Przeciętny „prawnik” internetowy potrafi przynajmniej raz w tygodniu wysłać zawiadomienie do prokuratury, a tak naprawdę mejla z informacja, że w Internecie grozi się karalnie i szerzy mowę nienawiści. Przerażony perspektywą 150 postępowań prokuratorskich chciałbym podkreślić, że przemocy fizycznej w żadnej formie nie pochwalam, ale w ryj zawsze dać mogę, gdy który zasłuży. Tyle tytułem wstępu do „agresji” na ulicach Białegostoku, gdzie wielkiej przemocy nie było, co więcej można mówić o grzecznym pikniku, jak na okoliczności i skład osobowy imprezy.
Rozpisałem się, ale nie wszyscy muszą wiedzieć, że chodzi o tak zwany „Marsz równości”, czyli faszystowskie metody narzucania dewiacji ludziom normalnym. Przez ludzi normalnych rozumiem takich, którzy ze strefy intymnej swojego życia nie robią publicznego cyrku, żeby nie powiedzieć bajzlu. Skoro już padł zwyczajowy faszyzm, to może czas najwyższy, aby przytoczyć definicję ideologii, na którą tak często powołują się ignoranci. Faszyzm w obecnej formie nie ma nic wspólnego z pierwotnym faszyzmem z początku dwudziestego wieku. Wówczas był ta indologia narzucająca model silnego państwa i solidaryzm społeczny, w kontrze do parlamentaryzmu i demokracji. Trzeba pamiętać, że mówimy o czasie pomiędzy dwoma wojnami światowymi, co sprzyjało rozwiązaniom radykalnym.
Współcześnie faszyzmem nazywa się prawie wszystko, co krytykuje lub chociaż nie zgadza się z jedynie słuszną linią „postępu”. W rezultacie przedstawiciele neomarksistowskiej ideologii zbudowali faszyzm à rebours, czyli po ludzku mówiąc na odwyrtkę. Jedyną wariacją jaką wprowadzili nowocześni komuniści do faszyzmu jest moda na osłabienie państwa, co może podwójnie dziwić, bo komuniści jednoznacznie się kojarzą z „państwowym”, no i chcą dokładnie tego, co faszyści, czyli takiego poukładania państwa, które reprezentowałoby silniejszą mniejszość, z pogardą dla demokratycznej i parlamentarnej większości. Wszystko razem tak, czy inaczej, sprowadza się do starej komunistycznej reguły: „kto nie z Mieciem, tego zmieciem”.
Trzeźwi i przytomni ludzie wiedzą, że dewiantów na świecie jest na szczęście garstka, całe te LGBT w postaci ulicznej burdy i zgorszenia ma reprezentację na poziomie 0,5 -1,5% społeczeństwa. Mówię o dewiantach, nie o ogłupionych zwolennikach, bo tych jest niestety więcej, ale też bez przesady i bez większości demokratycznej. Dla kogo w takim razie ma być wprowadzony ten nowy „ład społeczny”? Gołym okiem widać, że dla faszynującej grupy, która nie tylko wbrew demokracji, ale i naturze, chce wprowadzić najzwyklejszy w świecie zamordyzm, połączony z pseudo religią. Na końcu tego procesu zwykły heteroseksualny obywatel będzie musiał nieść lektykę z tłustym tęczowym dewiantem, co jako żywo przypomina i faszyzm i „ludową demokrację”. Celem jest Postawienie świata na głowie, aby w tej paranoi mógł rządzić margines społeczny.
Mając powyższe na uwadze, jakoś brakuje mi ochoty, żeby się rozwodzić nad „agresją kiboli”, tym bardziej, że poza paroma incydentami nic się w Białymstoku nie stało. Jeden ząb nie został na ulicy i kropla krwi też nie spadła. Parę siniaków, wyzwisk, petard i tyle wszystkiego. Żadna cena, jak na wojnę, a to jest wojna! W Białymstoku stoczyła się jedna z wielu bitew o zachowanie normalności i wcale nie przesadzam. Zasada jest brutalnie prosta, póki będzie opór ze strony normalnej większości, to powstrzymamy procesy, jakie zaszły w Holandii, Skandynawii i w Wielkiej Brytanii również.
Jest to o tyle ważne, że w przypadku dewiacji nigdy nie znamy granic i nie wiemy, czym i gdzie się to skończy. Co więcej sami dewianci pchani ideologią tego nie wiedzą, ich apetyty są wilcze i na pewno nie kończą się na adopcji dzieci przez „pary jednopłciowe”.
Trwa wojna i na wojnie muszą być ofiary, w Białymstoku obyło się bez ofiar, ale za łomot spuszczony dewiacji solidne brawa, od zwykłego heteroseksualnego ojca.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
22 lip 2019, 17:16
Re: Etyka, moralność, obyczaje
Pobity wczoraj dziennikarz i wykładowca Uniwersytetu Wrocławskiego Przemysław Witkowski całą noc spędził w szpitalu. Ma złamania nosa, kości zatokowej, jarzmowej i szczękowej. Publicysta został poturbowany, bo głośno komentował napisy na murach przy bulwarach. Przemysław Witkowski ma złamany noc Foto: Facebook/ Przemysław Witkowski Przemysław Witkowski ma złamany noc
Sprawcy ataku na dziennikarza cały czas szuka policja – Niech państwo polskie zachowuje się jak państwo, a nie jak państwo z tektury i zacznie reagować na samosądy i przemoc na ulicach – mówi Onetowi Przemysław Witkowski – W połączeniu z tym, co się działo w Białymstoku, boję się, że takich sytuacji będzie więcej – mówi Onetowi Anna Hoss, partnerka pobitego dziennikarza Do pobicia Przemysława Witkowskiego doszło wczoraj ok. godz. 18 w okolicach mostu Trzebnickiego. "Tak się kończy kiedy nie podobają ci się faszystowskie napisy na bulwarach nad Odrą" – napisał Przemysław Witkowski na Facebooku niedługo po ataku. Do wpisu załączył zdjęcie z zakrwawioną twarzą. "Zostałem pobity, bo zwróciłem uwagę na homofobiczne napisy, typ spytał, czy mi się nie podobają, powiedziałem, że tak i dostałem oklep, groził śmiercią i że nas wszystkich dopadnie" – napisał. Sprawcy pobicia cały czas szuka policja.
Zobacz również: Szefowa MSWiA reaguje ws. pobicia dziennikarza Przemysława Witkowskiego Jak doszło do pobicia? – Jechaliśmy wałami nad Odrą na rowerach, po drodze mijaliśmy pełno homofobicznych napisów na murach z krzyżami celtyckimi i znakami Autonomicznych Nacjonalistów – mówi Onetowi Anna Hoss, partnerka Przemysława Witkowskiego. – Rozmawialiśmy o tym między sobą. Ta osoba, która później pobiła Przemka, musiała słyszeć naszą rozmowę – dodaje.
Gdy Ania i Przemek wjechali w ślepy zaułek, musieli zawrócić, by dalej jechać wałami. – W pewnym momencie trochę go wyprzedziłam i bezpośrednio całego zdarzenia nie widziałam – podkreśla Anna Hoss.
Witkowski został z tyłu, bo zaczął szwankować mu rower. – Zatrzymałem się na chwilę, żeby poprawić koło, bo coś było z nim nie tak – mówi Onetowi Przemysław Witkowski. Z jego relacji wynika, że na murze widniały m.in. napisy "Good night left side" oraz "Stop pedofilom z LGBT".
Chwilę potem doszło do pobicia. – Dostałem ponad 20 ciosów w twarz. Próbowałem mu oddać, ale nie szło. Byłem już powalony i pokonany, a on dalej nie przestawał bić. To mnie zdziwiło. Spotkałem się z przemocą w życiu, ale nie taką – przekonuje Witkowski.
– Jak Przemek został zaatakowany, był sam – mówi Anna Hoss. – Gdy zorientowałam się, że nie ma go za mną, zaczęłam do niego dzwonić. Wtedy zobaczyłam go z zakrwawioną twarzą – dodaje.
Jak ustaliła Wirtualna Polska, w miejscu brutalnego pobicia nie było kamer monitoringu. Napastnik najprawdopodobniej o tym wiedział.
Przeczytaj także: Powstańcy warszawscy o wydarzeniach w Białymstoku Liczne złamania Przemysław Witkowski całą noc spędził na SOR przy ul. Borowskiej. – Stwierdzono u niego połamanie zatok, kości szczękowej, jarzmowej i nosa. Ma też liczne otarcia skóry. Cały opis obrażeń ma 15 stron – wylicza Anna Hoss, partnerka Przemysława Witkowskiego. – Jego twarz jest zmasakrowana. Na szczęście nie jest to nic, co będzie trwale zagrażać jego zdrowiu, bo nic się nie stało z oczami. Nie doszło też do wstrząśnienia mózgu – dodaje.
– Na szczęście nie mam żadnych wylewów w czaszce i krwiaków w mózgu. Jest lepiej niż mogło być – mówi pobity dziennikarz.
Partnerka Witkowskiego jest zszokowana wieloma nienawistnymi komentarzami, jakie pojawiły się w sieci po pobiciu jej partnera. – Dopiero nad ranem, gdy wróciliśmy do mieszkania, zobaczyłam setki komentarzy w internecie, w których ludzie piszą, że dobrze się stało albo, że się sam poobijał i jest to zwykła prowokacja. Ręce opadają, jak się to czyta – mówi Hoss.
"Boję się, że takich sytuacji będzie więcej" – Po tym, co się stało, na pewno będę bała się teraz głośno komentować tego typu napisy, ale to nie znaczy, że nie będę tego robić, bo to nie może w taki sposób wyglądać. Jestem przerażona tym, że prawdopodobnie sprawca pobicia Przemka czuł się całkowicie bezkarny i wiedział, że nic mu się nie stanie, nawet, jak zaatakuje człowieka w biały dzień – twierdzi Hoss. – W połączeniu z tym, co się działo w Białymstoku, boję się, że takich sytuacji będzie więcej – dodaje.
– Skrajna prawica, neofaszyści, testują, na ile sobie mogą pozwolić. Zaczyna się od napisów, które nie są zamazywane. To jest wyraźny sygnał: jesteśmy tu, to jest nasz teren i będziemy go oznaczać. Potem pojawiają się różnego rodzaju ataki słowne, a następnie, jak na Marszu Równości w Białymstoku, czy wczoraj we Wrocławiu, zaczyna się bicie – komentuje Przemysław Witkowski.
– Oczekuję od państwa poważnego zajęcia się tematem autonomicznych nacjonalistów, łącznie z aresztowaniami i stawianiem zarzutów. I tu nie chodzi o moją sytuację, bo jest ona jednostkowa i przypadkowa, ale chodzi o to, że rozlewa się fala przemocy w Polsce. Niech państwo polskie zachowuje się jak państwo, a nie jak państwo z tektury i zacznie reagować na samosądy i przemoc na ulicach – dodaje dziennikarz.
Zdaniem Witkowskiego sprawcy tego typu ataków są przekonani, że ratują chrześcijańską cywilizację przed zalewem genderu czy islamu. – To jest śmiertelnie poważna wiara, że są krzyżowcami i bronią ostatniej reduty cywilizacji. Jeżeli państwo polskie nie zacznie reagować, ci ludzie za chwilę przejdą do terroru – uważa Witkowski. Sprawcy ataku na dziennikarza cały czas szuka policja.
Źródło: Onet Data utworzenia: 26 lipca 2019 12:04 TOMASZ PAJĄCZEK Dziennikarz Onetu
26 lip 2019, 15:02
Re: Etyka, moralność, obyczaje
Skandaliczne orzeczenie sądu ws. pary homoseksualistów. Jest reakcja Trwają analizy przepisów.
Na początku czerwca Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie pokusił się o własną interpretację zapisów ustawy zasadniczej o ochronie rodziny, stwierdzając, że Konstytucja... nie zabrania małżeństw homoseksualnych. Groźny precedens sprawił, że sprawą zainteresowało się ministerstwo sprawiedliwości, w którym trwają analizy przepisów o aktach stanu cywilnego. - Tylnymi drzwiami przez orzecznictwo sądowe próbuje się wprowadzać możliwość wpisywania do aktów stanu cywilnego par jednopłciowych - mówił dziś minister ds. pomocy humanitarnej Michał Woś. Para homoseksualistów Jakub Kwieciński i Dawid Mycek wzięli ślub w Portugalii. W Polsce chcieli dokonać tzw. transkrypcji zagranicznego aktu małżeństwa. W stołecznym ratuszu spotkało ich jednak rozczarowanie. Odmowę otrzymali od kierownika Urzędu Stanu Cywilnego, a także wojewody mazowieckiego.
Para złożyła więc skargę do Sądu Administracyjnego w Warszawie, ale ten ją odrzucił. Mężczyźni odgrażali się, że odwołają się do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Nie będzie to jednak konieczne, ponieważ po analizie zapisów Konstytucji na temat ochrony rodziny WSA stwierdził, że nie ma żadnych przeciwwskazań, by w Polsce takie małżeństwo zaakceptować.
Do precedensowego orzeczenia sądu odniósł się dziś w Polskim Radiu 24 minister Michał Woś, który poinformował, że w Ministerstwie Sprawiedliwości są prowadzone analizy przepisów ustawy Prawo o aktach stanu cywilnego. "Chodzi o to, że tylnymi drzwiami - przez orzecznictwo sądowe - środowiska lewicowe, takie które chcą rewolucji obyczajowej w Polsce, chcą wprowadzić tylnymi drzwiami coś, co jest nieakceptowalne przez społeczeństwo, czyli możliwość wpisywania do aktów stanu cywilnego par jednopłciowych" - powiedział. Dodał, że takie działanie jest także sprzeczne z konstytucją, "która stoi na straży rozumienia małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny".
"Resort sprawiedliwości analizuje ten temat, natomiast nie jest tak, że jest gotowy projekt ustawy. Z pewnością po skończeniu tej analizy jakieś wnioski legislacyjne też się pojawią" - powiedział. Minister podkreślił jednocześnie konieczność zagwarantowania dzieciom ich praw.
Na początku czerwca Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie ocenił, że transkrypcja brytyjskiego aktu urodzenia dziecka wychowywanego przez dwie Polki jest zgodna z prawem. WSA uznał, że brak takiej transkrypcji ograniczałby prawa obywatelskie dziecka, które przecież nie decyduje o tym, jakiej płci są jego rodzice. Dzięki transkrypcji brytyjskiego aktu urodzenia pięcioletni dziś chłopiec urodzony w Wielkiej Brytanii, a wychowywany przez dwie Polki (widnieją one w dokumentach jako rodzice dziecka), ma prawa polskiego obywatela. Wyrok jest nieprawomocny.
Po swojemu interpretują Konstytucję. Szokujący wyrok w sprawie małżeństw homoseksualnych.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie pokusił się o własną interpretację zapisów Konstytucji o ochronie rodziny. I tak, wydając wyrok w sprawie pary homoseksualistów, którzy wzięli ślub w Portugalii, a po powrocie do kraju chcieli dokonać tzw. transkrypcji zagranicznego aktu małżeństwa - oznajmił, że Konstytucja... nie zabrania małżeństw homoseksualnych.
Para homoseksualistów Jakub Kwieciński i Dawid Mycek wzięli ślub w Portugalii. W Polsce chcieli dokonać tzw. transkrypcji zagranicznego aktu małżeństwa. W stołecznym ratuszu spotkało ich jednak rozczarowanie. Odmowę otrzymali od kierownika Urzędu Stanu Cywilnego, a także wojewody mazowieckiego.
Para złożyła więc skargę do Sądu Administracyjnego w Warszawie, ale ten ją odrzucił. Mężczyźni odgrażali się, że odwołają się do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Nie będzie to jednak konieczne, ponieważ po analizie zapisów Konstytucji na temat ochrony rodziny WSA stwierdził, że nie ma żadnych przeciwwskazań, by w Polsce takie małżeństwo zaakceptować. W uzasadnieniu sąd orzekł, że art. 18 Konstytucji "nie mógłby stanowić samoistnej przeszkody do dokonania transkrypcji zagranicznego aktu małżeństwa, gdyby w porządku krajowym instytucja małżeństwa jako związku osób tej samej płci była przewidziana".
Art. 18. Konstytucji RP brzmi: "Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej".
Powyższy przepis nie zabrania przy tym ustawodawcy, by ten mocą ustaw zwykłych zinstytucjonalizował status związków jednopłciowych lub też różnopłciowych, które z sobie wiadomych przyczyn nie chcą zawrzeć małżeństwa w jego tradycyjnym rozumieniu - dodano w uzasadnieniu.
Homoseksualiści będą "wychowywać" dzieci?! Pierwsza „para” dostała zgodę sądu
Tydzień po wejściu w życie przepisów zrównujących prawa par homoseksualnych i małżeństw heteroseksualnych, dwóch mężczyzn – Michael i Kai Korok – adoptowało dziecko. Tak zadecydował sąd w Berlinie. Jest jakaś granica politycznej poprawności? Para homoseksualistów, który tydzień temu zawarła "formalny związek", opiekuje się dzieckiem, którego wieku nie podano, od urodzenia.
Nie tak dawno głośno było o 18-miesięcznej dziewczynce, która zmarła po dwóch tygodniach pobytu u pary homoseksualistów. Jeden z nich znęcał się nad malutką Elsie.
Niemieckie władze uległy homolobby wspieranego przez Zielonych, Lewicę i SPD. Zamiary doprowadzenia do całkowitego zrównania par homo- i heteroseksualnych rozbijały się od lat o sprzeciw partii chadeckich CDU i CSU. W lecie 2017 r. kanclerz Angela Merkel nieoczekiwanie zmieniła stanowisko wobec adopcji dzieci przez homoseksualistów i pozwoliła posłom swojej partii na głosowanie zgodnie z własnym sumieniem, bez dyscypliny partyjnej.
Podczas głosowania w Bundestagu ustawę poparło 393 posłów, w tym 75 (około jednej czwartej klubu) z CDU i CSU. Pokazuje to dobitnie postawę niemieckiej chadecji, która przymiotnik "chrześcijańska" w swojej nazwie ma tylko dla piaru.
Jak wynika z danych Federalnego Urzędu Statystycznego, w 2015 roku w Niemczech mieszkało 94 tys. par homoseksualnych, z czego 43 tys. zarejestrowało swój związek jako "związek partnerski". Dziś, co warto odnotować, podczas konferencji poprzedzającej kongres Ruchu "Europa Christi", ks. Ireneusz Skubiś tak zdefiniował współczesny problem Starego Kontynentu:
Europa pod względem świadomości, która jest ograniczona, która zwraca się w kierunku ateizmu, laicyzmu i hedonizmu, staje się kontynentem ludzi wygodnych, którym się dobrze powodzi, mają pieniądze, dobre, a nawet bardzo komfortowe życie. Jednak wewnętrznie jest to bardzo poważna choroba tożsamości.
Śluby homoseksualne za pięć lat i więzienie dla homofobów Przerażające plany Wiosny.
Krzysztof Śmiszek, który jest „jedynką” partii Wiosna z okręgu dolnośląsko-opolskiego w wyborach do Parlamentu Europejskiego, a prywatnie partnerem lidera tego ugrupowania - Roberta Biedronia, udzielił wywiadu "michnikowemu szmatławcowi". I mocno puścił wodze fantazji opowiadając o tym, co się będzie działo w Polsce, jeśli wygrają wybory. O planach dla wszystkich obywateli niewiele powiedział, bowiem Wiosna skupia się głównie na prawach homoseksualistów.
Po tym wywiadzie mamy pewność, o czyj interes najbardziej zamierza dbać partia Roberta Biedronia. Oczywiście priorytetem są sprawy środowiska LGBT.
W Sejmie mamy gejów i lesbijki. Byłbym przeszczęśliwy, gdyby wzorem Parlamentu Europejskiego powołać u nas koło posłów LGBT i ich przyjaciół. (…) Politycy PiS-u będą się z nami spotykać, będą musieli z nami rozmawiać, podawać nam rękę, pić z nami kawę czy herbatę. Będą musieli siedzieć w tym samym studiu, przy jednym stole i jednocześnie robić swoją obrzydliwą, nienawistną politykę. I w efekcie trudniej im będzie powiedzieć tak jak Korwin jeszcze parę lat temu, że jemu się słowo "gej" kojarzy tylko z innym słowem na "g" - fantazjował partner Biedronia Krzysztof Śmiszek.
Następnie kandydat Wiosny do Parlamentu Europejskiego zdradził, że on i Biedroń chcieliby "pobrać się" w Polsce, więc najpóźniej za pięć lat wprowadzą "równość małżeńską", a co za tym idzie - adopcję dzieci przez małżeństwa homoseksualne.
Związki partnerskie oraz równość małżeńska zostaną w Polsce wprowadzone nie później niż za pięć lat. (…) Dla mnie standardem w 2019 roku jest równość małżeńska, a jeśli mówimy o równości małżeńskiej, to mówimy także o wszystkich prawach i wszystkich obowiązkach, które przysługują małżonkom - powiedział Śmiszek "Wyborczej".
Wiosna ma też w planach wprowadzenie penalizacji homofobii, czyli za krytykę homoseksualizmu będzie można trafić do więzienia. Wprowadzimy takie przepisy, że każdy homofob, który żeruje na najniższych instynktach i zagraża bezpieczeństwu osób LGBT, zostanie ukarany, z więzieniem włącznie. Niezależny sąd i niezależna prokuratura będą mogły wszczynać postępowania karne przeciwko homofobom - zapowiedział Krzysztof Śmiszek.
Obecnie mamy dwie wiosny: jedna kalendarzowa piękna, ciesząca oczy i serce, budząca do życia przyrodę, oczekiwana przez ludzi i druga zboczona i fałszywa, brudna i śmierdząca.
Mam nadzieje, że ta druga nie doczeka do letniego przesilenia.
26 lip 2019, 17:04
Re: Etyka, moralność, obyczaje
LGBTQ i kolejne literki alfabetu
Homoseksualne literki, streszczające nazwy kolejnych wynaturzeń z cyklu „kocham inaczej”, albo „jestem inny niż wszyscy” to coraz większa komedia! Jak się okazuje tęczowe organizacje powiększają słynny skrót LGBTQ o kolejne literki alfabetu. Żenada!
Na jednym z anglojęzycznych portali znalazłam informację o tym, że popularny zbiór literek LGBTQ oznaczający kolejnych „nieheteroseksualnych” ludzi (lesbijki, geje, biseksualiści, transgender i queer) jest już niewystarczający. I dlatego lobby homoseksualne – czy to, opowiadające się za „tolerancją” dla jakiś innych zboczeństw – wprowadza do tego zbioru literek kolejne. Tym razem jest to „I” – intersex i dalej „A” – asexual i allies a także „P” – polyamorous lub pansexual. Kiedyś, gdy dodawano do skrótu LGBT literki Q śmiałam się ze znajomymi, że niedługo będziemy wymieniać wszystkie litery alfabetu, na określenie homoseksualistów i innych dziwaków. Teraz okazuje się, że absurdalny żart stał się rzeczywistością! Już mamy skrót LGBTQIAP. To z jednej strony kabaret, bo – to już nie jest absurdalny żart, choć brzmi dziwacznie – wkrótce do tej wyliczanki podłączą się zoofile, albo jeszcze inni, ale z drugiej strony… to straszne. Żeby jakaś banda narzucała nam swoje literkowe wymysły. Przecież sam skrót LGBTQ już wszedł do naszego języka. Dlaczego nie miałby wejść niedługo cały ten LGBTQIAP? Można go wpisywać do podręczników, można nim pisać w gazetach. Na razie możemy się śmiać z tego, ale niedługo ten śmiech może być gorzki. Danuta z Radomska http://www.pch24.pl/lgbtq-i-kolejne-lit ... z5uyazZyDI
Na początku byli geje i lesbijki. To oczywiście nieprawda, ale ponieważ każdą historię wypada zacząć od wyznaczenia jakiegoś umownego punktu wyjścia, dla (po)nowoczesnych reżimów seksualności za początek można równie dobrze uznać ukonstytuowanie się tych dwóch kategorii tożsamościowych, w opozycji do uznawanej za standard heteroseksualności. (Choć w rzeczywistości termin „heteroseksualizm” powstał później niż „homoseksualizm” – a więc na początku i tak były osoby homoseksualne.)
Biseksualizm mógłby potencjalnie zachwiać tymi binarnymi rozróżnieniami (homo-hetero, gej-les), ale tak się nie stało. Udało się go wpisać w istniejący dyskurs jako jedną z trzech oficjalnie uznawanych „orientacji seksualnych”. Taki podział daje klarowny, stabilny obraz, w którym wiele osób odnajduje dla siebie „bezpieczne miejsce”: tu, tam, albo pośrodku.
Potem jednak nastały osoby transpłciowe i zaczęło się zamieszanie. Nagle okazało się, że kwestia identyfikacji płciowej i kwestia wyboru obiektu seksualnego nie układają się według prostych, przyjętych wcześniej recept. Samo zjawisko „transpłciowości” jest wewnętrznie niejednolite, nie da się go gładko podciągnąć pod kategorie tożsamościowe; np. niektóre osoby transseksualne, zwłaszcza po zmianie płci, chcą jak najlepiej wpasować się w normy płciowe, inne wręcz przeciwnie – czują się seksualnymi dysydentami. Znane są też przypadki, gdy osoba transseksualna po zmianie płci zmienia także swoją „orientację” płciową. Odtąd płeć i seksualność zaczęły się jawić się jako obszar niezwykle zagmatwany.
Queer starał się ogarnąć jakoś cały ten galimatias, a przynajmniej go reprezentować. Unikał ścisłych, stałych kategorii, stawiał na polimorficzność i płynność. Przede wszystkim starał się nie wykluczać. Ale i ta kategoria okazała się problematyczna: krytycy oskarżają ją o zacieranie różnic i wymazywanie mniej widocznych „odmieńców” na korzyść bardziej widocznych (np. wymazywanie lesbijek na rzecz gejów, osób nie-białych na rzecz białych, tych z klasy niższej na rzecz klasy średniej, itd.). Zdaniem wielu, założona „nieostrość” tej kategorii oferuje zdecydowanie mniejszą skuteczność polityczną niż kategorie tożsamościowe, a niekiedy prowadzi wręcz do ponownego „uszafowienia”. Tak czy inaczej, queer – pozostając świadomym swoich ograniczeń – jest niewątpliwie najogólniejszą i najpojemniejszą z omawianych kategorii.
Potem przyszła kolej na „I”. O ile część osób transpłciowych odnajduje się w dualizmie płciowym i pragnie jedynie dostosowania swojego „błędnego” ciała do właściwej płci psychicznej, o tyle osoby interseksualne rodzą się z ciałem z założenia niepasującym do norm anatomiczno-kulturowych. I choć mogą utożsamiać się z jedną z dwóch oficjalnie uznanych płci, to jednak duża część woli postrzegać się jako osoby innej, „trzeciej” płci. Jaki sens mają w odniesieniu do tych osób takie kategorie, jak gej albo lesbijka?
Znaczenie litery „A” nie jest oczywiste. Coraz częściej uznaje się, że odnosi się do osób aseksualnych. Jeśli tak, to znowu można powiedzieć, że kategorie homo, hetero, gej czy les są w tym przypadku absurdalne. W ogóle to, co dla społeczeństwa stanowi niezwykle istotne kryterium „kategoryzowania” ludzi, czyli seksualność, okazuje się nie mieć dla niektórych specjalnego znaczenia. Ale „A” interpretuje się także jako „allies”, czyli sojusznicy. To znaczenie wskazywałoby na szerszy projekt społeczno-polityczny, na pewną koalicję, której celem jest nie stabilizowanie i „gettoizacja” tzw. mniejszości seksualnych, ale raczej gruntowniejsza zmiana myślenia o seksualności, wykroczenie poza dotychczas obowiązujące kategorie. Powyższą niejednoznaczność można by, przekornie, posunąć jeszcze dalej, proponując kolejne znaczenie dla tej literki: A jak „ambiwalentny” (albo „Ambiguous”).
Niektórych ta zabawa w literki śmieszy, innych irytuje. Ale wynika z niej kilka ciekawych lekcji.
Choć literki ustawione są w jednym rządku, warto zdać sobie sprawę, że reprezentują one różne porządki, różne sposoby myślenia o płci i seksualności. Trzy pierwsze jeszcze jako-tako trzymają się kupy, ale pozostałe to już zdecydowanie postacie z innych bajek. To trochę tak, jakby w jednym rządku ustawić psy, drapieżniki, ssaki i zwierzęta domowe (choć oczywiście nie jest to idealna analogia).
W starych, dobrych czasach, kiedy posługiwano się skrótem LGB albo LGBT, katalog możliwości wydawał się zamknięty. Wiele osób woli taki rodzaj katalogu, bo wymienia on „czarno na białym” jakie grupy mamy na myśli. W takim katalogu najważniejsza jest logika „albo-albo”: albo gej, albo lesbijka, albo biseks. Ale im głębiej w las, tym więcej drzew: kolejne kategorie zaczynają się zazębiać, stosować logikę „i-i” (np. i lesbijka i queer), czy nawet „ani-ani” (tu mogliby się zmieścić „sojusznicy”, a także wiele osób identyfikujących się szeroko jako „odmieńcy”). Można twierdzić, że katalog otwarty byłby lepszy, bo z góry obejmowałby również te kategorie, które dziś jeszcze nie istnieją, ale wykształcą się w przyszłości. Po co więc dodawać kolejne litery ad absurdum? Propozycją katalogu otwartego jest oczywiście termin „queer” (albo odmieńcy). Używa się też innych szerokich pojęć, takich jak „osoby nieheteroseksualne” (ale w jakim sensie np. osoba interseksualna jest nieheteroseksualna?) albo osoby o nienormatywnej seksualności (tu z kolei mieściłyby się osoby zasadniczo pożądające „płci przeciwnej”, ale uprawiające nienormatywne praktyki seksualne).
To dodawanie literek może jednak mieć swój perwersyjny, wywrotowy sens. Ich z grubsza chronologiczna kolejność wskazuje na element czasowości, na postępujący i nieprzewidywalny proces multiplikacji kategorii seksualnych. Ten postęp w czasie odpowiada w przybliżeniu stopniom widoczności poszczególnych kategorii: geje są daleko bardziej widoczni niż osoby interseksualne. Innymi słowy, proces, na który wskazuje nasz skrót, polega na tworzeniu nowych kategorii oraz zwiększaniu ich widoczności. Trzy ostatnie literki nie mają zresztą ustalonego porządku, często występują w różnej kolejności; myślę, że w imię znoszenia hierarchizacji (np. „geje są ważniejsi niż osoby transpłciowe”) warto traktować kolejność wszystkich literek luźno i wymiennie, posługując się np. skrótem ILATBGQ albo TQALIGB. Najgorszym nadużyciem omawianego skrótu jest używanie go w sytuacji, gdy de facto ma się na myśli wyłącznie lesbijki i gejów. Literki mogą oczywiście występować zupełnie osobno, albo w dowolnych zestawieniach, ale największy potencjał wywrotowy mają wtedy, gdy występują razem.
Jak już wspomniałem, ABTGILQ to swego rodzaju twór hybrydyczny, składający się z określeń należących do zgoła różnych porządków myślenia. Zgodnie z zasadą odmieńczego pożądania, w tej pseudo-klasyfikacji liczy się nieskończona horyzontalna koniunkcja: i – i – i… Paradoksalnie, zamknięty (z pozoru) katalog zawiera w sobie inny, otwarty katalog (Q), który właściwie mógłby zastąpić wszystkie pozostałe literki, ale mimo to stoi grzecznie w rządku i nie chce rządzić. Mnożenie kategorii (dorzućmy jeszcze, spośród wielu dostępnych, panseksualizm czy poliamorię) może wskazywać na pewną absurdalność, a przynajmniej arbitralność kategoryzacji w ogóle; pozwala wymknąć się logice stabilnych tożsamości, które łatwo dawałyby się zasymilować, podporządkować, u-regulować. Można postulować zniesienie wszelkich kategorii, ale można też posługiwać się kategoriami z dystansem, z ironią, z poczuciem ich niewystarczalności i nieprzystawalności. Należy nieustannie przypominać, że „tożsamość” funkcjonuje w ogromnej mierze właśnie na zasadzie skrótu, czyli redukuje faktyczną, empiryczną złożoność naszego psycho-seksualnego życia do kilku rozpoznawalnych, jednoznacznych kategorii, do pojedynczej „litery”. Namnażanie kategorii uderza w samą logikę kategoryzacji, a katalog, który udaje zamknięty, zdradza swoje wieczne, fundamentalne niedomknięcie.
Jasne, umowności widzę, ale zjawisko lgbtqwwrrr wydaje mi się jednak niepokojące. Dlaczego mainstreamowe organizacje nagminnie dodają teraz q? A, bo jak powiesz, że jesteś q czy a, to cudownie. Powiedzą pewnie: zbierz sobie parę podobnych q, zróbcie sobie warsztaty, grupę wsparcia, telefon zaufania, cokolwiek. Tylko nie krytykujcie innych, to i inni nie będą krytykować was. Od dzisiaj jesteście q, a my jesteśmy g, wy jesteście fajni, my jesteśmy fajni. Jest dwa razy fajniej, a do raportu grantowego mamy pełną zgodność z certyfikatem jakości q... Ponura wizja, no nie? Dlatego wolę tropem Irigaray czasem udawać, przemalowywać się, że niby jestem gejem, czy kimś tam (zależy, z kim rozmawiam). Wtedy wkraczam na ich pole i walczę na ich polu, przedrzeźniać ich, do momentu, kiedy wypowiem swoje. To jeden ze sposobów, żeby wywołać w mężczyznach nie tak trudny zresztą do wywołania mechanizm... autodestrukcji. Zastanawiam się od dawna nad zagadnieniem gejowskiej melancholii i zastanawiam się, jak użyć jej jako narzędzia, aby przejąć kontrolę nad światem. To oczywiście niebezpieczne zabawki, ale które wobec tego są bezpieczne? Lily
wszystko jest potencjalnie niepokojące i potencjalnie obiecujące; i wszystko podlega prawom kooptacji, normalizacji, komercjalizacji i trudno, w takim środowisku musimy pracować, takie mamy narzędzia pracy; musimy przedrzeźniać, pokazywać umowność, wyciskać potencjał wywrotowy skąd się da - z tigqlab, z melancholii czy z czego tam jeszcze... na dokładkę: LGBTIQQNN2SAAPPNASC: lesbian, gay, bisexual, transgender, intersex, queer, questioning, non-normative, two-spirit, straight-ally, asexual, pansexual, polyamorous, none-of-the-above, all-of-the-above, some-of-the-above, constantly-changing hodowlaidei
Czytam, czytam... do "świętych" nie należę, różne "sprawy" się widziało, jak i praktykowało, lecz ten ostatni wpis już całkowicie mnie załamał. Mały żart, oczywiście. Interesuje mnie pansexual oraz inter ze względu na Przyjaciela. A tutaj jeszcze none- i all- i some- above... całe moje studia i psychologia się w tym zagubiła. Wytłumaczcie proszę, różnice między tymi ostatnimi ;-) Anonimowy
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
28 lip 2019, 21:14
Re: Etyka, moralność, obyczaje
Nie musimy szanować ideologii LGBT.
Dlaczego musimy umieć rozróżniać nauczanie Kościoła w kontekście ideologii LGBT od samego homoseksualizmu? Czy brak wyraźnego określania grzechu sodomii przyczynia się do utwierdzania homoseksualistów w przekonaniu, że da się go połączyć z nauczaniem Chrystusa?
O tym w dzisiejszym programie porozmawiają Marek Miśko i Paweł Lisicki. Oprócz tego kilka słów komentarza do wydarzeń z Białegostoku i zdjęcia ekskomuniki z x. Michała Misiaka.
"Wierzę" to program dobry dla wierzących i niewierzących. Po jego obejrzeniu wierzący będą musieli się zastanowić, niewierzący zobaczą, w co wierzymy, albo powinniśmy wierzyć – my – próbujący być katolikami.
Najważniejsze zadanie, stojące przed Kościołem, to głoszenie Ewangelii Jezusa Chrystusa i pomaganie światu w otwieraniu się na miłość Boga – powiedział po spotkaniu rady głównej brazylijskiego episkopatu jego przewodniczący abp Walmor Oliveira de Azevedo. Wezwał on także władze sądownicze do uczciwości i roztropności w wydawaniu wyroków oraz do dokładniejszego wyjaśnienia społeczeństwu spraw związanych z procesami w oskarżeniach o tzw. homofobię.
65-letni metropolita Belo Horizonte podkreślił, że „lekceważenie wartości etycznych i moralnych, które są ponad ideologiami, jest niebezpiecznym błędem”. Dodał, że przy takim postępowaniu „pojawia się ryzyko niewłaściwej interpretacji w trakcie prowadzonych procesów sądowych”.
Według hierarchy Kościół katolicki zgodnie ze swoimi zasadami etycznymi i moralnymi podkreśla wagę solidarności i szacunku wobec każdego człowieka. Nie uznaje jakiegokolwiek przejawu dyskryminacji. Dochowując jednak wierności swojemu nauczaniu ma również obowiązek wyjaśniania wiernym zasad dotyczących małżeństwa i rodziny. Misja Kościoła katolickiego nie może więc być oceniana jako obraza ludzi czy grup społecznych.
Przewodniczący episkopatu wezwał do większej jasności w prowadzonych procesach sądowych, aby ustrzec się przed atakami na nienaruszalne wartości, oparte na wierze.
Sami pracujecie na coraz większą niechęć do was ludzi, którzy do tej pory byli obojętni.
Załącznik:
LGBT10.jpg
Załącznik:
LGBT11.jpg
Załącznik:
LGBT15.jpg
Załącznik:
LGBT12.jpg
Róbcie tak dalej - odsetek wam niechętnych będzie się zwiększał.
TylkodolnaczęśćciałaWasinteresuje
Załącznik:
LGBT14.jpg
Załącznik:
LGBT13.jpg
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
Ostatnio edytowano 30 lip 2019, 16:35 przez Badman, łącznie edytowano 2 razy
30 lip 2019, 16:29
Re: Etyka, moralność, obyczaje
Tęczowazaraza
Załącznik:
LGBT16.jpg
Załącznik:
LGBT17.jpg
Załącznik:
LGBT18.png
Załącznik:
Tęczowa zaraza.jpg
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
05 sie 2019, 14:44
Re: Etyka, moralność, obyczaje
Znany muzyk molestował dziewczynki.
Dziennikarz Mariusz Zielke twierdzi, że ma dowody na to, iż znany muzyk Krzysztof Sadowski molestował dziewczynki przy okazji m.in. produkcji programów "Tęczowy Music Box" i "Co jest grane?". - Nie mam żadnych wątpoliwości. Krzysztof Sadowski, znany w Polsce i na świecie muzyk, krzywdził dziewczynki - mówi nam Mariusz Zielke. Na Facebooku opublikował informację na ten temat.
"Niestety, z ogromną przykrością informuję, że nie ma już żadnych wątpliwości. Krzysztof Sadowski, wielka postać polskiego jazzu, wieloletni prezes Polskiego Towarzystwa Jazzowego, współtwórca Tęczowego Music Box, działacz Jazz Jamboree i innych programów, nauczyciel setek, a może i tysięcy dzieci, był pedofilem. Ta sprawa będzie bardzo bolesna dla całego środowiska, które w dużej części wiedziało i kryło pedofilię" - napisał Zielke.
I dodał: "Jestem przerażony myślą, co musi dziś czuć rodzina, bliscy i znajomi pana Krzysztofa, ale nie mam wyjścia, nie mogę tego ukryć, to obiecałem i czytelnikom i ofiarom. Ofiary zasługują na współczucie i prawdę. Ich relacje są bardzo mocne. Relacji jest zbyt wiele, żeby były nieprawdziwe. Krzysztof Sadowski zniszczył życie wielu utalentowanym ludziom, wielu innym próbował. Po zebraniu materiału skieruję doniesienie do prokuratury". Zielke opowiedział o relacjach ofiar Sadowskiego. Obecnie zgłosiło się do niego kilkadziesiąt osób, które mogły zostać skrzywdzone.
- Te kobiety są dziś dorosłe, ale nadal zmagają się z ogromną traumą. Twierdzą, że do molestowania i gwałtów dochodziło przy realizacji programów "Tęczowy Music Box" i "Co jest grane?", a także przy organizacji wielu występów zespołu muzycznego "Tęcza". Dziewczynki miały być też gwałcone w siedzibie fundacji finansującej działania zespołu. To był dom oskarżanego znanego artysty. Kobiety twierdzą, że zamykano je tam w piwnicy na noc. Sprawca miał je krzywdzić także we własnym samochodzie oraz w siedzibie jednego z najważniejszych polskich stowarzyszeń muzycznych - mówi Zielke.
Do naszej redakcji zgłosiły się już osoby, które były krzywdzone przez muzyka. Prosimy o kontakt wszystkie osoby mogące mieć informacje na ten temat. Anonimowe informacje można przesyłac na adres magda.miesnik@grupawp.pl
Czy bracia Sekielscy nakręcą następny filmik o pedofilach?
Tym razem w środowisku artystów?
Ostatnio edytowano 06 sie 2019, 11:59 przez kasowski, łącznie edytowano 3 razy
06 sie 2019, 11:56
Re: Etyka, moralność, obyczaje
Zaściankowy, ksenofobiczny trójkątofob poseł Michał Szczerba (PO)
"Skoro jest pan za legalizacją związków homoseksualistów i stworzeniem takiej instytucji, to czy jest pan też za legalizacją np. trójkątów? Nie? Czyli jest pan zaściankowym, ksenofobicznym trójkątofobem, mówiąc językiem tolerancyjnych ludzi.
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
19 sie 2019, 19:56
Re: Etyka, moralność, obyczaje
Wiceprezydent Warszawy pozdrawia prosto ze swojego łóżka
22 sie 2019, 14:43
Re: Etyka, moralność, obyczaje
Wychowawcy.
Załącznik:
Promotorzy książki o wychowaniu dzieci.jpg
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
22 sie 2019, 20:40
Re: Etyka, moralność, obyczaje
Oni lubią takie poranki.
Kolejne pozdrowienia wiceprezydenta Warszawy i jego chłopka prosto z łóżka
Chłopak Rabieja wrzucił nagie zdjęcie z wiceprezydentem pod kołdrą. Partner życiowy wiceprezydenta Warszawy Pawła Rabieja Michał Cessanis opublikował na platformie Instagram wspólne zdjęcie obu panów. „Lubimy takie poranki” i emotikony z serduszkami stanowią dopełnienie publikacji Michała Cessanisa. Na zdjęciu obaj Panowie leżą w łóżku, roznegliżowani do pasa, obejmując się. „Panie #Rabiej jest pan urzędnikiem państwowym, trochę powagi...” – to tylko jeden z komentarzy zdjęcia, które wzbudziło spore zażenowanie dużej części internautów, zwłaszcza tych o konserwatywnych poglądach. Komentujący o progresywnych lewicowo-liberalnych poglądach z kolei biorą publikację w obronę. Większa część komentujących podkreśla, że taka sama publikacja z półnagą kobietą również nie przystawałaby do powagi sprawowanego przez Rabieja urzędu.
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników