Teraz jest 06 wrz 2025, 00:42



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2082 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 138, 139, 140, 141, 142, 143, 144 ... 149  Następna strona
Katastrofa smoleńska 
Autor Treść postu
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Katastrofa smoleńska
Załącznik:
Czy mu wybaczy.jpg

Czy wybaczy mu?


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


24 sie 2014, 21:30
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Katastrofa smoleńska
Człowiek Laska w... Singapurze. Opowiadał jak "wyjaśniali" przyczyny katastrofy smoleńskiej

Piotr Lipiec, dawniej członek komisji Millera, a obecnie należący do ekipy Macieja Laska, pojechał do Singapuru, aby wziąć udział w konferencji specjalistów zajmujących się "czarnymi skrzynkami". Opowiadał tam ekspertom z całego świata, w jaki sposób rządowy zespół wyjaśniał przyczyny katastrofy smoleńskiej. - To jakaś kpina? - pyta zdumiony mecenas Stefan Hambura, pełnomocnik części rodzin smoleńskich.


O konferencji w Singapurze poinformowano na oficjalnej stronie internetowej zespołu (finansowanego przez rząd) Macieja Laska. Już tytuł krótkiej notatki zaskakuje "Metody badania katastrofy smoleńskiej przedstawione na międzynarodowej konferencji", ale treść jest jeszcze ciekawsza.

Wynika z niej, że na konferencji specjalistów, "zajmujących się odczytami rejestratorów w komisjach badania wypadków lotniczych z całego świata, zorganizowaną w tym roku w dniach 12-14.08.2014 przez komisję AAIB Singapuru", pojawili się członkowie NTSB z USA, TSB z Kanady, BEA z Francji, BFU z Niemiec, ATSB z Australii, DSB z Holandii, CAD z Hong Kongu, IAC z Rosji, JTSB z Japonii, NTSC z Indonezji, ASC z Tajwanu.

W tym gronie był również przedstawiciel PKBWL z Polski. Konkretnie Piotr Lipiec, który należał do członków komisji Millera, a obecnie współpracuje z Maciejem Laskiem, kierującym zespołem opłacanym przez Donalda Tuska i lansującym tezy m.in. o "pancernej brzozie".

Lipiec "zaprezentował podczas spotkania doświadczenia zdobyte przy badaniu wypadku samolotu Tu-154M nr 101. Zebranym specjalistom zostały przedstawione zagadnienia odczytu urządzeń TAWS i FMS oraz ich korelacja z zapisami innych rejestratorów pokładowych. Przedstawiona na zakończenie prezentacji przyczyna wypadku oraz zgromadzone podczas jego badania wnioski nie budziły żadnych wątpliwości co faktu, że był to kolejny wypadek lotniczy typu CFIT – zderzenie z przeszkodami terenowymi w locie sterownym, sprawnym samolotem" - czytamy na stronie zespołu Laska.

Treścią notatki zdumiony jest mecenas Hambura.

Obrazek

O tym, jak rządowi biegli urządzenie urządzenie TAWS z Tupolewa, informowaliśmy niejednokrotnie. Już w ubiegłym roku „Gazeta Polska” opisała ustalenia ekspertów smoleńskiego zespołu parlamentarnego. Odkryli oni, że analiza przebiegu dwóch sekund lotu Tu-154 – kluczowych dla ustalenia przyczyn katastrofy – powstała na podstawie wybrakowanej kopii rejestratora parametrów lotu, którą sporządzono w Rosji w nieznanych okolicznościach.

Jak do tego doszło? Okazuje się, że biegli pracujący dla komisji Millera i prokuratury wojskowej uzupełnili niekompletny zapis rejestratora ATM-QAR (czyli z tzw. polskiej czarnej skrzynki zapisującej parametry lotu) dwusekundowym fragmentem kopii innego rejestratora tupolewa (MSRP-64M-5). Zabieg ten zakrawał na fałszerstwo, gdyż po pierwsze: wykorzystana do uzupełnienia kopia zawierała błędy (co stwierdzili sami biegli), po drugie: wykonana ona została przez Rosjan bez udziału i nadzoru strony polskiej, wreszcie po trzecie: zastosowana do uzupełnienia rosyjska kopia we fragmencie, który zastosowano w Polsce, nie została zweryfikowana w zakresie wiarygodności!

Co więcej, przy uzupełnianiu zapisu skrzynki ATM-QAR biegli – nie wiedzieć czemu – wycięli z niego ostatnie pół sekundy. Dziwnym zbiegiem okoliczności fragment ten zawierał niezwykle ważne informacje dotyczące przyczyn katastrofy. Chodzi o dane wiążące się z ostatnim alarmem TAWS (system ostrzegania przed zbliżaniem się do ziemi), zwanym też TAWS 38.

W sekundzie, w której miał miejsce zagadkowy TAWS 38, część urządzeń samolotu zaczęła działać niewłaściwie (wiadomo o tym z wykresów sporządzonych przez polskich biegłych). Tzw. polska czarna skrzynka ATM-QAR zawierała dokładne zapisy funkcjonowania poszczególnych urządzeń i elementów samolotu w tym kluczowym momencie. Dlaczego więc biegli już po jej zbadaniu wycięli pół sekundy tego zapisu, zastępując go fragmentem z niezweryfikowanej rosyjskiej kopii innego rejestratora?

Po manipulacji, jakiej dokonali biegli odczytujący skrzynkę ATM-QAR, dane te – mogące być kluczem do ustalenia przyczyn katastrofy – zostały utracone na rzecz rosyjskich zapisów niewiadomego pochodzenia.

http://niezalezna.pl/58679-czlowiek-las ... molenskiej

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Smoleńsk: znowu w punkcie wyjścia. KBWLLP na siłę naciągała fakty

Obrazek

Panel sterowania autopilotem w rozbitym TU-154M. Fot. faktysmolensk.gov.pl.


Dokładna analiza dostępnych informacji zawartych w raportach MAK i Komisji Millera oraz w instrukcjach użytkowania samolotu Tu-154M prowadzi do nieuchronnego i mało odkrywczego wniosku: KBWLLP na siłę naciągała fakty do swojej hipotezy o użyciu przez niekompetentnego pilota przycisku ODEJŚCIE na wolancie w celu odejścia na drugi krąg, zaś tam, gdzie nie dały się one naciągnąć- zostały przemilczane.


Obie państwowe komisje, opierając się na analizach komputera pokładowego FMS w USA, jednoznacznie stwierdziły, że w końcówce tragicznego lotu komputer nakierowywał samolot w poziomie na definiowany przed lotem punkt nawigacyjny, leżący w przybliżeniu na środku pasa startowego. Pilot, sprowadzając maszynę na minimalną wysokość zniżania, sterował wysokością ręcznie, ale z pomocą odpowiedniego trybu autopilota. To są fakty, co do których chyba wszyscy analitycy Katastrofy Smoleńskiej są zgodni.

W tym jednak miejscu to, co zapisano w raportach, wydaje się mocno różnić się od możliwości samolotu. Hipoteza MAK o lądowaniu jest absurdalna i nie ma powodu się nią zajmować. Inaczej jednak rzecz się ma z hipotezą Komisji Millera, jakoby pilot źle przygotował przycisk ODEJŚCIE na wolancie, w wyniku czego ten nie zadziałał prawidłowo. Niestety, komisja nie wymieniła, których konkretnie czynności, niezbędnych do zadziałania przycisku ODEJŚCIE, nie wykonano. Z raportu można tylko domniemywać, że może chodzić o przycisk ŚCIEŻKA, używany razem z ILS. Byłby to jednak tylko wierzchołek góry lodowej i zarazem zbytnie uproszczenie. Opis „klawiszologii” w Raporcie praktycznie nie istnieje i zupełnie nie wiadomo, o co właściwie w tej materii Komisji chodziło. Dotyczy to zresztą także MAK.
Spisując swoje niczym nieuzasadnione dywagacje, Komisja Millera była chyba nieświadoma, z jak trudną materią się mierzy, próbując „wrobić” pilota w niekompetencję i braki w wyszkoleniu. Sama przy tym strzeliła sobie w stopę, otwarcie przyznając, że to komputer pokładowy FMS pomagał sterować samolotem w poziomie.

Ogólnie mówiąc, FMS są m.in. przeznaczone do automatycznego prowadzenia samolotu po wcześniej zadanych punktach trasy, aby odciążyć załogę w prowadzeniu nawigacji. W polskich Tu-154M zastąpiły one oryginalne, rosyjskie analogowe przeliczniki nawigacyjne NWU-B3, które spełniały podobną rolę, tyle że były przestarzałe, mniej dokładne i trudne w użyciu. FMS w maszynach 36. splt podpięto do trybu NWU autopilota - właśnie w miejsce rosyjskiego urządzenia. Wspomagały one załogi i w przelocie, i w niektórych przypadkach w podchodzeniu do lądowania. Miały jednak pewne ograniczenie: potrafiły nawigować tylko w poziomie, nie sterując wysokością, na jakiej w danym punkcie miał znajdować się samolot. Wysokością lotu musiał zarządzać pilot.

Samo użycie FMS w warunkach smoleńskich znacznie pomagało w wyprowadzeniu samolotu nad pas (zresztą samego lotniska nie było w bazie danych systemu, stąd też personel pułku sam musiał definiować punkty trasowe w pobliżu lotniska, nad którymi ma przelatywać samolot). Kiedy dowódca włączył na jednym z pulpitów przełącznik PRZYGOTOWANIE NAWIGACJI, a następnie przycisk NWU- prawidłowo skonfigurowany FMS przejmował sterowanie kierunkiem lotu na wcześniej wybrany punkt trasy i dalej automatycznie prowadził maszynę, nie przekraczając dopuszczalnych przechyleń i stabilizując kurs. Zgodnie z badaniami przeprowadzonymi w firmie Universal Avionics w USA, potwierdzonymi przez MAK i Komisję Millera, tego trybu pracy komputera użyto przed katastrofą.
Tymczasem zrekonstruowane przez KBWLLP odejście za pomocą przycisków ODEJŚCIE na wolantach wymagałoby włączenia przełącznika PRZYGOTOWANIE DO LĄDOWANIA wraz z innym trybem pracy autopilota. To ostatnie uaktywniało zarówno system sterowania na trajektorii STU (używany przy podejściach np. z wykorzystaniem ILS), jak i przelicznik odejścia, niezbędny do zadziałania przycisków ODEJŚCIE na wolantach. Układ włączano, gdy samolot był odpowiednio wysoko i było dość czasu na przygotowania.

Konstruktorzy Tupolewa zadbali, aby gotowość układu automatycznego odejścia za pomocą przycisku, o którym pisze KBWLLP, była odpowiednio wcześnie sygnalizowana załodze odpowiednią lampką (II KRĄG), znajdującą się w polu widzenia trzech osób: dwóch pilotów i nawigatora.

Personel, który uczył się latać m.in. na podstawie polskich instrukcji samolotu, pochodzących jeszcze z PLL LOT, doskonale wiedział, jak przygotować przycisk ODEJŚCIE do pracy, choćby na podstawie poniższego zapisu z polskiej instrukcji:

UWAGA: świecenie lampki II KRĄG na PN-6 świadczy o sprawności i gotowości do pracy przelicznika odejścia na II krąg

Co więcej, instrukcja wprost mówiła o konieczności włączenia odpowiedniego trybu autopilota i dodatkowo narzucała wymóg, aby po przygotowaniu układu do pracy sprawdzono, czy rzeczywiście świeci lampka sygnalizująca gotowość przycisku ODEJŚCIE:

DOWÓDCA SAMOLOTU

Wyłącznik PRZYGOTOWANIE DO LĄDOWANIA NA PN-5 – włączyć

DOWÓDCA SAMOLOTU/II PILOT/NAWIGATOR

Sprawdzić: Zielone lampki sygnalizacyjne STU PODŁUŻNY, STU BOCZNY i II KRĄG- świecą”

Należy zaznaczyć, że procedury te obowiązywały w czasie podejścia na ILS, chociaż wyżej wymienione urządzenia działałyby nawet gdyby samolot nie wykorzystywał ILS.

I tu pojawia się pierwszy problem: z hipotezy KBWLLP musi wynikać, że nie tylko pierwszy pilot wskutek „tunelowania poznawczego” nie umiał obsłużyć systemu, ale zarówno drugi pilot, jak i nawigator nie zauważyli, że lampka II KRĄG nie świeci, i nie można w związku z tym użyć przycisku ODEJŚCIE. Takie założenie, choćby jeśli porównamy je z dostępnymi personelowi i z pewnością „wykutymi na blachę” procedurami w języku polskim, zakrawa na absurd. Co ciekawe, Komisja Millera przemilczała powyższe zależności w swoim raporcie, być może słusznie stwierdzając, że nawet w kwestii winy załogi co za dużo, to niezdrowo, nawet jeśli chodzi o dokument, który ma „bardziej boleć”.

Jest też drugi problem, znacznie poważniejszy: używano albo nawigacji za pomocą FMS po włączeniu PRZYGOTOWANIE NAWIGACJI, albo- zamiennie- PRZYGOTOWANIA DO LĄDOWANIA, systemu sterowania na trajektorii STU z przelicznikiem odejścia i przyciskiem ODEJŚCIE na wolancie. Tak więc skoro Komisja Millera jednoznacznie potwierdziła, że FMS sterował samolotem na podstawie samodzielnie wyliczanych danych, to znaczy że drugi tryb autopilota, wykorzystujący dane o kursie z urządzenia KURS-MP, współpracującego z ILS lub VOR, powinien być w tym momencie nieaktywny, a więc z definicji nie było możliwości użycia przycisków ODEJŚCIE!

To, czy samolot byłby w tym momencie w wiązce ILS, czy poza nią, jest wtórne- po prostu tych dwóch trybów pracy autopilota nie używano wspólnie, co widać choćby na filmach z eksperymentów w locie, stanowiących załączniki do Raportu Millera: w sytuacji gdy NWU był aktywny, zaś STU wyłączony- samolot nie odszedł po wciśnięciu przycisku ODEJŚCIE na wolancie, natomiast gdy było odwrotnie- udało się to bez problemu. To kolejna ciekawostka: oba tryby pracy autopilota w eksperymentach w locie odtworzono prawidłowo, a więc Komisja dobrze wiedziała co robi. „Zapomniała” tylko napisać w raporcie, że albo FMS, albo ODEJŚCIE…

Na koniec zauważmy, że w związku z brakiem ILS w Smoleńsku nie było potrzeby w ogóle włączać trybu PRZYGOTOWANIE DO LĄDOWANIA.
W mojej opinii po czterech i pół roku od Katastrofy Smoleńskiej jesteśmy w punkcie wyjścia jeśli chodzi o możliwą rekonstrukcję działań załogi i sprawność układów samolotu. Hipotezy, rekonstrukcje i wnioski, które w tym zakresie sformułowała KBWLLP w swoim raporcie, nie widziały nawet z daleka pilota Tupolewa z nalotem na typie pozwalającym na prawidłowe wnioskowanie o sposobie użytkowania sprzętu, i nadają się wyłącznie do kosza. Nie pomoże im nawet wysłanie całej komisji i dokumentacji, którą wytworzyła do Singapuru.

http://wpolityce.pl/smolensk/210906-smo ... gala-fakty

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Mec. Kownacki: Granic śmieszności nie ma. Dane z TAWS i FMS powinny być już dawno

Rozmowa z mec. Bartoszem Kownackim, posłem PiS, reprezentującym część rodzin ofiar tragedii smoleńskiej.

Stefczyk.info: Ponad cztery lata po tragedii smoleńskiej polska prokuratura wysłała wniosek o pomoc prawną do USA. Prosi o odpowiedź na szereg pytań dotyczących odczytów systemu TAWS i FMS. Jak Pan ocenia fakt, że najbardziej podstawowe dane wciąż są zbierane?

Mec. Bartosz Kownacki:
Podejrzewam, że ten wniosek wynika z decyzji o powołaniu grupy biegłych, którzy mają opracować kompleksową opinię dotyczącą tragedii smoleńskiej. Po raz kolejny okazuje się, że dowody, które powinny być zebrane i zabezpieczone dwa, czy trzy lata temu, są zabezpieczane dziś. Te dane powinny być w prokuraturze już od dawna. USA to partner przewidywalny, więc można sądzić, że Stany będą chętne do współpracy i wszelką dokumentację nam udostępnią. Nic jednak nie tłumaczy faktu, że po tylu latach tak podstawowe sprawy nie są jeszcze zamknięte. Obecnie powinna się toczyć praca na dokumentach, już znacznie wcześniej zgromadzonych.

Gdzieś są granice śmieszności w tym śledztwie?

Podejrzewam niestety, że tych granic nie ma. Sądzę, że jeszcze nie raz będziemy się dowiadywali o czynnościach, które powinny być prowadzone już dawno, ale będą zlecane dopiero teraz na żądanie biegłych. Wiele ważnych badań, prowadzonych niedawno, zostało zleconych właśnie z racji potrzeb biegłych pracujących nad opinią kompleksową. Wcześniej nikomu nie przychodziło do głowy, by rzetelne badania wykonywać. Sądzę, że ten wniosek nie jest ostatnim takim ruchem. To bardzo źle świadczy o tym, jak pracowała komisja Millera oraz śledczy.

Te informacje były potrzebne komisji?

Odczyty dotyczące systemu TAWS czy badania na obecność materiałów wybuchowych powinny być dawno temu wykonane. Wyniki były potrzebne i prokuraturze i komisji Millera. Jednak komisja uznała, że takiej potrzeby nie ma. To mówi wiele o stanie polskiego państwa.

Jakie ma Pan podejście do śledztwa prokuratury wojskowej? Żywi Pan nadzieje związane z tymi działaniami?

Na pewno nie będę nigdy pośpieszał prokuratury czy biegłych w sprawie wykonywania badań. Wolę, żeby one trwały dłużej, jeśli mają być rzetelne. Pośpiech jest konieczny natomiast przy zabezpieczaniu dowodów. Tu nie może być zwłoki, zaś w sprawach badań należy zachować cierpliwość. Boję się jednak, że w obecnej sytuacji politycznej i geopolitycznej szanse na rzetelne ustalenia w tej sprawie są bardzo małe. Szczególnie, że obecnie wątpię, by ze strony rosyjskiej można liczyć na współpracę.

Jak zmiana geopolityczna, zmiana atmosfery wokół Rosji wpływa na śledztwo smoleńskie? Czy to może być korzystne?

Niestety boję się, że ta zmiana jest wręcz zmianą na gorsze. Mamy już pełne usztywnienie strony rosyjskiej. Rosja od początku z nami w tej sprawie nie współpracowała, ale obecnie nawet najwięksi optymiści nie będą mogli mówić, że Moskwa jakkolwiek z nami współpracuje. Na Zachód, Europę, czy USA, również nie ma co liczyć. Widać, że stosunek państw Zachodu do Rosji jest wciąż bardzo spolegliwy. Nadzieje, że sytuacja geopolityczna jest korzystna dla sprawy smoleńskiej, są naiwnością. Widać, że Europa i USA nie zdają w tej sytuacji egzaminu. I w naszej sprawie nie ma co na nich zatem liczyć.

http://www.stefczyk.info/publicystyka/o ... z3BVTVteut

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Prof. Nowaczyk o badaniach dot. TAWS: Mogą rozstrzygnąć wysokość przelotu nad brzozą…

wPolityce.pl: Ponad cztery lata po tragedii smoleńskiej prokuratura uznała, że potrzebne są nowe odczyty z systemów TAWS i FMS, zamontowanych w rządowym tupolewie, jaki uległ katastrofie 10 kwietnia 2010 roku. Dlaczego ponowne odczyty są potrzebne?

Prof. Kazimierz Nowaczyk:
Analizą dostępnych danych z TAWSa zająłem się w połowie 2011 roku. Producent tych systemów odczytywał dane na zlecenie NTSB. Federalna agencja, jaką jest National Transportation Safety Board, otrzymała prośbę ze strony MAK-u o dokonanie odczytów. Odczytano więc wiele różnorodnych parametrów. One wszystkie musiały zostać rozkodowane, ponieważ to są zapisy binarne. MAK wyszczególnił, które informacje interesują stronę rosyjską, a producent przekazał stosowne odczyty. Zaznaczył jednocześnie, że jest w stanie odczytać znacznie więcej informacji. Kontaktowałem się z firmą w tej sprawie, jednak bezskutecznie. Także Rodziny ofiar tragedii smoleńskiej przesłały do USA materiał, który powstał na podstawie pytań ekspertów zespołu parlamentarnego badającego przyczyny katastrofy. Pytania obejmowały bardzo szeroki materiał. Pytaliśmy m.in. o odczyty pamięci systemu TAWS i FMS, czyli systemu, którym posługują się piloci w nawigacji. Do Universal Avionics i NTSB dobijamy się więc od dawna, zanim prokuratorzy zauważyli tę konieczność.

Dlaczego nie odczytano wszystkiego co było można?

Producent odpowiadał jedynie na zapotrzebowanie MAK-u, wskazując, że jeśli jakaś instytucja zgłosi się po większą liczbę danych, to takie odczyty również zostaną przeprowadzone. Zapisów jest znacznie więcej niż te, które znalazły się w oficjalnych raportach dotyczących katastrofy. Strona amerykańska może te dane odczytać. Amerykanie stwierdzili też, że bateria systemu FMS pierwszego pilota, który to system uległ bardzo dużym zniszczeniom, działała, a pamięć była podtrzymywana. Stwierdzili, że mogą podjąć się próby odczytania zapisów komputera FMS pierwszego pilota. Jednak do tego potrzebny jest wniosek oficjalnych instytucji prowadzących śledztwo.

Co stało się z dotychczasowymi ustaleniami producenta amerykańskich systemów?

Universal Avionics odczytał dane i przekazał swój raport NTSB. Od tego momentu właścicielem tych materiałów jest właśnie NTSB. Próby kontaktu z samym producentem będą bezowocne. Trzeba się kontaktować z NTSB, która jest instytucją federalną i może współpracować z instytucjami rządowymi lub oficjalnymi organami prowadzącymi śledztwo.

Wniosek rodzin ofiar tragedii smoleńskiej pozostał zatem bez odpowiedzi?

Rodziny wysłały swoje pismo z nadzieją, że być może NTSB uwzględni ich prośbę. Zdarzało się bowiem, że instytucja ta współpracowała ze stowarzyszeniem rodzin osób poszkodowanych w katastrofach lotniczych (National Air Disaster Alliance and Foundation), jakie działa w USA. NTSB współpracuje z tym stowarzyszeniem, które poparło postulaty rodzin smoleńskich. Był cień nadziei, że wniosek zostanie uwzględniony. Jednak do dziś nie ma żadnej odpowiedzi.

Czego ten wniosek dotyczył?

Wysłano kilkadziesiąt bardzo szczegółowych pytań, na które odpowiedź pomoże w analizach danych z raportu NTSB.

Jak ważne są dane, które może przekazać NTSB? Co te odczyty mogą oznaczać dla śledztwa smoleńskiego?

Ważne może być przede wszystkim odczytanie danych z FMS pierwszego pilota, do tej pory znamy jedynie odczyty z FMS drugiego pilota. Pytania dotyczą również m.in. dokładności pomiaru czasu, by ustalić precyzyjnie przebieg ostatnich sekund lotu. Czas jest podawany wraz z komunikatami TAWS z dokładnością do 1 sekundy, istotne natomiast jest, czy zapis miał miejsce na początku sekundy, w jej połowie, czy może pod koniec. To ważne, ponieważ dramatyczne wydarzenia ze Smoleńska rozgrywały się w czasie kilku sekund. Tego typu wiadomości są istotne. Wiemy również, że system TAWS zanotował wiele komunikatów dotyczących awarii samolotu. Zapisy zostały rozkodowane jedynie dla najważniejszych alarmów systemu, ale było ich więcej. Rodziny wysłały więc prośbę o podanie również danych dotyczących innych alarmów i wyjaśnienie ich znaczenia. To może zrobić jedynie strona amerykańska. Również ona może podać dane dotyczące dokładności wyznaczonego położenia geograficznego samolotu.

Jak ważne są dane z systemu TAWS? Czy one mogą coś potwierdzić lub wykluczyć ws. przebiegu tragedii smoleńskiej?

Na pewno zagadką jest to, co dzieje się z wysokością w punkcie TAWS 38. W pozostałych punktach (TAWS 35, 36, 37) wysokość baryczna i radiowa się zgadzają. W punkcie TAWS 38 te dwie wartości rozchodzą się. Producent może pomóc określić, dlaczego. Wiemy, że „coś” stało się z wysokościomierzami radiowymi. Jeśli to zostanie potwierdzone, to wiążącą pozostanie wiadomość o wysokości barycznej, która mówi, że w punkcie TAWS 38 samolot znajdował się na wysokości ponad 30 metrów. Ta informacja rozstrzygnęłaby kwestie wysokości przelotu nad brzozą… Widać więc, jak ważne są wiadomości z systemu TAWS.

Nie dziwi Pana, że takie dane polska prokuratura zbiera ponad cztery lata po tragedii? I to, zdaje się w sposób wymuszony przez rodziny…

Mnie w tej sprawie już nic nie dziwi. Od dłuższego czasu mam przekonanie, że prokuratura pozoruje działania.

Pana zdaniem ustalenie prawdy o przebiegu tragedii smoleńskiej jest wciąż możliwe, czy jakieś dane już zostały utracone?

Dane są, ale trzeba umieć je wykorzystać. W przypadku badań na obecność materiałów wybuchowych prokuratura nie tylko działa z ogromnym opóźnieniem, ale dodatkowo wykonuje ruchy, które świadczą o chęci rozmycia wyników, a nie przedstawienia rzetelnych ustaleń. Wysłanie próbek pobranych w Smoleńsku - których analizę bardzo krytycznie ocenili prof. dr hab. Krystyna Kamieńska–-Trela i prof. dr hab. Sławomir Szymański — do powtórnych badań w tym samym laboratorium, jest właśnie takim pozorowanym posunięciem. Z naukowego punktu widzenia to działanie bezsensowne. Tego się nie robi. To tak samo, jakbyśmy kwestionowali diagnozę lekarza i następnie poszli po powtórną diagnozę do tego samego lekarza. To nonsens i działanie czytelnie wskazujące na przeciąganie w czasie. Prokuratura odmawia również badań DNA rodzinie śp. Anny Walentynowicz. Jej bliscy wnosili o badania w renomowanych ośrodkach zagranicznych. Jednak śledczy odmówili. Jest to działanie oburzające i niehumanitarne, ponieważ prokuratura nie jest ani właścicielem, ani dysponentem ciał zmarłych i wola Rodzin powinna zostać uszanowana.

http://wpolityce.pl/smolensk/211268-pro ... asz-wywiad

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


07 wrz 2014, 22:44
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Katastrofa smoleńska
Urzędnikom KPRM należy postawić zarzuty!

„Powinno zostać rozważone postawienie zarzutów poszczególnym urzędnikom Kancelarii Prezesa Rady Ministrów” - czytamy w uzasadnieniu decyzji sądu do którego dotarł „Gość Niedzielny”. Tygodnik opisuje szokujące działania śledczych badających sprawę smoleńską.


Jak czytamy dalej w tekście:
„To jeden z najważniejszych wniosków z pisemnego uzasadnienia decyzji sądu, który nakazał prokuraturze wznowienie śledztwa w sprawie odpowiedzialności cywilnych urzędników za organizację lotów prezydenta i premiera do Smoleńska 7 i 10 kwietnia 2010 r.”

Sprawę opisuje red. Bogumił Łoziński, który przypomina, że decyzja w tej sprawie została ogłoszona przez sędziego Wojciecha Łączewskiego na początku sierpnia. „Gość Niedzielny” uzyskał zgodę sądu na zapoznanie się z jej pisemnym uzasadnieniem. Jest porażające. W toku śledztwa prokuratorzy popełnili liczne błędy, ale przede wszystkim niesłusznie uznali, że urzędnicy nie ponoszą odpowiedzialności karnej za nieprawidłowości, których się dopuścili.

Tygodnik wymienia nieprawidłowości, za które według sądu funkcjonariusze publiczni organizujący wizyty premiera i prezydenta 7 i 10 kwietnia 2010 r. do Katynia powinni mieć postawione zarzuty karne. (fragment uzasadnienia decyzji sądu nakazującej prokuraturze wznowienie śledztwa). Są to:
— niepoczynienie ustaleń, co do statusu lotniska Smoleńsk Północny i niedochowanie chociażby minimalnej staranności w tym zakresie;

— niedoprowadzenie do stanu, w którym jasny byłby status wizyty Prezydenta PR na terenie Federacji Rosyjskiej w dniu 10 kwietnia 2010 r., co ewentualnie powinno się przełożyć na nadanie lotnisku statusu HEAD;

— wystosowanie zawiadomienia o potrzebie wykorzystania wojskowego specjalnego transportu lotniczego bez wszystkich niezbędnych informacji oraz zaakceptowanie takiego zawiadomienia przez koordynatora;

— niezadbanie o nadanie statusu HEAD lotowi Prezesa Rady Ministrów w dniu 7 kwietnia 2010 r.;

— zbyt późnego i niestarannego przekazywania informacji lub wręcz nieprzekazywania informacji przez funkcjonariuszy Ministerstwa Sprawa Zagranicznych i Ambasady Rzeczypospolitej w Moskwie;

— niezweryfikowania czy karty do podejścia lotniska Smoleńsk Północny są aktualne;

— dysponowania przez urzędników Kancelarii Prezesa Rady Ministrów wojskowym transportem lotniczym, co nie przekładało się na bezpieczeństwo lotów, jakkolwiek może być oceniane, jako działanie na szkodę interesu publicznego w rozumieniu takim, iż prowadziło do destabilizacji prawidłowego funkcjonowania instytucji państwowych.

Jak stwierdza Łoziński, oznacza to iż Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga w Warszawie po raz trzeci będzie musiała prowadzić postępowanie w tej sprawie, bowiem dwukrotnie je umarzała.

Autor artykułu podkreśla, że uzasadnienie decyzji o wznowieniu śledztwa może mieć przełomowe znaczenie dla ustalenia odpowiedzialności karnej urzędników cywilnych organizujących wizyty premiera i prezydenta do Katynia.

Prokuraturze trudno będzie podtrzymywać tezę, że doszło jedynie do nieprawidłowości, a nie do złamania prawa
— stwierdza Łoziński.

http://www.stefczyk.info/wiadomosci/pol ... 1540287745

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Blisko milion złotych od Tuska dla Laska

Propagandowy zespół Kancelarii Premiera Donalda Tuska otrzymał z budżetu już prawie milion złotych – ustaliła „Gazeta Polska Codziennie”. Po tym jak w 2013 r. Maciej Lasek i jego współpracownicy otrzymali 300 tys. zł, premier postanowił w 2014 r. przyznać im dodatkowe 600 tys. zł. Na co? Na rozpowszechnianie tez zawartych w raporcie rosyjskiego MAK-u.


Tak astronomiczna kwota przyznana zespołowi Macieja Laska szokuje wiceprzewodniczącego zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, posła Stanisława Piotrowicza.

– Zespół Laska nie zajmuje się dociekaniem czy ustalaniem przyczyn okoliczności katastrofy. Można śmiało powiedzieć, że jest to ciało propagandowe, którego statutowym zadaniem jest rozpowszechnianie wśród opinii publicznej tezy z raportu rosyjskiego MAK-u i w pełni korespondującego z nim raportu tzw. komisji Millera – mówi Piotrowicz. Polityk przypomina, że raport Tatiany Anodiny, czyli MAK-u, powstał, gdy Platforma Obywatelska „budowała w polskim społeczeństwie przekonanie o wspaniałych relacjach polsko-rosyjskich”. – Mówiono wówczas o ogromnym zaufaniu. Dziś to zaufanie wobec ustaleń MAK-u nadal jest potężne, a na straży rosyjskiej wersji wydarzeń stoi właśnie zespół Macieja Laska – mówi Piotrowicz.

Co ciekawe, aby nie trzeba było głosować w Sejmie nad przydzieleniem funduszy z budżetu na działalność zespołu Macieja Laska, Kancelaria Premiera wykorzystuje przyznawane jej środki z rezerwy budżetowej.

To już kolejny raz, gdy strumień gotówki trafia do komórki KPRM-u, zajmującej się powtarzaniem w mediach tez rządowego raportu sprzed ponad czterech lat. Jak ujawniła „Codzienna”, w zeszłym roku Maciej Lasek otrzymał z pieniędzy podatników 300 tys. zł. Stało się tak dzięki specjalnemu zarządzeniu Donalda Tuska. Na początku tego roku premier podpisał nowe zarządzenie, tak by zespół Laska mógł dostać kolejne setki tysięcy złotych.

– Do naszych zadań należą również analiza pojawiających się w przestrzeni publicznej hipotez na temat innych niż ustalone w oficjalnym raporcie przyczyn katastrofy oraz naukowa ocena materiałów, na podstawie których zostały one sformułowane – tłumaczy „Codziennej” Maciej Lasek. Sam za udzielanie wywiadów i inne rodzaje aktywności medialnej, w której przekonuje do rządowego raportu z 2011 r., dostaje miesięcznie 6500 zł. – Nasza praca przynosi rezultaty i w Polsce, i poza jej granicami – chwali się „Codziennej”.

http://niezalezna.pl/58975-blisko-milio ... -dla-laska

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Sąd nie ma wątpliwości: w sprawie 10/04 błędy popełniła KPRM! W końcu będą zarzuty?!

Zdaniem Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście do lotów do Smoleńska nie powinno w ogóle dojść ze względu na skalę zaniedbań przy ich organizacji. „Nasz Dziennik” opisuje pisemne uzasadnienie decyzji o ponownym wszczęciu śledztwa.

Sędzia Wojciech Łączewski wskazuje w dokumencie, że „wyloty w dniach 7 i 10 kwietnia 2010 r. nie powinny dojść do skutku”. Bowiem nie „dopełniono wszystkich przepisanych prawem czynności lub zaniechano ich wdrożenia”, co uniemożliwiało prawidłowe przeprowadzenie zadania organizacji wylotów.

Sąd uznał, że w niektórych przypadkach doszło do „niedopełnienia obowiązków” przez urzędników, zwłaszcza z kancelarii premiera.

To skutkowało działaniem na szkodę interesu publicznego, a mianowicie niezapewnieniem Prezydentowi RP oraz Premierowi RP należytego bezpieczeństwa
— pisze sąd w uzasadnieniu.

Gazeta wskazuje, że zdaniem sądu „powinno zostać rozważone postawienie zarzutów poszczególnym urzędnikom kancelarii premiera”. „ND” zaznacza, że „chodzi zwłaszcza o trzy nazwiska powszechnie znane w tym kontekście”, ale sąd dodaje, że więcej ludzi może usłyszeć zarzuty.
Sąd dodaje, że prokuratura powinna również zbadać, czy „niektórym świadkom nie należy postawić” zarzutu przestępstwa urzędniczego „w przypadku ustalenia odmiennej od przedstawianych przez nich wersji zdarzeń”.

Sędzia skrytykował mocno tezy śledczych, którzy uznali, że stwierdzone nieprawidłowości przy organizacji obu lotów popełnione przez urzędników nie mogą mieć charakteru przestępstwa. Sąd uznał, że nie można podzielić twierdzeń, że osoby z administracji publicznej nie mają wiedzy na temat przepisów prawa będących przedmiotem ich codziennej pracy.
Łączewski odrzuca również argumentację śledczych, „jakoby stwierdzone naruszenia nie spowodowały skutku w postaci niebezpieczeństwa powstania szkody w interesie prywatnym lub publicznym”.

Sędzia punktuje sześć naruszeń, które miały wpływ na bezpieczeństwo lotów i tym samym powinny podlegać ocenie odpowiedzialności karnej. Chodzi przede wszystkim o „niepoczynienie ustaleń co do statusu lotniska Smoleńsk Północny i niedochowanie chociażby minimalnej staranności w tym zakresie”.

Status tego terenu miał kapitalne znaczenie dla bezpieczeństwa lotu jako takiego i obowiązków odpowiednich służb
– konstatuje sędzia Łączewski.

I wskazuje winnych: takich ustaleń nie poczynił koordynator (…), czyli szef KPRM.

Według sądu, to urzędnicy z kancelarii premiera odpowiadali za zlecenie wykonania transportu lotniczego i „powinni się upewnić, czy możliwa jest jego bezpieczna realizacja”.

Kolejna poważna nieprawidłowość to „niedoprowadzenie do stanu, w którym jasny byłby status wizyty Prezydenta RP na terenie Federacji Rosyjskiej w dniu 10 kwietnia 2010 roku, co ewentualnie powinno się przełożyć na nadanie lotowi statusu HEAD”.

W ocenie sądu, nie jest łatwe dokonanie oceny statusu lotu prezydenta, który „jak się wydaje, nie miał charakteru misji oficjalnej”. Sprzeczne są też oceny polskich urzędników. Ale jeśli część z nich uznawała, że jest to misja oficjalna, to „powinni wystąpić o nadanie statusu HEAD”.

Więcej o błędach i zaniechaniach urzędników kancelarii premiera w „Naszym Dzienniku”

http://wpolityce.pl/smolensk/212245-sad ... da-zarzuty

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

„Prezydent” UE Tusk zaszkodzi śledztwu smoleńskiemu – wywiad z prof. Biniendą i mec. Szonert-Biniendą

O doradzaniu Obamie, zbliżającej się III Konferencji Smoleńskiej i umiędzynarodowieniu śledztwa w kontekście europejskiej kariery Donalda Tuska z prof. Wiesławem Biniendą i mec. Marią Szonert – Biniendą rozmawia redakcja portalu Paxamericana.pl

Paxamericana.pl: Panie Profesorze, w ubiegłym miesiącu rozgorzała w Polsce dyskusja na temat Pańskiego nowego stanowiska. Środowiska michnikowego szmatławca postanowiły wykpić i zbagatelizować informację, iż znalazł się Pan w kręgu doradców prezydenta Baracka Obamy, tłumacząc że nie ma tu mowy o żadnym „doradztwie” a jedynie współpracy na niskim szczeblu. Czy zechciałby się Pan odnieść do tych ataków?


prof. Wiesław Binienda: 26 września 2013 roku Prezydent Obama powołał Komitet Wykonawczy Partnerstwa Zaawansowanych Technologii Przemysłowych (Advanced Manufacturing Partnership Steering Committee 2.0), którego zadaniem jest przygotowanie strategii rozwoju najwyższych technologii. Do Komitetu Wykonawczego zostało zaproszonych kilkanaście najważniejszych amerykańskich firm przemysłowych, takich jak Northrop-Grumman, Honeywell, Alcoa, Dow Chemical, Siemens oraz kilka uczelni, w tym Berkeley, Georgia Tech, MIT, jak również moją uczelnię Uniwersytet Akron.  Jest znamienne, że do tego komitetu obok czołówki amerykańskich uczelni takich jak MIT i Berkeley zaproszono University of Akron jako jedyną uczelnię plasującą się w środku rankingu amerykańskich uczelni. W dodatku za dziedzinę najbardziej atrakcyjną na mojej uczelni uznano właśnie moją specjalność.  Przyznam, że czuję się zaszczycony, iż znalazłem się w grupie czołówki wysokich technologii, szczególnie, że zostałem poproszony o konsultację w dwóch tematach: w dziedzinie analizy wielkich modeli i wizualizacji danych (Big Data, Analytics & Visualization) oraz w dziedzinie obliczeń i symulacji komputerowych najbardziej zaawansowanych technologii (High Performance Computing), a więc w dziedzinach bezpośrednio związanych z moimi badaniami nad katastrofą smoleńską.  Z całej mojej uczelni na 800 pracowników naukowych zaproszonych do współpracy zostało dwóch: ja oraz mój kolega z wydziału inżynierii elektrycznej i komputerowej.

Próżno także szukać innych polskich nazwisk na porównywalnych stanowiskach, czy zna Pan inne osoby mogące „pochwalić się” podobną funkcją obecnie lub w przeszłości?

Nie znam takich osób, ale to nie znaczy, że ich nie było. Jestem przekonany ze naukowcy polskiego pochodzenia w przeszłości brali udział w podobnych zespołach doradczych rozwoju najnowszych technologii przy Białym Domu. Mamy wielu wspaniałych naukowców polskiego pochodzenia w USA.

Czy jest możliwość śledzenia na bieżąco prac zespołu, w którego składzie Pan zasiada? Jakie przełożenie mają prowadzone przez Pana badania na decyzje administracji USA, w jakich amerykańskich programach mogą zostać uwzględnione w najbliższym czasie?

Wiele państw na świecie chciałoby śledzić na bieżąco prace zespołu. Rząd chiński nawet oficjalnie poprosił Prezydenta Obamę, aby zezwolił dwom reprezentantom z ambasady chińskiej na przysłuchiwanie się dyskusjom plenarnym w czasie spotkań wszystkich grup, jakie miały miejsce na Uniwersytecie w Akron na początku roku. Prezydent Obama udzielił Chińczykom takiego zezwolenia a oni pilnie notowali każde słowo wypowiedziane na tym spotkaniu.

Obecnie nasza grupa przygotowuje dokument, na podstawie którego administracja Prezydenta Obamy podejmie decyzje jakie elementy naszych rekomendacji uwzględnić i w jakiej formie. Myślę, że na początku roku 2015 te decyzje będą powzięte, a do tego czasu nie jestem upoważniony, aby wypowiadać się w jakichkolwiek szczegółach.

Dużymi krokami zbliża się kolejna Konferencja Smoleńska, pytań dotyczących katastrofy z 10.04.2010 r. przybywa. Czego możemy spodziewać się w tym roku, czy znane są Państwu tematy, które podobnie jak miało to miejsce w poprzednich latach, rzucą nowe światło na prowadzone śledztwo, wywołają dyskusję i zmuszą ekspertów Macieja Laska do odpowiedzi na stawiane pytania?

prof. Wiesław Binienda i mec. Maria Szonert – Binienda: Profesor Witakowski jest jak zwykle organizatorem Konferencji Smoleńskiej. Szczególnie cennym dorobkiem są obszerne wydania materiałów konferencyjnych. Są one dostępne we wszystkich bibliotekach uniwersyteckich w Polsce. Myślę ze kolejna już trzecia konferencja smoleńska przybliży nas do odpowiedzi na pytanie, co rzeczywiście się stało w Smoleńsku. Do tej pory poświecono wiele wysiłku, aby udowodnić, ze scenariusz zdarzenia przedstawiony w oficjalnej wersji jest nieprawdziwy. Na dzień dzisiejszy zostało to udowodnione poza wszelka wątpliwość z naukowego punktu widzenia. Należy wiec zrobić krok do przodu i podjąć próbę ustalenia, co rzeczywiście się stało w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku. Gorąco zachęcam do przysłuchiwania się obradom konferencji smoleńskiej.  Powinna być transmitowana na żywo przez Internet na stronie http://konferencjasmolenska.pl/.

Jak oceniają Państwo szansę, aby wreszcie doszło do debaty z przedstawicielami strony rządowej? Czy dziś ma ona w ogóle jeszcze jakiś sens?

- Na dzień dzisiejszy szanse na jakąkolwiek debatę z grupą Laska i Millera są żadne.  Zespół Pana Laska ma za zadanie bronić oficjalnej wersji za wszelką cenę. Nawet przecinka nie poddadzą z Raportu Millera gdyż wiedzą, że gdyby pozwolili na zmianę choćby przecinka to całe kłamstwo rozleci się w pył.  Ich celem jest wyłącznie dyskredytować i ośmieszać niezależnych naukowców. Dlatego nie widzimy żadnego celu jakiejkolwiek dyskusji z tą grupą. Zresztą ich kwalifikacje zawodowe w stosunku do naukowców zgromadzonych wokół Konferencji Smoleńskiej są żadne. Są to płatni, dyspozycyjni politycznie urzędnicy zajmujący się intrygami i manipulacją opinią publiczną. Ponadto większość z nich złożyła swój cyrograf pod niechlubnym raportem Millera, więc nie mają żadnego wyjścia.  Nie ma z nimi o czym mówić.

Często główne media starają się wmówić, że „Smoleńsk już nikogo w Polsce nie interesuje”. Tymczasem zainteresowanie Konferencją Smoleńską, czy choćby popularność filmów takich jak „Anatomia Upadku”, pokazują zupełnie coś innego. Dlaczego eksperci Macieja Laska tak bardzo boją się, aby opinia publiczna sama oceniła czy katastrofa jest już ostatecznie wyjaśniona?

- Opinia publiczna w Polsce już dawno oceniła zarówno katastrofę smoleńską jak również działania rządu Tuska w tej sprawie. Nikt już nie może mieć wątpliwości, że rząd Tuska działał przez ponad cztery lata na szkodę śledztwa smoleńskiego. Natomiast gra toczy się o opinię międzynarodową.  Chodzi przecież nie tylko o rolę Rosji, ale również o rolę rządu Tuska w tej zbrodni.  Dlatego też mamy przestać interesować się Smoleńskiem.

Trudno mieć dziś wrażenie, aby obecny rząd poważnie podszedł do sprawy katastrofy prezydenckiego Tupolewa. Sondaże wskazują jednak, że nadchodzące wybory prawdopodobnie przyniosą w Polsce zmianę rządów. Jakiego wsparcia eksperci badający katastrofę smoleńską oczekiwaliby od nowych polskich władz?

- Pierwsza zasada to nie przeszkadzać.  Należy stworzyć odpowiednie warunki polskim naukowcom do podejmowania badan w temacie katastrofy smoleńskiej w ramach polskich placówek naukowych. Jak wiadomo obecnie uczelnie polskie zakazują wszelkich badań w tym temacie chyba, że mają służyć do wsparcia raportów MAKu i Millera.

Należy również podjąć intensywne działania na arenie międzynarodowej w celu powołania wysokiej rangi komisji międzynarodowej, która oceniłaby oficjalne raporty oraz cały materiał zgromadzony przez polską prokuraturę, Zespól Parlamentarny oraz opracowania przygotowane w ramach konferencji smoleńskich. Dobrze byłoby, aby taka komisja została powołana przez organizację związaną z Narodami Zjednoczonymi. Na podstawie fachowej niezależnej oceny materiału dotychczas zgromadzonego komisja taka powinna wydać dalsze zalecenia działań.

Czy w świetle dzisiejszych działań Rosji (aneksja Krymu, wspieranie prorosyjskich separatystów, którzy zestrzelili Boeinga malezyjskich linii lotniczych), kiedy wydaje się, że „Zachód” wreszcie przejrzał na oczy, możliwe jest nowe otwarcie i umiędzynarodowienie śledztwa smoleńskiego, czy może jest ono niepotrzebne, gdyż oficjalna wersja została już na tyle mocno zaszczepiona w umysłach międzynarodowej opinii publicznej?

Mec. Maria Szonert – Binienda: „Nowe otwarcie i umiędzynarodowienie śledztwa” jest niezbędne, jeżeli Polska ma zachować swoją niepodległość i suwerenność. Stopień upokorzenia wręcz upodlenia narodu polskiego oraz zastraszenia za pomocą katastrofy smoleńskiej, jest tak ogromny, że dewastuje nasze poczucie godności, jako grupy narodowej oraz jako osób indywidualnych. Takie poczucie stłamszenia osłabia ducha walki w narodzie polskim.  W obecnych warunkach, kiedy Rosja odgraża się, że zmiecie Polskę z powierzchni ziemi konieczne jest odrodzenie poczucia dumy narodowej, która daje sile, aby stanąć w obronie ojczyzny. Smoleńsk jest w tym procesie kluczem.

Jak katastrofę, śledztwo i postawę polskich władz wobec Rosji odbiera środowisko amerykańskiej Polonii?  Czy po przeszło czterech latach widać dalsze zainteresowanie tym tematem i jeśli tak, to czym się ono objawia?

- Polonia amerykańska jest cały czas skutecznie pacyfikowana przez pracowników dyplomatycznych ekipy Tuska i Sikorskiego. Placówki te infiltrują Polonię, często działają na rozbicie organizacji polonijnych oraz starają się wywierać presje na prasę polonijną wszelkimi metodami, od grantów począwszy a na naciskach personalnych skończywszy.  W efekcie tych działań Polonia amerykańska, szczególnie starsze pokolenie nie mające dostępu do internetu oraz osoby nie mówiące po polsku są bardzo niedoinformowani, można powiedzieć całkowicie zdezorientowani.

Ponadto od czasu katastrofy smoleńskiej prowadzona jest szeroka kampania wśród Polonii, aby nie zajmować się sprawami Polski gdyż jest to demokratyczny kraj, który wspaniale się rozwija i nie potrzebuje, aby Polonia się do wewnętrznych spraw demokratycznej Polski wtrącała.  Stąd też naciski, aby przekonać Polaków, że nie ma po co głosować w polskich wyborach skoro się tam nie mieszka. W ten sposób próbowano pozbawić Polonię prawa głosu i wpływu na losy kraju.  Ostatnio w obliczu jawnej agresji Rosji na Ukrainę ta absurdalna polityka ekipy Tuska nieco przycichła a jej orędownicy stracili rezon. Natomiast wśród Polonii amerykańskiej obserwuje się rozbicie, strach, przygnębienie, poczucie bezradności i brak jakiegokolwiek odpowiedzialnego przywództwa.

Wydaje się, że pozycja i możliwości USA, jako światowego mocarstwa mogłyby wnieść wiele nowego do śledztwa. Czy według Pani, do wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, polska strona wykorzystała wystarczająco możliwości, jakie daje nam nasze partnerstwo ze Stanami Zjednoczonymi, członkostwo w NATO, UE?

- Strona polska nie wykorzystała żadnych możliwości, jakie daje Polsce partnerstwo ze Stanami Zjednoczonymi, NATO czy Unia Europejską. Rząd Tuska zrobił wszystko, aby nie dopuścić do śledztwa smoleńskiego nikogo ze świata zewnętrznego. Warto przypomnieć, że nie dopuścił nawet światowej sławy patologa Dr. Michaela Badena, który niedawno był proszony o ekspertyzę w słynnej sprawie zabójstwa czarnoskórego nastolatka w Ferguson. W 2012 roku Dr. Baden udał się do Polski na prośbę rodzin śp. prezesa Krutyki i posła Gosiewskiego, aby wziąć udział w autopsji ich zwłok, jako przedstawiciel rodzin.  Jak pamiętamy, nie został do tych badań w ogóle dopuszczony. Był to pierwszy wypadek w wieloletniej międzynarodowej karierze Dr. Badena, aby nie został dopuszczony do autopsji, jeżeli rodzina ofiary z takim wnioskiem wystąpiła.

Czy widzi Pani szansę, aby USA zechciały się czynnie włączyć  w międzynarodowe wyjaśnienie katastrofy prezydenckiego samolotu, w jaki sposób można byłoby do tego doprowadzić i o czym w pierwszej kolejności należałby z Amerykanami rozmawiać?

- Wybór Premiera Tuska na czołowe stanowisko w Unii Europejskiej z pewnością utrudni w najbliższym czasie umiędzynarodowienie katastrofy smoleńskiej.  Jak wiadomo katastrofa smoleńska jest przede wszystkim problemem politycznym o wielkim ciężarze międzynarodowym. Muszą więc powstać sprzyjające warunki międzynarodowe aby ujawnienie zbrodni smoleńskiej było głównym rozgrywającym na rękę.  Taka konstelacja prędzej czy później zaistnieje, a wtedy wszystkie wysiłki rodzin wspieranych przez niezależnych naukowców i niezależną prasę przyniosą należyte efekty.

http://paxamericana.pl/prezydent-ue-tus ... -binienda/

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


07 wrz 2014, 22:51
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Katastrofa smoleńska
Tajemnica broni funkcjonariuszy BOR ze Smoleńska. Ktoś z niej strzelał

Polscy prokuratorzy chcą od Rosji więcej informacji o broni i amunicji funkcjonariuszy BOR, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej. Broń nosi bowiem ślady użycia, ale nie można ustalić, kto i kiedy z niej strzelał.


Jak dowiedziało się RMF FM, nasi prokuratorzy wysłali do Rosji kolejny wniosek o pomoc prawną. Dotyczy on uzupełniających informacji na temat broni i amunicji funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu.

Prokuratorzy nie chcą ujawnić szczegółów sprawy. Wiadomo jedynie, że chodzi o wątpliwości dotyczące rosyjskich ekspertyz balistycznych, przesłanych kilkanaście miesięcy temu do Polski.

W ubiegłym roku, oprócz dokumentów, prokuratura otrzymała również pistolety, magazynki oraz łuski i pociski.

Biegli ustalili, że w lufach pistoletów znajdują się tzw. „pozostałości powystrzałowe”. Nie są jednak w stanie stwierdzić, kiedy ostatni raz strzelano z broni.

http://niezalezna.pl/59168-tajemnica-br ... j-strzelal

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Sztuczna mgła przyczyną karambolu koło Łodzi. W Smoleńsku to przecież było niemożliwe...

„Śledczy coraz mocniej mówią, że to sztuczna mgła przyczyniła się do karambolu na trasie S8, w którym w maju zginęły 3 osoby, a 30 zostało rannych – podało dziś RMF FM. W Smoleńsku to co innego... W przypadku katastrofy rządowego samolotu, w której zginął prezydent RP jakakolwiek hipoteza odbiegająca od oficjalnej, rządowej wersji wydarzeń jest wyśmiewana. Poza tym wiadomo, że Rosjanie przecież nie mają maszyn które produkują sztuczną mgłę.


W maju tego roku w Kowiesach koło Łodzi na trasie ekspresowej S8 doszło do karambolu. Zginęły 3 osoby, 30 zostało rannych. Według śledczych przyczyną tej tragedii była sztuczna mgła wytworzona przez maszyny rolnicze - poinformowało rmf24.pl.
 
Maszyny pracowały w pobliżu drogi. Wytwarzały gęstą mgłę w sadach w odległości od 700 do 2000 metrów od trasy szybkiego ruchu. Policja zabezpieczyła rolniczy sprzęt.
 
„Poza zeznaniami świadków, którzy mówili o sztucznej mgle, duże znaczenie będzie też miała policyjna notatka z interwencji z okolic katastrofy. Kilka godzin wcześniej funkcjonariusze otrzymali bowiem zgłoszenie o potężnym zadymieniu. W notatce napisali, że widzialność nie przekraczała pół metra. Jeden z nich musiał nawet wyjść z radiowozu i sprawdzać, czy jadąc pojazd wciąż znajduje się na drodze. Okazało się, że w pobliżu trwają prace sadownicze, a chmura bezwonnego dymu ma kilkaset metrów” – czytamy na rmf24.pl.

Dwa lata po katastrofie w Smoleńsku na hipotetyczną możliwość wytworzenia mgły zwrócił uwagę dr inż. Stefan Bramski, były wieloletni pracownik naukowy Instytutu Lotnictwa - pisała "Gazeta Polska". Wskazali na nią też inni specjaliści – ich zdaniem po oziębieniu atmosfery wokół miejsca katastrofy np. ciekłym azotem, co spowodowałoby bardzo duże zwiększenie wilgotności i następnie rozsianie zarodników pary wodnej, można łatwo wywołać mgłę.

http://niezalezna.pl/59158-sztuczna-mgl ... niemozliwe

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


09 wrz 2014, 21:18
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Katastrofa smoleńska
Zgodnie z logiką zespołu Laska na pokładzie Boeinga nie doszło do eksplozji

Obrazek

Fot. onderzoeksraad.nl

Za każdym razem, kiedy w przestrzeni publicznej pojawia się pan Maciej Lasek, by skomentować, a właściwie zdezawuować kolejne ustalenia ekspertów współpracujących z Zespołem Parlamentarnym Antoniego Macierewicza, powtarza niczym mantrę, iż przyczyną katastrofy nie była eksplozja, żaden zamach, a zejście poniżej wysokości decyzji, czyli szkolny błąd niedouczonych pilotów, a w konsekwencji uderzenie w brzozę.


Na jednym wydechu z reguły dorzuca, iż niepodważalnym dowodem na to, iż katastrofa przebiegała według scenariusza nakreślonego jeszcze 10 kwietnia 2010 roku w Moskwie, jest fakt, iż ani rejestrator rozmów w kokpicie, ani rejestrator parametrów lotu nie zapisały charakterystycznych dla eksplozji zmian ciśnienia wewnątrz kadłuba oraz odgłosów wybuchu.

Podobne informacje można znaleźć na oficjalnej stronie rządowego zespołu do spraw wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy pod Smoleńskiem, gdzie pod datą 27 stycznia 2014 roku znajduje się informacja:

Wbrew przedstawianym w dniu dzisiejszym w jednym z tygodników hipotezom chcemy podkreślić, że nie ma żadnych przesłanek do twierdzenia, że w samolocie Tu-154M, jego skrzydle i innych miejscach doszło do wybuchu lub ich serii. Przypominamy, że w zapisie rejestratorów lotu nie ma jakichkolwiek śladów, które świadczyłyby o zaistnieniu wybuchu/wybuchów na pokładzie Tu-154M, takich jak skok ciśnienia różnicowego lub odgłosów wybuchu/wybuchów na zapisie rejestratora dźwięków w kabinie”. [1]

Oczywiście rządowi eksperci czerpiący swą wiedzą z sobie tylko znanych źródeł, przy formułowaniu tak jednoznacznych wniosków, nie wzięli pod uwagę choćby wyników badań zawartych w podręczniku wydanym przez Międzynarodową Organizację Lotnictwa Cywilnego (ICAO) „Manual of Aircraft Accident and Incident Investigation. Part III: Investigation” („Podręcznik badania przyczyn wypadków i incydentów lotniczych. Część III: Badanie przyczyn”), gdzie w rozdziale 19 „Investigation of explosives sabotage” („Badanie zamachów bombowych”) napisano:

W rzadkich przypadkach rejestrator dźwięku sprzężony z pewną liczbą mikrofonów na pokładzie samolotu dawał wskazówki odnośnie tego, co stało się tuż przed zdarzeniem, takie jak np. uwagi wypowiadane przez załogę czy dźwięk rzędu milisekund „zalewający” urządzenia nagrywające jako rezultat fali uderzeniowej powstałej w wyniku detonacji ładunku wybuchowego. (…) Kiedy wstępne ustalenia dają podstawę twierdzeniu, że doszło do zamachu bombowego, eksperci – najlepiej mający doświadczenie w badaniu zapisów rejestratorów we wcześniejszych przypadkach zamachów bombowych na statki powietrzne - muszą dokonać odczytu i analizy rejestratora parametrów oraz rejestratora dźwięku”. [2]

Z powyższego wynika, iż zapis eksplozji w rejestratorze rozmów z kokpitu (CVR) stanowi raczej wyjątek, niż regułę. Tę tezę potwierdza opublikowany dzisiaj wstępny raport Holenderskiej Rady Bezpieczeństwa dotyczący tragicznie przerwanego lotu MH 17. Dokument liczy zaledwie 34 strony, niemniej jednak już zawarte w nim informacje pozwalają ocenić, jak dalece błądzili panowie z komisji Millera, a później zespołu Laska, uparcie trzymając się wersji, iż wybuch na pokładzie musiał pozostawić ślady w postaci zapisów w rejestratorach lotu.

Oto na stronie 33. wspomnianego dokumentu znajduje się bardzo wymowny wykres zarejestrowanych parametrów lotu zestrzelonego Boeinga. Nawet laik zauważy, iż zapisy poszczególnych parametrów są niezmienione do samego końca, idealne, równiutkie, choć urywają się nagle w tym samym miejscu, jak odcięte nożem. Nie było skoków ciśnienia, nagłej dekompresji, żadna awaria się nie zapisała, toteż kierując się logiką przyjętą przez komisję Millera i zespół Laska należałoby jednoznacznie stwierdzić, że samolot nie został zestrzelony, nie było wybuchu na pokładzie, a winą powinni zostać obarczeni piloci, którzy bezmyślnie wlecieli nad terytorium Ukrainy.

Doktor Lasek zasugerował wręcz na Twitterze, że „gorące głowy” powinny poczekać z wnioskowaniem na podstawie raportu, ponieważ jest on „wstępny”. Nie wiadomo, czy jego zdaniem w ostatecznym raporcie holenderscy badacze powinni dorysować do prezentowanych poniżej wykresów parametrów lotu – niezgodnych z idee fixe szefa Komisji swojego imienia – brakujący sygnał dekompresji w kadłubie i alarmy informujące o awarii, które – stosując logikę Macieja Laska – są niezbędnie potrzebne dla wybuchu? Pytanie wydaje się zasadne, jako że z raportu wiemy, iż wykresy są kompletne i poza zaprezentowanymi zapisami nie ma żadnych dodatkowych, np. uszkodzonych lub nieczytelnych fragmentów.

Obrazek

Najwyraźniej holenderscy eksperci niezbyt pilnie śledzili prace polskiej komisji państwowej, która wyjaśniała przyczyny katastrofy rządowego samolotu TU 154 M, co zapewne ułatwiłoby im prace i skróciło konieczne badania do minimum. Wystarczyło bowiem zdefiniować „lot” tak, jak uczyniła to KBWLLP (która w Raporcie napisała wprost, że „cały lot” kończy się na brzozie) i zakończyć swoje badania na momencie, w którym rakieta uderzyła w kadłub, co pozwoliłoby stwierdzić zgodnie z prawdą i zapisanymi danymi, iż „w całym locie”, czyli do momentu zderzenia z niezidentyfikowanym obiektem latającym, samolot był sprawny, nie notowano, ani nie zgłaszano żadnych awarii, a więc jedynym wytłumaczeniem przyczyn katastrofy jest błąd pilotów. Przecież komisja Millera na takiej właśnie podstawie, a więc braku anomalii w zapisach do chwili uznanej przez siebie za moment zderzenia z brzozą, wysnuła wnioski, iż na pokładzie TU 154 M nie doszło do eksplozji. Jakoś tak się dziwnie złożyło, że szerokim łukiem ominięto ostatni zapis TAWS#38, który był dość osobliwy, w jego okolicy doszło bowiem do serii niewytłumaczalnych awarii, w tym nastąpiło gwałtowne i jednoczesne odłączenie od sieci trzech generatorów prądu, skutkiem czego komputery pokładowe FMS uległy tzw. „zamrożeniu” na wysokości 15 metrów nad ziemią. Ani komisja Millera, ani zespół Laska nie wyjaśniły w sposób jasny i przekonywujący, jak mogło dojść do takiej sytuacji.

Zlekceważono tę jakże ważną przesłankę sugerującą, że samolot uległ fragmentacji nad ziemią. W lipcu 2011 roku NPW, odnosząc się do faktu tajemniczego zaniku zasilania w tupolewie, wydała następujące oświadczenie:

Rejestratory Tu-154 M przestały działać na ok. 1,5 do 2 sekund przed zderzeniem samolotu z ziemią. Przyczyną (według biegłych) było uszkodzenie instalacji elektrycznej. Rejestratory w Tu-154M nie mają awaryjnego zasilania. Prokuratura nie wie, jaka była przyczyna awarii elektryczności. To zagadnienie nie mogło być przedmiotem opinii biegłych badających rejestratory, bo tego typu parametru się nie rejestruje.

Czy ta zagadkowa utrata zasilania nie powinna ekspertom dać do myślenia, wzbudzić uzasadnionych podejrzeń, co do faktycznej przyczyny katastrofy polskiego Tupolewa?

Eksperci badający katastrofę Boeinga swoje wnioski oparli nie tylko na zapisach rejestratorów lotu, ale też – a może przede wszystkim – na oględzinach i analizie szczątków samolotu, na których to eksplozja odcisnęła mnóstwo śladów. Widoczne na zdjęciach obrażenia, jakich doznał kadłub malezyjskiego samolotu do złudzenia przypominają charakterystyczne duralowe „loki” i ślady różnicy ciśnień, które bez trudu można odnaleźć na zdjęciach szczątków polskiej maszyny, a na co od kilku lat zwracał uwagę wybitny ekspert zajmujący się całe swoje zawodowe życie skutkami wybuchów, doktor inżynier Grzegorz Szuladziński, autor raportu „Niektóre aspekty techniczno-konstrukcyjne smoleńskiej katastrofy” [4], jak również pracujący w Polsce profesor Andrzej Ziółkowski, który podczas zeszłorocznej konferencji smoleńskiej zaprezentował swoją pracę „Badania eksperckie metalowych szczątków TU 154 M”[5]. Podobnie, zajmujący się zawodowo metaloznawstwem prof. Jan Obrębski nie miał wątpliwości, że badany przez niego przed I Konferencją Smoleńską odłamek samolotu powstał w wyniku eksplozji.

Naukowcy są zgodni: wrak TU 154 M nosi wiele śladów wskazujących na eksplozję wewnątrz kadłuba, poprzedzonej destrukcją lewego skrzydła, które również zostało rozerwane w wyniku wybuchu. W przeciwieństwie do malezyjskiego samolotu krzyki załogi i pasażerów miały szanse się nagrać na CVR, gdyż pierwsza z eksplozji miała miejsce na skrzydle, co spowodowało gwałtowne zmiany położenia samolotu, ale zasilanie, a więc także rejestratory, nadal pracowały. Niestety, ostatnia eksplozja - wewnątrz kadłuba spowodowała całkowite przerwanie zasilania i w tym przypadku, podobnie jak w Boeingu, nagle ustała praca wszystkich urządzeń rejestrujących i komputerów pokładowych.

Gdyby holenderscy i międzynarodowi eksperci przyjęli metody badawcze komisji Millera musieliby dojść do wniosków podobnych do tych, jakie można znaleźć na stronach raportu polskiej, a także rosyjskiej komisji. Maszyna była sprawna, wszystko działało, jednak piloci nie umieli obsługiwać samolotu i nie wiadomo po co w ogóle tam lecieli, co doprowadziło do katastrofy, gdyż w rejestratorach nie ma śladu po wybuchach, a czujniki ciśnienia nie wskazują na naglą jego zmianę.

Jednak wydaje się, że żaden z Holendrów nie skorzysta z dorobku polskiej komisji państwowej, pójdą drogą przetartą przez dziesiątki lat doświadczeń, trzymając się twardych naukowych danych i wybitnych ekspertów, aby za 4, czy nawet za 40 lat móc stanąć przed lustrem bez wstydu.

Martynka

[1] http://www.faktysmolensk.gov.pl/aktualn ... %82-wybuch

[2] http://wpolityce.pl/smolensk/206063-czy ... nie-regula

[3] http://www.onderzoeksraad.nl/uploads/ph ... actief.pdf

[4] http://smolenskcrash.com/smol_conf/dane ... zinski.pdf

[5] http://www.konferencja.home.pl/przebieg2/13.flv

http://wpolityce.pl/smolensk/213037-zgo ... -eksplozji

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
53. miesięcznica: „Nad smoleńskim dramatem unosi się mgła kłamstw i lichej propagandy”

Ks. prof.  Waldemar Chrostowski wygłosił homilię podczas dzisiejszej mszy św. w warszawskiej archikatedrze, odprawionej w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej. Nie szczędził ostrych słów wobec winnych zakłamywania prawdy i obrażania pamięci o tych co zginęli 10 kwietnia 2010 r.


- 10 września stajemy w archikatedrze warszawskiej przy ołtarzu Chrystusowym. Przybywamy do tej świątyni, aby modlić się za tych, którzy zginęli pamiętnego 10 kwietnia 2010 roku. Przybywamy, bo miłość nas przynagla i pamięć o naszych siostrach i braciach, którzy tak nagle odeszli. Przybywamy, bo jesteśmy ludźmi wiary. Bo chcemy prosić Boga o dar i łaskę zbawienia dla nich. Przybywamy bo jesteśmy Kościołem i jedną wielką rodziną bożą, i chcemy towarzyszyć modlitwą rodzinom które straciły bliskich. Bo oni byli nam bliscy. Pochodzili z polskiej ziemi – mówił witając zebranych na kolejnej miesięcznicy smoleńskiej ks. prałat Bogdan Bartołd, proboszcz archikatedry warszawskiej.

Homilię wygłosił ks. prof. Waldemar Chrostowski, profesor doktor habilitowany teologii, biblista, konsultor Rady Episkopatu Polski ds. Dialogu Religijnego, profesor zwyczajny Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, przewodniczący Stowarzyszenia Biblistów Polskich.

- Dzisiaj gromadzimy się kolejny raz, aby upamiętnić dramat, który wydarzył się na przedmieściach Smoleńska 10 kwietnia 2010 roku. Nasuwa się pytanie, jak mówić o tym, co się wtedy wydarzyło. Skoro spotykamy się w tej świątyni, w bliskości grobu Prymasa Tysiąclecia i w obecności tysięcy tych, którzy nas oglądają i słuchają nie tylko w Europie, ale i różnych częściach świata. Jak mamy mówić i wydobyć to, co w dzisiejszym przeżywaniu tego dnia i dramatu jest najważniejsze? Chciałbym dziś powiązać 10 kwietnia 2010 roku z innym 10 dniem miesiąca. 10 lutego 1940 roku. Myślę, że w kontekście tej drugiej daty, także ta pierwsza, z 2010 roku nabiera głębszego wymiaru. 10 lutego rozpoczęły się wywózki Polaków do Kazachstanu i w inne rejony Związku Sowieckiego. Rozpoczęły się gehenny naszych rodaków wywożonych na Sybir w samotności i rozpaczy. Symbolem tej gehenny, martyrologii, tego męczeństwa może być Katyń. Tym lepiej zrozumiemy i będziemy przeżywać dramat smoleński, im bliżej umieścimy go Katynia i im bardziej powiążemy go z gehenną tych setek tysięcy Polaków, którzy w latach 1940-1941 dali przykład cierpienia za ojczyznę i za katolicką wiarę - mówił ks. prof. Chrostowski.

Ksiądz prof. Waldemar Chrostowski swoją refleksję wokół tragedii smoleńskiej osnuł wokół trzech pobytów w Katyniu na przestrzeni lat. Podkreślił, że chce, aby to osobiste świadectwo przemówiło do sumień.
Kapłan wspominał, że pierwszy raz stanął na katyńskim cmentarzu w 1988 roku, jeszcze w czasach Związku Sowieckiego. Udał się tam z pierwszą pielgrzymką rodzin katyńskich, choć wówczas jeszcze tej nazwy oficjalnie nie używano. Później ks. Chrostowski wrócił do Katynia w 2010 roku. Jego opis miejsca katastrofy jest wstrząsający.

- Niełatwo było odnaleźć miejsce katastrofy prezydenckiego samolotu. Betonową drogą udaliśmy się na pole. Na pole, które wtedy 4 miesiące po katastrofie było usłane setkami, jeśli nie tysiącami szczątków samolotu, ale nie tylko szczątkami samolotu. Było to wszystko widać jak na dłoni, na świeżej jeszcze roli. Było widać fragment samolotu wbity w brzozę. Poszliśmy w stronę lotniska. Widzieliśmy wieżę kontrolną, o której tyle było mowy. Kilkaset metrów od miejsca katastrofy, w pobliżu drogi, leżał wieniec i stały znicze, tam, gdzie wierzchołki drzew były ścięte przez upadający samolot. Znów modlitwa, znów przejmująca cisza znów nadzieja, że nie zostanie to w takim stanie jak widzieliśmy – wspominał ks. Chrostowski.

Po raz trzeci do Katynia i Smoleńska kapłan udał się w tym roku.

- Trzeci raz byłem tam z pielgrzymką nico ponad miesiąc temu - 6 sierpnia. (...) z Katynia udaliśmy się do Smoleńska. Wiedząc, że w Katyniu zginęli ci, którzy za polskość zapłacili najwyższą cenę. Zapłacili cenę za Cud nad Wisłą w 1920 roku. Zapłacili cenę za pakt Ribbentrop-Mołotow z 1939 roku. Polski na wytyczonej wtedy mapie miało nie być. Zginęli, bo byli Polakami - jako część zaplanowanej na ogromną skalę eksterminacji narodu polskiego. Zaplanowanej przez międzynarodowych socjalistów - to jest komunistów - i narodowych socjalistów. Katyń to zbrodnia komunistyczna wpisująca się w długi łańcuch potwornych zborni które pochłonęły życie dziesiątków, milionów niewinnych ludzi. Z tymi myślami udaliśmy się do Smoleńska.

Na przedmieścia Smoleńska. Ta sama szosa, stacja benzynowa, ale znacznie ciaśniej niż przed laty. Brak jakiejkolwiek informacji. Ta sama wybetonowana droga, a z daleka widać drewniany pomost pomalowany na szaro - najwidoczniej przewidziany do oficjalnych wystąpień. Dwa pnie brzozy. Wiele drzew usuniętych. A pole, na którym rozbił się samolot porośnięte chwastami i metrowymi krzewami. Wszystko to ogrodzone prowizoryczną siatką tak, że nie można już pójść w stronę lotniska, gdzie jest wrak samolotu. Właściwie nie widać śladów tego dramatu. Również przy drodze smoleńsko-witebskiej, gdzie kiedyś układano wieńce i znicze nie można tego robić, bo nie ma już tych drzew. Zostały wycięte. Obok stacji benzynowej powstały sklepy, o ile pamiętam handlujące samochodami różnych marek. Obok miejsca tego dramatu duży kamień. Na nim cienka szarfa biało- czerwona i ślady tablicy, która nie mogła tam wisieć tylko przez jeden dzień czy tydzień, lecz musiała być znacznie dłużej, bo ślady są dość trwałe. Trochę wygasłych zniczy. Wypłowiały wieniec.

Tak po 4 latach wygląda miejsce smoleńskiego dramatu. Nie ma pomnika, ani nawet symbolicznego uczczenia. Nie ma go w Smoleńsku, bo podobno być nie może - ale nie ma go, jak dotąd również w Warszawie. Katyń i Smoleńsk. Tylko wtedy ten dramat nabiera właściwego wymiaru, znaczenia sensu i głębi, gdy mocno powiążemy go z tym, co go poprzedziło. Ci którzy zginęli w samolocie lecieli, aby uczcić bohaterów zamordowanych w Katyniu, lecieli tam w naszym imieniu. Gdy zginęli, to została tam na smoleńskiej polanie, teraz zarośniętej chwastami cząstka każdej i każdego z nas, ale ci którzy zginęli nie mogą popaść w niepamięć. Tak jak nie popadli w niepamięć ci, którzy ich poprzedzili w Katyniu. Wołały o sprawiedliwość katyńskie doły. Woła również o sprawiedliwość i ta polana. Niepamięć upokarza i niszczy wszystkich Polaków - mówił ks. prof. Chrostowski.

- Nad smoleńskim dramatem wciąż unosi się, a nawet coraz bardziej gęstnieje mgła kłamstw niedomówień, półprawd, fałszerstw, lichej propagandy, bezkarności i pychy. A może w tej gęstej mgle można upatrywać odbicia obecnego stanu polskiego życia politycznego i w jakiejś części społecznego?

Stoimy także tu, w tej Katedrze i wszędzie tam, gdzie łączymy się z tą obecnością i niestrudzenie będziemy stali na straży pamięci. Taki jest nasz obowiązek. Taki jest testament tych którzy polegli w 1920 roku. Taki jest testament tych, którzy ginęli prześladowani i mordowani przez komunistycznego oprawcę. Taki jest testament tych, którzy zginęli w Katyniu. Taki jest testament tych, którzy swoimi ciałami użyźnili połacie Syberii. Taki jest testament tych, którzy przeszli na drugą stronę życia na przedmieściach Smoleńska.

Stoimy na straży pamięci o nich z myślą o teraźniejszości i o przyszłości wbrew tym, którzy chcą nas upokorzyć, a pamięć sponiewierać. Pamięć znajduje wyraz w cierpliwej wytrwałości, a jej pokarmem jest wierność. Wierność, to jeden z najważniejszych przymiotów Boga. Dlatego również w wierności, która karmi pamięć o naszych bohaterach znajduje wyraz także nasze pragnienie naśladowania Boga - zakończył homilię ks. prof. Waldemar Chrostowski.

http://niezalezna.pl/59255-53-miesieczn ... propagandy

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Rosja odrzuca propozycję pomocy UE przy badaniu katastrofy, Kopacz dziękuje. ZOBACZ NAGRANIE

Obrazek

13 kwietnia 2010 r. w Moskwie odbyło się międzyrządowe spotkaniu polsko-rosyjskie, na którym przedstawiono wniosek krajów UE i "innych państw europejskich" oferujących pomoc w badaniu przyczyn katastrofy smoleńskiej. Projekt ten, przy całkowicie biernej postawę przedstawicieli rządu Donalda Tuska, nie został rozpatrzony. Mimo, że nagrania na stronie KPRM Rosji już nie ma (początkowo dostępnego) - dotarliśmy do kopii.

Portal niezalezna.pl prezentuje film, na którym widać jak Ewa Kopacz zamiast podjąć temat pomocy międzynarodowej, skupiła się na dziękowaniu Rosji za pomoc w Smoleńsku. - Pracujemy jak jedna wielka rodzina - zapewniała Kopacz.


- Organy śledcze Unii Europejskiej oraz innych państw europejskich wyraziły gotowość uczestnictwa w pracach komisji technicznej, jeżeli zaistnieje taka potrzeba - mówiła trzy dni po katastrofie smoleńskiej, na polsko-rosyjskiej naradzie Tatiana Anodina, szefowa rosyjskiej komisji MAK. Wniosek ten nie został rozpatrzony, ponieważ jak przekonywała Anodina "nie ma wątpliwości co do obiektywności MAK". Ewa Kopacz, ówczesna minister zdrowia i przedstawiciel polskiego rządu, nawet nie oponowała, a zamiast twardo negocjować, mówiła o fantastycznej współpracy oraz rozpływała się nad gościnnością, profesjonalizmem i doskonałym tempem pracy Rosjan.

Obrazek

Decyzje podjęte na spotkaniu w Moskwie 13 kwietnia 2010 r. z dzisiejszej perspektywy są jedne z najbardziej kluczowych dla przebiegu smoleńskiego śledztwa, identyfikacji ciał ofiar katastrofy, stanu dowodów z miejsca zdarzenia i ustaleń prawnych obowiązujących w badaniu tragedii do dzisiaj. Zaraz po katastrofie, międzynarodowe organizacje - wraz ekspertami - zaoferowały swoją pomoc. MAK te propozycje odrzucił, a polski rząd nie zaprotestował.

JAK KOPACZ DZIĘKOWAŁA ANODINIE - POSŁUCHAJ
http://vod.gazetapolska.pl/8040-putin-k ... -w-moskwie

Spotkaniu w Moskwie przewodniczył premier Władimir Putin, a obecni byli, oprócz przedstawicieli prokuratorów z Polski (Krzysztofa Parulskiego) i Rosji (Aleksandra Bastrykina), również m.in. szef kancelarii premiera Donalda Tuska - Tomasz Arabski (obecnie ambasador w Hiszpanii), podsekretarz stanu w MSZ - Jacek Najder (obecnie ambasador RP przy NATO), akredytowany polskiego rządu przy MAK - Edmund Klich i ambasador Polski w Rosji - Jerzy Bahr oraz Sergei Ivanov - wicepremier w rządzie Putina (i jego przyjaciel z KGB) i szefowa rosyjskiej komisji MAK - Tatiana Anodina.

Po latach Ewa Kopacz przekonywała dziennikarza "Codziennej", że na naradzie była jedynie jako… opiekunka rodzin.

NARADA W MOSKWIE. ZOBACZ NAGRANIE W CAŁOŚCI:
http://www.youtube.com/watch?feature=pl ... CxWaXUqqIA

http://niezalezna.pl/59250-rosja-odrzuc ... z-nagranie

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


12 wrz 2014, 17:08
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Katastrofa smoleńska
Prof. Kazimierz Nowaczyk: „Smoleńsk jawi się jako test Putina - do czego wolno mu się posunąć”

Członkowie zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza wciąż prowadzą badania nad przyczynami katastrofy z 10 kwietnia. Jak mówi w wywiadzie z „Tygodnikiem Solidarność” prof. Kazimierz Nowaczyk, cały czas ujawniane są nowe dane, np. jak ujawniony przez Tygodnik wSieci raport archeologów, które pozwalają na uściślenie dotychczasowych ustaleń.


Wszystkie odnalezione materiały potwierdzają hipotezę, którą sformułowaliśmy dwa lata temu. Nie znaleźliśmy żadnego dokumentu, który by ją podważał. (…) To hipoteza o wybuchach, które zniszczyły samolot. Jeden wybuch w skrzydle spowodował utratę nośności samolotu, drugi - w kadłubie zabił większość pasażerów prezydenckiego tupolewa. Był jeszcze końcowy wybuch w salonce prezydenckiej. (…) Do tego samolot był naprowadzany fałszywie, nie na ten pas lotniska — tłumaczy naukowiec.

Jednak do tych argumentów nie chce się odnieść komisja pod przewodnictwem Macieja Laska.
Pan Lasek uprawia propagandę. Jego komisja nie przedstawia żadnych faktów, dokładniejszych ustaleń, bo po prostu nimi nie dysponuje.
Odwołując się do sporu między prof. Kowaleczko (na którego prace powołuje się komisja Laska), a Glenem Joergensenem, prof. Nowaczyk przypomina, że prace prof. Kowaleczki nie były częścią ustaleń ani komisji Millera; ani zespołu pana Laska. To inne spojrzenie na katastrofę smoleńską niezależnego naukowca — precyzuje.

Prof. Nowaczyk komentuje także powołanie prof. Biniendy przez Baracka Obamę do Rady Ekspertów ds. Nauki i Techniki. Jego zdaniem to tylko pokazuje, jak bardzo sylwetki członków zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej są poddawane negatywnej kampanii:
odbywa się to nie tylko w polskich mediach, to sięga znacznie głębiej. Podejmowane są próby zaszkodzenia poszczególnym członkom zespołu, oczernienia przed uczelniami zagranicznymi, z którymi jesteśmy związani.
Taką sytuację prof. Nowaczyk zna z autopsji. Został zwolniony z pracy na Uniwersytecie w Maryland, jak sam relacjonuje na skutek listów-donosów.
Kampania zniesławiania przyniosła rezultat - straciłem pracę - mówi.

Naukowiec zauważa, że po zestrzeleniu malezyjskiego boeinga nad Ukrainą w Stanach Zjednoczonych wzrasta zainteresowanie sprawą smoleńską:
wielu dostrzega, że konsekwentne działania Putina nie zaczęły się wraz z Ukrainą, tylko wcześniej. Silnie na wielu Amerykanów działa przypominanie przemówienia prezydenta Lecha Kaczyńskiego z Tibilisi. (…) Po 10 kwietnia 2010 roku w Polsce było wiele głosów z pytaniem: jaki Rosja miałaby interes, by dokonywać takiego zamachu. Odpowiadam: to nie jest zwykła zbrodnia, gdzie mamy podejrzanych i szukamy motywów. To polityka i niektórzy gracze planują poczynanie na kilka miesięcy czy rok do przodu. (…) Smoleńsk jawi się jako etap w konsekwentnym dążeniu do wyznaczonych celów
— stwierdza.

Dziś Smoleńsk jawi się jako test Putina - do czego wolno mu się posunąć
— podsumowuje.

http://wpolityce.pl/smolensk/214002-pro ... ie-posunac

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


21 wrz 2014, 05:03
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Katastrofa smoleńska
Prof. Nowaczyk: Brzozą się już nie zajmujemy

„Zbyt wiele elementów wskazuje na to, że nie była ona przyczyną katastrofy”.


„Zespół parlamentarny ds. badania przyczyn katastrofy smoleńskiej nie zajmuje się już brzozą, dlatego, że zbyt wiele elementów wskazuje na to, że nie była ona przyczyną katastrofy” - mówi TV Republika prof. Kazimierz Nowaczyk. Tłumaczy, że „liczne zagadki możemy rozwiązać tylko przy dostępie do czarnych skrzynek i wraku”.

Ekspert parlamentarnego Zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej komentował doniesienia mediów, które wskazują, że w aktach śledztwa znajduje się ekspertyza mówiąca, że rządowy Tupolew przeleciał nad słynną brzozą, która według oficjalnej wersji wydarzeń miała doprowadzić do tragedii.
„To jest ekspertyza, której wagę prokuratura zna bardzo dokładnie. Wynika z niej, że rzeczywiście samolot przeleciał ponad brzozą. Samolot mógł zahaczyć jedynie o wierzchołek brzozy” – przyznał.

Profesor Nowaczyk wskazuje, że prokuratura zna te doniesienia od dawna, ponieważ już we wrzeniu 2011 roku „przekazano komisji smoleńskiej pliki ekspertyzy firmy ATM”.
„Mamy informacje przekazane od samej prokuratury, oni znaleźli fragmenty samolotu przed brzozą” – mówił. „Również zdjęcia satelitarne wskazują, że szczątki samolotu znajdowały się przed brzozą, widzimy na zdjęciach MAK i Millera wiszące na gałęziach części samolotu, co jest nieprawdopodobne przy zderzeniu samolotu z ziemią” – wyjaśniał. „Są także zdjęcia wykonane dwie godziny po złamaniu brzozy, widać na nich, że drzewo jest suche, nie puszcza soków, więc musiało być złamane wcześniej” – wskazał naukowiec.

W jego ocenie „wszystko razem stanowi przekonujący i wiarygodny przekaz, że samolot musiał przelecieć ponad brzozą”.
Prof. Nowaczyk zapowiedział w niedługim czasie wydanie specjalnego raportu, dotyczącego ustaleń zespołu badającego tragedię smoleńską.
Coraz powszechniejsze jest przekonanie prezentowane przez prof. Nowaczyka, że brzoza w Smoleńsku nie miała nic wspólnego ze smoleńską tragedią.

http://www.stefczyk.info/publicystyka/o ... 1788878524

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Macierewicz: byliśmy cynicznie wprowadzani w błąd

Rozmowa z posłem Antonim Macierewiczem.


Stefczyk.info: „Gazeta Polska” pisała, że w prokuraturze wojskowej znajduje się ekspertyza wskazująca, iż rządowy tupolew w Smoleńsku przeleciał „przynajmniej kilka metrów” ponad słynną brzozą, która miała rzekomo spowodować tragedię. O czym to świadczy?

Antoni Macierewicz: Nie mam wiedzy o tym, czy prokuratura dysponuje tym materiałem. W tej sprawie opieram się więc na informacjach „Gazety Polskiej”. Z danych, jakie zostały opublikowane, wynika natomiast bezspornie, że samolot przeleciał nad brzozą. Myśmy jako zespół smoleński wiedzieli o tym znacznie wcześniej. Analizy prof. Kazimierza Nowaczyka, jak również prof. Wiesława Biniendy w tej sprawie nie pozostawiają wątpliwości. Prof. Nowaczyk analizował trajektorię lotu, a prof. Binienda wykazał, że nie jest możliwe, by skrzydło zostało złamane przez brzozę. Badania wszystkich naukowców prezentowane na posiedzeniu zespołu, jak i w innych gremiach, potwierdzają, że samolot przeleciał nad brzozą.

Nie ma możliwości, by zahaczył o brzozę?

Dane, które analizuje „Gazeta Polska”, wskazują na minimalną wysokość, na której był samolot. Wszystko wskazuje, że samolot był jeszcze wyżej. Jednak nawet wysokość przywołana w publikacji przesądza, że Tupolew mógł co najwyżej dotknąć czubka brzozy. Na pewno nie mógł jej złamać.

W tej sprawie możliwe są różne warianty?

W ekspertyzie przyjęto wysokość pasa jako 251 metrów n.p.m. „Gazeta Polska”, za MAK, pisze o 255 metrach. Jednak ale bez względu na to, różnica między progiem pasa a podstawą brzozy jest taka sama, a więc i wysokość samolotu nad brzozą nie ulega zmianie.

Zespół smoleński zajmował się tą sprawą? Szerzej badali Państwo ten aspekt?

Do tej pory mówiłem o danych i wnioskach płynących z materiałów znajdujących się w prokuraturze. Zespół parlamentarny prowadzi swoje analizy, które zostaną niedługo podane do publicznej wiadomości. Skupiamy się obecnie na badaniach właściwości radiolatarni bliższej i dalszej. Nasze prace wskazują, że samolot przeleciał znacznie wyżej, a trajektoria lotu wyglądała zupełnie inaczej. Wiele wskazuje na to, że podana przez raporty MAK-u i komisji Millera trajektoria została zmanipulowana, mówiąc eufemistycznie. To są jednak kwestie, które omówimy szerzej w niedługim czasie.

Sprawa brzozy już wydaje się rozstrzygnięta. O czym to świadczy?

Dokumenty opisane przez „GP” przesądzają sprawę brzozy. Świadczą również o tym, że byliśmy przez lata cynicznie wprowadzani w błąd. Oczywiście prokuratura może się zasłaniać śledztwem i mówić, że nie zakończyła jeszcze badań, że niczego nie wyklucza itd., więc obciążanie jej nie jest sprawiedliwe. Jednak przecież prokuratorzy zdają sobie sprawę, co się dzieje w debacie publicznej, jakie stanowiska w tej sprawie zajmowały władze Polski, co mówił premier, co szef MSZ, jakie stanowisko zajmowały poszczególne organa władzy, jak wypowiadał się o katastrofie i zbrodni smoleńskiej prokurator generalny. Prokuratura wojskowa wie również, jakie to miało konsekwencje prawne.

O czym Pan mówi?

Ta postawa prokuratury miała swoje konsekwencje, nie tylko polityczne, ale i psychologiczne. Wiele bólu zadano rodzinom, szczególnie pilotów, którzy do dziś są oskarżani o przyczynienie się do tragedii. Trzeba sobie również zdawać sprawę, jakie to ma konsekwencje dla postrzegania Rosji na świecie i co to oznacza dla wydarzeń, jakie miały miejsce już po 10 kwietnia. Mówię choćby o zestrzeleniu malezyjskiego samolotu.

To ma swój związek?

To wszystko odkłada się na milczeniu prokuratury, która posiada materiały wskazujące np. na to, że na pokładzie tupolewa miały miejsce eksplozje. Zespół smoleński ten materiał prokuratury wskazywał już od dawna. Mówię o ekspertyzie firmy Small Giss. Prokuratura jednak w tej sprawie milczała, tolerowała kłamstwa zawarte w raporcie Millera, który w przywołanej dokumentacji zamienił „miejsca wybuchu” na „miejsca pożaru”. Prokuratura odpowiada za sytuację, w której organa władzy wypowiadają się stanowczo i podejmują decyzję, mające olbrzymie konsekwencje zarówno dla Polski w ogóle, choć prokuratura wie, że stanowisko polskich władz opiera się na nieprawdzie. Tak jest w tej sytuacji. Dobrze więc, że ten materiał został opublikowany. To pokazuje odpowiedzialność rosyjską za tę straszliwą tragedię, zbrodnię i jej konsekwencje w wymiarze i Polskim, i międzynarodowym.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

http://www.stefczyk.info/publicystyka/o ... 1790309866

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Lasek boi się naukowców.
Rządowi PR-owcy od Smoleńska unikają konfrontacji


Zespół Macieja Laska, czyli grupa doradców premiera ds. katastrofy Tu-154M, nie weźmie udziału w III Konferencji Smoleńskiej. Jak tłumaczy: „zeszłoroczna, organizowana przez Antoniego Macierewicza była kompromitacją”. Tyle że poseł PiS nie ma z KS nic wspólnego. Konferencja to inicjatywa środowiska naukowego. Sam komitet organizacyjny liczy ponad 50 profesorów uczelni technicznych z kraju i z zagranicy.


Dwa dni obrad, cztery sesje, ponad 30 referatów, kilkudziesięciu prelegentów z Polski i ze świata, 49 członków Komitetu Naukowego (w większości posiadających tytuł profesora), 220 uczestników, 200 tys. osób oglądających relację za pośrednictwem internetu – to liczbowe podsumowanie zeszłorocznej II Konferencji Smoleńskiej. Została ona zorganizowana przez niezależnych ekspertów, którzy spotkali się, by przeanalizować przebieg i ustalić przyczyny tragedii smoleńskiej.

– Środowisko jest zbulwersowane niespójnością dotychczasowych ustaleń i postanowiło coś w tej materii zrobić, ponieważ poczuwa się do tego, co jest przedmiotem każdego ślubowania doktorskiego, czyli do dochodzenia prawdy – mówi prof. nadzwyczajny Piotr Witakowski z Komitetu Naukowego Konferencji Smoleńskiej.

Wnioski naukowców, zarówno po I, jak i II Konferencji, okazały się bowiem skrajnie odmienne od wersji przedstawionej w tzw. raporcie Millera, a także w lansowanej przez rządowy zespół Laska. Kolejne referaty, wygłaszane przez aktywnych zawodowo naukowców, które są publicznie dostępne (w języku polskim i angielskim), dowodziły, że najbardziej prawdopodobna jest eksplozja na pokładzie Tu-154M, a nie uderzenie w brzozę.

http://niezalezna.pl/59913-lasek-boi-si ... nfrontacji

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Prof. Binienda ujawnia: „Lasek nie przeprowadził żadnych badań.
Podpisał tylko raport”


Odnosząc się do słów ostrej krytyki pod adresem organizatorów III Konferencji Smoleńskiej wypowiedzianych przez dr. Macieja Laska, prof. Wiesław Binienda ujawnił, że zgodnie z jego wiedzą Lasek nie prowadził w sprawie smoleńska... żadnych badań.


III Konferencja Smoleńska odbędzie się 20 października. Swój udział zapowiedziało już kilkudziesięciu naukowców z Polski i świata. Zaproszenie skierowano również do dr. Macieja Laska – przewodniczącego Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Okazuje się jednak, że nie ma on zamiaru pojawić się na konferencji.

Według Macieja Laska jest to bowiem „inicjatywa polityczna”. Do tych właśnie słów odniósł się na antenie TV Republika prof. Wiesław Binienda. Przy okazji naukowiec ujawnił, że Maciej Lasek nie prowadził ws. katastrofy żadnych badań:
- To śmieszne. On sam zajmuje polityczne stanowisko. O ile wiem, dr Lasek nie przeprowadził żadnych badań, wykonał tylko polecenie swoich przełożonych i podpisał podsunięty mu pod nos raport – tłumaczył na antenie TV Republika prof. Binienda.

Tymczasem okazuje się, że Konferencja Smoleńska i ustalanie przyczyn katastrofy smoleńskiej spotyka się z coraz większym zainteresowaniem środowiska naukowego na całym świecie.
- Zostałem zaproszony na dwutygodniowy wykład do Chin. Razem z moimi chińskimi kolegami będziemy badać różne aspekty katastrofy smoleńskiej. Po moim wykładzie na poprzedniej Konferencji Smoleńskiej zostałem też zaproszony do Irlandii, gdzie studenci uczelni technicznej pracowali nad własnymi tematami związanymi z tą katastrofą – tłumaczy prof. Binienda.

http://niezalezna.pl/59951-prof-biniend ... lko-raport

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Macierewicz: Szokujące działania prokuratury.
Chcą zakończyć sprawę Smoleńska


Szef parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej odniósł się w Telewizji Republika do decyzji prokuratury, która bez zastrzeżeń przyjęła analizę przeprowadzoną przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji.


Niedawno portal niezalezna.pl informował, że Naczelna Prokuratura Wojskowa odrzuciła wniosek pełnomocnika części rodzin smoleńskich. Chodziło m.in. o zbadanie próbek na obecność materiałów wybuchowych na wraku Tu-154M przez inną instytucję niż CLKP.
– Nie jest szokujące, że eksperci policyjni podtrzymują stanowisko rządu. Za to szokujące jest to, że prokuratura mając świadomość, że CLKP jest instytucją rządową i może sprzyjać linii rządowej, nie zgadza się na to, żeby powierzyć zadanie niezależnej instytucji – mówił w TV Republika Antoni Macierewicz.

Jak tłumaczył, „działanie prokuratury jest stronnicze”. – Nie ma w nich ewidentnie chęci obiektywnego rozstrzygnięcia przyczyn tej tragedii. Zbliżamy się do momentu, kiedy prokuratura będzie chciała ukręcić łeb sprawie katastrofy smoleńskiej – podkreślał Macierewicz.

Zastanawiający jest również upór prokuratury ws. ekshumację ciał ofiar katastrofy smoleńskiej.
– Po dzień dzisiejszy prokuratura nie zgadza się na sekcje zwłok, co pozwoliłoby na ujawnienie wielu kluczowych informacji. Na podstawie analiz włosów, można byłoby jednoznacznie stwierdzić, że na pokładzie samolotu lecącego do Smoleńska doszło do wybuchu – argumentował Antoni Macierewicz.

– Szereg działań ze strony prokuratury wskazuje na to, że chcą zakończyć sprawę, Na tym tle szczególnej wagi nabiera sytuacja Ewy Kopacz – dodawał.
– Ona jest teraz premierem, premier ma jedno szczególne uprawnienie, jeżeli chodzi o katastrofę smoleńską – ma prawo wznowić działania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Jeżeli nie będzie chciała wznowić prac, zaangażuje się bezpośrednio w tę sprawę i zacznie odpowiadać moralnie i prawnie za swoje działania – mówił szef parlamentarnego zespołu.

http://niezalezna.pl/60156-macierewicz- ... -smolenska

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Ta książka była niezwykle potrzebna.
Tomasz Sakiewicz napisał o Lechu Kaczyńskim


W poniedziałek w Warszawie, przy wypełnionej po brzegi sali Domu Pielgrzyma Amicus, odbyła się promocja najnowszej książki Tomasza Sakiewicza „Testament I Rzeczypospolitej. Kulisy śmierci Lecha Kaczyńskiego”. Na spotkaniu obecny był, przyjęty gromkimi brawami, brat śp. prezydenta – Jarosław Kaczyński.

 
– Tomasz Sakiewicz nosił długo w sobie tę książkę. Echa tych zdań my, jego współpracownicy redakcyjni, słyszeliśmy przez lata na spotkaniach redakcyjnych. To niezwykle potrzebny głos w debacie publicznej – mówiła o książce publicystka Joanna Lichocka, która prowadziła spotkanie.
 
Książka redaktora naczelnego „Gazety Polskiej” ukazuje ideę niezależnego od Rosji Państwa Polskiego, którą chciał wprowadzić w życie zmarły tragicznie w 2010 r. śp. prezydent Lech Kaczyński. Autor przedstawia go jako kontynuatora tradycji I i II Rzeczypospolitej. Na kartach książki opisane są kulisy śmierci prezydenta. Aby je poznać, cofamy się w czasie. Poznajemy metody działania czerwonej Rosji, autor udowadnia też, że strategia współczesnej Moskwy zaczerpnięta jest wprost z praw, którymi rządził się Związek Sowiecki. Praw, według których Polska miała być wasalna. Sakiewicz analizuje też sytuację geopolityczną naszego kontynentu. Snuje wizję umocnienia naszego znaczenia na forum międzynarodowym i taktykę obrony przed Rosją.
 
– Stawiam w książce tezę, dlaczego musiał zginać prezydent Lech Kaczyński. Przecież on nie zawiózł dywizji pancernej ani armii żołnierzy do Tbilisi. On zawiózł pomysł polityczny, którego Rosja panicznie się bała. Pomysł współpracy politycznej Europy Środkowo-Wschodniej. Pokazanie, że można tę współpracę podjąć, było dla Rosjan najwyższym ostrzeżeniem. Czekiści myślą prosto. Jeśli zbiera się armia, ma flagę i chorążego, trzeba zabić chorążego. Dlatego Lech Kaczyński musiał zginąć – mówił o swojej książce Tomasz Sakiewicz.

Głos zabrał również brat śp. Lecha Kaczyńskiego.
– Operacja Tbilisi była uzgodniona z prezydentem USA. Umowa była taka, że Bush miał złożyć oświadczenie, że dalsza akcja Rosjan będzie miała brutalne konsekwencje. To enigmatyczne określenie, ale jak widać, podziałało. To była operacja racjonalna i dobrze przemyślana. Kawaleryjska, ale skuteczne. Można się zgodzić, że to był moment na wydanie wyroku śmierci na mojego brata. Choć procesowych dowodów nie mamy – powiedział podczas spotkania Jarosław Kaczyński.

– Funkcjonuje w przestrzeni publicznej myślenie, że na wschodzie są Ukraińcy, którzy nas mordowali, a dalej Rosja, w której ludzie żyją w dyktaturze i jest im z tym dobrze. Natomiast na zachodzie Niemcy, przed którymi musimy stawać na baczność, bo taki jest świat i trzeba się wpisywać w tę niemiecką strefę, rewidując tym samym naszą historię w sposób bulwersujący. Historię również dotyczącą II wojny światowej. Trzeba przestrzec Polaków przed takim myśleniem. Jestem wdzięczny redaktorowi Tomaszowi Sakiewiczowi i „Gazecie Polskiej” że takiemu myśleniu nie ulegają. Jak widać niektórzy są słabsi moralnie – powiedział Kaczyński.
 
Na promocji książki obecna była m.in. aktorka Katarzyna Łaniewska, Olga Johann, wiceprzewodnicząca warszawskiej rady miasta, a także Anita Czerwińska, szefowa warszawskiego Klubu Gazety Polskiej. W trakcie spotkania pieśni patriotyczne grał i śpiewał Paweł Piekarczyk.

http://niezalezna.pl/60151-ta-ksiazka-b ... kaczynskim

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


07 paź 2014, 22:42
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Katastrofa smoleńska
Prokuratura przedłuża śledztwo smoleńskie. Wielu dowodów nadal brakuje

Po rozpatrzeniu wniosku Wojskowego Prokuratora Okręgowego w Warszawie w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej zapadła decyzja o przedłużeniu okresu śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej do dnia 10 kwietnia 2015 roku.  Rzecznik prasowy NPW ppłk Janusz Wójcik  podkreśla, że śledczy nadal czekają na kolejne opinie biegłych.


- Pomimo przeprowadzenia w toku przedmiotowego postępowania karnego szeregu czynności procesowych, nie zdołano zakończyć śledztwa w uprzednio wyznaczonym terminie. W dalszym ciągu Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie oczekuje na kolejne opinie biegłych, w szczególności: opinie Pracowni Mowy i Nagrań Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie w zakresie badań fonoskopijnych (zapis nagrań z rejestratorów stanowiska pracy Grupy Kierowania Lotami oraz zapis nagrania z pokładowego rejestratora samolotu Jak-40 lądującego 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku), opinię Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych w Warszawie (mającą na celu jednoznaczne zidentyfikowanie odłamków metalu pobranych z brzozy i udzielenie odpowiedzi na pytanie, czy skład i struktura stopów metali odpowiada próbkom porównawczym pobranym z wraku Tu-154M nr 101), opinie sądowo – medyczne zespołu biegłych medyków sądowych dotyczące ofiar katastrofy (biegli, w oparciu o przekazaną im dokumentację, mają wypowiedzieć się co do przyczyn i okoliczności śmierci ofiar katastrofy, doznanych obrażeń, a także prawidłowości dokumentacji z czynności przeprowadzonych przez organy Federacji Rosyjskiej) - czytamy w komunikacie Naczelnej Prokuratury Wojskowej.

Śledczy czekają również na kompleksową opinię biegłych opracowywaną przez ponad dwudziestoosobowy zespół biegłych z zakresu: badania wypadków lotniczych, aerodynamiki i mechaniki lotu samolotów odrzutowych, deszyfracji i analizy zapisów parametrów lotu, napędów odrzutowych, pilotażu i eksploatacji samolotu Tu-154M nr 101, techniki lotniczej, pracy wyposażenia pokładowego, układów sterowania i nawigacji, automatyki lotniczej, meteorologii lotniczej, psychologii i medycyny lotniczej, medycyny sądowej, prawa lotniczego i procedur ruchu lotniczego, szkolenia lotniczego i pracy załogi wieloosobowej, łączności i radiotechnicznego ubezpieczenia lotów, fonoskopii.

Opracowywana przez ten zespół opinia ma na celu dokonanie odtworzenia i rekonstrukcji lotu Tu-154M nr 101 z dnia 10 kwietnia 2010 r., ocenę sprawności technicznej i formalnej samolotu w trakcie lotu i w okresie go poprzedzającym, przygotowanie do lotu, stan wyszkolenia i przygotowania załogi, prawidłowość procesu szkolenia członków załogi, prawidłowość eksploatacji statku powietrznego w czasie lotu 10 kwietnia 2010 r., prawidłowość pracy załogi w czasie lotu, prawidłowość zabezpieczenia meteorologicznego i nawigacyjnego lotu, prawidłowość przygotowania lotniska Smoleńsk-Północny i pracy służb zabezpieczenia lotów na tym lotnisku.
 
Cały czas strona polska nie otrzymała jeszcze materiałów, o przekazanie których zwróciła się w stosownych wnioskach o udzielenie międzynarodowej pomocy prawnej m.in. do Federacji Rosyjskiej.

- Chodzi głównie o przekazanie dokumentacji normatywnej regulującej pracę służb kierowania ruchem lotniczym, w tym na lotnisku Smoleńsk-Północny, uzupełnienie dokumentacji fotograficznej i filmowej do oględzin miejsca zdarzenia, oględzin bądź udokumentowania stanu miejsca katastrofy, wraku i jego elementów, stanu zwłok ofiar katastrofy, ich identyfikacji lub opiniowania sądowo-medycznego, przekazanie wraku, jego fragmentów, rejestratorów wraz z nośnikami oraz urządzeń pokładowych – czytamy w komunikacie NPW.

Śledztwo smoleńskie do tej pory przedłużane było już dziewięciokrotnie. Teraz Naczelna Prokuratura Wojskowa zdecydowała o jego przedłużeniu jego okresu o kolejnych 6 miesięcy.

http://niezalezna.pl/60200-prokuratura- ... al-brakuje

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Niech premier ujawni dowody na winę brzozy!

Doktor Lasek wciąż kluczy i nie odpowiada senatorom na proste pytania,
postawione ostatnio w oświadczeniu senatorskim w oświadczeniu senatorskim z 7 sierpnia br.


Czy komisja Millera badała brzozę, a jeśli tak, to kto konkretnie z grona trzydziestu czterech osób podpisanych pod raportem końcowym z prac komisji Millera w tych badaniach brał udział?

Kiedy zostało przeprowadzone to badanie?

Czy z badania brzozy przeprowadzonego przez członków komisji Millera został sporządzony jakikolwiek protokół, a jeśli tak, to gdzie się on znajduje?

Ilu polskich ekspertów i jakich specjalności brało udział w badaniu brzozy?

Kto i w jakim trybie wyznaczył tych ekspertów?

Kto kierował pracą tych ekspertów na miejscu katastrofy?

Na podstawie jakich badań komisja Millera uzyskała pewność co do tego, że znalezione w brzozie elementy zostały w nią wbite wskutek katastrofy?

Na żadne z tych prostych pytań Lasek nie odpowiedział. Nie wskazał żadnego nazwiska eksperta, żadnego protokołu, żadnej ekspertyzy. Powołał się – co zakrawa na żart – na zeznania rosyjskiego świadka. Zasłonił się tajemnicą prac Komisji i nawet zaatakował senatorów, że swoją uporczywą dociekliwością zagrażają bezpieczeństwu lotów oraz przewozu najważniejszych osób w państwie.
Komisja badała…, komisja stwierdziła… Komisja – czyli konkretnie kto? Wszyscy? A może nikt…

„…Zaczynamy w związku z tym nabierać podejrzeń, że być może nie istnieją żadne dokumenty, protokoły ani ekspertyzy dotyczące badania brzozy i jej związku z katastrofą – napisali w kolejnym oświadczeniu senatorowie PiS. Podejrzewamy, ze Pan doktor Lasek tylko zasłania się tajemnicą służbową, żeby ukryć brak dowodów na badania brzozy. Wzywamy Zatem Panią Premier, aby korzystając ze swojej prerogatywy, zawartej w przepisach rozporządzenia Ministra Obrony z 27 kwietnia 2010 roku, zarządziła Pani ujawnienie wszystkich dokumentów dotyczących badania katastrofy smoleńskiej, a w szczególności dokumentów, protokołów i oględzin dotyczących badania brzozy. Nadmieniamy, że zgodnie z &14 ppkt. 4 tego rozporządzenia Prezes Rady Ministrów podejmuje decyzję w przedmiocie udzielenia informacji o przebiegu i rezultatach prac Komisji. W ramach tego uprawnienia może więc Pani Premier ujawnić stosowne dokumenty, ekspertyzy i protokoły. Ujawnienie tych dokumentów (o ile w ogóle istnieją) nie stwarza żadnego zagrożenia, a może pomóc opinii publicznej w zaakceptowaniu wyników prac Komisji Millera, na czym Pani Premier jak sądzimy zależy…

Bardzo jestem ciekaw, czy Pani Premier Kopacz skorzysta ze swojego prawa i ujawni te protokoły i naukowe ekspertyzy badania brzozy i czy wreszcie, w cztery i pół roku po katastrofie, przedstawi się nam jakiś ekspert i powie – ja badałem! Do tej pory nikt taki się jeszcze nie przedstawił.

http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/21742 ... ine-brzozy

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Propagandowe wybiegi Macieja Laska. Strach przed prawdą

W rządowym zespole ds. wyjaśniania katastrofy smoleńskiej nastąpiło wyraźne ożywienie. Najpierw Maciej Lasek zaatakował „Gazetę Polską” za jakoby nierzetelne omówienie analizy znajdującej się w posiadaniu prokuratury, potem wylał kubeł pomyj na naukowców biorących udział w niezależnych Konferencjach Smoleńskich. Ta nerwowa reakcja nie bierze się znikąd.


W ubiegłym roku, o tej samej porze, zespół Macieja Laska i inne ośrodki prorządowej propagandy w sprawie Smoleńska także zaczęły przejawiać nadzwyczajną aktywność. Ujawniono m.in. rzekomo „kompromitującą” treść zeznań naukowców biorących udział w Konferencjach Smoleńskich, a następnie rozpętano nagonkę wobec ekspertów współpracujących z zespołem parlamentarnym Antoniego Macierewicza.

Wybór terminu nie był przypadkowy, gdyż w cieniu tego spektaklu medialnego umorzono cywilne śledztwo smoleńskie, które mogło zaszkodzić zarówno Donaldowi Tuskowi i byłemu szefowi jego kancelarii Tomaszowi Arabskiemu, jak i Radosławowi Sikorskiemu, eksministrowi obrony Bogdanowi Klichowi oraz byłemu szefowi MSW Jerzemu Millerowi.

Dziś, gdy zbliża się III Konferencja Smoleńska, a śledztwo prokuratury wojskowej zmierza ku końcowi, zespół Laska znowu postanowił przypomnieć o swoim istnieniu. Rządowi eksperci odpowiedzieli m.in. na tekst zamieszczony przed dwoma tygodniami w „Gazecie Polskiej”. Ujawniliśmy w nim, że prokuratura od trzech lat jest w posiadaniu ekspertyzy, z której wynika, iż Tu-154 przeleciał 10 kwietnia 2010 r. przynajmniej kilka metrów nad tzw. smoleńską brzozą.

Ale według Macieja Laska nasz artykuł „to wynik fałszywej interpretacji błędnie wybranych danych”. Jakie argumenty przedstawiają rządowi specjaliści? „Tabela wysokości, na którą powołuje się autor, nie zawiera rzeczywistych wysokości konkretnych punktów, w których znajdowały się przeszkody, lecz wyliczone wysokości w różnych odległościach od lotniska (co ponad 70 metrów). Dlatego dane te nie mogą stanowić podstawy do wnioskowania o możliwości zderzenia z przeszkodami terenowymi” – twierdzi Lasek.

Szkopuł w tym, że w artykule uwzględniliśmy fakt, iż w ekspertyzie podane są dane dotyczące wysokości nad punktami znajdującymi się co kilkadziesiąt metrów. Pisaliśmy: „W dokumencie można przeczytać, że w odległości 928 m od progu pasa samolot leciał na wysokości 4 m nad progiem pasa (czyli 259 m n.p.m.), a w odległości 849 m od progu pasa znajdował się już na poziomie 7 m nad progiem pasa (czyli 262 m n.p.m.). Brzoza smoleńska, co stwierdza raport MAK, rosła tymczasem w odległości 855 m od progu pasa startowego i – uwaga – na wysokości 248 m n.p.m. Oznacza to, że według ekspertyzy ATM, samolot w chwili rzekomego zderzenia się z »pancernym« drzewem leciał na wysokości od 11 do 14 m nad powierzchnią gruntu”.

Innymi słowy: przyjęliśmy oczywiste założenie, że między dwoma podanymi w ekspertyzie punktami (w odległości 928 m i 849 m od progu pasa) samolot leciał na wysokości od 4 do 7 m nad progiem pasa (przy czym ten ostatni punkt znajdował się w odległości zaledwie 6 m od brzozy). Nie ma w tym nic niezrozumiałego, chyba że zespół Laska uważa za prawdopodobne, iż Tu-154 w którymś momencie między tymi punktami zaczął nagle lecieć niemal pionowo w górę lub w dół.

Lasek zarzucił też „GP” „wyrywkowe” dobranie danych – np. pominięcie „informacji mówiącej o tym, że samolot pozostawał sprawny do momentu, kiedy nastąpiło uderzenie lewym skrzydłem w drzewo”. Jest to kuriozalny argument, bo maszyna nie mogła stracić sprawności akurat po zderzeniu z drzewem, skoro z tabeli wysokości jasno wynika, że nad nim przeleciała. Wreszcie zespół Laska sformułował jeszcze cięższy zarzut: „»GP« nie posiada chyba stosownych uprawnień do dostępu do materiałów zgromadzonych w trakcie prowadzonego śledztwa, ale najwyraźniej nie jest to dla nich żadną przeszkodą”.

http://niezalezna.pl/60270-propagandowe ... zed-prawda

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Droga do prawdy o zbrodni smoleńskiej

Mnożą się ostatnio sygnały wskazujące na to, że czynniki rządowe zaczynają rozumieć, iż ich dotychczasowa polityka w sprawie zbrodni smoleńskiej znalazła się w ślepym zaułku. Powodami takiej sytuacji jest zarówno sytuacja międzynarodowa, jak i bankructwo tłumaczeń, jakoby pod Smoleńskiem doszło do zwyczajnego wypadku lotniczego spowodowanego błędami polskich pilotów.


Taki obrót zdarzeń nie byłby możliwy bez gigantycznego wysiłku olbrzymiej części Polaków, a zwłaszcza rodzin poległych, świadomych, że pod Smoleńskiem dokonała się straszliwa zbrodnia, która stała się punktem zwrotnym otwierającym agresji rosyjskiej drogę do Europy.

Polacy nie godzą się na kłamstwo smoleńskie

Wielkie znaczenie mają prace Zespołu Parlamentarnego (ZP), niezależnych naukowców (m.in. skupionych w ramach Konferencji Smoleńskiej) i setki inicjatyw polskich i międzynarodowych na rzecz wyjaśnienia tej tragedii, jak i upamiętnienia poległych. Olbrzymi wpływ mają comiesięczne marsze pamięci skupiające tysiące Polaków. Trzeba też odnotować działania Polonii na całym świecie: spotkania publiczne, petycje do rządów krajów osiedlenia, a także wielkie demonstracje, jak ostatnio w trakcie Pulaski Day w Nowym Jorku.

Wiadomo też, że w najbliższym czasie mają się odbyć istotne konferencje międzynarodowe w Brukseli i Waszyngtonie, a w kręgach wojskowych i szefów służb specjalnych NATO ugruntowała się opinia, zbieżna z wynikami prac naukowców ZP, że do tragedii doszło na skutek świadomego działania Moskwy. Nie ma już wątpliwości, że to gen. Władimir Benediktow z centrum Logika wydawał rozkazy sprowadzające samolot na śmierć i że to on odmówił zamknięcia lotniska, choć prosili o to smoleńscy kontrolerzy lotu. A wreszcie, gdy major Arkadiusz Protasiuk wydobył Tu-154M z tej pułapki i zaczął odchodzić na drugi krąg, doszło do eksplozji, która zniszczyła samolot w powietrzu.

Prace ZP, a zwłaszcza wspierających go naukowców: dr Grzegorza Szuladzińskiego, prof. Wiesława Biniendy, dr. Wacława Berczyńskiego, dr. Kazimierza Nowaczyka, Bogdana Gajewskiego, Glenna Joergensena i wielu innych, obnażyły kłamstwa rosyjskiej propagandy zawarte w raporcie MAK gen. Anodiny i w jego późniejszych kopiach.

Liczne dowody zbrodni

Swoistą puentą takiego przebiegu wydarzeń i ostateczną kapitulacją propagandy rządowej jest ostatni komunikat Naczelnej Prokuratury Wojskowej przedłużający śledztwo o kolejne 6 miesięcy ze względu na brak podstawowych danych pozwalających określić przyczyny tragedii. Prokuratura pod naciskiem prac naukowców już wcześniej zakwestionowała główne punkty wersji rządowej. W jej aktach jest pełen materiał dowodowy m.in. z zeznań kontrolerów lotu, wskazujący, że świadomie wprowadzano polskich pilotów w błąd oraz że Rosjanie sfałszowali odczyt czarnych skrzynek. Podobnie nie ulega wątpliwości sfałszowanie sekcji zwłok i prawdopodobnie świadome zamienienie przez Rosjan ciał w trumnach. Zamówiona przez prokuraturę ekspertyza firmy Small Giss wskazała, że w ostatniej fazie tragedii doszło do dwóch eksplozji, których miejsce precyzyjnie wskazano na podstawie badań terenu i zdjęć satelitarnych. Instytut Ekspertyz Sądowych udowodnił, że gen. Błasik, wbrew kłamstwom rosyjskim i ich kopiom, nie wydawał żadnych rozkazów, a analiza ułożenia zwłok potwierdziła, że w ogóle nie było go w kokpicie podczas katastrofy. Badania polskich archeologów wskazały, że samolot rozpadł się na ponad 60 tys. szczątków rozrzuconych na przestrzeni kilku kilometrów kwadratowych. Wśród nich były zwęglone i spalone fragmenty samolotu leżące dziesiątki metrów przed uderzeniem samolotu w ziemię. A biegli prokuratury musieli przyznać, że odnaleźli fragment samolotu kilkadziesiąt metrów przed miejscem, gdzie rośnie tzw. pancerna brzoza, a więc nie mogła ona być powodem tragedii. A wreszcie ekspertyza firmy ATM zrobiona na podstawie odczytu polskiego rejestratora parametrów lotu 17 kwietnia 2010 r. wykazała, że samolot musiał lecieć kilkadziesiąt metrów nad ziemią przy Bliższej Radiolatarni, co wyklucza uderzenie w brzozę i złamanie na niej skrzydła. Dezawuuje to także najsilniejszy zarzut propagandystów rosyjskich i ich naśladowców w Polsce, że piloci popełnili błąd i zeszli zbyt nisko.

Dodajmy na koniec, że nie ma żadnych wątpliwości, że w samolocie doszło do eksplozji, co pokazują szczątki osmolonych od wewnątrz okien i burt salonki Prezydenta pokazane przez ostatni raport ZP.

Prokuratura przerywa milczenie?

Podsumowując – wszystkie te dane, do których doszli naukowcy współpracujący z ZP, znajdują potwierdzenie w analizach zawartych w materiałach prokuratury. Rzecz w tym, że prokuratura informacje te ukrywała, a jej przedstawiciele albo wprost kłamali publicznie, albo deklarowali cynicznie, że TNT to nie jest trotyl.

Ostatni komunikat NPW zmienia tę sytuację. Prokuratura otwarcie przyznaje, że śledztwa nie można zakończyć (wbrew dotychczasowym naciskom, by zrobić to jak najprędzej), gdyż jej biegli nie potrafili dotychczas dokonać m.in.: odtworzenia i rekonstrukcji lotu Tu-154M tragicznego 10 kwietnia, prawidłowości przygotowań do lotu, nie zdołali ocenić sprawności technicznej i formalnej samolotu w trakcie lotu i w okresie go poprzedzającym, przygotowania do lotu, prawidłowości zabezpieczenia meteorologicznego i nawigacyjnego lotu, prawidłowości przygotowania lotniska Smoleńsk Północny i pracy służb zabezpieczenia lotów na tym lotnisku.

Nie jest to pełne wyliczenie, ale dowodnie pokazuje, że prokuratura jest w pełni świadoma, że tezy zawarte w rosyjskim raporcie gen. Anodiny i jej polskich popularyzatorów są warte funta kłaków. Kropkę nad „i” stawia prokuratura, stwierdzając po raz pierwszy oficjalnie to, co jest oczywiste dla każdego prawnika, że nie można zakończyć tych prac przed odzyskaniem „wraku, jego fragmentów, rejestratorów wraz z nośnikami oraz urządzeń pokładowych”.

Można by rzec: wszystko to wiemy od dawna. To prawda, tyle że dotychczas prokuratura, rząd i prezydent negowali te oczywistości i czynili wiele, by prawda nie była znana, by jej nie badać, a nawet by ją fałszować. Czy teraz będzie inaczej?

http://niezalezna.pl/60290-droga-do-pra ... molenskiej

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Kontrolerzy ze Smoleńska przesłuchani, ale wrak tupolewa zostaje w Rosji

Polskim prokuratorom udało się ponownie przesłuchać rosyjskich kontrolerów lotu ze Smoleńska. Jednak części materiałów, o które występowała do Rosji strona polska, najprawdopodobniej nie otrzymamy.


– Prokuratorom częściowo udało się ponownie przesłuchać kontrolerów lotu, ale jeszcze pewne działania podejmujemy, dlatego nie chciałbym ujawniać szczegółów – powiedział Andrzej Seremet w programie „Polityka przy kawie” w TVP1.

Prokurator generalny dodał jednak, że wydaje się, iż „nie otrzymamy materiałów, o które wielokrotnie się zwracaliśmy”. Chodzi o dane dotyczące statusu lotniska i zakresu obowiązków oraz uprawnień osób, które tam pracowały i miały swój udział w sprowadzaniu rządowego tupolewa.
 
Seremet poinformował też, że wrak samolotu na razie pozostanie w Smoleńsku. – Nie widzę takiego przełomu, który miałby wskazywać na to, że strona rosyjska będzie chciała nam zwrócić takie dowody rzeczowe, o które od dawna się upominamy, czyli rejestrator i wrak – powiedział w TVP1.
 
Mimo to, według prokuratora generalnego, śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej powinno zakończyć się w ciągu roku.

http://niezalezna.pl/60490-kontrolerzy- ... je-w-rosji

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


19 paź 2014, 19:48
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Katastrofa smoleńska
Macierewicz: rząd powinien ponownie przeanalizować katastrofę. Dzisiaj III Konferencja Smoleńska

Prawa fizyki wykluczają możliwość przebiegu smoleńskich wypadków przedstawionego w raportach MAK‑u i komisji Jerzego Millera – mówi poseł Antoni Macierewicz w rozmowie z Dorotą Kanią. Dzisiaj w Warszawie odbędzie się III Konferencja Smoleńska z udziałem kilkudziesięciu profesorów - ekspertów różnych dziedzin nauki.


Czego spodziewa się Pan po obradach III Konferencji Smoleńskiej?
Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że poprzednie Konferencje przyniosły olbrzymi dorobek, który umożliwia opisanie w kategoriach naukowych tego, co się stało 10 kwietnia 2010 r. nad Smoleńskiem, a także wykazanie, że znane z rosyjskich i oficjalnych rządowych wersji scenariusze wydarzeń nie mogły zaistnieć. Jak stwierdza komunikat wydany przez II Konferencję: „Obraz, jaki się wyłania z przedstawionych prac, dowodzi jednoznacznie, że hipoteza jakoby w dniu 10.04.2010 samolot Tu-154 w Smoleńsku stracił kawałek skrzydła w wyniku uderzenia w brzozę, a następnie rozbił się doszczętnie w wyniku uderzenia w grunt (katastrofa typu 1A) – jest całkowicie fałszywa. Istnieją niepodważalne dowody, że samolot rozpadł się w powietrzu, a na ziemię spadły oddzielne jego szczątki (katastrofa typu 2B)”.

Ale przecież rząd Władimira Putina i rząd Donalda Tuska zgodnie orzekły, że to nieudolność pilotów i brzoza, która złamała skrzydło, doprowadziły do tragedii. Rosjanie i raport Millera obwiniają nawet gen. Andrzeja Błasika, że to jego obecność w kokpicie wpłynęła na dramatyczny przebieg wydarzeń.
Gen. Błasika nie było wówczas w kokpicie i nie wydawał żadnych rozkazów. Bezspornie udowodniły to analizy Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie i prace naukowców związanych z zespołem parlamentarnym, mam nadzieję, że referaty przedstawione podczas dzisiejszych obrad, analizujące rozrzut szczątków samolotu i układ zwłok poległych, potwierdzą to stanowisko.

Z tego, co Pan mówi, wynika, że zespół parlamentarny i Konferencja Smoleńska to dwie zupełnie odrębne instytucje?
Oczywiście. Konferencja to grono niezależnych uczonych, zresztą osób wybitnych i o niekwestionowanym autorytecie naukowym, zebranych wokół zespołu organizacyjnego prof. dr hab. Piotra Witakowskiego. Oczywiście eksperci zespołu parlamentarnego biorą udział w Konferencji, ale to instytucje rządzące się różnymi zasadami. Konferencja nie korzysta z żadnego wsparcia finansowego czy organizacyjnego jakiejkolwiek siły i opcji politycznej. Niestety, jak dotąd, nie może też liczyć na pomoc czy współdziałanie instytucji państwowych, uczelni, komórek badawczych finansowanych z budżetu państwa. Presja rządu i niektórych mediów jest tak wielka, że wokół badań tragedii smoleńskiej zapanowała cisza, przerywana tylko wyzwiskami funkcjonariuszy rządowych i ich klakierów.

Może dlatego, że badania Konferencji podważają rządowe tezy o przebiegu i przyczynach katastrofy smoleńskiej?
Chyba tak właśnie jest. Wystarczy przytoczyć stanowisko sformułowane przez Konferencję już rok temu, żeby dostrzec, do czego doszli w swoich badaniach niezależni wybitni naukowcy z kraju i zagranicy, a co próbuje nam wmówić rządowa propaganda: Jedno z ustaleń Konferencji brzmiało: „Powszechnie znane prawa fizyki wykluczają możliwość przebiegu wypadków przedstawionego w raportach MAK‑u i komisji Millera. Nawet dla osób całkowicie pozbawionych wiedzy z dziedziny mechaniki jest oczywiste, że kadłub samolotu spoczywający na lotnisku w Smoleńsku został rozerwany, a nie zgnieciony”.

To znaczy, że współczesna nauka jednoznacznie odrzuca tezy raportu MAK‑u i komisji ministra Jerzego Millera? Przecież to oficjalne, rządowe instytucje!
Tak, to są oficjalne rządowe instytucje i do dziś w tych raportach, które kształtują polską i międzynarodową opinię publiczną można przeczytać, że brzoza została ścięta na wysokości 5,1 m, a uderzenie w nią samolotu doprowadziło do złamania jego skrzydła, obrócenia się samolotu i uderzenia w ziemię. Może pani tam przeczytać, że gen. Błasik był w kokpicie i wydawał rozkazy, a tym samym wywarł wpływ na pilotów i przyczynił się do katastrofy. A najważniejsi polscy politycy rządowi i lewicowi zapewniali, że gen. Błasik nawet siadał za sterami samolotu! To wszystko nie ma nic wspólnego z prawdą. Dlatego apelujemy do premier Ewy Kopacz, aby Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego na nowo przeanalizowała katastrofę smoleńską. Raport Jerzego Millera jest miękką wersją stanowiska Federacji Rosyjskiej, sformułowanego przez gen. Tatianę Anodinę. Mamy pełny materiał dowodowy wskazujący, że katastrofa przebiegała zupełnie inaczej. W tej sytuacji obowiązkiem KBWLLP jest ponownie zbadać katastrofę.

http://niezalezna.pl/60589-macierewicz- ... -smolenska

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Eksperci badają katastrofę z 10 kwietnia 2010. III Konferencja Smoleńska

"Stworzenie forum dla przedstawienia interdyscyplinarnych badań dotyczących zagadnień technicznych, medycznych, socjologicznych i prawnych katastrofy smoleńskiej" - to jest celem zorganizowania w Warszawie III Konferencji Smoleńskiej, która rozpoczęła się o godzinie 9.


17:40
Przerwa, po której zaczęła się dyskusja generalna prowadzona przez prof. Kazimierza Flagę z Politechniki Krakowskiej.

17:25
Rozpoczęła się prezentacja Natalii Wojtanowskiej z Uniwersytetu Jagiellońskiego pt. "Aspekty prawne katastrofy smoleńskiej - problemy wybrane". Autorka ukazuje w kontekście porównawczym obowiązujące procedury postępowania i procedury zastosowane w związku z organizacją wizyty Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku i po katastrofie. Opisuje też delikt konstytucyjny - nielegalne przejęcie władzy przez Bronisława Komorowskiego.

17:14
Nieadekwatne do stanu rzeczywistego opisy odzieży ofiar to kolejne przekłamanie zawarte w protokołach sekcyjnych - mówi Przybylska-Wendt.

17:12
Grażyna Przybylska-Wendt zwraca uwagę na chaotyczną formę opisów dotyczących poszczególnych części ciała i obrażeń u ofiar. Protokoły sekcyjne przygotowane przez Rosjan zawierały też szereg błędów, nieścisłości i sprzeczności w określeniach stwierdzanych obrażeń.

17:00
Początek referatu pt. "Wiarygodność dokumentacji sądowo-lekarskiej na tle protokołów sekcyjnych ofiar katastrofy smoleńskiej" autorstwa Grażyny Przybylskiej-Wendt. To wstępna analiza dostępnej dokumentacji lekarskiej sporządzonej w Moskwie, dotyczącej ofiar Smoleńska. Przybylska-Wendt oceniła dostępną dokumentację lekarską 11 ofiar katastrofy.

16:46
Nie wykonano samodzielnych czynności procesowych w Polsce - oględzin, otwarcia i identyfikacji zwłok, nie pobrano próbek do niezbędnych w śledztwie badań. Korzystanie przez polską prokuraturę z ustaleń państwa obcego w ramach międzynarodowej pomocy prawnej, w jakim możliwe było ich wykonanie we własnym zakresie, jest nieuprawnionym odstępstwem od podstawowego zadania polskiego procesu karnego, jakim jest ustalenie prawdy materialnej. Chodzi m.in. o odstąpienie od przeprowadzenia w Polsce sekcji zwłok ofiar - mówi Pszczółkowski.

16:41
Konieczność korzystania przez polskie organy ścigania z międzynarodowej pomocy prawnej w sprawach karnych jest jednym ze skutków przyjęcia przez polską administrację rządową sprzecznego z polskim prawem porządku prawnego badania katastrofy smoleńskiej. W możliwych do samodzielnego zrealizowania w Polsce czynnościach śledztwa budzi wątpliwość zarówno formalna dopuszczalność, jak i merytoryczna zasadność korzystania z międzynarodowej pomocy prawnej w sprawach karnych. Tuż po katastrofie polskie organy ścigania nie wykorzystały możliwości udziału i kontrolowania przebiegu rosyjskich czynności śledczych - oględzin miejsca zdarzenia, oględzin i sekcji zwłok - podkreśla Pszczółkowski.

16:34
"Dopuszczalność, zasadność i skutki korzystania z międzynarodowej pomocy prawnej w sprawach karnych w wybranych aspektach śledztwa w sprawie ustalenia przyczyn katastrofy smoleńskiej" - to tytuł referatu mecenasa Piotra Pszczółkowskiego.

Obrazek

16:32
Intensyfikacja środków socjotechnicznych nastąpiła po tragedii smoleńskiej w celu zapewnienia akceptacji społecznej oficjalnej wersji wydarzeń oraz zdyskredytowania i zablokowania wszelkich prób dochodzenia prawdy oraz podważania oficjalnej wersji - mówi Szonert-Binienda.

Obrazek

16:15
Maria Szonert-Binienda opowiada o socjotechnice zastosowanej do tragedii smoleńskiej. Z jej wykładu wynika, że śmierć polskiej elity państwowej nad Smoleńskiem była poprzedzona wyrafinowaną i zakrojoną na szeroką skalę kampanią socjotechniczną, która spowodowała obniżenie prestiżu i pozycji prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

16:10
Hipoteza wybuchu nie może być ani potwierdzona, ani wykluczona na podstawie informacji zawartych w raporcie - uważa Wielgosz. Ważne odpowiednie analizy nie zostały wykonane lub opisane. Podwyższone poziomy karboksyhemoglobiny u niektórych ofiar sugerują, że niektórzy mogli przeżyć katastrofę, czego można byłoby się spodziewać, jeśli wypadek miałby miejsce na niedużej wysokości.

16:03
Prezentacja medyczna pt. "Wnioski na podstawie medycznych informacji ze źródeł rosyjskich" Andreasa Wielgosza z Uniwersytetu w Ottawie. Wielgosz uważa po analizie nielicznych i powierzchownych medycznych opisów w raporcie MAK, że badania medyczne nie były prawidłowo wykonane ani opisane. Rutynowe prześwietlenia rentgenowskie całego ciała nie zostały wykonane; jedynie nieliczne dolne kończyny zostały prześwietlone. Sekcje ciał nie zostały dokładnie przeprowadzone oraz brakowało korelacji między stanem ciał a stanem poszczególnych siedzeń. Na jednym zdjęciu o wysokiej rozdzielczości są oznaki mocno sugerujące, że ofiara katastrofy otrzymała strzał kulą w głowę, co wymaga potwierdzenia - mówi Wielgosz.

15:45
Kluczowe, opisane awarie sprzętu jak brak możliwości odłąćzenia ABSU za pomocą przycisku ODŁĄCZENIE AP, czasowa konieczność użycia nieproporcjonalnie dużej siły do poruszenia wolantu, zniszczenie dużej części lewego skrzydła w zakresie prowadzącym do niekontrolowanego obrotu maszyny, są niemożliwe do zidentyfikowania co do czasu i miejsca wystąpienia w samych zapisach FDR (rejestrator parametrów lotu), które nie rejestrują stanu wyżej wymienionych elementów i układów. Oznacza to, że samolot mógł znaleźć się wbrew woli i pomimo przeciwdziałania załogi na małej wysokości bez żadnych symptomów awarii, zapisanych przez FDR - mówi Dąbrowski.

15:30
Rozpoczęła się prezentacja Marka Dąbrowskiego pt. "zamiennik sformułowania alternatywnych hipotez zdarzeń poniżej minimalnej wysokości zniżania na podstawie zapisów rejestratorów parametrów lotu". Jego praca zawiera sformułowanie hipotez możliwych wydarzeń poniżej minimalnej wysokości zniżania, alternatywnych do hipotezy komisji Millera, w całości opartych na zapisach ATM QAR, zgodnych z wypowiedziami świadków i śladami materialnymi. Zdaniem Dąbrowskiego hipoteza psychologiczna i rekonstrukcja działań załogi, opracowane przez komisję Millera, są nieprawdopodobne i niezgodne z wiedzą fachową z dziedziny eksploatacji samolotu Tu-154.

15:20
Przeważająca ilość szczątków znalezionych na miejscu zdarzenia to fragmenty termoizolacji oraz elementów wnętrza kadłuba o znacznym stopniu rozdrobnienia. Wśród znalezionych fragmentów samolotu znajdują się części z wnętrza samolotu stanowiące jego konstrukcję wewnętrzną, zlokalizowane prawie równolegle do miejsca pierwszego kontaktu z ziemią, poza obszarem zniszczeń powierzchni gruntu i roślinności - mówi Jabczyński. Na obszarze badań terenowych znaleziony zostały szczątki noszące ślady działania ognia - poza obszarami wytypowanymi w raporcie Millera - w tym w rejonie odnalezienia rejestratorów pokładowych.

15:14
Bardzo ważna informacja: drobna fragmentacja jest najczęściej występującym typem zniszczenia. Aż 82 proc. szczątków ma mniej niż 20 cm2.

Obrazek

15:02
Rozpoczyna się prezentacja pt. "Klasyfikacja i dyspersja szczątków Tu-154M z prospekcji terenowej w Smoleńsku". Autorem jest Jacek Jabczyński. Zakres jego analizy obejmuje dane z prospekcji terenowej przeprowadzonej przez zespół archeologów w Smoleńsku. Badanie Jabczyńskiego jest rozszerzeniem prac archeologów. Obejmuje rozszerzoną i zmienioną klasyfikację szczątków oraz ich dyspersję na miejscu badań terenowych, a także zawiera opracowanie statystyczne.

15:00
Jeśli celem byłoby zaprojektowanie katastrofy jak ta, która miała miejsce w 2010 r., tak aby wyglądała na wypadek, to wydaje się, że istnieje dużo podobieństw między tym, co byłoby potrzebne dla osiągnięcia takiego celu, i tym, co się rzeczywiście wydarzyło - uważa Jorgensen.

14:47
Jorgensen definiuje niektóre konieczne działania, aby - jeśli katastrofa smoleńska nie była wypadkiem - sprawiała takie wrażenie. Chodzi m.in. o likwidację wszystkich pasażerów, przygotowanie odpowiedniego, spreparowanego scenariusza wydarzeń oraz ukrycie prawdziwego charakteru eksplozji

14:41
Kilka przeprowadzonych dotychczas badań, mających różną naturę (dr. Nowaczyka, prof. Biniendy, prof. Cieszewskiego), prowadzi do tego samego wniosku - że skrzydło samolotu Tu-154M nie było ucięte przez pień brzozy, albowiem samolot przeleciał ok. 30 m nad gruntem w miejscu, gdzie stała brzoza - podkreśla Jorgensen.

14:26 Rozpoczyna się kolejna prezentacja Glenna Arthura Jorgensena. Tytuł: "Jaki przebieg mogła mieć katastrofa smoleńska - spojrzenie inżyniera"

Obrazek

14:12 Sprawa złamania brzozy, choć banalna merytorycznie, ujawniła mechanizmy koordynacji działań służb specjalnych i instytucji państwowych z polskimi mediami głównego obiegu w organizacji dezinformacji oraz publicznych represji niezależnych naukowców - uważa prof. Cieszewski. Naukowiec odnosi się m.in. do programu Tomasza Sekielskiego na temat współpracy Cieszewskiego z SB w latach 80.

14:10 Gdyby samolot przeleciał na wysokości ok. 5 nad ziemią w okolicy brzozy, nie byłoby tam worków na śmieci widocznych na zdjęciach satelitarnych wykonanych niedługo po katastrofie. Worki zostałyby rozrzucone - mówi prof. Cieszewski.

14:04 Prof. Cieszewski odnosi się do swojego głośnego wystąpienia sprzed roku. Naukowiec udowadniał wówczas - na podstawie analizy zdjęć satelitarnych - że "pancerna brzoza" została złamana już przed 10 kwietnia 2010 r. - Początkowe ustalenie położenia brzozy zawierało błąd w stosunku do stojącego pnia wynoszący 6 m, a do leżącego pnia - 4 m - przyznaje prof. Cieszewski. - Niezależnie od powyższych błędów w ustaleniu pozycji drzewa zdjęcia satelitarne potwierdzają wnioski oparte na fizjologii brzozy brodawkowatej (m.in. wygląd drzewa, jego kwiaty, soki, pąki itd.) i wskazują, że musiała ona być złamana przed 10 kwietnia 2010 r.

14:02 Wznowienie konferencji po przerwie obiadowej. Rozpoczyna prof. Chris Cieszewski, który przedstawi dodatkowe wnioski z analizy zdjęć satelitarnych i dochodzenia właściwości brzozy oraz jej złamania.

13:10 Przerwa obiadowa

12.52 Analiza obu raportów, MAK i Millera, wykazuje podstawowe sprzeczności w prowadzeniu prawidłowego badania wypadku lotniczego. Ważnym zagadnieniem jest celowe fałszowanie materiału dowodowego, brak koniecznych badań laboratoryjnych, przemilczanie ważnych aspektów związanych z udokumentowaniem postawionych tez oraz niefrasobliwością w planowaniu procesu wyjaśniania okoliczności katastrofy - mówi Gajewski.

12.47 Na wrakowisku znaleziono dwa certyfikaty zdatności: nieważny należący do samolotu Tu-154M nr 101 oraz ważny, tyle że odnoszący się do... remontowanego samolotu Tu-154M nr 102. "To zagadkowe" - podkreśla Gajewski.

12.43 "Można przypuszczać, że przed wylotem salonki wcale nie przebudowano" - mówi dr Gajewski.

Obrazek

12.41 Gajewski wylicza przykłady manipulowania materiałem dowodowym, m.in. ukrycie alarmów TAWS i istnienie różnych kopii (o różnej dlugości) nagrań z kokpitu.

12.39 Rozpoczyna się referat dr Bogdana Gajewskiego, kanadyjskiego eksperta ds. badania wypadków lotnicznych. Tytuł prezentacji: "Ocena prawidłowości oficjalnego badania katastrofy smoleńskiej".

12.35 Dane otrzymane przez CLKP w żadnym razie nie upoważniały autorów raportu do kategorycznego stwierdzenia, że na pokładzie samolotu Tu-154M nie było środków wybuchowych. Przeciwnie - według Krystyny Kamieńskiej-Treli kwestia obecności tego typu materiałów pozostaje otwarta i wymaga dalszych intensywnych badań.

12.20 Na żądanie Naczelnej Prokuratury Wojskowej, Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji (CLKP) przeprowadziło badania fizykochemiczne materiału dowodowego związanego z katastrofą smoleńską, na obecność śladów materiałów wybuchowych i produktów ich rozkładu. CLKP takich śladów nie wykryło. Krystyna Kamieńska-Trela, specjalistka w zakresie nauk chemicznych, stwierdziła, że raport CLPK zawiera liczne nieścisłości i błędy metodologiczne, nie odpowiada również podstawowym standardom badań analitycznych:

Obrazek

12.17 Rozpoczyna się kolejny referat, tym razem o materiałach wybuchowych. Tytuł: "Uwagi o opinii Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji w sprawie badań fizykochemicznych materiału dowodowego z katastrofy smoleńskiej". Prezentację prowadzi Krystyna Kamieńska-Trela.

12.15 Symulacja uderzenia przez samolot Tu-154 M lewym skrzydłem z wypuszczonym slotem w brzozę pokazuje, że brzoza powinna zostać przecięta przez skrzydło i upaść równolegle do lotu maszyny.

12.11 Odkształcenia krawędzi przedniej z symulacji są porównane z brakiem takich odkształceń na zdjęciach końcówki skrzydła. Brak odkształceń krawędzi przedniej od nacisku pnia drzewa wskazuje na inny charakter zniszczenia - eksplozję - mówi prof. Binienda.

Obrazek

12.07 Model samolotu Tu-154M z wypuszczonymi slotami jest użyty do symulacji uderzenia lewym skrzydłem w model brzozy. Duraluminium jest modelowane za pomocą MAT224 z elementami 2D (Shell).

Obrazek

12.02 Zastosowanie tego nowego opisu numerycznego jest zweryfikowane eksperymentem struktury cienkościennej z materiału poszycia skrzydła samolotu. Rezultaty symulacji tego eksperymentu z użyciem elementów 3D i 2D są porównane.

11.56 Referat pokazuje plastyczność duraluminium przy pomocy rezultatów badań Al 204-T351 dla dużych prędkości obciążania. Wyniki badań zostały zastosowane dla nowego opisu numerycznego zachowania się duraluminium 2024-T351 w programie LS-DYNA3D.

Obrazek

11.53 Koniec przerwy. Rozpoczyna się prezentacja prof. Wiesława Biniendy z University of Akron. Referat odbywa się za pośrednictwem Skypa. Tytuł prezentacji: "Analiza uderzenia w brzozę lewego skrzydła z wypuszczonym slotem"

11.33 Ogłoszenie kilkunastominutowej przerwy.

11.32 Glenn Jorgensen: analiza śladów na ziemi wskazuje, że zasadniczy etap rozpadu samolotu nastąpił ponad wrakowiskiem.

11.25 Zdaniem Jorgensena oficjalne wyjaśnienie, wspierane przez obliczenia prof. Kowaleczki, ma jeszcze mniejsze prawdopodobieństwo zajścia, niż wcześniej uważano. Jorgensen twierdzi, że Kowaleczko skonstruował dobry model, ale miał złe dane - gdyby wprowadził dobre, w jego modelu Tu-154 przeleciałby ok. 20 m nad brzozą. Analiza aerodynamiczna wskazuja na początkową utratę fragmentu skrzydła jeszcze przed brzozą.

11.12 Na podstawie analizy śladów na ziemi Jorgensen określa początkowy etap rozpadu samolotu na miejscu katastrofy. Analiza śladów na ziemi jest metodą czysto geometryczną i zasadniczo różni się od analizy aerodynamicznej, ale obie prowadzą do tych samych wyników i wniosków.

Obrazek

11.06 W oparciu o model kinematyczny przedstawiony na poprzedniej Konferencji Smoleńskiej oraz dane z najnowszych obliczeń metodą CFD Jorgensen wyznaczył ostateczne trajektorie samolotu.

10.56 Glenn Jorgensen rozpoczyna następny referat, zatytułowany "Rekonstrukcja trajektorii samolotu Tu-154M w Smoleńsku w czasie ostatnich sekund lotu w oparciu o najnowsze dane CFD oraz analizę śladów na ziemi"

10.50 Otrzymane przez Jorgensena wyniki pokazują znacząco mniejszy spadek siły nośnej, wynikający z utraty 5,5 m skrzydła, niż postulował to prof. Kowaleczko. Mniejszy jest także powstały moment obrotowy. Stanowi to kolejne potwierdzenie teorii prezentowanej przez Jorgensena rok temu.

10.38 Jorgensen określił w swoich badaniach aerodynamiczne siły i momenty działające na samolot Tu-154M po utracie fragmentu lewego skrzydła o długości 5,5 m lub 10 m oraz uwzględniając reakcję pilota albo jej brak. Inżynier wykorzystał również uaktualnioną technikę CFD dla dokładnego trójwymiarowego modelu samolotu Tu-154M w konfiguracji lądowania.

10.38 W swojej prezentacji Duńczyk odnosi się do pracy prof. Grzegorza Kowaleczki, którego obliczenia wykorzystywał w polemikach prasowych zespół Macieja Laska.

10.35 Rozpoczyna się referat Glenna Arthura Jorgensena "Oszacowanie metodą CFD degradacji aerodynamicznej samolotu Tu-154M po zniszczeniu skrzydła".

10.32 Według dr. Błaszczyka zaproponowany dynamiczny model samolotu jest dobrym przybliżeniem rzeczywistej konstrukcji, a wyznaczone widmo jest zgodne z danymi statystycznymi dla samolotu tej klasy.

10.30 Naukowiec podał równania odkształcalnych zespołów i brył sztywnych oraz warunki w przekrojach połączeń i na swobodnych brzegach. Wykonał też analizy numeryczne drgań pierwszych pięciu częstości i postaci widma.

10.25 Dr Jan Błaszczyk zbudował dynamiczny, bryłowo-belkowy model samolotu. Skrzydła i usterzenie zamodelowano belkami wykonującymi drgania giętno-skrętne. Kadłub przyjęto jako układ belek (część nosowa i środkowa) i brył sztywnych.

10.19 "Drgania własne samolotu" - to temat kolejnego referatu wygłaszanego przez dr. Jana Błaszczyka

10.13 Kolejna wątpliwość jaka rodzi się przy dokładnej analizie zarejestrowanych dźwięków. "Uchod na wtoroj krug" - to słychać wyraźnie, w normalnym tempie. Natomiast słowa członka załogi "TU 101 zrozumiałem" są  wyraźnie przyspieszone. Prof. Gruszczyńska-Ziółkowska nie ukrywała oburzenia taką manipulacją i porównała ją z bezczeszczeniem zwłok ofiar.

10.07 W transkrypcjach nagrań z kokpitu a rejestrami dźwiękowymi są różnice - zwraca uwagę prof. Gruszczyńska-Ziółkowska.

Obrazek

10.00 Prof. Gruszczyńska-Ziółkowska zwraca uwagę na manipulacje w rejestrach odgłosów. Między innymi o długiej ciszy (ponad 9 sekund), gdy według prezentacji MAK-u, w kokpicie nie pada ani jedno słowo. - Wydaje się to nadzwyczaj niewiarygodne - stwierdziła ekspert. Zwłaszcza, że nastąpiło połączenie radiowe.

9.56 Referat prof. Anny Gruszczyńskiej-Ziółkowskiej o kłopotach z odczytem zarejestrowanych dźwięków i kłopotów z identyfikacją głosów.

9.53 Po raz kolejny potwierdzono, że szczątki rozbitego samolotu były przenoszone na miejscu katastrofy

Obrazek

9.45 Pierwszy referat prof. Jacka Gierasa i prof. Marka Dąbrowskiego dotyczący "powypadkowej analizy fragmentów  instalacji elektrycznej samolotu TU154M"

9.42 Rozpoczęła się pierwsza sesja naukowa (składająca się z pięciu referatów) prowadzona przez prof. Grzegorz Jemielita

9.33 Szczątki tupolewa są rozrzucone w taki sposób, że wykluczone jest, aby do katastrofy doszło w wyniku uderzenia o ziemię - podkreśla prof. Witakowski

Obrazek

9.26 W konferencji biorą udział nie tylko naukowcy. Pojawili się również ważni świadkowie katastrofy smoleńskiej, wśród nich jest Artur Wosztyl, pilot JAKA-40

9.20 W Konferencji Smoleńskiej biorą udział biegli o kompetencjach ogarniających wszystkie aspekty katastrofy smoleńskiej - podkreśla prof. Witakowski

Obrazek

9.17 "Śledztwo akademickie" jest przeprowadzane niezależnie od działań państwowych instytucji i koncentruje działania ekspertów. I musi być prowadzone nadal

9.12 Prof. Witakowski tłumaczy powody powstania Konferencji Smoleńskiej. Zaprezentowano zdjęcie rozbitego tupolewa z podpisem "w oficjalnym przekazie nadal obowiązuje wersja wydarzeń podana przez MAK"

9.10 Pierwszy referat dzisiejszej konferencji wygłasza prof. Piotr Witakowski

9.08 Uczestnicy Konferencji minutą ciszy oddali hołd wszystkim ofiarom katastrofy smoleńskiej

9.05 Rozpoczęła się III Konferencja Smoleńska

W trakcie III Konferencji Smoleńskiej odbędzie się dziewięć sesji tematycznych:
1. Zagadnienia ogólne katastrof lotniczych
2. Mechanika lotu i odtworzenie trajektorii lotu
3. Badania szczątków i badania symulacyjne
4. Dyslokacja szczątków, ich wygląd i deformacje
5. Inwentaryzacja geodezyjna szczątków i śladów na ziemi
6. Trajektoria szczątków
7. Zagadnienia medyczne związane z katastrofami
8. Zagadnienia prawne związane z badaniem Katastrofy Smoleńskiej
9. Katastrofa Smoleńska w społeczeństwie i środowisku naukowym

KOMITET NAUKOWY III KONFERENCJI SMOLEŃSKIEJ
I. Mechanika i Konstrukcje
Profesor Kazimierz Flaga
Profesor Grzegorz Jemielita
Profesor Janusz Kawecki
Profesor Jan Obrębski
Profesor Zdzisław Józef Śloderbach
Dr hab. inż. Andrzej Ziółkowski
II. Matematyka i Informatyka
Profesor Tadeusz Iwaniec
Profesor Zbigniew Jelonek
Profesor Jacek Rońda
Profesor Andrzej Stepnowski
Profesor Piotr Witakowski
III. Elektrotechnika i Elektronika
Profesor Zdobysław Flisowski
Profesor Jacek Gieras
Profesor Janusz Turowski
Profesor Kazimierz A. Zakrzewski
IV. Fizyka i Geotechnika
Profesor Włodzimierz Klonowski
Profesor Kazimierz Nowaczyk
Profesor Andrzej Michał Oleś
Profesor Andrzej Truty
Profesor Andrzej Wiśniewski
V. Chemia i Badania Strukturalne
Profesor Chris Cieszewski
Profesor Lucjan Piela
Profesor Sławomir Szymański
Profesor Krzysztof Woźniak
VI. Lotnictwo i Aerodynamika
Profesor Wiesław K. Binienda
Profesor Zdzisław Gosiewski
Profesor Aleksander Olejnik
VII. Geodezja i Archeologia
Profesor Janusz Zieliński
Profesor Mariusz Ziółkowski
VIII. Medycyna
Profesor Roman Szulc
Profesor Lech Torliński
IX. Socjologia
Profesor Piotr Gliński
Profesor Józefa Hrynkiewicz
Profesor Bogdan W. Mach
Profesor Włodzimierz Pańków
Profesor Waldemar Paruch
Profesor Andrzej Szpociński
Profesor Wojciech Świątkiewicz
Profesor Andrzej Zybertowicz
X. Nauki prawne
Profesor Piotr Daranowski
Profesor Karol Karski
Profesor Tadeusz Jasudowicz
Profesor Lech Morawski
Profesor Krzysztof Motyka
Profesor Mariusz Muszyński

http://niezalezna.pl/60592-eksperci-bad ... ka-na-zywo

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


21 paź 2014, 22:28
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Katastrofa smoleńska
Jorgensen: pierwszą część skrzydła Tu stracił przed brzozą.
Samolot musiał ulec eksplozji.


O godzinie 9:00 rozpoczęła się III Konferencja Smoleńska. Grono wybitnych naukowców z kraju i ze świata prezentuje wyniki własnych badań dotyczących tragedii smoleńskiej.


Prof. Kazimierz Flaga otwierając Konferencję przywitał zgromadzonych i poinformował, że konferencja przedstawi wyniki prac z ostatniego roku. Dodał, że na konferencję zostało zakwalifikowanych 20 referatów.

Konferencja rozpoczęła się minutą ciszy, którą poświęcono ofiarom tragedii smoleńskiej oraz zmarłym profesorom, którzy byli inicjatorami Konferencji Smoleńskich.

NASZA RELACJA:

W ostatnim wystąpieniu przed przerwą Glenn Jorgensen prezentuje rekonstrukcję trajektorii samolotu Tu-154M  w Smoleńsku.
Badacz wskazuje, że gdyby samolot stracili 5,5-metrową końcówkę skrzydło utratę siły nośnej można zneutralizować zmieniając kąt natarcia. Dopiero utrata 10 metrów skrzydła, spowodowałoby, że samolot uderzył by w ziemię w tym miejscu, w którym uderzył.

Badacz wskazuje na analizy dotyczące przechylania się samolotu. Dodaje, że już po pierwszej utracie skrzydła samolot zaczął się przekręcać, ale piloci przeciwdziałali temu, co również widać na analizach. Ta korekta nastąpiła na około 120 metrach.
Dopiero utrata kolejnych 5 metrów skrzydła powoduje, że piloci nie są w stanie kontrolować samolotu. To widać również w zapisach czarnych skrzynek. Badacz wskazuje, że przy tej skali zniszczeń samolotu maszyny nie można już uratować i bez względu na to, jaką trajektorią leciałby samolot, uderzyłby w ziemię w tym samym miejscu.

Jorgensen prezentuje również analizę ostatnich sekund lotu, zaznaczając sposób lotu kadłuba i końcówki lewego skrzydła.
Badacz zaznacza, że samolot 70 metrów przed drzewem był na 70 metrach. I to właśnie tu samolot miał stracić pierwszą część skrzydła.
Jorgensen prezentuje również zdjęcie lotnicze ze Smoleńska, wskazując, że zniszczenia flory pasują do możliwych zniszczeń, które mogły powstać w związku ze zniszczeniami samolotu i wyciekiem paliwa.

Badacz prezentuje również mechanizm uderzenia w ziemię, prezentując skutki uderzenia poszczególnych części samolotu.
Jorgensen pokazuje zdjęcie jednego ze skrzydeł, wskazując, że zniszczenia, jakie widać na nich mogły powstać jedynie w wyniku ciśnienia wewnętrznego. Dodaje, że koła są zabrudzone w sposób charakterystyczny. Są one brudne jedynie po bokach, a nie na powierzchniach nośnych.

Jorgensen prezentuje grafikę, zakładając, że w momencie odwrócenia się samolotu następują zniszczenia w wyniku ciśnienia wewnętrznego. Tłumaczy, że w tym przypadku kadłub mógłby doznać takich zniszczeń, jakie widać było na zdjęciach ze Smoleńska.
Prezentuje szczegółową analizę sił działających na poszczególne części rozpadającego się samolotu. Wskazuje, że sposób ubrudzenia kół samolotu sugeruje, że doszło do eksplozji.
Jorgensen wskazuje również na zagięcie gondoli na ogonie oraz na uszkodzenia silników, które wskazują, że ta część musiała zostać oderwana od reszty maszyny, a dopiero potem opaść na ziemię.

Analizując następnie ustalenia prof. Kowaleczki Jorgensen wskazał, że opracował on dobrą trajektorię, ale przesuniętą czasoprzestrzennie. Dodał, że gdy przyłoży się jego opracowanie w miejsce katastrofy okazałoby się, że również jego obliczenia pokazują, że samolot przeleciał znacząco ponad brzozą.

Podsumowując swój wykład Jorgensen wskazał, że utrata 5,5-metrowej końcówki skrzydła nie mogłoby doprowadzić to takich wydarzeń, jakie zostały opisane przez czarne skrzynki. Dopiero utrata 10 metrów skrzydła powoduje, że piloci nie byliby w stanie uratować maszyny. Badacz wskazał, że utratę dwóch części skrzydła potwierdzają zapisy czarnych skrzynek, a utrata pierwszej części wystąpiła znaczenie przed brzozą. Naukowiec wskazał, że zniszczenia na ziemi, widoczne w Smoleńsku, korespondują z tą hipotezą.
Zaznaczył, że tuż przed ostatecznym uderzeniem w ziemię, w sytuacji, gdy samolot był już odwrócony doszło do eksplozji, która zniszczyła samolot.

Glenn Jorgensen w kolejnym referacie zaprezentował wykonaną przez siebie analizę zniszczeń powierzchni skrzydła i degradacji aerodynamicznej samolotu Tu154M po zniszczeniu skrzydła w Smoleńsku. Naukowiec wskazał, że swoje obliczenia prowadził zgodnie z metodą CFD. Naukowiec wskazuje, że jego obliczenia są ważne dla zrozumienia przyczyn tragedii smoleńskiej oraz jej przebiegu.

Jorgensen przypomniał, że oficjalne czynniki nie przewidują żadnego wyjaśnienia ani analizy aerodynamicznej dotyczących zniszczeń skrzydła. Wskazał, że dopiero po jego pracach sprawą zainteresował się zespół Laska, a prof. Kowaleczko doszedł do podobnych wyników, co on.

Badacz wskazał, że Kowaleczko popełnił wiele błędów, ale nie będzie się on na nich koncentrował.
Jorgensen wskazał, że im więcej skrzydła straci lecący samolot, tym szybciej będzie się on przekręcał wokół własnej osi.
Wskazał, że utracone 5,5 metra skrzydła – jak głosi oficjalne wersja wydarzeń - przez Tu oznacza stracę 9 procent skrzydła.

Jorgensen wskazał, że zaprezentuje badania ostatnich sekund lotu w dwóch wersjach: pierwsza zakłada utratę 5,5 m. skrzydła, druga – aż 10. Zaprezentował model skrzydła, jaki wykorzystał w swoich pracach, wskazując, że szczegółowe dane pochodzą z oficjalnych informacji producenta. Wskazał, że w przypadku obliczania modelu samolotu ważne jest, by pamiętać o wysuniętych klapach i slotach.

Zaprezentował również wiele szczegółowych modeli, które wykorzystywał w czasie swoich prac. Na jednym z wykresów pokazano siły działające na poszczególne skrzydła, a także jak się one zmieniają, gdy dojdzie do utraty części skrzydła.
Jorgensen pokazuje, że w chwili utraty jedynie 5,5-metrowej końcówki skrzydła pilot mógłby z łatwością ustabilizować lot, ponieważ utrata siły nośnej nie jest aż tak znacząca.
Załoga jest w stanie kilkukrotnie nadrobić utratę siły nośnej w związku z utratą jedynie 5,5-metrowej końcówki skrzydła.

Jorgensen wskazuje, że przy prędkości, którą leciał Tu-154 był jeszcze spory margines, który zapewniał dalszy lot, w przypadku utraty skrzydła o długości 5,5 metra. Duński ekspert wskazał, że dane pokazują jasno, że utrata jedynie takiej części skrzydła nie uzasadnia tego, co zostało opisane przez Kowaleczkę oraz zespół Millera i MAK.
Jorgensen wskazał, że dopiero gdy przyjął, że tupolew stracił 10-metrowy odcinek skrzydła, wyniki uzasadniają to, o czym piszą oficjalne raporty. Naukowiec dodaje, że analiza prof. Kowaleczki również dowodzi, że prezentowane przez niego ustalenia były wiarygodne, a Tupolew zapewne stracił jeszcze jedną część skrzydła.

W kolejnym referacie prof. Jan Błaszczyk, emerytowany profesor WAT-u, zaprezentował analizę drgań, jakie mają miejsce w tupolewie-154M. Zaprezentował bryłowo-belkowy model Tu-154M i nakreślił, jakie zjawiska fizyczne widać w samolocie.
Naukowiec szczegółowo zaznaczył, jakie rodzaje drgań występują w samolocie. Zaprezentował aparat obliczeniowy zastosowany do opracowanego modelu.

Prof. Błaszczyk wskazał, że opracowany przez niego model samolotu jest zbliżony do rzeczywistej konstrukcji samolotu i nadaje się do wykonania kolejnych badań związanych z tragedią smoleńską.
Widmo samolotu jest zrobione. Na podstawie tego widma można prowadzić kolejna analizy drgań — mówił Błaszczyk.

W kolejnym wystąpieniu prof. Anna Gruszczyńska-Ziółkowska prezentowała problemy związane z identyfikacją źródła dźwięków zarejestrowanych na rejestratorach. Jej ustalenia są szokujące. Prof. Gruszczyńska-Ziółkowska wskazała, że w wielu miejscach odczytów wskazano, że mamy do czynienia z „niezidentyfikowanymi odgłosami”.

Naukowiec wskazała, że wyniki jej badań są zaskakujące. Te wyniki nakazują zadań pytanie komisji Millera, czy zweryfikowała on możliwość manipulowania tymi zapisami w Moskwie — tłumaczy muzykolog.

Wskazuje, że w pewnym momencie na zapisach widać, że przez kilka sekund nie ma w nagraniu żadnych dźwięków. Dodaje, że w tym właśnie czasie – jak wskazuje Instytut Sehna – miało nastąpić połączenie radiowe. Dodatkowo nie ma w tym czasie wielu hałasów, więc to połączenie powinno być zaznaczone.

Prof. Gruszczyńska-Ziółkowska prezentuje fragment zapisu, w którym badaczka zlokalizowała wypowiedź:
Zaraz/Teraz, coś się tutaj dzieje

W kolejnych, znalezionych przez prof. Gruszczyńską-Ziółkowską wypowiedziach załoga mówiła:
Dochodzimy do dalszej/Dochodzimy do naszej.

Kolejna, zdaniem naukowiec wyraźna, brzmi:
Wychodzimy w górę powoli.

Ta wypowiedź jest szczególnie znacząca, ponieważ miała paść dokładnie w czasie, gdy komisja Millera zaznaczyła, że w zapisach słychać było uderzenie w brzozę. Muzykolog zastanawiała się jak to możliwe, że komisja Millera zaznaczyła, że w chwili wypowiadania tej wypowiedzi komisja wskazała, iż słychać dźwięk uderzenia w brzozę.

Prof. Gruszczyńska-Ziółkowska wskazała również, że odczyty zapisów zostały zmanipulowane. Wskazała, że okrzyk „Ku..a mać” został zmanipulowany, a w zapisach dźwiękowych tego okrzyku nie ma. Brakuje głoski „ć” na końcu wypowiedzi, a w środku słychać „s” lub „sz”.

Prezentuje również, że w innych miejscach zapisy były manipulowane i brzmią niewiarygodnie.
W jej ocenie materiał był tak manipulowany, by ukryć komendy wydawane przez załogę, by były one nie zostały zrozumiałe.

Na koniec prof. Gruszczyńska-Ziółkowska wskazała, że manipulowanie głosem ludzi, którzy zginęli w Smoleńsku jest niczym bezczeszczenie zwłok. Badacz wskazała, że jedynie oryginalne zapisy rejestratorów mogą być w tej sytuacji badane, bowiem inne nie mają znamion wiarygodności. Gruszczyńska-Ziółkowska wskazała, że obecnie widać kilka różnych wersji zapisów, co powinno zostać poddane szczególnej weryfikacji.

Po prof. Witakowskim głos zabrał Marek Dąbrowski, który prezentuje analizę części składowych systemu elektroenergetycznego w Tu-154M. Dąbrowski przypomniał, że eksperci wskazują, iż samolot nie mógł ulec katastrofie zgodnie z oficjalnymi wersjami wydarzeń. Wskazuje m.in. na brak krateru, duży rozrzut szczątków, wygląd szczątków.

Jego referat ma wskazać, jak elementy elektroenergetyczne mogą pomóc w analizie przebiegu rozpadu tupolewa.
Referent prezentuje części składowe systemu elektroenergetycznego, jaki zamontowany został w rządowym samolocie, który rozpadł się w Smoleńsku, i zaznacza, w jakich miejscach znaleziono którą z części.

Dąbrowski zaznacza, że elementy elektroenergetyczne widać było na zdjęciach Siergieja Amelina, jak i w materiałach zespołu Macieja Laska. Naukowiec wskazuje, że wiele kabli zostało zniszczonych.

Bardzo niewiele części układu elektroenergetycznego jest widocznych na zdjęciach. Część elementów nie zostało zniszczonych w samej katastrofie, a wiele z nich było przenoszonych z miejsca na miejsce po tragedii. (…) Cześć elementów była demontowana, na razie trudno wskazać dlaczego — podsumował Marek Dąbrowski.
Dodał, że nie wiadomo, czy oryginalne miejsca znalezienia fragmentów instalacji elektroenergetycznej były dobrze opisane.

Pierwszym referatem było wystąpienie prof. Piotra Witakowskiego, który naświetlił rys związany z przygotowaniem Konferencji.
Zagadnienia ogólne i techniczne, analiza doniesień medialnych, najbardziej prawdopodobna hipoteza wydarzeń i pozatechniczne zagadnienia – takie są główne panele Konferencji — informował Witakowski.

Prof. Witakowski prezentuje zdjęcie wraku z lotniska w Smoleńsku. Wskazuje, że oczywiste jest, iż wrak został rozerwany, a samolot nie uległ, jak mówiły oficjalne doniesienia, zwykłej katastrofie smoleńskiej. Właśnie ta sprzeczność była impulsem dla powstania śledztwa akademickiego.

Naukowiec wskazuje, że organizatorzy Konferencji zapraszali oficjalne instytucje, które powinny być zainteresowane organizacją konferencji poświęconej przyczynom tragedii smoleńskiej, ale żadna z nich nie była zainteresowana włączeniem się w prace naukowe dotyczące Smoleńska.

Prof. Witakowski wymienił, przedstawiciele jakich dziedzin nauki powinny zostać włączeni w badanie przyczyn tragedii smoleńskiej. Przypomniał m.in., że archeolodzy znaleźli kilkadziesiąt tysięcy szczątek Tu-154M.
Profesor Witakowski wskazał, że prof. Binienda i prof. Flaga zostali w ostatnim czasie uhonorowani prestiżowymi nagrodami naukowymi.
Witakowski zapewnił, że konferencja jest otwarta dla każdego, a hipotezy nie są ograniczane. Jedynym ograniczeniem jest poziom naukowy.

Szczątki samolotu i ich rozkład wyklucza możliwość przebiegu tragedii zgodnie ze scenariuszem, który opisano w oficjalnych dokumentach. To trzeba sobie jasno powiedzieć — tłumaczył Witakowski.

Dodał, że naukowcy wiele razy apelowali do świata nauki o włączenie się w prace badawcze związane z tragedią. Jednak nikt nie był był zainteresowany.
To zdaje się wiele mówi o tym, co stało się naszym światem nauki. Tym oficjalnym — dodaje.

Prof. Witakowski prezentuje podział typów katastrof lotniczych.
Pierwszy skupia się na mechanizmie katastrofy i dotyczy tego, czy samolot uderza w ziemie jako całość, czy też rozpadał się po kolej.

Drugi podział dotyczy tego, czy w czasie katastrofy doszło do wybuchu, czy nie doszło.
Naukowiec wskazuje, że oficjalne doniesienia próbują dowodzić, że w Smoleńsku w przebiegu tragedii nie było wybuchu, a samolot uderzył w ziemię w całości.

To jednak nie możliwe, wskazuje prof. Witakowski, prezentując m.in. szereg zdjęć, które dokumentują katastrofy lotnicze.
Dodaje, że w katastrofie, która byłaby uderzeniem o ziemie w całości i bez wybuchu, kadłub uległby zniszczeniu poprzecznemu, a nie podłużnemu. Takie wnioski płynął z dokumentacji dotyczącej innych katastrof.

Prof. Witakowski prezentuje eksperyment studentów amerykańskiego Purude College of technology.
Wskazuje, że zgodnie z wynikami tego eksperymentu piłeczka pingpongowa jest w stanie przebić rakietkę do pingponga! Wszystko dzięki prędkości.

Witakowski wskazał, że to samo widać w Smoleńsku, gdzie lecący z ogromną prędkością samolot jest w stanie dokonać bardzo dużych zniszczeń. Prof. Witakowski podkreśla, że innym ważnym wątkiem badań naukowców związanych z Konferencją jest analiza dokumentacji sądowo-medycznej.
Wszystko wskazuje na to, że dokumentacja sądowa przysłana z Rosji jest niewiele warta i nie wiarygodna — zakończył swoje wystąpienie prof. Wiatkowski.

http://wpolityce.pl/smolensk/218722-jor ... za-relacja

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Historia smoleńskiego matactwa.
Dr Gajewski punktuje oficjalne „śledztwa”.


Dr Bogdan Gajewski, ekspert ds. badania katastrof lotniczych z Kanady ocenił oficjalne postępowanie i śledztwo rządowe dotyczące tragedii smoleńskiej.

Wskazał, że wiele faktów zostało ukrytych. To m.in. ukrycie punktu TAWS 38. Gajewski wskazał, że ten punkt nie pasował do oficjalnej wersji wydarzeń, więc została zmarginalizowana, co jest ogromnym błędem.
Ekspert wskazał również na kilka różnych wersji zapisów rozmów z kokpitu. Różnica długości nagrań wynosi ponad 20 sekund. Dodał, że w tym czasie tupolew mógł przebyć ponad 1 kilometr.

Jak widać żadnej komisji te rozbieżności nie zdziwiły
— tłumaczył Gajewski, wskazując, że te dane są zwyczajnie niewiarygodne.

Specjalista wskazuje również na mataczenie dotyczące przebudowy salonki. Dodaje, że zakład naprawczy dokonał remontu bez odpowiednich dokumentów, jednak komisja nie sprawdziła autentyczności wpisu o przebudowie salonki. Naukowiec dodaje, że w związku z tym nie ma nawet dowodów, by dokonano jakiejkolwiek przebudowy.

Wskazuje, że wedle zapisów po przebudowie powinno być 100 miejsc w samolocie, a kilku osobom odmawiano udziału w locie ze względu na brak miejsc. Tymczasem w tragedii zginęło 96 osób, co oznacza, że były miejsca wolne.

Gajewski wskazuje, że raport MAK wskazuje, że znaleziono na wrakowisku dwa certyfikaty zdatności do lotu: jeden nieważny dotyczył Tu o nr 101, a drugi – ważny – dla samolotu 102! Tymczasem samolot o nr 101, który rozbił się w Smoleńsku, był kilki miesięcy wcześniej remontowany. Po tym, jak mówi Gajewski, samolot powinien być dopuszczony do lotu. Tymczasem dokument dotyczący samolotu o nr 102 był w tym czasie w remoncie.

Gajewski wskazuje, że samolot 101 nie miał dopuszczenia do lotu.
Ekspert wskazuje, że z dokumentacji wynikałoby, że samolot 101 nie został przebudowany, a jego certyfikacja nie była aktualna lub została zniszczona. Komisja nie miała możliwości ustalenia tożsamości samolotu. Co więcej, komisja nie policzyła nawet ilości siedzeń!

Gajewski wskazał następnie na słynną pancerną brzozę, zaznaczając, że komisja nie zbadała nawet wysokości brzozy, ani zweryfikować hipotezy o uderzeniu w brzozę skrzydłem.
Najważniejszym badaniem powinno być zbadanie włókien znalezionych na skrzydle i ustalenie, czy pochodzą z danej brzozy.

Gajewski wskazuje, że wyniki badań niezależnych naukowców wskazują, że brzoza nie mogła być przyczyną tragedii smoleńskiej.
Gajewski podsumowując, wskazał, że te wszystkie elementy stały się elementem budowy mitu smoleńskiego, budując narrację o sposobie tragedii smoleńskiej. Gajewski wskazał, że oficjalna wersja wydarzeń jest nierzetelna.

Gajewski podsumowując swoją prezentację tłumaczył:
Obecnie mamy więcej pytań, niż odpowiedzi. To jest celowe działanie, albo nieudolność komisji. Nie ma możliwości rozmowy z członkami tych komisji. Pozostaje więc wznowienie badań całości tego wypadku.

Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na niektóre bardzo ważne pytania. Dane, które prezentują oba raporty, nie pasują do siebie.
Gajewski wskazuje, że nie zna żadnych badań, które dotyczyłyby włókien drewna, znalezionych w skrzydle tupolewa.
Prelegent wskazuje, że komisja powinna wyjaśnić wątpliwości dotyczące certyfikatów, a także to, dlaczego na miejscu tragedii znaleziono certyfikat samolotu nr 102.

Ekspert pytany był również o jedną z komend, które brzmią w dwojaki sposób. W zapisach rozmów na wieży można przeczytać komendę, która w zapisach rejestratorów w samolocie brzmią inaczej. Zdaniem Gajewskiego to jedna z sugestii o tym, że możemy mieć do czynienia z fałszowaniem tych materiałów.

Naukowiec wskazuje, że wedle oficjalnych czynników katastrofa smoleńska była katastrofą, w której sprawny samolot uderzył w ziemię. Zdaniem Gajewskiego jest oczywiste, że była to tragedia innego typu, a śledztwo powinno nastawić się na szukanie przyczyny awarii samolotu w powietrzu.

W kolejnym wystąpieniu polscy chemicy, prof. Krystyna Kamieńska-Trela i prof. Sławomir Szymański zaprezentowali ocenę procedowania Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji, które badało obecność materiałów wybuchowych w Smoleńsku.
W swoim wystąpieniu prof. Kamieńska-Trela skupiła się na analizie badań. Zgodnie z ustaleniami niezależnych ekspertów badanie próbek pobranych w Smoleńsku zostało wykonane nierzetelnie.

Dodaje, że eksperci CLKP wykryli ftalany w próbkach. Zaznacza, że ten pomiar był niezwykły, ponieważ „oni tych sygnałów nie powinni zaobserwować”, ponieważ metoda badania dotyczy jedynie związków azotowych.

Prof. Kamieńska-Trela wskazała, że CLKP trwało przy swoim i po krytyce przesłano polskim chemikom dodatkowe badania, które miały pokazywać, że ftalany jednak mogły być wykryte.
Jednak w naszej ocenie aparat w tym przypadku działał na granicy przepustowości kolumny. Jednak to nas nie przekonało, zwróciliśmy się do producenta. Firma potwierdziła nam, że aparat trzeba zalać ogromną ilość związku i wtedy można go wykryć
— mówiła profesor, zaznaczając, że nadmiar związku musi być ogromny.

Prof. Kamieńska-Trela wskazuje również, że w wyniku badania w CLKP wykryto wiele związków azotowych, w tym ślady heksogenu. Jednak naukowcy wskazują, że te przesłanki nie zostały wzięte pod uwagę.

Polscy chemicy wskazują, że potrzebne są dodatkowe badania, by zweryfikować, co de facto znajduje się w próbkach pobranych w Smoleńsku. W ocenie polskich badaczy część wniosków zostało przez CLKP zignorowanych albo źle zinterpretowanych.
Prof. Kamieńska-Trela wskazała, że wnioski wyciągane przez ekspertów CLKP i prokuratury są pochopne, a badania powinny być powtórzone i pogłębione. W ocenie naukowców sprawa obecności materiałów wybuchowych pozostaje otwarta.

Po krótkiej przerwie głos w czasie III Konferencji Smoleńskiej zabrał prof. Wiesław Binienda, który zaprezentował analizę uderzenia Tupolewa w brzozę w sytuacji, w której samolot ma wypuszczony slot.

Na początek Binienda wskazał, że zastosowany przez niego model materiałowy dokładnie odpowiada duraluminium stosowane do budowy samolotu. Dodał, że najważniejsze dla materiału są parametry pękania. Binienda prezentuje wykres wskazując, że duraluminium prezentuje typowe zachowania elastoplastyczne w przypadku odkształcania. Tłumaczy szczegółowe dane dotyczące skutków rozciągania, ściskania i ścinania.

Naukowiec wskazuje, że ten materiał jest bardzo plastyczny i nawet przy dużych siłach swojej właściwości nie traci. Binienda pokazuje, w jaki sposób bada się właściwości duraluminium na jego uniwersytecie w USA. Dodaje, że w swoim laboratorium przeprowadził badania, które pokazują, że duraluminium nie rozdrabniał się na odłamki przy uderzeniu w ścianę, nawet gdy stosowano prędkość, która była czterokrotnie większa niż ta, z którą leciał tupolew w Smoleńsku.

Prof. Binienda prezentuje walcowane części duraluminium, które były uderzane w ścianę. Widać na próbkach, że ich boki były zwijane, ale nie uległy rozpadowi. Prof. Binienda tłumaczył następnie swoje obliczenia i symulacje dotyczące uderzenia skrzydłem z wysuniętym slotem w brzozę. Naukowiec dodaje, że i w tym przypadku samolot przecina brzozę i leci dalej, bez utracenia skrzydła.

Badacz wskazuje, że uderzenie spowodowałoby wybrzuszenie przedniej części slotu. Prezentując zdjęcia ze Smoleńska prof. Binienda wskazuje, że na slocie nie ma żadnych obrazów zniszczeń. Naukowiec wskazuje, że nawet gdyby samolot miał kontakt z brzozą ta część powinna być zniszczona.

Binienda analizując zdjęcia skrzydła tupolewa, który uległ katastrofie, wskazuje, że skrzydło nie zostało oderwane w wyniku uderzenia w drzewo, ale musiało ulec zniszczeniu w wyniku eksplozji.
Naukowiec wskazuje, że brzoza powinna zostać przecięta przez skrzydło, a odkształcenia na skrzydle powinny być charakterystyczne. Jednak takich obrażeń nie widać. Na koniec prof. Binienda dodaje, że obraz skrzydła wygląda, jakby doszło do eksplozji, a ta część uległa zniszczeniom w wyniku wybuchu.

http://wpolityce.pl/smolensk/218751-his ... ja-na-zywo

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Mec. Pszczółkowski: obowiązkiem polskiej strony było przeprowadzenie polskich sekcji zwłok.

W ostatniej części III Konferencji Smoleńskiej prelegenci zajmują się zagadnieniami pozatechnicznymi.

Ostatnim wykładem w czasie III Konferencji Smoleńskiej było wystąpienie Natalii Wojtanowskiej, która skupiła się na omówieniu wybranych aspektów prawnych katastrofy smoleńskiej.

Wskazała, że Polska może mieć problem z otrzymaniem oryginałów czarnych skrzynek. Dodała, że Jerzy Miller podpisał dokument na mocy którego możemy mieć problem z dostępem do oryginałów czarnych skrzynek. Prelegent wskazywała, że Miller podpisał się pod stwierdzeniem, że pobrana przez niego kopia jest zgodna z oryginałem. Pytała, czy zatem minister miał dostęp do oryginalnych zapisów. Jeśli nie mógł złamać prawo.

Zdaniem Wojtanowskiej Polsce być może łatwiej będzie się domagać zwrotu wraku samolotu, a z czarnymi skrzynkami może być gorzej.

Ekspert omówiła również procedury związane z transportem zwłok z Rosji do Polski. Wskazuje, że nie było zakazu otwierania trumien. Dodaje, że nie ma żadnych przepisów międzynarodowych zakazujących dostępu do trumien, które przyjechały ze Smoleńska.
Wykazuje również, że nie ma również w polskich regulacjach zakazu otwierania trumny. Dodaje, że w świetle tych wydarzeń nie ma żadnych wątpliwości dotyczących zaniedbań polskiej prokuratury, która nie przeprowadziła sekcji zwłok.

Na koniec prelegent zajęła się procedurą przejęcia władzy przez Bronisława Komorowskiego. Rodzi się pytanie, czy przejęcie władzy odbywało się zgodnie z prawem. Dodaje, że uznanie za zmarłego odbywa się na podstawie prawa cywilnego, co oznacza, że powinien być wydany akt zgonu.

Wojtanowska wskazuje, że w chwili przejmowania władzy przez Bronisława Komorowskiego nie było nawet wiadomo, gdzie dokładnie znajdowało się ciało śp. Lecha Kaczyńskiego. Dodaje, że należało w tej sytuacji uznać prezydenta za osobę zaginioną i postępować zgodnie z odpowiednimi procedurami. Dodaje, że na podstawie depeszy z Rosji można było wydać akt zgonu, ale nie było jego w chwili przejmowania władzy 10 kwietnia.

W ocenie prelegent przejęcie władzy przez Bronisława Komorowskiego może być deliktem konstytucyjnym.
Na początku swojego przemówienie dr Grażyna Przybylska-Wendt odniosła się do przypuszczeń Andreasa Wielgosza, wskazując, że prezentowana przez niego fotografia nie daje podstaw, by mówić, że mamy do czynienia z kimś z raną postrzałową w głowie. Dodaje, że opis rany nie wskazuje na taką okoliczność. A obecnie nie da się tego stwierdzić jedynie na podstawie zdjęcia. Przybylska-Wendt wskazała również, że wyniki dotyczące karboksyhemoglobiny nie dają podstaw, by mówić o tym, że ktoś mógł przeżyć tragedię smoleńską. W jej ocenie nie ma takiej możliwości, a związek ten dostał się do organizmu w wyniku być może dwóch trzech wdechów jednej z ofiar.

Przechodząc do tematu swojego wykładu specjalistka wskazuje, że przebadała dokumentację 11 osób, które zginęły w Smoleńsku. Zaznacza, że polska strona nie wykonała własnych badań, ale prosiła rosyjską stronę o pomoc  i to Rosja przeprowadzała badania.
Przybylska-Wendt zaznacza, jakie wiadomości powinny zawierać dane z protokołów oględzin zwłok. Dodaje, że w przypadku ofiar tragedii smoleńskiej widać wiele błędów i niejasności. Materiały były chaotyczne, trudno było je interpretować.

Specjalistka wskazała również na tezy rosyjskich aktach zgonów, które wskazywały, że ofiary umierały w związku z wielonarządowymi urazami. To jednak jest błąd, ponieważ dokumentacja powinna wskazywać na konkretne przyczyny śmierci.
Dodaje, że akta dotyczące części ofiar opisywały ofiary, jako normalnie ubrane, gdy tymczasem na zdjęciach widać, że ludzie mają zdarte z ciał ubrania a odzież nosi ślady zniszczeń czy działania wysokiej temperatury.

Lekarz wymienia przykłady nierzetelności dokumentacji rosyjskiej. Mówi m.in. o informacja o złamaniu kości w sytuacji, w której kości były całe. Również inne nieprawidłowości wskazują, że rosyjska dokumentacja jest nierzetelna.
Kończąc wskazuje, że działania osób wytwarzających rosyjską dokumentację są niewiarygodne, a stosowne dokumenty powinno się wytworzyć w Polsce ponownie.
Specjalistka wskazuje, że rzetelne badania ciał mogą wnieść wiele do naszej wiedzy dotyczącej przyczyn tragedii smoleńskiej.

Mec. Piotr Pszczółkowski rozpoczynając swoje przemówienie zwrócił się do organizatorów Konferencji Smoleńskiej oraz polskich chemików, którzy wykazali błędy w procedurze badania obecności materiałów wybuchowych w Smoleńsku. Wskazał, że analizy chemików są przełomowe i są bardzo ważne dla sprawy smoleńskiej.
Następnie prawnik przeszedł do omawiania sytuacji prawniczej związanej  z prowadzeniem śledztwa. Pszczółkowski wskazał, że polskie instytucje prawne były zobligowane do korzystania z mechanizmów wpływania na śledztwo smoleńskie oraz równoprawny udział Polski w tym badaniu.

Mecenas wskazuje, że Polska miała na piśmie gwarancje związane z udziałem w czynnościach prowadzonych w Rosji. Jednak nie było to wykorzystywane, nawet w przypadku tych czynności, których później nie można było powtórzyć.
Prawnik wskazał na karygodne zaniedbanie związane z sekcjami zwłok. Zaznaczył, że polska strona nie była obecna w sekcjach zwłok w Rosji, a po powrocie ciał do Polski nie dokonano ekshumacji. Dodaje, że polscy śledczy nie wykorzystali również prawa do wspólnych oględzin miejsca tragedii. Wskazuje, że wysłany do Rosji prokurator Marek Pasionek nie został zaakceptowany i musiał wracać ze Smoleńska. Nie mógł wciąć udziału w ważnych czynnościach.

Mec. Pszczółkowski wskazuje, że w śledztwie dotyczącym śmierci Prezydenta RP Polska nie dysponuje oryginałem czarnych skrzynek, wraku itd. Prawnik zaznacza, że tak nie musiało być, a  ta sytuacja obarcza polski rząd.
Mecenas dodaje, że skoro ktoś napisał wniosek o pomoc prawną i udział w sekcjach zwłok, oględzinach miejsca tragedii, to czy polscy śledczy nie mogli być na czas w Rosji? Dodaje, że skoro tak ważne było wykonanie sekcji, to dlaczego nie doszło do ekshumacji zwłok po ich przylocie do Polski.

Pszczółkowski wskazuje, że przy pobieraniu próbek do badań w Polsce nie było polskich przedstawicieli. Dodaje, że czynności rosyjskie były wykonywane poza kontrolą polskiej strony.

Adwokat wskazuje, że łamano zapisy wskazujące, że w Polsce trzeba było przeprowadzać własne badania ciał ofiar. Dodaje, że to był obowiązek polskiej strony. Zaznacza, że w chwili pogrzebów ofiar tragedii smoleńskiej Polska nie miała żadnych dokumentów z Rosji. Prokurator generalny mówił oficjalnie, że nie przeprowadzono czynności ekshumacyjnych w Polsce, ponieważ nie było sygnałów, że czynności rosyjskie są nierzetelne. Pszczółkowski wskazał, że przecież nikogo z Polaków nie było w Rosji, więc skąd miały przyjść jakiekolwiek sygnały w tej sprawie. Dodaje, że polska prokuratura musiała podejrzewać, że w Smoleńsku mogło dojść do działania osób trzecich, więc nie mała prawa ufać Rosji w tej sprawie.

Przytacza opinię prok. Kazimierza Olejnika, który przyznał, że sekcje zwłok są czynnością podstawową i muszą być prowadzone.

Mec. Pszczółkowski przytacza również historię gen. pilota Andrzeja Błasika, który został przez Rosję oskarżony o spożywanie alkoholu. Prawnik wskazuje, że gdyby polska strona miała własne badania, obaliłaby natychmiast oskarżenia MAKu. Jednak skazano pamięć o generalne oraz jego rodzinę na wiele miesięcy na dodatkowe cierpienia.

Prawnik wskazał, że każdą czynności należało wykonać we własnym zakresie, kontrolując również to, co robi Rosja.
Skutkiem odstąpienia prokuratury od rzetelnego działania jest powstanie wielu niewiarygodnych dokumentów. Wskazuje, że przez to śledztwo napotyka na znacznie więcej problemów.

O akcji propagandowej przeciwko prof. Lechowi Kaczyńskiemu i wojnie informacyjnej mówiła kolejna ekspertka. Mec. Szonert-Binienda omówiła dwie sytuacje, które zostały wykorzystane do ataków na śp. Prezydenta RP.

Prawnik wróciła do sporu pomiędzy pilotem, a prezydentem o miejsce lądowania w czasie lotu do Gruzji. Wskazuje, że po odmowie lądowania w Tbilisi formowano kłamliwą narrację o tym, że prezydent nakrzyczał na pilota i pokłócił się z nim, a on sam został wyrzucony ze służby. Szonert-Binienda wskazywała również na sytuacje związaną z ostrzelaniem konwoju z prezydentem Kaczyńskim w składzie. Prawnik zaznacza, że do tych historii wrócono po tragedii smoleńskiej, a rosyjska prasa promowała kłamliwą narrację.

Prawnik opisała scenariusz walk informacyjnych m.in. z wykorzystaniem „wirusa” w postaci wspierania V kolumny w innym kraju.
Innym ze scenariuszy jest wojna historyczna. W tym kontekście Szonert-Binienda przypomniała wydarzenia z września 2009 roku i zaproszenia Władimira Putina 1 września na Westerplatte. Wtedy prezydent Lech Kaczyński wskazał, że Polska ma prawo do własnej pamięci i swojego oceniania wydarzeń historycznych.

Szonert-Binienda przypomniała, że kilka dni po tragedii Tomasz Turowski mówił w mediach, że na krwi Prezydenta RP wyrosną nowe stosunki polsko-rosyjskie. Dodała, że widać było kto chce budować relacje polsko-rosyjskie na prawdzie, a kto prawdy nie chce.
Szonert-Binienda wskazuje na kilka modelowych sposobów manipulowania opinią publiczną. Jako przykład manipulowania przytacza historię artykułu „michnikowego szmatławca”, który dotyczył zeznań prof. Wiesława Biniendy, prof. Jana Obrębskiego oraz prof. Jacka Rońdy, opisanych w sposób tendencyjny i manipulatorski.

Cel tego artykułu był jasny, jak wskazywała Szonert-Binienda, chodziło o zdyskredytowanie niezależnych naukowców, którzy nie zgadzają się z oficjalną wersją katastrofy.

Przechodząc do wniosków mecenas wskazuje, że tragedia smoleńska była poprzedzona kampanią dyskredytacji śp. Lecha Kaczyńskiego, zaś po katastrofie rozpoczęła się manipulacja sprawą tragedii. W ocenie prawnik kampania socjotechniczna miała na celu przekonanie opinii publicznej, że oficjalna wersja wydarzeń jest prawdą.

Na wstępnie swojego wystąpienia Andreas Wielgosz wskazuje, że badania medyczno-sądowe ofiar tragedii samolotowej mogą rzucić wiele światła na przyczyny katastrofy lotniczej. Wielgosz zaznacza, że świat jest formowany przez tezy rosyjskiego MAK i jego śledztwa.
Dodaje, że analiza dotycząca spraw medyczno-sądowych jest przydatna, ponieważ raport MAK nie daje odpowiedzi na wiele pytań.

Prelegent wskazuje, że jednym z najważniejszych zadań patologów jest identyfikacja ciał i zbadanie rozkładu szczątków. Dodaje, że w przypadku tragedii smoleńskiej niewiele danych zebrano w tej sprawie. Zaznacza, że materiały rosyjskie są powierzchowne i nieprofesjonalne. Zaznacza, że szczegółowe analizy pokazałyby natomiast np. czy w samolocie doszło do wydzielania toksycznych materiałów czy doszło  do wybuchu.
Dodaje, że badania krwi wskazują, że trzy osoby, które miały w swojej krwi karboksyhemoglobiny, a nie były palaczami, mogły przeżyć moment katastrofy.

Wielgosz wskazuje, że nie ma badań, które pokazałyby czy doszło do eksplozji, bądź ją wykluczyły. Ekspert wskazuje, że nawet członków załogi nie przebadano rzetelnie, skupiając się gównie na ich dolnych kończynach. Wielgosz wskazuje, że opis obrażeń pozwala wiele rzeczy ustalić.

Brakuje również informacji dotyczących obrażeń pasażerów. Wskazuje się jedynie na brak obrażeń od pasa u niektórych pasażerów. Jednak nie ma weryfikacji, czy fotel tych osób został wyrwany, czy też nie. Brak również masowych badań choćby rentgenowskich dotyczących pasażerów.

Zdaniem Wielgosza braki dotyczące badań medyczno-sądowych powodują, że nie można wykluczyć ani potwierdzić hipotezy wybuchu na podstawie danych  z raportu MAK.

Na koniec Wielgosz pokazał zdjęcie z miejsca katastrofy, na którym widać jedną z ofiar z charakterystycznymi obrażeniami głowy. W ocenie Wielgosza być może te ślady są dowodem na zabijanie ofiar już po tragedii. W jego ocenie jedna z ran może być dziurą wlotową, zaś druga wylotową. Dodaje, że pod głową widać wyciek, który może być tkanką mózgową. Dodaje również, że strzał mógł być oddany, ale trudno uznać z jakiej broni. Wskazał, że powinno to być przedmiotem dalszych badań.

Kończąc swój wywód Andreas Wielgosz wskazuje, że potrzebne są nowe badania związane z ciałami ofiar tragedii smoleńskiej.

http://wpolityce.pl/smolensk/218795-mec ... za-relacja

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Prof. Witakowski: Gdy samolot doleciał do punktu końcowego, kadłub został rozerwany.

W Warszawie zakończyła się III Konferencja Smoleńska. Naukowcy z Polski i ze świata przedstawili wyniki swoich ostatnich prac związanych z tragedią smoleńską. Przez ponad dziesięć godzin naukowcy omawiali sprawę narodowej tragedii.
Po serii wykładów odbyła się dyskusja generalna. Rozpoczęło ją krótkie przemówienie przewodniczących komitetów naukowych, którzy podsumowywali poszczególne przemówienia.

Rozpoczął prof. Piotr Witakowski, który wskazał, że najbardziej przejmującym było przemówienie Glenna Jorgensena.

Rozpad samolotu nastąpił etapami, nastąpił w powietrzu. Zaczął się od tylnych części i postępował ku przodowi. Gdy samolot doleciał do punktu końcowego, kadłub został rozerwany — mówił Witakowski.

Zaprezentował zdjęcia czterech obiektów o kształcie walcowym i wskazał, że nie było żadnej katastrofy samolotowej, która doprowadziłaby do rozerwania od środka, w czasie której nie doszłoby do wybuchu. Dodał, że to nie jest możliwe fizycznie. Dodał, że zniszczenia poprzeczne mogą powstać w wyniku ściskania, a podłużne muszą być efektem rozerwania.

Kolejnym podsumowującym był prof. Zdzisław Gosiewski. Wskazał m.in. na badania prof. Wiesława Biniendy. Zaznaczył, że jego nowe eksperymenty wykluczają możliwość zniszczenia tupolewa przez uderzenie w brzozę.
Wskazując na referat polskich chemików dodał, że wynika z ich pracy jednoznacznie, że wyniki prac CLKP są niewiarygodne. Dodał również, że dr Gajewski skrytykował prace komisji Millera na tyle mocno, że badania powinny zostać przeprowadzone ponownie.

Kolejny głos podsumowujący zabrał prof. Janusz Zieliński, który uznał, że jest pod wrażeniem wykładów dotyczących najbardziej prawdopodobnych hipotez wydarzeń. Odnosząc się do prac Glenna Jorgensena wskazał, że był to odważne wystąpienie, które może być impulsem do dalszych badań i stawiania kolejnych pytań.
Zieliński wskazał, że można rozważyć zwrócenie się do profesjonalnych organizacji międzynarodowych i przenieść rozważania na ten poziom.

Na koniec podsumowanie zaprezentował prof. Piotr Gliński. Wskazał, że wiarygodność procedur medycznych wykonanych w Rosji była bardzo słaba. Wskazał na ciekawe wątki prawne dotyczące odpowiedzialności politycznej ludzi władzy w Polsce.
Socjolog podziękował organizatorom za Konferencje Smoleńskie. Dodał, że to ogromny wysiłek i przejaw wspaniałej aktywności obywatelskiej.

W czasie wolnej dyskusji prof. Kazimierz Flaga wrócił do narracji medialnej dotyczącej konferencji medialnych. Wskazał, że po pierwszej konferencji najważniejsze media uznały, że spotkanie zostanie ona przemilczana. Już z drugiej jednak nie udało się to. Wskazał, że przy okazji III Konferencji Smoleńskiej organizatorzy mieli wątpliwości, czy uda się zgromadzić tylu chętnych i zaciekawionych ludzi. Dodał, że obecnie stoi przed organizatorami pytanie co dalej, bowiem brak dostępu do materiałów i danych sprawia, że Konferencja jako formuła debaty o tragedii smoleńskiej się wyczerpuje.

Zaznacza, że praca na rzecz prawdy o Smoleńsku jest obowiązkiem naukowców.

Z podsumowaniem wystąpił również prof. Wiesław Binienda, który wskazał, że w tym roku dowiedział się wielu nowych wiadomości. Wskazał, że czeka na polemiczne głosy.

W dyskusji wziął udział Grzegorz Braun. Rozpoczął od podziękowań organizatorom Konferencji Smoleńskiej. Dodał, że ojczyzna nie zapomni im tego. Dodał, że Konferencja tworzy miejsce, w którym można po imieniu nazywać pewne rzeczy.

Braun odniósł się do prac prof. Cieszewskiego, wskazując, że pewien obraz widoczny w Smoleńsku był klasyfikowany jako śnieg. Jednak dziś wskazuje, że to było coś wykonane ludzką rękę. Reżyser dodał, że to, co prof. Cieszewski, zobrazował to coś, co znajduje się dokładnie w miejscu późniejszego wrakowiska. Braun wskazał, że tej sprawie należało poświęcić więcej czasu i uwagi. Swoje wystąpienie zakończył apelem o zwołanie kolejnej Konferencji Smoleńskiej oraz o poświęcenie sprawie badań prof. Cieszewskiego osobnej części spotkania.

Do sprawy białych plam odniósł się sam prof. Chris Cieszewski, który rozpoczął dyskusję w tej sprawie.
Występowania białych plam jest ważne i intrygujące, ale odpowiedź co to może być, nie jest w mojej kompetencji. Nie zajmuję się tym, co to może być. Ja analizuje jedynie obrazy satelitarne. To jednak powinno został zbadane. To może mieć znaczenie, ale jednocześnie to może być jakieś nieporozumienie czy źródło spekulacji. Jednak to może być znaczące, więc powinno zostać zbadane. Zbieg okoliczności jednak jest zbyt mało prawdopodobny, by tą sprawą się nie zająć — mówił Cieszewski.

Następnie prof. Ziółkowski odniósł się do wystąpienia dr Gajewskiego, który skrytykował oficjalne śledztwo w sprawie smoleńskiej. Poprosił dra Gajewskiego, by dokonał spisu przykładów nierzetelnego działania w czasie oficjalnego śledztwa. Dodał, że mamy do czynienia z serią przykładów, które wskazują, iż łamane są europejskie standardy w tej sprawie. Dr Gajewski wskazał, że wykonanie takiego spisu jest możliwe. Wskazał, że w przypadku tragedii smoleńskiej powinno się działać wedle standardów ICAO.

Prof. Jacek Rońda wskazał na pytanie, co komitet organizacyjny chce osiągnąć. Wskazał, że prace dotyczące naukowych badań powinien się kończyć raportem. Zaapelował o opracowanie raportu. W jego ocenie materiał Konferencji Smoleńskich pozwala już opracować kontrraport związany z przyczynami tragedii smoleńskiej. Dodaje, że czas się zająć opracowaniem raportu naukowców, którzy się zajmują Smoleńskiem. Taka praca powinna trafić do społeczności międzynarodowej.

Na koniec głos zabrał prof. Piotr Witakowski. Dodał, że cały świat nauki został wezwany do działań na rzecz poszukiwania przyczyn tragedii smoleńskiej. Taki apel trafił do każdego członka senatów akademickich. Jednak nikt nie odpowiedział.
Dodał, że na AGH starał się, by zorganizować seminarium dotyczące tragedii smoleńskiej. Dodaje, że w polskiej nauce dzieje się coś złego, co stanowi zaprzeczenie idei, jakie powinny przyświecać nauce.

Prof. Witakowski zaznaczył, że śledztwo akademickie musi zostać dokończone, a także zwrócił uwagę, że praca naukowców powinna docierać do szerszych mas społecznych.
Dodał, że naukowcy związani z badaniem tragedii smoleńskiej włączyli się w popularyzację wyników konferencji i rozpoczęli współpracę z tygodnikiem „wSieci”.

Dotykacie państwo absolutnego bezprawia, jakie jest naszym udziałem w tej sprawie. Wołaliśmy o sekcje zwłok. Widzimy jak niezwykle ważne było, by dokonać tego wtedy. Chciałem zaapelować do profesorów, byście nie ustawali, byście działali. Ta sprawa musi nabrać charakteru międzynarodowego, bo to nie jest tylko polska sprawa
— mówił Dariusz Fedorowicz, brat prezydenckiego tłumacza, który zginął w Smoleńsku.

Zaapelował o to, by w tej sprawie dążyć do prawdy.

Tylko prawda może uczynić wolnymi Polaków. Jesteśmy w okowach medialnej propagandy. Trzeba się przebić, ale to zależy też od społeczeństwa — mówił Fedorowicz.

Na koniec głos zabrała Dorota Skrzypek.

Chcemy podziękować w imieniu rodzin. Chcemy to proste słowo powiedzieć z całego serca: dziękujemy, za to, że nie jesteśmy sami, za waszą pracę. Proszę przyjąć najszczersze podziękowania — powiedziała Dorota Skrzypek, która wraz z panem Grzegorzem Januszko wręczyła prof. Witakowskiemu kwiaty.

Prof. Witakowski podziękował z kolei wszystkim osobom, które pomagały w organizacji Konferencji.

Kończąc spotkanie prof. Kazimierz Flaga wskazał, że III Konferencja Smoleńska zakończyła się sukcesem.

http://wpolityce.pl/smolensk/218828-pro ... molenskiej

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


21 paź 2014, 22:44
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Katastrofa smoleńska
Zamach w Smoleńsku czyli ile w sprawie 10/04 jest miejsca na przypadek…

Niezależni naukowcy już po raz trzeci spotkali się, by prezentować swoje pytania, badania i wnioski dotyczące przyczyn i przebiegu tragedii smoleńskiej. Choć wielu spodziewało się, że temat jest już wypłukany, że trudno o nową jakość, III Konferencja Smoleńska zadaje kłam temu podejściu.

Zdaje się, że najciekawszy wykład, wprowadzający nową jakość w rozmowie o przyczynach tragedii, wygłosił Duńczyk Glenn Jorgensen. Zaprezentował zupełnie nowe spojrzenie na tragedię smoleńską. W jednym ze swoich wystąpień postawił pytanie: jak jako inżynier zaplanowałby i przygotował zamach na samolot. Omawiał krok po kroku scenariusz, który miałby doprowadzić do zamordowania załogi i pasażerów samolotu. Scenariusz, o zgrozo, niemal tożsamy z tym, co miało miejsce w Smoleńsku.

Do tej pory wiele osób wskazywało, że w przypadku tragedii smoleńskiej nie ma miejsca na przypadek, że wszystko wygląda jakby zmierzało do dramatycznego końca. Jorgensen usystematyzował to, co wielu podpowiadała intuicja. Omawiał szczegółowo zaprezentowany przebieg ostatnich sekund lotu – od utraty najpierw jednej a potem drugiej części skrzydła, przez obrót, po wybuch tuż nad ziemią i uderzenie szczątków o grunt. Motywował przy tym przebieg zdarzeń planem ewentualnego zamachu na samolot.

Czy to przypadek, że w Smoleńsku doszło do utraty skrzydła? Jeśli potencjalny zamachowiec chciałby dokonać zamachu i nie zostać nakrytym to, zdaniem Jorgensena, musiałby obrócić maszynę do góry dnem. Tylko wtedy samolot zająłby pozycję, która umożliwiała przeprowadzenie zamachu, który miał nie wyglądać jak zamach.

Czy to przypadek, że zniszczeniom uległo lewe skrzydło? Okazuje się, że tupolew ma znacznie uboższy system monitorowania zdarzeń na skrzydle lewym niż prawym. Mówił o tym jeden z prelegentów, Marek Dąbrowski. Nawet utrata sporej części lewego skrzydła nie odznacza się w sposób charakterystyczny w rejestratorze lotu. To oznacza, że do degradacji lewego skrzydła można doprowadzić bez zdradzania czarnym skrzynkom, że dzieje się coś poważnego.

Czy to przypadek, że samolot leciał obrócony? Z tez Jorgensena wynika, że jeśli ktoś chciałby przeprowadzić zamach powinien doprowadzić do wybuchu tuż nad ziemią w sytuacji, gdy samolot leci do góry dnem. Wybuch na małej wysokości w tej pozycji ma powodować mały jak na eksplozję rozrzut szczątków oraz sprawić, że wybuch byłby prostszy do zatuszowania. Jednocześnie jednak eksplozja musiałaby być na tyle silna, by zabić wszystkich lecących maszyną.

Duński ekspert wskazał również na główne założenia i okoliczności związane z planowanym zamachem. Mówił o konieczności zabicia wszystkich ofiar, by świat nie słuchał tych, którzy przeżyli, tłumaczył, że trzeba oszukać załogę, np. sztuczną mgłą, do podniesienia której wykorzystać można duży samolot transportowy, np. Ił-76. Nota bene to właśnie taki samolot próbował lądować w Smoleńsku kilka minut przed rządowym Tupolewem…

Badacz wskazał, że „zabezpieczeniem” realizacji planów zamachowych byłoby natychmiastowe przejęcie kontroli nad miejscem tragedii i przejęcie śledztwa. Jorgensen podkreślił również, że wraz z wykonaniem zamachu należałoby rozpocząć kampanię oskarżającą załogę, dezinformującą, a także podrzucić opinii publicznej jakieś wytłumaczenie, które można by przedstawić jako racjonalne (np. uderzenie samolotu w brzozę!).

Trzy wykłady Glenna Jorgensena stanowiły bardzo ważną prezentację. Wydaje się, że zrobiły ogromne wrażenie na uczestnikach III Konferencji Smoleńskiej. Były bowiem bardzo przemawiające.

Glenn Jorgensen pokazał krok po kroku możliwe wytłumaczenie każdego etapu tragedii smoleńskiej, od utraty pierwszej części skrzydła, po akcję dezinformacji, z którą Polacy muszą się zmagać do dziś. Okazuje się, że na każdym etapie tragedii można zobaczyć zdarzenie, które ma swoją odpowiedź w scenariuszu zamachowym.

Wykład Jorgensena wskazał po raz kolejny, jak bardzo prawdopodobna jest hipoteza mówiąca o zamachu w Smoleńsku. Wręcz obudził pytania, czy ws. 10/04 jest w ogóle miejsce na jakieś przypadki.

Do dziś jednak pytania takie pozostają bez odpowiedzi, a naukowcy pokroju Jorgensena i polskich badaczy są skazani na działanie wbrew światu nauki i polityki, a nie z jego poparciem. Na prawdzie o Smoleńsku zależy nielicznym choć jej odkrycie ma znaczenie dla wszystkich…

http://wpolityce.pl/smolensk/218853-zam ... -przypadek

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Ważny wykład Jorgensena. Jak inżynier zaplanowałby zamach?
Scenariusz jak w Smoleńsku…


Marek Dąbrowski w kolejnym wykładzie przedstawił hipotezy alternatywne - wersje wydarzeń, które sprawiłyby, że samolot po decyzji o odejściu na drugi krąg opadał.

Wykład rozpoczął od błędów komisji Millera. Zdaniem Dąbrowskiego skupianie uwagi na przycisku „uchod” może być celowym działaniem władz, bowiem ten przycisk nie ma takiego znaczenia, jak wynikałoby z oficjalnych przekazów.
Prelegent zaznacza, że komisja nie badała układu sterowania, więc komisja oparła się na badaniach MAK.

Dąbrowski wskazuje, że Rosjanie twierdzili, że pilot zbyt słabo ciągnął wolant, choć nie ma żadnych informacji o siłach działających na wolant. Ekspert wskazał na hipotezę psychologiczną, której użyto w czasie prac komisji Millera. Dąbrowski wskazuje na wywiad, jakiego płk dr Olaf Truszczyński udzielił „michnikowemu szmatławcowi”. Mówił o mjr Arkadiuszu Protasiuku, że był bardzo inteligentny, ale miał skłonność do chodzenia na skróty i improwizacji.
To później zostało wykorzystywane przez komisję Millera, która uznała, że Protasiuk próbował podchodzić do lądowania.

Dąbrowski wskazał, że załoga miała świadomość, że na lotnisku nie ma systemu ILS, a mjr Protasiuk był bardzo dobrze obeznany z samolotem. Dodaje, że załoga leciała z wykorzystaniem systemu FSM.
Prelegent wskazuje, że komisja Millera chciała przekonać, iż Arkadiusz Protasiuk na bieżąco decydował o tym, jakiego systemu chce użyć przy lądowaniu. Jednak Dąbrowski wskazał, że to absurd.
Dąbrowski przywołuje również wypowiedź szefa 36. specpułku, który wskazał, że załogi samolotów są szkolone, by przy próbie odejścia odchodzić ręcznie, jeśli autopilot nie zadziałał.

Komisja Millera wskazuje, że ten manewr był wykonany za późno, czyli po 6 sekundach. Jednak jak mówi Dąbrowski jest to nieprawda, ponieważ w danych technicznych już po 4 sekundach widać zaznaczenie, że pilot ciągnie wolant. Zdaniem Rosja zrobił to zbyt słabo, ale nie jest to jasne.

Dąbrowski wskazuje, że być może w chwili katastrofy doszło do awarii systemu sterowania.
W jego ocenie właśnie awaria systemu sterowania tłumaczy w lepszy sposób zniżanie się samolotu niż to, co podaje komisja Millera. Wymienia kilka awarii, do jakich doszło w Smoleńsku.
Dodaje, że należałoby stworzyć realną hipotezę dotyczącą zachowania pilota oraz jego rys psychologiczny. Wskazuje, że siły działające na wolant były znacznie wyższe niż podaje komisja Millera.

Dąbrowski wskazuje, że lewe skrzydło jest gorzej monitorowane przez systemy samolotu, co oznacza, że nawet silne zniszczenia tej części samolotu nie odznaczają się w rejestratorach maszyny.
Ekspert wskazał, że jeden z żołnierzy w bliższej radiolatarni zeznał iż widział iskrę przeskakującą między masztem radiolatarni a skrzydłem tupolewa. W ocenie Dąbrowskiego wtedy mogło dojść do zniszczenia wstępnego skrzydła.

Kolejny wykład to prezentacja Jacka Jabczyńskiego, który przedstawił klasyfikację i dyspersję szczątków Tu-154M z prospekcji terenowej w Smoleńsku.  Badacz wskazał na analizę polskich archeologów, którzy ustalili, że samolot w Smoleńsku rozbił się nawet na 60 tysięcy szczątków. Prezentacja jest rozwinięciem raportu polskich badaczy.

Jabczyński wskazuje, że najwięcej znalezisk ze Smoleńska to szczątki samolotu i materiał izolacyjny, a większość elementów pochodzi z kadłuba. Często znajdowano tworzywo sztuczne, metal i włókno szklane.
Badacz wskazuje, że widać znaczne rozdrobnienie szczątków samolotu. Dodaje, że wiele szczątków były zlokalizowane równolegle do miejsca pierwszego kontaktu z ziemią, poza obszarem zniszczeń powierzchni gruntu i roślinności.
Szczątki pochodzące ze skrzydeł, układu sterowania, silników stanowią znikomy procent.

Jabczyński pyta, jak to możliwe, skoro zgodnie z oficjalnymi danymi na wszystkie elementy samolotu działały takie same siły.
Prelegent wskazuje na rozkład szczątków samolotu. Analizuje również eksperyment polegający na wysadzeniu kadłuba. Dodaje, że wtedy również na miejscu zdarzenia znajduje się materiałów z kadłuba oraz materiałów izolacyjnych. Jabczyński wskazuje, że rozkład i sposób rozdrobnienia szczątków wykluczają uderzenie samolotu w ziemię. Części termoizolacji, które są na wrakowisku, wskazują na rozerwanie poszycia, co doprowadziło do wydmuchnięcia wszystkich lekkich części ze środka.

W ciekawie zapowiadającym się wątku dotyczącym najbardziej prawdopodobnej wersji przebiegu katastrofy smoleńskiej jako pierwszy głos zabrał Glenn Jorgensen. Ekspert wskazał, że przedstawi możliwy przebieg tragedii smoleńskiej. Zapowiedział, że po jego prezentacji nikt już nie będzie wierzył w brzozę.

Na początek pokazał zdjęcie wrakowiska, wskazując, że maszyna rozpadła się na aż 60 tys. szczątków. Jorgensen przypomniał katastrofy lotnicze, które były skutkiem wybuchów, a także analizy prof. Biniendy i dr. Szuladzińskiego, które wykluczają brzozę, jako przyczynę tragedii. Wskazał, że nie ma krateru, ani śladu uderzenia samolotu w ziemię. Dodał, że na wrakowisku widać miejscowo brak śladów samolotu.

Dodaje, że około 700 wyników pomiarów wskazywało, że w Smoleńsku były wykrywalne materiały wybuchowe, a części samolotu były rozrzucane bezwładnie po wrakowisku. Przywołał również swoje badania pokazujące, że oficjalna wersja wydarzeń nie może być prawdziwa. Zaznaczył, że kierunek cięcia skrzydła nie jest zgodny z kierunkiem lotu samolotu.

W ocenie Jorgensena każdy z tych czynników osobno uzasadnia domaganie się niezależnego śledztwa w tej sprawie. Wniosek bowiem jest prosty: brzoza nie była przyczyną tragedii smoleńskiej. Duński ekspert prezentuje wykres, na którym widać strumień gazów wylotowych i strumień powietrza, jaki niesie samolot. Odległość silników od płotu przy brzozie wynosi około 14 metrów, a silniki były na pełnych obrotach. Silniki mają z kolei siłę ciągu około 29 ton.

Jorgensen prezentuje film, na którym widać moc silników samolotu o podobnych mocach ciągów i podobnych właściwościach, m.in. Airbusa 319. Ekspert wskazał, że silnik tego samolotu jest podobny do silnika Tu-154M. Na filmie widać, jak jadący autobus jest przewracany i koziołkuje po wjechaniu w strumień podmuchu silnika samolotu. Tak samo zachowuje się półciężarówka. Jorgensen wskazuje, że jest niemożliwe, by tupolew przelatujący ponad ziemią jedynie na wysokości 5 metrów musiałby dokonać zniszczenia płotu na działce Bodina oraz zniszczeń odciętej brzozy w Smoleńsku.

Jorgensen wskazuje, że wszystko świadczy o tym, że końcówka skrzydła została odcięta za pomocą materiałów wybuchowych.
Ekspert wskazał, że zaprezentuje możliwy przebieg katastrofy smoleńskiej, jako zaplanowanego zamachu. Jorgensen wskazuje, że celem musiałoby być zabicie wszystkich pasażerów, by świat nie słuchał tych, którzy przeżyli. Wskazał, że musiałoby dojść do wybuchu, ale nieoczywistego, który łatwo byłoby utajnić.

Wskazał, że taki scenariusz zakłada odwrócenie samolotu, zaplanowanie wybuchu tuż nad ziemią. W ten sposób można uniknąć bowiem dużego rozrzutu szczątków, a przy pozycji normalnej byłoby trudno to ukryć. O wszystko należało na początku oskarżyć pilotów.

Jorgensen wskazał, że zniszczenia skrzydła miało na celu obrócenie samolotu.
Przy takiej ilości ważnych postaci najlepiej byłoby powiedzieć, że samolot uderzył w brzozę. Należałoby doprowadzić do utraty skrzydła, najlepiej około 10 metrów. Jednak w tym miejscu skrzydło jest bardzo mocne. Dlatego należałoby wcześniej strącić końcówkę skrzydła, co można przedstawić opinii publicznej jako przyczynę tragedii. Jorgensen wskazuje w jakich miejscach można uciąć skrzydło. To jedynie kilka miejsc z racji budowy slotu. Ekspert wskazuje, że właściwe zostaje tylko jedno miejsce. W innych miejscach mogłyby się osadzić materiały wybuchowe.

Wskazuje, że musiałoby zatem nastąpić kontrolowane cięcie skrzydła za pomocą materiałów wybuchowych. To „cięcie” musiałoby mieć miejsce dokładnie w tym miejscu, w którym doszło do zniszczenia skrzydła. Jorgensen wskazuje, że są takie materiały wybuchowe, które służą do odcinania różnych konstrukcji metalowych. Po emisji filmu wskazuje, że są technologie umożliwiające dokładne odcięcie końcówki skrzydła. Dodaje, że aby następnie przygotować zamach, jak w Smoleńsku, należałoby wyłączyć zapis czarnych skrzynek, zadbać o zebranie dowodów i kontrolę nad okolicą miejsca zdarzenia.

Jorgensen wskazuje, że za pomocą samolotu transportowego można przygotować sztuczną mgłę. Do tego mógłby służyć samolot taki jak np. Ił-76. Mgłę można przygotować wcześniej, a następnie wzbić ją w górę przelatującym w okolicach samolotem.

Kolejną część obraz rozpoczął wykład prof. Chrisa Cieszewskiego. W zeszłym roku wykazał on, że brzoza w Smoleńsku została złamana przed 10 kwietnia. Kolejny prelegent wskazał, że pomiary terenowe, jakie otrzymał od prof. Czachora i zespołu Antoniego Macierewicza nie zmieniły jego wniosków.

Brzoza była złamana przed 10 kwietnia 2010 roku — tłumaczy prof. Cieszewski.
Dodaje, że świadczą o tym i zdjęcia brzozy i brak soków brzozy. Dodaje, że jeszcze po tragedii smoleńskiej gazety wskazywały, że „brzozy płaczą po tej tragedii”. Wskazuje, że dodatkową sugestią dotyczącą terminy złamania brzozy jest fakt braku rozwoju kwiatostanów na koronie drzewa.
Cieszewski wskazuje, że zdjęcia satelitarne są jedynie dodatkowym badaniem dotyczącym tej sprawy.

W mojej ocenie zdjęcia satelitarne potwierdzają, że brzoza została złamana przed tragedią smoleńską. (…) Gdyby samolot przeleciał nad brzozą na wysokości kilku metrów śmieci z działki Bodina zostałyby zmiecione lub spalone, a korona drzewa uległaby zniszczeniu. Najcieńsze gałązki i kwiatostany na pewno nosiłyby ślady palenia
Wskazuje, że fakt iż brzoza była złamana wcześniej nie wnosi niczego specjalnego do badań samego przebiegu katastrofy smoleńskiej, ponieważ już wcześniejsze badania wskazywały, że tragedia nie mogła być skutkiem uderzenia samolotu w brzozę.

Te badania mają jednak swoje znaczenie. Pokazały, że propaganda rządowa jest zarządzana na poziomie krajowym — tłumaczy Cieszewski. Wskazuje, że media, instytucje rządowe, w tym IPN, były wykorzystywane przeciwko niemu.
Widząc to łatwiej zrozumieć, dlaczego czołowa osoba związana ze światem naukowym, boi się zajmować tym, co jest jego obowiązkiem
— wskazał Cieszewski.

Przypomniał również swoje badania dotyczące zdjęć satelitarnych ze Smoleńska oraz zaprezentował analizę pikselowego obrazu szczątków samolotu, który uległ rozbiciu w Smoleńsku.

http://wpolityce.pl/smolensk/218775-waz ... za-relacja

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


21 paź 2014, 22:49
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Katastrofa smoleńska
Pancerny płot, co się tupolewowi nie kłaniał…
uczepił się smoleńskiego gruntu i wytrzymał podmuch samolotu


Obrazek

Fot. G.Jorgensen/Youtube.pl

W dzieciństwie mama kupiła mnie i mojemu bratu rosyjskie bajki w oryginale, bo choć Rosja, zabrała jej rodziców, brata, majątek  i zdrowie, to chciała, żebyśmy znali rosyjski. Zawsze to łatwiej, jak znowu wywiozą…

Książka była z rycinami. Pamiętam rycinę do bajki o rybaku i złotej rybce, na której była na wpół rozwalona chałupa, a wokół niej płot z powyłamywanymi sztachetami, spróchniały, pogięty i dziurawy. Miał obrazować biedę rybaka, przed i po incydencie z rybką.

Wypisz wymaluj taki sam płot widać na zdjęciach ze Smoleńska, pod złamaną pancerną brzozą. Pogięty, połamany i krzywy – ale stoi.

Nad tym płotem 10 kwietnia 2010 roku miał przelecieć tupolew 154, odrzutowy. Skrzydła miał 5 metrów nad ziemią, koła i turbiny znacznie niżej… Siła odrzutu turbin samolotu jest tak wielka, że przewraca i koziołkuje wielotonowe ciężarówki. Do tego dochodzi siła podmuchu przelatującego z prędkością 270 kilometrów na godzinę prawie stutonowego cielska. Ten płot, gdy nadleciał nadeń samolot, wedle wszelkich praw fizyki, powinien unieść się w górę i odlecieć. A on jak pogięty stał przed nalotem samolotu, tak pogięty stał i po nalocie.

Pancerny płot uczepił się smoleńskiego gruntu i nie odleciał. Odlecieli tylko wyznawcy raportu Anodiny i Millera…

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

MAK zlekceważył Tuska, ale Paryżowi ustępuje.
Francuzi odczytają czarne skrzynki


W Smoleńsku czarne skrzynki Tu-154 odczytywali Rosjanie, a Polacy musieli zadowolić się kopiami, w dodatku zmanipulowanymi. Tymczasem po śmierci francuskiego biznesmena na podmoskiewskim lotnisku Wnukowo MAK poczekał z odczytem rejestratorów na francuskich ekspertów.


"Badanie i ocena rejestratorów lotu została przeprowadzona w laboratorium MAK z francuskimi specjalistami"
- poinformował wczoraj wieczorem MAK na swojej stronie internetowej.
Oznacza to, że Rosjanie wraz z Francuzami "otworzyli" i odszyfrowali zapis czarnych skrzynek.

Wypadek na podmoskiewskim lotnisku badany jest według tych samych reguł prawnych co katastrofa w Smoleńsku (załącznik 13 do konwencji chicagowskiej), mimo to Rosjanie traktują zupełnie inaczej Francuzów niż Polaków. Strona polska po tragedii smoleńskiej musiała czekać kilka tygodni, aż Moskwa dostarczy kopie czarnych skrzynek. Potem okazało się, że były one - najdelikatniej mówiąc - mało wiarygodne. To o tyle szokujące, że w wypadku na Wnukowie zginął jeden francuski biznesmen - szef firmy Total Christophe de Margerie - a 10 kwietnia 2010 r. życie straciło 96 Polaków, w tym prezydent RP, generalicja i przedstawiciele parlamentu.

Nie oznacza to oczywiście, że Francuzi mogą oczekiwać ze strony Rosjan rzetelnego podejścia do badania wypadku (jeżeli faktycznie był to wypadek). Przypomnijmy: kilka dni temu prywatny odrzutowiec de Margerie zawadził kołami o lotniskowy pług śnieżny. Pierwotnie Rosjanie mówili o tym, że kierowca odśnieżarki był pijany, ale wersja ta się nie potwierdziła. Teraz zrzucają winę na... złą pogodę.

De Margerie zginął, próbując odlecieć do Paryża. Tuż przed śmiercią spotkał się z premierem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem. Rozmowa dotyczyła francuskich inwestycji w Rosji w nowej sytuacji politycznej po rosyjskiej agresji na Ukrainie.

http://niezalezna.pl/60712-mak-zlekcewa ... e-skrzynki

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


02 lis 2014, 09:07
Zobacz profil
Fachowiec
Własny awatar

 REJESTRACJA14 wrz 2011, 21:56

 POSTY        1263
Post Re: Katastrofa smoleńska
Przeciw raportowi Komisji Millera stanęło wielu profesorów, za raportem - żaden!
Nawet z Moskwy nikt nie pospieszył z pomocą…


Panie Przewodniczący! Oczekuję, że przedstawi Pan publicznie poważne naukowe dowody na słuszność ustaleń Komisji Millera. Nie śmiech i drwiny, tylko poważne opinie naukowe i ekspertyzy.

Pan Maciej Lasek


Przewodniczący Zespołu do spraw wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy lotniczej z dnia 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem.

Szanowny Panie Przewodniczący,
20 października 2014 roku odbyła się III konferencja Smoleńska, poświęcona wyjaśnieniu katastrofy smoleńskiej 10 kwietnia 2010 roku.

Udział w konferencji wzięło wielu utytułowanych uczonych z ośrodków naukowych krajowych i zagranicznych. Komitet Naukowy Konferencji utworzyło kilkudziesięciu wybitnych uczonych, z Polski i z zagranicy, z tytułami profesorów, wykładowców renomowanych uczelni.

Referaty i wystąpienia, przedstawione na konferencji, w sposób jednoznaczny podważają ustalenia Komisji Millera, w skład której Pan wchodził. Kwestionują możliwość zderzenia się samolotu z brzozą, podważając w ten sposób kluczowa tezę raportu Komisji Millera. Wskazują na dowody, według których w samolocie ich zdaniem doszło do wybuchu, co miało być przyczyną katastrofy. Mimo poważnych zarzutów wobec raportu Komisji Millera, Pan Przewodniczący nie odniósł się merytorycznie do tych ustaleń Konferencji Smoleńskiej. Żartował Pan jedynie niezrozumiale coś na temat parówek.

Panie Przewodniczący,

Jest Pan urzędnikiem państwowym, wynagradzanym ze środków publicznych za to, że ma Pan wyjaśniać opinii społecznej okoliczności i przyczyny katastrofy smoleńskiej. Pańskim obowiązkiem – nie łaską, tylko obowiązkiem – jest odniesienie się do bardzo poważnych zarzutów, wskazujących na nierzetelność, czy wręcz kłamliwość ustaleń Komisji Millera.

Żartami i drwiną Pan tego nie załatwi. Pan musi się do tego odnieść merytorycznie.

Zwracam uwagę, że w 34-osobowym składzie Komisji Millera, poza prof. Bogdanem Krzystkiem, specjalistą od ruchu lądowego, nie było żadnego naukowca z tytułem profesora z dziedziny lotnictwa, aerodynamiki, wytrzymałości materiałów, czy materiałów wybuchowych.

Za Komisją Millera nie stanął dotychczas żaden autorytet naukowy, żaden profesor, żaden liczący się ośrodek naukowy nie potwierdził naukowymi ekspertyzami ustaleń Komisji.

Sam Pan przyznał, w odpowiedziach na pytania senatorów Prawa i Sprawiedliwości, że Komisja Millera nie przeprowadzała badań aerodynamicznych, które konkretnymi obliczeniami potwierdzałyby wersje o oderwaniu się skrzydła samolotu po zderzeniu z brzozą. Nie potrafił Pan nawet wskazać precyzyjnie parametrów długości i powierzchni oderwanej części skrzydła, nie potrafił Pan określić precyzyjnie procentowej utraty sił nośnych samolotu.

Panie Przewodniczący – to bardzo poważna sprawa. Naprzeciw Pana, będącego rzecznikiem Komisji Millera, stanęło liczne grono wybitnych przedstawicieli nauki, profesorów, którzy niezależnie od siebie twierdzą, że raport Komisji Millera jest nierzetelny i nieprawdziwy.

To już nie jeden, czy dwóch profesorów tak twierdzi, tylko wielu. A raportu Komisji Millera nie broni nikt, żaden profesor, żaden wybitny uczony z kraju ani zza granicy. Nawet żaden rosyjski profesor nie pośpieszył z pomocą.

Dlatego wzywam Pana, jako urzędnika państwowego odpowiedzialnego za wyjaśnienie opinii publicznej okoliczności i przyczyn katastrofy smoleńskiej - niech Pan przedstawi chociaż jednego profesora, specjalistę lotnictwa czy aerodynamiki, który stanie razem z panem i powie – Komisja Millera miała rację, samolot runął w bezpośrednim następstwie uderzenia w brzozę i utraty części skrzydła. I który potwierdzi to stosownymi obliczeniami aerodynamicznymi. Niech pan sobie wreszcie zda sprawę – przeciwko panu kilkudziesięciu wybitnych profesorów, a za Panem, jak dotychczas – nikt!

Oczekuję, że przedstawi Pan publicznie poważne naukowe dowody na słuszność ustaleń Komisji Millera. Nie śmiech i drwiny, tylko poważne opinie naukowe i ekspertyzy.

Mój list do Pana przedstawiam do publicznej wiadomości i oczekuję publicznej odpowiedzi.

Z poważaniem

Janusz Wojciechowski

Poseł do Parlamentu Europejskiego

http://wpolityce.pl/smolensk/220009-prz ... l-z-pomoca

____________________________________
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie.


02 lis 2014, 09:12
Zobacz profil
Amator
Własny awatar

 REJESTRACJA25 paź 2014, 18:52

 POSTY        20
Post Re: Katastrofa smoleńska


Efektywnym batem na śmiałków i bohaterów lotnictwa jest (pisane niestety krwią) prawo, które nakazuje odpowiednie działanie w mierzalnych warunkach meteorologicznych, mających ewidentny wpływ na bezpieczeństwo.


To jest fragment  wpisu na blogu pilota liniowego.

Całość jest tutaj: http://flyga.salon24.pl/606796,approach-ban-czesc-4-podstawa-prawna

Polecam też pozostałe artykuły: http://flyga.salon24.pl/


02 lis 2014, 17:29
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 2082 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 138, 139, 140, 141, 142, 143, 144 ... 149  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
cron