17 października z REM odeszła Teresa Bochwic i Tomasz Bieszczad, którzy stwierdzili, że "nie ma sensu dłużej uczestniczyć w pozorach pluralizmu". Rada daje od lat popis jednostronności i poparcia dla obozu michnikowszczyzny. Potępia dziennikarzy spoza tzw. salonu, broni takich osób jak Kazimiera Szczuka, a w debacie o in vitro zamiast stać na straży obiektywności, jednoznacznie popiera apel stowarzyszeń działających na rzecz legalizacji eugeniki i zabijania dzieci nienarodzonych.
Rada Etyki Mediów to dziecko Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, którego prezesem honorowym (i byłym prezesem) jest wieloletni członek PZPR Stefan Bratkowski, współzałożyciel "michnikowego szmatławca" i Agory SA. Obecnie prezesem SDP jest od 2001 roku Krystyna Mokrosińska, której "zbytnie lubienie się z politykami" wytknął nawet wspomniany Bratkowski. Na jakiej podstawie i kto feruje wyroki środowiskowe z ramienia REM? Po przyjrzeniu się biogramom członków Rady i historii tej dziwnej organizacji łatwiej zrozumieć jednostronność wydawanych przez nią oświadczeń.
Narodziny REM ? sami swoi W 1995 r. z inicjatywy SDP powstała Konferencja Mediów Polskich, która ogłosiła Kartę Etyczną Mediów. Dokument ten podpisały różne organizacje związane ze światem mediów. Na mocy tejże Karty Konferencja powołała Radę Etyki Mediów, której celem jest zajmowanie stanowisk i wydawanie opinii w sprawach istotnych dla mediów oraz dla ludzi związanych z nimi zawodowo. Podstawą do wydawania opinii są zasady ujęte w Karcie Etycznej Mediów, które zresztą nie budzą kontrowersji.
W Radzie pierwszej kadencji (w latach 1995-1998) znalazły się takie tuzy dziennikarstwa, jak redaktor naczelny ?Tygodnika Powszechnego? Jerzy Turowicz, wieloletni publicysta ?Polityki? Michał Radgowski, krytyk filmowy Bolesław Michałek (na początku lat 90. wysłany przez rząd Mazowieckiego na ambasadora do Rzymu), a także ? nie wiedzieć czemu ? senator, adwokat i scenarzysta filmowy Krzysztof Piesiewicz oraz prof. Tomasz Goban-Klas, późniejszy SLD-owski wiceminister edukacji i członek KRRiT, swego czasu oskarżony o kłamstwo lustracyjne (uniknął procesu, podając się do dymisji). Mimo PZPR-owskiej i prawdopodobnie agenturalnej przeszłości Goban-Klas zasiadał także w drugiej kadencji REM do 2001 r. Obok niego zaproszono tam byłą posłankę UD i UW Józefę Hennelową, która zastąpiła zmarłego Turowicza (wcześniej jednak mianowano go honorowym przewodniczącym Rady), redaktora naczelnego katolewicowej ?Więzi? Cezarego Gawrysia czy prof. Jacka Kurczewskiego, socjologa i byłego wicemarszałka Sejmu z ramienia KLD. W trzeciej kadencji REM (w latach 2001-2004) skład pozostał mniej więcej ten sam, jedyną nowością było powołanie Krzysztofa Wolickiego, który w młodości był funkcjonariuszem UB i dziennikarzem stalinowskiej ?Trybuny Ludu?, a dopiero później przeszedł do demokratycznej opozycji. Wolicki nie zdążył jednak odebrać nominacji, ponieważ zmarł. Tak więc od zarania działalności REM widać, że strażnicy rzetelności medialnej w Polsce stanowili skład jednej drużyny, którą określa się dzisiaj popularnym słowem "salon".
Kto rządzi w REM? Od początku działania Rady jej przewodniczącą pozostaje Magdalena Bajer, emerytowana dziennikarka radiowa, także prasowa: w latach 1978-1982 pracowała w ?Polityce?, a w drugiej połowie lat 80. w ?Tygodniku Powszechnym?. I chyba ten ostatni fakt sprawił, że mało znana publicystka, zajmująca się głównie nauką i kulturą, awansowała ? teraz to czołowy autorytet moralny polskiego dziennikarstwa. Awansowała do tego stopnia, że sprzyjający liberalnym mediom spod znaku "michnikowego szmatławca" abp Józef Życiński zaprosił ją do tworzonego przez siebie Zespołu Ocen Etycznych ?Sumienie i Pamięć?, gdzie zasiadła obok m.in. Władysława Bartoszewskiego, Wiesława Chrzanowskiego, Karola Modzelewskiego, bpa Tadeusza Pieronka czy Andrzeja Zolla. Pani Bajer należy też do Stowarzyszenia ?Otwarta Rzeczpospolita?.
O co walczy REM? Najlepszym papierkiem lakmusowym było pobłażliwe potraktowanie w 2006 r. Kazimiery Szczuki, która w Polsacie w programie Kuby Wojewódzkiego szyderczo naśladowała głos niepełnosprawnej Madzi Buczek z Radia Maryja, improwizując prześmiewczo słowa modlitwy. Wówczas REM uznała, że ?W związku ze znanymi wypowiedziami p. Kazimiery Szczuki, Rada Etyki Mediów uważa, iż nie można p. Szczuce stawiać zarzutu o kpiny z niepełnosprawnych, ponieważ nie sposób udowodnić, że wiedziała ona, jaką osobę wykpiwa?. Rada stanęła też w obronie finansów Polsatu, pisząc, że ?nie uznaje za właściwe nakładanie kar finansowych na nadawców, gdyż naszym zdaniem pogłębia to podziały w społeczeństwie, utrudnia porozumienie i zrozumienia granic wolności wypowiedzi, a przede wszystkim umacnia postawy ekstremalne?. Nie przeszkodziło to jej już 10 dni później atakować felietonistę Radia Maryja, Stanisława Michalkiewicza za ?mowę nienawiści? i rzekomy antysemityzm. W tym roku Rada zabrała głos w sprawie metody zapłodnienia in vitro. Stanęła w obronie ?rodziców, którzy musieli stosować zapłodnienie pozaustrojowe?.
Jakby tego było mało, REM poparła apel wystosowany przez ?Stowarzyszenie na rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji ?Nasz Bocian?? oraz ?Stowarzyszenie INVI do obrony dzieci in vitro?, a więc jedną tylko ze stron debaty. Oczywiście tę stronę, która jest za sztucznym zapłodnieniem, a co się z tym wiąże, za zabijaniem zarodków wyeliminowanych w eugenicznym procesie selekcji. Taka więc etyka obowiązywać ma dziennikarzy, którym REM wskazała już co etyczny dziennikarz myśleć ma o in vitro i w czyje apele ma się uważnie wsłuchiwać, żeby przypadkiem do głowy mu nie przyszło wziąć pod uwagę głosu Kościoła i niemego krzyku nienarodzonych?
Ostatnio REM popisała się także atakiem na ?Gazetę Polską? i ?Nasz Dziennik?, wydając 16 października 2010 r. oświadczenie stwierdzające, że artykuły w tych pismach ?zawierają nieudokumentowane, sensacyjne hipotezy dotyczące rzekomych zdarzeń na lotnisku po katastrofie. Zaprzeczyła im kategorycznie wdowa po funkcjonariuszu BOR Jacku Surówce, do której wedle wersji obu gazet miał stamtąd dzwonić mąż?. Problem w tym, że ?GP? podała tę informację jako hipotezę, przeciwstawiając jej wypowiedź brata śp. Surówki, a ?Nasz Dziennik? nigdy o tej sprawie nie pisał. Szefowa REM Magdalena Bajer z rozbrajającą szczerością przyznała, że podpisała oświadczenie, nie czytając nawet rzekomo nagannego artykułu w ?ND?. Dzień później, 17 października, z Rady wystąpiła Teresa Bochwic i Tomasz Bieszczad (członkowie Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy), którzy widać mieli już dosyć przedziwnych oświadczeń, betonowego ładu medialnego i od czasów PRL tych samych ?etycznych? przywódców świata dziennikarzy. W 2007 roku Radę opuściła również red. Anna Pietraszek, obecny wiceprezes Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. "Do tej decyzji czuję się zmuszona ostatecznie postawą REM wobec kwestii lustracji w Polsce, a środowiska dziennikarskiego w szczególności" ? pisała wówczas Pietraszek. A dzisiaj, po tragicznym zamachu w Łodzi i groźbie zabicia Jarosława Kaczyńskiego, kiedy dziennikarze ?Syfilisweeka? i radia rynszTOK FM już zawyrokowali, że winnym śmierci pracownika łódzkiego biura poselskiego jest sam Kaczyński, REM milczy. Nikt nie zarzuca tym dziennikarzom nieetyczności. Oni widać są z tych dobrych tytułów, zaprzyjaźnionych z Radą Etyki? Merdiów.
Robert Wit Wyrostkiewicz Artykuł ukazał sie w tygodniku "Nasza Polska" nr 43 (782) z 26 października 2010 r.
Anna Pietraszek, wiceprezes Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy, były członek Rady Etyki Mediów, dla "Naszej Polski":
- Pani Magdalena Bajer, szefowa Rady Etyki Mediów, pisała z zaufanymi "swoimi" członkami oświadczenia, które nie były często konsultowane z całą Radę. Niejednokrotnie o treści oświadczeń dowiadywałam się z mediów. Nikt nie zadawał sobie trudu wypracowywania jakiegokolwiek kompromisu. Protestowałam, widząc, że moje nazwisko figuruje pod treściami, z którymi się nie zgadzam. Gdy protestowałam, że moje nazwisko jest jedynym, co mam, i nie życzę sobie, by było utożsamiane z oświadczeniem, którego nie podpisałabym właśnie ze względów... etycznych, po prostu ignorowano mnie. Dlatego złożyłam rezygnację z członkostwa w REM. Dla przykładu powiem, że dyskusja o lustracji w REM była bezsensowna, ukazała w pełni, że nie jest możliwy żaden kompromis, gdy tak bardzo różnimy się co do pojmowania podstawowych pojęć etyki dziennikarskiej. I jak w ogóle mówić o etyce i obiektywności, gdy przewodnicząca nie ukrywała swego niechętnego (delikatnie mówiąc) stosunku do osoby o. Rydzyka i jego mediów przed Radą, której przewodziła.
26 paź 2010, 22:23
Polityka i politycy
Bradley
Ha ha ha ha i już się zaczęło. Nie no ci PeOwcy mnie rozwalają. Czy te przygłupy myślą, że wszystkich można oszukiwać i wszyscy będą łykać tą papkę?
Ryszard C. chwilę przed atakiem był w biurze S. Niesiołowskiego Potwierdził to sam marszałek na antenie TVN 24. - Mróz po plecach mi przeszedł jak, się o tym dowiedziałem - powiedział. - To było w ten dzień, kiedy zaatakował. Pierwszy adres, jaki wybrał w Łodzi, był adresem mojego biura - mówił Niesiołowski w TVN 24. wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski przyjął ochronę BOR, zaproponowaną mu po zabójstwie.
A ja myślałem że może być prawda. Ze gość szukał Niesiołowskiego, Ale wcale nie po to aby go zabić. Przecież krzyczał po jego zatrzymaniu że "nienawidzi PIS i Kaczyńskiego". I że "chciał go zabić tylko miał za małą broń". On wiedział że Niesiołowski też nienawidzi PIS i Kaczyńskiego. I szukał wspólnika. Tymczasem prawda wygląda jeszcze inaczej! Ryszard C. u Niesiołowskiego.... pytał o drogę.
"Nasz Dziennik": Co Ryszard C., morderca, który "nienawidzi PiS" i chciał "zamordować Jarosława Kaczyńskiego", robił w biurze polityka PO, którego wypowiedzi wskazują, iż zionie nienawiścią do Prawa i Sprawiedliwości, a zwłaszcza Kaczyńskiego? - docieka gazeta ojca Tadeusza Rydzyka.
Stefan Niesiołowski mówił wczoraj, że to w niego morderca mógł wpakować kule. Fakty jednak są takie, iż w biurze wicemarszałka Sejmu nikogo nie zamordowano - zaznacza gazeta. Według niej, Platforma Obywatelska żyjąca z tego, że straszy PiS-em, korzystając przy tym z pomocy zaprzyjaźnionych mediów, najwyraźniej przestraszyła się tego, w jaki sposób wyborcy mogą odebrać owoc, który przyniosła prowadzona od lat polityka.
Pomysł rządu uczynienia pierwszą ofiarą "wariata" któregoś z polityków lewicy, nie chwycił, bo koncepcji szczycenia się mianem głównego celu zamachu, nie podjęli liderzy SLD.
Wczoraj mieliśmy kolejną odsłonę prób udowadniania, że atak na PiS to prawie że przypadek - ocenia "ND".
Co Ryszard C. mógł w takim razie robić w biurze Stefana Niesiołowskiego?
Być może chciał się podzielić "radosną" nowiną, że za chwilę unicestwi Jarosława Kaczyńskiego. Wicemarszałka w biurze nie zastał, więc może dlatego zapytał tylko o drogę - dywaguje "Nasz Dziennik" w środowej publikacji.
A więc Ryszard C. u Niesiołowskiego... pytał o drogę do biura PIS!
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
27 paź 2010, 07:53
Polityka i politycy
A może synchronizowali zegarki?
27 paź 2010, 15:11
Polityka i politycy
Szok & show
Szok. Ryszard C. przed morderstwem w biurze PiS był w biurze Stefana Niesiołowskiego.
Pytał o niego, a gdy się dowiedział, że wicemarszałka nie ma, nie otworzył ognia do jego współpracowników. Zapytał jedynie o drogę do biura PiS. Dla Platformy to dowód, że Ryszardowi C. było wszystko jedno, do kogo będzie strzelał. Himalaje logiki. Jeśli C. zachowywał się w biurze Niesiołowskiego jak wariat, dlaczego wskazano mu drogę do Rosiaka, zamiast wezwać policję? A jeśli zachowywał się normalnie, dlaczego szału dostał dopiero w biurze PiS? Ktoś strzelił sobie w stopę, pompując tego newsa.
Szok nr 2 Portier w biurze wicemarszałka nie jest pewien, czy to był rzeczywiście Ryszard C. Trwa klejenie plastra na stopie, zanim wda się zakażenie.
Szok nr 3. Rosjanie w raporcie o przyczynach katastrofy smoleńskiej wybielają Rosjan. Nie będzie tak, jak myśleli Donald Tusk, Paweł Graś, Sławomir Nowak i inni mężowie stanu wyczekiwania. A tak żeśmy liczyli. Był niby ten Kursk, był teatr na Dubrowce, Biesłan, Litwinienko, Politkowska, Chodorkowski itp., itd. Ale kto mógł przypuszczać? Tak pięknie premier Putin objął naszego nie tylko wzrokiem, tyle ojcowskiej troski było w jego pilnowaniu podwładnych, żeby wsio było w pariadkie, że łzy płynęły do oczu, jakby nie serce się krajało, ale największa na świecie cebula.[/b]
Szok nr 4.Edmund Klich twierdzi, że Rosjanie złamali umowę chicagowską, bo odmówili Polakom uczestniczenia w standardowych procedurach. Premier Tusk chwali Klicha, gdyż ? jak się okazuje ? Klich właśnie od tego jest obecnie, by wyłapywać błędy strony rosyjskiej. Order murowany, tylko czyjego imienia? Może Żwirki i Wigury, bo katastrofa z tym śledztwem? A może Żwirka i Muchomorka? Żwirek sypie się do kuwety, gdzie teraz można sobie lament Klicha wsadzić, a i muchomorek ? białe plamy na czerwonym tle ? coraz bardziej do Smoleńska pasuje.
Szok nr 5. Prezydent Komorowski nie wie, kto bada przyczyny największej katastrofy w powojennej Polsce. Powtarza, że jest śledztwo międzynarodowe, choć go nie ma. W każdym innym przypadku dałbym sobie głowę uciąć, że to pijar tak zwany (jak mi to korekta zmieni na ?pijak?, do końca życia się nie wypłacę), ale nie. Pomyliło mu się, zdarza się podobno, choć wybrnął jak zawsze pięknie. Kto widział legendarne już przeprosiny, wie, że aktorskiego talentu Bozia panu prezydentowi nie poskąpiła. Do kamery i przodem jak Komorowska, Maja oczywiście, nie Anna.
Szok nr 6. Czarnych skrzynek z tupolewa nie dostaniemy, bo nam je nasi najwięksi przyjaciele zabrali. Drobiazg, takie dyplomatyczne szachy. Widziałem kiedyś, jak to wygląda. Wieża bije hetmana, potem jest roszada, szach, mat i nowa partia, czyli ruch poparcia pionka. To się nazywa obrona sycylijska, ale z mafią nie ma nic wspólnego.
Prezydent znowu jak proboszcz: Przekażcie sobie znak pokoju
Komorowski naprawdę minął się z powołaniem.
Kiedy Bronisław Komorowski na Jasnej Górze przemawiał jak ksiądz proboszcz, można by było pomyśleć, że to "magia miejsca" tak prezydenta natchnęła. Albo jakieś inne kuriozum. Ale wygląda na to, że on po prostu tak ma. gwno.pl prezentuje list prezydenta do liderów partii politycznych w sprawie tragedii łódzkiej i agresji w polityce. Grzegorz Napieralski podzielił się swoim egzemplarzem z dziennikarzami. List utrzymany jest w tonie pompatyczno-patriotycznym: W tym tragicznym momencie zwracam się z gorącym wezwaniem do wszystkich liderów naszego życia politycznego, aby dzień pogrzebu śp. Marka Rosiaka uczynić znakiem naszej wspólnej żałoby, a także protestu przeciwko gwałtowi i nienawiści w polityce.
Odnajdziemy w nim też nutkę wiejskiego kazania: Szczególnie serdecznie zwracam się do liderów, działaczy i członków Prawa i Sprawiedliwości, aby wszystkich żałobników także z innych partii politycznych, z którymi na co dzień pozostają w sporze, przyjęli z otwartym sercem i z gotowością do przekazania sobie znaku pokoju. Słowa, słowa, słowa. A rzeczywistość, jaka jest, każdy widzi. Jedni obwiniają o nią wyłącznie PiS, inni widzą zło tylko po drugiej stronie sceny politycznej. Własnych grzeszków nie widzi właściwie nikt. Szkoda papieru na wszystkie te "deklaracje łódzkie", "listy do" i inne patetyczne piśmidła.
Język naszych "elit" i tak się nie zmieni. I nieprędko będzie służył do mówienia o rosnących podatkach.
"Racjonalizacja" zatrudnienia - drugie podejście...dziesiątkowanie urzędników
Kolejne posady rozdane z partyjnego klucza
- W Platformie mamy po prostu wiele świetnie wykształconych osób - tak szefowa warszawskiej Platformy Małgorzata Kidawa-Błońska tłumaczy kolejną pulę posad rozdanych z partyjnego klucza w urzędzie zajmującym się dzieleniem unijnych dotacji na Mazowszu
Aby podzielić ok. 3 mld euro, które Mazowsze dostanie z budżetu UE na lata 2007-13, kontrolowany przez koalicję PO-PSL urząd marszałkowski powołał specjalną instytucję - Mazowiecką Jednostkę Wdrażania Programów Unijnych. Zatrudnił w niej przeszło 300 osób. Na etaty i biuro wydaje najwięcej z wszystkich urzędów marszałkowskich w Polsce.
Mimo to, jak pisaliśmy wielokrotnie, pod względem wykorzystania unijnych funduszy Mazowsze jest w ogonie krajowych statystyk. A jednostka cieszy się złą sławą wśród przedsiębiorców i firm zajmujących się doradztwem unijnym. Nie można się tam dodzwonić, elektroniczny system składania wniosków zaś stale się zawiesza. W ub.r. w jednostce doliczyliśmy się 30 działaczy PO lub ich krewnych. Okazuje się, że to nie koniec. Z najnowszej listy pracowników wynika, że liczba polityków oraz członków ich rodzin wzrosła o 100 proc.
Tak się dziwnie składa, że aż dziesięć osób z tej sześćdziesiątki to członkowie koła PO na Targówku. Radnym tej dzielnicy z ramienia Platformy jest szef Mazowieckiej Jednostki Wdrażania Programów Unijnych Wiesław Raboszuk.
W kierowanej przez niego instytucji znaleźli pracę dwaj aktywni działacze PO na Targówku - Rafał Dworacki (zespół ds. administracyjnych) i Krzysztof Miszewski (kierownik wydziału oddziałów zamiejscowych). W przeszłości obaj zasłynęli akcją zbierania podpisów pod apelem do wojewody przeciwko przeniesieniu kupców ze Stadionu Dziesięciolecia na ul. Radzymińską.
W jednostce pracuje też Iga Rosół (wydział płatności i refundacji). - To moja żona. Jest świetnie wykształcona, skończyła prawo - mówi Marcin Rosół, wpływowy działacz PO, doradca ministra sportu Mirosława Drzewieckiego (PO), do niedawna wiceprezes w podległej urzędowi marszałkowskiemu Agencji Rozwoju Mazowsza. - Żona pana Rosoła też musi gdzieś pracować - tłumaczy Małgorzata Kidawa-Błońska, szefowa warszawskiej PO.
W wydziale wdrażania projektów pracuje Bartłomiej Wolke, kuzyn Dariusza Wolkego, związanego z PO (w 2006 r. bezskutecznie starał się o mandat radnego sejmiku z listy tej partii) kierownika wydziału techniczno-eksploatacyjnego w urzędzie marszałkowskim. - To młody, zdolny chłopak. Skończył studia - chwali kuzyna Dariusz Wolke.
Rysa na wizerunku Zdaniem naszego rozmówcy pracującego w jednostce dzielącej unijne euro przy rozdawaniu posad z partyjnego klucza kwalifikacje nie mają znaczenia. - Proszę zobaczyć, gdzie ci ludzie najczęściej są zatrudniani - mówi.
Sprawdziliśmy. Najwięcej działaczy PO znalazło zatrudnienie np. w zespole ds. administracyjnych (10 polityków z 23-osobowego zespołu) czy zespole ds. informatyki (3 pracowników z 8 to członkowie PO), a nie w działach merytorycznych - zajmujących się przygotowywaniem konkursów i rozpatrywaniem wniosków.
- Dlaczego w kierowanej przez pana jednostce pracuje aż 60 działaczy PO lub ich rodzin? - zapytaliśmy Wiesława Raboszuka. - Nie będę na ten temat rozmawiał - odparł i uciął rozmowę. - Tym Targówkiem w mazowieckiej jednostce bardzo mnie zmartwiliście - mówi Małgorzata Kidawa-Błońska.
Jej zdaniem to niepokojący sygnał. - Poproszę, żeby sprawdzono wszystkie konkursy naszych działaczy pracujących w jednostce. Fakt, że tylu działaczy PO pracuje w jednostce zależnej od urzędu marszałkowskiego, szkodzi wizerunkowi mojej partii - przyznaje szefowa warszawskiej PO.
Źycie jest jak gra w szachy, gdzie za przeciwnika ma się los, ale ważne jest by ostatni ruch należał do Ciebie. (T. DWORNIK) ----------------------------------
Tacy sami
Źle by było, gdybyśmy uwierzyli w to, że PiS i PO to dwie całkowicie różne i nieprzystawalne partie. Są one aż tak brutalne względem siebie właśnie dlatego, że są aż tak podobne ? pisze publicysta ?Rzeczpospolitej?.
Nasze partie mają radykalnie odmienny pogląd na Polskę i trzeba się z tym zgodzić. PiS i PO to są partie o radykalnie odmiennych programach. Zdefiniowanie tego jako podziału na Polskę solidarną i liberalną naprawdę nie ma nic wspólnego z początkiem wojny. To jest po prostu określenie podziału politycznego w Polsce, nazwanie podziału politycznego w Polsce. Taki podział w Polsce istnieje? ? powiedział w czasie sejmowej debaty Jarosław Kaczyński. Była to debata dotycząca morderstwa w łódzkim biurze PiS i ten passus tylko w pewnym stopniu odnosił się do meritum sprawy. I zapewne z tego powodu nie był zbytnio komentowany.
Jednak zasadniczą przyczyną braku komentarzy jest uznanie tych słów za oczywiste. Za konstatację jednoznacznego faktu. Tak potraktował tę wypowiedź choćby polityczny komentator ?Faktu? Łukasz Warzecha, występując w audycji warszawskiego Radia dla Ciebie. Ale też zwolennicy obu partii ? Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości ? żyją w przeświadczeniu, iż uczestniczą w manichejskim boju dobra ze złem. To kwestia poza dyskusją. Bo nawet na najbardziej prostackim poziomie debaty ? czyli w przekomarzankach radiowych didżejów i równie ?wyrafinowanych? grepsach z telewizyjnych programów satyrycznych ? to przecież dwa różne światy.
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
Ostatnio edytowano 27 paź 2010, 19:14 przez silniczek, łącznie edytowano 1 raz
27 paź 2010, 19:09
Polityka i politycy
Masz zbędny gwizdek? "Wyborcza" poszukuje, na demonstrację. Nawet 100 tys. sztuk
Jak informuje Fronda.pl, dział promocji ?Gazety Stołecznej" proponuje hurtowniom zabawek wymianę barterową ? za tysiące gwizdków chce im oddać powierzchnię reklamową.
Gadżety mają posłużyć przy ?manifestacji antyfaszystowskiej" w Warszawie 11 listopada 2010. Tego dnia skrajna lewica pod hasłem ?zatrzymać faszyzm" planuje protest przeciwko Marszowi Niepodległości.
Stołeczna redakcja michnikowego szmatławca planuje na 11 listopada akcję sprzeciwu wobec faszyzmu. W związku z tym chcielibyśmy zaprosić Państwa do współpracy przy tej akcji. Pytanie, czy byliby Państwo zainteresowani przekazaniem gwizdków w zamian za powierzchnię reklamową waszej firmy w michnikowemu szmatławcowi. Interesują nas gwizdki plastikowe (prosty, podstawowy model) w ilości: 5 000, 10 000 lub 100 000 sztuk ? pisze w mailu do hurtowników Karolina Mroczka z działu promocji "Gazety Stołecznej".
Osobiście uważam, że gazety już dawno przekroczyły próg rzetelności i obiektywizmu dziennikarskiego. Dziś zbyt wiele gazet to quasi partie polityczne.
27 paź 2010, 19:12
Polityka i politycy
Dasz BOR?!
Pijarowska ofensywa władzy po morderstwie w Łodzi okazała się aż nazbyt skuteczna ? sprawę udało się szybko nie tylko ?zamieść?, ale wręcz zrobić z niej cyrk.
Narzędziem utopienia problemu w grotesce stało się rozdawanie na prawo i lewo ?ochrony BOR?; temat został ochoczo i bezmyślnie podchwycony przez media elektroniczne i natychmiast wrzucony na żółte paski: temu a temu zaproponowano ochronę BOR, ten przyjął, tamten przyjął, ów odmówił? Piszę ?bezmyślnie?, bo jak zwykle nikt nie zadał pytania, po co, za ile, no i przede wszystkim ? jak się poszczególne odpalane przez rządowy pijar petardy mają jedna do drugiej. (...) czytaj dalej http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/10/26/dasz-bor/
27 paź 2010, 19:17
Polityka i politycy
Po drugiej stronie ulicy, pod samą siedzibę łódzkich biskupów, przyszło kilkunastu działaczy Ligii Polskich Rodzin oraz młodzi ludzie z Łódzkiego Ruchu Narodowego. Dwaj mężczyźni trzymali kartki z hasłem "Palikocie, Palikocie zamrozimy cię w azocie". http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzeni ... z.html,1,2
Jak aborcja - zarodek to nie człowiek, jak in vitro - to już człowiek
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
27 paź 2010, 20:54
Polityka i politycy
Przemoc po jednej stronie
Należy docenić, że prezydent Bronisław Komorowski wykazał się taktem i na pogrzebie śp. Marka Rosiaka głosu nie zabrał. Przez zgromadzonych byłoby zapewne to odebrane jako prowokacja. Należy też docenić odznaczenie zabitego ? akt ten skądinąd stoi w pewnej sprzeczności z suflowaną interpretacją tragedii jako niemalże zwykłego, tuzinkowego morderstwa, dokonanego przez zwykłego, niezrównoważonego osobnika.
Te fakty nikną jednak w cieniu ironicznych pseudoprzeprosin złożonych parę dni temu przez tegoż prezydenta i niemilknącej skierowanej przeciw Jarosławowi Kaczyńskiemu kampanii, która wygląda tak, jakby morderstwa w Łodzi nie było albo jakby zabito działacza Platformy Obywatelskiej. To polityczne morderstwo nie zmieniło bowiem Polski, podobnie jak wcześniej nie zmieniła jej katastrofa smoleńska. Naiwnością byłoby sądzić, że cokolwiek zmieni pogrzeb śp. Marka Rosiaka. Odwrotnie ? wszystkie te wydarzenia intensyfikują wojnę polsko-polską. Przekraczająca granice nienawiści niechęć dzieląca Polskę PO od Polski PiS się nie zmienia albo wręcz się zwiększa. Odczuwa ją zaplecze obu ugrupowań. Szczerze odczuwają ją również ich liderzy, choć zarazem świadomie stawiają na tę nienawiść jako na paliwo dla dwóch partyjnych lokomotyw.
Łatwo byłoby tu o konkluzję typu ?i jedni, i drudzy są tak samo winni?. Ale to byłaby nieprawda. To nie liderzy PO wysłali mordercę. To nie oni wysyłali pijaną hołotę, by w Warszawie na Krakowskim Przedmieściu atakowała modlących się staruszków. Ale to oni przez zapowiedź usunięcia krzyża celowo zaognili tamten konflikt, a następnie ? przez bierność służb porządkowych ? eskalowali go, niezauważalnie obniżając (po stronie swoich zwolenników) psychologiczny próg wrażliwości na agresję.
Dlatego nie można uciec przed stwierdzeniem oczywistego faktu: przemoc symboliczną stosują wobec siebie oba obozy. Ale ta prawdziwa, fizyczna, jak dotąd jest w Polsce specjalnością nie obu, tylko jednej strony konfliktu. Tej, jakkolwiek paradoksalnie by to zabrzmiało, uważającej się za tolerancyjną i liberalną.
Ponad półtorej godziny trwały obrady przysięgłych w Chester Crown Cort, ale wynik narady okazał się szczęśliwy dla 26-letniego Polaka, który został oskarżony o gwałt na kobiecie napotkanej w barze. Rafał R. został oczyszczony z obu zarzutów. Jego proces trwał tydzień - czytamy w serwisie thisisstaffordshire.co.uk.
Podczas rozprawy Polak przyznał, że poznał kobietę w barze. Potem poszli do jego domu, gdzie za jej zgodą uprawiali seks. W tym samym czasie żona Polaka była w pracy, a jego 5-letni syn spał w pokoju na piętrze.
- W tym przypadku nie można mówić o gwałcie, kobieta nie sprzeciwiała się zbliżeniu, ani razu nie zaprotestowała i nie próbowała powstrzymać mężczyzny - mówił sędzia Alan Conrad. - Kiedy było po wszystkim, kobieta odepchnęła go, była w szoku i nie umiała wyjaśnić swojego zachowania - dodał.
Zapłakana kobieta wyszła z domu Polaka. 26-latek wsiadł do samochodu i próbował ją odnaleźć w sąsiedztwie. Kiedy wrócił do domu, zauważył, jak kobieta rozmawia na ulicy z innym mężczyzną. Potem wsiadła w taksówkę, pojechała do domu przyjaciela, a następnie zgłosiła się na policję z informacją, że została zgwałcona.
Kilka godzin później 26-letni kierowca ciężarówki został zatrzymany w pracy przez policję. Po tygodniowym procesie, Polak z wyraźną ulgą przyjął werdykt sądu. - Prawda wyszła na jaw. Wszyscy moi znajomi dowiedzieli się o sprawię, teraz muszę zacząć układać swoje życie na nowo. Jestem bardzo wdzięczny mojej rodzinie za to, że nie odwróciła się ode mnie. Z żoną przeszliśmy sporo, nie będzie łatwo odbudować naszego związku po tym, co zrobiłem, ale będę próbował - mówił Rafał R.
Proces trwał tydzień w wyrok w 1,5 godziny...
____________________________________ Rostowski: Sytuacja Polski jest imponująca
29 paź 2010, 14:49
Polityka i politycy
1/ Kandydat PO pogryzł wyborcę. Pod kościołem!
Ofiara ma złamaną kość i nadgryziony kciuk. Radny Leszek Kulpiński z Dębna w Świętokrzyskiem, kandydat Platformy Obywatelskiej w wyborach samorządowych, pobił się z innym mieszkańcem Dębna po uroczystościach związanych z odsłonięciem tablicy ku czci księdza Euzebiusza Pinakiewicza w lokalnym kościele.
Bójka wyglądała bardzo poważnie i to pan radny w niej przeważał. Może dlatego, że nie zawahał się przed użyciem żadnej metody. Jak informuje "Echo Dnia", człowiek pobity przez kandydata PO ma złamaną kość śródręcza i nadgryziony kciuk. Twarz radnego za to ma się nie nadawać do zaprezentowania na plakatach.
Co rozwścieczyło polityka do tego stopnia, że zaczął gryźć potencjalnego wyborcę? "Echo Dnia" usłyszało dwie wersje: Tu wersje są dwie. ? Radny Kulpiński podobno źle wypowiedział się o siostrze żony pana G., która startuje w wyborach ? twierdzi nasz informator. Drugi podaje inny powód. ? Podobno pan G. powiedział coś o wójcie Gałce, którego popiera radny, i wtedy radny rzucił się w jego obronie ? mówi. Do wymiany silnych ciosów miało dojść już na zewnątrz lokalu.
Polityk popierany przez PO według świadków nie wygląda po bójce najlepiej. Ale żadnych poważnych uszkodzeń nie ma. Opinia lekarza dotycząca obrażeń pana G., mężczyzny, z którym pobił się radny, jest znacznie ciekawsza: Pan G. ma złamaną piątą kość śródręcza, przegryziony kciuk, obrzęk twarzy po stronie lewej i uszkodzą małżowinę nosową. Wszystko miało dziać się po poczęstunku oazowym, co może tłumaczyć zapał obu panów. Dziś o incydencie żaden z nich wypowiadać się nie chce. Regionalna PO zastanawia się, co zrobić ze swoim kandydatem. Oczywiście związki z nim lokalni włodarze uważają już za bardzo luźne.
A przecież teraz taki kandydat może się nadawać bardziej niż ktokolwiek inny. W czasach polowania na polityków każdy człowiek, który nie boi się wyborców, jest na wagę złota.
2/ Niesiołowski: Bóg go ocalił? Kaczyński kłamie jak śpi!
Kolejna głęboka myśl wicemarszałka.
Pojednania między PO a PiS nie ma i raczej długo nie będzie. Obie partie nadal prześcigają się w wymyślnych inwektywach pod swoim adresem. Zgodnie z aktualną modą robią to przerzucając się tym, kto jest winien za agresję w polityce. Stefan Niesiołowski był dziś gościem w Radiu Zet. Oczywiście musiał powiedzieć coś o Jarosławie Kaczyńskim. Bez tego nie byłby zapewne sobą.
Kaczyński nie ma prawa, to jest nadużycie twierdzenie, że on miał być ofiarą, a że Pan Bóg go ocalił, żeby dalej szkodził Polsce, bo to co robi Kaczyński jest szkodzenie Polsce, to by oznaczało, że Pan Bóg chce szkodzić Polsce. No, to jest nowa teologia Kaczyńskiego, ja mówię, powtarzam ? Kaczyński kłamie jak śpi.
Oczywiście, Niesiołowski tym razem tryska sarkazmem, więc nie należy traktować go serio. Ale już stwierdzenie, ze Kaczyński kłamie jak śpi wymaga głębszego zastanowienia się. Czyżby Jarosław Kaczyński okłamywał sam siebie we snach? Chyba, że Niesiołowski wie coś o prezesie PiS czego nie wiemy. Na przykład czy Kaczyński mówi przez sen? W ramach obniżania temperatury sporów Stefan Niesiołowski skomentował też wczorajsze słowa Janusza Wojciechowskiego o tym, że zabrakło przeprosin.
Czy ja mam Januszem Wojciechowskim się w ogóle zajmować, Kaczyński mu dał jakiś ochłap i on przeżuwa ten ochłap, żałosna postać, żałosna, Wojciechowski to, co mówił wczoraj ? przeproście, powiedzcie, że żałujcie znaczy kogo? Jeżeli ktoś jeszcze ma jakieś wątpliwości co do tego, czy Platforma Obywatelska jest współodpowiedzialna za agresywny język w polskiej polityce, to z pewnością będziemy mogli w najbliższych dniach służyć kolejnymi przykładami. Stefan Niesiołowski na pewno nie da o sobie zapomnieć.
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników