Teraz jest 04 wrz 2025, 09:32



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 307 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18 ... 22  Następna strona
Gospodarka 
Autor Treść postu
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Gospodarka
Śmierć zagląda w oczy polskim czterdziestolatkom.

Pomstujemy na polityków podwyższających wiek emerytalny i denerwujemy się na widok ZUS-owskiej prognozy żebraczego świadczenia, które mamy otrzymywać po przejściu na zasłużony odpoczynek.

Jednak spójrzmy prawdzie w oczy – wielu z nas nie doczeka nawet pierwszej wypłaty emerytury, ponieważ umieralność polskich mężczyzn w wieku 30-45 lat jest dwukrotnie wyższa niż w krajach zachodniej Europy.
(...)

Całość: http://facet.wp.pl/smierc-zaglada-w-ocz ... 795728001a

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


30 paź 2016, 22:57
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Gospodarka
Kluzik rozmawia


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


31 paź 2016, 22:21
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Gospodarka
Kwota wolna od podatku dla posłów to 27 360 zł.
Kwota wolna dla reszty społeczeństwa to 3 091 zł.


Obrazek
foto: PlatformaRP (Flickr.com / CC by SA 2.0)

Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że diety polskich posłów są wolne od podatku dochodowego do wysokości 27 360 zł w skali roku! Reszta społeczeństwa musi się zadowolić kwotą wolną od PIT, która jest blisko 9-razy niższa i wynosi zaledwie 3 091 zł. Niestety także i ta sytuacja jest zasługą Platformy Obywatelskiej i PSL-u, które posiadając od niemal 8 lat parlamentarną większość, cały czas blokują inicjatywy zmierzające do podwyższenia Polakom kuriozalnie niskiej kwoty wolnej. By żyło się lepiej...?

Polska kwota wolna od podatku PIT jest jedną z najniższych na świecie i wynosi obecnie 3091 zł. Stan ten trwa nieprzerwanie od czasu przejęcia władzy przez ekipę Platformy i PSL-u. W efekcie Polacy muszą płacić podatek od dochodów, które w teorii mają im zapewnić biologiczną egzystencję. Wyjątkiem są... polscy parlamentarzyści. Okazuje się bowiem, że zgodnie z ustawą o wykonywaniu mandatu posła i senatora, tzw. dieta parlamentarna (która wraz z parlamentarnym uposażeniem jest wypłacana posłom i senatorom co miesiąc i aktualnie wynosi 2 473,08 zł brutto) jest zwolniona z podatku PIT do wysokości 2 280,00 zł miesięcznie, co w skali roku daje nam kwotę w wysokości 27 360 zł!

W kontekście powyższego watro przypomnieć utrzymywanie przez ekipę Platformy i PSL tak niskiej kwoty wolnej od PIT nie podoba się Rzecznikowi Praw Obywatelskich, który pod koniec ubiegłego roku skierował sprawę do Trybunału Konstytucyjnego twierdząc, że działania władzy są niekonstytucyjne i antyobywatelskie. Jego zdaniem norma, która nakazuje osobom uzyskującym dochód niepozwalający na zaspokojenie niezbędnych potrzeb życiowych, dzielić się tym dochodem z resztą społeczeństwa poprzez płacenie podatku, jest niekonstytucyjna. W piśmie kierowanym do Trybunału słusznie zauważył, że roczny dochód odpowiadający takiemu zwolnieniu (3091 zł) nie pozwala na zapewnienie elementarnych potrzeb życiowych. Zdaniem Rzecznika kwota wolna od podatku powinna odpowiadać progowi ubóstwa, to jest kwocie 542 zł miesięcznie, co w skali roku przekłada się na limit w wysokości 6504 zł.

Co ciekawe - nie tak dawno posłowie opozycji sami wnieśli do Sejmu projekt ustawy zwiększającej kwotę wolną od podatku do wysokości postulowanej przez Rzecznika Praw Obywatelskich. Niestety chorzy na fiskalizm politycy PO-PSL byli innego zdania i na początku lutego bieżącego roku projekt ten uwalili już na pierwszym czytaniu (za podniesieniem kwoty wolnej od podatku głosowało 200 posłów PiS, SLD, KPSP i TR. Przeciwko temu pomysłowi było 232 posłów Platformy z PSL-em). Należy podkreślić, że odrzucenie przez ekipę Kopacz i Komorowskiego pomysłu podniesienia kwoty wolnej od podatku najmocniej uderza w grupę około 3 milionów najbiedniejszych, którzy na co dzień zmagają się z ubóstwem i nędzą. Dla nich niezwykle istotne jest to czy kwota od której nie muszą płacić podatku wyniesie 3091 zł czy 6500 zł. Niestety, tak jak syty głodnego nie zrozumie, tak i chorzy na fiskalizm politycy PO-PSL także nie są w stanie pojąć, że utrzymując podatki dla najbiedniejszych na tak wysokim poziomie mogą doprowadzić do wielu życiowych dramatów.

wpis z dnia 13/04/2015

Źródło: http://niewygodne.info.pl/artykul5/0219 ... Polaka.htm

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


01 gru 2016, 20:16
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Gospodarka
Obrazek

Frugo :excl:
Czyli jak wyprzedawano Polskę.



Obrazek

Transakcje za długopisy i ideologiczne Frugo,
czyli prywatyzacja po polsku

Rzeszów jak Michigan?


Amerykańska socjolożka Elizabeth Dunn postanowiła w połowie lat 90. na własne oczy przekonać się, jak wygląda transformacja gospodarcza w kraju postsocjalistycznym. Za obiekt swoich badań obrała Polskę, a konkretnie: powojenne zakłady przetwórstwa owocowego Alima, które zostały przejęte przez Gerber, amerykańskiego potentata produkującego przede wszystkim jedzenie dla niemowląt. Aby dokładniej zrozumieć mechanizmy, jakimi rządziła się przemiana polskiej gospodarki, zdecydowała się na pełne uczestnictwo w całym procesie i dołączyła do grona zatrudnionych w rzeszowskim zakładzie pracowników fizycznych.

Pozornie mogłoby się wydawać, że amerykańskie Fremont, z którego wywodzi się Gerber, i stolica Podkarpacia mają ze sobą wiele wspólnego: "listopadowej pogodzie towarzyszy tak samo szare niebo i rześkie powietrze. Brązowe chaszcze i pola uprawne, wsie pojawiające się jedna po drugiej, wszystko jak w Michigan." Jak wynika jednak z jej książki "Prywatyzując Polskę", transformacja w kraju nad Wisłą co i rusz wymykała się schematom, w fascynujący sposób łącząc dziedzictwo socjalizmu z forsowanymi przez amerykańskich menadżerów zachodnimi wzorcami...

Sprzedając udziały, sprzedajesz wolność

Sprzedaż Alimy amerykańskim kontrahentom wzbudziła wśród pracowników zakładu wiele wątpliwości. Niejasne przesłanki, które doprowadziły do wybrania takiej, a nie innej oferty, połączone ze zmianą charakteru firmy, która - na poziomie symbolicznym - przestała być wspólną własnością, zaburzyły poczucie bezpieczeństwa. Na dodatek robotnicy niemal momentalnie stracili jakiekolwiek prawo głosu w kwestii funkcjonowania fabryki. Jak stwierdził jeden z menadżerów: "(...) ciągłe żądania pracowników, aby firma spełniała ich postulaty, stanowią przeszkodę w osiąganiu zysku".

Kierownictwo Alimy-Gerber zdecydowało więc na odsprzedanie swoim podwładnym części udziałów: "Gerber uznał, że za ich pomocą firma będzie mogła narzucić dyscyplinę pracownikom (...)". Przyniosło to jednak efekt odwrotny: załoga chciała aktywnie uczestniczyć w procesie zarządzania i tworzenia strategii. Gerber zdecydował się więc na odkupienie akcji, oferując wielokrotność pierwotnej ceny zakupu i wypłacając robotnikom wysokie odszkodowania.

Frugo w służbie ideologii!

Niedawno byliśmy świadkami powrotu Frugo, które trafiło do polskich sklepów na "prawach nostalgii". Dunn przypomina, jaka była geneza i pierwotne znaczenie kultowego produktu Alimy-Gerber. Pozornie niegroźny i niezwiązany z polityką napój, który stanowi dla dzisiejszych dwudziesto- i trzydziestolatków proustowską magdalenkę przywołującą na myśl beztroskie dzieciństwo, był nie tylko narzędziem gry rynkowej, ale i ideologicznej. Kampanie reklamowe Frugo tworzyły ostrą opozycję między tym, co przed, a tym, co po 1989 roku, przedstawiając nudnych i sztywnych dorosłych wspominających "dawne czasy" i wyluzowaną młodzież.

W ten sposób podsuwano odbiorcom gotową narrację o smutnym i biernym człowieku socjalizmu oraz aktywnym, pełnym życia kapitaliście: "Pojęcia, tak błyskotliwie i zabawnie użyte w reklamie Frugo, były częścią większego procesu, w którym niektórych ludzi kategoryzowano jako 'elastycznych', 'racjonalnych' i 'indywidualistycznych', podczas gdy innym przylepiano etykietę 'biernych', 'kolektywistycznych' i 'sztywnych', a więc a priori niezdolnych do odegrania wiodącej roli w transformacji ekonomicznej. Marketing niszowy łączył urynkowienie ze społeczną definicją osoby nie tylko w celu transformacji gospodarki ograniczonej przez podaż w gospodarkę ograniczoną przez popyt, lecz także po to, by przeobrazić pragnienie, tożsamość, klasę i zawód".

Imieninowe "know how"

"Stu lat komunizmu bez znajomości!" - to zdanie było według jednej z pracownic Alimy, z którą zaprzyjaźniła się Dunn, najgorszym przekleństwem. Istotnie, sieć wzajemnych powiązań i gotowość do wymiany barterowej były nieodzowne dla PRL-owskiej rzeczywistości. Zmiana modelu funkcjonowania zakładu wymuszała pożegnanie się z tego typu praktykami. Wprowadzony przez amerykańskich zwierzchników i przyuczanych przez nich do zawodu polskich menadżerów system oceny pracowników miał sprawić, że kwestie awansu będą zależeć wyłącznie od wyników osiąganych przez robotników. W praktyce jednak etos "znajomości" miał się dobrze, co doskonale widać choćby na przykładzie silnie zakorzenionym w polskiej rzeczywistości świętowaniu imienin:

"Najpierw przygotowała duże kawałki tortu i pozostałych ciast, ułożyła je ostrożnie na dużych talerzach i wręczyła szefowej działu Jolancie oraz kierowniczce zmiany. Następnie pokroiła to, co zostało z tortu i innych ciast, na kawałki grubości kartki papieru i poukładała je na serwetkach dla innych członkiń zespołu. 'Nieważne, jak małe będą kawałki', powiedziała. 'Ważne, aby każdy dostał'. W ten sposób Danusia osiągnęła dwa przeciwstawne cele. Najpierw pomogła mi nawiązać lepsze stosunki z osobami mającymi władzę, dając im największe i najlepsze kawałki. Następnie pomogła mi stworzyć równorzędne relacje solidarności z członkiniami mojego zespołu, pokazując, że nie faworyzuję żadnej z nich".

Obrazek

Transakcja za długopis

Wdrażanie w Alimie-Gerber nowych form działalności marketingowej okazało się prawdziwą drogą przez mękę. Przedstawiciele handlowi firmy mieli początkowo do dyspozycji całą masę gadżetów w rodzaju kalendarzy i długopisów. Gdy kierownictwo firmy zdecydowało jednak, że należy poświęcić więcej pieniędzy na reklamę w mediach (i zrezygnować z produkcji wspomnianych "gratisów") przedstawiciele handlowi zostali pozbawieni doskonałego oręża w negocjacjach z klientami.

Dunn wspomina Jarka, z którym krążyła pewnego dnia po okolicznych sklepach: "Kierowniczka chciała wziąć doskonale sprzedającą się potrawkę z indyka dopiero, gdy z półek znikną ostatnie słoiki z daniem z jagnięciny. (...) 'Założę się, że wzięłaby tego indyka, gdybym jej coś podarował. Ostatnim razem, jak dałem jej trochę długopisów, zamówiła całkiem sporo'. Zapytałam, dlaczego nie podarował jej czegoś. 'Bo nie mam czego - po prostu!', odpowiedział dumnie. Zdawał się rad, że zyskał sposobność odrzucenia starego systemu załatwiania interesów przez osobiste kontakty i składanie prezentów. Kiedy jednak był w posiadaniu gratisów, rozdawał je kierownikom czy właścicielom sklepów w zamian za zamówienia czy ustępstwa."

Holenderskie banany

Obrazek

Transformacja gospodarcza wiązała się również ze stopniową rezygnacją z "kumpelskiego" charakteru relacji między firmą a jej kontrahentami. W funkcjonowanie socjalistycznej Alimy wliczone było traktowanie dostawców jak dobrych znajomych. Kwestie takie jak import owoców nie zawsze były nastawione na zysk. Ku zaskoczeniu amerykańskich menadżerów, którzy przybyli do Rzeszowa, okazało się, że zakład zaopatrywał się w banany w... Holandii: "Kiedy się pojawiłam w firmie, sprowadzaliśmy banany z Amsterdamu. Pytam więc: 'Dlaczego sprowadzamy banany z Holandii? Wydawało mi się, że one rosną w Ameryce Łacińskiej, na Filipinach czy w tego typu miejscach (...)'".

Dunn, powołując się na jednego ze swoich rozmówców, przytacza przyczyny tego stanu rzeczy: "Okazało się, że zawsze sprowadzali banany z Amsterdamu, ponieważ facet stamtąd był 'naprawdę fajny'. Co roku opłacał im podróż do Amsterdamu. Własna firma nie mogła im zafundować taksówki w Rzeszowie czy biletu do Warszawy, więc tym bardziej podróży do Kostaryki, gdzie uprawia się banany, nawet gdyby w ten sposób zaoszczędziła miliony dolarów rocznie. Dlatego kupowali banany w Amsterdamie, gdzie sprzedawca był fajnym facetem. Byli zupełnie pozbawieni biznesowego myślenia. Nie podejmowali decyzji w oparciu o to, co było dobre dla firmy, ale o to, co było dobre dla nich".

Tenis i porto, czyli "nowy człowiek"

Zamiana "rodzinnego" zakładu przetwórstwa owoców w pełnokrwiste kapitalistyczne przedsiębiorstwo wymagało stworzenia "nowego człowieka". Kojarzonych z poprzednim systemem kierowników mieli zastąpić menadżerowie w zachodnim stylu. Ogromną rolę odgrywały w tym wypadku nie tylko umiejętności, ale i zmiana wizerunkowa, która miewała czasem groteskowy charakter. Dunn przywołuje między innymi periodyk "Businessman", który pojawił się w Polsce w latach 90.

Zdaniem autorów pisma, młody, ambitny człowiek z Europy Wschodniej był najwyraźniej tabula rasa pozbawioną jakiejkolwiek wiedzy na temat "eleganckiego" stylu życia: "(...) połowę magazynu 'Businessman' z lipca 1993 roku zajmują teksty o tym, jak rozumieć różne wskaźniki ekonomiczne (...) Jednak w dalszej części pisma można było znaleźć artykuły pozornie niedotyczące biznesu: o historii i zasadach gry w tenisa, o tym, jakie kupić i pić porto, czy o najnowszej modzie z Mediolanu. Oba typy artykułów zakładały brak jakiejkolwiek wcześniejszej wiedzy na ten temat u czytelników. (...) Pisma biznesowe były więc poradnikami dla Polaków, którzy pragnęli stworzyć swoje 'ja' na wzór tego, jak wyobrażali sobie zachodnich biznesmenów, nabywając stosowny habitus".

Głuchy telefon (komórkowy)

Obrazek

O tym, jak istotny w kontekście "przebranżowienia" miał się okazać wizerunek, świadczy choćby dość karykaturalna scena, której świadkiem była Elizabeth Dunn. Do poniższej sytuacji doszło w znajdującej się w Warszawie restauracji Falcon Inn. Restauracji, dodajmy, reklamowanej jako miejsce "amerykańskie", w którym obsługę stanowiły zgrabne kelnerki w białych t-shirtach i dżinsowych spodenkach.

"Kiedy siedząc na zewnętrznym tarasie, czekałam na mojego drinka, zjawiła się grupa mężczyzn. Usiedli przy stoliku kawiarnianym, po czym każdy z nich nachylił się, poszperał w swej aktówce i wyciągnął telefon komórkowy. Ostrożnie - niemal z namaszczeniem - każdy z nich oparł aparat o parasolkę wychodzącą ze środka stolika, tak, że telefony utworzyły koło. W czasie gdy mężczyźni siedzieli przy stole, żaden telefon nie zadzwonił i żaden z nich nie wykonał ani jednej rozmowy. (...) Mężczyźni w Falcon Inn pragnęli zasygnalizować, że są nowi, nowocześni i europejscy, że mają dostęp do zaawansowanych technologii zapewniających natychmiastową łączność z resztą świata (...)".

"Kiedy miałabym się tym zajmować?"

Praca w socjalistycznej fabryce miała rzecz jasna swoje blaski i cienie, Dunn podkreśla jednak, że jej rozmówcy dość zgodnie twierdzą, iż czuli się wówczas istotną częścią całego przedsięwzięcia. W sprywatyzowanej Alimie-Gerber nie było już jednak miejsca na sentymenty. Autorka wspomina między innymi swoją rozmowę z pracującą w dziale planowania Moniką, która poprosiła szefa o podwyżkę i usłyszała w odpowiedzi: "Jeśli nie chcesz, po prostu nie rób tego. Znajdziemy kogoś innego".

"Zaczęłam zadawać pytania dotyczące związku zawodowego w przedsiębiorstwie (...) W końcu zirytowana Krystyna odpowiedziała: '(...) W pracy siedzę osiem i pół godziny. Kiedy wracam do domu, muszę zrobić pranie, wydoić krowy, ugotować obiad (...) Niedawno były zbiory marchwi i nikt nie dostanie w tym miesiącu nawet jednego dnia wolnego, pracujemy po godzinach. Kiedy według ciebie mam się zajmować tymi sprawami?'.
Dopiero spędziwszy trochę czasu, pracując z nimi w fabryce i domach, zrozumiałam, dlaczego pracownicy są tak bierni. Podobnie jak ja byli po prostu wyczerpani".

Transformacja bez sukcesu

Dunn zaznacza, że nie chce wcale idealizować poprzedniego ustroju: "Chcę jedynie pokazać, że w socjalizmie państwowym, traktowanym jako świat życia, było wiele cech pozytywnych, które ludzie chętnie by zachowali: różne formy równości ekonomicznej, więzi społeczne i społecznie zanurzone koncepcje osoby. Twierdzę również, że walka o władzę i podmiotowość toczona przez opisanych tu robotników dostarcza innych wzorów definiowania osoby, organizacji pracy i tworzenia wspólnot społecznych, które mogą zostać zastosowane również poza Polską".

Badania prowadzone przez socjolożkę prowadzą ją do następującej konkluzji: "Dostrzeżenie, że omawiane techniki [tj. neoliberalny zwrot powiązany z transformacją gospodarczą i polityczną - przyp. MW] nie są politycznie neutralne, lecz stanowią narzędzia władzy i dyscypliny, pozwala podważyć przekonanie, że postsocjalistyczna transformacja w Polsce była absolutnym sukcesem". I choć "zewnętrzna" perspektywa, której dostarcza nam badaczka, jest bardzo cenna i pozwala spojrzeć na sprawę w nieco bardziej obiektywny sposób, martwi jednak niedostateczna liczba tego typu analiz, które wychodzą spod pióra rodzimych autorów. David Ost, który przygotował wstęp do "Prywatyzując Polskę...", stwierdza na zakończenie swojego wywodu: "Czytelnik ma w rękach niezwykłą pracę amerykańskiej socjolożki Elizabeth Dunn. Miejmy nadzieję, że następna książka na ten temat będzie polskim dziełem". Podpisujemy się pod tymi słowami.

Autor: Mateusz Witkowski
Źródło: http://ksiazki.wp.pl/gid,18686768,page, ... leria.html

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


29 sty 2017, 09:48
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Gospodarka

............................ Tak źle jeszcze nie było!

Obrazek   Obrazek  
............................ Obrazek

Polacy masowo biorą L4 z powodu chorób psychicznych.

9,5 mln dni wolnych od pracy z powodu zaburzeń psychicznych wzięli Polacy w pierwszym półroczu 2016 r.
To o prawie 70 proc. więcej niż w tym samym czasie 2010 r.

- alarmuje "Dziennik Gazeta Prawna".           
                   
Zwolnienia spowodowane depresją oraz innymi podobnymi problemami kosztują ZUS coraz więcej.
W tej chwili ta kategoria odpowiada za największą grupę wydatków związanych z nieobecnością w pracy
- czytamy w artykule.

W sumie ZUS-owskie koszty schorzeń psychicznych wzrosły z 4,5 mld zł w 2010 r. do 5,9 mld zł w 2015 r.

Eksperci uważają, że przyczyn tego stanu rzeczy jest kilka.
Po pierwsze - "oswoiliśmy" choroby psychiczne, przez co branie zwolnień z powodu stresu, lęków i obaw nie stanowi już powodu do wstydu.
Po drugie zaś - coraz częściej nie dajemy sobie rady z presją w miejscu zatrudnienia.

Tylko mała grupa firm realnie dba o zdrowie swoich kadr, np. przez abonamenty medyczne lub pakiety sportowe - zauważa w tym kontekście "Dziennik Gazeta Prawna". Brakuje działań profilaktycznych i promujących zdrowe nawyki.

"Narodowy Program Zdrowia Psychicznego, który miał poprawić standardy opieki w tym zakresie, jak wynika z ostatniego raportu NIK, skończył się fiaskiem" - dodaje "DGP".

"Resort zdrowia nie zrealizował 29 z 32 wskazanych w nich zadań. Nie stworzył psychiatrycznej opieki środowiskowej ani centrów zdrowia psychicznego, które otaczałyby kompleksową opieką osoby z zaburzeniami" - wylicza "Dziennik Gazeta Prawna".

Opr. Izabela Trzaska, PAP
| dodane 2017-02-01 |
Opinie (116)

Czytaj więcej na http://praca.interia.pl/news-9-5-mln-dn ... gn=firefox

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


02 lut 2017, 20:32
Zobacz profil
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA19 lut 2008, 14:23

 POSTY        429
Post Re: Gospodarka
http://biznes.interia.pl/wiadomosci/news/rmf-fm-znikajacy-olej-rzepakowy,2469868,4199



współczesne "lub czasopisma" ?!


03 lut 2017, 23:07
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Gospodarka

Dune City.

(Wydmowe Miasto)

Czy polskie Mielno zamieni się w arabski Dubaj?


Mielno – kiedy powstanie głośny projekt Dune City?

Ta inwestycja miała zamienić Mielno w międzynarodowy kurort i rozruszać gospodarkę regionu. Przed laty Beach City, obecnie Dune City, zapowiadano jako największy projekt nad Bałtykiem. Wciąż pozostaje w sferze marzeń. Choć inwestor już 9 lat temu był gotowy do rozpoczęcia budowy. Gdzie leży problem?

Obrazek

Dawno, dawno temu, już na początku XXI wieku, nad polskie morze przyjechał Norweg Stein Christian Knutsen. Zakochał się w klimacie Bałtyku po polskiej stronie, gdzie nie dokuczały mu upały, a pogoda była idealna. Wszystko było pięknie, ale Skandynaw zauważył, że w mieście, do którego trafił – Mielnie – brakuje ośrodków wypoczynkowych na wysokim, światowym poziomie. Takich, które zaspokoiłyby oczekiwania nawet wymagających, zagranicznych turystów. Które będą oferować jakość w odpowiedniej cenie.
Knutsen założył więc spółkę Firmus Group (do dziś jest jej prezesem) i jeszcze w 2000 r. kupił od gminy Mielno 36-hektarową powojskową działkę – 5-kilometrowy pas ziemi wciśnięty między Bałtyk i jezioro Jamno – i zapowiedział stworzenie pierwszego na polskim wybrzeżu, tak ogromnego projektu inwestycyjnego. Jego wartość miała wynosić setki milionów złotych i odmienić region.

Obrazek

Do tej pory Firmus Group zrealizował w Mielnie wiele innych inwestycji, Dune City wciąż jednak nie istnieje. „Deweloper jest w trakcie uzyskiwania potrzebnych zgód i dopełniania wszelkich formalności. W tym momencie niestety nie możemy udzielić żadnych nowych informacji na ten temat” – mówi WP Dominika Nosal z agencji PR Tauber, która reprezentuje spółkę Firmus. Nieoficjalnie jeden z pracowników firmy zdradza nam jednak, że to już ostatnia prosta i w ciągu najbliższych dwóch lat o tej inwestycji zrobi się naprawdę głośno, znacznie głośniej, niż było przed laty.

Czekamy na to z niecierpliwością, bo projekt zapowiadał i wciąż zapowiada się interesująco. Przewiduje m.in. powstanie kilku hoteli, w tym pięciogwiazdkowego o standardzie międzynarodowym, oraz kompleksów apartamentowych. Na stronie internetowej inwestycji czytamy o nowych miejscach rozrywki i rekreacji oraz nowoczesnej marinie, dostępnej dla żeglarzy zarówno od strony morza, jak i jeziora Jamno. Innymi słowy, nad Bałtykiem ma się narodzić zupełnie nowe miasto.

Na razie jednak ciąża wydaje się „nieco”’ przenoszona. A wszystko rozbija się o plan zagospodarowania przestrzennego, który wciąż nie jest uchwalony. W 2014 r. Knutsen mówił dziennikarzom WP: „Z projektem Beach City byliśmy gotowi już w 2008, 2009 r. Byliśmy gotowi, aby zaczynać. Spędziliśmy wiele lat, współpracując z architektami i urbanistami w Polsce, ale także z międzynarodowymi zespołami, aby stworzyć projekt, który będzie zrównoważony i unikalny w północnej Europie. Gdy rozpoczynaliśmy ten projekt, otrzymaliśmy od gminy obietnicę stworzenia planu przestrzennego dla tych terenów – 10 lat temu. Wciąż go nie ma, chociaż władze podejmują wysiłki, by przyspieszyć proces jego uchwalenia”. Od tej rozmowy upływają trzy lata. Sprawdziliśmy więc, co słychać w gminie Mielno.

Jak udało nam się dowiedzieć w urzędzie, prace są w toku, tzn. projekt planu jest w tym momencie przygotowywany do ponownego rozpatrzenia. – Od prawie 10 lat główny właściciel i inwestor terenów na mierzei jamneńskiej zabiega o uchwalenie dla tego obszaru miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Nie było łatwo. Wielokrotnie spotykaliśmy się z inwestorem oraz Regionalnym Dyrektorem Ochrony Środowiska w Szczecinie, by zabezpieczyć kwestie ważne dla gminy oraz dla ochrony środowiska. Wreszcie jesteśmy na ostatnich etapach jego sporządzania – informuje WP Mirosława Diwyk-Koza, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Mielnie

Dlaczego proces trwa tak długo? Wszystko zależy od określonego terenu, tłumaczą urzędnicy. W niektórych przypadkach sprawy udaje się załatwić w ekspresowym tempie, jednak mierzeja jemneńska, na której ma zostać wybudowany kurort Dune City, stwarza sporo problemów ze względu na wiele organów, które muszą zaakceptować zaproponowany pomysł. Mirosława Diwyk-Koza tłumaczy: – Projekt mpzp części Gminy Mielno w obrębach ewidencyjnych Mielno i Łazy „na mierzei” (wraz z prognozą oddziaływania na środowisko) z początkiem lipca 2016 r. został wysłany z prośbą o zaopiniowanie lub uzgodnienie do Wojewody Zachodniopomorskiego, Zarządu Powiatu Koszalińskiego, Zachodniopomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Szczecinie i innych zainteresowany instytucji.

Na tę chwilę wątpliwości mają dwie placówki: Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Szczecinie oraz Urząd Morski w Słupsku. – Obecnie nanosimy ich sugestie i wytyczne. Poprawiony projekt zostanie ponownie im wysłany do końca marca br. – tłumaczy Mirosława Diwyk-Koza. – Po ostatecznych uzgodnieniach i po zakończeniu opiniowania projekt planu będzie wyłożony do publicznego wglądu na okres co najmniej 21 dni. W czasie wyłożenia zostanie przeprowadzona dyskusja publiczna nad rozwiązaniami przyjętymi w projekcie planu. Po zebraniu wszystkich uwag będą one rozpatrzone. Gotowy projekt planu zostanie przedłożony Radzie Miejskiej Mielna.

Czyli niby blisko, ale wciąż wiele może się zdarzyć.
Czy biurokracja i tym razem nie zatrzyma projektu?
Trzymamy kciuki, bo to naprawdę już bardzo długo oczekiwane dziecko.

Źródlo: http://turystyka.wp.pl/mielno-kiedy-pow ... 832964225a

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


02 mar 2017, 21:16
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Gospodarka

Kto chciał zniszczyć polskie KGHM?

Jeszcze w 2011 r. spółka nie miała żadnych kredytów.
Na koniec 2015 r. zobowiązania przekroczyły 6,55 mld zł!


Obrazek

Czy decyzja o przejęciu kanadyjskiej spółki Quadra FNX wraz ze złożami Sierra Gorda w Chile miała zniszczyć polskiego championa od środka? Przypomnijmy - na koniec 2011 r. KGHM był w doskonałej kondycji finansowej. Spółka nie posiadała żadnych kredytów i pożyczek. Po przejęciu Quadra FNX w 2012 r. KGHM, aby przetrwać, musi zacząć zaciągać długi. W ciągu 4 kolejnych lat zobowiązania polskiego giganta urastają do 6,55 mld zł! Pytanie - gdzie było ABW, które powinno zabezpieczyć spółkę Skarbu Państwa przed przejęciem kanadyjskiego "konia trojańskiego"?

W treści raportu rocznego KGHM za 2011 rok czytamy, że spółka nie korzystała z zewnętrznych źródeł finansowania w formie kredytów bankowych i na dzień 31.12.2011 r. nie posiadała finansowania w postaci pożyczek. Co się zatem stało, że zadłużenie polskiego giganta miedziowego w ciągu kilku kolejnych lat zwiększyło się do równowartości 6,55 mld zł? Kluczowy wydaje się być rok 2012 i decyzja o zakupie kanadyjskiej spółki Quadra FNX...

Tuż po przejęciu przez KGHM kanadyjskiej Quadry, spółka Sierra Gorda SCM (która jest kontrolowana przez Quadrę, czyli de facto wchodzi w skład Grupy KGHM) podpisała z kilkoma japońskimi bankami umowę kredytu na kwotę 1 mld USD. Inwestycja w kanadyjską Quadrę szybko okazała się być nietrafiona. Kopalnia Sierra Gorda miała wydobywać 120 tys. ton miedzi i 50 mln funtów molibdenu rocznie. Niestety ilość wydobywanego surowca okazała się być znacznie mniejsza. Efekt? Nakłady inwestycyjne w chilijską kopalnie zmusiły KGHM do zawarcia w lipcu 2014 r. umowy niezabezpieczonego odnawialnego kredytu konsorcjalnego w kwocie 2,5 mld USD! Kurs akcji KGHM na warszawskiej giełdzie zaczyna lecieć na łeb na szyję, a na koniec 2015 r. suma zobowiązań spółki w przeliczeniu na złotówki przekroczyła równowartość 6,55 mld zł.

Powstaje pytanie - gdzie była Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która ma obowiązek osłaniać wywiadowczo duże inwestycje strategicznych spółek Skarbu Państwa? Zgodnie z ustaleniami portalu Kulisy24.com - przy prawidłowym przeprowadzeniu badań i wycenie, zakup kanadyjskiej Quadry z jej złożami i zastałą infrastrukturą przez KGHM powinien być zatrzymany przez wewnętrzne mechanizmy spółki lub wrocławską ABW, która otacza KGHM, jako spółkę o strategicznym znaczeniu dla państwa - specjalną opieką. Tak się jednak nie stało. Pytanie - dlaczego? Czy komuś zależało, aby polski champion wtopił w przejęcie Quadry? Czy w grę nie wchodziło przypadkiem pogorszenie wyników polskiej spółki i liczenie na znaczący spadek akcji na giełdzie, tak by można było przejąć kontrolę nad KGHM od Skarbu Państwa poprzez wykup akcji od mniejszościowych udziałowców za pośrednictwem giełdy?

Źródło: Dojenie KGHM (Kulisy24.com)
Źródło: KGHM miał 2,79 mld zł jednostkowej i 5,01 mld zł skonsolidowanej straty netto w '15 (Bankier.pl)
http://niewygodne.info.pl/artykul7/0362 ... e-KGHM.htm

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


03 mar 2017, 21:10
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Gospodarka
W tym kraju nie da się normalnie żyć!

Załącznik:
W tym kraju nie da się normalnie żyć!.jpg


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


11 mar 2017, 23:24
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Gospodarka
Każdego dnia przekonujemy się jakim hochsztaplerem był Balcerowicz

Obrazek
Drugi od prawej Ryszard Petru

Wszystkie prawdy objawione marksistowskiego doktrynera Balcerowicza praktycznie w całości poszły się… poszły sobie w siną dal. Za chwilę przejdę do szczegółów, ale wcześniej chciałbym podkreślić rzecz generalną.

Co najmniej jedno pokolenie zapłaciło za doktrynerską i grabieżczą politykę tego człowieka, który nigdy o ekonomii nie miał bladego pojęcia i zawsze realizował ideologiczne utopie swoich zwierzchników.

Całość: http://kontrowersje.net/ka_dego_dnia_pr ... cerowicz_0

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


28 mar 2017, 20:16
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Gospodarka
Balcerowicz i jego dwa WIELKIE SUKCESY

Załącznik:
Balcerowicz i jego dwa WIELKIE SUKCESY..jpg


Artykul sprzed 3 lat.

"A Balcerowicz wyciął nam numer…"

Tak śpiewała kiedyś w telewizyjnym kabarecie Olgi Lipińskiej gromada przebierańców, ucharakteryzowanych na sieroty po PRL, oburzonych na nowe porządki. Gdyby Balcerowicz był sentymentalny, celebrowałby dwie rocznice przypadające w grudniu:
- 28 grudnia 1989 r. Sejm uchwalił 10 ustaw składających się na plan Balcerowicza.
- 22 grudnia 2000 r. został prezesem NBP,

Leszek Balcerowicz, dr hab. nauk ekonomicznych, nie ma tytułu profesora belwederskiego – pracował jako profesor nadzwyczajny w SGH. Przez jednych traktowany jak Wielki Guru ekonomii, autorytet bezdyskusyjny i niepodważalny, pionier gospodarki rynkowej w Polsce, dla innych jest odpowiedzialny za całe zło transformacji ustrojowej – upadek wielu firm, afery prywatyzacyjne, bezrobocie, zubożenie wielkiej rzeszy ludzi, którzy w PRL jakoś wiązali koniec z końcem. Wychował sporą grupę uczniów i naśladowców. Szanowany za granicą, obsypany prestiżowymi nagrodami, w Polsce był atakowany pod hasłem „Balcerowicz musi odejść”. Nawet gdy odszedł, uważano, że nadal rządzi jego duch, jego doktryna, jego następcy.

Wicepremier po raz pierwszy
Tadeusz Mazowiecki potrzebował w rządzie młodego, odważnego ekonomisty, obeznanego z nauką zachodnią. Balcerowicza polecił mu bliski współpracownik, Waldemar Kuczyński. Sytuacja w kraju była wręcz tragiczna, inflacja przekraczała 600 proc., załamała się produkcja i dostawy energii.
„Jesienią 1989 r. musieliśmy jednocześnie radzić sobie z bieżącymi zagrożeniami – galopadą cen, brakiem środków na import, zapaścią gospodarczą – i przygotowywać radykalną reformę, która musiała wejść w życie od stycznia 1990 r. Było bardzo ważne, by program reform wszedł bez opóźnień. Na rozpatrzenie bardzo ważnych ustaw nie było wielu tygodni, tylko parę dni” – opowiadał Leszek Balcerowicz.

W Sejmie kontraktowym 65 proc. miejsc przypadło PZPR i jej sojusznikom, 35 proc. opozycji. Rząd Mazowieckiego powstał jedynie dzięki poparciu ZSL i SD. Jak to się stało, że posłowie, w większości związani z minionym ustrojem, błyskawicznie i zgodnie przyjęli plan Balcerowicza? Czy byli świadomi wszystkich jego konsekwencji? Zapewne nie, mieli jednak głębokie przekonanie, że realny socjalizm wyczerpał swoje możliwości rozwojowe, doszedł do ściany.

Nazwano to później terapią szokową. Jej przeciwnicy sądzą do dziś, że lepiej było przeprowadzać zmiany powoli i ostrożnie, dbając o osłonę socjalną tych, którzy nagle tracili pracę i poczucie bezpieczeństwa. Lecz według wielu ekonomistów Balcerowicz zrobił to, co było absolutnie niezbędne.
Niektórzy twierdzą, że plan Balcerowicza był w istocie planem Jeffreya Sachsa, profesora Uniwersytetu Harvarda, który często wtedy bywał w Polsce. Za cenę poważnego obniżenia poziomu życia udało się w ciągu półtora roku zdławić hiperinflację, urealnić kurs złotego i wprowadzić jego wewnętrzną wymienialność, zreformować bankowość, podatki, ubezpieczenia.
Lech Wałęsa został prezydentem w dużej mierze dzięki temu, że krytykował planu Balcerowicza i jego realizację. Po wygranych wyborach zrobił jednak premierem Jana Krzysztofa Bieleckiego, ten zaś powołał na wicepremiera i ministra finansów… Leszka Balcerowicza. Wyborcy mogli czuć się oszukani. Rząd Bieleckiego odszedł po wyborach parlamentarnych 1991 r.

Wicepremier po raz drugi

Drugą szansę dała Balcerowiczowi historia w roku 1997: wybory wygrała AWS i zawarła koalicję z Unią Wolności. Praca w rządzie Buzka, to najbardziej kontrowersyjny okres w karierze Balcerowicza. Firmowanie „czterech wielkich reform” – jak się okazało, źle przygotowanych i bardzo kosztownych. Schładzanie gospodarki, według Balcerowicza „przegrzanej” czyli narażonej na wzrost inflacji. Dziś mało kto o tym pamięta, ale ten wybitny ekonomista powołał na pełnomocnika rządu ds. odbiurokratyzowania gospodarki dość zabawną postać, byłego prezydenta Bytomia Janusza Paczochę, który zaczął urzędowanie od rozporządzenia w sprawie… spinaczy, jakimi spinano urzędowe dokumenty.

Gospodarki tradycyjnie już nie udało się odbiurokratyzować.

Unia Wolności wyszła z koalicji, a jej szef z rządu na rok przed końcem kadencji, zanim ujawniły się w pełni rezultaty tej polityki. A były one fatalne: wzrost gospodarczy spadł niemal do zera, co oznaczało faktyczną stagnację. Bezrobocie wzrosło do 20 proc. Minister finansów Jarosław Bauc pozostawił po sobie słynną dziurę budżetową: najpierw oszacował ją na 17 mld zł, potem ostrzegł, że – bez poważnych cięć w budżecie – sięgnie ona 60 mld zł, a w dalszej perspektywie nawet 100 mld. Budżet znowelizowano, choć nie dość radykalnie. Wyborcy ukarali okrutnie tamtą ekipę: ani AWS, ani UW nie weszły do Sejmu. Następcy z rządu SLD-PSL musieli zasypywać dziurę Bauca, decydując się na tak niepopularne posunięcia, jak obcinanie ulg studenckich na bilety czy dotacji do barów mlecznych.

Właściwy człowiek na właściwym miejscu
Po klęsce wyborczej „ojciec transformacji” rozstał się z polityką. Prezydent Kwaśniewski przeforsował jego kandydaturę na stanowisko prezesa Narodowego Banku Polskiego. 22 grudnia 2000 r. Sejm wybrał Balcerowicza prezesem NBP stosunkiem głosów 226:214.
Tak oto po wielu zawirowaniach nasz bohater dostał idealną posadę.
Mógł teraz troszczyć się wyłącznie o wartość pieniądza i wskaźnik inflacji, nie zabiegając o poparcie tłumu, nie przejmując się przesadnie skutkami społecznymi własnych decyzji. Zgodnie z jego maksymą: „Wielcy politycy robią rzeczy trudne, ale pożyteczne. Politycy mniejszego formatu robią rzeczy łatwe i często szkodliwe dla rozwoju kraju”.

Pod koniec rządów SLD, w czerwcu 2005 r., prezes NBP zeznawał przed sejmową komisją śledczą ws. prywatyzacji PZU. Ale po zwycięstwie PiS, w roku 2006, odmówił stawienia się przed kolejną komisją śledczą, ds. banków i systemu bankowego. Argumentował, że godziłoby to w niezależność banku centralnego. Zirytowani posłowie bezskutecznie próbowali ukarać go grzywną. W rewanżu przesłuchali żonę krnąbrnego prezesa, Ewę Balcerowicz, szefową fundacji CASE, która z bankami niewiele miała wspólnego.
Ostatecznie Trybunał Konstytucyjny przyznał rację Balcerowiczowi: sejmowa komisja śledcza nie może wzywać prezesa NBP na świadka.

Kadencja prezesa skończyła się w 2007 r. W tym samym roku Leszek Balcerowicz założył fundację Forum Obywatelskiego Rozwoju i został jej szefem. Od tego czasu propaguje swoje poglądy, wspierane raportami i analizami. Wobec rządu PiS, a zwłaszcza jego polityki gospodarczej, był bardzo krytyczny. Ilustrują to jego wypowiedzi z tamtych lat: „Nie bronię siebie. Bronię reguł państwa prawa”, „Czy to jest ideał sprawiedliwości, ogłosić wyrok na samym początku i potem powiedzieć, że się będzie szukało dowodów?”, „Najpierw słyszymy zapowiedzi rozliczania inwestorów, którzy już zainwestowali, a na koniec zachęca się kapitał do inwestowania”, „Wolność w ustroju praworządnym nie jest przywilejem rozdawanym przez władze polityczne. Wolność jest prawem jednostki”.

Obrońca OFE

Zwycięstwo PO w 2007 r. przyjął z nadzieją, że wreszcie zaczną się jego wymarzone reformy – obcinanie wydatków, przesuwanie środków na inwestycje. Im dłużej jednak trwały rządy Tuska, tym większy był rozdźwięk między Leszkiem Balcerowiczem a piastującym przez 6 lat urząd ministra finansów Jackiem Rostowskim.

Zaczęło się od ufundowania przez FOR licznika długu publicznego w centrum Warszawy. Wisi tam dziś jak memento, nieubłaganie migoczą cyfry: pod koniec grudnia dług przekroczy 959,1 mld zł. Ale prawdziwą kością niezgody stała się kwestia Otwartych Funduszy Emerytalnych. Gdy koalicja rządząca postanowiła, że OFE nie będą już mogły inwestować w obligacje państwowe, a część ich aktywów przechodzi do ZUS - Balcerowicz ujrzał w tym zamach na oszczędności emerytalne 16 mln obywateli, doraźne ratowanie budżetu kosztem przyszłych emerytów. Nie zawahał się porównać działań ekipy Tuska do pomysłów Leppera.

W obronie reformy z 1997 r. rzucił na szalę cały swój autorytet. Korzysta z każdej okazji, aby wystąpić w mediach i wbić kolejną szpilę w przeciwników. Jego spór z Rostowskim nabrał wymiaru osobistego, towarzyszyły mu emocje i epitety. Ostatnio Leszek Balcerowicz wraz z b. prezesem Trybunału Konstytucyjnego Jerzym Stępniem apelują do prezydenta Komorowskiego, by nie podpisywał ustawy o OFE, według nich niekonstytucyjnej i wadliwej ekonomicznie.

9 styczeń 2014
Justyna Zahorska

http://biznes.onet.pl/wiadomosci/kraj/a ... umer/ff8v8


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


30 mar 2017, 19:10
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Gospodarka

Bogacz zostawił ludzi bez wypłat!


Obrazek

Każdy, kto robił zakupy w Almie, wie, że półki w sklepach tej sieci od miesięcy świeciły pustkami. Wielu sklepów już nie ma. Jednak to nie klienci są najbardziej poszkodowaną grupą, która cierpi na upadku firmy. Do redakcji Faktu napływają skargi byłych pracowników pozostawionych bez należnych pensji, odszkodowań i odpraw. A przecież sukcesem Almy przez lata chwalił się jej twórca Jerzy Mazgaj (57 l.).
Gdzie jest teraz?

Jerzy Mazgaj od lat gości na liście najbogatszych Polaków. Choć od 15 listopada nie jest prezesem firmy, wciąż pozostaje jej głównym udziałowcem. Mazgaj uwielbia luksus. Pytany kiedyś, co dobrego zrobił, odpowiedział, że dał pracę 6 tys. ludzi i sprawiedliwie ich traktuje.

Płacił im praktycznie tyle, ile inni właściciele sieci sklepów. Twierdził jednak, że mają lepiej.
– Pracują w bardziej komfortowej atmosferze. Mogą w każdej chwili skontaktować się ze mną za pomocą bezpośredniego maila. Nie zwalniamy pracowników, wspomagamy ich w trudnej sytuacji – opowiadał.

Tak jednak było, gdy Alma kwitła. Od dwóch lat zaczęło się tam źle dziać. Straty rosły. Kontrahenci się odwracali. W końcu zaczęto zamykać sklepy i zwalniać ludzi. Ci dowiadywali się o zwolnieniach w dniu zamknięcia sklepu. Wręczano im wypowiedzenia: albo z winy pracodawcy, albo „za porozumieniem stron” – choć żadnego porozumienia nie było. Nasi rozmówcy przyznają, że nie dostali jeszcze pensji za październik. A firma milczy. Próbowaliśmy zapytać o to samego Mazgaja. Niestety nie zareagował na naszą prośbę o kontakt w tej sprawie.

– Gdy wręczali nam wypowiedzenia, obiecali: „będziecie mieli odszkodowania, odprawy, nie zostawimy was bez pieniędzy”. Miały być do 10 listopada. Traktują nas jak podludzi!
– mówi Edyta Steskal (41 l.) z Nowego Targu. Przepracowała w Almie 11 lat.

W dramatycznej sytuacji może być nawet 1000 osób.
Wśród nich matki na urlopach macierzyńskich: ZUS nie wypłaca im zasiłków, bo firma nie płaci składek. Zwolnieni nie dostają pieniędzy z funduszu gwarancyjnego, bo władze firmy nie złożyły wciąż odpowiednich dokumentów w sądzie. Może ktoś z rządu dostrzeże dramat wyrzuconych na bruk ludzi?

Edyta Borowska (35 l.), była pracownica Almy w rozmowie z Faktem: przestali od nas odbierać telefony.

Sytuacja w Almie pogarszała się od września. Przyszedł listopad, minął termin wypłat, a pieniędzy nie dostaliśmy. Dzwoniliśmy z grupą zwolnionych pracowników do centrali firmy, ale nikt nic nie wiedział. W końcu przestano od nas odbierać telefony.

Same zwolnienia to partyzantka. Ludzie przychodzili normalnie do pracy, po czym po południu do sklepu wkraczała „świta” składająca się z przedstawicieli firmy – z policją – i informowali, że sklep jest właśnie zamykany. Po czym wręczano wypowiedzenia. Wielu otrzymało wypowiedzenia nie z winy pracodawcy, a za porozumieniem stron. Tak naprawdę pracownicy zostali zmuszeni do podpisania takich, z góry narzuconych, wypowiedzeń. Obiecali nam, że w związku z tym, iż zbliżają się święta Bożego Narodzenia, nie zostawią nas bez pieniędzy. Mieli wypłacić nam najniższą krajową pensję – czyli 1850 zł brutto – bo stwierdzili, że normalnego obowiązującego wcześniej wynagrodzenia nie mogą nam teraz dać. Ale i to okazało się kłamstwem. Wciąż nie mamy pieniędzy.

Miesiąc temu wraz z innymi osobami złożyłam pozew do sądu. W imieniu wszystkich poszkodowanych złożyliśmy też skargę w Państwowej Inspekcji Pracy, że pracodawca spóźnia się z wypłatami. Kilka dni temu dostałam odpowiedź z PIP. Napisano, że skoro główna siedziba Almy jest w Krakowie, to sprawa zostanie skierowana do tamtejszego oddziału inspekcji. A pieniędzy jak nie było, tak nie ma. Mam dwoje dzieci – 5 i 9 lat. W tym miesiącu nie mam z czego zapłacić rachunków.

Jerzy Mazgaj na salonach z PO

Od lat na liście najbogatszych Polaków. Gdy wpisuje się w internetową wyszukiwarkę jego nazwisko, wyświetlają się takie zdjęcia: on, moszczący się w skórzanym fotelu, a w ręce kubańskie cygaro i szklanka whisky. Koneser drogiego wina i ubrań od najlepszych projektantów. To on stworzył markę Almy. I to on uwielbiał opowiadać w wywiadach, jak ważne są dla niego luksus i bogactwo.

Pytany przez dziennikarzy, "jakie dobro uczynił dla ludzi", milioner odpowiadał: - Choćby danie pracy 6 tys. ludzi. Sprawiedliwe ich traktowanie. Moje kasjerki pracują w bardziej komfortowej atmosferze. Mogą w każdej chwili skontaktować się ze mną za pomocą bezpośredniego maila. Nie zwalniamy pracowników, wspomagamy ich w trudnej sytuacji.

Wobec dzisiejszego dramatu wyrzuconych na bruk pracowników Almy, te słowa brzmią jak kpina. W "Gazecie Krakowskiej" Mazgaj mówił: - Moje kasjerki zarabiają 1760 zł brutto. Wiem, że jak mówię o cygarach, to muszą mnie nie znosić. Już Boy-Żeleński pisał, że w Polsce każdy każdemu zazdrości. Ale ja nie tylko konsumuję swoje bogactwo. Chcę edukować Polaków, dawać im odrobinę luksusu.

Milioner od lat miał świetne kontakty z najważniejszymi politykami Platformy Obywatelskiej.
W 2014 r. cieszył się z sukcesu partii w wyborach do Parlamentu Europejskiego.


Obrazek

To jego firma dostarczała garnitury premierowi. W 2014 r. sztab wyborczy PO mieścił się w tym samym budynku przy placu Trzech Krzyży w Warszawie, gdzie spółka Mazgaja prowadzi salon z garniturami Ermenegildo Zegna.

Biznesmen był bardzo ostrym krytykiem „dobrej zmiany”. Po wygranej Andrzeja Dudy (44 l.) zarzekał się, że... wyjedzie z Polski i osiedli na stałe w swojej rezydencji w Monako. Gdy wygrało PiS, od razu uznał, że dla przedsiębiorców to fatalna wiadomość.

Michał Wróblewski, dział polityczny "Faktu"
Źródło: http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/ ... at/y65er73



Chcemy naszych pieniędzy.

Obrazek

Kilkadziesiąt osób zebrało się pod kamienicą na ul. Floriańskiej gdzie trwało walne zgromadzenie akcjonariuszy Almy. To pracownicy i pracowniczki sklepów, którzy od jesieni nie dostali zaległych pensji i odpraw.
– Rozmawiałam z prezesem, powiedział mi, że... jemu też jest ciężko. Nie rozumie tego, że na święta zostałyśmy bez pieniędzy, że wiele z nas musiało się zapożyczyć aby móc kupić dzieciom prezenty pod choinkę – mówi Ewa Haber (61 l.), która pracowała w Almie przy ul. Stojałowskiego w Krakowie. Pani Ewa wypowiedzenie dostała pod koniec października. Do dziś ani ona ani inni pracownicy upadłego sklepu nie dostali zaległych pensji ani obiecanych przez właścicieli odpraw. Na ul. Floriańskiej, gdzie odbywało się spotkanie właścicieli zgromadziło się więc kilkadziesiąt osób, protestujących przeciwko takiemu traktowaniu ludzi

Źródło: http://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/kr ... ie/6hmcew9

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


09 kwi 2017, 08:45
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Gospodarka
Co kraj to mazgaj

Obrazek

Polski król kiełbasianego luksusu Jerzy Mazgaj lubi pokazywać się z facetami bez głowy (zdjęcie).
Dlatego chyba Mazgaj naindyczył się po zwycięstwie prezydenckiego kandydata z głową i zapowiedział rychłą emigrację do Monako.

W Monako już skaczą z radości i otwierają butelki szampana na wiadomość o tym, że polski król kiełbasianego luksusu (Alima, Krakowski Kredens, Vistula) Jerzy Mazgaj zamierza osiedlić się w tym księstwie. Prezes Mazgaj naindyczył się wiadomość o wyborczym zwycięstwie Andrzeja Dudy i zagrzmiał w mediach (cytat): "Mam trzy miesiące, żeby przygotować sobie rezydencję w Monako".

Prezes Mazgaj już jest światową wyrocznią elegancji, co widać na zdjęciach.

Amator drogich cygar i wina Mazgaj chwalił się niedawno w wywiadzie prasowym (cytat): "Rzut oka na jakiegoś menedżera i jestem w stanie powiedzieć, czy jest ubrany w garnitur za 600, 1600 czy 12 tys. zł. To widać też po zegarku, piórze, okularach. To nie tylko pokazuje, ile człowiek ma pieniędzy, ale też jaki jest".

Rozumiemy więc, że prezesowi Mazgajowi wystarczy tylko jeden ekspercki rzut oka na zegarek Misia Kamińskiego czy Sławka Nowaka aby z miejsca wiedzieć jakimi są oni ludźmi? Nic dziwnego, że Monako tylko czeka na królów luksusu pokroju prezesa Mazgaja, którzy wniosą nie tylko kasę ale także ekspertyzę na oko oraz maniery savoir-vivre najwyższej światowej klasy.

Po zagranicznych występach naszych mężów stanu Komorowskiego, Protasiewicza i Sikorskiego cały świat zna już nas jako kraj elit słynących z wyrafinowania i dobrych manier. A już wcześniej ambasador RP w Paryżu Tomasz Orłowski z wielkopańską dobrodusznością uczył nas zasad savoir-vivre.

Ambasadorowi Orłowskiemu podlegał konsulat honorowy RP w Monako a honorowym konsulem był tam do niedawna dobry znajomy towarzyszy z SLD niejaki Wojciech Janowski. Niestety były już honorowy konsul Janowski przebywa od kilku miesięcy w więzieniu w Marsylii, oskarżony o zlecenie zabójstwa swojej bogatej teściowej a były już ambasador Orłowski w tajemniczy i dyskretny sposób pożegnał się w grudniu z MSZ.
 
Wcześniej, w latach 90-tych nasz savoir-vivre w Monako reprezentował jako honorowy konsul były tenisista Wojciech Fibak, znany miłośnik młodych kobiet, ale ten z kolei dał dyla do Polski po wybuchu skandalu sutenerskiego.
Biorąc pod uwagę dotychczasowe sukcesy i dokonania polskiej obecności w Monako, życzymy prezesowi Mazgajowi wszyskiego najlepszego na lazurowym uchodźctwie. Niech w Monako zobaczą po raz kolejny, że Polak potrafi.
Elita biznesu Małopolski już uczy świat jak należy elegancko pić z kieliszka
Obrazek


http://monsieurb.neon24.pl/post/122920, ... -to-mazgaj

Pański pan!

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


Ostatnio edytowano 10 kwi 2017, 20:27 przez Badman, łącznie edytowano 1 raz



10 kwi 2017, 20:25
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Gospodarka
Repolonizacja banków zakończona.
Bank Pekao dziś w rękach państwa,
miliard wraca do PZU.


Obrazek

To już kwestia godzin. 7 czerwca, pół roku od podpisania umowy, dojdzie w końcu do jednej z najważniejszych transakcji na rynku finansowym w Polsce - przejęcia przez rząd pakietu kontrolnego w Banku Pekao. Repolonizacja zakończona. Polskie banki to już ponad połowa sektora.
(...)

Więcej: http://www.money.pl/gospodarka/wiadomos ... 29681.html


Dywidenda zostaje w kraju.

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


07 cze 2017, 08:25
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 307 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18 ... 22  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do: