<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->Głosowaliśmy wotum zaufania dla prezesa Kaczyńskiego w czasie dyskusji, bo część działaczy musiała zdążyć do domu przed nocą - powiedział Adam Bielan, rzecznik PiS, w wywiadzie dla gwno.pl.
<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd--> Gdyby kongres był dwudniowy, nie musieliby się tak śpieszyć...
10 gru 2007, 19:46
wjawor
<!--quoteo(post=20416:date=10. 12. 2007 g. 17:39:name=Kanadyjczyk)--><div class='quotetop'>(Kanadyjczyk @ 10. 12. 2007 g. 17:39) [snapback]20416[/snapback]</div><div class='quotemain'><!--quotec--> <!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> <!--sizeo:3--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Prawie 80 tysięcy za służbową komórkę <!--sizec--></span><!--/sizec--> ...
Po prostu tania IV RP. Ech 62kzł w prezencie to chyba na Mikołaja PiS to miał gest. Czekamy na osiągnięcia PO w tym zakresie...
ps. A tak na marginesie to Jarosław K. zarysował na kongresie PiS nowy program partii, można go streścić w trzech słowach "Ja chcę władzy !!!" <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
A tak na marginesie, chyba news wisi w"Tanim Państwie" <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
Może i wisi, ale co tam Prawda nas wyzwoli... szczególnie tych co się dali omamić kłamstwami małych ludzi (szczególnie dwóch takich co...)
Ostatnio edytowano 10 gru 2007, 22:25 przez Kanadyjczyk, łącznie edytowano 1 raz
10 gru 2007, 22:24
<!--sizeo:3--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Kiedy niezależność staje się drobiazgiem<!--sizec--></span><!--/sizec-->
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->Niech pan ją zwolni, zanim uczyni większe szkody – apeluje do premiera były prezes NIK Janusz Wojciechowski. Chodzi o Julię Piterę, budzącą coraz więcej kontrowersji minister w gabinecie Donalda Tuska. Tym razem poszło o jej wypowiedzi na temat Najwyższej Izby Kontroli.
Pitera pozwoliła sobie stwierdzić, że NIK jest „bizantyjską strukturą o nieokiełznanej skłonności do działań propagandowych” i zapowiedziała zmniejszenie budżetu Izby, a także jej… likwidację i połączenie z CBA. Wywiad ukazał się w zeszłym tygodniu, ale dopiero po liście Wojciechowskiego zwrócono na to uwagę. Bo w tej kadencji takie drobiazgi, jak zapowiedzi urzędującego ministra o likwidacji niezależnej od rządu instytucji kontrolnej, nie wywołują specjalnego zainteresowania ani mediów, ani autorytetów.
Z podobną swobodą Julia Pitera mówiła kilka dni temu o Trybunale Konstytucyjnym: że niektórych sędziów należy wymienić i można to stosowną ustawą przeprowadzić. Wówczas jednak podniósł się szum, a politycy PO od słów koleżanki szybko się odcięli. Platformie zbyt mocno zależy na przychylności sędziów Trybunału i środowisk prawniczych, by mogli sobie pozwolić na kontynuowanie tego wątku. Na przychylności NIK zaś nie zależy im zapewne wcale, za to – sądząc po wypowiedziach Pitery – Izba najwyraźniej im przeszkadza.
Słowa pani minister można by pewnie złożyć na karb łatwości w formułowaniu przez nią wniosków, gdyby nie to, że w polityce PO coraz więcej elementów budzi niepokój. Zablokowanie wyboru kandydata PiS Antoniego Macierewicza do Komisji do spraw Służb Specjalnych powoduje, że największa partia opozycji nie została dopuszczona do udziału w kontroli tych służb. Premier Tusk oznajmił zaś, że w tym tygodniu „zakończy się operacja CBA” (co ma oznaczać doprowadzenie do dymisji szefa CBA, nim skończy się jego kadencja). To zapowiedź złamania zasady, że Centralne Biuro Antykorupcyjne jest niezależne od zmieniających się rządów. Niemal w takim samym stopniu co NIK.
A teraz proszę sobie wyobrazić, że wszystkie te zapowiedzi ogłasza PiS. Jakie opinie się państwu nasuwają? O godzeniu w podstawy demokracji, czy te o ciągotach autorytarnych? Nie użyję żadnej z nich. Napiszę tylko, że być może z perspektywy PO i jej interesów to działania pożądane, ale z perspektywy interesów państwa – zaskakująco nierozważne. Joanna Lichocka <a href="http://blog.rp.pl/lichocka/2007/12/10/kiedy-niezaleznosc-staje-sie-drobiazgiem/" target="_blank">http://blog.rp.pl/lichocka/2007/12/10/kied...ie-drobiazgiem/</a><!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
____________________________________ Mów otwarcie i otwarcie działaj, gdy w kraju dobre panują rządy.Otwarcie działaj, lecz mów ostrożnie, gdy rządy są złe...
11 gru 2007, 06:12
Odpowiedź dla Kasik. Widzę, że się nie rozumiemy. Myślałem, że w sposób jasny wytłumaczyłem swój punkt widzenia. Ale skoro trzeba jeszcze raz, no to ( po raz ostatni ) spróbuję. Ale tym razem krótko.
Ad 1. Tu akurat nie ma żadnej sprzeczności. J. Kaczyński ( jak sama zauważyłaś ) jest przywódcą partyjnym a sposób w jaki dzierży władzę przypomina mi tamte czasy. Na pewno nie w stu procentach jak to miało miejsce w przypadku przywołanych wcześniej postaci, ale dostrzec tu analogie naprawdę nie jest trudno.
Ad.2 Wbrew pozorom władzę jeszcze ma i to dużą, bo choć nie jest już premierem, to jednak w zapasie pozostała potężna broń dzierżona w ręku prezydenta który ( czego nie da się ukryć ) jest jego bratem bliźniakiem. Odrzucenie ewentualnego veta wymaga zgody LiD-u. Zmiana Konstytucji RP też jest możliwa tylko za przyzwoleniem Jarosława. O wpływach obozu PiS-owskiego w mediach publicznych już nie wspominam.
Ad.3. Odnośnie Kryżego tylko gołe fakty. Śledztwo wszczęto trzy tygodnie po wyborach i tydzień po jego dymisji. Esbek jako urzędnik państwowy zły ( tak ) a były sędzia wydający w latach osiemdziesiątych polityczne wyroki, mieści się w etosie ludzi “Solidarności”?
Ad.4. Co do pierwszego akapitu – zdania nie zmieniam. Co do drugiego - nie mnie to oceniać, choć osobiście tak nie uważam.
Ad. 5. Bez komentarza, mimo iż taka sugestia z Twojej strony była potwornym nadużyciem. Nie znasz Jej i na ten temat w żadne dysputy ( z Tobą ani kimkolwiek innym ) wdawać się nie będę.
I jeszcze małe resume. Jednak naprawdę masz zdolność do odczytywania rzeczy nienapisanych ( chyba Wjawor też już to zauważył ) a co gorsza, do nieprzyjmowania argumentacji drugiej strony, o ile w zasadniczy sposób jest sprzeczna z Twoją. Dopóki polemizujesz na chłodno, z przedstawianiem własnego zdania popartego odpowiednim materiałem faktoraficznym, wszystko jest w porządku. Gdy górę zaczynają brać emocje, do argumentów zaczynasz dodawać swoje wyobrażenia, by na końcu poczęstować rozmówcę epitetem. Jak nie bezpośrednio, to przy okazji wymiany zdań z innym użytkownikiem forum. Chcesz dyskutować jednocześnie obrażając? Jeżeli tak, to znajdź sobie inny obiekt ( uważaj Wjaworze – możesz być następny ). Bez pozdrowień.
wjawor
<!--quoteo(post=20376:date=10. 12. 2007 g. 00:29:name=Kasik)--><div class='quotetop'>(Kasik @ 10. 12. 2007 g. 00:29) [snapback]20376[/snapback]</div><div class='quotemain'><!--quotec--> ...Wjawor, nie bądź złośliwy. Po 16.00 nt. pana premiera pisałeś o spotkaniu z Millerem - post 240. Nie byłeś na bieżąco?...
Kwestia, co kto uważa za ciekawe. Dla mnie bylo ciekawsze to spotkanie, a nie trudno narazie powiedzieć jakie tłumaczenie z niemieckiego fragmentów wywiadu. Będę miał całość to może o meritum będę chciał się wypowiedzieć. Kilka wyrwanych zdań z kontekstu całego wywiadu już nie raz wypaczało wypowiedzi różnej maści polityków. A to "Uff" po prostu bardzo mi się spodobało. <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd--> Z tym Uff to chyba do mnie piła. Ale akurat o to pretesji nie mam. Pastisz udany.
11 gru 2007, 08:43
<!--sizeo:3--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Wegetarianin dyrektorem rzeźni<!--sizec--></span><!--/sizec--> Niechęć Donalda Tuska do państwa jest niebezpieczna. Państwo jest dziś nam, a zwłaszcza grupom najbardziej poszkodowanym w procesie transformacji, niezwykle potrzebne, wręcz niezbędne – przekonuje politolog z Uniwersytetu Śląskiego.
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->Jedną z najważniejszych różnic między Platformą Obywatelską a Prawem i Sprawiedliwością jest stosunek do państwa. Pierwsza z wymienionych partii odnosi się do jego istoty i roli krytycznie, jest głęboko antypaństwowa, podczas gdy druga pokłada w państwie wielkie nadzieje i uznaje je za niezbędne narzędzie w realizacji dobra publicznego. Wbrew pozorom to wizja Platformy jest anachroniczna, bo stanowi jedynie smutne pokłosie myślenia liberałów sprzed ćwierć wieku.
Myślenie premiera Tuska o ekonomii jest anachroniczne – on wciąż żyje w latach 80. ubiegłego stulecia i tam odnajduje proste recepty na skomplikowane problemy Od kilku lat PO i PiS w najwyższym stopniu absorbują naszą uwagę i domagają się tym samym prób określenia dzielących je różnic. Doczekaliśmy się już kilku, które z rzetelnym opisem rzeczywistości nie mają nic wspólnego, lecz są jedynie orężem w walce politycznej. Należy do nich przeciwstawianie populistycznego, nacjonalistycznego, autorytarnego PiS, otwartej, zorientowanej na Zachód i demokratycznej Platformie. Także przeciwstawienie patriotycznej, moralnej, stojącej po stronie ludu pracującego miast i wsi partii Jarosława Kaczyńskiego złodziejskiej, schlebiającej bogatym i uzależnionej od oligarchów formacji Donalda Tuska jest głęboko nieprawdziwe.
Ale pojawiło się kilka prób poważnych – podziału według wzorów amerykańskich na republikański PiS i demokratyczną PO (pierwszy do debaty publicznej wprowadził ten podział Bronisław Wildstein); na sarmatów i oświeceniowców (autorem tezy jest Jan Rokita). Sam jestem zwolennikiem określania obu formacji zgodnie z politologicznym podziałem na tzw. rodziny ideologiczne, gdzie PiS byłby klasyczną chadecją, a PO formacją liberalno-konserwatywną (z naciskiem na „liberalno”).
Jak nocny stróż
Ciekawym rysem w określaniu opozycji obu ugrupowań może być ich stosunek do państwa. I to nie do państwa polskiego, ale do państwa jako takiego. W tym kontekście PiS jawić się będzie jako partia propaństwowa, podczas gdy PO jako antypaństwowa. Jarosław Kaczyński w instytucjach państwowych dostrzega narzędzia i środki do realizacji najbardziej szlachetnych i potrzebnych działań na rzecz obywateli; są one dla niego niezbędne i pomocne w zapewnianiu obywatelom wszelkich potrzebnych dóbr: bezpieczeństwa, kultury, zasobności, poczucia godności.
Znalazło to wyraz w sobotnim wystąpieniu prezesa PiS na kongresie tej partii, ale było też wielokrotnie powtarzane przy różnych innych okazjach. Kaczyński widzi w państwie i jego instytucjach nade wszystko szansę na realizację najbardziej szlachetnych zamierzeń i planów politycznych, wyrównywania niesprawiedliwych rozwarstwień, zapewniania bezpieczeństwa osobistego i narodowego oraz dostępu do kultury, podniesienia stopy życiowej całego narodu (ze szczególnym uwzględnieniem jego najuboższych warstw).
A Donald Tusk? Jego wizja państwa jest dokładnie odwrotna – dostrzega on w nim przede wszystkim zagrożenie i opresję dla swobodnej kreacji wolnych obywateli, narzędzie represji i ograniczeń wobec społeczeństwa obywatelskiego, niepotrzebną skorupę krępującą nieograniczone możliwości ludzi. Zadaniem tego polityka jest ograniczanie omnipotencji państwa i jego instytucji, ich redukcja i – w konsekwencji – stopniowa likwidacja lub sprowadzenie roli państwa do nocnego stróża.
Szef PO z niechęcią patrzy na rozbudowany aparat państwowy, bowiem jest dla niego sztuczną i zbędną naroślą na zdrowym i prężnym organizmie społecznym, niepotrzebnym balastem obciążającym swobodę i zdolności ludzkie. Społeczeństwo winno się – w jego wizji – samoorganizować, przejmować kolejne kompetencje z rąk państwa i samozarządzać.
Jazda bez trzymanki
Która z tych wizji jest trafniejsza? Która bardziej nowoczesna, a która anachroniczna? Śmiem twierdzić, że wbrew pozorom to wizja PO jest naiwna i zarazem staroświecka (pomocny w udowodnieniu tej tezy będzie Francis Fukuyama, jeden z najwybitniejszych politologów, którego trudno oskarżyć o wstecznictwo i niezrozumienie współczesnego świata).
Zacznijmy jednak od wskazania na małą niekonsekwencję w stanowisku Platformy. Jej liderzy chcą – jak wspomnieliśmy – redukcji zadań i omnipotencji państwa oraz przerzucenia na barki społeczeństwa trudu samoorganizowania się i budowania dobra wspólnego. Ale ci sami politycy podkreślają, jak niski jest poziom zaufania w naszym kraju, jak rachityczne instytucje społeczeństwa obywatelskiego, jak niewielki poziom aktywności.
Jakże więc można na ten naród scedować ważne i skomplikowane zadania, które dzisiaj realizowane są przez administrację i biurokrację państwową? W jaki sposób tak niedojrzałe społeczeństwo obywatelskie, w którym – by użyć terminologii zaproponowanej przez Alexisa de Tocqueville’a – nieznana jest sztuka asocjacjonizmu, ma skutecznie podjąć się zadania przejęcia ogromnej części zadań z rąk wyspecjalizowanych instytucji państwowych?
Ale Tusk i jego koledzy nie zadają sobie pytania o jakość polskiego życia publicznego po wprowadzeniu tak gwałtownych zmian i nałożeniu liberalnej siatki instytucjonalnej na nieprzygotowane do tego społeczeństwo. To jak z jazdą na rowerze – trzeba próbować, bo inaczej nie można się tego nauczyć, ale na początku tato winien nas podtrzymywać za pomocą przymocowanego do naszego rowerka kija. Platformersi tego kija chcą jednak używać jedynie do bicia po głowie tych, którzy się boją i nie rozumieją, jaką frajdą jest swobodna jazda po wertepach.
Przestarzałe recepty
Głównym terenem liberalizacji według PO ma być sfera gospodarki. Ale największe sukcesy ekonomiczne w poprzednim stuleciu odnosiły te kraje, w których rola państwa w gospodarce była znacząca. Przykłady Korei Południowej, Tajwanu, Singapuru, Chile, a wcześniej Japonii czy Niemiec, by nie wspominać już o ukochanej przez Tuska Irlandii, pokazują, że instytucje państwowe i rząd odegrały dużą i pozytywną rolę w kształtowaniu nowego ładu ekonomicznego.
Wycofanie się państwa z gospodarki, jej całkowita liberalizacja wcale nie jest najlepszym, a już na pewno niejedynym, sposobem osiągnięcia sukcesu. Zrozumiał to nawet guru współczesnych liberałów Milton Friedman, który przed paru laty nawoływał: „Prywatyzować, prywatyzować, prywatyzować”, a w 2002 roku wyznał: „Myliłem się. Okazało się, że rządy prawa są ważniejsze od prywatyzacji”.
Bo też jest to prawda – liberalizacja jest koniecznym warunkiem osiągnięcia zasobności materialnej, ale daleko niewystarczającym. Dla zachodniego inwestora mniej ważne jest to, czy podatek wynosi u nas 19 czy 30 proc. (w drugim przypadku biznesplan po prostu będzie zakładał dłuższy czas zwrotu kosztów inwestycji), dużo ważniejsze natomiast, czy nie ma u nas korupcji. Jeden skorumpowany urzędnik w gminie czy powiecie potrafi zablokować całą inwestycję lub znacząco i nieoczekiwanie podwyższyć jej koszt. Kraje skandynawskie, które mają wysokie podatki, ale prawie zerowy poziom korupcji, nie narzekają na napływ kapitału zagranicznego i rozwój gospodarczy. Tego zdają się nie rozumieć politycy PO.
Myślenie premiera Tuska o ekonomii jest anachroniczne – on wciąż żyje w latach 80. ubiegłego stulecia i tam odnajduje proste recepty na skomplikowane problemy. Ale świat współczesny jest inny i inny jest obecny turbokapitalizm. Odpowiedzi Margaret Thatcher i Ronalda Reagana są tak aktualne, jak dziś byłyby przydatne ówczesne programy komputerowe zastosowane do współczesnych laptopów.
Fukuyama pisze o tym tak: „Początki epoki postzimnowojennej intelektualnie zdominowali ekonomiści opowiadający się za liberalizacją i mniejszym państwem. Dziesięć lat później wielu z nich doszło do wniosku, że do najważniejszych czynników wpływających na rozwój gospodarczy wcale nie należą czynniki ekonomiczne, ale instytucjonalne i polityczne. Zagubiono cały wymiar państwowości – wymiar, który powinien być intensywnie badany – wszystkie kwestie budowania państwa, które umknęły krótkowzrocznej koncentracji na jego wielkości. I z tego też powodu liczni ekonomiści zabrali się do odkurzania podręczników administracji publicznej sprzed pięćdziesięciu lat, na nowo wynajdując koło, które pozwoli im opracować strategie antykorupcyjne” (cytaty pochodzą z książki Francisa Fukuyamy „Budowanie państwa”, Rebis, Poznań 2005).Wydaje się, że Donald Tusk na taką lekturę nie ma chyba czasu, woli jak mantrę powtarzać banalne formułki o prywatyzacji jako antidotum na wszystko.
Tu nie jest „Przystanek Alaska”
Drugim konikiem szefa PO, obok redukcji państwa w gospodarce, jest decentralizacja. Już zapowiedziano ograniczenie kompetencji wojewodów i wzmocnienie władzy marszałków wojewódzkich i dalsze przesuwanie kolejnych uprawnień na niższe szczeble samorządu terytorialnego. Moją przewagą nad większością liderów Platformy jest to, że pochodzę z głębokiej prowincji i napatrzyłem się na to, jak jeden skorumpowany i poukładany z władzą lokalną dziennikarz potrafi zablokować przepływ informacji w gminie i powiecie, a w konsekwencji spetryfikować układ na poły mafijny.Polska prowincja nie wygląda jak z serialu „Przystanek Alaska”, raczej jak z „Bazy ludzi umarłych”. Dlaczego Tusk, mając świadomość, jak wątła jest sieć społeczeństwa obywatelskiego, nie domyśla się, że decentralizacja może wzmocnić nieformalne układy biznesowo-przestępcze, ułatwić życie lokalnym watażkom i kacykom?
Fukuyama pisze o tym w sposób następujący: „W krajach rozwijających się przekazanie władzy rządowi regionalnemu lub samorządowi często pociąga za sobą dodatkowe uwłaszczenie lokalnych elit lub sieci nieformalnych powiązań, oznacza bowiem osłabienie kontroli zewnętrznej nad ich poczynaniami.
Treścią jednego z zasadniczych argumentów za centralizacją władzy politycznej jest właśnie konieczność istnienia ośrodka władzy egzekwującego minimalne normy antykorupcyjne w administracji publicznej. Po upadku autorytarnych rządów Suharto w Indonezji i przejęciu władzy przez rząd demokratyczny zmieniono konstytucję w taki sposób, by przekazywała większą władzę organom prowincjonalnym i lokalnym. Dyspersja władzy pomnożyła tylko liczbę sposobności do korupcji”.
Decentralizacja jest dziełem zbożnym, ale jeśli dokonuje się na organizmie osłabionym, mało aktywnym, mającym cechy biernego przedmiotu w rękach lokalnych liderów, może zakończyć się osłabieniem kontroli nad procesami politycznymi i wzrostem patologii. Warto, żeby o tym wiedział premier mający ambicje dokonania owej decentralizacji. Musi być ona wspierana, i zabrzmi to paradoksalnie, przez sprawowanie funkcji kontrolnych nad tym procesem przez… państwo.
A jednak państwo narodowe
I wreszcie trzecia, najbardziej fundamentalna słabość myślenia o państwie jako o czymś zbędnym i niepotrzebnym. Natura nie znosi próżni, także natura polityki. Jeśli osłabimy państwo, to na jego miejsce zaczną się wpychać inne podmioty. Gdyby były to podmioty będące efektem działań aktywnego społeczeństwa obywatelskiego, nie byłoby źle. Ale – jak wielokrotnie skonstatowaliśmy – owo społeczeństwo jest w naszym kraju wyjątkowo rachityczne. Wie o tym także Donald Tusk.
Zatem musimy założyć, że wraz z dokonywaniem przez państwo striptizu, pozbywaniem się przez nie kolejnych uprawnień, jego miejsce zajmować będą inne podmioty. I będą to podmioty najsilniejsze – biznes, dobrze zorganizowane grupy przestępcze, elity, establishment. Nie trzeba być goszystowskim alterglobalistą, by przewidywać, że wycofanie się państwa z najbardziej fundamentalnych dla życia obywateli sfer, takich jak gospodarka, kultura, sport, edukacja, służba zdrowia itp., automatycznie otworzy pole do ekspansji najsilniejszych graczy na rynku, to znaczy międzynarodowych korporacji, a zarazem lokalnych klik.
Tylko państwa i ich organizacje takie, jak ONZ czy UE, mogą i chcą walczyć o prawa człowieka, ochronę środowiska naturalnego czy demokrację. Wielki biznes na pewno nie będzie kruszył o to kopii. Po raz ostatni zacytujmy Fukuyamę: „Ci, którzy wieszczą zmierzch suwerenności – czy to zwolennicy wolnych rynków na prawicy, czy zagorzali multilateraliści na lewicy – muszą najpierw wyjaśnić, co miałoby zastąpić siłę suwerennego państwa narodowego we współczesnym świecie. Ponieważ de facto lukę tę wypełniła menażeria wielonarodowych korporacji, organizacji pozarządowych, organizacji międzynarodowych, syndykatów zbrodni, grup terrorystycznych i temu podobnych, które wprawdzie dysponują jakąś tam siłą lub jakąś tam prawomocnością, ale rzadko równocześnie jednym i drugim. Wobec braku jasnej odpowiedzi nie mamy wyboru, jak tylko powrócić do suwerennego państwa narodowego i ponownie postarać się zrozumieć, w jaki sposób uczynić je silnym i efektywnym”.
Te słowa nie są autorstwa Putina czy Chaveza, ale jednego z najwybitniejszych liberalnych myślicieli współczesności. Powtarzanie jak zaklęć kilku banałów o konieczności pozbycia się państwa w gospodarce, decentralizacji, chronienia obywatela przed opresją organów państwowych, jak największego wycofania się ich ze sfer kultury, opieki zdrowotnej czy bezpieczeństwa, nie jest dowodem nowoczesności. Odwrotnie – jest dowodem anachroniczności tego typu poglądów w świecie globalizacji, nieodrobienia pracy domowej w postaci lektury współczesnych myślicieli, pozostania na poziomie wiedzy nauk społecznych i ekonomii sprzed ćwierćwiecza.
Niechęć Donalda Tuska do państwa jest nie tylko niebezpieczna, bowiem dzisiaj państwo jest nam, a zwłaszcza grupom najbardziej poszkodowanym w procesie transformacji, niezwykle potrzebne, wręcz niezbędne. Jest także trochę śmieszna. Bo śmieszna jest sytuacja, gdy na czele państwa stoi polityk, który tego państwa nie rozumie, boi się go, ma go w pogardzie lub – w najlepszym wypadku – nie lubi. To tak, jakby dyrektorem rzeźni został wegetarianin. Marek Migalski 11-12-2007, ostatnia aktualizacja 11-12-2007 01:09 Źródło : Rzeczpospolita <a href="http://www.rp.pl/artykul/75846.html" target="_blank">http://www.rp.pl/artykul/75846.html</a><!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
____________________________________ Mów otwarcie i otwarcie działaj, gdy w kraju dobre panują rządy.Otwarcie działaj, lecz mów ostrożnie, gdy rządy są złe...
11 gru 2007, 08:58
Zeta
Też zauwazyłam, że Helvet najpierw kpi albo poniża, a później słodko tłumaczy, że on też jest za, a nawet przeciw. Najpierw wyśmiewa niewygodny mu tekst a później pisze, ze mu to nie przeszkadza: jak ktoś lubi to niech dalej wkleja czyjeś "wypociny".
Na litość boską zastanówcie się czy jest sens coś takiego wrzucać Dlaczego z góry przesądzasz i wydajesz wyrok ostateczny: że to jest be? Dla Ciebie może tak, dla mnie nie. Pracowałeś w cenzurze że z góry wiesz który tekst jest dobry, a który zły? A raczej który autor pisze mądrze, a który głupio? Głupio to ten co krytkuje PO i Tuska? A mądrze ten co ich chwali albo krytykuje PIS? Dobrze, że Inspektor ochładza zachwyty na cudami Tuska, bo inaczej to my "mohery"nie bylibyśmy zakrzyczani przez "wykształciuchów" A tak możemy śmiało przedstawiać swoje poglądy.
A ten "wazelina show" nie był przypadkiem. Zakamuflowałeś swoją niechęć do wrzucanych, w tym przez Inspektora, tekstów. Boli Cię jak teraz inni dowalają "rządowi cudów" ? A to dopiero początek! PS To na kogo głosowałeś 21 października skoro ani na PIS ani na PO?
Odpowiedzi na postawione przez Ciebie zarzuty padły w moich wcześniejszych postach, zwlaszcza w tych kierowanych do Kasik i Kominiarza. Jeżeli chcesz, możesz ich poszukać. Tak samo jak deklaracji na kogo głosowałem w ostatnich wyborach. Trochę samozaparcia i już będziesz wiedziała. Zmień tylko tryb przypuszczający na orzekający.
PS. Boleć to mnie boli serce ( czasami ). No cóż, starość nie radość.
11 gru 2007, 15:44
inspektor
<!--sizeo:3--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Kiedy niezależność staje się drobiazgiem<!--sizec--></span><!--/sizec-->
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->Niech pan ją zwolni, zanim uczyni większe szkody – apeluje do premiera były prezes NIK Janusz Wojciechowski. Chodzi o Julię Piterę, budzącą coraz więcej kontrowersji minister w gabinecie Donalda Tuska. Tym razem poszło o jej wypowiedzi na temat Najwyższej Izby Kontroli.
Pitera pozwoliła sobie stwierdzić, że NIK jest „bizantyjską strukturą o nieokiełznanej skłonności do działań propagandowych” i zapowiedziała zmniejszenie budżetu Izby, a także jej… likwidację i połączenie z CBA. Wywiad ukazał się w zeszłym tygodniu, ale dopiero po liście Wojciechowskiego zwrócono na to uwagę. Bo w tej kadencji takie drobiazgi, jak zapowiedzi urzędującego ministra o likwidacji niezależnej od rządu instytucji kontrolnej, nie wywołują specjalnego zainteresowania ani mediów, ani autorytetów.
Z podobną swobodą Julia Pitera mówiła kilka dni temu o Trybunale Konstytucyjnym: że niektórych sędziów należy wymienić i można to stosowną ustawą przeprowadzić. Wówczas jednak podniósł się szum, a politycy PO od słów koleżanki szybko się odcięli. Platformie zbyt mocno zależy na przychylności sędziów Trybunału i środowisk prawniczych, by mogli sobie pozwolić na kontynuowanie tego wątku. Na przychylności NIK zaś nie zależy im zapewne wcale, za to – sądząc po wypowiedziach Pitery – Izba najwyraźniej im przeszkadza.
Słowa pani minister można by pewnie złożyć na karb łatwości w formułowaniu przez nią wniosków, gdyby nie to, że w polityce PO coraz więcej elementów budzi niepokój. Zablokowanie wyboru kandydata PiS Antoniego Macierewicza do Komisji do spraw Służb Specjalnych powoduje, że największa partia opozycji nie została dopuszczona do udziału w kontroli tych służb. Premier Tusk oznajmił zaś, że w tym tygodniu „zakończy się operacja CBA” (co ma oznaczać doprowadzenie do dymisji szefa CBA, nim skończy się jego kadencja). To zapowiedź złamania zasady, że Centralne Biuro Antykorupcyjne jest niezależne od zmieniających się rządów. Niemal w takim samym stopniu co NIK.
A teraz proszę sobie wyobrazić, że wszystkie te zapowiedzi ogłasza PiS. Jakie opinie się państwu nasuwają? O godzeniu w podstawy demokracji, czy te o ciągotach autorytarnych? Nie użyję żadnej z nich. Napiszę tylko, że być może z perspektywy PO i jej interesów to działania pożądane, ale z perspektywy interesów państwa – zaskakująco nierozważne. Joanna Lichocka <a href="http://blog.rp.pl/lichocka/2007/12/10/kiedy-niezaleznosc-staje-sie-drobiazgiem/" target="_blank">http://blog.rp.pl/lichocka/2007/12/10/kied...ie-drobiazgiem/</a>
<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
Pozostawiając z boku główną postać powyższego artykułu, pozwolę wrzucić sobie parę uwag do zawartych w nim treści. - Pomijając przyczyny decyzji parlamentu, należy zauważyć, że największa partia opozycja nie została niedopuszczona do kontroli służb specjalnych. Niedopuszczony został imiennie Antoni Macierewicz. A to nie to samo. - Szef CBA w trakcie trwania kadencji może zostać odwołany wyłącznie w trybie opisanym w art. 8 ustawy o CBA. Jeżeli M. Kamiński nie spełnia przesłanek wynikających z art. 7 ( zwłaszcza art. 7 ust. 4 ) przedmiotowej ustawy, to podstawa prawna do takiego działania jest. Inna rzecz kto o tym będzie decydował... - CBA jest niezależne od zmieniających się rządów. Nie jest natomiast niezależne od premiera, który - co by nie powiedzieć - też się zmienił. - PiS nie ogłaszał zapowiedzi. PiS po prostu wprowadzał pomysły w życie, bez oglądania się na opinię publiczną czy komentatorów zewnętrznych. Jako jedną z pierwszych inicjatyw ustawodawczych w poprzednim parlamencie, przedstawił nowelizację ustawy o KRRiT dzięki której skrócił kadencję funkcjonującej Rady, co umożliwiło skok na media publiczne. A tempo w jakim to uczynił było po prostu ekspresowe.
O niezależności pisze się łatwo. O wiele trudniej zdać z niej samemu ( samej ) egzamin. Jestem ciekaw co naprawdę może o tym powiedzieć pani Joanna "Zmień Temat" Lichocka.
11 gru 2007, 16:28
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> Tusk: Prezydent chce i do Lizbony i do Brukseli albo nigdzie <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd-->
____________________________________ Rostowski: Sytuacja Polski jest imponująca
11 gru 2007, 18:05
inspektor
<!--sizeo:3--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Kiedy niezależność staje się drobiazgiem<!--sizec--></span><!--/sizec--> (...) Joanna Lichocka <a href="http://blog.rp.pl/lichocka/2007/12/10/kiedy-niezaleznosc-staje-sie-drobiazgiem/" target="_blank">http://blog.rp.pl/lichocka/2007/12/10/kied...ie-drobiazgiem/</a>
<!--sizeo:3--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Czy Tomasz Lis obraził kobietę<!--sizec--></span><!--/sizec-->
Wulgarne przedrzeźnianie kobiety podczas audycji w rynszTOK FM zarzuca Tomaszowi Lisowi grupa dziennikarzy w liście protestacyjnym. - Za to kuriozalne skojarzenie grupy nadgorliwców panią redaktor bardzo przepraszam - odpowiada Lis.
Tomasz Lis udawał śmiech red. Joanny Lichockiej, która wystąpiła w rynszTOK FM dzień wcześniej w obronie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ironizowanie Lisa spotkało się z rozbawieniem innych uczestników programu, również bardzo znanych dziennikarzy: Jacka Żakowskiego, Jacka Rakowieckiego i Tomasza Wołka.
Dziennikarze w liscie protestacyjnym opublikowanym przez Rzeczpospolitą piszą: "W piątkowej porannej dyskusji w Radiu rynszTOK FM doszło do niemającego precedensu zachowania Tomasza Lisa. Publicysta Polsatu posunął się do wulgarnego przedrzeźniania kobiety, naszej koleżanki Joanny Lichockiej. Nie spotkało się to z żadną reakcją prowadzącego dyskusję Jacka Żakowskiego, który zachęcał jeszcze do tak ordynarnego zachowania. Nie nastąpiła także żadna reakcja ze strony uczestniczących w dyskusji Tomasza Wołka i Jacka Rakowieckiego. Nie przypominamy sobie, by w ostatnim czasie miał miejsce podobny wybryk, świadczący o braku kultury. Trudno nam znaleźć odpowiednie słowa na wyrażenie naszego niesmaku i oburzenia."
List podpisali - Paweł Lisicki, Piotr Gabryel, Tomasz Sobiecki, Dominik Zdort, Piotr Semka, Rafał Ziemkiewicz, Igor Janke, Paweł Bravo, Agnieszka Rybak (wszyscy "Rzeczpospolita"), Stanisław Janecki i Dorota Kania ("Wprost"), Piotr Zaremba, Piotr Gursztyn, Michał Karnowski (wszyscy "Dziennik"), Jacek Karnowski i Amelia Łukasiak (TV Puls), Dorota Gawryluk (Biznes TV), Barbara Rogalska (przew. oddziału warszawskiego SDP), Krzysztof Czabański (Polskie Radio), Dariusz Wilczak ("Syfilisweek"), Kuba Strzyczkowski i Anita Gargas (TVP), Piotr Skwieciński (PAP), Łukasz Warzecha ("Fakt"), Kuba Sufin (TVN24.pl).
Lis: Wydałem w istocie kilka dźwięków
- W czasie audycji wydałem w istocie kilka dźwięków, ale jest oburzające, że grupa prawicowych redaktorów te dźwięki skojarzyły się z Joanną Lichocką, której nazwiska nie wymieniłem - powiedział Gazecie.pl Tomasz Lis. - Za to kuriozalne skojarzenie grupy nadgorliwców panią redaktor bardzo przepraszam.
- A tak zupełnie serio, Ci Państwo, niemal w komplecie tworzący zwartą grupkę o jednoznacznej orientacji ideologicznej, nie protestowali ostatnio gdy okazało się, że wiadomości TVP są programem politycznie manipulowanym. Ci Państwo nie protestowali, gdy także w ich gazetach pojawiały się informacje, że za niezależność mam stracić pracę, bo nie lubią mnie w PiS. Nie protestowali, gdy premier mówił, że w Polsce nie ma wolnych mediów. Protestują w sprawie kichnięcia, a nie są w stanie dostrzec huraganu. Tym Państwu, poza wszystkim innym, najwyraźniej brakuje poczucia humoru. Wierze, że nie z powodu jaki sygnalizował w swoim czasie Włodzimierz Majakowski pisząc, że żeby się śmiać trzeba mieć twarz.
Mam tylko nadzieję, że źródłem tego zabawnego listu nie było 'zdemolowanie' programu Forum (TVP 1) przez program Co z ta polską (Polsat). W efekcie czego Forum musiało się przenieść z czwartku na poniedziałek. I na koniec: jeśli Joanna Lichocka poczuła się dotknięta to bardzo ja przepraszam.
Żakowski: Na nadętych nie ma rady
- To jest grupka osób, której w większości nie przeszkadza dręczenie i obrażanie ludzi. Ale jak zobaczą jakiś żarcik, który dotyczy ich lub kogoś z ich środowiska to nadymają się do rozmiarów księżyca i bujają w świętym oburzeniu - komentuje prowadzący audycje w rynszTOK FM Jacek Żakowski. - Kiedyś już ktoś z tych osób, cierpiący chyba na wadę słuchu, usłyszał niewypowiedziane słowo szpicel. Ja wtedy żartowałem z użytego przez Jarosława Kaczyńskiego określenia "szpica publicystyczna" dotyczącego Bronisława Wildsztajna. A ja wtedy kuglowalem rodzajami, że nie szpica, ale szpic raczej. Oburzenie było święte z powodu szpicla. Wtedy też powstał pełen oburzenia list, a jego sygnotariusze nawet nie próbowali sprawdzić czy słowo szpicel padło, a nie padło. Na nadętych nie ma rady - dodaje Żakowski.
Janecki: Lis to damski bokser
Tomasz Lis jest słownym damskim bokserem - mówi portalowi "gwno.pl" Stanisław Janecki, naczelny "Wprost", jeden z sygnatariuszy listu. Mówię to z pełną świadomością, bo to nie pierwszy taki jego wyskok.
Kilka miesięcy temu Tomasz Lis przedrzeźniał, wyśmiewał się z wyglądu, podważał intelekt Doroty Gawryluk - mówi Janecki. Wtedy w studio wtórowali mu ci sami dziennikarze, tylko zamiast Rakowieckiego był Władyka. Gentelman tak nie robi. Jak ma coś do dziennikarki, to niech powie to w cztery oczy.
A to wypominanie belki w cudzym oku ma na celu odwrócenie uwagi od własnych wpadek - mówi Janecki. W zeszłym tygodniu zaprosił do swojej audycji Ludwika Dorna i przekroczył wobec niego wszystkie granice chamstwa i nieprzyzwoitości. Tak nie wolno się zachowywać wobec gościa, którego się zaprosiło do programu. Zorientował się, że przesadził i próbował zatrzeć to wrażenie w drugiej części programu - mówi Janecki. Niech sobie przypomni jak był szefem "Faktów" i jak przez niego płakały dziennikarki jak się słyszało. To jest taki poziom, do którego nie zniża się nikt. Niech nie odwraca kota ogonem. I wobec dam niech będzie kulturalny.
Ostatnio edytowano 11 gru 2007, 21:07 przez Kanadyjczyk, łącznie edytowano 1 raz
11 gru 2007, 21:04
Jak kulturalny jest pan Lis można posłuchać sobie tutaj: <a href="http://www.speedyshare.com/470530185.html" target="_blank">http://www.speedyshare.com/470530185.html</a>
P.S. Proszę nie słuchać w obecności dzieci :excl:
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
11 gru 2007, 21:19
Nadir
Jak kulturalny jest pan Lis można posłuchać sobie tutaj: <a href="http://www.speedyshare.com/470530185.html" target="_blank">http://www.speedyshare.com/470530185.html</a>
P.S. Proszę nie słuchać w obecności dzieci :excl:
Może dlatego, że to też niedoszły PREZYDENT
____________________________________ Inde datae leges, ne fortior omnia posset - Po to zostały dane prawa, aby silniejszy nie mógł wszystkiego.
11 gru 2007, 21:31
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> <!--sizeo:3--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Ujazdowski i Zalewski zrezygnowali z członkostwa w PiS<!--sizec--></span><!--/sizec-->
Mam nadzieję, że wyżej wymienieni utworzą (być może z Marcinikiewiczem a może i Rokitą) na prawicy jakaś faktycznie prawicowo-konserwatywną formację ale o ustroju odpowiadającym standardom demokracji. Dziś PiS skompromitowany przez ludzi pokroju Ziobro, ciąży ku partii ludowo-populistycznej by nie rzec ludowo-socjalistycznej o modelu wodzowskim.
Ostatnio edytowano 12 gru 2007, 20:45 przez Kanadyjczyk, łącznie edytowano 1 raz
12 gru 2007, 20:45
Kanadyjczyk
Mam nadzieję, że wyżej wymienieni utworzą (być może z Marcinikiewiczem a może i Rokitą) na prawicy jakaś faktycznie prawicowo-konserwatywną formację ale o ustroju odpowiadającym standardom demokracji...
Narazie to byłaby formacja tapczanowa i to do tego z każdą nogą skierowaną chyba trochę w innym kierunku.
____________________________________ Inde datae leges, ne fortior omnia posset - Po to zostały dane prawa, aby silniejszy nie mógł wszystkiego.
12 gru 2007, 21:22
<!--sizeo:3--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Specjaliści od rządzenia<!--sizec--></span><!--/sizec-->
<!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec-->Rzecznicy powołania profesora Zbigniewa Ćwiąkalskiego na stanowisko ministra akcentują przewagę świetnie wykształconego specjalisty nad dyletantem politykiem. W tle tych wypowiedzi rysuje się marzenie rzeczników III RP o “rządzie fachowców”, który zastąpi wreszcie bandę nieudacznych polityków i zadba o porządek w Polsce.
Lekarz będzie ministrem zdrowia, rybak - rybołówstwa, skarbnik - skarbu, a gospodarki - gospodarz. Sęk w tym, że do rządu potrzebni są specjaliści od rządzenia, a kto ma nim być, jeśli nie politycy? Nie zastąpią ich absolwenci zarządzania.
Politycy w systemie demokratycznym muszą być reprezentantami zbiorowości, a jednocześnie umieć ją przekonać do swojego wyobrażenia o kształcie państwa. Są to niezwykle skomplikowane zadania wymagające nie tylko wyobraźni i rozsądku, ale szczególnych umiejętności i długich lat doświadczenia, którego dostarcza tylko działalność polityczna. Zakres odpowiedzialności ministra jest szeroki i rzadko znajdują się specjaliści, którzy są w stanie go objąć. Poza tym rząd powinien stanowić zespół, a nie federację resortów. Istnieją przypadki wynajmowania wybitnych specjalistów, zwłaszcza w dziedzinie gospodarki (przykład Balcerowicza), którzy jednak zwykle realizują program wypracowany wcześniej wespół z reprezentantami ugrupowania rządzącego. W wypadku departamentu sprawiedliwości pożądane jest wykształcenie prawnicze, natomiast wątpliwości budzi powołanie na jego zwierzchnika człowieka, który po zakończeniu kadencji powróci do swojej profesji, a więc do korporacji, od której w dużej mierze zależeć będzie jego kariera. Czy jako minister zaryzykuje działania, które naruszą jej interes? Czy będzie w stanie wyjść poza jej horyzont? Czy prawo jest dla prawników i przez nich powinno być stanowione?
Wyobrażenie o rządzie fachowców to niebezpieczna utopia merytokracji, władzy autorytetów, które osiągnęły poziom rozumienia niedostępny dla zwykłych śmiertelników.
____________________________________ Mów otwarcie i otwarcie działaj, gdy w kraju dobre panują rządy.Otwarcie działaj, lecz mów ostrożnie, gdy rządy są złe...
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników