Życie? z 26-27 października 1996 r.). W prezydenckiej Kancelarii został zatrudniony także znany (m.in. z publikacji na lamach prasy prawicowej!) publicysta i poeta, Aleksander Rozenfield ( dziś minister Spraw Zagranicznych , przyp. L.Skonka), który w tekście pt. Być Żydem w Polsce pisał: Moi rodzice po to, by nie być obcymi wymyślili, że bedą budować komunizm, to była właśnie ideologia, która kazała wierzyć, ze ludzie są sobie równi, bez względu na kolor skory, religie i status społeczny. Uwierzyli jeszcze przed wojna, ocalili życie w sowieckiej Rosji i wrócili do Polski, nie rozumiejąc, że słowo komunista będzie się właśnie w Polsce kojarzyć z Żydami (?Najwyższy Czas!? Z 12 marca 1994 r.).
Od UB do UW Ale nie tylko w pobliżu SLD i prezydenta Kwaśniewskiego znaleźli się potomkowie ?zasłużonych? komunistycznych rodzin. Wielu z nich znalazło swoje miejsce w Unii Wolności (dziś PO, przyp. L.S), gdzie prym wiodą działacze, którzy partyjne legitymacje nosili jeszcze za życia Bieruta ? Bronisław Geremek i Jacek Kuroń. W takim towarzystwie bardzo dobrze czuje się np. poseł Jan Lityński, którego rodzice byli komunistami jeszcze przed wojną; ojciec zmarł w 1947 roku. (?) Lityński najwcześniej wkroczył do historii. Jako sześciolatek na manifestacji 22 lipca 1952 roku podbiegł do trybuny i wręczył Bierutowi kwiaty (A. Bikont, Siedmiu spośród wybranych, ?Magazyn michnikowego szmatławca? z 5 listopada 1993 r.). Inni prominentni członkowie UW posiadają podobne związki rodzinne: prezydent Warszawy Marcin Święcicki jest zięciem PRL-owskiego wicepremiera, członka KC PZPR w latach 1948-1981 Eugeniusza Szyra. (sam Święciki był także w fazie końcowej sekretarzem KC PZPR, przyp. L.Skonka) członkiem zaś, czołowy udecki ekonomista Waldemar Kuczyński , przyznał się do tego, iż jego teściem był Stefan Staszewski, I sekretarz Komitetu Warszawskiego PZPR w roku 1956. Zatrudniona przez Święcickiego na stanowisku sekretarza gminy Warszawa-Centrum, żona posła UW Henryka Wujca, Ludwika Wujec, jest córka przedwojennej działaczki KPP Reginy Okrent, która w latach 1946-1949 pracowała w Urzędzie Bezpieczeństwa w Łodzi.
Burmistrzem warszawskiego śródmieścia w latach 1990-1994 był Jan Rutkiewicz, syn Wincentego, działacza komunistycznego, który zginął w czasie wojny, i Marii, w latach 1948-1950 szefowej Kancelarii Sekretariatu KC PZPR. Matka Jana Rutkiewicza po wojnie wyszła za mąż za Artura Starewicza, który w latach 1949-1953 był kierownikiem Wydziału Propagandy KC PZPR, a następnie sekretarzem CRZZ i sekretarzem KC PZPR.
?Sami swoi? w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Również wśród pracowników sterowanego przez Geremka Ministerstwa Spraw Zagranicznych znajdziemy ludzi o podobnych rodowodach. W latach 1995-96 wiceministrem w tym resorcie był Stefan Meller, którego ojciec, Adam pracował w Informacji Wojskowej, a następnie, do roku 1968, w dyplomacji (?). Dyrektorem Departamentu Studiów i Planowania MSZ jest Henryk Szlajfer, syn Ignacego, oficera UB we Wrocławiu w latach 1947-1952, a następnie cenzora w Głównym Urzędzie Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Natomiast stanowisko dyrektora Departamentu Promocji i Informacji MSZ zajmowała do niedawna Małgorzata Lavergne, córka znanego działacza komunistycznego, pierwszego szefa Głównego Zarządu Politycznego LWP, gen. Wiktora Grosza, który jeszcze przed wojna nosił nazwisko Izaak Medres.
Stanowiąca finansowe zaplecze udecji Fundacja Stefana Batorego to również strefa wpływów potomków stalinowskiego aparatu. Jej prezesem jest Aleksander Smolar, członek władz Unii Wolności, syn Grzegorza, który do roku 1968 był redaktorem naczelnym ?Folks-Sztyme?, organu popieranego przez władze PRL Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce. Matka Smolara pracowała w KC PZPR. Sekretarzem Fundacji był do niedawna Józef Chajn, którego ojciec, Leon, był w latach 1945-1949 wiceministrem sprawiedliwości, a do roku 1961 sprawował kontrole nad? sojuszniczym? Stronnictwem Demokratycznym.
Korzenie Ruchu Stu Ludzi o bierutowsko-bermanowskiej genealogii znajdziemy także na prawicy. Poseł z ramienia Akcji Wyborczej ?Solidarność?, prezes liberalnego Ruchu Stu, Czesław Bielecki, tak mówił o swoich rodzicach: Wyrastałem w rodzinie zasymilowanej inteligencji żydowskiej. Ojciec, z wykształcenia matematyk, był dyrektorem generalnym w Ministerstwie Oświaty w latach pięćdziesiątych. Wyleciał z tego stanowiska razem z Władysławem Bieńkowskim, gdy Gomułka ?zwijał? Październik. Matka była urzędniczka w Głównym Urzędzie Statystycznym, zajmowała się demografia. Rodzice komunizowali jeszcze przed wojna (E. Boniecka, Bliżej polityków, Toruń 1996).
Towarzystwo z ?Wyborczej? Terenem, na którym szczególnie mocno usadowiło się drugie pokolenie stalinowskich rodzin, jest prasa. Szefem największej w Polsce gazety jest przecież Adam Michnik, syn przedwojennego komunisty Ozjasza Szechtera i autorki zakłamanych podręczników do historii, Heleny Michnik, a także brat ubeckiego ?sędziego?, Stefana Michnika. Redaktora naczelnego ?michnikowego szmatławca? wspiera jego zastępczyni Helena Łuczywo, córka innego KPP-owca, a po wojnie kierownika wydziału w KC PZPR, Ferdynanda Chabera. Drugim zastępcą Michnika był do niedawna dziś prowadzący ?Rozmowy Dnia? w programie Warszawskiego Ośrodka Telewizyjnego (WOT) Ernest Skalski, syn Jerzego Wilkera-Skalskiego i Zofii Nimen-Skalskiej, przedwojennych komunistów, którzy później pracowali w Komendzie Wojewódzkiej MO w Krakowie. Jerzy Urban napisał o nim: Pochodzenie Skalskiego z rodziców-aparatczykow ? zgodnie z dominującą regułą ? musiało go zaprowadzić w końcu do opozycji (J. Urban, Alfabet Urbana, Warszawa 1990).
Czołowym publicysta ?GW? jest Konstanty Gebert, podpisujący swoje teksty jako Dawid Warszawski, a od niedawna także redaktor naczelny żydowskiego miesięcznika ?Midrasz?. Ojciec Geberta, Bolesław, był po wojnie ambasadorem PRL w Turcji, a matka, Krystyna Poznanska-Gebert, w latach 1944-1945 organizowała Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Rzeszowie.
Dziennikarze czerwoni od pokoleń Redaktorem naczelnym zlikwidowanego niedawno ?Sztandaru Młodych? był Michał Komar, który jest jednocześnie prezesem Unii Wydawców Prasy. Jest on synem Wacława Komara, dowódcy walczących w Hiszpanii ?dąbrowszczaków?, a następnie PRL-owskiego generała, i Marii Komar, która działalność komunistyczną rozpoczęła również przed wojna, jeszcze pod nazwiskiem Rywa Cukierman.
Wydawca i szef tygodnika ?Nie?, Jerzy Urban, również może się pochwalić podobnym pochodzeniem. Jego ojciec, co prawda zaczynał karierę polityczna i dziennikarską w przedwojennej PPS, jednak zaraz po wojnie włączył się w działalność PKWN, był również członkiem kierowanej przez Bieruta Krajowej Rady Narodowej. Wieloletni kolega Urbana z ?Polityki?, obecnie ambasador Polski w Chile, Daniel Passent, był wychowywany przez wuja, przedwojennego komunistę, generała Jakuba Prawina, po wojnie wiceprezesa NBP i wojewodę olsztyńskiego.
Z kolei dziennikarzem ?Tygodnika Solidarność? jest Antoni Zambrowski, syn Romana, jednego z czołowych stalinowców, członka Biura Politycznego KC PPR i PZPR w latach 1944-1963. Szefem polskiego oddziału agencji Reutera jest natomiast Michal Broniatowski, którego ojciec, pułkownik Mieczysław Broniatowski, od roku 1945 był dyrektorem Centralnej Szkoły Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Lodzi, a następnie dyrektorem Departamentu Społeczno-Administracyjnego MSW.
W kulturze ? jak za Bieruta Również w dziedzinie kultury można zauważyć silna pozycje dzieci dawnych rządców Polski. Bardzo modnym wśród studenckiej inteligencji kwartalnikiem ?Zeszyty Literackie? kieruje Barbara Toruńczyk, córka Henryka, działacza komunistycznego jeszcze sprzed wojny, i Romany, do 1968 roku pracującej w Zakładzie Historii Partii przy KC PZPR.
Inny publicysta i poeta o tej samej orientacji ideowej, Tomasz Jastrun, jest synem Mieczysława, znanego poety, po wojnie redaktora marksistowskiego tygodnika?Kuźnica?, który z partii wystąpił w 1957 roku, a wiec zaraz po zakończeniu okresu stalinowskiego.
Mieszkający obecnie w Australii (ale publikujący w?michnikowemu szmatławcowi?) poeta i pieśniarz, niegdyś ?bard opozycji?, Jacek Kaczmarski, tak mówił o swojej rodzinie: Mój dziadek był przed wojna zaangażowanym komunistą, po wojnie zaś komunistycznym dygnitarzem. (?) Wierzył w dziejowa misję partii itd. Po wojnie znalazł się wiec w kręgach władzy, był ambasadorem w Kambodży, pełnił jakieś dyplomatyczne funkcje w Szwajcarii, potem pracował w ministerstwie oświaty. Z partii wystąpił w 1981 roku. Jego żona, czyli moja babcia (?) pochodziła z rodziny żydowskiej, co jak przypuszczam, nie pozostało bez wpływu na zesłanie mojego dziadka do ministerstwa oświaty po 1968 roku (wywiad pt. Chce konfrontacji tygodnik Solidarność? z 4 maja 1990 r.).
Filmowe imperium Wśród najgłośniejszych reżyserów filmowych znajdziemy dzisiaj Janusza Zaorskiego, byłego prezesa Radiokomitetu i przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, którego ojciec w pierwszym okresie PRL-u był dyrektorem generalnym w Ministerstwie Finansów, a następnie wiceministrem kultury i sztuki odpowiedzialnym za film. Bratem Janusza Zaorskiego jest znany aktor, Andrzej Zaorski.
Inne znane rodzeństwo filmowe to Agnieszka Holland i Magdalena Lazarkiewicz, dwie reżyserki, których ojcem był Henryk Holland, przedwojenny komunista, w czasie wojny ochotnik w Armii Czerwonej, później redaktor naczelny ?Walki Młodych? i dziennikarz ?Trybuny Ludu?. W tej ostatniej gazecie, organie KC PZPR, w okresie stalinowskim pracowała również matka Marcela Lozinskiego, reżysera znanego z proudeckich sympatii. Inny reżyser, Andrzej Titkow, jest synem Walentego, byłego I sekretarza KW PZPR w Warszawie.
Genealogie profesorów Podobne rodowody posiada wielu znanych ludzi nauki. Profesor historii średniowiecznej, a zarazem były senator OKP i działacz Unii Pracy, Karol Modzelewski, pochodzi z rodziny przedwojennych komunistów, zaś jego ojczymem był czołowy stalinowiec, minister spraw zagranicznych w latach 1947-1951, Zygmunt Modzelewski. Inny historyk, profesor Instytutu Historii PAN, Jerzy W. Borejsza, jest synem zmarłego w roku 1952 komunistycznego dyktatora w dziedzinie kultury, Jerzego Borejszy, który przed wojną nazywał się Beniamin Goldberg. Profesorem politologii na ższymi odznaczeniami panstwowymifilii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku, a zarazem redaktorem naczelnym Wydawnictwa Naukowego PWN, jest Jan Kofman, syn Jozefa, sekretarza i członka Prezydium CRZZ do roku 1968?
Paweł Siergiejczyk na zakończenie cytowanych przykładów kończy stwierdzeniem, że chciał ?pokazać, w jakim stopniu obecne elity naszego kraju wywodzą się z elit, które kilkadziesiąt lat temu, w najciemniejszym okresie stalinizmu, rządziły Polska ?. I stawia retoryczne pytanie: ?Czy tak duża ilość ludzi o podobnych rodowodach w polskiej polityce, prasie, kulturze i nauce, to tylko zwykły przypadek, czy raczej planowe promowanie ludzi z ?czerwonej arystokracji??
XXXXXXXX
Przetoczyłem to opracowani by pokazać kto nadal ma ogromne wpływy na państwo. Obecnie ci skompromitowani ludzie są honorowani najwyższymi odznaczeniami państwowymi. Bronisław Komorowski zapowiada, że Orderem Orła Białego odznaczy m.in. Adama Michnika Jana Krzysztofa Bieleckiego. Przypomnijmy, że takimi wysokimi honorami już wyróżniono w przeszłości m.in. Karola Modzelewskiego, Jacka Kuronia, Bronisława Geremka.
dr Leszek Skonka Komitet Pamięci Ofiar Stalinizmu
07 lis 2010, 21:15
Polityka i politycy
Chrońmy państwowe lasy przed państwem Tuska i Rostowskiego seaman, blog
Lasy są nasze. Niewiele mamy w Polsce dziedzin i domen państwowych, o których każdy Polak może powiedzieć - z przekonaniem opartym na codziennym doświadczeniu ? że należą do niego. Owszem, mówimy czasami potocznie, że coś jest nasze: nasze są drogi albo porty lub telewizja. Ale jakoś tak się dziwnie składa, że to nie nam płacą podatek drogowy i nigdy nie ujrzeliśmy grosza z zysku za produkcje telewizyjne.
Natomiast z naszych lasów mamy zyski obfite, zarówno dosłownie, jak i w przenośni. A co najważniejsze czerpiemy te zyski osobiście, dla własnej korzyści, przyjemności, rozrywki i zdrowia. Ba, tę sytuację uważamy za tak naturalną, a sentyment do naszych lasów jest tak odwieczny i powszechny, że nie przyjdzie nam do głowy, że państwo odważy się na ten stan rzeczy zamachnąć.
I to jest błąd, bo państwo Tuska i Rostowskiego nie zna świętości i właśnie rozpoczęło procedurę (albo raczej proceder), żeby nam lasy odebrać i sprzedać. Tak, te lasy, które w 1923 roku rząd II Rzeczpospolitej wykupywał z prywatnych rąk, żeby nie zostały wytrzebione i wyprzedane za bezcen. Porównajcie sobie te dwie postawy i oceńcie: ubożuchna, przedwojenna Polska, ledwie co odzyskana niepodległość, pustki w komorze, ran w skórze hojnie ? i wykupuje lasy, żeby były nasze. Tamta polityka skutkowała tym, że dzisiaj modelu leśnictwa zazdrości nam niemal cały świat. Zarówno w sensie gospodarczym, jak i ochrony środowiska.
A teraz Rostowski doszedł do wniosku, że będzie ratował swoją spapraną reputację kosztem naszych lasów. I to nie tylko z bieżących zysków. Bo to jest dopiero początek procedury ? wyprowadzić pieniądze z lasów, niech zaciągają kredyty w bankach komercyjnych, niech się zadłużają, niech staną się niewydolne. No, a potem już trzeba prywatyzować, skoro są obciążeniem dla państwa, skoro musimy do nich dopłacać.
Znacie tę śpiewkę skądinąd? No, to właśnie chór Platformy Obywatelskiej pod dyrekcją Donalda Tuska zaintonował ją gromko dla naszych lasów. Ministerstwo Prawdy rozpoczęło przygotowanie artyleryjskie. Służebne wobec rządu media już zaczęły publikować informacje o przekrętach w gospodarce leśnej i ochronie środowiska. Od razu narzuca się analogia: jeśli prywatyzacja ma być antidotum na przekręty, to może sprywatyzujmy środowisko naturalne premiera Tuska, z którego przecież wywodzi się i Zbychu, i Miro, i Grzesiek.
Zgodnie z zasadą starego Tocqueville`a, że liberałowie dopuszczą się każdej podłości, kiedy zabraknie im pieniędzy w budżecie, rząd premiera Tuska spręża się do skoku na Lasy Państwowe. Na nasze lasy. Sytuacja jest w klimacie starego wiersza Tuwima - zapachniała im kasa samofinansujących się do tej pory lasów; jakaś nafta, która gdzieś tam w lesie może z łupków siknąć; kruszywa czy minerały, których obfitość przyprawia gospodarczych liberałów o drżenie rąk i równie obfite pocenie. Nie można inaczej wytłumaczyć chęci Tuska i Rostowskiego włączenia lasów do sektora finansów publicznych.
Najpierw wprowadzono dualizm zarządzania w lasach państwowych, potem zabierają wypracowane oszczędności (zresztą wymuszone przez rząd kosztem zaniechania działań w gospodarce leśnej), teraz chce je przejąć we władanie nieudolny minister finansów, który zadłużył państwo na monstrualną kwotę. Rostowski chce przejąć zarząd samowystarczalnego działu gospodarki, a jednocześnie odbiera mu zysk, który zapewniał tę samowystarczalność. Taki proceder świadczy, że ratowanie budżetu jest pretekstem. Doprowadzić do destabilizacji finansowej, zadłużyć, przejąć za symboliczną złotówkę. ?Żeby obywatele nie musieli dopłacać do niewydolnego podmiotu gospodarczego?. Skąd my to znamy ? pytam ponownie? Pytanie retoryczne.
Zważmy to, co napisałem przed chwilą ? do tego czasu lasy finansowały się same i przyrastał ich obszar, a pomimo to nie były dla nas żadnym obciążeniem, nawet przez cały czas transformacji. To był ewenement w naszej gospodarce. Przez cały czas korzystały z nich także dziesiątki milionów ludzi. My z nich korzystaliśmy i korzystamy.
Tam zbieraliśmy grzyby, jagody i co się tylko dało, urządzaliśmy majówki, szusowaliśmy po śniegu na biegówkach, tam wyprowadzaliśmy nasze dziewczyny na manowce. O korzyściach dla gospodarki nawet nie wspomnę ? tam są zasoby lekko szacowane na kilkaset miliardów złotych. Ludzie z terenów wiejskich dorabiali sobie w ciężkich czasach, a niektórzy nawet dzięki lasom przetrwali największą biedę.
Niestety, niezmierne bogactwo naszych lasów wprawiło niektórych w niezdrowe podniecenie, chcą nam to wszystko odebrać. Musimy odstraszyć tę pazerną sforę!
Moja mowa będzie krótka. Pomóżmy zebrać podpisy za przeprowadzeniem referendum w kwestii Lasów Państwowych, naszych lasów. Jest już około dwustu tysięcy, potrzeba pół miliona. Link do formularza poniżej. Formularze z zebranymi podpisami należy przesłać do prof. Jana Szyszko ? Stowarzyszenie na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju Polski. Adres na formularzu.
Nigdy nie zostałbyś prezydentem gdyby nie moje zaangażowanie! Byłeś i jesteś wyborem negatywnym ? przeciw potworowi Kaczyńskiemu! Ludzie Ciebie nie akceptują, tylko boją się Kaczora ? uznaj ten banalny fakt! Więcej pokory i szacunku dla ludzi ? mniej pychy! Obiecałeś wycofanie wojsk z Afganistanu ? szybko! Dotrzymaj słowa! Nie martw się o partię Palikota! Martw się o dwór na Twoim dworze! Jesteś przyzwoitym człowiekiem, ale urząd prezydenta zamieszał Ci w głowie! Wierzę, że się opamiętasz! Janusz.
Czyzby po raz drugi miało paść słynne pytanie: "Janusz. To Ty?"
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
08 lis 2010, 15:12
Polityka i politycy
Cyrk w PO: Wszyscy lewą rękę w górę i...
Konwencja wyborcza Platformy zamieniła się w coś przypominającego zjazd akwizytorów.
Kielecki portal Echo Dnia przybliżył nam przebieg przedwyborczego mityngu świętokrzyskiej Platformy. Na spotkanie członków lokalnych struktur partii kandydujących w wyborach samorządowych przybyło kilkoro znaczących gości, m.in. szef klubu parlamentarnego PO Tomasz Tomczykiewicz oraz wiceminister infrastruktury Tadeusz Jarmuzewicz. Do Kielc przyjechała również krakowska europosłanka PO Róża Thun. I właśnie ona zamieniła konwencję w teatr absurdu. Jak opisuje Echo Dnia: Swoich kolegów z partii nauczyła ćwiczenia na wiarę w swoje możliwości i siłę podczas wyborów. ? Podnosimy do góry lewą rękę, opuszczamy ją na prawe ramię i klepiemy się mówiąc: jestem najlepszy ? tłumaczyła z uśmiechem eurodeputowana, a licznie zgromadzeni członkowie i sympatycy PO wykonywali ćwiczenie.
Portal zamieścił relację wideo z konwencji, ale nie znalazła się na niej scena "ćwiczenia". Szkoda, pozostaje nam więc tylko wyobrazić sobie te dziesiątki czy setki ludzi poklepujące same siebie po plecach i zapewniające się o swej doskonałości.
Takie metody mobilizacji są typowe dla pracowników firm akwizytorskich. Skojarzenie nasuwa się tym bardziej, że pani Thun życzyła partyjnym koleżankom i kolegom: - Wygodnych butów, ręki gotowej do witania wszystkich wyborców i życzliwego uśmiechu.
Ciekawe, czy mieszkańcy świętokrzyskiego kupią to, co będą im chcieli sprzedać akwizytorzy Platformy?
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
08 lis 2010, 21:58
Polityka i politycy
silniczek
Cyrk w PO: Wszyscy lewą rękę w górę i...
Portal zamieścił relację wideo z konwencji, ale nie znalazła się na niej scena "ćwiczenia". Szkoda, pozostaje nam więc tylko wyobrazić sobie te dziesiątki czy setki ludzi poklepujące same siebie po plecach i zapewniające się o swej doskonałości.
Takie metody mobilizacji są typowe dla pracowników firm akwizytorskich. Skojarzenie nasuwa się tym bardziej, że pani Thun życzyła partyjnym koleżankom i kolegom: - Wygodnych butów, ręki gotowej do witania wszystkich wyborców i życzliwego uśmiechu.
ale akwizycja pod cmentarzem to już lekka przesada.
Lepiej późno niż wcale:
Tego jeszcze w Polsce nie było - tłumy zobaczyły "cuda" Przeżyjesz trzęsienie Ziemi, uniesiesz się na latającym dywanie czy sprawdzisz swój refleks - te i wiele innych atrakcji czeka na odwiedzających Centrum Nauki Kopernik. Kilkutysięczne tłumy chętnych przybyły pod placówkę już pierwszego dnia otwarcia, czyli 5 listopada. Jednak dostały się tylko osoby, którym wcześniej udało się zdobyć zaproszenie. Również spośród nich nie wszyscy weszli. Jednorazowo Centrum jest w stanie pomieścić nie więcej niż tysiąc osób.
Wśród młodszej części publiczności szczególnym powodzeniem cieszyły się takie interaktywne zabawy jak wywoływanie u robota śmiechu czy robienie największej bańki mydlanej. Wśród dorosłych były to gra na harfie, której struny zastąpiono wiązkami lasera i kładzenie się na łożu Fakira. - Jesteśmy zachwyceni. Nareszcie mamy w Polsce miejsce, gdzie rodzice i dzieci mogą spędzać inteligentnie czas i przy tym świetnie się bawić - cieszyła się Barbara z Warszawy. Zdaniem innego uczestnika tego typu placówki są Polsce bardzo potrzebne, gdyż pomagają uzupełniać program szkół. Chodzi przede wszystkim o prowadzenie własnych doświadczeń i eksperymentów.
____________________________________ Rostowski: Sytuacja Polski jest imponująca
09 lis 2010, 10:52
Polityka i politycy
"Tusk jest cynikiem, Kaczyński wraca do najlepszej formy"
Tusk kokietuje wyborców krytycznych wobec całej klasy politycznej. Jego hasło "Nie róbmy polityki. Budujmy Polskę" jest cyniczne na wiele sposobów. Zamiast wspólnego wspierania Kaczyńskiego - który wrócił do formy z najlepszych czasów - za dużo myślą o stylu, a za mało o treści - pisze prof. Jadwiga Staniszkis w najnowszym felietonie dla Wirtualnej Polski.
Hasło premiera Tuska "Nie róbmy polityki. Budujmy Polskę" jest cyniczne na wiele sposobów. Ma się niby odnosić do wyborów samorządowych, ale to właśnie kandydatka PO w Warszawie mówi, że samorząd bezpartyjnych fachowców (jak Czesław Bielecki) jest niemożliwy.
Tusk kokietuje wyborców krytycznych wobec całej klasy politycznej. I mówi prawdę - on rzeczywiście nie robi polityki. Gdyby robił - to zapewne już dawno wysłałby ostrą notę do Putina w związku z penetracją i kasowaniem plików w komputerach, laptopach i komórkach ofiar katastrofy smoleńskiej przez rosyjskie służby. I wcześniej - nie dopuściłby, aby te nośniki informacji zostały przejęte przez owe służby, których zresztą agendą jest MAK.
Jeżeli polityka jest sztuką zmieniania niemożliwego w możliwe - to Tusk faktycznie tego nie potrafi. Odsuwanie zagrożeń w UE (pakiet klimatyczny, subsydiowanie węgla, liczenie deficytu) to za mało, by sprostać kryzysowym wyzwaniom. Polska cofa się - staje się gospodarczym skansenem. Rząd ogranicza się do budowania kruchej równowagi na niższym, niż możliwym poziomie - przerzucając napięcia i ryzyko na podmioty, które nie bronią się, bo dziś ich jeszcze nie ma, więc nie stawiają oporu (np. przyszli renciści). Pogarszają się stosunki pracy. Równocześnie - gratyfikuje własne zaplecze polityczne przez wzrost apanaży dla władz emerytalnych. Nie dziwi więc, że i prezydenci miast zaczynają się dopominać wysokich odpraw i emerytur pomostowych, a szefowie spółek skarbu państwa - ubezpieczeń od ryzyka. Wyprzedaje się ostatnie aktywa, aby - wbrew ustawie o prywatyzacji - równoważyć budżet. Pozycja Polski w rankingu korupcji i wolności gospodarczej pod rządami PO pogorszyła się. W kampanii samorządowej widać jak PO - ulegając lokalnym lobby, prowadzi krótkowzroczną, rabunkową politykę. W Kołobrzegu np. zagrażając statusowi (i standardem) uzdrowiska. Dlatego radna PO (dawna lekarz uzdrowiska) głosowała razem z PiS - przeciw własnemu klubowi i lobby deweloperów. Także kampania PiS jest zbyt słaba (mimo świetnego hasła Kaczyńskiego "zmienimy Polskę od dołu", czy jego pomysłom jak odtworzyć niezależne, lokalne media - z daniny ściąganej z mediów centralnych).
Dziennikarstwo obywatelskie to część realnego społeczeństwa obywatelskiego. Ale to wciąż mało - Polska jest na zakręcie - trzeba przeliczyć resztę aktywów i pilnie stworzyć politykę dla rozwoju. Wykorzystując osłabienie gorsetu Unii i naśladując to co robią inni ( państwo rozwojowe - bo silne instytucjami i innowacyjne - odwrotnie niż pod rządami PO). Następuje radykalne usieciowienie władzy, pojawiają się nowe podmioty i formy międzynarodowej współpracy.
A u nas - wciąż, jak w PiS, walczą ze sobą ci, dla których polityka jest zadaniem, ale i czynnikiem formujących ich samych (jak Ziobro, ale i Kaczyński), z tymi którzy mają w sobie mniej niepokoju, ale i mniej pasji. Za dużo myślą o stylu, a za mało o treści. Zamiast wspólnego wspierania Kaczyńskiego, który - moim zdaniem - wrócił do formy z najlepszych czasów i ma wizję owego państwa rozwojowego i wyczucie zagrożeń. Dramat polega na tym, że wierny, ale bezbarwny aparat nie porwie wyborców a ci, którzy powinni z nim współpracować - rozgrywają własne ambicje i urazy. I głoszony przez nich pogląd, że Ziobro manipuluje Kaczyńskim jest absurdalny.
Polska potrzebuje silnej opozycji - bo PO, w swojej krótkowzrocznej, defensywnej, skrajnie i niesolidarnej polityce i gwarantowaniu interesów wyłącznie własnego zaplecza uruchamia spiralę w dół. Brak polityki głoszony przez Tuska może nas kosztować utratę szansy. A rozpad PiS-u tylko w tym pomoże.
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
09 lis 2010, 22:20
Polityka i politycy
Staniszkis niewątpliwie najlepszą formę ma za sobą ...(podobnie jak inni piewcy PiS np. Pietrzak ,Frąckowiak )
____________________________________ jan
09 lis 2010, 23:14
Polityka i politycy
jan Jak zwykle masz "rację" - Staniszkis do PSYCHIATRY !!! Jak krytykuje Kaczyńskiego, to jest CACY, jak go CHWALI, to do psychiatry. Dość logiczne rozumowanie A z autorytetów zostaną nam: kłamcy, oszuści i złodzieje A wszystko po to, by ŻYŁO SIĘ LEPIEJ (NIEKTÓRYM)
10 lis 2010, 08:43
Polityka i politycy
Ludzie są jak liście, którymi wiatr ciska, gdy rzuci je na trawnik, leżą na trawniku, a gdy rzuci w błoto - leżą w błocie... (Bolesław Prus) -----------------------
Ten tupolew czeka na prezydenta. Czy Komorowski się odważy?
Odremontowany i unowocześniony Tu-154M o numerze bocznym 102 jest gotów do wożenia najważniejszych osób w państwie. - To dobry, bezpieczny samolot, wielokrotnie nim latałem - przekonuje Janusz Zemke (61l.), były wiceminister obrony narodowej
Tupolew był remontowany w zakładach w Rosji. Samolot praktycznie rozłożono na śrubki i złożono od nowa. Do tego wymieniono w nim wiele urządzeń. Całkowicie odnowiony został np. kadłub maszyny, wymieniono w nim wszystkie systemy oprzyrządowania ? blok autopilota, wysokościomierze, prędkościomierze, nadajniki ratunkowe i system chłodzenia. Drobiazgowemu przeglądowi zostały też poddane silniki maszyny. W części pasażerskiej prezydencka salonka dostała nowe meble i eleganckie skórzane obicia na fotele i kanapy. Także fotele pasażerów odnowiono wymieniając w nich tapicerkę.
Po powrocie do Polski tupolew przeszedł wszelkie badania i testy oraz został pieczołowicie skontrolowany przez służby specjalne. Przeszkoleni zostali też piloci, którzy siądą za sterami VIP-owskiej "tutki". Samolot jest gotowy do wożenia najważniejszych osób w państwie.
Wiadomo, że chęć latania nim zadeklarowali i prezydent i premier. ? Na razie jednak jeszcze pierwsze zamówienia na loty nie wpłynęły do 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego ? mówi nam ppłk Robert Kupracz, rzecznik dowództwa sił powietrznych
Niemal wszystkie gazety cieszą się dziś z debiutu warszawskiej giełdy na warszawskiej giełdzie. Skarb Państwa zainkasował okrągłą sumkę w złotych, inwestorzy zarobili, więc wszyscy są zadowoleni. Jest się więc z czego cieszyć.
Ale jako, że z powodu paskudnej pogody mam melancholijny nastrój, chciałbym wyrazić nadzieję, że jeśli się zdarzy, iż któryś z prezesów spółek notowanych na giełdzie, albo nie daj Boże kilku prezesów, skrytykuje rząd najjaśniejszej RP, minister skarbu państwa nie będzie próbował renacjonalizować GPW, albo nie złoży do sądu gospodarczego wniosku o wykreślenie jej z rejestru spółek. Dlaczego o tym piszę? Zupełnie nie wiem, skąd mi to przyszło do głowy.
Innym tematem poruszającym całą dzisiejszą prasę jest wczorajsze posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. A ściślej brak jednego z zaproszonych, puste krzesło po Jarosławie Kaczyńskim, który stwierdził, że rezygnuje z członkostwa w tym towarzystwie tłumacząc, iż nie chce żyrować polityki zagranicznej prezydenta.
?Bronisław Komorowski zaprosił do Rady przywódców opozycji, by mogła się stać forum wymiany poglądów, uzgadniania stanowisk i przekazywania opozycji informacji w najważniejszych dla Polski sprawach. Nie stanie się, gdyż Kaczyńskie obraził się na prezydenta, z którym przegrał wybory, i na państwo, które prezydent reprezentuje? ? pisze w michnikowemu szmatławcowi Witold Gadomski. Na pierwszy rzut oka można się z tym komentarzem zgodzić. Faktycznie można odnieść wrażenie, że lider PiS jest obrażony na państwo i nie przestanie go ignorować, dopóki go nie odzyska. Ale zgodzić się z tym można tylko na pierwszy rzut oka. Bo warto się zastanowić nad założeniem ukrytym w słowach Gadomskiego. Jeśli wspaniałe państwowotwórcze pomysły prezydenta Komorowskiego jest w stanie storpedować sam jeden Jarosław Kaczyński, to albo lider opozycji jest tak potężny, że może jednym swym dąsem psuć państwo, albo to państwo jest tak słabe, że cała polityka to tylko taki teatrzyk, a odmowa występów szefa PiS sprawia, że szoł się nie udaje. Strach byłoby pomyśleć, że prawdziwe jest jedno i drugie.
Inna sprawa, że na wczorajszym posiedzeniu nie widziałem lidera PSL wicepremiera Pawlaka. A nie słyszałem, by ktoś twierdził, by szef ludowców niszczył państwo.
W michnikowemu szmatławcowi najnowszy sondaż. Platforma Obywatelska spada o 2 pkt. i może liczyć na 38-procentowe. poparcie. PiS mimo zamieszania z wyrzuceniem dwóch posłanek zatrzymał się na 22 procentach. SLD spada (ma teraz 9 proc.). Wzrost zanotowało wyłącznie PSL, znalazło się wreszcie na granicy progu wyborczego, a nie pod nią ? 5 proc. Jaki z tego morał? Skorzystali ludowcy na propozycji przygarnięcia wyrzuconych z PiS pań polityczek, a bijące na alarm z powodu zachowania Jarosława Kaczyńskiego PO i SLD straciły poparcie. Sam zaś PiS ani drgnie. Decyzja o pozbyciu się medialnych posłanek nie przysporzyła mu nowych zwolenników, ale też nie odstraszyła dotychczasowych.
Czy prezes odstrzeli Bielana i Kamińskiego ? pyta Super Express? Dobre pytanie. Podobno szef PiS zirytował się widząc zdjęcia spindoktorów we wczorajszym SE, gdzie widać jak spiskują z Kluzik-Rostkowską, Jakubiak, Poncyljuszem i Kowalem. Ale najfajniejszy jest w tekście komentarz Marka Suskiego. Po co spindoktorzy spotykają się z posłankami, które budują własne ugrupowanie? ? Pewnie przyjechali tłumaczyć koleżankom, że źle postępują ? powiedział poseł. Widać twardym PiS-owcom jest wciąż do śmiechu. Najśmieszniejsza jest pointa Suskiego ? Czy spotkanie u Poncyljusza im zaszkodzi? Nie wiem, co jedli?
A w Fakcie rozmowa z Marcinem Dubienieckim, zięciem śp. Lecha Kaczyńskiego. Mecenas Dubieniecki jest przekonany, że stryj żony wróci do władzy, Polacy muszą tylko docenić jego prawdziwy program. Jednak jego ocena PiS również robi wrażenie. ? W PiS jest wielu nieudaczników, miernot, które są klakierami Jarosława Kaczyńskiego tylko po to, by utrzymać się na posadzie posła. Jest też bardzo dużo ludzi zdolnych i w mojej ocenie przydatnych PiS, tylko ci gorsi robią wszystko, aby ich wygryźć ? mówi. Najważniejsze pytanie brzmi jednak: których jest więcej? Miernot czy zdolnych. Skądinąd typologia działaczy partyjnych trafna dla polskiej polityki.
Jak można poznać, co człowiek myśli naprawdę? Kiedy wykrzykuje coś w stanie silnego wzburzenia, albo kiedy prezentuje poglądy w przeświadczeniu, że nikt go nie rozpozna. Rzadko zdarza się, by czyjeś prawdziwe poglądy zostały ukazane na przykład w podczas telewizyjnych rozmów. Po pierwsze dlatego, że w telewizji mało kto prezentuje poglądy prawdziwe. Większość rozmówców prezentuje poglądy słuszne. Pod tym względem nie zmieniło się nic od czasów pierwszej komuny, bo i wtedy nikt dopuszczony do telewizora nie mówił prawdy, tylko recytował opinie zatwierdzone przez władze. Jeśli akurat nie wiedział, co jest zatwierdzone, to zwyczajnie nie miał zdania i tyle. Ale nawet gdyby tak nie było, to znaczy, gdyby ludzie zapraszani do telewizji chcieli przedstawiać swoje prawdziwe poglądy, to poprzebierani za dziennikarzy konfidenci bezpieki nigdy im na to nie pozwolą. Oni bowiem tak naprawdę z nikim nie rozmawiają normalnie, tylko albo się podlizują, albo przesłuchują. Czasami im się myli. Kiedyś pani red. Olejnik przez jakieś roztargnienie próbowała potraktować prof. Balcerowicza jak delikwenta wyznaczonego do storturowania, ale ten, po chwili zaskoczenia, natychmiast przypomniał, skąd wyrastają jej nogi, sprawiając, iż przez resztę seansu była już cicha i pokornego serca. Wyglądało to trochę niesamowicie, jakby tygrys chwycił bat i zaczął okładać nim swojego pogromcę. Jeśli jednak nie ma nieporozumienia, to przebrani za dziennikarskie gwiazdy konfidenci próbują wymusić na delikwencie, żeby się przyznał. W tej sytuacji jedyną możliwością poznania prawdziwych poglądów ludzi i to w skali masowej staje się Internet, a ściślej ? komentarze anonimowych internautów.
Ma to oczywiście dobre, ale i złe strony. Stanisław Lem, zetknąwszy się z Internetem wyznał, że dopiero wtedy przekonał się, ilu na świecie jest durniów. Oczywiście nie zawsze musi to być prawdą; niekiedy internauci wykonują tylko zlecone im przez oficerów prowadzących zadania na odcinku prezentowania opinii publicznej.Nie ulega bowiem najmniejszej wątpliwości, że bezpieka, w chwilach wolnych od kręcenia lodów i innych form rozkradania państwa, zajmuje się również organizowaniem opinii publicznej, dostosowując nieśmiertelne wskazówki wiecznie żywego Lenina do warunków współczesnych ? ale niezależnie od tego durniów rzeczywiście jest bardzo wielu.
Nawiasem mówiąc, ta właśnie okoliczność wyjaśnia przyczyny, dla których współczesne państwa pogrążają się w coraz większym chaosie. Skoro durnie uczestniczą w procedurach demokratycznych, to nic dziwnego, że bardzo często właśnie ich opinia przeważa, zwłaszcza w sytuacji, gdy rządy kierują się wyłącznie sondażami popularności. Wprawdzie pod osłoną demokratycznej retoryki współczesne państwa od demokracji odchodzą i na przykład w Unii Europejskiej jedyny organ pochodzący z powszechnego głosowania, tzn. mający legitymację demokratyczną, nie ma żadnej realnej władzy. Mówię o Parlamencie Europejskim, który może groźnie kiwać palcem w bucie, uchwalać rezolucje przeciwko lodowcom itp., podczas gdy rządzi biurokratyczna międzynarodówka, dobierająca się po zapachu, mniejsza o to ? czego. Więc niezależnie od wykonujących zadania, w Internecie od durniów aż się roi, a ponieważ ? jak to durnie ? myślą, że sieć zapewnia im anonimowość, prezentują opinie szczere. I oto pod publikacją omawiającą różne niejasności związane z katastrofą 10 kwietnia br. w Smoleńsku, swoją opinię przedstawił niejaki ?JSB?, co może nie być przypadkiem. Pisze on tak:?Jestem Polakiem, głosowałem na PO i Komorowskiego. To, czy ubili tych pisiorów wisi mi i powiewa, dla mnie istotna jest cena ruskiej benzyny i to, że nie będzie mi jakieś CBA gapiło się na wszystkie interesy. Tak myśli większość, więc spadajcie ze swoimi krzyżami, IPNami, czy innym nawiedzonym talibstwem.?
Autor tego wpisu uważa się za Polaka ? ale co to właściwie znaczy, poza tym, że skoro głosował na PO i Komorowskiego, to musi mieć polskie obywatelstwo? Widać, że nie tylko ma nasrane w głowie przez propagandę uprawianą przez rozmaite ?Stokrotki?, ale że to gówno uderzyło mu do głowy do tego stopnia, iż nie poczuwa się do żadnej wspólnoty. Radość, że ?ubili pisiorów? nie pozwala mu zauważyć, że chodzi nie tylko o prezydenta państwa ? bo on oczywiście ?z pisiorów?, ale przecież i o polityków innych formacji, no i dowódców wojskowych.
Najwyraźniej własne państwo nie jest mu do niczego potrzebne, byle tylko miał tanią ruską benzynę i żeby CBA nie wpieprzało mu się do interesów. Jakie interesy może prowadzić człowiek tak mało spostrzegawczy, że nawet nie zauważył, iż rząd premiera Tuska wcale CBA nie zlikwidował? Zresztą może i zauważył, ale po wygranej PO, a zwłaszcza ? Bronisława Komorowskiego nabrał całkowitej pewności, że od jego interesów Biuro będzie trzymało się z daleka. Skąd taka pewność? A skądże by, jeśli nie ze świadomości, że ten cały rząd i ten cały prezydent, to tylko chłopaki wzięte przez bezpieczniaków na posyłki? A skoro tak, to ani agentom, ani konfidentom włos z głowy spaść nie może, to chyba jasne? To podejrzenie potwierdzałaby zarówno niechęć do ?krzyża?, jak i do IPN ? bo ten krzyż już co najmniej od trzech pokoleń jednak trochę kole w oczy, no a nigdy nie wiadomo, czy ze znienawidzonego IPN nie wyjdą jakieś śmierdzące dmuchy na temat przodków. Tak myśli ?większość? ? twierdzi ?JSB? ? i może to być prawda, przynajmniej jeśli chodzi o jego środowisko, to znaczy ? o środowisko najwyraźniej bezpieczniackie.
Dlaczego poświęcam tyle uwagi analizie wyznania tego internauty? Bo wyjaśnia ono przyczynę, dla której inne państwa, które przecież też rządzone są przez bezpiekę, nie znalazły się w sytuacji tak beznadziejnej, jak Polska. Chodzi o to, że tamci bezpieczniacy mają nawyk dbałości o własne państwo, bo wiedzą, że nie będą mieli innego. Tymczasem tubylcze dynastie bezpieczniackie od zawsze wysługiwały się państwom obcym; najpierw jako folksdojcze ? Rzeszy Niemieckiej, potem jako ubecy ? Związkowi Sowieckiemu, no a teraz ? komu się da, byle benzyna była tania i można było spokojnie rozkradać ojczyznę, a potem ? oddać się pod protekcję któregoś z państw ościennych w zamian za pilnowanie, żeby tubylcy się nie buntowali. To zeszło u nich do poziomu instynktów, a to dowód, że naród polski, jako wspólnota polityczna, już nie istnieje, że właśnie uwstecznił się do poziomu przednarodowego, w którym ton nadaje i standardy wyznacza potomstwo Franciszka Kłosa.
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników