Teraz jest 05 wrz 2025, 19:39



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 809 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14 ... 58  Następna strona
Władcy Marionetek... 
Autor Treść postu
Specjalista
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 gru 2009, 22:16

 POSTY        317
Post Re: Władcy Marionetek...
Prezydent Alzheimer


Zadzwoniła do mnie dziennikarka z jednej z gazet z pytaniem jak oceniam pierwszy rok prezydentury Bronisława Komorowskiego. Odparłem, że nie będę oceniał kogoś, kto nie powinien był w ogóle zostać prezydentem Polski. Odniosłem się do moich słów wypowiedzianych jeszcze w kampanii prezydenckiej, kiedy oceniając kandydatów PO min. Sikorskiego i marszałka Komorowskiego wskazałem, że ten ostatni nie ma moralnych kwalifikacji na urząd głowy państwa.

Z wywiadu Komorowskiego udzielonego zaprzyjaźnionej z nim Marii Wągrowskiej dowiedziałem się („Prawa strona życia”, Warszawa 2005), że w 2000 r. obejmując stanowisko ministra obrony chciał się mnie z MON pozbyć. Byłem wówczas sekretarzem stanu, pierwszym zastępcą ministra. Premier Jerzy Buzek miał mu wyjaśniać, że usunięcie mnie jest niemożliwe bowiem murem stoi za mną przemysł obronny. Trochę inaczej pamiętałem tamten okres. Po objęciu stanowiska przez Komorowskiego myślałem o dymisji. Wtedy on o tym dowiedział się. Przekonywał, że moje odejście opozycja wykorzysta by zaszkodzić wizerunkowi rządu. Zapewniał, że chce ze mną współpracować. Wspominał o naszej działalności niepodległościowej – „jesteśmy Romek z tego samego obozu, a teraz wspólnie możemy reformować wojsko.” Zastanawiam się czy Komorowski mówił prawdę w rozmowie ze mną w 2000 r., czy odpowiadając na pytania Wągrowskiej w publikacji z 2005 r.? Jeśli rzeczywiście nie chciał ze mną współpracować, to powinien był zgodzić się na moją dymisję. A gdybym sam jej nie złożył, to mógł wystąpić do premiera o odwołanie mnie. Sądzę, że premier zaakceptowałby jego wniosek. Tymczasem Komorowski deklarował wolę współdziałania i wiarołomnie starał się ograniczać moje kompetencje, np. odebrać podporządkowane mi departamenty. A kiedy to się nie udawało wziął do pomocy WSI. I doprowadził do odwołania mnie w taki sposób, aby mnie zniszczyć.

Po wybuchu afery pytany na konferencji prasowej o efekty działań WSI powiedział: „mam wiedzę, nie mam dowodów”. Pamiętam, że zadzwonił wtedy do mnie red. Paweł Wroński z wiadomością, że Komorowski przyznał, że nie ma żadnych dowodów i dodał – teraz powinien podać się do dymisji.

Dziennikarze zapytali Komorowskiego co zrobi, gdy okaże się, że jestem niewinny. Odparł, że będzie to oznaczało kres jego politycznej kariery. Podkreślił, iż zdaje sobie sprawę, że jeśli oskarżył niewinnego człowieka, to poczucie honoru nie pozwoli mu na sprawowanie urzędów państwowych. Po tej konferencji w „michnikowemu szmatławcowi”, którą trudno podejrzewać o niechęć do Komorowskiego ukazał się znamienny tekst –  Ryszard Holzer . „Chora obrona”. (GW 19.07.2001):
„Ostatnie wydarzenia w Ministerstwie Obrony świadczą, że sytuacja w tym resorcie jest chora. Oto przebieg choroby: najpierw minister nie jest w stanie odwołać wiceministra; rozpoczyna więc jego inwigilację: „Rzeczpospolita” oskarża wiceministra i jego asystenta o korupcję; w spektakularnej akcji z użyciem śmigłowca na płynącym do Szwecji promie UOP aresztuje asystenta wiceministra; wreszcie sam wiceminister zostaje odwołany. A na koniec tego cyrku okazuje się nie ma żadnych dowodów, które świadczyłyby o przestępstwach popełnionych w pionie Szeremietiewa. Po co więc była cała zabawa? Tylko po to, żeby minister pozbył się wiceministra? Bronisław Komorowski twierdzi, że decyzję podjął świadomie i gotów jest ponieść konsekwencje.Normalniew takiej sytuacji jedyna możliwa konsekwencja to dymisja.”
Po kilku latach śledztw i procesów karnych zostałem uniewinniony z wszystkich zarzutów. Marszałek sejmu Komorowski zapytany przez dziennikarkę „Tygodnika Solidarność” kiedy spełni obietnicę usunięcia się ze stanowiska odparł, że niczego takiego nie obiecywał, a w mojej sprawie „nie ma sobie nic do zarzucenia”. Twierdził też, że nie nakazywał WSI rozpracowywania mnie. Zapomniał o tym, co powiedział dla „Życia Warszawy” („Przypadki ministra Szeremietiewa”. ŻW 07.05.2004.)

„O korupcji w departamencie zakupów MON podległym Romualdowi Szeremietiewowi wiedzieli kolejni ministrowie. Pracownicy, którzy protestowali przeciwko “ustawianiu przetargów”, zostali odsunięci. Prokuratura, przekazując sprawę byłego wiceministra obrony Romualda Szeremietiewa do sądu, nie ujawniła szczegółów. Nam udało się dotrzeć do uzasadnienia aktu oskarżenia. Wynika z niego, że wiedza o nieprawidłowościach w pionie zakupów podległym wiceministrowi była publiczną tajemnicą w Ministerstwie Obrony. – Docierały do mnie niepokojące sygnały – potwierdza szef MON w latach 1997–2000 Janusz Onyszkiewicz. – Nigdy nie miały charakteru dowodu. Nie miałem możliwości uruchomienia wymiaru sprawiedliwości – dodaje. Onyszkiewicz przyznał, że chciał zrezygnować ze współpracy z zastępcą, ale nie udało mu się, bo Szeremietiew miał silne poparcie u szefa AWS Mariana Krzaklewskiego. Kolejny minister, Bronisław Komorowski, twierdzi, że opinie o sprawie odziedziczył po Onyszkiewiczu. – Zleciłem WSI objęcie działaniami Zbigniewa F. (asystenta wiceministra) i Romualda Sz. - mówi były szef MON. Sprawa wyszła na jaw po publikacji “Rzeczpospolitej”.
Jak widać Komorowski nie tylko przyznał się do wysłania na mnie WSI („zlecił objęcie działaniami”), ale ujawnił, że robił to w stosunku do mnie jego poprzednik Onyszkiewicz, a on „sprawę” niejako odziedziczył.
Zaniki pamięci wykazuje Komorowski nie tylko w takich przypadkach. Na początku 2001 r. ukazała się księga pod tytułem „Dziesięciolecie Polski Nieodległej 1989-1999”. Byłem autorem jednego z tekstów zamieszczonych w księdze i dostałem jej egzemplarz. Okazało się, że jednym z redaktorów „merytorycznych” księgi był Komorowski. W biogramach autorów przeczytałem:

„Bronisław Komorowski, dr nauk humanistycznych, minister obrony narodowej; poseł na sejm w latach:1990-1993 – podsekretarz stanu w MON, członek Unii Demokratycznej, 1994-97 – członek prezydium Rady Krajowej Unii Wolności, 1997-1998 sekretarz generalny Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego, od 1998 r. członek Zarządu Krajowego SKL.”

Komorowski jest magistrem historii. Razem ze mną zapisał się na seminarium doktoranckie w Akademii Obrony Narodowej, ale pracy nie napisał i po ośmiu latach został skreślony.

Kiedy Sikorski, konkurent Komorowskiego do platformianej nominacji na kandydata w wyborach prezydenckich zarzucił mu, że nie zna języków obcych ten odparował, że Sikorski będąc za granicą mógł nauczyć się angielskiego, gdy on siedząc za kratami w PRL takiej szansy nie miał. W wątpliwość trzeba podać to tłumaczenie Komorowskiego. W PRL siedział bowiem za kratami aż miesiąc. Następnie został internowany w obozie w Jaworzu (od grudnia 1981 do czerwca 1982) , ale tam miał wyśmienite warunki do nauki.

„Ośrodek w Jaworzu był jednym z kilku zaledwie obozów internowania stanu wojennego, który umieszczono nie w więzieniu, lecz w wojskowym domu wczasowym podległym dowództwu wojsk lotniczych. (…) Był to obóz niewielki, liczba internowanych rzadko przekraczała 60 osób. (…) Cechą najbardziej charakterystyczną, odbiegającą od przeciętnej innych obozów był skład osobowy Jaworza: przebywali w nim intelektualiści – pisarze, artyści, naukowcy i – jak się po kilku latach okazało – przyszli politycy z pierwszych miejsc w kraju. Ośrodek odosobnienia w Jaworzu, jako jeden z bardzo niewielu w kraju, odpowiadał warunkom internowania zapowiadanym przez władze stanu wojennego: dwa pawilony spełniały standard wczasowy, w pokojach ok. 10 m2, z przedpokojem mieszczącym szafę i umywalkę, mieszkały 3 osoby. Dwa prysznice i cztery kabiny WC na piętrze przypadały na 20-30 osób. Czystość w pokojach, na korytarzu i w pomieszczeniach sanitarnych utrzymywali sami internowani. W oknach nie było krat, pokoje były otwarte, panowała swoboda poruszania się po korytarzach i wewnątrz pawilonu – ale już nie swoboda wychodzenia na zewnątrz, na teren bez muru i wieżyczek strażniczych. Spacery odbywały się pod nadzorem, w kółko po wyznaczonym terenie. Posiłki, przyrządzane smacznie, podawano do stolików w stołówce. Osobistą kontrolę nad obozem sprawował adiutant gen. Kiszczaka, pułkownik Romanowski – on eskortował transport helikopterami z Warszawy do Jaworza, on też odwiedzał regularnie obóz. Stała, SB-cka część załogi Jaworza, nie ulegała zmianie … (..) Opiekę duszpasterską nad obozem sprawował początkowo sam ordynariusz diecezji koszalińskiej, bp Ignacy Jeż; (…) W obozie istniała doskonała samooroganizacja dla zagospodarowania czasu: działała ,,wszechnica jaworzyńska?, której wykłady odbywały się początkowo codziennie – później dwa razy w tygodniu, co sobotę odbywały się wieczory PEN-Clubu, a także wieczory poezji, seminaria historyczne i filozoficzne, spotkania okolicznościowe, działały lektoraty językowe. W Jaworzu – i tylko w nim – pojawił się poważny problem, którego nie znały inne obozy. Była w nim świadomość wyraźnego uprzywilejowania w stosunku do innych miejsc odosobnienia…”

Jednak najzabawniejsze jest to, że przed laty Komorowski chwalił się znajomością francuskiego, rosyjskiego i angielskiego (1993 r.). W 1996 r. przyznawał się tylko do znajomości rosyjskiego i francuskiego. Zaś od 2001 r. nie wykazywał już znajomości żadnego języka obcego, nawet rosyjskiego. Sądząc natomiast po jego wpisie z „bulem” w ambasadzie Japonii mógł też zapomnieć języka polskiego.

Komorowski zawsze szczycił się ziemiańskim pochodzeniem. Tygodnik „Syfilisweek” pisał (19.03.2010), że „Bronisław Maria Karol hrabia Komorowski z Komorowa herbu Korczak nie musi się tłoczyć w snobistycznej kolejce do polskiego tronu. Bo i po co? Przecież bliżej ma prezydenturę.” Tygodnik „Polityka” (15.06.2010) ogłosił hagiograficzny tekst: „Drzewo genealogiczne Bronisława Komorowskiego, Kandydat herbu Korczak”. [link]

Redakcja zamieściła wizerunek Komorowskiego, fotomontaż na podstawie przedwojennego portretu prezydenta Ignacego Mościckiego.

Autorem artykułu ociekającego wazeliną był Andrzej Hennel „fizyk z zawodu i historyk z zamiłowania”. Wkrótce okazało się, że byłoby lepiej, gdyby autor „Polityki” zajmował się raczej fizyką niż historią. Eksperci wykazali (m.in.dr Marek Minakowski), że używanie tytułu hrabiowskiego przez Komorowskiego było mocno wątpliwe. Jego przodkowie zdaniem znawców tematu mieli zacząć posługiwać się tytułem z trudnych do wyjaśnienia przyczyn bądź wyłudzili go od zaborców na podstawie sfałszowanych dokumentów. „Super Express” informował (26.06.2010): „Ze strony internetowej Bronisława Komorowskiego (58 l.), kandydata PO na prezydenta, usunięto po cichu informację o hrabiowskim tytule jego rodu (herb Korczak). Co ciekawe, informacja zniknęła, choć na początku kampanii marszałek bardzo się swoim pochodzeniem szczycił. Dlaczego?”

Dziadek pyta wnuczka – jak się nazywa ten Niemiec, który mi ciągłe spodnie chowa? -     Alzheimer dziadku!

Wszystko wskazuje, że ten Niemiec nęka też Bronisława Komorowskiego, a nie wykluczone, że za niego sprawuje urząd prezydenta RP.

Romuald Szeremietiew

http://www.bibula.com/?p=40436


09 lip 2011, 08:16
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Władcy Marionetek...
Załącznik:
fot-kup.jpg


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.


10 lip 2011, 22:02
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Władcy Marionetek...
Oczko się urwało temu Miśku

Załącznik:
Oczko się urwało temu Miśku.jpg


Biedny Paweł Kowal :( jeden ze zdolniejszych polityków młodego pokolenia, dziś musi pełnić funkcję stróża w sypiącej się kamienicy, gdzie paru politycznie bezdomnych, otumanionych pięcioma minutami sławy próbuje zwrócić na siebie uwagę ulicy.

Dziś wiemy, że ta ekipa pobiła wszelkie rekordy w kilku dziedzinach.
Elżbieta Jakubiak przewodzi w konkurencji „naiwność polityczna”.  :huh:
Joanna Kluzik-Rostkowska zdobyła złoto w mistrzostwach cynicznego konformizmu.   :mellow:  

Problem w tym, że pozostali gwiazdorzy PJN wciąż szukają swojego miejsca. W odnalezieniu go ma im pomóc medialny rozgłos, a ten jak wiadomo osiągnąć można dziś w Polsce tylko na dwa sposoby: być Donaldem Tuskiem lub Bronisławem Komorowskim albo przejechać się po Kaczyńskim lub jego ludziach.

Oto Marek Migalski, popełniający w rozpaczy coraz mocniejsze i coraz mniej kulturalne wpisy na blogu, postanowił obryzgać błotem szefa kampanii PiS – Tomasza Porębę.
Nie wiem, czy Poręba zrobił mu krzywdę zawodowo czy prywatnie, ale Migalski hamulców nie używa.
Pisze:
„Tomasz Poręba, smakujący z ukontentowaniem nazywanie go przez posłanki PiS „ciachem”, został szefem sztabu wyborczego tej partii. Od początku twierdziłem, że oznacza to, iż kampania PiS będzie taka, jak on – poprawna, bezbarwna, banalna i nudna. (...) Nie mogło być inaczej – Poręba bowiem, jako całkowity „nounejm” i osoba bez żadnego autorytetu w PiS, nie jest w stanie zapanować nad materią trochę bardziej skomplikowaną, niźli donoszenie na kolegów”.

Poręba poczuł się urażony.
Żąda od Migalskiego oświadczenia o takiej treści:
„Przepraszam za bezprawne naruszenie dobrego imienia oraz godności osobistej Pana Tomasza Poręby. Sugerowanie przeze mnie, że Pan Poseł Tomasz Poręba donosił na partyjnych kolegów, było bezprawne i bezpodstawne. Wyrażam głębokie ubolewanie, że naruszyłem bezprawnie dobra osobiste”.

Żądanie to rozsierdziło Migalskiego tak bardzo, że nie zauważył nawet jak z butów zaczął mu wyłazić cynizm.
Pisze w odpowiedzi:
„Tomku, porembo jedna, czy ty oszalałeś? Czy naprawdę chcesz, żeby w czasie kampanii wyborczej jednym z jej tematów był proces, w którym będziemy dociekać, czy donosiłeś na kolegów czy też nie?! Czy naprawdę masz mało kłopotów? Nie czujesz zupełnie o co chodzi w polityce i co to są media? Od czasu, kiedy zostałeś szefem sztabu wyborczego, PiS jest w stałej defensywie, nic wam nie wychodzi, wciąż się tłumaczycie z problemów, których nie jesteś w stanie rozwiązać, a które czasami sam stwarzasz (...). Wiedziałem, że to dla ciebie na wysokie progi, żeby prowadzić kampanię największej partii opozycyjnej. Ale myślałem, że masz choć trochę oleju w głowie. Rozumiem, że zakręciło ci się w głowie, sodówka uderzyła, ego podskoczyło. Ale musisz wiedzieć, że jak się zaczyna grę na pierwszej linii frontu, to czasami można dostać odłamkiem”.

Ciekawa sprawa.
Ze słów Migalskiego wynika, że jego zdaniem odpowiedź na pytanie „o co chodzi w polityce i co to są media” brzmi:
- „Chodzi o to, by kogoś obrzucić błotem, zarzucając mu np. donosicielstwo, a media są po to, by tym żyły”.
Najśmieszniejsze jest, że mimo takiej postawy Migalski i tak nie wejdzie w dziurę po Palikocie. Są w PJN lepsi macherzy od zabaw „donosicielstwem”.   :wysmiewacz:

Michał Kamiński, kiedyś jeden z bardziej przytomnych gości Moniki Olejnik, obecnie stały, ale już półprzytomny gość Andrzeja Morozowskiego, ten sam, który łkał, że „ktoś” go namawiał na donoszenie, dziś biegnie jak nosorożec do wodopoju – do portalu onet.pl, by wyjawić wszystko, co udało mu się wyciągnąć od znajomych.
I trajkocze w sposób następujący, nie stroniąc od lizusostwa:
- „Grono ważnych polityków PiS-u szykuje się do zmiany prezesa tej jesieni, tylko że to będzie zmiana w rękawiczkach. (...) Prezes zostanie honorowym prezesem partii, ale zrezygnuje z władzy w tej partii. Zostawią prezesowi ochronę i cały kosztowny gigantyczny anturaż, który daje Kaczyńskiemu to co jest mu najpotrzebniejsze, czyli brak kontaktu z normalnym życiem. Kaczyński nie chce mieć kontaktu z codzienną rzeczywistością i dlatego potrzebuje ochroniarzy, limuzyny, asystentów itd. (...) Oczywiście, że PiS to nie PO i nie ma osobowości na miarę Radosława Sikorskiego, Hanny Gronkiewicz-Waltz, Grzegorza Schetyny, ale są osoby które rosną w siłę i mogą stanąć na czele partii”.

Mam wrażenie, że Kamiński pogubił się w swoich ostatnich dryblingach tak bardzo, że złamanie otwarte wisi w powietrzu.
Bo jeśli wyssał pisowski spisek z palca, jest żenujący.
A jeśli mówi prawdę, niszczy przecież swoimi „rewelacjami” szansę spiskowców na powodzenie.
I wtedy jest, hm, niech będzie – bezmyślny.
Wybór należy do Państwa.
A nasz bohater niech ciągnie dalej.
„Opinia publiczna byłaby bardzo zaskoczona nazwiskami osób, które stoją za planem pozbawienia władzy Kaczyńskiego. Nazwisk nie mogę podać. (...) Mam informacje z wiarygodnych źródeł. Rozmawiałem z niektórymi z tych osób, które również mi proponowały zaangażowanie się w plan łagodnego obalenia Kaczyńskiego”.

Panie Miśku, jeśli mogę się na koniec tak do Pana zwrócić - co się tyczy obalenia, pełna zgoda, niech się Pan nie angażuje. Moim zdaniem, jak obalać, obojętnie czy własny mit czy "flaszeczkę" na smutno, to nigdy łagodnie, zawsze na maksa.
Tak żeby się film urwał.
Jak oczko temu Misiu.

http://www.wsieci.rp.pl/opinie/cala-nap ... temu-Misku

:zeby:  :zeby:  :zeby:


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


11 lip 2011, 12:48
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Władcy Marionetek...
Karty wyborcze w bagażniku byłego policjanta

Kilkaset wypełnionych kart do głosowania z zeszłorocznych wyborów samorządowych znaleziono podczas przeszukania samochodu byłego komendanta policji z warszawskiej Białołęki. Mężczyzna jest podejrzany o zabójstwo biznesmena.
Policjanci przeszukali samochód i znaleźli pakiet kart do głosowania z opisem wskazującym, że były one załącznikiem do protokołu wyborczego - poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga prok. Renata Mazur.
- Mariusz W. odmówił składania wyjaśnień w tej sprawie. Została ona wyłączona do odrębnego postępowania. Prokuratorzy przesłuchali już kilku członków obwodowej komisji wyborczej z Białołęki - powiedziała Mazur. Według RMF FM, które jako pierwsze podało informację, twierdzą oni, że w ich komisjach wszystko się zgadza.
(.......)
Podejrzany o zabójstwo były komendant posterunku policji przebywa na obserwacji psychiatrycznej.
Według śledczych obserwacja Mariusza W. jest konieczna, bowiem biegli psychiatrzy po jednorazowym badaniu nie byli w stanie ocenić i wypowiedzieć się co do poczytalności podejrzanego w chwili zbrodni.
Pod koniec marca prokuratura postawiła 42-letniemu oficerowi policji zarzut zabójstwa i zacierania śladów. Mężczyzna nie przyznał się do winy. Grozi mu dożywotnie więzienie.
(.......)
Zaraz po zatrzymaniu, policja informowała o potwierdzonych powiązaniach finansowych i kontaktach osobistych funkcjonariusza z biznesmenem. Drugim z zatrzymanych w sprawie jest 41-letni Piotr M., który - według śledczych - mógł pomagać funkcjonariuszowi. Przedstawiono mu zarzut utrudniania postępowania i składania fałszywych zeznań. Mężczyzna przyznał się do zarzucanych czynów.
   * Wałbrzych: "PO znów fałszuje"
   * Będzie powtórka wyborów?
   * Wybory w Wałbrzychu nieważne
http://www.rp.pl/artykul/687647-Karty-w ... janta.html


Czy w Warszawie sfałszowano wybory prezydenckie?

Śledczy badają, czy w Warszawie nie doszło do próby sfałszowania wyników wyborów prezydenckich. Jak ustalili reporterzy śledczy RMF FM, policja znalazła w bagażniku byłego komendanta policji z warszawskiej Białołęki kilkaset wypełnionych kart do głosowania z zeszłorocznych wyborów. Komendant Mariusz W. jest podejrzany o zabójstwo w Warszawie.
Karty są w tej chwili w policyjnym laboratorium, gdzie specjaliści badają zostawione na nich ślady i odciski palców. Za kilkanaście dni będzie gotowa ekspertyza i będzie wiadomo, ile osób i kto konkretnie miał z nimi kontakt.

Gdyby się okazało, że karty rzeczywiście zabrano, by sfałszować wybory, to Państwowa Komisja Wyborcza po stwierdzeniu, że miało to znaczący wpływ na wynik, może w tej sytuacji nawet unieważnić wybory w Warszawie. W stolicy w pierwszej turze wygrała Hanna Gronkiewicz-Waltz, która dostała ponad 53 proc. głosów.
Załącznik:
Czy prezydentem Warszawy zostałam w wyniku sfałszowanych wyborów!.jpg


   Policjanci po dwukrotnym przeszukaniu samochodu komendanta znaleźli pakiet kart do głosowania z opisem jakoby karty te były załącznikiem do protokołu wyborczego. To są karty wypełnione i ustalamy w tej chwili, na jakim etapie znalazły się one u naszego podejrzanego - potwierdza doniesienia RMF FM Renata Mazur z prokuratury okręgowej Warszawa - Praga.

Komendant z Białołęki odmówił składania wyjaśnień w tej sprawie.Prokuratorzy przesłuchali już jednak kilku członków obwodowej komisji wyborczej, do której miały trafić karty. Nieoficjalnie wiadomo, że twierdzą oni, że w ich komisjach wszystko się zgadza.

Czyżby ciąg dziwnych wyborczych wydarzeń?
Bydgoszcz,
Wałbrzych,
Warszawa?

http://www.wsieci.rp.pl/opinie/rekiny-i ... zydenckie-

Jeszcze tylko brakuje tego, aby wybory jesienne były 2-dniowe jak hochsztaplerzy z Partii Cudów i Miłości planowali.
Tutaj szacunek dla prezydenta Komorowskiego, że nie poparł tego idiotycznego POmysłu.
W Konstytucji pisze wyraźnie "zarządza wybory w dzień roboczy". W DZIEŃ, nie w DNI. Inaczej, to jak amen w pacierzu cuda by sie działy z urnami w nocy.
A na badania psychiatryczne to trzeba najpierw całe przywództwo PO wysłać. Naród powinien wiedzieć kto nami rządzi.
PSL zostawiłbym w spokoju - oni zawsze się dostosują do bieżącej koniunktury politycznej


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


15 lip 2011, 11:02
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Władcy Marionetek...
Cuda nad urnami

Prawo i Sprawiedliwość, a także bliskie mu środowiska (np. Solidarni 2010), aktywizują swoich sympatyków na czas zbliżających się wyborów parlamentarnych. Nie chodzi tylko o zachęcenie Polaków do pójścia i zagłosowania na konkretną formację polityczną, należy zapewnić społeczną kontrolę nad procesem wyborczym. Partia Kaczyńskiego chce w tym celu wykorzystać instytucję mężów zaufania, a więc osób, których zadaniem jest obserwowanie przebiegu wyborów ze szczególnym uczuleniem na ewentualne naruszenia procedur, mogących narazić na utratę głosów konkretnych kandydatów (partie).

W wiadomych mediach szybko znaleziono odpowiednie uzasadnienie dla wyżej wskazanych działań. Kaczyński przygotowuje w ten sposób swój elektorat na niechybnie zbliżającą się porażkę; po elekcji oświadczy, że jej wynik został wypaczony, że doszło do fałszerstw - tak twierdzą, w swych rozlicznych wystąpieniach różne autorytety.

Czy skwapliwe wykorzystanie przez PIS instytucji przewidzianej w większości ustaw wyborczych państw Zachodu, faktycznie ma na celu zaognienie trwającej wojny polsko-polskiej?

Jak doniosła przedwczoraj "Gazeta Wrocławska" (której nie sposób podejrzewać o sympatię do PIS), w przeddzień uzupełniających wyborów na prezydenta Wałbrzycha, członkowie konkurencyjnych (wobec PO) komitetów wyborczych ustalili, że komitet Platformy Obywatelskiej sfałszował podpisy na listach poparcia swojego kandydata. To już kolejna ordynarna, oderwana od elementarnych reguł demokratycznych, zamiennik przepchnięcia przez partię D. Tuska swojego przedstawiciela. Parcie wałbrzyskiej PO do władzy łudząco przypomina sytuację na Białorusi i... zupełnie nie zagraża optymizmowi naszego ukochanego premiera.

Ale to nie wszystko. Rozgłośnia RMF FM podała właśnie, że w bagażniku byłego komendanta policji z warszawskiej Białołęki znaleziono kilkaset wypełnionych kart do głosowania z zeszłorocznych wyborów. Dziwnym trafem, tamtą elekcję - różnicą kilku procent głosów - wygrała już w I turze... kandydatka PO.

Takich kwiatków w skali kraju jest więcej. Najczęściej informują o nich lokalne portale internetowe, ewentualnie niezależne, niszowe, antyestablishmentowe wydawnictwa. Główne ośrodki medialne problemu nie widzą. Zgodnie z tworzoną i kolportowaną przez nie narracją, Polska jest liderem Europy, eksporterem demokracji, optymizmu, wolności. Kiedy Z. Ziobro śmiał na forum Parlamentu Europejskiego wspomnieć, że niekoniecznie obraz ten współgra z szarą POlską rzeczywistością, został publicznie zrugany, tak jakby próbował zdradzić ojczyznę.

Dzień wczorajszy przyniósł i inną niepokojącą informację. Otóż Pan Krzysztof Koehler (m.in. prof. UKSW), po 5 latach wspaniałej pracy przestał być dyrektorem TVP Kultura. Zastąpiła go Katarzyna Janowska, była redaktor naczelna lewicowego "Przekroju". Łatwo domyślić się, co to w praktyce oznacza.

Zawłaszczanie przez sprzyjający Platformie salon kolejnych przyczółków władzy przebiega w sposób bezprecedensowo skuteczny i... cichy
. Każdy głos sprzeciwu jest neutralizowany posądzeniem o konszachty z Ojcem Dyrektorem lub samym L. Bublem. Pluralizmu poglądów w mediach publicznych już nie ma. Wszystkich "katoli" brutalnie wycięto. Nawet depesze PAPowskie powinny być konsultowane z najbliższym zapleczem premiera. Brak wyraźnego sprzeciwu powoduje, iż władza czuje się coraz bardziej bezkarna. Stąd już kroczek do "cudów nad urnami". Skoro aferę hazardową udało się zamieść pod dywan, a z jej odkrywcy uczynić kozła ofiarnego, udać się może wszystko...

http://www.wsieci.rp.pl/opinie/chinaski/Cuda-nad-urnami


15 lip 2011, 22:14
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Władcy Marionetek...
silniczek                    



Mord na dziennikarzu. Przed porwaniem chcieli go zwerbować

Dokumenty znalezione w archiwum Agencji Wywiadu potwierdzają, że w latach 90. dziennikarz "Gazety Poznańskiej" Jarosław Ziętara był namawiany do współpracy z Urzędem Ochrony Państwa
W czasie śledztwa prowadzonego po zniknięciu dziennikarza UOP zaprzeczał, że kiedykolwiek próbował go werbować. Po latach pojawiła się szansa na wyjaśnienie tej tajemniczej i niezwykle bulwersującej sprawy.

Jarosław Ziętara zniknął 1 września 1992 r. Wyszedł rano z domu przy ul. Kolejowej w Poznaniu do pracy w redakcji Gazety Poznańskiej. Ślad po nim zaginął, a sprawa do dzisiaj nie została wyjaśniona. Po apelach środowiska dziennikarzy sprawą znów zajęła się prokuratura.


Prawda jest niebezpieczna!


Za PRAWDĘ do WIĘZIENIA  :excl:

Rosyjski oficer, który ujawnił, że na Dalekim Wschodzie żołnierze jedzą karmę dla psów, odpowiada przed sądem we Władywostoku. Grozi mu do dziesięciu lat więzienia - informuje "Rzeczpospolita".

Major Igor Matwiejew zamieścił film w internecie, w którym ujawnił, że w jego jednostce karmiono żołnierzy psią karmą. Na filmie po odklejeniu z puszek kartek z napisem „wołowina pierwszej jakości w sosie własnym" ukazały się fabryczne, bardzo znane w Rosji etykiety mięsa dla psów „Biełka i Striełka" (imiona słynnych radzieckich psów-kosmonautów).
Na terenie brygady nielegalnie mieszkało też kilkunastu chińskich gastarbeiterów, i ogólnie – panowała korupcja. Potem zwrócił się do naczelnych władz kraju o interwencję. Oficer twierdził, że za milczenie dowództwo oferowało mu awans, podwyżkę i mieszkanie.

Prokuratura i dowództwo wojsk wewnętrznych szybko potwierdziły większość faktów. Kilka osób zostało pociągniętych do odpowiedzialności. Ogłoszono, że postępowanie zostało wszczęte, jeszcze zanim major wrzucił na YouTube swoje nagranie.

On sam został natomiast błyskawicznie wyrzucony z wojska „za złamanie dyscypliny". A następnie, równie błyskawicznie, dowiedział się, że jest oskarżony. Rzekomo miał się dopuścić... pobicia dwóch podoficerów – Pawła Łukianina i Siergieja Czernakowa, a jednego z nich nawet kopać po twarzy.

We wtorek we Władywostoku zaczął się proces majora. Matwiejew odrzuca oskarżenie. Matwiejewowi grozi nie tylko więzienie. Podoficerowie wystąpili też z pozwami o odszkodowanie w wysokości 100 tysięcy rubli (ok. 10 tysięcy złotych).

http://media.wp.pl/kat,1022943,wid,1361 ... omosc.html

I czym ta Rosja różni od komunistycznego Związku Sowieckiego?
A skąd my to znamy? Prawda?
U nas Mariusz Kamiński został tak samo POtraktowany.

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


24 lip 2011, 09:57
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Władcy Marionetek...
Cztery w skali Gargamela
Subotnik Ziemkiewicza

Premier w końcu wylał z rządu Bogdana Klicha, ale zapewnił przy tym, że Klich był bardzo dobrym ministrem, a przy tym człowiekiem honoru, i że w najmniejszym stopniu nie ponosi odpowiedzialności za katastrofę smoleńską.

Nie powinno to dziwić
Tusk przecież pozbywa się tylko tych ministrów, którzy nic złego nie zrobili i nie odpowiadają za żadne błędy.

To znaczy, wysyła ich na ważniejsze odcinki, żeby nikt nie wątpił, że przesuniecie z rządu do klubu parlamentarnego jest formą nagrody za osiągnięte sukcesy, jak to było podczas afery hazardowej (jakiej afery hazardowej? − ktoś może spyta. Tej, której nie było, wyjaśniam). Pamiętam tylko jeden jedyny wypadek, gdy premier zdymisjonował ministra złego, pana Ćwiąkalskiego, ale to dawno – od tego czasu dymisjonuje już tylko ministrów dobrych. Widocznie szybko sobie uświadomił, że gdyby zaczął dymisjonować złych, to z rządu niewiele mu zaraz zostało.

W tej sytuacji − gdy zagrożeni są ministrowie dobrzy − obawiam się poważnie o Radosława Sikorskiego.
Na szczęście do pełni ideału brakuje jeszcze Sikorskiemu, i to go może uratuje, jednego drobiazgu − panowania nad własnym językiem. To częsty problem u polityków, kiedy największym wrogiem staje się własny nieposkromiony język. W niecały tydzień po urządzeniu farsy pod tytułem „bronimy Polski przed oszczerstwami księdza Rydzyka” pan minister pojechał na Zachód opowiadać, że co tam Breivik, w tej dzikiej Polsce, ho, ho, to się od takich Breivików aż roi. I jeszcze na dodatek walnął, że internet to kloaka. Niech ktoś z przyjaciół ograniczy ministrowi dostęp do twittera, bo zaraz napisze ekspressis verbis, że mieszkańcy tej kloaki tylko jedną ręką popijają piwko, a drugą oglądają gołe baby i jako tacy w ogóle nie powinni mieć prawa głosu. A to wprawi w niejaki dyskomfort cały tłum niezależnych funkcjonariuszy prorządowego dziennikarstwa, którzy jeszcze niedawno za tak niecne sugestie pod adresem młodych wykształconych z fejsbuka pryncypialnie wyklinali Kaczyńskiego.

A przecież niezależni prorządowi dziennikarze i tak już są w wystarczającej konfuzji, jak tu dogodzić władzy, kiedy władza wydaje się sama nie wiedzieć, czego chce. Pod tym względem sporo schadenfreude dostarczało obserwowanie, jak pracownicy tzw. wiodących mediów nie byli w stanie przez cały piątek utrafić w odpowiedni ton; a już jak szczególny problem mieli z zadaniem premierowi na konferencji trafnego pytania, takiego, żeby się wreszcie troszkę rozchmurzył. Poszła fama, że raport Millera jednak obciąża winą Rosjan, więc zaczęli w tym duchu, ale premier zaraz pokazał, że mu takie pytania nie w smak, bo przecież zapewnił, że współpraca z Rosją układa się doskonale. Poszło, że wywala Klicha, więc TVN przez parę godzin jechała po Klichu, ale zaraz się okazało, że obciążanie winą Klicha też premierowi nie w smak, bo przecież go właśnie zdymisjonował za bycie dobrym ministrem i człowiekiem honoru. Ktoś zagadnął o obiecane przez premiera dalsze kroki, bo przecież sam obiecywał, że z raportem Millera będzie się odwoływał do instytucji międzynarodowych, i przypomnienie premierowi tej obietnicy już go wyraźnie wkurzyło na maksa. Powiedziałbym, że Tusk zaczął swą konferencję z miną mniej więcej trzy w pięciopunktowej skali Gargamela, a skończył co najmniej z czwórką; oj, zły znak dla wiodących mediów, „ze strachu mrą petersbużany!”. Nawet Katarzyna Kolendo Zalewska została zburczana za głupie pytanie, ile jeszcze osób zostanie zdymisjonowanych − no bo faktycznie, jak można nie rozumieć, że skoro dymisjonuje się ministrów dobrych, to w tym rządzie logicznie biorąc powinni zostać zdymisjonowani wszyscy, a sam premier, który wszak jest najlepszy… więc lepiej tego tematu nie tykać. No, tak czy owak, jak Kolenda jest już nie dość po linii i na bazie, to naprawdę zaczyna się robić śmiesznie. Co będzie dalej, skoro to jeszcze lipiec, a wybory najwcześniej w drugi weekend października?

Gniewna mina premiera jest całkiem zrozumiała, dziennikarze „odpowiedzialnych” redakcji najwyraźniej bowiem nie słuchali, albo tylko po łebkach, jego wiekopomnego przemówienia przy prezentacji list wyborczych Partii. Tam mieli wszystko, co potrzebne, by wiedzieć, na jakim etapie aktualnie jesteśmy i o co na takim etapie należy pytać. Ktoś wyraźnie zawalił sprawę, uznając, że wszyscy obiektywni dziennikarze w słowa przywódcy, który „musi”, wsłuchują się z oddaniem − tu się może nie mylił, ale najwyraźniej założono, że także je rozumieją, i że już nie trzeba im żadnych esemesów i przekazów dnia.

A przecież wystarczyłoby rozesłać w porę proste: Partia jednoczy wszystkie siły dobre, odpowiedzialne i propaństwowe, od lewicy do prawicy, poza nią i stronnictwami sojuszniczymi pozostaje tylko agresja i nienawiść. I wszystko jasne! Zamiast o dymisje, o Rosjan i dalsze kroki na arenie międzynarodowej pytać należało: Jak bardzo ci agresywni nienawistnicy z PiS szkodzą Polsce, kwestionując ostateczne i obiektywne ustalenia raportu? Ile to trzeba szaleństwa i nienawiści, żeby nie przyjmować do wiadomości, że owoc fachowej pracy ekspertów z komisji ostatecznie zamyka sprawę katastrofy? Jaka będzie oczekiwana przez całe społeczeństwo zdecydowana reakcja państwa polskiego na agresję i szaleństwo polskich Breivików?

Nie to, żeby oddani dziennikarze tego nie potrafili. Sądzę, że sparaliżował ich lęk, spowodowany utratą wytycznych − w końcu już nie wiedzieli po prostu, jak to jest, czy Rosjanie są dobrzy, czy źli, czy Klich jest dobry, czy zły, czy rejestratory przestały działać, czy nie przestały (sama komisja Millera po tak długich deliberacjach opowiada się za obydwoma wersjami jednocześnie, czegóż chcieć od prostych wyrobników kamery i mikrofonu); trudno im się dziwić, sławny rządowy pijar nie zadbał o wyjaśnienie tego zawczasu.

Naprawdę nie chodzi o to, że kiedy promotor Stefana Niesiołowskiego zapowiada walkę z agresją, to normalny człowiek uznałby to za zapowiedź generalnej reorientacji i czystyki, albo za schizofrenię; w takich sprawach wiodące media mają już dwój-myślenie obcykane. Ale w raporcie Millera ktoś tak długo i mozolnie nie zmieniał ani przecinka, że się w tym, jak mówił innym Miller, były premier, cokolwiek „zakuglował”. Wiodące media oczywiście szybko się ze stanu zagubienia wydobędą, już po paru godzinach wyraźnie dotarły do nich wytyczne „wajchowych” i maszyna znowu ruszyła bez większych zgrzytów, ale nauczka na przyszłość pozostała.

http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2011/07/3 ... gargamela/

Możesz zostawić komentarz:

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


30 lip 2011, 17:28
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Władcy Marionetek...
. .

Świadek z Wałbrzycha ujawnia mafijny mechanizm funkcjonowania Platformy Obywatelskiej

Odsłuchałam wszystko i włos mi się zjeżył na głowie. Tym krajem i nami rządzi mafia!
Tak samo musiały wyglądać wybory w 2007 i 2010 na Prezydenta. Jedno wielkie oszustwo wyborcze! To jakiś horror. Cały rząd PO powinien natychmiast zostać odwołany i to szybko, zanim wyrządzą nam jeszcze większe szkody i draństwa. A Pan Robert niech na siebie uważa, bo z mafią nie ma żartów.
Xenia162 2 dni temu 19


http://www.youtube.com/watch?v=uTNBS4F3fXg&amp

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


04 sie 2011, 21:56
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Władcy Marionetek...
Załącznik:
720788.jpg


 Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.


04 sie 2011, 22:05
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Władcy Marionetek...
Posłanka o graniu na komórce w Sejmie: Wyborcy mają przez to ze mną kontakt!

Młoda posłanka Platformy Obywatelskiej najwidoczniej postanowiła potwierdzić tezę, że… bezczelność nie ma granic

Najpierw posłankę Agnieszkę Pomaską fotoreporterzy „Faktu” przyłapali na tym, że podczas obrad Sejmu, na sali plenarnej – jak gdyby nigdy nic grała sobie w gierkę na swoim telefonie komórkowym. Myślicie, że to szczyt bezczelności?

Gdzie tam, pani posłanka poszła jeszcze dalej zabierając głos w dyskusji na Twitterze, dotyczącej jej zachowania. Posłanka Agnieszka Pomaska utrzymuje bowiem, że dzięki tej gierce ma… kontakt z wyborcami (sic!).

- To gra sieciowa, wiec wyborcy tez tam są i maja ze mną kontakt:) – napisała na Twitterze.

Na nasze oko ma kobieta papiery na tekę ministra informatyzacji w przyszłym rządzie, jeśli takie ministerstwo powstanie.

http://chlapacz.fakt.pl/politycy/poslan ... wyborcami/


08 sie 2011, 19:14
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA23 sie 2009, 07:34

 POSTY        3657
Post Re: Władcy Marionetek...
silniczek                    



Na nasze oko ma kobieta papiery na tekę ministra informatyzacji w przyszłym rządzie, jeśli takie ministerstwo powstanie.

Żółte?
Może na wszelki wypadek - zanim dostanie tekę - wysłać ją na badania psychiatryczne?
A przy okazji od razu i tego co już ma tekę, a paple o Powstaniu Warszawskim w przeddzień rocznicy jego wybuchu jako o katastrofie narodowej, a na uwagę dziennikarza, że wielu go skrytykowało za to m.in. Bartoszewski i czy on urodzony w Bydgoszczy po wojnie ma prawo moralne tak się wypowiadać o powstańcach warszawskich, odpowiada, że.... on nie jest taki młody, bo ma już 48 lat!
Taki to z niego duży chłopczyk.
48 lat i jeszcze w krótkich spodenkach.   <_<

____________________________________
Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse
Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć
/Katon starszy/


08 sie 2011, 20:41
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Władcy Marionetek...
Kto zabił Andrzeja Leppera?
seawolf, 5 sierpnia, 2011 - 20:25

Przyznam, że jestem zaszokowany tą wiadomością. Składam rodzinie szczere wyrazy współczucia, także z powodu tego, co już, jak widzę, się wyrabia w mediach.
Już wiadomo, że jego zwłoki nie będą zostawione w spokoju, dla rządowych mediów jest wart tyle, ile może zaszkodzić PiSowi i Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Zresztą, dokładnie, tak, jak za życia. To, co o nim pisano było bezpośrednią funkcją tego, w jaki sposób można było tym zaszkodzić PiSowi. A jeszcze wcześniej AWSowi.

Pamiętamy, a w każdym razie ja pamiętam, ze został on wykreowany zupełnie z niczego i znikąd, uporczywie pompowano go w mediach, zresztą on sam był zaskoczony, że tak mu się udaje nabrać wszystkich, że kilkadziesiąt ludzi blokujących drogę jest przedstawiane w mediach, jak tysiące blokujące cały kraj. Był niewątpliwym sojusznikiem SLD i Millera osobiście w atakach na AWS, oraz cichym sojusznikiem rządu SLD po wielkim zwycięstwie tegoż.
Tu muszę wyjaśnić, tytuł jest przewrotną prowokacją, zapewne nikt nie zabił, ale natychmiast pojawi się „narracja”, że jednak zabił, kto, a któżby, Jarosław, atmosfera IV RP, Zbigniew Ziobro....
No, coś tam już chłopaki wymyślają, jestem spokojny.

Jak został sojusznikiem PiS i wicepremierem, reakcją był spazm oburzenia, jakby właśnie nastąpiła publiczna rytualna konsumpcja szczątków niemowlęcia, albo wytoczenie zeń krwi na macę ( no, może to nie najlepszy przykład, to pewnie jakoś by Wyborcza przemilczała, hi,hi! Żeby nie wywoływać demonów endekokatolickich). Tak, jakby w historii Polski nie zdarzyło się nic bardziej haniebnego, ani zniesławiającego jej imię.

Wystarczyło, by Lepper z tego rządu wyleciał, by natychmiast stał się trybunem ludowym, być może nieco kontrowersyjnym, może nieco szorstkim w obyciu, ale przecież chłop, to i co się dziwić.
No, ale nie trwało to długo, bo, jak pamiętamy, koalicja została zlepiona na jakiś czas i spazm oburzenia, że można mu publicznie podawać rękę ponownie przeleciał przez media, jak meksykańska fala.
Do chwili, gdy się ta koalicja rozleciała definitywnie i znowu okazało się, ze nie jest znowu taki straszny ten ludowy trybun o kontrowersyjnej przeszłości i zachowaniu.

Pierwsze komentarze, jakie czytam na forach, zawsze niezawodnym wskaźniku, co za kilka godzin powiedzą oficjalne przekaziory w skoordynowanym tematycznie i czasowo stadzie świadczą o tym, że narracja będzie taka, jak zawsze zeznawał przeciwko Kaczorowi, to i go zabili. Kaczor, znaczy. Z Macierewiczem. I Okrutnym Zbigniewem.
Nieważne, że od czterech lat już nie rządzi, ani nie ma w ręku żadnych służb, więc, choćby chciał, to nie ma jak. Zaszczuł.
Nieważne, że nie ma czym, ani jak, ale zaszczuł.

Nie byłem nigdy zwolennikiem Andrzeja Leppera, koalicję z nim przyjmowałem z ciężkim sercem, choć widziałem, dlaczego do tego doszło. Widziałem przesadę w atakach na niego, nie był kretynem, jakim go malowano, przeciwnie, miał zastanawiająco dużo sprytu i mądrości, czegoś takiego, jak miał i ma Wałęsa, który, będąc w wielu dziedzinach kretynem, a zawsze- łajdakiem, jednak przejawiał przebłysk geniuszu, refleksu, iskry bożej, która podpowiadała mu, co ma w danej chwili powiedzieć, by spaść na cztery łapy. Zresztą, kto wie, co mu podpowiadało, może wcale nie była to iskra boża, lecz ktoś zupełnie materialny i jak najbardziej ziemski.

Kiedyś się dowiemy.
Zawsze się dowiadujemy, choć czasem zabiera to kilkaset lat. Zawsze mnie fascynowało, jak bardzo różni się sposób widzenia rzeczywistości w momencie, gdy ta się dzieje, i potem, po upływie kilku pokoleń. Polecam lekturę starych dzienników, wspomnień, gazet.... Fascynujące!

Ciekawe, jak kiedyś ocenią nasi potomkowie tą postać. Na pewno nie jednoznacznie.
Ja też nie szczędziłem my krytyki i szyderstw, zwłaszcza wobec jego roli w 2007 i potem, gdy usiłował wrócić do polityki trafnie kalkulując, że jedynym możliwym jeszcze dla niego sposobem jest walenie w PiS i Kaczyńskiego. Tak też i robił.
Nie chcę tu gdybać, ani udawać mądrali, znając jedynie nagłówki o tragicznej wiadomości i kilka komentarzy, ale jestem pewien, że zmarły Andrzej Lepper odegra w tej kampanii rolę być może większą, niżby to uczynił żywy. Jeszcze wiele o nim i o tej śmierci przeczytamy.

Zobaczymy.
Coś mi mówi, zapewne doświadczenie, bo cóż innego, że nie będziemy musieli czekać długo. Już ponoć odezwał się Spasiony Rysiek, czołowy nekrofil, przewodniczący komisji do sprawy zapewnienia mu pierwszego miejsca na liście wyborczej ( lata pracy, ale opłaciło się, jest „jedynka”, gratulujemy!) oskarżając IV RP o tą śmierć. Na jakiej podstawie, trudno pojąć. Zapewne na takiej samej, na jakiej oskarżył Kaczyńskiego i Ziobrę o śmierć Barbary Blidy, zatem na takiej samej, na jakiej głupiemu Jasiowi wszystko się z :dupa:  kojarzy.

Może na takiej samej zasadzie mnie się przypomina dyrektor Michniewicz, minister Wróbel, czy chorąży Zielonka.
Tak dla kontrastu. No, ale ja jestem, jak wiadomo oszalałym zwolennikiem teorii spiskowych.

Na razie pomyślmy chwilę o Andrzeju Lepperze, który towarzyszył nam w naszym życiu przez wiele lat. Jest już poza naszą sprawiedliwością i niesprawiedliwością. Naszymi ocenami i emocjami.
Połączmy się z jego bliskimi w ten straszny dla nich czas.

http://niepoprawni.pl/blog/1489/kto-zab ... ja-leppera

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


Ostatnio edytowano 09 sie 2011, 19:03 przez kominiarz, łącznie edytowano 2 razy



09 sie 2011, 19:00
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Władcy Marionetek...
Mówi się, że się mówi

Politykę w telewizji robi się dziś inaczej niż kiedyś. Już nie wystarczy posadzić gościa na krzesełku, a następnie – w zależności od tego, czy jest „nasz” czy „nie nasz” zaaplikować mu dziennikarski masaż tajski (nasz) lub północnokoreański (nie nasz).

Dziś ostatnim krzykiem mody jest stosowanie pewnej formułki, która powoduje, że rzec można wszystko, a jakoby się niczego nie powiedziało. Brzmi ona: „Mówi się, że…”.

Strażniczką zaklęcia stała się Katarzyna Kolenda-Zaleska. „Mówi się, że raport komisji Andrzeja Czumy – mówiła ostatnio – to jego polityczna zemsta za to, że został zdymisjonowany jako minister sprawiedliwości w rządzie PO, a także za to, że nie dostał wyższego numeru na liście wyborczej”.  Kto mówi takie bzdury? Takie pytanie mogą zadać tylko ci z państwa, którzy nie uważali od początku. Właśnie o to chodzi, by nie było wiadomo, kto mówi.

Jakże banalnie by brzmiało, gdyby Kolenda-Zaleska oznajmiła np.: „Premier Tusk stwierdził w prywatnej rozmowie ze mną, że prezes Kaczyński nie umie wiązać sznurowadeł”. Żaden news.

Ale gdy się to zrobi w sposób przemyślany? Proszę bardzo. „Łączymy się z Kasią, która jest w Sejmie.

Kasiu, co mówi się na Wiejskiej?”. „Na Wiejskiej mówi się…” i dalej leci „sznurówkowy przeciek”.

Co ciekawe, tę magiczną, ale jakże skuteczną formułkę zaczęto stosować od niedawna także na konferencjach prasowych. Sam wczoraj słyszałem, jak dziennikarka wystartowała do prezesa Kaczyńskiego: „Panie prezesie, mówi się, że…”. A ten, zamiast zapytać, kto mówi – czy premier, czy jego dziennikarki – zaczął odpowiadać zupełnie poważnie.

Najzabawniejsze jest jednak,  że każdej formułki nieobjętej  koncesją można użyć także wobec tych, którzy sami ją stosują. Na przykład: „Mówi się, że Katarzyna Kolenda-Zaleska zostanie rzecznikiem prasowym rządu”.

Fajne, prawda?


Albo: „Mówi się, że ostatnio Katarzyna Kolenda-Zaleska zadała premierowi trudne pytanie, bo myślała, że jest na konferencji Kaczyńskiego”.

Spróbujcie państwo pobawić się w to w domu. Do żony: „Mówi się, że twoje obiadki nie są smaczne”, albo do męża „Mówi się,  że jesteś starym skąpcem”.  Efekt murowany.

http://blog.rp.pl/feusette/2011/08/09/m ... -sie-mowi/


09 sie 2011, 20:42
Zobacz profil
Amator
Własny awatar

 REJESTRACJA23 paź 2006, 12:02

 POSTY        18
Post Re: Władcy Marionetek...
Sillniczek napisał:

Spróbujcie państwo pobawić się w to w domu. Do żony: „Mówi się, że twoje obiadki nie są smaczne”, albo do męża „Mówi się,  że jesteś starym skąpcem”.  Efekt murowany.

W pierwszej kolejności żona zażąda informacji posting.php?mode=reply&f=21&t=1775# KTO mówi aby się zorientować czy warto podjąć temat, na pewno nie  zacznie od tłumaczenia  się , usprawiedliwiania i wyjaśniania.
Mąż najprawdopodobniej stwierdzi, że nie jest skąpy tylko oszczędny i będzie miał gdzieś  KTO i CO mówihttp://www.skarbowcy.pl/blaster/forum/posting.php?mode=reply&f=21&t=1775#.

Moim zdaniem każdy do kogo skierowane pytanie zaczyna się słowami "mówi się", powinien pytającego zbić z tropu.
Stwierdzać, że  jak będzie wiedział KTO MÓWI , to tej osobie odpowie a do wypowiedzi nieznanych mówców  nie będzie się  odnosił.


11 sie 2011, 10:42
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 809 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14 ... 58  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do: