Za każdym razem jest taki sam scenariusz: nie mogę spać, jestem cały czas poirytowany, nie mogę wytrwać w jednym związku, każdy mi się rozpada, nie mogę sobie poradzić w pracy, raz jest dół, raz jest góra.
Być jak Superman
Moi pacjenci, gdy zaczynają zdrowieć, nie chcą mieć żadnych ?związków?. Chcą mieć żonę i dzieci. Chcą wybudować trwałą relację, w której będą się mogli realizować jako mężczyźni. Chcą się opiekować swoimi kobietami i dziećmi. Wtedy wszystko wraca do jakiegoś porządku rzeczy ? mówi psychoterapeutka Lubomira Szawdyn.
Jolanta Białek: ? Wydaje się, że współcześnie zmienił się model męskości. Już trzydzieści lat temu Danuta Rinn pytała w piosence: ?Gdzie te chłopy, orły, sokoły, herosy?? Lubomira Szawdyn: ? To jest głupia piosenka. I krzywdzi mężczyzn, upycha ich do wora z etykietką nieudaczników, zresztą, ośmiesza też kobiety. Aż dziw, że zdobyła taką popularność. Nie warto o niej mówić. A jeżeli chodzi o wzorzec męskości ? to on się nie zmienił. Zmieniło się życie. Ta ciągła gonitwa i pośpiech, pogoń za dobrami materialnymi zabija obie płcie. Przez pięć dni w tygodniu to nie są ani mężczyźni, ani kobiety, tylko jakieś zasoby ludzkie. W weekend nabierają trochę człowieczeństwa, nawet fajne role spełniają przez chwilę ? jeśli oczywiście nie zdążą się upić czy zaćpać ? a potem znowu kierat. To jest szaleństwo.
Ale przecież muszą zarabiać, żeby utrzymać rodziny. ? To nie ma nic wspólnego z rodziną. To jest pogoń za luksusem. Świat, który oglądam oczami moich pacjentów jest przerażający i niesłychanie bolesny. Do mnie przychodzi bardzo dużo ludzi uciekających z dużych korporacji. Mężczyźni próbujący tam być mężczyznami, chcący założyć rodzinę, mieć dzieci, natychmiast są kasowani przez młode wilki, wykorzystujące każde potknięcie ? liczy się tylko wyścig, rywalizacja, donosy, korupcja. Włosy stają dęba na głowie. A człowiek nie jest do tego stworzony, człowiek jest stworzony do tego, żeby żyć. A tam mężczyzna wykastrowany jest ze swojej męskości, która polega przecież na byciu mężem i ojcem. Wsadzony jest w garnitur singla, bo tylko singiel może zrobić karierę ? i po prostu obumiera. Idąc do korporacji, automatycznie blokuje możliwość swojego rozwoju w życiu. Nie można mieć 24 godzin zajętych pracą i jednocześnie znaleźć czas na życie. Młodzi mówią: pójdę tylko na parę lat, zdobędę doświadczenie, będę miał świetne CV. Ale jak posmakują tego smrodu kasy i smrodu władzy i tego obrzydliwego smrodu posiadania, to pozostają w tym diabelskim kręgu i jałowieją. Tylko niektórzy przychodzą do mnie, szukając pomocy.
Z jakimi problemami obecnie zgłaszają się mężczyźni? Czy coś się zmieniło w ciągu tych czterdziestu lat Twojej praktyki? ? W tej chwili po prostu zalewa mnie hazard i seksoholizm. Za każdym razem jest taki sam scenariusz: nie mogę spać, jestem cały czas poirytowany, nie mogę wytrwać w jednym związku, każdy mi się rozpada, nie mogę sobie poradzić w pracy, mam wahania nastroju, raz jest dół, raz jest góra, nic mi się nie chce, mam kłopoty z koncentracją uwagi. Z tym przychodzą mężczyźni.
Nie wiedzą, że są uzależnieni? ? Nie mają zielonego pojęcia, że są seksoholikami. To, że biegają od agencji do agencji, że mają przypadkowe kontakty seksualne, że płacą prostytutkom ? zwalają na karb nadmiernej pobudliwości: już taki jestem, ale to nie jest uzależnienie przecież. Ostatnio miałam wstrząsające spotkanie z żonami seksoholików. Trudno sobie wyobrazić życie z kimś, kto myśli tylko o jednym, kto onanizuje się kilkanaście razy dziennie. A przecież w tych domach są też dzieci, one to widzą. Seksoholizm upadla człowieka bardzo szybko, zamienia go w przedmiot. Ci mężczyźni nie mogą pracować, nie mogą żyć normalnie, bo obsesyjne myślenie tylko o swoim penisie i o rozkoszach seksualnych bardzo szybko zabija mózg.
Każde uzależnienie do tego prowadzi. ? Ale przy uzależnieniach dotyczących popędów dzieje się to błyskawicznie. Od razu są zaburzenia koncentracji i wszelkie przebłyski kreatywności gdzieś się zapadają. Człowiek dotychczas bogaty intelektualnie i wewnętrznie ? staje się pusty, jego myślenie zawęża się do jednego tunelu, idzie torem wyuczonych, automatycznych czynności. Nie jest w stanie skupić się na niczym innym.
Seksoholizm to nowe uzależnienie, czy o tym się po prostu nie mówiło? ? Seksoholicy byli zawsze, ale mówiło się: dziwkarze, puszczalskie. Był inny język. Były osoby bardziej pobudliwe seksualnie, które potrzebują więcej przyjemności erotycznych. Później byli erotomani. A potem pojawił się przemysł erotyczny, generujący ogromne pieniądze. Cały rynek wizualny, medialny zachęcający, stymulujący ? nie wszyscy potrafią się temu oprzeć. Kiedyś niektórzy mężczyźni od czasu do czasu ?szli na baby? albo mieli ?skoki na boki?, a w tej chwili przy tym zalewie seksu bardzo cienka jest granica, kiedy już skok zamienia się w przymus skakania.
A może to nie tylko rynek? Może to tkwi we wzorcu samca, udowadniającego swoją męskość ilością odbytych kopulacji? ? Tego typu wzorce istnieją w świecie zwierząt. A my jesteśmy ludźmi. Powinniśmy kierować się określoną hierarchią wartości. Jeżeli jestem w zgodzie ze sobą, w zgodzie ze swoimi normami społecznymi i rodzinnymi, to mi do głowy nie przyjdzie zajmowanie się swoim siusiakiem. A jak nie mam wartości, to gonię za posiadaniem i żądzą. Ta żądza zrobienia sobie dobrze, pogoń za przyjemnością napędza wielu ludzi. I mimo że psychologia, socjologia, filozofia mówią, że to szczęścia nie daje ? nikt tego nie słucha.
Bo ludzie mówią: życie jest krótkie, trzeba czerpać pełnymi garściami. ? To jest prawda i ja to też ciągle powtarzam. Ale nie można krzywdzić innych, nie można krzywdzić siebie. Nie można ani innych, ani siebie uprzedmiotawiać. Trzeba być podmiotem i wiedzieć, kim się jest. Wiedzieć, po co się żyje.
A kim jest prawdziwy mężczyzna? Po co żyje? - Wychowana jestem w patriarchacie. Mężczyzna w naszym domu ? ojciec ? był najważniejszy. Był głową rodziny.
Był najważniejszy tylko dlatego, że był mężczyzną? Czy był najważniejszy, ponieważ miał jakieś specyficzne cechy? Co to znaczy, że był głową rodziny? ? W domu uzgadnialiśmy różne sprawy, plany, zamierzenia, ale i tak ostatnie, najważniejsze słowo należało do taty. Zarówno jeśli chodzi o plany dzieci, jak i plany dorosłych w domu. Mama i babcia zawsze mówiły: spytamy tatę, jak wróci. Był stałym układem odniesienia i to on dawał nam poczucie bezpieczeństwa.
Dawał Wam poczucie bezpieczeństwa poprzez jasno określoną rolę ojca, czy poprzez swoją postawę? ? Między słowami i postawą ojca nie było żadnej sprzeczności. I to było najważniejsze. Nie było żadnego znaku zapytania. My nie mieliśmy nigdy wątpliwości, jak należy postępować, bo ojciec sobą nam to pokazywał. Wyniósł ze swojego domu określony system wartości, dość wcześnie musiał być samodzielny i przyjąć odpowiedzialność za siebie, musiał sobie w życiu poradzić z dala od domu. To był doświadczony, mądry człowiek, który z niejednego pieca jadł chleb, bardzo dużo wiedział. W sposób żywy interesował się wszystkim, co się z nami dzieje, ale i tym, co się dzieje wokół nas. Nie było takiej budowli w Warszawie, której by nam nie pokazał. Nie było tygodnia, by nas nie zabrał do jakiegoś muzeum, tygodnia bez rozmów na temat historii, współczesności, ale i przyszłości. Uczył nas jak żyć, dzielił się z nami swoim przeogromnym doświadczeniem, pokazywał całym sobą, jak należy, co trzeba, czego nie wolno. My to wiedzieliśmy nie tyle z jego słów, ale z tego, jakim był człowiekiem i co robił. Zawsze był układem odniesienia ? żeby oceniać wszystko sprawiedliwie, żeby szanować, żeby kochać, żeby być przyjacielem innych ludzi, żeby odróżniać dobro od zła. Od tego był.
I znajdował na to wszystko czas? Przecież dużo pracował, wyjeżdżał w delegacje? ? Oczywiście, że znajdował. Wiedzieliśmy, że jesteśmy dla niego najważniejsi. Mama była człowiekiem wielkiej dobroci, ale była nieco lękliwa, zachowawcza i miała taką aberrację w kierunku ?poświęcactwa?. Ojciec natychmiast to wyłapywał i pokazywał: to już nie jest zapobiegliwość i opiekuńczość, tu jest granica. Zostaw to, zadbaj o siebie ? powtarzał mamie. Był prawdziwym mężczyzną, potrafił się zdystansować, umiał to wszystko wyważyć, panował nad czasem. Miał czas na pracę, czas na swoje zainteresowania, czas dla nas, czas dla swoich przyjaciół, nie tylko tych w Warszawie. I nas do nich zabierał, pół Polski w ten sposób zjechaliśmy. Mama się obawiała: taka daleka podróż, ojej, może dzieci zostaną. A ojciec był nieugięty: niech jadą, niech zobaczą. Był odważny i tę odwagę nam wszczepiał, wszędzie nas ciągnąc ze sobą. Żebyśmy nauczyli się być z ludźmi, żebyśmy poznawali nowe miejsca, żebyśmy też byli odważni. Mama, babcia, pani, która pomagała mamie ? były płochliwe, ciągle obawiały się, co ludzie powiedzą. A ojciec powtarzał: Nieważne, co o nas powiedzą, byleby mówili, bo jak przestaną o nas mówić, to znaczy, że przestaliśmy być dla nich ważni. Tego typu hasła dodawały nam odwagi, żeby się nie bać ludzi. Bo żeby być z ludźmi blisko, to trzeba z nimi czegoś doświadczyć.
I te doświadczenia jakoś zaprocentowały? ? Tak. Powiem tylko o jednym. Nigdy nie miałam problemów w relacjach koleżeńskich z mężczyznami w szkole, na studiach i później w pracy. Patrzyłam na nich przez pryzmat relacji z ojcem i bratem, dlatego nie byli dla mnie obiektem seksualnych uniesień czy dziewczęcych westchnień.
Czego szukasz w mężczyźnie? ? Mężczyźni są silniejsi fizycznie. Ja jestem słabsza i potrzebna jest mi ta męska siła, bo wtedy czuję się bezpieczniej. Mężczyzna powinien chronić, dawać poczucie bezpieczeństwa, fizyczne i psychiczne. Nie jestem malutką kobietką, ale czuję się bezpiecznie, gdy obok mam mężczyznę, na którym mogę polegać, o którym wiem, że będzie mnie chronić, że będzie mnie wspierać. Nie chodzi o to, że mężczyzna musi być herosem, który się nigdy nie boi, ale żeby mimo lęku walczył, gdy jest taka konieczność.
Czyli prawdziwy mężczyzna musi mieć w sobie coś z Supermana? ? W Supermanie oprócz siły była też wrażliwość i delikatność. Oglądanie świata oczami mężczyzny bardzo wzbogaca kobiety. Bo w nas, oprócz różnic biologicznych, głęboko tkwią różne wzorce kulturowe bycia kobietą czy mężczyzną. Kobiety nie wędkowały, nie chodziły na łowy ? to robili mężczyźni. I tu nie chodzi tylko o polowania, ale o bycie w centrum przyrody, wsłuchiwanie się w nią, rozumienie. Prawdziwy mężczyzna nie jest snobem, który za ciężkie pieniądze jedzie do Afryki ustrzelić antylopę. Jemu wystarczy ustrzelić zająca, bo robi to dlatego, że na świątecznym stole w jego rodzinie zawsze był pasztet z zająca. I taki ktoś jest nie tylko łowcą, ale przede wszystkim strażnikiem tradycji, nauczycielem tożsamości, własnych korzeni. Jest tym, kim mężczyzna powinien być.
To jest taki stereotyp męskości: łowca, zdobywca. ? Bo we wzorcach jest mnóstwo stereotypów, na przykład że mężczyzna to siła, logiczne myślenie, szybkość decyzji, racjonalność, a kobieta to słabość, refleksyjność, serce, dusza? A ja, robiąc specjalizację z psychiatrii, poznałam fantastycznych mężczyzn, w całym tego słowa znaczeniu, którzy z anielską cierpliwością wysłuchiwali pacjentów cierpiących psychicznie, stawiali rewelacyjne, niemal filozoficzne diagnozy, bardzo wrażliwych, współczujących. Tu znalazłam drugą część taty, tę od pokazywania nam przyrody, sztuki, tę bardziej poetyczną, wrażliwą, filozoficzną. Bo męskość i kobiecość wyznaczają te same cechy, tylko w różnym natężeniu. Chodzi o to, żeby wiedzieć, kim się jest, żeby zaakceptować w sobie i siłę, i wrażliwość.
Ojciec był dla Ciebie wzorem męskości. Czy szukałaś mężczyzny podobnego właśnie do niego? ? Przede wszystkim jakoś sobie nie przypominam, żebym szczególnie szukała jakiegoś mężczyzny.
Ale musiałaś się zastanawiać, jaki będzie ten Twój przyszły ukochany. Każda dziewczyna o tym myśli. ? To ja nie byłam taką dziewczyną. W ogóle się nad takimi sprawami nie zastanawiałam. I nie wiem, czy dlatego, że uwielbiam nie wiedzieć i wolę niespodzianki, wolę na bieżąco we wszystko wchodzić. Lubię być, doświadczać, odkrywać, a nie żyć wedle jakiegoś obrazu i potem go weryfikować z rzeczywistością. Uważam, że to jest nudne, nie chce mi się tego robić, więc nie miewam takich obrazów. I nie wzdychałam, że chcę mieć na przykład takiego jak Gerard Philipe, albo jak Jasio Himmilsbach. Miałam kumpli, kolegów, z niektórymi granice przyjaźni przechodziły we flirty, romanse. A decyzję o małżeństwie popełniłam z wielkiej miłości, wszystko mnie fascynowało w moim ukochanym.
Kiedyś role społeczne były jasno wyznaczone i określone, one też wyznaczały tor ludzkich działań mężczyźnie i kobiecie. Jeżeli teraz tego nie ma, no to łatwo się pogubić. Czym jest męskość według Ciebie? ? Męskość to odpowiedzialność za poprowadzenie do ołtarza osoby, z którą chciałoby się założyć rodzinę, żeby mieć dzieci oraz w razie potrzeby poprowadzenie grupy społecznej do obrony kraju. To jest dla mnie męskość. W czasie pokoju mężczyzna powinien opiekować się rodziną, troszczyć się o nią, a gdy przychodzi zawierucha ? bronić swojego gniazda. Męskość to nie są cechy, to jest postawa.
Według najnowszych badań prawie 50 procent związków w Polsce to są tak zwane związki nieformalne. A Ty mówisz o prowadzeniu do ołtarza. ? Słucham moich pacjentów, którzy mają różne problemy, ale gdy się już wyleczą, to nie chcą mieć żadnych ?związków?. Chcą mieć żonę i dzieci. Chcą wybudować trwałą relację, w której będą się mogli realizować jako mężczyźni. Chcą się opiekować swoimi kobietami i swoimi dziećmi. Wszystko wraca do jakiegoś porządku rzeczy: wkładają z powrotem w spodnie to, co powinni tam mieć, w serca to, co powinni mieć, dbają o swoją duszę i to wszystko rozkwita. A wtedy też wokół nich od razu pojawiają się ludzie, którym również na tym zależy, bo ludzi łączy ta wspólna hierarchia. Dlatego ja tak dużo mówię zawsze o budowaniu więzi. Gdy jest więź, nie muszę szukać środków zastępczych, nie muszę szukać usprawiedliwień dla tego, co robię. Nie muszę szukać używek, które mnie znieczulą.
Wydaje mi się, że stereotyp męskości zawierał ten element używania. Wiadomo, mężczyzna musi wypić, zapalić, uderzyć... ? Może rzeczywiście taki stereotyp był, ale to się zmieniło. Zmieniło się też picie. Teraz świadomość społeczna została zamalowana zwyczajem picia śródziemnomorskiego. Kiedyś się mówiło, że trzeba dać pół litra, żeby coś załatwić, a w tej chwili mówi się o sympatycznej kolacji, spotkaniu biznesowym. Alkoholicy dosyć długo funkcjonują na wysokich, prestiżowych stanowiskach, robią duże pieniądze. Ale piją w warunkach służbowych i w służbowych warunkach umierają. Jest inna wódka, inne picie, ale piją dużo za dużo. I się usprawiedliwiają: ?Przecież we Włoszech czy Francji pije się codziennie, to i nam nie grozi alkoholizm?. Mechanizm generalizacji zwyciężył świat i nikt nie zastanawia się, że mnie może zaszkodzić to, co nie zaszkodzi Francuzowi czy Norwegowi. Wszystkiego musimy spróbować, wszystko zjeść, wszystko wypić, wszystko mieć, wszystkiego użyć i coraz więcej, więcej, bez opamiętania. I ciągle szukamy winnych gdzieś tam, byleby nie w sobie.
Prawdziwy mężczyzna potrafi zmierzyć się i ze złym światem, i ze złem w sobie. Jeżeli jest tak, jak Ty mówisz, to znaczy, że nie ma prawdziwych facetów. Są same baby, użalające się, skarżące się na wszystko. ? Kategorycznie nie zgadzam się z wizerunkiem baby, która się użala. To, że ktoś się użala nie jest związane z płcią. Osoby, które się użalają, to są stuprocentowe kosmiczne lenie. Nie chce im się zrobić porządku ze sobą, nie chcą wziąć odpowiedzialności za swoje życie i życie bliskich. Wygodnictwo i lenistwo: to nie on, to Leon, to nie on, to jego potrzeby. Dla mnie potrzeby sprowadzają się do fizjologii ? to jest głód i wypróżnienie, nad resztą mogę mieć kontrolę, dokonuję wyboru zgodnie ze swoją hierarchią wartości i tym się różnię od zwierząt. To uświadamiam pacjentom, odzieram ich ze złudzeń i usprawiedliwiaczy. Wtedy zaczynają zastanawiać się nad sobą i pojawia się chęć bycia na powrót człowiekiem.
Nie czujesz się czasami jak ten Syzyf, patrzący z góry na spadający głaz... ? Nie. Pomagam tym, którym mogę pomóc, ratuję tych, których mogę uratować. Jestem takim dinozaurem ? siedzę i piszczę cienkim głosem, pokazując ludziom nieszczęście, które sobie fundują na własne życzenie. Niezależnie od tego, czy są kobietami, czy mężczyznami.
Dziękuję za rozmowę. Anna Golan
* Lubomira Szawdyn jest lekarzem psychiatrą, psychoterapeutką uzależnień i prekursorem lecznictwa odwykowego w Polsce. Wykłada na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Prowadzi prywatna praktykę. http://zdrowie.onet.pl/1595531,2041,0,1 ... logia.html
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
30 sty 2010, 11:03
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
Precz z obcymi zapożyczeniami - mamy swoje wartości
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
10 lut 2010, 21:05
Prawdziwej miłości nic nie zniszczy
Wspólne mieszkanie przed ślubem zabija miłość.
?Niestety kochanie, ksiądz kazał mi się wyprowadzić, tak że sama będziesz opłacać czynsze, rachunki, kredyty i w ogóle smacznego tynku ze ściany, bo Ci na bułki zapewne nie starczy..." - pisze ironicznie bloger marekzegarek, zastanawiając się oficjalnym stanowiskiem Kościoła skierowanym do narzeczonych.
List Biskupów odczytany 27 grudnia 2009 r. w Niedzielę Świętej Rodziny nie pozostawił złudzeń parom żyjącym bez sakramentu, na tak zwaną kocią łapę. ?Współżycie przedmałżeńskie, wspólne zamieszkanie przed ślubem, pornografia i rozwiązłość, nieprzyzwoite rozmowy i filmy - to wszystko niszczy Waszą miłość w samym zarodku".
Czy postawienie wspólnego mieszkania na równi z rozwiązłością lub pornografią faktycznie jest na miejscu?
?Co z parami, które mieszkają ze sobą, ale nie współżyją seksualnie?" - zastanawia się Bella. ?Czy mieszkanie ze sobą przed ślubem, choćby ze względów ekonomicznych, albo w celu wzajemnego poznania się, jest grzechem niszczącym ich uczucie? Pary, które mieszkały ze sobą przed ślubem albo uprawiały seks (bądź jedno z drugim) nie kochają się na sposób rozumiany przez Kościół. To, co robiły przed ślubem, zniszczyło już na samym początku ich wspólnej drogi łączące ich uczucie. Pewnym jest, że ci młodzi ludzie są ze sobą jedynie dla uciech fizycznych, po to, żeby było im przyjemnie" - reasumuje cynicznie blogerka.
- Dziwi mnie stanowisko Kościoła. Wrzucanie tych wszystkich spraw do jednego kotła nie jest najszczęśliwszym pomysłem - przyznaje psychoterapeutka Małgorzata Liszyk-Kozłowska. Podkreśla, że przecież mieszkanie bez ślubu, nie jest tym samym, co rozwiązłość czy pornografia. - Rzucono bardzo ciężkie kamienie i to w kierunku młodych ludzi, którzy nie tylko z powodu radykalnych treści, ale i ostrej formy, nie za bardzo chcą głosu Kościoła słuchać. Jest wiele par, które kochają się, są sobie wierne i takie generalizowanie ze strony duchowieństwa buduje mur - trudny dla młodych ludzi do pokonania.
Episkopat Polski, po raz kolejny, w bardzo mocny i bezpośredni sposób przedstawił swoje stanowisko względem przedmałżeńskiego wspólnego życia. Tymczasem co roku w Polsce na tzw. kohabitację (wspólne mieszkanie przed ślubem) decyduje się 10 tysięcy par. Względy ekonomiczne, życie w nieustannym pędzie to jedne z powodów podejmowania decyzji o wspólnym zamieszkaniu bez papierka. Dodatkowym zjawiskiem jest coraz późniejsze zawieranie małżeństwa. Jak wynika z badań naukowców z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, powstrzymują ich głównie problemy mieszkaniowe i trudności ze znalezieniem pracy. I choć wzrasta akceptacja społeczna dla związków nieformalnych (33,7 proc.), czego dowodem mogą być wyniki debaty blogerów ?Mieszkać razem przed ślubem", to ciągle istnieje grupa ludzi, która zgadza się ze zdaniem Kościoła Katolickiego, uważając, że dzielenie pokoju czy łóżka ślubem prowadzi do konfliktów i rozstań.
Pójście na łatwiznę Dla wielu osób decyzja o zamieszkaniu razem przed ślubem to po prostu ucieczka od odpowiedzialności. ?Ucieczka od zobowiązań, od dojrzałych decyzji. Nie da się długo chodzić po krawędzi, po linie... Bo tak czy inaczej, trzeba się opowiedzieć: albo spadamy, albo zostajemy i oddajemy wszystkie siły po to, aby budować siebie, tę drugą osobę oraz instytucję, jaką jest małżeństwo" - uważa bloger sexoholik. ?Zakochamy się, zamieszkamy razem, jeśli wszystko będzie ok - to zaręczyny i ślub. Jeśli nie, to sparujemy się z kimś innym" - pisze tezero. Określa samego siebie jako ?trochę staroświeckiego - z przekonania, nie z konieczności". Uważa, że kobiecie potrzebne jest poczucie bezpieczeństwa, świadomość bycia kochaną i chronioną. Tymczasem mężczyznami częściej kieruje seks. Niejednokrotnie kobieta ulega namowom partnera i rozpoczynają wspólne życie bez oficjalnych zobowiązań.
?W momencie, kiedy faceta nie trzyma przy kobiecie zobowiązanie nie do złamania, jakim jest małżeństwo, a jedynie erotyczne doznania, nie ma dla niego problemu, żeby zaczął skakać w bok. Prowadzi to do rozpadu związku i rzecz powtarza się z inną". Co ciekawe, ?nawet jeśli facet jest wierny, to i tak wspólne zamieszkanie, moje naiwne panie, nie prowadzi do szybszego ślubu. Bo po co? Facet i tak dostał i ciągle dostaje to, czego chciał, więc po co mu coś podpisywać i się wiązać?". Tezero przyznaje, że dla mężczyzn samo słowo ?ślub" jest już przerażające, a małżeństwo postrzegają jako ostateczny koniec wolności. Stąd tak odmienne podejście mężczyzn do spraw formalizacji związków.
Ślub - czy to cywilny, czy kościelny - nadal stanowi dla wielu ludzi gwarancję wierności, odpowiedzialności i stałości uczuć. ?Magiczny papierek" ma zagwarantować wszystko to, czego nie uświadczymy we wspólnym życiu bez ?certyfikatu małżeństwa". ?Ucieczka od ślubu stanowi dla mnie próbę uniknięcia pewnych prawnych zobowiązań, zaś podjęcie współżycia przed ślubem próbę zjedzenia deseru przed obiadem. Można i tak - czemu nie? Ja jednak, dla własnego dobra, wolę zostać moherową ciotką"- pisze Meriam. ?Oczywiście ślub nie gwarantuje niczego w 100 proc." - dodaje blogerka. - ?Ale mimo wszystko trudniej uzyskać rozwód niż odejść do konkubiny, a idea mieszkania przed ślubem mnie nie przekonuje. Widzę w powyższym podejściu więcej zagrożeń niż korzyści - średnio uśmiecha mi się rola samotnej matki toczącej walkę o alimenty z chłopakiem/konkubentem/narzeczonym...".
W ostatnich latach liczba małżeństw rozwodzących się w Polsce rosła lawinowo. Mimo to, istnieje przekonanie, że ślub nadal stanowi gwarancję bycia razem. A wspólne mieszkanie bez formalizacji związku nie prowadzi tak naprawdę do niczego trwałego ?Mieszkanie przed ślubem dzisiaj kojarzy mi się z pójściem na łatwiznę - uważa nieidealnie-idealna. - ?Wydaje mi się, że przy pierwszej lepszej kłótni jedna z osób po prostu odejdzie, nie będzie się starać dojść do zgody. Co innego, gdy jest się po ślubie, co by nie mówić, ten papierek do czegoś zobowiązuje. Człowiek bardziej się stara, w końcu odejście (rozwód) równa się z dodatkowymi sprawami, poświęconym czasem. A jak się żyje bez ślubu, to czasem nawet nie trzeba się starać". Szewskapasja przyznaje, że wspólne mieszkanie zawsze stanowi poważną próbę dla partnerów: ?Nagle okazuje się, że skarpety same się nie piorą, obiad sam się nie ugotuje, a co gorsza, ten u mamy jest o wiele smaczniejszy". Skoro ?proza życia prędzej czy później dopadnie każdego... Po co się spieszyć?" - pyta pragmatycznie blogerka.
Argumenty przemawiające za wstrzymaniem się ze wspólnym zamieszkaniem aż do momentu ślubu przytacza autor blogu za-co-ona-sie-obrazila: ?Samotnie spędzone wieczory nauczyły nas paru ważnych rzeczy, które teraz bardzo nam przydają się w małżeństwie. Doceniamy możliwość wtulenia się w drugą osobę, kładąc się spać. Cieszymy się, że to drugie nie musi już uciekać do swojego mieszkania ostatnim dziennym lub pierwszym nocnym autobusem". Co ciekawe, znajomi blogera byli szczerze zdziwieni jego i jego partnerki decyzją: ?Mieszkanie osobno do ślubu było dla nas świadomą i nieprzymuszenie podjętą decyzją" - podkreśla bloger.
Uroda przemija , a brzydota zostaje ?On ubrany w garnitur, ona w ślubną suknię, zakochani, obiecujący sobie dozgonny związek i dotrzymujący tego przyrzeczenia. Później noc poślubna, miesiąc miodowy, wyprowadzka od rodziców na tzw. swoje, co daje możliwość spędzenia jeszcze większej ilości czasu z ukochaną osobą. Wręcz można powiedzieć, że mamy high life, ale czy na pewno? Niestety, okazuje się, że tylko do czasu. Między małżonkami zaczyna dochodzić do kłótni o finanse, zagospodarowanie domu, wyjście ze znajomymi, przepaloną żarówkę, zbyt słoną zupę itd." - pisze marekzegarek. Tej trudnej sytuacji można było uniknąć, gdyby para miała okazję naprawdę poznać się przed ślubem.
?Nigdy nie pozna się drugiej osoby tak, jak podczas wspólnego mieszkania" - pisze sumada. - ?Wtedy żyjemy z partnerem 24 godziny na dobę, dowiadujemy się o każdym szczególiku. To, co wcześniej nam nie przeszkadzało - w normalnym, codziennym życiu może zacząć. Człowiek uświadamia sobie, że dzięki temu, że z kimś zamieszkał i poznał większość nawyków tej osoby, nie popełnił błędu. Błędu, czyli zamieszkania ze sobą po ślubie i męczenia się przez resztę życia".
- Wspólne zamieszkanie to często przejście do zupełnie innego wymiaru związku - uważa psychoterapeutka Małgorzata Liszyk-Kozłowska. - Kiedy partnerzy mają za sobą naturalny w każdym związku etap zauroczenia - czas ?różowych balonów", w którym widzimy tylko to, co miedzy nami podobne, pojawia się codzienność, która ujawnia też różnice. Pojawiają się konflikty, dochodzi do konfrontacji wyobrażenia o człowieku, z którym tylko się spotykaliśmy, a konkretną, realną osobą, z którą mieszkamy. To też czas, kiedy możemy sprawdzić, czy potrafimy dzielić się czasem, przestrzenią, czy potrafimy szanować swoje odmienne zdania. Czy potrafimy mądrze się spierać, czy umiemy rozwiązywać konflikty i dbać o partnera. Czy potrafimy też dbać o swoje potrzeby w tym związku. I co na to partner ? Bywa różnie - część osób zabierze swoje łopatki i pójdzie do innej piaskownicy, ale będą też tacy, którzy zaliczą ten swoisty test dojrzałości. Dzięki takiej próbie możemy podjąć świadomą decyzję: tak, ten związek jest dla mnie ważny, z tą osobą chcę spędzić wiele lat, a nawet całe życie.
Zauroczenie początkowo przesłania nam prawdziwe oblicze naszego partnera. Świat widziany przez różowe okulary miłości może zaburzyć nam zdroworozsądkowe postrzeganie rzeczywistości. Warto wtedy nie popełnić błędu.
?Tylko spędzanie z nią/nim całej doby, dni, tygodni, miesięcy pozwala na stwierdzenie, czy ten ktoś będzie odpowiednim towarzyszem życia" - podkreśla autor blogu b14ckzone i dodaje: ?O związek trzeba dbać, pielęgnować go i nie pozwolić, aby przeciwności losu pozwoliły na jego zniszczenie. Prawdziwa miłość wszystko przetrwa, nawet największe starcie, a jeśli nie - wówczas to nie była tak silna miłość, jak by się wydawało na początku. Nie chcę mieć sprawy rozwodowej i w międzyczasie walić się pięściami w głowę z cisnącą się na usta myślą: gdybym ja ją lepiej znał, żebym tylko wiedział, jaka ona jest naprawdę...".
Risika dodaje: ?Kiedy ludzie mieszkają razem, to problemy, z którymi idą spać są wspólne". Jak mówi: ?Mało to może po kościelnemu, ale bardziej po ludzku". Przyznaje, że wspólne zamieszkanie przed ślubem nie daje nam stuprocentowej gwarancji na to, że kogoś dobrze poznamy. Jej były już mąż, przed ślubem był wzorcowym, idealnym partnerem. Gdy padło ?tak" - w domu pojawił się zupełnie obcy człowiek. Mimo to blogerka deklaruje, że jeśli jej córki wyrażą chęć sprawdzenia partnera przed ostatecznym sformalizowaniem związku, nie będzie im stała na przeszkodzie.
Kiedy razem zamieszkać? Jeśli mieszkanie przed ślubem faktycznie daje nam możliwość gruntownego poznania partnera, to warto się zastanowić, ile tak naprawdę czasu ma trwać ta przedmałżeńska zamiennik. ?Nie może to trwać zbyt krótko, bo nie zdąży się para naprawdę dobrze poznać, ani zbyt długo, bo może się rozgościć "nasza mała stabilizacja". Dwa lata powinny wystarczyć, żeby partnerzy poznali się na tyle, by wiedzieć, czy to sama miłość, czy również przyjaźń. Jak mawiał mój ulubiony autor: Cóż uroda przemija , a brzydota zostaje" - pisze kubusniepuchatek. Podkreśla, że ważne jest, by para oprócz miłości darzyła się przyjaźnią - gdyż ta jest gwarancją przetrwania razem, gdy żar uczuć już przygaśnie. Bloger przestrzega też przed sytuacją ciągnięcia związku na siłę: ?Niestety często taka para na próbę po jakimś czasie powinna się rozstać, a zamiast tego serwują sobie i rodzinie ślub, licząc na to, że się poukłada w regularnym związku to, co nie grało w nieformalnym. Nic bardziej błędnego. Nie znam pary, której w takiej sytuacji ślub by uratował związek".
Tymczasem ubiegłoroczne badania amerykańskich naukowców z Uniwersytetu w Denver dowodzą, że ci partnerzy, którzy decydują się na wspólne mieszkanie przed ślubem, częściej się rozwodzą i są mniej zadowoleni ze swoich związków w porównaniu do par, które z tą decyzją wstrzymały się co najmniej do oficjalnych zaręczyn. Zdaniem badaczy, decyzja o zawarciu małżeństwa jest w takich przypadkach podejmowana bez głębszego przemyślenia - na zasadzie: skoro już mieszkamy razem, to możemy się pobrać. Psycholog Aleksandra Jodko uważa, że nad wynikami badań Amerykanów, należałoby się głębiej zastanowić: - To, że w wynikach wyszło, że pary które mieszkają razem przed ślubem częściej się rozstają, to wcale nie oznacza, że to właśnie fakt wspólnego zamieszkania jest przyczyną tego rozstania. To byłoby wręcz zbyt proste, gdyby niemieszkanie ze sobą przed ślubem było receptą na idealny związek.
Adwokat Krzysztof Sawera, na podstawie swojej 20-letniej praktyki zawodowej, zauważył pewną prawidłowość: ?Przeciętny okres wspólnego, przedślubnego zamieszkiwania narzeczonych to czas od roku do dwóch, oczywiście skracany (poprzez ślub), gdy narzeczona zajdzie w ciążę, co jednak jest zjawiskiem dość rzadkim w szczególności wśród młodzieży studenckiej lub po studiach wyższych". Prowadząc sprawy rodzinne i rozwodowe, Krzysztof Sawera miał również okazję zauważyć, że: ?Częściej rozwodzą się małżeństwa, które w okresie przedślubnym nie mieszkały ze sobą lub mieszkały, ale bardzo krótko (bo np. dziewczyna zaszła w ciążę). Pary ?wypróbowane" w okresie przedślubnym rozwodzą się jednak rzadziej!".
Na dowód tego twierdzenia, można przytoczyć historię z życia sabunii, która opowiada się kategorycznie ?za" mieszkaniem przed zawarciem formalnego związku: ?Gdybym mogła cofnąć czas, nie byłoby rozwodu, łez i rozstania. Były mąż nie musiałby być eksem. Być razem, a mieszkać - to dwie różne rzeczy. Później byłam ostrożniejsza. Sprawdziłam i zamieszkałam. A w tym wielkim dniu wiedziałam i to ?tak" było sprawdzone, chciane. Tak minęło trzydzieści lat."
Oprócz chęci poznania partnera, ważnym aspektem jest również fakt, że nie mamy czasu na życie prywatne. Praca, szkoła - ten codzienny wyścig niejednokrotnie odbiera nam możliwość spędzenia kilku chwil z ukochaną osobą. Nie zawsze chodzi tu o seks. Potrzeba bliskości, ale też - nie oszukujmy się - kwestie finansowe, powodują, że ludzie postanawiają zamieszkać razem. Jak wspomina autorka blogu verbus: ?Oboje pracowaliśmy, mimo że mieszkaliśmy razem, to więcej się nie widzieliśmy niż widzieliśmy, bo praca na zmiany to jest mijanie sie w drzwiach."
Prawdziwej miłości nic nie zniszczy Wiara w magiczną siłę aktu małżeństwa wzbudza powątpiewanie co poniektórych internautów. Bo czy ludzie po ślubie w jakiś sposób się zmieniają? Przechodzą jakąś mentalną metamorfozę? ?Mieszkanie przed ślubem niszczy miłość? A po ślubie to już jej nie niszczy? Mieszkanie razem to mieszkanie razem. Że niby papierek zwany aktem małżeństwa sprawia... co właściwie?" - zastanawia się dzastin i dodaje: ?Z mojego nieślubnego dzielenia czterech kątów pod jednym dachem jestem bardzo zadowolona, a akt małżeństwa posiadam, owszem, z adnotacją o rozwodzie. Jeśli dwoje ludzi ma się rozstać, to nic nie stanie na przeszkodzie - ani akt małżeństwa, ani nawet dzieci. Jeśli dwoje jest sobie pisanych, to i tu akt małżeństwa może przynieść korzyści, co najwyżej przy rozliczeniu podatkowym". ?Co mam powiedzieć ja, mieszkająca we wspólnie wybudowanym domu bez ślubu?" - zastanawia się blogerka wielkiepranie. Twierdzi, że mieszkanie z partnerem to zawsze życie na próbę, niezależenie od tego, czy próbujemy ?przed suknią z welonem, czy po garsonce w USC". ?Odpowiedzialność i tylko odpowiedzialność za innych, za siebie, partnera, dzieci, kota czy psa mieszkającego razem, obliguje nas do poważnego traktowania związku, w jakim jesteśmy. Słowa biskupów: Wspólne zamieszkanie przed ślubem niszczy Waszą miłość to kłamstwo. Prawdziwej miłości nic nie zniszczy" - uważa internautka.
Helena Gąsior Artykuł na podstawie debaty: Mieszkać razem przed ślubem.
Prawdziwej miłości nic nie zniszczy... Hmmm... Tylko dlaczego tyle rozwodów mimo ślubów zawieranych z "Prawdziwej Miłości"?...
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
16 lut 2010, 21:50
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
W Holandii to mają fantazję:
Holenderskim protestantom nie przeszkadza, że pastor jest ateistą
O tym, że otwarcie przyznający się do ateizmu pastor może nadal pełnić swoją posługę zadecydował miejscowy synod. Orzekł, że twierdzenia autora ?Manifestu ateistycznego pastora? nie są ?wystarczającej wagi, by zniszczyć podstawy wspólnoty?.
Pastor Klaas Hendrikse z holenderskiego Zierikzee nie będzie już musiał tłumaczyć się swoim zwierzchnikom i może odtąd spokojnie kontynuować swoją posługę ? orzekli członkowie miejscowego synodu. - Idee Hendrikse nie są teologicznie nowe i są po linii liberalnej tradycji, która jest częścią naszego kościoła ? zadeklarowali w specjalnym oświadczeniu.
63-letni Hendrikse, który wkrótce wybiera się na emeryturę, nie ukrywa zadowolenia z wyroku. Cieszy się tym bardziej, że sprawa została nagłośniona, bo w końcu synod zdecydował się przyjąć pod obrady od dawna postulowaną przez niego kwestię tego, jak mówić "o wierzeniu w Boga". Dochodzenie, które poprzedziło synodalne orzeczenie, skomentował jako "stratę czasu".
Pastor-ateista zasłynął w 2007 roku książką ?Wierząc w Boga, który nie istnieje. Manifest ateistycznego pastora?. Okazuje się jednak, że tezy, które zawarł w tej publikacji musiały być również ?po linii liberalnej tradycji? holenderskich protestantów. Przeprowadzone rok wcześniej badania dowodziły bowiem, że jeden na sześciu pastorów w tym kraju, albo nie wierzy w Boga, albo co do Jego istnienia ma poważne wątpliwości.
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
16 lut 2010, 21:58
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
200 rocznica urodzin Fryderyka Chopina.
W tym roku mija 200 rocznica urodzin kompozytora i 1 marca - dzień obchodzony przez samego kompozytora, jego rodzinę i przyjaciół (pomimo, iż w metryce chrztu Fryderyka widnieje data urodzin 22 lutego) - będzie miał szczególnie uroczysty charakter.
Fryderyk Chopin na pewno urodził się w 1810 r. w Żelazowej Woli. Ale szczegółowe daty jego przyjścia na świat są dwie. Ksiądz wypisujący metrykę podał 22 lutego (ponoć skonsultował ją z organistą z parafii, do której należała rodzina Szopena). Matka kompozytora twierdziła zaś, że jej syn pojawił się na świecie 1 marca.
Z powodu tych kontrowersji zorganizowano w Warszawie ?Najdłuższe urodziny ? ? czyli maraton muzyki Szopena. Rozpoczął się 22 lutego i potrwa do 1 marca. Przez tydzień, 24 godziny na dobę, w salach Stowarzyszenia Wspólnota Polska przy Krakowskim Przedmieściu 64, będzie grana muzyka polskiego kompozytora.
O godzinie 11.00 w Domu Urodzenia Fryderyka Chopina w Żelazowej Woli wystąpi Garrick Ohlsson, zwycięzca Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina w roku 1970. Nadzwyczajny recital chopinowski pianisty na instrumencie historycznym transmitowany będzie na antenie rozgłośni zrzeszonych w Europejskiej Unii Radiowej i przekazany do retransmisji do wszystkich radiostacji świata.
Kolejnym punktem uroczystości będzie recital Leifa Ove Andsnesa w Sali Wielkiej Zamku Królewskiego w Warszawie. Norweski pianista wykona utwory Chopina, Schumanna, Kurtága i Janáčka.
Uroczystości urodzinowe zakończy Koncert Galowy w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej. Wystąpią trzej zwycięzcy warszawskiego Konkursu Chopinowskiego, reprezentujący różne kręgi kulturowe - Yundi Li (w 2000 roku), Dang Thai Son (w 1980 roku) i Garrick Ohlsson (w 1970 roku). Solistom towarzyszyć będzie Orkiestra Filharmonii Narodowej oraz Orkiestra XVIII wieku - słynny zespół specjalizujący się w wykonawstwie historycznym.
Koncerty 1 marca będą stanowić podsumowanie nadzwyczajnego festiwalu urodzinowego, organizowanego przez Narodowy Instytut Fryderyka Chopina w ostatnim tygodniu lutego.
Chopina można grać na tysiące sposobów. Parę przykładów. Chopin - Słynny waltz cis-moll op.64 no. 2, zwany "walcem minutowym" (chodzi o to, aby zdążyc go zagrać w
ciągu 1 minuty) - utwór Chopina o najszybszym tempie zagrany na gitarze o pięknym dźwięku "Fender
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
28 lut 2010, 22:47
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
Abp Życiński: Biografia Kapuścińskiego to poziom magla
- Takimi informacjami są zainteresowane plotkarki. Środowisko kultury pasjonuje się nimi mniej - mówi abp Józef Życiński o wydanej kilka dni temu biografii Ryszarda Kapuścińskiego. Debata o książce ''Kapuściński non-fiction'' Książka Artura Domosławskiego "Kapuściński non-fiction" już jest na półkach w księgarniach. Mogła się ukazać, bo sąd oddalił pozew wdowy po Ryszardzie Kapuścińskim, która starała się zablokować wydanie książki. Kontrowersje wokół biografii reportażysty nie cichną.
- Pisanie publikacji ukazujących prywatne życie, czy domniemane romanse Ryszarda Kapuścińskiego są działalnością na poziomie magla. Plotkarki są bardzo zainteresowane takimi informacjami. W środowiskach kultury pasjonują one mniej, bo przyjmuje się zasadę, że pewne kwestie pozostają w płaszczyźnie duchowości, spowiednika, dialogu z Bogiem. Natomiast wyciąganie ich na targowisko stanowi niepokojący przejaw kultury - skomentował abp Życiński w swojej cotygodniowej audycji "Pasterski kwadrans" na antenie należącego do lubelskiej archidiecezji radia eR.
Metropolita lubelski przypominał, że Kapuściński był uczestnikiem II Kongresu Kultury Chrześcijańskiej w 2004 r. Przy okazji następnego Kongresu cztery lata później arcybiskup odprawił mszę za Kapuścińskiego i Jana Nowaka - Jeziorańskiego. Do Lublina na nabożeństwo przyjechała wdowa po pisarzu i jego córka, o których abp Życiński również wspomniał w "Pasterskim kwadransie".
- Umiejmy towarzyszyć modlitwą tym, którzy cierpią, gdy o ich bliskich zmarłych pisze się rzeczy, których ci zmarli nie są już w stanie zakwestionować. Niech nasza kultura i nasza modlitwa będzie odpowiedzią na takie formy agresji - stwierdził abp Życiński.
Rozumiem, że wszystkie biografie zmarłych artystów (np. Chopina) są na poziomie magla. "Prawda was wyzwoli" - widocznie są dwie prawdy: faktyczna ("z magla" - ukazująca całego człowieka jakim był, włącznie z jego grzechami) i oficjalna (wybiórcza).
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
01 mar 2010, 16:51
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
Tadeo74
Abp Życiński: Biografia Kapuścińskiego to poziom magla Rozumiem, że wszystkie biografie zmarłych artystów (np. Chopina) są na poziomie magla. "Prawda was wyzwoli" - widocznie są dwie prawdy: faktyczna ("z magla" - ukazująca całego człowieka jakim był, włącznie z jego grzechami) i oficjalna (wybiórcza).
No, niestety. Nawet biskup, to też tylko człowiek. Mały i grzeszny.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
01 mar 2010, 18:13
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
Kiedyś było takie powiedzenie, że w kwestiach wiary słuchać będziemy zwykłego wikarego, w kwestiach polityki nie posłuchamy nawet papieża. Najlepszą rekomendacją tej książki jest krytyka ze strony Bartoszewskiego i Życińskiego.
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
01 mar 2010, 19:42
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
Tadeo74
Najlepszą rekomendacją tej książki jest krytyka ze strony Bartoszewskiego i Życińskiego.
To Niesiołowski z Palokitem nie zabrali jeszcze głosu?!
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
01 mar 2010, 19:59
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
Nadir
Tadeo74
Najlepszą rekomendacją tej książki jest krytyka ze strony Bartoszewskiego i Życińskiego.
To Niesiołowski z Palikotem nie zabrali jeszcze głosu?!
Pewnie jeszcze czytają
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
01 mar 2010, 21:25
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
Wtórny analfabetyzm sędziów
Sąd apelacyjny podtrzymał werdykt w sprawie Alicji Tysiąc przeciwko ?Gościowi Niedzielnemu?. Uznał, iż redaktor naczelny ks. Marek Gancarczyk porównał Alicję Tysiąc do hitlerowskich zbrodniarzy i używał mowy nienawiści.
Oto ?sądzony? tekst ks. Gancarczyka, opublikowany 7.10.2007 r.
Siła przyzwyczajenia Człowiek potrafi przyzwyczaić się do wszystkiego. Jeżeli człowiek przyzwyczai się do dobrego, to chwalić Boga. Problem zaczyna się wtedy, gdy przyzwyczai się do złego. Trzy miesiące temu do muzeum obozowego w Oświęcimiu trafiły niezwykłe zdjęcia z prywatnego albumu Karla Hoeckera, esesmana z Auschwitz. Można na nich zobaczyć, czym ?po godzinach? ? jak pisze autorka reportażu (str. 40?42) ? zajmowali się hitlerowcy ?pracujący? w obozie. Na wypoczynek jeździli do Międzybrodzia Bialskiego. Widzimy słynnego doktora Mengele w towarzystwie Hoessa i innych oficerów. Roześmiani, zrelaksowani. Przyzwyczaili się do morderstw dokonywanych za płotem obozu. A jak jest dzisiaj? Inaczej, ale równie strasznie. Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Strasburgu odrzucił właśnie odwołanie rządu polskiego w słynnej już sprawie Alicji Tysiąc (szczegóły na str. 28?30). W konsekwencji pani Tysiąc otrzyma 25 tys. euro odszkodowania, plus koszty postępowania, za to, że nie mogła zabić swojego dziecka. Mówiąc inaczej, żyjemy w świecie, w którym mama otrzymuje nagrodę za to, że bardzo chciała zabić swoje dziecko, ale jej nie pozwolono. To odszkodowanie będzie pochodzić z budżetu państwa, a więc z naszych podatków. A co z sędziami, którzy wydali tak nieprawdopodobny wyrok? Zapewne na weekendy jeżdżą w różne urokliwe miejsca. Są uśmiechnięci, zrelaksowani. Przyzwyczaili się.
Jeżeli sędziowie dostrzegają w tym artykule porównanie Alicji Tysiąc do hitlerowskich zbrodniarzy, to znaczy, że nie potrafią czytać ze zrozumieniem. Okazuje się, że epidemia tzw. wtórnego analfabetyzmu sięga w Polsce nawet elit.
***
Aha, jeszcze jedno. Chciałbym, w obywatelskim odruchu, złożyć mały donos na dwie podejrzane osoby używające MOWY NIENAWIŚCI. Wprawdzie oboje już nie żyją, ale przecież można coś wymyślić, np. zakazać rozpowszechniania tych oburzających słów we wszelkich mediach:
?Wiek XX zapisze się jako epoka masowych ataków na życie, jako nie kończąca się seria wojen i nieustanna masakra niewinnych istot ludzkich. Fałszywi prorocy i fałszywi nauczyciele odnieśli w tym stuleciu największe sukcesy. Niezależnie od intencji, które bywają różne i mogą się nawet wydawać przekonujące czy wręcz powoływać się na zasadę solidarności, stoimy tu w rzeczywistości wobec obiektywnego ?spisku przeciw życiu?, w który zamieszane są także instytucje międzynarodowe, zajmujące się propagowaniem i planowaniem prawdziwych kampanii na rzecz upowszechnienia antykoncepcji, sterylizacji i aborcji?.
?Wiele razy powtarzam ? i jestem tego pewna ? że największym niebezpieczeństwem zagrażającym pokojowi jest dzisiaj aborcja. Jeżeli matce wolno zabić własne dziecko, cóż może powstrzymać ciebie i mnie, byśmy się nawzajem nie pozabijali? Jedynym, który ma prawo odebrać życie, jest Ten, kto je stworzył. Nikt inny nie ma tego prawa: ani matka, ani ojciec, ani lekarz, żadna agencja, żadna konferencja i żaden rząd?.
Nie muszę chyba przypominać, kto wypowiedział te zdania. A na pewno nie muszę przypominać tym, którzy czytają ze zrozumieniem.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
06 mar 2010, 23:26
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
Znany "autorytet" GazWyb abp. Życiński ma poważniejszy problem niż sąadowe zamykanie ust katolikom: Abp. Życiński krytykuje biografię Kapuścińskiego
Nie jestem przeciwko pisaniu krytycznemu, ale uważam, że są pewne tematy, które należałoby pominąć, żeby nie ranić - mówił metropolita na antenie Radia eR.
Abp. Życiński ocenił książkę Artura Domosławskiego o słynnym reportażyście Ryszardzie Kapuścińskim. Zdaniem metropolity lubelskiego dwa rozdziały z "Kapuściński non-fiction? lepiej w ogóle pominąć lub opatrzeć tytułem "wiadomości z magla".
Duchowny źle ocenił rozdziały, w których autor pisał o romansach Kapuścińskiego czy jego kłopotach z córką.
Życiński zastanawiał się czy pisanie bez tabu oznacza, że można podejmować każdą kwestię, która zafascynować może łowców skandali.
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
06 mar 2010, 23:30
Zdziczenie obyczajów czy XXI-wieczna norma ?
Ślub, seks i kasety wideo
Akcja filmu rozgrywa się zazwyczaj w pokoju hotelowym, aktorami są nowożeńcy. Są kwiaty, świece, nastrojowa muzyka i... kamerzysta, który filmuje, a jeśli trzeba ? nawet reżyseruje zbliżenie. Dlaczego partnerzy uwieczniają swój seks na taśmie? ? zastanawia się psycholog Magdalena Kobyłecka.
Magda Brzezińska: ? Pojawiła się nowa oferta dla nowożeńców: filmowanie nocy poślubnej. I choć na forach internetowych większość komentarzy na ten temat jest bardzo negatywna, to jednak kamerzyści przyznają, że mają coraz więcej zleceń na nagranie, a nawet... wyreżyserowanie nocy poślubnej! Dziwi Panią ta nowa moda?
Magdalena Kobyłecka: ? W Polsce filmowanie nocy poślubnych jest nowym zjawiskiem, ale w krajach skandynawskich i USA jest dość popularne. Noc poślubna od zawsze wiązała się z różnymi rytuałami. Część z nich miała na celu zapewnienie nowożeńcom płodności w związku. Gwarantem tego miało być na przykład picie miodu przed położeniem się do łóżka lub picie mleka z jednej szklanki, jak to robi się w Indiach. Ponadto tradycje dotyczące nocy poślubnych miały na celu sprawdzenie, czy małżeństwo zostało skonsumowane i potwierdzały jego ważność.
Magda Brzezińska: I tę ważność małżeństwa potwierdzała obecność obserwatora w alkowie lub jej pobliżu? (...)
Tristan i Izolda, Romeo i Julia, Dante i Beatrycze, Petrarka i Laura, Adam i Maryla... to wszystko dzisiaj tylko o kant d* pobić?
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
07 mar 2010, 11:49
Kącik Kulturalno-Patriotyczno-Etyczny
Komentatorzy nie zostawiają suchej nitki na wyroku przeciwko "Gościowi"
Chociaż na co dzień można się nie zgadzać, nawet mocno spierać. To jednak w kwestii wartości fundamentalnych politycy, publicyści mówią jednym głosem: aborcja to zabicie dziecka, a piątkowy wyrok to skandal, cenzura i kompromitacja sądu.
Rafał Ziemkiewicz, pisarz, publicysta
Takie sądy stosował Neron w starożytnym Rzymie, gdy twierdzono, że sekta chrześcijańska szerzy nienawiść. A pouczanie ?Gościa Niedzielnego?, czego uczy chrześcijaństwo, jest żałosne. To skandal.
Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy
Jeśli katolicy nie maja prawa do nazywania aborcji morderstwem i komentowania opisywanej skądinąd przez wszystkie media sprawy Alicji Tysiąc, to znaczy to tylko tyle, że mamy do czynienia z terrorem "cywilizacji śmierci" a polskie sądy stają się głuche na prawo do życia i prawo dziennikarzy do komentowania rzeczywistości zgodnie z światopoglądem chrześcijańskim. Ks. Józef Kloch, rzecznik Konferencji Episkopatu Polski
Chrześcijaństwo jest religią miłości, która kocha istoty ludzkie od pierwszych chwil życia, jest też religią, która mówi prawdę, choćby była ona bolesna. Jan Pospieszalski, muzyk, publicysta
Dzisiejszy wyrok pokazuje, że zamiast troszczyć się o prawo, które ma ochronić najbardziej podstawowe funkcje naszego państwa, wymiar sprawiedliwości bawi się, przyjmując funkcje ideologicznej cenzury i to jest skandal. Ks. Kazimierz Sowa, dyrektor Religia.tv
Sędzia zapomniała jednak, że język chrześcijaństwa polega także na odróżnianiu dobra od zła, mówieniu: tak ? tak, nie ? nie. Te słowa muszą zaboleć, ale mamy prawo ich użyć, bo chodzi tu o rzeczy najważniejsze: życie i śmierć.
Jarosław Gowin, poseł PO
Ten wyrok powinien zmobilizować środowiska obrońców życia do bardziej zdecydowanego manifestowania swoich poglądów. W przeciwnym razie wyroki sądów będą im zamykały usta.
Bronisław Wildstein, pisarz, publicysta
To spór cywilizacyjny i moralny. Nawet jeśli ktoś ma wątpliwości, od którego momentu zaczyna się człowiek, to jest to argument za tym, by traktować płód jako człowieka. To, że tak się nie dzieje, nie świadczy dobrze o naszej cywilizacji.
Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny ?Więzi?
Sama pani Tysiąc wydaje się osobą mocno zagubioną w tym sporze. Niestety, wyraźnie stała się narzędziem w ręku środowisk jednoznacznie zmierzających do legalizacji aborcji w Polsce, dla których (co wprost deklarują) celem jest nie tylko ?Gość Niedzielny?, ale Kościół jako taki.
Krzysztof Leski, publicysta
Ten wyrok jest groźny dla wolności prasy w Polsce, dlatego, że sąd wkroczył w sferę, w którą wkraczać nie powinien. Zajął się ocenami, a nie faktami. Marek Horodniczy, redaktor naczelny pisma ?Czterdzieści i cztery?
Wyrok jest nielogiczny ? zarzuty nie wynikają z tego, co zostało napisane w ?Gościu Niedzielnym?. To triumf nieuctwa wspartego ideologią. Roman Nowosielski, sędzia Trybunału Stanu
Przyrównajmy jednak sytuację dziecka poczętego do sytuacji dziecka przebywającego w obozie koncentracyjnym. W obu przypadkach mamy do czynienia z absolutną bezradnością dziecka wobec świata zewnętrznego. Wtedy chodziło o okrucieństwo hitlerowskich oprawców, dziś mamy niestety do czynienia z sytuacja, w której dziecko może być przedmiotem agresji własnego rodzica. Joanna Najfeld, publicystka
Aborcja jest morderstwem. Kto dopuszcza się morderstwa jest mordercą. Ruch aborcyjny wywodzi się z rasizmu, eugeniki, nazizmu. Wszelkie porównania Holocaustu i jego sprawców do dzieciobójstwa przedurodzeniowego i tych, którzy się go dopuszczają, są uzasadnione. Konrad Szymański, europoseł PiS
To jest ten przypadek wyroku, który jest dyktowany przez ideologiczne lobby, niebezpieczny precedens dla wolności słowa.
Marek Magierowski, zastępca redaktora naczelnego ?Rzeczpospolitej?
Niestety, w Polsce problem tzw. analfabetyzmu wtórnego, dotyka, jak widać, nawet elit. Stwierdzenie, iż ks. Marek Gancarczyk porównał Alicję Tysiąc do hitlerowskich zbrodniarzy, jest intelektualną kompromitacją ludzi wydających wyrok zarówno w pierwszej, jak i drugiej instancji. Grzegorz Górny, redaktor naczelny ?Frondy?
Kuriozalne jest jeszcze uzasadnienie sądu, który wystąpił w roli autorytetu teologiczno-biblijnego, pouczającego księdza katolickiego, czym jest chrześcijaństwo. Być może komuś pomyliły się tutaj role i powinien pracować w PRL-owskim urzędzie do spraw wyznań.
Łukasz Warzecha, publicysta
To nie był wyrok w sprawie pojedynczej kobiety, które prawa osobiste zostały naruszone. To był pozew w imieniu całego środowiska proaborcyjnego i feministycznego. Jeśli uda mu się zamknąć usta a przynajmniej grozić procesami, tym, którzy myślą inaczej, to źle to wróży wolności słowa w Polsce. Paweł Kowal, europoseł PiS
Przede wszystkim ?Gość Niedzielny? został skazany za rzeczy, których nie było w jego tekstach.
Tomasz Terlikowski, publicysta
Sędzia Ewa Tkocz powinna zając się ocenzurowaniem Pisma Świętego, w którym ? jej zdaniem ? znalazłoby się wiele słów, które nie są zgodne z jej rozumieniem chrześcijaństwa. Ten wyrok pokazuje, że proces kneblowania katolików w Polsce postępuje.
Marek Jurek, lider Prawicy Rzeczpospolitej
Będę apelował do ministra sprawiedliwości i Rzecznika Praw Obywatelskich, aby wystąpili do Sądu Najwyższego o kasację tego wyroku.
Marcin Przeciszewski, redaktor naczelny KAI
To, co mówił ks. Gancarczyk i redakcja ?Gościa Niedzielnego?, nie było niczym innym, jak wykładem moralnego nauczania Kościoła w tej konkretnej sytuacji. Wszelkie domaganie się aborcji jest próbą zadania śmierci własnemu poczętemu dziecku. Nie da się tego inaczej nazwać. Jan Budziaszek, perkusista Skaldów
Trzeba jasno powiedzieć: podstawą mojego życia jest prawo Boże. Nie ma nic gorszego niż letni chrześcijanin. Co do Alicji Tysiąc, to myślę, że jest manipulowana przez kogoś, kto tę sprawę podsyca i wietrzy w tym biznes. Nie spotkałem kobiety, która po takim zdarzeniu potrafiłaby spojrzeć w oczy swojemu dziecku.
Dorota Gawryluk, dziennikarka
Ten smutny wyrok potwierdza teorię coraz częściej podnoszoną, że w dzisiejszych czasach za obronę rodziny płaci się olbrzymią cenę.
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników