Moim zdaniem sprawa z Sawicką skończyła się bardzo dobrze. Nikt nie ma wątpliwości, że Sawicka to podła łapówkara, ale organa państwa dostały niezłą nauczkę, że również nie mogą omijać prawa i elementarnych zasad etyki.
Nikt nie ma wątpliwości, że Sawicka to podła łapówkara. Co do tego nawet sędzia Rysiński nie ma wątpliwości. I uznaje ją nawet winną. Tylko, że etycznie i moralnie. Ale... nie karnie! Szkoda, że tylko etycznie i moralnie. Koniecznie powinien jeszcze i obyczajowo.
Oczywiście że kpię!
Jeśli "organa" naruszyły prawo to niech sędzia ukarze te "organy" ALE: Skoro parlamentarzystka naruszyła prawo, to powinna zostać ukarana. KARNIE
Czy mam wyjaśnić to jaśniej? Czy prościej? Czy dostępniej?!
Gdyby tak sąd osądził jakiegoś posła za czasów PIS'u też tak lekko twierdziłbyś, że "sprawa skończyła się bardzo dobrze"?
"organa państwa dostały niezłą nauczkę" A parlamentarzystka dostanie odszkodowanie 500.000 zł Plus 100.000 łapówka, to razem 600.000 zł.
Żeby żyło się lepiej. A lody kręciło się sprawniej. /Z programu wyborczego Platformy "Obywatelskiej"./
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
Ostatnio edytowano 29 kwi 2013, 21:48 przez Badman, łącznie edytowano 1 raz
29 kwi 2013, 21:46
Re: Etyka, moralność, obyczaje
A co na to Schopenhauer? [Demokracja opium dla ludu]
Pośród tysiąca komentarzy opisujących casus Sawickiej, mniej lub bardziej trafnie, aż się prosi, żeby zwrócić uwagę na szkołę erystyki. Okazji pewnie nie zabraknie, ale skoro pojawił się tak głośny przypadek, warto mu się przyjrzeć okiem starego mistrza Artura Schopenhauera. To co, bez zbędnych wstępów do dzieła?
1. Uogólnienie (instantia) – państwo nie może wystawiać na próbę obywateli. Czyż nie pięknie uogólniona formuła? A co było punktem wyjścia? Złodziej Szanowni Obywatele. Na początku był złodziej, którego państwo „wystawiło na próbę”, potem złodziej przeszedł w obywatela, zaś obywatel w obywateli, dzięki temu z patologii powstała norma etyczna.
2. Homonimia – innymi słowy rozszerzenie. Odwołanie się do wypowiedzi przeciwnika i obalenie jej poprzez wykazanie, że jedno słowo nic nie znaczy, dopiero zalew słów tłumaczy wszystko. Obrazem tej techniki jest sformułowanie: „owszem korupcja jest naganna, ale… i tutaj cała masa truizmów, która pozwala łapać złodzieja tylko i wyłącznie w warunkach dających pełen komfort psychiczny złodziejowi.
3. Twierdzenia relatywne – ulubiona technika lepszego towarzycha, stosowana przez wszelkiej maści redaktorów, ekspertów oraz innych znanych i lubianych. Zastosowanie w sprawie Sawickiej? Tę kobietę upokorzono, ona jest tak naprawdę ofiarą męskich popędów, to jest obrzydliwe, gorsze od łapówki. Bardziej znaną relatywną bajką była „mama Madzi”, taka sama ofiara jak „Madziulka”.
4. Rozproszona argumentacja, dezorientująca przeciwnika – setki głupich przykładów, tysiące nieadekwatnych analogii, tumult, w którym wyrywa się po kawałku przyznanie racji. Zgodzi się Pan jednak, że posłanka Sawicka jest społecznie napiętnowana. Przyzna Pan, że ta kobieta w jakimś sensie poniosła już karę? Nie zaprzeczy Pan, że Pani Sawicka po tym wydarzeniu nie ma szans wrócić do polityki? No to chyba można powiedzieć, że sąd miał rację, kara moralna jest znacznie bardziej dotkliwa niż kara więzienia?
5. Ukryte żądanie podstawy (petitio principii) – zakładamy, że chcemy dojść do konkretnej konkluzji, ale robimy wszystko by na początku nie zdradzić swoich intencji. Wprowadzamy przeciwnika w kategorie ogólne, mylimy nazwy i pojęcia. Czymże jest sprawiedliwość, czy sprawiedliwość ma służyć dobru czy złu? Jeśli ma służyć dobru, to nie może sprawiać bólu, nie może powodować cierpienia. Sprawiedliwość, która krzywdzi, jest niesprawiedliwością. Pani Beata Sawicka została potraktowana wymiarem niesprawiedliwości, ponieważ podjęte wobec niej działania niosły za sobą ludzkie cierpienie. IVRP była państwem bezprawia i niesprawiedliwości. Konkluzja. Strach pomyśleć co się stanie, gdy PiS znów dojdzie do władzy. Kto nadążył, temu chwała, ale gwarantuję, że przeciętny widz zapamięta tylko konkluzję.
6. Zalew pytań ukrywający na jakich odpowiedziach pytającemu zależy – klasyka z „programów publicystycznych”, sławetne „ale proszę powiedzieć”. Panie pośle proszę powiedzieć no było tak, czy nie było, ale proszę powiedzieć. Panie pośle, no przecież pana kolega powiedział, że powiedział to co powiedział. Tak czy nie panie pośle? No proszę powiedzieć, ale bardzo proszę. Widzi Pan i to nie jest takie proste, wy też, Panie pośle mieliście swoje afery, to może warto trochę pokory, może warto jednak.
7. Prowokacja wyprowadzająca z równowagi – rzecz wyjęta z dialogów przy piwnej budce: „zadzwoń do brata”, „pozostaje ustalić kto naciskał” i po robocie. Potem wystarczy tylko pokazać transparent „Komoruski do Moskwy” i wcisnąć faszyzm rozmówcy, który z pulsującą żyłą na czole usiłuje się bronić emocjonalnym przytaczaniem faktów .
8. Zaburzona chronologia i logika wnioskowania – jeśli ludzie bywają dobrzy i źli, to każda rodzina może być albo wzorowa albo patologiczna, co z kolei prowadzi do wniosku, że tata bywa zły, mama najczęściej jest dobra. Sawicka była matką, żoną, taką jak tysiące innych kobiet, zdarzały się jej błędy, ale to nie może przekreślać życia człowieka. Pamiętajmy, że łatwo skrzywdzić człowieka. Dajmy żyć tej kobiecie, w końcu pozwólmy jej normalnie żyć – dość linczu.
9. Zadawanie cząstkowych pytań naprowadzających na główną tezę – pytamy kilkanaście razy o drobiazgi, by w końcu bez pytania uznać, że przeciwnik zgodził się z tezą główną naszego wnioskowania. Mogła być zakochana? Mogła. Dawał jej kwiaty? Dawał. Wysyłał sms? Wysyłał. Zapraszał do restauracji? Zapraszał. I sam się Pan zgodził, że agent Tomek dopuścił się niegodziwych metod, on po prostu psychicznie zgwałcił tę kobietę i to Pan powiedział.
10. Odpowiedni dobór nazw pozytywnych i negatywnych – koronna dyscyplina lepszego towarzycha. My jesteśmy współcześni, oni zacofani. Co pan też opowiada, to jakiś kompletny ciemnogród? Kobieta nie może sobie pozwolić na wspólny obiad z przystojnym biznesmenem w drogiej restauracji? Wie Pan, chciałbym się jednak posługiwać kategoriami cywilizacyjnymi, pewną otwartością i nie zamierzam się pakować z butami w prywatne życie ludzi. Pan chce się grzebać w ludzkim życiorysie, to jest naprawdę ohydne.
11. Fałszywy wybór między nieprawdziwą tezą, a nacechowaną epitetami antytezą – tak powstał przemysł pogardy wokół Smoleńska. I pan nie wierzy, że to był zwykły wypadek. Putin zabił, Miedwiediew dobijał rannych, a Tusk z Komorowskim odpalili bombę baryczną. Tak? Tak pan sądzi?
12. Triumfalne ogłoszenie zwycięstwa – szerokie zastosowanie w Internecie. Ha, ha, ha, normalnie miazga, lol, wbiłem cię w ziemię, buhahaha. W telewizyjnym studio nieco więcej dyplomacji. Pan doskonale wie, że nie ma racji, a mimo wszystko brnie Pan w ślepy zaułek, przecież wykazałem Panu jednoznacznie, jakie są fakty. Pana wyniki badań są absolutnie „nie-fizyczne”.
13. Banał jako ukryty argument – nic prostszego i zawsze wyjdziemy na swoje. Wrażliwa kobieta w zderzeniu z zawodowym oszustem jest niezwykle łatwym celem. Z daleka zalatuje jakimś wstępem do absurdalnego wniosku, ale przeciwnik w przypadku odrzucenia oczywistości zostanie wyśmiany, a w przypadku zaakceptowania okaże się upokorzonym intelektualnie uczniem swojego rozmówcy.
14. Ad hominem – argument dostosowany do człowieka. Posłanka Sawicka przynosi hańbę polskiemu parlamentowi i wystawia fatalne świadectwo państwu polskiemu . Jak to, i to Pan, prawdziwy Polak sprowadza Polskę do takich incydentów, wstydziłby się Pan, Panie pośle.
15. Ucieczka od mocnego kontrargumentu w podwójne znaczenie wypowiedzi – posłanka Sawicka godnie zniosła swój los i nie rozżalała się nad sobą. Co też Pani mówi, Pani redaktor, przecież cała Polska widziała żenujący spektakl z zapłakaną Beatą Sawicką. Pan nic nie rozumie, chodziło mi o to, że przez tyle lat dochodziła swoich praw i nie poddała się, o to mi chodziło.
16. Mutatio controversiae – zmiana tematu, gdy nie mam żadnej odpowiedzi na argumenty przeciwnika. Dobrze zostawmy już tę torbę z pieniędzmi, nieważne, nie nam to oceniać. Mnie interesuje, dlaczego Jarosław Kaczyński milczy w spawie posła Macierewicza, to jest bardziej niepokojące.
17. Zastąpienie ogólnikami argumentów obalających tezę przeciwnika – prosta robota, wystarczy palnąć kilkoma frazesami, które Polacy znają już na pamięć: „nie możemy mieć pewności”, „a gdzie Pan ma niezbite, powtarzam niezbite dowody”, „pozostawmy tę kwestię do rozstrzygnięcia specjalistom”.
18. Fallacia non causae ut casae – przejęcie uzgodnionych przesłanek i pominięcie wątpliwości. Zgodził się Pan, że metoda prowokacji jest ostatecznością, nie mówmy zatem, że agent Tomek jest taki święty i nie pieczętujmy winy Beaty Sawickiej, w tych okolicznościach.
19. Odpowiedź na nieudany argument, stawiający przeciwnika w kompromitującej sytuacji – znacznie ciekawszym rozwiązaniem jest ośmieszenie pozornego argumentu, niż zbicie kontrargumentem. Pani redaktor Tomasz Kaczmarek to poseł RP, nie żaden agent Tomek. Pan chyba żartuje i lepiej niech Pan o tym nie wspomina, widzieliśmy Pana posła toples nad walizą pieniędzy, bardzo proszę, Panie pośle.
20. Wskazanie na petitio principii – gdy widzimy, że przeciwnik może mieć rację i argumenty, ale nieumiejętnie je przedstawia, wykazujemy brak prawdopodobieństwa. Panie pośle, Pan naprawdę uważa, że każda kobieta, że tak powiem, leci na furę i komórę? Naprawdę, pan ma jakiś problem, niech Pan zostawi już tę biedną kobietę i inne kobiety, które po prostu pan obraża.
21. Odpieranie argumentacji poprzez wprowadzanie przeciwnika na tematy poboczne – argumentacja rozmówcy jest tak silna, że nie ma nadziei na kontrargumenty. Pozornie przyjmujemy stanowisko przeciwnika, ale sprowadzamy go na manowce, by sprawić wrażenie, że cały wywód nie ma sensu. A co pan powie o ministrze Lipcu, wiemy wszyscy, że CBA zawróciło na schodach, tuż przed wyborami. Nawet jeśli ma Pan rację i było inaczej, to faktem pozostaje, że Lipca aresztowano po wyborach i temu Pan nie zaprzeczy. Cały Pański wywód nie trzyma logiki, jest tylko polityczną batalią, wystarczy zamienić nazwiska i sprawy mają się zupełnie inaczej.
22. Argumentum ad auditorem – do obsługi tej techniki zaprasza się do studia ekspertów, może być Pani Cichopek, która powie o „syndromie zająca” i nikt poza nią nie wie o co chodzi. Popularna nazwa tej techniki brzmi „ciemny lud to kupi”, działa prawie niezawodnie – specjaliści orzekli, że psychologicznie Beata Sawicka została wciągnięta w pułapkę labilności emocjonalnej, lud rozdziawia gęby i łyka niezrozumiałą treść.
23. Dywersja – bezczelna ucieczka od tematu, w sytuacji gdy przeciwnik kładzie na łopatki. Tutaj wystarczy powiedzieć, że przeciwnik jest głupi i ma wszy na pępku albo jest z PiS.
24. Argumentum ad verecundiam – majstersztyk salonu, argument przez autorytet. Wybitny autorytet etyczny orzekł, że Beta Sawicka była trzeźwa jak dziecko, kto nie daje wiary, ten plebs. Koniec dyskusji, w przeciwnym razie wszyscy kontestujący WOŚP, dobijają niewinne dzieci dogorywające w szpitalach.
25. Etykietowanie – bez zbędnych ceregieli walimy epitetem: ciemnogród, „lud smoleński”, moher, leming również. Z drugiej strony wyznawca obciachowej religii, jakiś taki „zwolennik teorii spiskowych”. 26. Piękna teoria, ale praktyka wygląda inaczej – przewód logiczny, który udowadnia, że rzeczy się dzieją tak jak się dzieją zostaje zbity argumentem „znamy życie”. Kraść nie wolno, ale kto z nas nie chciałby dostać 100 tysięcy w reklamówce – życie, po prostu życie.
27. Pytanie, na które przeciwnik nie znajdzie odpowiedzi – wykazanie niekompetencji przeciwnika poprzez zadanie mu pytania z zakresu wiedzy specjalistycznej. Jeśli Sawicka dopuściła się korupcji, to jakie cechy osobowości posłanki mogą o tym świadczyć, ale tak konkretnie, proszę podać profesjonalny profil psychologiczny z użyciem piramidy Maslowa.
28. Argumentum ab utili – wpływać na wolę, nie na racjonalne myślenie. Zaproponować zgniły kompromis. Chyba lepiej, żeby od czasu do czasu jakaś posłanka wzięła w łapę, co jest mniej groźne niż „państwo policyjne”, ścigające obywateli na każdym kroku.
29. Lanie wody – modne gadanie zalewające interlokutora, mowa trawa udająca erudycję. Przysłowiowe używanie słów, bez zrozumienia ich znaczenia, które wywołuje w przeciwniku konsternację. Kiwa głową nieszczęśnik chociaż, nie ma pojęcia o co chodzi i boi się do tego przyznać. Wszelkiego typu: „polaryzacje sanacji”, „synergia kontrkulturowości” i „peregrynacja postaw” zastępujące treść.
30. Obalenie tezy przeciwnika, poprzez wykazanie błędnie użytego argumentu – często stosowane w oczywistych sprawach. Wzięła łapówkę, czego nikt nie podważa, łącznie z sądem apelacyjnym, ale komuś się palnęło, że wzięła 101 tysięcy, tymczasem wzięła 100 tysięcy. W efekcie – nie wiecie co gadacie obywatelu.
31. Metoda ironicznej niekompetencji – bogato stosowana technika. Ileż razy słyszeliśmy w ustach autorytetów i redaktorów: „Pan oczywiście doskonale zna się na technikach operacyjnych, ja niestety nie mam takiej wiedzy, dlatego nie odważę się na sformułowanie tak daleko idących wniosków. Pewnie nie jestem tak mądry jak Pan, ale cóż zrobić, czasami lepiej milczeć”.
32. Ad personam – chyba nie trzeba tłumaczyć, wystarczy powtórzyć, że Sawicka nie mogła kraść, ponieważ Kaczyński ma brudne mokasyny.
Tak się przedstawia pełen pakiet możliwości i można wyrazić solidnie umocowaną wątpliwość, czy ci wszyscy pupile medialni w ogóle słyszeli o Schopenhauerze, a co dopiero opanowali technikę. Słuszna uwaga, ale trzeba pamiętać, że istnieje ktoś taki jak samouk, talent samorodny, oni po prostu nie wiedzą, że mówią prozą. A morał z tej kartkówki? Po odrzuceniu wszystkich 32 technik erystycznych, mamy blond posłankę z PO zajadającą razowiec na pryczy i popijającą czarną kawę.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
01 maja 2013, 11:51
Re: Etyka, moralność, obyczaje
Uniewinniona niemoralność i sędzia moralista
To chyba Fiodor Dostojewski gdzieś napisał, że nie spotkał jeszcze żadnego moralisty, któremu źle by się powodziło. Jest więc bardzo prawdopodobne, że świetnie się wiedzie również sędziemu, który wydał wyrok uniewinniający na byłą posłankę Platformy Obywatelskiej. Uwolnił ją od odpowiedzialności karnej za przyjęcie łapówki w kwocie – bagatela – 100.000 złotych. Być może i dla sędziego ta suma to bagatela, gdyż inaczej trudno wytłumaczyć kuriozalne orzeczenie.
Sąd orzekł bowiem, że posłanka – owszem, przyjęła łapówkę – ale odpowiada tylko moralnie. Uzasadnił to faktem, że techniki operacyjne były stosowane nielegalnie. Oznacza to ni mniej ni więcej, że sędzia nie osądził czynu oskarżonej, lecz rzekome błędy CBA, a tym samym można powiedzieć, że uniewinnił złodzieja z powodu wad śledztwa. Przestępstwo zatem zostało jakby odsunięte na bok z pola widzenia wymiaru sprawiedliwości, a osądzono niejako metody, a właściwie intencje śledczych.
Jest to tak niesprawiedliwe, że aż po prostu głupie. Dla każdego powinna być zrozumiała obawa sądu, że dowody mogą być sfałszowane, podrzucone, sfingowane lub zebrane przy użyciu przemocy. Jednak tu nie zachodziła taka sytuacja w najmniejszym nawet stopniu, gdyż był jasny, niezaprzeczalny i twardy dowód przestępstwa. Zatem uniewinnienie przestępcy z powodu metod prowadzenia śledztwa, które w osądzie sędziego nie powinny być stosowane, oznacza faktyczne osądzenie intencji CBA – z premedytacją stosowali takie metody, żeby za wszelką cenę usidlić biedną Sawicką.
Jakim prawem sędzia osądza ludzkie, skryte przecież intencje i w jaki sposób może je zakwalifikować po stronie dobra lub zła, to wie tylko on, albo i nie wie, bo to wygląda na kolejną hucpę polskiego sądownictwa?
Przypomnę, że niedawno analogiczna sytuacja była w przypadku korupcji w Sądzie Najwyższym, gdy w podobnie kuriozalny sposób odrzucono oczywiste i twarde dowody zebrane przez CBA, jako „fruits from poisoned tree”, której to amerykańskiej zasady w ogóle nie ma w naszym prawie. Było to więc równie krętackie jak wyrok w sprawie Sawickiej i równie grubymi nićmi szyta obrona interesów establishmentu.
Bo pamiętajmy, że sędzia sądu apelacyjnego oraz posłanka to jest establishment najczystszej wody. A gdy uniewinnia się z udowodnionego zarzutu korupcji osobę, której skazanie kompromituje partię rządzącą, to mamy do czynienia z oczywistą ustawką obu umawiających się władz – wykonawczej i sądowniczej. Trudno to inaczej wytłumaczyć, zwłaszcza, że ostatnio mogliśmy posłuchać takiej ustawki na żywo w wykonaniu prezesa sądu okręgowego przy okazji afery Amber Gold.
Natomiast już całkiem ordynarną nieprawdą jest stwierdzenie sędziego Pawła Rysińskiego, że „demokratyczne państwo prawa wyklucza testowanie obywateli przy użyciu podstępnych metod”. To oczywiście niemaskowane kłamstwo, chyba, że sędzia uznaje, iż Stany Zjednoczone nie są demokratycznym państwem prawa. Owszem, są i w Polsce środowiska, które tak uważają i być może sędzia do nich należy, wtedy przepraszam bardzo, biorę kapelusz i wychodzę. To nie jest towarzystwo dla mnie.
Ale chociaż sam nie jestem prawnikiem, to tyle wiem, że Amerykanie w walce z trudno wykrywalnymi przestępstwami, jak handel narkotykami, handel bronią, czy właśnie łapownictwo, powszechnie stosują „podstępne metody”, jak raczył je określić sędzia Rysiński. Czyli prowokację policyjną, zakup kontrolowany i tym podobne. A polegają owe metody na zachęcaniu przez policję (tak!) do popełnienia przestępstwa osób, które podejrzewa się o taki zamiar. Zaś warunkiem wydania wyroku uniewinniającego w takim przypadku(prowokacji policyjnej) jest stawianie przez potencjalnego przestępcę oporu wobec składanej mu propozycji. A Sawicka wręcz domagała się łapówki.
W Stanach Zjednoczonych, jak najbardziej demokratycznym państwie prawa, Sawicka już by dawno siedziała w pudle.Bo kto kradnie to jest złodziejem, a złodziejstwo jest karalne.
No, ale w kraju, gdzie sędzia zgrywa się na moralistę musi być dokładnie odwrotnie.
Prymas Wyszyński w ostrych słowach do Janusza Palikota, Andrzeja Rozenka, Kazimiery Szczuki, Sławomira Sierakowskiego i reszty awangardy naszych postępowców. Jako, że jestem fanem Kardynała Stefana Wyszyńskiego pozwolę sobie przytoczyć jego słowa o laicyzacji, które ostatnio znalazłem w piśmie u Jezuitów w Narodowym Sanktuarium Św. Andrzeja Boboli przy Rakowieckiej. Słowa dzisiaj już Sługi Bożego Stefana jak ulał pasują do dzisiejszej walki z Kościołem.
"Niedawno czytałem sprawozdanie z pracy Towarzystwa Krzewienia Kultury świeckiej. Sprawozdawca właściwie nie umie określić co to jest kultura świecka i laicyzacja. Próbuje wprawdzie to czynić, ale rezultat jest zbyt negatywny. Przyjmuje, że jest to zmniejszenie wpływów Kościoła. Ale sam zdaje sobie sprawę, że na takim zmniejszaniu wpływów Kościoła w Polsce musi przecież ktoś korzystać. Pyta więc: czy korzystają "apostołowie" kultury świeckiej? Nie może jednak tego powiedzieć. Jeżeli więc "apostołowie" moralności świeckiej nie korzystają ze swej trudnej, kosztownej a beznadziejnej pracy odzierania kultury Narodu z wartości chrześcijańskich, to pytami: po co ten wysiłek? Czy nie lepiej byłoby iść do kopalni wyrąbywać węgiel, aniżeli Boga wyrąbywać z serca Narodu? Bo tak zwana laicyzacja Narodu wierzącego, Narodu, który ufa Bogu Żywemu, podobna jest do odzierania drzew z kory, do zrywania z nich pąków i kwiatów, aby nie dopuścić do wzrostu i owocowania. Pytami więc: jak będą wyglądały te młode drzewa polskiej ziemi? I po cóż ta praca? Czy w Polsce nie ma pilniejszych zadań?"
Czy piewcy "postępu" nie rozumieją, że kiedy zabije się w Polaku katolicyzm, to nie zostanie z niego nic? Specyfika polskiej historii, ba synteza historii dziejów Polski nierozerwalnie związana jest z Kościołem. Nasza państwowość zaczęła się od chrztu i przyjęcia chrześcijaństwa. Polska kultura narodowa najwięcej odniesień ma właśnie do religii rzymsko-katolickiej czy to się komuś podoba czy nie. Mickiewicz, Słowacki, Norwid, Matejko, Kossakowie i niezliczona liczba twórców łączyła polskość z chrześcijaństwem. Nawet Stanisław Brzozowski był człowiekiem wierzącym. Gombrowicz też szanował Kościół i pisał w swoich pamiętnikach, że uważa go za sprzymierzeńca.
Przeczytaj także: Prymas Wyszyński na 3 Maja "Zabierzcie Amerykaninowi liberalną demokrację, a nie zostaje z niego nic, bo USA to pierwsza Oświeceniowa republika nie postawiona na gruzach dawnej monarchii, ale zbudowana od zera. To pierwszy całościowy eksperyment z demokracją. Dlatego Amerykanie uważają się za "apostołów" demokracji w świecie. Zabierzcie Polakowi katolicyzm a zostanie z niego wydmuszka, może i kolorowa na zewnątrz, ale w środku absolutnie pusta. Dlatego Polacy lubią być uważani za przedmurze chrześcijaństwa" – mawiał nam na zajęciach z myśli politycznej pewien docent, bynajmniej nie związany z Kościołem. Kościół w Polsce zawsze był z narodem. Czy to podczas zaborów, niemieckiej okupacji czy w czasach opozycji w PRL, plebania i Kościół zawsze były pewnym miejscem konspiracji. Mogli się o tym nawet przekonać Jacek Kuroń i Adam Michnik.
Januszu Palikocie i Magdaleno Środo zadajcie sobie uczciwie pytanie: czy laicyzacja, czy ograniczenie wpływów Kościoła przyniosły w Europie Zachodniej powszechną szczęśliwość? Czy głoszony przez waszych idoli "postęp" dał ludziom prawdziwy sens życia? Czy zmniejszył kolejki do psychoterapeutów? Czy lekcje wychowania seksualnego przyniosły większą "świadomość seksualną", czy raczej obniżyły wiek inicjacji seksualnej i zwiększyły liczbę aborcji wśród nastolatek? Czy ogromna liczba rozwodów
Dlaczego nie jesteście uczciwi i nie mówicie o cenie "postępu", którym nas chcecie obdarować?
Andrzeju Rozenku nosisz znaczek marihuany w klapie, dlaczego nie mówisz, że w Holandii zamykają coffe shopy, ponieważ przyczyniły się one do lawinowego wzrostu narkomanii? Armandzie Ryfiński chcesz w Polsce legalizacji prostytucji wiedząc, że najbardziej postępowe miasto w Europie, Amsterdam zamyka dzielnice burdeli - tippel zone, ponieważ w raporcie OZN przodował on w liczbie niewolnic seksualnych? Aleksandrze Kwaśniewski dlaczego mówisz, że Polska potrzebuje imigrantów wiedząc nie tylko, że pracy brakuje dla samych Polaków, ale wiedząc też, że w ogólnoeuropejskim sondażu o imigrantach większość obywateli za największy błąd po II wojnie uznała sprowadzenie islamskich imigrantów? Nawet, gdybyśmy potrzebowali rąk do pracy niekoniecznie musimy spoglądać na Bliski Wschód. Doskonały etos pracy mają np. spadkobiercy Konfucjusza, Chińczycy.
Czy chcecie, żeby Polska za wszelką cenę powielała błędy Zachodu? Dlaczego tego chcecie, czy chodzi wam tylko o nienawiść i dop....niu wszystkiemu co polskie, chrześcijańskie i tradycyjne?
"Od chwili gdy chrześcijańska moralność rodzinna zwalczana jest przez seksualizm,ułatwione życie, neomaltuzjanizm, literature pornograficzną – coraz więcej narodów patrzy na cmentarze. Narody, które pogwalciły moralność chrześcijańską, odrzuciły katolickie prawo małżeńskie, isą szlakiem samobójczym: imiona głupich wymazane są z ziemi żyjących" – pisał nieodzowny kard. Wyszyński.
Joanna Szczepkowska, która jakiś czas temu wywołała prawdziwą burzę w internecie wypowiedzią o taryfie ulgowej dla gejów, znów prowokuje. W felietonie dla "Wysokich Obcasów" zastanawia się, co by było, gdyby napisała na Facebooku: "Spotkałam jakiegoś ch... rabina?". "Ci sami ludzie, którzy bronią wpisu Ewy Wójciak o ch... papieżu, napadliby na mnie ze zdwojoną siłą" - odpowiada na zadanie przez siebie pytanie.
Joanna Szczepkowska w felietonie dla "Wysokich Obcasów" odniosła się do słów Ewy Wójciak, dyrektor teatru z Poznania, która napisała na prywatnym koncie na Facebooku o nowo wybranym papieżu: "No i wybrali ch…". "A gdybym napisała na Facebooku »Spotkałam jakiegoś ch… rabina?«. Ci sami ludzie, którzy bronią wpisu Ewy Wójciak o ch... papieżu, napadliby na mnie ze zdwojoną siłą (…) Gdybym napisała to samo o kimś, kto wzbudza szacunek wśród muzułmanów? Tak po prostu, prywatnie, na Facebooku? Czy to mogłoby przejść niezauważenie i być potraktowane jako zupełnie osobista korespondencja? ". W dalszej części felietonu Szczepkowska wyjaśnia, dlaczego zdecydowała się go napisać: "Jeszcze kilka tygodni temu taka myśl nie przyszłaby mi do głowy. Teraz jednak, kiedy dyskusja o tolerancji i wolności słowa zaczęła mnie mocno dotyczyć, zadałam sobie wiele pytań". Następnie ceniona polska aktorka odniosła się do słów Ewy Wójciak o papieżu: " Większość dyskutantów całkowicie popierała rzucenie w facebookową przestrzeń zestawienia słów ''ch... papież''. Większość! W jakim kraju ja żyję! Jak można tak nie szanować potrzeb, które wynikają z wiary i wyznania!". O Joannie Szczepkowskiej znów ostatnio zrobiło się głośno. Aktorka wzbudziła niemałe zamieszanie swoim felietonem, w którym napisała, że teatrem w Polsce rządzi lobby gejowskie. Niesprawiedliwością byłoby jednak pamiętać ją tylko z powodu tych słów. Szczepkowska ma na swoim koncie wiele znakomitych ról. Warto je przypomnieć z okazji jej 60. urodzin, które obchodziła 1 maja.
~mmm : Podoba mi się jej tok myślenia, bo wyraźnie pokazuje, że środowiska żądające dla siebie tolerancji, tak naprawdę same nie są tolerancyjne. Geja lub Żyda nie wolno obrażać, ale już katolickiego papieża to spokojnie można chu...em nazwać. Uprzedzam krytykantów, sam nie mam nic wspólnego z kościołem, ale szanuję jego wyznawców tak samo jak wyznawców innych religii, inne grupy i środowiska.
~PP: pamiętaj, gdy Żyd rzuca w Ciebie kamieniem a Ty się uchylasz....jesteś antysemitą, a nie daj boże że jeszcze odrzucisz ten kamień, to jesteś nazistą
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
08 maja 2013, 20:11
Re: Etyka, moralność, obyczaje
MIŁOSIERDZIE A ZWIERZĘTA Wprawdzie miłosierdzie od zawsze będące problemem w dziejach ludzkości we współczesnych czasach również nie jest popularne, a jego rozumienie ogranicza się do uczucia litości i kojarzy z jałmużną. Niemniej w odniesieniu do ludzi ma ono - marginalne wprawdzie - miejsce w dzisiejszym świecie i zdarza się od czasu do czasu usłyszeć lub przeczytać nawoływanie do miłosierdzia, ale przeważnie w odniesieniu do ludzi. Toteż w tym artykule nie będę zajmowała się kwestią miłosierdzia do ludzi, ale w stosunku do pozostałych mieszkańców naszej planety, którzy (z nielicznymi wyjątkami) ze strony ludzi nie tylko miłości, ale nawet nie doświadczają miłosierdzia. A przecież człowiek niezdolny do miłosierdzia również niezdolny jest do miłości.
Bądźmy więc miłosierni i szczodrze, z głębi serca obdarzajmy miłosierdziem. Dziś możemy być dawcami, jutro możemy sami go potrzebować. Toteż powinniśmy magazynować dobra duchowe, w tym także i akt miłosierdzia w duchowych magazynach, aby każdy potrzebujący - nie tylko człowiek - mógł ich doświadczać. I o tym często mówił Jezus. Ale czy tylko o miłosierdziu dla ludzi mówił Jezus? Czyż jego słowa: "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich mniejszych, Mnieście uczynili" - nie odnosi się do zwierząt? Wszakże to ich Jezus nazywał "braćmi mniejszymi". Pochylmy się w miłosierdziu nad człowiekiem, ale jeśli nie pochylimy się w miłosierdziu nad zwierzętami - naszymi "braćmi mniejszymi", to czy możemy o sobie powiedzieć, że jesteśmy miłosierni? (....) http://www.vismaya-maitreya.pl/swiat_en ... rzeta.html
Rząd PO-PSL cofa nas w moralnym rozwoju czyli koszerny ubój rytualny.
Rząd PO-PSL chce w szybkim trybie wprowadzić w Polsce ubój rytualny, czyli zabijanie zwierząt rzeźnych w sposób znacznie bardziej okrutny od norm, które dotychczas obowiązują. Głęboko nie zgadzam się z pomysłem zalegalizowania w Polsce uboju rytualnego. My Polacy, my Europejczycy XXI wieku, wychowani w kulturze chrześcijańskiej, nie powinniśmy akceptować barbarzyństwa sprzecznego z normami naszej cywilizacji i kultury. Nie powinniśmy w imię pogoni za zyskiem niewielkich grup biznesowych legalizować okrucieństwa wobec zwierząt i zadawania im zbędnych cierpień. Nie powinniśmy tego czynić także ze względów gospodarczych. Nie jesteśmy skazani na eksport wołowiny do krajów muzułmańskich, w sytuacji, gdy wielkie możliwości stwarza rynek krajowy i europejski. W sytuacji, gdy rośnie wrażliwość europejskich konsumentów na zasady dobrostanu zwierząt, brak uboju rytualnego może być dla polskiego mięsa niezwykle cenną marką eksportową. Postanowiłem o tym napisać do Sejmu, do którego rząd PO-PSL skierował swój zły i błędny projekt.
Rawa Mazowiecka, 25 maja 2013 roku Pani Ewa Kopacz Marszałek Sejmu
Bardzo mnie zmartwił rządowy projekt ustawy nowelizującej ustawę o ochronie zwierząt i wprowadzającej możliwość stosowania w Polsce tzw. uboju rytualnego. Pragnę wyrazić wobec tego moja opinie odnośnie projektu tej ustawy. Przedstawiam ja jako poseł do Parlamentu Europejskiego, wiceprzewodniczący Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, a zarazem honorowy przewodniczący Intergrupy ds. ochrony zwierząt w Parlamencie Europejskim Pragnę też dodać, że w Parlamencie Europejskim w 2009 roku byłem posłem sprawozdawcą w odniesieniu do rozporządzenia UE 1099/2009 o ochronie zwierząt podczas uśmiercania, do którego to rozporządzenia odwołuje się projekt. Wypowiadam się zatem w materii dobrze mi znanej.
Na wstępie krótka uwaga do uzasadnienia projektu, który zaczyna się od zdania:
„Celem projektowanej ustawy jest modyfikacja przepisów Unii Europejskiej, dopuszczających ubój zwierząt wykonywany według szczególnych metod wymaganych przez obrzędy religijne, poprzez wprowadzenie bardziej restrykcyjnych rozwiązań w zakresie ochrony zwierząt podczas takiego uboju, niż obowiązujące w prawie Unii Europejskiej. Projektowana ustawa wprowadza zakaz stosowania podczas takiego uboju systemów krępowania bydła w odwrotnym położeniu (tzw. klatki obrotowe).. W tym zdaniu jest zawarty po pierwsze błąd prawny (bo Sejm nie może modyfikować przepisów prawnych Unii Europejskiej, a w tym konkretnym przypadku może jedynie wprowadzać własne, dalej idące rozwiązania, wprowadzające wyższe standardy ochrony zwierząt), a po drugie jest tu zawarta hipokryzja, bo pod pretekstem rzekomej poprawy ochrony zwierząt podczas uboju, wprowadza się zabroniony dotychczas w Polsce ubój rytualny, czyli rozwiązanie rozwiązania drastycznie osłabiające ochronę zwierzat. Niech rząd, zgłaszający ten projekt nie oszukuje ludzi, tylko jasno powie – ten projekt ma na celu zalegalizowanie w Polsce uboju rytualnego, a więc prowadzi do zwiększenia cierpienia zwierząt.
A teraz przedstawiam moje argumenty, dlaczego rytualny ubój zwierząt, bez oszołomienia, powinien pozostać w Polsce zakazany.
Po pierwsze – względy humanitarne, moralne i etyczne Ubój rytualny, polegający na podrzynaniu zwierzętom gardeł i wykrwawianiu ich w pełnej świadomości, bez uprzedniego oszołomienia, zwiększa i przedłuża cierpienia zwierząt podczas ich uśmiercania – co do tego panuje zgodna opinia większości ośrodków naukowych. Mahathma Gandhi powiedział, że wielkość narodów i ich moralny rozwój może być oceniany po ich stosunku do zwierząt. Jesteśmy Polakami, jesteśmy Europejczykami, mamy chrześcijańskie korzenie naszej cywilizacji i kultury, odrzucającej barbarzyństwo wobec zwierząt. To fakt, że nasza cywilizacja nie może póki co obyć się bez zabijania i eksploatacji zwierząt, ale może unikać zadawania im zbędnych i nieuzasadnionych cierpień. Żyjemy w XXI wieku, gdy techniczne warunki pozwalają na taki sposób zabijania zwierząt, aby cierpiały jak najmniej. Przy całym szacunku dla innych religii i kultur, w naszym kraju zdecydowanie mniejszościowych, nie mogą one wymuszać na polskim prawie legalizacji okrucieństwa i zadawania zwierzętom zbędnych cierpień. Nie mogą ich wymuszać tym bardziej, gdy są jedynie pretekstem dla okrucieństwa, którego prawdziwym uzasadnieniem jest bezwzględny zysk.
Argument drugi – gospodarczy i społeczny Rząd przedstawia projekt jako konieczne ratowanie polskiej branży mięsnej przed upadkiem. Eksport mięsa do krajów muzułmańskich wg rządu ma być dla niej ratunkiem, a bez uboju rytualnego ten eksport nie jest możliwy. Z uboju rytualnego pochodzi ok. 80 tys. ton mięsa wołowego, ponad 100 tysięcy tn mięsa drobiowego, trudni się tym ubojem 17 ubojni (13 bydła i 4 drobiu), zatrudniających ponad 5,8 tys. ludzi. Rząd sam jednak przyznaje w uzasadnieniu projektu, że spożycie wołowiny w Polsce wynosi zaledwie 2 kg rocznie na osobę, podczas gdy średnia w UE to 15 kg. Rząd nie wyjaśnił, z czego wynika aż tak wielka dysproporcja, dlaczego w Polsce jest tak niska konsumpcja wołowiny. Być może chodzi o to, że przy ukierunkowaniu niemal całej produkcji krajowej na eksport, wołowina w kraju jezt zbyt droga na kieszeń polskich konsumentów. Mamy więc ogromne możliwości zwiększania konsumpcji wołowiny w Polsce, potrzebne są tylko odpowiednie działania rządu promujące polskie mięso na rynku krajowym. Dane podawane przez rząd wskazują, ze gdyby cała podaz wołowiny w Polsce skierowana była na rynek krajowy, konsumpcja wołowiny nie przekraczałaby 10 kg rocznie na osobę, czyli nadal byłoby to znacznie poniżej średniego poziomu w Europie. Nie jest zatem prawdą, że eksport mięsa do krajów wymagających uboju rytualnego jest bezalternatywny. Biorąc pod uwage ogromny deficyt wołowiny w Polsce, zakłady przemysłu mięsnego mogą z łatwością zwiększyć swoja obecność na rynku krajowym, co jest z wielu względów pożądane. Może powinny przy tym obniżyć cenę wołowiny i dzięki temu zwiększyć jej sprzedaż polskim konsumentom Należy też podkreślić, że głównym rynkiem eksportu polskiego mięsa jest i zapewne pozostanie rynek Unii Europejskiej. Jest to rynek konsumentów coraz bardziej wrażliwych na zasady dobrostanu zwierząt. Polska jest obecnie wśród czterech krajów mających ścisły zakaz uboju rytualnego (oprócz nas jest to jeszcze Szwecja, Finlandia i Litwa). Zakaz uboju rytualnego może być dla polskiego mięsa wielkim atutem handlowym na rynkach europejskich. Z Polski – znaczy bez uboju rytualnego – to może być dla wrażliwych na dobrostan zwierząt konsumentów bardzo dobra marka handlowa. Rząd, zamiast wprowadzać okrutny ubój rytualny, powinie skupić się raczej na promocji polskiego mięsa jako pochodzącego z humanitarnego uboju.
Wreszcie trzeci argument – prawny. Prawo unijne w art. 4 rozporządzenia 1099/2009 wprowadza jako zasadę ubój po uprzednim oszołomieniu. Zezwala też na zasadzie wyjątku na ubój zwierząt bez oszołomienia, gdy wymagają tego praktyki religijne (z zachowaniem praw państw członkowskich do wykluczenia tego wyjątku, tak jak to ma miejsce w Polsce). Pamiętajmy jednak, że chodzi tu wyłącznie o względy religijne, a nie względy handlowe. Tymczasem rząd nie ukrywa, ze decydującym uzasadnieniem wprowadzenia uboju rytualnego nie są wcale względy religijne (wspólnoty religijne respektujące ubój rytualny są w Polsce nieliczne), ale o względy handlowe. Przywołam odpowiedź, jaką na moje zapytanie udzieliła Komisja Europejska stwierdzając, ze przepis art. 4 ust. 4 rozporządzenia 1099/2009 (dopuszczający ubój bez oszołomienia) ma charakter wyjątku od reguły i powinien być interpretowany wąsko). Można więc się spodziewać, że przemysłowy, komercyjny ubój zwierząt bez oszołomienia, prowadzony w celach eksportowych przez pomioty nie mające nic wspólnego z religiami wymagającymi uboju rytualnego, zostanie skutecznie zaskarżony jako naruszający zakres wyjątku, o którym mowa w art. 4 ust. 4.rozporządzenia 1099/2009.
Reasumując, Pani Marszałek, uważam, że wprowadzanie w Polsce uboju rytualnego jest sprzeczne z zasadami humanitaryzmu, sprzeczne z normami polskiej i chrześcijańskiej moralności i kultury, jest też sprzeczne z interesem polskich konsumentów, a także sprzeczne z polskimi interesami gospodarczymi. Z tych względów uważam, ze projekt ten powinien zostać odrzucony, a Polska powinna pozostać krajem bez uboju korzyści, czerpiąc z tego korzyści moralne, gospodarcze i społeczne. Proszę Panią Marszałek o przekazanie mojej opinii właściwej komisji sejmowej.
Z poważaniem Janusz Wojciechowski Poseł do Parlamentu Europejskiego wiceprzewodniczący Komisji Rolnictwa Honorowy Przewodniczący Intergrupy Ochrony Zwierząt.
Ta sytuacja powstała z tego powodu, że w 2004 r. ówczesny minister rolnictwa Wojciech Olejniczak, wbrew ustawie, wydał rozporządzenie zezwalające na ubój zgodny z obyczajami zarejestrowanych w Polsce kościołów i związków wyznaniowych (chodzi o muzułmanów i wyznawców judaizmu, którym religia zakazuje spożywania krwi).
Widzieliście jakiś film dokumentalny z koszernego uboju?
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
26 maja 2013, 10:16
Re: Etyka, moralność, obyczaje
Można by powiedzieć, że nasz rząd zarzyna podobnie nasz kraj. Obywatele zadłużeni, rodziny rozbite emigracją zarobkową, poziom szkolnictwa jest coraz niższy, zapisy do lekarza specjalisty liczone w miesiącach lub nawet w latach, emerytury i renty głodowe, brak pracy dla młodych, brak przyrostu naturalnego. Ale rząd ma się dobrze, a obywatel niech się szarpie z własnymi często bolesnymi problemami.
27 maja 2013, 08:45
Re: Etyka, moralność, obyczaje
Rocznica masakry na Placu Tiananmen - Polska wspiera Chiny a Ewa Kopacz przyjmuje rolę pożytecznego idioty
Jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna", 4 czerwca, w 24. rocznicę masakry na Placy Tiananmen, delegacja polskiego Sejmu z marszałek Ewą Kopacz na czele spotka się z chińskimi politykami w Pekinie. Co ciekawe stanie się to dosłownie tuż przy Placu Tiananmen - okna chińskiego parlamentu wychodzą bowiem dokładnie na Plac Niebiańskiego Spokoju. Przylot do Pekinu jest planowany dzień wcześniej, a wizyta potrwa do 10 czerwca.
To absolutny brak wyczucia. Ale skoro PKW może uczyć się od Rosjan robienia wyborów, to dlaczego marszałek Kopacz nie miałaby polecieć do Chin akurat 4 czerwca
– mówi Witold Waszczykowski z Prawa i Sprawiedliwości, były wiceszef MSZ.
Nie jest to jednak powszechne odczucie wśród polskich parlamentarzystów. Postkomunista (co może jakoś tłumaczy jego postawę) Jerzy Wenderlich nie widzi problemu.
Powinniśmy myśleć o wydarzeniach na placu Tiananmen i wykorzystać każdą okazję, by mówić o prawach człowieka. Rocznicowe daty musimy więc czcić, ale nie mogą paraliżować rytmu naszej pracy – tłumaczy wicemarszałek Sejmu RP.
Co ciekawe, jak wyjaśnia gazeta, polska ambasada w Pekinie miała przekonywać decydentów sejmowych, że wizyta w tym terminie jest niezręczna, ale - bezskutecznie.
Zachowanie polskiego Sejmu w sposób jaskawy różni się od postawy innych zachodnich demokracji, które bardzo uważają, żeby nie dać chińskiemu reżimowi okazji do wykorzystywania ich dla uwiarygadniania ciszy nad masakrą na Placu Tiananmen. Nawet jeśli znaczenie chińskiej gospodarki uniemożliwia zachodnim przywódcom bardziej zdecydowane reakcje, starają się oni przynajmniej unikać kontaktów z władzami w Pekinie w rocznicę masakry.
Waszyngton niemal co roku 4 czerwca wydaje oficjalne oświadczenie w tej sprawie, apelując do Chin choćby o uwolnienie kilku uczestników wydarzeń z placu Tiananmen, którzy wciąż pozostają w więzieniach. Pekin rytualnie odpowiada: to nasze wewnętrzne sprawy.
Jak wymienia DGP, w ostatnich latach Chinom udało się jednak przekonać kilka krajów do odwiedzenia Pekinu 4 czerwca. Na liście nie ma jednak zachodnich nazwisk. Trzy lata temu do Chin przyleciał szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow. Tego samego dnia w Pekinie gościli przedstawiciele Kuwejtu i Zjednoczonych Emiratów Arabskich, a w 2009 r. był tam z kolei szef MSZ afrykańskiego Lesotho.
Wizyta w tym dniu w Pekinie, przed pięciu laty, szefa MSZ Indii Pranaba Mukherjee zbulwersowała indyjską opinię publiczną.
W tym roku do tego szacownego grona dołączą polscy parlamentarzyści, z Ewą Kopacz na czele.
W odredakcyjnym komentarzu Zbigniew Parafianowicz nie oszczędza jej decyzji.
Od tego roku do listy polsko-chińskich wspólnych doświadczeń dołączy jeszcze jedno. W rocznicę masakry w Pekinie z wizytą na placu Niebiańskiego Spokoju będzie gościć marszałek polskiego Sejmu Ewa Kopacz wraz z przedstawicielami klubów poselskich. W dniu, kiedy polski prezydent w Warszawie będzie świętował upadek komuny, druga osoba w państwie symbolicznie zagra rolę pożytecznego idioty. 10-dniowy wyjazd można było zorganizować tak, by nie zachodził na rocznicowe dni. Sejmowy kotlet okazał się jednak ważniejszy niż wykazanie się dyplomatycznym wyczuciem
Rocznica masakry na Placu Tiananmen - Polska wspiera Chiny a Ewa Kopacz przyjmuje rolę pożytecznego idioty
W dniu, kiedy polski prezydent w Warszawie będzie świętował upadek komuny, druga osoba w państwie symbolicznie zagra rolę pożytecznego idioty. - bez ogródek ocenia publicysta DGP.
Że idioty to rozumiem, ale dlaczego POżytecznego?!
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
28 maja 2013, 21:58
Re: Etyka, moralność, obyczaje
Chiński dysydent: obecność Ewy Kopacz 4 czerwca w Pekinie to poparcie dla oprawców
Uwaga! Ukryte zdjęcie zawiera elementy nieobyczajne!
Chińscy dysydenci nie rozumieją, dlaczego Polacy akurat tego dnia muszą ściskać dłonie komunistycznych aparatczyków. Cao Changqing, dysydent i publicysta, w wypowiedzi dla „Gazety Polskiej Codziennie” przypomina, że 4 czerwca to dzień, kiedy zachodni przywódcy unikają spotkań z oficjałami w Pekinie. Gdy przed pięciu laty ówczesny minister spraw zagranicznych Indii, a obecnie prezydent Pranaba Mukherjee odwiedził Pekin, opinia publiczna w Indiach wrzała. Prasa określiła wizytę w dniu rocznicy masakry haniebną.
– Rozumiem, że marszałek polskiego Sejmu pani Ewa Kopacz odwiedza Chiny, bo Polska chce rozwijać stosunki z Chinami. Jednak składanie wizyty właśnie 4 czerwca, jeśli weźmie się pod uwagę to, że 24 lata temu w Pekinie dokonano rzezi, jest równoznaczne z poparciem dla rządu oprawców. Polacy zawsze bardzo dzielnie walczyli z komunizmem i byli dla Chińczyków wzorem do naśladowania. Spotkanie z komunistycznym aparatem akurat w rocznicę masakry na placu Niebiańskiego Spokoju chińscy opozycjoniści i dysydenci odbierają jednoznacznie jako zniszczenie wizerunku, jaki Polska do tej pory miała wśród nas, Chińczyków – bojownika przeciwko komunizmowi i obrońcy wartości, takich jak wolność, prawda i sprawiedliwość – mówi Cao.
Marszałek Kopacz zapewnia, że „będzie szeptać” komunistycznym oficjałom w Pekinie o prawach człowieka. Oby jednak nie skończyło się tak, jak z wizytą prezydenta Bronisława Komorowskiego w Państwie Środka w zeszłym roku. Komuniści wykorzystali ją propagandowo. Chińskie oficjalne media podkreślały wtedy, że polskim przywódcą nie jest już prozachodni Lech Kaczyński, ale przy władzy są liberałowie i Komorowski, którzy są otwarci na Wschód: na Rosję i Chiny. Rozczarowani byli także chińscy dysydenci, którzy wizytę widzieli jako sukces chińskich komunistów chwalących się otwarcie tym, że zyskali teraz „sojusznika na podwórku NATO".
Wizyta marszałek Sejmu w Pekinie została świetnie zaplanowana (to nie przypadek) przez komunistów – akurat na 4 czerwca, 24 lata po tym, jak armia Chińskiej Republiki Ludowej rozpędziła protestujących studentów na placu Tiananmen. Według oficjalnych rządowych danych zginęło wtedy 214 osób, ale nieoficjalne dane mówią o 4 tys. zabitych. Dziś publiczna dyskusja o tych wydarzeniach jest w Chinach zabroniona. I nie o morderstwie dokonanym 24 lata temu przez komunistów będą 4 czerwca donosiły tuby komunistycznej propagandy w ChRL, takie jak gazeta „Renminbao" czy agencja Xinhua. Nie o reakcji Waszyngtonu, który co roku właśnie tego dnia wydaje oświadczenie w sprawie masakry, apelując do Chin o uwolnienie przebywających w dalszym ciągu w więzieniach uczestników tragicznych wydarzeń. Chińscy spece od prania mózgu mają przecież o czym pisać: z komunistami w Pekinie akurat tego dnia będzie się ściskała marszałek Sejmu RP, sojusznik ChRL.
Dziś dyrektorka Amnesty International Polska Draginja Nadażdin zwróciła się w liście otwartym do marszałek Sejmu Ewy Kopacz. Jak stwierdziła obrończyni praw człowieka, podczas wizyty w Chinach polska delegacja powinna publicznie poruszyć kwestię praw człowieka, a w rozmowach z przedstawicielami władz ChRL podjąć m.in. kwestię śledztwa w sprawie wydarzeń na Placu Tiananmen.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
03 cze 2013, 22:33
Re: Etyka, moralność, obyczaje
Czerwcowe kłamstwo Bronisława Komorowskiego. Prezydent żałuje, że był przeciwnikiem „okrągłego stołu”. Czy będzie żałował kłamstwa o udziale w wyborach 4 czerwca?
Bronisław Komorowski przyznaje, że w 1989 roku nie był entuzjastą „okrągłego stołu”, ale z czasem zmienił zdanie. I to diametralnie. Dzisiaj prezydent Komorowski lansuje rocznicę wyborów 4 czerwca 1989 roku, jako Święto Wolności. Choć trudno za takie święto uznać wybory, które nie były w pełni demokratyczne. Ta celebracja wyborów z 1989 roku ma także przykryć inny 4 czerwca. Ten z 1992 roku, kiedy antylustracyjna koalicja strachu obaliła rząd premiera Jana Olszewskiego.
Dla lansowania Święta Wolności prezydent Komorowski nie cofnął się nawet przed publicznym kłamstwem. To już nie jest nawet gafa, z jakich znany jest prezydent Komorowski, to po prostu kłamstwo. W wywiadzie dla sobotnio-niedzielnego wydania michnikowego szmatławca (1-2 czerwca 2013 r.) pytany czy głosował 4 czerwca odpowiedział: Głosowaliśmy z żoną, ale po wielkich rozterkach i bez wiary. Z drugiej strony trudno było wówczas nie brać udziału w przedsięwzięciu, które dawało choć ułamek szansy.
Ale wystarczy troszkę poszperać w internecie, żeby przekonać się, że prezydent Komorowski kłamie. Co ciekawe, jego kłamstwo można udowodnić na podstawie wypowiedzi Anny Komorowskiej, małżonki prezydenta, oraz na podstawie jego własnej wypowiedzi. Kłamstwo Bronisława Komorowskiego wychodzi na jaw w wywiadzie, jaki Anna Komorowska udzieliła dwutygodnikowi Viva (wywiad, który przeprowadziła red. Monika Olejnik ukazał się w czerwcu 2010 r.).
A czy pamięta Pani, że mąż był przeciwnikiem Okrągłego Stołu? Anna Komorowska: I ja też.
– Naprawdę? Anna Komorowska: Tak.
– Dlaczego? Anna Komorowska: Dlatego, że 20 lat temu człowiek był 20 lat młodszy i wydaje się, że mniej mądry. Żałuję, że nie poszłam na pierwsze wolne wybory i nie uczestniczyłam w tym święcie. A nie poszłam dlatego, że nie zgadzałam się na kompromis „Solidarności” z komunistyczną władzą. Myślałam wtedy: Albo wszystko, albo nic. (…)
Czemu Bronisław Komorowski kłamie w sprawie udziału w czerwcowych wyborach żony, skoro ona sama publicznie przyznała, że je zbojkotowała?
Także sam Bronisław Komorowski mówił kilka lat temu o swoim bojkocie wyborów 4 czerwca.
Na znak protestu przeciwko kompromisowi z komunistami z pominięciem środowisk niepodległościowych nie uczestniczyłem w wyborach 4 czerwca 1989 roku. Dzisiaj się tego wstydzę jako przejawu zacietrzewienia. Ale tak było, byłem radykałem nie akceptującym ewolucyjnej drogi przemiany Polski.
(Prawą stroną. Życie, polityka, anegdota. s.76. Z Bronisławem Komorowskim rozmawiała Maria Wągrowska. Oficyna Wydawnicza Rytm. Warszawa 2005)
Z powyższych wypowiedzi prezydenta i jego małżonki jasno wynika, że nie wzięli udziału w wyborach 4 czerwca 1989 roku. Kłamstwo prezydenta Komorowskiego w tej sprawie jest oczywiste. W zamierzchłej przeszłości w Zawiązku Sowieckim przeciwnicy Stalina znikali nie tylko fizycznie. Oni znikali także ze wspólnych zdjęć, jak to miało miejsce w przypadku byłego szefa NKWD Nikołaja Jeżowa. Bronisław Komorowski może skorzystać z tych wzorców. Ale zamiast wycinania kogoś ze zdjęć, ludzie Bronisława Komorowskiego powinni go doklejać.
Dla uwiarygodnienia jego słów o udziale w wyborach, powinni spreparować zdjęcia jak Bronisław Komorowski z małżonką wrzucają kartki wyborcze do urny 4 czerwca 1989 roku. Taka operacja dla przyjaciół prezydenta Komorowskiego z dawnych Wojskowych Służb Informacyjnych to zapewne łatwizna.
Bronisław Komorowski przyznaje, że żałuje, że był przeciwnikiem „okrągłego stołu”, czy będzie żałował kłamstwa o udziale w wyborach 4 czerwca? Może ktoś z dziennikarzy będzie miał odwagę spytać? Czy na fałszowaniu historii opierać się będzie polityka Bronisława Komorowskiego? Czy kłamstwo czerwcowe będzie fundamentem jego prezydentury? 4 czerwca , w dniu pana urodzin, życzę panu, żeby pan więcej nie kłamał.
Jak taki zaczyna od kapowania, to na czym skończy? - Na Powązkach...
Słynny dialog z Psów Pasikowskiego jakoś dziwnie przyszedł mi do głowy, gdy dowiedziałem się, że niejaki poseł Cezary Tomczyk doniósł do prokuratury na Kaczyńskiego.
Że niby ten nie wpisał do oświadczenia majątkowego darowizny od klubu PiS. We wszystkim Tomczyk powołał się na publikację Syfilisweeka, która to jak wszystkie ostatnie rewelacje Lisa są pisane na podstawie wieści z magla. Cezary Tomczyk, to taki młodzian z ukończoną w 2008 roku politologią i zadęciem wielkopańskim przynależnym słoikowym lemingom. Prócz tego, Tomczyk nie grzeszy systematycznością i precyzją w działaniu. Grzeszy natomiast potrzebą pokręcenia tzw. lodów.
Jak przystało na prawdziwego platformersa, co prawda nie wymienia z kolegami zegarków ani nie wozi żony po ekskluzywnych sklepach, by sobie futro skręciła, lecz preferuje wesołą, wręcz radosną i kreatywną formę wypełniania oświadczeń poselskich. Tylko z ciekawości prześledziłem trzy ostatnie takie oświadczenia.
Z października 2011, kwietnia 2012 oraz kwietnia 2013. Na uwagę zasługuje historia zaciągniętego w Banku Pocztowym kredytu hipotecznego. W październiku 2011 roku pan poseł twierdził, że zaciągnięty przez niego w ramach w programu Rodzina na swoim kredyt wynosił 401.000 zł (do spłaty). Wprawdzie, zapewne z wielkiego dobrobytu pierwotnie kwotę pożyczki oszacował na 385.000 zł, ale po zastanowieniu podwyższył sobie kredyt o 16.000 zł. A niech tam... Już w następnym roku poseł Tomczak, według oświadczenia z kwietnia 2012 roku, posiadał do spłaty 398.000 zł. Jakoś dziwnie, mimo deklaracji miesięcznej spłaty w wysokości 2.200 zł, kredyt mu nie zmalał o przewidywalną wielokrotność tej kwoty, to jest około 14.000 zł.
W okresie od 24.10.2011 do 30.IV.2012 pan Tomczak spłacił (401.000 zł 398.000 zł) tylko 3.000 zł! Wynika z tego, że w ciągu pół roku zapomniał o spłacie kredytu aż pięciokrotnie. Cóż za roztargnienie.
Nie inaczej było w roku następnym. Według oświadczenia poselskiego z 30.IV.2013 roku suma kredytu do spłaty wynosiła 383.000 zł. Wynika z tego, że z kwoty ubyło tylko 15.000 zł, co stanowi trochę ponad połowę zadeklarowanej kwoty rocznej spłaty (powinno być 26.400 zł).
Ach ci pocztowcy, wyjątkowo cierpliwi i tolerancyjni bankierzy... i jacy rozrzutni. Oczywiście całe te wyliczenia biorą w łeb w przypadku nieujęcia w rejestrze kwot odsetek. Gdyby jednak tak się stało, to oznaczało by, że pan poseł dokonał oszustwa w oświadczeniu poselskim i zataił właściwe kwoty. A to chyba kryminał?...
Komentarz: POmioty, niedługo wypadną wam zęby, bo jad szkliwo zżera. Sądzę, że to raczej wasza przypadłość ślepo ufać Tuskowi. Idziecie za nim jak barany na rzeź. Ktoś tak ograniczony jak ty nie powinien marnować cennych zasobów tej planety swoją marną egzystencją, bo jako z natury osoba niezdolna do samodzielnego myślenia, uwierzysz we wszystko co ci podadzą na tacy tuskowe media! Tylko prostactwo, menele, złodzieje i gangsterzy popierają PO. To wasze być albo nie być. PO przyjmuje każdego kto jest spalony lub nie ma mózgu.Tam się każdy zdrajca przyda. Ta partia z tego słynie, że im większy przekręt tym wyższe stanowisko. PO to dno, wyborcy peło to wydojone muły.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
09 cze 2013, 13:55
Re: Etyka, moralność, obyczaje
Szczerze mówiąc nie widzę nic niezwykłego w oświadczeniu majątkowym. Każdy kto ma jakąkolwiek wiedzę o kredytach wie, że w racie 2200 zł jest ukryta rata odsetkowa, która nie spłaca kapitału. Nie ma też słowavw jakiej walucie jest kredyt - co też może wpłynąć na wysokość kredytu.
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników