Data publikacji raportu z prac komisji ministra Jerzego Millera, o której poinformował dziś premier Donald Tusk zbiega się z tym, co na jej temat mówił w rozmowie z Onet.pl Roman Giertych. Były wicepremier przyznał, że raport dotyczący katastrofy smoleńskiej ujrzy światło dzienne najprawdopodobniej "tuż przed wakacjami sejmowymi".
Ostatnie przed wakacjami posiedzenie Sejmu zaplanowano na dni od 26 do 29 lipca. W wywiadzie udzielonym Onet.pl Roman Giertych przekonywał, że Donald Tusk najprawdopodobniej zechce opublikować raport "tuż przed wakacjami sejmowymi, po ostatnim posiedzeniu Sejmu". - Jest to najbardziej prawdopodobne z czysto politycznych powodów - nie chce awantury w Sejmie - argumentował.
- Jeśli opublikuje raport przed wyborami, to zdymisjonuje Klicha - dodał były lider LPR i zaznaczył, że politykom Platformy Obywatelskiej "nie pasuje temat Smoleńska w kampanii". (...) http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-oneci ... omosc.html
21 lip 2011, 22:04
Re: Katastrofa smoleńska
Nowy raport o katastrofie. Minister obrony wściekły
Jedna z najważniejszych instytucji w Polsce sprawdza, co doprowadziło do katastrofy smoleńskiej i pisze własny raport. Wnioski są porażające. Przeciw sprawozdaniu już ostro protestuje minister obrony.
Późną jesienią poznamy raport NIK dotyczący katastrofy smoleńskiej. Praca nad nim jest bliska zakończenia. Przeciw wnioskom kontrolerów protestuje już szef MON Bogdan Klich - informuje "Rzeczpospolita".
Najwyższa Izba Kontroli bada czy przestrzegano procedur i zasad bezpieczeństwa w siedmiu instytucjach w kraju. Sprawdza Ministerstwo Obrony Narodowej, Sztab Generalny, Dowództwo Sił Powietrznych oraz 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego. Kontrolerzy byli też w kancelariach: prezydenta i premiera oraz Biurze Ochrony Rządu.
Według informacji gazety, NIK dopatrzyła się wielu nieprawidłowości, na co mogą wskazywać emocjonalne reakcje przedstawicieli sprawdzanych instytucji. Niedawno podczas jednej z narad, na których spotkali się z inspektorami, zjawił się szef MON. "Ostro sprzeciwił się niektórym wnioskom NIK" - mówi osoba znająca kulisy sprawy.
"W kontrolowanych przez nas instytucjach rzeczywiście odbywają się burzliwe narady pokontrolne, w czasie których obie strony prezentują swoje argumenty" - potwierdza rzecznik NIK Paweł Biedziak. Jak jednak przekonuje, "takie narady z ostrą wymianą zdań to w takich sytuacjach niemal codzienność". Rzecznik MON Janusz Sejmej wyjaśnia, że minister chciał uzupełnić wiedzę kontrolerów, której jego zdaniem nie posiadali.
Zaskakująco podobne zeznania złożyli rosyjskim prokuratorom milicjanci, pracownicy lotniska i świadkowie katastrofy z 10 kwietnia. Łącznie to około 40 osób! Ich zeznania dotarły właśnie do naszych wojskowych prokuratorów.
– Wszyscy mówią to samo, używają nawet tych samych zdań i fraz – mówi nam osoba znająca kulisy polskiego śledztwa. Czy ktoś manipulował treścią zeznań? I dlaczego? „Słyszałem nadlatujący samolot. Samolot dodał gazu, słychać było odgłos silników. Następnie słyszałem drobne wybuchy, potem samolot runął” – takie, praktycznie identyczne zeznania grupy funkcjonariuszy milicji i cywilnych świadków katastrofy przekazali Polsce rosyjscy prokuratorzy.
– Są uderzająco jednakowe – mówi nam osoba znająca te dokumenty. – Poza jednakową treścią używają takich samych zdań, takich samych fraz. To wydaje się po prostu niemożliwe. Nigdy nie jest tak, że świadkowie mówią to samo i praktycznie takimi samymi słowami. Nasz rozmówca zwraca też uwagę na wypowiedzi świadków katastrofy, których cytowały rosyjskie media. Tam pracownicy okolicznych biur, którzy widzieli lub słyszeli przelatujący samolot, opowiadali o tym w bardzo różny sposób, często używając emocjonalnych sformułowań.
Wojskowa prokuratura nie chce oficjalnie komentować tej sprawy. – Prokuratura z uwagi na dobro prowadzonego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej, nie informuje opinii publicznej w zakresie treści zeznań złożonych przez poszczególne osoby przesłuchane w toku niniejszego postępowania – przekazał nam jedynie płk Zbigniew Rzepa, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
Rosyjska prokuratura już raz zmieniła przekazane naszym śledczym zeznania. Były to protokoły nowych przesłuchań kontrolerów z wieży. Usunięto z nich fragmenty mówiące o tym, że kontrolerzy nie mieli badań lekarskich oraz słowa jednego z nich o tym, że Rosjanie mieli prawo zamknąć smoleńskie lotnisko, jeśli było mocno zamglone.
Kolejny list mec. Stefana Hambury ws. publikacji raportu koncowego Jerzego Millera. Tym razem do pana posła Jarosława Gowina:
Berlin, 21.07.2011 r.
Szanowny Panie Pośle,
zwracam się do Pana jako pełnomocnik rodzin Walentynowicz i Melak w sprawie udostępnienia raportu końcowego moim Mocodawcom przed jego upublicznieniem.
W dniu 16 lipca 2011 r. w audycji radiowej „Śniadanie w Trójce” (źródło od około minuty 41:27: http://www.polskieradio.pl/9/300/Artykul/402468...) wypowiadał się Pan w sprawie terminu upublicznienia raportu końcowego Ministra Jerzego Millera.
Powiedział Pan między innymi: „(...) to zadzwoniłem do Ministra Jerzego Millera, do którego mam 100-procentowe zaufanie (...) przepisy są takie, że musi być jeden tłumacz przysięgły i on musi przetłumaczyć cały dokument, jeden tłumacz z angielskiego, jeden tłumacz z rosyjskiego (...).” Podobna wypowiedź padła z Pana ust wczoraj (20.07.2011 r.) w telewizji TVN24 w audycji „Fakty po faktach”.
Proszę, aby Pan Poseł podał mi podstawę prawną tych „przepisów”, tj. ustawę lub inny akt prawny i dokładne regulacje takiej ustawy lub tego aktu prawnego, gdzie jest zapisany wymóg, że raport końcowy Ministra Millera musi być tłumaczony przez jednego tłumacza przysięgłego z danego języka, który musi przetłumaczyć cały dokument.
Aby zapobiec następnym nieporozumieniom proszę, aby Pan Poseł zadzwonił również do Pana Premiera Tuska i zapytał, czy Pan Premier będzie czytał cały raport końcowy Ministra Millera.
Jak podaje wczorajsza prasa: „Tusk powtórzył, że jako szef rządu zapoznał się z tezami raportu i zdecydował o rozpoczęciu tłumaczenia.” (źródło: http://gwno.pl/1,91446,9978698,Tusk....html).
Do tej pory były znane wypowiedzi, że Pan Premier wnikliwie zapozna się z raportem. Cytuję: „Graś powtórzył we wtorkowej rozmowie z dziennikarzami, że raport komisji, który liczy ponad 300 stron, dostarczył w poniedziałek premierowi osobiście kierujący komisją Jerzy Miller. Dodał, że w tym tygodniu Donald Tusk będzie się z tym raportem zapoznawał. "To musi być taka wnikliwa lektura" - zaznaczył rzecznik rządu.” (źródło:http://www.google.com/hostednews/epa/article/ALeqM5i9sl0YeOrxXSrjkjXJ37u8QW6rqw?docId=9285990).
Ważnym jest, aby już teraz wyjaśnić ewentualne kwestie sporne. Proszę zwrócić się do Pana Premiera Tuska z prośbą o wyjaśnienie, czy zapoznanie się z tezami oznacza wnikliwą lekturę? Jeżeli Pan Premier musiałby jednak pogłębić lekturę raportu wychodzącą poza zapoznanie się z tezami, to proponowałbym, aby nagrać cały raport w formie audio. Taką wersję mógłby Premier Tusk odsłuchiwać biegając po plaży w Sopocie bądź w Łazienkach Królewskich w Warszawie lub w innym miejscu.
Dodam, że ogłaszane od wielu miesięcy zapowiedzi upublicznienia raportu końcowego naruszają godność człowieka członków rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej (art. 30 Konstytucji RP, art.2 Traktatu o Unii Europejskiej). Członkowie rodzin wielokrotnie musieli oraz muszą nadal mierzyć się z całym dramatem katastrofy smoleńskiej. Nie wiedzą, kiedy i w jaki sposób zostaną ponownie z nim skonfrontowani, tak jak to było np. z zapisami czarnych skrzynek. Członkowie rodzin żyją w ciągłym napięciu, które wywołuje u nich intensywne psychiczne oraz fizyczne cierpienie.
Proceder ten stanowi nieludzkie i/lub poniżające traktowanie (naruszenie art. 3 Europejskiej Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności oraz art. 6 ust. 3 Traktatu o Unii Europejskiej). Zgodnie z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu art. 3 Europejskiej Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności może być nawet wtedy naruszony, jeżeli dana osoba subiektywnie uważa, że została poniżona. Wielokrotne zapowiedzi upublicznienia raportu końcowego są poniżające nie tylko subiektywnie, ale także obiektywnie w kontekście dotychczasowych zdarzeń.
Liczę na Pana zrozumienie i zaangażowanie w tej sprawie. Z wyrazami szacunku
Trzy instytucje badają katastrofę smoleńską i loty VIP-ów
Komisja pod przewodnictwem szefa MSWiA Jerzego Millera będzie pierwszą polską instytucją, która przedstawi wnioski z badania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Sprawę katastrofy i organizacji wizyt najważniejszych osób w państwie badają też prokuratura i NIK. (...) czytaj dalej http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzeni ... ip-ow.html ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Moje straszne podejrzenia
Są tacy, którzy go widzieli. Ba, twierdzą nawet, że lada moment ujrzy światło dzienne. Inni przekonują, że choć istnieje, to jego czas jeszcze nie nastał. Są i tacy wszakże, co owym doniesieniom zaprzeczają i utrzymują, iż ani nie powstał, ani nie zostanie ujawniony, a wszystkie wieści o nim są iluzją. Nie chodzi przy tym o plan pokazujący, jak dotrzeć do świętego Graala lub Arki Przymierza, lecz o raport komisji Millera dotyczący przyczyn katastrofy smoleńskiej. O raport, którego publikację wielokrotnie – ostatnia data to 29 lipca – zapowiadał publicznie premier Donald Tusk i który, mimo upływających terminów, wciąż pozostaje nieznany opinii publicznej.
Dlaczego? Możliwości jest kilka. Choćby taka, że raportu rzeczywiście nie ma. Że premierowi, jak to zwykle bywa, konkretna data publikacji wypsnęła się. Od tej chwili całe jego zaplecze usiłuje wykazać, że raport, którego nie ma, powstał. Premier przecież mylić się nie może.
Bardziej prawdopodobna wydaje mi się wszakże inna wersja. Dokument powstał, ale dla władzy jego publikacja przed wyborami jest wyjątkowo niewygodna. Nawet mając zapewnione poparcie większości mediów, rząd może się obawiać, że negatywny komunikat dotrze do wyborców. Jeśli ta hipoteza jest słuszna, możliwe są dwa wytłumaczenia zwłoki.
Pierwsze to poszukiwanie takiej chwili publikacji, żeby informacja o ustaleniach komisji w jak najmniejszym stopniu zaburzyła spokój zwolenników Platformy Obywatelskiej. Wydaje się, że z tego punktu widzenia dobrym momentem publikacji byłby każdy termin od końca lipca: nie ma Sejmu, Polacy przebywają na urlopach. Gdyby przedstawieniu raportu towarzyszyło jeszcze ważne wydarzenie, najlepiej o wymiarze europejskim, straty nie byłyby znowu tak wielkie. Na razie pojawiają się przecieki, które pozwalają opinii publicznej oswoić się z najbardziej niebezpieczymi wnioskami, tak że kiedy nadejdzie sam moment ujawnienia, wszyscy uznają, że to i tak mniej, niż sugerowały media. Dlatego podany przez premiera termin 29 lipca może zostać dotrzymany. Tym bardziej że Donald Tusk już zdążył zastrzec, że może nie być to cały dokument, ale jedynie jego kluczowe fragmenty. A niekluczowe?
Drugie wyjście byłoby bardziej radykalne i bardziej ryzykowne, ale pozwalałoby zachować pełnię kontroli nad przekazem. Otóż premier mógłby ogłosić, że pełen raport zostanie opublikowany dopiero po wyborach, bo jego wcześniejsze przedstawienie zakłóciłoby proces demokratyczny. Rząd uruchomiłby kampanię propagandową, w trakcie której związani z nim publicyści głosiliby, że kwestia odpowiedzialności za Smoleńsk jest na tyle poważną sprawą, że nie można o niej rozstrzygać w czasie kampanii wyborczej. Nieprawdopodobne? Nie w Polsce.
Tak, wiem, że wszystko, co napisałem, świadczy o braku zaufania do władzy. Ale, dalibóg, nie mogę uwierzyć, że powodem opóźniania publikacji jest ciężka praca tłumaczy.
Trzy instytucje badają katastrofę smoleńską i loty VIP-ów Komisja pod przewodnictwem szefa MSWiA Jerzego Millera będzie pierwszą polską instytucją, która przedstawi wnioski z badania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Sprawę katastrofy i organizacji
Komisja Macierewicza tak wyśmiewana przez różnego rodzaju POkemony, lemingi oraz inne półgłówki i bezmyślne istoty to czwarta. Okaże się wkrótce czy to taki "stek bzdur"
silniczek
Są tacy, którzy go widzieli. Ba, twierdzą nawet, że lada moment ujrzy światło dzienne. Inni przekonują, że choć istnieje, to jego czas jeszcze nie nastał. Są i tacy wszakże, co owym doniesieniom zaprzeczają i utrzymują, iż ani nie powstał, ani nie zostanie ujawniony, a wszystkie wieści o nim są iluzją. [b]Nie chodzi przy tym o plan pokazujący, jak dotrzeć do świętego Graala lub Arki Przymierza, lecz o raport komisji Millera dotyczący przyczyn katastrofy smoleńskiej. O raport, którego publikację wielokrotnie – ostatnia data to 29 lipca – zapowiadał publicznie premier Donald Tusk i który, mimo upływających terminów, wciąż pozostaje nieznany opinii publicznej. (....) Pierwsze to poszukiwanie takiej chwili publikacji, żeby informacja o ustaleniach komisji w jak najmniejszym stopniu zaburzyła spokój zwolenników Platformy Obywatelskiej. Na razie pojawiają się przecieki, które pozwalają opinii publicznej oswoić się z najbardziej niebezpiecznymi wnioskami, tak że kiedy nadejdzie sam moment ujawnienia, wszyscy uznają, że to i tak mniej, niż sugerowały media. Dlatego podany przez premiera termin 29 lipca może zostać dotrzymany. Tym bardziej że Donald Tusk już zdążył zastrzec, że może nie być to cały dokument, ale jedynie jego kluczowe fragmenty. A niekluczowe? (.....) premier mógłby ogłosić, że pełen raport zostanie opublikowany dopiero po wyborach, bo jego wcześniejsze przedstawienie zakłóciłoby proces demokratyczny. Rząd uruchomiłby kampanię propagandową, w trakcie której związani z nim publicyści głosiliby, że kwestia odpowiedzialności za Smoleńsk jest na tyle poważną sprawą, że nie można o niej rozstrzygać w czasie kampanii wyborczej. Nieprawdopodobne? Nie w Polsce. Tak, wiem, że wszystko, co napisałem, świadczy o braku zaufania do władzy. Ale, dalibóg, nie mogę uwierzyć, że powodem opóźniania publikacji jest ciężka praca tłumaczy.
Nie tyle że w Polsce, tylko że za rządów Partii Miłości i Wysokich Standarduf
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
22 lip 2011, 22:19
Re: Katastrofa smoleńska
Kalisz o raporcie Millera: kilkusetstronicowe dokumenty tłumaczy się w kilka dni
Jeżeli polski rząd jest tak sprawny, jak tłumacze, którzy siedzą nad tymi dokumentami, to woła to o pomstę do nieba - mówi Ryszard Kalisz komentując zapowiedź premiera, iż opinia publiczna pozna raport badającej okoliczności katastrofy smoleńskiej komisji Jerzego Millera 29 lipca.
Raport trafił do Donalda Tuska 27 czerwca - premier obiecał opublikować go niezwłocznie po tym, jak dokument zostanie przełożony na język angielski i rosyjski. Od tego czasu minął już niemal miesiąc.
Kalisz nie spodziewa się, aby raport zmienił coś w sprawie oceny katastrofy smoleńskiej przez polityków poszczególnych ugrupowań. Jego zdaniem każdy wyrobił już sobie swoją ocenę katastrofy i zapisy dokumentu przygotowanego przez zespół Millera tego nie zmienią. Posła SLD dziwi jednak tempo prac nad tłumaczeniem raportu.
- Wiem, że w kancelariach kilkusetstronicowe dokumenty w językach obcych tłumaczy się najwyżej kilka dni. Nie rozumiem, skąd w tym przypadku tyle niejasności czy problemów - dziwi się. Mimo to deklaruje, że data publikacji raportu nie jest dla niego ważna.
- Raport mógłby się ukazać później. Dla mnie ważne jest po prostu to, żeby był profesjonalny i wskazywał, co czynić, by taka tragedia nie powtórzyła się w przyszłości - podkreśla. I dodaje, że - jego zdaniem - za katastrofę smoleńską powinny odpowiedzieć konkretne osoby, bo inaczej dojdzie do rozmycia się odpowiedzialności.
Tusk: 29 lipca ujawnimy raport Millera Z kolei współpracujący z PiS poseł Ludwik Dorn jest przekonany, że gdyby nie "naciski z lewa i z prawa" Donald Tusk dalej milczałby w sprawie raportu komisji. - Takie jego zachowanie sugeruje więc, że przez ostatnie tygodnie coś się wokół tego dokumentu działo, ale nie wiem, co to miałoby być - ocenia Dorn.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
22 lip 2011, 22:34
Re: Katastrofa smoleńska
NIK oskarża ministrów za Smoleńsk
Politycy traktowali rządowe samoloty jak powietrzne taksówki, loty organizowano z pominięciem procedur i instrukcji, często "na telefon", a miedzy instytucjami przygotowującymi wizyty panował bałagan i chaos decyzyjny - mówi nam osoba znająca kulisy kontroli, którą NIK prowadzi już od roku. Raport jest na ukończeniu. Izba ma w nim postawić zarzuty urzędnikom i ministrom kolejnych rządów. Za zły stan polskiego lotnictwa i zaniedbania w sprawie szkoleń pilotów z 36. specpułku NIK oskarży kolejnych decydentów w wojsku oraz resorcie obrony narodowej
Tragiczny lot 10 kwietnia 2010 roku do Smoleńska, zdaniem naszych rozmówców, nie był pierwszym źle przygotowanym i zorganizowanym lotem najważniejszych osób w państwie.
Najwyższa Izba Kontroli po smoleńskiej tragedii przyjrzała się wszystkim lotom vip-ów z lat 2004-2010 oraz stanem całego lotnictwa i 36. specpułku. Kontrolerzy Izby od roku już analizują kolejne tomy dokumentów w tej sprawie. Nam udało się już ustalić, że NIK wykryła, iż loty najważniejszych osób w Polsce przez lata organizowane były w sposób skandaliczny.
Przy okazji tej kontroli, jak podała wczoraj „Rzeczpospolita”, doszło do sporu miedzy Izbą a szefem resortu obrony Bogdanem Klichem (51 l.). Kontrolerzy mieli wątpliwości co do przeprowadzenia przetargu na nowe samoloty dla vip-ów. Janusz Sejmej, rzecznik MON, tak to komentuje: – Minister chciał uzupełnić wiedzę kontrolerów, której jego zdaniem nie posiadali.
Kiedy poznamy ostateczny raport? – Najwcześniej w listopadzie lub grudniu – mówi tylko rzecznik NIK Paweł Biedziak. Nie chce wypowiadać się o ostatecznych ustaleniach swych kontrolerów, ani ujawniać nazwisk osób odpowiedzialnych zdaniem Izby za bałagan i zaniedbania. Mówi się jednak, że na liście Najwyższej Izby Kontroli znajdują się osoby z wojska, kolejni ministrowie obrony narodowej i szefowie Kancelarii Prezydenta oraz Premiera, czyli m.in. minister Tomasz Arabski (40 l.) z KPRM. – Atakują mnie za Smoleńsk, bo tylko ja przeżyłem – odpierał te zarzuty urzędnik Donalda Tuska (54 l.).
komentarz: - Czy Minister Obrony Narodowej Bogdan Klich stanie przed Trybunałem Stanu za katastrofę Smoleńską?! - Czy Premier Donald Tusk stanie przed Trybunałem Stanu za katastrofę Smoleńską, i za to, że po katastrofie nie odwołał ze stanowiska Ministra Obrony Narodowej, i pozwolił na to, aby tak kiepski minister dalej rządził resortem (zaniedbania MON w sprawie organizacji lotu znane były zaraz po katastrofie) oraz za to, że nie odwołał ze stanowiska Tomasza Arabskiego, i pozwolił na to, aby tak kiepski minister dalej rządził KPRM?!
- Za to, o ile mi wiadomo, z Kancelarii Prezydenta, zaraz po katastrofie odwołano wszystkich decyzyjnych ministrów, bez podania przyczyny zresztą.No, ale oni byli z PiS-u
- Ciekawe, czy politycy SLD, w tym Ryszard Kalisz, będą równie gorliwi, w sprawie postawienia w.w. przed Trybunałem Stanu, jak w sprawie Barbary Blidy?! Wszak Barbara Blida była jedna, a ofiar w samolocie 96, w tym kilku polityków SLD i Prezydent RP z małżonką
- Mam nadzieję, że Minister Bogdan Klich, który miał kandydować do senatu z list PO, nie będzie kandydował lub nie dostanie mandatu, ponieważ gdyby zdobył mandat senatora immunitet chronił by go przed odpowiedzialnością karną przez kolejne 4 lata. A to trochę długo. I to nie jest żadna polityka, tylko odpowiedzialność urzędników państwowych wysokiego szczebla za podjęte decyzje, za zaniechania i/lub zaniedbania Zostanie bowiem udowodnione czarno na białym, kto za co odpowiadał, i kto co spieprzył (cytuję "klasyka") w organizacji lotu do Smoleńska.
- Ciekawe, który z polityków poniesie odpowiedzialność za zniewagę głowy państwa (TK potwierdził, że można, i trzeba za to za to karać) - Ś.P. Lecha Kaczyńskiego, którego, nie mając żadnych dowodów, obarczano winą za katastrofę Smoleńska, i znieważano jego dobre imię, zwłaszcza po śmierci, kiedy SAM nie mógł się już bronić?!
I to też nie jest polityka, tylko etyka, moralność, i dobre obyczaje, na które mamy paragraf nota bene
23 lip 2011, 06:58
Re: Katastrofa smoleńska
silniczek
Są tacy, którzy go widzieli. Ba, twierdzą nawet, że lada moment ujrzy światło dzienne. Inni przekonują, że choć istnieje, to jego czas jeszcze nie nastał. Są i tacy wszakże, co owym doniesieniom zaprzeczają i utrzymują, iż ani nie powstał, ani nie zostanie ujawniony, a wszystkie wieści o nim są iluzją. Nie chodzi przy tym o plan pokazujący, jak dotrzeć do świętego Graala lub Arki Przymierza, lecz o raport komisji Millera dotyczący przyczyn katastrofy smoleńskiej. O raport, którego publikację wielokrotnie – ostatnia data to 29 lipca – zapowiadał publicznie premier Donald Tusk i który, mimo upływających terminów, wciąż pozostaje nieznany opinii publicznej. Dlaczego? Możliwości jest kilka.
Tak, wiem, że wszystko, co napisałem, świadczy o braku zaufania do władzy. Ale, dalibóg, nie mogę uwierzyć, że powodem opóźniania publikacji jest ciężka praca tłumaczy.
Badman
Kalisz o raporcie Millera: kilkusetstronicowe dokumenty tłumaczy się w kilka dni
Jeżeli polski rząd jest tak sprawny, jak tłumacze, którzy siedzą nad tymi dokumentami, to woła to o pomstę do nieba - mówi Ryszard Kalisz komentując zapowiedź premiera, iż opinia publiczna pozna raport badającej okoliczności katastrofy smoleńskiej komisji Jerzego Millera 29 lipca.
Raport trafił do Donalda Tuska 27 czerwca - premier obiecał opublikować go niezwłocznie po tym, jak dokument zostanie przełożony na język angielski i rosyjski. Od tego czasu minął już niemal miesiąc.
- Wiem, że w kancelariach kilkusetstronicowe dokumenty w językach obcych tłumaczy się najwyżej kilka dni. Nie rozumiem, skąd w tym przypadku tyle niejasności czy problemów - dziwi się. Z kolei współpracujący z PiS poseł Ludwik Dorn jest przekonany, że gdyby nie "naciski z lewa i z prawa" Donald Tusk dalej milczałby w sprawie raportu komisji. - Takie jego zachowanie sugeruje więc, że przez ostatnie tygodnie coś się wokół tego dokumentu działo, ale nie wiem, co to miałoby być - ocenia Dorn.
To że premier widział i czytał to jeszcze nie wszystko, a prezydent to co? Nie ma nic do powiedzenia? A chociarzby sprawdzić czy po przetłumaczeniu nie ma jeszcze jakihś błęnduf ortograficznych. A to tesz morze potrfać ze tszy - cztery tygodnie. Pozostało tylko znosić bul i trfać w nadzieji.
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
Ostatnio edytowano 23 lip 2011, 08:34 przez kominiarz, łącznie edytowano 2 razy
23 lip 2011, 08:27
Re: Katastrofa smoleńska
Z armii uciekają specjaliści W zeszłym roku padł rekord przejść żołnierzy do cywila, w tym będzie podobnie. Jeśli tendencja się utrzyma, może to zagrozić profesjonalizacji armii - informuje "Rzeczpospolita"
W 2010 r. z wojska odeszło ok. 6 tys. żołnierzy. W tym roku wskaźnik rezygnacji pozostanie na podobnym poziomie.
O ile przed rokiem przedstawiciele Ministerstwa Obrony Narodowej bagatelizowali problem, tak w tym roku prowadzona jest szeroko zakrojona akcja, by żołnierzy w armii zatrzymać.
Jeżeli liczba odejść się nie zmniejszy, to według ekspertów armii może grozić m.in. kłopot z wypełnieniem limitu liczebności wojska. - Problem nie w tym, że będą wakaty. Ale zabraknie żołnierzy, którzy w razie zagrożenia będą walczyć. Będziemy mieli armię generałów, bo tych nigdy nie zabraknie, i żółtodziobów - uważa ekspert wojskowy Janusz Walczak. Ministerstwo rozpoczęło kampanię uspokajania swoich kadr. Jednym z kroków MON było wysłanie na skrzynki wojskowych listów podkreślających, że zmiany w systemie emerytur służb mundurowych nie wpłyną na sytuację finansową żołnierzy. Dodawano do nich gotowe wnioski o wycofanie decyzji o odejściu. W efekcie część żołnierzy zdecydowała się nie odchodzić. Eksperci uważają jednak, że to tylko chwilowy sukces. - By odwrócić tę tendencję trzeba ogromnej pracy. Dziś nie sądzę, by udało się to naprawić - uważa Stanisław Wziątek, przewodniczący Sejmowej Komisji Obrony Narodowej.
Wojna o smoleński raport NIK. Urzędnicy Tuska utrudniali kontrolę?
NIK twierdzi, że urzędnicy premiera utrudniali kontrolę dotyczącą lotów VIP. Inspektorzy łamali prawo - ripostuje kancelaria premiera. Sprawą zajmie się we wtorek sejmowa Komisja ds. Kontroli Państwowej - informuje "Rzeczpospolita".
Spór dotyczy badania przez Najwyższą Izbę Kontroli organizacji lotów najważniejszych osób w państwie w latach 2005-2010, również lotu do Smoleńska.
"Brak rzetelnych danych w sposób znaczący utrudnia kontrolę" - pisał w lutym wiceprezes NIK Jacek Kościelniak do szefa KPRM Tomasza Arabskiego. Według gazety, żądane informacje trafiły do Izby dopiero po blisko dwóch miesiącach, po interwencji kierownictwa władz NIK. Cały spór trwał wiele miesięcy.
"Pracownicy KPRM nie utrudniali pracy NIK" - zapewnia Arabski. Kontrolę określa jako "niezwykle uciążliwą", a nieprawdziwe informacje przekazane Izbie "omyłkami czy usterkami, które były niezwłocznie korygowane".
Arabski uznał, że NIK złamała zasady kontroli - m.in. przesłuchując jego podwładnego, który zeznawać nie chciał, a jemu samemu przez długi czas odmawiając wglądu w akta kontroli. Dlatego szef KPRM poskarżył się sejmowej Komisji ds. Kontroli Państwowej, przed którą we wtorek stanie prezes NIK Jacek Jezierski.
- Jest jeden problem: rozmów z Moskwą (...). W tych rozmowach są słowa kontrolerów na wieży. Natomiast nie ma rozmów z telefonów komórkowych - mówił w porannym programie Radia rynszTOK FM płk Edmund Klich. Jak przyznał, w sprawie katastrofy smoleńskiej "jest pewien obszar", w którym nasi śledczy "nie posiadają pewnej wiedzy" (...) Klich przyznał, że nazwiska osób odpowiedzialnych za katastrofę smoleńską mogą znaleźć się w protokole wojskowym przygotowywanym przez komisję wojskową. Pułkownik podkreślił, że "w raporcie ministra Millera nie będzie nazwisk, bo taka jest zasada". - Natomiast w protokole wojskowym, który być może będzie - słyszałem, że ma być - tam mogą już być nazwiska - powiedział.
Dodał, że protokół może zostać odtajniony przez ministra obrony narodowej Bogdana Klicha. "Tylko nie wiem, czy on zostanie opublikowany również w tym tygodniu, czy może później" - zaznaczył. (...)
Gałązka: Premier jest w fatalnej sytuacji. Cokolwiek zrobi, punkty polecą w dół
- Śledztwo komisji Millera toczyło się w aurze tajemniczości, mnożyły się podejrzenia o manipulację i nikt już nie będzie do końca pewien, jak było naprawdę. To śledztwo straciło na wiarygodności, co jest wodą na młyn opozycji i wszystkich tych, którzy szerzą najbardziej szalone spiskowe teorie - mówi Wiesław Gałązka, doradca polityczny, w rozmowie z Dorotą Kowalską.
Kiedy poznamy raport komisji działającej przy ministrze Jerzym Millerze? W piątek? - Teraz wszystko zależy od tego, jak zadecyduje premier. Nie wiem zresztą, czy Donald Tusk ma świadomość, iż od pierwszego dnia po katastrofie zostało popełnionych wiele błędów z punktu widzenia PR-owskiego.
I jakie to błędy? Po pierwsze, Donald Tusk powinien był zawiesić ministra obrony narodowej Bogdana Klicha. Nie mógł tego zrobić, bo - jak wszyscy wiemy - Klich przewodzi jednemu z silniejszych stronnictw w jego własnej partii i premier, mimo że zdaje sobie sprawę, iż wsparcia w takich ministrach jak właśnie Klich czy Cezary Grabarczyk nie ma, to nic z nimi nie robi. A przecież, zawieszając kolegę, wcale by mu nie zaszkodził - ten dalej brałby pieniądze, a przynajmniej wyglądałoby bardziej przyzwoicie. Bo człowiek, któremu podlegali ludzie decydujący o tym locie, nie uczestniczyłby w życiu politycznym. Przecież za mniejsze przewiny ministrowie byli usuwani przez premiera Tuska, żeby wspomnieć chociażby Zbigniewa Ćwiąkalskiego. (...) czytaj dalej http://www.polskatimes.pl/opinie/wywiad ... ,id,t.html
25 lip 2011, 22:42
Re: Katastrofa smoleńska
- Niestety na takie działanie było już za późno. Samolot zniżył się poniżej wysokości, na której powinno się podejmować decyzję - tłumaczył płk Edmund Klich w "Faktach po faktach" w TVN 24.(...)
Klich skomentował także dzisiejsze słowa Antoniego Macierewicza, że Naczelna Prokuratura Wojskowa potwierdziła jego tezy, które zawarte są w "białej księdze". - Pan Macierewicz bazuje na własnych wywodach. Nie ma żadnego eksperta, który by poparł pana Macierewicza. On nie wie, co mówi. To jest wykorzystywane w celach politycznych. To jest absolutna bzdura - mówił.(...)
W Tu-154 padła cała elektryka! I to przed skoszeniem drzewa! To pewne!
Rejestratory Tu-154 M przestały działać na ok. 1,5 do 2 sekund przed zderzeniem samolotu z ziemią. Przyczyną - według biegłych - było uszkodzenie instalacji elektrycznej - poinformowali we wtorek przedstawiciele prokuratury wojskowej
Dane z rejestratorów pozwalają bardzo zasadnie stawiać hipotezę, że w momencie, gdy przestały działać, los samolotu i osób, które znajdowały się na jego pokładzie, był już przesądzony - mówił szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie Krzysztof Parulski. Jak dodał, w momencie, gdy rejestratory przestały działać, samolot znajdował się ok. 100 metrów od rejonu, gdzie znaleziono jego szczątki. - Nie stwierdzono, by w tym momencie cokolwiek zderzyło się z samolotem. Przestały działać rejestratory, a biegli jako najbardziej prawdopodobną przyczynę wskazują zaprzestanie działania instalacji elektrycznej - zaznaczył Parulski.
Waszym zdaniem Czy wierzysz, że kiedyś poznamy całą prawdę o katastrofie? TAK - 24% NIE - 76%
To szef Kancelarii Premiera odpowiadał za organizację lotów VIP – uznali inspektorzy
NIK, który po katastrofie smoleńskiej bada sposób organizacji lotów najważniejszych osób w państwie w latach 2005 – 2010, uznał, że odpowiadał za nią szef Kancelarii Premiera. Taki wniosek płynie z protokołu po kontroli w KPRM. (...) http://www.rp.pl/artykul/693169-Organiz ... kiego.html ------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Samoobrona Tomasza Arabskiego
Cyniczny uśmiech, jakim pan premier obdarzył Waldemara Pawlaka, gdy ten stwierdził, że raport Millera powinien być opublikowany natychmiast, to obrazek wymowny.
Po zmyciu z platformerskiej polityki pudru medialno-partyjnej propagandy wyłonią się trzy najważniejsze sprawy, jakimi ten rząd miał się zająć.
Sprawa nr 1: przygotowanie infrastruktury na Euro 2012. Ocena: pała, a kto ma inną, niech przejrzy stan budów.
Sprawa nr 2: tragiczna kondycja polskiej służby zdrowia. Ocena: pała, a kto ma inną, niech się przejdzie do państwowej przychodni.
Sprawa nr 3: katastrofa w Smoleńsku. Ocena wymaga rozszerzenia. Napisano już tomy o nieudolności rządu w rozmowach z Rosjanami o sposobie przeprowadzenia śledztwa, o wraku, niszczeniu dowodów, czarnych skrzynkach, parciu na szkło Edmunda Klicha, który teraz chce być senatorem, i dziesiątkach innych potknięć, które, choć mają udawać niezamierzone, są elementami wciąż tej samej gry – w wybielanie winnych.
Już dzień po katastrofie premier powołał ośmioosobowe ciało pod nazwą „Międzyresortowy zespół do spraw koordynacji działań podejmowanych w związku z tragicznym wypadkiem lotniczym pod Smoleńskiem”, którego najważniejszym zadaniem miała być „koordynacja lub nadzór działań dotyczących ustalenia przyczyn katastrofy”. I tak sędziami we własnej sprawie zostali m.in. minister obrony Bogdan Klich oraz szef Kancelarii Premiera Tomasz Arabski. Ten ostatni czuje dziś, że ziemia pali mu się pod nogami, i stąd jego postawa wobec kontroli NIK próbującej ustalić, kto był odpowiedzialny za organizację lotu do Smoleńska. Arabski, zanim sam się wypowie, chciałby zobaczyć, co nagadali kontrolerom jego podwładni.
W dramacie antycznym bywa to nazywane jednością czasu, miejsca i akcji, która jest warunkiem koniecznym, by nie doszło do desynchronizacji oświadczeń przełożonego i jego pracowników. A gdyby doszło? Jak się jest członkiem MZdsKDPwzzTWLpS (skrót nazwy międzyresortowego zespołu), można, jak Arabski, słać skargi na kontrolerów o treści: „Rygorystyczne egzekwowanie terminów, do czego sprowadzają się pisma ponaglające, powoduje, że przekazywane materiały mogą zawierać usterki”.
Być może część z państwa zgodzi się ze mną, że brzmi to szczególnie boleśnie, gdy prawa ręka premiera, członek rządowej specgrupy, a jednocześnie negatywny bohater smoleńskiej tragedii 10 kwietnia 2010 roku nie nauczył się niczego i nadal narzeka na to, że coś jest w Polsce „rygorystycznie egzekwowane”.
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników