Janusz Palikot, szef PO na Lubelszczyźnie, zwrócił się z apelem o zatrzymanie i ukaranie osób, które, zdaniem posła, zaatakowały go podczas środowego wiecu na pl. Litewskim. Jak się okazuje, w stronę posła PO poleciał m.in. wibrator.
- W trakcie mojego wystąpienia rzucali w moim kierunku kamienie oraz butelki z piwem - napisał poseł Janusz Palikot w oświadczeniu przesłanym dziennikarzom. Policja nic jednak zrobić nie może, bo polityk, poza medialnym apelem, nie złożył oficjalnego doniesienia. Tymczasem okazuje się, że nie wiadomo, co tak naprawdę poleciało w kierunku przemawiającego posła - butelki, kamienie, a może puszki i wibratory?
Palikot wystąpił w środę na placu Litewskim podczas wiecu Platformy (formalnie był to społeczny happening Studia 66). W tym samym czasie po drugiej stronie placu odbywała się wyborcza impreza PiS. Kiedy lubelski poseł przemawiał ze sceny nagle stwierdził, że ktoś rzucił w niego kamieniem. - Proszę zatrzymać tego człowieka. To jest właśnie symbol PiS i Jarosława Kaczyńskiego - mówił. Wieczorem polityk zaapelował w oświadczeniu organy ścigania "o zatrzymanie sprawców tego incydentu, wszczęcie postępowania z urzędu i doprowadzenie do ich ukarania". Jednak doniesienia na razie nie złożył. - Nie rozpoczniemy postępowania, jeśli nie będziemy mieli zgłoszenia osoby pokrzywdzonej - tłumaczy Andrzej Fiołek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. (...) http://wiadomosci.wp.pl/kat,112996,titl ... prasa.html
11 cze 2010, 10:48
Wybory prezydenta RP 2010
silniczek
"Rzucił w Janusza Palikota wibratorem" Janusz Palikot, szef PO na Lubelszczyźnie, zwrócił się z apelem o zatrzymanie i ukaranie osób, które, zdaniem posła, zaatakowały go podczas środowego wiecu na pl. Litewskim. Jak się okazuje, w stronę posła PO poleciał m.in. wibrator. - W trakcie mojego wystąpienia rzucali w moim kierunku kamienie oraz butelki z piwem - napisał poseł Janusz Palikot w oświadczeniu przesłanym dziennikarzom. Tymczasem okazuje się, że nie wiadomo, co tak naprawdę poleciało w kierunku przemawiającego posła - butelki, kamienie, a może puszki i wibratory? Jednak doniesienia na razie nie złożył.
Idiocii! Szkoda piwa! Co innego pustą butelką. Pusta butelka w pusty łeb. Pasuje.
Palikot to właśnie przykład tyPOwego członka (wyborcy) Platformy (Żartobliwie Zwanej Obywatelską) który dzieli (a mieli łączyć!!!!!!!!!!!!) społeczenstwo na NAS (PO) i na reszte czyli PIS -Kaczory-Rydzyk.
Nie widział dobrze swoimi kaprawymi oczkami kto rzucał i czym rzucał a już był przekonany że to zwolennik PIS i słuchacz Radia Maryja (- To on, to on rzuca kamieniem. To pewnie elektorat PiS-u, słuchacz radia ojca Rydzyka. Łapcie go! - To właśnie symbol Jarosława Kaczyńskiego - skomentował cały incydent Palikot). A może zawiedziony wyborca PO?! Tak jak ten w Londynie który prosił Bronisława Marii Komorowskiego o wyrzeczenie sie palikota i jego wibratora.
Notabene to było coś w rodzaju egzorcyzmów: Bronisławie Mario Komorowski - czy wyrzekacie się złego ducha? - nie wyrzekamy Amen.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
11 cze 2010, 13:31
Wybory prezydenta RP 2010
Kolejna ekonomiczna wpadka Komorowskiego CZY POLSKA JEST PŁATNIKIEM NETTO W UE?
Po pomyleniu deficytu budżetowego z długiem publicznym marszałek Bronisław Komorowski zaliczył kolejną ekonomiczną wpadkę. Jak wynika z internetowej ankiety wyborczej, kandydat PO na prezydenta miał tym razem problem z pojęciem "płatnik netto". Chodzi o formularz "Latarnik wyborczy" przygotowany przez koalicję organizacji pozarządowych związanych z kampanią frekwencyjną "Gdziekolwiek będziesz, zagłosuj".
Wypełniając formularz na stronie internetowej, można dowiedzieć się jak nasze poglądy korespondują z poglądami kandydatów. Gdy już wypełnimy formularz, dowiemy się, Wpadki Komorowskiego "to nie Irasiad czy Borubar" - Ilość błędów i wpadek merytorycznych stawia pod znakiem zapytania jego... czytaj więcej ?jak na te same pytania odpowiadali kandydaci.
Pytania o integrację europejską
W pytaniu problemowym nr 10: Polska powinna wspierać pogłębienie integracji europejskiej w dziedzinie gospodarki, polityki zagranicznej i obronnej do wyboru mamy odpowiedzi: zgadzam się, nie zgadzam się; nie mam zdania w tej sprawie.
Główni kandydaci jednak nie odpowiadali wprost. Jarosław Kaczyński nie wskazał żadnej z opcji, a w komentarzu napisał: "Tak, ale w tych sprawach, w których przyjmowane na "Podróbka" Kaczyński czy "Wpadka" Komorowski Aleksander Kwaśniewski nie jest widoczny w kampanii kandydata SLD, bo jest... czytaj więcej ?szczeblu unijnym wspólne rozwiązania, zamiast samodzielnych kroków państw członkowskich, będą lepiej służyć ludziom i wspólnemu bezpieczeństwu. W prawie europejskim obowiązuje zasada pomocniczości, według której Unia podejmuje te problemy, których nie mogą lepiej od niej samodzielnie rozwiązać państwa członkowskie. Do takich problemów na pewno należy np. bezpieczeństwo energetyczne. Takich tematów można wskazać więcej".
Płatnik czy beneficjent?
Ciekawszej odpowiedzi udzielił jednak Bronisław Komorowski: "Najważniejszym obszarem polskich nadziei i szans jest Unia Europejska. Polska bardzo zyskała na wejściu do niej - jesteśmy płatnikiem netto, czyli więcej pieniędzy otrzymujemy niż wpłacamy do budżetu Unii. Według KE Polska jest krajem, który najlepiej wykorzystuje środki UE."
I tu marszałek Komorowski się pomylił. Płatnikiem netto jest bowiem taki kraj członkowski Unii Europejskiej, który do budżetu unijnego wpłaca więcej niż z niego otrzymuje.
Marszałek Bronisław Komorowski podczas przedstawiania kandydatury Marka... czytaj więcej ?przeczytać choćby na stronach internetowych Parlamentu Europejskiego: "W wypadku Polski, w okresie 2004-2006, różnica pomiędzy tym, co powinniśmy wpłacić do unijnej kasy z tytułu członkowstwa a sumą otrzymaną z budżetu Unii z tytułu instrumentów pomocowych (funduszy strukturalnych itp.) wyniosła około 7 miliardów euro na korzyść naszego kraju. W nowych Ramach Finansowych 2007-2013 również otrzymujemy więcej, niż wynosi nasza składka".
Można się domyślać, że w przypadku ankiety Bronisława Komorowskiego doszło do pomyłki - zamiast "płatnik" powinno być "beneficjent", co oznacza kraj członkowski, który otrzymuje z budżetu UE więcej niż do niego wpłaca.
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
11 cze 2010, 15:59
Wybory prezydenta RP 2010
1/ Komorowski i Kaczyński idą łeb w łeb!
Tylko dwa punkty różnicy w sondażu TNS OBOP
Tak blisko Bronisława Komorowskiego Jarosław Kaczyński w sondażach jeszcze nie był. Najnowsze badanie TSN OBOP dla "Forum" w TVP Info pokazuje, że dwaj najpoważniejsi kandydaci idą już niemal łeb w łeb. Sondaż pokazuje, że różnica, która ich dzieli, mieści się w granicach błędu statystycznego.
Kandydat PO Bronisław Komorowski może liczyć w wyborach prezydenckich na 38 proc. głosów poparcia, prezes PiS Jarosław Kaczyński na 36 proc. - wynika z opublikowanych w piątek wyników sondażu TNS OBOP. Badanie przeprowadzono dla programu "Forum" w TVP Info.
W porównaniu z badaniami tego samego ośrodka z 20 maja, poparcie dla Bronisława Komorowskiego spadło o 15 proc., natomiast wzrosło dla Jarosława Kaczyńskiego - o 8 punktów proc.
Grzegorz Napieralski może liczyć na 12 proc. poparcia (wzrost o 8 punktów proc.). Andrzej Olechowski oraz Waldemar Pawlak mogą liczyć na 5 proc. głosów. Poparcie dla tych kandydatów wzrosło odpowiednio o 1 i 2 proc. Janusz Korwin-Mikke zdobył w sondażu 2 proc. poparcia, o 1 punkt proc. mniej niż w poprzednim badaniu. Andrzej Lepper i Marek Jurek uzyskali 1 proc poparcia. Dla kandydata Samoobrony jest to wynik gorszy od poprzedniego o 3 proc., natomiast wynik przedstawiciela Prawicy Rzeczypospolitej pozostał bez zmian. Pozostali zarejestrowani kandydaci uzyskali mniej niż 1 proc. wskazań.
W ewentualnej drugiej turze 56 proc. ankietowanych zadeklarowało poparcie dla Bronisława Komorowskiego ( spadek o 10 punktów proc.), zaś dla Jarosława Kaczyńskiego - 44 proc. (wzrost o 10 proc.). TNS OBOP przeprowadził sondaż metodą telefoniczną między 10 a 11 czerwca, na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie dorosłych osób. Zrealizowano 1000 wywiadów. Konkretnego kandydata wskazały w odpowiedziach 863 osoby.
"Ty hot-dogu" to tytuł felietonu Tomasza Piątka, w którym pisarz obśmiewa spotkanie Bronisława Komorowskiego z artystami. Piątek pisze, że środowisko podlizywało się marszałkowi Sejmu. Drwi też z odpowiedzi, jakie gospodarz miał udzielać na pytania o stosunek do Kościoła czy kultury. Piątek pisze w felietonie dla "Krytyki Politycznej", że podczas spotkania Komorowski najpierw podpisał petycję, aby jeden procent budżetu przeznaczyć na kulturę, a później dziwnie tłumaczył, co stałoby się z tym pomysłem, jeśli nie poprze go Platforma.
"Panie Marszałku, jeśli zostanie pan prezydentem, to czy zawetuje pan ustawę budżetową, jeżeli kwota przeznaczona w niej na kulturę będzie niższa niż jeden procent?" - miał zapytać Piątek.
Dostojne ciało uśmiechnęło się w odpowiedzi i to dwukrotnie. Za drugim razem był to uśmiech pobłażliwy i łagodny, ale ten pierwszy był raczej brzydki.
"Proszę pana, hmmm, hmmlllm, hmmmlummm, prezydent nie może zawetować budżetu, tak samo, jak nie może zawetować konstytucji" - powiedziało" - tak zrelacjonował odpowiedź Komorowskiego Piątek.
"Drugie głupie pytanie, które zadałem brzmiało tak: Panie Marszałku, jeśli zostanie pan prezydentem, to czy podpisze pan ustawę wywłaszczającą tak zwany Kościół katolicki z muzeów, teatrów i szkół przejętych przez tę organizację? "Hmm, hmmlll, hmmmlum" - zabulgotał Komorowski w odpowiedzi - "To skomplikowane pytanie? Proszę pana, my się lepiej z Kościołem nie rozliczajmy, bo jeszcze te rozliczenia wyjdą na naszą niekorzyść, no bo dzieła sztuki na przykład. Nie możemy na pewno Kościoła wywłaszczyć, tylko coś wykupić, bo własność jest święta? - cytuje marszałka Piątek w "Krytyce Politycznej".
"Później popatrzyłem sobie jeszcze przez chwilę, jak artyści, którzy przed chwilą kuluarowo przeklinali marszałka, teraz mu się kłaniają, łapią za rękę, przyciągają do swych stolików, jak marszałek łaskawie się nachyla, jak próbują rozpaczliwie tłumaczyć, błagać, nadskakiwać - i wyszedłem" - napisał Piątek.
Po zadymie w Lublinie - gdzie w Janusza Palikota rzucono kamieniem, bo przekrzykiwał Jarosława Kaczyńskiego - poseł postanowił nie pozostawiać tego bez odpowiedzi. Wie, że agresor go przeprasza, ale i tak doniósł na niego do prokuratury. Palikot mówi, że się boi. Wynajął ochronę.
"Jestem razem z moją rodziną poważnie tym wszystkim zaniepokojony. Wynająłem ochronę pilnującą mojego domu na zewnątrz. Wyjeżdżam dziś z moją rodziną z Lublina" - powiedział Palikot lubelskiej "michnikowemu szmatławcowi".
Wszystko przez incydent na Placu Litewskim w Lublinie. Niesforny poseł wystąpił tam na wiecu wymierzonym w spotkanie wyborcze Jarosława Kaczyńskiego, zorganizowane na tym samym placu. W pewnym momencie w stronę Palikota poleciał kamień. Szybko ustalono, jak wyglądał agresor. Jego zdjęcie pojawiło się też na portalu gwno.pl. Dzisiaj pan Dariusz chciał przeprosić posła. Pojawił się w tym celu w lubelskim biurze poselskim Palikota, ale go tam nie zastał. "Był ktoś, ale mnie nie było. Rozmawiał z moimi pracownikami. Mówił, że przeprasza, że się przyznaje. To typowa zagrywka PiSu. Człowiek został poproszony o to, żeby powiedzieć dzisiaj taki tekst" - mówi Palikot "michnikowemu szmatławcowi".
W zawiadomieniu do Prokuratury Rejonowej Lublin - Północ, Palikot napisał, że "w pobliżu sceny pojawił się nieznany mężczyzna, który niespodziewanie wziął zamach i rzucił przedmiotem przypominającym kamień".
"Należy odnieść się również do gestów wykonywanych w moją stronę. Wskazuję, iż motywem działania sprawcy były wykonywanie przeze mnie czynności jako funkcjonariusza publicznego" - skarżył się także Palikot.
Janusz Palikot nie powinien był organizować wiecu na którym nawoływał do poparcia Bronisława Komorowskiego, ponieważ kampanię wyborczą może prowadzić tylko komitet kandydata - uważa dyrektor Krajowego Biura Wyborczego Krzysztof Lorentz. Oficjalnie "piknik rodzinny" w Lublinie, na którym Palikot atakował Kaczyńskiego organizowała prywatna firma. Zlecenie na jego organizację złożył jednak Janusz Palikot. Koszty imprezy są nieznane, mogła jednak kosztować kilkanaście tysięcy złotych. ? Za same balony, które na koniec poszybowały w górę, trzeba będzie zapłacić prawie 2 tys. zł ? zdradza jeden z organizatorów happeningu.
Tymczasem, zgodnie z przepisami, do prowadzenia kampanii uprawnione są wyłącznie komitety wyborcze, które muszą się rozliczyć z każdej wydanej złotówki. Sztab wyborczy kandydata PO na prezydenta zapewnia, że nie wiedział nic o planach Palikota. ? Nie upoważniałem nikogo do organizowania takiego wydarzenia ? oświadczył Grzegorz Wójtowicz, pełnomocnik sztabu Komorowskiego.
"Pacjenci Pana Boga" poszczują psem? - tajna instrukcja PO
"Pan Bóg ma różnych pacjentów na ziemi, dlatego ważne jest, abyśmy byli przygotowani na sytuacje nadzwyczajne" - to zdanie z instrukcji dla działaczy PO, którzy w ramach akcji "od drzwi do drzwi" mają chodzić po domach i przekonywać do głosowania na Bronisława Komorowskiego. Do dokumentu dotarli dziennikarze "Wprost".
Jak pisze "Wprost", w dokumencie uwzględnione są różne sytuacje. "Każde dziwne zachowanie ze strony rozmówcy powinno skutkować natychmiastowym zakończeniem rozmowy! Pamiętajcie - bezpieczeństwo jest najważniejsze. Nigdy nie wchodzimy do domu wyborców!!!" - piszą sztabowcy PO, dodając, że "Pan Bóg ma różnych pacjentów na ziemi". Pod instrukcją podpisany jest europoseł Platformy Krzysztof Lisek. - Wolontariusze muszą być przygotowani na każdą okoliczność. Także taką, że drzwi otworzy im człowiek niezrównoważony lub pijany albo że ktoś poszczuje ich psem. Takie sytuacje zdarzają się bardzo rzadko, ale możliwe jest wszystko - mówi Lisek w rozmowie z "Wprost".
Co zrobią wolontariusze PO, kiedy ktoś obrzuci ich wyzwiskami? "Naszym obowiązkiem jest kulturalnie podziękować i odejść? - radzi dokument - "Nie wolno na chamstwo odpowiadać chamstwem".
W dokumencie czytamy też: "Jeżeli w którymkolwiek momencie spotkania nasz rozmówca stwierdzi zdecydowanie, że nie będzie głosować na Bronisława Komorowskiego, nie wchodzimy z nim w dyskusję".
Instrukcja zawiera opisuje też scenariusz pozytywny: "Jeżeli rozmówca zacznie pytać nas o kandydata - koncentrujmy się na najważniejszych informacjach. Należy wybrać trzy najważniejsze cechy. Więcej punktów z reguły nie warto przytaczać, ponieważ nie zostaną one zapamiętane". Najważniejsze atuty Komorowskiego to - według sztabowców - 1) doświadczenie, 2) działalność opozycyjna oraz życie prywatne - 3) to, że jest ojcem rodziny, 4) ma pięcioro dzieci wychowanych w patriotycznym duchu, 5) jest dobrym mężem i 6) praktykującym katolikiem.
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
11 cze 2010, 20:52
Wybory prezydenta RP 2010
Coraz więcej młodych popiera Jarosława Kaczyńskiego
Wzrasta poparcie dla kandydata na prezydenta Jarosława Kaczyńskiego wśród młodych wyborców - wynika zarówno z ostatnich badań dla "Rzeczpospolitej" jak i z badań prowadzonych przez sztab Kaczyńskiego
W kwietniowym sondażu GfK Polonia dla "Rz" na Jarosława Kaczyńskiego chciało głosować 9% wyborców w wieku 20-29 lat, a w tym tygodniu już 21%. Podobne wnioski płyną z wewnętrznych badań zamawianych przez PiS. Poparcie dla Kaczyńskiego wzrasta m.in. w grupie 18-25 lat.
Zdaniem cytowanych przez gazetę politologów na razie nie można mówić o tendencji. Twierdzą oni, że młodzi ludzie to grupa wyborców najbardziej podatna na emocje, a w tej kampanii emocje są bardzo silne.
Z badań GfK Polonia dla "Rz" wynika jednak, że młodzi ludzie to wciąż duża część elektoratu Bronisława Komorowskiego (powyżej 40%). Ale także w tej grupie poparcie dla kandydata PO zaczęło spadać.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
12 cze 2010, 11:08
Wybory prezydenta RP 2010
Nowa plotka w sieci: Donald Tusk dostał w zęby. Że jak?
Dziwne rozcięcie premiera nie przeszło niezauważone.
To oczywiście tylko plotka, ale rozcięcie było prawdziwe. Zaczynała się druga fala powodziowa, kiedy to premier pojawił się na konferencji prasowej z rozciętymi ustami. Wyglądało jak zacięcie przy goleniu albo pamiątka po niefortunnym spotkaniu z piłką podczas jakiegoś meczu.
Było też i trzecie wytłumaczenie, którym zajął się bloger Tipsi:
Otóż pan premier ze swoją świtą postanowił się polansować na terenach powodziowych i pofotografować, żeby ładnie wypaść w gazetach. Nie przewidział jednego - że wytrzymałość nerwowa powodzian ma swoje granice. Na widok pozowania do sesji fotograficznej ludzie rzucili się na ochroniarzy i zaczęli ich po prostu lać. Jeden facet przedarł się do samego Tuska i go trzasnął w zęby. (...) Wraz ze świtą zmykał chyłkiem, ścigany gniewnymi okrzykami ludzi.
Służby prasowe rządu o rozcięciu nie wspominały, a dziennikarze mający największy dostęp do premiera się go o to w czasie powodziowego kryzysu nie zapytali. Rozcięcie się zagoiło, ale plotka już żyje w dziennikarskich dyskusjach na Twitterze. Ile w niej prawdy, tego nie wiadomo, ale nauczka dla PR-owców płynie stąd jedna: nie zostawia się takich rzeczy bez słowa.
Bo nawet tak małe rozcięcie może zacząć się trochę babrać. Choć to pewnie ciągle lepsze niż naprawdę dostać w zęby.
Zapraszam do doskonałej zabawy ... i chwili refleksji przy wyborze swojego Wirtualnego Prezydenta. Sądzę , że każdy z przyjemnością wypełni tę ankietę http://wirtualnyprezydent.rmf24.pl/by się przekonać,który z kandydatów ma poglądy najbardziej zbliżone. To prawie debata ale inaczej.
____________________________________ "Tylko zmiana jest niezmienna" - Heraklit
12 cze 2010, 11:34
Wybory prezydenta RP 2010
Biografia Jarosława Kaczyńskiego
Był premierem, działaczem opozycyjnym, posłem, senatorem, naukowcem, a nawet aktorem i redaktorem. Ostatnie trzy lata spędził jako przywódca największej partii opozycyjnej. Po tragicznej śmierci swojego brata, prezydenta Lecha Kaczyńskiego, zdecydował się kontynuować jego dzieło i sam kandyduje na najwyższy urząd w Polsce. Kim jest Jarosław Kaczyński?
Jarosław Kaczyński urodził się 18 czerwca 1949 na warszawskim Żoliborzu. Ojciec Rajmund działał podczas II wojny światowej w konspiracji - najpierw w Związku Walki Zbrojnej, a potem w jego następczyni - Armii Krajowej; brał udział w Powstaniu Warszawskim, za co został odznaczony Krzyżem Walecznych i krzyżem Virtuti Militari. Matka Jadwiga była harcerką i sanitariuszką w Szarych Szeregach. Miał brata bliźniaka Lecha, który zginął 10 kwietnia 2010 roku w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem.
Po raz pierwszy Polakom dał się poznać jako aktor, mając 13 lat. Wspólnie z bratem zagrali w ekranizacji powieści Kornela Makuszyńskiego "O dwóch takich, co ukradli księżyc". Grali małych urwisów, Jacka (Lech Kaczyński) i Placka (Jarosław Kaczyński), którzy byli bardzo leniwi i twierdzili, że nigdy w życiu nie będą pracować.
Kaczyński ukończył XLI Liceum im. Joachima Lelewela w Warszawie. Następnie podjął na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytecie Warszawski studia prawnicze, które ukończył w 1971 roku. Został na uczelni, aby zrobić doktorat. Po pięcioletniej pracy obronił na tym samym wydziale rozprawę doktorską zatytułowaną "Rola ciał kolegialnych w kierowaniu szkołą wyższą". W międzyczasie był zatrudniony jako pracownik naukowy w Instytucie Polityki Naukowej i Szkolnictwa Wyższego. Po obronie doktoratu rozpoczął pracę jako adiunkt w filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku. Pracował na tym stanowisku do 1981 roku, rok później zaczął trwającą rok pracę jako starszy bibliotekarz w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego.
W działalność opozycyjną zaangażował się na początku lat 70. Działał w Komitecie Obrony Robotników i Komitecie Helsińskim. W latach 80. został członkiem NSZZ "Solidarność", był również doradcą władz związku. Redagował niezależne pismo "Głos". W stanie wojennym zajmował się dystrybucją prasy podziemnej. Nie był na liście osób do internowania i nie został internowany. W trakcie strajków w Stoczni Gdańskiej im. Lenina w 1988 doradzał strajkującym robotnikom.
Jarosław Kaczyński uczestniczył w obradach Okrągłego Stołu w zespole ds. reform politycznych oraz w podzespole ds. reformy prawa i sądów. Negocjował ze strony "Solidarności" ze Stronnictwem Demokratycznym i Zjednoczonym Stronnictwem Ludowym, co doprowadziło do powołania rządu Tadeusza Mazowieckiego. W latach 1990-91 był ministrem stanu, szefem kancelarii prezydenta Lecha Wałęsy. W roku 1990 stworzył swoją pierwszą partię, Porozumienie Centrum. W wyniku konfliktu między PC a Wałęsą odszedł ze stanowiska w kancelarii.
W latach 1989-1991 był senatorem. Następnie był posłem na sejm I, III, IV, V i VI kadencji. W 2001 roku był współzałożycielem nowej partii, Prawo i Sprawiedliwość, której pierwszym prezesem był Lech Kaczyński. W 2003 stery w partii przejął Jarosław Kaczyński, który pozostał jej prezesem do dnia dzisiejszego. Po wygranych przez PiS wyborach parlamentarnych w 2005 roku Jarosław Kaczyński nie został premierem - na to stanowisko mianowano nieznanego wtedy szerzej Kazimierza Marcinkiewicza. Rok później Marcinkiewicz pożegnał się z funkcją Prezesa Rady Ministrów, a szefem rządu został Jarosław Kaczyński. Zawiązał koalicję parlamentarną z Samoobroną Andrzeja Leppera i Ligą Polskich Rodzin Romana Giertycha.
Dwa lata później, w wyniku powtarzających się konfliktów, koalicja została zerwana i doszło do samorozwiązania sejmu. Nowe wybory okazały się porażką dla PiS, ponieważ zwyciężyła Platforma Obywatelska Donalda Tuska, która zawiązała koalicję parlamentarną z Polskim Stronnictwem Ludowym Waldemara Pawlaka.
10 kwietnia 2010 roku prezydencki samolot lecący do Katynia runął na ziemię niedaleko lotniska pod Smoleńskiem. Zginęli wszyscy pasażerowie i załoga, łącznie 96 osób. Życie stracił m.in. prezydent Lecha Kaczyński i jego żona Maria. Zgodnie z Konstytucją, w wypadku opróżnienia urzędu Prezydenta RP jego obowiązki tymczasowo przejął marszałek sejmu Bronisław Komorowski, który był zobowiązany do ogłoszenia przyspieszonych wyborów. Lech Kaczyński nie ogłosił oficjalnie swojej woli walki o reelekcję, ale był naturalnym kandydatem PiS, dlatego jego śmierć zmusiła partię do znalezienia nowego kandydata. Przez kilkanaście dni PiS zwlekał z decyzją, aż 26 kwietnia Jarosław Kaczyński w specjalnym oświadczeniu ogłosił, że kandyduje.
Wszyscy kandydaci na urząd prezydenta musieli przedstawić w Państwowej Komisji Wyborczej 100 tys. podpisów poparcia dla kandydatury. Jarosław Kaczyński w bardzo krótkim czasie zebrał rekordową ilość 1,65 mln. Jego główny konkurent Bronisław Komorowski z PO zebrał 770 tys. podpisów.
Premier Donald Tusk i jego ministrowie oraz marszałek Bronisław Komorowski swoją wrogość wobec prezydenta Lecha Kaczyńskiego prezentowali publicznie od lat. Robili to nie tylko wobec Polaków, ale i wobec zagranicy, co szkodziło interesom państwa polskiego.
W pierwszych dniach po katastrofie smoleńskiej wydawało się, że po śmierci przeciwnika powściągną emocje i może nawet zrewidują swe stanowisko. Szybko okazało się jednak, że źródłem tej wrogości nie był spór kompetencyjny czy walka o wpływy polityczne, lecz fundamentalna nienawiść do człowieka, który bronił polskiej racji stanu.
Ich strach jest tym większy, że zmarły prezydent był nie tylko wielkim Polakiem, ale i wiernym Europejczykiem. Domagał się prawdy nie z powodu polskiego egoizmu narodowego, lecz w imię humanizmu, wolności i demokracji - ?walka z kłamstwem katyńskim to część historii całej Europy, świata. To przesłanie dotyczące każdego człowieka i wszystkich narodów. Dotyczące i przeszłości, i przyszłości ludzkiej cywilizacji." Co Tusk z Komorowskim są w stanie takiemu stanowisku przeciwstawić? Zgodę Putina na zwiększenie importu polskiego mięsa? Obniżkę ceny gazu w zamian za bazę dla rosyjskiej floty na Helu?
Właśnie to stanowisko wobec Rosji, które Lech Kaczyński zawarł w swoim niewygłoszonym przemówieniu katyńskim - ?Droga do pojednania wymaga czytelnych znaków. Na tej drodze trzeba partnerstwa, dialogu równych z równymi, a nie imperialnych tęsknot. Trzeba myślenia o wspólnych wartościach: o demokracji, wolności, pluralizmie, a nie o strefach wpływów" - jest dla premiera i marszałka tak ciężkim oskarżeniem, że ich nienawiść nie zgasła i przeżyła swoją ofiarę. Tusk i Komorowski, widząc, że Lech Kaczyński zza grobu daje Polakom znaki, uznali, że muszą rozkopać świeżą mogiłę i dobić go rosyjskim kołkiem, aby już na zawsze przestał ich straszyć swym patriotyzmem.
To dlatego stracili panowanie nad sobą i wpadli w histerię. Poprosili Putina o stenograficzny piasek i sypnęli nim Polaków po oczach. A gdy wydało im się, że już nikt nic nie widzi, Waldemar Kuczyński ogłosił: ?W tym samolocie dowódcą nie był pilot, lecz prezydent (...) Piloci wiedzieli, że wolą prezydenta jest, by lądować. Czyli trzeba lądować!! I żeby tę potrzebę podkreślić, w kabinie zjawił się Błasik (...) Miał swoją obecnością zmobilizować chłopaków, by nie okazali 'tchórzostwa', jak ten pilot z lotu do Tbilisi! (...) Ja rozumiem, że Kaczyński chciał być na czas w Katyniu, żeby uroczystość przyćmiła tę z Tuskiem i Putinem, ale przez to pragnienie, namiętne, straszne, pełne pychy i niedostrzegania wszystkiego innego poza czekającymi w Katyniu i politycznym efektem, do ziemi poszło 96 osób, a Kaczyński na Wawel."
To szaleństwo przekracza już wszelkie, nawet najpodlejsze, metody walki o wiarygodność w oczach społeczeństwa, bo przekracza lojalność wobec polskiego interesu narodowego.
7 kwietnia 2010 r. Tusk do walki z Lechem Kaczyńskim użył Rosji, i to w jej kagiebowskim wydaniu. Ale już po śmierci prezydenta pretendent Komorowski nadal używa Rosji do walki o władzę: ?Polacy nie zapomnieli o jego rusofobicznej postawie oraz o tym, jak wiele złego zrobił dla stosunków polsko-rosyjskich Jarosław Kaczyński."
Takie oskarżenie rzuca człowiek, który na groby katyńskie i pole śmierci w Smoleńsku wybrał się z enkawudystą Jaruzelskim.
To jeszcze nie jest prawdziwa targowica, jeszcze Rosja nie dyktuje prasie europejskiej depesz, że spokój panuje w Warszawie, ale wzywanie pomocy Moskali do walki o władzę w Polsce jest prostą drogą do zdrady. Wzywanie na pomoc sąsiada, który otwarcie deklaruje, że chce sobie Polskę podporządkować, który grozi zbrojnym atakiem, a Polakom zagładą, świadczy o zatraceniu woli suwerenności, świadczy o pierwszeństwie pragnienia władzy i kariery przed obowiązkiem służby ojczyźnie.
Najważniejsze pytanie, jakie obecnie stoi przed Polską, brzmi: czy Tusk i Komorowski mogą z tej drogi zejść? Czy nie uwikłali się już tak bardzo, że Kreml ich ze swego uścisku nie wypuści? Dokonane ostatnio przez KGB oskarżenie Tuska, że jego dziadek poszedł do Wehrmachtu na ochotnika, mogłoby świadczyć, że jest nie całkiem posłuszny. Komorowski, który chwali się nadanym przez zaborcę tytułem hrabiowskim i pozostaje człowiekiem Dukaczewskiego, wydaje się nie mieć już żadnych szans.
Krzysztof Wyszkowski, "Gazeta Polska", 12-06-2010 15:08
12 cze 2010, 15:30
Wybory prezydenta RP 2010
Komorowski ? kandydat postkomunistycznych służb WSI
Żołnierze WSI nie będą głosować czwórkami, ale Komorowski ma mój głos i środowiska WSI, bo kategorycznie był przeciwny likwidacji WSI. Otworzę szampana, gdy wygra ? powiedział w wywiadzie dla ?Polski. The Times? Marek Dukaczewski, były szef Wojskowych Służb Informacyjnych, szkolony przez GRU w Moskwie. Ta deklaracja nie dziwi ? kandydat na prezydenta PO Bronisław Komorowski był związany z wojskowymi służbami specjalnymi od początku swojej publicznej działalności po 1989 r.
Wspomniany wywiad udzielony przez Marka Dukaczewskiego jest deklaracją poparcia Komorowskiego przez całe środowisko Wojskowych Służb Informacyjnych. Nie jest to poparcie bezinteresowne ? ludzie związani z tą formacją chcą wrócić. Wprawdzie nie do czynnej służby, ale jako szeroko rozumiane zaplecze eksperckie prezydenta Bronisława Komorowskiego.
? Gdyby ktokolwiek chciał skorzystać z naszej rady, z naszych opinii czy ekspertyz, absolutnie jesteśmy otwarci, żeby taką wiedzą służyć ? stwierdził Marek Dukaczewski. Jego zdaniem miłość Komorowskiego do WSI bierze się z pragmatyzmu, ponieważ poznał te służby. Dukaczewski nie powiedział natomiast, że WSI pomogły Komorowskiemu i wybawiły go z kłopotów.
Lokata w parabanku W 2007 r. w Aneksie z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych ukazała się informacja o pieniądzach ulokowanych przez Bronisława Komorowskiego i aktora Macieja Rayzachera (jest obecnie w komitecie poparcia Komorowskiego na prezydenta) w parabanku.
?Służby interesowały się również kontaktami finansowymi Komorowskiego i Rayzachera z Januszem Paluchem, który prowadził tzw. działalność parabankową. Komorowski, Rayzacher i Benedyk mieli zainwestować w przedsięwzięcie Palucha 260 tys. DEM. (?) W notatce WSI stwierdzono, że Rayzacher i Komorowski nie mieli ?możliwości żądania zwrotu pieniędzy drogą prawną?. W.S. Tomaszewski dowiedział się, że ?generałom udało się odzyskać pieniądze przy pomocy kontrwywiadu wojskowego?. Próbą odzyskania pieniędzy zajął się w imieniu Komorowskiego i Rayzachera WS [tajny współpracownik WSI ? red.] ?Tomaszewski??. ? czytamy w Aneksie.
Sprawę szeroko komentowały zarówno media, jak i Bronisław Komorowski i Maciej Rayzacher, który w latach 1991?1993 był zastępcą dyrektora departamentu oświatowo-kulturalnego w Ministerstwie Obrony Narodowej w czasie, gdy Komorowski był wiceministrem obrony narodowej ds. wychowawczo-społecznych.
?Wymienianie mojego nazwiska w kontekście nadużyć dokonanych przez niejakiego Janusza Palucha to kolejny przykład opowiadania w stylu: ?On ukradł albo jemu ukradli, dość, że zamieszany w kradzież?. Otóż to mnie ukradziono wówczas pieniądze, które pożyczyłem od rodziny i powierzyłem p. Rayzacherowi, który je umieścił w jakiejś piramidzie. To nie miało nic wspólnego z WSI. Tyle że WSI rozpracowywały aferę, w której pieniądze utracili też niektórzy oficerowie? ? stwierdził na łamach ?michnikowego szmatławca? w lutym 2007 r. Bronisław Komorowski.
Maciej Rayzacher nie chce mówić o szczegółach transakcji. ? Niewiele pamiętam, a w tej sprawie już się wypowiadałem na łamach ?Rzeczpospolitej?, która opublikowała mój list ? mówi ?Gazecie Polskiej?.
?W ?Rzeczpospolitej? z 19 lutego 2007 r. ukazał się artykuł ?Politycy toczą wojnę o raport WSI?. Gazeta streściła część raportu w ramce pt. ?Komorowski, oskarżony i ofiara?. ?Jestem w niej wymieniony wraz z ówczesnym moim przełożonym, wiceszefem MON Bronisławem Komorowskim jako powiązani rzekomo interesami z panem Paluchem. Pragnę wyjaśnić, że w trakcie internowania w obozie w Jaworzu, podczas wizyt u stomatologa nawiązałem kontakt z wojskowym lekarzem Michałem Benedykiem, który podjął się przekazać naszą korespondencję do rodzin, a następnie także do Ojca Świętego oraz prymasa Józefa Glempa. Benedyk ryzykował wtedy wiele. Dlatego, kiedy odezwał się do mnie w 1991 r., potraktowałem go z sympatią. Zaproponował mi ?zainwestowanie? oszczędności w parabank prowadzony przez pana Palucha. Kwoty, które przekazałem przez Benedyka, były wielokrotnie niższe od wymienionej w ramce, gdyż cały stan posiadania naszej rodziny nie sięgał tej sumy. Po kilkakrotnych wpłatach (zawsze przez Benedyka) z prasy dowiedziałem się o aferze. Bronisław Komorowski udzielił mi kilkutysięcznej pożyczki na rzecz mej ?inwestycji? i na tym polega jego udział w sprawie. Informacje zawarte w raporcie o WSI są równie ?wiarygodne?, jak notka o moim rzekomym senatorowaniu? ? napisał w marcu 2007 r. Maciej Rayzacher w liście do ?Rz?.
Dziś nikt nie chce mówić o szczegółach odzyskania pieniędzy, podobnie jak i o tym, jaki był udział Wojskowych Służb Informacyjnych w całym przedsięwzięciu. Jedno jest pewne: to nie WSI rozpracowały całą aferę ? jak stwierdził Bronisław Komorowski, a dowodem na to są akta śledztwa, które aktualnie znajdują się w Sądzie Rejonowym w Bydgoszczy.
Rzeczywistość jak scenariusz Kilkanaście tomów akt śledztwa prokuratorskiego nie daje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, kto faktycznie stał za parabankiem Janusza Palucha. W archiwach prasowych zarówno z początku lat 90., jak i z 2009 r., gdy zapadł wyrok, można poznać jedynie parę szczegółów dotyczących Janusza Palucha, bydgoskiego biznesmena i sponsora. Prokuratorskie akta tej sprawy mogłyby się z powodzeniem stać kanwą do scenariusza filmowego.
Janusz Paluch, operator ruchu PKP ze średnim wykształceniem, na początku lat 90. był właścicielem firmy Nedpol. Po Bydgoszczy jeździły taksówki z logo jego firmy. Na stadionie Zawiszy Bydgoszcz, klubu sponsorowanego przez Palucha, zawisły firmowe flagi. W gazetach i radiu pojawiły się wywiady z Januszem Paluchem. W 1992 r. najpierw Bydgoszcz, a później całą Polskę obiegła informacja, że Janusz Paluch prowadził działalność parabankową, na której setki ludzi straciło pieniądze ? jak się później okazało ? do parabanku trafiło 9 mln marek. Prokuraturę zawiadomili poszkodowani klienci Nedpolu, których było co najmniej 800.
Janusz Paluch po wybuchu afery przez pewien czas się ukrywał. Ścigany listem gończym do aresztu trafił w kwietniu 1992 r. W mediach na początku lat 90. pełno było informacji o Januszu Paluchu, parabanku i śledztwie. Artykuły prasowe ukazywały się również w trakcie trwania procesu, który zakończył się wiosną 2009 r. Na próżno jednak szukać w nich ważnych informacji, które znajdują się w aktach śledztwa.
Już na początku wybuchu afery zginął jeden z wiceprezesów Nedpolu. Ciało Adama G. znaleziono w jego domu ? prokuratura stwierdziła samobójstwo. W sumie prokuratura oskarżyła cztery osoby i, co ciekawe, ze sprawy wyłączono działalność Janusza Palucha. Media zajęły się wyłącznie nim ? na próżno szukać w archiwach wiedzy o pozostałych osobach. Nie ma informacji, że wiceprezesem firmy Nedpol, w której ramach funkcjonował parabank, był Hieronim I., były żołnierz Pomorskiego Okręgu Wojskowego, w czasach PRL-u, uczestnik misji ONZ w Syrii.
?Oprócz generałów POW, tj. Zalewskiego i Dysarza, I. (Hieronim I. ? przyp. red.) powiedział mi, że do dzikiego banku (tak o swoim przedsięwzięciu mówił w prokuraturze Paluch ? przyp. red.) wszedł wiceminister Komorowski (?)? ? zeznał 19 maja 1992 r. podczas przesłuchania w prokuraturze Janusz Paluch.
Z akt śledztwa wynika, że klientami parabanku było wielu wojskowych, także tych wysokich rangą, m.in. wspomniany Roman Dysarz, szef POM, członek rady wychowania fizycznego i sportu MON, Zdzisław Czerwiński, specjalista MON, Lechosław Konieczyński, szef sztabu JW 4795 WP. Nedpol sponsorował także wojskowy klub sportowy ?Zawisza? ? na procesie Paluch zeznał, że na szczeblu ministrów, generalicji i PZPN kontakty mieli pułkownicy z zarządu jego kasy: Janusz R. i Piotr B. Wojskowa prokuratura w Bydgoszczy prowadziła śledztwo w sprawie płk B. ? sekretarza generalnego wojskowego klubu sportowego ?Zawisza?. Płk B. miał przyjmować pieniądze od firmy Nedpol, a część z nich miała być wydana na korumpowanie sędziów piłkarskich. Ostatecznie sprawa została umorzona.
W aktach śledztwa Nedpolu oprócz nazwiska Bronisława Komorowskiego pojawiają się inne osoby, m.in. wspomniany w raporcie z weryfikacji WSI płk Janusz R. To płk R., lekarz wojskowy z bydgoskiego szpitala, miał być ? według zeznań Janusza Palucha ? jedną z ważniejszych osób w parabanku. W aktach śledztwa pojawia się również nazwisko satyryka Tadeusza Drozdy, który miał być związany z parabankiem. ? Coś jak przez mgłę mi się kojarzy z Bydgoszczą i jakimiś pieniędzmi. Ale o co dokładnie chodziło ? nie pamiętam. Ktoś mnie namawiał do zainwestowania pieniędzy na duży procent, ale kto to był i czy rzeczywiście zainwestowałem, teraz sobie nie przypomnę ? mówi nam Tadeusz Drozda.
Prowadzący śledztwo prokurator nie przesłuchał ani Bronisława Komorowskiego ani Tadeusza Drozdy, ani też innych znanych osób, których nazwiska pojawiają się w aktach sprawy i które miały zainwestować pieniądze w parabanku. Sprawa ostatecznie zakończyła się w kwietniu 2009 r. ? Janusz Paluch został skazany na trzy lata więzienia i 5 tys. zł grzywny. Nigdy nie została wyjaśniona rola funkcjonariuszy WSI, którzy pomogli niektórym osobom odzyskać zainwestowane fundusze.
Wzajemna pomoc W wywiadzie dla ?Polski. The Times? na pytanie, czy Bronisław Komorowski miał bliskie związki z WSI, Marek Dukaczewski odpowiedział: ?Nie. Na początku lat 90. jako były wiceminister obrony. Ale nie miał żadnego wpływu na działalność operacyjno-rozpoznawczą?. Wspomniane związki Bronisława Komorowskiego z WSI na początku lat 90. dotyczyły m.in. wskazywania do pracy w tej formacji ludzi, którzy trafiali tam jako eksperci lub wręcz starali się o zatrudnienie w WSI, czego przykładem jest Andrzej Grajewski.
Problem polega jednak na tym, że Bronisław Komorowski był wówczas wiceministrem obrony narodowej ds. wychowawczo-społecznych, czyli nie powinien mieć żadnych związków z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. Ale było inaczej. Komorowski ? jak sam wspomina ? po mianowaniu przez premiera Tadeusza Mazowieckiego na stanowiska wiceministra obrony narodowej dostał nadzór nad reformą Wojskowej Służby Wewnętrznej. Pierwszym zadaniem było uporządkowanie sprawy palenia akt WSW. Komorowski nie tylko temu nie zapobiegł, ale swoim opieszałym działaniem doprowadził do tego, że poza gen. Edmundem Bułą nikt nie poniósł odpowiedzialności za te skandaliczne działania. Nawet ówczesny Sejm był tak wzburzony powolnością Komorowskiego wobec służb, że powołano specjalną podkomisję Komisji Obrony Narodowej, kierowaną przez posła Janusza Okrzesika, w celu zanalizowania sytuacji w WSW. Raport tej podkomisji był dla Komorowskiego kompromitujący: wykazano, że utrzymał w WSW ludzi związanych z służbami PRL i służbami radzieckimi oraz że nie dokonał żadnych istotnych zmian. Przykładem był szef zarządu I szefostwa WSW płk Aleksander Lichocki, który odszedł ze służby dopiero z końcem 1991 r., i to z etatem i pensją generalską, którą otrzymał właśnie od Komorowskiego. Wcześniej Komorowski po ustaleniu tego z gen. Siwickim mianował szefem kontrwywiadu WSI płk. Lucjana Jaworskiego, przypadkowo byłego żołnierza Pomorskiego Okręgu Wojskowego, gdzie mieścił się obóz internowanych i na którego ?kontakcie? był współpracownik WSW Benedyk posługujący się pseudonimem ?Tomaszewski?. Ten sam, który później pośredniczył w operacji w parabanku Janusza Palucha.
Nie jest również prawdą stwierdzenie gen. Dukaczewskiego, że Komorowski nie miał żadnego wpływu na działalność operacyjno-rozpoznawczą. Według ustawy z 1995 r. o ministrze obrony narodowej ten ostatni był ?w szczególności odpowiedzialny za działalność operacyjno-rozpoznawczą WSI?. A to oznacza, że musiał nie tylko wiedzieć o wszystkich operacjach podejmowanych przez te służby i je zatwierdzać (przede wszystkim decyzje dotyczące techniki operacyjnej), lecz także miał obowiązek kontrolowania działań operacyjno-rozpoznawczych.
Romuald Szeremietiew publicznie stwierdził, że te uprawnienia Komorowski wykorzystał. ?Bronisław Komorowski wysłał na mnie WSI. Wojskowe służby zaczęły inwigilowanie mnie, byłem śledzony i dziś wiem, że szukano na mnie haków. Na polecenie Komorowskiego. Bronisław Komorowski nie ma moralnego prawa, żeby kandydować na prezydenta? ? stwierdził Romuald Szeremietiew, wiceminister obrony narodowej w czasie, gdy resortem kierował Komorowski. To właśnie wtedy Szeremietiew został odwołany w atmosferze korupcyjnego skandalu ? zarzuty stawiane w wyniku operacji prowadzonej przeciwko niemu przez WSI i prokuraturę nie znalazły potwierdzenia i Romuald Szeremietiew został po latach uniewinniony prawomocnie przez sąd.
Dorota Kania
12 cze 2010, 19:30
Wybory prezydenta RP 2010
"I zrobię naprawdę wszystko co w mojej mocy, aby Bronisław Komorowski te wybory wygrał - powiedział Tusk."
Jakie zadanie mają w tym zakresie USy, UKSy i ISy?
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
12 cze 2010, 20:31
Wybory prezydenta RP 2010
Głupi jak Polak: 100 osób podpisało się pod...
Eksperyment przeprowadzony w Opolu przyniósł wynik zabawny, ale zarazem nieco przerażający.
Jeden z naszych Czytelników poinformował Pardon o wydarzeniu opisanym przez portal Opole24. We wtorek grupa studentów politologii w ramach zaliczenia przedmiotu "Media w kampanii wyborczej" ustawiła na mieście stolik kandydata na prezydenta RP ? Krzysztofa Sikorowskiego.
Wszystko wyglądało bardzo prawdziwie ? plakaty z nazwiskiem, zdjęciem i hasłem ("Blisko natury ? blisko ludzi") oraz aktywiści objaśniający przechodniom program polityka (niskie podatki, dużo socjalu i zwalczanie powodzi). Jednakże, rzecz jasna, Sikorowski został wymyślony przez studentów ? a nawet gdyby był autentyczny, to przecież termin zgłaszania kandydatur i składania podpisów minął miesiąc temu.
Takie drobne szczegóły, jak się okazało, nie przeszkodziły Opolanom w udzieleniu poparcia Sikorowskiemu. W ciągu trzech godzin "aktywiści" zebrali ponad 100 podpisów. Niektórzy Opolanie twierdzili nawet, że widzieli kandydata w telewizji.
Czy trzeba tu w ogóle jakiegoś komentarza? Mieszkańcy naszego kraju nie są w stanie rozpoznać oczywistego politycznego żartu, a zarazem poświęcają czas na złożenie podpisu na liście poparcia. Zapewne ta setka osób z Opola wkrótce z równą świadomością i odpowiedzialnością weźmie udział w wyborach.
"Wprost" odkryło, że wolontariusze Platformy Obywatelskiej biorący udział w nowatorskiej, w wyborach prezydenckich, kampanii door-to-door, otrzymali specjalną, tajną instrukcję jak zachowywać się w poszczególnych sytuacjach.
Materiał szkoleniowy, podpisany przez europosła Krzysztofa Liska reguluje drobiazgowo najróżniejsze możliwe scenariusze. Surowo przykazuje, by nie wdawać się w dyskusje z przeciwnikami Bronisława Komorowskiego, bo nie ma czasu na dyskusje z przeciwnikami.
Informuje również, ile cech marszałka należy wymienić zainteresowanym, jak się okazuje trzy, nie więcej. Co zgodne jest z doświadczeniami akwizytorów, którzy doskonale wiedzą, że większej ilości i tak klient nie zapamięta. Okazuje się też, że najsilniejsze atuty Komorowskiego ściśle wiążą się z nowoczesnością i wcale nie są próbą wypominania najważniejszemu kontrkandydatowi jego braków.
ojciec rodziny, posiada pięcioro dzieci wychowanych w patriotycznym duchu, dobry mąż, praktykujący katolik
Jednak najśmieszniej się robi, gdy czytamy o tym, co robić w sytuacjach nietypowych. Pan Bóg ma różnych pacjentów na ziemi czytamy z zafascynowaniem i dowiadujemy się, że wolontariusze nie powinni zostawać męczennikami za Bronka:
Każde dziwne zachowanie ze strony rozmówcy powinno skutkować natychmiastowym zakończeniem rozmowy ! Pamiętajcie ? bezpieczeństwo jest najważniejsze. Nigdy nie wchodzimy do domu wyborców!!!
Dziwne, bo wydawać by się mogło, że Platforma i jej kandydat cieszą się powszechną miłością obywateli. W każdym razie tak mówią nam media prywatne, a one przecież, w przeciwieństwie do publicznych, kłamstwem się brzydzą, prawda?
Z niecierpliwością czekamy teraz na wolontariuszy Komorowskiego, by mogli nam ze wzruszeniem opowiedzieć jakim to dobrym ojcem rodziny i praktykującym katolikiem jest marszałek. Mamy tylko nadzieję, że nie pomylimy ich ze Świadkami Jehowy lub misjonarzami Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich i nie trzaśniemy im drzwiami przed nosem.
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników