____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
22 gru 2014, 23:04
Re: Gospodarka
A miliony na odprawy to mają. Ktoś znowu kręci lody.
Zamiast uzdrowić sytuacje górników wolą wydać grubą kasę i zamknąć kopalnie. A później może sprzedać za grosze.
Oni mogą żreć ośmiorniczki na nasz koszt
Cicha likwidacja barów mlecznych na naszych oczach.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
11 sty 2015, 17:52
Re: Gospodarka
Pajace zerwały rozmowy z rządem. I grożą zaostrzeniem strajku.
Rozmowy delegacji rządowej z przedstawicielami górniczych związków zerwane. Potwierdził to na twitterze Patryk Kosela, rzecznik prasowy Komisji Krajowej Wolnego Związku Zawodowego Sierpień'80. Górnicy bardzo emocjonalnie wypowiadali się po opuszczeniu sali, w której odbywały się rozmowy. Wzburzeni mówili o tym, że delegacja rządu użyła wobec nich m.in. słowa "pajace" oraz obrzucono ich inwektywami. Górnicy grożą zaostrzeniem strajku. Rozmowy zostały zerwane po nieco ponad dwóch godzinach w atmosferze skandalu. Jak podają przedstawiciele związków zawodowych - podsekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Jakub Jaworowski nazwał działania związkowców "pajacowaniem".
- To co się dzieje to jest skandal. Złodzieje. Jakie pajace?! Oni są pajace. (...) Nie chcą ratować dobra narodowego. (...) Nie będziemy rozmawiać, bo wyzywają nas od pajaców. Ten rząd cały musi iść do wymiany. Nie ma z nimi w ogolę rozmów na temat górnictwa - mówią zdenerwowani górnicy. - Rząd jest jedynie zainteresowany likwidacją kopalń, a nie naprawą branży - mówią związkowcy. - Pajace siedzą w rządzie - powiedziała w rozmowie z TVP Info jedna z kobiet, która protestuje przed kopalnią. A inna dodaje: "nikt nas w ciula robić nie będzie".
Delegacja rządowa przeprasza. Chwilę później odbyła się konferencja prasowa delegacji rządowej. - Przepraszamy i zapraszamy do stołu negocjacji - apelowali do górników. Pytani przez dziennikarzy o to, czy górnicy faktycznie zostali nazwani "pajacami", delegaci rządu ocenili, że "to był opis sytuacji". I dodali,że nie chcieli nikogo urazić.
Wznowią rozmowy? Jeszcze dziś możliwy jest powrót górniczych związkowców do rozmów z rządową delegacją. Jak poinformował Patryk Kosela, rzecznik Sierpnia'80, są jednak warunki dla dalszych negocjacji nad planem naprawy górnictwa, zaproponowanym przez Radę Ministrów. Warunek pierwszy to odsunięcie od dalszych rozmów Jakuba Jaworowskiego, podsekretarza stanu w kancelarii premiera. - Obraził stronę górniczą, to człowiek, z którym nie chcemy już rozmawiać - mówi Kosela. Drugi warunek to obietnica merytorycznych negocjacji, a zwłaszcza "pochylenia się" nad propozycjami związkowców w sprawie czterech kopalń, które - zgodnie z planem rządu - mają zostać zamknięte. Na jutro związki zawodowe zapowiadają zaostrzenie protestu. - Jego forma będzie zależeć od tego, co dziś ewentualnie uda się ustalić z delegacją rządową - powiedział Patryk Kosela. Dodał, że inne kopalnie są gotowe do solidaryzowania się z tymi czterema, które rząd chce zamknąć. Pracę ma stracić kilka tysięcy osób, pozostali mają mieć zagwarantowane zatrudnienie.
Problem nierentownych kopalń w Polsce to nie jakość węgla, ilość złóż, zarobki czy przywileje ludzi którzy każdego dnia zjeżdżają kilkaset metrów pod ziemię bez gwarancji powrotu. Problem górnictwa to GRUBE RYBY z układów partyjno koleżeńskich żerujące na pracy pod ziemią. Rozgonić całą tę mafię administracyjną - spółkowską, która 5 krotnie zarabia na wydobytej tonie węgla nim trafi do odbiorcy. Tu jest prawdziwy problem. Won z prezesami, dyrektorami, kierownikami a łapy precz od górników. Zaraz by kopalnie były rentowne. Jeżeli rząd chciałby ten proceder złodziejski ukrócić to byłby rzeczywisty program naprawczy. Tylko po co jak tam swoi zasiadają i trzymają miejsce jakby koryto przy Wiejskiej się skończyło. Lepiej zamknąć, odebrać prace i chleb rodzinom górników bo przecież prezesi, dyrektorzy, kierownicy i tak będą najwyżej nazywać się będą likwidatorami, zastępcami, doradcami czy pełnomocnikami likwidatorów. No nie? Zadeklarujcie, że zwolnicie GRUBE RYBY bez wielomilionowych odpraw i postawicie ich przed sądem za generowanie strat kopalń czyli sabotaż mający na celu zlikwidowanie najbardziej dochodowej polskiej gałęzi przemysłu. Stać cię paniusiu z tym nierządem na taką deklarację, czy dalej będziesz tylko po Paryżu się w marszach przechadzać i pełnychnocników wysyłać? ~Janek Wiśniewski 2015-01-11 (17:39) Zgadzam się z opinią 551 Nie zgadzam się z opinią 44
Kto rządzi Polakami skoro w Polsce nie opłaca się wydobywać ,produkować ,nawet koleje linowe też są nieopłacalne a wystarczy że wykupi " obcy " i jemu się opłaci -dlaczego i komu zalezy na tym by Polaków pozbawić pracy ,zarobków i doprowadzenie społeczeństwa Polskiego do rozpaczy i nędzy ??? !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ~tlko prawda 2015-01-11 (17:29) Zgadzam się z opinią 507 Nie zgadzam się z opinią 36
Przyjdzie Helmut, kupi za grosze od Kopaczowej i nagle będą rentowne. ~wiadomo 2015-01-11 (17:36) Zgadzam się z opinią 395 Nie zgadzam się z opinią 23
tak pytam dlaczego nie mozna zamknac ubojni koszernych ,a kopalnie mozna zamknac ~nkln;oho; 2015-01-11 (17:27) Zgadzam się z opinią 311 Nie zgadzam się z opinią 37
Pogonić tych ciuli! Wszystko rozkradli ,sprzedali i sprzeniewierzyli!Stocznie,fabryki ,wojsko,jeszcze lasy chcą sprzedać i pozamykać kopalnie! ~prlrock 2015-01-11 (17:33) Zgadzam się z opinią 301 Nie zgadzam się z opinią 49
To sabotaz rzadu ZEBY SPROWADZAC RUSKI WEGLEL Z 15%VATEM A NA POLSKI NAŁOZYLI 23% VATU WYNOCHA Z RUSKIM WEGLEM!! ~jaga 2015-01-11 (17:23) Zgadzam się z opinią 297 Nie zgadzam się z opinią 67
A po co komu Kompania Węglowa ?! Przecież to sa urzędasy i kolejni biurokraci. Stworzenie kompanii to podważenie zaufania do dyrektorów poszczególnych kopalń i odebranie im kompetencji. Przecież dyrektor kopalni wie, ile ma węgla, ile pracowników, jaki popyt itp.więc sam powininien zarządzać czli zatrudniać, kopać, wywozić i sprzedawać. To po pierwsze. Po drugie, górnicy powinni pracować tak jak wszyscy czyli do 67 roku zycia, z tym, że górnicy dołowi do 50, ale otrzymywaliby tylko część emerytury, a musieliby podjąć pracę w innym przeznaczonym do tego celu zakładzie przykopalnianym. Zlikwidować należy 13, 14 pensje dla pracowników powierzchni, niestety. A tak nawiasem mówiąc, czy nasz "ukochany" rząd zajął się nowymi obowiązkami nałożonymi przez Niemcy na polskie przedsiębiorstwa transportowe sprzedające usługi właśnie za naszą zachodnią granicę ? Ani trochę i to od momentu wprowadzenie tego rozporządzenia we wrześniu 2014 ? Myslicie, że kierowcy i właściciele firm przewozowych pójdą razem z górnikami na Warszawę ?! ~Szaramysz17 2015-01-11 (17:50) Zgadzam się z opinią 241 Nie zgadzam się z opinią 19
Polska upada, jej juz nie ma. /poczekajmy jeszczekilka lat! moze sie myle. Ale mysle ze moi przodkowie nie o taka Polske walczyli, jak obecnie. Strajkuja bo chca godnie zyc?zapewne a reszta spoleczenstwa wraz ze mna gdzie jest?ludzie w naszym kraju czesto pracuja za 1200 zl i to jestskandal!a jak zostaje sie na nadgodziny to szef przyjdzie i ci powie ze nie dostaniesz pracy za te nadgodziny i ze jestes nie udolnym pracownikiem bo zostajesz dluzej!to jest hanba, wyzysk, kpina,upokorzenie!Brak mi slow jak to opisac. Okropny zal. Nikt nie musi sie z moim komentarzem zgadzac, ale tak jest. ~pracujaca 2015-01-11 (17:44) Zgadzam się z opinią 128 Nie zgadzam się z opinią 8
To nie są wybiórczo wybrane komentarze, a pierwsze z brzegu najczęściej oceniane.
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
Ostatnio edytowano 12 sty 2015, 17:38 przez kominiarz, łącznie edytowano 1 raz
12 sty 2015, 17:31
Kebab, bar mleczny - opłacalność
Witam nawiązując do ostatnich wydarzeń w Polsce i na świecie chciałbym zadać pytanie i może ktoś ze skarbowców potrafi na nie odpowiedzieć. Jakim cudem u nas zwykły bar mleczny ma problemy z utrzymaniem się na rynku, nawet wręcz mówi się, że dopłacać trzeba a takie miejsca jak budki z kebabem są w stanie przeżyć, baa rosną jak grzyby po deszczu, mają najętych pracowników, często Polaków, jak i nieraz działają 24h na dobę. Czemu im się opłaca a innym nie?
14 sty 2015, 16:32
Re: Gospodarka
Zdenerwowany tłum do posłów: znajdziemy was!
- Wiemy, jak wyglądacie, jak się nazywacie, gdzie mieszkacie! - w ten sposób, po raz drugi dzisiaj, lider "Solidarności" zwrócił się do posłów mieszkających na Śląsku. Tym razem przemawiał w czasie strajku przed kopalnią w miejscowości Brzeszcze. "Znajdziemy was!" - krzyczał zdenerwowany tłum.
Załącznik:
Kopacz ze swoimi pajacami.JPG
- "Solidarność" was nie zostawi. Podjęliśmy decyzję, że sprawa walki o miejsca pracy, o kopalnie, ma charakter nie tylko lokalny, ale ogólnokrajowy. To sprawa jednostek "Solidarności" z całej Polski! Będziemy walczyć wszyscy. Dziękuję wszystkim za determinację! - mówił Piotr Duda w Brzeszczach. - Społeczeństwo polskie jest mądrzejsze od polityków i pseudoekspertów - dodał.
Później skierował się bezpośrednio do posłów ze Śląska, mówiąc, że strajkujący znają ich adresy. "Znajdziemy was!" - odkrzyknął tłum. - Tak jak my - działacze związkowi - mamy służyć pracownikom, tak rządzący mają służyc społeczeństwu. Wy tu nie chcecie niczego szczególnego - mówił do strajkujących Duda. - Nie chcecie jałmużny. Chcecie pracować, płacić podatki. Trzymajmy się razem, nie dajmy rozbić solidarności! Razem wygramy! - krzyczał Piotr Duda.
Radosław Sikorski apeluje do Piotra Dudy: niech wycofa się ze swoich słów nt. posłów - Słowa szefa "Solidarności", Piotra Dudy, budzą wielki niepokój. Mamy do czynienia z naciskiem na posłów na granicy groźby karalnej. Apeluję do Dudy, by wycofał się ze swoich słów - powiedział na specjalnej konferencji prasowej Radosław Sikorski. Wcześniej lider "S" ostrzegał posłów ze Śląska. - Znamy wasze adresy, immunitety wam nie pomogą - stwierdził. - Takie szantażowanie posłów to nie jest realizacja postulatów Sierpnia '80. To nie jest ta wolność, o którą "Solidarność" walczyła - powiedział marszałek Sejmu Radosław Sikorski. Jak dodał, Sejm w tej chwili "bardzo energicznie pracuje nad jedynym realnym planem uzdrowienia sytuacji w górnictwie węgla kamiennego". - Apeluję do Dudy, by wycofał się ze swoich słów - powiedział Sikorski.
Piotr Duda: ostrzegam parlamentarzystów ze Śląska przed popieraniem projektu rządu dot. górnictwa
Związkowcy grożą kolejnymi strajkami, ale jednocześnie zapewniają, że dadzą czas rządowi Ewy Kopacz na wypracowanie porozumienia. W trakcie konferencji prasowej Piotr Duda ostrzegł, że oczekuje solidarności parlamentarzystów ze Śląska, którzy będą głosować za propozycją rządu Ewy Kopacz, która w konsekwencji może doprowadzić do zamknięcia czterech kopalń. - Parlamentarzystom ze Śląska chcę powiedzieć, że wiemy, gdzie mieszkacie. Znamy wasze nazwiska i adresy. I immunitet wam nie pomoże - powiedział Duda.
- Proszę państwa, z nami rozmawia się tylko, kiedy władza słyszy, że szykujemy strajk, albo kiedy - za przeproszeniem - chcemy dać komuś w pysk. My tymczasem jesteśmy przygotowani do rozmów merytorycznie - oświadczył Piotr Duda, przewodniczący "Solidarności".
Wsparcie górnikom okazali kolejarze. - Sytuacja na kolei w Polsce jest równie nieciekawa. Jesteśmy pół roku za górnikami - oświadczył na zwołanej konferencji prasowej Henryk Grymel, przewodniczący Sekcji Krajowej Kolejarzy "S".
Duda: winni zarządzający kopalniami, a nie górnicy - Najpierw państwo dużo inwestuje w firmę. Nagle ta firma upada i pojawia się ktoś, kto ją kupuje. Przykładów jest wiele. Wydaje się miliony złotych, by następnie spółkę sprywatyzować - podkreślał Duda, opisując sytuację w sektorze górnictwa. - Zamykanie kopalni to sposób na zachwianie bezpieczeństwa energetycznego Polski. (...) Nas jednak się nie słucha. Pomimo tego wszystkiego, co obserwujemy, jesteśmy gotowi do merytorycznych rozmów - dodał.
Przewodniczący "S" podkreślał, że niesłusznie winę za nierentowność kopalni zrzuca się tylko na górników. - Górników chce się więc zwalniać, a związani z władzą ludzie wędrują od jednego miejsca w zarządzie państwowej spółki do innej posady państwowej i to wszystko z bardzo wysokimi wynagrodzeniami - podkreślił.
Komentując fiasko rozmów z rządem Ewy Kopacz, Duda wielokrotnie powtarzał, że górnicy chcą dać więcej czasu władzy. - Rozmowy nie przyniosły efektów. Protest rozwija się. Rozmowy okazały się fiaskiem, ale apeluję do pani premier, by ten projekt zakładający likwidację miejsc w czterech kopalniach nie wszedł w życie. Wróćmy do rozmów - apelował Duda.
Duda: fatalna sytuacja nie tylko w górnictwie - To już nie jest sprawa górników, to jest sprawa całej "Solidarności" i innych branż. Sytuacja na kolei jest również nieciekawa, na Poczcie planuje się zwolnić ok. 5 tys. osób. Trudna sytuacja w sektorze zbrojeniowym. Polacy powinni mieć świadomość, że nie tylko górnictwo jest w fatalnym położeniu - podkreślał w trakcie konferencji Duda. - Jeśli do przyszłego wtorku nie będzie efektów, to we wtorek w Katowicach spotka się sztab i podejmie decyzje o dalszych działaniach związkowców - dodał.
Kolejarze: jesteśmy pół roku za górnikami. - Nie tylko górnicy. I my mamy ogromne problemy. "Kolesiowski system" zarządzania ma fatalny wpływ na stan spółek państwowych. Skład zarządu to znajomi znajomych. Gdzie kompetencje? Ogłoszono np. konkurs na prezesa PKP Cargo. Zatrudniono firmę, która za kilkadziesiąt tys. złotych przeprowadziła rekrutację, a i tak od pół roku wszyscy wiedzieli, kogo na tego prezesa wybiorą - mówił w trakcie konferencji z Piotrem Dudą, Henryk Grymel.
- 2013 r. PKP S.A. wydały ponad 100 mln na audyty, opracowania. Są to realne koszty działania firmy. Powołano m.in. wielu nowych dyrektorów. Np. dyrektora ds. koordynacji przepływu projektów. Inny przykład to spółka Cargo, co się dzieje? Ogłasza 200 mln zysków i ogłasza też zwolnienia pracowników. Zastraszają wręcz ludzi, by przyjmowali proponowane im warunki zwolnień. Inwestorom mówi się jednak, że jest duży zysk, żeby zarządy dostały premie. Nie pozwolimy na to, by tak dalej wyglądało zarządzanie spółkami w Polsce - ostrzegał Grymel.
~Jeż: W jednym z wywiadów w radiu słyszałem że kopalnia w Brzeszczach przyniosła w zeszłym roku 1 milion złotych straty więc obliczyłem, że zwalniając np: 4 prezesów lub dyrektorów, kierowników czy członków zarządu zarabiających miesięcznie po 20 tyś złotych kopalnia zacznie przynościć zyski. Takie to proste. Ludzie przejżyjcie na oczy kto na waszej pracy żeruje.
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
14 sty 2015, 19:41
Re: Gospodarka
Gorzej być nie może, ale
może by taniej
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
14 sty 2015, 23:01
Re: Gospodarka
1/ Plan Balcerowicza wiecznie żywy
Ledwie dwa tygodnie temu świętowaliśmy 25. rocznicę wprowadzenia słynnego i brzemiennego w skutki planu Balcerowicza. Planu, który wedle dominującej wersji wydarzeń był jedyną skuteczną formą wyrwania Polski z komunizmu i rzucenia jej w objęcia kapitalizmu. I rzeczywiście wolny rynek przyjął nas z otwartymi rękoma i obopólna miłość nie stygnie do dziś. Do dziś też zmagamy się z ubocznymi skutkami tego procesu, które - jak widać to z perspektywy czasu - były w niego wpisane.
W ramach rynkowych reform masowo prywatyzowano wtedy nierentowne przedsiębiorstwa państwowe, a ich prywatyzacja oznaczała de facto likwidację. Wyprzedawano je bowiem za bezcen, a nowym właścicielom bardziej opłacało się nie stawiać na nogi takich firmy, ale zamykać je i sprzedać będący na ich wyposażeniu sprzęt, który często był więcej wart niż koszty transakcji. Wywołało to falę bezrobocia i zabiło w zasadzie polską gospodarkę, tysiące ludzi wpychając w biedę. Na miejsce firm z polskim rodowodem przyjeżdżali zagraniczni inwestorzy ze swoimi przedsiębiorstwami, nie dając szansy na rozwinięcie się rodzimej gospodarce. W zarodku zduszono wtedy rozwój gospodarczych marek made in Poland, a nasz kraj stał się Chinami Europy, dostarczając jedynie taniej siły roboczej. Zyski z działalności w naszym kraju trafiały do centrali zagranicznych firm, a budżet państwa nie zarabiał na podatkach tyle, ile mógł.
W świątecznym szale uniesień niewiele się na ten temat mówiło. Nie było uderzenia się w pierś, przyznania do błędów i ekonomicznej łatwizny. Skoro nikt nie wyciągnął wniosków, nie może dziwić, że widmo tamtych czasów i dziś krąży nad polską polityką. Rząd Ewy Kopacz znów chce popełnić ten sam błąd. Tym razem wobec kopalń węgla. Kilka dni temu narodził się plan, by kilka z nich zlikwidować, co podobno z miejsca ma naprawić sytuację w polskim górnictwie. Tyle że nie zamyka się kopalń, którym kończy się węgiel i nie ma dla nich żadnej przyszłości. Zamyka się takie, które przy odpowiednim zarządzaniu wkrótce mogłyby ponownie stanąć na nogi. Znów jednak brakuje rządzącym cierpliwości, znów króluje gnuśność i znów bezsensownie niszczy się polski przemysł. Co prawda w rządowych księgach buchalterskich znów wszystko się będzie zgadzać, ale o losie tych, którzy stracą pracę, znów nikt nie myśli. Ale kto by się nimi przejmował? W Polsce państwo martwi się bowiem tylko o tych, którzy radzą sobie i bez jego wsparcia.
Polska może dołączyć do tego światowego podziału pracy, organizując, w ramach WOŚP, ogólnokrajową zbiórkę na nowoczesny sprzęt elektroniczny. Wedle Jerzego Owsiaka WOŚP to światowa marka, dumny produkt made in Poland. Innymi słowy, masowe żebractwo wyróżnia nas dzisiaj globalnie. Poza tym nic się u nas nie opłaca.
Kiedy piszę, towarzyszy mi współczesny symbol nieopłacalnej opłacalności. Jest to iPad w markowym futerale imitującym skórę. Amerykanom opłacało się wymyślić ten produkt, lecz nie opłacało się go produkować, więc wytwarzają to w Chinach.
Włosi od Armaniego zaprojektowali niezbyt wymyślny futerał tegoż iPada, lecz nie opłacało im się go produkować. Robotę więc zlecili Malezyjczykom.
Polska może dołączyć do tego światowego podziału pracy, organizując, w ramach WOŚP, ogólnokrajową zbiórkę na nowoczesny sprzęt elektroniczny. Wedle Jerzego Owsiaka WOŚP to światowa marka, dumny produkt made in Poland. Innymi słowy, masowe żebractwo wyróżnia nas dzisiaj globalnie. Poza tym nic się u nas nie opłaca.
Nie opłaca się produkcja statków, więc zlikwidowaliśmy stocznie. Nie opłacało się rozwijać przemysłu włókienniczego, więc zlikwidowano Łódź. Ostatnio Kopaczowy rząd uznał, że wydobycie węgla też jest nieopłacalne. Potwierdziło to Ministerstwo Finansów, podwyższając trzykrotnie opodatkowanie tony węgla.
Jestem pewien, że w III RP deficytowa byłaby kopalnia złota. Na szczęście dobry Bóg nie pokarał nas złotonośnymi pokładami. Dzięki decyzjom rządu odblokowano import opłacalnego węgla z Rosji. Wierzyć się nie chce, ale w Polsce nieopłacalne jest zatrudnianie pracowników znających język angielski.
Radek Sikorski, po kursach na Oxfordzie, podobnie jak jego przedwojenny protoplasta Nikodem Dyzma, nie potrafi napisać przemówienia w języku Szekspira. Nasz rządowy oksfordczyk musiał to zlecić brytyjskiemu Chińczykowi, Ch. Crawfordowi, niegdyś ambasadorowi Zjednoczonego Królestwa w Polsce. Temu z kolei opłacało się za 250 tys. zł napisać słynne berlińskie wystąpienie naszego zagranicznego Sikorskiego. W przemówieniu tym Sikorski namawiał, by Niemcy wzięły za pysk Europę, bo on się boi tylko jednego: bierności Niemiec. Wystąpienie to zostało owacyjnie przyjęte w Berlinie, w innych stolicach europejskich entuzjazmu nie wywołało. Sikorski uznał to za sukces, który zawdzięcza Crawfordowi i którego, zdaniem naszego oksfordczyka, zazdrości mu Cimoszewicz, autor nudnych wystąpień na forum międzynarodowym.
Skoro przygotowanie stanowiska Polski jest nieopłacalne dla Sikorskiego, a opłacalne dla Crawforda i dla Niemiec, to wniosek z tego jeden: władzę w Polsce sprawują nieopłacalni idioci, którzy zarażają nieopłacalnością cały kraj. Restrukturyzacji, czyli likwidacji, powinny podlegać nie kopalnie, lecz obecny rząd.
Rząd - poprzez ministra gospodarki - zupełnie biernie przyglądał się sytuacji w górnictwie. Dopiero stan faktyczny spowodował, że zajęto się tą sprawą na poważnie. Mam wrażenie, że Tusk cały czas miał nadzieję, że problem górnictwa uda się przenieść na okres po wyborach parlamentarnych. Tymczasem rzeczywistość jest tak dramatyczna, że trzeba go rozwiązać już teraz.
"Super Express": - Donald Tusk obiecał, że nie zlikwiduje kopalń. Później ewakuował się do Brukseli, a nowy rząd likwidować już chce. Jest to niezbędne?
Dr Jerzy Markowski: - Rząd - poprzez ministra gospodarki - zupełnie biernie przyglądał się sytuacji w górnictwie. Dopiero stan faktyczny spowodował, że zajęto się tą sprawą na poważnie. Mam wrażenie, że Tusk cały czas miał nadzieję, że problem górnictwa uda się przenieść na okres po wyborach parlamentarnych. Tymczasem rzeczywistość jest tak dramatyczna, że trzeba go rozwiązać już teraz.
- Cztery kopalnie, które mają zostać zlikwidowane, generują 80 proc. straty gotówkowej Kompanii Węglowej. Warto za wszelką cenę utrzymywać je przy życiu?
- Nie warto ich likwidować. Po zrealizowaniu programu technicznego będą one ponownie rentowne. Tym bardziej że w tych kopalniach są zasoby węgla i mają one pełne szanse stać się opłacalne.
- Gotowy jest plan restrukturyzacji kopalni Brzeszcze mający zapewnić rentowność zakładu już w 2016 roku.
- Ten sam właściciel, ten sam rząd i ten sam minister gospodarki akceptowali program inwestycyjny, który był realizowany w kopalni Brzeszcze. Ten zakład, dostosowując się do rentowności, w ciągu 2-3 lat zmniejszył zatrudnienie o 40 proc., udostępnił zupełnie nowe pokłady, dokonał całkowitej modernizacji procesu wzbogacania i przeróbki węgla, wybudował stację odmetanowania. Jak już to wszystko, potężnym kosztem, jest gotowe, to zamyka się tę kopalnię.
- Z tego, co pan mówi wynika, że nasz rząd nie ma żadnego planu podejmuje niekonsekwentne decyzje.
- Tak, nie ma żadnego planu. Minister gospodarki był informowany o konieczności zajęcia stanowiska i nic nie robił. Była koniunktura, ceny wyższe o 100 proc. i wydawało mu się, że tak będzie zawsze. A węgiel w Polsce to bezpieczeństwo energetyczne państwa. Dziś importujemy 12 mln ton węgla, co jest równoznaczne z utrzymywaniem 20 tys. miejsc pracy w górnictwie poza granicami kraju. Stać nas na to, a likwidujemy 8 tys. miejsc pracy w Polsce. Od 8 lat polskim górnictwem zajmują się osoby, które nie mają o nim zielonego pojęcia.
- Jakie będą koszty społeczne likwidacji tych kopalń?
- To będzie katastrofa. 10 tys. miejsc pracy w górnictwie daje 40 tys. miejsc pracy w otoczeniu górnictwa. A w takich miastach jak Brzeszcze, Zabrze, Bytom to są ostatnie działające kopalnie.
- A zabezpieczenia socjalne, które rząd obiecuje odchodzącym z pracy górnikom, to dobre rozwiązanie?
- To rozwiązanie zastosowane już za rządów premiera Buzka. Ale wtedy i tak wydobywaliśmy za dużo węgla jak na własne potrzeby, wobec czego nie otwieraliśmy drogi do importu węgla do Polski. Dziś otwieramy ją i przenosimy te miejsca pracy poza granice Polski. Z perspektywy polityki społecznej to się w ogóle nie trzyma kupy.
- Jaki widziałby pan sposób na rozwiązanie tego problemu?
- Trzeba odstąpić od decyzji o likwidacji kopalń i w ciągu 2 miesięcy opracować indywidualne plany dla każdej kopalni. Proszę pamiętać, że pozostałe zakłady też trapią problemy, w całej Kompanii Węglowej jest tylko jedna rentowna kopalnia.
- Mówi pan o 2 miesiącach na opracowanie planów. Tymczasem rząd twierdzi, że jeśli nie zostanie przeprowadzona restrukturyzacja, to Kompania Węglowa upadnie w ciągu miesiąca.
- I tym rząd się kompromituje. Tak duża organizacja zatrudniająca 50 tys. osób ma program sytuacji finansowej, który nie może zaskakiwać z perspektywy 20 dni. Ta data wymyślona jest po to, żeby ludzie ze strachu się zgodzili.
Rząd i górnicze związki zawodowe podpisały w sobotę po południu w Katowicach porozumienie w sprawie planu naprawczego dla Kompanii Węglowej. Likwidacji kopalń nie będzie. Przejdą restrukturyzację, ale każdy z pracowników ma gwarancję zatrudnienia. Część zakładów będzie szukać inwestora.
Porozumienie w śląskim urzędzie wojewódzkim podpisali pełnomocnik rządu ds. restrukturyzacji górnictwa Wojciech Kowalczyk oraz szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz, w obecności premier Ewy Kopacz, ministrów: Włodzimierza Karpińskiego i Władysława Kosiniaka-Kamysza oraz licznego grona związkowców i samorządowców śląskich.
Inaczej skonstruowany pakiet kopalń do wygaszenia, nowe rozwiązania w sprawie osłon i urlopów a także odpraw - to najważniejsze punkty porozumienia ze związkowcami. - Sprytne jest to rozwiązanie ze Spółką Restrukturyzacji Kopalń. Oczywiście trzeba pilnować, żeby była ona w stanie zmodernizować te kopalnie - mówi dla portalu wnp.pl Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki. - Najważniejsze jest, że to porozumienie powstało. Zamyka ono protest, który wymykał się już spod kontroli.
Jak powiedział TVP Info pełnomocnik rządu ds. restrukturyzacji górnictwa Wojciech Kowalczyk, w porozumieniu zmieniono nieco skład kopalń, które będą przekazywane do Spółki Restrukturyzacji Górnictwa, poprawiono pakiet osłonowy , wprowadzono urlopy przedemerytalne 3-letnie dla pracowników przeróbki oraz zniesiono 24-miesięczne odprawy dla górników dołowych.
Program naprawczy Kompanii miał być podzielony na 3 etapy. Od spółki miały zostać wyłączone kopalnie uznane za trwale nierentowne i przeniesione do Spółki Restrukturyzacji Kopalń S.A. w celu wygaszenia działalności. Największym problemem w negocjacjach był los 4 kopalń, które miały być wygaszane. Chodzi o kopalnie: Brzeszcze, Sośnica-Makoszowy, Pokój oraz Bobrek-Centrum. Górnicy walczyli o utrzymanie miejsc pracy.
Rządowy plan naprawczy dla Kompanii Węglowej w pierwotnej wersji zakładał sprzedaż nowej, zawiązanej przez Węglokoks spółce celowej dziewięciu z 14 kopalń KW. Z pozostałych jedną miał kupić Węglokoks (Piekary), a kolejne cztery miały być przekazane Spółce Restrukturyzacji Kopalń - Bobrek-Centrum, Sośnica-Makoszowy, Pokój i Brzeszcze. Według związkowców oznaczałoby to likwidację tych kopalń.
Wg podpisanego dziś porozumienia kopalnia Sośnica-Makoszowy ma być rozdzielona na dwa odrębne zakłady, podobnie kopalnia Bobrek-Centrum. Gliwicki i zabrzański zakład połączono w jeden w 2005 roku, w tym samym czasie połączono bytomskie kopalnie Bobrek i Centrum. Cztery zakłady - Brzeszcze, Centrum, Makoszowy i Piekary - na krótko trafią do SRK, a potem przejmą je inwestorzy. Trzy z nich, oprócz kopalni Centrum, mają już potencjalnego inwestora. Pozostałe kopalnie i zakłady będą stopniowo przekazywane do nowej spółki, która powstała w piątek podczas walnego zgromadzenia spółki Węglokoks.
Dominik Kolorz z Solidarności dodał, że proces restrukturyzacji Kompanii Węglowej może być bolesny. - Są gwarancje zatrudnienia, nie powiem, że pracownicy będą zwalniani, ale wśród pracowników administracji być może trzeba będzie drastycznie zmienić system wynagradzania - powiedział.
W piątek sejm uchwalił nowelizację ustawy, która umożliwi realizację rządowego programu naprawy Kompanii Węglowej. Umożliwia przekazanie czterech najbardziej zadłużonych zakładów górniczych do Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Przewiduje, że ustawa o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego będzie obowiązywała bezterminowo. Jednak dotacja z budżetu państwa na likwidację kopalń w przyszłości, będzie mogła być przekazywana tylko do 2027 roku. Przewiduje możliwość przekazania do spółki restrukturyzacji kopalń nie tylko całych kopalń, ale także ich oddziałów. Zezwala też spółce zbycie przejętej kopalni lub jej części zamiast obowiązkowej likwidacji. Ustawą w przyszłym tygodniu zajmie się Senat.
Ewa Kopacz w kwestii górnictwa sprząta po swoim poprzedniku.
- Zobaczymy jaka jest jakość tego sprzątania - mówi były minister gospodarki i gość Polskiego Radia 24 Piotr Woźniak. Jak wylicza, kopalnie Bobrek - (Ruch) Centrum i Sośnica - (Ruch) Makoszowy zostaną podzielone na pół. Te Ruchy, które zostały wcześniej złączone, a nie funkcjonują zostaną zamknięte, a te Ruchy, które mają być włączone do Spółki Restrukturyzacji Kopalń będą podlegały programowi naprawczemu.
Piotr Woźniak zwraca uwagę, że takie porozumienie można było osiągnąć już dawno temu. - Jeśli to jest w ocenie rządu i pracowników satysfakcjonujące, to ten sam efekt można było osiągnąć siadając z nimi do stołu w spokoju pół roku temu, rok temu, czy trzy lata temu - mówi Piotr Woźniak.
Porozumienie - na to wygląda - jest grą na czas. Daje ono czas rządowi na merytoryczne zastanowienie się nad funkcjonowaniem kopalń w Kompanii Węglowej. Pokazuje też, że rząd - mimo mocnych deklaracji - spasował, poddał się presji ogólnopolskich protestów, które zapowiadała Solidarność. Są gwarancje zatrudnienia, kopalnie będą działać. Będą działać w roku, kiedy odbędą się wybory parlamentarne (w październiku 2015 roku) oraz wybory prezydenckie. Dzięki temu PO zyska spokój.
W rozmowie z Biztok Minister Skarbu Państwa Włodzimierz Karpiński nie wyklucza, że koszt programu naprawczego dla polskiego górnictwa może być wyższy niż 2,3 mld zł. Żałuje też, że już kilka miesięcy temu nie podjęto rozmów z prywatnymi inwestorami chętnymi do zakupu kopalń. Przyznaje także, że żaden górnik dołowy nie straci pracy, a porozumienie już było uzgodnione, ale w ostatniej chwili zrezygnowały z niego związki zawodowe.
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
18 sty 2015, 22:20
Re: Gospodarka
Szewczak: Program Dudy albo półkolonia
"Brak alternatywy dla programu kandydata na prezydenta Andrzej Dudy będzie nas kosztował setki mld zł". Dziennikarz i prowadzący program Ekonomia - Raport w TV Republika B. Marczuk na łamach gazety Rzeczpospolita ubolewa, że program Dudy kosztowałby miliardy. Problem w tym, że brak alternatywy dla programu kandydata na prezydenta A. Dudy będzie nas kosztował setki mld zł i będzie gwarantował nadal Polsce status półkolonii i dostarczyciela dużej ilości kapitału oraz dużego rynku zbytu głównie dla niemieckich towarów. Według red. B.Marczuka „niedobrze brzmią propozycje programowe Dudy, muszą budzić one niepokój u każdego kto, choć trochę wie, jak wyglądają finanse państwa”. Zwłaszcza niepokoi go obietnica powrotu do poprzedniego niższego wieku emerytalnego, bowiem kosztowałoby to w latach 2015-2020 budżet 45mld zł i trzeba by te pieniądze znaleźć w kasie państwa. Ten rachunek nie jest aż taki prosty, bo i przy wydłużonym do 67 lat wieku emerytalnym, co roku trzeba znaleźć dla FUS-u blisko 50 mld zł. I tak będzie tylko gorzej nawet jak ten wiek emerytalny PO-PSL podniosą do 71 lat. Podobnie jak obecny rząd kwestionuje on też możliwość podniesienia kwoty wolnej od podatku, bo to kosztowałoby jednorazowo 12-14 mld zł, a przez całą kadencję prezydenta A. Dudy aż 60 mld zł. Twierdzi, że nie da się podnieść tej kwoty z dnia na dzień, bez znalezienia w budżecie oszczędności. Oczywiście, że się da i nawet wypada być nieco lepszym od Kambodży czy afrykańskiego Burundi. Te 11-12 mld zł nie zniknęłoby przecież z obiegu gospodarczego, a wróciłoby ze zdwojonym efektem, nie tylko w formie zakupów i krajowej konsumpcji, ale również w postaci dochodów podatkowych z VAT-u i akcyzy. Obawia się również Sz.P. redaktor o postulat wypłaty 500zł/m dla dzieci niezamożnych rodzin oraz dla rodzin wielodzietnych i zamartwia się, że kosztowałoby to polskie państwo aż 21 mld zł rocznie. Tyle tylko, że te pieniądze nie byłyby wytransferowane do bankowych central w Rzymie, Madrycie, Lizbonie czy Berlinie, a raczej posłużyłyby krajowej koniunkturze. Równie mało realistycznie ocenia dziennikarz postulat A. Dudy zapewnienia dostępu polskich dzieci do żłobków i przedszkoli, bo to kosztowałoby rocznie ok. 4 mld zł, a nie ma podobno z czego brać, sam zaś kandydat na prezydenta nie mówi w jaki sposób znaleźć oszczędności, by te słuszne cele zrealizować. Na koniec red. B. Marczuk stawia kandydatowi na prezydenta A.Dudzie najmocniejszy zarzut, że „łatwo jest budzić nadzieje, łatwo rozdawać wirtualne pieniądze, o wiele trudniej powiedzieć później, że nie ma ich skąd wziąć”. Stara to śpiewka, odwieczna dewiza prof. L. Balcerowicza i neoliberałów. Jest skąd wziąć i to całkiem sporo pieniędzy, pod warunkiem, że będzie dobry gospodarz, a nie sprzedawczyki, dyletanci i utracjusze. Pytanie brzmi tylko czy te pieniądze mają trafić w polskie ręce, do polskich przedsiębiorców i polskich rodzin, czy mają służyć naszemu rozwojowi, czy też tak jak dotychczas mają trafić w obce ręce. A gdzie jest ta upragniona kasa? Tylko w latach 2006-2014 oficjalny zysk netto sektora bankowego w Polsce wyniósł ponad 100 mld zł, z czego blisko 50 mld zł zostało wytransferowane za granicę. Coroczny transfer zysków zagranicznych firm i banków oraz instytucji finansowych w Polsce to ok. 70 mld zł, roczny koszt obsługi długu publicznego to ok. 40 mld zł. Według raportu GFI Polska jest w niechlubnej czołówce najbardziej drenowanych państw na świecie, zajmując 18 miejsce. W latach 2002-2011 z naszego kraju wyprowadzono ok. 50 mld dol. co stanowi najgorszy wynik w całej UE. Lepiej na tle Polski wypadają nawet takie kraje jak Wietnam, Etiopia, Pakistan czy Seszele. Upust finansowej krwi na przestrzeni ostatnich 15 lat Polsce i polskim podatnikom można łącznie szacować na blisko 500 mld zł. Niewątpliwie starczyłoby i dla emerytów i dla przedszkolaków. Dobry oszczędny gospodarz, a takim może być właśnie A.Duda pewnie zaoszczędziłby „drobne” 7mld zł nie kupując ani Pendolino, ani Dreamlinerów. Niewykluczone, że jego doradcy nie dopuściliby do tego by ponad 20 mld zł spółka SP zainwestowała w połowę kopalni miedzi w Chile, ale by zbudowała ją w kraju, może zaoszczędziłby ok. 3 mld zł nie inwestując w poszukiwanie gazu w Libii, gdzie toczy się wojna domowa. Tylko ukracając przemyt towarów akcyzowych i nielegalne zyski z hazardu o-line można by zaoszczędzić corocznie blisko 10mld zł przeznaczając to na biedne dzieci lub rodziny wielodzietne. Gdyby tylko lepiej gospodarować mieniem publicznym, ograniczyć kilkusettysięczną armię biurokratów, która kosztuje nas corocznie blisko 20mld zł, zablokować nagminne ustawianie przetargów, problemem nie byłoby podniesienie najniższej w Europie kwoty wolnej od podatku. Gdyby obecna władza nie budowała najdroższych na świecie autostrad czy stadionów uzbierałoby się na program mieszkaniowy dla młodych bez problemu. Więc gdy ktoś pyta Andrzeja Dudę skąd wziąć pieniądze, by dotrzymać deklaracji złożonych w czasie kampanii prezydenckiej, A. Duda słusznie odpowiada, że najpierw trzeba zatkać dziury w dziurawym jak sito polskim dzbanie z pieniędzmi, by nie wyciekały w takiej skali na zewnątrz, jak dotychczas, następnie trzeba dokonać w Polsce ponownego uprzemysłowienia czyli zbudować nowe fabryki, a nie tylko je sprzedawać, trzeba dokonać repolonizacji sektora bankowego i wreszcie zacząć godziwie płacić Polakom, a przede wszystkim stworzyć miejsca pracy dla młodych Polaków. Wtedy program Dudy nie będzie kosztować miliardy tylko da wreszcie Polakom te miliardy zarobić. Niewątpliwie w większości są to obowiązki nowego rządu, a nie prezydenta, ale przykład zawsze idzie z góry i właśnie A. Duda ma szanse zacząć tę dobrą passę. Janusz Szewczak Główny ekonomista SKOK
SKOKi solą w oku banków. To zamiennik odwrócenia uwagi od afery podsłuchowej.
– Dziwnym trafem w środku afery podsłuchowej, nagle pojawia się taka wrzutka jak list byłego współpracownika pani Hanny Gronkiewicz-Waltz, który nie miał nic wyjaśniać – tak do listu przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego Andrzeja Jakubiaka ws. SKOK-ów odniósł się w programie „Gość poranka” w TVP Info Joachim Brudziński, szef komitetu wykonawczego PiS. „Duda brał udział w tworzeniu imperium SKOK-ów”. „SKOK Wołomin był opanowany przez ludzi WSI”. Przewodniczący KNF Andrzej Jakubiak stwierdził w wystosowanym w ubiegłym tygodniu do premier Ewy Kopacz liście, że majątek Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych, który mógł posłużyć do ratowania kas, został wyprowadzony poza ich strukturę. Wniosek z tego listu jest najważniejszy – nawet według KNF nie było żadnych przesłanek do tego żeby uznać, że zostało naruszone prawo – stwierdził Brudziński. Poseł PiS dodał, że jego zdaniem, „od lat trwała konsekwentna i lobbystyczna akcja, polegająca na tym, żeby zniszczyć SKOK, który jest jedynym polskim projektem instytucji finansowej”.
„List KNF-u wpisuje się bardzo w kampanię wyborczą. To odgrzewany kotlet wyjmowany już kolejny raz”
To zawieszenie w PiS-ie czy też odwieszenie nie jest chyba nie jest istotne. Dziś powinniśmy chwilę wyciszyć się i odejść od bieżącej kampanijnej połajanki — stwierdził Grzegorz Bierecki na początku programu „Dziś wieczorem”, którego był gościem. Zawieszony w PiS senator złożył także wyrazy współczucia wszystkim rodakom poszkodowanym w Tunezji.
W dalszej części programu Bierecki tłumaczył sprawę dotyczącą SKOK-ów, która po raz kolejny została wyciągnięta w kampanii wyborczej.
Ja zwróciłem się z prośbą o zawieszenie, byłem wtedy w Waszyngtonie i wykonywałem obowiązki przewodniczącego światowej rady. Doszła do mnie informacja o publikacji listu, którego nie znałem i prosiłem, żeby do czasu mojego powrotu mnie zawiesić. Nie miałem czasu zapoznać się z tą publikacją — przekonywał senator.
Polityk tłumaczył dlaczego pieniądze zostały przekazane z fundacji do instytutu naukowego, a nie do krajowej rady kas:
To fundator, którym była światowa rada związków kredytowych mógł podjąć taką decyzję. I podjął w roku 2010 r. Teraz bardzo dużo osób mówi, że te środki powinny trafić na inne cele. W 2010 r. nie było innych potrzeb, a statut zobowiązywał fundatora na cele zgodne z działaniem fundacji. Fundacja na rzecz polskich związków kredytowych była instytucją naukową i oświatową – kontynuacją tej pracy jest praca instytutu naukowego. Ta fundacja została zlikwidowana ponieważ wypełniła swoją misję — wyjaśniał polityk przekazując prowadzącemu program Piotrowi Kraśko dokumenty, potwierdzające jego słowa.
To, co uzyskałem od światowej rady, to to że te środki nie zostały przekonane do fundatora do USA, po to żeby użyć tego w innych krajach – np. na odbudowę systemu kas w Haiti, bo wtedy były takie potrzeby — dodał Bierecki.
Fundacja amerykańska przekazała to na prowadzenie spółdzielczego instytutu naukowego, który posiada swoją radę naukową, prowadzi prace naukowo-badawcze. Ja jestem wyłącznie powiernikiem. Przeczytam panu zdanie fundatora: :przeznaczyć na działania z zakresu badań z zakresu spółdzielczości ludziom, do których ma pełne zaufanie”. Ja jestem powiernikiem. Ja wykonuję polecenia fundatora — powiedział. Jak zauważył senator, osoby oczekujące, że środki z fundacji mogłyby zostać przekazane na cel inny niż oświatowy nie znają prawa.
Grzegorz Bierecki komentował także sprawę listu, który Komisja Nadzoru Finansowego przesłała do ABW, CBA i Kancelarii Premiera:
KNF się myli. Albo ten list, który wpisuje się bardzo w kampanię wyborczą. Bo pojawił się nagle list, który opisuje proces fundacji, zlikwidowanej zgodnie z prawem pod nadzorem sądowym. Nagle się robi z tego sensację. I pracownicy KNF rozsyłają ten list po różnych redakcjach, rozpoczynając kampanię przeciw instytucji — stwierdził. Przypomniał, że historia pojawia się już przy kolejnej kampanii:
Ten sam odgrzewany kotlet, który przy każdej kampanii jest wyjmowany i ma mnie zranić. Dumny jestem z tego, że nie ma innych rzeczy, którymi można mnie zaatakować — zauważył.
Odniósł się także do słów Leszka Balcerowicza, że afera w SKOK-ach to największa finansowa afera III RP:
Leszek Balcerowicz mówi to w ramach kampanii wyborczej, wspiera najwyraźniej swojego kolegę z Unii Wolności. Gdyby mówił jako profesor, to nie odważyłby się powiedzieć, że skoki to afera. Mamy aferę jednego SKOK-u – Wołomin, który prowadziły WSI i z którego powinien się wytłumaczyć prezydent Komorowski — stwierdził Bierecki.
Rozwijając sprawę SKOK Wołomin mówił:
Wiedziałem co się dzieje i 3 lata temu przekazałem informację o tej kasie KNF. Przez 1,5 roku KNF złożyła zawiadomienie do prokuratury. Od czerwca 2013 r. oklejony był banerami kasy SKOK Wołomin Dworzec Centralny. Ale zarzut komisaryczny wprowadziła półtora roku później. Kto odpowie za to zaniechanie?
Wyjaśnił też historię SKOK Wspólnota:
SKOK Wspólnota – druga ciekawa historia. Osoby, które doprowadziły do kryzysu w tej kasie są skazane. Ja wprowadziłem tam zarzut komisaryczny.
Jego zdaniem wadliwa jest ustawa o skokach:
była tworzona po to, żeby kasy zmniejszyły tempo swojego rozwoju. (…) Ta ustawa jest źle skonstruowana, dowodem jest ogromny wniosek w TK, który wkrótce będzie rozpatrywany. Ustawa z 2009 r. z powodu wniosku do TK była nowelizowana. Nowelizacja tej ustawy jest większa niż ustawa – ona w dużym stopniu usunęła te błędy.
Jego zdaniem KNF powinien się inaczej zachowywać w stosunku do SKOK-ów:
Gdyby KNF inaczej prowadziła politykę wobec tych instytucji, dała im więcej czasu, myślę, że można byłoby odbudować tę kasę – nawet w przypadku SKOK Wspólnota. KNF zbyt szybko reaguje w tych sprawach, natomiast zbyt długo zwlekała – i to jest największa rzecz – w przypadku SKOK Wołomin. Przez te 1,5 roku braku reakcji KNF ponad miliard został zebrany w depozytach w czasie agresywnej kampanii reklamowej. Trzeba wyjaśnić kto chronił oficerów WSI w SKOK Wołomin, jeżeli oni przez 1,5 roku mogli prowadzić swoją działalność.
Dodawał:
Winni są ci, którzy roztaczali parasol nad ludźmi, którzy mogli kraść pieniądze w SKOK Wołomin. (…) KNF powinien wprowadzić zarząd komisaryczny w SKOK Wołomin w dniu, kiedy złożył zawiadomienie do prokuratury. Czy powodem braku tej reakcji były powiązania tych ludzi z WSI? — pytał.
Pan prezydent Komorowski powinien się wytłumaczyć ze swoich związków z ludźmi, którzy okradli SKOK Wołomin — dodał.
To, że w kilku miejscach pojawili się złodzieje, nie zaprzecza tej idei. Spółdzielcze kasy mogą dobrze służyć Polakom, tylko trzeba im na to pozwolić — podsumował.
Zdjęcie Zespół wPolityce.pl autor: Zespół wPolityce.pl
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
19 mar 2015, 06:37
Re: Gospodarka
Czy Jarosław Kaczyński związał służby? Kto przez 8 lat zabraniał im ścigania złodziei - opozycja?
Od 8 lat maja większość w Sejmie i Senacie, w rządzie, w samorządzie, wszędzie! Od 5 lat mają także prezydenta, mogą uchwalać jakie chcą ustawy, żadne weto im nie grozi.
A i w Trybunale Konstytucyjnym większość sędziów przez nich jest wybrana i trybunał trybunałem, a sprawiedliwość jest najczęściej po ich stronie. Od 8 lat mają premiera, ministrów, dyrektorów, szefów, prezesów wszelkiej maści. Na swoje skinienie mają wszelkie jawne i tajne służby i wszech-służby - ABW, CBA, CBŚ…
Mają nadzór finansowy, inspekcję, sekcje, insurekcje, aparaturę skarbową. Mają podsłuchy w rozmiarach dwa miliony bilingów ciągu roku.
Mają usłużną prokuraturę i rozgrzane sądy.
Mają media, które kłaniają im się w pas.
Maja władzę krystaliczną (nie mylić z kryształową, w żadnym razie nie mylić).
Co im przeszkadza działać?
Prawo i Sprawiedliwość od 8 lat nie ma niczego. Nie ma większości parlamentarnej, nie ma władzy, nie ma wpływu na służby ani urzędy. W instytucjach rządowych, kto miał cokolwiek wspólnego z PiS-em, ten dawno już wyleciał na zbitą twarz. Kto ścigał złodziei, jak na przykład Mariusz Kamiński, ten przed sądem dziś stoi, w poniedziałek wyrok.
I to PiS-u wina, że w Wołominie kradli?
Jeśli w SKOK-ach gdzieś była jakaś afera, w Wołominie, czy gdzie indziej – to ja się pytam was, sprawujących od 8 lat władzę – kto wam przeszkadzał aferę tę ścigać?
Czy Jarosław Kaczyński sparaliżował rząd i podległe mu służby ABW, CBA, CBŚ, związał im ręce, że nie mogły działać?
Czy Błaszczak zablokował Sejm, a Bierecki Senat i zabronili zabronili większości PO-PSL-SLD uchwalenia niezbędnych ustaw?
Czy Andrzej Duda trzymał Bronisława Komorowskiego za wąsy i zabronił mu zainteresowania się sytuacją w SKOK-ach?
Czy Kuźmiuk zablokował urzędy skarbowe, a Wojciechowski prokuraturę, że żadna z tych instytucji przez tyle lat nie mogła kiwnąć palcem w bucie?
Władzo, bądź poważna, to nie opozycja zamieniła państwo polskie w kamieni kupę…
Zdjęcie Janusz Wojciechowski Autor: Janusz Wojciechowski
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
22 mar 2015, 23:01
Re: Gospodarka
Badman
Czy Jarosław Kaczyński związał służby? Kto przez 8 lat zabraniał im ścigania złodziei - opozycja?
Mają usłużną prokuraturę i rozgrzane sądy. Mają media, które kłaniają im się w pas. Co im przeszkadza działać?
Prawo i Sprawiedliwość od 8 lat nie ma niczego. Nie ma większości parlamentarnej, nie ma władzy, nie ma wpływu na służby ani urzędy. W instytucjach rządowych, kto miał cokolwiek wspólnego z PiS-em, ten dawno już wyleciał na zbitą twarz. Kto ścigał złodziei, jak na przykład Mariusz Kamiński, ten przed sądem dziś stoi, w poniedziałek wyrok.
I to PiS-u wina, że w Wołominie kradli?
Władzo, bądź poważna, to nie opozycja zamieniła państwo polskie w kamieni kupę…
Autor: Janusz Wojciechowski
Komorowski wiedział kim są ludzie SKOKu.
Jacek Kurski na antenie Radia ZET stwierdził, że Bronisław Komorowski wiedział, kim są ludzie ze SKOK Wołomin, z którymi sfotografował się na premierze filmu "Bitwa Warszawska". - Komorowski w momencie tego zdjęcia jest cztery lata po lekturze raportu o likwidacji WSI - powiedział były poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Zdaniem Kurskiego tłumaczy to, dlaczego z podejrzanymi o oszustwa sfotografowali się również Grzegorz Bierecki i Jacek Sasin. - Bierecki, autoryzując w pewnym momencie kasę Wołomin, nie wiedział, że ci ludzie doprowadzą do takiego rozporządzenia. Pan pośrodku wiedział - argumentował Kurski, pokazując zdjęcie.
Polityk powiedział, że z raportu z likwidacji WSI wynikało, że "ten pan jest złodziejem i ukradł czterysta milionów w podległej Bronisławowi Komorowskiemu jednostce Wojskowej Akademii Technicznej". - Komorowski wie, kim są ci ludzie obok, bo czytał na ich temat. Fotografuje się z nimi. Mało tego, Komorowski jest jedynym człowiekiem, który głosuje przeciwko likwidacji WSI, a ci panowie są szefami stowarzyszenia oficerów WSI. Nie jest możliwe, żeby ich nie znał - mówił Kurski.
"Niech Komorowski zacznie się tłumaczyć z afery"
16 marca Jacek Kurski bronił senatora Grzegorza Biereckiego, podejrzewanego o to, że wyprowadził pieniądze z kasy SKOK. - Jeżeli PO próbuje zabić SKOK-ami PiS, to jest to kulą w płot. Odłamki pójdą na Platformę. Niech się pan Komorowski zacznie tłumaczyć z afery - stwierdził Kurski w rozmowie z RMF FM.
Dodał, że dziennikarze powinni zapytać prezydenta czy "Polaszczyk - który wyprowadził ze SKOK-u Wołomin setki milionów złotych - bywał u pana prezydenta, czy kupował mu wino i skąd pochodziły pieniądze na to wino". Polityk przypomniał, że w przeciwieństwie do działaczy związanych z PO, takich jak Paweł Adamowicz, Sławomir Nowak i "całej czeredy" z Piaseczna, Biereckiemu nie przedstawiono żadnych zarzutów.
"To kłamstwa" 10 marca szef klubu PiS Mariusz Błaszczak podjął decyzję o zawieszeniu w prawach członka klubu parlamentarnego senatora Grzegorza Biereckiego. Błaszczak zwrócił się do senatora o wyjaśnienia w związku z publikacjami mediów na temat SKOK. 9 marca "Wprost" napisał, że senator PiS i "twórca SKOK-ów Grzegorz Bierecki wyprowadził kilkadziesiąt milionów złotych do spółki, której dziś jest właścicielem i prezesem". Takie wnioski - napisał tygodnik - "płyną z pisma, które szef Komisji Nadzoru Finansowego Andrzej Jakubiak wysłał do najważniejszych osób w państwie".
Bierecki w wydanym oświadczeniu napisał, że "wszystkie zarzuty podnoszone w tych artykułach to kłamstwa". "Kłamią na mój temat również politycy PO, z premier Ewą Kopacz na czele, prowadząc w ten sposób brudną kampanię wyborczą" - stwierdził.
Komentarz
Dlaczego nie napisaliscie o innym watku z tej rozmowy a mianowicie: ze syn Komorowskiego jest zatrudniony w firmie P. z WSI. I jeszcze jedno tlumaczenie, ze na planowanej imprezie prezydent nie wie z kim sie fotografuje jest klamstwem. BOR musial uprzednio sprawdzic liste gosci. Schetyna tym panom reki nie podal na tej samej imprezie. Nie zgadzam się z opinią 12 Zgadzam się z opinią 164 ~mil (11:41)
A PO rzuciło hasło o spokój przed wyborami. No to go mamy. Codziennie kilka ataków na PIS.Mam nadzieję,ze ludzie zmądrzeją i wyciagną wnioski,bo tak naprawdę to nie wiadomo jaki program wyborczy ma Komorowski natomiast od rana do wieczora wszystkie media mówią tylko o PIS-owskich. ~wyborca (12:29) Nie zgadzam się z opinią 5 Zgadzam się z opinią 51
"Takie wnioski - napisał tygodnik - "płyną z pisma, które szef Komisji Nadzoru Finansowego Andrzej Jakubiak wysłał do najważniejszych osób w państwie"."
A z raportu Anodiny płyną wnioski, że Rosjanie na wieży kontrolnej byli trzeźwi, a pijany to był generał Błasik. Tak sam byli trzeźwi jak ten operator pługa śnieżnego na lotnisku w Moskwie o który rozbił się startujący samolot.
Komorowski wiedział kim są ludzie SKOKu. A Tusk wiedział kim są ludzie AMBER GOLD
Tusk w żywe oczy łgał w SEJMIE przed całym NARODEM, że nic nie wiedział o AMBER GOLD, a kilka miesięcy później na taśmach od SOWY Belka mówi wyraźnie i po polsku: ostrzegałem Donalda Tuska o zagrożeniach AMBER GOLD. Tusk w żywe oczy łgał, że nie znał sędziego prowadzącego sprawę AMBER GOLD, a później okazało się, że znał. I to bardzo dobrze. Kopacz w żywe oczy łgała w SEJMIE przed całym NARODEM o przekopywaniu i przesiewaniu ziemi i o wspaniałej współpracy polskich rosyjskich patomorfologów. Tak wspaniałej, że ciała w trumnach były pozamieniane. Teraz kolejny PeOwiec łże, że nie zna człowieka WSI. A któż zna lepiej ludzi WSI jak sami ludzie WSI: Dukaczewski i Komorowski?
Dlaczego ci PeOwcy są tacy łgarze?
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
Ostatnio edytowano 24 mar 2015, 19:24 przez kominiarz, łącznie edytowano 1 raz
24 mar 2015, 19:19
Re: Gospodarka
Pan Sławek przypomina
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
26 mar 2015, 21:53
Re: Gospodarka
SKOK, czyli Montaż i Antymontaż
Pamiętam, z jakim przekonaniem zapewniali mnie kiedyś tzw. prości ludzie, że Balcerowicz ukradł 100 miliardów złotych. Sto miliardów! Ukradł! A na moje powątpiewanie, bożyli się: jak to, panie redaktorze, przecież w telewizji mówili! Na własne uszy słyszałem, wszyscy słyszeli!
Takich rozmów było sporo, a powodem, dla którego wracam do sprawy sprzed czternastu lat, jest fakt, że moi rozmówcy wcale się tak bardzo nie mylili, jak się Czytelnikowi zdaje. Oni naprawdę usłyszeli to w telewizji. Choć telewizje, będące wówczas pod przemożną kontrolą SLD i z tej racji zaangażowane w kampanię wykańczania AWS równie gorliwie, jak dziś we wspieranie prezydentury Komorowskiego, nie postawiły oczywiście tak horrendalnego oskarżenia dosłownie. Wyprodukowały zgodnie z zasadami sztuki manipulowania emocjami widzów, wrzucając w "głuchy telefon" masowej komunikacji odpowiednie sugestie. Reklama
W mowie fachowców i żargonie służb nazywa się to "intoksykacją". Vladimir Volkoff, badający te sprawy (bardzo polecam jego "Dezinformacja, oręż wojny" - książka trudno dziś dostępna, ale bardzo rozjaśnia w głowie) użył poręczniejszego określenia "montaż".
Otóż montaż ze stu miliardami ukradzionymi przez Balcerowicza był bardzo prosty. Suma sto miliardów to była tak zwana "dziura Bauca", czyli prognozowany przez ministra finansów deficyt budżetu na następny, 2002 rok. Wzięła się ona stąd, że rządząca AWS straciła wskutek rozłamu sejmową większość i lewicowa opozycja, wspólnie z populistami którzy Akcję opuścili, radośnie przegłosowywała kolejne ustawy, przyznające różnym grupom społecznym kolejne miliardy - co ważne, miliardy, których nie tylko nie było, ale nawet nie miało być. Suma 60, a w wersji hard 100 miliardów, to było właśnie tyle, ile wedle obliczeń ministra zabrakłoby ("-by"!) w budżecie, gdyby ustawy te weszły w życie.
Montaż zasadzał się na prostym myku, dla ludzi niewykształconych, a nawet i tych wykształconych, ale powolnych w myśleniu, bardzo przekonującym: skoro w budżecie państwa brakuje tak ogromnej sumy, 100 miliardów, to ktoś te pieniądze musiał ukraść. Zerknijcie Państwo, kto ciekaw, do stosownych roczników propagandowych szmatławców postkomuny, w rodzaju "Nie" czy "Angory", sprzedawanych wówczas w setkach tysięcy egzemplarzy - znajdziecie tam tę frazę powtarzaną na liczne sposoby. Ja pamiętam dobrze, bo się na to bezsilnie zżymałem, że tym "skrótem myślowym" posługiwali się nieustannie telewizyjni prezenterzy i zapraszane przez niech "autorytety".
Po pierwsze, z trybu warunkowego robił się czas teraźniejszy dokonany: nie "zabrakłoby" w budżecie, tylko "brakuje". No a po drugie, jak brakuje, to, znaczy się, ktoś ukradł. A kto? No, pewnie minister od finansów. A kto jest ministrem od finansów? Jako się rzekło, był nim Jarosław Bauc, ale mało kto go znał i o nim wiedział; dla milionów facetem kręcącym w Polsce finansami był nadal znienawidzony Leszek Balcerowicz. A że go mało kto lubił i darzony był powszechną nieufnością... Ot, montaż gotowy.
Trudno ustalić, w jakim stopniu przyczynił się on do zdobycia wtedy przez SLD prawie 50 procent mandatów, ale na pewno miał w tym swój udział. Dodać można dla kronikarskiej rzetelności już tylko tyle, że po objęciu władzy lewica szybko wszystkie porozdawane poprzednio wirtualne miliony skasowała w imię stabilności budżetowej.
Czemu akurat dziś? Bo obserwowałem, jak przez cały ubiegły tydzień rezonował w mediach bliźniaczo podobny montaż, pod tytułem "PiS ukradł trzy miliardy ze SKOK-ów". Pikanterii sprawie dodaje fakt, że tym razem to właśnie Leszek Balcerowicz jest tym "autorytetem", na cytowaniu którego pisemka rozdawane w dyskontach się opierają. Zgodnie z zasadą, że w polityce kto sam w dołki wpada, ten je pod kim kopie.
"Aferę SKOK-ów", który złodziej stu miliardów nazwał "największą aferą 25-lecia" (celowo tak piszę, bo oba te określenia są równie uprawnione) montują media wedle tych samych zasad.
Gdyby chcieć opisać sprawę uczciwie, to mamy tu trzy zupełnie osobne historie i trzy osobne SKOK-i.
Historią pierwszą jest wyprowadzenie przez Grzegorza Biereckiego, twórcę i patrona Kasy Krajowej SKOK około 70 milionów złotych w roku 2010 z Fundacji na Rzecz Polskich Związków Kredytowych do kilku spółek zarejestrowanych w Luksemburgu. Stara sprawa, wielokrotnie opisywana, ale jeśli już czegokolwiek wspólnego z aferą szukać, to tutaj właśnie. Aczkolwiek to, czy pieniądze te należały do SKOK, jest kwestią sporną - Bierecki twierdzi, że użył ich zgodnie z wolą światowej organizacji, z dotacji której pochodziły, jego krytycy zwracają uwagę, że dotacja została wielokrotnie pomnożona właśnie dzięki SKOK-om.
Zwolennicy senatora mogą go bronić argumentem, że wyprowadził te pieniądze spod władzy polskiego fiskusa w momencie, gdy PO przeforsowała swoje regulacje, by wróg nie położył na nich łapy, i by ich użyć "dla sprawy". To bowiem z tych właśnie milionów finansowane są poczynania medialne współpracowników Biereckiego, zresztą na pograniczu medialnego gangsterstwa, obliczone na przejęcie lub uzależnienie od jego sitwy wszystkich mediów "prawicowych" i stworzenie tam anty-agory i anty-michnikowszczyzny.
Argument "dla sprawy" brzmiałby mocniej, gdyby Bierecki nie wypłacał sobie i swoim bliskim z tych spółek zupełnie nieprzyzwoitych, milionowych honorariów i dywidend - choć faktem jest i to, że takie nieprzyzwoite zarobki za nie wiadomo co są wśród prezesów banków normą i Bierecki i tak jest przy nich ubogim krewnym. No, ale cokolwiek by o tej sprawie sądzić, posłużyła tylko jako zapalnik "afery SKOK-ów" i nie o nią tu chodzi, rzecz jest znana od lat a suma 60-70 milionów nie robi aż takiego wrażenia, by mówić o "największej aferze 25-lecia".
Pojawiła się więc suma większa - trzy miliardy. Trzy miliardy złotych to już inna rozmowa, rzeczywiście sporo.
Tyle że - wbrew "montującym" skojarzeniom - ani nie jest to kwota, którą ktoś ukradł, ani nie pochodzi z kieszeni podatników, ani nie przepadła bezpowrotnie. Te trzy miliardy to ogólny rozmiar interwencji Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. BFG tworzony jest z rezerw odprowadzanych obowiązkowo przez banki, można więc rzec, że to pieniądze ich klientów; ale można też rzec, że gdyby nie musiały banki ich zamrozić jako obligatoryjnego wkładu w BFG, to by sobie prezesi kupili za nie parę nowych gulfstreamów, i tyle by je klienci widzieli.
Co najważniejsze: interwencja BFG nie polega na rozdawaniu pieniędzy tym, którzy, powiedzmy, umoczyli w bankrutującym, a gwarantowanym przez państwo banku. BFG niejako te pieniądze zakłada, powierzając je podmiotowi, który przejmuje bank lub kasę popadającą w kłopoty. Taki podmiot zaś nie tylko wypłaca gwarantowane należności, ale też przejmuje portfel kredytów, które sobie potem z procentem ściągnie. Gdy w ten sposób, wtopiona w większą strukturę restrukturyzowana firma odzyska "płynność" (co się oczywiście nie zawsze udaje, ale przeważnie jednak tak) BFG wyłożone pieniądze dostanie z powrotem.
Gdy gościłem w programie byłego szefa KNF, spytałem go, ile z tych trzech miliardów wyłożonych na upadłe SKOK-i wróci do BFG, ocenił, że minimum 80 procent, ale raczej więcej. Podobnie oceniło to, już w prywatnych rozmowach, kilku innych ekspertów, których zapytałem. Przyjmijmy ostrożnie owo minimum, 80 procent - z utraconych rzekomo 3 miliardów robi się 600 milionów.
Ale o aferze mówić można tam, gdzie ktoś pieniądze ukradł. Owe - załóżmy - 600 milionów uznać można co najwyżej za straty poniesione wskutek złego zarządzania. To oczywiście poważna strata, ale na tle miliardów przepłaconych przy rozmaitych inwestycjach, autostradach, gazoportach, korwecie "Gawron" i innych "drogich słomianych inwestycjach III RP" - to pikuś.
Z owych 3 miliardów zaangażowanych przez BFG w ratowanie zagrożonych SKOK-ów (proszę zobaczyć, że u źródła, np. w wywiadach ministra Szczurka, tak właśnie jest to formułowane, ściśle i zgodnie z prawdą - "skróty myślowe" uruchamiające głuchy telefon pojawiają się dopiero w redakcyjnych leadach, zajawkach i komentarzach) lwią część, aż 2,2 miliarda wygenerowało ratowanie SKOK Wołomin. A dalszych kilkaset milionów - upadłego SKOK "Kopernik".
I tu mamy kolejne piętro montażu, bo oba te podmioty działały osobno od SKOK-ów podległych Kasie Krajowej Biereckiego, "Kopernikiem" zarządzali lokalni działacze PO, a Wołomin był z Kasą Krajową ostro skłócony i już w 2012 ludzie Biereckiego pisali na Wołomin do KNF donosy. W Wołominie (wbrew nazwie będącego bankiem o zasięgu ogólnokrajowym), jeśli potwierdzą się prokuratorskie zarzuty, rzeczywiście doszło do grubej afery o gangsterskim charakterze - przez podstawione "słupy" mafia wyprowadziła zeń około 600 milionów.
Tylko że mafia, jak to mafia w Polsce, korzenie miała w służbach specjalnych, jak się wydaje - w tej najbardziej zdegenerowanej, WSI. O ile zdjęcie z premiery "Bitwy Warszawskiej" jest oczywistym kontr-montażem i niczego nie dowodzi, to związki prezydenta z WSI i trzymanie przezeń nad tą gangreną politycznego parasola są oczywiste, i nawet on sam otwarcie to podkreśla, twierdząc publicznie, że rozwiązanie WSI, owoc zgody PiS z PO, było "hańba i zbrodnią". (Fajnie wiedzieć od samego prezydenta, że jego partia, będąca dziś u władzy, to poza nim jednym partia zhańbionych zbrodniarzy).
Swą karkołomną tezę o największej aferze III RP opierają - profesor Balcerowicz oraz inne zaangażowane do montażu autorytety - na tezie: do nieprawidłowości by nie doszło, gdyby w porę objęto sektor spółdzielczości finansowej nadzorem KNF, a nie objęto, bo śp. Lech Kaczyński zaskarżył ustawę wprowadzającą ten nadzór do Trybunału Konstytucyjnego, a jako prawnik pisał to zaskarżenie Andrzej Duda...
Fakty są nieco inne i autorytety nie mogą o tym nie wiedzieć.
Prezydent Kaczyński zaskarżył istotnie ustawę o objęciu spółdzielczości nadzorem, ale wcześniej sam taką ustawę przedstawił i w roku 2008 została ona odrzucona głosami PO. A ustawa z 2010 mogła wejść w życie dopiero w 2012, dlatego że wniosek Kaczyńskiego, ten rzekomo pisany przez Dudę na podstawie rzekomo stronniczych ekspertyz prawnych, podtrzymał kolejny prezydent - Bronisław Komorowski. Kto więc miota oskarżenia, że PiS "dał czas Biereckiemu" na wyprowadzanie pieniędzy wspierającej SKOK-i Fundacji do Luksemburga, powinien uczciwie podzielić tę winę między śp. Lecha Kaczyńskiego i jego następcę.
Tyle że teza, iż do strat w SKOK-ach doszło wskutek braku nadzoru, jest też karkołomna. W wypadku SKOK Wołomin, który wygenerował ponad dwie trzecie strat, cały przestępczy proceder zaczął się dopiero po objęciu nadzorem KNF. Powiem więcej - dopiero wtedy zaczął być możliwy, bo, przepraszam, że pominę już szczegóły, dopiero wraz z nadzorem kasy spółdzielcze uzyskały możliwość oferowania pewnych niedostępnych dla nich wcześniej produktów bankowych, których do przekrętu użyto. Stąd teza kontr-montażu, że PO, czytaj WSI, właśnie po to przepchnęła nadzór nad spółdzielczością finansową w swojej, a nie wcześniejszej, pisowskiej wersji, żeby obrobić kasę w Wołominie.
Jest jeszcze jedno piętro montażu: dotychczasowe 3 miliardy to nie wszystko, bo SKOK-i nie mają dla swoich kredytów pełnego pokrycia i niedługo wpadną w kłopoty, i BFG będzie musiał "zapłacić" kolejne miliardy.
Faktycznie, upadek SKOK-ów i przejęcie ich przez banki komercyjne z zaangażowaniem dużych sum z BFG jest w tej chwili bardzo prawdopodobny, a jeśli Bronisław Komorowski i PO wygrają wybory niemal pewny - ale nie ma to nic wspólnego ani z data objęcia ich nadzorem, ani z ich takimi czy innymi działaniami.
Żaden bank nie ma dziś takich rezerw, które by mu pozwoliły przetrwać potężną propagandową i wspieraną przez władzę kampanię odstraszania klientów. Także te uchodzące za bezpieczne banki zagraniczne o polskich nazwach, które gwarantują cokolwiek tylko do wysokości kapitału własnego, obecnego w Polsce, bo rejestrowane są tu jako osobne spółki akcyjne - a swe zyski transferują do formalnie nie odpowiadających za ich zobowiązania zachodnich spółek-matek. Jeśli do najpotężniejszego nawet banku zgłosi się w krótkim czasie jedna piąta klientów z żądaniem zwrotu powierzonych lokat, albo tylko przez długi czas przestaną się zgłaszać nowi - jego upadek i przejęcie będzie pewne, można rzec, jak w banku.
Prawda, w świetle faktów, jest mało medialna. System jest taki, że partia musi mieć oparcie finansowe. Najskuteczniejszym sposobem zaszkodzenia jej jest uderzenie właśnie w to oparcie, tak jak dywizje pancerne najprościej wyeliminować niszcząc ich składy paliwa. Kto ciekaw, niech sobie przypomni, jak związany z AWS Grzegorz Wieczerzak o mało nie sprywatyzował na rzecz Deutsche Bank stanowiącego zaplecze SLD Banku Inicjatyw Gospodarczych. I jak wtedy Marek Belka na gwałt wracał z Davos by tę transakcję udaremnić, a jego pryncypał, Aleksander Kwaśniewski, z dnia na dzień stał się gospodarczym patriotą gromko przestrzegającym przed przejmowaniem polskiej własności przez Niemców.
Spór pomiędzy PiS a PO dotyczył nie tyle objęcia SKOK-ów nadzorem, bo wobec ich rozrostu to było oczywiste - ale w jaki sposób to zrobić. PO chce po prostu SKOK-i zniszczyć, PiS chciał je maksymalnie uprzywilejować, a senator Bierecki lobbował wewnątrz PiS i kupował sobie przychylność poszczególnych jego działaczy, bo przecież po to przecież łożył na prawicową partię i media, żeby sobie zbudować własne polityczne imperium.
Z kolei na polityczne interesy PO nałożyły się oskoma powiązanych na różne sposoby z tą partią banków komercyjnych. Co prawda, cały sektor spółdzielczy wyceniany jest na ledwie 15 miliardów - jedną dziesiątą wartości rynku kredytów we franku - ale na ciasnym rynku to łakomy kąsek do przejęcia, i który bankster zdoła to przy życzliwości "waaadzy" zrobić, ten sobie kupi jeszcze jednego gulfstreama.
Z kronikarskiego obowiązku trzeba dodać, że podobną kwotę, stale rosnącą - właśnie około 15 miliardów złotych - banki komercyjne wyprowadzają rocznie z Polski, głównie do Luksemburga; taką przynajmniej podaje badająca przepływy finansowe na świecie organizacja Global Finance Integrity. Cwaniakowanie Biereckiego to przy tym, raz jeszcze powtórzę to staropolskie słowo, pikuś.
I na te interesy nałożyła się kampania wyborcza i pijarowska potrzeba zneutralizowania afer PO, nie przez udawanie, że nie jest ona partią złodziei, bo tego żaden pijarowiec nie będzie tak głupi, żeby próbować, ale przez zmontowanie wrażenia, że opozycja nie lepsza. Wydaje się zresztą, że sięgając po SKOK władza przestrzeliła, bo przypomniała, via Wołomin, o niejasnych powiązaniach między urzędującym prezydentem a WSI.
Popatrzcie Państwo - starałem się opisać sprawę jak najprościej, a ile potrzebowałem na to miejsca. A wrzucić w głuchy telefon "pisowcy zajumali trzy miliardy!" - proste jak w mordę dać. Tak to jest i może i nie warto walczyć z rzeczywistością - dlatego ludzie, którzy się na tych sprawach znają, a nie mają politycznego interesu się komuś podlizywać, względnie zadawnionych urazów do Kaczyńskich, unikają publicznego zabierania głosu. I tak debata publiczna oddana zostaje na pastwę prymitywnej demagogii, w której argumenty zastępuje wrzask i obrazek.
Pewnym pocieszeniem, które dedykuję czytelnikom, niech będzie fakt, że wspomniani demagodzy są wstanie nas... powiedzmy, narobić do głów, tylko tym, którzy sami z siebie mają w głowach pusto. Ale to marna pociecha, bo to tacy stanowią większość i o nich toczy się wyborcza walka.
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników