Teraz jest 06 wrz 2025, 18:29



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 591 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18 ... 43  Następna strona
Historia 
Autor Treść postu
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Kącik historyczny
. .
Generał Kiszczak NIEWINNY!

Warszawski Sąd Okręgowy uniewinnił Czesława Kiszczaka oskarżonego o przyczynienie się do śmierci dziewięciu górników z kopalni "Wujek" w 1981 r.
- Zbliża się trzydziesta rocznica wydarzeń na Wujku. Liczyliśmy, że doczekamy się… Nie chodziło o to, by skazać kogoś na więzienie, by ci ludzie tam poszli, bo są już w takim wieku, są schorowani. Chodziło o samo osądzenie tego czynu, niestety do tego nie dojdzie]
- skomentował wyrok przewodniczący Społecznego Komitetu Górników KWK Wujek Poległych 16 grudnia 1981 r. Krzysztof Pluszczyk.

Prokuratura domagała się dla oskarżonego dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Obrona - uniewinnienia. Sąd ocenił, że nie udowodniono, iż działania Czesława Kiszczaka przyczyniły się do śmierci dziewięciu górników z kopalni "Wujek" w 1981 r. Dlatego, jak mówił sędzia, zapadł wyrok uniewinniający.
- Sąd rozumiejąc dramat tej całej sytuacji nie jest sądem, który może osądzić i poprawić historię, zadośćuczynić temu złemu co się stało; sąd może ustalić winny lub niewinny (...) to wszystko, więcej sąd nie może - mówił sędzia Marek Walczak.

Wyrok nie jest prawomocny.
Prokurator i pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych powiedzieli dziennikarzom po ogłoszeniu orzeczenia, że w sprawie należy spodziewać się apelacji. Obrońca Kiszczaka, mec. Grzegorz Majewski wstrzymał się z komentarzem. Dodał, że wyrok jest zgodny z jego oczekiwaniami, ale druga strona pewnie odwoła się do sądu apelacyjnego. Orzeczenia nie komentował też Kiszczak.

"Ktoś ich tam skierował, ktoś im kazał, ktoś im wydał rozkaz"
"Jest mi bardzo przykro"


- Jesteśmy zdziwieni. W pewnych momentach można już nie rozumieć, co się dzieje w tym kraju. Jeżeli są ofiary, są ludzie skazani za to, że strzelali, to przecież ci, którzy na Wujek przyjechali, sami nie przyszli. Ktoś ich tam skierował, ktoś im kazał, ktoś im wydał rozkaz, wydał ten szyfrogram - dodał Pluszczyk.

Katowicka prokuratura oskarżyła Kiszczaka o umyślne sprowadzenie "powszechnego niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia ludzi", kiedy 13 grudnia 1981 r. jako szef MSW wysłał szyfrogram do jednostek milicji, mających m.in. pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu stanu wojennego. Zdaniem prokuratury Kiszczak - bez podstawy prawnej - przekazał w nim dowódcom oddziałów MO uprawnienia do wydania rozkazu użycia broni. Ta decyzja miała być podstawą działań plutonu specjalnego ZOMO, który 15 i 16 grudnia pacyfikował kopalnie "Manifest Lipcowy" i "Wujek".

Kiszczak wyjaśniał, że nie naruszył prawa. Przekonywał, że nie ma związku między zdarzeniami w kopalniach a szyfrogramem, który - jak mówił - był tylko przypomnieniem dekretu Rady Państwa o stanie wojennym.

- Oskarżenia nadal nie rozumiem; prawa nie naruszyłem - mówił już wcześniej Kiszczak. Groziło mu od 2 do 10 lat więzienia.

Górnicy z "Wujka" zastrajkowali 13 grudnia 1981 r., domagając się m.in. zniesienia stanu wojennego i zwolnienia internowanych. 16 grudnia doszło do starć górników z zomowcami, którzy wdarli się na teren kopalni. Od ich strzałów na miejscu zginęło sześciu górników, siódmy zmarł kilka godzin później, a dwóch kolejnych - w styczniu 1982 r.
Kiszczak uniewinniony

Sprawę Kiszczaka wyłączono w 1993 r., z powodu jego złego zdrowia, z katowickiego procesu zomowców, w którym po kilku procesach zapadły ostateczne wyroki skazujące ich na kary od 3,5 do 6 lat więzienia. Pierwszy proces Kiszczaka ruszył przed warszawskim sądem w 1994 r. W 1996 r. uniewinniono go, a w 2004 r. skazano na 2 lata więzienia w zawieszeniu. Oba wyroki uchylał potem Sąd Apelacyjny w Warszawie.
W trzecim procesie SO w 2008 r. uznał, że karalność nieumyślnego czynu Kiszczaka przedawniła się w 1986 r. i umorzył proces. W październiku 2009 r. SA uwzględnił apelacje prokuratury i pełnomocników oskarżycieli posiłkowych (czyli górników z "Wujka") i nakazał ponowny proces. SA uznał, że nie można mówić o nieumyślnej winie Kiszczaka i dlatego sprawa nie przedawniła się.
W 1981 r. Kiszczak został szefem MSW jako bliski współpracownik Jaruzelskiego. Członek WRON. Był w Biurze Politycznym KC PZPR w latach 1986-90. Był uczestnikiem rozmów w Magdalence i prac Okrągłego Stołu w 1989 r. Desygnowany na premiera w lipcu 1989 r.; nie zdołał utworzyć rządu. W rządzie Tadeusza Mazowieckiego miał funkcję wicepremiera. W lipcu 1990 r. wycofał się z polityki.
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/general- ... omosc.html

A nie pisałem już gdzieś, że są rzeczy na niebie i ziemi o których się filozofom nie śniło?!

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


26 kwi 2011, 17:32
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Kącik historyczny
34. rocznica śmierci Stanisława Pyjasa
Załącznik:
Pyjas - tablica przy ul. Szewskiej w Krakowie.jpg

W 34. rocznicę śmierci Stanisława Pyjasa jego przyjaciele, członkowie rodziny oraz przedstawiciele Stowarzyszenia Maj'77 i Stowarzyszenia NZS’80 złożyli kwiaty i zapalili znicze pod tablicą przy ul. Szewskiej w Krakowie.


- Przychodzimy, aby pamiętać o jednym z nas. To mógł być każdy z nas. Każdy, kto wtedy w odruchu obowiązku i serca włączył się w walkę o wolność mógł zginąć – mówił dziennikarzom przyjaciel Pyjasa, obecnie poseł PE Bogusław Sonik.

Ciało Stanisława Pyjasa, studenta UJ, znaleziono 7 maja 1977 r. w bramie kamienicy przy ul. Szewskiej w Krakowie. Prokuratura umorzyła wówczas śledztwo, uznając, iż przyczyną śmierci Pyjasa był nieszczęśliwy wypadek. Dla jego przyjaciół i znajomych ta wersja zdarzeń była od początku niewiarygodna; wiedzieli, że interesowała się nim SB.
Sonik przypomniał, że od stycznia 1977 r. studenci zaangażowani w działalność opozycyjną zbierali podpisy ws. uwolnienia robotników Ursusa i Radomia, a Stanisław Pyjas zebrał ich najwięcej, co spowodowało atak bezpieki na środowisko.
Zdaniem Sonika po 34 latach trudno liczyć na to, że byli funkcjonariusze SB, złamią zmowę milczenia wokół śmierci Pyjasa.
- Uważam, że tajemnica śmierci Staszka tkwi w ówczesnym MSW, które tuszowało sprawę i wprowadzało dochodzenie w tej sprawie na ślepe tory – mówił poseł PE.

Siostrzenica Stanisława Pyjasa Miriam Agnieszka Przybysz powiedział, że ten dzień rodzina spędza przy jego grobie, ona jednak postanowiła przyjechać do Krakowa.
- Przyjechałam tutaj z wielkim bólem (…) Można powiedzieć, że historia zatoczyła koło, ponieważ ekspertyza, która powstała w styczniu tego roku powraca do tezy lansowanej przez SB zaraz po śmierci Staszka czyli, że przechylił się przez barierkę i spadł w tej kamienicy – mówiła Przybysz.
Przypomniała film dokumentalny z 1994 r. w reż. Krzysztofa Krauzego i Jerzego Morawskiego, w którym jeden z oficerów krakowskiej bezpieki stwierdził, że Pyjas został zamordowany przez SB, a jego ciało zostało przeniesione potem do kamienicy przy ul. Szewskiej.
- Pozostaje mi tylko wyrazić nadzieję, że IPN zrobi wszystko, podejmie wszelkie możliwe kroki, żeby tajemnicę tej śmierci wyjaśnić w pełni i do końca – powiedziała Przybysz.

Śledztwo ws. śmierci Pyjasa wznowiono w 1991 r., a potem jeszcze kilkakrotnie podejmowano i umarzano z powodu niemożności wykrycia sprawców. Według ustaleń, Stanisław Pyjas został śmiertelnie pobity. W 2001 roku sąd w Krakowie skazał na dwa lata więzienia w zawieszeniu dwóch byłych funkcjonariuszy MO i SB, oskarżonych o utrudnianie w 1977 r. śledztwa prowadzonego po śmierci Pyjasa.
Krakowski IPN prowadzi obecnie już piąte śledztwo, które ma wyjaśnić jak zginął student UJ. 20 kwietnia zeszłego roku odbyła się ekshumacja szczątków Stanisława Pyjasa. Pod koniec stycznia IPN otrzymał ekspertyzę biegłych, ale ma być ona jeszcze uzupełniona o odpowiedź na kolejne 23 pytania.
Śmierć Stanisława Pyjasa była impulsem do utworzenia w 1977 r. Studenckiego Komitetu Solidarności.
- Solidarność po raz pierwszy wypisaliśmy wtedy na sztandarach. Użyliśmy tego słowa w znaczeniu bycia razem w walce o wolność, bo uważaliśmy, że tylko będąc razem i nie dając się podzielić komunistom będziemy mogli obronić podstawowe wartości – mówił Sonik.

http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/kr ... omosc.html


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


07 maja 2011, 22:30
Zobacz profil
Znawca
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA03 kwi 2010, 12:55

 POSTY        294
Post Re: Kącik historyczny
Nadir                    



34. rocznica śmierci Stanisława Pyjasa

"Trzech kumpli" (2008r, reż. Anna Ferens, Ewa Stankiewicz)

Jeśli ktoś jeszcze nie widział tego dokumentu, to szczerze polecam. Całość dostępna na youtube.
Link do części pierwszej: http://www.youtube.com/watch?v=iOpLHSQ1 ... re=related


08 maja 2011, 12:16
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Kącik historyczny

Boogie-woogie nie będzie!
czyli
majówka za PRLu

Załącznik:
bugi-ługi nie będzie!.JPG


Władze PRL panicznie bały się dać obywatelom więcej wolnego czasu, sądząc, że doprowadzi to do masowej deprawacji.

Wolne dni wiosną to cudowna sprawa. No, chyba że władza postanowi pomóc obywatelom spędzić je jak najbardziej owocnie. „W rozumieniu koncepcji socjalistycznych czas wolny jest znakomitą okazją do kształtowania świadomości społecznej” – zanotował socjolog Edmund Wnuk-Lipiński w książce „Praca i wypoczynek w budżecie czasu”.
Faktycznie, rządzący w Polsce Ludowej bardzo się przejmowali tym, co zwykli ludzie robią po pracy.

W czasach stalinowskich dość łatwo było zagospodarować czas wolny obywateli. Przez sześć dni w tygodniu ludzie musieli sprostać wyśrubowanym normom, a w niedziele organizowano dla nich czyny społeczne. Obywatele za darmo odgruzowywali zniszczone miasta, budowali drogi, sadzili drzewa. Teoretycznie udział w czynie społecznym był dobrowolny, ale prawie nikt nie śmiał odmówić, bo groziło to zakwalifikowaniem do grona wrogów ludowej ojczyzny. Gdy jednak nadchodziły piękne majowe dni, nawet zatwardziali komuniści zaczynali wykazywać ludzkie odruchy. Z okazji święta 1 Maja oraz w kolejne weekendy władze zezwalały na zabawę. „Budowano w parkach i na placach parkiety z surowej, nieheblowanej deski i prowizoryczne podia dla orkiestry” – zapisał Marek Nowakowski w „Moim słowniku PRL-u”. Amatorskie kapele grały walce, oberki i kujawiaki, a ludzie oddawali się rozrywce i konsumpcji. Obowiązywał zakaz sprzedaży alkoholu, ale oczywiście nikt go nie przestrzegał.
„Często tancerze osłabieni nadmiarem trunków padali w tańcu, pociągając za sobą partnerki” – wspominał Nowakowski.

Równie powszechne były bójki o kobiety. Ale najciekawiej robiło się wówczas, gdy na dechach zjawiali się bikiniarze. „Kolorowe pary, które podrygiwały dziwacznie, gibały się wyzywająco w biodrach i skręcały konwulsyjnie, psując w ten sposób harmonijną urodę ludowego i klasycznego tańca” – opisuje Nowakowski. Co gorsza, bikiniarze cały czas krzyczeli po angielsku „Boogie-woogie!”. Wówczas do akcji wkraczała milicja, wyłapywała wrogów państwa, pałowała, a na koniec odwoziła do aresztu.
„Nie raz przyłączały się do milicji i ORMO grupy aktywistów z ZMP, dyżurujących w czynie społecznym na zabawach pod otwartym niebem. Aktywiści w potyczkach z bikiniarzami używali nożyc, którymi ścinali im modne, spiętrzone fryzury, tak zwane plerezy” – zapamiętał Nowakowski.
Potem wszyscy z rozrzewnieniem długo wspominali udane imprezy majowe.

Wiosenne wyjazdy za miasto, by odpocząć na świeżym powietrzu, zaczęły się dopiero podczas politycznej odwilży w połowie lat 50. Ale w realiach komunistycznego państwa wyprawa na majówkę wymagała sporego hartu ducha.
„Ilość wypadków połamania rąk, nóg i żeber przy wsiadaniu do autobusu ze Szczyrku jest większa aniżeli ilość połamań tychże części, to jest rąk, nóg i żeber przy zjeździe ze Skrzycznego” – raportowano na posiedzeniu Komitetu ds. Turystyki pod koniec kwietnia 1955 roku, dodając, że „stan komunikacji jest katastrofalny, tam się dzieją dantejskie sceny, kto nie widział, to trudno sobie wyobrazić”.


Pierwsze ankiety, jakie od 1958 roku wśród ludności przeprowadzał Ośrodek Badania Opinii Publicznej, wykazywały, że na wiosenne wyprawy na łono przyrody decydowało się od czasu do czasu jedynie 14 proc. respondentów. Reszta pozostawała w miastach, a 25 proc. nie wiedziało, co zrobić z wolnym czasem. Zabijali go więc wódką lub piwem w towarzystwie znajomych. Tak ustalił się rytm życia robotników i inteligencji pracującej. Wedle statystyk GUS w sobotnie wieczory i niedziele gwałtownie rosło spożycie alkoholu, w poniedziałki zaś następował nagły wzrost liczby wypadków w miejscach pracy. Dziesiątki skacowanych obywateli kończyły udaną miejską majówkę tragicznym zgonem.

Tymczasem po stłumieniu marcowego buntu studentów w lipcu 1968 roku odbył się V Zjazd PZPR, na którym władze postanowiły nagrodzić robotników za ich propaństwową postawę wprowadzeniem kilku, a potem kilkunastu wolnych sobót w roku.
Zaoferowanie ludziom tak dużej ilości czasu bez nadzoru państwa wydawało się jednak niepokojące. Bo co dobrego mogło wyniknąć z wyjazdów za miasto?
„Kontrowersyjność tej tendencji wyraża się w tym, że jej jawnym zaletom (zmiana trybu życia, częste kontakty z przyrodą: zielenią, słońcem, wodą, ciszą, czystym powietrzem… etc.) towarzyszy niepokój działaczy społecznych” – pisał  w 1972 roku prof. Aleksander Kamiński (pedagog, autor sławnej książki „Kamienie na szaniec”) w studium przygotowanym na zlecenie OBOP. Działacze niepokoili się, że nastąpi „osłabienie życia społecznego – zebrań i imprez związkowych, kształcenia, dokształcania oraz angażowania się w sprawy publiczne” – wyliczał prof. Kamiński. Co więcej – ostrzegał – „czas wolny bywa darem, który w ponętnej postaci zawierać może zdradliwe treści. »Zabawy na manowcach« (chuligaństwo, pijatyki, rozwydrzone rozrywki erotyczne)”.

Podobnie członek KC PZPR, pisarz Jerzy Putrament, w marcu 1973 roku na łamach „Trybuny Ludu” pouczał czytelników, że „wolny czas wcale nie jest dobrem samym w sobie, a może stać się męczący, a nawet groźny dla ludzi nim obdarzonych”.
Sławnego literata szczególnie przerażała moda na zakładowe wycieczki autokarowe (wedle statystyk organizowało je regularnie ok. 30 proc. firm), kończące się piciem do upadłego. Choć, gwoli ścisłości, wiosenne eskapady często od razu zaczynano od czegoś mocniejszego.
W reportażu, jaki „Express Wieczorny” opublikował pod koniec kwietnia 1973 roku, opisano powszechne w Warszawie zjawisko korumpowania przewodników turystycznych. Łapówki wręczali im uczestnicy wycieczek zakładowych, prosząc, by w zamian ich nie zmuszać do męczących wędrówek turystycznym szlakiem. Zamiast tego woleli spędzić dzień na skwerku lub w knajpie przy wódce i piwie. Autorka artykułu Elżbieta Jędrych opisała też historię pewnej wycieczki z prowincji. Jej uczestnicy przyjechali zwiedzać Pałac Kultury i Nauki, lecz byli tak pijani, że nie potrafili wysiąść z autobusu. Ostatecznie zdecydowano zawieźć ich na Stadion Dziesięciolecia, by trzeźwieli na świeżym powietrzu.

Jednak z drugiej strony minister kultury i wicepremier Józef Tejchma, który w połowie maja 1977 roku spędził weekend w Ustrzykach Dolnych, odnotował zmiany na korzyść.
> „Postęp jest – ludzie piją, ale już się nie biją jak dawniej” – zanotował w dzienniku.
Potem – wizytując bibliotekę we wsi Kuźmina – zwrócił uwagę na olbrzymią liczbę pustych butelek po wódce. „Zebrałam to po niedzieli, aby sprzedać i zdobyć trochę pieniędzy na imprezy dla dzieci” – tłumaczyła się bibliotekarka.

Na szczęście były też inne pomysły na spędzanie wolnego czasu: oglądanie telewizji, wielkie imprezy sportowe, wizyty w lokalach oraz… hodowla roślin i zwierząt. Aleksander Kamiński, opierając się na danych OBOP, twierdził, że ponad połowa Polaków marzyła, by wiosenne weekendy spędzić na własnej działce. Co więcej, aż 18 proc. ankietowanych chciało się w wolnej chwili zająć hodowaniem zwierząt z myślą o przyszłej konsumpcji. Nawet ci, którzy nie mieli działek, usiłowali to marzenie realizować.

„Kpiny mieszczuchów z nowo osiedlonych w blokach rodzin, które prowadzą drobną hodowlę w piwnicach, czasem nawet w mieszkaniu – są kpinami ludzi bez wyobraźni i bez właściwego stosunku do odmiennych wzorów kultury” – grzmiał prof. Kamiński. Podkreślał też, że aż 20 proc. ankietowanych w 1972 roku gotowych było w wolne dni poświęcić się pracy społecznej. Wniosek: „Jest wiele sił w narodzie – zaskakująco wiele!”. Być może pod wpływem jego spostrzeżeń ekipa Edwarda Gierka zaczęła się bardzo starać, by dać ludziom przykład, jak należy spędzać majówki.

„Dziś w czynie partyjnym układałem chodnik przy Wisłostradzie, naprzeciwko warszawskiej Syrenki – zanotował w dzienniku pod datą 12 maja 1974 roku Józef Tejchma.
– Nie jest wykluczone, że płyty, które ułożyłem, będą jednym z trwalszych śladów mego życia” – dodawał filozoficznie.

Ogólnie wszyscy wówczas dobrze się bawili.
„Jakiś artysta zauważył, że nie czuje przy noszeniu płyt żadnej frustracji. Ktoś inny wykopał tak głęboki dół, że nie mógł z niego się wydostać” – opisywał wicepremier.
Rok później nie było już tak wesoło. Porządkowanie parku Łazienkowskiego w niedzielę 4 maja 1975 roku okazało się dla oficjeli nie lada wysiłkiem.
„Wicepremier Mieczysław Jagielski dostał na czynie zawału” – odnotował lakonicznie Tejchma. To wywołało w KC sporą burzę.
„W związku z zawałem Jagielskiego Gierek oświadczył, że chce wiedzieć, jak czują się towarzysze, bo odpowiada także za nasze zdrowie, które nie jest sprawą prywatną, lecz należy do partii” – opisywał troskliwość przywódcy PZPR Tejchma.

Tymczasem problem wolnego czasu w PRL narastał. Pragnący dla Polaków wszystkiego, co przyjemne, Edward Gierek zaczął realizować dawne uchwały V Zjazdu PZPR i najpierw zafundował obywatelom w trakcie roku sześć wolnych sobót, a od 1975 roku nawet dwanaście. Do tego jeszcze w rękach prywatnych znalazło się ponad dwa miliony samochodów.

„Zjawisko to z kolei wywołuje konieczność intensywnego rozwoju »infrastruktury wypoczynkowej« chociażby wokół większych miast” – ostrzegał socjolog Edward Wnuk-Lipiński. Z kolei prof. Antonina Kłoskowska z Zakładu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego twierdziła: „Wolne soboty wskazują wyraźnie na wzrost spożycia alkoholu, o czym, niestety, łatwo się przekonać nawet na oko, i ten wzrost jest nawet wyższy niż w niedziele, których tryb był modulowany tradycyjnie”.

Najbardziej apokaliptyczne wizje snuł Stefan Lewandowski w przygotowanym na zlecenie Centralnej Rady Związków Zawodowych opracowaniu „Wolne soboty. Opinie – doświadczenia – propozycje”.
Twierdził on, że jeśli czas wolny nie będzie objęty kontrolą, to „może przerodzić się w swoje przeciwieństwo, stać się brutalnym wyczynem, łączyć się z różnymi nadużyciami, z alkoholizmem, narkomanią itp”. Żeby temu zapobiegać, proponował nakłaniać ludzi, aby w wiosenne weekendy dzierżawili stawy i hodowali karpie.

Z kolei „miłośnicy kwiatów mogą wspólnymi siłami zorganizować uprawę róż lub goździków, a sadownicy – założyć sad na terenach, które zostaną wskazane przez odpowiednie władze miejskie” – proponował Lewandowski. Wobec lęków naukowców i władz, a także ich wychowawczych starań społeczeństwo zachowywało całkowitą obojętność.

W 1976 roku respondenci OBOP zadali grupie ankietowanych pytanie:
„Czy w tym roku spędził Pan(i) jakąś niedzielę (lub inny wolny dzień) w sposób szczególnie przyjemny dla siebie?”.
Odpowiedź „wyjazd za miasto” wybrało 15 proc. ankietowanych.
Natomiast aż 65 proc. oznajmiło: „Nie mam takich wspomnień”.
Co nie znaczyło, że społeczeństwo uznało majówki za przereklamowane.
Kiedy w lecie 1980 roku polscy robotnicy się zbuntowali, zażądali przede wszystkim, aby każda sobota była wreszcie wolna.

Andrzej Krajewski
Załącznik:
newsweek_logo.jpg

http://portalwiedzy.onet.pl/4869,82074, ... pisma.html


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


Ostatnio edytowano 28 maja 2011, 09:59 przez kominiarz, łącznie edytowano 1 raz



28 maja 2011, 09:58
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Kącik historyczny
Siła świadectwa, moc pamięci

Przeczytałem nowe wydanie „Czarnego ptasiora” Joanny Siedleckiej. Już przed laty książka zrobiła na mnie duże wrażenie, dziś, czytana po tym, gdy przez Polskę przetoczyła się debata na temat kolejnych dzieł Jana Tomasza Grossa, „Ptasior” jeszcze zyskuje.

Autorkę spotkałem przypadkiem kilka tygodni temu. Dowiedziałem się od niej, że władze Łodzi zamierzają uroczyście sprowadzić do Polski prochy Jerzego Kosińskiego. Nie do wiary – pomyślałem.
Naprawdę, trzeba być chyba wyzutym z poczucia godności i honoru narodowego, by czcić człowieka, który jako pierwszy oskarżył Polaków o rzekome bestialstwa, okrucieństwo i podłość wobec Żydów podczas II wojny światowej. I zrobił na głoszeniu tych kalumni karierę.
Kosiński, bo o niego tu chodzi, okazał się prekursorem Grossa. Z tą różnicą, że jego wymysły i konfabulacje zostały napiętnowane. Że udało się pokazać fałsz wizji z „Malowanego ptaka”.

Opowieść Siedleckiej nic się nie zestarzała. Kiedy się ją czyta, nie sposób uwolnić się od myśli o sile stereotypów. Gdyby nie one, „Malowany ptak” nigdy nie odniósłby takiego sukcesu. Czyż amerykańscy Żydzi nie oczekiwali takiej właśnie książki? Historii o łotrostwie Polaków, o chłopach, którzy pomagając, kierowali się żądzą zemsty, okrucieństwem i sadyzmem?

W tej sprawie – rzekomego współuczestnictwa Polaków w Holokauście – oczekiwania wielu amerykańskich Żydów były tak rozbudzone, że musiał się pojawić ktoś, kto je zaspokoił. Przeświadczenie o absolutnej i radykalnej, niepowtarzalnej wyjątkowości Zagłady, wyrzuty sumienia spowodowane własną biernością podczas wojny, niechęć do Polaków, potencjalnych konkurentów w roli ofiar Hitlera, a wreszcie własne, koszmarne niekiedy doświadczenia – wszystko to doprowadziło do sytuacji, w której najbardziej nawet nieprawdopodobne oskarżenie przyjmowano za dobrą monetę.

Myśl kolejna, jaką nasuwa lektura „Ptasiora”, to uznanie dla wagi pamięci. Warto wiedzieć, że w ujęciu Grossa konkretne świadectwo staje się wiarygodne ze względu na to, że pochodzi od kogoś, kto doświadczył grozy Holokaustu. Książka Siedleckiej przeczy temu. Prawda jest niezależna od etnicznego pochodzenia świadka. Może się tak zdarzyć, że niedoszła żydowska ofiara zbrodni Jerzy Kosiński ubarwia, koloryzuje i mitologizuje, podczas kiedy polski chłop zachowuje wspomnienie trzeźwe, rzeczowe, wierne.

I następna: rola i moc sumienia. Tego, które nie pozwoliło setkom polskich chłopów wydać na śmierć rodziny żydowskich zbiegów; które nakazywało im, mimo strachu, bezinteresownie bronić bliźnich. A następnie bronić prawdy o przeszłości.

Nie mam wątpliwości, że to „Czarny ptasior”, a nie „Strach” czy „Złote żniwa”, powinien być obowiązkową lekturą dla tych wszystkich, którzy wierzą, że bestialstwo Holokaustu nigdy nie może się powtórzyć. Dla tych, którzy wierzą w ogólnoludzką solidarność.

Paweł Lisicki
Źródło: http://blog.rp.pl/lisicki/2011/06/03/si ... c-pamieci/

Do dyskusji...

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


04 cze 2011, 19:29
Zobacz profil
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA07 gru 2007, 12:19

 POSTY        1667
Post Re: Kącik historyczny
Karta do głosowania w wyborach 4 czerwca 1989r. (lista krajowa)


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione!
טדאוש


05 cze 2011, 16:40
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Kącik historyczny
Tadeo74                    



Karta do głosowania w wyborach 4 czerwca 1989r. (lista krajowa)


A gdzie miejsce na krzyżyki??! :o

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


05 cze 2011, 18:10
Zobacz profil
Fachowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA07 gru 2007, 12:19

 POSTY        1667
Post Re: Kącik historyczny
Badman                    



Tadeo74                    



Karta do głosowania w wyborach 4 czerwca 1989r. (lista krajowa)


A gdzie miejsce na krzyżyki??! :o


Nie były potrzebne - wszystko uzgodniono w Magdalence  ;)

____________________________________
Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione!
טדאוש


05 cze 2011, 18:56
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Kącik historyczny
A Maleszka znowu bez orderu!  <_<

Nie sposób nie skrytykować niezrozumiałej zawziętości, czy może raczej nieśmiałości Pana Prezydenta, oby żył wiecznie. Właśnie opublikowano listę odznaczonych Orderem Odrodzenia Polski, jest Kuczyński (zapewne w uznaniu czujności i skuteczności w wykrywaniu faszyzmu i demaskowaniu niecnych knowań Jarosława Kaczyńskiego i jego siepaczy), cała plejada legendarnej partti „Ludzi Rozumnych”, jak się lubili nazywać owi UWole, a Maleszki, jak nie było, tak nie ma! No i dlaczego? Czyżby Pan Prezydent wpisywał się w logikę hołoty gardłującej w Internecie? Prawackich, zakłamanych hipokrytów, jątrzących i dzielących?

Na osłodę, na liście odznaczonych jest K. Kozłowski, jak niektórzy pamiętają, żarliwy obrońca szarganej niewinności Maleszki. Nawet list protestacyjny zaczęto pisać, a tu, Maleszka, jak jakiś frajer się przyznał i tak zostali z tym listem, z piórami zastygłymi w powietrzu, w konsternacji, nie wiedząc, co z nim teraz zrobić. Może dokończyć podpisywania, jedynie zmienić nagłówek z „niewinnie i haniebnie oskarżony przez oszalałych z nienawiści lustratorów”, na „owszem, może i trochę czasem donosił, ale po to, by ewangelizować SBków” co sprawdzono bojem w przypadku niejednego księdza, sprawdziło się znakomicie! Albo: „rozmawiał, ale nie mówił wszystkiego”- wersja na Jurczyka, albo „owszem donosił, ale nie brał dużo, tyle, co na dojazd do lokalu?” – wersja Wałęsy? Albo „ donosił, ale prezenty wyrzucał do rzeki, w ramach protestu przeciwko totalitaryzmowi”- wzorem słynnego astronoma? Albo, „no przecież potrzebowałem tego prawa jazdy, jak miałem dojeżdżać do teatru??”

Wersji Wałęsy jest, oczywiście więcej, cała paleta, co komu bardziej pasuje, jak w punkcie mieszania farb, każdy może sobie sporządzić dowolną wersję- pomyślenie jest zbrodnią, przechytrzyłem komunę i Związek Sowiecki sam z Danuśkom, nic nie podpisywałem, podpisywałem, bo wszyscy podpisywali, kto inny był Bolkiem, byłem Bolkiem, ale to w ramach gry z ubecją, było 80 innych Bolków, wybaczcie, kochani koledzy, na kolanach was przepraszam, obiecuję, ze już nigdy nie będę, co mnie tu jakiś Zygzak będzie paszkwile pisał, a jego dziadek jest z ubeckiej rodziny (swoją drogą, obserwowałem minę Olejnik w tym momencie, ale ma opanowanie, nic o tatusiu nie wspomniała!) i tak dalej.

Tak sobie pomyślałem, że, gdyby się Maleszka tak nierozsądnie nie pospieszył, to już w ogóle nie mielibyśmy ani jednego agenta SB w Polsce. No, bo nikt poza nim się nigdy nie przyznał, wykonując instrukcję, podpisaną przy werbunku.
No, to przecież już na to samo order się należy - za zasługi dla polskiej historiografii. Jeden agent w całym PRL, dacie wiarę? Toż go trzeba kołderką nakrywać i pilnować, żeby się nie przeziębił! Muzeum zrobić, odlew maski przedśmiertnej wykonać!
Acha, sorry, Boni, po 20 latach zaprzeczania i wieszania psów na Macierewiczu.
Czy kogoś opuściłem?

A co, do Maleszki, to jego duch nadal unosi się nad ulica Czerską, bo oto czytam, że jeden z tamtejszych cyngli zaniepokoił się strasznym niebezpieczeństwem wiszącym nad IPNem, mianowicie możliwością, ze prezesem zostanie normalny, porządny człowiek o neutralnych poglądach, czyli dr Kamiński. Miał szczęście, bądź nieszczęście wyrazić się, że Wałęsa był Bolkiem, czemu nie sposób zaprzeczyć. Nooo, czegoś takiego sekta Antypisa nie zostawia bez klątwy, czy, w przypadku pierwszego wykroczenia, ojcowskiego napomnienia,

Cyngiel dyżurny prostuje dr Kamińskiego: "Czyli był agentem czy nie był? Wypada się zdecydować. Historyk dr Kamiński świetnie wie, że książka Gontarczyka i Cenckiewicza była publicystyką historyczną pisaną na zamówienie. Chodziło o to, żeby Wałęsie zniszczyć życiorys i zakwestionować jego historyczną rolę. (…) Prezes IPN jest czymś więcej niż bezstronnym urzędnikiem państwowym bez poglądów. Jego rolą jest dbanie o prawdę historyczną. I to jest rola, do której trzeba się przyzwyczaić.”

Tu zauważę, ze mamy do czynienia z wariantem „TestuDziurawego Stefka” w wersji soft, o którym pisałem w poprzednich felietonach. Otóż, jeśli Dziurawy Stefek wycharczy, że ktoś jest załganym hipokrytą i zakłamanym, nikczemnym pisowskim ćwokiem, to w ciemno możemy uścisnąć gościowi rękę i zagłosować za nim, to absolutnie niezawodny wykrywacz ludzi porządnych i uczciwych. Ja bym nawet proponował, żeby Dziurawego Stefka po wyborach leczyć jedynie farmakologicznie, bez zamykania w zakładzie zamkniętym, żeby mógł pracować w kardach różnych instytucji ku pożytkowi Rzeczpospolitej. Wystarczy po prostu robić wszystko odwrotnie.

Trzeba mu też dać co jakiś czas trochę oddechu, bo się łatwo przegrzewa, jak ostatnio, gdy pluł na Ludwika Dorna, co już doprowadziło system do poziomu alarmowego, a jeszcze dodatkowo ktoś nierozsądnie wspomniał o Jarosławie Kaczyńskim i usłyszał już tylko jakieś charczenie- „o tym, o tym…, aaaaaarggh!”

A dr Kamiński, jak na razie, po obsobaczeniu przez Świątynię Antypisa, punktuje u mnie ostro! Test zdany w cuglach! W terminie zerowym! Tak trzymać, Panie doktorze!

seawolf, 3 czerwca, 2011 - 17:42
http://niepoprawni.pl/blogs/seawolf/
http://niezalezna.pl/bloger/69/wpisy
http://seawolf.salon24.pl/
http://www.wsieci.rp.pl/opinie/seawolf

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


10 cze 2011, 21:15
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Kącik historyczny
"Drugi Katyń". Rodziny ofiar piszą do prezydenta i premiera

Rodziny ofiar obławy augustowskiej wysłały do prezydenta i premiera list, w którym domagają się podjęcia wobec władz Rosji "wszelkich starań" dla odnalezienia grobów pomordowanych w 1945 r. i ustalenia faktów związanych z tym mordem.

List podpisało blisko 2,5 tysiąca osób. Obława augustowska to - jak podkreślają historycy - największa po drugiej wojnie światowej niewyjaśniona dotąd zbrodnia dokonana na Polakach. Nazywana jest czasem "małym Katyniem" lub "drugim Katyniem".

"Jako przedstawiciele rodzin Ofiar, a także jako przedstawiciele innych środowisk zainteresowanych ujawnieniem prawdy o Obławie Augustowskiej, domagamy się podjęcia wszelkich starań przez najwyższe czynniki Państwa Polskiego, aby ostatecznie ustalić fakty związane z masowym mordem na Polakach w lipcu 1945 roku w czasie Obławy" - czytamy w liście.

List wystosowały cztery organizacje związane z rodzinami ofiar obławy augustowskiej: Związek Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej, Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej, Związek Sybiraków i Klub Historyczny im. Armii Krajowej.

"Jest to ważne, aby poznać doły śmierci naszych Bliskich i przywrócić Pomordowanym dobre imię, czyli oficjalnie uznać, że nie byli bandytami, ale Bohaterami, którzy oddali życie za Boga i Ojczyznę" - piszą autorzy listu.

Akcja została zorganizowana po publikacji książki Nikity Pietrowa "Według scenariusza Stalina", odkrywającej tajemnice NKWD. Wiceprzewodniczący Związku Polaków Ofiar Obławy Augustowskiej Bogdan Nowacki powiedział, że to znakomity czas, by polskie władze zażądały od Rosjan odtajnienia informacji o tym, jak i gdzie zginęli polscy obywatele.

Rosyjski historyk Nikita Pietrow, wiceprzewodniczący stowarzyszenia Memoriał, potwierdza w swojej książce udział NKWD w zbrodni. Historyk odnalazł dokument w archiwach dawnej KGB, następczyni NKWD, o planowanej akcji na Suwalszczyźnie. To źródło, do którego od lat nie udawało się dotrzeć ani polskim historykom próbującym wyjaśnić zbrodnię z 1945 roku, ani prokuratorom Instytutu Pamięci Narodowej, którzy prowadzą śledztwo w tej sprawie.

Obława augustowska to - jak podkreślają historycy - największa po drugiej wojnie światowej niewyjaśniona dotąd zbrodnia dokonana na Polakach. Nazywana jest czasem "małym Katyniem" lub "drugim Katyniem".

W lipcu 1945 roku, po obławie przeprowadzonej przez Sowietów, zaginęło około 600 działaczy podziemia niepodległościowego z okolic Augustowa i Suwalszczyzny. Wszystko wskazywało na to, iż zostali wywiezieni i zamordowani.

Rodziny ofiar są przekonane, że teraz może uda się odnaleźć groby zabitych. Pismo w tej sprawie do prezydenta wystosował także Mirosław Basiewicz z Obywatelskiego Komitetu Poszukiwań Mieszkańców Suwalszczyzny Zaginionych w lipcu 1945 roku, który na przełomie lat 80. i 90. oficjalnie ujawnił zbrodnię. List o interwencję do służb rosyjskich wysłał także do ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego poseł z Augustowa Leszek Cieślik (PO).

W Gibach (Podlaskie) znajduje się symboliczna mogiła tych, którzy zginęli w obławie. W 1987 roku powstał Obywatelski Komitet Poszukiwań Mieszkańców Suwalszczyzny Zaginionych w lipcu 1945 roku. W materiale dowodowym sprawy jest kopia dokumentacji zgromadzonej przez ten komitet.

http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/bi ... omosc.html


21 cze 2011, 11:29
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Kącik historyczny
Zapomniana zbrodnia w kopalni soli

Załącznik:
Lwów, lato 1941.jpg
Bliscy ofiar sowieckiej masakry rozpoznają straconych na dziedzińcu więzienia

70 lat temu pod Dobromilem oprawcy z NKWD zamordowali młotami kilkuset Polaków i Ukraińców

Gdy 22 czerwca 1941 r. Wehrmacht przekroczył sowiecką linię demarkacyjną, bolszewicy wpadli w panikę. Uchodząc przed nacierającymi Niemcami, porzucali wszystko. Sprzęt, broń, maszyny, pojazdy, tajne dokumenty, a nawet własne żony i dzieci. Nie zaniedbali tylko jednego. W ręce Niemców nie mógł wpaść żywcem żaden "wróg ludu" przetrzymywany w  kazamatach NKWD na Kresach.

Do jednej z najbardziej drastycznych – i całkiem zapomnianych – masakr więźniów doszło w kopalni soli "Salina" pod Dobromilem (obecnie na terytorium Ukrainy). Już 22 czerwca przybyły tam pierwsze ciężarówki z Polakami i Ukraińcami. – NKWD dokonało tam masowych egzekucji. Ich forma była wyjątkowo drastyczna. Do mordowania ludzi niemal nie używano bowiem broni palnej – opowiada Piotr Chmielowiec, historyk z rzeszowskiego IPN.

Pod warstwą ciał
Skrępowanych drutem mężczyzn Sowieci ustawiali nad głębokim szybem. Potem funkcjonariuszki NKWD uderzały ich w głowy młotami do rozbijania kamieni. Ofiary spadały na dno szybu. Ci, którzy byli tylko ranni, topili się w solance lub dusili pod kolejnymi warstwami ciał.

Znany jest przypadek mężczyzny, który przeżył egzekucję. "Przywieźli go na teren kopalni, uderzyli młotkiem po głowie i poleciał do szybu – relacjonował znajomy ocalonego.
– Szyb był zapełniony trupami i półżywymi ludźmi. Wszystko to oddychało, poruszało się, ale solanki było niewiele, więc się nie utopił. Po pewnym czasie wszystko ucichło i w nocy wydostał się na świat".

Na terenie kopalni NKWD oddzieliło mężczyzn od kobiet. Te ostatnie zostały zaprowadzone do pobliskiej kaplicy zbudowanej jeszcze "za polskich czasów" dla górników. Tam zostały zabite. Podobno doszło wówczas do profanacji. Jedna z ofiar została przez Sowietów ukrzyżowana na ścianie świątyni.
W kopalni eksterminowano m.in. "polskich wrogów ludu" przypędzonych tam z Przemyśla. – Jednocześnie NKWD dokonywało krwawej masakry w więzieniu w Dobromilu. Mordowano ludzi na dziedzińcu, na schodach, w celach. Mieszkańcy miasta słyszeli zza muru straszliwe krzyki zabijanych i wystrzały – mówi Chmielowiec.

Część więźniów zabito strzałem w tył czaszki, część tępymi narzędziami. Jedno z miejsc kaźni urządzono w składzie drewna. Kat rozbijał ofiarom głowy 5-kilowym młotem przymocowanym do grubego pręta. Oprawcą był miejscowy współpracownik NKWD pochodzenia żydowskiego o nazwisku Grauer lub Kramer. Masakry nerwowo nie wytrzymał naczelnik więzienia. Zwrócił się do oficera NKWD Aleksandra Malcewa, by zamiast młotkiem zabijać ludzi bronią palną.
– Jeżeli tak mówisz, to jesteś taki sam jak oni – miał odpowiedzieć bolszewik. Wyjął z kabury nagana i zastrzelił naczelnika.

Krew po kostki
Ocenia się, że w sumie w Dobromilu i kopalni zamordowano od 500 do grubo ponad 1000 osób. Przed samym wkroczeniem Niemców do miasta  (27 czerwca) Sowieci zbiegli. Zachowały się relacje ludzi, którzy jako pierwsi wbiegli wówczas na teren więzienia.

"Oczom naszym ukazał się straszny, mrożący krew w żyłach widok – zeznawał świadek.
– Korytarz pokryty był krwią do kostek oraz ciałami ludzkimi. Wszystkie cele były otwarte i w każdej leżały ciała. Na ścianach widać było ślady po kulach. W zwałach ciał zauważyłem człowieka, który dawał oznaki życia. Wyciągnęliśmy go. Otrzymał strzał w tył głowy. Kula wyleciała mu okiem. Odprowadziliśmy go do miejscowej lecznicy".

Kiedy na miejscu pojawili się Niemcy, spędzili do "Saliny" miejscowych Żydów, by wydobyli ciała z szybu. Gdy ekshumacja dobiegła końca, esesmani wymordowali Żydów. W sumie ok. 100 osób. Podobnie jak bolszewicy ciała swoich ofiar Niemcy wrzucili do szybu, a potem zalali cementem. W takim stanie miejsce to pozostaje do dziś.
Po ponownym nadejściu Sowietów w 1944 r. o tym, co stało się w "Salinie", nie wolno było głośno mówić. Na terenie kopalni utworzono sanatorium dla gruźlików. Kapliczkę, w której dokonano części mordów, zamieniono na stołówkę. Dopiero po 1990 r. miejscowi Ukraińcy mogli tam postawić pomniczek i organizować uroczystości żałobne. Odbywają się one w każdą rocznicę masakry.

W tym roku, w niedzielę 26 czerwca, po  raz pierwszy wezmą w nich udział mieszkający w okolicach Polacy. Pomysłodawcą polsko-ukraińskiego upamiętnienia wspólnych ofiar sowieckiej zbrodni jest ks. Jacek Waligóra z pobliskich Niżankowic. – Niestety Polska nie bardzo interesuje się tą masakrą. A przecież tam zginęło tylu naszych rodaków. Nie wolno nam o nich zapominać – mówi ks. Waligóra.

Interweniował w tej sprawie w Radzie Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Usłyszał jedynie mglistą obietnicę, że polskie władze "kiedyś" zajmą się upamiętnieniem zamordowanych pod Dobromilem. – Minęło kilka lat i nic się nie wydarzyło. Dlatego postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce i razem z Ukraińcami będziemy się modlić za ofiary tej zapomnianej zbrodni – podkreśla ksiądz.

Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Rzeszowie w latach 2006 – 2009 prowadziła śledztwo w sprawie masakry. Zostało jednak umorzone z powodu "niewykrycia sprawców przestępstw". Jedyny znany z nazwiska zabójca, wspomniany Aleksander Malcew, zginął jeszcze podczas wojny.

Piotr Zychowicz
http://www.rp.pl/artykul/677363_Zapomni ... _soli.html


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


Ostatnio edytowano 21 cze 2011, 22:21 przez Badman, łącznie edytowano 2 razy



21 cze 2011, 22:19
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Kącik historyczny
Hitler miał mieć pomnik w Warszawie!

Rewelacyjne doniesienia niemieckiego historyka Rolfa-Dietera Muellera. Polska miała starać się o sojusz z Hitlerem

Historyk pisze w swojej książce "Der Feind steht im Osten" ("Wróg jest na wschodzie"), że Polacy zabiegali o względy Adolfa Hitlera. Planowali z nim wspólny atak na Związek Radziecki i pozbycie się "kwestii żydowskiej".

- Z dzisiejszej perspektywy szczególnie makabryczna wydaje się gotowość obu stron do współpracy w sprawie emigracji ludności żydowskiej - pisze Mueller.

Niemiecki badacz okresu III Rzeszy przytacza słowa polskiego ambasadora w Berlinie Józefa Lipskiego, który miał obiecać Hitlerowi "piękny pomnik w Warszawie" w zamian za pomoc w pozbyciu się z terenów Polski narodu żydowskiego


Waszym zdaniem
Wierzysz w rewelacje niemieckiego historyka?
TAK - 27%
NIE - 73%

http://www.fakt.pl/Hitler-mial-miec-pom ... l#miniPoll


02 lip 2011, 23:10
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Historia
70. rocznica mordu Żydów w Jedwabnem

Naród musi zrozumieć, że był także sprawcą - napisał prezydent Bronisław Komorowski do uczestników niedzielnych uroczystości w Jedwabnem w 70. rocznicę mordu Żydów.
Prezydent po raz kolejny przeprosił też za zbrodnie w Jedwabnem. Jego list odczytał były premier Tadeusz Mazowiecki. W uroczystościach bierze udział także b. prezydent RP Aleksander Kwaśniewski, który 10 lat temu, podczas uroczystości w Jedwabnem, przeprosił za tę zbrodnię.
Prezydent podkreślił w liście, że Jedwabne to nie tylko nazwa symbolizująca wydarzenia sprzed lat, to także ciemny znak pamięci Polaków. "Chcemy wraz z mieszkańcami Jedwabnego zrozumieć to, co się stało i to, co powinno być w nas ocalone jako pamięć" - napisał Komorowski.
Prezydent przypomniał, że urząd prezydenta RP od początku wspierał wspólny proces dążenia do uznania prawdy o Jedwabnem i czynił starania o przywrócenie właściwych relacji polsko-żydowskich wokół sprawy Jedwabnego. Podobnie jak Aleksander Kwaśniewski 10 lat temu, także w niedzielę, w 70. rocznicę zbrodni w Jedwabnem, Komorowski prosił o przebaczenie za zbrodnie w Jedwabnem."
Dziś Rzeczpospolita słyszy niesłabnący krzyk swoich obywateli (...) Jeszcze raz proszę o przebaczenie" - podkreślił.

Przewodniczący Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa prof. Władysław Bartoszewski powiedział, że obecność w niedzielę w Jedwabnem wielu znaczących osób, m.in. rabina Michaela Schudricha i katolickiego biskupa Mieczysława Cisło z Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem Rady ds. Dialogu Religijnego Konferencji Episkopatu Polski, oznacza, że "kontynuują to dzieło", które w tym roku powinno być szczególnie ważne dla Polaków, ponieważ jest to rok beatyfikacji Jana Pawła II. Dodał, że ma nadzieję, że ta uroczystość będzie "dobrym krokiem do ukształtowania świadomości ludzi" tak, by za 20-30 lat było można zrozumieć tamte wydarzenia.
Po raz pierwszy od 10 lat w obchodach uczestniczy hierarcha katolicki. To bp Mieczysław Cisło z Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem Rady ds. Dialogu Religijnego Konferencji Episkopatu Polski. Dotychczas hierarchowie Kościoła nie brali udziału w oficjalnych uroczystościach w Jedwabnem. Duchowny przypomniał, że 10 lat temu w kościele Wszystkich Świętych w Warszawie Episkopat Polski odbył "przebłagalną modlitwę" za zbrodnie w Jedwabnem. W niedzielę w Jedwabnem mówił, że należy modlić się o braterstwo i pokój. - Niech nas nie dzielą mogiły z Jedwabnego, a niech nas jednoczy modlitwa o budowę braterstwa, więzi polsko-żydowskich - apelował hierarcha.

Według ustaleń śledztwa IPN, 10 lipca 1941 roku w Jedwabnem grupa Polaków, z inspiracji Niemców, zamordowała ponad 300 swoich żydowskich sąsiadów. Polacy mieli wg. IPN "rolę decydującą" w tej zbrodni, ale "można założyć", że inspiratorami byli Niemcy. Co najmniej 300 osób spalono żywcem w stodole, a co najmniej 40 innych zabito wcześniej w nieustalony sposób, gdy Żydów gromadzono na rynku.
Śledztwo zostało umorzone, bo - jak argumentował IPN - nie znaleziono w jego toku innych żyjących sprawców tej zbrodni niż ci, którzy już za to odpowiedzieli przed sądem po II wojnie światowej. Nie znaleziono wystarczających dowodów na postawienie zarzutów innym osobom

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title, ... omosc.html

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


10 lip 2011, 14:47
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Historia


70. rocznica mordu Żydów w Jedwabnem

Naród musi zrozumieć, że był także sprawcą - napisał prezydent Bronisław Komorowski do uczestników niedzielnych uroczystości w Jedwabnem w 70. rocznicę mordu Żydów.
Prezydent po raz kolejny przeprosił też za zbrodnie w Jedwabnem.
Jego list odczytał były premier Tadeusz Mazowiecki.
W uroczystościach bierze udział także b. prezydent RP Aleksander Kwaśniewski, który 10 lat temu, podczas uroczystości w Jedwabnem, przeprosił za tę zbrodnię.

Prezydent przypomniał, że urząd prezydenta RP od początku wspierał wspólny proces dążenia do uznania prawdy o Jedwabnem
Podobnie jak Aleksander Kwaśniewski 10 lat temu, także w niedzielę, w 70. rocznicę zbrodni w Jedwabnem, Komorowski prosił o przebaczenie za zbrodnie w Jedwabnem."
Dziś Rzeczpospolita słyszy niesłabnący krzyk swoich obywateli (...) Jeszcze raz proszę o przebaczenie" - podkreślił.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title, ... omosc.html


Jeden z wczorajszych komentarzy do tej informacji:



Przepraszam potomków Europejczyków za handel (nimi) niewolnikami przez moich krajan w Średniowieczu a za zarobione pieniądze uprawianie lichwy.

Przepraszam Afroamerykanów za zgotowany im holokaust na statkach moich krajan wożących ich z Afryki do Ameryk a za zarobione pieniądze uprawianie lichwy.

Przepraszam Indian za zamknięcie ich w gettach przez decyzję moich krajan zasiadających w rządzie Wujka Sama a za zarobione pieniądze na kradzieży ich ziem ojczystych uprawianie lichwy.

Przepraszam za finansowanie przez moich bogatych krajan partii nazistowskiej aby stworzyć siłę mogącą przeciwstawić się moim biednym krajanom z partii komunistycznej agitującej po fabrykach do strajków w wyniku czego wujek Adolf rozpętał II wojnę.

Przepraszam za gwałty i zbrodnie moich krajan w 1920 w trakcie czerwonego marszu na Europę.

Przepraszam 17 września i donosy na NKWD w wyniku czego wyrżnęliśmy elitę naszych "Sąsiadów".
Przepraszam za UB-eckie katownie i nie rozliczenie za bilety morskie za wycieczki krajoznawcze w 1968 roku.

Przepraszam że za Wasze 65 mln dolarów plus odsetki moi krajanie znowu będą podsycać i jątrzyć a za resztę pieniędzy pouprawiają lichwę.

Przepraszam za moich krajan zamykających Palestyńczykach w strefach wielkości dużej stodoły i puszczanie tam zmasowanego ognia z haubic.

Przepraszam że moi krajanie odbiorą Wam kamienice i wyślą Was na ulice a za zarobione pieniądze uraczą Was lichwą na wysoki procent.

Przepraszam też za rządy moich krajan Waszym krajem od 1000 lat do dziś !
~ICEK


A to jeden z dzisiejszych:


Dzis 11 lipca. Rocznica Rzezi Wołynskiej. Ciekawe czy zobaczymy prezydenta i "autorytety" na upamietnieniu
~Realista [2 godziny temu]



I JESZCZE JEDEN:

Jaka jest prawda o tym co się stało w Jedwabnem?
W 1939r. Polska została zaatakowana przez 2 wrogów, tj. III Rzeszę i Rosję Sowiecką. Wkraczających krasnoarmiejców z radością witała społeczność żydowska. Państwo polskie przestało istnieć, a miejscowa ludność zaczęła kierować się najbardziej pierwotnymi kryteriami zła i dobra oraz zadościuczynienia, tj. oko za oko, krew za krew. Samozwańczo, bo Polski już nie było.
Kto wydawał w ręce Rosjan Polaków, donosił na nich do sowieckich władz okupacyjnych? Robili to Żydzi.
Polacy zawsze w historii okrutnie traktowali kolaborantów, obojętnie kim oni byli: Polakami, czy Żydami. To prawda. Na fali odwetu w 1941r., kiedy w tym samym roku Ruskich pogonili antysemiccy Niemcy, spalono w stodole miejscowych Żydów. Okrucieństwo zawsze należy potępiać, niezależnie kto i kiedy się tego dopuścił.
Pamiętać trzeba o całym kontekście, tj. kto i co robił wcześniej i później.
O tym należy mówić wprost i bez ogródek, bo tylko prawda wyzwoli jednych i drugich z zakłamania.
~RUTER [8 godzin temu]

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


Ostatnio edytowano 11 lip 2011, 08:02 przez kominiarz, łącznie edytowano 2 razy



11 lip 2011, 07:41
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 591 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18 ... 43  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do: