(Bez)cenne posiedzenia rządu w terenie. Wyjazdy Ewy Kopacz i jej gabinetu kosztują krocie. Na posiedzenie w Łodzi poszło 30 tys. zł
Wyjazdowe posiedzenie rządu, które stały się same w sobie głównym celem Ewy Kopacz, kosztują krocie. Jak do tej pory koszty tych wypraw były skrzętnie ukrywane. Teraz Kancelaria Prezesa Rady Ministrów poinformowała, że „koszt organizacji” wyjazdu do Łodzi to ponad 30 tys. zł. Po 2,5 miesiąca Telewizja Republika otrzymała odpowiedź na pytanie, jaki był koszt wyjazdowego posiedzenia rządu w Łodzi — podaje stacja. Reporterka Telewizji Republika zwróciła się do rządu o podanie informacji ws. kosztów wyjazdowych posiedzeń, na odpowiedź musiała czekać od 15 lipca. Ale opłacało się…
Wyjazdowe posiedzenie Rady Ministrów w Łódzkiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej odbyło się 14 lipca. W ramach obrad rządu omówione zostały m.in. działania podejmowane w ramach rewitalizacji obszarów miejskich, kwestia rozwoju sieci dróg w regionie łódzki (w tym zapowiadana budowa drogi S14) oraz powstanie Narodowego Centrum Kultury Filmowej. Na początku sierpnia tygodnik Wprost wyliczył, że jedno posiedzenie rządu może kosztować ponad 300 tys. zł. Rząd nie chciał jednak podać oficjalnych informacji.
Komentarze - baba Ona robi kampanie PO za nasze, a nie partyjne pieniądze. Skandal! - emer@emer 30 tyśięcy x ilość wyjazdów, ile to by było paczek żywnościowych dla ubogich polaków ? - Pola123@Pola123 Zabronić ustawowo tzw "posiedzeń rządów w terenie" to jest cyrk na kółkach! To jest kampania wyborcza za nasze pieniądze. - omen 195.117.222. 30 tys poszło na sam przejazd krzesełek i stołów TIRAMI a reszta kosztów niepoliczalna ? - Aleksandra @Aleksandra Jedyne co im wychodzi do skoki na kasę państwową. - Tomasz 80.53.6. Naprawdę, nie ma siły żeby zrobić porządek z tymi złodziejami???
Byli współpracownicy Komorowskiego wciąż korzystają z hojności Kancelarii. Załatwili to sobie w ostatniej chwili...
Miękko wylądowali współpracownicy byłego prezydenta po przegranych wyborach. Niedawno tabloidy rozpisywały się o wielotysięcznych nagrodach, które zainkasowali na odchodnym. Ale to nie koniec. Jak ustaliła Gazeta Polska Codziennie dwóch z nich: Sławomir Rybicki i Jerzy Smoliński na miesiąc przed opuszczeniem Kancelarii podpisali z nią niezwykle korzystne umowy na wynajem mieszkań. Oszczędzają w ten sposób wiele tysięcy miesięcznie. Obydwaj - za lokale o powierzchni odpowiednio 103 i 79 mkw. w centrum Warszawy płacą niewiele ponad tysiąc złotych. Tymczasem na wolnym rynku – byłoby to kilkanaście tysięcy!
Jak ujawnia ujawnia GPC Sławomir Rybicki, były minister w Kancelarii Prezydenta Bronisława Komorowskiego, obecnie kierujący Instytutem jego imienia oraz kandydujący do Senatu z ramienia Platformy Obywatelskiej - 1 lipca br. podpisał umowę najmu mieszkania w okolicach Belwederu, o powierzchni 79 mkw. Rybicki. Za ten lokal płaci miesięcznie 1312 zł. Dla porównania w serwisie Dom.gratka.pl wynajem lokalu o podobnym metrażu w tej okolicy to koszt nawet 15 tys. zł. Te „oszczędności” są o tyle zaskakujące, że Rybicki do ludzi ubogich nie należy. Jak wynika z jego oświadczenia majątkowego z 2012 r.,posiada majątek wart blisko 4 mln zł. Największą część (3 mln zł) majątku stanowią nieruchomości, w tym trzystumetrowy dom, ziemia rolna i blisko dwudziestohektarowe gospodarstwo rolne. Jerzy Smoliński, doradca ds. wizerunku byłego prezydenta, wynajmuje mieszkanie od Kancelarii już ponad 4 lata. Za 103 metrowy lokal ( również w okolicach Belwederu) płacił początkowo 1519 zł za. Po kilku miesiącach opłatę obniżono mu do 1345 zł. Na początku lipca – podpisał zaś umowę przedłużająca wynajem mieszkania do końca roku.
Jak przypomina GPC – przykład idzie z góry. Sam Bronisław Komorowski po przegranych wyborach wyprowadził się do 140 metrowego apartamentu za który płaci 2 100 zł miesięcznie. Oczywiście mieszkanie wynajmuje od kancelarii, choć posiada sam dwa własne mieszkania. Jednak w jednym z nich mieszka jedno z jego dzieci, a drugie – 159 metrowe – wynajmuje firmie zajmującej się doradztwem podatkowym. I raczej nie za tysiąc złotych…
____________________________________ "Demokracja to cztery wilki i owca głosujące o obiedzie" R.A.Heinlein
18 paź 2015, 15:19
Re: Tanie państwo c.d.
Afera kolejowa: Wyjątkowo drogie bezpieczeństwo na torach
Ujawnione przez media ponad dwa lata temu wyprowadzenie 27 mln zł z kilku spółek PKP (w tym w PKP LHS, z której zwolniono za to prezesa i członka zarządu) przy okazji wprowadzania w nich systemu zarządzania bezpieczeństwem informacji, wciąż nie może doczekać się finału sądowego.
Od tego czasu trwa - zawieszone w maju br. - postępowanie przygotowawcze Prokuratury Okręgowej w Warszawie i postępowanie gospodarcze przed Sądem Okręgowym w Lublinie ws. m.in. nadużycia uprawnień i niedopełnienia obowiązków w latach 2008-2013 przez przedstawicieli spółek kolejowych z Grupy PKP SA: w tym PKP Cargo, TK Telekom, PKP Cargo Service, Trade Trans i PKP LHS. Zawarły one umowy z trójmiejską firmą Quantum Systemy Zarządzania na wdrożenie systemu zarządzania bezpieczeństwem informacji wg normy ISO27001:2007.
Audyt PKP: szereg nieprawidłowości w spółkach kolejowych Kontrola wewnętrzna (audyt) przeprowadzona w kwietniu 2013 r. w wymienionych spółkach przez PKP SA wykazała szereg nieprawidłowości. Wskazywały one m.in. na możliwość działania zarządu PKP LHS na szkodę spółki. Audyt wykazał, że wymienione kolejowe spółki aż 27 mln zł miało kosztować wdrożenie systemów niezbędnych do otrzymania certyfikatu ISO oraz tzw. planu ciągłości działania. Zarząd PKP SA zaniepokojony rozmiarami tej kwoty zwrócił się do spółki PKP Informatyka o opinię. Wynika z niej, że za prace, za które pięć spółek miały wydać łącznie 27 mln zł, można było zapłacić nie więcej niż 550 tys. zł - a więc ponad 50-krotnie mniej! - i to w przypadku zlecenia dla 10 spółek. Spółka Qwantum otrzymała zlecenie, choć - jak pisał „Puls Biznesu” - nie miała doświadczenia we wdrażaniu tego typu certyfikacji na tak dużą skalę. Bowiem firma zajmuje się przede wszystkim doradztwem informatycznym.
Za 102 tysiące zamiast za 1,9 miliona Ostatecznie okazało się, że realizacją w PKP LHS wdrożenia systemu zarządzania bezpieczeństwem informacji zajęła się PKP Informatyka za 102 tys. zł, podczas gdy spółka Qwantum oferowała za tę usługę 1,9 mln zł (pozostali oferenci odpowiednio: Avet - 2,1 mln zł - przy tym roczny przychód tej firmy wynosił niespełna 4 mln zł, Blue Energy - 2,04 mln zł /jej roczny przychód: 2,1 mln zł).
Poleciały głowy PKP SA złożyło zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w PKP LHS do CBA i Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Ze swoich stanowisk odwołane zostały prominentne osoby z kierownictwa spółki: Zbigniew Tracichleb, jej dyr. naczelny oraz Dariusz Sikora, członek zarządu i dyr. ds. ekonomiczno-finansowych. Zarząd PKP ustalił, że w pozostałych spółkach, które zawarły umowy z Quantum Systemy Zarządzania, osoby odpowiedzialne za niekorzystne kontrakty już nie pracują. Od p.o. rzecznika prasowego PKP LHS, Aleksandry Bondyry, dowiedzieliśmy się, że z przeprowadzonego przez PKP SA audytu, wynikało, że nieprawidłowości związane z zamówieniem i opracowaniem Systemu Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji dotyczyły przede wszystkim: „przekroczenia uprawnień przy zaciąganiu zobowiązań, nierynkowej ceny (w tym ceny asysty przy wdrożeniu) i podejrzenia zmowy cenowej oraz sposobu wykonywania umowy, w szczególności poświadczenia nieprawdy przez osoby uczestniczące w jego wdrożeniu”. Niestety, na nasze pytania: kto w PKP LHS był odpowiedzialny za to zamówienie? Kto bezpośrednio nadzorował wykonanie prac przez wykonawcę? - nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Rzeczniczka firmy oświadczyła jedynie, iż „w związku z toczącym się w prokuraturze postępowaniem, spółka nie może udostępnić tych danych osobowych”. Warto jednak wspomnieć o pogłoskach, że jakoby jeden z szefów związków tej spółki był zamieszany w aferę dotyczącą wdrożenia Systemu Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji - audyt PKP stwierdził w tym procesie wiele nieprawidłowości ze strony związkowca.
Qwantum otrzymał 40 proc. wynagrodzenia Ponadto Bondyra poinformowała, że w ostatniej fazie postępowania przetargowego brały udział trzy firmy (AVET, Blue Energy, Qwantum), których ostateczna oferta różniła się od siebie o nie więcej niż 10%. Wygrała firma Qwantum – Systemy Zarządzania. Po negocjacjach kwota, na jaką opiewała oferta wyniosła 1,9 mln zł netto. Wg Bondyry „zanim, w wyniku przeprowadzonego audytu, wstrzymano pierwotne prace wdrożenia Systemu Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji, wykonawca /tj. Qwantum/ otrzymał 40% całości wynagrodzenia”. W związku z toczącym się postępowaniem „w sprawie” przez właściwe organy ścigania, jak do tej pory, konsekwencje poniósł jedynie Zbigniew Tracichleb oraz Dariusz Sikora.
Postępowanie prokuratury zawieszone Według Jacka Dobrzyńskiego z CBA na tym etapie ewentualnie prokuratura, jako gospodarz sprawy, może przekazać więcej informacji. Prok. Przemysław Nowak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie poinformował nas, że postępowanie o sygn. VI Ds 165/13 zostało zawieszone w maju 2015 r. w oczekiwaniu na sporządzenie opinii przez biegłego z zakresu zarządzania bezpieczeństwem. „Postępowanie dotyczy m.in. nadużycia uprawnień i niedopełnienia obowiązków w latach 2008-2013 przez przedstawicieli PKP Cargo SA i PKP Cargo Service Sp. z o.o. w związku z zawarciem i realizacją łącznie sześciu umów z Quantum Systemy Zarządzania Sp. z o.o., w wyniku czego ww. spółki ponieść miały znaczną szkodę majątkową, tj. w kierunku czynów z art. 296 par. 1 kk”. Według Dobrzyńskiego nikt w sprawie zarzutów nie usłyszał, prowadzone jest w sprawie postępowanie. Ponadto rzecznik „nie jest w stanie” określić terminu zakończenia postępowania.
Tanie państwo, czyli śmieciówki w urzędach i na uczelniach
Zarabiają grosze. Do tego pracują nawet po 300 godzin w miesiącu, łącząc stanowiska np. szatniarza, ochroniarza i portiera. Rekordzista przepracował 165 godzin bez przerwy, bo firma miała braki kadrowe, a odmowa przyjścia do pracy wiązała się z jej utratą.
Luty 2016. Łódzkie media informują o niskich stawkach, za które pracują ochroniarze pilnujący porządku na Uniwersytecie Łódzkim. Zatrudnieni są przez firmę zewnętrzną na umowy-zlecenia. Za godzinę pracy dostają 5,35 złotych brutto. Pracują najczęściej ok. 190 godzin miesięcznie, ale rekordziści potrafią spędzić w pracy nawet 280 godzin. Za pracę w nocy i weekendy nie dostają dodatkowych pieniędzy.
Marzec 2016. Tym razem Opole i miejscowy szpital MSW. Podobnie jak w Łodzi, doniesienie dotyczy pracowników ochrony szpitala i głodowych pensji, które dostają za swoją pracę. Zarabiają oni po 3,70 złotych za godzinę pracy (netto) i żeby związać koniec z końcem pracują nawet po 300 godzin miesięcznie. Oczywiście nie mają etatów, pracują dla firmy zewnętrznej.
To tylko przykłady, bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że podobnych przypadków jest dużo więcej. (...)
Dyktat niskich cen
Czym może skończyć się dyktat niskich cen przekonaliśmy się kilka lat temu, kiedy odcinek autostrady A2 mieli zbudować nam Chińczycy (wygrali przetarg, bo zaoferowali najniższą cenę), ale później okazało się, że za taką stawkę nie są w stanie zrealizować zadania. Podniosło się larum, a w końcu zmieniły się przepisy. (...)
Państwo wyhodowało cwaniaków
Ale nawet tam, gdzie kryterium zatrudnienia zostało zastosowane nie zawsze spełniało swoją rolę. W raporcie ośrodka czytamy, że w jednej z instytucji, gdzie zastosowano klauzule, firma zewnętrzna zatrudniła pracowników na 1/8 etatu. Pozostały wymiar ich czasu pracy regulowały umowy cywilnoprawne, a pracownicy dostawali na rękę niewiele ponad 5 złotych za godzinę pracy.
- Państwo wyhodowało cwaniaków – mówi ostro Katarzyna Duda.
– Obecna sytuacja demaskuje idee taniego państwa. Kryterium niskich cen jest najbezpieczniejszym rozwiązaniem dla urzędników, którzy boją się stosować inne kryteria z obawy przed zarzutem o niegospodarność. Urzędnicy działają pod presją ograniczania wydatków – tłumaczy Katarzyna Duda.
Trwają pracę nad kolejną nowelizacją prawa o zamówieniach publicznych. Projekt nowych przepisów, dostosowujący nasze prawo do unijnych wytycznych, przeszedł już konsultacje społeczne i uzgodnienia międzyresortowe. Prawdopodobnie Rada Ministrów zajmie się projektem na najbliższym posiedzeniu.
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
13 mar 2016, 17:30
Re: Tanie państwo c.d.
Kłania się prawo zamówień publicznych i jego główne kryterium wyboru oferty, czyli cena usługi. Firma budowlana, ochroniarska, sprzątająca, która ma zamiar funkcjonować na rynku, musi wygrać przetarg a żeby go wygrać minimalizuje koszty, najczęściej kosztem zatrudnionych na umowy śmieciowe lub na czarno pracowników. W przeciwnym razie przetarg wygra ktoś tańszy. Jak zatrudni kogoś na umowę o pracę, to głównie zarobi ZUS, ale na krótko, bo firma upadnie bez wygranych przetargów.
13 mar 2016, 19:59
Re: Tanie państwo c.d.
Minister
Kłania się prawo zamówień publicznych i jego główne kryterium wyboru oferty, czyli cena usługi. Firma (....) która ma zamiar funkcjonować na rynku, musi wygrać przetarg a żeby go wygrać minimalizuje koszty, najczęściej kosztem zatrudnionych na umowy śmieciowe lub na czarno pracowników. W przeciwnym razie przetarg wygra ktoś tańszy.
Firma, która zatrudnia za miskę zupy ma jeszcze większe szanse
W nienormalnym kraju nawet norma jest nienormalna (moje, przed chwilą wymyślone )
____________________________________ Videtur et hoc mihi Platforninem non debere esse Poza tym uważam że Platformę należy zniszczyć /Katon starszy/
14 mar 2016, 21:37
Re: Tanie państwo c.d.
Już pracują za talerz zupy ale jaka płaca taka praca.
14 mar 2016, 22:23
Re: Tanie państwo c.d.
Czyli patologia...
____________________________________ Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś - lecz tym, kim się stajesz, gdy myślisz kim jesteś.
14 mar 2016, 22:30
Re: Tanie państwo c.d.
Eldorado u Gronkiewicz-Waltz: skarbnik stołecznego Ratusza zarabia kilka razy więcej niż prezydent RP! Czyją „rączkę” widzi w tym HGW?
W warszawskim Ratuszu padł rekord wysokości zarobków! Jak wynika z oświadczeń majątkowych, najlepiej zarabiającym urzędnikiem niezmiennie pozostaje skarbnik miasta, Mirosław Czekaj. Ale w 2015 r. na jego konto wpłynęło aż 600 tys. zł, o 100 tys. zł więcej niż przed rokiem. Jego zarobki kilkakrotnie przewyższają te prezydenta RP, który za rządzenie krajem dostaje około 170 tys. zł rocznie! W 2015 roku wynagrodzenie skarbnika w urzędzie miasta wyniosło 351 tys. zł, dokładnie 92 tys. zł więcej niż rok wcześniej. Skarbnik odnotował tym samym najwyższy skok w wynagrodzeniu w mieście. Do tego dorobił blisko 50 tys. zł w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska oraz w radach nadzorczych - 159 tys. zł w PKO BP, 42,8 tys. zł w MPT. Łącznie jego zarobki w ubiegłym roku wyniosły więc rekordowo ponad 600 tys. zł! Rok wcześniej było to 493 tys. zł — podaje „Super Express”. Na zarobki nie mogą też narzekać inni pomocnicy prezydent Warszawy. Wiceprezydent Jacek Wojciechowicz, odpowiedzialny za inwestycje, zarobił w 2015 r. 319 tys. zł, wiceprezydent Włodzimierz Paszyński - 309 tys. zł, kolejny zastępca, Jarosław Jóźwiak ( 33 l.) - ponad 300 tys. zł Ten ostatni, jak podaje „SE” dorobił do tego jeszcze 36 tys. zł w radach nadzorczych MZA i MPWiK i 8,1 tys. zł z wynajmu mieszkania. Pensja jeszcze jednego wiceprezydenta, Michała Olszewskiego, wyniosła w ubiegłym roku 298 tys zł, a 75 tys. zł zarobił dodatkowo z tytułu zasiadania w radzie nadzorczej Metra Warszawskiego. Poza zarobkami dwóm wiceprezydentom przybyły nieruchomości. Wojciechowiczowi parking wart 40 tys. zł, Olszewskiemu działka za 51 tys. zł — dodaje „SE”. Wcześniej podano, że łączny dochód Gronkiewicz-Waltz w 2015 r. wyniósł ponad 300 tys. zł. Prezydent Warszawy niesłychanie oburzyła kontrola CBA w Ratuszu, obejmująca oświadczenia majątkowe. To kolejna bitwa o Warszawę! Widzę tu rączkę Mariusza Kamińskiego! — grzmiała HGW Czyżby w Ratuszu było coś co ukrycia?
Miliony na portale o homo-podróżach, „Koci Facebook” i wirtualny „Striptiz”! Rząd PO szastał unijnymi funduszami
Głównym celem unijnego Programu Innowacyjna Gospodarka jest wspieranie i dofinansowywanie szeroko rozumianej innowacyjności. Rząd Platformy uznał jednak, że może te pieniądze wydawać m.in. na portale o homo-podróżach, „Koci Facebook” i modowy „Striptiz”. W ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka wspierane będą działania z zakresu innowacyjności produktowej, procesowej, marketingowej i organizacyjnej, które w sposób bezpośredni lub pośredni przyczyniają się do powstawania i rozwoju innowacyjnych przedsiębiorstw —czytamy na stronie http://www.poig.2007-2013.gov.pl. Jednak w czasach rządów Platformy Obywatelskiej ten unijny program został zamieniony w prawdziwą żyłę złota dla absurdalnych inwestycji. Wydano w ten sposób miliony. Rząd Po postanowił inwestować w słynne już „horoskopy dla psów”, o których wspominał podczas sejmowego audytu rządu PO-PSL wicepremier Mateusz Morawiecki. To jednak tylko wierzchołek lodowej góry. Prawie pół miliona rząd PO-PSL przeznaczył na horoskopy dla psów. Zgodnie z wyborczym hasłem PO, „by żyło się lepiej” Jak informuje „Gazeta Polska” podobnych przypadków były dziesiątki. Polskie władze wsparły m.in. platformę e-usług dla hodowców i właścicieli kotów „Świat Kotów” —czytamy w tygodniku. Aż 672 tysiące przeznaczono na ten portal dla właścicieli kotów. „Koci Facebook” pozwalał na przyłączenie się do kociej społeczności. Można było na nim publikować zdjęcia pupili, chwalić się tym co robiły, lajkować, komentować, a wszystko podpisane było ich imieniem i datą urodzenia. 559 tys. zł wydano na stworzenie innowacyjnego portalu oferującego planowanie podróży po Karaibach —wylicza „Gazeta Polska”. Innowacyjny portal doradzał np. jak zorganizować rejsy katamaranami po Karaibach i informował o tym jak rozwijała się na przestrzeni lat produkcja rumu. Jeśli ktoś nie lubił kotów i nie stać go było na rejs po Karaibach, to mógł dzięki unijnym środkom porandkować. Rząd PO na powstanie portali randkowych przeznaczył miliony złotych, niestety żaden z nich nie istnieje do dzisiaj. Serwis mający „kojarzyć ludzi w wirtualnym świecie” kosztował 778 tys. złotych. Odbiorcami portalu miały być młode aktywne osoby w przedziale 9 - 26 lat —informuje tygodnik. 650 tys. zł wydano na portal mający kojarzyć pary dzięki testom psychologicznym na zgodność myśli, a 800 tys. zł na serwis promujący „szybkie randki”. Dzięki hojności Platformy Obywatelskiej powstawały też serwisy internetowe dla mniejszości seksualnych. I tak pojawił się „wortal mniejszości seksualnych wraz z innowacyjnym komunikatorem oraz wyszukiwarką”. Kosztował on „zaledwie” 582 tys. złotych. I jeszcze jeden przykład. Rząd PO uznał, że warto także wspierać powstanie portalu turystycznego dla homoseksualistów. Reklamował się on m.in. możliwością znalezienia wakacji marzeń i… „gejowskich przyjaciół do podróży” oraz… kawy w Dubaju. Serwis za 435 tysięcy złotych bardzo szybko upadł, ale ktoś na tym zarobił. Za unijne pieniądze powstał także serwis do kompleksowej stylizacji użytkownika. Dzięki niemu można było m.in. dobierać ubrania i fryzury. Na ten portal modowy przeznaczono 485 tysięcy złotych, o dziwo istnieje on do dziś i pozwala przy pomocy „gry modowej” Striptiz rozebrać do naga internetową modelkę… Trzeba przyznać, że rząd PO w szokujący i skandaliczny sposób rozumiał termin „innowacyjna gospodarka”.
Tak rząd Kopacz „negocjował" Caracale. Zobacz ile śmigłowców za tę samą cenę kupiła Turcja
Helikoptery Caracal, na które zdecydowało się Ministerstwo Obrony Narodowej za rządów Ewy Kopacz, są jak pendolino albo Stadion Narodowy – ich możliwości techniczne będą mniejsze, niż oczekiwano, za to koszty dużo większe, niż przewidywał preliminarz – informowaliśmy rok temu. Okazuje się, że za 3,5 mld dolarów (równowartość 13,4 mld zł) Turcja kupiła 109 Blackhawków. A Polska za taką właśnie kwotę (13,3 mld zł) wynegocjowała 50 sztuk Caracali. To ponad połowę mniej! Co ciekawsze śmigłowce dla Turcji składane są w tym kraju…
„Rząd podjął decyzję o dopuszczeniu do testowania w Polsce śmigłowca produkowanego przez [francuską] firmę Airbus” – ogłosił w kwietniu 2015 r. ówczesny prezydent Bronisław Komorowski. Decyzja dotycząca przetargu na zakup śmigłowców dla Sił Zbrojnych RP wywołała bardzo dużo kontrowersji.
Finalnie zarządzany przez Tomasza Siemoniaka MON podpisał kontrakt na zakup 50 Caracali za kwotę 13,3 mld zł. Początkowo miało być to 70 maszyn za 11,8 mld zł…
Do przetargu stanęły trzy firmy; wykluczono dwie oferty na zakup: - amerykańskich śmigłowców Blackhawk – miałyby być produkowane w Polsce przez PZL Mielec (należy do grupy Sikorsky); - brytyjsko-włoskich śmigłowców AW149 – miałyby być produkowane w Polsce przez PZL Świdnik (należy do grupy AgustaWestland).
Ciekawą informację podał poseł PiS Artur Soboń. Polska za 13,3 mld PLN wynegocjowała 50 Caracali. Turcja za 13,4 mld PLN wynegocjowała 109 Blackhawków. Brawo @TomaszSiemoniak i Cz.Mroczek – napisał.
Obserwuj Artur Soboń @sobonartur Polska za 13,3 mld PLN wynegocjowała 50 Caracali. Turcja za 13,4 mld PLN wynegocjowała 109 Blackhawków. Brawo @TomaszSiemoniak i Cz.Mroczek. 16:28 - 9 cze 2016
Dodatkowo maszyny dla Turcji mają być produkowane na terytorium tamtego kraju – poinformował Reuters w marcu 2014 r.
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników