____________________________________ Rostowski: Sytuacja Polski jest imponująca
21 lut 2009, 21:49
helvet
<!--quoteo(post=42683:date=17. 02. 2009 g. 21:18:name=Pinero)--><div class='quotetop'>(Pinero @ 17. 02. 2009 g. 21:18) [snapback]42683[/snapback]</div><div class='quotemain'><!--quotec--> <!--quoteo(post=42679:date=17. 02. 2009 g. 21:09:name=Drago)--><div class='quotetop'>(Drago @ 17. 02. 2009 g. 21:09) [snapback]42679[/snapback]</div><div class='quotemain'><!--quotec--> Męski mózg ...
Najważniejsze w tym badaniu jest to, że odkryto że mężczyzna ma mózg. :wysmiewacz: Nobla z biologii lub medycyny proszę! <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd--> To może coś dla równowagi...
Forma żenska i męska
Polak - człowiek. Polka - taniec.
Japończycy - ludzie. Japonki - klapki.
Fin - człowiek. Finka - nóż.
Ziemianin - człowiek. Ziemianka - taka chatka.
Węgier - człowiek. Węgierka - śliwka.
Graham - pisarz. Grahamka - bułka.
Czesi - ludzie. Czeszki - komunistyczne obuwie, które nosiło się na wuefie.
Bawarczyk - pan w ósmym miesiącu ciąży, spodziewający się beczki piwa (płeć nieznana),koniecznie w spodenkach na szelkach i kapeluszu z piórkiem - znaczy człowiek. Bawarka - herbata.
Anglik - dżentelmen. Angielka - kostka lodu z dziurką ( w Łodzi także nazwa pieczywa pszennego - coś w rodzaju bagietki tylko krótsza i grubsza ).
Walijczyk - człowiek. Walijka - pieszczotliwe określenie kija basebalowego.
Kanadyjczyk - człowiek. Kanadyjka - rodzaj kajaka.
Filipińczyk - facet. Filipinka - gazeta
Estoniczyk - człowiek Estonka - internetowy pasożyt jedzący kartofle
Zważywszy na liczebność Chińczyków to jest poważny kontrargument...
22 lut 2009, 22:24
Laryngolog pyta pacjenta: – Czy ma pan jakieś kłopoty z nosem albo z uszami? – Bardzo często, panie doktorze! – A kiedy? – Wtedy, kiedy wkładam albo zdejmuję golf...
---------OooO---------
Stirlitz z Plejshnerem szli ulicą i omawiali plan przyszłej operacji. Nagle padł strzał i Plejshner z jękiem osunął się na ziemię. Stirlitz obejrzał się w jedną stronę - nikogo, potem w drugą - też nikogo. - Pewnie mi się wydawało - pomyślał.
23 lut 2009, 05:30
Nie chciałem wystawiać na próbę cierpliwości Modraków i tylko z tego powodu piszę tu, a nie w "oszczędności głupcze!". Mam jednak nieodparte wrażenie, że te dwa tematy dziwnie się zbliżaj. Ot np. plany w zakresie kryzysowych samochodów służbowych takich jak ten: [attachmentid=589] Pozostanie nam szaraczkom pozbawionym znacznej części wynagrodzenia kupowanie wyłącznie na wyprzedażach [attachmentid=590] a w ostateczności, gdy za niezapłacone rachunki odetną prąd i nowe TV będziemy sobie mogli ... :dupa: pozostanie wspominać roztropność naszych POlityków [attachmentid=591] dla koneserów i tych szczególnie oszczędnych pozostanie jeszcze [attachmentid=592] Pozdrawiam wszystkich ciepło i serdecznie z miejsca w którym przerabiam program wyborczy (a może pogrom wyborców?) pewnej znanej partii na produkt bardzo poszukiwany, którego niedostatek w miejscu pracy od pewnego czasu większości z nas doskwiera.
____________________________________ Kardynała Richelieu sekret wam dziś zdradzę. Od przyjaciół Boże strzeż z wrogami sobie poradzę. C.T.
23 lut 2009, 20:52
Wchodzi kościelny do kościoła na godzinę przed sumą i widzi jakąś kobiecinę, która klęczy przed figurą i się modli. Przygotowawszy kościół do mszy, poszedł do zakrystii. Po mszy pogasił świece i wychodzi, ale widzi tę samą babinę, jak dalej się modli. Podchodzi do niej i pyta: - A co wy tu, starowinko, tak długo się modlicie? - Zgrzeszyłam, bo ja strasznie klnę i ksiądz kazał mi odmówić pięćdziesiąt zdrowasiek do Św. Piotra. - Ale to jest Św. Antoni, babciu! - Nożesz k_rwa mać!!! Czterdzieści siedem zdrowasiek i ch_j psu w dupę poszło się j_bać!!!
23 lut 2009, 22:45
Państwo Putinowie wyjeżdżają z domu na weekend. W połowie drogi Ludmiła pyta się Władymira: - Pamiętałeś, żeby gaz wyłączyć? - Polakom - tak...
W dniu Święta Majowego Stirlitz założył czapkę czerwonoarmisty, chwycił czerwony sztandar i przemaszerował po korytarzach Biura Bezpieczeństwa Rzeszy, śpiewając międzynarodówkę i inne rewolucyjne pieśni. Jeszcze nigdy nie był tak blisko wpadki.
Szybkościomierz samochodu Bormanna pokazywał 80 km/h. Obok szedł Stirlitz, udając, że nigdzie się nie śpieszy.
Do NFZ-tu przychodzi list: "Nasz dziadek miał ostry atak kolki nerkowej, więc wezwaliśmy pogotowie. Przyjechał zalany w trupa lekarz... Nasikał do szafy, zrobił zastrzyk w wersalkę, posłał wszystkich w trzy diabły i pojechał. A dziadek tak się śmiał, ze kolka mu przeszła. Dziękujemy"
Sanktuarium Papieża. Wchodzi Michał Anioł. MICHAŁ ANIOŁ(Eric Idle): Dobry wieczór, Wasza Świętobliwość. PAPIEŻ (John Cleese): Dobry wieczór, Michale Aniele. Chciałbym z tobą pogadać o tym twoim nowym obrazie Ostatnia Wieczerza. Nie jestem nim zachwycony. MICHAŁ ANIOŁ: O rany, kosztował mnie tyle pracy. PAPIEŻ : Wcale nie jestem nim zachwycony. MICHAŁ ANIOŁ: Nie podoba ci się galaretka. Dodaje trochę koloru. Aha, chodzi o kangura? PAPIEŻ : Jakiego kangura? MICHAŁ ANIOŁ: Żaden problem, zamaluję go. PAPIEŻ : Nie widziałem tam żadnego kangura. MICHAŁ ANIOŁ: Jest z tyłu. Nie ma sprawy, zamaluję go, zrobię z niego apostoła. Zgoda? PAPIEŻ : Właśnie w tym problem. MICHAŁ ANIOŁ: Jaki? PAPIEŻ : Apostołowie. MICHAŁ ANIOŁ: Są za bardzo żydowscy? Judasza zrobiłem najbardziej żydowskiego. PAPIEŻ : Nie o to chodzi. Jest ich tam dwudziestu ośmiu. MICHAŁ ANIOŁ: No to jeszcze jeden nie zaszkodzi, zrobię go z kangura. PAPIEŻ : Nie w tym rzecz. MICHAŁ ANIOŁ: No to zamaluję kangura. Mowiąc szczerze, nie byłem z niego zadowolony. PAPIEŻ : Nie o to chodzi. Tam jest dwudziestu ośmiu apostołów! MICHAŁ ANIOŁ: Za wielu? PAPIEŻ : No jasne, że zbyt wielu! MICHAŁ ANIOŁ: Chciałem oddać nastrój prawdziwej ostatniej wieczerzy, nie jakiejś tam ostatniej kolacyjki, ostatniego posiłku czy finałowej przekąski. Chciałem, żeby to było, kurczę, z wykopem... PAPIEŻ : Tylko dwunastu apostołów uczestniczyło w ostatniej wieczerzy. MICHAŁ ANIOŁ: Może niektórzy przyszli z... PAPIEŻ : Tylko dwunastu w sumie. MICHAŁ ANIOŁ: Może wpadli ich przyjaciele? PAPIEŻ : Posłuchaj. Tylko dwunastu apostołów i Pan uczestniczyło w Ostatniej Wieczerzy. W Biblii wyraźnie jest to napisane. MICHAŁ ANIOŁ: Żadnych przyjaciół? PAPIEŻ : Żadnych MICHAŁ ANIOŁ: Kelnerzy? PAPIEŻ : Nie. MICHAŁ ANIOŁ: Kabaret! PAPIEŻ : Nie! MICHAŁ ANIOŁ: Lubię sceny z dużym rozmachem. Mogę kilku zamalować, ale... PAPIEŻ : Było tylko dwunastu apostołów. MICHAŁ ANIOŁ: Mam! Mam. Nazwiemy obraz Przedostatnia Wieczerza. PAPIEŻ : Co? MICHAŁ ANIOŁ: Musiała być i taka. Skoro była ostatnia, musiała być i przedostatnia. Tak więc to będzie ta przednajwiększa wieczerza. Biblia chyba nic nie mówi, ilu ludzi tam było, prawda? PAPIEŻ : Nie, ale... MICHAŁ ANIOŁ: Właśnie! PAPIEŻ : Słuchaj, Ostatnia Wieczerza to ważne wydarzenie w historii naszego Pana, a przednajwiększa taka nie była. Nawet jeśli był na niej zaklinacz węży i zespół rockandrollowy. Zamówiłem u ciebie Ostatnią Wieczerzę. Z dwunastoma apostołami i jednym Chrystusem. MICHAŁ ANIOŁ: Jednym??? PAPIEŻ : Tak. Jednym. Co cię opętało, że namalowałeś tam aż trzech Chrystusów? MICHAŁ ANIOŁ: To robi wrażenie, koleś. PAPIEŻ : Wrażenie? MICHAŁ ANIOŁ: Jasne! Wspaniale wygląda! Jeden gruby idealnie równoważy dwóch szczupłych. PAPIEŻ : Był tylko jeden Odkupiciel! MICHAŁ ANIOŁ: Wiem o tym. Wszyscy wiemy, ale co z moją licencją artysty ? PAPIEŻ : Chcę jednego Mesjasza! MICHAŁ ANIOŁ: Powiem ci, czego ty chcesz, koleś. Chcesz jakiegoś cholernego fotografa, ot co! Ja jestem artystą, do ciężkiej cholery! PAPIEŻ : Zaraz ci powiem, czego chcę. Chcę Ostatniej Wieczerzy z jednym Chrystusem, dwunastoma apostołami, bez kangurów, bez numerów na trampolinie, do południa w czwartek, albo ci nie zapłacę! MICHAŁ ANIOŁ: Cholerny faszysta! PAPIEŻ : Jestem cholernym Papieżem. I może nie znam się na sztuce, ale wiem co lubię! <!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd--> inne na stronie <a href="http://archiwum.twoj.net/lofiversion/index.php?t8988.html" target="_blank">http://archiwum.twoj.net/lofiversion/index.php?t8988.html</a>
Ostatnio edytowano 26 lut 2009, 07:51 przez millan80, łącznie edytowano 1 raz
25 lut 2009, 09:06
Recesja nam ne groźna.Posłowie ostro pracują... Kolejne zaskakujące oświadczenie posła PiS "Polityka": Tygodnik dotarł do kolejnego zaskakującego przemówienia posła Artura Górskiego z PiS. Poseł wsławił się przemówieniem, w którym mówił o Obamie i "końcu cywilizacji białego człowieka". Tym razem poseł zdecydował się zrelacjonować bal karnawałowy. Poseł przemawiał w Sejmie 18 lutego
Przemówienie posła PiS Artura Górskiego <!--quoteo--><div class='quotetop'></div><div class='quotemain'><!--quotec--> Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Niedawno wraz z małżonką uczestniczyliśmy w balu karnawałowym Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego. Jest to jeden z elementów pięknej tradycji przywróconej 19 lat temu wraz z odrodzeniem się po okresie komunizmu ruchu ziemiańskiego. Za każdym razem, gdy uczestniczę w takim balu, ogarnia mnie wzruszenie i nostalgia, odnoszę bowiem wrażenie, że na te kilka godzin czas nie tylko zatrzymał się, ale wręcz cofnął o dobre 100 lat. W balach tych odnajduję atmosferę, z którą możemy zetknąć się już wyłącznie w książkach i na filmach.
W dawnych wspomnieniach i opracowaniach historyków polskie ziemiaństwo ukazane jest nie tylko jako elita polityczna, ale przede wszystkim jako elita gospodarcza i kulturalna narodu. To ludzie, którzy budowali naszą wolną ojczyznę, a gdy jej zabrakło - w czasach rozbiorów, zawieruchy wojennej, komunizmu - przechowali ją w swoich sercach i tradycji, którą kultywowali w rodzinach i starali się być jej wierni. przeszłości to od nich zależał rozwój gospodarczy kraju. Byli właścicielami ziemskimi, panami na ziemi, ale także wspaniałymi hodowcami, np. koni krwi angielskiej czy arabskiej, które stanowiły symbol ziemiaństwa. Poziom gospodarki folwarcznej w poszczególnych dzielnicach kraju był dość zróżnicowany, co często wynikało z odrębnych warunków przyrodniczo-glebowych, ale także z tradycji i specyfiki gospodarowania. Wielu ziemian osobiście zajmowało się gospodarką lub zarządzało swoimi dobrami, a wiadomo, że prowadzenie dobrej gospodarki rolnej nie było proste, wymagało szerokiej wiedzy, umiejętności i zdolności nie tylko czysto rolniczych, ale także handlowych, które ziemianie zdobywali nie tylko na ziemiach polskich, ale także w różnych krajach Europy. Pamiętajmy, że zbycie towarów rolnych i zwierząt hodowlanych było często trudne i wymagało nierzadko wyjazdów nawet na odległe jarmarki. Zatem szlachcic ziemianin nie mógł z natury rzeczy zaliczać się do ˝klasy próżniaczej˝, jak był przedstawiany w kłamliwej propagandzie czasów komunizmu.
Nie ma wątpliwości, że dziedzictwo szlacheckie odegrało istotną rolę w rozwoju polskiej kultury. Ziemiaństwo zawsze było nośnikiem nie tylko patriotyzmu, ale też dobrych obyczajów i wykwintnego smaku. W środowiskach ziemiańsko-szlacheckich królował duch rycerskości. W procesie wychowania młodego ziemianina zawsze podnoszone było męstwo, odwaga czy okazywanie kobietom szacunku, a nade wszystko poczucie honoru. Grzecznościowy szlachecki kodeks postępowania obejmował drobiazgowe wskazania dotyczące ubierania się, zachowania, aż po sposób prowadzenia konwersacji i pisania listów, a także zabawy. Ziemiaństwo słynęło z polowań i wspaniałych zabaw. Bale organizowane w większych miastach, ale i w siedzibach ziemiańskich pod bardzo różnym pretekstem zacieśniały nie tylko związki rodzinne, ale także integrowały ziemian danego powiatu czy ziemi.
Jak wyglądały tradycyjne bale ziemiańskie? Właśnie rozczytuję się we wspomnieniach Mariana Rosco-Bogdanowicza, który ożywia Galicję z czasów rozbiorów z doby autonomicznej. Tańczono wtedy w każdą niedzielę, ale tylko w karnawale. ˝Oprócz polek, walców i jakże ognistych mazurów - wspomina Bogdanowicz - tańczyliśmy kadryle i lansjery, przy których wysilaliśmy się na zabawianie konwersacją naszych dam. To także było w programie, bo uczyło nas rozmawiać˝. W innym miejscu Bogdanowicz wspomina bal szlachty w pięknie dekorowanych salach Kasyna Miejskiego we Lwowie z udziałem samego cesarza Franciszka Józefa. ˝W towarzystwie lwowskim było wówczas tak wiele pięknych pań i panien, toalety były tak wykwintne, klejnoty u wielu pań tak wspaniałe, u panów prawie wyłącznie bogate stroje polskie. Mazur był wówczas główną treścią każdego balu. Tańczono go doskonale. Jeden z uczestników balu poprowadził mazura ognistego w tempie, ale wykwintnego w formie. Panie tańczyły z wdziękiem dziś już zupełnie nieznanym. Cesarz był zachwycony i z uśmiechem pełnym aprobaty przypatrywał się grzmiącym hołubcom i przeróżnym figurom˝.
Taką jeszcze refleksją obdarza nas Bogdanowicz. ˝Nasz taniec był ruchem, był wyrazem jakiejś żywiołowej radości życia, ujętej w formy starannego, wykwintnego wychowania. Dzisiejsze tańce, wyjąwszy może niektóre, jak tango, mają w sobie coś z lubieżnego ocierania się prymitywnych mieszkańców czarnego lądu, ale estetyki ruchu trudno mi się w nich dopatrzeć˝.
A jak wyglądał bal ziemiański, w którym uczestniczyłem? Polonez na początek, potem walc angielski, wiedeński, kilka razy tango, polka dla zuchwałych. Młode panny lub stateczne damy w wykwintnych kreacjach. Panowie, o wyszukanych manierach, nienagannie ubrani w garnitury lub smokingi. Przez cały bal nie zauważyłem, aby któryś z panów, mimo morderczych pląsów i kropel potu na czole, ściągnął marynarkę. Towarzystwo o szlachetnych rysach twarzy. Byłem pełen podziwu dla tych ludzi, jak potrafią na chwilę zapomnieć o swych krzywdach i bawić się w swoim gronie często mimo bardzo podeszłego wieku.
W czasie tych kilku godzin balu ziemiańskiego stary świat polskiego ziemiaństwa ożył na moich oczach. Ci ludzie, pamiętający osobiście czasy świetności swoich herbowych rodzin, a młodsi, znający je z przekazów ojców i dziadów, nie są dzisiaj właścicielami ziemskimi, nie mają majątków, które pozwoliłyby na czynienie dobroczynnych fundacji, ale są żywym świadectwem nieśmiertelności kultury i ducha polskiego ziemiaństwa. W nich, w ich sercach wciąż jest najlepsza Polska. Chylę czoło przed polskimi ziemianami. Dziękuję. (Oklaski)<!--QuoteEnd--></div><!--QuoteEEnd--> sejm.gov.pl/07:57
25 lut 2009, 09:40
Niektórym wybrańcom narodu naprawdę odbija. Poseł Górski zapewne niedługo odnajdzie swój herb - klęcznik i łokcie w stal okute.
25 lut 2009, 22:58
Państwowy Szpital Kliniczny. W izolatce rozlega się dzwonek telefonu komórkowego. Mężczyzna podnosi się z łóżka i sięga do szafki. - Czy pan Kowalski ? - rozlega się głos w słuchawce - Tak. - Mówi ordynator oddziału zakaźnego prof. Kwiatkowski. Drogi panie mam już wyniki pańskich badań. Jest pan chory na błonicę, boreliozę, brucelozę, cholerę, dur brzuszny, dżumę, czerwonkę bakteryjną, gruźlicę, kampylobakteriozę, kiłę, krwotoczne zapalenie jelit, ospę wietrzną, chlamydiozę, krztusiec, promienicę, pryszczycę, nosaciznę, odrę, tularemię, rzeżączkę, wąglik, włośnicę, wszawicę, wściekliznę i AIDS. - O Boże - krzyczy pacjent - ale chyba będziecie mnie leczyć ? - Aaa ? Tak, tak, oczywiście, będziemy. Już nawet wyznaczyliśmy panu specjalną dietę naleśnikową. - A ta dieta mi pomoże ? - Pomoże albo nie. Skąd k***a mam wiedzieć? - odpowiada zły jak diabli profesor - Ale naleśniki to jedyna potrawa, która zmieści się w szparę pod drzwiami.
Sprzątaczka została zgwłcona w pewnym biurze. Policjant ją przesłuchuje: - No, proszę pani, jak do tego doszło? - Myłam podłogę klęcząc na kolanach, naglę czuję że ktoś jest z tyłu i mnie zgwłcił. - To czemu pani nie uciekała? - Na wymyte?!
Kobieta w widocznej ciąży przychodzi do lekarza i pyta: -Panie doktorze, ja mam... to znaczy mój mąż chciałby wiedzieć... - Rozumiem, rozumiem - przerywa jej lekarz. - Czy aż do bardzo zaawansowanej ciąży można bezpiecznie uprawiać seks?? - Nie, nie o to chodzi. On chciałby wiedzieć, czy wciąż mogę rąbać drewno?
Gościowi zmarła teściowa, której nie darzył sympatią. W dniu pogrzebu zjechała się rodzina zaglądają do kostnicy a tam zięć przy zwłokach teściowej na kolanach, zadumany, ręce splecione, głowa wtulona w piersi teściowej. Wszyscy w szoku: - Wybaczyłeś teściowej po jej śmierci, czy wcześniej już się pogodziliście?? - pytają. Na co gość odpowiada: - Jak się dowiedziałem, że umarła to dwa dni piłem z radości, ale dzisiaj rano wstaję, kac gigant, głowa boli a ona taka zimniutka...
____________________________________ Służ panu wiernie, on ci za to pierdnie.
26 lut 2009, 21:42
Podczas spaceru nieśmiały chłopak pyta dziewczynę: - Chcesz ze mną chodzić? - A co, sam się boisz?!
---------OooO---------
Żona mówi do męża: - Kochanie jutro jest rocznica naszego ślubu - jak ją uczcimy? Na to mąż odpowiada: - Minutą ciszy?
---------OooO---------
Pewnego dnia przed obrazem przedstawiającym Adama i Ewę spotkali się Niemiec, Francuz, Anglik i Meksykanin. Po kilku chwilach kontemplacji dzieła Niemiec mówi: - Spójrzcie tylko na ich doskonałą budowę, atletyczne ciało Adama i blond włosy Ewy. Oni musieli być Niemcami. Na co protestuje Francuz: - Ależ skąd! Zwróćcie uwagę na erotyzm tej sytuacji, na ich nagie ciała. On tak męski, ona taka kobieca, z pewnością za chwilę obudzi się w nich pożądanie. To Francuzi. Nie zgadza się z nim Anglik: - Panowie, czy widzicie szlachetność ich gestów, ich arystokratyczną postawę. To naturalnie Anglicy. Po kilku chwilach milczenia odzywa się Meksykanin. - Nie mają ubrań, nie mają butów, nie mają dachu nad głową, do jedzenia jedno smutne jabłuszko, nie protestują i wydaje im się, że są w raju. To Meksykanie...
---------OooO---------
A propos... Nic tak nie wyrabia przedsiębiorczości w Polakach, jak konieczność zorganizowania flaszki!
---------OooO---------
- Czy jest jakaś miara szczęścia? - Tak, promile.
---------OooO---------
Mózg jest zadziwiającym organem. Zaczyna już funkcjonować sekundy po tym, jak obudzisz się rano, i działa nieprzerwanie, aż do chwili, gdy znajdziesz się w pracy.
---------OooO---------
Policjant zatrzymuje samochód. - Proszę pana, przejechał pan skrzyżowanie na czerwonym świetle. Będzie mandacik. - Panie władzo, ja bardzo przepraszam, naprawdę nie zauważyłem. A tak szczerze mówiąc, to jestem daltonistą. Skonfundowany policjant daruje mu mandat. Wieczorem, gdy zdaje służbę koledze, mówi: - Spotkałem dzisiaj na mieście daltonistę. Świetnie mówił po polsku.
---------OooO--------- Teściowa do zięcia: - Dziś w radiu puścili przebój mojej młodości! - "Bogurodzicę"?!
---------OooO---------
Pierwszy wykład z japonistyki. Profesor do studentów w auli: - Dzisiejszy wykład poświęcimy zagadnieniu, jak rozpoznać, gdzie jest góra, a gdzie dół podręcznika.
---------OooO---------
Pewien aktor miał w jednej ze scen przeczytać dość długi list. Ponieważ list był faktycznie długi, więc na kartce miał całą treść. Jednak koledzy aktorzy postanowili go "ugotować". W scenie z listem służący podał mu... pustą kartkę. Ten rzucił okiem, oddał służącemu i powiedział "Masz, ty czytaj...."
---------OooO---------
- Tato! - Co, Jasiu? - Chyba powinienem iść do okulisty! - Dlaczego, synu? - Bo od dawna nie widziałem kieszonkowego!
---------OooO---------
Przychodzi baba do lekarza, a lekarz pyta ją: - Co się stało, dawno pani nie widziałem? - Aaa, chorowałam.
---------OooO---------
Wróciła żona z zakupów do domu. Weszła do pokoju i spytała męża: - Kochanie, czy wiesz jak wygląda pomięte 100 złotych? Mąż zaprzeczył głową, ona wyjęła z portfela banknot 100-złotowy, pomięła go i pokazała mężowi. Za chwilę znów pyta: - Kochanie, a czy wiesz jak wygląda pomięte 200 złotych? Sytuacja się powtórzyła - mąż zaprzeczył, ona wyjęła z portfela banknot 200-złotowy, pomięła go i pokazała mężowi. Po chwili znowu pyta: - Kochanie, a czy wiesz jak wygląda pomięte 45.000 złotych? Mąż znowu nie wie. Na to ona: - To wejdź do garażu i zobacz.
---------OooO---------
Napis z tyłu samochodu: Mam zepsuty klakson. Obserwuj środkowy palec u ręki.
---------OooO---------
Baca słyszy krzyki z podwórka: - Czego tam? - Bacoooo! Potrzebujecie drewna? - Nieeee! Rano baca budzi się, wychodzi na podwórko, patrzy: - O kur..! Gdzie moje drewno?!
Żenię się z Natalią Rostową! - oznajmił Rżewski niespodziewanie kolegom oficerom. - Co też pan, poruczniku, toż ona mężatka! Za Pierre`a Bezuchowa wydana! - Ot figlarka! Ilem razy ją j.....ł, zawsze ktoś za ścianą chrapał. Niedźwiedź, mówiła, oswojony...
********************************
Rżewski tańczy z damą na balu, w pewnej chwili dama pyta kokieteryjnie: - Nie sądzi pan, poruczniku, że mam zbyt głęboki dekolt? Rżewski zapuszcza tak zachęcony żurawia: - Pani ma włosy na piersiach, madam? - Co też pan, poruczniku! - wykrzyknęła dama przerażona. - To za głęboki.
***************************************
Rżewskiemu wpadł w łapy dziennik Pierre`a Bezuchowa. Kanalia i podlec, zamiast uszanować intymność takich zapisków, zagłębił się zlubością w lekturze: "1 sierpnia, poniedziałek, pocałowałem tej nocy pierwszy raz Nataszę w wargi, ale tak, że zacisnąwszy nogi z rozkoszy połamała mi szczękę?"
- Poruczniku - zapytali kiedyś Rżewskiego - ile pan zna sposobów wiązania krawata? - Trzy: na szyi, na ręce, na nodze... A, nie! Cztery!! Cztery znam!!!
*********************************
Porucznik Rżewski rozmawiał z Nataszą Rostową. W pewnym momencie poprosił o wybaczenie i wyszedł. Po chwili wrócił cały mokry. - Deszcz? - spytała Natasza Rostowa. - Nie, wiatr...
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
Ostatnio edytowano 28 lut 2009, 08:44 przez kominiarz, łącznie edytowano 1 raz
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników