Tak. To bardzo ciekawa i spiskowa teza, sięgająca czasów II wojny światowej. Poza tym, to co wydarzyło się wczoraj to już historia. Może warto określić ramy czasowe tego wątku?
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
13 lut 2010, 21:08
Kącik historyczny
raczej spróbować oddzielić od poruszanych tematów komentarze i teorie polityczne, bo tak sens utworzenia tego wątku obok kilku innych wybitnie politycznych mija się chyba z celem.
14 lut 2010, 19:52
Kącik historyczny
Proszę bardzo, oto ciekawostka historyczna (bez komentarza i teorii politycznych):
Anglicy wystawili rachunek
Satelitarny kanał telewizyjny Discovery Historia wyemitował program "Bitwy Żołnierza Polskiego - Bitwa o Anglię". Wynika z niego, że po wojnie władze Wielkiej Brytanii wystawiły polskiemu lotnictwu rachunek za eksploatację samolotów i utrzymanie załóg wraz z obsługą techniczną.
Wynosił on 68 mln funtów, które Brytyjczycy pobrali sobie ze środków naszego Skarbu Państwa wywiezionych z Polski i zdeponowanych w Wielkiej Brytanii podczas wojny. Nasuwa się tu porównanie do ulgowego traktowania przez aliantów pod względem pomocy wojskowej innego sojusznika - Związku Sowieckiego. Mianowicie państwo to otrzymało podczas II wojny światowej specjalną pożyczkę w wysokości 11 mld dolarów od Stanów Zjednoczonych. Umożliwiła to ustawa amerykańskiego Kongresu - Lend-Lease Act z 11 marca 1941 roku. Negocjacje w sprawie spłaty zaciągniętych przez Sowietów kredytów trwały do 1972 roku. Prawie w całości uległy one umorzeniu.
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
14 lut 2010, 21:40
sprawy polityczne a historyczne
Tadeo74
Tak. To bardzo ciekawa i spiskowa teza, sięgająca czasów II wojny światowej. Poza tym, to co wydarzyło się wczoraj to już historia. Może warto określić ramy czasowe tego wątku?
Część postów już przeniosłem. Kultura, patriotyzm, etyka i historia w jednym wątku, to stanowczo za dużo. Ramy czasowe tego wątku? Może raczej tematyczne. Kwestia patriotyzmu była istotna i w 1863 roku, i w 1939, i w 1980, i dzisiaj.
Rozdzielenie spraw politycznych od historyczne może zróbmy do 1989 roku? Do 1989 roku to historia, po 1989-tym - polityka?
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
15 lut 2010, 19:06
Kącik historyczny
Arcybiskup Pylak, ugodowy i lojalny wobec władzy
Historyk IPN o emerytowanym arcybiskupie lubelskim. Był ugodowy i lojalny wobec komunistycznej władzy. Niechętnie patrzył na zaangażowanie duchownych w politykę, koncentrując się na rozbudowie bazy materialnej kościoła
Pod koniec ubiegłego roku IPN wydał książkę "Aparat bezpieczeństwa wobec kurii biskupich w Polsce". To wybór tekstów historyków z kilku oddziałów instytutu, jak też księży nie związanych z IPN. Wśród autorów jest Maciej Sobieraj z lubelskiego IPN, który opisał działania operacyjne SB wobec kurii lubelskiej w latach 1975 - 1989.
Bolesław Pylak biskupem lubelskim został w 1975 r., wcześniej był w diecezji biskupem pomocniczym. Sobieraj zauważa, że już sam jego wybór był dla komunistów dużym sukcesem. Warto przypomnieć, że w PRL władze państwowe miały zagwarantowane prawo akceptacji kandydata do funkcji biskupiej. I tak, Pylaka komuniści uważali za duchownego o dużym stopniu ugodowości i lojalności wobec państwa. Sobieraj przytacza słowa hierarchy z materiałów SB: "Ja stoję zawsze na gruncie interesów Polski, powiedzmy ściśle Polski Ludowej, bo taką właśnie dzisiaj mamy. () Nie chciałbym zadrażniania stosunków z państwem". Gdy przejmował diecezję, według archiwów IPN, Pylak był zarejestrowany jako Tajny Współpracownik "Bolesław". Był werbowany dwukrotnie. Pierwszy raz we wrześniu 1959 r. "na zasadzie dobrowolnej i przyjął wtedy pseudonim "Teolog". Latem 1965 r. został wyrejestrowany, bo miał odmówić dalszej współpracy. Ponownie został zarejestrowany jako agent - "Bolesław" - w lipcu 1971 r. Czy i na kogo donosił - nie wiadomo, bo materiały dotyczące ks. Pylaka zostały zniszczone.
Po tym gdy Pylak objął diecezję, w materiałach IV Departamentu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (zajmującego się Kościołem) znalazła się adnotacja, że w gronie biskupów znalazł się "Bolesław" który ma realizować zadania postawione przez kierownictwo wydziału.
Sobieraj nie wspomina o tym, by Pylak już jako ordynariusz diecezji kontaktował się z SB jako TW. Robił to bowiem oficjalnie - jako biskup diecezjalny - musiał w jakimś stopniu rozmawiać z komunistami. Natomiast historyk lubelskiego IPN krytycznie ocenia zbyt ugodową jego zdaniem postawę Pylaka wobec władz. Cytuje jednego z duchownych z akt SB, który o hierarsze miał powiedzieć: "Jest bardziej lojalny od Jaruzelskiego oczywiście wobec władzy i rządu PRL". Pylak bowiem niechętnie patrzył na zaangażowanie duchownym w politykę, koncentrując się na rozbudowie bazy materialnej kościoła. Potrzebował więc na to zgody władz.
W 1980 r. studenci KUL w solidarności ze strajkującymi robotnikami na Wybrzeżu rozpoczęli strajk głodowy w lubelskim kościele Świętego Ducha. I sekretarz KW PZPR w Lublinie Władysław Kruk interweniował u Pylaka. Ten nakazał opuścić głodującym kościół, a następnie zamknąć go. Na posiedzeniu Rady Głównej Episkopatu Pylak miał skomentować lubelską głodówkę następująco: "Niektórzy ludzie KOR zmierzają do walki zbrojnej. Studenci w Lublinie, urządzający głodówkę, inspirowani przez o. Srokę [Bronisław, jezuita - red], byli przedmiotem manipulacji KOR-u". Postawie lubelskiego biskupa historyk przeciwstawia postawę ordynariusza przemyskiego bp Ignacego Tokarczuka, który zgodził się udostępnić każdy z kościołów diecezji na taki protest oraz zapewnił prowadzących głodówkę o swoim wsparciu duchowym. Przykładów ugodowości Pylaka było znacznie więcej. W pierwszej połowie lat 80. biskup nie zgodził się na organizację w parafiach diecezji kolonii dla dzieci działaczy solidarnościowych "ponieważ prowadziłoby to do samoizolacji społecznej i dalszego dzielenia ludzi". Tę informację przekazał też osobiście płk Aleksandrowi Chochorowskiemu, szefowi lubelskiego SB ks. Mieczysław Bochyński, jeden z najbliższych współpracowników ordynariusza.
Bezpieka miała wpływać przez ordynariusza na usuwanie z Lublina księży zaangażowanych w działalność opozycyjną. Jako jeden z przykładów Sobieraj podaje sprawę ks. Wacława Oszajcy, kapelana podziemnej "S", rektora kościoła powizytkowskiego. I tak, w 1984 r. podczas jednej z narad płk Edward Hawryło, naczelnik IV Wydziału lubelskiego SB stwierdził, że należy wymóc na biskupie przeniesienie duchownego, najlepiej poza Lublin. "Wówczas rozwiążemy wiele spraw. Coś trzeba Pylakowi obiecać" - powiedział. Sobieraj stwierdza: "Naciski były na tyle skuteczne, że ks. Oszajca ostatecznie odszedł z Lublina, wstępując do zakonu jezuitów".
Sobieraj, wymienia też z nazwiska innego TW działającego przy kurii oraz kolejnego zarejestrowanego przez SB jako kandydata na TW.
- Oczywiście, miałem dylemat moralny, czy pisać o lubelskim emerytowanym już arcybiskupie - mówi Sobieraj. - Ale uznałem, że jako historyk mam ten obowiązek. Poza tym, sam byłem działaczem "S". Pamiętam jak wówczas ja i moi koledzy odbieraliśmy ks. Pylaka. Nie boję się zarzutów o brak obiektywizmu. Dołożyłem wszelkich starań o to, by mój materiał był rzetelny. Gdy zaczynałem pracę, metropolita lubelski abp Józef Życiński został o tym poinformowany.
Wobec stanu zdrowia abp. Pylaka rozmowa z nim jest niemożliwa. Poproszony o komentarz rzecznik metropolity ks. Mieczysław Puzewicz powiedział: - Nie wypowiem się, bo nie znam tej publikacji.
Dla Gazety
Prof. Janusz Wrona, historyk UMCS, przewodniczący komisji abp. Józefa Życińskiego do zbadania inwigilacji KUL przez SB
- Artykuł Macieja Sobieraja dotyczący diecezji kierowanej przez biskupa Bolesława Pylaka uważam za znakomity. Doświadczony historyk pracował na szczątkowych materiałach, a mimo to udało mu się odtworzyć pewien model postawy - jak sądzę - części hierarchii wobec władz PRL. Nauczono nas, że kościół zawsze ustawiał się w opozycji wobec komunistów, przyjmował postawę heroiczną. Tu mamy dowód na to, że taki obraz jest niepełny. Ordynariusz diecezji w sprawach świeckich szedł z władzą na kompromis, polityka go nie interesowała, ale za to w sprawach kościelnych, jak budowa nowych kościołów, pielgrzymki, nauka religii był nieugięty. Doskonałym dopełnieniem dla materiałów, które ma IPN, byłyby materiały z archiwum kurii z posiedzeń księży dziekanów. Bo z nich wynikałaby wizja bp Pylaka dotycząca kierowania diecezją. Jednak gdyby pan Sobieraj wystąpił o nie to i tak by ich nie dostał. Starałem się o wgląd w te dokumenty, ale poinformowano mnie, że tych z czasów ordynariusza Pylaka po prostu nie ma.
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
15 lut 2010, 20:51
Kącik historyczny
Bo wam się Gierek przyśni
Działacze z SLD doprawdy pozwalają sobie na zbyt wiele w swych wściekłych atakach na film ?Towarzysz Generał?. Nie, nie chodzi mi nawet o bluzgi w rodzaju użytego przez Leszka Millera ?Goebbelsa? ? takimi wypowiedziami uczestnik debaty publicznej wystawia świadectwo sobie samemu, a nie tym, o których się wypowiada. Chodzi o to, że zaprzeczenia, jakoby Jaruzelski nie był karierowiczem, lokajem sowietów, tchórzem i krętaczem, w ich akurat ustach są bardzo ryzykowne. Istnieje bowiem świadectwo, o którym najwyraźniej zapomnieli, i plując teraz na Brauna i Kaczmarka, powtarzając jak mantrę brednie o ich rzekomych kłamstwach, a zwłaszcza mnożąc bluzgi, podkładają się pięknie do bicia.
Tak się bowiem składa, że portret ich idola w każdym calu zbieżny z filmem Brauna i Kaczmarka, przedstawił już wiele lat temu świadek przez autorów filmu nie przywoływany, ale taki, jakiego panowie Wenderlich, Napieralski czy Iwiński dyskredytować się nie odważą. A mianowicie Edward Gierek. Jego wywiad-rzeka ?Przerwana Dekada?, w dużej części poświęcony jest właśnie Jaruzelskiemu. Operując różnymi przykładami maluje go Gierek jako indywiduum wyjątkowo nikczemne. Intryganta, cały czas podkładającego innym świnie, aby tylko wspiąć się wyżej; lizusa, płaszczącego się przed silniejszymi, zwłaszcza przed sowieckimi generałami i gensekiem, a za to bezwzględnie niszczącego pokonanych w wewnątrzpartyjnej walce; kłamcę, no i jeszcze na dodatek tępego trepa, który zrujnował peerel, bo chciał rozwiązywać problemy gospodarcze narzuceniem wojskowego drylu.
?Przerwanej Dekady? sprzedało się u zarania III RP kilkaset tysięcy egzemplarzy. Zobaczcie Państwo, może jest jeszcze u was na pawlaczu któryś z nich. Sprawdźcie, bo nie przesadzam. Oskarżycielska pasja Gierka nie jest tu bynajmniej wymierzona przeciwko ?Solidarności? (o której wypowiada się bardzo życzliwie), ale właśnie przeciwko Jaruzelskiemu i innym towarzyszom z jego ekipy.
Oczywiście, niezawodny redaktor Żakowski dokonałby tu błyskawicznej lustracji nieżyjącego już świadka (a tak się kiedyś ?lustrowaniem? całe to towarzystwo brzydziło! ? no ale wiadomo, jak Kali komu wziąć krowy?) i z właściwą sobie przenikliwością odkryłby, że był on kiedyś członkiem PZPR, i to nawet jej I sekretarzem. Ba, że z sekretarzowania został wyzuty przy dużym udziale właśnie Jaruzelskiego. On też wyrzucił go potem z partii, wtrącił bez wyroku do więzienia zwanego ?internowaniem?, montował mu nawet pokazowy proces, a gdy ten nie wypalił, pozbawił go emerytury przez co ? cóż za chichot historii! ? na starość miał Gierek żyć tylko dzięki kapitalistom, u których przez parę lat kopał za młodu węgiel (chyba zresztą mało wydajnie, skoro była to tylko przykrywka dla pracy w Kominternie). Można więc użyć argumentu, że Gierek nie ma moralnego prawa swego następcy krytykować, i że źle o nim mówi po prostu z zemsty.
To poważny argument, zwłaszcza, gdy się nie ma żadnego innego. Ale ja przecież nie każę nikomu się Gierkiem zachwycać (sam jestem od tego jak najdalszy), ani przyjmować jego oskarżeń bezkrytycznie. Przeciwnie, dokonajmy właśnie tego, co się fachowo nazywa ?krytyką źródeł?. Zestawmy to, co mówią historycy cytowani w filmie z tym, co dwadzieścia lat temu opowiadał Gierek Rolickiemu ? i proszę, pasuje!
Dobrze, odłóżmy na bok opinie Gierka, powiedzmy sobie, że nie powołujemy go tu na biegłego, tylko na świadka. I nadal pasuje! Kto chce, nie sprawdza ? pasuje! Pasują rozmaite drobiazgi co do drogi kariery Jaruzelskiego, pasują relacje o jego udziału w spisku ?siłowików?, którzy chcieli zastąpić Gomułkę Moczarem ale wobec braku akceptacji na taki ruch personalny sowietów musieli zgodzić się na Gierka, i o tym, jak został przez Moskwę usadzony w fotelu genseka właśnie z zadaniem przeprowadzenia stanu wojennego.
Baaaczność, towarzysze z SLD ? do pionu i ruki pa szwam! To wasz historyczny przywódca i dobrodziej do was przemawia zza grobu! Chyba nie ważycie się mu zarzucać kłamstwa, nierzetelność i innego ?braku standardów??!
Uważajcie, bo jeszcze się wam przyśni. Wyciągnie kościsty palec i surowo powie ? wiecie, towarzyszu (dajmy na to) Wenderlich, chcieliście dobrze, ja to rozumiem, no, ale że wyście nie przeczytali mojej książki, no to jest, wiecie, jak to się mówi, skandal!
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
15 lut 2010, 20:53
Kącik historyczny
Czy "partyzanci" Tewje Bielskiego pacyfikowali Naliboki? Czego nie pokaże Hollywood?
Trwają prace nad ukończeniem kolejnej wielkiej hollywoodzkiej superprodukcji, ktora juz jesienia trafi na ekrany kin w USA, a później z pewnoscia i w innych czesciach swiata, w tym takze w Polsce. Ma to byc epicka opowiesc o dokonaniach zydowskich "partyzantow", dowodzonych przez Tewje Bielskiego i jego braci, na polskich Kresach Wschodnich. Warto zatem wiedziec zawczasu, ze historia braci Bielskich ma liczne watki polskie (i antypolskie), ktorych w filmie oczywiscie nie bedzie. "Defiance" ("Opor") pochlonie dziesiatki milionow dolarow. Rezyserem jest Edward Zwick (tworca widowiskowego "Ostatniego samuraja"), a glowna role - Tewjego Bielskiego - gra Daniel Craig (znany jako James Bond "Agent 007"). Film wiec juz chocby z tej racji bedzie wielkim wydarzeniem, a koniunkture niewatpliwie dodatkowo nakreca swiatowe media. Film oparty jest na ksiazce Nechamy Tec "Defiance. The Bielski Partisans" ("Opor. Partyzanci Bielskiego"). Ma to byc historia czarno-biala, pokazujaca "dobrych partyzantow" w morzu zla. Aby to osiagnac, nalezy ja oczyscic ze wszystkich sladow, ktore moglyby rzucic cien na ich dzialalnosc. W filmie nie zobaczymy rzeczy najwazniejszej. "Partyzanci" Tewje Bielskiego i Simchy Zorina sa bowiem oskarzani o wspoludzial w pacyfikacji Nalibokow, dokonanej 8 maja 1943 r. przez zgrupowania sowieckie. Na ten temat dysponujemy juz dosc spora literatura (dokumentami, wspomnieniami, relacjami). Od lat toczy sie tez sledztwo w Instytucie Pamieci Narodowej. Tworcy filmu nie sa tym jednak zainteresowani, wiec najwiekszej "operacji wojskowej" nie zobaczymy, a szkoda, poniewaz przestaje to byc historia, a jest tworzeniem szkodliwych mitow. Od 2001 r. Instytut Pamieci Narodowej - Oddzialowa Komisja Scigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Lodzi prowadzi (na wniosek Kongresu Polonii Kanadyjskiej) sledztwo w sprawie zbrodni popelnionej przez partyzantke sowiecka w Nalibokach. Pomimo ze KPK zalaczyl obszerna, bogata dokumentacje zrodlowa, sledztwo toczy sie bardzo niemrawo. Wedlug komunikatu IPN z 15 maja 2003 r., zbrodnie te, jak tez inne, popelnione na tym terenie "zakwalifikowano jako zbrodnie komunistyczne, bedace jednoczesnie zbrodniami przeciwko ludzkosci, ktorych karalnosc nie ulega przedawnieniu. Wskazac przy tym nalezy, iz sa to jedynie najbardziej tragicznie przyklady. Wiele bowiem innych wsi i osad na terenie woj. nowogrodzkiego bylo atakowanych przez partyzantow radzieckich". Warto zwrocic uwage, ze w corocznym sprawozdaniu prezesa IPN dla Sejmu (byl nim wowczas prof. Leon Kieres) usunieto wszelkie informacje o udziale w tej zbrodni osob pochodzenia zydowskiego (zob. "Informacja o działalności Instytutu Pamięci Narodowej Komisji Scigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w okresie 1 lipca 2001 r. - 30 czerwca 2002 r. Warszawa, wrzesień 2002" - www.ipn.gov.pl). Wobec szybkiego wymierania bezposrednich swiadków (a także uczestników pacyfikacji) mozna zalozyc, ze sprawa nigdy nie zakonczy sie wyjasnieniem najwazniejszych okolicznosci, ustaleniem sprawcow, a juz z pewnoscia ich ukaraniem, chocby symbolicznym. Zostanie nam tylko film, ktorego bohater - jak James Bond - bedzie dokonywac cudow w ekranowej walce z Niemcami.
Nieustanne pasmo zbrodni Kresy Polnocno-Wschodnie, a szczegolnie tereny, gdzie podczas okupacji niemieckiej operowala grupa braci Bielskich, czyli Puszcza Nalibocka, znajdowaly sie pod faktyczna okupacja partyzantki sowieckiej. Ludnosc polska tych ziem przechodzila niewyobrazalna gehenne. We wrzesniu 1939 r. tereny te zajeli Sowieci w wyniku porozumienia z hitlerowskimi Niemcami. Pierwsze represje i pacyfikacje ludnosci mialy miejsce juz od 17 wrzesnia 1939 r., gdy komunistyczne bojowki (zlozone glownie z mniejszosci narodowych) atakowaly i mordowaly grupki polskich zolnierzy, ziemian, ksiezy i urzednikow. Byl to proceder, ktory ogarnal cale Kresy. Zamordowano wowczas okolo 10 tys. ludzi, czesto w niezwykle okrutny sposob. Nastepnie byla okupacja sowiecka. Do czerwca 1941 r. sowieccy komunisci (przy pomocy miejscowych kolaborantow, wsrod ktorych wymienia sie takze komunistow zydowskich) w kilku operacjach "deportowali" setki tysiecy ludzi na Sybir. Niezwykle dramatyczny byl tez poczatek wojny niemiecko-sowieckiej. NKWD pospiesznie ewakuowalo swe przeludnione wiezienia i areszty, zabijajac przy tym dziesiatki tysiecy wiezniow. Niemcy, jako nowy okupant, niejednokrotnie witani byli jako wybawcy, albowiem wydawalo sie, ze juz gorzej byc nie moze. A jednak bylo. Lata 1941-1944 to nie tylko okupacja niemiecka, z krwawymi pacyfikacjami, wywozeniem ludzi "na roboty" i rozstrzeliwaniem za kazde nieposluszenstwo wobec nowej wladzy. Na to przeciez nakladala sie jeszcze "druga okupacja", czyli dzialalnosc partyzantki sowieckiej oraz licznych, szczegolnie w pierwszym okresie, pospolitych band rabunkowych. Miedzy Niemcami a Sowietami W niezwykle trudnych warunkach rozwijala sie na tych terenach polska konspiracja, glownie ZWZ-AK. W Puszczy Nalibockiej stacjonowalo do 10 tys. sowieckich "partyzantow" (byli to glownie zolnierze sowieccy, ktorzy zostali za frontem w rozbitych jednostkach i nie poszli do niewoli). Sowieci szybko opanowali te masy, tworzac odgornie struktury dowodcze i partyjne, zasilane politrukami zrzucanymi z samolotow. Ich celem glownym miala byc partyzancka walka z Niemcami na zapleczu frontu. Jednostki te pozbawione byly jednak wiekszej wartosci bojowej i w bezposrednich starciach z doborowymi oddzialami niemieckimi nie mialy szans. Stanowily jednak smiertelne zagrozenie dla partyzantki polskiej, ktora zwalczaly wszelkimi srodkami (rowniez droga denuncjacji do Niemcow). Tereny te bowiem traktowano juz jako terytorium Zwiazku Sowieckiego, na ktorych "bandy bialopolskie" byly wrogiem numer jeden. Na to wszystko nakladaly sie jeszcze grupy i grupki ludnosci zydowskiej, zbieglej do lasow i puszcz, ukrywajace sie przed Niemcami. Nastawione byly przede wszystkim na przetrwanie, tworzac tzw. obozy siemiejnyje, czyli rodzinne. I wlasnie jedna z takich grup (zwana "Jerozolima") zorganizowali w Puszczy Nalibockiej i dowodzili nia bracia Bielscy. Jej fenomen - liczebnosc i przetrwanie calej okupacji niemieckiej - opisala Nechama Tec i stalo sie to kanwa wspomnianego filmu. Naliboki byly w II RP uroczym kresowym miasteczkiem o wielowiekowej historii. Polozone w powiecie stolpeckim, na skraju wielkiej i dzikiej Puszczy Nalibockiej, w poblizu granicy II RP z Sowietami, zylo z dala od glownych wydarzen. W 1939 r. liczylo ok. 3 tys. mieszkancow, wsrod ktorych ponad 90 procent bylo katolikami. W miasteczku zylo tez 25 rodzin zydowskich. Okupacja sowiecka w latach 1939-1941 byla wielkim dramatem. W ramach rugowania polskosci Sowieci wywiezli z terenu powiatu stolpeckiego ponad 2 tys. ludzi, w tym czesc mieszkancow Nalibokow. Na terenie pobliskiej puszczy gromadzili sie rozbitkowie z Czerwonej Armii, tam tez chronila sie ludnosc zydowska. Zydzi utworzyli dwa duze "obozy rodzinne". Pierwszym zawiadywali bracia Bielscy (Tewje, Asael, Zus i Aron). Schronili sie w nim uciekinierzy z Nalibokow i pobliskich miejscowosci. W 1944 r. liczyl on 941 osob, w tym sporo kobiet i dzieci. Tylko 162 osoby byly uzbrojone. Oboz drugi, pod dowodztwem Simchy Zorina, gromadzil uciekinierow z gett. Liczyl 562 osoby (w tym 73 uzbrojone).
"Zycie ludzkie stracilo wszelka cene" Ich celu nie stanowila bezposrednia walka z Niemcami, najwazniejsze bylo bowiem przezycie wojny. Obozy byly jednak podporzadkowane sowieckiemu dowodztwu i na jego zadanie musialy kazdorazowo wydzielac kontyngent uzbrojonych mezczyzn "na akcje". Sowieci nie tolerowali na tym terytorium zadnych "obcych" sil, o czym swiadczy bezwzgledne zwalczanie polskiej partyzantki. Zydom pozostawili jednak ogromna autonomie, pozwalajac im utrzymywac w obozie nawet synagoge. Dla polskiego podziemia sprawa najwazniejsza bylo zapewnienie wzglednego bezpieczenstwa w terenie i ochrona ludnosci stale gnebionej przez pacyfikacje niemieckie, sowieckie oraz najazdy zydowskich i sowieckich "grup zaopatrzeniowych". Raporty Delegatury Rzadu z tego okresu sa wstrzasajace: "Zagadnienie bezpieczenstwa w ogole nie istnieje a teren objety partyzantka robi wrazenie 'dzikich pol'. Zycie ludzkie stracilo wszelka cene a dorazne egzekucje sa powszechne na calym terenie. (...) Teren, gdzie Niemcy nie docieraja, a zwlaszcza Puszcza Nalibocka, jest siedliskiem przewaznie sowieckich oddzialow dywersyjnych. Sa one dobrze uzbrojone w bron reczna i maszynowa, dowodzone przez oficerow sowieckich specjalnie wyszkolonych do walki partyzanckiej i podobno licza ok. 10.000 ludzi. (...) Ludnosc miejscowa jest zmeczona i znekana ciaglymi rekwizycjami a czesto i rabunkiem odziezy, zywnosci i inwentarza. Najbardziej daja sie we znaki, zwlaszcza w odniesieniu do ludnosci polskiej tzw. oddzialy rodzinne (siemiejnyje), skladajace sie wylacznie z Zydow i Zydowek w sile 2-ch batalionow" (Raport Delegatury Rzadu, AAN, 202/III-193, k. 131, 160). Konflikty rodzily sie przede wszystkim na tle oslawionych "akcji zaopatrzeniowych". Strona polska uznawala istniejace status quo, usilujac doprowadzic do jakichs porozumien z Sowietami, aby uniknac gehenny ludnosci cywilnej. Stawiala jednak zdecydowane warunki, wsrod nich podkreslala zas wybitnie negatywna role grup zydowskich, dzialajacych z niezwyklym okrucienstwem. Odbylo sie wiec kilka spotkan oficerow Okregu Nowogrodzkiego AK z dowodcami sowieckimi. Juz podczas pierwszego z nich, 8 czerwca 1943 r., strona polska zazadala, aby na akcje rekwizycyjne Sowieci nie wysylali grup zydowskich: "(...) nie wysylanie Zydow na rekwizycje (ludnosc sie skarzy) samorzutnie chwyta za bron w swej obronie, bo ci sie znecaja, gwalca kobiety i male dzieci (...), obrazaja ludnosc, strasza pozniejsza zemsta sowietow, nie maja miary w swej nieuzasadnionej zlosci i w rabunku" ("Protokol spisany dn. 8 czerwca 43 r. przez Delegata Sztabu Glownego partyzantow polskich - Wschod - oraz Komendy Leninskiej partyzanckiej brygady sowieckiej". Archiwum WIH, III/32/10, k. 1).
Jedli, pili, gwalcili Grupy zydowskie przeprowadzaly bowiem te rekwizycje (zwane operacjami gospodarczymi) najbardziej bezwzglednie. Wedlug jednego z raportow, oboz Bielskiego "zgromadzil" "200 t ziemniakow, 3 t kapusty, 5 t burakow, 5 t zboza, 3 t miesa i 1 t kielbasy". Z raportow sowieckiej partyzantki wynika, ze nie bylo problemu z wyzywieniem, co wiecej, rabunki prowadzono na tak wielka skale, ze istnial wprost nadmiar zywnosci, a "partyzanci" mogli dowolnie wybierac rodzaj jadla: "Wyzywienie partyzantow jest bardzo dobre (...). Zawsze maja tluszcze, mieso, mleko, jajka, kury itd. Odzywiaja sie jak zadne wojsko w czasie pokoju. Zapasow nie robia, ale jedza caly czas bez konca". Z kroniki jednej z brygad wynika, ze "we wszelkich warunkach partyzant jadl bez ograniczen. Duze spozycie miesa zle odbijalo sie na zdrowiu niektorych partyzantow". Jeszcze dlugo po wojnie sowieccy partyzanci wspominali te czasy jak raj na ziemi: "Po partyzancku mowilismy, jedz, ile sie zmiesci. To samo dotyczy miesa. Do 1944 roku miesem pogardzalismy. U nas byla wylacznie wieprzowina, cielecina, baranina. (...) Wiele osob wzdycha teraz do tamtej kuchni". W powojennych wspomnieniach zydowscy "partyzanci" z tych obozow podkreslali mestwo i niezwykle zaslugi obozu Bielskiego. Na przyklad Anatol Wertheim pisal: "Na jego czele stalo czterech braci Bielskich, synow mlynarza spod Nowogrodka. (...) Z czasem znalazlo sie w ich szeregach trzystu bojownikow, ktorych brawura stala sie legendarna w calej Puszczy. Partyzanci z podziwem powtarzali opowiesci o ich pomyslowych zasadzkach na Niemcow, odwaznych akcjach i o karach, jakie bracia Bielscy wymierzali kolaborantom". Niestety, zaden z nich nie podaje konkretow, nie mozna wiec zweryfikowac owej poteznej akcji antyniemieckiej... O codziennym zyciu i obyczajach panujacych w tym obozie wiemy nie tylko z opowiesci Nechamy Tec. Opisal je rowniez czasowy zastepca Tewje Bielskiego, polski przedwojenny komunista Jozef Marchwinski (ktory byl zonaty z Zydowka o imieniu Ester i z tej racji zostal dolaczony do obozu przez dowodztwo sowieckie). "Bielskich bylo czterech braci, chlopow roslych i dorodnych i nic tez dziwnego, ze mieli powodzenie u niewiast w obozie. Byli to molojcy do wypitki i milosci, nie mieli jednak ciagotek do wojaczki. Najstarszy z nich (dowodca obozu) Tewie Bielski zarzadzal nie tylko wszystkimi Zydami w obozie, lecz dowodzil rowniez dosc licznym i slicznym 'haremem' - niby krol Saud w Arabii Saudyjskiej. W obozie, gdzie rodziny zydowskie kladly sie czesto na spoczynek z pustymi zoladkami, gdzie matki przytulaly do wyschnietych piersi glodne swoje dzieci, gdzie blagaly o dodatkowa lyzke cieplej strawy dla swoich malenstw - w tymze obozie kwitlo inne zycie, byl tez inny, bogaty swiat! Bielski i jego swita nie narzekali na zle warunki, na okupacje. Posiadajac zloto i kosztownosci swoich ziomkow, mogli prowadzic wystawny tryb zycia. W ziemiankach braci Bielskich i najblizszego ich otoczenia, stoly uginaly sie od wytrawnych potraw i napojow, a liczne grono pieknych kobiet stale otaczalo Tewie Bielskiego i jego trzech budrysow. Pieknosci te nie znaly glodu i niedostatku. Byly zawsze slicznie ubrane a na ich rekach i szyjach lsnily blaskiem drogie klejnoty i kamienie, nie zbrukaly tez zbozna praca swych bialych raczek". Z racji zgromadzonych na prywatny uzytek bogactw Tewje byl surowo oceniany w raportach sowieckich: "Bielski nie zajmowal sie praca bojowa, a spekulowal w oddzialach. Bral od swoich partyzantow zloto na zakup broni i przywlaszczal je, a broni nie dawal". On sam w swych powojennych wspomnieniach (wydanych w Palestynie w 1947 r.) podkreslal, ze jego "Jerozolima" - "nigdy nie weszla do akcji z okupantem". U Simchy Zorina bylo bardzo... wesolo Podobnie bylo w sasiednim obozie Simchy Zorina. Wspomniany Wertheim opisywal to z wyrazna nostalgia: "jedzenia bylo pod dostatkiem, a nawet gromadzily sie zapasy. Jeszcze w dniu polaczenia sie z Armia Czerwona wyciagnelismy z jeziora kilkaset zatopionych workow z maka (...). Nadwyzki jedzenia posylalismy nawet do Moskwy. Raz w tygodniu ladowal na polowym lotnisku w puszczy samolot: przywozil gazety i materialy propagandowe, a zabieral z powrotem samogon, slonine i kielbasy naszego wlasnego wyrobu". Wystawne uczty i alkoholowe libacje zajmowaly czas "partyzantom". W ocenie Wertheima - "Z powodu pijanstwa wydarzaly sie w oddzialach nieodwracalne tragedie - zbrojne konflikty, strzelaniny...". Jednak to bylo dla nich nieistotne: "Najweselsze wizyty spedzalem z Zorinem. Nasz komendant byl bardzo kochliwy, za moich czasow mial juz druga czy trzecia zone w oddziale, ale uwazal, ze to wcale nie dosyc. Codziennie rano zasiadal do stolu w towarzystwie aktualnej zony Geni. Pod stolem stala przygotowana zawczasu kadz z samogonem, ktory Zorin czerpal filizanka: wtedy pojawiala sie kucharka sztabu Ethel i, gleboko patrzac szefowi w oczy, pytala go z przejeciem, czego sobie zyczy na sniadanie. Zorin przesuwal czapke w tyl, drapal sie przez chwile w glowe i zamawial zawsze takie samo 'menu': twarozek ze smietanka na zakaske, kawaleczek sledzia i kielbase naszego wlasnego wyrobu". Bron sluzyla tym "partyzantom" nie tylko do przeprowadzania "operacji gospodarczych". Gdy juz dobrze pojedli i popili, korzystali jeszcze z innych uciech. Bron potrzebna im byla przede wszystkim do terroryzowania okolicy, w poszukiwaniu nowych kobiet. To tez bezwiednie ujawnil wspomniany Wertheim: "[Zorin] po sniadaniu, jezeli byl w dobrym humorze i nie mial akurat nic lepszego do roboty, wzywal mnie do siebie i proponowal: 'Nu dawaj, naczalnik sztaba, pajedziom zenitsia!'. Na 'ozenek' jechalismy zazwyczaj do jakiejs odleglej wsi, gdzie Zorin mial z gory upatrzona dziewuche. Zajezdzalismy z fasonem - pod eskorta przynajmniej trzydziestu konnych. Nasz watazka zwracal sie wprost do ojca wybranki, oznajmiajac mu, ze wlasnie ma zamiar ozenic sie z jego corka. Partyzantom w ogole trudno bylo odmowic, a co dopiero takiemu komendantowi jak Zorin! Dla wiekszego efektu wyciagal z kieszeni skorzany woreczek, wysypywal z niego na stol 'swinki', czyli zlote carskie ruble, i bawil sie nimi niby od niechcenia, dajac do zrozumienia, ze nie tylko z niego potezny komendant, ale tez nie byle jaki bogacz! Slub ciagnal sie przez dwa, trzy dni, az Zorin decydowal, ze pora wracac do oddzialu i Geni - przynajmniej do czasu nastepnego ozenku". Podobne "normy moralne" obowiazywaly tez w "Jerozolimie" Bielskiego, ktory przeciez tez mial swoj harem. Trudno wiec wymagac, aby taka "partyzantka" cieszyla sie jakimkolwiek szacunkiem okolicznej ludnosci. Czy to zobaczymy w hollywoodzkim filmie? Alez skad, zarowno Bielscy, jak i Zorin sa wielkimi bohaterami, ktorzy w ten sposob - dodatkowo uwiecznieni przez X muze - wejda do komiksowego panteonu II wojny swiatowej.
Pacyfikacja Nalibokow 8 maja 1943 r. Jak doszlo do ludobojczej pacyfikacji? Kto bral w tym udzial? Niemcy nakazywali tworzenie w miasteczkach i wsiach, nekanych przez grupy sowiecko-zydowskie, tzw. samoochowy (samoobrony). To ona miala odpowiadac za bezpieczenstwo mieszkancow i bezproblemowe oddawanie kontyngentow zywnosci. W Nalibokach samoobrona powstala w polowie 1942 r. i byla faktycznie przykrywka dla miejscowej placowki Armii Krajowej. Dla Sowietow "samoochowa" byla sola w oku, traktowano ja jak jednostke kolaboracyjna i starano sie ja podporzadkowac swoim interesom. W koncu doszlo do bezposredniego spotkania dowodcow polskiej samoobrony z przedstawicielami sowieckich partyzantow. W kwietniu 1943 r. Sowieci postawili ostre warunki: wyrazenie zgody na "rozbicie" samoobrony (ktora miala na stanie zaledwie 2 rkm i 26 starych kb), wcielenie jej do szeregow partyzantki sowieckiej i zlozenie przysiegi na wiernosc Stalinowi. Polacy, ze zrozumialych wzgledow, przyjeli jednak tylko pierwszy warunek, uzgadniajac date przeprowadzenia pozorowanej akcji na 3 maja 1943 roku. Tego terminu Sowieci jednak nie dotrzymali. Ale rankiem 8 maja Naliboki zostaly otoczone przez kolumny sowieckich i zydowskich "partyzantow" z Puszczy Nalibockiej. Pech chcial, ze w miasteczku (w ktorym nigdy nie bylo zadnej placowki niemieckiej) akurat tego dnia nocowal u swej ciotki policjant bialoruski z Iwienca, ktory na widok Sowietow wystrzelil i zabil jednego z ich dowodcow. Dalej wypadki potoczyly sie bardzo szybko i drastycznie. Waclaw Nowicki, ktory byl naocznym swiadkiem, tak to opisal: "Godzina 5 rano, 8 maja 1943 roku. Dluga seria z kaemu rozprula ponizej okien frontowa sciane naszego domu, stojaca pod nia kanape, przeleciala przez pokoj i ugrzezla w przeciwleglej scianie zaledwie kilka centymetrow nad naszymi glowami. (...) Mama dopadla okna. - Wies plonie! - krzyczy. (...) O godzinie 7.00 strzaly i jeki ucichly. Zewszad wialo groza smierci i zniszczenia. Ocaleni od pogromu mogli teraz zobaczyc tragedie swego miasteczka i dokonanego w nim ludobojstwa. W niespelna 2 godziny zginelo 128 niewinnych ludzi. Wiekszosc z nich, jak stwierdzili potem naoczni swiadkowie, z rak siepaczy Bielskiego i 'Pobiedy'. Mordercy obojga plci wpadali do mieszkan i seriami z automatow unicestwiali we snie cale rodziny, a obrabowane w pospiechu (nawet z zegarkow) domostwa palili i pijani od krwi, z okrzykiem 'hura!' szli dalej mordowac. Wielu zbudzonych nagla strzelanina i jekiem sasiadow wylatywalo na podworko. Tych rozstrzeliwano z dziecmi pod scianami chat. Jedni i drudzy wraz z domostwem obracali sie w popiol. Daleko slychac bylo ryk bydla i rzenie zagrabianych koni. Podczas dantejskiego pogrzebu trudno bylo zidentyfikowac pozostale czasem tylko konczyny dzieci, rodzicow, dziadkow z rodow Karniewiczow, Lojkow, Chmarow i wielu innych" (W. Nowicki, Zywe echa, Warszawa 1993, s. 99-100). Wedlug wspolczesnych ustalen, ofiar bylo 128-132, w tym kobiety i dzieci. Z niektorych rodzin zginelo nawet po 7-8 osob. Wsrod napastnikow mieszkancy rozpoznali niektorych (znanych im juz wczesniej) "partyzantow" sowieckich oraz tych Zydow, ktorzy byli mieszkancami Nalibokow.
Grupa Keslera Sasiadow z Nalibokow w obozie Bielskiego nie bylo wielu, ale ta grupa byla akurat bardzo charakterystyczna. Przewodzil jej Izrael Kesler, przedwojenny zawodowy zlodziej (za ten proceder mial byc nawet karany wiezieniem). Do grupy nalezeli rowniez bracia Borys i Icek Rubiezewscy. Po wejsciu Niemcow Kesler dowodzil kilkunastoosobowa banda rabunkowa, ktora szybko powiekszala swe szeregi, przyjmujac grupy Zydow ukrywajacych sie w okolicznych lasach. Wedlug roznych danych, powiekszyla sie do kilkudziesieciu (a nawet do ponad stu) osob i z czasem weszla w sklad obozu Bielskiego. Keslerowcy uzyskali w zamian pewna autonomie w ramach "Jerozolimy", ale nawet tam uchodzili za grupe bezwzglednych rabusiow. W 1980 r. ukazala sie w Izraelu ksiazka Sulii Wolozhinski Rubin - zony Borysa Rubiezewskiego ("Against the Tide. The Story of an Unknown Partisan", Jerusalem 1980). Opisala ona napad na Naliboki (w ramach grupy Izraela Keslera), choc nie wymienila tej nazwy: "Nieopodal [dworzeckiego] getta znajdowala sie wioska. Zydzi musieli przez nia przechodzic po drodze do lasu, a partyzanci [sowieccy] w drodze z lasu. Ci wiesniacy ostrzegali biciem w dzwony i waleniem w miedziane garnki o przemarszu takich osob, aby ostrzec pobliskie wioski. Chlopi wybiegali z siekierami, sierpami - czymkolwiek, co moze sluzyc do zabijania - i rzneli kazdego, a potem rozdzielali miedzy siebie cokolwiek ci nieszczesliwi mieli. Grupa Borysa [Rubiezewskiego] zdecydowala, aby polozyc raz na zawsze kres takiej dzialalnosci. Wyslali kilku ludzi do tej wioski, a sami zaczaili sie w zasadzce. Wkrotce rozlegly sie sygnaly alarmowe i uzbrojeni chlopi wybiegli, aby zabic 'przekletych Zydow'. No, ale rozlegly sie salwy i skoszono ich ze wszystkich stron. Trzy dni zajelo, aby zbic trumny [dla poleglych chlopow] i ponad 130 osob pochowano. Nigdy juz wiecej zaden Zyd czy partyzant nie zginal na tych drogach" (S. Wolozhinski Rubin, Against the Tide. The Story of an Unknown Partisan, Jerusalem 1980, s. 126-127). Jest to oczywiscie opis skrajnie falszywy, dokonany zostal niewatpliwie na uzytek czytelnika anglojezycznego, nieznajacego w ogole wojennych i okupacyjnych realiow w Polsce.
Jest juz jeden film Na podstawie ksiazki Sulii Wolozhinski Rubin powstal w 1993 r. film dokumentalny "The Bielsky Brothers: The Unkown Partisans" (Soma Productions, 1993) wykorzystywany jako material pomocniczy w nauczaniu o holokauscie. W filmie Sulia dodala nowe, drastyczne szczegoly o ojcu swego meza, ktorego Polacy mieli jakoby zameczyc w okrutny sposob, co mialo jeszcze mocniej uzasadniac pacyfikacje Nalibokow: "Jego ojca Szlomka (...) ukrzyzowano na drzewie. (...) Borys sie o tym dowiedzial. Wioska juz nie istnieje. (...) Tego dnia pochowano 130 osob". Zapomniala juz natomiast o tym, co napisala we wczesniejszych wspomnieniach, opublikowanych w 1980 r., ze rok przed tymi wydarzeniami Szlomo Rubiezewski zginal w getcie zabity przez Niemcow. W tym samym filmie przyznano jednak, ze grupy zydowskie dokonywaly rabunkow okolicznej ludnosci: "Najwiekszym klopotem bylo (...) wyzywienie tylu ludzi. Grupy 10 do 12 partyzantow wymaszerowywaly na odleglosc 80 do 90 kilometrow, aby rabowac wioski i przyniesc zywnosc dla partyzantow". Sulia chwalila tez spryt przyszlego meza, ktory po tej pacyfikacji obdarowal ja futrem, ubraniami i butami. Brat Borysa - Icek, wymieniany byl nawet w raportach sowieckich jako notoryczny rabus, za co grozilo mu rozstrzelanie. Dalsze losy Keslera potoczyly sie zgodnie z owczesnymi regulami. Usilowal on jakoby przejac kontrole nad cala "Jerozolima" Tewje Bielskiego, wiec zostal przez niego zamordowany. Naliboki nie byly jedyna polska miejscowoscia, okrutnie spacyfikowana przez sowieckich "partyzantow". Kilka miesiecy pozniej, 26 sierpnia 1943 r., inna grupa Sowietow podstepnie wymordowala ok. 50 partyzantow AK wraz z ich dowodca por. Antonim Burzynskim "Kmicicem". Wedlug ustalen Nechamy Tec, w tym rowniez brala udzial wydzielona grupa pomocnikow z obozu Bielskiego. Kolejne rocznice haniebnej pacyfikacji Nalibokow sa calkowicie przemilczane i ignorowane przez polskie wladze. Czy mozna jeszcze ustalic chocby niektorych sprawcow? Niewatpliwie tak. Praktycznie wszyscy "partyzanci" Bielskiego, ktorzy przezyli wojne, pozostawili swe relacje w Zwiazku Sowieckim. Pokazne zbiory takiej dokumentacji zgromadzil rowniez Izrael. Czy ktos pokusil sie o takie badania? Piec lat temu powstala w USA ksiazka Petera Duffy'ego pt. "The Bielski Brothers. The True Story of Three Men Who Defied the Nazis, Saved 1,200 Jews, and Built a Village in the Forest" (New York 2003). O Nalibokach nie ma w niej w ogole mowy. Bielscy sa jednak naglasniani i w Polsce. W 2003 r. napisal o nich w "Polityce" Marian Turski, podkreslajac, ze bylo to zgrupowanie o... wysokiej etyce, w ktorym wszelkie konfiskaty (poza zywnoscia), byly jakoby surowo karane smiercia: "Nieformalny kodeks etyczny, narzucony przez Bielskiego i jego braci, najsurowiej tego zakazywal... A konfiskata zywnosci i bydla? Trzeba powiedziec otwarcie, ze ludzie ze zgrupowania Bielskiego - podobnie jak wszystkie inne oddzialy partyzanckie! - czynili to bez zahamowan" (M. Turski, Republika braci Bielskich, "Polityka" nr 30, 26 VII 2003). Turski sprawe Nalibokow calkowicie zbagatelizowal: "Przed dwoma laty IPN zwrocil sie do organow scigania Bialorusi o wszczecie wlasnego sledztwa w sprawie zbrodni w Nalibokach, dokonanej przez partyzantow radzieckich w 1943 r. Sledztwo w tej sprawie prowadzi oddzial IPN w Lodzi. Jak mozna bylo przeczytac w komunikacie PAP, 'Informacji o udziale Zydow w zbrodni w Nalibokach polskie organa scigania na razie nie zweryfikowaly'. (...) Za zycia Tewje Bielski nie zaznal zbyt wiele glorii. Ale po smierci jego cialo zostalo sprowadzone do Izraela i pochowane na Cmentarzu Bohaterow". Po uplywie trzech miesiecy od pacyfikacji sowiecko-zydowskiej, Naliboki przezyly kolejna tragedie. Tym razem Niemcy, w ramach operacji "Hermann", 6 sierpnia 1943 r. zrownali miasteczko z ziemia, a ludnosc czesciowo wymordowali, czesciowo wywiezli na roboty. Odbudowano je juz po wojnie, ale pozostalo w nim niewielu dawnych mieszkancow. Dzis nieliczni juz nalibocczanie i ich potomkowie mieszkaja w USA, Kanadzie, Australii, sa rowniez rozproszeni po Polsce.
Jest jeszcze jeden polski watek, ktory wiaze sie z historia braci Bielskich, calkiem wspolczesny. Oto kilka miesiecy temu media doniosly, ze amerykanskie malzenstwo - Aron i Henryka Bell - porwalo 93-letnia Janine Zaniewska z Florydy i umiescilo ja w domu opieki Hospes Hospiti w Pobiedziskach pod Poznaniem. Mialy to byc jej "wakacje" w dawno niewidzianej Polsce. Przy okazji malzonkowie wyludzili od niej pelnomocnictwo i ogolocili jej konto z sumy 250 tys. dolarow zyciowych oszczednosci. Sprawa wyszla na jaw i Aron oraz Henryka Bell zostali w USA aresztowani pod zarzutem porwania i oszustwa. Aron Bell do 1951 r. nazywal sie... Bielski. Jest najmlodszym bratem Tewjego. Wyludzenie 250 tys. dolarow od Janiny Zaniewskiej bylo zapewne jego ostatnia juz "operacja gospodarcza", ktorych tyle przeprowadzil w latach okupacji wraz ze swymi bracmi. Leszek Zebrowski
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
15 lut 2010, 21:56
Kącik historyczny
Coraz więcej Ukraińców nie zgadza się z potępieniem Bandery
Trzy rady obwodowe z zachodniej Ukrainy skrytykowały Parlament Europejski (PE) za niedawną rezolucję o sytuacji w kraju, potępiającą uhonorowanie przywódcy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) Stepana Bandery tytułem Bohatera Ukrainy. W uchwalonych odezwach deputowani rad obwodów lwowskiego, tarnopolskiego i iwano-frankowskiego zaprotestowali przeciwko stanowisku PE, iż Bandera i OUN podczas II wojny światowej współpracowali z nazistowskimi Niemcami.
"Takie twierdzenie jest cyniczne. Od 1941 do 1944 roku Stepan Bandera był więźniem obozu hitlerowskiego w Sachsenhausen, a dwóch jego braci zamordowano w Oświęcimiu (Auschwitz)" - czytamy.
Deputowani ze Lwowa, Tarnopola i Iwano-Frankowska (dawniej Stanisławowa) oficjalnie zaadresowali swe posłanie do europarlamentu, lecz w cytowanych przez lokalne media wypowiedziach nie ukrywali pretensji do eurodeputowanych z Polski. Zarzucali im, że wprowadzając do rezolucji o Ukrainie punkt o Banderze, działali na korzyść Rosji.
- Na zachodniej Ukrainie nie zauważono, iż PE wypowiedział się w swej rezolucji za zacieśnianiem współpracy z Ukrainą, ani za mapą drogową na rzecz likwidacji ruchu wizowego dla Ukraińców. Dyskutuje się tu jedynie nad punktem o Banderze i o polskim spisku przeciwko Ukrainie - skomentował w rozmowie z PAP lwowski publicysta, Antin Borkowski.
- Szum wokół tej sprawy przyćmił dyskusję o integracji europejskiej w regionie, gdzie zwolenników tej integracji jest najwięcej - podkreślił.
Deputowani trzech rad obwodowych również nie zauważyli w swych uchwałach innych punktów rezolucji PE, skupiając się jedynie nad obroną decyzji byłego prezydenta Wiktora Juszczenki, który uhonorował Banderę.
"PE podaje w wątpliwość wyroki procesów norymberskich, w których wymieniono przestępstwa kolaborantów i wyznaczono samo pojęcie kolaboracji. Ani Bandera, ani kierowana przez niego OUN pod to pojęcie nie podpadli" - napisali w odezwach do PE.
PE przyjął rezolucję w sprawie Ukrainy 25 lutego, w dniu zaprzysiężenia nowego ukraińskiego prezydenta, Wiktora Janukowycza. Europarlament zapewnił w niej, że opowiada się nadal za zacieśnianiem stosunków tego kraju z UE, zarazem domagając się reform i ustabilizowania sceny politycznej.
Jednocześnie, na wniosek największej, chadeckiej frakcji w PE, w rezolucji znalazł się zapis krytykujący decyzję Juszczenki o uznaniu Bandery za Bohatera Ukrainy. Wskazując, że OUN kolaborowała z nazistowskimi Niemcami, eurodeputowani wezwali Janukowycza do "rozpatrzenia na nowo takich decyzji i potwierdzenia przywiązania do europejskich wartości".
Bandera był przywódcą jednej z frakcji OUN, której zbrojne ramię, Ukraińska Powstańcza Armia (UPA), obarczana jest odpowiedzialnością za prowadzone od wiosny 1943 roku czystki etniczne ludności polskiej na Wołyniu i w Galicji Wschodniej.
Jako działacz, a potem przywódca ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego w międzywojennej Polsce, Bandera był organizatorem akcji terrorystycznych przeciwko państwu polskiemu i ZSRR, m.in. zamachów w 1933 roku na konsulat radziecki we Lwowie oraz w 1934 roku na ministra spraw wewnętrznych II RP Bronisława Pierackiego.
Za zamach na Pierackiego został skazany w 1936 roku na karę śmierci, zamienioną po amnestii na dożywocie. Uwolniony został po upadku II Rzeczypospolitej.
30 czerwca 1941 roku Bandera ogłosił we Lwowie powstanie niepodległego państwa ukraińskiego, za co w lipcu 1941 był aresztowany przez Niemców i osadzony w obozie w Sachsenhausen. Przebywał w nim do września 1944 r.
Po II wojnie światowej Bandera zamieszkał w Monachium pod przybranym nazwiskiem Stefan Popiel. Zginął w październiku 1959 roku zamordowany przez agenta KGB Bohdana Staszyńskiego.
Na zachodniej Ukrainie Bandera czczony jest jako bohater ruchu narodowowyzwoleńczego.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
03 mar 2010, 20:11
Kącik historyczny
Kilka dni temu TVN wyemitował film o Wisławie Szymborskiej. Oto kilka przykładów jej twórczości:
1) "Ten dzień" (o śmierci Stalina):
"Jeszcze dzwonek, ostry dzwonek w uszach brzmi. Kto u progu? Z jaką wieścią, i tak wcześnie? Nie chcę wiedzieć. Może ciągle jestem we śnie. Nie podejdę, nie otworzę drzwi.
Czy to ranek za oknami, mroźna skra tak oślepia, że dokoła patrzę łzami? Czy to zegar tak zadudnił sekundami. Czy to moje własne serce werbel gra?
Póki nikt z was nie wypowie pierwszych słów, brak pewności jest nadzieją, towarzysze... Milczę. Wiedzą, że to czego nie chcę słyszeć - muszę czytać z pochylonych głów.
Jaki rozkaz przekazuje nam na sztandarach rewolucji profil czwarty? - Pod sztandarem rewolucji wzmacniać warty! Wzmocnić warty u wszystkich bram!
Oto Partia - ludzkości wzrok. Oto Partia: siła ludów i sumienie. Nic nie pójdzie z jego życia w zapomnienie. Jego Partia rozgarnia mrok.
Niewzruszony drukarski znak drżenia ręki mej piszącej nie przekaże, nie wykrzywi go ból, łza nie zmaże. A to słusznie. A to nawet lepiej tak."
2) "Lenin"
"Że w bój poprowadził krzywdzonych, że trwałość zwycięstwu nadał, dla nadchodzących epok stawiając mocny fundament - grób, w którym leży ten nowego człowieczeństwa Adam, wieńczony będzie kwiatami z nieznanych dziś jeszcze planet"
3) "Z Korei" (bestialstwo pułkownika USA...)
"Wykłuto chłopcu oczy, Wykłuto oczy. Bo te oczy były gniewne i skośne. - Niech mu będzie we dnie jak w nocy - sam pułkownik śmiał się najgłośniej, sam oprawcy dolara w garść włożył, potem włosy odgarnął od czoła, żeby widzieć, jak chłopiec odchodził rozglądając się rękami dokoła.
W maju w roku czterdziestym piątym nazbyt wcześnie pożegnałam nienawiść umieszczając ja pośród pamiątek czasu grozy, gwałtu, niesławy. Dzisiaj znowu się do niej sposobię. Jest i będzie mi jej żar potrzebny. A zawdzięczam ją również i tobie - pułkowniku, wesołku haniebny"
4) "próbka" prozy noblistki:
"W ostatnich dniach toczył się w Krakowie proces grupy szpiegów amerykańskich powiązanych z krakowską Kurią Metropolitarną. My zebrani w dniu 8 lutego 1953 r. członkowie krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich wyrażamy bezwzględne potępienie dla zdrajców Ojczyzny, którzy wykorzystując swe duchowe stanowiska i wpływ na część młodzieży skupionej w KSM działali wrogo wobec narodu i państwa ludowego, uprawiali - za amerykańskie pieniądze - szpiegostwo i dywersję. Potępiamy tych dostojników z wyższej hierarchii kościelnej, którzy sprzyjali knowaniom antypolskim i okazywali zdrajcom pomoc, oraz niszczyli cenne zabytki kulturalne. Wobec tych faktów zobowiązujemy się w twórczości swojej jeszcze bardziej bojowo i wnikliwiej niż dotychczas podejmować aktualne problemy walki o socjalizm i ostrzej piętnować wrogów narodu - dla dobra Polski silnej i sprawiedliwej."
Pod koniec 1951 roku UB dokonało licznych aresztowań w Kurii Krakowskiej. Do więzień trafiło kilkunastu księży, którym władze komunistyczne postawiły fałszywe, na ogół kryminalno-polityczne zarzuty, ze szpiegostwem, dywersją i zdradą włącznie. Na początku 1953 roku zapadły wyroki: trzy kary śmierci i kary długoletniego więzienia. Księża byli torturowani, znęcano się nad nimi również psychicznie, co było zresztą wówczas regułą i wszyscy o tym wiedzieli. Gdy skazani oczekiwali w celi śmierci na wykonanie wyroku, krakowscy literaci, którzy wierzyli w Stalina wiarą Szymborskiej, uchwalili "Rezolucję Związku Literatów Polskich w Krakowie w sprawie procesu krakowskiego".
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
03 mar 2010, 21:01
Kącik historyczny
Katyń - 70. rocznica
"Martwi nie mogą wołać o sprawiedliwość: obowiązkiem żywych jest czynić to za nich"
Decyzją z 5 marca 1940 roku w Katyniu, Charkowie i w Kalininie NKWD zamordowało na rozkaz Stalina 15 tysięcy polskich oficerów, policjantów, lekarzy, profesorów i duchownych. Rozstrzeliwano ich strzałem w tył głowy. Kolejno, jednego po drugim. Jeden po drugim oczekiwali na swoją kolej.
Uśmiercono także ponad 7 tysięcy cywilnych Polaków, przetrzymywanych w 1940 roku w więzieniach na zachodniej Ukrainie i Białorusi. Ich szczątków dotąd nie odnaleziono. Bezbronnych jeńców niewypowiedzianej wojny stracono bez sądu i bez wyroku, łamiąc wszelkie konwencje międzynarodowe i prawa moralne. Zginęli dlatego, że byli Polakami.
Przez pół wieku Polacy, opłakując swoich bliskich, cierpieli w milczeniu. Musieli znosić katyńskie kłamstwa i przemilczenia, dyktowane przez sowieckich oprawców i powtarzane przez ich polskich agentów. Byli prześladowani i upokarzani za każdą próbę ujawnienia prawdy. A mimo to Katyń utrwalił się w pamięci Polaków jako wielki symbol polskiej Golgoty, jako żywe źródło tradycji, patriotyzmu i siły narodu. Poczucia narodowej jedności, honoru i świętości, na którą nikt nie śmie podnieść ręki.
W 70 rocznicę KATYNIA oddajemy hołd ofiarom tej bezprzykładnej zbrodni oraz tym, którzy ocalili o niej pamięć; jesteśmy winni szacunek i wdzięczność tym, dzięki, którym, mówiąc słowami Mariana Hemara,?pamięć nie dała się zgładzić, nie chciała ulec przemocy i woła o sprawiedliwość i prawdę po świecie niesie?.
-------------------------
W uznaniu dorobku i działań na rzecz prawdy historycznej, jak również dążenia doujawnienia wszystkich faktów, dokumentów i okoliczności dotyczących Zbrodni Katyńskiej nadałem Honorowe Odznaki ?Za Zasługi dla Ochrony Praw Człowieka" następującym osobom i instytucjom: polskiej Federacji Rodzin Katyńskich, rosyjskiemu Stowarzyszeniu ?Memoriał?, dr.Aleksandrowi Gurjanowi, Panu Oleg Zakirowowi oraz Stowarzyszeniu Rodzin Katyńskich w Izraelu.
Uroczystość dekoracji polskiej Federacji Rodzin Katyńskich oraz Pana Oleg Zakirowa odbędzie się 5 marca, w siedzibie urzędu Rzecznika Praw Obywatelskich w Warszawie; Stowarzyszenia ?Memoriał? oraz dr Aleksandra Gurjanowa, odbędzie się w Ambasadzie RP w Moskwie, gdzie dokona jej Ambasador Jerzy Bahr;, uroczystość dekoracji Stowarzyszenia Rodzin Katyńskich w Izraelu odbędzie się w kwietniu, w Ambasadzie RP w Tel-Aviwie, gdzie dokona jej Ambasador Agnieszka Magdziak ? Miszewska.
Oświadczenie Rzecznika Praw Obywatelskich Janusza Kochanowskiego z okazji 70. rocznicy Zbrodni Katyńskiej
Media rosyjskie: to hańba, makabryczna zbrodnia
"?Sprawę katyńską? umorzono, jednak do dzisiaj nie zamknięto" - podkreśla "Nowaja Gazieta" w obszernej publikacji poświęconej 70. rocznicy decyzji Politbiura KC WKB (b) o rozstrzelaniu polskich oficerów w 1940 roku.
"Jakiej tajemnicy państwowej tak gorliwie strzeże Główna Prokuratura Wojskowa? Po co utajniono 2/3 akt śledztwa? Dlaczego ?putinowska Rosja? nie chce jednoznacznie potępić zbrodni dokonanej przez reżim stalinowski, chociażby ostro się wobec niej zdystansować?" - pyta niezależne pismo.
"Nowaja Gazieta" określa mord katyński mianem "hańby" i "makabrycznej zbrodni przeciwko ludzkości", a kłamstwa, które mu towarzyszyły, nazywa "fałszowaniem historii na najwyższym szczeblu państwowym".
Według pisma, "?sprawa katyńska? jest papierkiem lakmusowym sytuacji politycznej w Rosji - poziomu demokratyczności-totalitarności rządów".
"Nowaja Gazieta" drukuje również apel stowarzyszenia Memoriał do prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa, w którym wzywa go ono do odtajnienia materiałów śledztwa Głównej Prokuratury Wojskowej w sprawie mordu NKWD na polskich oficerach, a także do wznowienia tego dochodzenia umorzonego w 2004 roku.
Memoriał, organizacja pozarządowa broniąca praw człowieka w Rosji i dokumentująca stalinowskie zbrodnie, wskazuje też na potrzebę udziału Miedwiediewa w kwietniowych uroczystościach w Katyniu upamiętniających 70. rocznicę zbrodni katyńskiej, a jeśli z jakichś powodów okaże się to niemożliwe - wydania przez niego oświadczenia na temat tego mordu.
Pismo zamieszcza także relację Anatolija Jabłokowa, byłego prokuratora Głównej Prokuratury Wojskowej, który w latach 1990-94 kierował śledztwem katyńskim. To on w aktach dochodzenia określił mord jako zbrodnię przeciwko pokojowi, zbrodnię wojenną i zbrodnię przeciwko ludzkości, a za winnych uznał Józefa Stalina i jego kompanów z Politbiura oraz NKWD.
- Chciałem uznania winy wszystkich, którzy mieli związek z katyńską egzekucją - począwszy od Stalina, (Wiaczesława) Mołotowa, (Klimienta) Woroszyłowa i (Anastasa) Mikojana, którzy podjęli decyzję o rozstrzelaniu (Polaków), a skończywszy na tych, którzy przez wiele lat ukrywali zbrodnię - oświadczył Jabłokow.
Były prokurator wojskowy, a obecnie ceniony adwokat zarzucił Kremlowi uprawianie strusiej polityki w sprawie Katynia.
"Obecnie zostanie ona przeniesiona do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Byłoby właściwsze, gdybyśmy nie czekali na decyzje europejskiego sądu, lecz rozwiązali wszystko u nas, wewnątrz kraju. Hańba będzie mniejsza" - podkreślił.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
Ostatnio edytowano 05 mar 2010, 21:12 przez Badman, łącznie edytowano 2 razy
05 mar 2010, 21:09
Kącik historyczny
Stowarzyszenie Memoriał żąda ujawnienia akt śledztwa ws. Katynia
?Cień zbrodni i kłamstw stalinowskiego reżimu kładzie się na współczesną Rosję? ? oświadczyło stowarzyszenie zajmujące się obroną praw człowieka. Zwróciło się również do prezydenta Dmitrija Miedwiediewa o odtajnienie dokumentów ze śledztwa dotyczącego mordu na polskich oficerach.
- Naszym zdaniem, jasne i niedwuznaczne potępienie zbrodni dokonanej przez organy państwowe Związku Radzieckiego na podstawie decyzji jego kierownictwa, poinformowanie o nakreślonych krokach, które należy poczynić, aby wyprowadzić sprawę katyńską ze ślepego zaułka, mogłyby stać się przełomowymi momentami w relacjach między Rosją i Polską ? tłumaczy pozarządowe stowarzyszenie.
Przyszłości naszego kraju jest niemożliwa bez uczciwej oceny totalitarnej przeszłości ? stwierdził Memoriał. A taka ocena na razie nie miała miejsca. Główna Prokuratura Wojskowa FR prowadziła dochodzenie w sprawie zbrodni NKWD dokonanych 70 lat temu w lesie katyńskim.
Śledztwo zostało umorzone 6 lat temu. ? Trzeba je wznowić - domaga się stanowczo stowarzyszenie. Memoriał podkreślił też konieczność udziału rosyjskiego prezydenta w kwietniowych uroczystościach upamiętniających stracenie kwiatu polskiego wojska.
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
05 mar 2010, 21:11
Kącik historyczny
Małe studium hipokryzji
Jerzy Buzek, przewodniczący Parlamentu Europejskiego, 23.02.2010 r.: ?Chcemy sprawdzić, jak wygląda sytuacja na Białorusi, i po dokładnym zapoznaniu się z sytuacją chcemy podjąć ostateczną decyzję odnośnie do kształtu rezolucji Parlamentu Europejskiego?.
***
Europarlament ma się zająć rezolucją dopiero na początku marca, a zatem w miesiąc po nasileniu represji wobec Związku Polaków na Białorusi. Bywały jednak czasy, gdy władze Unii Europejskiej działały sprawniej, szybciej, z większym wigorem.
Dziesięć lat temu Europa doświadczyła politycznego trzęsienia ziemi. Skrajnie prawicowa Partia Wolności Jörga Haidera utworzyła rząd z austriackimi chadekami. Głosom oburzenia nie było końca. Belgijski minister spraw zagranicznych Louis Michel stwierdził m.in.: ?Europa poradzi sobie bez Austrii, nie potrzebujemy jej?. Wkrótce ten sam Michel zaapelował do rodaków, by nie jeździli w austriackie Alpy na narty, gdyż w tych okolicznościach ?byłoby to niemoralne?.
Nie skończyło się jednak na słowach. 31. stycznia 2000 r. Portugalczycy, przewodzący wówczas Unii, ogłosili trzypunktowy plan sankcji dyplomatycznych wobec Wiednia: ?1. Rządy Czternastki nie będą promowały ani akceptowały dwustronnych, oficjalnych kontaktów na poziomie politycznym z rządem austriackim, w którym uczestniczyć będzie Partia Wolności. 2. Nie będą także popierały austriackich kandydatów na stanowiska w organizacjach międzynarodowych. 3. Ambasadorzy Austrii w państwach członkowskich będą przyjmowani jedynie w celach roboczych?.
Wszystkie rządy państw Czternastki podpisały dokument w ciągu 24 GODZIN. 1. lutego Komisja Europejska wydała stosowne oświadczenie.
3. lutego Parlament Europejski przyjął ostrą w brzmieniu rezolucję (406 głosów za, tylko 53 przeciw, 60 wstrzymujących się), potępiającą działania władz austriackich i wyrażającą obawy, iż utworzenie rządu z udziałem Partii Haidera będzie ?niebezpiecznym precedensem? i ?zagrożeniem dla europejskiej integracji?.
Obserwatorzy (?Trzej Mędrcy?) zostani wysłani do Austrii DOPIERO PO ogłoszeniu sankcji i uchwaleniu rezolucji przez Parlament Europejski. Były prezydent Finlandii Martti Ahtisaari, były szef hiszpańskiej dyplomacji Marcelino Oreja oraz niemiecki profesor prawa międzynarodowego Jochen Frowein napisali we wrześniu 2000 r. 45-stronicowy raport, w którym zaproponowali zniesienie sankcji. ?W wielu obszarach, także w kwestii traktowania mniejszości narodowych, standardy austriackie okazały się wyższe niż w innych krajach unijnych? ? uznali ?Mędrcy?.
A teraz najważniejsza data w tej historii. Koalicyjny rząd Wolfganga Schüssela, z udziałem ministrów z Partii Wolności, został zaprzysiężony 4. LUTEGO 2000 ROKU. A zatem Unia ogłosiła sankcje wobec Austrii na TRZY DNI PRZED formalnym objęciem władzy przez chadeków i haiderowców, a Parlament Europejski uchwalił swoją rezolucję W PRZEDDZIEŃ zaprzysiężenia nowego gabinetu.
Trzeba tylko umieć rozjuszyć Unię, jak byka na rozgrzanej arenie. Nie czerwoną płachtą jednak, lecz brunatną.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
06 mar 2010, 16:11
Kącik historyczny
Czułem zadowolenie, wydając wyroki na wrogów... (Stefan Michnik, 1999)
Stefan Michnik jest ostatnim żyjącym stalinowskim sędzią wojskowym wymienionym w słynnym już Raporcie Komisji Mazura, powołanej w 1956 r. do zbadania odpowiedzialności pracowników Głównego Zarządu Informacji, Naczelnej Prokuratury Wojskowej i Najwyższego Sądu Wojskowego za łamanie prawa w okresie stalinowskim. "Prawnicze" dokonania 27-letniego kapitana, w ocenie komisji, stanowiły podstawę do wyciągnięcia wobec niego konsekwencji służbowych.
Po ponad 50 latach Stefan Michnik może stanąć przed polskim sądem, odpowiadając za wszystkie swoje czyny, nie tylko te z dalece niepełnego Raportu Komisji Mazura. Wojskowy Sąd Garnizonowy w Warszawie podjął decyzję o jego aresztowaniu, co umożliwi wszczęcie starań o ekstradycję sędziego do Polski. Ewentualna, choć mało prawdopodobna, zgoda władz szwedzkich na wydanie go polskim organom ścigania doprowadzić może do procesu i skazania sędziego za jego osobisty udział w procesach politycznych lat 50., w tym także za orzekanie wyroków śmierci, których skutkiem było zabijanie niewinnych ludzi. Zapewne - podobnie jak w każdym poprzednim przypadku, gdy podejmowano starania o postawienie w stan oskarżenia któregoś z prawników komunistycznych - rozpęta się wokół tej kwestii ożywiona dyskusja. Głosy zwolenników osądzenia sędziów i prokuratorów stalinowskich wypowiadane w imię wierności dla elementarnych zasad sprawiedliwości zostaną zagłuszone prawdopodobnie i tym razem przez - z pozoru neutralny i spontaniczny - szum medialny. Jego celem jest przekonanie społeczeństwa o bezzasadności ścigania sędziwych już dziś ludzi orzekających wyroki zgodnie z ówczesnym prawem. Nie zabraknie też prób przekonywania, że rozliczanie osób winnych popełnienia przestępstw w systemie komunistycznym jest de facto działaniem politycznym, mającym odwrócić uwagę Polaków od problemów dnia codziennego. W nurt dyskusji włączają się czasem sami oficerowie komunistycznego wymiaru sprawiedliwości, usiłujący przekonać wszystkich do wiary w antysemickie pobudki podejmowanych wobec nich działań ekstradycyjnych. W przypadku Stefana Michnika twierdzi się nawet, że rzeczywistym powodem jego problemów z polskim wymiarem sprawiedliwości jest polityczna walka ze znanym organem prasowym jego przyrodniego brata. W tle publicznej dyskusji rozgrywają się spory prawne o legalność Polski Ludowej i stanowionego w niej zbrodniczego prawa, o instytucji niezawisłości sędziowskiej, w końcu o stanie zdrowia oskarżonego i możliwościach zapewnienia mu właściwej opieki medycznej na czas śledztwa i procesu. Pod pseudonimem "Kazimierczak" Sam Michnik mieszka tymczasem pod Uppsalą w Szwecji. Urodził się w 1929 r. w Drohobyczu. Jego ojczym Ozjasz Szechter był aktywnym działaczem Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Po wojnie został kierownikiem Wydziału Prasowego Centralnej Rady Związków Zawodowych i zastępcą redaktora naczelnego "Głosu Pracy". Matka - Helena Michnik - uczyła kadetów Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i pisała stalinowskie podręczniki do historii. Przesiąknięty ideą komunistyczną Stefan bardzo wcześnie włączył się w działalność polityczną. W 1947 r. wstąpił do PPR, a rok później był już sekretarzem koła Związku Młodzieży Polskiej w elektrowni warszawskiej. Rekomendowany przez partię 28 sierpnia 1949 r. wstąpił ochotniczo do Oficerskiej Szkoły Prawniczej w Jeleniej Górze kształcącej nowe kadry, mające zastąpić prawników wykształconych przed wojną i pracujących w wymiarze sprawiedliwości II RP. Należał do najlepszych studentów. W charakterystykach służbowych podkreślano jego pilność w nauce przedmiotów kierunkowych i ideologiczne przywiązanie do "władzy ludowej", wyrażane w aktywnej pracy członka egzekutywy Oddziałowej Organizacji Partyjnej PZPR. W trakcie nauki nawiązał kontakt z Informacją Wojskową. 13 marca 1950 r. przed werbującym go oficerem przyjął pseudonim "Kazimierczak", a na osobiście sporządzonym zobowiązaniu do współpracy napisał: "Ja, Stefan Michnik (...) zobowiązuję się do współpracy z Organami Informacji Odrodzonego Wojska Polskiego, mając na celu wykrycie szpiegów, sabotażystów, dywersantów i wszelkiego rodzaju innego wrogiego elementu działającego na szkodę Wojska Polskiego i ustroju Polski Ludowej". Odtąd zasłyszane i zapisane przez "Kazimierczaka" wypowiedzi i zachowania innych podchorążych szkoły były znane Informacji Wojskowej. Zasługi informatora były początkowo wynagradzane tylko finansowo. Szybko uznano jednak, że jego zdolności w zakresie pracy agenturalnej są daleko większe. Jeszcze w tym samym roku "Kazimierczak" awansowany został z informatora na rezydenta. Po 18-miesięcznej nauce w Oficerskiej Szkole Prawniczej Stefana Michnika wyznaczono na stanowisko asesora w największym i orzekającym największą liczbę kar śmierci - Wojskowym Sądzie Rejonowym w Warszawie. Sądził tam w procesach politycznych i równolegle pilnie wykonywał zlecone mu obowiązki rezydenta Informacji Wojskowej. Pisał donosy na innych sędziów WSR w Warszawie, dopatrując się w ich orzecznictwie zbytniej pobłażliwości w orzekaniu kar wobec przeciwników politycznych. Jedną z częściej opisywanych przez niego osób był jego bezpośredni przełożony, szef WSR w Warszawie ppłk Mieczysław Widaj. Niezależnie od sporządzania własnoręcznych raportów nadzorował pracę podległych sobie informatorów: "Chętkiego", "Czarucha", "Romańskiego", "Szycha", "Zborowskiego" i "Żywca".
Bezwiedne narzędzie terroru Swoje pierwsze podpisy pod wyrokami skazującymi złożył w połowie kwietnia 1951 roku. Wierność komunizmowi i oddanie walce o "władzę ludową" spowodowało, że niespełna pół roku od rozpoczęcia pracy w sądzie młodego asesora wytypowano do udziału w składach orzekających w procesach odpryskowych grupy gen. Stanisława Tatara, płk. Mariana Utnika i płk. Stanisława Nowickiego "TUN". U boku doświadczonych, starszych wiekiem sędziów 22-latek składał w latach 1951-1953 podpisy pod wyrokami śmierci wobec: mjr. Jerzego Lewandowskiego, mjr. Zefiryna Machali, Karola Sęka, Stanisława Okunińskiego, Tadeusza Moniuszki, Józefa Marcinowskiego, Henryka Gutowskiego, płk. Maksymiliana Chojeckiego, Huberta Cieślaka i Felicji Wolff. Na podstawie podpisanych przez niego wyroków śmierci strzałem w tył głowy zamordowano: mjr. Zefiryna Machallę, Józefa Marcinkowskiego, Stanisława Okunińskiego i Karola Sęka. Po raz ostatni zetknął się ze śmiercią 10 października 1953 r., gdy osobiście uczestniczył przy egzekucji w więzieniu na Mokotowie cichociemnego rtm. Andrzeja Rudolfa Czaykowskiego, ps. "Garda". Wyroków Michnika z karami wieloletniego więzienia nikt dotąd nie policzył. Jesienią 1953 r. objął stanowisko kierownika gabinetu Katedry Nauk Wojskowo-Prawniczych Akademii Wojskowo-Politycznej im. F. Dzierżyńskiego w Warszawie, a następnie instruktora Wydziału Szkolenia Oddziału I Organizacji i Planowania Zarządu Sądownictwa Wojskowego. Zanim w lipcu 1957 r. został przeniesiony do rezerwy, publicznie wyraził swój stosunek do niedawnych obowiązków sędziego wojskowego: "Używano nas - młodych sędziów - do rozpoznawania tych spraw, dlatego że nas łatwo można było dostosować do sytemu, używać jako bezwiedne narzędzie terroru w stosunku do niewinnych ludzi. Nam wtedy imponowało powiedzenie o zaostrzającej się walce klasowej i nieprawdę powie ten, kto by twierdził, że wtedy z niechęcią rozpatrywał sprawy. Ja wiem, że raczej ludzie garnęli się do tych spraw, sam muszę przyznać, że kiedy dostałem pierwszy raz poważną sprawę, to nosiłem ją przy sobie i starałem się, żeby mi tej sprawy nie odebrano". Mimo niewątpliwych zasług dla PRL, w 1968 r. wypomniano mu jego żydowskie pochodzenie. Zmuszony do emigracji, osiadł w Szwecji, gdzie dzięki współpracy z paryską "Kulturą" i Radiem "Wolna Europa" pisał już zupełnie inny fragment swego bogatego życiorysu. "Czułem zadowolenie, wydając wyroki na wrogów" - mówił Stefan Michnik w 1999 r. dziennikarzowi szwedzkiego dziennika "Dagens Nyheter". "Wierzyłem, że służę swojemu krajowi. Dzisiaj widzę, że zostałem oszukany...".
Oprawcy mają się dobrze... W kraju i za granicą żyje do dziś kilkudziesięciu sędziów i prokuratorów stalinowskich pobierających emerytury wielokrotnie większe od emerytur i rent skazywanych przez siebie ofiar. Każdego roku z tego grona odchodzi kolejna osoba, wobec której wymiar sprawiedliwości III RP okazał się bezsilny. Tylko w ostatnim czasie zmarli: były przełożony Michnika - ppłk Mieczysław Widaj, i kobieta uznawana za symbol stalinowskiego bezprawia - Helena Wolińska (Fajga Mindla Danielak). Niewiele brakowało, aby pierwszy z nich pochowany został z honorami wojskowymi w Warszawie. Jedynie medialne nagłośnienie tego faktu zapobiegło sytuacji, w której żołnierze kompanii honorowej Wojska Polskiego oddaliby salwę honorową nad trumną sędziego wojskowego, mającego na sumieniu ponad 100, w większości wykonanych, wyroków śmierci. Niezwykłe okoliczności towarzyszyły także pogrzebowi Heleny Wolińskiej w Wielkiej Brytanii. Uroczystość na cmentarzu w Oksfordzie odbyła się dwa dni wcześniej, niż zapowiadano, a w ostatniej drodze stalinowskiej prokurator towarzyszyła jedynie rodzina i nieliczna grupa zaprzyjaźnionych z nią osób, w tym światowej sławy filozof Leszek Kołakowski. W 2009 r. Telewizja Polska przystąpiła do ekranizacji powieści "Syberiada polska" autorstwa Zbigniewa Dominy - byłego prokuratora stalinowskiego uczestniczącego 7 sierpnia 1952 r. w egzekucji polskich oficerów płk. Bernarda Adameckiego, płk. Józefa Jungrawa, płk. Augusta Menczaka, ppłk. Stanisława Michowskiego, ppłk. Władysława Minakowskiego i ppłk. Szczepana Ścibiora (zob. www.spala24.pl). Czy kolejnym medialnym przedsięwzięciem telewizji publicznej będzie ekranizacja wspomnień Stefana Michnika?
____________________________________ Polak ,katolik,hetero,szczęśliwy.Wszystkie błędy stylistyczne i ortograficzne są zamierzone jakiekolwiek powielanie ich i rozpowszechnianie bez zgody jest zabronione! טדאוש
06 mar 2010, 23:02
Kącik historyczny
Zaskakująca rezolucja Szwecji masakra Ormian to było ludobójstwo
Parlament Szwecji przyjął w czwartek, wbrew opinii rządu i większością tylko jednego głosu, wniosek uznający za ludobójstwo masakrę Ormian w imperium osmańskim w latach 1914-1915. Wkrótce po tym MSZ Szwecji przypomniał o swym poparciu dla wejścia Turcji do UE. Jak głosi wniosek złożony przez posłów z lewicy, Szwecja uznaje, że w 1915 roku dokonane zostało ludobójstwo na Ormianach, Ajsorach (Asyryjczykach), Syryjczykach, wyznawcach Kościoła chaldejskiego oraz Grekach pontyjskich. Czterech deputowanych z centroprawicowej większości nie posłuchało polecenia swoich partii i zagłosowało za wnioskiem, umożliwiając jego przyjęcie. Agencja AFP ocenia, że było to zaskoczeniem.
Szef MSZ Szwecji Carl Bildt niezwłocznie oznajmił, że linia jego rządu, który popiera kandydaturę Turcji do Unii Europejskiej, "pozostaje niezmienna".
Łącznie w masakrach i deportacjach Ormian w imperium osmańskim zginęło na początku XX wieku - według źródeł ormiańskich - około 1,5 mln ludzi. Turcja uważa, że ofiar było znacznie mniej - między 250 a 500 tysięcy, i odmawia uznania tych wydarzeń za ludobójstwo.
Dotąd ludobójstwo Ormian uznały Francja i Kanada, a także Parlament Europejski, a na początku marca rezolucję o takim wydźwięku uchwaliła Komisja Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów Kongresu USA.
Turcja odwołuje ambasadora Premier Turcji Recep Tayyip Erdogan oświadczył, że odwołał tureckiego ambasadora w Sztokholmie z powodu przyjęcia tego dnia przez parlament Szwecji wniosku o uznaniu masakry Ormian w latach 1914-15 za ludobójstwo.
"Stanowczo potępiamy tę rezolucję, przyjętą z kalkulacji politycznej. Nie koresponduje ona z bliską przyjaźnią naszych dwóch narodów. Odwołujemy naszego ambasadora na konsultacje" - oznajmił premier w oświadczeniu na stronie internetowej.
według źródeł ormiańskich - około 1,5 mln ludzi. Turcja uważa, że ofiar było znacznie mniej - między 250 a 500 tysięcy, i odmawia uznania tych wydarzeń za ludobójstwo.
Pluj świni w oczy a ona ci powie że ciepły deszcz pada
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników