Teraz jest 11 wrz 2025, 02:50



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2082 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 86, 87, 88, 89, 90, 91, 92 ... 149  Następna strona
Katastrofa smoleńska 
Autor Treść postu
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Katastrofa smoleńska
Na ten dokument czekają wszyscy Polacy.
Czego Rząd się boi?


Jeśli kilka dni temu Donald Tusk mówił, że w czerwcu poznamy raport, to ja się pytam: co się stało, że nagle pojawiły się takie wątpliwości? Eugeniusz Kłopotek, PSL

Wciąż nie znamy daty publikacji raportu komisji badającej katastrofę smoleńską. Miał być czerwiec, ale wiele wskazuje na to, że analizę polskich ekspertów poznamy dopiero jesienią. Minister Jerzy Miller, szef komisji też nie podaje konkretów. Mówi, że komisja intensywnie pracuje, ale trudno rozmawiać o terminach. Zdaniem Eugeniusza Kłopotka z PSL zamieszanie wokół raportu, jest niepokojące.
– Żonglerka terminami to niepoważne traktowanie Polaków przez rząd – grzmi poseł. PO odpowiada: "poczekajmy na rzetelny raport, nie naciskajmy na ekspertów".

Na początku miesiąca Donald Tusk zapewniał dziennikarzy: „Jestem bliski pewności, że raport komisji Millera poznamy jeszcze w czerwcu”. Jak jednak napisał Syfilisweek.pl – stanie się to dopiero jesienią, po wyborach. Dlaczego? W opinii informatorów gazety na linii premier-minister iskrzy, a szef MSWiA zwleka z publikacją raportu, bo chce dotrwać do końca kadencji w rządzie.

Odnosząc się do stawianych mu zarzutów, Jerzy Miller skomentował, że "jakość raportu jest ważniejsza niż data publikacji". Dodał, że premier ani razu na niego nie naciskał ws. przyspieszenia prac. Nie odpowiedział jednak na pytanie, czy w ciągu miesiąca przedstawi raport.

Eugeniusz Kłopotek (PSL) twierdzi, że „zamieszanie wokół raportu, jest niepokojące”:
- Żonglerka datami to niepoważne traktowanie przez mój rząd Polaków. Jeśli analiza specjalistów jest rzeczywiście tak druzgocząca dla rządzących i klasy politycznej, powinna być jak najszybciej ujawniona. Prawda o katastrofie należy się Polakom od dawna. Niestety dziś mało kto wierzy, że przekładanie terminów wynika z powodów merytorycznych.

Poseł partii koalicyjnej podkreśla, że martwi go również to, co dzieje się między premierem a ministrem.
„ Na litość boską! Przecież ktoś tu jest szefem i powinien podejmować decyzje. Jeśli kilka dni temu Donald Tusk mówił, że w czerwcu poznamy raport, to ja się pytam: co się stało, że nagle pojawiły się takie wątpliwości?
Nawet, jeśli raport nie jest całkowicie kompletny, kawa na ławę, trzeba go ujawnić
– postuluje Eugeniusz Kłopotek.

Adam Hofman (PiS) uważa, że raportu nie poznamy przed wyborami:
– PO miała dwa wyjścia. Ujawnić prawdę, co wiązałoby się ze wskazaniem we własnych szeregach winnych katastrofy, a to przyniosłoby im szkody, albo iść po bandzie – nikogo nie oskarżać. W obu przypadkach Platforma straciłaby w oczach wyborców, więc doszli do wniosku, że lepiej nie robić nic. Rzecznik Prawa i Sprawiedliwości twierdzi też, że nie ma żadnych napięć między Tuskiem a Millerem. –

Doniesienia, że Tusk się wkurzył na Millera, bo nie dostał raportu na biurko, to jedna wielka ściema. W PO decyzje zapadają hierarchicznie i politycznie. To od premiera wszystko zależy i nic nie odbywa się bez jego wiedzy. Jakby chciał usunąć Millera, zrobiłby to już dawno, bez względu na to, na jakim etapie prac jest raport – podkreśla poseł PiS.

Pytany o to, czy zwłoka w prezentacji raportu może negatywnie odbić się na wyniku wyborczym PO, mówi: - Wątpię. Duża część Polaków jest impregnowana na to, że rząd wykłada się na każdym odcinku. Dają się nabierać magicznej różdżce Donalda Tuska – tłumaczy poseł. Dodaje, że „w każdym innym, normalnym kraju, po roku od takiej katastrofy, winni tragedii już dawno zostaliby pociągnięci do odpowiedzialności”.

Stefan Niesiołowski (PO) nie ujawnia czy jest szansa na to, aby prace nad raportem zakończyły się jeszcze w czerwcu. W jego opinii najlepiej byłoby jednak, aby nastąpiło to po wyborach. Dlaczego?
– Wolałbym, aby raport był po wyborach, bo jeśli nastąpi to teraz, awantura Macierewicza i spółki murowana. Znów zacznie się piekło i wrzask. Opublikowanie raportu później leży w interesie stabilizacji sytuacji w Polsce.

Zdaniem posła Hofmana i Kłopotka opóźnianie publikacji raportu ma charakter decyzji politycznej. Z kolei Waldy Dzikowski z PO odpiera zarzuty. - W tej sprawie nie ma nawet kropli polityki. Ten kto tak uważa, sądzi po sobie. Poczekajmy na rzetelny raport i nie naciskajmy na ekspertów. A co do opinii opozycji, to dla PiS żaden termin nie będzie dobry. Złej baletnicy, przeszkadza nawet rąbek u spódnicy – ripostuje poseł PO.

Sam szef MSWiA Jerzy Miller mówiąc o doniesieniach tygodnika "Syfilisweek" na temat przeniesienia terminu prezentacji raportu z prac komisji na czas po wyborach parlamentarnych ograniczył się jedynie do lakonicznego komentarza.

- Ja z reguły nie komentuję wiadomości, które są wyssane z palca; z niesmakiem przeczytałem, że ktoś będzie przetrzymywał raport na okres powyborczy, i to jest cały mój komentarz - odparł krótko minister.

Agnieszka Niesłuchowska,

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1329,title, ... ntarz.html

Stefan Niesiołowski (PO)
– Wolałbym, aby raport był po wyborach, bo jeśli nastąpi to teraz, awantura Macierewicza i spółki murowana.

Panu Stefanowi znowu się POgorszyło :(
A nie trzeba było odstawiać leków! :P

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


15 cze 2011, 22:35
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Katastrofa smoleńska
Winni Smoleńska nietykalni dzięki Tuskowi? Ostre słowa posła

Czy Donald Tusk chce zapewnić nietykalność ludziom odpowiedzialnym za katastrofę w Smoleńsku? - takie rozważania snuje poseł, i o dziwo nie jest przedstawicielem Prawa i Sprawiedliwości

Donalda Tuska w bezpardonowy sposób zaatakował przedstawiciel... Sojuszu Lewicy Demokratycznej
.
Poszło o pojawiające się pogłoski, że raport Jerzego Millera o katastrofie z 10 kwietnia 2010 roku ujrzy światło dzienne dopiero po... wyborach.

- Gdyby tak się stało, Donald Tusk dałby powód do przypuszczeń, że chce dotrwać do wyborów, aby osoby winne zaniedbaniom w organizacji lotu TU 154M otrzymały immunitet i nie mogły zostać pociągnięte do odpowiedzialności karnej - przekonywał na antenie Polskiego Radia poseł SLD Marek Wikiński. - Coś jest na rzeczy w tym, że Platforma Obywatelska będzie chciała chować swoich urzędników za immunitetami parlamentarnymi- dodał.


Waszym zdaniem
Czy zgadzasz się z Wikińskim?
TAK - 93%
NIE - 7%

Komentarze internautów:
- ni
No ale o co chodzi z tym raportem OD razu widac ze coś kombinują zresztą jak zwykle. Wikinski ma racje
- ludzie do urn bo wraca komuna
zaczyna się robić jak za komuny, a miało być jak w haśle wyborczym platformy ''żeby żyło się lepiej''
PS.pytam się komu ?
- Banda - PO !!
Czy tym ludziom cos grozi np: Trybunal Stanu za zniszczenie Polski i biede tych najubozszych tego nikt nie chce odpowiedziec bo w Chinach by bylo wiadomo i co na to Polacy ?? nabrali wody w usta a kyz.
- Panie premierze więcej sztucznych penisów , zimnych lechów ,
rosyjskich fachowców , więcej leszka i niesioła w tv- n , więcej dużego szampana , pseudo pojednania , westchnień strażaków i medali , zjebki pisu , czystki w necie i abw w każdym domu a raport przejdzie. zapomniałem o pochodniach na mieście mniej .he
- PO to święte krowy !
Tylko o PISie mozna mówić wszystko a reszta to święte krowy !!kto pod Trybunał za Smoleńsk !!!!a tylko straszą Jarosława i Ziobro
- Tusk i Komorowski przed Trybunal Stanu
ZA ODDANIE KACAPOM SLEDZTWA SMOLENSKIEGO i przyczynienie sie do smierci ELITY POLITYCZNE
J PANSTWA POLSKIEGO
- Ja sie dziwie wszystkim ugrupowaniom w sejmie
w katastrofie zginęli przedstawiciele wszystkich partii. Tylko PiS sie upomina o godne i powazne śledztwo , a reszta siedzi jak myszy pod miotłą. Z PO zginęli wartościowi ludzie, z SLD też, z PSL także. Czego oni milczą? Nie szukam spisków, dziwi mnie, że nie upominają się o pamięć o kolegach
- Brawo Panie Pośle brawo brawo....
Czas skonczy ochłamem Powskim-Tylko i wyłącznie SLD powinno rządzić samodzielnie w tym kraju?!
- popieram z 14.48
Nie chcę się wstydzić nawet przed samym sobą dlatego nie zagłosuję na PO. Też nie chcę czuć się współwinnym

http://www.fakt.pl/Winni-Smolenska-niet ... l#miniPoll


16 cze 2011, 18:20
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Katastrofa smoleńska
Lot na mało czytelnym świstku papieru

Przesłane przez prokuraturę wojskową do analizy karty podejścia lotniska Siewiernyj wzbudziły prawdziwe poruszenie w katedrze nawigacji dęblińskiej Szkoły Orląt,
donosi "Nasz Dziennik".

Załogi, które leciały do Federacji Rosyjskiej, bazowały jedynie na kserokopiach pojedynczych kart z rosyjskiego zbioru, nie opatrzonych żadnymi znakami identyfikacyjnymi czy informacjami o tym, kto je wytworzył, pisze gazeta.

Brakuje wskazania układu odniesienia i chociażby pieczęci jakiejkolwiek placówki na terenie Federacji Rosyjskiej mogącej potwierdzić zgodność karty z oryginałem i - co istotniejsze - ze stanem faktycznym. Doświadczony pilot wojskowy w stopniu majora powiedział, że w przypadku lotów nad terytorium Rosji na lotniska wojskowe nieopisane kserówki to norma. Obiekty wojskowe nie są bowiem zawarte w żadnym zbiorze informacji aeronawigacyjnych - ani w rosyjskim AIP, ani JEPPESEN, choć w miarę "ucywilniania" obiektów wojskowych ta sytuacja nieco się poprawiła.

- Taką "gołą dokumentację" otrzymujemy i dobrze, kiedy przysyłana jest kserokopia karty, bo bywa, że dostajemy na faks mało czytelny świstek papieru i trzeba sobie z nim radzić, zaznaczył rozmówca gazety. Jak zauważył, przesyłane karty nie posiadają legendy i szczegółowych opisów, bo te znajdują się na początku zbornika, z którego karty pochodzą. Jednak Rosjanie od czasu rozpadu Układu Warszawskiego swoich pełnych zbiorów nie udostępniają polskim załogom. A i za czasów "przyjaźni" zborniki były dobrze pilnowane i należało je bezwzględnie zwracać po wylądowaniu w rosyjskim porcie lotniczym.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title, ... prasa.html


17 cze 2011, 07:09
Zobacz profil
Znawca
Własny awatar

 REJESTRACJA19 maja 2009, 06:14

 POSTY        103
Post Re: Katastrofa smoleńska
Rosja - czarne skrzynki - eksperci
IAR - Świat
17 Cze 2011, 5:51


17.06.2011 (IAR) - Jak ustaliło Polskie Radio - w Moskwie zakończył się jeden z etapów badania oryginałów zapisów z czarnych skrzynek Tu-154M. Grupa polskich ekspertów prowadzących analizy powinna dziś powrócić do Warszawy.
Eksperci rozpoczęli pracę w Moskwie w ostatnich dniach maja. Towarzyszy im jeden z wojskowych prokuratorów. Ich przyjazd do Rosji był jednym z efektów rozmów prowadzonych w stolicy Rosji przez polskiego Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta.

Czarne skrzynki Tupolewa są jednym z najważniejszych dowodów prowadzonego przez Rosjan śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej, dlatego nie mogą zostać przekazane do Warszawy aż do czasu zakończenia postępowania. Nasi eksperci dokonali oględzin zapisów z dwóch rejestratorów: dźwiękowego zainstalowanego w kabinie pilotów oraz rejestrującego parametry lotu. Analiza porównawcza kopii zapisów, na których pracowali polscy biegli z oryginałami jest podstawowym warunkiem wydania ostatecznej ekspertyzy sądowej.

Jak nieoficjalnie dowiedziało się Polskie Radio, eksperci najprawdopodobniej nie wykryli różnic między kopią a oryginałem zapisów.



Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Maciej Jastrzębski, PR Moskwa/dj


17 cze 2011, 12:22
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Katastrofa smoleńska
Ujawniam list prokuratora

Zamiast felietonu postanowiłem przekazać czytelnikom treść tajnego listu naczelnego prokuratora wojskowego do podległych mu jednostek, który zdobyłem, prowadząc jednogodzinne śledztwo dziennikarskie. Oto on.

Działając na rzecz koncepcji komplementarnego wyjaśnienia nieprawidłowości popełnionych przez niektóre podmioty dysponujące odpowiednim zakresem zasięgu dostępu do informacji niejawnych specjalnego znaczenia Naczelna Prokuratura Wojskowa ustaliła z prawdopodobieństwem przekraczającym granice pewności, że prokurator Marek Pasionek znalazł się w strukturach NPW w sposób jednoznacznie prowadzący do powiązania go z Jarosławem Kaczyńskim. Uzyskane dowody pozwoliły na postawienie tezy, że Jarosław Kaczyński to prezes partii politycznej o nazwie PiS. Powyższe domniemanie zostało uprawdopodobnione w toku czynności śledczych.

W ramach swoich uprawnień prokuratorzy ustalili dalej, że wymieniony Pasionek dysponował telefonem komórkowym, z którego samowolnie dzwonił do dziennikarzy ale nie tych. W związku z czym Naczelna Prokuratura Wojskowa nawiązała kontrkontakt z właściwymi przedstawicielami świata mediów i przekazała im przedmiotowe ustalenia, które następnie podległy realizacji w miejscu i stopniu potrzebnym, żeby odwrócić od NPW rozpowszechniane przez inspirowanych politycznie osobników podejrzenia jakoby ww. Pasionek kierował się rzetelnością.

W toku działań sprawdzających wyszło na wierzch, że Pasionek spotkał się z dwoma agentami obcego mocarstwa. Dzięki zastosowaniu nowych technik operacyjnych i wykorzystaniu w pełni profesjonalnego systemu weryfikacji danych prokuratorzy zdobyli niezbite dowody, że Pasionek w trakcie rozmowy z agentami zjadł jedno ciastko z kremem i jedno z jabłkami oraz wypił filiżankę zielonej herbaty, a następnie udał się w towarzystwie obu agentów oraz byłego szefa jednej ze służb, którego rysopis zgadza się z cechami osobnika legitymującego się inicjałami B. Ś., do ambasady tego mocarstwa, po czym doprowadził do złożenia wniosku domagającego się pomocy tejże. Mimo podejmowanych czynności nie udało się ustalić co Pasionek jadł w ambasadzie.

Po zastosowaniu wobec dwójki agentów tzw. wzmocnionych technik przesłuchania Naczelna Prokuratura Wojskowa mogła odkryć kulisy niezgodnej z przepisami (KPK, KK, KPC) aktywności Pasionka. Należy z całą stanowczością stwierdzić, że jego działania były próbą skompromitowania Naczelnej Prokuratury Wojskowej oraz polskiego rządu, a to przez natarczywe podważanie jej kompetencji, uparte kierowanie uwagi na wątki poboczne, brak zaufania do naszych rosyjskich przyjaciół, a przede wszystkim przez zmuszenie prokuratorów do śledzenia ww. Pasionka co uniemożliwiło im przeprowadzenie przesłuchania kontrolerów wieży w Smoleńsku. Należy odnośnie tego podkreślić, że jego wyeliminowanie pozwoli teraz skoncentrować się NPW na odcinku smoleńskim
.

Podpisane NPW

http://blog.rp.pl/lisicki/2011/06/17/uj ... okuratora/


17 cze 2011, 21:56
Zobacz profil
Znawca
Własny awatar

 REJESTRACJA19 maja 2009, 06:14

 POSTY        103
Post Re: Katastrofa smoleńska
Dyskusja na temat Pasionka to kolejne rozważania ślepych o kolorach. Nie mamy pełnej wiedzy na temat zarzutów i materiałów dowodowych w sprawie. Jeżeli rzeczywiście zarzuty są w sposób oczywisty bezpodstawne prokurator generalny jest w stanie całą sprawę stosunkowo szybko "odkręcić". Jak już wskazywałem nie ma podstaw twierdzić aby Pan Seremet był tuskowym człowiekiem, ponieważ na swoje stanowisko został mianowany przez Lecha Aleksandra Kaczyńskiego spośród kandydatów przedstawionych mu przez złożoną głównie z sędziów radę sądownictwa. W przypadku więc miałkości zarzutów nie trzeba będzie wcale czekać na długotrwałą sądową rozprawę. Wątpliwe jednak aby te zarzuty były aż tak bardzo słabe jak sugeruje autor przekopiowanego przez silniczka raczej humorystycznego listu – wszystkie zarzuty przecież przejdą przez sito weryfikacji, może nawet zostaną powołane w tym celu stosowne komisje sejmowe itd., itp.


18 cze 2011, 05:18
Zobacz profil
Znawca
Własny awatar

 REJESTRACJA19 maja 2009, 06:14

 POSTY        103
Post Re: Katastrofa smoleńska
silniczek                    



Lot na mało czytelnym świstku papieru

Przesłane przez prokuraturę wojskową do analizy karty podejścia lotniska Siewiernyj wzbudziły prawdziwe poruszenie w katedrze nawigacji dęblińskiej Szkoły Orląt,
donosi "Nasz Dziennik".

Załogi, które leciały do Federacji Rosyjskiej, bazowały jedynie na kserokopiach pojedynczych kart z rosyjskiego zbioru, nie opatrzonych żadnymi znakami identyfikacyjnymi czy informacjami o tym, kto je wytworzył, pisze gazeta.

Brakuje wskazania układu odniesienia i chociażby pieczęci jakiejkolwiek placówki na terenie Federacji Rosyjskiej mogącej potwierdzić zgodność karty z oryginałem i - co istotniejsze - ze stanem faktycznym. Doświadczony pilot wojskowy w stopniu majora powiedział, że w przypadku lotów nad terytorium Rosji na lotniska wojskowe nieopisane kserówki to norma. Obiekty wojskowe nie są bowiem zawarte w żadnym zbiorze informacji aeronawigacyjnych - ani w rosyjskim AIP, ani JEPPESEN, choć w miarę "ucywilniania" obiektów wojskowych ta sytuacja nieco się poprawiła.

- Taką "gołą dokumentację" otrzymujemy i dobrze, kiedy przysyłana jest kserokopia karty, bo bywa, że dostajemy na faks mało czytelny świstek papieru i trzeba sobie z nim radzić, zaznaczył rozmówca gazety. Jak zauważył, przesyłane karty nie posiadają legendy i szczegółowych opisów, bo te znajdują się na początku zbornika, z którego karty pochodzą. Jednak Rosjanie od czasu rozpadu Układu Warszawskiego swoich pełnych zbiorów nie udostępniają polskim załogom. A i za czasów "przyjaźni" zborniki były dobrze pilnowane i należało je bezwzględnie zwracać po wylądowaniu w rosyjskim porcie lotniczym.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title, ... prasa.html


Komentarz:
1.        Niech obejrzą ci specjaliści polską dokumentację polskich lotnisk Rędzikowo, Zegrze Pomorskie i wielu innych byłych lotnisk wojskowych. To takie same kartofliska jak Siewiernyj.  A chcemy, by Ruscy utrzymywali na byłych lotniskach wojskowych ILS-a i inne pomoce nawigacyjne. No, a wymaganie aby byłe lotnisko (kawałek betonu w lesie) miało aktualną dokumentację nawigacyjną to mistrzostwo świata. Proponuję wezwać Wojsko Polskie, aby dla przykładu uzupełniło dokumentację byłych polskich lotnisk wojskowych.
2.        To co jak Tusk (abo sam Putin (!!!)) leciał i lądował to załoga dostała dobry zestaw map, a jak leciał Prezydent RP i najwyżsi rangą dowodzący armią RP to dostali jakieś tam świstki. Nagle z lotniska zniknęły naprowadzenia, porozbijano reflektory na pasach. Nie pozwólmy aby  robić z nas idiotów. To był tragiczny wypadek, przeszarżowanie.


18 cze 2011, 11:36
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA21 paź 2006, 19:09

 POSTY        7731

 LOKALIZACJATriCity
Post Re: Katastrofa smoleńska
serwant                    



Dyskusja na temat Pasionka to kolejne rozważania ślepych o kolorach. Nie mamy pełnej wiedzy na temat zarzutów i materiałów dowodowych w sprawie...


Skąd GW miała dostęp do billingów prokuratora Pasionka
Kłamstwo "michnikowego szmatławca" czy przeciek kontrolowany?

Skąd dziennikarz "michnikowego szmatławca" ma dostęp do billingów prokuratora Pasionka?
Czy będzie śledztwo w sprawie przecieku "GW"?
- pyta na blogu Grzegorz Wszołek w Salonie24.pl.

Bloger zwraca uwagę na artykuł, który napisał Marcin Kącki w "michnikowemu szmatławcowi". Artykuł dotyczył odsuniętego od smoleńskiego śledztwa prokuratora Marka Pasionka. Kącki napisał m.in.:

Z analizy billingów telefonu Pasionka wynika, że od maja do listopada 2010 r. kilkadziesiąt razy kontaktował się z dziennikarzami "Naszego Dziennika" i "Rzeczpospolitej". A po rozmowach z Pasionkiem obie gazety publikowały informacje o przebiegu śledztwa smoleńskiego. Pasionka przesłuchano w lutym 2011 r. Co zeznał? Że nigdy nie dzwonił do wspomnianych dziennikarzy. Co innego jednak wynikało z billingów, więc śledczy uznali, że kłamie - czytamy w "Wyborczej".

Uwagę Grzegorza Wszołka zwrócił fragment z billingami.
Jak to możliwe, że w ważnym śledztwie, które ma zbadać, czy odsunięty prokurator nie był źródłem przecieku, następuje kolejny przeciek, tym razem do "michnikowego szmatławca"?
Skąd dziennikarz ma dostęp do billingów i zeznań Marka Pasionka? Dlaczego nie zapytał go o komentarz?
W prokuraturze wojskowej nigdy nie było zakazu - formalnego i nieformalnego - kontaktów z dziennikarzami. Po raz pierwszy od dawna dziennikarze uczestniczą w kontrolowanym przecieku na wysoko postawionego prokuratora - pisze Grzegorz Wszołek.

Inny fragment artykułu w "GW" też zwraca uwagę blogera.
Marcin Kącki: Parulski wysłał taką prośbę do Andrzeja Seremeta, prokuratora generalnego, któremu podlega Pasionek, cywilny prokurator w NPW. Seremet się nie zgodził, choć wiedział już, o co Pasionka podejrzewają śledczy. Uznał zawieszenie za przedwczesne.

Jeśli Seremet - pisze Wszołek - wiedział, o co jest podejrzewany Pasionek, to albo Kącki w którymś fragmencie mija się z prawdą - bo trudno sobie wyobrazić, że Prokurator Generalny z wiedzą o kłamstwie w zeznaniach prokuratora torpeduje jego odsunięcie - albo zdawał sobie sprawę z gry, jaką wokół śledczego prowadzi gen. Parulski.

"GW" twierdzi też w artykule, że prokurator Pasionek dzownił do Beaty Kempy z PiS. Dziś posłanka PiS napisała oświadczenie w tej sprawie:
Prokurator Marek Pasionek nigdy do mnie nie dzwonił i nie prowadził ze mną żadnych rozmów na temat śledztwa smoleńskiego. Nie znam prokuratora Pasionka i nigdy z nim nie rozmawiałam. Redaktor Marcin Kącki nie dysponuje żadnymi dowodami mogącymi potwierdzić opisane w jego artykule hipotezy i spekulacje na ten temat. Autor artykułu nie podjął jakiejkolwiek próby skontaktowania się ze mną i zweryfikowania nieprawdziwych informacji.

O sprawie pisze też Igor Janke w Rzeczpospolitej:
Tekst we wczorajszej "michnikowemu szmatławcowi" został napisany z intencją unurzania prokuratora Pasionka w bardzo podejrzanym sosie. A przy okazji przekonania czytelników, że już same kontakty z Departamentem Stanu USA, z byłymi szefami polskich służb, z politykami PiS, a także z dziennikarzami "Rzeczpospolitej" i "Naszego Dziennika" to przestępstwa.
Inaczej byłoby, rzecz jasna, gdyby prokurator konwersował z politykami Platformy Obywatelskiej, z dziennikarzami "michnikowego szmatławca" i przedstawicielami rosyjskiego resortu sprawiedliwości. I gdyby przynajmniej raz zadzwonił do posłanki Joanny Muchy...


http://www.wsieci.rp.pl/opinie/rekiny-i ... trolowany-

Skąd?
Dlaczego?
W jakim celu?

____________________________________
Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.


18 cze 2011, 11:48
Zobacz profil
Znawca
Własny awatar

 REJESTRACJA19 maja 2009, 06:14

 POSTY        103
Post Re: Katastrofa smoleńska
Ujawnienie informacji ze sprawy Pasionka - do cywilnej prokuratury
PAP

Stołeczna prokuratura okręgowa będzie zajmować się sprawą rozpowszechniania bez zezwolenia w mediach informacji z postępowania dotyczącego prok. Marka Pasionka - poinformował PAP w piątek szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, płk Ireneusz Szeląg.
We wtorek, jak informowała już wcześniej NPW, naczelny prokurator wojskowy gen. Krzysztof Parulski wystąpił do warszawskiego wojskowego prokuratora okręgowego o rozważenie możliwości wszczęcia śledztwa w sprawie rozpowszechniania bez zezwolenia informacji z postępowania dotyczącego prok. Pasionka.

Wystąpienie gen. Parulskiego miało związek z opublikowanym w poniedziałek w "michnikowemu szmatławcowi" artykułem pt. "Cafe pod agentem". Naczelny prokurator wojskowy zwrócił się wówczas do WPO "z poleceniem rozważenia możliwości zainicjowania postępowania karnego w sprawie rozpowszechniania publicznego, bez zezwolenia, wiadomości z postępowania przygotowawczego, zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym".

WPO miała sprawdzić, czy zachodzą przesłanki, by mogła prowadzić w tej sprawie postępowanie. W piątek prokuratura wojskowa wydała postanowienie, aby materiały sprawy - zgodnie z właściwością - przekazać do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. To prokuratorzy z cywilnej prokuratury zdecydują teraz, czy w sprawie ujawnienia informacji w artykule wszcząć śledztwo. "Do piątkowego popołudnia nie wpłynęły do nas te materiały, gdy je otrzymamy, poddamy je analizie i prokuratorzy zdecydują, co dalej w sprawie robić" - powiedziała PAP w piątek rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prok. Monika Lewandowska.

W ub. tygodniu szef NPW gen. Parulski zawiesił w czynnościach Pasionka, prokuratora NPW nadzorującego śledztwo ws. katastrofy Tu-154M. W związku z podejrzeniem ujawnienia tajemnicy tego śledztwa czeka go postępowanie karne oraz dyscyplinarne. Pasionek w poniedziałkowej rozmowie z PAP zapowiedział zażalenie do prokuratora generalnego na decyzję o zawieszeniu, do piątku nie wpłynęło ono jednak do PG.

"GW" pisała, że 7 czerwca 2010 r. w warszawskiej kawiarni Pasionek spotkał się z pracownikami CIA i FBI, stałymi rezydentami w ambasadzie USA w Polsce - śledczy przesłuchali tych agentów. Jeden zeznał, że spotkanie umówili b. szef ABW Bogdan Święczkowski i b. wiceszef ABW Grzegorz Ocieczek (za rządów PiS). Gdy agenci usłyszeli od Pasionka, że nadzoruje śledztwo smoleńskie i ma dostęp do poufnych informacji, zaproponowali, by przenieść spotkanie do ambasady USA, gdzie Pasionek w obecności Ocieczka i Święczkowskiego mówił agentom o śledztwie i pytał, czy mogą sprawdzić kilka koncepcji - podała "GW".

Według gazety amerykański agent zeznał, że chodziło o prawdopodobieństwo rozpylenia sztucznej mgły, sterowanie samolotem na odległość i zmianę transmisji danych w wieży kontroli lotów. Agent zeznał też, że ponieważ chodziło "o sprawy ściśle tajne", zaproponował, by do ambasady USA przysłać oficjalną prośbę o pomoc. I rzeczywiście, prokuratura prowadząca śledztwo smoleńskie wysłała wkrótce do Departamentu Sprawiedliwości USA wniosek o pomoc prawną.

Pasionek - według niepotwierdzonych przez prokuraturę doniesień mediów - miał zwracać się nieoficjalnie do przedstawicieli USA, agentów CIA i FBI z ambasady w Warszawie, w sprawie dowodów przydatnych w śledztwie ws. Smoleńska i przekazać im część materiałów z polskiego postępowania. "michnikowy szmatławiec" twierdzi, że miał też udzielać informacji ze śledztwa dziennikarzom "Naszego Dziennika" i "Rzeczpospolitej" oraz posłom PiS - o czym mają świadczyć jego billingi.

Sprawę ujawnienia informacji ze śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej prowadziła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. Dotyczyła ona "ujawnienia osobie nieuprawnionej informacji stanowiącej tajemnicę służbową" (co zagrożone jest karą do trzech lat więzienia) oraz "rozpowszechniania publicznego wiadomości pochodzących z postępowania przygotowawczego" (grozi za to do dwóch lat więzienia). Ponieważ WPO "uprawdopodobniła wersję", że ujawnienia tajemnicy dopuścił się prokurator prokuratury wojskowej - który nie jest oficerem, lecz osobą cywilną - sprawę skierowano do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście. W poniedziałek poinformowano, że postępowanie będzie kontynuować Prokuratura Okręgowa w Warszawie.(PAP)

Źródło: PAP


18 cze 2011, 13:36
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Katastrofa smoleńska
Rosja: 44 osoby zginęły w katastrofie tupolewa

Rosyjski samolot typu TU-134, na pokładzie którego było 43 pasażerów i 9 osób załogi rozbił się i zapalił podczas lądowania w północnej Rosji; zginęły 44 osoby
- poinformowało rosyjskie ministerstwo sytuacji nadzwyczajnych.

Osiem osób zostało hospitalizowanych w stanie krytycznym - podała agencja AP. Wypadek przeżył 10-letni chłopiec, nie wiadomo jednak, w jakim jest stanie.

Na pokładzie byli głównie Rosjanie, ale leciał nim też Szwed. Nie wiadomo, czy w samolocie byli inni cudzoziemcy.

Wcześniej agencje informowały, że załoga TU-134 liczyła pięć osób, ale według rzeczniczki ministerstwa sytuacji nadzwyczajnych na pokładzie było dziewięć osób załogi.

Maszyna leciała z Moskwy do Pietrozawodska na północnym zachodzie kraju; rozbiła się o 23.40 czasu lokalnego w poniedziałek (21. 40 czasu polskiego).

Samolot rozpadł się na wiele części zanim wybuchł pożar - podał CNN. Przyczyny wypadku nie są znane, rosyjskie ministerstwo sytuacji nadzwyczajnych poinformowało jednak, że warunki meteorologiczne były bardzo złe.

Reuters podał, że odnaleziono czarne skrzynki, które były na pokładzie samolotu.

http://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/art ... olewa.html


21 cze 2011, 06:52
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Katastrofa smoleńska
"Większość winy za katastrofę po stronie polskiej. Raport Millera w lipcu"

- Największą część odpowiedzialności za katastrofę Smoleńska ponosi polska strona - stwierdził w rynszTOK FM płk Edmund Klich, były polski akredytowany przy MAK. Uważa, że raport komisji pod przewodnictwem szefa MSWiA Jerzego Millera powinien być opublikowany już w lipcu.

Klich potwierdził, że raport komisji pod przewodnictwem szefa MSWiA jest niemal gotowy. Nanoszone są niego poprawki stylistyczne. Dlatego też, według niego, jego publikacji możemy spodziewać się już lipcu. - Na pewno publikacji nie opóźniają sprawy merytoryczne - podkreślił

Były polski akredytowany przy MAK twierdzi, że raport komisji Millera będzie dokładny, nie wskaże jednak winnych, ale skupi się na powiązaniu ciągu przyczyn składających się na katastrofę. - Nie będzie mocnych dowodów, które chcielibyśmy mieć - zaznaczył Klich.

Mówił również, że nie uzyskaliśmy do tej pory od Rosjan dokumentacji lotniska w Smoleńsku czy dokumentów według których działali rosyjscy kontrolerzy. To jednak, według Klicha, nie przeszkodzi w "zamknięciu raportu".

Według niego raport Millera będzie podobny do tego przygotowanego przez MAK. - Część odpowiedzialności i przyczyn tej katastrofy leży po rosyjskiej stronie - mówił - To na prawdę niewielka część - podkreśla.

Błędy strony rosyjskiej to, m. in., nie zamknięcie lotniska czy zbyt późne podanie komendy "horyzont". - Trzeba jednak wziąć pod uwagę z czego to wynikało: sprzęt był słaby, nie został sprawdzony przez nas, załoga zdecydowała się na lądowanie na lotnisku, na którym nie było praktycznie nic, nie miało nawet instrukcji przyjmowania samolotów typu VIP - wylicza błędy Polaków Klich.

http://www.polskatimes.pl/stronaglowna/ ... ,id,t.html


21 cze 2011, 21:54
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA10 lis 2006, 07:34

 POSTY        3465
Post Re: Katastrofa smoleńska
Andrzej Gelberg o katastrofie i premierze Tusku

Andrzej Gelberg, były redaktor naczelny Tygodnika "Solidarność", pisze dziś w swoim blogu w Salonie24 o hipotezach zamachu, jakie pojawiły się w mediach i przestrzeni internetowej. Według Gelberga fakt, że nie poznaliśmy przyczyn katastrofy smoleńskiej, rodzi nowe teorie przemawiające za zamachem.

Jeśli zamiast twardych dowodów, opartych o badania polskich lub międzynarodowych specjalistów, niezależnych, kompetentnych firm zajmujących się analizą przyczyn wypadków lotniczych, słyszymy tylko zapewnienia MAK, że tragedii są winni polscy piloci, to snucie rozważań (co czyni się w Polsce od roku) odrzucających w konkluzji wersję zamachu z powodu braku po czyjejkolwiek stronie politycznych korzyści takiego „ostatecznego rozwiązania”, ma taką samą wartość dowodową, jak wspomniane hipotezy o zamachu.

Publicysta proponuje, żebyśmy wyobrazili sobie sytuację, w której premier Tusk dostaje od specsłużb raport przedstawiający dowody zamachu. Co miałby zrobić Donald Tusk z tak nabytą wiedzą?
Podzielić się nią z prezydentem, marszałkami Sejmu i Senatu, sugerować zwołanie nadzwyczajnej sesji parlamentu? Przecież na takiej sesji co bardziej krewcy posłowie zażądaliby wypowiedzenia wojny Rosji, zakrzykując tych bardziej umiarkowanych, proponujących zerwanie lub tylko - do czasu pełnego wyjaśnienia przez komisję międzynarodową - zawieszenie stosunków  dyplomatycznych z Kremlem. Więc może, po ochłonięciu, Donald Tusk - szukając wyjścia z sytuacji bez wyjścia - zamiast wypuszczać w Polsce dżina z butelki, powinien wcześniej wykonać kilka telefonów - szukając rady u naszych sojuszników?

Andrzej Gelberg przypomina, że sugestię „to co się stało, już się nie odstanie” usłyszał Władysław Sikorski od Churchila, gdy Niemcy poinformowali o masowych grobach polskich oficerów w Katyniu.
- Poczekajmy z tym do końca wojny - radził brytyjski premier.

Przypominam ten „casus katyński” sprzed ponad pół wieku, żeby uzmysłowić wszystkim, iż cena dochodzenia do prawdy bywa czasami bardzo wysoka. A lęk i niechęć przed jej ujawnieniem, to postawy w historii świata bynajmniej nie sporadyczne. Bo trzeba sobie jasno powiedzieć, że gdyby - powtórzę raz jeszcze: gdyby w Smoleńsku doszło do zamachu, to w blokowaniu ujawnienia tej zbrodni zainteresowani byliby nie tylko jej sprawcy.

Polskiemu premierowi wizja, że mógłby dostać wspomniany raport, musi spędzać sen z powiek. Stanąłby bowiem przed wyzwaniem, które zapewne by go przerastało. I być może ów lęk, że to mógł być jednak zamach, w jakimś stopniu wyjaśnia niepojętą spolegliwość polskiego rządu wobec Rosji - kończy publicysta.

http://www.wsieci.rp.pl/opinie/horyzont ... erze-Tusku

Tusk nie musi otrzymać takiego raportu, by gołym okiem było widać, że jest "przerośnięty", a ściślej, że to on nie dorósł do funkcji premiera rządu, o którą tak chorobliwie i bezwzględnie walczył.
Przerasta go bycie premierem choć tak chciał nim być.
A dowodów, gdyby je miał, na pewno by nie ujawnił, bo ta upudrowana PRowa kukła nie robi nic co może zaszkodzić jego wizerunkowi i wzmocnić konkurencję. Takich pojęć jak interes kraju, racja stanu po prostu nie ma w jego słowniku. Podobnie zresztą jak w słowniku Igora..
29 kwietnia 2011 00:10 karol

A więc lata pracy na tym niewdzięcznym polskim ugorze nie poszły na marne. Bo przecież najbardziej materialnym śladem po najeźcy nie są pałace "kultury" ale piętno niewolnika odciśnięte w mentalności tubylców. Co bowiem utrudnia nam dostrzeżenie faktu że ukrywanie prawdy prowadzi do ponoszenia największych kosztów? No chyba że wystąpiliśmy do "straży miejskiej" , zgadzamy się na najniższe uposażenie ale za to trzymamy piłkę z tej właściwej strony! Po za wszystkim wilkiem straszy się tylko grzeczne dziewczynki bo w odwodzie ma się jeszcze Gajowego. Inscenizacja smoleńska nie byłaby możliwa bez tej infantylnej mentalności wyniesionej przez media na szczyty oświecenia. Mentalności rozpalonej prometejską nadzieją na łaskę bogów i bez obaw wznoszącą wzrok ku słońcu.
29 kwietnia 2011 09:09 słoń

____________________________________
"Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein


Ostatnio edytowano 22 cze 2011, 08:48 przez kominiarz, łącznie edytowano 1 raz



22 cze 2011, 08:46
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Katastrofa smoleńska
Masakra Tu-134 to kopia katastrofy z 10 kwietnia?

Boże jedyny! Ile jeszcze razy usłyszymy o jakimś tupolewie, który stał się zbiorową trumną?! Ile jeszcze razy Rosjanie będą informować, że ich kontrolerzy nalegali na odejście na drugi krąg, a i tak nie zapobiegli tragedi
i. Jakaś podłość losu chce, byśmy znów musieli przechodzić przez to samo. Bo - według Rosjan - poniedziałkowa katastrofa ich Tu-134 to kopia katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku!

Rosyjski portal newsru.com podał, że dyżurujący na wieży w Pietrozawodsku kontroler Siergiej Szmatko wydał załodze tu-134 komendę o odejściu na drugi krąg, ale pilot ją zignorował. Według serwisu, wieża lotniska, pod którym we wtorek rozbił się tupolew, alarmowała o fatalnych warunkach pogodowych. Niemniej załoga miała uznać, że uda się jej wylądować na tzw. ręcznym podejściu.

Według Rosjan podobnie było w przypadku Tu-154M, który rozbił się w ub.r pod Smoleńskiem (przypomnijmy: rosyjskie służby badające katastrofę z 10 kwietnia 2010 roku nie biorą pod uwagę hipotezy, że za śmierć Lecha Kaczyńskiego i 95 innych osób będących na pokładzie prezydenckiego tupolewa mogą odpowiadać Rosjanie).

O tym, że można tu mówić o analogicznych przyczynach tragedii mówił też we wtorek wicepremier Rosji Siergiej Iwanow. - Wstępne zewnętrzne dane sugerują, że błąd pilota był wyraźny: w złych warunkach pogodowych pilot gwałtownie skręcił w prawo i we mgle do ostatniej chwili wzrokowo poszukiwał pasa startowego, którego nie znalazł - oświadczył Iwanow, który razem z premierem Władimirem Putinem przebywa właśnie we Francji.

Na pokładzie rosyjskiego Tu-134 prywatnego towarzystwa RusAir, który leciał z Moskwy do Pietrozawodska, stolicy Karelii, znajdowały się 52 osoby, w tym dziewięciu członków załogi. Zginęły 44 osoby, a osiem jest rannych - informowało rosyjskie Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych.

Samolotem podróżowało czterech obcokrajowców: Szwed, Holender i dwóch Ukraińców, a także czteroosobowa rodzina, której członkowie mieli podwójne obywatelstwo rosyjskie i amerykańskie. MSZ Rosji podało później, że wśród pasażerów był również mężczyzna z podwójnym obywatelstwem rosyjskim i niemieckim.

Tu-134 rozbił się w poniedziałek o godz. 23.40 czasu lokalnego (godz. 21.40 czasu polskiego). Samolot rozpadł się na wiele części zanim wybuchł pożar. Katastrofę przezyła natomiast trzyosobowa rodzina, matka i jej dwójka dzieci. Niestety, wszyscy są ciężko ranni.

http://www.fakt.pl/Masakra-Tu-134-to-ko ... 070,1.html

komentarz:
- A mówili, że to polscy piloci są źle wyszkoleni i nie potrafią latać. Okazuje się, że rosyjscy piloci też. Tylko na wieży zawsze wszystko jest ok. Tylko na której  ;)


22 cze 2011, 12:16
Zobacz profil
Zawodowiec
Avatar użytkownika

 REJESTRACJA25 cze 2009, 12:10

 POSTY        3598
Post Re: Katastrofa smoleńska
Ostatnie chwile z Prezydentem. Lech ścisnął dłoń i rzekł...

Rozstaliśmy się około jedenastej, zwyczajnie: - No to cześć, trzymaj się, do zobaczenia - powiedział ściskając mi dłoń. Nie miałem żadnego przeczucia, że coś się może wydarzyć - tak Maciej Łopiński, przyjaciel Lecha Kaczyńskiego, opowiada w Fakcie o ostatnich chwilach z prezydentem.

Często myśli pan o Lechu Kaczyńskim?
Niemal każdego dnia. Był dla mnie nie tylko zwierzchnikiem, ale najbliższym przyjacielem. Przyjaźniłem się także z jego  wspaniałą żoną, Marylką. Trudno było mi się pogodzić z tym, że już ich nie ma i odbyć po nich żałobę. Chyba tak do końca jeszcze tego za sobą nie mam.

Pamiętamy pana ogromne wzruszenie na Placu Piłsudskiego w Warszawie, gdy żegnał pan Marię i Lecha Kaczyńskich. Łzy w pana oczach ...

– Starałem się je powstrzymać.

Do tej pory zdarzają się panu takie chwile?

–  Teraz jest to już zabliźniona rana, więc jest łatwiej. Ale gdy mam z czymś kłopot, często łapię się na myśli: „pójdę z tym do Leszka, powiem o tym Leszkowi". Dopiero po chwili uświadamiam sobie, że już nigdy nie zapytam go o zdanie.

Jak długo panowie się znali?

– Ponad ćwierć wieku. Poznaliśmy się zimą 1984 r. na konspiracyjnym spotkaniu. To było pod Gdańskiem, w domu braci Puszów, bardzo zasłużonych dla opozycji. Spotkałem się tam z kilkoma osobami z kierownictwa podziemnej Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej „Solidarności”, m.in. z Bogdanem Lisem i Zbigniewem Bujakiem. Miałem wracać do domu, gdy dowiedziałem się, że następnego dnia przyjedzie tu Lech Kaczyński. Postanowiłem zostać. Podczas strajków w sierpniu 1980 r. jakoś nie zetknęliśmy się ze sobą. Kilka miesięcy później jeden z moich współpracowników (byłem wtedy sekretarzem redakcji tygodnika „Czas") zrobił wywiad z młodym doktorem prawa, Lechem Kaczyńskim. Do tekstu dołączone były zdjęcia. Na nich trzydziestolatek w militarnej zielonej kurtce, z podniesionym kołnierzem. Też w takiej chodziłem, taka była wtedy moda. Wywiad mi się spodobał, a facet na zdjęciu wyglądał sympatycznie. Pomyślałem, że warto byłoby go poznać. Koniec końców wywiadu nie puściła cenzura, a ze spotkaniem też się jakoś nie złożyło. Udało się dopiero po kilku latach, właśnie wtedy u Puszów. Zaprzyjaźniłem się z Leszkiem właściwie od razu, tak przypadliśmy sobie do gustu. Od tego czasu działaliśmy razem w podziemiu. A nieco później poznałem jego żonę Marylkę.

Jakim byli małżeństwem?

– Wzruszające było z jaką wzajemną czułością do siebie podchodzili, jak Leszek do niej mówił, jak ona się do niego odnosiła. Leszek był w ogóle otwartym, ciepłym, dobrym i mądrym człowiekiem. To z niego emanowało. Jego wizerunek medialny, szczególnie w latach prezydentury, nie miał nic wspólnego z rzeczywistą osobowością, postacią tego człowieka.

Czy Maria Kaczyńska wspierała męża w działalności konspiracyjnej czy raczej łapała go za rękaw tej jego kurtki i zatrzymywała w domu?
– Oczywiście bała się o niego, ale go wspierała. Nigdy mu nie powiedziała: wybieraj, albo opozycja, albo ja. To nie był ten typ kobiety. Woziła maluchem nielegalną „bibułę" i męża na tajne spotkania. Bo Leszek, choć miał prawo jazdy, samochód prowadził rzadko. Nie był najwybitniejszym kierowcą świata.

Jak wyglądało pana ostatnie spotkanie z prezydentem?

– Dzień przed katastrofą, w piątek pod wieczór, spotkaliśmy się w Belwederze. Prezydent postanowił popracować tu w spokoju nad swoim wystąpieniem w Katyniu. 70-ta rocznica zbrodni katyńskiej była dla niego sprawą niezwykle ważną, dlatego potrzebował skupienia. Gdy był gotów poprosił mnie i dyrektorkę swego sekretariatu Zofię Kruszyńską-Gust. Siedzieliśmy przy okrągłym stole, w małym pokoju na pierwszym piętrze Belwederu. A Leszek chodził i mówił. Z głowy. Niemal nigdy nie czytał wystąpień z kartki. Tak samo miało być w Katyniu. Krążył więc po pokoju, mówił, a my słuchaliśmy.

Robił pan notatki?
– Ani niczego nie zapisywałem, ani nie nagrywałem. I ogromnie  teraz tego żałuję. Oczywiście, jak zawsze, przygotowaliśmy prezydentowi tezy do wystąpienia. Po katastrofie zostały one opublikowane. Ale nie oddają w pełni przesłania Lecha Kaczyńskiego. Z tego co mówił w utkwiły mi w pamięci słowa o tym, że racja w historii nie jest równo rozdzielona między wszystkie narody. Rację mają ci, którzy walczą o wolność, a nie ci, którzy innych ciemiężą.  Lech Kaczyński sam walczył o tę wolność, począwszy od lat 70-tych, od działalności w KOR i w Wolnych Związkach Zawodowych. I jeszcze druga rzecz. Wtedy w Belwederze stwierdził, że tak jak kłamstwo katyńskie było fundamentem PRL, tak prawda o Katyniu powinna być fundamentem wolnej Rzeczypospolitej.

Czy to były ostatnie słowa, które pan od niego usłyszał?
– Potem jeszcze trochę rozmawialiśmy. Z Belwederu Leszek pojechał odwiedzić mamę. Późno wieczorem spotkał się ze mną drugi raz. Mówił mi, że niepokoi się zostawiając mamę w szpitalu i lecąc za granicę. Rozstaliśmy się około jedenastej, zwyczajnie: – No to cześć, trzymaj się, do zobaczenia – powiedział ściskając mi dłoń. Nie miałem żadnego przeczucia, że coś się może wydarzyć.

Czy z góry ustalone było, że pan się do Katynia nie wybiera?
– O początku tak ustaliliśmy. Po pierwsze - wiedziałem, że będzie dużo więcej chętnych niż miejsc w samolocie. I że będę musiał, jako szef gabinetu prezydenta, wziąć długopis i kogoś z listy skreślić. A wolałem to robić będąc poza podejrzeniem szykowania miejsca dla siebie. Po drugie –  niespełna trzy lata wcześniej byłem już z prezydentem w Katyniu. Ta wizyta wywarła na mnie ogromne wrażenie. Ten las, sosny i mech, który wyglądał pewnie tak samo jak wtedy, gdy ginęli tam polscy oficerowie. To było niesamowite. Cały czas miałem to w sobie. Nie czułem więc wewnętrznego przymusu, by znów tam się znaleźć, zwłaszcza, gdy innym tak zależało na tym wyjeździe.

Czy Lech Kaczyński interesował się tym, że samolot z delegacją ma  wylądować w Smoleńsku, a nie na innym, bardziej bezpiecznym lotnisku?

Prezydent nie zajmował się organizacją wizyty. A pismo z MSZ o tym, że jest to lotnisko od dawna zamknięte i wyposażone w przestarzałe urządzenia, dotarła do nas dopiero po katastrofie. W przygotowaniach wyjazdu Lecha Kaczyńskiego do Katynia od początku ze strony rządu górę brała niezrozumiała dla nas gra – prowadzona w dodatku na spółkę z Rosją – której celem było rozdzielenie wizyt premiera i prezydenta w Katyniu. Opowiadanie przez różnych przedstawicieli rządu, że prezydent wybierał się do Katynia z wizytą prywatną było czymś tak absurdalnym, iż słów brakowało żeby to prostować.

Zbliżała się kampania prezydencka. Czy Lech Kaczyński był pewny ubiegania się o reelekcję?

– Był zdecydowany żeby kandydować. Nie wydawał się zmęczony, choć bolała go niesprawiedliwa krytyka. To nieustanne  bombardowanie zupełnie nieuzasadnionymi atakami. Mówił jednak: trzeba robić swoje.

Wierzył w wygraną?
– Tuż przed 10 kwietnia na podstawie badań, wskazujących na wzrost jego popularności, robiliśmy symulacje, które wskazywały, że może wybory prezydenckie wygrać. Oczywiście liczył się też z przegraną. W takim przypadku planował powrót do pracy akademickiej. I to prawdopodobnie na kilku uczelniach. Zdawał sobie bowiem sprawę, że to głównie on będzie musiał  zapewnić mamie warunki żeby mogła funkcjonować – leczenie, stałą pomoc i medyczną opiekę.  A to się wiązało z kosztami.

Jak dowiedział się pan o katastrofie?

– Przyjechałem samochodem do domu w Gdańsku o trzeciej w nocy z piątku na sobotę. Było późno, nie umawiałem się, że Leszek będzie do mnie dzwonił w sobotę rano, więc spokojnie wyciszyłem telefon. Normalnie tego nie robiłem, bo on się denerwował, jak nie odbierałem telefonu. Byłem strasznie zmęczony, czułem jakieś napięcie, nie wiem czym spowodowane. Wziąłem tabletkę nasenną i położyłem się do łóżka. Obudziłem się w sobotę przed dziewiątą. Telefon leżał na biurku, poszedłem do kuchni zrobić sobie kawę. Zacząłem się krzątać, włączyłem radio. Usłyszałem, że samolot z prezydentem miał wypadek. Te pierwsze doniesienia nie były tak dramatycznie dokładne. W pierwszej chwili pomyślałem ze złością: znowu to samo! Jakiś czas wcześniej jeden z portali internetowych podał wyssaną z palca informację o śmierci Jadwigi Kaczyńskiej. Nawet o tym Leszkowi nie mówiłem, żeby się nie denerwował. Ale poszedłem do pokoju,  włączyłem telewizor i już nie miałem wątpliwości. Pobiegłem do telefonu i wtedy zorientowałem się, że mam dziesiątki nieodebranych połączeń. Głównie od Jacka Sasina, wiceszefa Kancelarii Prezydenta, który w Smoleńsku i Katyniu nie doczekał się na prezydenta.

Pojechał pan do Warszawy?
Próbowałem podłączyć się ze swoim samochodem do kolumny premiera Donalda Tuska, który też jechał z Trójmiasta do stolicy. Ale to nie wyszło, więc pojechałem na własną rękę. Po drodze rozmawiałem z ministrem Andrzejem Dudą. Powiedział mi o telefonie z Kancelarii Sejmu, że marszałek Bronisław Komorowski chciałby natychmiast przejąć obowiązki głowy państwa. Wydawało się to dziwne i nie do przyjęcia w momencie, kiedy o śmierci prezydenta wiedzieliśmy jedynie z paska w telewizji. Zaskakujące było tempo, w jakim marszałek chciał przejąć władzę. W końcu stało się to, po stanowczej postawie ministra Dudy, dopiero gdy prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew oficjalnie poinformował polskie władze, że Lech Kaczyński nie żyje.

Pędząc do Warszawy miał pan jeszcze jakąś nadzieję?
Na moment pojawiła się informacja o trzech osobach, które mogły przeżyć. Rozmawiałem o tym z szefem MSZ, Radosławem Sikorskim. Powiedział, że sprawdza to. Po jakimś czasie zadzwonił i oznajmił: zginęli wszyscy.

Co pan czuł?
– Ból, szok. A jednocześnie nie potrafiłem sobie do końca uzmysłowić, że to się stało naprawdę. Że Leszek z Marylką nie żyją. Że zginęło tylu innych bliskich mi ludzi. Kilka osób ocalało, bo nie wpisałem ich na listę pasażerów. Kilka skreśliłem. Ale jedną osobę do tej listy dopisałem.

Kogo?
– Przepraszam, ale nie chciałbym o tym mówić.


http://www.fakt.pl/Ostatnie-chwile-z-Pr ... 973,1.html


22 cze 2011, 17:13
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 2082 ]  idź do strony:  Poprzednia strona  1 ... 86, 87, 88, 89, 90, 91, 92 ... 149  Następna strona

 Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
 Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
cron