Gigantyczna nagonka na ?Polskę ciemną? w ogólności, a szczególnie na uosabiającego całą jej ohydę Kaczyńskiego, strasznie niszczy kolejne angażowane w nią autorytety. Żal patrzeć, jak czcigodny weteran zmienił się w groteskowego ?strasznego dziadunia?, wśród rechotu partyjnej gawiedzi bluzgającego przeciwnikom od ?bydła?, jak wybitny liberalny ekonomista na złość PiS z furią zachwala zamach na niezależność NBP, a historyk idei bredzi, że wygłaszanie przemówień na ulicy to faszyzm. Na tę samą drogę zdaje się wchodzić, niestety, Norman Davies. Tak sądzę po fragmentach jego nowej książki, które w ekstazie zachwytu cytuje publicysta ?Syfilisweeka? Aleksander Kaczorowski. Gdyby nie źródło cytatu, każdy uznałby to za wstępniak nawet już nie z ?Wyborczej?, ale z ?Przeglądu?.
Zamiast się zastanowić, czy naprawdę nie szkoda Normana Daviesa do miotania obelg na Kaczora, co może robić byle stażysta po przyśpieszonym kursie ? Kaczorowski zachwyca się, jaki z profesora ?odważny gość?. I rozwodzi się nad jego martyrologią. Tak, dzielny historyk za swą odwagę płaci ? ?dostaje takie listy z Polski, jakich wcześniej nie znał?. Ach! Jakie? ?Ich autorzy deklarują, że po kolejne książki już nie sięgną?. Zgroza!
W Polsce rządzonej niepodzielnie przez wrogów Kaczyńskiego krytykować go to, faktycznie, odwaga ? jak za Bieruta krytykować sanację. Kaczorowski przekracza wszelkie granice błazenady. I mniejsza o niego, gdyby nie fakt, że dla podkreślenia straszliwych prześladowań Daviesa przez IV RP opluwa naszą redakcyjną koleżankę i jej artykuł, w którym opisała ewolucję popularnego historyka.
Jego ?krytyka? w zasadzie składa się tylko z gołosłownych obelg: zarzutem wystarczającym jest, że artykuł opublikowano w ?prawicowej gazecie?, a argumentem, że cokolwiek powie czy napisze Norman Davies, należy to czcić, bo mu ?po prostu się to od nas należy?. Davies to osobna dyskusja, ale jego obrona w wykonaniu Kaczorowskiego dowodzi, że zgłupienie w obozie władzy sięga szczytu.
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
04 lis 2010, 22:59
Polityka i politycy
Cimoszewicz krytykuje prezydenta: Jest zbyt nieśmiały
Włodzimierz Cimoszewicz pokusił się o wstępną ocenę dotychczasowych dokonań prezydenta Bronisława Komorowskiego. Słów krytyki były premier nie szczędził też liderowi Lewicy, Grzegorzowi Napieralskiemu.
Cimoszewicz poproszony o ocenę działań prezydenta Komorowskiego, zaznaczył, że jest na to jeszcze zbyt wcześnie. Zarzucił mu jednak bierność w osobistych inicjatywach. Zdaniem senatora prezydent powinien poruszać trudne, dzielące społeczeństwo problemy. - Nie może zamykać się tylko na Warszawę i duże miasta. Powinien prowadzić politykę wraz z całym narodem - dodał.
W porannej audycji Moniki Olejnik w Radiu Zet Włodzimierz Cimoszewicz zarzucił też bezprogramowość i brak jasnego celu w działaniu przywódcom lewicy. Napieralskiego nazwał "złym" szefem partii.
"Odpowiedzialność za złą kondycję partii ponoszą władze ugrupowania w tym także Grzegorz Napieralski. To środowisko nie zdobyło się na określenie jasnego i sensownego programu. Dzisiaj proponują wybudowanie tysiąca przedszkoli, jeszcze wczoraj nikt o tym nie mówił. Jakie mają plany względem gospodarki, funkcjonowania państwa, jaki mają stosunek do zmian konstytucyjnych? ? pytał Cimoszewicz.
Zyta się smiała z PO że "jak kochać to miliony, jak kraść to księcia", a tych książąt to nie widziała. To teraz ma okazję.
____________________________________ Rostowski: Sytuacja Polski jest imponująca
05 lis 2010, 11:34
Polityka i politycy
Upadek Kaczyńskiego. Już 267...
To już się robi groteskowe. Kolejna seria pełnych fałszywego żalu głosów o upadku PiS i Jarosława Kaczyńskiego, o jakiejś ?totalnej wojnie? z PO, o ?utracie szans? i ?kompletnej marginalizacji? zalewa właśnie fora internetowe. A dlaczego? Bo szef Prawa i Sprawiedliwości w końcu wywalił z partii harcującą od tygodni Jonannę Kluzik-Rostkowską.
Kiedyś sam pisałem, że jeśli popieram PiS, to raczej jego liberalne skrzydło. Pod wieloma względami bliżej mi do Pawła Kowala i Pawła Poncyliusza niż do Anny Sobeckiej i Marka Suskiego, nie jestem słuchaczem radia Maryja ani stałym czytelnikiem Gazety Polskiej, jednak z dzisiejszymi krytykami Kaczyńskiego nijak nie mogę się zgodzić. Przede wszystkim dlatego, iż po pół roku od katastrofy smoleńskiej dochodzę do wniosku, że taktyka objęta przez Kluzik-Rostkowską w kampanii prezydenckiej nie tylko nie była trafna, ale więcej - kosztowała Kaczyńskiego utratę prezydentury. Sondaże dające liderowi PiS 6% poparcia na początku kampanii można włożyć między bajki tak samo, jak dzisiejsze badania dające HGW 57% poparcie w stolicy. To czego autorką z pewnością była szefowa sztabu Kaczyńskiego, to krańcowo błędna strategia polegająca na udawaniu, że nie było smoleńskiej tragedii. Spowodowało to, iż narrację w tej materii do dziś narzuca kłamliwa michnikowy szmatławiec ze swoimi absurdalnymi teoriami zrzucającymi winę na poległych. Kaczyński miał szanse wygrać, ale wtedy, gdyby twardo wygarnął nieudolnemu rządowi PO jego wszystkie błędy i zaniedbania, także te niemal bezpośrednio prowadzące do katastrofy. Tymczasem zamiast tego musiał się on grzecznie tłumaczyć za rzekome ?winy? swojego brata.
Jest jeszcze sprawa druga. Kluzik-Rostkowska swoim zachowaniem i umizgami do otwarcie wrogich wobec PiS mediów, zwłaszcza TVN24 i TOK-FM sama się prosiła o taką reakcję prezesa. Choć mógłbym się utożsamić z jej poglądami, nawet na takie sprawy jak in vitro, to całkowicie nieakceptowalne są dla mnie prowadzone przez nią publicznie, cyniczne gierki z szefostwem własnej partii. Nikt posłance nie zabraniał startu w wyścigu o fotel szefa partii. Miała szanse się sprawdzić, jednak zamiast tego (i w obawie przed ukazaniem faktycznego braku poparcia wewnątrz ugrupowania) wolała drążyć na wizji, i to w mediach, które PiSu po prostu nienawidzą.
Na koniec nie mogę się nie odnieść do licznych głosów żalu. Najbardziej zawiedzeni są jak zwykle ci, którzy nigdy w życiu nie głosowali na PiS. To się po prostu robi komiczne. Który to już upadek tej partii panie i panowie ogłaszacie? Którą ?totalną wojnę?, które runięcie murów? Bo ja się już w tym wszystkim gubię. Psy szczekają, karawana jedzie dalej. Moim zdaniem PiS bez jątrzącej Kluzik-Rostkowskiej osiągnie więcej niż z nią. Nastały czasy, w których nie wystarczy obracać nic nie znaczącymi okrągłymi zdaniami. Choć sam bywałem krytyczny, to tym razem prezes PiS i jego działania mają moje pełne poparcie.
Ostatnio edytowano 05 lis 2010, 19:07 przez Nadir, łącznie edytowano 1 raz
dodałem emotikon
05 lis 2010, 19:01
Polityka i politycy
Wiatr historii świszcze w stygmatach Stefana
Straszne wieści nadeszły z prokuratury, wieści, które cieniem położyły się na planach edytorskich kilku oficyn wydawniczych (wywiad-rzeka pod zbiorczym tytułem w ośmiu dziurach świszcze wiatr historii) oraz zniweczyły kilka uroczystości państwowych i kościelnych
Konkretnie planowane na przyszły tydzień nadanie Stefanowi Niesiołowskiemu - Orderu Virtuti Militari, - Orderu Odrodzenia Polski oraz - Medalu Za ofiarność i odwagę, - wyniesienie w charakterze Santo Subito na ołtarze w Archikatedrze Lubelskiej (nie wszyscy Biskupowie zrozumieli mądrość etapu, trzeba ze smutkiem przyznać, ale Abp Filozof (bez swej wiedzy i woli) Życiński jak zawsze był na posterunku), - statuetki Dziennikarz Roku (1657 godzin bieżących na wizji w TVN), - Sprawiedliwy wśród Narodów Świata (to już tak honorowo, na zachętę) no, i oczywiście - Oscar za role pierwszoplanową w ostatniej (w sensie najnowszej, bo na pewno nie ostatniej) hucpie propagandowej PO.
Otóż Ryszard C., z Łodzi, który po morderstwie krzyczał , że chciał zabić Jarosława Kaczyńskiego i nienawidzi PiSu, uparcie nie chce potwierdzić wersji Stefana Niesiołowskiego, którą ten głosił przed kilkudziesięcioma kamerami, opowiadając z przejęciem, jak to już, już prawie go przeszyło 8 kul , a mróz mu przelatywał po plecach z góry na dół i z powrotem.
Nawet go w tym laptopie nie znaleziono, co to w tej wyszukiwarce morderca sobie googlował polityków i jak na złość Szalonego Stefana nie wygooglował.
Wersja Stefana , jak się wydaje powstała ad hoc, wobec palącej potrzeby przykrycia jakoś obciachu wywołanego przyznaniem mu ochrony BORu, bo dostał jakiegoś emaila z wyzwiskami.
Tak jak dziecko w podstawówce brnie w coraz to głupsze tłumaczenia, dlaczego się spóźniło do szkoły (bo było na pogotowiu, bo był wypadek autobusu, bo straciło rękę, bo przyszycie ręki trwało całe dwie godziny lekcyjne, ale , proszę, jak ładnie przyszyli, śladu nie ma !), tak szalony Stefan wymyślił sobie, ze w ten szczwany, niczym plan Baldricka z Czarnej Żmiji, sposób uzasadni swoje tchórzostwo, a zaprzyjaźnieni dziennikarze nie będą przecież obrażać Pana Wicemarszałka drążeniem tematu i sprawdzaniem, czy historyjka ma sens. Cóż by to było za zuchwalstwo!
A jednak ktoś się pofatygował i sprawdził ( cóż za upadek obyczajów, dziennikarska chuliganeria!) - otóż Stefek - bohater usłyszał to od pewnej Pani, a owa Pani od portiera. Niestety, portier najwyraźniej nie zrozumiał wagi sprawy i ogólnie, mądrości etapu i powiedział przed kamerą, że on, Panie, nic nie wie, nic nie widział, i w ogóle nie wie , o co chodzi.
No i co mu zrobisz???? Tyle już uroczystości zaplanowano, catering, telewizje, wszystko trzeba odwoływać! Stefan się nie poddaje, bo tyle razy powtórzył ta historyjkę, że sam w nią uwierzył, częsty przypadek. Nie dość na tym, tak żarliwie uwierzył, że już nawet stygmaty w postaci 8 dziur po kulach mu się pojawiły!
Na zwołanej konferencji prasowej krzyczał, że Ryszard C. to załgany, nikczemny, podły pisowiec, bo to , że jest załgany, to najlepszy dowód, że pisowiec. Niestety, przekaz zakłócało świszczenie wiatru w Panu Wicemarszałku, bo ze stygmatów powypadały gałganki, którymi je sobie bohaterski Stefan pozatykał.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
05 lis 2010, 20:08
Polityka i politycy
Załącznik:
578149.jpg
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
05 lis 2010, 20:27
Polityka i politycy
Trochę lektury dla tej nielicznej garstki myślących, potrafiących analizować i wyciągać wnioski. UWAGA!!!! Nie dla ryżawo-różowych elyt i ich popleczników.
"Dziś ostatnim zagrożeniem dla rosyjskich wpływów w Polsce jest Jarosław Kaczyński"
Kaczyński zwiera szeregi przed ostateczną konfrontacją. Od wyborów 2005 roku polityczny spór w Polsce to konflikt między Prawem i Sprawiedliwością, a Platformą Obywatelską. Cała reszta partii, partyjek i politycznych podgrupek to tło, czy - jak kiedyś to dobrze opisano - tylko przystawki do dania głównego. I nic się tutaj nie zmieniło.
Dlaczego więc Elżbieta Jakubiak i Joanna Kluzik - Rostkowska pożegnały się z partią? Bo były niesterowalne, nielojalne, a w obliczu zbliżającej się w przyszłym roku ostatecznej wyborczej konfrontacji między obydwoma obozami politycznymi, stały się dla prezesa PiS bezużyteczne. Nie dawały też gwarancji, że z pełnym zaangażowaniem wezmą w niej udział.
Jarosław Kaczyński, tak jak Donald Tusk po wyborach 2005 roku, bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje dziś wiernej i silnej drużyny, która nie tylko będzie lojalna, ale podziela jego wizję świata. Ta potrzeba jest podstawą tego, co dzieje się na scenie politycznej, a w szczególności w samym PiS. I jest to spór prawdziwy. Ci, którzy głoszą, że konflikt na linii PO - PiS to tylko napompowany spór dwóch central partyjnych wspieranych przez PR-owców, w którym każda potrzebuje drugiej do życia niczym tlenu do oddychania, są w błędzie. Tak było, to prawda, ale tak już nie jest.
Rów podziału, który dzieli obie partie i jej liderów, z tygodnia na tydzień się pogłębia. Wiedzą to doskonale niechętne sobie elektoraty. Jeśli nawet oba ugrupowania, na poziomie działaczy średniego szczebla, nie mówiąc o partyjnych dołach, mogą się wymienić personelem, to im sięgnąć wyżej, tym lepiej widać, że dzieli je ogromna przepaść. Widać, że to naprawdę wielki polityczny konflikt. To zażarty spór polityczny i personalny, który już nigdy - tak śmiem twierdzić - nie zostanie wygaszony. Ma on dziś znaczenie również osobiste. Tak dla Kaczyńskiego jak i dla Tuska.
Jeszcze rok temu było inaczej. Frustracja polityków Prawa i Sprawiedliwości po klęsce koalicji z LPR i Samoobroną i ciągła defensywa, w jakiej partia Jarosława Kaczyńskiego znalazła się po przegranych wyborach w 2007 roku, nie powodowały poczucia zagrożenia. Trudno było również znaleźć naprawdę poważną oś podziału. Pompowano więc emocje, a w celu odbudowy pozycji podejmowano najwyżej niezdarne próby "zmiany wizerunku", "zmiany języka" "odświeżania kadr". Na niewiele się to zresztą zdało.
W międzyczasie zdarzyło się jednak bardzo wiele. Centralnym punktem sporu stała się katastrofa smoleńska z tym wszystkim, co wydarzyło się przed nią i po niej. Chodzi o oddanie Rosjanom przez rząd Donalda Tuska śledztwa ws. katastrofy, której to decyzji fatalne skutki obserwujemy każdego dnia, brutalną kampanię prezydencką, w której Platforma Obywatelska pokazała, że na zakończenie "wojny polsko-polskiej" nie ma zgody, bo się to jej po prostu politycznie nie opłaca i konflikt wokół krzyża na Krakowskim Przedmieściu, wywołany przez prezydenta elekta. To wszystko zawiera w sobie ogromny ładunek politycznych emocji, którego już nikt nie rozbroi.
Dla prezesa PiS sama katastrofa ma wymiar osobisty, bo zginął w niej prezydent i brat szefa PiS oraz wielu jego bliskich współpracowników. Więcej, kilka tygodni temu w Łodzi pracownik biura poselskiego PiS został zamordowany, z powodów czysto politycznych i w zastępstwie Jarosława Kaczyńskiego. To wydarzenia bez precedensu i bez precedensu jest również to, co stało się tuż po nich, łącznie z próbami dezawuowania tego wydarzania przez polityków Platformy i samego premiera, po obsadzanie w roli ofiary.... Stefana Niesiołowskiego.
Dziś celem Jarosława Kaczyńskiego jest to, co zapowiedział już podczas słynnego Zgromadzenia Obywatelskiego w klubie Palladium 10 września br.: odsunięcie PO od władzy i wyeliminowanie Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego z życia politycznego, wraz z ich najbliższym otoczeniem politycznym. Co to oznacza? Nie tylko zdobycie w demokratycznych wyborach zajmowanych przez nich najważniejszych stanowisk w państwie, ale również pociągnięcie ich do osobistej odpowiedzialności za to, co się stało - przed i po katastrofie w Smoleńsku. Nie tylko odpowiedzialności politycznej i konstytucyjnej, ale być może również karnej. Dlatego polityczne przeżycie i zadeptanie Kaczyńskiego wraz z neutralizacją PiS, to dziś stawka o którą walczy Donald Tusk i wszyscy, którzy rozumieją wagę zagrożenia, jakim jest dla nich odzyskanie przez Kaczyńskiego władzy.
Dla szefa PiS w obliczu tak rozumianego sporu "liberalne frakcje" to niepotrzebny balast i zagrożenie. Kto wie, co stanie się w kraju za jakiś czas i czy dzisiejsza oaza spokoju społecznego, jakim jawi się Polska, nie wybuchnie w obliczu kłopotów budżetowych i ewentualnej drugiej fali kryzysu na świecie.
Dla wielu ludzi wielkie znacznie ma również to, co stało się 10 kwietnia. Oni "wiedza swoje" a za wszystko winą obarczają Rosjan i polski rząd. Osobiście uważam, że nie przypadkowo w ostatnich miesiącach media prorządowe lub uprawiające rządowa propagandę i dezinformację, do jakich należy stacja TVN, podjęły się misji zabezpieczenia obozu politycznego Donalda Tuska przed taką właśnie katastrofą. Katastrofą na fali której może powstać zupełnie nowy porządek polityczny w Polsce. W którym dawne hierarchie, wartości, układy zostaną autentycznie zburzone. Siła tych mediów jest wielka - manipulują i hipnotyzują masy, które w ciągu kilku dni żałoby, gdy ich siła oddziaływania zupełnie stopniała, ujawniły swój przerażający potencjał. Które - mimo błędnej i słabej kampanii wyborczej Kaczyńskiego - o mały włos nie wybrały prezesa PiS prezydentem. To ich po prostu przeraża.
Drugą ważna sprawą jest międzynarodowy kontekst tego, co dzieje się przynajmniej od 2008 roku, a więc od zaskakującej wizyty premiera Tuska w Rosji, gdzie został podjęty przez Władimira Putina. Szef polskiego rządu wszedł wówczas w grę z której, zdaniem wielu komentatorów, nie potrafi się już wyrwać. Geopolityczna ofensywa słabej przecież Rosji stała się tymczasem faktem i przyniosła jej wymierne sukcesy, łącznie z politycznym wyeliminowaniem największego punktu oporu jakim był prezydent Lech Kaczyński wraz z popierającą go partią.
Dziś ostatnim potencjalnym zagrożeniem dla rosyjskich wpływów w Polsce jest Jarosław Kaczyński. I tu interesy Rosji i przeciwnych Kaczyńskiemu sił w kraju się splatają. Dlatego stawka o jaką toczy się gra jest bardzo poważna. Taka sama o jaką grali PRL-owscy prominenci tuż przed jego upadkiem kierowanego przez nich państwa, gdy mielili i palili tony akt Służby Bezpieczeństwa, niszczyli partyjne archiwa i przegrupowywali siły. Tą stawką jest odpowiedzialność osobista rządzących i strach przed tym, co może nastąpić.
06 lis 2010, 00:40
Wybory prezydenta RP 2010
1/ Prezydent wraca do myślistwa! Liczą, że sobie strzeli
Po sygnecie czas na flintę?
Bronisław Komorowski w kampanii wyborczej schował przed obywatelami mroczną stronę swojej osobowości. W mniejszym oczywiście stopniu niż główny konkurent, ale jednak. Z ręki kandydata PO zniknął więc szlachecki (lub "szlachecki") sygnet, choć dopiero po tym jak historyk zasugerował, że szlachectwo mogło być kupione lub wyłudzone. Zniknęło też zamiłowanie do polowań. Ale przecież kampania się skończyła. Sygnet na palec wrócił po zaprzysiężeniu, teraz przyszedł najwyraźniej czas na odkurzenie starej pasji.
Jak ustaliła "Rzeczpospolita", prezydent Komorowski wybiera się w niedzielę do Karczewa na Podlasiu na świętego Hubertusa - coroczne święto myśliwych i ich patrona. Patronem w tym roku ma być też prezydent Komorowski: - Strzeli czy nie strzeli, zastanawiają się myśliwi. (...) W towarzystwie myśliwych pokaże się pierwszy raz od objęcia funkcji głowy państwa.
Oficjalny plan podkreśla, że na rozpoczynającym święto polowaniu prezydenta nie będzie. Bronisław Komorowski ma się pojawić, ale dopiero w przerwie jak już żadnego strzelania nie będzie. Jasne. Choć coś czujemy, że gdyby prezydent chciał do zwierza pomierzyć przed świtem z dala od ciekawskich oczu w jakiejś niedostępnej kniei, dałoby się to właśnie teraz zrobić.
2/ Prezydent "Zrób to sam" Komorowski: Zrób sobie kotylion! Nowa świecka tradycja?
Prezydentura Bronisława Komorowskiego się rozkręca. Dziś kancelaria głowy państwa rozesłała newsletter, w którym czytamy, że Bronisław Komorowski skierował list do nauczycieli i dzieci: - Dlatego chcę poprosić wszystkich Państwa o przeprowadzenie "lekcji patriotyzmu", w swoich klasach, w ramach nauczania początkowego oraz w przedszkolach, w czasie, których dzieci nauczyłyby się robić kotyliony w barwach narodowych. (...) Sam, 11 listopada, wepnę taki kotylion w klapę marynarki.
Mało tego. Prezydent zamieścił też na stronie kancelarii schemat zrobienia kotyliona na święto narodowe. O taki: - Całość schematu tutaj. Jak widać, zgoda nie tylko buduje, ale także klei i wycina.
Może niedługo dostaniemy schemat jak zakleić dziurę budżetową.
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
06 lis 2010, 09:52
Polityka i politycy
Cytując przedmówcę "Trochę lektury dla tej nielicznej garstki myślących, potrafiących analizować i wyciągać wnioski" stawiam tezę, że Jarosław Kaczyński popełnił poważny błąd Wykluczenie 2 Pań skłania mnie ku refleksji, że Prezes zmierza w kierunku niebytu politycznego tak jak Lech Wałęsa Tragedia kwietniowa spowodowała, że "światełek" PIS w osobach Pani Natali-Świat oraz Pani Gęsickiej już nie ma. Uważam, że Pani Szydło nie zastąpi Joanny i Elżbiety. Podzielam pogląd, że Prezes jest głęboko porażony śmiercią brata i nie do końca kontroluje powagę sytuacji
Ostatnio edytowano 06 lis 2010, 14:41 przez Nadir, łącznie edytowano 1 raz
POkasowałem niektóre CAPSLOCKI... ;)
06 lis 2010, 14:30
Polityka i politycy
1/ Kaczor zajadły, Donald wszechwładny i bezradny
Czarny piątek dla PiS; jakoś mnie to zupełnie nie dziwi. To, że ? nawiązując do niezapomnianej metafory Radosława Sikorskiego ? wataha dorzyna się sama, to już żadna nowość. Niczym nowym nie jest też, co akurat również powiedział Sikorski, że PiS przeszedł na takie same pozycje, jakie w PRL zajmowały KOR, ROPCiO czy KPN. Bo też ? czego już ministrowi tego rządu zauważyć nie wypadało ? i władza Tuska przypomina coraz bardziej władzę pierwszych sekretarzy KC PZPR w ostatnich latach ?prylu?. Tak samo jest on zarazem wszechwładny i bezradny, i w tym samym tempie, co po wprowadzeniu stanu wojennego, postępują jednocześnie dwa z pozoru sprzeczne procesy: władza się umacnia, a państwo się rozpada. Z jednej strony brane za mordę są ostatnie niezależne media, w środowiskach opiniotwórczych umacnia się ?jedność ideowo-polityczna?, nowe pokolenie karierowiczów zasila ochoczo szeregi władzy, dając jej złudzenie, że ?młodzież jest z partią? ? z drugiej zaś rozsypuje się infrastruktura, rządzenie odbywa się już tylko zrywami i ?pokazuchami?, średnie i niższe szczeble autonomizują się i umafijniają, puchnie w sposób niekontrolowany biurokracja i rośnie bezład administracji, a przede wszystkim, narasta zadłużenie, poszerza się szara strefa i spada ściągalność podatków. Są to te same schorzenia, które w kilka lat doprowadziły do upadku wszechwładnego z pozoru Jaruzelskiego; bo też, choć od jego czasów wiele się w Polsce zmieniło, to jeszcze więcej zmienione w porę nie zostało. Oczywiście, pewne różnice są. W ?prylu? jak władza robiła świństwa, to nie czuła pijarowskiej potrzeby zastawiania się przy tym kobietami. Zjawisko ?dziewczyn do brudnej roboty?, z jakim mamy dziś do czynienia na przykład w TVP, to znak nowej wrażliwości, właściwej już dla III RP (wątpię, czy to o takie odblokowanie ścieżek awansu zawodowego chodziło rzeczniczkom emancypacji). Nowością jest też fakt, że obecna władza ma drogę ucieczki ? i już zresztą widać, że tak naprawdę Tusk gra o to, żeby ile można odwlec katastrofę i zanim do niej dojdzie załapać się w bezpieczne struktury wspólnotowe, na unijnego komisarza albo jakiegoś innego europrezesa; a ludzie z jego otoczenia o to, aby prezes ich wtedy zechciał ze sobą zabrać. Jak wszystko, ma to swoje złe i dobre strony. Złą jest to, że bardziej niż interesem Polski obecna władza kieruje się chęcią zrobienia dobrego wrażenia na tych, którzy o ewentualnym euroawansie będą decydować. Dobrą, że w związku z tym nie mogą się w represjonowaniu opozycji i niezależnej inteligencji posunąć za daleko.
Kiedy się to zawali ? Boh odin znajet, może jutro, może za pięć lat. Japonia ma zadłużenie ponad 200 proc. rocznego PKB i żyje, a były w historii państwa, które bankrutowały już przy 20 proc. Argentyna w chwili krachu miała całego długu raptem 150 miliardów dolarów, my mamy już teraz ponad dwa razy więcej, ciesząc się, podobnie jak Argentyna i Grecja w przededniu załamania, doskonałymi ratingami. We współczesnym zglobalizowanym świecie nie ma się co nad tym zastanawiać. Jakiś milioner na drugiej półkuli nakryje żonę z gachem i na złość jej postanowi umorzyć we wspólnym funduszu wszystkie oszczędności, a wskutek tego zacznie się lawina bankructw, które sprawią, że w dalekiej Polsce ministrowi nie uda się zrolować kolejnej transzy obligacji ? i sruuuu? Może być tak, może być i inaczej.
Jarosław Kaczyński w każdym razie zakłada, że będzie tak jak w banku. A może to nie założenie, nie kalkulacja? Może po prostu instynktownie wchodzi w schemat, który jest oswojony, doskonale znany i jemu samemu, i milionom rodaków? W przeciwieństwie do procedur demokratycznych, które pozostają dla nas dziwne, niezrozumiałe, zwłaszcza, że realizować się tu mogą, wobec braku gruntownego zerwania z ?prylem?, tylko w szczątkowych, karykaturalnych formach ? procedury stawiania oporu ruskim i szwabom oraz kolaborującej z nimi władzy mamy w małym palcu. A człowiek zawsze stara się dopasować rzeczywistość do wzorca, który zna i w którym wie, jak się poruszać.
Jest rzeczą oczywistą, że takiej optyki, jaką po Smoleńsku przyjął prezes Kaczyński, nijak się nie da pogodzić z optyką, w której pozostali ci, którzy robili mu kampanię prezydencką. W jednej istnieje ?umiarkowane centrum?, o które trzeba zabiegać, bo to właśnie jego głosy zadecydują ? w drugiej zaś nie jest to żadne centrum, tylko, mówiąc językiem rewolucji francuskiej, ?bagno?, które pójdzie za silniejszym, i trzeba machnąwszy na nie ręką tworzyć zwartą, posłuszną grupę wykonawczą, taką, jak miał Lenin w 1917. Pani Kluzik-Rostkowska dzieckiem nie jest i wie, że w logice, jaką obecnie kieruje się PiS, jej występy u Lisa czy Kublik były czymś takim, jak gdyby młody Kaczyński poszedł ?nadawać? na niedemokratyczny styl zarządzania KOR przez Kuronia do ?Trybuny Ludu? i ?Żołnierza Wolności? (gdzie by to opublikowano równie chętnie). Zwłaszcza po klęsce i marginalizacji Palikota, która dowiodła, że nie ma w polskiej polityce nic oprócz Tuska i Kaczyńskiego, i tych, na których chwilowo spoczywa ich łaska, było oczywiste i pewne, że za taką zdradę prezes ją wyleje bez drgnienia powieki.
Dlaczego chciała ? jak mniemam ? aby zrobił to teraz? Po prostu, gdyby ?liberałów? nie wylano z PiS przed wyborami, to oni byliby oskarżani o spowodowanie miażdżącej wyborczej klęski. A tak to oni będą mogli oskarżać o to ?ziobrystów?. Jedno jest pewne, że wszyscy w PiS spodziewają się klęski i są z nią już pogodzeni. To też należy do przećwiczonej procedury: przegrywamy, na razie, więc się hartujemy i odsiewamy niepewnych, w oczekiwaniu na moment wielkiego zwycięstwa, który Pan nam dać musi, bo nasza sprawa jest słuszna. Tu też jest pewna drobna różnica ? opozycja antypeerelowska nie miała tej pewności zwycięstwa, jaką ma obecnie zakon Kaczyńskiego. Jak to pisałem już we ?wrzeszczących staruszkach?, kto dwa razy w życiu przeżył cud, tego nic nie przekona, że cuda się nie zdarzają. A w karierze politycznej Jarosława Kaczyńskiego były właśnie dwa cudy ? pierwszym był upadek PRL, drugim powrót z kompletnego niebytu do podwójnego zwycięstwa w 2005 roku. Obecnie więc czeka on na cud trzeci, który karierę tę ukoronuje zdobyciem pełnej władzy i wyprowadzeniem narodu z Morza Czerwonego (czy może raczej, czerwonego bagna?).
Najśmieszniejsze, że nie mając żadnych pewnych przecieków od Opatrzności sam wcale nie jestem gotów zakładać się o zbyt wielkie pieniądze, czy się prezes PiS tego Trzeciego Cudu nie doczeka. W każdym razie, jeśli tak, to proszę zauważyć, odziedziczy po Tusku państwo całkiem już dostosowane do, jak to nazwał bodaj Rokita, a może Śpiewak, ?rządów osobistych?. W ogóle, ktokolwiek przejmie władzę po Tusku, weźmie państwo praktycznie już gotowe na dyktaturę, z całkowicie obezwładnioną opozycją i rozbitymi potencjalnymi strukturami stawiania władzy oporu oraz z gotowymi narzędziami narzucania woli władcy wszędzie, na przekór konstytucyjnym pozorom. Sam Tusk używa tych narzędzi kunktatorsko, woląc panowanie, niż władzę, a więc o tyle tylko, o ile mają mu bezpieczeństwo tego panowania zapewnić ? ale następca może mieć inne priorytety. W zależności, kim się ów następca okaże, będą mówić przyszłe pokolenie o historycznej zasłudze Tuska albo o odegranej przez niego zgubnej dla Polski roli.
Jarosław Kaczyński za wszelką cenę nie chciał dopuścić do powstania w PiS frakcji, i to już się udało ? zamiast, jak partia, na frakcje, PiS jest podzielony na koterie, o dość luźnym składzie, zajęte wzajemnym przepychaniem się do ucha prezesa i donoszeniem mu na siebie nawzajem. Gdyby miał jakąkolwiek władzę, nazwałbym to dworem, ale ponieważ ma jedynie słuszność, trzeba raczej mówić o sekcie, choć po tym, jak zaczął po mnie to rozpoznanie powtarzać salon, trochę mi wstyd przy nim trwać. Mieć u władzy mafię, a w opozycji sektę ? oto jest miara naszej obecnej beznadziei. Kto ma rację? Kto wskazuje mniej złą drogę dla Polski? Proszę mnie w ten piękny sobotni poranek nie zmuszać do obstawiania tej narodowej loterii. No to co robić? Róbmy swoje, przyjaciele (bo to też procedura już przećwiczona i oswojona) i na wszelki wypadek zachowujmy się przyzwoicie. Jak to ujął wybitny a młodo zmarły klasyk: ?pisarze niech piszą, malarze niech malują, politycy niech? A, zresztą, niech szlag trafi polityków?.
Potrzebujemy jeszcze czterech lat, żeby Polskę zmienić jeszcze bardziej - powiedział wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej, marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna na konwencji wyborczej w Bydgoszczy.
- I zrobimy to, bo to jest dla nas najważniejsze. Zrobimy to ludźmi, zrobimy to wiarą i emocjami. Zrobimy to z przekonaniem - mówił Schetyna.
Podkreślił, że województwo kujawsko-pomorskie, dzięki rządom Platformy Obywatelskiej, bardzo się rozwinęło. Wiceszef PO zaznaczył, że kandydat na prezydenta Bydgoszczy, wojewoda kujawsko-pomorski Rafał Bruski należy do najlepszych wojewodów w kraju.
komentarz: Potrzebujemy jeszcze czterech lat, żeby Polskę zmienić jeszcze bardziej (...) No, w to nie wątpię, tylko, czy na lepsze, bo jak na razie chyba nie w tę samą stronę idziemy Panie Marszałku! I zrobimy to, bo to jest dla nas najważniejsze. Zrobimy to ludźmi, zrobimy to wiarą i emocjami. Zrobimy to z przekonaniem No, tego jestem pewien. Może więc dajmy PO jeszcze 4 lata, a będziemy krócej się męczyć, bo wszystko się zawali. I tu mamy odpowiedź na filozoficzne pytanie Ziemkiewicza: Kiedy się to zawali ? Boh odin znajet, może jutro, może za pięć lat. Za cztery lata. Za cztery lata, Panie Ziemkiewicz.
Ostatnio edytowano 06 lis 2010, 14:44 przez Nadir, łącznie edytowano 2 razy
zmniejszyłem czcionkę
06 lis 2010, 14:40
Polityka i politycy
Tajni wysłańcy Opatrzności
Komentarz ? ?Dziennik Polski? (Kraków) ? 5 listopada 2010
Quidquid agis prudentem agas et respice finem? przypominali aż do znudzenia starożytni Rzymianie sentencję, która oznacza, że cokolwiek czynisz, czyń rozsądnie i patrz końca. Pani Aleksandra Woron, dyrektorująca w łódzkim biurze wicemarszałka Sejmu Stefana Niesiołowskiego, najwyraźniej musiała o tej pełnej mądrości sentencji zapomnieć, kiedy dopiero po tygodniu od dnia morderstwa w biurze PiS przypomniała sobie i wysyłała do Polskiej Agencji Prasowej oświadczenie o wizycie w jej biurze Ryszarda C.
Miał on tam wypytywać o wicemarszałka Niesiołowskiego, a kiedy go nie zastał, zapytał o biuro PiS i został tam skierowany. O wizycie Ryszarda C. w biurze wicemarszałka Niesiołowskiego przypomniał sobie również pan Benedykt Czuma, zatrudniony tam w charakterze doradcy. Na podstawie tych rewelacji pan wicemarszałek nie tylko doszedł do przekonania, że to on, a nie Jarosław Kaczyński miał być pierwszą ofiarą Ryszarda C, ale również ? że został cudownie ocalony, z czego wynika, iż Opatrzność darzy go szczególnymi względami. Wszystko to oczywiście być może, ale niezależnie od tego wyglądało na to, iż Ryszard C. został wysłany do biura PiS z biura pana wicemarszałka Niesiołowskiego.
Czy reputacja faworyta Opatrzności warta jest aż takiej dwuznaczności? Niekoniecznie ? toteż właśnie okazało się, iż Ryszard C. chyba jednak biura wicemarszałka Niesiołowskiego nie odwiedził. Kogóż w takim razie widziała, z kim rozmawiała pani Woron i dlaczego przypomniała sobie o tym dopiero po tygodniu? Kogo zauważył pan Czuma i czy aby na pewno z własnej inicjatywy?
Wprawdzie pamiętamy z dawnych czasów, że kiedy było trzeba, to ludzie nie takie rzeczy widywali, ale tym bardziej zagadkowe jest, jak było naprawdę. Prokuratura chciała zbadać nagranie monitoringu budynku z tego dnia, ale okazało się, że akurat nagrania z tego dnia już nie ma, co nasuwa podejrzenia, że w sprawę musiały wdać się Siły Wyższe.
Na jakim etapie? Skoro wdały się po tygodniu od morderstwa, to kto wie - może również i wcześniej? Gdyby tak było rzeczywiście, to zbrodnia Ryszarda C. nabrałaby całkiem innego ciężaru gatunkowego.
Tworzymy ten Ruch, żeby załatwić konkretne sprawy, a nie po to, aby bezczynnie trwać latami - oświadczył Palikot.
Wśród 15 postulatów Ruchu Poparcia są m.in. - wycofanie religii ze szkół, - umożliwienie aborcji, - refundacja in vitro, - edukacja seksualna w szkołach, - likwidacja ubezpieczenia emerytalno-rentowego dla zakonnic i księży, - jawność dokumentów urzędowych, - zwalnianie 5% najsłabszych urzędników co dwa lata, - rejestracja związków homoseksualnych, - wprowadzenie parytetów w systemie 50 na 50, - niefinansowanie partii politycznych z budżetu państwa, - jednomandatowe okręgi wyborcze, - likwidacja senatu oraz darmowy internet. http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title, ... caid=1b33c
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
07 lis 2010, 19:44
Polityka i politycy
Ruch Poparcia (urzędników) proponuje: - wyrzucanie 10% najsłabszych i najbardziej absencyjnych posłów co dwa lata (ale byłyby oszczędności, tyle, co na całej skarbówce). A poseł Palikot wyleciałby pierwszy (niestety)
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników