Teraz jest 09 wrz 2025, 21:35



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 4411 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 178, 179, 180, 181, 182, 183, 184 ... 316  Następna strona
Polityka i politycy 
Autor Treść postu
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA22 paź 2006, 19:39

 POSTY        1834
Post Polityka i politycy
gosc66                    




a co do profesora to nieżyjący Prezydent był tylko prof. kontraktowym i sktót prof. powinno pisac się po nazwisku z podaniem uczelni a nie przed nazwiskiem.


Myślałem że przed nazwiskiem tytuły pisała tylko arystokracja (dziedziczna)...

____________________________________
Rostowski: Sytuacja Polski jest imponująca


20 sie 2010, 13:57
Zobacz profil
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA07 gru 2007, 12:19

 POSTY        1667
Post Polityka i politycy
Wielodzietni frajerzy
Tomasz P. Terlikowski 24-08-2010

Od wspierania dużych rodzin zależy przyszłość Polski. Także ekonomiczna, bo dzieci to w przyszłości płatnicy ZUS, podatnicy i pracownicy, którzy zajmą się rzeszą emerytów ? pisze publicysta


To nie dziura budżetowa i nawet nie globalny kryzys jest największym długoterminowym problemem ekonomicznym i gospodarczym Polski. Jest nim tykająca bomba demograficzna. Jeśli dopuścimy do jej wybuchu (a na razie nie widać na horyzoncie polityków, którzy chcieliby ją rozbrajać), pogrąży nie tylko nasz system emerytalny, Zakład Ubezpieczeń Społecznych do spółki z OFE, ale również system podatkowy, a co za tym idzie ? finanse państwa.

Symptomy nadchodzącego kryzysu widać już teraz. Polska od lat ma ujemny przyrost naturalny i w zasadzie nikt nie robi nic, by to zmienić (bo trudno za poważną politykę prorodzinną czy pronatalistyczną uznać becikowe, które zresztą jest nieustannie ośmieszane i krytykowane zarówno przez polityków, jak i dziennikarzy). A teraz nadszedł czas, by tego, o czym mówili demografowie, doświadczyć na własnej skórze.

Nadchodząca katastrofa

W najbliższych latach na emeryturę przejdą roczniki powojennego wyżu demograficznego. Ich miejsce zajmą zaś młodzi z roczników niżu. Aby zrozumieć, jak poważna będzie to luka, wystarczy sobie uświadomić, że ludzie rodzący się w latach 40. i 50. XX w. pochodzili zazwyczaj z rodzin z trójką i więcej dzieci. Oni sami mieli już jednak najczęściej jedno, góra dwoje. I tak w zasadzie zostało.

Rodzina 2+1 stanowi najczęstszy model we współczesnej Polsce. To zaś oznacza, że za niespełna 25 lat (czyli mniej więcej wtedy, gdy będę się wybierał na emeryturę) na 100 pracujących będzie przypadać 155 emerytów. A z każdym rokiem będzie tylko gorzej.

Niestety, pochłonięci sporami o krzyż albo zajęci udowadnianiem, że podwyżka VAT i akcyzy sprawi, iż ceny spadną (takie zdanie padło z ust ministra Rostowskiego), politycy nie robią nic, by tej katastrofie zapobiec. A w zasadzie trzeba powiedzieć mocniej: rząd robi wiele, by jeszcze ją przyspieszyć i skutecznie przekonać Polaków, że posiadanie dzieci jest zajęciem dla ludzi bardzo bogatych albo dla frajerów.

Najlepszym tego dowodem jest decyzja o podwyżce VAT, a także akcyzy na paliwo. Ta pozornie czysto ekonomiczna decyzja umacnia (nieważne, czy świadomie czy nie) kierunek zmian społecznych, które są niebezpieczne nie tylko dla ekonomii i gospodarki (w dalszej niż kilkumiesięczna perspektywie), ale i dla przetrwania państwa.

VAT i akcyza bowiem najmocniej uderzają w tych, którzy najwięcej wydają na konsumpcję. A takie grupy są dwie: najsłabiej zarabiający i rodziny wielodzietne (także te, które zarabiają średnio lub nieźle). To one poniosą najwyższe koszty i im najwięcej zostanie zabrane, a przecież to one także ? cokolwiek by o tym mówić ? sprawiają, że w przyszłości przetrwa (być może) system emerytalny, a obecnym politykom będzie miał kto podać symboliczną szklankę wody.

Dlaczego tak się dzieje? Otóż każde kolejne dziecko oznacza (oczywiście nie stuprocentowy, ale jednak znaczący i z każdym rokiem życia dziecka rosnący) wzrost wydatków w rodzinie, w której często zawodowo pracuje tylko ojciec, matka bowiem zajmuje się równie ciężką i niezwykle pożyteczną społecznie pracą w domu. Efekt jest taki, że nawet zarabiający dobrze ponad średnią krajową rodzice z trójką (i więcej) dzieci muszą się liczyć z każdym groszem.

W ich sytuacji podniesienie VAT o 1 (a w przypadku żywności nieprzetworzonej o 2) punkt procentowy jest już znaczącą zmianą. Jeśli zaś do tego dorzucić akcyzę na benzynę, która także podnosi ceny żywności i produktów konsumpcyjnych, a także cenę benzyny (jeśli ma się dużo dzieci, to potrzebny jest do ich przewożenia duży samochód) ? to dla wielu rodzin (podkreślam ? także tych relatywnie nieźle zarabiających) te nowe koszty mogą stanowić poważny problem. O wiele poważniejszy niż dla przedsiębiorców, którzy VAT mogą sobie odliczyć, czy dla małych rodzin.

Bez udogodnień

Nieproporcjonalne obarczenie dużych rodzin kosztami nietrafnych (a najczęściej niepodejmowanych) decyzji gospodarczych jest jasnym sygnałem, że państwu nie zależy na tym, aby obywatele mieli więcej dzieci, że traktuje wielodzietność jako fanaberię i frajerstwo, za które każdy musi płacić sam. Tej prostej prawdy nie mogą zmienić ani prorodzinne deklaracje polityków, ani niewielkie ulgi podatkowe.

Aktem sprawiedliwości wobec tych rodzin byłaby dopiero możliwość wspólnego opodatkowania (by nie zabierać im tego, na co zapracowali), a realną pomocą obniżenie (znaczące) VAT, akcyzy na paliwo czy państwowe ubezpieczenie emerytalne dla kobiet, które wychowują więcej niż dwójkę dzieci .

O takich udogodnieniach nikt jednak nie wspomina, bo gdyby się na to zdecydował, zostałby zakrzyczany jako populista, który chce promować dzieciorobów, a nie porządnych obywateli. A przecież posiadanie dzieci i ich wychowanie w rodzinie (żeby mówić o prostej zastępowalności pokoleń, połowa kobiet musiałaby mieć przynajmniej trójkę dzieci) jest gigantyczną inwestycją w przyszłość nie tylko ich rodziców, ale także państwa.

Państwo ważniejsze

Rodzice, którzy wbrew trudnościom i rzucanym im pod nogi kłodom decydują się na posiadanie trójki i więcej potomstwa, powinni być więc traktowani przynajmniej jak zagraniczni inwestorzy. Od wspierania dużych rodzin zależy przyszłość Polski. Także ta całkowicie ekonomiczna, bo dzieci to w przyszłości płatnicy ZUS, podatnicy i pracownicy, którzy zajmą się rozrastającą się z roku na rok rzeszą ? coraz dłużej żyjących ? emerytów. Inwestując w dzieci, ale także w ich matki i ojców, inwestujemy więc w przyszłość. I czas, by zrozumieli to także politycy.

Realnie (wbrew deklarowanemu) antyrodzinne nastawienie widać zresztą nie tylko w systemie podatkowym, ale również w innych projektach przyjmowanych przez obecny parlament. Najmocniejszym przykładem jest tu słynna już ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie (pytanie do posłów: dlaczego wciąż nie ma ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w szkole czy na ulicy).

Pomijając konkretne przepisy (których i tak na razie nikt nie będzie przestrzegał), najniebezpieczniejsza jest jej ideowa podstawa, która zakłada, że ostatecznie za wychowanie dzieci odpowiada państwo, które powierza je rodzicom, ale i może je im ? rękami urzędników społecznych ? odebrać. Taka filozofia uderza w sam fundament społeczeństwa i niszczy to, co fundowało każdą wspólnotę ludzką.

Stereotypy w głowach

Niebezpieczne jest również to, że zamiast przeznaczyć (albo zwyczajnie ich nie zabrać) podatkowe pieniądze na rodziny wielodzietne, koalicja rządząca zdecydowała się je wykorzystać na wielkie akcje społeczne, których głównym celem będzie przekonanie dzieci, by donosiły na własnych rodziców, a rodziców, że jakakolwiek zamiennik sprawowania władzy rodzicielskiej jest niedopuszczalna.

Zaczęło się od akcji zakazujących klapsa, teraz mowa już o tym, że nie wolno podnosić na dziecko głosu, moja córka czeka zaś na moment, kiedy ze ścian klasy jakaś znana aktorka zacznie ją przekonywać, iż dziecka nie wolno zmuszać do ścielenia łóżka czy mycia zębów, bo to ogranicza jego wolność. A to właśnie na takie bzdurne akcje idą pieniądze, których rzekomo w budżecie brakuje tak bardzo, że aż liberalna ponoć partia musi podnosić podatki.

Ale jeśli urzędnicy zaczną rzeczywiście egzekwować nowe prawo, to najbardziej narażone na ich starania będą właśnie rodziny wielodzietne. Dla większości pracowników socjalnych (ale niestety także dla większości Polaków) duża rodzina oznacza rodzinę patologiczną. A taką, jak wiadomo, trzeba kontrolować dokładnie i częściej. I, niestety, nie jest to przesada.

Na forach rodzin wielodzietnych aż roi się od przykładów tego, jak traktują zupełnie normalne duże rodziny nauczyciele, urzędnicy czy pracownicy socjalni. Winne każdej sprzeczki w szkole są dzieci z dużych rodzin, wielodzietnych częściej się też kontroluje i chętniej odbiera im dzieci (czego przykładem była słynna historia małej Różyczki). Teraz, gdy urzędnicy dostali do rąk nowe instrumenty, może być jeszcze gorzej.

Wszystko to razem będzie czyniło wielodzietność sportem ekstremalnym, dla najwytrwalszych. Oni jednak przynajmniej zabezpieczą sobie starość, czego nie może powiedzieć o tych wszystkich, którzy wierzą w zapewnienia o emeryturach z OFE czy ZUS.

http://www.rp.pl/artykul/526629.html

____________________________________
Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione!
טדאוש


24 sie 2010, 19:27
Zobacz profil
Znawca
Własny awatar

 REJESTRACJA18 maja 2009, 14:43

 POSTY        237
Post Polityka i politycy
http://biznes.onet.pl/psl-apeluje-do-po ... news-detal
A POlityczna Prostytutka (czyt. PSL) znów swoje...
A zdaniem Wiceprzewodniczącego Sejmowej Komisji Finansów Publicznych Jana Łopata (PSL) PIT-11 to miesięczne rozliczenie podatkowe... <_<


25 sie 2010, 16:11
Zobacz profil
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA07 gru 2007, 12:19

 POSTY        1667
Post Polityka i politycy
Ewie Kopacz doradza student, który pluje kolegom do piwa

Ma 23 lata i od kilku miesięcy jest jednym z sześciu doradców w gabinecie politycznym minister zdrowia Ewy Kopacz. Ze swojej pracy jest dumny i chwali się nią na portalach społecznościowych. Chwali się tam również pluciem kolegom do piwa.

?Super Express? tłumaczy, w jaki sposób 23-letni Szymon Moś został doradcą szefowej resortu zdrowia. Okazuje się, że wcześniej pracował na umowę-zlecenie w biurze poselskim innego polityka PO... Sławomira Nowaka. Czym student zainteresował tak gazetę?

Okazuje się, że swoją pracą jako doradcy Ewy Kopacz chwali się on szeroko w internecie. Wielokrotnie komplementuje tam swoją szefową, chwali jej wystąpienia, wywiady. Zamieszcza też inne wpisy, jak na przykład taki: ?Jestem w pubie Legii. Jedyne co mam na swoje usprawiedliwienie to fakt, że kiedy koledzy nie widzą podpluwam im do piwa?.

- Nie czepiamy się tego, że urzędnik dzieli się swoim życiem w internecie. Ma prawo. Tylko czy takie wpisy o pluciu dodają powagi urzędowi Kopacz? ? czytamy w ?Super Expressie?.
- Czy 23-letni student doradca dojrzał do pełnienia odpowiedzialnej funkcji? ? pyta dalej gazeta.

Ministerstwo zdrowia tłumaczy, że Moś ma ?bogate doświadczenie zdobyte w organizacjach pozarządowych?. Obecnie w resorcie jest odpowiedzialny m.in. za wystąpienia w mediach pani minister i za jej podróże zagraniczne.

http://www.fronda.pl/news/czytaj/ewie_k ... om_do_piwa

Jak widać plucie ma przed sobą dużą przyszłość  :nonono:

____________________________________
Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione!
טדאוש


25 sie 2010, 17:39
Zobacz profil
Specjalista
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 gru 2009, 22:16

 POSTY        317
Post Polityka i politycy
Co widać na przykładzie marszałka Niesiołowskiego.

A co powiecie o sikaniu do chrzcielnicy. Wtedy dopiero kariera.


25 sie 2010, 18:40
Zobacz profil
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA22 paź 2006, 19:39

 POSTY        1834
Post Polityka i politycy
http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-po ... nId,294285

A tusk czyta i notuje...

____________________________________
Rostowski: Sytuacja Polski jest imponująca


25 sie 2010, 20:03
Zobacz profil
Znawca
Własny awatar

 REJESTRACJA24 wrz 2007, 16:08

 POSTY        237
Post "Wrócił stary, agresywny Jarosław Kaczyński"
"Jarosław Kaczyński jest znów dawnym sobą: agresywnym i tworzącym podziały - pisze niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Dodaje, że jego nagły odwrót od łagodnego tonu kampanii wyborczej dezorientuje jego zwolenników.

Gazeta pisze, że w najnowszych sondażach partia PiS straciła od czterech do siedmiu punktów procentowych, "lecz jest to mniejszy problem". "Kaczyński wprawdzie przegrał lipcowe wybory prezydenckie z liberalnym konserwatystą Komorowskim, ale z ośmioma milionami głosów wypadł tak dobrze, że jego partia może ścierpieć spadek notowań o kilka punktów. Gorsze jest to, że jego poplecznicy, którzy dotychczas dopasowywali się do każdej jego (Kaczyńskiego) przemiany, ostatnio nie chcą dokładnie tego, co ich przewodniczący" - zauważa dziennik. Może było o jedną przemianę Jarosława Kaczyńskiego za wiele ..."  :rotfl:

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title, ... caid=1ac77


27 sie 2010, 14:30
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Polityka i politycy
Olejnik do Kaczyńskiego: Prezesie, zostań!

- Panie prezesie, niech Pan się weźmie w garść, niech pan nie odchodzi. Opozycja w Polsce jest potrzebna, nie radykalna, ale normalna
- pisze w "michnikowemu szmatławcowi" Monika Olejnik.

- Potrzebna nam opozycja (...), która będzie patrzyła rządowi na ręce, która wypunktuje ministra Rostowskiego, który obiecywał, że nie będzie podwyżek, a teraz pewnie leży pod gruszą i nos mu rośnie jak u Pinokia - pisze Monika Olejnik.
- Nie można cały czas żyć w masce mściciela z chęcią odwetu - dodaje.

Olejnik odnosi się tez do spekulacji o możliwej rezygnacji Jarosława Kaczyńskiego z funkcji prezesa PiS. Jako jednego zpotencjalnych następców wymieniano m.in. Zbigniewa Ziobrę.
- Osoba, która może pana zastąpić zapewne nie była bohaterem romansu Lecha Kaczyńskiego. To on przecież wraz z Mariuszem Kamińskim doprowadził do upadku pana rządu - pisze Olejnik.

"Nie rozumiem..."
Atakują pana już teraz wszyscy - politolog eurodeputowany, który niczego nie uczynił dla PiS, poza tym, że dzięki panu znalazł się w Brukseli. Rozumiem pana milczenie w sprawie jego listu, ale nie potrafię zrozumieć agresywnej retoryki wobec naczelnego "Rzeczpospolitej" Pawła Lisickiego, a zwłaszcza argumentów sięgających do zdarzeń z prywatnego życia redaktora Lisickiego (zupełnie jak z pudelka.pl).

Olejnik wzywa też Jarosława Kaczyńskiego do interwencji ws. krzyża pod Pałacem Prezydencki.
- To, co się tam dzieje, nie przynosi honoru Lechowi Kaczyńskiemu - dodaje Olejnik.
"Cały tekst w dzisiejszej "michnikowemu szmatławcowi"

http://wiadomosci.gwno.pl/Wiadomosci/ ... stan_.html


27 sie 2010, 16:04
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Polityka i politycy
Waldemar Pawlak chce zagrać u Hoffmana?

Waldemar Pawlak (51 l.) marzy o tym aby zostać aktorem? Wicepremier niedawno odwiedził plan filmowy "Bitwy warszawskiej 1920" i rozmawiał z reżyserem Jerzym Hoffmanem (78 l.)

Czyżby Waldemar Pawlak jako mały chłopiec miał inne marzenie niż zostanie strażakiem? Przyłapaliśmy go bowiem na rozmowie z reżyserem Jerzym Hoffmanem na planie jego najnowszego filmu. Obaj długo debatowali nad scenariuszem... Będzie rola dla wicepremiera?

Borys Szyc, Bogusław Linda czy Daniel Olbrychski ? to u boku takich aktorskich sław mógłby się pojawić Waldemar Pawlak na planie filmu ?Bitwa Warszawska 1920?. Reżyser długo tłumaczył politykowi zawiłości scenariusza. Pawlak jako bohaterski piłsudczyk broniący stolicy albo siejący postrach bolszewik? Zapowiada się hit kasowy!

http://www.fakt.pl/Waldemar-Pawlak-chce ... l#miniPoll

komentarz
- no cóż, w jednej roli W. Pawlak w zasadzie już się kończy - to polityka, czas więc na zmiany - teraz będzie aktorem.
Po tylu latach w polityce, aktorstwo to bułka z masłem.


28 sie 2010, 10:41
Zobacz profil
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA07 gru 2007, 12:19

 POSTY        1667
Post Polityka i politycy
silniczek                    



Waldemar Pawlak chce zagrać u Hoffmana?

Waldemar Pawlak (51 l.) marzy o tym aby zostać aktorem? Wicepremier niedawno odwiedził plan filmowy "Bitwy warszawskiej 1920" i rozmawiał z reżyserem Jerzym Hoffmanem (78 l.)

Czyżby Waldemar Pawlak jako mały chłopiec miał inne marzenie niż zostanie strażakiem? Przyłapaliśmy go bowiem na rozmowie z reżyserem Jerzym Hoffmanem na planie jego najnowszego filmu. Obaj długo debatowali nad scenariuszem... Będzie rola dla wicepremiera?

Borys Szyc, Bogusław Linda czy Daniel Olbrychski ? to u boku takich aktorskich sław mógłby się pojawić Waldemar Pawlak na planie filmu ?Bitwa Warszawska 1920?. Reżyser długo tłumaczył politykowi zawiłości scenariusza. Pawlak jako bohaterski piłsudczyk broniący stolicy albo siejący postrach bolszewik? Zapowiada się hit kasowy!

http://www.fakt.pl/Waldemar-Pawlak-chce ... l#miniPoll

komentarz
- no cóż, w jednej roli W. Pawlak w zasadzie już się kończy - to polityka, czas więc na zmiany - teraz będzie aktorem.
Po tylu latach w polityce, aktorstwo to bułka z masłem.


Polityka, to też aktorstwo - przeważnie gra się kogoś, kim się nie jest

____________________________________
Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione!
טדאוש


28 sie 2010, 11:11
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Polityka i politycy
Morozowski: Młode wilczki z PiS poczuły krew

Jarosław Kaczyński okazał słabość. Podobno powiedział swoim współpracownikom, że na jesieni zrezygnuje z prezesowania swojej partii. Młode partyjne wilki rzuciły się więc do gryzienia - pisze dla Faktu Andrzej Morozowski, publicysta TVN24

Pewien młody polityk PiS powiedział mi kiedyś, że partie rządzą się takimi samymi prawami jak stada wilków. W wilczym stadzie gdy przywódca się potknie, przewróci w trakcie polowania, młode wilki mogą skorzystać z okazji. Rzucają się wtedy na przewodnika stada i próbują go zagryźć. Ten któremu się to uda, sam staje na czele wilczej gromady.

Jeśli wierzyć prasowym doniesieniom potknął się i okazał słabość Jarosław Kaczyński. Podobno powiedział swoim współpracownikom, że na jesieni zrezygnuje z prezesowania swojej partii. Młode partyjne wilki rzuciły się więc do gryzienia.

Oczywiście wilczej metafory nie można traktować dosłownie. W polityce kły i pazury zastępuje słowo. To dlatego pojawił się list euro posła Marka Migalskiego do Jarosława Kaczyńskiego, nieśmiało ale jednak krytykujący prezesa. To dlatego pojawiają się śmielsze niż kiedyś wypowiedzi innych polityków PiS. To walka o schedę po prezesie. Wydaje się, że chętnych, by władzę po nim przejąć jest wielu. Są liberałowie, których twarzą po kampanii prezydenckiej stała się Joanna Kluzik-Rostkowska. Są Ziobryści, czyli poplecznicy Zbigniewa Ziobry. Plotka głosi, że choć twarzą tej grupy jest były minister sprawiedliwości, to jej mózgiem jest Jacek Kurski. Jest wreszcie zakon PC czyli dawni wywodzący się z partii o nazwie Porozumienie Centrum współtowarzysze prezesa. Już dziś gdy plotki o abdykacji szefa PiS mogą okazać się mocno przesadzone widać, że partii bez Jarosława Kaczyńskiego grozi rozpad.

Może więc być tak, że prezes rzeczywiście przybity śmiercią brata i zajęty opieką nad niedomagającą matką, chciał się wycofać na drugi plan życia politycznego.
Ale czy pozwolą mu na to jego współpracownicy, którzy dziś z namaszczenia prezesa kierują partią. Jego odejście oznaczałoby dla nich utratę wpływów i stanowisk, które obecnie piastują. To co dzieje się w PiS  przypomina mi sytuację w Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego pod koniec życia Leonida Breżniewa. Oczywiście PiS ideologicznie w żaden sposób KPZR nie przypomina. Chodzi o sytuację w której schorowany, zmęczony Breżniew ani partią ani Związkiem Radzieckim już nie rządził. Robili to w jego imieniu ludzie z jego otocznia. Tak też przez długie lata może działać PiS. Ale taka sytuacja oznaczałaby dla tej partii powolne kurczenie się, a być może nawet zniknięcie ze sceny politycznej. Nic więc dziwnego w tym, że młodzi politycy PiS próbują skorzystać z nadarzającej się okazji i prezentują się członkom partii jako ci, którym można by w przyszłości powierzyć stery ugrupowania.

Może się jednak okazać, że zaniepokojony walką o schedę prezes wcale się na drugi plan nie wycofa. Nadal będzie zręcznie korzystał z usług wszystkich istniejących w PiS grup. Gdy będzie potrzebna mu ?liberalna twarz? będzie sięgał po Kluzik-Rostkowską, Poncyliusza i Migalskiego. Gdy konserwatywna - po Ziobrę i Kurskiego. Pytanie tylko czy tym politykom rola chwilowych pupilów prezesa wystarczy. Czy się nie zbuntują. Mogą przecież chcieć zdobytą podczas bycia pupilem popularność wykorzystać do stworzenia własnego ugrupowania. Na razie wszyscy zdają się mówić; ?to my jesteśmy najlepszymi kandydatami na następców prezesa, ale bez jego zgody i namaszczenia po władzę nie sięgniemy? Oczywiście za chwilę może się okazać, że słabość prezesa PiS była słabością chwilową. Że było to zmęczenie po kampanii wyborczej i stres związany ze śmiercią brata. Bez względu na to jak się sprawy potoczą nie ulega wątpliwości, że o tym w którą stronę pójdzie PiS na razie nadal decydować będzie Jarosław Kaczyński. Wracając więc do wilczej metafory można powiedzieć, że rozbrykane młode wilczki jednym kłapnięciem, wciąż potężnych zębów przewodnika stada, zostaną przywołana do porządku i polowanie na jelenia czyli na władzę będzie toczyć pod dyktando starego przywódcy.
[Andrzej Morozowski]

http://www.fakt.pl/Morozowski-Mlode-wil ... 743,1.html

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


Ostatnio edytowano 28 sie 2010, 12:02 przez Nadir, łącznie edytowano 1 raz

przeniosłem artykuł z postu silniczka w topiku "Etyka, moralność, obyczaje"



28 sie 2010, 12:00
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Polityka i politycy
Jarosław Kaczyński chce zbudować pisowską arkę przetrwania

Ból czy zimny plan? Co kieruje postępowaniem Jarosława Kaczyńskiego w ostatnich miesiącach? I czy partia mu pęknie, czy on kolejny raz zmusi Prawo i Sprawiedliwość do uległości? - zastanawiają się Michał Karnowski i Joanna Miziołek.

Jeśli ktoś myśli, że prezes Prawa i Sprawiedliwości jest nieobecny, że schował się w domu i bólu, to się myli.
Owszem, nie ma go ostatnio za dużo w mediach. Ale w partyjnej centrali przy ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie jest prawie codziennie. Lista gości wchodzących wąskim korytarzem do niezwykle skromnego, tego samego i tak samo umeblowanego od lat gabinetu w szarym biurowcu, każdego dnia liczy co najmniej kilka nazwisk. Kaczyński rozmawia ze swoimi ludźmi, podejmuje decyzje dotyczące wyborów samorządowych. Działa, pracuje.

A więc wszystko jest w porządku? Partia przygotowuje do kolejnej, jesiennej, bitwy wyborczej? Tak zapewniają nas
wiceprezes PiS Beata Szydło. - Godzinami pracujemy nad strategią gospodarczą partii i projektami finansowania samorządów - mówi. Ale to nie jest do końca prawda. Bo tym razem kluczowa jest lista nieobecności. Politycy, którzy nadawali Prawu i Sprawiedliwości ton w czasie ostatniej kampanii wyborczej, są nieobecni. Szefowa sztabu Joanna Kluzik-Rostkowska, rzecznik sztabu Paweł Poncyljusz, strateg i PR-owiec Adam Bielan, europoseł Marek Migalski po prostu zniknęli. Z wyjątkami (Migalski) przestali odpowiadać na prośby dziennikarzy o wywiady. Jednego dnia, tuż po ogłoszeniu wyników wyborów, twarz PiS zmieniła się po raz kolejny.

Choć nikt tego głośno nie powiedział, musieli zrozumieć, że nowy kurs się skończył, a do łask wracają działacze, którzy w czasie kampanii zostali schowani w cień. Zagadką była tylko skala zwrotu. I dziś już wiemy - jest poważna. To właściwie cała wstecz. Tak to wygląda z zewnątrz.

Ale to też nie taka prosta sprawa. Kiedy przeanalizowaliśmy, co Kaczyński mówił o tragedii smoleńskiej w trakcie kampanii, to znaleźliśmy zaskakująco twarde stwierdzenia. 14 lipca mówił "Naszemu Dziennikowi": "Nie chciałem, by śmierć moich najbliższych stała się głównym tematem kampanii wyborczej. Jednak jest sprawą zupełnie oczywistą, że państwo polskie nie może przejść do porządku nad tą niespotykaną wprost tragedią. Uczynię wszystko, by wyjaśnić przyczyny katastrofy samolotu rządowego. To jest dziś dla mnie najważniejsze i osobiście, i politycznie. Będę zabiegał o wyciągnięcie konsekwencji nie tylko prawnych wobec tych, którzy mogli przyczynić się do tego zdarzenia, ale także politycznych i moralnych. Ustalenie osób odpowiedzialnych politycznie za katastrofę smoleńską nie wymaga śledztwa. Ale to trzeba powiedzieć w odpowiednim momencie tak, by usłyszała o tym cała Polska i cały świat".

Ten "odpowiedni moment" , jak się okazało, przyszedł od razu po wyborach. Rzecz jednak w tym, że otoczenie sztabowe bardzo pilnowało, by tego typu przekazy nie dostawały się za często do mediów. Uważnie autoryzowano wywiady, do minimum ograniczono konferencje prasowe, naciskano na mówienie o innych sprawach. Według "Wprost" już po przegranej kampanii Kaczyński miał powiedzieć najbliższym współpracownikom, że nic mu już w życiu nie zostało, tylko wyjaśnienie śmierci brata. - Takie słowa rzeczywiście padły - mówi nam osoba bliska prezesowi.

W jaki obraz to wszystko się układa? Co robi, do czego zmierza Jarosław Kaczyński?
Czy jest dziś w nim racjonalna analiza, czy tylko sam ból? Artur Balazs, polityk Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego znający prezesa PiS od lat, ocenia: - Obserwując go w kampanii prezydenckiej miałem poczucie, że ma w sobie wielki, potworny ból, ale że potrafił stanąć ponad nim, poradzić sobie. Że przeżywając straszliwą osobistą tragedię, umiał pokazać, że Polska naprawdę jest dla niego najważniejsza. To podkreślało jego wielką klasę. Dziś, jak patrzę na to, co się dzieje, to się nad tym niestety zastanawiam.

To najgłośniejsze pytanie ostatnich powyborczych miesięcy. I chyba jedno z najważniejszych, bo od odpowiedzi zależy, jaki będzie stan największej partii opozycyjnej w Polsce, a pośrednio - czy Donald Tusk ma w ręku pełnię władzy przez najbliższe lata, czy też ma poważną konkurencję. Co więc stało się po 10 kwietnia? Balazs odpowiada, że "niebywały" sukces Kaczyńskiego, otarcie się o zwycięstwo, został niespodziewanie poddany negatywnej ocenie części działaczy PiS, twierdzących, że inna, bardziej agresywna strategia dałaby mu na pewno zwycięstwo. - A jest dokładnie odwrotnie - w takim wypadku nie byłby to wynik nawet zbliżony do tego z 20 lipca. Te rady są podszyte tak naprawdę złymi intencjami wobec prezesa PiS. I one prowadzą PiS na zatracenie - stwierdza.

A więc, odczytajmy precyzyjnie, rzecz według Balazsa sprowadza się do walki o wpływy w otoczeniu Kaczyńskiego. Grupa odsunięta w kampanii teraz odsunęła grupę dominującą w czerwcu i lipcu. Oczywiście - za pozwoleniem niedawnego kandydata na prezydenta. To trafna analiza, bo odwołująca się do istotnej w polityce kategorii - zaufania. Starszy działacze, tak zwany Zakon Porozumienia Centrum, nie jest może specjalnie efektowny, ale Kaczyński ufa tym ludziom. Bo wie, że oni zawsze będą przy nim. Ale, żeby ta analiza była pełna, trzeba dołożyć jeszcze jeden puzzel do tej układanki. To analiza, którą Jarosław Kaczyński przedstawia swoim najbliższym współpracownikom.

Składa się ona z następujących elementów. Po pierwsze, twierdzi Kaczyński, w obecnym układzie społecznym i politycznym, przy tych emocjach i rozkładzie sympatii mediów, nie ma szans na zdobycie władzy w roku 2011, po wyborach parlamentarnych. Nawet jeśli PiS jakimś cudem wygrałby wybory, i tak platforma znajdzie koalicjanta. A wtedy rozbije nam partię, sięgnie po ludzi, którzy są głodni władzy. Dlatego - to wniosek i element drugi analizy - należy się na ten czas przygotować. Zbudować partię, która wytrzyma kolejne cztery lata opozycyjności, która nie rozpadnie się, której posłowie nie dadzą się przekupić stanowiskami w rządzie. A więc - to część trzecia rozważań Jarosława Kaczyńskiego - już dziś należy ograniczać wpływy tak zwanych pisowskich liberałów, marginalizować ludzi niepewnych, wzmacniać lojalnych, uszczelniać władzę. Innymi słowy: budować pisowską arkę Noego. I co dalej? Odpowiedź jest jedna i niejasna: czekać, aż Tuskowi powinie się noga. Być wtedy najsilniejszą opozycją, skorzystać z szansy, nieznanej dziś, jaką przyniesie los.

O tym, że tak to wygląda, opowiadało nam kilka dobrze poinformowanych o sytuacji w PiS osób. I przy okazji padły dwa komentarze: że ten plan to po prostu projekt politycznej emerytury dla prezesa, a przy okazji zatracenia wszystkich pozostałych. I drugi: że to jedyny rozsądny plan, żeby w sytuacji absolutnej dominacji Platformy ocalić cokolwiek z pisowskiej siły. A więc zimny projekt, nie emocje? Pragnienie wykrzyczenia bólu, wskazanie winnych tragedii smoleńskiej?

Jest jeszcze jedna wersja, też racjonalna. - Uwierzył w to, że może zostać prezydentem. I będzie chciał nim zostać w roku 2015. Po pierwsze, dlatego że bez prezydentury nie da się w Polsce rządzić. A po drugie, bo chce symbolicznie wrócić do domu zmarłego brata i tam mu złożyć hołd - opowiada osoba dobrze zorientowana w PiS. I potwierdza: żeby dotrwać do tego czasu, Kaczyński musi zbudować arkę przetrwania, wąską, ale wierną drużynę. Wystarczy, że będą mieli dwadzieścia kilka procent poparcia, wystarczy im 150 mandatów poselskich. Ale nasz rozmówca rozbija ten plan w pył: na listach wyborczych trzeba umieścić co najmniej tysiąc osób, jedna trzecia z nich ma szanse zostać posłami. - Nie ma szans na 300 absolutnie wiernych, odpornych na pokusy ludzi. Nie ma tylu - mówi nasz rozmówca. Czy więc prezes PiS pójdzie tą drogą?

http://www.polskatimes.pl/fakty/kraj/30 ... material_1

komentarz
- Pojawia się coraz więcej komentarzy, że J. Kaczyński chce odpuścić wybory w 2011r. Z różnych względów byłoby to logiczne. Nowa koalicja po wyborach będzie musiała wreszcie wprowadzić niechciane reformy, i drastycznie oszczędzać.
Czyżby Prezes PiS chciał chciał wziąć PO (i nas przy okazji, na przeczekanie). PO to pewnie wytrzyma, zmniejszy jej się co najwyżej drastycznie poparcie. A my?

Przypomnę, w styczniu 2009r. w Neewsweeku pojawił się ciekawy artykuł Piotra Piotrowskiego na temat przyszłości Polski, sugeruje on, że w latach 2010-2016 będą miały miejsce niesamowite zmiany dotyczące naszej Ojczyzny:

"Rok 2009 nie będzie dla III RP ani szczęśliwy, ani szczególnie złowieszczy. To raczej okres ciszy przed burzą, która zacznie się w następnych latach. Tak się składa, że upadkowi komunizmu w Europie Środkowo-Wschodniej towarzyszyła
na niebie niezwykle rzadko pojawiająca się potrójna koniunkcja Urana, Neptuna i Saturna w znaku Koziorożca. Planety te zdaniem astrologów odgrywają kluczową rolę w przemianach geopolitycznych, zwłaszcza gdy do ich spotkania dochodzi w
Koziorożcu - znaku symbolizującym ustrój i władzę. W horoskopie III RP w Koziorożcu przebywa dodatkowo jeszcze Słońce i Merkury, czyli w sumie aż pięć planet. Takie zodiakalne zgrupowanie ciał niebieskich ma swoje dobre i złe strony. Może to wskazywać zarówno na ogromną siłę narodu, jak i jego zatrważającą słabość w dobie kryzysu, który prędzej czy później się pojawi. A początek tego kryzysu właśnie zbliża się do nas wielkimi krokami. Wiąże się to z bieżącym położeniem wolno biegnącego Plutona - kilka tygodni temu przesunął się do znaku Koziorożca, w którym pozostanie aż do roku 2024. Już wkrótce ta mała karłowata planeta przyniesie nie tylko Polsce, ale także całemu światu wielką zmianę w strukturach i sprawowaniu władzy. Pluton to bowiem patron głębokiej, nieodwracalnej reorganizacji. W latach 2010-2016 utworzy on w
horoskopie III RP koniunkcje z Uranem, Słońcem, Neptunem i Saturnem, a w dalszej perspektywie także z Merkurym.
Można powiedzieć, że Polska znajdzie się w przededniu wielkiej zmiany, której skalę można porównać jedynie z rozpadem ZSRR."

Cóż to już niedługo.
W radixie RP sporządzonym na 1 stycznia 1990 roku widać,że tranzyt ten dotyczyć będzie praktycznie całego III IV domu horoskopu państwa. Pożyjemy, zobaczymy, ale Polska po tym nie będzie już tym samym krajem, jaki znamy do tej pory. jak sądzicie, czego dotyczyć mogą te zmiany?
Nasilenie nierozwiązanych do tej pory problemów gospodarczych i społecznych, odkładanych na później i swoisty "nóż na gardle" dla rządzących, czy też po prostu budowę struktur państwowych od podstaw po długotrwałym załamaniu gospodarczym i zmianę w mentalności Polaków jako narodu?

http://forum.gwno.pl/forum/w,11132,90 ... _2016.html


28 sie 2010, 17:20
Zobacz profil
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA07 gru 2007, 12:19

 POSTY        1667
Post Polityka i politycy
Czciciele "mętu i zamętu"

Swawolę, walkę człowieka z człowiekiem we wszystkich dziedzinach, łamanie zasad moralnych, zabijanie słabych, realizowanie brutalnego egoizmu nazywa się wolnością i godnością człowieka.

Społeczny zamęt, rozbicie, utratę zmysłu wspólnoty, grabienie słabych przez mocnych, oszukiwanie na potęgę, panoszącą się pychę i niekompetencję władz i urzędów nazywa się "Rzecząpospolitą", i to jeszcze "Najjaśniejszą".

"Produkcję" ustaw i uchwał, często w formie zbytecznych bubli, służebne przyjmowanie praw i poleceń z Brukseli, cyrkowy charakter prac komisji sejmowych, np. komisji badającej tzw. aferę hazardową, określa się jako "nowoczesne prawodawstwo" i "państwo prawa".

I tak można by prezentować niemal wszystkie podstawowe elementy "nowoczesnego państwa". Ale, co gorsza, społeczeństwo karmi się coraz bardziej językowym i mentalnym "mętem i zamętem", jakby rezygnowało już z logiki i wnikliwości intelektualnej. Oto niektóre przykłady.
Weźmy hasło "Zgoda buduje, niezgoda rujnuje". Jest ono słuszne tylko jako zasada życia społecznego, ale nie jako hasło wyborcze. Przecież "zgoda buduje" nie odnosi się do kontrkandydatów różnych partii i do ich programów, bo gdyby tak było, to trzeba by albo przedstawić tylko jednego kandydata, albo wybierać go przez losowanie, albo kierować się jedynie jego wyglądem.
Jeszcze raz nawiążę do hasła "Krzyż ma łączyć, a nie dzielić". Tu też może grozić zamęt. Krzyż łączy człowieka z Bogiem i łączy ze sobą innych ludzi, ale tylko wierzących w Niego lub szanujących Go. Nie łączy zaś wojującego ateisty lub wroga z czcicielem krzyża; nie łączy ludzi dobrej woli z bandami przestępców, jeśli się nie nawrócą; nie łączy dobra ze złem, bo wówczas krzyż byłby fałszywy. Toteż już starzec Symeon powiedział o krzyżu Jezusa, że podzieli on Żydów na wierzących w Niego i niewierzących, na czcicieli i prześladowców. Teologia potoczna musi być uściślana, bo grozi zamętem.
W Polsce widzieliśmy w 1960 r., jak krzyż Chrystusa łączył wielkie masy ludzi wierzących w Nowej Hucie, ale jednocześnie dzielił na wierzących i komunistów. Ludzie postawili krzyż na placu przeznaczonym pod budowę kościoła, ale władze po pewnym czasie go usunęły. Jednak ludzie bronili krzyża. Elementami "łączności" były zatem jedynie pałki milicji, armatki wodne i cele więzienne. Ta właśnie historia usuwania krzyża pokazuje brak logiki w wołaniu: "Usuńcie krzyż sprzed Pałacu Prezydenckiego, bo dzieli ludzi". Kogo dzieli? Sami ludzie w obliczu krzyża dzielą się na wierzących i niewierzących, na miłujących krzyż i nienawidzących go. W Nowej Hucie trzeba byłoby wołać do czcicieli krzyża: "Zabierzcie ten krzyż, bo on nas podzieli... na bitych i bijących". I dziś panuje taki sam zamęt myślowy: nie są winni podziału bijący i lżący, tylko winien jest sam krzyż, że stoi i daje sposobność przestępcom do bicia jego czcicieli. Tymczasem diabeł nigdy się z krzyżem nie pojedna.
Weźmy jeszcze jeden przykład, najnowszy. Oto 15 sierpnia 2010 r. w Lourdes we Francji jakiś przestępca podał, że w czasie głównych uroczystości wybuchną bomby. Okazuje się, że i kult Matki Bożej w Lourdes dzieli Francuzów na Jej czcicieli i wrogów. Nasi przeciwnicy krzyża zapewne doradziliby Francuzom: "Zamknijcie Lourdes, bo ono was dzieli na wierzących i na bandziorów. Wtedy nie będzie awantur w postaci podkładania ładunków wybuchowych" (zresztą w Lourdes takich nie znaleziono).
Mętlik umysłowy - postmarksistowski i liberalistyczny - tak opanował nasze życie, że występuje niemal na każdym kroku, nie tylko w formie kłamstw dotyczących spraw politycznych i społecznych, ale także w postaci zwykłego braku logiki, czego się na ogół nie zauważa, bo tak dalece stał się on chlebem powszednim. Oto wybrane przykłady.
Prezydent powiedział, że Pałac Prezydencki jest świecki - czyli bez Boga, ateistyczny - i nie może przed nim stać ani krzyż, ani pomnik z krzyżem. Stanowisko to ostatnio wyraził jeszcze mocniej: "Państwo ma być świeckie, to będzie pożyteczne i dla Kościoła, i dla państwa". Istotnie, "państwo świeckie", pod przewodem nowego prezydenta, będzie pożyteczne dla Kościoła, bo Kościoła nie będzie na polskiej ziemi, gdy stanie się ateistyczna. Zapewne przeniesie się na jakieś inne ciało niebieskie, "bliżej nieba lepiej mu będzie". Jest to powtórzenie zdania wielkiego masona, twórcy konstytucji europejskiej, że Kościołowi będzie najlepiej, jeśli go w Europie nie będzie. Masoni i liberałowie chcą eutanazji Kościoła w Europie, a przede wszystkim w Polsce. Nasz prezydent ma im w tym służyć pomocą?
Pani minister zdrowia oznajmiła słodkim głosem, że wszystkie szczątki znalezione na miejscu katastrofy smoleńskiej zostały przebadane genetycznie i choć wkrótce przywieziono wielką trumnę ze szczątkami, które nie zostały zidentyfikowane, nie odwołała tego. Nie oskarżam jej o kłamstwo, ale chcę podkreślić, że taka już jest mentalność "mętu" w naszym rządzie. Jest w tym logika, tylko że nie intelektualna, lecz uczuciowa.
Sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa po niedoszłej farsie w Ossowie tłumaczył się energicznie, że to nie jest pomnik, lecz mogiła, choć przedtem w swoim piśmie używał słowa "pomnik". Taka jest ta pseudopolityczna logika.
Znane są też wypowiedzi pani minister zdrowia, która przyjmując do wiadomości informacje, że szpitale padają, a niektóre oddziały są już zamykane, pocieszała chorych np. na raka, nieraz czekających na leczenie przez rok, że nikt nie pozostanie w Polsce bez pomocy szpitalnej.
Inna ministerialna figura na pytanie, czy zmiany w Karcie nauczyciela nie oznaczają zmniejszenia budżetu dla szkolnictwa, daje salomonową odpowiedź, że nie będzie obniżenia budżetu, tylko zmniejszenie kosztów edukacji, tak że państwo mniej na nią wyda. I nie będzie "oszczędzania", tylko "optymalizacja wydatków", czyli lepsi nauczyciele zarobią więcej niż teraz, a gorsi zarobią mniej.
Prezydent i rząd "odpartyjnił" Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, obsadzając ją w całości ludźmi z PO i SLD, nie dopuszczając nikogo z PiS. Tak marksizm i liberalizm znieprawiły umysły.
Te same środowiska odpowiedzialne są za tzw. przełom w stosunkach z Rosją, który tak naprawdę podporządkowuje Polskę interesom Rosji, choćby i w sprawie smoleńskiej.
Podobnie PO ciągle utrzymuje, że kieruje się miłością polityczną, choć bez reszty nienawidzi tych, którzy nie chcą jej służyć.
TVN podał (21 sierpnia br.), że rozmowy między Palestyńczykami a Izraelem zerwali Palestyńczycy, kiedy Izraelczycy ich zaatakowali. A zatem winni zerwania rozmów są Palestyńczycy, a nie Izraelczycy. Takich i podobnych przykładów są tysiące.
Co się stało ze znaczną częścią polskiej inteligencji? Jeśli chodzi o media, to smutkiem napawa fakt, że coraz mniej w nich widać i słychać dziennikarzy inteligentnych, obiektywnych i krytycznych. Może liberalizm każe czcić już "męt i zamęt" intelektualny i duchowy?
http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=3611282

____________________________________
Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione!
טדאוש


28 sie 2010, 18:13
Zobacz profil
Specjalista

 REJESTRACJA12 lis 2007, 21:00

 POSTY        324
Post Polityka i politycy
Felieton o niemieckiej filozofii

Subotnik Ziemkiewicza

Ostatni wakacyjny wypad dobiegł końca, trzeba na powrót zanurzyć się w naszym politycznym bajorku i zobaczyć, czego naniosły ostatnie dni.

Więc przeglądam zaległą prasę. TVP ma dwa zarządy? normalka. Żona jednego z ministrów dostała bez przetargu od jego kolegi z rządu kontrakt na 7,5 miliona? Normalka, zresztą, co to jest 7,5 miliona? Na waciki kosmetyczne. Kolega obu ministrów Stefan Niesiołowski orzeka, że Jarosław Marek Rymkiewicz jest grafomanem, bo napisał o ?złodziejach? ? pogratulować, że były symbol katolickiego fundamentalizmu tak od razu bezbłędnie rozpoznał w tym ferajnę, w którą zaprowadziła go obsesyjna nienawiść do Kaczyńskiego? Też nic zaskakującego, wciąż ten sam niesmak, że media męczą człowieka autentycznie chorego psychicznie, którego Tusk zrobił wicemarszałkiem Sejmu chyba dla jaja, jak Kaligula konia senatorem.

CBŚ ściga zorganizowaną grupę przestępczą, która podkradała kruszywo spod autostrady A-1. Hm, prawdę mówiąc, ściganie grupy, która okrada budowy autostrad interesuje mniej, niż tej, która na uruchomienie tych budów przyznawała koncesje. A tu: polskie koleje potrzebują 47 miliardów złotych, aby ?przywrócić liniom kolejowym parametry, do których zostały zaprojektowane?, oznajmił w wywiadzie prezes PKP/PLK, jednej z niezliczonych spółek, które, jak robaki z trupa, wyroiły się w III RP z peerelowskich Polskich Kolei Państwowych, każda dźwigając wieloosobowe zarządy, rady nadzorcze i z punktu obrastając wysysającymi z nich państwową kasę spółkami i spółeczkami krewnych i znajomych.

Znaczące, że mówimy już nie o ?modernizacji? polskich kolei, nie o żadnych tam ?szybkich pociągach? na wzór francuskich TGV, mówimy o przywracaniu parametrów, do których te tory były projektowane ? a były projektowane za głębokiej komuny, jeśli nie za zaborców. I nawet to przywracanie okazuje się ponad siły. Za czasów Wokulskiego tzw. koleją wiedeńską z Warszawy do Łodzi jechało się godzinę i kwadrans, pięć lat temu dwie i pół, ale po długotrwałej modernizacji i zakupie nowoczesnych składów udało się prawie już dorównać czasom carskim ? jedzie się półtorej godziny. Za to jedna czwarta torów jest w takim stanie, że pociągi mogą po nich jechać tylko w tempie roweru ? 30 kilometrów na godzinę. Ale, pociesza prezes, można je przeznaczyć dla pociągów towarowych, tam prędkość jazdy nie jest taka ważna. Pomysł jak pomysł, trzeba jakoś kombinować, jak się jest prezesem, bo 47 miliardów po str0nie ?ma? nie znajdzie w budżecie żaden Sherlock Holmes.

Też normalka. Normalką jest i fakt, że niemal wszystkie gazety radośnie informują nas o wspaniałym wzroście PKB ? jest trzy procent a będzie jeszcze lepiej. Słaby złoty pomaga i pieniądze z Unii. Kto nie bardzo wie, co mierzy wzrost PKB i co z tego wynika, może się cieszyć. Natomiast oficjalne dane ze strony ministerstwa finansów o wzroście zadłużenia na czołówki gazet nie trafiają. Bo i po co? Że w czerwcu zadłużaliśmy się tempie 300 milionów złotych dziennie? 9 miliardów w ciągu jednego tylko miesiąca? 668,2 mld na dzień 30 czerwca 2010 (a i to grubo zaniżone kreatywną księgowością ministra Rostowskiego). Chce się komuś przeliczyć, ile to na głowę? Rząd Tuska rozpaczliwie zaciąga długi już tylko na bieżącą spłatę odsetek. W tym tempie oficjalny plan, czyli, jak pięknie nazwał to Krzysztof Rybiński, ?strategia gołodupców?, zakładająca, że dzięki wyprzedaniu do imentu majątku publicznego za pięć lat utrzymamy dług na poziomie ?zaledwie? 900 miliardów, wydaje się dalece nazbyt optymistyczny.

Po pierwsze, skoro weszliśmy już w takie rolowanie odsetek, to nawet autentyczny i wysoki wzrost gospodarczy nie wygeneruje wystarczających wpływów do budżetu, a po drugie, nawet poniżej biliona finanse państwa po prostu się załamią. Chyba, że ktoś z zewnątrz w porę przechwyci podstawowe instrumenty do sterowania tym żywiołem. Wtedy będziemy mieli historyczną powtórkę sytuacji, którą najbardziej uwielbiamy: okupant Starynkiewicz buduje nam kanalizację i oświetla ulice, a Polacy piją, grają Szopena i narzekają na swe geopolityczne przekleństwo.

W związku z tym cała ożywiona dyskusja o OFE nie ma żadnego sensu. Wizja OFE jako niezależnych instytucji pomnażających powierzone im pod państwowym przymusem kapitały obywateli, każdego z osobna, to już od dawna pic i narracja. OFE pakują państwa składki w przytłaczającej większości w państwowe obligacje. Każdy z państwa mógłby sobie sam iść na pocztę i kupić te obligacje, które i tak prędzej czy później staną się stertą papieru, ale wtedy krewni i znajomi z OFE nie dostaliby od takiego zakupu swoich 7 procent. Dlatego OFE muszą być. No, i po to, żeby Tusk mógł się pobawić w Putina czy Łukaszenkę i publicznie zrugać ich szefów, że źle zarządzają. Piszę ?pobawić się?, bo Putina czy Łukaszenki dyrektorzy kołchozów i kombinatów mają powód autentycznie się bać, a Tusk groźny jest tylko dla zwykłych, uczciwych obywateli. Tym dobrze poustawianym może sobie pourągać dla piaru, ale to wszystko, co im może.

Przy okazji owego rugania Tusk ogłosił kolejny wiekopomny pomysł ? żeby emerytury waloryzować kwotowo, a nie procentowo. Taki z niego liberał ? każdemu równo. A wynika z tego to właśnie, co się rymuje, ten pomysł miał już PiS (wtedy oczywiście był to oburzający populizm, teraz już jakby nie oburza), ale z punktu wyjaśniono mu, że sprawę uwali Trybunał. Emerytury to nie zasiłki, tylko prawa nabyte, od dziesięciu lat wmawia się przecież ludziom, że każdy sam zarabia na swoją emeryturę, każe obliczać kapitały początkowe etc. ? oczywiście, że to wszystko pic, ale pod ten pic ustawiono prawo.

Znając Tuska i jego chłopców z podwórka sądzę zresztą, iż to, co zniechęciło PiS do forsowania głupiego pomysłu, ich właśnie zachęca. Narobią z całą swą medialną psiarnią huku, jak to rząd chce dobrze zrobić emerytom, wszystkim po równo, a potem rozłożą ramiona ? no bo tak dobrze chcieliśmy, a ten pisowski Trybunał konstytucyjny nie pozwolił. Od czasu orzeczenia w sprawie ubeckich emerytur nie jest to już bowiem ten jedynie słuszny TK od uwalania lustracji, który nie podlegał krytyce, a wątpliwości wobec jego nieomylnych wyroków były zamachem na demokrację. Teraz to trybunał pisowski i wolno, a nawet trzeba wykazywać jego szkodniczą rolę.

O czym tu pisać na warszawskim bruku? Wszystko po staremu, nic nowego, jak w żydowskim kawale ? piesek wpadł pod koła? Nie będę opowiadał, kto chce, niech se wygugla. A propos ? ?Dziecko z google?a? to tytuł filmu dokumentalnego, który przypadkiem obejrzałem w tiwi akurat po powrocie. O jednym obrotnym gościu z Izraela, który uruchomił globalny biznes na dzieciach z próbówki. Bogaci klienci z Zachodu chcą sobie zrobić dzidziusia, a to jedna 57-letnia pani czuje się samotna, a to parka perwersów ma życzenie posiadać bliźniaki, ale tak, żeby jeden był z plemnika pana-pana, drugi zaś pana-pani, co oczywiście nie jest problemem, firma wszystko załatwi, w Europie angażuje dawczynię jajeczek (jak ją naszprycować odpowiednimi hormonami, można zebrać ze dwadzieścia o jednego kopa), bo jajeczko i plemnik muszą być białe, potem się te sekrecje w Indiach implantuje kolorowym ?surogatkom?, bo kolorowe są tańsze w utrzymaniu, a żeby przyoszczędzić, implantuje się jednej od razu kilka embrionów. Jeśli przypadkiem przyjmie się więcej niż jeden, to się nadmiar abortuje.

Pomyślałem sobie, że powinien sobie obejrzeć ten film autor bon-motu ?jestem katolikiem, a więc jestem za życiem, a więc popieram in vitro? ? ale nie będę się upierał. Film zrobiony był w duchu zachwytu nad organizatorem całego przedsięwzięcia, jak to przedsiębiorczy człowiek uszczęśliwia ludzi z całego świata ? bogaci perwersi dostają dzidziusia na obstalunek, służba zdrowia w kraju rozwijającym się dostęp do najnowocześniejszych technologii, kolorowa biedota pieniądze na posag dla córki etc. Nasz ?wesoły Bronek? zaprezentował się już wielokrotnie jako tej klasy umysłowość, że zapewne kupiłby ten optymistyczny przekaz. Więc może lepiej mu nie pokazywać. Chyba dla uzyskania (ale po co?) dowodu, że taki sam z niego katolik, jak z Tuska liberał.

Trzysta milionów dziennie. Komu smutno i ponuro, niech sobie zajrzy na stronę zegardlugu.pl, od razu zobaczy najnowsze sondaże we właściwych proporcjach. Najnowsze sondaże: PO może liczyć na samodzielne rządy, prezydent Komorowski cieszy się największym społecznym zaufaniem. Normalka ? jak mawiają Amerykanie, nie ma nic przyjemniejszego, niż jazda do piekła. Ogólną radość mąci tylko świadomość, że w końcu się dojedzie na miejsce, ale kto by się tym przedwcześnie zamartwiał?

PS. A dlaczego, zastanawia się miły czytelnik, w tytule jest o niemieckiej filozofii? Przez Jana Pietrzaka, oczywiście, i jego frazę z czasów głębokiego ?prylu?: ?cały ten interes stoi tylko niemiecką filozofią ? kantem i niczem?.

http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/08/2 ... filozofii/


28 sie 2010, 22:50
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 4411 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 178, 179, 180, 181, 182, 183, 184 ... 316  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do: