____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
14 cze 2013, 11:11
Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Tragedia! TUSK kontuzjowany! Co tam jakiś biedny człowiek, który się podpalił.
14 cze 2013, 12:19
Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Donald Tusk pokazuje społeczeństwu gest Kozakiewicza
Pan premier wespół z Supernianią wytłumaczył dwa dni temu biednemu, ciemnemu społeczeństwu, że dało się złapać w pułapkę, zastawioną przez złych ludzi, którzy chcą zniszczyć wspaniałą reformę szkolnictwa. Ale Donald Tusk był stanowczy: no pasaran! - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Łukasz Warzecha.
Zgodnie z ustawą o referendum, w przypadku spraw o szczególnym znaczeniu dla państwa, sejm może zarządzić głosowanie „z inicjatywy obywateli, którzy dla swojego wniosku uzyskają poparcie co najmniej 500000 osób mających prawo udziału w referendum”. Może. Ale nie musi. I zwykle nie zarządza, lekceważąc wysiłek obywateli, zaangażowanych w kampanię na rzecz referendum oraz wolę tych wszystkich, którzy swoimi podpisami opowiedzieli się za jego zorganizowaniem.
W czasie sprawowania przez siebie władzy Platforma (podobno) Obywatelska zlekceważyła obywatelskie wnioski o referenda między innymi w sprawie zmiany wieku emerytalnego czy ustanowienia Święta Trzech Króli dniem wolnym od pracy. Pod wnioskiem o referendum edukacyjne akcja "Ratuj maluchy i starsze dzieci też" zebrała prawie 950 tys. podpisów! Można założyć, że niemal wszyscy wnioskujący o referendum są zarazem przeciwnikami rządowej strategii wypychania sześciolatków do szkół. Gdyby było inaczej, po co podpisywaliby wniosek?
Ruch Oburzonych, oparty na "Solidarności" Piotra Dudy oraz inicjatywie „Zmieleni.pl” Pawła Kukiza domaga się, aby ogłoszenie referendum było obowiązkowe, jeżeli uda się zebrać 500 tysięcy podpisów. W kontekście sprawy sześciolatków ten postulat wydaje się całkowicie zasadny. Sytuacja, w której sejm, będący przecież partyjną maszynką do głosowania, może odrzucić inicjatywę tak ogromnej liczby obywateli, jest chora.
Liczba podpisów zebranych przez "Ratuj maluchy" to gigantyczny sukces, wziąwszy pod uwagę, że akcji nie prowadziła doskonale zorganizowana struktura z wieloma oddziałami, jak to było w przypadku "Solidarności" i wniosku o referendum w sprawie wieku emerytalnego. Całe przedsięwzięcie pilotowała autentycznie pozarządowa organizacja, prowadzona przez całkowicie pozapartyjną grupę prywatnych osób (z państwem Elbanowskimi na czele), utrzymująca się wyłącznie z dobrowolnych składek. Już samo to zasługuje na najwyższy szacunek.
Ale nie ze strony Donalda Tuska. Podczas groteskowej konferencji prasowej, w której szefowi rządu towarzyszyły skrajnie nieudolna minister edukacji oraz telewizyjna celebrytka, pan premier był łaskaw wyjaśnić, że tak wielka liczba podpisów nie ma źródła w masowym sprzeciwie wobec polityki jego rządu, a jedynie w podchwytliwej nazwie akcji: "Ratuj maluchy". - Bo kto by nie chciał ratować maluchów? - refleksyjnie oznajmił pan premier. Innymi słowy Donald Tusk w sposób trochę tylko zawoalowany zakomunikował, że znaczną część składających podpisy uznaje za idiotów, którzy nie rozumieją za bardzo, pod czym właściwie się podpisują. Organizatorzy akcji zostali zaś uznani za oszustów.
Do akcji wkroczyła też Dorota Zawadzka, czyli Superniania, powtarzając swoją starą śpiewkę, że niechęć wobec przymusowego wysyłania sześcioletnich dzieci do szkół świadczy jedynie o lenistwie rodziców, którym się nie chce z dzieckiem pracować oraz o ich irracjonalnych obawach. Głos zabierała także Krystyna Szumilas, trudno jednak powiedzieć, o czym właściwie mówiła, minister edukacji nie jest bowiem zwykle w stanie sklecić jednego przejrzystego i zrozumiałego zdania.
Ani premier, ani Superniania, nie odnosili się oczywiście do wstrząsających świadectw rodziców, których dzieci nabawiły się poważnych problemów emocjonalnych i psychologicznych, idąc do nieprzygotowanej szkoły w wieku sześciu lat. Cały czas słyszeliśmy o tym, jak to sześcioletnie dziecko garnie się do nauki. Owszem – sześciolatek faktycznie bywa spragniony wiedzy. Tyle że jednocześnie psychicznie jest jeszcze bardzo małym i często niesamodzielnym dzieckiem, dla którego szkolny reżim oznacza traumę (nie jest to oczywiście reguła, są i dzieci całkowicie gotowe do szkolnej nauki w wieku sześciu lat, ale o tym najlepiej wiedzą sami rodzice). Absurdalne jest przytaczanie faktu, że w wielu innych państwach sześcioletnie dzieci idą do szkoły. Nie można porównywać tego, jak wygląda oddział dla sześciolatków we Francji czy Niemczech z tym, co sześciolatek zastanie w Polsce.
Co więcej, cała rządowa argumentacja opiera się na absurdalnym założeniu, że wyniki edukacyjne miałyby się wyraźnie poprawić przez sam fakt, iż do szkoły pójdą młodsze dzieci. To równie logiczne jak oczekiwanie, że przez drukowanie pieniędzy kraj i ludzie staną się bogatsi. To, jak wiele umieją dzieci, zależy nie od tego, w jakim wieku zostaną wysłane do szkoły, ale przede wszystkim od tego, jaka ta szkoła jest. Od tego, czy nauczyciele mają dla nich czas, czy najzdolniejsi muszą równać w dół do średniaków i najsłabszych, czy istnieją koła zainteresowań, gdzie można swoją wiedzę pogłębiać, czy nauka ma na celu coś więcej niż wkuwanie do testów. Odpowiedzi na te pytania w przypadku polskiej szkoły są chyba oczywiste. Jednak na temat jakości kształcenia nic od premiera nie usłyszeliśmy. Trudno się dziwić. Jej poprawienie jest znacznie trudniejszym zadaniem niż posłanie do szkoły sześciolatków.
To właśnie rząd PO ogromnie przyczynił się do popsucia systemu szkolnictwa. Samorządy nie mają pieniędzy na finansowanie dodatkowych zajęć, a na egzaminach królują bezmyślne testy. Dzieci, kończąc szkołę podstawową, a czasem i średnią, nie mają podstawowej wiedzy o faktach – nie kojarzą epok historycznych, ważnych postaci, nie znają podstawowych pojęć – bo panuje idiotyczny dogmat, aby „nie wkuwać, tylko uczyć myślenia”. Tyle że z próżnego i Salomon nie naleje. Ale za to mamy już podręczniki promowane przez homolobby. Koncepcja nauczania za rządów Platformy wygląda zatem tak, że dzieci mogą nie wiedzieć, kiedy skończyło się średniowiecze, kiedy nastąpił III rozbiór Polski lub do jakiej epoki literackiej należą dzieła Mickiewicza, ale muszą wiedzieć, że „rodzina” to także „dwaj tatusiowie”.
Warto jednak zwrócić uwagę i na to, jaki jest stosunek szefa rządu i zarazem przewodniczącego Platformy (podobno) Obywatelskiej do autentycznej obywatelskiej inicjatywy. Zmiany w systemie edukacji – nie tylko wiek rozpoczęcia obowiązku szkolnego, bo w referendum miałyby też paść pytania o naukę historii czy skasowanie gimnazjów – to najlepszy przykład zagadnienia, które mogłoby podlegać powszechnemu głosowaniu. Zgodnie z ustawą obywatele nie mogą zgłaszać wniosku o referendum w sprawach „wydatków i dochodów, w szczególności podatków oraz innych danin publicznych; obronności państwa; amnestii”. I to wydaje się logiczne oraz usprawiedliwione. Wątpliwości mogą budzić nawet wnioski w sprawach takich jak podwyższenie wieku emerytalnego. Tu wchodzi w grę ekonomia i demografia, a postulatami socjalnymi bardzo łatwo grać populistycznie.
Lecz w przypadku sześciolatków nie ma o tym mowy. Obywatele chcą wyrazić własną opinię w kwestii, która bez wątpliwości mogłaby być pozostawiona ich decyzji. Tych obywateli jest niemal milion i prawdopodobnie jest wśród nich mnóstwo wyborców PO z 2007 czy 2011 roku, bo jako jedna z niewielu podobnych inicjatyw, tę udało się jej animatorom postawić poza zasięgiem czysto partyjnego sporu. Wszystkim tym ludziom lider PO pokazuje teraz gest Kozakiewicza i odzywa się słowami szatniarza z „Misia”: „A my na żadne referendum się nie zgodzimy. I co nam zrobicie?”.
Mam nadzieję, że wszyscy podpisani dobrze to sobie zapamiętają. Do wyborów już tylko dwa lata.
Senator Jan Rulewski z Platformy Obywatelskiej ujawnia kulisy funkcjonowania partii Donalda Tuska i przyznaje, że PO ma „ludzi” w sądach i ujawnia istnienie układu.
W wywiadzie dla „Super Expressu” Jan Rulewski analizuje ostatnie porażki Platformy Obywatelskiej i sugeruje, że ich przyczyna tkwi w zarządzaniu wielką partią polityczną. Pytany o to, co się dzieje, że PO przegrywa, senator Rulewski odpowiada bez ogródek:
- Otóż problemem jest zarządzanie tak wielką partią, która ma bliskiego sobie prezydenta, która wcześniej miała w szesnastu województwach marszałków, prezydentów w większości największych miast, nawet ludzi w sądach, ale nie powiem jakich – tłumaczy senator Platformy Obywatelskiej.
Dopytywany, o których konkretnie sędziów chodzi Jan Rulewski przywołał sprawę Beaty Sawickiej.
- Ten sędzia, który z Sawickiej zrobił bohaterkę, niewątpliwie nam sprzyjał (...) Jeśli z oszustki matrymonialnej i materialnej zrobił bohaterkę, to chyba do PiS nie należał – powiedział w rozmowie z „Super Expressem” senator PO Jan Rulewski.
Ile ci panowie jeszcze nakłamią zanim oddadzą władzę? Ile jeszcze spieprzą zanim odejdą w niebyt?
"Mija połowa roku, w budżecie brakuje pieniędzy jak powietrza i jak tu powiedzieć Polakom, że nie możemy go znowelizować, bo sternik odpowiedzialny za finanse publiczne się w tej już potrójnej księgowości zaplątał? Tak kuriozalnej konferencji prasowej ścisłego kierownictwa rządu jeszcze chyba nie było w ostatnim dwudziestoleciu. Co jeszcze ci panowie spieprzą ile jeszcze nakłamią zanim oddadzą władzę?" - pyta na swoim blogu w Onecie Zbigniew Kuźmiuk. Poseł Prawa i Sprawiedliwości przekonuje, że ostatnia konferencja prasowa z udziałem Donalda Tuska, Jacka Rostowskiego oraz Janusza Piechocińskiego pokazuje, że "trzej sternicy" rządu z mówieniem prawdy, mają coraz większe kłopoty.
"Jak się wszystkich tych kłamstw słucha, to coraz bardziej narasta przerażenie, gdzie ci goście nas ostatecznie zaprowadzą, skoro z takim krachem budżetu mamy do czynienia w ostatnim roku realizacji unijnej perspektywy budżetowej z której Polska w latach 2007-2013 dostała około 95 mld euro" - czytamy dalej w jego najnowszym wpisie.
"Co jeszcze ci panowie spieprzą, ile jeszcze nakłamią zanim oddadzą władzę?" - pyta na swoim blogu parlamentarzysta PiS.
Wczoraj premier Donald Tusk zapowiedział, że rząd przedstawi w sierpniu projekt nowelizacji budżetu na 2013 r. - Ministerstwa będą musiały obciąć swoje wydatki o 8,5-8,6 mld zł, a tegoroczny deficyt budżetowy zostanie zwiększony o 16 mld zł - poinformował.
Katastrofa budżetowa ogłoszona przez rządowych sterników
Szef rządu powiedział na konferencji po posiedzeniu rządu, że nowelizacja jest konieczna w związku z niższymi dochodami, jakie Polska odnotowała w pierwszym półroczu. Wskazał, że szczególnie trudne pod tym względem były miesiące zimowe i wczesnowiosenne. - W maju i czerwcu widać wyraźne znaki poprawy, jeśli chodzi o wpływy do budżetu, ale ciągle te wpływy do budżetu są niewystarczające, żebyśmy mogli zagwarantować realizację budżetu tak, jak to zaplanowaliśmy w zeszłym roku - mówił Tusk. Wskazał, że zgodnie z obliczeniami rządu deficyt budżetowy wzrośnie w tym roku o 16 mld zł, a oszczędności w resortach wyniosą 8,5 - 8,6 mld zł. "- Skoro zakładamy, że w skali roku dochodów będzie mniej o 24 mld zł, to musieliśmy się zdecydować, jak podzielić ten brak - tłumaczył. Według niego skutki tego co się dzieje w całej Europie są coraz bardziej odczuwalne, dlatego rząd podejmuje decyzje, które będą antycykliczne - mają pobudzać gospodarkę w czasie najbardziej krytycznym. Zdaniem Tuska 2013 r. jest rokiem krytycznym, ale w przyszłym roku powinno nadejść ożywienie, którego – jak mówił - "pierwsze jaskółki" powinny pojawić się jeszcze pod koniec tego roku.
~analityk Dwóch Popularnych Oszustów: jeden rudy, drugi łysy.
~ To wy sami wwindowaliście to bydlę na piedestał! Wy! Ludzie pozbawieni wszelkich rozumnych kryteriów: Z was się śmieję! Z was! Elita! Cha, cha, cha... Otóż oświadczam wam, że wasz mąż stanu, wasz Cincinnatus, wasz wielki człowiek, wasz Nikodem Dyzma to zwykły oszust, co was za nos wodzi, to sprytny łajdak, fałszerz i jednocześnie kompletny kretyn! Idiota, nie mający zielonego pojęcia nie tylko o ekonomii, lecz o ortografii. To cham, bez cienia kindersztuby, bez najmniejszego okrzesania! Przyjrzyjcie się jego mużyckiej gębie i jego prostackim manierom! Skończony tuman, kompletne zero! Daję słowo honoru, że nie tylko w żadnym Oksfordzie nie był, lecz żadnego języka nie zna! Wulgarna figura spod ciemnej gwiazdy, o moralności rzezimieszka. Sapristi! Czy wy tego nie widzicie? Źle powiedziałem, że on was za nos wodzi! To wy sami wwindowaliście to bydlę na piedestał! Wy! Ludzie pozbawieni wszelkich rozumnych kryteriów. Z was się śmieję, głuptasy! Z was! Motłoch!... TADEUSZ DOŁĘGA-MOSTOWICZ KARIERA NIKODEMA DYZMY
~ka: A po co ożywienie. Przecież jesteśmy zieloną wyspą i żyje się lepiej, powinniśmy być z tego dumni.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
17 lip 2013, 18:58
Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Nie chcę Polski Tuska, Komorowskiego, Michnika, Kutza i Niesiołowskiego. Nie chcę Polski byłych komunistów udających liberałów takich jak Kalisz, Miller, Kwaśniewski, Siwiec, Senyszyn. Nie chcę również Polski gejowskiej, feministycznej, znarkotyzowanej i pijanej. Nie chce także Polski głupawej Dody, chamskiego Wojewódzkiego, zboczonego Biedronia, obleśnego Palikota i dziwadła Grodzkiego.Nie chcę wprowadzenia euro, zdecydowanie wolę płacić polskimi złotówkami. Chcę Polski dumnej i wspaniałej. Polski spod Grunwaldu, Kłuszyna, Beresteczka i Wiednia, Polski hetmanów Zamoyskich, Żółkiewskich i Koniecpolskich. Polski Kazimierza Wielkiego i Stefana Batorego. Polski mądrej jak umysł Kopernika, Marii Skłodowskiej Curie czy Łukaszewicza, odkrywczej jak podróże Strzeleckiego i Domeyki, bohaterskiej jak życie Inki i rotmistrza Pileckiego.Przeciętny wyborca PO jest pracowity jak Tusk, wykształcony jak Bartoszewski uprzejmy jak Niesiołowski, obiektywny jak TVN24 i GW, prawdomówny jak Michnik i Kopacz , kulturalny jak Palikot, zorganizowany jak Pitera, przystojny jak Ćwiąkalski, skromny jak Wałęsa, kochliwy jak Sawicka - PO prostu nadczłowiek ! Mucha nie siada ( na dachu )
20 lip 2013, 16:37
Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Najwyższy czas ratować państwo i siebie, i pożegnać ekipę Tuska. "Zielona wyspa zatonęła!"
Wbrew zapowiedziom rządu systematycznie maleją przychody do budżetu państwa. Spada produkcja, zatrudnienie, konsumpcja, a więc także wpływy z podatków. Zgodnie z ustawą budżetową uchwaloną w styczniu 2013 roku miała to być kwota powyżej 267 mld złotych. Wydatki miały pochłonąć prawie 238 mld zł, czyli deficyt nie powinien był przekroczyć sumy 30 mld złotych.
Tymczasem już w połowie tego roku okazuje się, że tegoroczne przychody państwa będą mniejsze o 24 mld zł od zakładanych. Rząd zamierza zatem zwiększyć deficyt budżetowy o 16 mld zł, a pozostałe 8 mld zł ma uzyskać dzięki „cięciom w wydatkach” – jak się wyraził premier Donald Tusk. Wkrótce czeka nas nowelizacja ustawy budżetowej.
Rząd zamierza też „zawiesić” do końca roku obowiązywanie przepisów, które obligują go do nieprzekraczania deficytu budżetowego, jeżeli dług publiczny jest wyższy niż 50 procent PKB. W miejsce tego przepisu mają obowiązywać „unijne zasady ostrożnościowe” –zapowiedział minister finansów Jacek Rostowski. Do tego czasu rząd ma podjąć „działania stymulujące” w celu „ożywienia gospodarczego”.
Sytuacja finansowa państwa, w którym zaplanowane 30-miliardowe saldo przychodów i rozchodów ma się zwiększyć aż o połowę, dowodzi definitywnego zatonięcia „zielonej wyspy”, jaką ponoć była Polska na mapie Europy. Ku mojemu, ogromnemu zresztą, zdziwieniu przedwczorajsze „Wiadomości” TVP oraz Telewizji Trwam przypomniały starą wypowiedź premiera sprzed roku, którą powtórzył dziś:
Rok 2013 będzie rokiem najbardziej krytycznym, a kolejny już rokiem ożywienia.
Widzimy, jak bezczelnie jesteśmy okłamywani. Mówił przecież, że to rok 2012 będzie krytyczny, a 2013 ma być już rokiem ożywienia. Nie zdziwię się więc, gdy pod koniec tego roku usłyszymy, że rok 2014 będzie krytyczny, ale już rok 2015 przyniesie wreszcie oczekiwane ożywienie. Być może, jak ta ekipa wreszcie odejdzie.
„Cięcia w wydatkach”, o których wspomniał Donald Tusk, mają „nie uderzyć w kieszeń Polaków”. Też można być pewnym, że to pustosłowie. Uderzą, także wtedy, gdyby okrojono o te ponad 8 mld zł zaplanowane inwestycje. Zmniejszenie inwestycji to jeszcze większe spowolnienie naszej gospodarki i mniejsze wpływy do budżetu.
A co z 10 mld zł roszczeń drogowego sektora budowlanego wobec Skarbu Państwa? Nie trzeba być ekonomistą ani finansistą, by przewidzieć, że dochody budżetu będą spadały, gdy polityka państwa od lat ogranicza pole działalności gospodarczej dla polskich obywateli – głównych producentów i konsumentów rynku. Tak właśnie działał i działa ten rząd.
Każdy zlikwidowany zakład pracy, każda firma sprzedana w ramach prywatyzacji zwiększa bezrobocie, pomniejszając tym samym siłę nabywczą ludności. Każde dodatkowe zatrudnienie w administracji, każdy wzrost wynagrodzenia w państwowej sferze budżetowej, każda dodatkowa premia dla funkcjonariuszy państwowych, każdy lot premiera do Gdańska zwiększają deficyt państwa.
Działania „stymulacyjne”, jakie zapowiada minister finansów, mające ożywić gospodarkę, są równie niewiarygodne, co spóźnione. Rząd Platformy pozbył się ponad 2,5 mln młodych Polaków, którzy pracują, kupują i płacą podatki za granicą. Mieli wrócić do Polski, obiecywał to im w 2007 roku Donald Tusk. Dziś już o tym nie pamięta, natomiast młodzi ludzie znają dobrze sytuację w kraju i nie wrócą tu, by zadowolić się prognozowanym na ten rok przez rząd przeciętnym miesięcznym wynagrodzeniem brutto w wysokości 3713 zł, bo to też już fikcja. Kto napędza tak wysoką średnią?
Nie wrócą do kraju, którego rząd zadłuża swoich obywateli w tempie 10 mld zł miesięcznie. Pod koniec tego roku, jak podaje portal Bankier.pl, zadłużenie osiągnie bilion złotych, a połowa długu publicznego Skarbu Państwa znajduje się w rękach inwestorów zagranicznych. Takiego zadłużenia nie będą w stanie spłacić nawet nasze prawnuki. Najwyższy czas ratować państwo i siebie, i pożegnać ekipę Tuska.
Tekst ukazał się w "Naszym Dzienniku". Druk za zgoda Autora.
21 lip 2013, 07:14
Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Wicepremier, minister finansów Jacek Rostowski mówił przedstawiając projekt, że w Polsce na koniec 2012 r. relacja długu do PKB wyniosła 52,7 proc. PKB. Jego zdaniem w takiej sytuacji można bezpiecznie zawiesić funkcjonowanie 50-proc. progu ostrożnościowego i tymczasową regułę wydatkową. Minister wyjaśnił, że większość państw strefy euro miało w 2012 r. wyższą relację długu do PKB niż Polska (średnio ponad 90 proc. PKB), a niższy miały tylko Estonia, Luksemburg, Słowacja, Słowenia i Finlandia. Rostowski poinformował, że gdyby nie system OFE, to Polska miałaby dług na poziomie 38,1 proc. PKB, a niższą relację miałyby jedynie dwa kraje strefy euro i cztery w całej UE. Według niego, Polska stoi przed kluczowym i klarownym wyborem: można nie zmieniać ustawy o finansach publicznych, ale wymagałoby to cięć wydatków na około 25 mld zł lub podwyższenia podatków o taką kwotę. (...) ...rząd przyjął założenia do ustawy przewidujące wprowadzenie tzw. stabilizującej reguły wydatkowej, która będzie obowiązywała w 2014 r. i następnych latach. Będzie ona ograniczała wzrost wydatków publicznych do przeciętnego wzrostu nominalnego PKB z ośmiu lat (obejmie sześć lat poprzedzających budżet i prognozy na dwa lata). Wskazał, że dzięki temu reguła ta będzie antycykliczna - wymagać będzie większej dyscypliny w czasach łatwiejszych, szybszego wzrostu, oraz pozwoli na stymulację gospodarki w czasach trudniejszych, kryzysowych. Rostowski zapewnił, że nowa reguła będzie lepsza od obecnej. "Procykliczność polityki gospodarczej jest powszechnie uważana za błąd" - zaznaczył. Dodał, że nowa reguła będzie też zgodna z prawem UE, które wymaga, by podobne zasady wprowadziły wszystkie kraje wspólnoty do końca tego roku. Szef resortu finansów zapewnił, że zawieszenie 50-proc. progu ostrożnościowego nie jest znakiem nadchodzącej katastrofy finansów publicznych. Podkreślił, że po zapowiedzi tej zmiany i nowelizacji budżetu na 2013 r. spadły rentowności polskich obligacji 5-letnich i 10-letnich, a złoty umocnił się najbardziej z 25 walut rynków wschodzących. Zdaniem ministra stało się tak dlatego, że obecny rząd jest wiarygodny dla rynków finansowych. W uzasadnieniu do projektu napisano, że procykliczność sankcji po przekroczeniu pierwszego progu ostrożnościowego wymusza podjęcie restrykcyjnych działań ograniczających deficyt sektora finansów publicznych w momencie, kiedy gospodarka znajduje się w fazie spowolnienia. "W efekcie, konieczne okazałoby się w pierwszym rzędzie drastyczne ograniczenie tzw. wydatków elastycznych przy konstrukcji ustawy budżetowej na 2014 r., dodatkowo wzmocnione mechanizmem obowiązującej od 2011 r. tzw. tymczasowej reguły wydatkowej" - wskazano. Wyjaśniono, że "ze względu na ważny interes państwa" datę wejścia w życie zmian określono na dzień następujący po dniu ogłoszenia. "Wejście w życie projektowanej ustawy w tym terminie pozwoli na przygotowanie ewentualnego projektu nowelizacji ustawy budżetowej na rok 2013, jak i projektu ustawy budżetowej na rok 2014 wg nowych zasad. Projektowana ustawa wymaga zatem jak najszybszego wejścia w życie, a zasady demokratycznego państwa prawnego nie stoją temu na przeszkodzie" - podkreślono.
Premier Donald Tusk poinformował w ubiegłym tygodniu, że deficyt budżetowy w 2013 r. będzie większy o 16 mld zł, a resorty mają obciąć wydatki o 8,5-8,6 mld zł. W sierpniu zostanie przedstawiony projekt nowelizacji budżetu. Według premiera nowelizacja jest konieczna w związku z niższymi dochodami, jakie Polska odnotowała w pierwszym półroczu. W sumie brakuje około 24 mld zł. Ubytek ten będzie można pokryć z oszczędności i przez zwiększenie deficytu http://biznes.onet.pl/rostowski-bez-now ... news-detal
Co wolicie: a) zawieszenie 50 proc. progu ostrożnościowego, b) cięcia wydatków na ok. 25 mld zł, c) podwyżki podatków, d) inne propozycje (do wyboru).
Najlepsze propozycje będą nagrodzone. Nagrody do uzgodnienia.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
24 lip 2013, 21:24
Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Podwyżki podatków to dopiero od 1 stycznia, a tu cały pożar! Do tego czasu zanim przyjdzie woda, to wszystko się spali A inne propozycje? Może wymienić rząd nieudaczników (i kłamców) ? Im szybciej tym lepiej.
Tusku (i Vincencie też) - zbij termometr!
Nowelizacja budżetu, zwłaszcza w ostatnich miesiącach roku, to wstrząs dla ludzi, których codzienność związana jest z płatnościami z kasy publicznej. Są to: dyrektorzy szkół, szpitali, osoby odpowiedzialne za remonty dróg, szefowie jednostek policyjnych, dyrektorzy bibliotek, domów kultury i setki tysięcy ludzi zatrudnionych w instytucjach publicznych oraz przy inwestycjach finansowanych z budżetu. Wydatki twarde (płace, podatki, energia, czynsze) stanowią gros budżetów: szkół, domów kultury, szpitali. Jeśli następuje nowelizacja budżetu (zawsze jest to zmniejszenie wydatków), czym później ma miejsce, tym większy wstrząs. Cięcia rozkładają się na krótszy czas. Jeśli w lutym dowiaduję się, że mam budżet o 8% mniejszy niż uchwalony w grudniu, to zmniejszam wydatki od marca do końca roku o jakieś 9% miesięcznie. Jeśli dowiaduję się o tym we wrześniu, to z pozostałej do końca roku kwoty ściąć muszę trzecią jej część. Oznacza to zazwyczaj konieczność zadłużenia, nieopłacenie faktur – działania o polu rażenia nie tylko w moją instytucję, ale i w moich kooperantów. Nowelizacja to ostateczność. Usprawiedliwiają ją jedynie nieprzewidywalne okoliczności. Jeśli ich nie ma – odpowiedzialność spada na tych, których beztroska, brak kompetencji albo błędna hierarchia kryteriów wyboru w czasie budowania budżetu doprowadziła do konieczności nowelizacji.
Kiedy w grudniu ubiegłego roku debatowano nad budżetem 2013 roku oczywiste było, że przyjmowane założenia są nazbyt optymistyczne, zwłaszcza w odniesieniu do stopy wzrostu PKB. A więc i poboru podatków. W trakcie roku doszła mniejsza od przewidywanej inflacja, którą najpewniej chciał się karmić rząd łatając powiększającą się lukę pomiędzy „normalnymi” przychodami a wydatkami. [.......] Ostatnia nowelizacja budżetu miała miejsce w 2001 roku. Rząd Buzka był pod silną presją swojego zaplecza politycznego, rozkawałkowywującej się w obliczu zbliżającej się klęski wyborczej prawicy – Akcji Wyborczej Solidarność. Tryumf partyjnej prywaty nad odpowiedzialnością za naród i państwo skutkowały przyspieszoną produkcją ustaw obrastających miliardowymi zobowiązaniami. Po nas choćby potop. Chyba nigdy wcześniej i nigdy później po 1989 roku, w krótkiej historii polskiej demokracji, to hasło nie było tak bardzo adekwatne do zachowań politycznych liderów. Tzw. dziura Bauca, ówczesnego ministra finansów, który ujawnił rozmiary nieodpowiedzialności swego politycznego obozu, liczona była przez media na 90 miliardów złotych (faktycznie była trochę mniejsza). W odniesieniu do wielkości budżetów tamtych lat były to wielkie pieniądze. Dzisiaj już się nie pamięta w Polsce kto doprowadził do tamtej zapaści.[.......] Rząd Platformy Obywatelskiej i PSL przyjmując założenia makroekonomiczne dla budżetu na 2013 rok był ostrzegany o ich nierealności. Chciał być piękny. Był w rzeczywistości związany swoją bajeczką o zielonej wyspie wzrostu gospodarczego w europejskim oceanie czerwieni recesji. Pisałem o tym we właściwym czasie. Przypominałem rolę w tej propagandowej hucpie wielkiego strumienia unijnych pieniędzy. Mainstreamowe media to kupiły. Tak dobrze te mapki wyglądały! Szkoda tylko, że była to bajda wymyślona w pi-arowskim gabinecie Tuska*. Korespondująca z jego siłą spokoju. Z ciepłą wodą w kranie. W niezawracaniu ludziom głowy trudami rządzenia, reformowania, modernizowania, oszczędzania. Ludzie chcą mieć igrzyska – zdawał się myśleć Tusk, to je im damy! Euro 2012. Dwa stadiony w Warszawie o rzut kamieniem od siebie. Czemu nie? Przyszedł czas płacenia rachunków.
Dzisiaj nie ma wyjścia innego, jak „zawiesić” kryteria ostrożnościowe. Używam cudzysłowu, bo co to za zawieszenie? Te kryteria, zapisane w ustawie o finansach publicznych, są właśnie na taką sytuację! Mają rządzących trzymać za rękę, kiedy filozofia „po nas choćby potop” staje się konsekwencją „ciepłej wody w kranie”. „Zawieszenie” oznacza po prostu próbę uniknięcia odpowiedzialności konstytucyjnej przez Tuska i Rostowskiego. Gdyby nie zmniejszyli deficytu w kolejnym, 2014 roku, roku wyborczym, wypełniliby dyspozycję prawa dla postawienia ich przed Trybunałem Stanu.
Jak zrezygnować z marzeń o kolejnych wygranych wyborach? Jak narazić się licznym swoim europosłom i jeszcze liczniejszym pretendentom do miejsca w ławach sejmowych brakiem kontynuacji ciepłych posad? Wyboru dzisiaj już nie ma. Trzeba było wcześniej myśleć. Reformować. Ciąć niektóre wydatki. Przykładem, o randze symbolu, jest tu emerytura „Agenta Tomka”, kolesia, który w wieku trzydziestu sześciu lat miał zapewnioną emeryturę (z prawem dodatkowego zarobkowania) w wysokości pensji uniwersyteckiego profesora. Trzeba było likwidować liczne synekury w spółkach skarbu państwa, w spółkach komunalnych i w spółkach niby- prywatnych, ale z udziałem skarbu państwa. Znosić bariery przedsiębiorczości. Ułatwiać start. Oszczędzać. Rezygnować z igrzysk. Inwestować unijne pieniądze tak, jakby były pożyczką, czyli z perspektywą zwrotu jako dźwigni rozwoju.[.......] Trzeba było wcześniej myśleć o tym, że rządzenie to nie tylko dzielenie nie przez siebie wypracowanych pieniędzy. Dzisiaj pozostaje skok na kasę OFE (OFE to kolejny „znakomity” wynalazek polskiej prawicy). Dzisiaj jednak likwidacja OFE, to podłożenie miny pod rynek papierów wartościowych, zwłaszcza warszawską giełdę.
Pozostaje zapewnienie sobie bezkarności poprzez faktyczną likwidację progów ostrożnościowych. Bo one nie są w polskim prawie na wypadek braku kłopotów z nadmiernym deficytem. One są właśnie na taką sytuację jak ta, kiedy to rządy nieudaczników finansuje się z dochodów przyszłych pokoleń. Odpowiedzią Tuska i Rostowskiego na chorobę wywołaną ich rządami jest zbicie termometru.
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
Ostatnio edytowano 25 lip 2013, 10:59 przez kominiarz, łącznie edytowano 2 razy
25 lip 2013, 10:57
Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Komentarz internauty na temat sytuacji w naszym kraju, który zwala z nóg:
Gdyby Irlandczyk, Grek czy Niemiec zarabiał 1500 Euro i 5.50 Euro wydawał na litr paliwa, 20 Euro na kino i 250 Euro na średniej klasy buty, 5 tys. Euro za metr kw. mieszkania i 60 tys. Euro za średniej klasy nowy samochód, to na ulicach panowałaby regularna, krwawa wojna! Polska płaca minimalna 334 Euro, minimalna płaca w Irlandii 1462 przy zbliżonych kosztach życia. Polacy to najgłupszy naród na świecie , od zawsze okradany i poniżany, i nawet nie zdający sobie z tego sprawy (vide wyniki wyborów). A teraz jeszcze będziemy się dokładać do wymienionych wyżej państw. Bo nas stać a oni mają mityczny kryzys. To co jest w Polsce to nawet nie można nazwać kryzysem, to jest od zawsze dno i dwa metry mułu!!! Polak jest tanim wyrobnikiem UE, a Polska rynkiem zbytu dla towarów drugiej i trzeciej kategorii po cenach wyższych niż w UE !! LUDZIE OTWÓRZCIE OCZY Gdybym był okupantem i chciał zniszczyć naród to wyganiałbym młodych ,mądrych ludzi zagranicę za chlebem na emigrację, podnosiłbym podatki i wprowadzałbym nowe, dawał podwyżki i kolejne przywileje resortom siłowym, stawiałbym 500 nowych radarów, wzmacniałbym inwigilację obywateli, likwidowałbym państwowe szkolnictwo i służbę zdrowia oraz ograniczałbym do nich dostęp, oddałbym banki, media i handel obcym i wrogom Polski, wyśmiewałbym ich wartości i religię, skłócałbym młodych ze starszymi ,aby przez odwróconą hipotekę przejąć za bezcen ich mieszkania i domy, zachęcałbym ich kobiety do feminizmu ,prostytucji i aborcji ,aby nie nadawały się na dobre matki i żony, zadłużałbym ich bezpośrednio oraz pośrednio przez państwo i gminy, aby nie mogli się temu sprzeciwiać, likwidowałbym ich przemysł ,a w zamian budowałbym ogromne stadiony na kredyt, aby przynosiły straty, dopuszczałbym do sejmu złodziei i degeneratów, itd. Obejrzyj się wokoło!!!!!! niech każdy prawdziwy Polak wklei to raz pod jakimś artykułem.
____________________________________ Wśród mędrców zawsze znajdzie się miejsce na głupotę.
26 lip 2013, 07:38
Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
Przerażające, straszne - tym bardziej, że to jest prawda. Strach pomyśleć o przyszłości na naszej wspaniałej zielonej wyspie. Ale nasi bosowie cały czas, uparcie wmawiają nam, że jest dobrze - lepiej niż w krajach objętych "kryzysem".
26 lip 2013, 07:46
Re: Rząd PO - zobowiązania i ich realizacja
"Dogowor cara z rabem na Sopockim Molo" Spójrzcie na tych dwóch ludzi. Widać kto pan jest a kto sługa. kto komu musi służyć... Jak car mówi do raba. rab stoi i tylko słucha. http://niepoprawni.pl/
____________________________________ idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników